- David o'Connell
Re: Ślepy Zaułek
Sob Gru 26, 2015 1:01 am
Myślami już zaczął wychodzić z plątaniny korytarzy, ale Gen cały czas kontynuowała rozmowę, sprowadzając go znów do tego miejsca. Skupił na niej spojrzenie, które przez krótką chwilę było nieprzytomne. Odstawiała małą pantomimę, udając ruch, jaki zwykle wykonują na meczach pałkarze. Poczekał, aż skończy, w międzyczasie zaciągając się po raz ostatni dobrym tytoniem. Tak jak podejrzewał, przypalił sobie palec. Twarz mu lekko drgnęła, puścił niedopałek i pozwolił mu upaść. Ledwo zaszczycił go spojrzeniem, po czym zgniótł go butem.
- Lubię. - Potwierdził bez zastanowienia. Zawsze dobrze mu szło latanie na miotle, ale uderzanie tłuczków sprawiało satysfakcję, jakiej nie dawał żaden inny aspekt quidditcha. Pozwalało się wyładować. Tyle, że Carney miał też inne sposoby na wyładowywanie się, które nie wymagały przebywania w dużym towarzystwie, regularności i zaangażowania, skutkiem czego nigdy nie ciągnęło go do gry. - Ale nie gram, jeśli o to pytasz. - Dodał, po czym odkleił plecy od ściany i wyprostował się - pierwszy raz, od kiedy spotkał kobietę, bo początkowo stał przygarbiony. Dopiero teraz było widać, jak wysoki jest naprawdę.
- Czas na mnie. - Rzucił krótko. Bez żadnego pożegnania, zadowolony, że wreszcie będzie sam i - niedługo - prawdopodobnie upity, zaczął iść w kierunku załomu korytarza, nie oglądając się za siebie. Na pewno było już za późno na chodzenie po zamku, ale przy trafieniu na jakiegoś nauczyciela David wciąż miał szansę przekonać go, że idzie właśnie do dormitorium.
- Lubię. - Potwierdził bez zastanowienia. Zawsze dobrze mu szło latanie na miotle, ale uderzanie tłuczków sprawiało satysfakcję, jakiej nie dawał żaden inny aspekt quidditcha. Pozwalało się wyładować. Tyle, że Carney miał też inne sposoby na wyładowywanie się, które nie wymagały przebywania w dużym towarzystwie, regularności i zaangażowania, skutkiem czego nigdy nie ciągnęło go do gry. - Ale nie gram, jeśli o to pytasz. - Dodał, po czym odkleił plecy od ściany i wyprostował się - pierwszy raz, od kiedy spotkał kobietę, bo początkowo stał przygarbiony. Dopiero teraz było widać, jak wysoki jest naprawdę.
- Czas na mnie. - Rzucił krótko. Bez żadnego pożegnania, zadowolony, że wreszcie będzie sam i - niedługo - prawdopodobnie upity, zaczął iść w kierunku załomu korytarza, nie oglądając się za siebie. Na pewno było już za późno na chodzenie po zamku, ale przy trafieniu na jakiegoś nauczyciela David wciąż miał szansę przekonać go, że idzie właśnie do dormitorium.
- Genevieve Corleone
Re: Ślepy Zaułek
Sob Gru 26, 2015 1:29 am
Oczy Gen zalśniły lekko, kiedy potwierdził, że lubi napierdzielać tłuczki. Z jednej strony nieco popsuło to jej plany, z drugiej jednak... Jej zamiłowanie do Quidditcha odstawiało teraz w jej głowie taniec radości. To nic, że nie przejawiał zainteresowania grą jako taką. Wszystko w swoim czasie.
-Czas na Ciebie? Zabawne... Nie wyglądasz na kogoś kto przejmuje się czasem. Tym bardziej, że grzeczni uczniowie już dawno siedzą pod pierzynką...- szybko pokonała dystans, na który David zdołał się od niej oddalić i bezceremonialnie złapała go za kołnierz koszuli. Wymagało to od niej odrobiny wysiłku i stanięcia na czubkach palców, ale ostatecznie dopięła swego. Mocno zacisnęła dłoń na materiale i ponownie stanęła na całych stopach. Nie przejmowała się wcale faktem, że w ten sposób pociągnie gryfona w tył, zmuszając go do czegoś, co nazwałaby odwróconym zgarbieniem się.
-Pomyślmy... Nocne szlajanie się po zamku, kopcenie papierosów... W dodaku obrzydliwych papierosów. To Ci dopiero zbrodnia... Odmowa podania oceny mojego tytoniowego arcydzieła... Hmm... Jakbym na to nie spojrzała, zasłużyłeś sobie na szlaban...- powiedziała powoli i westchnęła teatralnie.
-Nic jednak z paskudnie nudnych rzeczy... Skoro lubisz napierdzielać w tłuczki to będzie dla Ciebie przyjemność, hmm? Mam sporo tłuczków do przetestowania. Żeby jednak nie było, szlaban to szlaban. Przygotowałabym się na kilka siniaków tu i tam. Chyba, że jesteś cholernie dobrym pałkarzem...- umilkła na moment i ponownie westchnęła.
-A Gryffindor... Gryffindor może zachować swoje punkty, bo całkiem nieźle się bawiłam...- dodała jeszcze, delikatnie luzując uchwyt na kołnierzu ucznia, na tyle, by mógł wyrwać się z uścisku, gdyby tylko spróbował.
-Czas na Ciebie? Zabawne... Nie wyglądasz na kogoś kto przejmuje się czasem. Tym bardziej, że grzeczni uczniowie już dawno siedzą pod pierzynką...- szybko pokonała dystans, na który David zdołał się od niej oddalić i bezceremonialnie złapała go za kołnierz koszuli. Wymagało to od niej odrobiny wysiłku i stanięcia na czubkach palców, ale ostatecznie dopięła swego. Mocno zacisnęła dłoń na materiale i ponownie stanęła na całych stopach. Nie przejmowała się wcale faktem, że w ten sposób pociągnie gryfona w tył, zmuszając go do czegoś, co nazwałaby odwróconym zgarbieniem się.
-Pomyślmy... Nocne szlajanie się po zamku, kopcenie papierosów... W dodaku obrzydliwych papierosów. To Ci dopiero zbrodnia... Odmowa podania oceny mojego tytoniowego arcydzieła... Hmm... Jakbym na to nie spojrzała, zasłużyłeś sobie na szlaban...- powiedziała powoli i westchnęła teatralnie.
-Nic jednak z paskudnie nudnych rzeczy... Skoro lubisz napierdzielać w tłuczki to będzie dla Ciebie przyjemność, hmm? Mam sporo tłuczków do przetestowania. Żeby jednak nie było, szlaban to szlaban. Przygotowałabym się na kilka siniaków tu i tam. Chyba, że jesteś cholernie dobrym pałkarzem...- umilkła na moment i ponownie westchnęła.
-A Gryffindor... Gryffindor może zachować swoje punkty, bo całkiem nieźle się bawiłam...- dodała jeszcze, delikatnie luzując uchwyt na kołnierzu ucznia, na tyle, by mógł wyrwać się z uścisku, gdyby tylko spróbował.
- David o'Connell
Re: Ślepy Zaułek
Sob Gru 26, 2015 2:48 am
Zupełnie nie spodziewał się tego, co nastąpiło zanim zdążył zniknąć za zakrętem. Krawat wbił mu się boleśnie w szyję, kiedy wraz z kołnierzem został pociągnięty przez Gen. W pierwszym odruchu Carney chciał odwrócić się i zdzielić osobę, która go zaczepiła - przez jego całe ciało przeszła fala napięcia - ale trwało to może ułamek sekundy. Po tym czasie wróciła trzeźwa myśl, podsuwająca obraz osoby - kobiety - która musiała być odpowiedzialna za ten stan rzeczy, to znaczy za niewygodnie wygięty kręgosłup i dość znaczące podduszenie. Przez Davida przeszła cała gama emocji, która zatrzymała się na zdenerwowaniu. Nie na nową profesor, tylko na siebie. Za tę krótką chęć uderzenia kogoś, kto zdecydowanie nie był mężczyzną.
Wysłuchał jej słów, biorąc ciężkie oddechy i próbując stanowczo, ale nie brutalnie, wyrwać się, żeby móc stanąć normalnie. W końcu Gen poluzowała chwyt i mógł się wyswobodzić. Odwrócił się do niej, łapiąc powietrze. Sięgnął krawatu i rozluźnił go jeszcze bardziej, niż zwykle.
- To nie było... Rozsądne zagranie... - Powiedział, wciąż zdyszany. Co go obchodziły punkty? Mało się na nią nie rzucił. Tak naprawdę dopiero teraz, kiedy już stał swobodnie, zaczynał docierać do niego sens słów wypowiedzianych przez kobietę. - ...Pani profesor. - Dodał na końcu swojej wypowiedzi, chociaż wcale nie zabrzmiało to przekonująco. Dało się odczuć, że - chociaż nie brak w tym było pewnej formy szacunku - sformułowanie dodane jest raczej dla podkreślenia faktu, że w końcu domyślił się, z kim ma do czynienia, niż z innych względów.
Jak na nauczycielkę zachowywała się niesamowicie beztrosko.
- Szlaban. - Powtórzył, kiedy oddech już trochę mu się uspokoił. - Aha. - Na chwilę zapadło milczenie, w którym odwrócił się, żeby zerknąć na znajdujący się za jego plecami korytarz. Ktoś, kto miał wprawę w czytaniu emocji mógłby poznać w tym ruchu, że jest bardziej spięty niż poprzednio, była to jednak ciężka do zanotowania, drobna zmiana. - Mogę sobie iść?
Wysłuchał jej słów, biorąc ciężkie oddechy i próbując stanowczo, ale nie brutalnie, wyrwać się, żeby móc stanąć normalnie. W końcu Gen poluzowała chwyt i mógł się wyswobodzić. Odwrócił się do niej, łapiąc powietrze. Sięgnął krawatu i rozluźnił go jeszcze bardziej, niż zwykle.
- To nie było... Rozsądne zagranie... - Powiedział, wciąż zdyszany. Co go obchodziły punkty? Mało się na nią nie rzucił. Tak naprawdę dopiero teraz, kiedy już stał swobodnie, zaczynał docierać do niego sens słów wypowiedzianych przez kobietę. - ...Pani profesor. - Dodał na końcu swojej wypowiedzi, chociaż wcale nie zabrzmiało to przekonująco. Dało się odczuć, że - chociaż nie brak w tym było pewnej formy szacunku - sformułowanie dodane jest raczej dla podkreślenia faktu, że w końcu domyślił się, z kim ma do czynienia, niż z innych względów.
Jak na nauczycielkę zachowywała się niesamowicie beztrosko.
- Szlaban. - Powtórzył, kiedy oddech już trochę mu się uspokoił. - Aha. - Na chwilę zapadło milczenie, w którym odwrócił się, żeby zerknąć na znajdujący się za jego plecami korytarz. Ktoś, kto miał wprawę w czytaniu emocji mógłby poznać w tym ruchu, że jest bardziej spięty niż poprzednio, była to jednak ciężka do zanotowania, drobna zmiana. - Mogę sobie iść?
- Genevieve Corleone
Re: Ślepy Zaułek
Sob Gru 26, 2015 3:18 am
Kiedy gryfon odwrócił się w jej stronę uśmiechnęła się szeroko niczym dziecko, które właśnie dostało cukierka. Z jej ust wyrwało się nawet ciche "ehehe". Najwyraźniej wcale nie przejęła się faktem, że właśnie odrobinę poddusiła ucznia.
-Hmm... Rozsądnie, rozsądnie... Nie dramatyzujmy, ciągle żyjesz, prawda?- zapytała, sądząc, że chłopak nawiązuje właśnie do faktu utraty oddechu.
-No i właśnie odkryliśmy, że rozluźniony krawat w istocie dodaje do atrakcyjności. Wszystkie uczennice twoje!- dodała jeszcze wesoło. Zaraz jednak spoważniała nieco i pokusiła się o kolejne teatralne westchnięcie. Zdołała sobie uświadomić, że tytuł profesora nie był tak cudowny, jak jej się kiedyś zdawało.
-Pani profesor, hmm... Nie sądziłam, że taka prosta rzecz może sprawić, że poczuję się tak staro... Nie mogliśmy zostać przy szefowej?- mruknęła niczym urażone dziecko, na powrót krzyżując ręce na piersi. Przez chwilę mruczała coś do siebie pod nosem, a w końcu spojrzała Carneyowi w oczy i delikatnie zmarszczyła brwi. Jak na kogoś, kto jeszcze chwilę temu zdawał się być uosobieniem "tumiwisizmu", zdawał się być niezwykle... spięty.
-Huuh... Nie mów, że myśl o karze tak bardzo cię zestresowała... Zobaczysz, to będzie najlepszy szlaban jaki miałeś w życiu. Ten dreszczyk emocji, kiedy tłuczek przywala ci prosto w twarz...-powiedziała, jednocześnie stając na palcach i dźgając chłopaka palcem w policzek, co najmniej, jak gdyby ten głupi gest miał go rozluźnić. Zaraz jednak cofnęła się w tył o pół kroku i wysoko uniosła brwi.
-Iść sobie? Wolne żarty... Myślisz, że będę później biegała po Hogwarcie usiłując cię znaleźć? Bo wyobrażam sobie, że "Carney" to jednak zbyt mało, by szybko się z tobą skontaktować, hm?- może i małe polowanie na gryfona byłoby zabawne, ale Gen wolała sobie tego zaoszczędzić. Póki co miała zbyt wiele do zrobienia.
-Hmm... Rozsądnie, rozsądnie... Nie dramatyzujmy, ciągle żyjesz, prawda?- zapytała, sądząc, że chłopak nawiązuje właśnie do faktu utraty oddechu.
-No i właśnie odkryliśmy, że rozluźniony krawat w istocie dodaje do atrakcyjności. Wszystkie uczennice twoje!- dodała jeszcze wesoło. Zaraz jednak spoważniała nieco i pokusiła się o kolejne teatralne westchnięcie. Zdołała sobie uświadomić, że tytuł profesora nie był tak cudowny, jak jej się kiedyś zdawało.
-Pani profesor, hmm... Nie sądziłam, że taka prosta rzecz może sprawić, że poczuję się tak staro... Nie mogliśmy zostać przy szefowej?- mruknęła niczym urażone dziecko, na powrót krzyżując ręce na piersi. Przez chwilę mruczała coś do siebie pod nosem, a w końcu spojrzała Carneyowi w oczy i delikatnie zmarszczyła brwi. Jak na kogoś, kto jeszcze chwilę temu zdawał się być uosobieniem "tumiwisizmu", zdawał się być niezwykle... spięty.
-Huuh... Nie mów, że myśl o karze tak bardzo cię zestresowała... Zobaczysz, to będzie najlepszy szlaban jaki miałeś w życiu. Ten dreszczyk emocji, kiedy tłuczek przywala ci prosto w twarz...-powiedziała, jednocześnie stając na palcach i dźgając chłopaka palcem w policzek, co najmniej, jak gdyby ten głupi gest miał go rozluźnić. Zaraz jednak cofnęła się w tył o pół kroku i wysoko uniosła brwi.
-Iść sobie? Wolne żarty... Myślisz, że będę później biegała po Hogwarcie usiłując cię znaleźć? Bo wyobrażam sobie, że "Carney" to jednak zbyt mało, by szybko się z tobą skontaktować, hm?- może i małe polowanie na gryfona byłoby zabawne, ale Gen wolała sobie tego zaoszczędzić. Póki co miała zbyt wiele do zrobienia.
- David o'Connell
Re: Ślepy Zaułek
Nie Gru 27, 2015 12:05 am
Znowu nie odpowiedział na część jej słów. Nie odezwał się nawet, kiedy zadała mu konkretne pytanie: czy musi zwracać się do niej "pani profesor"? Dopiero teraz puścił swój krawat i po raz kolejny tego dnia przyjrzał się kobiecie, tym razem dokładniej, próbując domyślić się, czego może uczyć. Wnioskując z planowanego szlabanu może to być latanie na miotle... Ale Carney jakoś nie potrafił jej sobie wyobrazić, jak uczy przestraszonych pierwszorocznych tego - jakby nie patrzeć - niebezpiecznego sportu. Wyglądała raczej jak ktoś, kto jest w stanie zagonić do roboty starsze roczniki. Ale te nie miały za bardzo styczności z kijem do tłuczków, chyba, że w drużynie, dlatego nie był pewien, co o tym sądzić. Zastanawiał się nad tym, ale mimo rozmowy, szlabanu i w ogóle przedłużającego się spotkania nie odczuwał szczególnej potrzeby dowiedzenia się prawdy.
Wciąż jednak spięty i zdeterminowany do odwrotu drugi raz podczas tego spotkania zmarszczył brwi, kiedy Gen dźgnęła go palcem w policzek.
- David o'Connell - przedstawił się automatycznie, nie widząc sensu w ukrywaniu swojego nazwiska. Chciał możliwie skrócić czas dzielący go od wyjścia z lochów, a nauczycielka trzymała go tu ze względu na to, że chciała mieć możliwość łatwo go później znaleźć. Żeby uprzedzić kolejne pytania i przybliżyć moment, w którym będzie wolny dodał więc jeszcze - z piątego roku.
Napięcie trochę z niego zeszło, kiedy czekał, aż pozwoli mu iść. Dostała dane, przetrzymała go, zrozumiał, że postanowiła go ukarać, teraz wreszcie będzie mógł się wyrwać. Odwrócił się bokiem, zachowując niezbędne oznaki szacunku, ale bardzo sugestywnie pokazując swój zamiar.
- Mogę już...?
Wciąż jednak spięty i zdeterminowany do odwrotu drugi raz podczas tego spotkania zmarszczył brwi, kiedy Gen dźgnęła go palcem w policzek.
- David o'Connell - przedstawił się automatycznie, nie widząc sensu w ukrywaniu swojego nazwiska. Chciał możliwie skrócić czas dzielący go od wyjścia z lochów, a nauczycielka trzymała go tu ze względu na to, że chciała mieć możliwość łatwo go później znaleźć. Żeby uprzedzić kolejne pytania i przybliżyć moment, w którym będzie wolny dodał więc jeszcze - z piątego roku.
Napięcie trochę z niego zeszło, kiedy czekał, aż pozwoli mu iść. Dostała dane, przetrzymała go, zrozumiał, że postanowiła go ukarać, teraz wreszcie będzie mógł się wyrwać. Odwrócił się bokiem, zachowując niezbędne oznaki szacunku, ale bardzo sugestywnie pokazując swój zamiar.
- Mogę już...?
- Genevieve Corleone
Re: Ślepy Zaułek
Nie Gru 27, 2015 12:37 am
-David, David...- powtórzyła imię gryfona niby zagraniczne słowo, do którego należy się przyzwyczaić.
-Carney brzmi lepiej... Nie to, żebym sugerowała, że jesteś rzeźnikiem.- Po raz kolejny pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. Jednocześnie zaczęła się zastanawiać, czy pseudonim chłopaka w istocie miał coś wspólnego z rzezią. W zasadzie mogłaby się pofatygować o sprawdzenie tego, gdyby tylko znalazła odrobinę wolnego czasu.
-Huh... Z piątego roku?- lekko uniosła brew, a zaraz później i dłonie, zaczynając przebierać palcami, niczym ktoś kto prowadzi skomplikowane matematyczne obliczenia. Zaraz jednak zaśmiała się tylko i dla odmiany skrzyżowała ręce za plecami.
-Nawpierdzielałeś się drożdży i usiadłeś przy kominku co?- zapytała w końcu, po raz kolejny przyglądając się uczniowi.
-Albo zwyczajnie jesteś starszy. Bo na takiego wyglądasz... Ale jeśli w istocie byłbyś tak stary na jakiego wyglądasz, musiałbyś być niezłym matołem. Albo buntownikiem. Hmm... Spokojnie mógłbyś uchodzić za kogoś z dwójką z przodu... Ale wtedy nie tkwiłbyś już w Hogwarcie, co?- Wszystko to brzmiało niczym przemyślenia kogoś, kto usiłuje zrozumieć gdzie znajduje się prawda. Trudno było jednak stwierdzić czy naprawdę oczekiwała odpowiedzi.
-Aleś ty niecierpliwy... Mam jednak jeszcze jedno, niezwykle istotne pytanie...- Gen uśmiechnęła się w sposób, który wskazywał na to, że była z siebie niezwykle zadowolona. Przez moment milczała, co najmniej jak gdyby planowała w ten sposób zbudować napięcie. A może po prostu chciała nieco podrażnić wyraźnie zniecierpliwionego gryfona? Trudno było ocenić.
-Dokąd to ci się tak spieszy? Bo nie wyglądasz na kogoś, kto biegnie do dormitorium z respektu dla "godziny policyjnej"...
-Carney brzmi lepiej... Nie to, żebym sugerowała, że jesteś rzeźnikiem.- Po raz kolejny pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. Jednocześnie zaczęła się zastanawiać, czy pseudonim chłopaka w istocie miał coś wspólnego z rzezią. W zasadzie mogłaby się pofatygować o sprawdzenie tego, gdyby tylko znalazła odrobinę wolnego czasu.
-Huh... Z piątego roku?- lekko uniosła brew, a zaraz później i dłonie, zaczynając przebierać palcami, niczym ktoś kto prowadzi skomplikowane matematyczne obliczenia. Zaraz jednak zaśmiała się tylko i dla odmiany skrzyżowała ręce za plecami.
-Nawpierdzielałeś się drożdży i usiadłeś przy kominku co?- zapytała w końcu, po raz kolejny przyglądając się uczniowi.
-Albo zwyczajnie jesteś starszy. Bo na takiego wyglądasz... Ale jeśli w istocie byłbyś tak stary na jakiego wyglądasz, musiałbyś być niezłym matołem. Albo buntownikiem. Hmm... Spokojnie mógłbyś uchodzić za kogoś z dwójką z przodu... Ale wtedy nie tkwiłbyś już w Hogwarcie, co?- Wszystko to brzmiało niczym przemyślenia kogoś, kto usiłuje zrozumieć gdzie znajduje się prawda. Trudno było jednak stwierdzić czy naprawdę oczekiwała odpowiedzi.
-Aleś ty niecierpliwy... Mam jednak jeszcze jedno, niezwykle istotne pytanie...- Gen uśmiechnęła się w sposób, który wskazywał na to, że była z siebie niezwykle zadowolona. Przez moment milczała, co najmniej jak gdyby planowała w ten sposób zbudować napięcie. A może po prostu chciała nieco podrażnić wyraźnie zniecierpliwionego gryfona? Trudno było ocenić.
-Dokąd to ci się tak spieszy? Bo nie wyglądasz na kogoś, kto biegnie do dormitorium z respektu dla "godziny policyjnej"...
- David o'Connell
Re: Ślepy Zaułek
Nie Gru 27, 2015 6:34 pm
Stał bez ruchu, wbijając w Gen nieruchome spojrzenie - pogodził się z faktem, że nie może zrobić nic, żeby kobieta dała mu spokój. Musiał przeczekać etap pytań i sporych monologów, do których nie miał zamiaru się wtrącać. Zresztą, co miałby wtrącać? Potakiwanie i zaprzeczenia?
Przeszło mu przez głowę, żeby po prostu odejść, bardzo szybko odejść. Zdecydowanym krokiem. Może by się udało. I tak miał już szlaban, a choćby i jeszcze go nie dostał, miał wyjebane na konsekwencje. Ale kiedy tak patrzył na nauczycielkę, kiedy myślał o tym, jak powstrzymała go już raz przed odejściem, zrozumiał, że pewnie rzuciłaby na niego unieruchamiające zaklęcie, jeśli by spróbował. Lepszą alternatywą było stanie tutaj zgodnie z własną wolą, czy też jej namiastką. Przynajmniej na razie. Ale za chwilę...
- Mhmm - mruknął w odpowiedzi na większość słów wypowiedzianych przez nietypową panią profesor, nie przejmując się, że może to w ogóle nie pasować do dialogu. Miała zadać jeszcze jedno pytanie. Liczył na to, że ostatnie. Przeciągnęła ciszę przed jego wypowiedzeniem, testując po raz kolejny cierpliwość Gryfona. Carney nie przerwał wydłużającego się milczenia, aż nie usłyszał, czego Gen chciała się dowiedzieć. A chciała dowiedzieć się, gdzie mu się spieszy. Uznał to pytanie za naiwne. Przeszło mu przez głowę, że chyba jeszcze nigdy żaden uczeń nie odpowiedział szczerze na coś takiego.
Sprawa wyglądała tak: spieszyło mu się, żeby móc pozbyć się towarzystwa i w samotności porobić przyjemne, w większości niedopuszczalne w szkole rzeczy, oczywiście poza dormitorium. Nigdy nie był dobrym kłamcą - kiedy nie chciał odpowiadać, po prostu milczał. Postanowił ubrać swój zamiar w jakieś lepsze słowa.
- Chciałem zająć się swoimi sprawami. - Powiedział.
Przeszło mu przez głowę, żeby po prostu odejść, bardzo szybko odejść. Zdecydowanym krokiem. Może by się udało. I tak miał już szlaban, a choćby i jeszcze go nie dostał, miał wyjebane na konsekwencje. Ale kiedy tak patrzył na nauczycielkę, kiedy myślał o tym, jak powstrzymała go już raz przed odejściem, zrozumiał, że pewnie rzuciłaby na niego unieruchamiające zaklęcie, jeśli by spróbował. Lepszą alternatywą było stanie tutaj zgodnie z własną wolą, czy też jej namiastką. Przynajmniej na razie. Ale za chwilę...
- Mhmm - mruknął w odpowiedzi na większość słów wypowiedzianych przez nietypową panią profesor, nie przejmując się, że może to w ogóle nie pasować do dialogu. Miała zadać jeszcze jedno pytanie. Liczył na to, że ostatnie. Przeciągnęła ciszę przed jego wypowiedzeniem, testując po raz kolejny cierpliwość Gryfona. Carney nie przerwał wydłużającego się milczenia, aż nie usłyszał, czego Gen chciała się dowiedzieć. A chciała dowiedzieć się, gdzie mu się spieszy. Uznał to pytanie za naiwne. Przeszło mu przez głowę, że chyba jeszcze nigdy żaden uczeń nie odpowiedział szczerze na coś takiego.
Sprawa wyglądała tak: spieszyło mu się, żeby móc pozbyć się towarzystwa i w samotności porobić przyjemne, w większości niedopuszczalne w szkole rzeczy, oczywiście poza dormitorium. Nigdy nie był dobrym kłamcą - kiedy nie chciał odpowiadać, po prostu milczał. Postanowił ubrać swój zamiar w jakieś lepsze słowa.
- Chciałem zająć się swoimi sprawami. - Powiedział.
- Genevieve Corleone
Re: Ślepy Zaułek
Nie Gru 27, 2015 7:05 pm
Przez dobrą chwilę wpatrywała się w Carneya z wyraźnym niedowierzaniem. Zaraz jednak roześmiała się głośno, całkowicie rozbrojona jego odpowiedzią. Po chwili musiała nawet otrzeć z kącików oczu łzy.
-Zająć się swoimi sprawami... To ci dopiero...- lekko potrząsnęła głową i wzięła kilka głębszych oddechów, chcąc się jakoś uspokoić.
-Masz tupet, nie ma co...- w zasadzie nie wiedziała o Davidzie niczego. Czuła jednak, że zaczyna pałać do niego sympatią. Jego buta, połączona z nienaturalnym opanowaniem, była co najmniej intrygująca.
-No dobrze... Idź i zajmij się swoimi sprawami. Jak mniemam bardziej ekscytującymi niż grzanie tyłka przy kominku w pokoju wspólnym. Ale...- kobieta postąpiła kilka kroków i dłonią rąbnęła chłopaka w plecy, niczym starego druha.
-Tym razem postaraj się znaleźć zakamar, w który przypadkiem nie wdepnę hm? Byłoby to bardzo kłopotliwe...- uśmiechnęła się wesoło. Mogłaby odprowadzić ucznia do dormitorium. Ba. Powinna była to zrobić. Coś mówiło jej jednak, że chłopak i tak znalazłby sposób na ponowne wymknięcie się z wieży. Wieży, która w dodatku była cholernie daleko od lochów, w których obecnie się znajdowali.
-Jeśli znów na siebie przypadkiem nie wpadniemy, zobaczymy się na szlabanie... Mówiąc krócej, kiedyśtam...- uśmiechnęła się do siebie lekko. Fakt, że nie musiała tego dokładnie planować, był miłą odmianą. W życiu, które za sobą zostawiła, wszystko odbywało się wedle ściśle określonych procedur. Każdy dzień był wypełnianiem starannie przygotowanych planów. Czasami co do sekundy.
-A teraz uwalniam cię od mojej niepożądanej obecności.- lekko przewróciła oczami. W zasadzie nieco bawił ją fakt, że stała teraz po przeciwnej stronie barykady i była irytującą nauczycielką, która psuła zabawę i narzucała pewne ograniczenia.
-I choć pewnie ty masz zgoła inne wrażenia... Fajnie było wykopcić z tobą fajkę...- rzuciła jeszcze. W jej mniemaniu brzmiało to znacznie lepiej niż oklepane "miło było cię poznać", choć tak na dobrą sprawę, właśnie to miała na myśli.
-Zająć się swoimi sprawami... To ci dopiero...- lekko potrząsnęła głową i wzięła kilka głębszych oddechów, chcąc się jakoś uspokoić.
-Masz tupet, nie ma co...- w zasadzie nie wiedziała o Davidzie niczego. Czuła jednak, że zaczyna pałać do niego sympatią. Jego buta, połączona z nienaturalnym opanowaniem, była co najmniej intrygująca.
-No dobrze... Idź i zajmij się swoimi sprawami. Jak mniemam bardziej ekscytującymi niż grzanie tyłka przy kominku w pokoju wspólnym. Ale...- kobieta postąpiła kilka kroków i dłonią rąbnęła chłopaka w plecy, niczym starego druha.
-Tym razem postaraj się znaleźć zakamar, w który przypadkiem nie wdepnę hm? Byłoby to bardzo kłopotliwe...- uśmiechnęła się wesoło. Mogłaby odprowadzić ucznia do dormitorium. Ba. Powinna była to zrobić. Coś mówiło jej jednak, że chłopak i tak znalazłby sposób na ponowne wymknięcie się z wieży. Wieży, która w dodatku była cholernie daleko od lochów, w których obecnie się znajdowali.
-Jeśli znów na siebie przypadkiem nie wpadniemy, zobaczymy się na szlabanie... Mówiąc krócej, kiedyśtam...- uśmiechnęła się do siebie lekko. Fakt, że nie musiała tego dokładnie planować, był miłą odmianą. W życiu, które za sobą zostawiła, wszystko odbywało się wedle ściśle określonych procedur. Każdy dzień był wypełnianiem starannie przygotowanych planów. Czasami co do sekundy.
-A teraz uwalniam cię od mojej niepożądanej obecności.- lekko przewróciła oczami. W zasadzie nieco bawił ją fakt, że stała teraz po przeciwnej stronie barykady i była irytującą nauczycielką, która psuła zabawę i narzucała pewne ograniczenia.
-I choć pewnie ty masz zgoła inne wrażenia... Fajnie było wykopcić z tobą fajkę...- rzuciła jeszcze. W jej mniemaniu brzmiało to znacznie lepiej niż oklepane "miło było cię poznać", choć tak na dobrą sprawę, właśnie to miała na myśli.
- David o'Connell
Re: Ślepy Zaułek
Pon Gru 28, 2015 11:57 pm
Nie bardzo rozumiał, czym tak rozbawił Gen, żeby aż doprowadzić ją do łez. Jej postawa jednak bardzo mu odpowiadała - lepiej byłoby tylko wtedy, gdyby całkowicie go zignorowała i od razu pozwoliła sobie odejść, nie zmuszając go uprzednio do rozmowy. Choć trzeba przyznać, że za bardzo rozmowny i tak nie był, jak zwykle.
W pierwszej chwili zdziwiło go, kiedy - uprzednio tak bardzo nieustępliwa - kobieta zwyczajnie pozwoliła mu iść. Poklepała go po plecach, nawet jawnie dała do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę z planów Carneya nieuwzględniających powrotu do wieży. Był zdezorientowany, ale zadowolony. Zrobił kilka kroków, ale zaraz odwrócił się znów do Gen. Zawahał się na chwilę. Skoro nie robiła żadnych zagrywek i wprost wyznała, że akceptuje łamanie regulaminu, postanowił również powiedzieć coś szczerze.
- Gwarantuję, że już się dzisiaj nie zobaczymy... Pani profesor. - Ton wypowiedzi, jak na Davida, był całkiem lekki, prawie żartobliwy. Był pewien, że na tyle opanował plan zamku, że jak już się gdzieś zaszyje, to będzie tam siedział w spokoju do rana. Nie czekając na nic więcej zaczął oddalać się pewnym krokiem. Ręce wcisnął głęboko w kieszenie.
Zanim zniknął za załomem korytarza dało się usłyszeć jeszcze:
- Dobranoc - mimo, że nawet nie zwolnił, żeby to powiedzieć.
[z/t]
W pierwszej chwili zdziwiło go, kiedy - uprzednio tak bardzo nieustępliwa - kobieta zwyczajnie pozwoliła mu iść. Poklepała go po plecach, nawet jawnie dała do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę z planów Carneya nieuwzględniających powrotu do wieży. Był zdezorientowany, ale zadowolony. Zrobił kilka kroków, ale zaraz odwrócił się znów do Gen. Zawahał się na chwilę. Skoro nie robiła żadnych zagrywek i wprost wyznała, że akceptuje łamanie regulaminu, postanowił również powiedzieć coś szczerze.
- Gwarantuję, że już się dzisiaj nie zobaczymy... Pani profesor. - Ton wypowiedzi, jak na Davida, był całkiem lekki, prawie żartobliwy. Był pewien, że na tyle opanował plan zamku, że jak już się gdzieś zaszyje, to będzie tam siedział w spokoju do rana. Nie czekając na nic więcej zaczął oddalać się pewnym krokiem. Ręce wcisnął głęboko w kieszenie.
Zanim zniknął za załomem korytarza dało się usłyszeć jeszcze:
- Dobranoc - mimo, że nawet nie zwolnił, żeby to powiedzieć.
[z/t]
- Genevieve Corleone
Re: Ślepy Zaułek
Wto Gru 29, 2015 12:20 am
Lekko skinęła głową, kiedy obiecał jej, że tej nocy już się nie spotkają.
-Trzymam za słowo.- dodała dość cicho, nie przejmując się faktem, że gryfon mógł zwyczajnie tego nie usłyszeć. Jednocześnie wbiła ręce w kieszenie spodni, planując zapalenie kolejnego papierosa. Nie zamierzała sterczeć w zaułku, ale wolała dać Carneyowi szansę na oddalenie się na tyle, by tej nocy nie musiał już znosić jej towarzystwa. Równie dobrze mogła w międzyczasie wykopcić porządną fajkę. Wyjęła papierośnicę, otworzyła ją i niespiesznie przesunęła palcami po starannie skręconych rulonikach. Chwilę po tym wsunęła wybranego papierosa między wargi i odpaliła go, jednocześnie odprowadzając Davida wzrokiem. Bez wątpienia był intrygującą osobowością. Utwierdziła się w tym przekonaniu nawet bardziej, kiedy życzył jej dobrej nocy. Krótko parsknęła śmiechem, uniosła dłoń i lekko pomachała.
-Dobranoc, dobranoc. Pewnie będzie dobra, bo zdaje mi się, że wcale nie zamierzamy spać...- mruknęła niemal bezgłośnie, na powrót wbijając ręce w kieszenie. Chwilę stała w miejscu, z nudów poruszając trzymanym w ustach papierosem. W górę i w dół, w górę i w dół. Nie przejęła się kiedy niestrzepnięty popiół spadł jej na koszulę. Kilkukrotnie przestąpiła z nogi a nogę, a w końcu, uznawszy, że zmarnowała dość czasu, ruszyła przed siebie, nucąc pod nosem jedną z piosenek Elvisa. Ah... Jakaż szkoda, że mu się zmarło.
[z/t można buszować w zakamarach]
-Trzymam za słowo.- dodała dość cicho, nie przejmując się faktem, że gryfon mógł zwyczajnie tego nie usłyszeć. Jednocześnie wbiła ręce w kieszenie spodni, planując zapalenie kolejnego papierosa. Nie zamierzała sterczeć w zaułku, ale wolała dać Carneyowi szansę na oddalenie się na tyle, by tej nocy nie musiał już znosić jej towarzystwa. Równie dobrze mogła w międzyczasie wykopcić porządną fajkę. Wyjęła papierośnicę, otworzyła ją i niespiesznie przesunęła palcami po starannie skręconych rulonikach. Chwilę po tym wsunęła wybranego papierosa między wargi i odpaliła go, jednocześnie odprowadzając Davida wzrokiem. Bez wątpienia był intrygującą osobowością. Utwierdziła się w tym przekonaniu nawet bardziej, kiedy życzył jej dobrej nocy. Krótko parsknęła śmiechem, uniosła dłoń i lekko pomachała.
-Dobranoc, dobranoc. Pewnie będzie dobra, bo zdaje mi się, że wcale nie zamierzamy spać...- mruknęła niemal bezgłośnie, na powrót wbijając ręce w kieszenie. Chwilę stała w miejscu, z nudów poruszając trzymanym w ustach papierosem. W górę i w dół, w górę i w dół. Nie przejęła się kiedy niestrzepnięty popiół spadł jej na koszulę. Kilkukrotnie przestąpiła z nogi a nogę, a w końcu, uznawszy, że zmarnowała dość czasu, ruszyła przed siebie, nucąc pod nosem jedną z piosenek Elvisa. Ah... Jakaż szkoda, że mu się zmarło.
[z/t można buszować w zakamarach]
- Maggie Sulivan
Re: Ślepy Zaułek
Czw Gru 31, 2015 9:59 am
Znała lochy lepiej niż własną kieszeń. Za życia często przychodziła do swojej Slytherin'skiej koleżanki. Nieraz i nie dwa udało jej się zgubić, albo trafić na ślepy zaułek. A teraz... Schowała się tutaj, bo wiedziała, że Irytek nie będzie jej szukał w takim miejscu. Ukryła się przed nim nie chcąc go nawet widzieć na oczy. Jeśli będzie trzeba, będzie siedziała tutaj do końca świata i kilka dni dłużej, tak dla pewności, że się na niego nie natknie. Wiedział, że bała się przebywać blisko Dormitorium Slytherinu i miała nadzieję, że nie przyjdzie mu do tej tępej, rudej głowy szukanie jej.
Zatrzymała się przy ścianie w ślepym zaułku. Jeszcze osiemnaście lat temu bałaby się utknięcia w takim miejscu. Teraz, kiedy była duchem nie musiała się martwić o drogę powrotną. Mogła przeniknąć przez ścianę i bez problemu się ulotnić. Czuła się źle. Niby chciało jej się płakać, ale była duchem i nie mogła uronić żadnej łzy. Nowe uczucia wprowadzały ją w zły nastrój.
Zatrzymała się przy ścianie w ślepym zaułku. Jeszcze osiemnaście lat temu bałaby się utknięcia w takim miejscu. Teraz, kiedy była duchem nie musiała się martwić o drogę powrotną. Mogła przeniknąć przez ścianę i bez problemu się ulotnić. Czuła się źle. Niby chciało jej się płakać, ale była duchem i nie mogła uronić żadnej łzy. Nowe uczucia wprowadzały ją w zły nastrój.
- Natalie Dark
Re: Ślepy Zaułek
Czw Gru 31, 2015 10:10 am
(popołudnie) 01 maja 1978 roku
Głupi poltergeist. W co ja się wpakowałam? Mam przecież ważniejsze sprawy na głowie niż uganianie się za jakimś duchem. Z resztą, kim ona tak właściwie była? Niby coś tam kojarzę, ale nie wydaje mi się, by była jakąś znaczącą osobą tutaj.
Westchnęła nieco znudzona. Z całą pewnością nie miała ochoty na plątanie się po całym zamku i szukanie wiatru w polu. To nie było dla niej. Wolała już pójść za radą Irytka i zwrócić się z prośbą o pomoc do wiszących na ścianach portretów. Utrzymywanie z nimi przyjaznych stosunków było naprawdę przydatne. To własnie dzięki nim dowiedziała się nieco więcej o pannie Sulivan i całej tej sprawie.
Huh. Ciekawa historia. A więc to jedna z byłych uczennic? To by tłumaczyło, dlaczego jej za dobrze nie pamiętam.
Zbiegła po schodach do lochów i udała się we wskazanym jej przez obrazy kierunku.
- Panienko Sulivan? Jesteś tu? - zawołała dość głośno, by dziewczyna mogła ją usłyszeć, gdyby była w którymś z pobliskich korytarzy. Próby znalezienia jej wbrew jej woli trochę mijały się z celem. Bo co? Będzie ganiała za przezroczystym podmuchem wiatru przenikającym ściany? To mogłoby potrwać wieki. Już prędzej byłoby się zabić i wtedy jej szukać, a do aż takiego poświęcenia Natalie nie była zdolna.
Głupi poltergeist. W co ja się wpakowałam? Mam przecież ważniejsze sprawy na głowie niż uganianie się za jakimś duchem. Z resztą, kim ona tak właściwie była? Niby coś tam kojarzę, ale nie wydaje mi się, by była jakąś znaczącą osobą tutaj.
Westchnęła nieco znudzona. Z całą pewnością nie miała ochoty na plątanie się po całym zamku i szukanie wiatru w polu. To nie było dla niej. Wolała już pójść za radą Irytka i zwrócić się z prośbą o pomoc do wiszących na ścianach portretów. Utrzymywanie z nimi przyjaznych stosunków było naprawdę przydatne. To własnie dzięki nim dowiedziała się nieco więcej o pannie Sulivan i całej tej sprawie.
Huh. Ciekawa historia. A więc to jedna z byłych uczennic? To by tłumaczyło, dlaczego jej za dobrze nie pamiętam.
Zbiegła po schodach do lochów i udała się we wskazanym jej przez obrazy kierunku.
- Panienko Sulivan? Jesteś tu? - zawołała dość głośno, by dziewczyna mogła ją usłyszeć, gdyby była w którymś z pobliskich korytarzy. Próby znalezienia jej wbrew jej woli trochę mijały się z celem. Bo co? Będzie ganiała za przezroczystym podmuchem wiatru przenikającym ściany? To mogłoby potrwać wieki. Już prędzej byłoby się zabić i wtedy jej szukać, a do aż takiego poświęcenia Natalie nie była zdolna.
- Maggie Sulivan
Re: Ślepy Zaułek
Czw Gru 31, 2015 10:45 am
Ukrywanie się przed Irytkiem szło jej całkiem dobrze, dopóki nie usłyszała na korytarzu jakiś kroków. Zamarła w miejscu na krótką chwilę i gdyby jej serce dalej działało, pewnie teraz dostałaby palpitacji serca. Już miała zamiar uciec, ba! Była nawet w połowie przechodzenia przez ścianę, gdy usłyszała słowa. Słowa skierowane do niej, bo przecież w zamku była tylko jednak Sulivan. W dodatku "Panienko"? Skrzywiła się lekko. Pamiętała jak mama, albo tata mówili "Moja Panno" jak coś przeskrobała, ale żeby od razu "panienko"?
Wycofała się ze ściany, nie będąc pewnym czy się odezwać, czy raczej siedzieć cicho i zostać w ukryciu. Nagle ktoś sobie o niej przypomniał? Przez osiemnaście lat nikt nigdy jej nie szukał, nie wołał, nie próbował się z nią skontaktować dla rozmowy. Zawsze to ona musiała nawiązywać kontakt. Po dość długim zastanowieniu w końcu się odezwała.
- Zależy kto pyta i o co chodzi.
Odpowiedziała równie głośno, co nieznajoma.
Wycofała się ze ściany, nie będąc pewnym czy się odezwać, czy raczej siedzieć cicho i zostać w ukryciu. Nagle ktoś sobie o niej przypomniał? Przez osiemnaście lat nikt nigdy jej nie szukał, nie wołał, nie próbował się z nią skontaktować dla rozmowy. Zawsze to ona musiała nawiązywać kontakt. Po dość długim zastanowieniu w końcu się odezwała.
- Zależy kto pyta i o co chodzi.
Odpowiedziała równie głośno, co nieznajoma.
- Natalie Dark
Re: Ślepy Zaułek
Czw Gru 31, 2015 10:57 am
Dlaczego Natalie użyła w stosunku do niej zwrotu "panienko"? Z czystego przyzwyczajenia. Z domu wyniosła nawyk do zachowywania nieco przestarzałych manier takich jak ta, by nie zwracać się do obcych ludzi po imieniu. Zawsze mówiła do nich po nazwisku, dopóki sami nie zażyczyli sobie by to zmienić. Robiła tak nawet w stosunku do rówieśników bądź osób nieco od niej młodszych. Być może był to nieco dziwny nawyk, ale cóż. Panna dark nigdy nie widziała potrzeby, by się go wyzbywać. Właściwie, drażnienie tym ludzi bywało naprawdę zabawne.
Szła powoli kamiennym korytarzem, rozglądając się na boki i nasłuchując. Tańczące dookoła cienie sprawiały, że to miejsce wydawało się bardziej tajemnicze niż reszta Hogwartu. Do tego ta wszechobecna cisza. Dzięki niej z łatwością było dosłyszeć wszelki hałas.
Ślizgonka natychmiast odwróciła głowę w kierunku z którego dobiegł do jej uszu dziewczęcy głos.
Bingo. Teraz tylko proszę, nie uciekaj, a wszystko będzie dobrze.
- Natalie Dark. Przybywam z misją dyplomatyczną od pewnego poltergeista - oświadczyła zgodnie z prawdą. Nie widziała powodu, by teraz kłamać. Z resztą, wydawało jej się, że te słowa mogą zwrócić uwagę dziewczyny i nakłonić ją do pokazania się... lub szybkiego ulotnienia się, które było zdecydowanie gorszą opcją.
Szła powoli kamiennym korytarzem, rozglądając się na boki i nasłuchując. Tańczące dookoła cienie sprawiały, że to miejsce wydawało się bardziej tajemnicze niż reszta Hogwartu. Do tego ta wszechobecna cisza. Dzięki niej z łatwością było dosłyszeć wszelki hałas.
Ślizgonka natychmiast odwróciła głowę w kierunku z którego dobiegł do jej uszu dziewczęcy głos.
Bingo. Teraz tylko proszę, nie uciekaj, a wszystko będzie dobrze.
- Natalie Dark. Przybywam z misją dyplomatyczną od pewnego poltergeista - oświadczyła zgodnie z prawdą. Nie widziała powodu, by teraz kłamać. Z resztą, wydawało jej się, że te słowa mogą zwrócić uwagę dziewczyny i nakłonić ją do pokazania się... lub szybkiego ulotnienia się, które było zdecydowanie gorszą opcją.
- Maggie Sulivan
Re: Ślepy Zaułek
Czw Gru 31, 2015 11:12 am
Skoro przyszła z misją dyplomatyczną, musiała to być jakaś Puchonka, bo tylko one schodzą do lochów i są w stanie komuś pomóc. Nie wierzyła, że Ślizgon potrafiłby być tak dobroduszny. Jeszcze żeby pomóc Irytkowi! Zaraz, zaraz... Poltergeist ją tu przysłał?!
Po pewnym czasie, wyszła w końcu z ukrycia. Nie była już człowiekiem i nikt nie mógł jej skrzywdzić. Nieznajoma była na straconej pozycji.
Zmierzyła ją uważnie wzrokiem, na dłużnej zatrzymując spojrzenie na zielonych dodatkach na jej szacie.
- Jesteś Ślizgonką.
Syknęła przez zęby widząc nieznajomą, a jednak często widywaną dziewczynę. Mijała ją kilkakrotnie na korytarzu, chociaż starała się unikać uczniów Slytherina jak tylko mogła.
Nie zbliżała się do Natalie. Stała od niej w pewnej odległości, mierząc ją niepewnym spojrzeniem.
- Możesz mu powiedzieć, żeby wypchał się swoimi rudymi kłakami. Nie chce go więcej widzieć na oczy.
Po pewnym czasie, wyszła w końcu z ukrycia. Nie była już człowiekiem i nikt nie mógł jej skrzywdzić. Nieznajoma była na straconej pozycji.
Zmierzyła ją uważnie wzrokiem, na dłużnej zatrzymując spojrzenie na zielonych dodatkach na jej szacie.
- Jesteś Ślizgonką.
Syknęła przez zęby widząc nieznajomą, a jednak często widywaną dziewczynę. Mijała ją kilkakrotnie na korytarzu, chociaż starała się unikać uczniów Slytherina jak tylko mogła.
Nie zbliżała się do Natalie. Stała od niej w pewnej odległości, mierząc ją niepewnym spojrzeniem.
- Możesz mu powiedzieć, żeby wypchał się swoimi rudymi kłakami. Nie chce go więcej widzieć na oczy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach