- Esmeralda Moore
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Sro Mar 16, 2016 10:47 am
Cyganeczka uśmiechnęła się tylko delikatnie na wzmiankę o tym, że egzaminy to tylko kolejny zapisany świstek. Chciała czy nie musiała się z tym zgodzić. W końcu sama tak naprawdę miała to samo zdanie na ten temat. Jej osobiście egzaminy by nic nie przyniosły dobrego, a tylko zamknęła by sobie swoją drogę którą chciała iść. Nie była by w stanie sama zamknąć się w klatce gdzieś w ministerstwie i użerać się z tymi wszystkimi ludźmi którzy po za swoimi karierami i czubkami nosa nie widzą kompletnie nic. To było zdecydowanie nie dla niej.
-Ja...- Mruknęła cicho wbijając wzrok gdzieś w jezioro. Tak naprawdę nie stawiała sobie nigdy tego pytania, dlaczego nie chce podchodzić do egzaminów. To była jedna z tych chwil w których wybór tak naprawdę wydawał się być wręcz oczywisty. Od chwili kiedy zaczęła tą szkołę doskonale wiedziała, że do końcowych egzaminów tak naprawdę nigdy nie przystąpi... tylko nadal pozostaje to pytanie bez odpowiedzi "dlaczego?"
-Wiesz... odnoszę wrażenie, że to nie ocena świadczy o tym co umiem a czego nie umiem, i jedna chwila w moim życiu nie powinna była decydować o całej reszcie.- Zawsze lubiła mieć wszystko pod kontrolą, a egzaminy były czymś czego kontrolować nie mogła. Owszem mogła się obryć tak dobrze aby nikt jej nie mógł oblać, ale.... no właśnie zawsze zostawało gdzieś jakieś ale, słowo którego dziewczyna tak bardzo nie lubiła, ponieważ zawsze wprowadzało do życia tak wiele niedomówień. No, ale jeżeli już przy tym jesteśmy. Podczas egzaminów mogło wiele się wydarzyć, rzeczy niezależnych od cyganki. Jakiś nauczyciel może by ją ulał dla samej zasady, albo po prostu powinęłaby się jej noga na jakimś pytaniu i zrobiłaby z siebie totalne pośmiewisko. Scenariuszy w jej głowie było dużo, od tych najbardziej prawdopodobnych, po zniszczenie ziemi włącznie.
-Po za tym... wydaje mi się, że mam teraz odrobinę ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie w książkach- Westchnęła i usiadła sobie spokojnie na ziemi. Życie jej trochę się pokomplikowało ostatnio i musi rozplątać te sznurki które tak bardzo się poplątały pomimo jej usilnych starań. A przy tej czynności nie mogła sobie zawalać głowy jakimiś egzaminami czy stresami, bo wszystko mogło by raz na zawsze i ostatecznie dupnąć, a tego naprawdę nie chciała.
-Ja...- Mruknęła cicho wbijając wzrok gdzieś w jezioro. Tak naprawdę nie stawiała sobie nigdy tego pytania, dlaczego nie chce podchodzić do egzaminów. To była jedna z tych chwil w których wybór tak naprawdę wydawał się być wręcz oczywisty. Od chwili kiedy zaczęła tą szkołę doskonale wiedziała, że do końcowych egzaminów tak naprawdę nigdy nie przystąpi... tylko nadal pozostaje to pytanie bez odpowiedzi "dlaczego?"
-Wiesz... odnoszę wrażenie, że to nie ocena świadczy o tym co umiem a czego nie umiem, i jedna chwila w moim życiu nie powinna była decydować o całej reszcie.- Zawsze lubiła mieć wszystko pod kontrolą, a egzaminy były czymś czego kontrolować nie mogła. Owszem mogła się obryć tak dobrze aby nikt jej nie mógł oblać, ale.... no właśnie zawsze zostawało gdzieś jakieś ale, słowo którego dziewczyna tak bardzo nie lubiła, ponieważ zawsze wprowadzało do życia tak wiele niedomówień. No, ale jeżeli już przy tym jesteśmy. Podczas egzaminów mogło wiele się wydarzyć, rzeczy niezależnych od cyganki. Jakiś nauczyciel może by ją ulał dla samej zasady, albo po prostu powinęłaby się jej noga na jakimś pytaniu i zrobiłaby z siebie totalne pośmiewisko. Scenariuszy w jej głowie było dużo, od tych najbardziej prawdopodobnych, po zniszczenie ziemi włącznie.
-Po za tym... wydaje mi się, że mam teraz odrobinę ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie w książkach- Westchnęła i usiadła sobie spokojnie na ziemi. Życie jej trochę się pokomplikowało ostatnio i musi rozplątać te sznurki które tak bardzo się poplątały pomimo jej usilnych starań. A przy tej czynności nie mogła sobie zawalać głowy jakimiś egzaminami czy stresami, bo wszystko mogło by raz na zawsze i ostatecznie dupnąć, a tego naprawdę nie chciała.
- Ismael Blake
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Sro Mar 16, 2016 10:40 pm
Samo podejście do egzaminów nie definiowało jeszcze tego co dziewczyna chciała robić po nich. Niektórzy mogli podchodzić do egzaminów po prostu, ot tak, żeby siebie sprawdzić mimo, że oceny nie były im do niczego w 'planowanej przyszłości' potrzebne. Równie dobrze ktoś mógł machnąć egzamin, żeby pójść potem i starać się o zostanie aurorem lub iść na róg jakiejś ulicy pod latarnię. Oczywiście, jeśli taka perspektywa go rajcowała. Test tego typu nikogo nie zamykał w klatce - jedynie roztaczał możliwości i pozwalał wybrać o wiele więcej ścieżek niż gdyby w ogóle do niego nie podchodzić.
Kolorowe oczy wskazywały na to, że większa część uwagi rudzielca skupiała się na Esmeraldzie. Słuchała jej, jednak jednocześnie próbowała w głowie odtworzyć jej tok myślenia w miarę dobrze, i ogólnie tak, żeby się to wszystko kupy trzymało.
- W życiu często tak jest, że jedna chwila definiuje całą resztę. - wymruczała, uśmiechając się jednak może nieco przepraszająco, jakby chcąc zrekompensować to, że jej zdanie było nieco inne mimo, że miała do tego pełne prawo. Ogólnie Isma uważała, że życie było ciągiem przyczynowo skutkowym - nasze decyzje definiowały to, co spotka nas w przyszłości. Stojąc na skrzyżowaniu i skręcając w prawo czy w lewo podświadomie definiujemy to, co nas niedługo spotka nawet, jeśli nie jesteśmy tego do końca świadomi. To czy komuś zdradzi się sekret wpłynie na dane relacje, albo to czy dźgnie się kogoś nożem określi czy będziemy ścigani przez prawo czy nie. Przykłady można by mnożyć; lżejsze czy cięższe, jednak nie można było ich w sposób kategoryczny negować bo każdy miał tam jakiś punk widzenia. Ten który wyznawała Blake był niejakim kompromisem między stwierdzeniem, że sami jesteśmy panami naszego losu, a tym, że nie mamy nad nim całkowitej kontroli.
- Rozumiem jednak co masz na myśli. - dodała zaraz, obracając się w jej kierunku. Wciąż jednak siedziała na ziemi i jak na razie nie zamierzała się zbierać. Było jeszcze stosunkowo jasno, a jakoś nigdy nie dawała się przestraszyć opowiadaniami czy przestrogami związanymi z bliskością Zakazanego Lasu. Te wszystkie rzeczy, w jej przypadku, przybierały raczej formę zachęcającą - robiła się po prostu niezwykle ciekawska, a że w naturze miała chęć do eksploracji i sprawdzania wszystkiego poprzez próby i liczne błędy, tym potrzeba była silniejsza. Nie raz więc znalazła się tam gdzie nie powinna, buszując w nieprzyjaznym gąszczu, jakoś jednak udawało jej się, cudem chyba i głupim szczęściem tylko, uniknąć faktycznych zagrożeń jakie ciągną za sobą takie eskapady. Pewnie do czasu.
- Ciekawsze rzeczy? - powtórzyła, strzygąc uchem mimowolnie. Niby z jednej strony była ciekawa, z drugiej jednak zdawała sobie sprawę z tego, że tego typu informacje były jej zupełnie zbędne. Raz: do niczego jej się nie przydadzą, dwa: szybko je zapomni, trzy: Esme wciąż była dla niej obca co wiązało się z umniejszaniem wagi wszelkich wiadomości. - Wiesz już co chcesz robić po Hogwarcie?
Kolorowe oczy wskazywały na to, że większa część uwagi rudzielca skupiała się na Esmeraldzie. Słuchała jej, jednak jednocześnie próbowała w głowie odtworzyć jej tok myślenia w miarę dobrze, i ogólnie tak, żeby się to wszystko kupy trzymało.
- W życiu często tak jest, że jedna chwila definiuje całą resztę. - wymruczała, uśmiechając się jednak może nieco przepraszająco, jakby chcąc zrekompensować to, że jej zdanie było nieco inne mimo, że miała do tego pełne prawo. Ogólnie Isma uważała, że życie było ciągiem przyczynowo skutkowym - nasze decyzje definiowały to, co spotka nas w przyszłości. Stojąc na skrzyżowaniu i skręcając w prawo czy w lewo podświadomie definiujemy to, co nas niedługo spotka nawet, jeśli nie jesteśmy tego do końca świadomi. To czy komuś zdradzi się sekret wpłynie na dane relacje, albo to czy dźgnie się kogoś nożem określi czy będziemy ścigani przez prawo czy nie. Przykłady można by mnożyć; lżejsze czy cięższe, jednak nie można było ich w sposób kategoryczny negować bo każdy miał tam jakiś punk widzenia. Ten który wyznawała Blake był niejakim kompromisem między stwierdzeniem, że sami jesteśmy panami naszego losu, a tym, że nie mamy nad nim całkowitej kontroli.
- Rozumiem jednak co masz na myśli. - dodała zaraz, obracając się w jej kierunku. Wciąż jednak siedziała na ziemi i jak na razie nie zamierzała się zbierać. Było jeszcze stosunkowo jasno, a jakoś nigdy nie dawała się przestraszyć opowiadaniami czy przestrogami związanymi z bliskością Zakazanego Lasu. Te wszystkie rzeczy, w jej przypadku, przybierały raczej formę zachęcającą - robiła się po prostu niezwykle ciekawska, a że w naturze miała chęć do eksploracji i sprawdzania wszystkiego poprzez próby i liczne błędy, tym potrzeba była silniejsza. Nie raz więc znalazła się tam gdzie nie powinna, buszując w nieprzyjaznym gąszczu, jakoś jednak udawało jej się, cudem chyba i głupim szczęściem tylko, uniknąć faktycznych zagrożeń jakie ciągną za sobą takie eskapady. Pewnie do czasu.
- Ciekawsze rzeczy? - powtórzyła, strzygąc uchem mimowolnie. Niby z jednej strony była ciekawa, z drugiej jednak zdawała sobie sprawę z tego, że tego typu informacje były jej zupełnie zbędne. Raz: do niczego jej się nie przydadzą, dwa: szybko je zapomni, trzy: Esme wciąż była dla niej obca co wiązało się z umniejszaniem wagi wszelkich wiadomości. - Wiesz już co chcesz robić po Hogwarcie?
- Esmeralda Moore
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Sob Mar 19, 2016 4:47 pm
-Wiesz... ja jednak wolę myśleć, że mimo wszystko mamy jakiś wpływ na to co się może wydarzyć później- Powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się lekko do swojej rozmówczyni.
-Widzisz... nasze życie to jedna wielka droga, która czasami jest prosta, a czasami możemy napotkać skrzyżowania. Wybierzemy jedną drogę... ale nikt nie powiedział, że nie możemy zawrócić, aby wybrać inną ścieżkę- Ona w ten sposób to wszystko widziała. I chociaż ludzie próbowali jej wmówić, że nigdy nie ma powrotu, to ona cały czas udowadniała im, że się mylą. Zawsze można było się cofnąć i podjąć inną decyzję.
-To ludzie sami sobie stawiają jakieś blokady, bariery... tylko dlatego, że inni im tak wmówili. A może wystarczy sobie stworzyć inny schemat tego życia... lepszy od tego który wpoili nam rodzice, czy opiekunowie- Może i jej myślenie nie było schematyczne, i może dlatego ludzie bardzo często jej nie rozumieli, ale wcale na tym dziewczynie nie zależało. Była sobą i tak naprawdę to wystarczyło.
-Nie wiem... tak naprawdę nie myślałam wcale nad tym co chciałabym robić po szkole- Wiele osób kiedy odpowiadała w ten sposób robiło zdziwione oczy. Cyganka była ostatni rok w tej szkole, i nie dość, że nie podchodzi do egzaminów to jeszcze nie ma żadnych planów na siebie.
-Zobaczymy co to będzie... może okaże się, że będę kimś wyjątkowym, albo wręcz przeciwnie, będę nikim, jakoś staram się sobie nie zaprzątać takimi głupotami głowy- Esmeralda zdecydowanie wolała żyć tu i teraz, a nie wybiegać myślami gdzieś w przyszłość i martwic się o to co to będzie za dziesięć lat.
-Widzisz... nasze życie to jedna wielka droga, która czasami jest prosta, a czasami możemy napotkać skrzyżowania. Wybierzemy jedną drogę... ale nikt nie powiedział, że nie możemy zawrócić, aby wybrać inną ścieżkę- Ona w ten sposób to wszystko widziała. I chociaż ludzie próbowali jej wmówić, że nigdy nie ma powrotu, to ona cały czas udowadniała im, że się mylą. Zawsze można było się cofnąć i podjąć inną decyzję.
-To ludzie sami sobie stawiają jakieś blokady, bariery... tylko dlatego, że inni im tak wmówili. A może wystarczy sobie stworzyć inny schemat tego życia... lepszy od tego który wpoili nam rodzice, czy opiekunowie- Może i jej myślenie nie było schematyczne, i może dlatego ludzie bardzo często jej nie rozumieli, ale wcale na tym dziewczynie nie zależało. Była sobą i tak naprawdę to wystarczyło.
-Nie wiem... tak naprawdę nie myślałam wcale nad tym co chciałabym robić po szkole- Wiele osób kiedy odpowiadała w ten sposób robiło zdziwione oczy. Cyganka była ostatni rok w tej szkole, i nie dość, że nie podchodzi do egzaminów to jeszcze nie ma żadnych planów na siebie.
-Zobaczymy co to będzie... może okaże się, że będę kimś wyjątkowym, albo wręcz przeciwnie, będę nikim, jakoś staram się sobie nie zaprzątać takimi głupotami głowy- Esmeralda zdecydowanie wolała żyć tu i teraz, a nie wybiegać myślami gdzieś w przyszłość i martwic się o to co to będzie za dziesięć lat.
- Ismael Blake
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Sob Mar 19, 2016 6:39 pm
Dziewczę pokiwało głową. Nie do końca jednak była pewna, czy aby rozumiała to, co cyganka miała na myśli. Gdzieś tam w podświadomości pikała czerwona lampka, że nie wszystko w tym co puchonka mówiła łączyło się ze sobą płynnie. Zmora wyczuła parę zgrzytów i nienaturalnych przeskoków w całym rozumowaniu, jednak nie chciała jakoś specjalnie się w to zagłębiać i zwracać na to uwagę. A może po prostu nie była w stanie tego teraz zrobić? W potoku słów część pogubiła się jej gdzieś, nie miała więc odpowiedniej liczby punktów zaczepienia, by rozciągnąć między nimi sieć logiki. Starała się więc wyglądać tak, jakby pozostawała empatyczna na tyle, by nowo poznaną koleżankę zrozumieć i, przede wszystkim, nie wprawiać jej swoją ignorancją i niezrozumieniem w zakłopotanie.
Isma na prawdę chciała w jakikolwiek sposób ratować zaistniałą sytuację, jednak miała wrażenie, że kolejne zdania czy słowa chociażby, na które wpadała, przeciekały jej przez przysłowiowe palce i gubiły się gdzieś w natłoku nowych, coraz to dziwaczniejszych. Wszystko, co jej wpajano do tej pory, czyli w odniesieniu do tej sytuacji przede wszystkim, że należy mieć jakiś plan czy podążać po prostu za marzeniami, gryzło się ze słowami czarnowłosej, jak dwa uliczne kundle walczące o ostatni ochłap mięsa. Rude stworzenie posiadało w życiu jakiś tam cel, jednak w żaden sposób nie był on sprecyzowany, widniał zaledwie pod hasłową postacią. Było to słowo - klucz, do którego dotarcie nie było nacechowane żadnymi, szczątkowymi chociażby, śladami systematyczności. Nie było w drodze do niego żadnych przystanków - wisiał w marazmie, dryfował na horyzoncie. Ale był. I w tym momencie ruda zastanawiała się, czy cyganka posiada w ogóle jakieś marzenia, czy może one też były dla niej... głupotami.
Postanowiła uciec się do lekkiego egoizmu i pochwalić swoimi planami czy nawet marzeniami na przyszłość. Nie wiedziała czym to bardziej było; wynikiem nieznajomości innej możliwości, czy rzeczywiście wymarzonym sposobem na życie, jednocześnie zaczęła się zbierać z ziemi.
- Ja chciałabym wyjechać do Rumunii i tam pracować ze smokami. To piękny kraj, a rezerwat, który się tam znajduje, daje wiele możliwości. - delikatny uśmieszek pojawił się na jej ustach, gdy o tym mówiła. Przed oczami stanęły jej tamtejsze widoki, często zapierające dech w piersiach. Do tego tamten kraj był o wiele cieplejszy i przyjemniejszy jak Irlandia czy Szkocja. - Powinnyśmy już iść. Zaraz zrobi się ciemno. - powiedziała zaraz, otrzepując płaszcz z ziemi i odwróciwszy się - ruszyła w drogę powrotną.
[zt] przepraszam, ale dłużej nie chce mi sie czekać.
Isma na prawdę chciała w jakikolwiek sposób ratować zaistniałą sytuację, jednak miała wrażenie, że kolejne zdania czy słowa chociażby, na które wpadała, przeciekały jej przez przysłowiowe palce i gubiły się gdzieś w natłoku nowych, coraz to dziwaczniejszych. Wszystko, co jej wpajano do tej pory, czyli w odniesieniu do tej sytuacji przede wszystkim, że należy mieć jakiś plan czy podążać po prostu za marzeniami, gryzło się ze słowami czarnowłosej, jak dwa uliczne kundle walczące o ostatni ochłap mięsa. Rude stworzenie posiadało w życiu jakiś tam cel, jednak w żaden sposób nie był on sprecyzowany, widniał zaledwie pod hasłową postacią. Było to słowo - klucz, do którego dotarcie nie było nacechowane żadnymi, szczątkowymi chociażby, śladami systematyczności. Nie było w drodze do niego żadnych przystanków - wisiał w marazmie, dryfował na horyzoncie. Ale był. I w tym momencie ruda zastanawiała się, czy cyganka posiada w ogóle jakieś marzenia, czy może one też były dla niej... głupotami.
Postanowiła uciec się do lekkiego egoizmu i pochwalić swoimi planami czy nawet marzeniami na przyszłość. Nie wiedziała czym to bardziej było; wynikiem nieznajomości innej możliwości, czy rzeczywiście wymarzonym sposobem na życie, jednocześnie zaczęła się zbierać z ziemi.
- Ja chciałabym wyjechać do Rumunii i tam pracować ze smokami. To piękny kraj, a rezerwat, który się tam znajduje, daje wiele możliwości. - delikatny uśmieszek pojawił się na jej ustach, gdy o tym mówiła. Przed oczami stanęły jej tamtejsze widoki, często zapierające dech w piersiach. Do tego tamten kraj był o wiele cieplejszy i przyjemniejszy jak Irlandia czy Szkocja. - Powinnyśmy już iść. Zaraz zrobi się ciemno. - powiedziała zaraz, otrzepując płaszcz z ziemi i odwróciwszy się - ruszyła w drogę powrotną.
[zt] przepraszam, ale dłużej nie chce mi sie czekać.
- Nathalie Powell
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Pią Maj 27, 2016 10:19 am
Wzgórze było jednym z miejsc, które Puchonka odwiedzała często gdy potrzebowała chwili samotności. Zazwyczaj przesiadywała tu w cieplejsze dni, właśnie takie jak dzisiaj. Spokojne, słoneczne i z najpiękniejszym widokiem. Zabrała ze sobą swój szkicownik, którego i tak nie opuszczała nawet na chwile. Miała tam wszystko co było jej zawsze potrzebne. Różne notatki, które uważała za ważniejsze i godne wpisania do zeszytu. Pamiątkowe zdjęcia, listy czy też fragmenty książek, gazet. No nie wspominając już o nadmiarze szkiców, które w połowie nie były dokończone.
Siedziała na ławce, która była ustawiona w przyjemnej budce pomiędzy drzewami. Podziwiała krajobraz malujący się przed nią. Już raz rysowała to miejsce, ale takiego piękna nie da się przelać na papier. Jak samemu się tego nie zobaczy to nie poczuje się magii.
Poprawiła się na miejscu i przy okazji wyleciało jej kilka kartek z zeszytu. Zmarszczyła lekko brwi.
- Powinnam w końcu zrobić tu porządek - powiedziała przyciszonym tonem.
Pozbierała i zobaczyła wyrwaną kartkę z Portretowego Szmeru. Na sam widok od razu się skrzywiła. Sama do końca nie wiedziała po co zachowała to badziewie, przecież mówili tu o przegranej Puchonów.
- "Złoty znicz poważnie wystawił cierpliwość, zarówno Kim, jak i Jamesa na próbę. Wszyscy ulegli tej atmosferze – nawet Kyohei i profesor McGonagall. Niemniej to właśnie Szukającemu Gryffindoru udało się złapać znicza i zakończyć spotkanie, pomiędzy Gryffindorem a Hufflepuffem. Końcowy wynik prezentował się następująco; 220 dla domu lwa i 110
dla domu borsuka..." - przeczytała przyciszonym tonem, po czym zdenerwowana zgniotła kartkę i cisnęła nią przed siebie.
Nie chciała kolejnej porażki. Tak nie mogło być. Następny mecz jest między Krukonami, wtedy z pewnością pokaże na co ją stać.
Tak właśnie Nath tłumaczyła sobie w duchu i dodawała motywacji.
Siedziała na ławce, która była ustawiona w przyjemnej budce pomiędzy drzewami. Podziwiała krajobraz malujący się przed nią. Już raz rysowała to miejsce, ale takiego piękna nie da się przelać na papier. Jak samemu się tego nie zobaczy to nie poczuje się magii.
Poprawiła się na miejscu i przy okazji wyleciało jej kilka kartek z zeszytu. Zmarszczyła lekko brwi.
- Powinnam w końcu zrobić tu porządek - powiedziała przyciszonym tonem.
Pozbierała i zobaczyła wyrwaną kartkę z Portretowego Szmeru. Na sam widok od razu się skrzywiła. Sama do końca nie wiedziała po co zachowała to badziewie, przecież mówili tu o przegranej Puchonów.
- "Złoty znicz poważnie wystawił cierpliwość, zarówno Kim, jak i Jamesa na próbę. Wszyscy ulegli tej atmosferze – nawet Kyohei i profesor McGonagall. Niemniej to właśnie Szukającemu Gryffindoru udało się złapać znicza i zakończyć spotkanie, pomiędzy Gryffindorem a Hufflepuffem. Końcowy wynik prezentował się następująco; 220 dla domu lwa i 110
dla domu borsuka..." - przeczytała przyciszonym tonem, po czym zdenerwowana zgniotła kartkę i cisnęła nią przed siebie.
Nie chciała kolejnej porażki. Tak nie mogło być. Następny mecz jest między Krukonami, wtedy z pewnością pokaże na co ją stać.
Tak właśnie Nath tłumaczyła sobie w duchu i dodawała motywacji.
- Giotto Nero
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Pią Maj 27, 2016 8:19 pm
Jednym z ulubionych miejsc Nero był niewątpliwie mały zakątek w okolicach zamkowych terenów. Dobra pogoda, poukładanie wszystkich prywatnych spraw i nadrobienie zaległości z poprzedniego miesiąca pozwalało mu na to, by opuścić na jakiś czas mury Hogwartu, celem udania się na zasłużony wypoczynek w plenerze.
Nie zabrał ze sobą niczego poza różdżką i dobrym humorem, który ewidentnie dopisywał mu przez cały dzisiejszy dzień. O dziwo nie natrafił na żadną spragnioną wrażeń Krukonkę, ani na szukających pocieszenia Puchonów, którzy potencjalnie mogli mu zawracać gitarę. W zasadzie, zamyślenie też odgrywało w tym ważną rolę, bowiem z takim spojrzeniem rzadko kto ma odwagę podejść do Nero i go o cokolwiek spytać.
Opuścił Hogwart po kilku minutach i udał się w okolice błoni, myśląc w tym czasie o wielu rzeczach: swoim bracie, zakończeniu szkoły i... o Nathalie Powell. Dlaczego akurat o niej? Otóż ich ostatnie spotkanie w bibliotece było dla niego czymś zupełnie nowym i dotąd niespotykanym. Po raz pierwszy w życiu poczuł, że jest w stanie jednak dowiedzieć się czegokolwiek o swoim starszym bracie. Najlepsze w tym wszystkim było to, że pomóc miała w tym, wydawałoby się, zwyczajna Puchonka, która jednak była bardzo nadzwyczajna: znalazła się w odpowiednim czasie i miała odpowiednie materiały, a raczej źródła, z których materiały można ściągnąć.
Skarcił się za to o kim myślał, gdy dotarł do jednej ze swojej samotni, a raczej gdy zobaczył znajomą sylwetkę należącą oczywiście do obiektu jego rozmyślań. Podszedł kilka kroków i stojąc za nią miał ochotę ją po prostu wystraszyć. Nie był jednak dowcipnisiem, Andy Larkinem czy innym śmieszkiem, więc po prostu stanął obok, szykując się na jakiś badassowski tekst, który miałby tylko podkreślić jego zajebistość.
- Cześć. - rzekł spokojnie, lecz żadnej zajebistości w tym nie było, przez co wyszedł na totalnego randoma i to ze zmienionym charakterem.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, spoglądając kątem oka na siedzącą Puchonkę oraz na jej szkicownik, który wypchany był wszystkim, prawie jak torebka. Masz tam też fortepian? Chętnie bym zagrał.
Nie zabrał ze sobą niczego poza różdżką i dobrym humorem, który ewidentnie dopisywał mu przez cały dzisiejszy dzień. O dziwo nie natrafił na żadną spragnioną wrażeń Krukonkę, ani na szukających pocieszenia Puchonów, którzy potencjalnie mogli mu zawracać gitarę. W zasadzie, zamyślenie też odgrywało w tym ważną rolę, bowiem z takim spojrzeniem rzadko kto ma odwagę podejść do Nero i go o cokolwiek spytać.
Opuścił Hogwart po kilku minutach i udał się w okolice błoni, myśląc w tym czasie o wielu rzeczach: swoim bracie, zakończeniu szkoły i... o Nathalie Powell. Dlaczego akurat o niej? Otóż ich ostatnie spotkanie w bibliotece było dla niego czymś zupełnie nowym i dotąd niespotykanym. Po raz pierwszy w życiu poczuł, że jest w stanie jednak dowiedzieć się czegokolwiek o swoim starszym bracie. Najlepsze w tym wszystkim było to, że pomóc miała w tym, wydawałoby się, zwyczajna Puchonka, która jednak była bardzo nadzwyczajna: znalazła się w odpowiednim czasie i miała odpowiednie materiały, a raczej źródła, z których materiały można ściągnąć.
Skarcił się za to o kim myślał, gdy dotarł do jednej ze swojej samotni, a raczej gdy zobaczył znajomą sylwetkę należącą oczywiście do obiektu jego rozmyślań. Podszedł kilka kroków i stojąc za nią miał ochotę ją po prostu wystraszyć. Nie był jednak dowcipnisiem, Andy Larkinem czy innym śmieszkiem, więc po prostu stanął obok, szykując się na jakiś badassowski tekst, który miałby tylko podkreślić jego zajebistość.
- Cześć. - rzekł spokojnie, lecz żadnej zajebistości w tym nie było, przez co wyszedł na totalnego randoma i to ze zmienionym charakterem.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, spoglądając kątem oka na siedzącą Puchonkę oraz na jej szkicownik, który wypchany był wszystkim, prawie jak torebka. Masz tam też fortepian? Chętnie bym zagrał.
- Nathalie Powell
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Sob Maj 28, 2016 9:49 am
Dziewczyna zerkała na pognieciony papier, który leżał w tym momencie kilka metrów od niej. Nie miała zamiaru go podnosić, prędzej by rzuciła w niego jakimś zaklęciem by całkowicie zniknął z powierzchni ziemi. Nie pamiętała dokładnie dlaczego ta część Portretowego Szmeru znalazła się akurat w jej szkicowniku. Może planowała się tym motywować albo ktoś zrobił jej głupi żart.
Nie mogła już więcej nad tym rozmyślać, bo nagle usłyszała głos nad jej głową. Szybko zwróciła się w tamtą stronę i ujrzała znajomą twarz Ślizgona. Niespodziewanie na jej buźce zagościł uśmiech. Sama nie wiedziała do końca czemu poczuła taką ulgę jak go zobaczyła. Ostatnie spotkanie nie należało do najcudowniejszych. W gruncie rzeczy było dość formalne i nie wyrażało większych emocji. Chłopak wciąż był dla niej tajemniczą postacią, którą w pewnym sensie chciała rozpracować, ale z drugiej strony bała się dowiedzieć więcej.
Zmarszczyła delikatnie brwi.
To wszystko mogło także tłumaczyć jego przybycie. Pewnie widziała jak przychodziła w to miejsce i chciał zapytać o to czy może załatwiła już składniki. W końcu w jakim, innym celu mógłby z własnej woli przebywać z nią. Nie przyszło jej do głowy, że chłopak także mógł szukać jakiegoś spokojnego miejsca i przypadkowo trafił właśnie tam gdzie ona.
- Cześć - odpowiedziała, lecz jak zwykle w jego oczach nie widziała nawet grama uczuć. Bez zastanowienia od razu dodała - Jeszcze nie wysłałam tej listy do taty, przepraszam. Ten dramat związany z SUMAmi... Nie miałam na to czasu, ale obiecuje, że zrobię to w najbliższym czasie. - tłumaczyła się nie oczekując innego tematu niż to. Wolała od razu powiedzieć jaka jest sytuacja, nie czekała aż Gio ją spyta.
Przycisnęła delikatnie do siebie szkicownik i oczekiwała jakieś reakcji ze strony Ślizgona.
Nie mogła już więcej nad tym rozmyślać, bo nagle usłyszała głos nad jej głową. Szybko zwróciła się w tamtą stronę i ujrzała znajomą twarz Ślizgona. Niespodziewanie na jej buźce zagościł uśmiech. Sama nie wiedziała do końca czemu poczuła taką ulgę jak go zobaczyła. Ostatnie spotkanie nie należało do najcudowniejszych. W gruncie rzeczy było dość formalne i nie wyrażało większych emocji. Chłopak wciąż był dla niej tajemniczą postacią, którą w pewnym sensie chciała rozpracować, ale z drugiej strony bała się dowiedzieć więcej.
Zmarszczyła delikatnie brwi.
To wszystko mogło także tłumaczyć jego przybycie. Pewnie widziała jak przychodziła w to miejsce i chciał zapytać o to czy może załatwiła już składniki. W końcu w jakim, innym celu mógłby z własnej woli przebywać z nią. Nie przyszło jej do głowy, że chłopak także mógł szukać jakiegoś spokojnego miejsca i przypadkowo trafił właśnie tam gdzie ona.
- Cześć - odpowiedziała, lecz jak zwykle w jego oczach nie widziała nawet grama uczuć. Bez zastanowienia od razu dodała - Jeszcze nie wysłałam tej listy do taty, przepraszam. Ten dramat związany z SUMAmi... Nie miałam na to czasu, ale obiecuje, że zrobię to w najbliższym czasie. - tłumaczyła się nie oczekując innego tematu niż to. Wolała od razu powiedzieć jaka jest sytuacja, nie czekała aż Gio ją spyta.
Przycisnęła delikatnie do siebie szkicownik i oczekiwała jakieś reakcji ze strony Ślizgona.
- Giotto Nero
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Wto Maj 31, 2016 5:41 pm
Wrażenia Nathalie były nadzwyczaj mylne, bowiem ich spotkanie nie miało nic wspólnego z jakimkolwiek planem czy zawartą przez nich wcześniej umową. Był to zwyczajny przypadek, do których Nero się już przyzwyczaił. Zawsze tak było: miał z kimś jakieś debiutanckie spotkanie, a potem spotykało się tego człowieka w co drugiej sali, jak gdyby śledzili się nawzajem. W branży profesjonalnych zabójców na zlecenie to się nazywa "syndrom Ducha Banka". No bo wszyscy wiemy - Banko to był ziomek z szekspirowskiego Makbeta. No i ten Makbet, też tego Banko "killym". Później Banko zaczął się pojawiać w najbardziej przedziwnych sytuacjach. Tutaj był to chyba przypadek, no ale może można to podprowadzić pod "syndrom podebiutanckiego spotkania", czy chuj wie co.
Właściwie to nawet nie miał zamiaru pytać ją o jakiekolwiek postępy w organizowaniu składników do jego eliksiru. Był świadom tego, że może to nie być łatwe, no i że Puchonka nie musiała od razu polecieć po ich spotkaniu wysłać listu z listą elementów niezbędnych do wytworzenia Veritaserum. Dał jej czas, bo tak naprawdę w umowie nie było żadnego ograniczenia. Właściwie, jaka była dokładnie ta umowa? Przez ten cały mętlik w głowie chłopak nawet nie pamiętał jej dokładnych podpunktów, a i tak przecież było ich niewiele.
Nie zauważył tego jak uśmiechnęła się w jego stronę, gdyż patrzył na jezioro, kompletnie zatracając się w swoich myślach. W pewnej chwili jednak zdołał się otrząsnąć i bez zmieniania nastawienia oraz mimiki twarzy, znowu kątem oka zerknął na brunetkę, która chwilę wcześniej usprawiedliwiała swoje "ociąganie się". Tak przynajmniej miało to wydźwięk. A on przecież tylko powiedział "cześć". Non stress bejbe.
- W porządku. - rzekł spokojnie, nie siląc się nawet na jakikolwiek zgryźliwy, czy zawierający drugie dno komentarz.
Od paru dni zupełnie nie myślał o niczym innym, jak tylko o nadrobieniu zaległości, które zaczęły się gromadzić jak pajęczyna między udami zakonnic. Owszem, parokrotnie miał ochotę odwiedzić Powell, ale bynajmniej nie po to, by wypytać ją o składniki. Czuł z nią jako taką "więź", o ile tak można nazwać ich umowę. Teraz nie była jego zwykłą koleżanką, łączyło ich coś więcej niż zapis w rejestrze uczniów Hogwartu. Ona wiedziała cokolwiek o jego planach i była drugą w kolejności osobą po Nero, która otrzymała jakiekolwiek informacje na temat jego niedalekiej przyszłości. To było dziwne, ale tak naprawdę poza nią, nikt nie wiedział, że Giotto ma zamiar sporządzić ten eliksir. Już nawet nie chodziło o cel, ale o samą wiedzę.
Dostrzegł w jej szkicowniku niedokończony obraz jeziora i okolic, na które patrzył kilka sekund wcześniej.
- Masz talent. - rzucił w eter, choć tak naprawdę chyba chciał ją pochwalić za uwiecznienie tego pięknego miejsca na płótnie.
Nie uważał się za jakiegoś krytyka malarskiego, ale potrafił dostrzec niektóre rzeczy i widział, że Powell ma dryg do rysunków. Stąd też podzielił się z nią swoich spostrzeżeniem. Biorąc pod uwagę osobowość Nero, to nawet nie musiał być komplement, on po prostu był jak zawsze szczery, a jak to odbierze Puchonka, to już jej sprawa.
Znowu wrócił do wpatrywania się w dal, szufladkując wszystkie swoje myśli.
- Wcześniej Cię tu nie widziałem. - dodał po dłuższej chwili ciszy. Prędzej spodziewał się jej w bibliotece czy sali lekcyjnej, w "jego" samotniach często znajdował się tylko on, a tu proszę. Jak widać nie tylko umowa ich łączy, ale również jedno wspólne miejsce do odetchnięcia od murów szkoły.
Właściwie to nawet nie miał zamiaru pytać ją o jakiekolwiek postępy w organizowaniu składników do jego eliksiru. Był świadom tego, że może to nie być łatwe, no i że Puchonka nie musiała od razu polecieć po ich spotkaniu wysłać listu z listą elementów niezbędnych do wytworzenia Veritaserum. Dał jej czas, bo tak naprawdę w umowie nie było żadnego ograniczenia. Właściwie, jaka była dokładnie ta umowa? Przez ten cały mętlik w głowie chłopak nawet nie pamiętał jej dokładnych podpunktów, a i tak przecież było ich niewiele.
Nie zauważył tego jak uśmiechnęła się w jego stronę, gdyż patrzył na jezioro, kompletnie zatracając się w swoich myślach. W pewnej chwili jednak zdołał się otrząsnąć i bez zmieniania nastawienia oraz mimiki twarzy, znowu kątem oka zerknął na brunetkę, która chwilę wcześniej usprawiedliwiała swoje "ociąganie się". Tak przynajmniej miało to wydźwięk. A on przecież tylko powiedział "cześć". Non stress bejbe.
- W porządku. - rzekł spokojnie, nie siląc się nawet na jakikolwiek zgryźliwy, czy zawierający drugie dno komentarz.
Od paru dni zupełnie nie myślał o niczym innym, jak tylko o nadrobieniu zaległości, które zaczęły się gromadzić jak pajęczyna między udami zakonnic. Owszem, parokrotnie miał ochotę odwiedzić Powell, ale bynajmniej nie po to, by wypytać ją o składniki. Czuł z nią jako taką "więź", o ile tak można nazwać ich umowę. Teraz nie była jego zwykłą koleżanką, łączyło ich coś więcej niż zapis w rejestrze uczniów Hogwartu. Ona wiedziała cokolwiek o jego planach i była drugą w kolejności osobą po Nero, która otrzymała jakiekolwiek informacje na temat jego niedalekiej przyszłości. To było dziwne, ale tak naprawdę poza nią, nikt nie wiedział, że Giotto ma zamiar sporządzić ten eliksir. Już nawet nie chodziło o cel, ale o samą wiedzę.
Dostrzegł w jej szkicowniku niedokończony obraz jeziora i okolic, na które patrzył kilka sekund wcześniej.
- Masz talent. - rzucił w eter, choć tak naprawdę chyba chciał ją pochwalić za uwiecznienie tego pięknego miejsca na płótnie.
Nie uważał się za jakiegoś krytyka malarskiego, ale potrafił dostrzec niektóre rzeczy i widział, że Powell ma dryg do rysunków. Stąd też podzielił się z nią swoich spostrzeżeniem. Biorąc pod uwagę osobowość Nero, to nawet nie musiał być komplement, on po prostu był jak zawsze szczery, a jak to odbierze Puchonka, to już jej sprawa.
Znowu wrócił do wpatrywania się w dal, szufladkując wszystkie swoje myśli.
- Wcześniej Cię tu nie widziałem. - dodał po dłuższej chwili ciszy. Prędzej spodziewał się jej w bibliotece czy sali lekcyjnej, w "jego" samotniach często znajdował się tylko on, a tu proszę. Jak widać nie tylko umowa ich łączy, ale również jedno wspólne miejsce do odetchnięcia od murów szkoły.
- Nathalie Powell
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Czw Cze 02, 2016 12:37 pm
Jak usłyszała od chłopaka zaledwie marne słowa "w porządku" to aż poluzowała uścisk swojego zeszytu i otworzyła delikatnie usta. Chłopak wyglądał na wyjątkowo obojętnego w tej sprawie. To ją zaskoczyło, bo spodziewała się automatycznie pytań czy pospieszania. Gio wyglądał dla niej na dość cierpliwą i obojętną osobę, ale jak zaczęli mówić o sprowadzeniu składników to jakby zmienił się w kogoś innego. To dziwne, ale nie chciała się wtrącać w jego sprawy. Wiedziała tyle ile powinna i na ile jej pozwolił. Nie miała zamiaru drążyć bardziej tematu. Jeśli by chciał jej zdradzić coś, zrobiłby to z własnej woli. Przymuszanie kieruje do niepełnej prawdy lub nawet kłamstw by tylko dana osoba odpuściła.
Trzeba przyznać, że Nero mimo swojego oschłego zachowania, bardzo intrygował Puchonkę. Nie myślała o nim w kategoriach chłopaka, lecz bardzo skrytej osobie, która pod tą maską obojętności skrywa wiele rzeczy. Z jednej strony bardzo chciała to wszystko odkryć i dowiedzieć się co on myśli, lecz delikatnie ją to przerażała. Nie miała pojęcia czego się spodziewać. O wielu osobach, nawet z nimi nie rozmawiając, mogła powiedzieć więcej albo usłyszeć od innych. Ślizgon za to nigdy nie był na językach całego organu plotkarskiego Hogwartu. Wiedziała o nim, znała jego imię, ale to tyle. Teraz już mogła więcej, ale czy to wystarczy by określić jaki jest... No nie za bardzo.
Spojrzała w przestrzeń i już zagłębiała się w kojącym widoku jeziora, ale gdy tylko zaczęła odpływać, ponowny głos Giotto wyrwał ją z tego.
- Hmm... Dziękuje - powiedziała uśmiechając się słabo i szybko zerkając, że na kolanach były całkowicie rozłożony szkicownik. Delikatnie zawstydzona i zaczerwienionymi policzkami, zebrała do kupy wszystkie kartki i odłożyła je na bok.
Pokazywanie prac innym osobą sprawiało jej trudność. Bała się ocen i słów jakie usłyszy. Równie dobrze ktoś mógłby się okazać profesjonalistą, który od najmłodszych lat chodzi do różnych szkół i jest artystą. To co robiła było jej małą przyjemnością i pasją, nie miała zamiaru robić tego zawodowo. Nawet chwilami uważała, że to pewnego rodzaju pamiątka po jej mamie, bo za każdym razem gdy brała ołówek w rękę i zaczynała rysować, myślała o najprzyjemniejszych rzecz i o niej.
- Nie zbyt często - odparła na jego pytanie w ogóle nie patrząc na chłopaka - Raczej w ciepłe dni. Jest tu po prostu magiczny widok i te promienie słońca padające na jezioro... Kocham wiosnę, lato i wszystko co jest związane z gorącem. - aż westchnęła zachwycona - Wtedy chce mi się żyć.
Nie zwracała uwagi na to czy to co mówi jest ważne dla Ślizgona, bo prawdopodobnie w ogóle. Czasem po prostu niektóre rzeczy same jej się nasuwały na język. Potrafiła także gadać od rzeczy lub mieć totalny słowotok. Trudno było zrozumieć co się kryje w tak chaotycznej głowie Powellówny.
Trzeba przyznać, że Nero mimo swojego oschłego zachowania, bardzo intrygował Puchonkę. Nie myślała o nim w kategoriach chłopaka, lecz bardzo skrytej osobie, która pod tą maską obojętności skrywa wiele rzeczy. Z jednej strony bardzo chciała to wszystko odkryć i dowiedzieć się co on myśli, lecz delikatnie ją to przerażała. Nie miała pojęcia czego się spodziewać. O wielu osobach, nawet z nimi nie rozmawiając, mogła powiedzieć więcej albo usłyszeć od innych. Ślizgon za to nigdy nie był na językach całego organu plotkarskiego Hogwartu. Wiedziała o nim, znała jego imię, ale to tyle. Teraz już mogła więcej, ale czy to wystarczy by określić jaki jest... No nie za bardzo.
Spojrzała w przestrzeń i już zagłębiała się w kojącym widoku jeziora, ale gdy tylko zaczęła odpływać, ponowny głos Giotto wyrwał ją z tego.
- Hmm... Dziękuje - powiedziała uśmiechając się słabo i szybko zerkając, że na kolanach były całkowicie rozłożony szkicownik. Delikatnie zawstydzona i zaczerwienionymi policzkami, zebrała do kupy wszystkie kartki i odłożyła je na bok.
Pokazywanie prac innym osobą sprawiało jej trudność. Bała się ocen i słów jakie usłyszy. Równie dobrze ktoś mógłby się okazać profesjonalistą, który od najmłodszych lat chodzi do różnych szkół i jest artystą. To co robiła było jej małą przyjemnością i pasją, nie miała zamiaru robić tego zawodowo. Nawet chwilami uważała, że to pewnego rodzaju pamiątka po jej mamie, bo za każdym razem gdy brała ołówek w rękę i zaczynała rysować, myślała o najprzyjemniejszych rzecz i o niej.
- Nie zbyt często - odparła na jego pytanie w ogóle nie patrząc na chłopaka - Raczej w ciepłe dni. Jest tu po prostu magiczny widok i te promienie słońca padające na jezioro... Kocham wiosnę, lato i wszystko co jest związane z gorącem. - aż westchnęła zachwycona - Wtedy chce mi się żyć.
Nie zwracała uwagi na to czy to co mówi jest ważne dla Ślizgona, bo prawdopodobnie w ogóle. Czasem po prostu niektóre rzeczy same jej się nasuwały na język. Potrafiła także gadać od rzeczy lub mieć totalny słowotok. Trudno było zrozumieć co się kryje w tak chaotycznej głowie Powellówny.
- Giotto Nero
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Sro Cze 15, 2016 11:44 pm
A kiedy Nero nie wyglądał na obojętnego? Ten chłopak i obojętność to byli jak dwaj najlepsi kumple, kibicujący tej samej drużynie w czasie najważniejszego meczu w sezonie. Po prostu nierozłączni. Nawet jeśli nie znali się prywatnie zbyt długo, to Powell powinna raz, dwa czy pięćdziesiąt razy dostrzec, że chłopak zawsze podchodzi do wszystkiego z obojętnością. Chłód bił o niego na kilometr, był jak pierdolona Elsa w pierdolonym lodowym zamku zrobionym z jego skóry i mięśni. Jedyne co różniło go z nią, to że nie śpiewał "mam tę moc".
Nathalie trafiła w sedno jego osobowości. Pomimo tego, że był skryty już za młodu, to jednak wraz z pewnymi wydarzeniami w jego życiu, cechy związane z obojętnością, chłodem i niedostępnością, tylko się nasiliły, a on skupił się tylko i wyłącznie na sobie. Był świadom tego, że intryguje wiele osób, wszakże było paru takich, którzy w jakiś sposób próbowali do niego dotrzeć. Bez sensu byłoby wymieniać ich imiona, jednakże nikt tak naprawdę nie wiedział o Nero nic, a już tym bardziej o tym, jakie powody kierują jego osobą w robieniu konkretnych rzeczy. Jak więc uniknął bycia przedmiotem pogaduszek kółka plotkarskiego? To proste, zachował wszystko dla siebie i zawsze się pilnował. Nikt nie wiedział o nim nic, a więc nawet nie można było nic o nim powiedzieć.
Spodziewał się właśnie tej odpowiedzi. Giotto często odwiedzał te miejsce, chcąc się odseparować od całej społeczności Hogwartu. Nie żeby cały czas tego nie robił, ale jednak takie miejsca jak to, pozwalały mu na zachowywanie całkowitego spokoju, neutralności i obojętności, z jaką podchodził do wszystkiego: począwszy od wydarzeń w Hogwarcie, skończywszy na sprawach światowych.
Znowu spojrzał na nią kątem oka, tym razem dostrzegając jej wyraźne zakłopotanie, rumieńce na twarzy, a także wysłuchując całej jej litanii na temat tego, dlaczego tutaj jest.
- Z pewnością jest to lepsze od siedzenia w szkole. - stwierdził spokojnie, wkładając ręce do kieszeni spodni.
Wprawdzie nie wiedział jak odnieść się do jej zachwytów pogodą i tym czarującym miejscem, ale postanowił odpowiedzieć jej, nawet jeśli było to bardzo minimalistyczne z jego strony. Już wiele lat nie ekscytuje się tak prostymi rzeczami jak choćby dobra pogoda. Pomimo młodego wieku, jego osoba była mocno zahartowana i dotknięta przez los, a przynajmniej, tak sobie wmawiał najmłodszy z rodu Nero. To właśnie dlatego skupiał się na dużo istotniejszych rzeczach i nie potrafił tak naprawdę cieszyć się z życia. Starał się to ukrywać, ale tylko głupi sądziłby, że Nero przychodzi w to miejsce by popatrzeć sobie na jeziorko. To była jedna z jego samotni, miejsce w którym może poukładać swoje myśli. A te nasilały się z każdym dniem i co raz ciężej było mu kontrolować wszystko wokół. Wszakże teraz będzie mieć w końcu możliwości do stworzenia veritaserum, dotychczas tylko skupiał się na powtarzaniu całego procesu warzenia mikstury.
- Jak przygotowania do meczu? - spytał po chwili ciszy.
Właściwie było to jedyne pytanie, jakie mógł jej zadać, gdyż tylko to przyszło mu do głowy. Nie żeby go jakoś specjalnie interesowała gra Hufflepuff - Ravenclaw, jednakże w drużynie tych pierwszych grała właśnie Powell, a to zmieniało jego podejście. Nie żeby nagle zaczęło go interesować wszystko w jej życiu, ale wychodził z założenia, że powinien ją poznać w jakimś stopniu, by móc nawiązać z nią jakąś pozytywną relację. Byli w końcu "partnerami biznesowymi" i wprawdzie tylko dzięki Nathalie sprawa jego brata ruszy do przodu, po kilkumiesięcznym przestoju.
Był jej bardzo wdzięczny za same chęci pomocy i za nie wypytywanie o szczegóły. Powoli zyskiwała w jego oczach i zaczynał jej ufać. Druga sprawa, że nie potrafił tego w żaden sposób pokazać. To była kolejna z jego wielu wad - jeśli chodzi o uczucia z gatunku przyjaźni, zaufania i wdzięczności, nigdy nie potrafił być wylewny. Często nawet wyglądał na niewzruszonego całą sprawą, pomimo tego, że w środku chciał zrobić wszystko dla tych osób, które chcą mu w jakiś sposób pomóc w realizacji celów.
Z Nathalie może było na to za wcześnie, ale jednak na pewno był skłonny do jakiegokolwiek otwarcia się na nią. A to już było coś, zwłaszcza jeśli chodzi o tak skrytą osobę jak Giotto Nero.
Nathalie trafiła w sedno jego osobowości. Pomimo tego, że był skryty już za młodu, to jednak wraz z pewnymi wydarzeniami w jego życiu, cechy związane z obojętnością, chłodem i niedostępnością, tylko się nasiliły, a on skupił się tylko i wyłącznie na sobie. Był świadom tego, że intryguje wiele osób, wszakże było paru takich, którzy w jakiś sposób próbowali do niego dotrzeć. Bez sensu byłoby wymieniać ich imiona, jednakże nikt tak naprawdę nie wiedział o Nero nic, a już tym bardziej o tym, jakie powody kierują jego osobą w robieniu konkretnych rzeczy. Jak więc uniknął bycia przedmiotem pogaduszek kółka plotkarskiego? To proste, zachował wszystko dla siebie i zawsze się pilnował. Nikt nie wiedział o nim nic, a więc nawet nie można było nic o nim powiedzieć.
Spodziewał się właśnie tej odpowiedzi. Giotto często odwiedzał te miejsce, chcąc się odseparować od całej społeczności Hogwartu. Nie żeby cały czas tego nie robił, ale jednak takie miejsca jak to, pozwalały mu na zachowywanie całkowitego spokoju, neutralności i obojętności, z jaką podchodził do wszystkiego: począwszy od wydarzeń w Hogwarcie, skończywszy na sprawach światowych.
Znowu spojrzał na nią kątem oka, tym razem dostrzegając jej wyraźne zakłopotanie, rumieńce na twarzy, a także wysłuchując całej jej litanii na temat tego, dlaczego tutaj jest.
- Z pewnością jest to lepsze od siedzenia w szkole. - stwierdził spokojnie, wkładając ręce do kieszeni spodni.
Wprawdzie nie wiedział jak odnieść się do jej zachwytów pogodą i tym czarującym miejscem, ale postanowił odpowiedzieć jej, nawet jeśli było to bardzo minimalistyczne z jego strony. Już wiele lat nie ekscytuje się tak prostymi rzeczami jak choćby dobra pogoda. Pomimo młodego wieku, jego osoba była mocno zahartowana i dotknięta przez los, a przynajmniej, tak sobie wmawiał najmłodszy z rodu Nero. To właśnie dlatego skupiał się na dużo istotniejszych rzeczach i nie potrafił tak naprawdę cieszyć się z życia. Starał się to ukrywać, ale tylko głupi sądziłby, że Nero przychodzi w to miejsce by popatrzeć sobie na jeziorko. To była jedna z jego samotni, miejsce w którym może poukładać swoje myśli. A te nasilały się z każdym dniem i co raz ciężej było mu kontrolować wszystko wokół. Wszakże teraz będzie mieć w końcu możliwości do stworzenia veritaserum, dotychczas tylko skupiał się na powtarzaniu całego procesu warzenia mikstury.
- Jak przygotowania do meczu? - spytał po chwili ciszy.
Właściwie było to jedyne pytanie, jakie mógł jej zadać, gdyż tylko to przyszło mu do głowy. Nie żeby go jakoś specjalnie interesowała gra Hufflepuff - Ravenclaw, jednakże w drużynie tych pierwszych grała właśnie Powell, a to zmieniało jego podejście. Nie żeby nagle zaczęło go interesować wszystko w jej życiu, ale wychodził z założenia, że powinien ją poznać w jakimś stopniu, by móc nawiązać z nią jakąś pozytywną relację. Byli w końcu "partnerami biznesowymi" i wprawdzie tylko dzięki Nathalie sprawa jego brata ruszy do przodu, po kilkumiesięcznym przestoju.
Był jej bardzo wdzięczny za same chęci pomocy i za nie wypytywanie o szczegóły. Powoli zyskiwała w jego oczach i zaczynał jej ufać. Druga sprawa, że nie potrafił tego w żaden sposób pokazać. To była kolejna z jego wielu wad - jeśli chodzi o uczucia z gatunku przyjaźni, zaufania i wdzięczności, nigdy nie potrafił być wylewny. Często nawet wyglądał na niewzruszonego całą sprawą, pomimo tego, że w środku chciał zrobić wszystko dla tych osób, które chcą mu w jakiś sposób pomóc w realizacji celów.
Z Nathalie może było na to za wcześnie, ale jednak na pewno był skłonny do jakiegokolwiek otwarcia się na nią. A to już było coś, zwłaszcza jeśli chodzi o tak skrytą osobę jak Giotto Nero.
- Nathalie Powell
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Czw Sie 18, 2016 11:19 pm
Na słowa chłopaka jedynie się uśmiechnęła. Uważała dokładnie tak samo, bo szkoła momentami była jak klatka, z której chce się wyjść jak najszybciej się da. Może i nie zamykali ich, ale zdecydowanie za długo czasu spędza się w ciasnych pomieszczeniach typu dormitorium, ponieważ nieubłaganie zbliżają się egzaminy. Momentami już wariujesz i potrzebujesz świeżego powietrza, tak jak w tym momencie Nath i Gio.
Oczywistą rzeczą też było zgranie się tych dwoje w jednym czasie. Ani jedno, ani drugie nie umawiali się do takiego spotkania, ale los chciał by kolejny raz znaleźli się w tym samym miejscu. Może cel, o którym ostatnio rozmawiali był temu winien albo zwyczajny zbieg okoliczności. Tego nie wie nikt, ale to pytanie wciąż zadawała sobie Puchonka. Nie przeszkadzało jej towarzystwo Ślizgona, ale także nigdy nie widziała go w tym miejscu. No dobra, ona też za często tu nie przychodziła, ale mimo to, po swoich wiecznych schadzkach w różne, unikatowe zakątki, zdążyła już zauważyć kto i gdzie najczęściej przebywa. Tutaj nigdy nie zastała Nero, ale czemu właściwie się zastanawiała, przecież to głupota. Taka sama jak zjeść to samo na obiad... Bezsensowne. W końcu każdy ma tu dostęp i może spędzać czas gdzie chce.
Uspokój się Nath...
Usłyszała cichy głosik w swojej głowie, ale za moment znów odezwał się jej towarzysz i przerwał szaleńcze rozmyślenia. Oczy dziewczyny zaświeciły się jak dwa lampiony i aż przeniosła przenikliwy wzrok na chłopaka.
- Mecz? - powiedziała z lekkim zawahaniem by nie wyczuł w jej głowie podniecenia, które ewidentnie buchało na wszystkie strony, bo właśnie tak Powell reagowała gdy ktoś zaczynał temat Qudditcha, który w jej pobliżu powinien być "tematem tabu". - Ostatnio nie było aż tyle czasu do treningów, bo wszyscy mają ważniejsze sprawy - ostatnie słowa powiedziała wręcz z poirytowaniem - ALE! Od jutra mamy zarezerwowane boisko i mam nadzieje, że będziemy codziennie ćwiczyć. Nie mam zamiaru dać za wygraną. Wiem o tym, że w tym roku nie dostaniemy pucharu, ale nie pozwolę na to by Puchoni polegli aż tak by zostać na samym końcu.
Wypowiedziała to wszystko z pełną determinacją i uśmiechnęła się do niego promiennie. Chłopak chyba nie do końca wiedział co robi jak zaczął ten temat. Nathalie zdecydowanie za bardzo się ożywiła na to, że niedługo będzie mecz z Krukonami i już otwierała buzię by coś dodać, jednak coś jej tu nie pasowało. Dlaczego właściwie Giotto Nero, który w sumie ma wszystko gdzieś i obojętnie podchodzi do większości rzeczy, interesuje się tym jak idą przygotowania.
Zmarszczyła delikatnie brwi i spojrzała na niego wymownie.
- Serio cię to interesuje? - zapytała szczerze.
Oczywistą rzeczą też było zgranie się tych dwoje w jednym czasie. Ani jedno, ani drugie nie umawiali się do takiego spotkania, ale los chciał by kolejny raz znaleźli się w tym samym miejscu. Może cel, o którym ostatnio rozmawiali był temu winien albo zwyczajny zbieg okoliczności. Tego nie wie nikt, ale to pytanie wciąż zadawała sobie Puchonka. Nie przeszkadzało jej towarzystwo Ślizgona, ale także nigdy nie widziała go w tym miejscu. No dobra, ona też za często tu nie przychodziła, ale mimo to, po swoich wiecznych schadzkach w różne, unikatowe zakątki, zdążyła już zauważyć kto i gdzie najczęściej przebywa. Tutaj nigdy nie zastała Nero, ale czemu właściwie się zastanawiała, przecież to głupota. Taka sama jak zjeść to samo na obiad... Bezsensowne. W końcu każdy ma tu dostęp i może spędzać czas gdzie chce.
Uspokój się Nath...
Usłyszała cichy głosik w swojej głowie, ale za moment znów odezwał się jej towarzysz i przerwał szaleńcze rozmyślenia. Oczy dziewczyny zaświeciły się jak dwa lampiony i aż przeniosła przenikliwy wzrok na chłopaka.
- Mecz? - powiedziała z lekkim zawahaniem by nie wyczuł w jej głowie podniecenia, które ewidentnie buchało na wszystkie strony, bo właśnie tak Powell reagowała gdy ktoś zaczynał temat Qudditcha, który w jej pobliżu powinien być "tematem tabu". - Ostatnio nie było aż tyle czasu do treningów, bo wszyscy mają ważniejsze sprawy - ostatnie słowa powiedziała wręcz z poirytowaniem - ALE! Od jutra mamy zarezerwowane boisko i mam nadzieje, że będziemy codziennie ćwiczyć. Nie mam zamiaru dać za wygraną. Wiem o tym, że w tym roku nie dostaniemy pucharu, ale nie pozwolę na to by Puchoni polegli aż tak by zostać na samym końcu.
Wypowiedziała to wszystko z pełną determinacją i uśmiechnęła się do niego promiennie. Chłopak chyba nie do końca wiedział co robi jak zaczął ten temat. Nathalie zdecydowanie za bardzo się ożywiła na to, że niedługo będzie mecz z Krukonami i już otwierała buzię by coś dodać, jednak coś jej tu nie pasowało. Dlaczego właściwie Giotto Nero, który w sumie ma wszystko gdzieś i obojętnie podchodzi do większości rzeczy, interesuje się tym jak idą przygotowania.
Zmarszczyła delikatnie brwi i spojrzała na niego wymownie.
- Serio cię to interesuje? - zapytała szczerze.
- Giotto Nero
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Nie Paź 16, 2016 4:50 pm
Z pewnością było kilka powodów, przez które nigdy się tu jeszcze nie spotkali - Nero bywał tu często, ale rzadko o przyzwoitych porach, prędzej można było go tu spotkać w czasie zajęć jego rocznika, gdy uciekał od wszystkiego i starał się w ciszy uporządkować własne myśli. Mało tego, wybierał zawsze takie pole, by nikt go nie mógł dostrzec, zatem wzgórze było tylko prowizorycznym miejscem spotkania, najczęściej schodził gdzieś na zbocze i przez to nikt nie mógł go odszukać wzrokiem. Z drugiej strony, czasem też pogoda nie rozpieszczała, a Nero nienawidził przechadzek po błocie, w deszczu czy innych nieprzyjemnych warunkach pogodowych. Nie żeby spodziewał się Powell w grad na wzgórzu, ale zawsze była taka możliwość, nie znał jej przecież.
Zapytanie o Quidditcha było tak naprawdę jedyną rzeczą, do której mógł się potem odnosić, bowiem sam był zapalonym graczem i choć od pewnego czasu trenował rzadziej, to dalej przewyższał talentem ponad połowę graczy w Hogwarcie, toteż nie martwił się ani o swoją pozycję w drużynie, ani o dyspozycje, ani o wyniki, wszystko bowiem przychodziło z łatwością, przynajmniej w jego odczuciu.
Słysząc jej odpowiedź, a następnie jej pytanie, westchnął lekko i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, opierając się kością ogonową o ławeczkę.
- Dziwne, prawda? - rzekł spokojnie. Może i niegrzecznie było odpowiadać pytaniem na pytanie, ale nic lepszego nie przyszło mu do głowy. Nie mógł zaprzeczyć i nawet nie chciał. Paradoksalnie Nathalie stała się dla niego najważniejszą osobą w Hogwarcie, przynajmniej na chwilę obecną. Mieli umowę, co nie znaczy, że tylko tego miał się trzymać - lepiej było mieć w niej przyjaciółkę, niż wroga.
- Od pewnego czasu w ogóle dziwnie się czuję... - dodał po chwili, pochylając lekko głowę. Przymknął oczy i tak po prostu stał oparty o ławkę.
Zapytanie o Quidditcha było tak naprawdę jedyną rzeczą, do której mógł się potem odnosić, bowiem sam był zapalonym graczem i choć od pewnego czasu trenował rzadziej, to dalej przewyższał talentem ponad połowę graczy w Hogwarcie, toteż nie martwił się ani o swoją pozycję w drużynie, ani o dyspozycje, ani o wyniki, wszystko bowiem przychodziło z łatwością, przynajmniej w jego odczuciu.
Słysząc jej odpowiedź, a następnie jej pytanie, westchnął lekko i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, opierając się kością ogonową o ławeczkę.
- Dziwne, prawda? - rzekł spokojnie. Może i niegrzecznie było odpowiadać pytaniem na pytanie, ale nic lepszego nie przyszło mu do głowy. Nie mógł zaprzeczyć i nawet nie chciał. Paradoksalnie Nathalie stała się dla niego najważniejszą osobą w Hogwarcie, przynajmniej na chwilę obecną. Mieli umowę, co nie znaczy, że tylko tego miał się trzymać - lepiej było mieć w niej przyjaciółkę, niż wroga.
- Od pewnego czasu w ogóle dziwnie się czuję... - dodał po chwili, pochylając lekko głowę. Przymknął oczy i tak po prostu stał oparty o ławkę.
- Nathalie Powell
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Pią Gru 30, 2016 5:52 pm
Przez moment nie docierało do niej co Giotto właściwie powiedział. Chciała przyjąć każdą informację z taką samą obojętnością jak on, lecz nie mogła powstrzymać rozszerzających się oczu, które mimowolnie dały do zrozumienia, że jest zaskoczona tymi słowami. Jak to w ogóle się stało, że z pytania o jego nagłe zainteresowanie meczem Puchonów, przeszło do tego, że się dziwnie czuje...
Dziewczyna patrzyła przed siebie analizując czy to może ona jest jakaś nienormalna i nie zrozumiała co powiedział, czy może on ma coś z głową. Właściwie taka, pozornie nieznacząca rzecz, tworzy w Powell największe przemyślenia. Może w ten sposób zasugerował jej, że nie chce dalej drążyć tematu? Może w pewien sposób właśnie za bardzo się nią interesuje i nie potrafi tego powiedzieć? Może najzwyczajniej w świecie się nabija by tym sposobem zmusić ją do tego nieszczęsnego myślenia?
Nath co chwilę się zastanawiała - dlaczego on taki jest? Dostał bardzo proste pytanie, na które można odpowiedzieć zaledwie dwoma słowami, to nie! Trzeba skomplikować sytuację i tworzyć człowiekowi mętlik w głowie.
- Że co? - zapytała dopiero gdy przestała zastanawiać się nad sensem jego słów - Jak to dziwnie się czujesz? - zerknęła w jego stronę pytająco.
Nero jak zwykle wyrażał więcej niż tysiąc słów - co w głównym rozrachunku daje nam nic. Cholerne nic! Jak można być tak obojętnym na każde słowo. No jeszcze dodaj do tego swój uśmieszek to mi ręce opadną.
Dziewczyna patrzyła przed siebie analizując czy to może ona jest jakaś nienormalna i nie zrozumiała co powiedział, czy może on ma coś z głową. Właściwie taka, pozornie nieznacząca rzecz, tworzy w Powell największe przemyślenia. Może w ten sposób zasugerował jej, że nie chce dalej drążyć tematu? Może w pewien sposób właśnie za bardzo się nią interesuje i nie potrafi tego powiedzieć? Może najzwyczajniej w świecie się nabija by tym sposobem zmusić ją do tego nieszczęsnego myślenia?
Nath co chwilę się zastanawiała - dlaczego on taki jest? Dostał bardzo proste pytanie, na które można odpowiedzieć zaledwie dwoma słowami, to nie! Trzeba skomplikować sytuację i tworzyć człowiekowi mętlik w głowie.
- Że co? - zapytała dopiero gdy przestała zastanawiać się nad sensem jego słów - Jak to dziwnie się czujesz? - zerknęła w jego stronę pytająco.
Nero jak zwykle wyrażał więcej niż tysiąc słów - co w głównym rozrachunku daje nam nic. Cholerne nic! Jak można być tak obojętnym na każde słowo. No jeszcze dodaj do tego swój uśmieszek to mi ręce opadną.
- Giotto Nero
Re: Wzgórze z widokiem na jezioro
Pon Sty 02, 2017 6:35 pm
Nero doskonale wiedział o tym, jak jest postrzegany wśród całej społeczności. Nieliczni mogli nazywać się jego kolegami, ale zawsze bliżej do tego było Ślizgonom. W innych domach nie miał zbyt wielu znajomków, no może z wyjątkiem Ravenclawu, który można było jeszcze utożsamiać ze Slytherinem w jakiś sposób. Szukać jednak Gryfonów i Puchonów wśród jego przyjaciół, rzadkość, a raczej niespotykalność niczym wygrana Slytherinu w Pucharze Domów (wszyscy wiedzą, że Gryffindor z dupy dostanie jakieś miliard punktów i znowu wygra).
Widział jej zdziwienie, ale też nie zamierzał na to reagować w jakiś impulsywny sposób. Miała prawo doszukiwać się tutaj podwójnego przekazu, gdyż dotychczas obdarowywał ją tylko chłodem i obojętnością, pomimo tego, jak bardzo uprzejma i pomocna była dla niego w ostatnim okresie. Jednak jak u każdego nastolatka i u niego pojawił się moment na przemyślenia i najwidoczniej jednym z głównych tematów dywagacji była między innymi relacja z Nathalie Powell. Cel i motyw na wykonanie tego się nie zmienił, jedynie tylko jego podejście do samej Puchonki było już troszkę inne, ale starał się, to trzeba docenić.
Spojrzał na nią kątem oka, cały czas trzymając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej.
- Powiedzmy, że męczy mnie Hogwart. - odpowiedział wymijająco, choć mógł po części naprowadzić ją na swoje "dziwne" odczucia. Wprawdzie nie zamierzał jej zdradzać swoich planów, ale musiał komuś powiedzieć o tym, że czuje się źle - ile w końcu można chodzić i udawać, że ma się wszystko gdzieś, podczas gdy każdy dzień staje się co raz trudniejszy w przeżyciu tutaj? W dodatku te egzaminy, miał je totalnie gdzieś, a jednak trzeba było je zaliczyć, choć z drugiej strony, przy swoich założeniach to chyba nawet nie miał po co tego robić...
- Z resztą, to nieistotne. - wyprostował się i westchnął lekko, chcąc zakończyć nieciekawy temat. - Gotowa na egzaminy? - spytał, choć temat był równie niedobry, co poprzedni. No ale przynajmniej nie dotyczył bezpośrednio jego, a to już coś.
Widział jej zdziwienie, ale też nie zamierzał na to reagować w jakiś impulsywny sposób. Miała prawo doszukiwać się tutaj podwójnego przekazu, gdyż dotychczas obdarowywał ją tylko chłodem i obojętnością, pomimo tego, jak bardzo uprzejma i pomocna była dla niego w ostatnim okresie. Jednak jak u każdego nastolatka i u niego pojawił się moment na przemyślenia i najwidoczniej jednym z głównych tematów dywagacji była między innymi relacja z Nathalie Powell. Cel i motyw na wykonanie tego się nie zmienił, jedynie tylko jego podejście do samej Puchonki było już troszkę inne, ale starał się, to trzeba docenić.
Spojrzał na nią kątem oka, cały czas trzymając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej.
- Powiedzmy, że męczy mnie Hogwart. - odpowiedział wymijająco, choć mógł po części naprowadzić ją na swoje "dziwne" odczucia. Wprawdzie nie zamierzał jej zdradzać swoich planów, ale musiał komuś powiedzieć o tym, że czuje się źle - ile w końcu można chodzić i udawać, że ma się wszystko gdzieś, podczas gdy każdy dzień staje się co raz trudniejszy w przeżyciu tutaj? W dodatku te egzaminy, miał je totalnie gdzieś, a jednak trzeba było je zaliczyć, choć z drugiej strony, przy swoich założeniach to chyba nawet nie miał po co tego robić...
- Z resztą, to nieistotne. - wyprostował się i westchnął lekko, chcąc zakończyć nieciekawy temat. - Gotowa na egzaminy? - spytał, choć temat był równie niedobry, co poprzedni. No ale przynajmniej nie dotyczył bezpośrednio jego, a to już coś.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach