Go down
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Kwi 28, 2015 7:35 am
Uśmiechnął się, gdy Colette zaczął go pośpieszać, aby się nie rozmyślił. Coś tu powoli zaczynało grać, na szczęście to nie strach. Chłopak wydawał się na zdecydowanego nie aż tak bardzo, jednak nawet małe chęci zmieniały jego obraz w głowie Gryfona. Niczym mały kwiatek rozkwitał, aby zaraz poznać smak prawdziwej przygody połączony z zapachem śmierci i adrenaliny. Wizja, jaka rysowała się w głowie Cirila była o wiele bardziej kolorowa, niż u jego towarzysz. Do tego wizerunku dołączył także obraz kolorowych wymiocin chłopaka, który starając się uśmiechać w tej sytuacji, miał nietęgą minę. Widać było, że obaw miał więcej niż nadziei, a także pewien był porażki. Dziedzic szczęścia nie miał zamiaru dać się ponownie złapać. Poprawił swój brudny płaszcz, zawinął szalik w barwach domu dookoła szyi i zawinął o nieco na twarz, aby jego aparycja została nierozpoznana. W nozdrzach poczuł słodki zapach jagód, który wsiąkł w materiał i w dalszym ciągu trochę uspokajał jego zmysły. Dobry narkotyk, jeśli chciało się rozluźnić z przyjaciółmi, sprytna broń, kiedy ma się zamiar złapać kilka niewinnych osób w sidła.
Umieścił miotłę między nogami i lekko odepchnął się od ziemi. Na pierwszy rzut oka miotła, którą miał okazję dzierżyć w dłoniach nie była aż tak zła, jakby się to wydawało. Uśmiech, mimo że ukryty za czerwono- żółtym szalikiem, zagościł na jego twarzy. Spojrzał ponownie na Warpa.
- No to ruszamy!- krzyknął latając nad jego głową.
- Prowadź, ty zapewne wiesz lepiej gdzie co się działo. Mam nadzieję, że będziesz dobrym przewodnikiem!
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Kwi 28, 2015 9:32 am
Colette nie zasłaniał twarzy, nie miał nawet szalika, jedyne, co mógł zrobić to zapiąć płaszcz, żeby nie było widać znaczku domu borsuków na szacie – tego oczywiście też nie zrobił, bo pomimo całego swojego optymistycznego podejścia, jaki prowadził go przez życie, teraz był po prostu święcie przekonany, że wpadną. W końcu w tym przypadku Pan Święty Colette Tomiczny z czystą kartoteką wcale nie ciorał przy pomocy zaklęcia zeszmaconego przez używki wampira przez wszystkie piętra szkoły (od najwyższej wieży aż po lochy), ani nie upijał się do nieprzytomności w altance nad jeziorem. Teraz latał na miotle nad trupami. No chyba, że uwzględnimy, iż jego matka Fortuna jest dziś tak miłosierna, że serio będą mogli pozbierać sobie pamiątki stamtąd i zabrać tajemnicę tych odwiedzin do grobu. Z tego wynikałoby również, że nauczyciele nie uwzględnili, iż znajdzie się para debili wpadająca na pomysł na pożyczenia sobie mioteł i przeprowadzenia podróży powietrznych. Albo z drugiej strony: pomyśleli i już niedługo dwójka uczniów rozbije się na niewidzialnej barierze jak muchy na szybie. To całkiem zabawna wizja.
Matko, z dużo kombinował!
Aż żeby się otrząsnąć pokręcił energicznie głową i zadarł ją, widząc drugiego rodzynka zataczającego nad nim kółka. Ten za to wydawał się nawet bardziej niż przejęty i to w pozytywnym znaczeniu. Opatulił się ręcznikiem, poruszał niespokojnie nawet na miotle, chaotycznie, choć nie do końca przemyślanie, bo widać było, że kompletnie nie wiedział w którą stronę się udać. I jeszcze wziął Warpa za swojego przewodnika, nawet jeśli ten nie miał podstaw, żeby wiedzieć cokolwiek. W końcu ze schodów przed głównym wyjściem jakoś łatwiej było określać kierunki.
- Mam nadzieje, że przeczesywanie błoni upłynie nam szybciej niż godzinę... - mruknął do siebie i odbił nieco w prawo. - Słyszałem, że to było trochę bliżej od zakazanego lasu, ale ponoć oddzielili dwa miejsca trochę oddalone od siebie, to może polecimy najpierw w stronę chaty Hagrida?
Zagaił podnosząc głos, żeby mocniejszy nad jeziorem wiatr podniósł jego słowa wprost do Gryfona, po czym Puchon dał zgrabnego nura w dół obok skarpy i wyrównał, starając się zejść z trasy wodnej i przenieść się na ląd gdzie... no dobra, obrał zaskakująco dobry kierunek. Po kilkunastu minutach spieprzania przed wizją złapania przez wyskakującego z wody Trytona (diablo ich tam jeden wie, co one potrafią) uderzył go tak silny smród palonych włosów i tłuszczu, że aż zrobił prawie zgrabną beczkę i wylądował na miotle do góry nogami. Wyprostował się natychmiast i czy tego chciał czy nie – spojrzał w dół. Nie podejrzewał, że to już tutaj... że zarówno on, jaki Ciril wiedzeni instynktem nieomal z koronkową dokładnością wiedzieli gdzie się udać. A teraz parę metrów pod ich miotłami trawa tuż przy brzegu była wypalona do samych korzeni przez jakiś ogromny pożar i w najgorszym epicentrum, w którym nawet minimalnie zapadła się ziemia, leżało kłębowisko osmolonych czarnych trupów, kompletnie nagich przez wypalone ubrania, łysych i z twarzami w większości zwróconymi ku ziemi. Słodki zapach ludzkiego mięsa uderzał do głowy i prawie doprowadzał do omdlenia, ale na ziemie szybko wracał swąd czarnego dymu, jaki nadal (NADAL!) unosił się z ubrań. W powietrzu dodatkowo iskrzyło się jeszcze od czarnej magii, a w oddali świeża trawa na brzegu jeziora jeszcze delikatnie się kopciła.
- Ja pierdole... - wyrwało się Colette mało kulturalnie, kiedy zasłaniał pół twarzy rękawem i wprost nie mógł oderwać wzroku od makabry, rozciągającej się tuż pod nim. Co miał innego powiedzieć...? „Zaiste zginęli?” Takie widok to trochę za dużo jak na jednego z członków domu najbardziej tchórzliwych.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Kwi 28, 2015 11:19 am
Nie można mieć takiego podejścia jak Colette. W żadnym razie nie można skazywać się z góry na porażkę, trzeba dokładać starań, aby wyjść z sytuacji obronną ręką. Nauczyciele to tylko ludzie, z krwi i kości, tacy jak każdy z nich, więc nie mają oczu dookoła głowy. Jeśli będą na tyle rozważni nie dadzą się tak łatwo. Jest tutaj wiele możliwości do ukrycia się, zakamarki sprzyjają takim jak Hootcher.
Młodzieniec uśmiech się, gdy Warp w końcu ruszył ku przestworzom. Miał rację, na miotłach przeczesywanie tego terenu nie będzie bardzo czasochłonne. Poprawił włosy i ruszył za znajomym, gdy ten zanurkował w dół wzgórza. Łagodna bryza uderzała go w twarz miotana wiatrem generowanym przez miotłę poprzedzającego go czarodzieja. Ochoczo rozglądał się to w lewą, to w prawą. Wypatrywał i wypatrywał, po kilku minutach zaczęło ogarniać go znużenie, że wszystko już posprzątane. I właśnie wtedy dotarł do niego swąd palonych ciał złączony z energicznym uczuciem czarnomagicznej aury. Teraz poczuł ponowny dreszcz ekscytacji, gdy zobaczył Colette zachowującego się nienaturalnie nerwowo. W końcu zaczęli krążyć nad kilkoma okopconymi ciałami. Ciepło unosiło się nad ziemią, szalik zaczął mu przeszkadzać, gdy por spływał po jego twarzy. Mimo tego wszystkiego oczy jego płonęły jeszcze żywszym ogniem. Bez chwili namysłu Ciril zeskoczył ze swojej miotły i stanął między dwoma ciałami. Stopiona skóra odkryła ich mięśnie, które pod wpływem temperatury zmieniły kolor. Białka w mięsie ścięły się, wyglądali jak nieszczęście. No cóż... Sami się o to prosili.
Odwinął szalik uwalniając twarz z objęć jagodowego zapachu. Spojrzał w niebo i rozłożył ręce. Zrobił bardzo głęboki wdech, jakby delektował się tym wszystkim. Zapewne jego towarzysz uzna go za chorego psychicznie, ale jemu to w ogóle nie przeszkadzało. Rozkoszował się tym widokiem tak samo, jak tym, który widział w chacie starej Żerlicy. Wyglądali podobnie, a było ich więcej.
Chłopak zaczął biegać między ciałami, spoglądał na resztki ubrań, starał się znaleźć znaki szczególne. Widział tam uczniów różnych domów, połamane różdżki walały się po ziemi, jak stare patyki. Już nikomu nie pomogą. W sumie to nikomu nie pomogły, gdyby były dobre, ich właściciele żyliby pełnią życia, starając się teraz zatuszować swoją obecność w tym wydarzeniu.
Wszyscy odwazni kryją się teraz zapewne po kontach w obawie przed podejrzeniami. Tacy odważni byli uczniowie Hogwartu. W niczym nie różnili się od szczurów.
- Wyglądają komicznie. Nawet mi ich nie szkoda...- krzyknął do Puchona , który dalej krążył nad jego głową z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
- A ty co o tym sądzisz? Myślisz, że ta przygoda wyjdzie ci an dobre?- zapytał i ruszył na oględziny kolejnego z ciał. Tym razem trafił chyba na rosłego chłopaka, jego włosy dogorewały czerwonym żarem, oczy chyba nie wyparowały, bo z przerażeniem spoglądały w przestrzeń nad nimi.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Kwi 28, 2015 11:44 am
Nie chciał zeskakiwać z miotły, trwał zawieszony w powietrzu jak element dekoracyjny, ogarniając wszystko wzrokiem i starając się nie spaść z latającego pałąka, bo od tego nieprzyjemnie słodkawego zapachu naprawdę kręciło w nosie. W większości przypadków dało się rozpoznać płeć ofiar, chyba, że te zalegały przygniecione przez resztę. Na oko było ich tu może... pięciu? Jakaś kupka spleciona w uścisku i jedno leżące kawałek dalej. Colette oglądając to wszystko z uporem osła tańczył sobie teraz na skrajnościach i z jednej strony spoglądał na nadpalone ciała, a z drugiej jego kręgosłup moralny w durny sposób kazał mu natychmiast cofać wzrok gdziekolwiek indziej, jak tylko kątem oka przyuważył fragment nagiej, kobiecej piersi. Wtedy też wymusił na sobie obrót tyłem do tego wszystkiego i odetchnięcie chociaż kawałkiem świeżego powietrza, jakie biło od strony wzburzonego jeziora, zwłaszcza na tej wysokości. Na pewno gdyby taka masakra rozegrała się dalej od wody i jej bryzy to smród na pewno byłby nie do wytrzymania. A Col musiałby latać z prywatną butlą z powietrzem na plecach.
Obrócił się powoli z powrotem, chcąc nie chcąc delikatnie przyswajając sobie to wszystko wraz z atrakcjami wizualnymi i opuścił się jakiś metr może dwa niżej, żeby nie zmuszać towarzysza do darcia do siebie japy, wtedy będą widoczni jeszcze bardziej.
- Ta część w ogóle nie jest ogrodzona... - zauważył trafnie, rozglądając się i odsunął rękaw od twarzy, żeby nie tłumił wypowiedzi. Owszem pierwsza myśl odnośnie zachowania Gryfona nie przedstawiała jego obrazu jako typowego uczniaka szkoły, ale z drugiej strony, serio Warp miał jakiekolwiek prawo do oceniania? W końcu też tutaj był, robił nieomal to samo tylko z mniejszym entuzjazmem i... rozsmakowywaniem się we wszystkim; głupio tłumaczył się tylko przed sobą. Poza tym zawsze można było zrzucić to wszystko na szok pourazowy, wywołany wizytą w Zakazanym Lesie, w końcu tam ponoć też było niewiele lepiej niż tu. Pachniało tylko bardziej jagodami.
- Właściwie to wyglądają trochę tak jakby bili się między sobą. I jeszcze śmierdzi czarną magią... Może któreś z nich wywołało tu mniejszą bójkę. - zamyślił się i odbił minimalnie na bok, żeby przyjrzeć ręce, jaka wystawała spod kupki trupów, zupełnie jakby wypatrywał na niej sławnego Mrocznego Znaku. Ale nic tam nie było. - Matko, czego ja szukam... jakby mieli tatuaż na łapach, to na pewno szybko by ich rozpoznano...
Myślał głośno i szybko, wrócił na miejsce nieco ponad prawicą rozmówcy.
- Wydaje mi się, że najprawdopodobniej przejdę na wegetarianizm i do końca życia nie tknę mięsa... - pogładził się po przełyku, ale nie czuł torsji, to chyba dobrze. - Ale jestem też w Kółku redakcyjnym i skoro jesteśmy najprawdopodobniej pierwszymi, jacy to widzą, to będę mógł cokolwiek o tym napisać. Jakkolwiek nienawidzę tekstu: „Uczniowie mają prawo wiedzieć...”. Rozpoznajesz któregokolwiek z nich?
Wodził za nim wzrokiem.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Sob Maj 02, 2015 3:56 pm
Zamknięte oczy pozwalały mu w projektowaniu swoich marzeń. Cały widok, jaki tu zastał mógł być wierzchołkiem góry lodowej. To miejsce było całkiem daleko od zamku, a podobno cała główna akcja rozegrała się gdzieś bliżej szkoły. Już go nosiło od ekscytacji. Wszelkie zmysły pracowały na najwyższych obrotach, gdy napawał się widokiem zwęglonych ciał. Kiedy to się stało? Jak mógł przeobrazić się w takiego osobnika? Przecież tak naprawdę nikt mu niczego nie zrobił. Dlaczego życzył dla wszystkich najgorszego? Przyczyną mógł być właśnie brak tych czynników, które pozwalały utrzymać się w ryzach. Jego nastrój z ponurego do podekscytowanego i zadowolonego, zmieniał się tylko wtedy, gdy w jego żyłach krążyła adrenalina, a każdy widok przysparzał mu ciarek. Dlatego też stał się uzależniony, a czynnika wybuchowego dostarczało mu ludzkie cierpienie.
Po dokładniejszym przyjrzeniu się ciałom i wysłuchaniu tego co ma do powiedzenia jego towarzysz, wskoczył na swoją miotłę i wzbił się w powietrze. Śmiał się w głos, gdy Colette opowiadał o zmianie swojej diety. Może nie było nic bardziej obrzydliwego, niż ten widok, ale nie było to aż tak straszne. Głupi byli, że walczyli ze sobą nieprzygotowani. To tylko i wyłącznie ich wina, że z ich piersi ulotnił się już ostatni oddech. Teraz mogli ubolewać nad swoimi ciałami w postaciach nienamacalnych. Zapewne dziwili się jaki zepsuty chłopak mógł zostać przydzielony do Gryffindoru. Ktoś tu się na pewno pomylił...
- Myślę, że to, co tutaj zobaczysz uczyni cię sławnym. Jeśli sprzeciwisz się woli zatuszowania tego przez grono pedagogiczne, napiszesz o tym w gazetce, na pewno przysporzy ci kłopotów, ale i uczyni szanowanym w murach tej zapchlonej budy...- powiedział z uśmiechem na twarzy co jakiś czas spoglądając w dół. Czarna magia pachniała tak ładnie, że miał ochotę zrobić sobie perfumy o takiej woni. Wszyscy spoglądaliby na niego z grymasem na twarzy, ale on o to nie dbał. Był tym, który w bohaterski sposób ocalił swoich towarzyszy. Teraz mógł wszystko, a fakt, że szczęście go nie opuszczało, wzmagał w nim przekonanie, że jest niezniszczalny.
- Lećmy dalej, te osoby nie za bardzo mnie już interesują. Może znajdzie się coś jeszcze?- zapytał i wzbił się jeszcze wyżej w celu rozejrzenia się po okolicy. Wszystkie te pola bitwy zapewne dymiły jeszcze z płonących ciał. Może uda mu się coś upatrzyć i nie być skazanym na łaskę Warpa.
- Czemu jesteś taki przestraszony? Przecież już ci się nic nie stanie. Te ciała nic ci nie zrobią, a dzięki nim będziesz miał dobry materiał na felieton...- zakończył.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Pon Maj 04, 2015 12:29 pm
Warp przez dłuższą chwilę zastanawiał się co przypomina mu teraźniejsze zachowanie jego towarzysza. Ten był bardzo ożywiony, jakby delikatnie rozmarzony, wybity z potrzeby połączenia się z rzeczywistością i oporny wobec moralnego zakończenia swojego entuzjazmu. Zachowywał się trochę jak ćpun. Tak właśnie... jak ćpun, któremu ktoś wreszcie sprzedał naprawdę dobry towar. Nazwijmy tego kogoś 'Ktoś', bo Colowi nie uśmiechała się posada dealera, nawet jeśli to właśnie wokół niego i nad jego głową krążył nowy kolega, i ekscytował się nawet tak prozaiczną rzeczą jak artykuł w gazecie, której i tak prawie nikt nie czyta – choć może po tak odważnym felietonie to się zmieni... W każdym razie takie zachowanie ze strony Cirila można by uznać nieomal za pocieszne, gdyby pod nimi nie dymili się jeszcze martwi uczniowie.
Ot zwykły dzień w Hogwarcie – szkole dla prawdziwych Spartan.
- Oh rly...? - zagaił z lekkim uśmiechem, ale zupełnie nieprzekonany do racji rozmówcy. - Sadzę, że jeśli nie potraktuje tego zdarzenia z profesjonalizmem, a ku „rozładowaniu atmosfery” ujmę wysublimowanym żartem, to wezmą mnie za popierdolonego psychola. Zwłaszcza, że jakby nie patrzeć jestem tutaj i w miarę chęci mogę sobie zabrać jakąś pamiątkę albo porobić pamiątkowe foteczki. - stwierdził unosząc się w ślad za brunetem nieco wyżej w powietrze; z prawdziwą ulgą przyjmując do wiadomości, że ten chce lecieć dalej. Ale to też była ulga chwilowa, bo to oznaczało kolejne sceny kaźni i podnoszącą się możliwość natknięcia na nauczycieli, jacy z pewnością patrolowali tamto miejsce.
Czy Pana Warpa zżerała ciekawość? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK. Pochłaniała kolejne szare komórki jego mózgu jak wyjątkowo szybka zaraza, prowadząc ekspansje na jego logiczne myślenie i odcinając jego dopływ do ciała i języka. A może to nie ciekawość, a wwiercający się w nozdrza zapach czarnej magii...? Albo obecność Cirila, który mógł pochodzić z szuflady ludzi sprowadzających na złą ścieżkę? W końcu wspaniale się uśmiechał, kiedy widział te wybebeszone, poczerniałe zwłoki.
- Nie, nie boje się ich... W końcu wiesz; ci, którzy rozpętali to wszystko mogą jeszcze gdzieś tu być i czekać na kolejną dostawę świeżego mięsa. Sądzę, że para podróżniku na miotłach, aż się prosi o zrzucenie.... mam więc nadzieje, że jak przyjdzie co do czego, to różdżka jest przedłużeniem twojej ręki, a nie kawałkiem badyla, jaki można łatwo zapakować ci w tyłek. - odparł bez cienia zaczepki, raczej upewniając się, że walka u boku tego szaleńca też będzie swego rodzaju... przygodą. A jakże! Uniósł lekko górną wargę w zaczepnym uśmiechu i przysiadł na miotle mocniej puszczając się na kilka metrów pędem przed siebie, oglądając ledwie raz za tym, czy towarzysz nadąża – i nie zawiódł się. Oboje wznieśli się wyjątkowo wysoko i im bliżej byli strefy Starego Dębu tym czarna magia śmierdziała coraz mocniej i łaskotała w koniuszki palców, elektryzowała włosy i dzwoniła w uszach. To znak, że byli wyjątkowo blisko po długich minutach bezowocnego krążenia nad błoniami. W ostatniej chwili Colette pewien obszar zafalował przed oczami, przypominając zachowanie powietrza tuż nad ogniskiem. Puchon nie zdążył wyhamować i z impetem przywalił o niewidzialną barierę; zgubił wtedy okulary, jakie poleciały w dół na miękką trawę, ale sam za to wykazał się posiadaniem mózgu na tyle, by choć jedną ręką nie puścić miotły – dzięki temu po kilku fikołkach w powietrzu wsiadł na nią do połowy, wyrównał lot i zarył o ziemię nieco bardziej pod kątem, tam również koronując upadek kilkoma przeturlaniami. Od jury dostałby całkiem wysokie noty za zrobienie z siebie debila.
Zaklął szpetnie w ojczystym języku i podniósł się do pół-siadu, rozmasowując dłonią skroń, którą miał już upapraną w zieleni trawy.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Pon Maj 11, 2015 3:05 pm
Kilka spalonych ciał wzbudziło w nim tylko apetyt na więcej. Czuł się jak śmierciożerca… I to w dokładnym tego słowa znaczeniu. Zważając na fakt, że wszystkie te trupy nie robiły na nim większego wrażenia, ekscytacja i chęć zobaczenia czegoś więcej owładnęły jego makówką. Rozglądał się ochoczo krążąc nad głową rozmówcy. Widać, że chłopak nie czuje się z tym aż tak dobrze jak on. Spoglądał na całkiem poważny wyraz jego twarzy, na każdy ruch, który wykonywał z dystansem. Nawet na niego spoglądał jakoś inaczej. Najwidoczniej zaczął dostrzegać co siedzi w środku swojego towarzysza. Począł odczytywać znaki. Ciekawe kiedy zacznie mu to przeszkadzać?
Z każdym słowem Colette upewniał się w stwierdzeniu, że towarzysz zabrał się do czegoś, co może nie wyjść mu na dobre. Same wspomnienia potrafią niszczyć pięknie budowane stereotypy, zakorzenione gdzieś w zakamarkach umysłu. Do tego wszystkiego dochodził ten zapach stęchlizny i wszechobecna aura czarnej magii.
- Już raz powiedziałem ci to. Przestań się przejmować, rób swoje, a na pewno wyjdzie ci to na dobre. Jeśli całe życie będziesz spoglądał na siebie zboku, to w końcu stanie się ono nudne i bez sensu. Powinieneś wiedzieć, że liczysz się tylko ty, bo to twoje życie i tylko raz jesteś w stanie je przeżyć. Czerp z niego wiadrami, rób co ci się żywnie podoba, bo to nie c=jest czas na zakazy i nakazy.- powiedział, po czym zobaczył, że ku jego zadowoleniu, Warp rusza w dalszą drogę.
Z radością czuł wiatr muskający jego policzki i targający włosami. Pędzili teraz z taką prędkością, że ledwo zdążył zobaczyć barierę, w którą uderzył Puchon, a wytracając prędkość spoglądał jak jego towarzysz odwala rewię w powietrzu i pada na ziemię robiąc przy tym kilka efektownych fikołków. Gdyby go nie polubił, zapewne uśmiałby się jak małe dziecko, ale teraz od razu śmignął w dół, aby zobaczyć, czy nic mu się nie stało. Wylądował sprytnie i podbiegł do kolegi pomagając mu wstać.
- Czujesz ten ból? Uświadom sobie jak blisko śmierci byłeś, czego w życiu nie osiągnąłeś. Straciłbyś przyszłość, a zastanawiasz się, jak dogodzić innym nie robiąc niczego dla siebie…- uśmiechnął się szczerze. Wierzył w swoje przekonania, nie widział powodów, dla których nie miałby mówić o nich Colette’owi.
- Może i moja różdżka nie nadaje się do wsadzania w dupę, ale w razie ewentualnych połamań nie będę ci w stanie pomóc…- roześmiał się łapiąc przy tym kilka rumieńców.
Ciągnąc na sobie kolegę podszedł do bariery. Dotknął ją dłonią, jakby nie dowierzając w to co widz. Czyżby nie był w stanie przejść dalej? Czy to już koniec? Smutł.
- Chuje!- krzyknął zdenerwowany. - Najwidoczniej jest tam o wiele więcej i starają się to zatuszować. Jebany dyrektor i jego sposoby….- spojrzał jeszcze raz z niedowierzaniem na magię, która chroniła teren przed niepożądanymi gośćmi. Szkoda, że nie tłumiła zapachów. Czarną magię można było poczuć stąd jeszcze wyraźniej.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Maj 12, 2015 10:20 am
Piękny był ten upadek... Colette mógł się pochwalić tym, ze zerwał z pięknego trawnika naokoło szkoły ze dwa metry świeżej trawki i to własnymi kolanami... i chyba twarzą. Jakoś odruchowo splunął pod siebie kilkoma źdźbłami i przejechał jęzorem po zębach, licząc, czy żadnego po drodze nie zgubił. Wszystkie są, przyszedł więc czas na strzepanie z głowy granulek czarnej ziemi, co poszło nawet szybciej, choć zdecydowanie bardziej nerwowo.
- Tfu... Ciril... Idziesz na praktyki zawodowe na mówce motywacyjnego? - odwrócił łeb w jego stronę, przyklękując nad jeszcze bardziej zdezelowaną po tym popisie miotłą. - To serio coraz modniejszy zawód u mugoli... - otarł twarz rękawem. Rób to co chcesz, Colette, mówili, będzie fajnie mówili. A potem ukrzyżowali cie za gejostwo, miernoto. Nie, nie, nie, najlepiej być sobą z umiarem; nawet bycie „bad boy'em” ma swój wytyczony szablon. Choć Gryfon miał sporo racji, przypominał temu osowiałemu ostatnimi dniami Puchonowi, że ma gonić za przygodą i przeżyć swoje życie, a nie jedynie egzystować.
Podźwignął się na bolące nogi, przytrzymując się bruneta i strzepnął trawę z szaty.
- Będę. Będę robił co chce, bo bardziej ukochałem sobie powybijane palce i ból kolan niż Weltschmerz i rutynę. - wyszczerzył się doń, mogąc mu jeszcze z całkiem niezłą ostrością wzroku spojrzeć w oczy z w miarę bliskiej odległości. To przypomniało polakowi o konieczności znalezienia okularów. Znalazł je na szczęście migające soczewkami w mocnym słońcu, kiedy obojgu udało się wolnym tempem doczłapać pod granice piekielnej bariery. Smoczydło trochę kulało, ale najwidoczniej to jedynie niegroźne obtłuczenia, jak na żółtodzioba był z siebie całkiem dumny – nie udało mu się w końcu niechcący złamać sobie karku. Zaklęciem Accio przywołał do siebie swoje bryle i po chwilowym wcieraniu ich w nienaganną dotychczas koszulę, wsunął na nos i przyjrzał mocnemu, magicznemu murowi.
- Widzę, że szlag trafił mój felieton... - oparł palce o powierzchnie, a tam magia iskrzyła mu się między palcami, wyglądając tak, jakby opierał właśnie rękę o taflę wody, rozchodząc z każdym ruchem małe obręcze na wszystkie strony; te jednak szybko znikały. - Pamiętasz, co mówiłem wtedy na wzgórzu...? Chyba wykrakałem. - zadarł głowę wysoko w górę, mrużąc oczy od promieni. - Głupi nie są... na pewno sięga tak wysoko, że nawet miotły odpadają. Pod ziemią pewnie.... znaczy są jeszcze rury i... Pierdole; gadam jak Sherlock. - dłoń z bariery plasnęła o jego czoło i z lekkim skinieniem wdzięczności przestał w końcu opierać sporego procentu swojej wagi na nowym kumplu, stając samemu na lekko zgiętych nogach. Oparł się czołem o barierę i zaczął intensywnie myśleć. Co on do chuja wyrabiał...? Chciał przechytrzyć nauczycieli, żeby co... żeby zobaczyć tamtą rzeźnię? Albo uzależnił się od uśmiechu na twarzy nowego znajomego... W końcu na pewno nie chciał tam iść dla siebie.
- Moglibyśmy szukać słabej części bariery, ale ta może się znajdować na każdej długości i wysokości, to zajmie wieczność, a jeszcze osobiście nie znam ku temu zaklęcia. Podkop byłby szybszy, ale o tym też mogli pomyśleć. ...Nie to żebym wznosił ich spryt na piedestał, ale kiedy tu z tobą siedzę i prze mnie ku przygodzie, to ta bariera nie wygląda dla mnie jak zakaz, ale test uczniowskich możliwości.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Sob Maj 16, 2015 1:07 pm
Przez długi czas wsłuchiwał się w słowa towarzysza, jakoby puszczając je w niepamięć. Kojarzył wszystko, czasami miał ochotę mu odpowiedzieć, ale nie widział w tym większego sensu. Jego przygoda właśnie się kończyła, kilka zwęglonych ciałek to wszystko, co jego oczom przyszło zobaczyć. Smutek powoli spowijał jego małe serducho, myśli krążyły gdzieś w pobliżu uczucia zdenerwowania. Każdy ruch stał się bezsensowny w obliczu tragedii, która go spotkała. Jakim cudem? Z jakiej paki? Jak oni mogli postawić tę barierę i starać się zatuszować wszystko, co zdarzyło się w tej okolicy?! Kim oni byli, aby przeszkadzać mu w spełnianiu swojego jestestwa?!
Dotknął bariery delikatnie, ale pewnie. Czuł przepływającą między palcami energię, wiedział, że niełatwo będzie się przez nią przebić… O ile w ogóle się da. Spojrzał beznadziejnym wzrokiem na Colette’a, starając się w jego wzroku odpowiedzi. Ale cóż on mógł teraz wiedzieć. W tej chwili nawet pomysł podkopania się pod tą niewidzialną tarczą zdawał się być bezsensowny. Nie mieli nic do oparcia, no chyba, że Warp jest bardzo pomysłowy i uda mu się coś wykombinować, zanim Ciril wpadnie w szał i zacznie napierniczać w barierę wszystkimi znanymi mu zaklęciami. Schował rękę do kieszeni i mocno ścisnął swoją różdżkę.
- Jeśli moja kariera czarodzieja zakończy się na Hogwarcie, to zapewne rozważę tę opcję- powiedział z nutką ironii wspominając o byciu mówcą motywacyjnym.
- Chyba schodzisz na dobrą ścieżkę Colette. W końcu prawisz coś, co jestem w stanie całkowicie zaakceptować…- dodał. Przywołał swoją miotłę zaklęciem accio i wskoczył na nią zaczynając latać w pobliżu bariery, niedaleko nad głową swojego rozmówcy.
- Nie wiem jak to zrobimy. Raczej ciężko będzie nam przebić się przez tą barierę. Wszystkie twoje pomysły wydają się prawdopodobne, ale czy któryś nam wyjdzie?- zapytał, w myślach mając obraz, jak obaj kopią w ziemi mały tunel, aby przedostać się na drugą stronę ściany, która odcina mu drogę do świata marzeń, w którym biega między spopielonymi trupami i cieszy się jak dziecko.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Maj 19, 2015 10:07 am
Colette zawsze miał pomysł. Pomysłowy chłopak. Przy czym należy otwarcie przyznać, że nie znał możliwości tej bariery, nie wiedział czy zamiast ciągnąć się do gleby a kilka kilometrów w górę, przypadkiem nie prowadzi od jądra ziemi do końca atmosfery tej planety.
- Kompletnie nie rozumiem... Przecież mamy prawo zobaczyć co się stało z naszymi przyjaciółmi, jeśli nauczyciele chcieliby nas obronić przed ewentualna wizytacją Śmeirciożerców, to zamknęliby w bańce cały Hogwart, a nie tylko błonia... - mruczał pod nosem, co jakiś czas zwracając uwagę na cień Gryfona, jaki krążył na miotle nieco wyżej. - Kumam, że chodzenie po trupach może być średnim pomysłem, ale bariera to już przesada, zwykłe ogrodzenie załatwiłoby taką sprawę; w końcu kto nie chciałby takich widoków, po prostu by nie przychodził. Teraz to wygląda prawie tak, jakby chcieli zatuszować wszystko... Żeby wiesz, Hogwart wraz z Bazyliszkiem, zakazanym korytarzem, mordującym ludzi labiryntem i sąsiedztwem Zakazanego Lasu nie stracił godnego miana najbezpieczniejszego miejsca w czarodziejskiej krainie Anglii.
Sapnął i oderwał się od bariery, teraz już spokojniej i z większą dokładnością zabierając się za czyszczenie okularów. Wreszcie gadał do rzeczy? Gadał jak świr. Świr do drugiego świra, jaki teraz przypominał obijającego się o szybę szerszenia – aż strach było podejść. Sam nie zamierzał napieprzać zaklęciami w barierę, aż tak naiwny nie był, choć z chęcią obserwowałby pokaz kolorowych fajerwerków ze strony Gryfona.
- Wiesz... ostatecznie kiepski jestem w wymyślaniu forteli, jakie pomogłyby się nam przebić przez tak... MOCNE argumenty nauczycieli ale znam osoby, jakie już siedem lat tłuką się z systemem i wychodzi im to w kartotece całkiem śmiesznymi komentarzami. Huncwoci, czwórka z twojego domu, ale nie sadze, żeby byli zainteresowani babraniem się w trupach. - wodził wzrokiem za niespokojnym towarzyszem i mrużył oczy od promieni słońca, które raz na jakiś czas celnie strzelały w niego zza sporych chmur. - Hej, hej... nie sądziłem, że usłyszę tak sceptyczne podejście z twojej strony. - oparł się bokiem o barierę. - Jeśli podkop by nie wyszedł to jest jeszcze drugie, bardziej hardkorowe wyjście: tam są jeszcze jacyś nauczyciele, na pewno, musimy ich tylko zlokalizować i oni kiedyś MUSZĄ stamtąd wyjść. Wtedy bariera opadnie i będzie można wejść do środka. Choć nie sadzę, żeby był to szczyt genialności, bo wtedy zamknie nas na dobre w samej bańce. Khh... sam nie wiem. Nie wiem na jakiej zasadzie działają magiczne bariery, czy można założyć na nich swego rodzaju 'furtke'. Kumasz o co mi chodzi? - uchwycił spojrzenie czekoladowych oczu. - Żebyśmy pozostawili sobie wtedy jakąś minimalną dziurę na wyjście. Musielibyśmy przejść się do biblioteki, albo złapać jakiegoś silnego ucznia, ale nie wiem czy taka błyskawiczna akcja w ogóle jest tego warta.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Pią Maj 22, 2015 5:36 pm
Cały ten post powinien się zacząć od wielkiego wrzasku, który zostałby podkreślony caps lockiem i milionem caps locków, a dwa słowa, które by się w tym zawierały, byłyby dostatecznie zrozumiałe, żeby już niczego nie dodawać. Mianowicie byłyby to: "Warp" i "Hootcher". Nie wiem, czy coś wam te dwa, obco brzmiące słowa mówią, ja wiem, wyjęte jakoś znikąd, co w zasadzie miały oznaczać, hmmm... może to na przykład nazwiska, kojarzycie takich gości? Ja niestety tak. TO jest pierwsza opcja rozpoczęcia posta. Potem nadchodzi druga i jest, moim skromnym zdaniem, jeszcze bardziej epicka, ponieważ zawiera w sobie ultra, super, zajebisty facepalm, który robi admin na współę z nauczycielem, którym w tym poście pokieruje, żeby skomentować to, co się tutaj wyrabiało. I tak mógłbym wszystko zakończyć - nie widzę żadnych lepszych komentarzy, jakimi mógłbym obdarzyć tą sesję po jej przeczytaniu - na szczęście (albo właśnie nieszczęście) to nie mi dane było się tam pojawić, żeby zaprowadzić porządek, a komuś znacznie ode mnie spokojniejszemu, kto nie niósł ze sobą pożogi i kompletnego zniszczenia - pocieszeni? Może mniej pocieszające było to, że KTOKOLWIEK się w ogóle tutaj pojawił - też mi mądre posunięcie, kręcić się przy miejscu zbrodni i próbować do niego dostać, kiedy szukano winnych - brawo, brawo panowie..! Zrobiliście najmądrzejszą rzecz w swoim życiu.
Więc teraz, jako naprawdę miły, jakże opanowany i wcale nie wredny Mistrz Gry - zamierzam wyciągnąć konsekwencję z waszych błyskotliwych pomysłów.
Miotły Pana Warpa i Hootchera nagle się zatrzymały - a kiedy stanęły w miejscu coś gwałtownie pociągnęło za ich przednią część w przód, ściągając was gwałtownie do ziemi, by tuż przed groźbą zderzenia z glebą zawisnąć o parę milimetrów nad nią - a potem na nią opaść w tych dziwacznych pozycjach, w jakich ustawiła was grawitacja.
- Panie Warp. Panie Hootcher. - Odezwał się doskonale im znany głos - jakże mogliby nie rozpoznać głosu jednego z bardziej spokojnych nauczycieli w tej szkole - profesora Flitwicka, który stał przed nimi, trzymając dłonie z różdżką złożone na poziomie pasa, prezentując się nienagannie w swym fraku, z miną, która nie była zła, zdenerwowana - była spokojna. Zatrważająco spokojna... i bardzo smutna zarazem. - Mam nadzieję, że mają panowie świadomość nieodpowiedzialności swojego zachowania. - Odezwał się równie spokojnie, co spokojnie się w nich wpatrywał, cicho, ale dostatecznie wyraźnie, żeby mieć pewność, iż uczniowie nie przegapią jego słów.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Wto Cze 02, 2015 11:49 am
Noż kurwa mać!- tak można by podsumować frustrację, która nagromadziła się w skroniach młodego czarodzieja. Tak wiele mógłby zobaczyć, gdyby nie głupia niewidzialna bariera pozostawiona przez zapobiegawczych, po fakcie, nauczycieli. Dotykał jej delikatnie, szukał jakiejś wskazówki. Każde zaklęcie ma swoją słabą stronę, to także musi mieć tę piętę Achillesową. Gdyby tylko wiedzieli, który skurwysyn pozostawił to paranienormalne gówno, a już by go poczęstował ogniem ze swojej różdżki.
W międzyczasie wysłuchiwał słów towarzysza, który zdawał się rozkręcać z chwili na chwilę. Wystarczyło coś zagadkowego, aby główka Warpa zaczęła kontemplować różne zwariowane scenariusze. Wygadywał o Huncwotach, o których to Hootcher słyszał pierwszy raz. Najwidoczniej nie byli tak znani, jakby się to zdawało Colette, a może to po prostu Gryfon był takim ignorantem, że puszczał takie informacje mimo uszu. Zdumiony uśmiech zagościł na twarzy blondyna, gdy ten zaczął prawić o szukaniu miejsca, gdzie nauczyciele opuszczają barierę. Ciekawe jak oni by to zrobili niezauważeni… Gdy usłyszał znajomy głos nie pochodzący od żadnego ucznia. Nie zdążył mrugnąć, a już znajdował się do góry nogami spoglądając na profesora Flitwicka.
- Ooł…- pomyślał, gdy z jego twarzy znikał uśmiech, zastępując go długą prostą linią. Próbował nie wyglądać na zdziwionego. Może jeszcze coś uda mu się wymyślić, aby uniknąć konsekwencji.
Puścił miotłę i wylądował na ziemi. Przez chwilę zastygł w bezruchu obmyślając plan działania. Jaką to bajkę wymyślić tym razem? Ciekawe ile słyszał ich drogi belfer? Oby wywód Smoka nie wydał ich, a nauczyciel przyjął jego bajeczkę.
- Dzień dobry profesorze….- wstał powoli. - A cóż nieodpowiedzialnego zrobiliśmy?- zapytał tonem, który oznaczał zdziwienie i niedowierzanie. Przecież nic złego jeszcze nie zrobili…. Spojrzał kątem oka na kolegę, miał nadzieję, że ten zachowa się odpowiednio do sytuacji. To jego pierwszy raz. - Czas, abyś nauczył się przekonująco kłamać…
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Czw Cze 04, 2015 6:57 pm
Sekunda. Dosłownie sekunda lotu dłużej, a Colette zaryłby w ten diabelski trawnik już drugi raz w odstępie ostatnich dziesięciu minut. Na szczęście nauczyciel okazał się być na tyle litościwy, że po locie w dół, przypominającym rollercoaster, pozwolił Warpowi na dokładne policzenie ździebeł trawy pod sobą, zanim pozwolił tej kuriozalnej parce na pierwszy pocałunek. Po tym Smoczysko wygrzebało się spod miotły i przyklękując na jednym kolanie najpierw spojrzał na tłumaczącego się wprawnie Gryfona, a potem sam czmychnął szybko przed jego spojrzeniem. No już... przecież pomysłowy Puchon nie mógł być aż takim retardem, żeby prosto w oczy opowiedzieć, że szukali trupów. I to zwłaszcza, kiedy nadarzyło się szczęście w nieszczęściu i natrafili na najłagodniejszego belfra ze wszystkich. Brunet szybko przełknął ślinę i chrząknął, zwieszając głowę jak zbesztany psiak – najlepiej uda idiotę; to zawsze skutkowało. Zwłaszcza jak ludzie zerkali na barwy jego domu; głupi Puchon był bardziej przekonujący niż mieszkaniec jakiegokolwiek innego z czterech domów.
- Przepraszamy Psorze... Wiem, że nie można latać po błoniach, ale właśnie dostałem się do drużyny i chciałem, żeby kolega poduczył mnie kilku trików na wymijanie tłuczka. Boisko jest teraz zamknięte, a ja nie chciałem wyjść na niedojdę przed resztą moich kolegów i.... no wszystko byłoby dobrze gdyby nie ta ściana tutaj. Aua... chyba coś sobie zrobiłem w kolano. - mruknął pod koniec zupełnie nie w temacie i pochylił się, by pogładzić palcami rzepkę. Rzeczywiście wyglądał na poturbowanego przez te plamy po trawie i ziemi. Zrobił jeszcze tak zbolałą minę i jego oczy biegały we wszystkie strony, jak u zwierzęcia zapędzonego w kozi róg, które zupełnie nie rozumie tego, co się dookoła niego dzieje.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Sob Cze 06, 2015 7:55 am
To się nazywa mieć szczęście w nieszczęściu, ale bez przesady - jeśli naprawdę liczyli na to, że ujdzie im na sucho to zachowanie, to grubo, ale to grubo się mylili - tylko że mieli tego farta, że akurat Flitwick, nie mając siły stać na błoniach i robić tam... porządków... postanowił ruszyć się i pójść ukarać szalonych uczniów, jacy z tej tragedii najwyraźniej zrobili sobie wspaniałą zabawę! Nic nie trzeba było mówić - pełne rozczarowania, zszokowane, a jednocześnie smutne spojrzenie nauczyciela mówiło samo za siebie - w końcu nauczyciel tez człowiek (gnom?), więc i nie jest kompletnie odcięty na emocje, nawet tak łagodny, jak ten konkretny.
- Proszę milczeć, panie Hootcher, jeśli nie chce sobie pan dorobić dla swojego domu kolejnych ujemnych punktów. - Niby... nie, nie był spokojny, nawet "niby" nie był spokojny - nerwy tańczyły mu na krańcach progów jego wytrzymałości... - Panie Warp... tak nędzne wymówki proszę schować do kieszeni, jeśli nie chce pan podzielić losu Hootchera. - Flitwick odetchnął i opuścił różdżkę, zamykając na chwilę oczy, żeby rozmasować nasadę nosa dwoma palcami, próbując się uspokoić, podczas gdy Puchon zajmował się swoją kostką - ale postawa na Puchona-debila podziałała, tak samo jak podziałała akcja z kolanem. - Wasi koledzy i koleżanki umarły, spotkała nas ogromna tragedia, podczas gdy wy, zamiast zachować się dojrzale, z zaciętością pierwszorocznego ucznia postanowiliście stworzyć tylko problemy. - Podszedł do Warpa i złapał go za ucho, pociągając mocno, zanim kucnął, by zobaczyć, co z tym kolanem jest nie tak. - Jeśli pana Warpa tak boli, to proszę pomóc mu iść, panie Hootcher, i odprowadzić go do Skrzydła Szpitalnego. Zabieram waszym domom po 30 punktów za tak nieodpowiedzialne zachowanie. A teraz zmykajcie już stąd, zanim dołożę wam jakiś szlaban. 
Flitwick machnął różdżką, konfiskując miotły i odwrócił się - zrobił parę kroków i... zniknął w barierze, znikając też sprzed nosa Warpa i Hootchera.
[z/t]
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Nie Cze 07, 2015 10:31 am
Coś jest nie tak, jak powinno. Szczęście jakby odwróciło się od Hootchera, pokazując mu wielki, tłusty tyłek. Coraz bardziej zaczął zastanawiać się, czy to na pewno było jego towarzyszem przez tak długi czas. Po chwili namysłu nie przypominał sobie sytuacji, aby miał tyle kłopotów, a robił o wiele gorsze rzeczy niż spacerek po błoniach.
Spoglądał na swojego towarzysza, który w całym tym amoku potrafił wykrztusić z siebie słabą (ale pomocną) ściemę. Przyjął iście puchońską postawę, robiąc z siebie debila. Wziął profesora na litość i... to mu się udało. Obserwując ten teatrzyk, starał się zatrzymać powagę, jednak przychodziło to z większym trudem niż kopnięcie Alexandry w twarz. Wiedząc, że kolega akurat łamie kodeks Puchonów i wcale nie jest taki głupi jak cała reszta, stanie obok i przyglądanie się jego zachowaniu, było, zaiste, sytuacją, która powoli gromadziła łzy rozbawienia w oczach.
- Kurwa...- powiedział gdy Flitwick zniknął za barierą, tak sobie, od niechcenia. Jego oczy powędrowały w górę, wpatrywał się w niebo.
- Zajebią mnie...- dodał po chwili z uśmiechem na ustach. Po policzku spłynęła samotna łza, która wcale nie była oznaką smutku, a rozbawienia, jakie musiał skrywać przez tak długi czas.
- Biję swoje rekordy. 55 punktów w kilka dni. Wypierdolą mnie z Gryffindoru, zanim wrócę do dormitorium.- usiadł na trawie. Nie był zmęczony, po prostu miał ochotę.
- Przestań już udawać i pomóż mi wymyślić co zrobimy dalej. Idziemy wzdłuż bariery i liczymy, że coś uda nam się zobaczyć, czy kapitulujemy i idziemy się narżnąć jak świnie?
Sponsored content

Wzgórze z widokiem na jezioro - Page 8 Empty Re: Wzgórze z widokiem na jezioro

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach