Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Sro Lut 12, 2014 6:54 pm
Chłopaczek podskoczył w miejscu i zwrócił swoje spojrzenie na Puchona. Przestraszenie diametralnie zniknęło z jego twarzy, kiedy zauważył jaki herb widnieje na szacie Mike'a. Teraz zauważyć można jedynie pogardę i złośliwe iskierki w oczach Ślizgona.
- Może tak, może nie. Nic Ci do tego - warknął arogancko i nadal czarował łańcuchy, śledząc jednak Jerkinsa. Nie miał zamiaru rozmawiać z kimś, kto był gorszej krwi i jeszcze należał do Hufflepuffu. I jeszcze taki ktoś śmiał do niego przemówić, przecież to czysta kpina jest!
avatar
Oczekujący
Mike Jerkins

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Sob Lut 15, 2014 8:50 pm
-Ach tak. A nie spotkałeś dziś przypadkiem na korytarzu pewnego skrzata?-zapytał przypatrując mu się podejrzliwie. Nie miał zamiaru tak łatwo ustąpić. Zarozumiałość Ślizgona w ogóle go nie zrażała, albowiem przez ponad 5 lat spędzonych w szkole zdążył już dobrze poznać wredny charakter uczniów z Domu Węża.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Czw Mar 06, 2014 8:06 pm
- Nawet jeśli to nie powinno Cię to interesować, Ty wstrętna szlamo - odparł pogardliwie młody chłopak, poprawiając swoje jasne kosmyki wpadające mu do oczu. Nie miał zamiaru współpracować ze starszym, nic nie wartym w jego oczach uczniem z domu Hufflepuff. Po chwili skierował swoją różdżkę na chłopaka i w myślach rzucił na niego czar, który zlepił dolne kończyny Mike'a. To był atak znienacka, Jerkins nie był przygotowany na to, mógł więc tylko obserwować jak młodszy Ślizgon zanosząc się śmiechem ucieka wprost w łapy woźnego. Było już po godzinie policyjnej, także zarówno młodszy wychowanek Slytherinu, jak i Mike mieli kłopoty. Najpierw Filch zajął się tym, który jako pierwszy trafił w jego łapska, ciągnąc go za kołnierz ze sobą, a potem w jego oczy rzucił się leżący na ziemi Puchon.
- No proszę, proszę! Dwaj gówniarze za jednym zamachem! Nie wiecie, że już po godzinie policyjnej, hę?! Życie Wam zapewne niemiłe, a może próbowaliście coś zmajstrować...?! - I jego zmrużone oczy krążyły od jednego do drugiego ucznia. - Za mną! Już ja poinformuję profesora Slughorna i profesor Sprout o tym zdarzeniu!
I wziął zarówno Ślizgona i Puchona ze sobą wprost do swojego gabinetu, gdzie później oboje mieli wymierzony szlaban.

[z/t]

Mike Jerkins: -7 PŻ, +5 PD, +3 galeony

[event zakończony - wybacz, że tak długo czekałeś, lecz zwyczajnie o tym zapomniałam]
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Czw Kwi 17, 2014 3:25 pm
Widzieliście kiedyś przypadek kompletnie zniszczonej od środka osoby? Wiecie w ogóle czym taka osoba się charakteryzuje?
Nie?
To uważajcie drodzy chłopcy i dziewczęta, bo chcę Wam właśnie opisać takowy przykład, najgroźniejszy z możliwych.
Nie wierzycie?
Heh. To uwierzycie. W końcu doświadczycie tego na własnej skórze, poczujecie, jak to jest wbijać szkło w ciało. W każdą choćby najmniejszą część i potem zamiast wyciągnąć zostawić te odłamki. Nie, nie będzie śladów, przynajmniej nie tych widocznych. Chyba, że się jednak zdecyduje. Niewinna z pozoru twarzyczka, może troszkę wykrzywiona, może troszkę chłodna, no ale całkiem..normalna. No może oprócz oczu. Tych kurewsko lodowych oczu. I uśmiechu. Nikt, kto ujrzał ten uśmiech nie mógł uważać go za normalny. Z pewnością, ale to przenigdy. Zawsze coś oznacza. No chyba, że to nie jest uśmiech, tylko jego parodia. Wtedy może być znośny. Do czasu. Zastanawiacie się zapewne, dlaczego opisuję takie szczegóły, głupie oczywistości, nieważne elementy. Bo to jest w gruncie rzeczy potrzebne. Cholernie.
Ona jest chorobą.
Zarazą.
Jest nienormalna.
Jest psychiczna.
Jest... nieszczęściem.
Kroczy za ludźmi by ich zniszczyć. Od środka. Chce ich złamać. Chce by cierpieli. Mają do kurwy nędzy cierpieć. Te żałosne karykatury, te nic nie warte śmiecie. Ona także jest człowiekiem. Też jest niczym. Ale... inni skutecznie spełniają rolę jej kata za nią samą. Wywyższam ją? Nadaję jej cechy, które robią z niej kogoś ponad wszystkich? Ależ nie! Wręcz przeciwne! C. po prostu korzysta z tych najgorszych cech; o nich się nie pamięta, je chce się wymazać ze świata, zapomnieć, że w ogóle istnieją. No przecież człowiek powinien dążyć do dobra!
Do szczęścia!
Do miłości!
Człowiek powinien być piekielnie zajebistą istotą!
Czyż nie tak? Nie...? Rodzina. Dom. Ciepło. Pieniądze. Cel. Pomoc. Kochaj bliźniego, jak siebie samego! Hahaha, ale zabawne. Jak ja lubię się tak słownie droczyć, jak ja lubię wychodzić na sukę. No bo...przecież piszę o sobie, czyż nie? Jestem narratorem, jestem narzędziem, jestem C. Pamiętacie Bal Zimowy? Pamiętacie wszystkie sytuacje, w których ta Ślizgonka brała udział? No pewnie, że pamiętacie, pewnie że wiecie, co potrafi nieraz wyczyniać, jak straci kontrolę nad sobą. Coraz częściej na to pozwalała. No ale cóż, to dla Was nic nowego. Te całe podsumowanie. Ten cały wstęp kolejnego rozpoczętego scenariusza. Ale ja muszę. Ja tego pragnę. A najważniejsze ja mogę. To moja zabawa i zawsze nią była. Ty nie musisz tego czytać, nie musisz się włączać. Możesz też po prostu nie zrozumieć, co konkretnie mam na myśli.
Dotknęła kamiennej ściany, przymykając powieki.
To była chwila wspomnień. Krótkich urywek emocji, kolorów i zapachów. Na dobrą sprawę przypomnienie wewnętrznych destrukcji własnej osoby. Ciemność zaczęła po raz kolejny pulsować, po raz kolejny przypominać, że przecież czarnowłosa należy do tego innego świata, że tutaj nie ma dla niej miejsca, że ma jasno określone zadania.
Zniszczenie.
Nic więcej.
Nikt nie jest w stanie jej uratować, tym bardziej ona sama. To już postanowione. To jest przeznaczenie. Nawet Collinsowi się nie uda, zresztą on tego nie chce. On... nie jest jednak taki jak Ona. Nie widzi w niej niczego. Dał się nabrać, jak reszta i zapewne da się im zmienić. Zostanie zaprogramowany by być posłusznym, by ją zniszczyć. I co z tego, że go potrzebowała, że pragnęła ujrzeć jego płonące szaleństwem oczy. Był piękny. Był piękny i niebezpieczny i nie powinien ją interesować. W żadnym wypadku.
A Rabastan? A misja? To wszystko było nieważne. To były tylko pewne małe kroczki ku powolnemu umieraniu.
W końcu oszaleje, a wtedy ktoś ją zabije, potraktuje jak kolejną bezwartościową marionetkę, potwora, bo przecież wszyscy mieli ją nienawidzić. I będą.
Już to robią. Już tego pragną.
Zaśmiała się cicho, czując jak łzy spływają jej po policzkach. Czarne kosmyki opadły na czoło, kiedy ciałem naparła na ścianę, jakby chciała ją poruszyć. Ale przecież... to nie jest możliwe. Zaczęła uderzać pięścią w zimne kamienie, by coś poczuć. Cokolwiek. Każde następne uderzenie było mocniejsze od poprzedniego, aż pojawiła się krew.
Różdżka nie była tu potrzebna.
The world is so full of sin & woe
& many sorrows everywhere you go...
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Wto Maj 20, 2014 9:02 am
Szedł rozbawiony jak nigdy wcześniej, uśmiechał się szeroko pod nosem nucąc dobrze mu znaną piosenkę czarodziejskiego zespołu. W końcu był taki piękny, słoneczny dzień. Patrzył przez okno i widział wszystko w jaśniejszych, lepszych barwach. Czyżby zapowiadało to jego przyszłość, która nie byłaby taka zła. Wyobrażał sobie nie wiadomo co, a teraz... to wszystko nagle zniknęło, gdy...
Zobaczył ją...
Piękna istota, niczym nimfa pojawiająca się w jego snach. Teraz wydawała się załamana, ale czy to nie ona? Ludzie gadali o wszystkim, również o szczególnie wybitnych jednostkach danego domu. Caroline Rockers, wiedział od razu. Nie musiał podchodzić bliżej. Stanął jak wryty, a jego uśmiech automatycznie zszedł z twarzy. Przekrzywił głowę w zaciekawieniu, jednak zaraz zauważył, co się dzieje z tą dziewczyną. Była załamana, czym nie miał pojęcia, jednak nie było to w tym momencie ważne. Podszedł i kucnął przy niej. Odgarnął delikatnie kosmyki jej włosów, aby przyjrzeć się jej twarzy.
-Robisz sobie krzywdę.-stwierdził patrząc w te zimne oczy. Ślizgonka, nie ślizgonka... Nie mógł pozwolić,aby poszła o krok dalej. Musiał coś zrobić. Pokręcił głową... Oglądając jej ręce. Co ona do cholery jasnej chciała zrobić. Co się stało, że jej umysł pragnął być zamroczony bólem. Znał to uczucie, znał tę chęć... jednakże...westchnął tylko dalej patrząc na nią z tą swoją Syriuszową miną „Co ty najlepszego wyrabiasz?”.
-Mam ci to opatrzyć, czy idziemy do Skrzydła szpitalnego?-zapytał twardo dając jasno do zrozumienia, że nie będzie miała innego wyboru. Może najlepszym pielęgniarzem nie był, ale takimi ranami to on potrafił się zająć. W końcu miał praktykę w swojej osobie, co oczywiście było o wiele trudniejsze, zważywszy na fakt, że musiał opatrywać siebie jedną dłonią. Dodatkowo przecież Lupin tak bardzo się nieraz ranił, że musiał mu pomóc. Nauczył się, bo jak to powiadają... Praktyka czyni mistrza...
Poza tym pielęgniarzem tak uroczej dziewczyny mógłby być zawsze. Uroczej? Co ty pieprzysz Black. Aida to chyba by cię zabiła, choćby za takie myśli. Właśnie ta dziewczyna. Zniknęła z jego życia, tak szybko jak się pojawiła. Co on miał z tymi ślizgonkami. Nie lepiej byłoby się zainteresować jakąś urodziwą Gryfonką. Pokręcił na tę myśl głową. To nie miejsce i czas na takie rozmyślania. Teraz musiał pomóc jej... właśnie... Jaką ona podjęła decyzję?
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Wto Maj 20, 2014 11:26 am
Kim ty jesteś? Jednym z tych nietuzinkowych szyderców? Chcesz mnie zaczarować swymi pięknymi słowami i gestami i wciągnąć w jedną z tych pułapek? Nie jestem taka. Nie złapiesz mnie.
Nie widzisz? Ślepy jesteś czy jak?
Nie warto się do niej zbliżać, bo jest niebezpieczna dla otoczenia. Tym bardziej dla Ciebie. Nie chciała byś jej współczuł, byś jej pomagał. A wiesz dlaczego? Bo Cię nienawidziła, tak jak całą resztę i to nie dlatego, że jesteś Gryfonem, czy też Blackiem. Byłeś zwyczajnie człowiekiem, co już wpisywało Cię w pewne ramy. Bo ona gardziła ludźmi, chciała by czuli większy ból od niej. Nikt bowiem nie zasługiwał na szczęście, nawet jeśli do tego dążył. Wiesz jak mnie to bawi? Bo w końcu ona sama była człowiekiem, sama dużo czuła. Oczywiście głównie tych negatywnych rzeczy, ale jednak.
I stworzyło się z tego jedno wielkie bagno.
Gdyby miała wystarczająco dużo siły, a zarazem uległości zaczęłaby właśnie teraz krzyczeć z tej przejmującej okrutności całego świata. Ale nie mogła.
Nie teraz.
I pewnie nadal tkwiłaby w tym sadystycznym więzieniu, które sobie sama wykreowała, gdyby nie to, że ktoś jej przeszkodził. Black. Kolejny.
Spojrzała na niego rozmazana z drżącymi nieco wargami, czując jak on znajduje się niebezpiecznie blisko jej. Odepchnęła go od siebie, a przynajmniej próbowała.
- No i co Ci do tego, Black. To nie twój zasrany interes... - powiedziała twardo, patrząc na niego niczym zranione spojrzenie. Kiedy zaczął się przyglądać jej rękom, wyrwała się i objęła mocno ramionami. Zmrużyła lodowate oczy i najeżyła się, przyglądając się jego dalszym poczynaniom.
- Odpuść sobie. Po co to robisz? Chcesz sobie poprawić humor, nudzi Ci się, a może zwyczajnie jesteś masochistą? Dotąd jakoś sobie sama radziłam. Myślisz, że jak mi pomożesz to to coś zmieni?! - Zawołała, czując jak ból pulsuje pod jej skórą. Ale nie przejmowała się, przecież to nie było nic ważnego, nic czemu warto byłoby poświęcić uwagę. - Otóż nie. Nic a nic. Otóż w zamian jedynie co ci mogę dać to obietnica zniszczenia Twego życia. Tego chcesz, Black? No powiedz...właśnie tego?
Nie była zwykłą Ślizgonką. Nie była Aidą. Ani nikim innym. Była sobą. Wiecznym przekleństwem na wargach innych. Niczym drzazga wbijająca się mocno w ciało. Nagle drżącymi rękoma chwyciła jego twarz i zmusiła go by spojrzał prosto w jej oczy. Uśmiechnęła się paskudnie, ale i rozpaczliwie.
- Zapamiętaj tę twarz. Zapamiętaj. I uciekaj póki możesz. Póki jestem słaba. Póki... nie zrobię Ci krzywdy.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Wto Maj 20, 2014 10:39 pm
Jestem jaki jeste, jestem kim jestem... Zresztą, co to za różnica. Zresztą chyba wiadomo, że Syriusz Black to TEN, który dokucza wszystkim w szkole. Robi głupie dowcipy i niszczy wszystko na swojej drodze. To ten dupek, przez którego uczniowie domu czerwonych zawsze tracą ogromną ilość punktów. Jednak stara się on to nadrabiać,w końcu w kilku dziedzinach była naprawdę dobry. Zresztą chyba istotne jest to, ze był dobrym przyjacielem jak sądził. Był gotowy się poświęcić zrobić dla nich naprawdę wiele. Nawet oddać własne życie...
Oczywiście mógł się spodziewać, że tak zareaguje. Czy one wszystkie musiały być zawsze takie same. Albo dostawały histerii, albo mdlały. Ta najwyraźniej chciała się go jak najszybciej pozbyć. Jednak nie ma tak...On będzie jak taka igiełka wbijająca się człowiekowi w dupę. Nie pójdzie jej z nim tak łatwo. Uśmiechnął się uroczo do niej kiedy tak się do niego przybliżyła. Mrugnął kilkakrotnie i znów przybrał swój naturalny wyraz twarzy. To zobojętnienie...
-Może faktycznie jestem masochistą...- stwierdził patrząc jej w lodowate oczy. Zaczął się na początku zastanawiać, czy coś jest pod tą pokrywą. Czy jednak była tylko kolejną królową lodu napotkaną na jego drodze. Objął ją silniej ręką, przyciągnął i po prostu pocałował. Nie wiedział, czym się kierował w tym momencie. Jakimiś cieplejszymi uczuciami? Na 100% nie. Nie znał jej tak naprawdę, jednak w jakiś niewytłumaczalny sposób martwił się. Widział, że cierpi i potrzebuje kogoś. Oparcia w trudnych chwilach. Przecież ludzie nie mogą być, aż tacy. Zamknięci w swoim świecie, pragnący ukryć się przed innymi. Wyczuwał jej bijące serce... Oddychał szybciej. Czyżby adrenalina? Bardzo możliwe... Skoro jak mówiła zadarł z Najgorszą z Najgorszych. Odsunął się od niej wyciągając różdżkę. Przywołał luńkową apteczkę i wyciągnął bandaże.
-Teraz widzisz, że lubię igrać ze swoim życiem. Rusz się i opatrz to. Nie mogę na to patrzyć.- mruknął niezadowolony zerkając na Ślizgonkę. Wiedział, że jeszcze chwila, a po prostu zarzuci sobie ją na ramie i zaniesie do pielęgniarki. Tam będzie musiała się grubo tłumaczyć, a chyba panna Rockers tego nie pragnęła. Oparł się niedbale o ścianę, włożył ręce do kieszeni i obserwował zastanawiając się nad jej słowami. Wydawała się być inna...
W sumie miał nadzieję, że w tym momencie dziewczyna podejmie decyzję zmienienia jego życia w piekło, w końcu coś zapowiadałoby się ciekawiej niż nudne lekcje u McGonagall. Tak... to byłoby coś. Potyczki z Królową Lodu. Oficjalnie można stwierdzić, ze Blackowi nie przeszkadzałoby to. Ba... Nawet byłby zadowolony.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Sro Maj 21, 2014 12:50 am
Dokuczanie, a doprowadzanie kogoś do ostatecznej granicy to jednak różnica. I tym między innymi się różnili. Ona nie znała takiego słowa, jak litość - było to dla niej zwyczajną abstrakcją, tak jak reszta cieplejszych ludzkich odruchów. Oduczyła się ich znakomicie, nie dając się odróżnić od śmiercionośnych trucizn. A co to takiego przyjaźń? To jedno z pięknych kłamstw, takich jak miłość. Nic nie znaczące i szybko zapomniane, kiedy dochodzi do momentu kulminacyjnego między jedną a drugą personą. Porównuje ją do tych słabych panienek? No też mi coś! Jakże mylne pojęcie miałeś o niej, Black. Nie chodzi o to, że ją w jakikolwiek sposób wywyższam, ale zwyczajnie taka osoba, jak ona nie cechuje się normalnymi reakcjami wobec innych osób. Rozumiesz? To nie jest wcale takie proste. Nie pójdzie jej z nim tak łatwo? To całkiem ciekawe stwierdzenie i z pewnością teraz nie odpuści.
Będzie chciała go złamać.
- Zabawnie brzmi te stwierdzenie z Twoich ust, Black - odparła cicho, nie patrząc na niego, tylko skupiając się na obserwacji swojej pokrwawionej dłoni. Odpowiem za Ciebie, zanim się dasz wciągnąć w niepotrzebną grę; nie ma nic. Nic wartego uwagi, zwłaszcza dla takiej osoby, jak Ty. Kolejną? Nie. Jedną z nielicznych? Może. Jedyną? A któż by to przewidział...
Miała już coś dodać, kiedy objął ją i przysunął do siebie. Czuła jego pulsujące serce, jego ciepło, a przede wszystkim bliskość. I nie spodziewała się tego gestu, pozwoliła, żeby zaskoczenie na krótki moment objęło jej chude ciało. Może gdyby nie była tą C., jaką była teraz, być może nawet by się jej to spodobało. Być może znaczyłoby dla niej coś więcej, niż tylko kolejny popełniony przez niego błąd, lub próba udowodnienia jej i sobie czegoś.
A jednak mogą. Żebyś się nie zdziwił. Mogą ukryć tak głęboko swoje uczucia, że stają się one czymś zbędnym, wręcz niepożądanym.
Do tej pory jakoś sama dawała sobie radę, bez jego i nikogo innego pomocy i jakoś nie narzekała. A teraz pojawia się panicz Black i sądzi, że okaże się idealnym rycerzem na złotej miotle. Żeby się przypadkiem nie zdziwił.
Rzuciła mu chmurne spojrzenie, czując jak niemalże błyskawice z jej oczu chcą trafić w tego nieszczęśnika.
- Co. Ty. Sobie. Wyobrażasz?! Myślisz, że jestem głupią panienką, którą możesz od tak całować i wciągać do jakiegoś chorego świata?! Życie Ci niemiłe, czy jak?! - Warknęła, czując wypełniający ją gniew. Odgarnęła drżącą ręką włosy z czoła i łapczywie chwyciła bandaże, sama zajmując się swoją ręką. Byleby tylko ponownie jej nie dotknął, byleby nie ośmielił się wykonać choćby najmniejszego kroku dalej w jej kierunku. Obserwowała każdą choćby najmniejszą zmianę na jego twarzy, Przekrzywiła delikatnie głowę i sięgnęła zdrową ręką do kieszeni, by po chwili wyciągnąć różdżkę. Rzuciła mu przelotne spojrzenie, kurczowo trzymając magiczny przedmiot.
- Nie igraj ze mną, Black. To że mi pomogłeś niczego nie zmienia; wręcz przeciwnie. Rodzi jedynie kolejne pytania na które żadne z Nas może nigdy nie znaleźć odpowiedzi, rozumiesz? Próbujesz mnie zrozumieć, a nigdy Ci się to nie uda. Pogrążysz się tylko w tym niszczycielskim chaosie. Nie pytaj mnie, dlaczego Ci o tym wszystkim mówię. Może zwyczajnie staram się Cię ostrzec, być może spróbować przestrzec przed losem męczennika. Reszty odpowiedzi nie znam...
Zatrzymała się, odrywając od niego wzrok i patrząc gdzieś przed siebie. Starała się uspokoić, powstrzymać całą tą negatywną energię, która prowadziła ją i innych do destrukcji. Bo to przecież nie miejsce i nie czas na takie rzeczy, czyż nie?
Piękny zabójczy śnieg tak niesamowicie pokrywał błonia, ale już niedługo. Niedługo znowu wróci roztapiające serca słońce. I nastanie koniec, Koniec wszystkiego.
Jonathan Avery
Oczekujący
Jonathan Avery

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Wto Cze 03, 2014 9:08 pm
Pochmurne spojrzenie błękitnych oczu spoczęło nieruchomo na dwóch postaciach znajdujących się na końcu korytarza, a wąskie wargi wygięły się w czymś co na upartego można by nazwać uśmiechem. Black i Rockers, cóż za przedziwne połączenie. Przechylił głowę na lewe ramię, najwidoczniej analizując zastałą scenę. Królowa dramatu i błazen aka łamacz niewieścich serc razem w jednym miejscu, jego usta na jej, napad złości i krew. A gdzie łzy? Może i one nadejdą, jeśli odpowiednio długo poczeka. Zamrugał parokrotnie, odsuwając bezwiednie czarne kosmyki włosów znad wyraźnie kontrastującego z nimi bladego czoła. Nie pora na tworzenie historii mających zabawić publiczność, Avery. Caroline tym razem nie może stać się obiektem hogwardzkich plotek, niestety za wiele łączy ją z twoją rodziną by móc się w ten sposób zabawić jej kosztem. A Black? Byłby doprawdy doskonałym tłem do twej narracji.
Nie, nie wolno ci.
Chrząknął cicho, jakby przygotowując się do dłuższej przemowy i wolnym krokiem ruszył w stronę dwójki uczniów, przyoblekając twarz w jeden ze swoich standardowych serdecznych uśmiechów. Minął Blacka bez słowa, stając u boku Caroline. Beznamiętnym spojrzeniem obrzucił jej zabandażowaną dłoń i zacmokał cicho, jakby ze współczuciem.
Czas zakończyć tę błazenadę zanim powarkiwania i pokrzykiwania Ślizgonki ściągną większą publiczność.
- Caroline, moja droga - zaczął, mając nadzieję iż jego standardowy zwrot nie podziała na nią tym razem jak płachta na byka.
Najwygodniej byłoby zostawić ją tutaj z Blackiem, ten śmieszny chłopak chcący bawić się w dobrego samarytanina na pewno zechciałby się zaopiekować wrakiem jakim była panna Rockers. Problem polegał jednak na tym, iż pomimo całego swego rozpadu Caroline według Avery'ego wciąż należała do Rabastana. Nie wypadało więc pozostawić jej w gryfońskich rękach; należało narazić się na kąsanie, podrapanie i zjadliwe komantarze, które tak go przecież bawiły.
- Chodźmy stąd, za długo już Cię szukam po tych zatęchłych korytarzach - zmarszczył nos z niesmakiem przy wypowiadaniu ostatnich słów.
Objął ramieniem drobną figurkę w pasie, dłonią ściskając jej dłoń, coby uniknąć paznokci mogących nieprzyjemnie wbić się w ciało. Czuł się jakby trzymał przy sobie bezpańskiego kota, którego reakcji nie sposób przewidzieć. Czy prychnie wściekle próbując się wyrwać czy też może zamrze w bezruchu dając się powieść zgodnie z jego wolą. Nie było to szczególnie istotne, biorąc pod uwagę nikłe gabaryty dziewczyny, doprawdy.
- Puchonki są o niebo przyjemniejsze, Black. Polecam, a to w sumie niedaleko. Z nimi powinieneś sobie poradzić - posłał w stronę Syriusza niezbyt przyjemny uśmiech i wyminąwszy go ruszył razem z Caroline w stronę pokoju wspólnego Slytherinu.
Czas na kolejny akt, Rockers. Nie zawiedź publiczności!

/zt x2
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Pią Sty 02, 2015 4:51 pm
Raz jeden ze Ślizgonów uniósł dłoń na pewną niewiastę - nie jedną, nie dwie, nie dlatego, że znęcał się nad szlamami - uniósł rękę na jedną bardzo konkretną niewiastę wraz z piątką swoich przyjaciół, nie ważne, ile miał na koncie zbrodni, czy zamierzał odżałować za swe grzechy, nie ważne, czy Piekło zamierzało objąć go swymi ramionami i nie ważne jest to, jak działała karma - ta noc, spokojna i muskająca umysł kończącego się weekendu rozbrzmiewała jeszcze jego śmiechem i rozmową z dwójką kumpli, współzbrodniarzy, na których karkach spoczęły czarne, zimne oczy Księcia Nocy otulonego kocem jego wiecznego żywiołu i jednego z wielu przyjaciół - ciemności, ciszy i wreszcie tego, co koronowało jego skronie laurowym wieńcem zwycięzcy.
Podszedł cicho, tak jak zbliża się Śmierć, gdy ta opierała swoją dłoń na jego ramieniu, zbliżył się jak duch, wyłaniając blade lico w blasku pochodni, kiedy wyciągał dłoń ku ramieniu jednego z tych chłopców - oparł je na jego barku, chłonąc zdziwienie, przejaw strachu - wampir, jesteś wampirem, uśmiechem witasz ich twarze, czujesz pod palcami, jak ten, którego złapałeś drży, jak chciał się obrócić, by zobaczyć, cóż wywołało takie zdziwienie na licach znajomych - ach, nie pozwalasz na to, wszystkie sekundy, które dla nich migały jak błyskawice tobie sunęły w spowolnionym tempie - to był moment, słowo daję, gdy druga ręka dołączyła do pierwszej i zacisnąłeś je na głowie swej ofiary, by ją przekręcić - chrupnęło, trzasnęło...
Przytrzymałeś jedną ręką ciało, gdy dwójka pozostałych sięgnęła po różdżki i popchnąłeś je na nich, doskakując płynnie, ruchem szybszym, niźli tamci byli w stanie zarejestrować, do kolejnego, jednym ruchem wypychając mu z ręki różdżkę - jedyną broń, jaką posiadał - poleciała w ciemność korytarza, skutecznie przezeń pochłonięta, gdyś złapał go za gardziel i zacisnął mocno palce, obracając się z nim ku trzeciemu, który złapał ciało kolegi, przerażony, trzęsący się.
Strach.
Czułeś Jego strach.
Paznokcie gładko przebiły skórę - wyrwałeś jego krtań, krew spłynęła na ciebie, oblewając twą sylwetkę i wypełniając twe nozdrza zapachem, który dla każdego normalnego byłby wonią metaliczną - dla ciebie był rozkoszą tworzącym słodką rozkosz wybuchającą pod kopułą umysłu.
Ciało, jeszcze nie martwe - agonalnie drgało, wydawał z siebie dziwne skrzeki - ostatni żywy puścił martwego przyjaciela i krzyknął cicho, trzęsąc jak osika i cofając w tył, aż napotkał ścianę, cofając przed Bratem Śmierci, który przyszedł zabrać go do królestwa nie znającego pojęcia dobra i zła.
Wbiłeś kły w jego szyję - wrzeszczał, błagał o pomoc, ale nikt go nie słyszał.
Na ścianie pozostał krwawy napis: "Strzeżcie się Władcy Nocy".
Chociaż to wcale nie Władca Nocy był za tą masakrę odpowiedzialny.

[z/t]
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Pią Kwi 17, 2015 9:28 pm
Ten uroczy zaułek nigdy nie cieszył się dobrą sławą. Na początku szkolnej kariery Rabastana zawsze mówiło się, że łatwo tutaj wpaść na obściskujące się pary. On sam w swoim czasie przyprowadził tu jedną czy dwie dziewczyny, z braku lepszego miejsca. Później zaczęli mówić, że ktoś tu zginął i renoma miejsca stała się nawet gorsza. Nikt już nie przyprowadzał tu ładnych dziewcząt, by w półmroku cieszyć się urokami młodości. Teraz było tu cicho, ciemno i pusto. Idealna kryjówka.
W tej ciemności jarzył się malutki pomarańczowy ognik papierosa. Teraz o wiele łatwiej było ukryć się ze szlugiem w lochach niż na błoniach. Wokół zamku roiło się o nauczycieli, aurorów i Merlin wie kogo jeszcze. Wszyscy dorośli mieli spojrzenia pełne grozy i niedowierzania. Próbowali to ukryć, ale Rabastan wiedział. On zawsze wiedział takie rzeczy, bo przecież uczucia, emocje - to wszystko to była jego sztuka. Jaki byłby z niego aktor, gdyby nie umiał rozpracowywać cudzych masek? Nie mniej jednak... nie podobały mu się te spojrzenia. Były zbyt czujne i jednocześnie pełne strachu. Takiego nauczyciela nie przekonasz, że jesteś na błoniach żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Teraz oni wszyscy wietrzą podstęp w każdym słowie. Wypatrują winnych, szukają sprawców. Nie zamierzał dawać im powodów do insynuacji i zrobił to co każdy mądry wąż zrobić powinien - zaczaił się w ciemności. Czekał cierpliwie na rozwój wypadków. Miał czas, prawda?
Strzepnął na podłogę popiół. W niemal całkowitej ciemności wszystko wydawało się bardziej wyraźne. Stęchła woń lochów, rzadkie echo kroków od głównego korytarza, lekkie muśniecie chłodnego powietrza, które pachniało wiosną i musiało jakimś cudem ciągnąć się tutaj aż od drzwi wejściowych. Ciemność dawała mu złudne poczucie bezpieczeństwa. Bo przecież tutaj nikt nie był już bezpieczny. Jego usta wykrzywił ironiczny grymas, którego nikt nie mógł dostrzec. Stary, dobry Hogwart - już nie był taki wspaniały co? Jego ramionami zadrżały w bezgłośnym, drwiącym śmiechu. Może wcale nie powinien tu wracać po wakacjach? Na co mu egzaminy, skoro wszyscy zapewniają mu już dość zajęć? Małżeństwo, rodzinne interesy, od czasu do czasu - mordowanie szlam. No żyć nie umierać!
- Popierdolone. - mruknął do siebie pod nosem, a potem zaciągnął się kolejną porcją dymu. Gdyby tylko mógł zostać w tej ciemności na zawsze.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Pią Kwi 17, 2015 10:01 pm
A czy kiedykolwiek jakaś część lochów cieszyła się w zamku dobrą sławą..? No jeśli licząc tę marną wylęgarnię Puchonów, którzy również mieli w podziemiach swój Pokój Wspólny. A tak? Dzieci Salazara Slytherina starannie zadbały o to, żeby ich "rodzinne" strony miały odpowiedni klimat. Gryfoni i Krukoni na dobrą sprawę nie rozumieli uroku, jaki krył się wśród zimnych, wilgotnych, kamiennych ścian. Dla nich każde indywidualne zapuszczenie się w te strony groziło niebezpieczeństwem, ale też niechcianymi plotkami i podejrzliwymi spojrzeniami. Oczywiście, byli też tacy, którzy szukali tutaj przygód.
Naiwni głupcy.
Byli też i tacy, którzy wykorzystywali opowieści pełne grozy by móc wywołać odpowiedni efekt i skorzystać z miejsca, gdzie wszelkie podziały i dobre maniery schodziły na dalszy plan. Nie żeby to jakoś interesowało Rockers; dopóki nie miała w tym jakiegoś interesu, miała to w głębokim poważaniu. Dopiero wraz z głębszym zanurzeniem się w tym toksycznym środowisku, zaczęła otwierać szerzej oczy na niektóre sprawy, by móc później umiejętnie niszczyć swoich przeciwników.
A ich było pełno na każdym kroku.
Po tym całym zamieszaniu szukała miejsca w którym mogłaby odpocząć od ukradkowych, uporczywych spojrzeń, od pustego łóżka Juliet Collins, od tęsknej woni, która niczym cicha trucizna atakowała jej nozdrza, od nadlatujących znikąd obrazów, które mogłyby doprowadzić ją do szaleńczego szczęścia.
Świadomość porażki była jednak większa. Przypominała o tym, że w swym cierpieniu posunęła się za daleko, że idealny lód miał jednak sporą rysę na swej powierzchni.
I to kurewsko drażniło.
Odgłos ciężkich kroków zdawał się przenikać przez ciężkie ściany lochów, kiedy C. zmierzała w stronę jednego z najpaskudniejszych miejsc znajdujących się w tej części zamku. Na błonia nie zamierzała w żadnym przypadku iść; nie była tam zresztą od czasu, kiedy się pożegnała z Nim na zawsze. Nigdy nie była idealną aktorką; wszystko u niej zresztą polegało na tym by przyklejać maskę marionetki, którą musiała być przez większość swego życia, aż nie powiedziała stop.
Pokrętna machina działała nadal. Dostała w prezencie nawet bezpieczniki.
Miała zresztą inne zmartwienia na głowie, zwłaszcza jeśli miała zamiar pozbyć się śladów na tyle dobrze by zostać tu do samego końca.
Nawet zdążyła zapomnieć o kimś takim, jak Rabastan Lestrange - figura, która wszak nadal w jakiś sposób była ważna na tej szachownicy, a jednak nie aż tak by poświęcać jej więcej uwagi, niż to było konieczne. Szła więc nadal, pozwalając by ciemne włosy powiewały za nią długą falą, opadając co jakiś czas na za dużą kurtkę, w której ostatnimi czasy często chodziła. Za każdym razem gdy się bardziej denerwowała, zaczynała wbijać paznokcie w materiał, czując od razu nieopisaną ulgę.
Coraz częściej ostatnimi czasy traciła nad sobą kontrolę, co nie było póki co mile widziane.
Była chodzącym niebezpieczeństwem, więc nie zwracała uwagi na takie rzeczy, jak akcje pt. "Bądźmy wszyscy czujni, dbajmy o siebie i szanujmy innych."
Chuja pegaza prawda.
Skręciła więc w prawo i kiedy jej chmurne oczy odnalazły się w tej ciemności, a pochodnie nieopodal jej zapaliły się, Rockers wykonała krok do przodu, stając niemalże naprzeciw Rabastana. Z jej ust wyrwał się cichy świst, lustrowała go przez chwilę spojrzeniem, po czym wyminęła, wchodząc głębiej w ten ślepy zaułek i zajmując miejsce pod ścianą, starając się nie zwracać na niego żadnej uwagi.
Jakby nie istniał.
Jakby nic nie istniało.


Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Pią Kwi 17, 2015 10:28 pm
Z daleka słyszał odgłos kroków. Ciężkich, jakby ten kto je stawiał niósł na barkach jakiś bagaż. Nie były to kroki nauczyciela, tego był od razu pewien. Oni poruszali się szybko i zdecydowanie. Szczególnie teraz - jakby bieganie po terenie szkoły miało w czymkolwiek pomóc. A przecież już było za późno, prawda? Mleko się rozlało, życia uleciały. Mogli nie potwierdzać tych pogłosek, ale szkoła wiedziała swoje. Puste łóżka w dormitoriach przemawiały ciszą. Dosadnie. Nie pozostawiając złudzeń.
W bezruchu czekał. Kroki się zbliżały, ktoś również szukał kryjówki w tym ciemnym i ponurym miejscu. W porządku. Wszystkie lochy nasze są, Rabastan nie był zachłanny. Chętnie podzieli się przestrzenią, tak długo jak zostanie zachowany odpowiedni dystans. Nie miał ochoty na słowne potyczki i machanie różdżką. Uznajmy to za próbę uczczenia ofiar. Chwila spokoju w tym pełnym szaleństwa miejscu, w które zamieniła się najlepsza szkoła magii w Europie. Wciąż się zastanawiał jak to możliwe, że jeszcze tego burdelu na kółkach ktoś nie zamknął. Stary Dumbeldore nie panował nad sytuacją, rada nadzorcza powinna już interweniować. Rabastan chętnie dokończy naukę w domu. Albo wcale.
Kroki rozbrzmiewały już tuż obok. Uchylił przymknięte powieki i w półmroku dostrzegł znajomą postać. Gdzieś za jej plecami rozbłysło kilka pochodni i nie miał już złudzeń. Caroline, jak cudnie Cię widzieć... Nie tęskniłem ani trochę. Obserwował ją w milczeniu, z papierosem w kąciku ust. Przyczajony wąż. Dziś chyba nie miała ochoty się z nim drażnić. Właściwie wyglądała jakby nie miała ochoty na nic. Na słowa, na gesty, na życie. Co Ci się stało, moja lodowa księżniczko? Mogę zgadywać? Na pewno mi się uda. Wypuścił chmurkę dymu przez nos i nadal patrzył. Spokojnie, zimno, badawczo. Jakby obserwował dzikie stworzenie w jego naturalnym środowisku. Nigdy wszak nie była dla niego niczym więcej, jak właśnie obiektem. Targanym w różne strony przez instynkty, ciekawym i niebezpiecznym jednocześnie. Zabójcze połączenie.
Trudno powiedzieć ile tak patrzył. Wystarczająco długo, by papieros się wypalił. By zachciało mu się kolejnego. Wygrzebał paczkę z kieszeni, wsadził szluga do ust. Zamarł na chwilę w bezruchu, kalkulując w myślach kolejny ruch. Potem w trzech długich krokach pokonał większość odległości dzielącej go od Caroline i też usiadł pod ścianą. Dość blisko, by czuć jej-nie-jej zapach, który przesycał za dużą kurtkę. Nie dość blisko, by jej dotknąć. Odpalił papierosa, zaciągnął się, oparł głowę o zimny mur. Rude włosy spięte miał w luźny węzeł, by mu nie zawadzały. Wypuścił dym i po chwili wahania podsunął jej paczkę w niemej propozycji. To były dobre papierosy. Mugolskie. Czerwone Malboro. Skoro już sobie razem milczą, to mogą też zapalić. Zobaczymy co będzie dalej.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Pią Kwi 17, 2015 11:25 pm
Ciężkich też ze względu na to, jakie to było obuwie. Nie było ono właśnie typowo szkolne; nie łamała jednak przy tym żadnego punktu regulaminu, ponieważ nadal trwał weekend i nie obowiązywały żadne zajęcia, więc mundurek szkolny nie był konieczny. Nauczyciele zaś i tak mieli wystarczająco sporo roboty na głowie - błonia były obecnie priorytetem. Najświeższa, a zarazem najgorsza sprawa, która do tej pory miała miejsce.
Bieganie i tak dopiero miało się dopiero rozpocząć. I cała fala uderzeniowa, która kurczowo tej bieganiny się trzymała, czekając na dogodny czas by uderzyć w każdego z osobna.
Za dużo się wydarzyło, by można było można od tak zacząć udawać, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku. Czasy robiły się coraz gorsze, a smród unoszący się w powietrzu był z każdym nowym dniem jeszcze bardziej nieznośny.
Szukała po prostu miejsca w którym mogłaby odetchnąć, bez potrzeby skupiania na sobie niepotrzebnej uwagi. Bez wścibskich spojrzeń. Bez gorączkowych szeptów. Bez potrzeby udawania spokojnej, beznamiętnej marionetki.
I obrzydliwy, śmierdzący stęchlizną, ślepy zaułek wydawał się do tego idealny. Zbyt duża ilość robactwa zebrana w jednym miejscu, nie działała na nią najlepiej, zwłaszcza, że po ostatnich wydarzeniach nie czuła się dobrze pod względem zarówno psychicznym i fizycznym.
Właściwie można byłoby określić, że psychicznie od prawie początku jej istnienia nie było z nią dobrze.
Upadły anioł zbierał resztki swoich czarnych skrzydeł z ziemi przy tym bolesnym upadku.
Litościwie wręcz dała mu ten dystans, nie zamierzając w większy sposób zagłębiać się w kolejne ich przedstawienie. Przy tym, co nastąpiło ostatnio, wydawało się to wręcz błahe; nic nie znaczące.
Nie wyobrażała sobie zamknięcia szkoły, nie kiedy było tyle do zrobienia, do wybrania i kiedy potwór, choć chwilowo uspokojony, domagał się kolejnych ofiar.
Potoku krwi.
Kilka długich kosmyków opadło na jej przeraźliwie białą twarz. Powieki zdawały się dzisiaj o dziwo wyjątkowe ciężkie przez co jej oczy sprawiały wrażenie pół - zamkniętych. Ogień muskał wprawdzie jej ciało, ale nie miał szans na to by ją rozgrzać.
Nie jej zresztą był dany ten żywioł. Przynajmniej nie dzisiejszego wieczora.
Gdyby tylko chciała, mogłaby zajrzeć w jego umysł i zobaczyć wszystko, czego tylko by sobie zapragnęła. Mogłaby czytać z niego jak z otwartej księgi, ale obecnie była na etapie, że było jej to dość obojętne.
Zapewne do czasu.
Jej kąciki nawet nie drgnęły, gdy minęła go niczym duch, nie mając zamiaru w żaden sposób wciągać go w coś, co w żadnym stopniu go nie dotyczyło.
Zniechęcenie? Zmęczenie? Znużenie?
Jest w czym wybierać, ale to nie tak, że straciła swoją zaszczytną rangę. To nie tak, że postanowiła przekroczyć magiczną granicę i powiedzieć sobie stop. To było bardziej pogmatwane.
W sumie, jak przez większość czasu, bo przecież gdyby było za prosto, coś byłoby nie tak, prawda?
Lodowa korona lśniła na jej głowie, niczym największe i najcenniejsze insygnium jej osoby.
Pozornie była taka sama.
Pozornie reagowała w typowy dla siebie sposób.
Problem jednak tkwił w jej psychice, gdzie kilka trybików zostało przestawionych.
Bezpieczniki jednak nie miały szansy dać o sobie znać.
Po chwili, kiedy postanowiła zająć miejsce pod ścianą, oparła dłonie na chudych kolanach, posyłając mu krótkie zimne spojrzenie, wiedząc że przygląda się jej, jakby nic lepszego nie miał do roboty.
I może i tak było.
Za duża na nią kurtka kryła w sobie wiele ciekawych przedmiotów, których wolała teraz nie wyciągać; w tym i paczkę mocnych papierosów, których już trochę zdążyło ubyć. Zaczęła je jednak oszczędzać, robiąc z tego jakiś chory rytuał. Zostawiała je na odpowiednie godziny w których mogłaby bez przeszkód zaciągać się Goblińskimi Mocnymi bez filtra. Powoli zaczęła palcami wystukiwać cichą muzyczkę - ostatnimi czasy często to robiła, odczuwając z tego powodu dziwną satysfakcję. Czasami nawet uśmiech pojawiał się wtedy na jej twarzy, jakby przypominała sobie o czymś wartym pamiętania. Gdy jednak nagle Lestrange znalazł się dość blisko niej, przerwała tę czynność; jej ciało całe zesztywniało, czekając na jego kolejny ruch, by móc później bez przeszkód zareagować sto razy gorzej. Nagle chude białe palce zacisnęły się na kurtce, a następnie Caroline otuliła się nią mocniej. Kiedy w końcu zarejestrowała obecność paczki papierosów przed jej oczami, zacisnęła wargi, a jej oczy dziwnie pociemniały. Wyprostowała jedną nogę, rzuciła mu spojrzenie pt. "Jakby nie było Cię stać na czarodziejskie, jebany hipokryto", po czym wyciągnęła jeden skręt, przyłożyła do ust, wyciągnęła zapalniczkę zamiast różdżki i odpaliła, patrząc się przed siebie i obserwując, jak dym gęsto unosi się do góry.
Nie będzie dziś teatrzyku.


Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Sob Kwi 18, 2015 8:45 am
Jakoś nigdy nie zrozumiał fascynacji niektórych rówieśników takim ciężkim obuwiem. Ani to ładne, ani praktyczne. Czy wygodne to nie jemu oceniać. Ale buty, które robią tyle hałasu nie mogły mu przypaść do gustu, gdy sam zawsze poruszał się niemal bezszelestnie. To zawsze było dla niego kluczowe - móc pojawić się i zniknąć bez wydawania zbędnych odgłosów. Był wszak ostrożnym dusicielem, którego nie dostrzegasz póki nie owinie się wokół Ciebie i nie będzie już za późno.
Patrzył na nią i widział wiele rzeczy. Obserwował ją wszak już od dłuższego czasu, szczególnie skupiając się na drobiazgach, dostrzegał więc różnice. Chciał ją poznać. Przejrzeć. A Morgana mu świadkiem, że nie było to proste. Większość ludzi miała ograniczoną ilość schematów zachowań. Dało się ich poznać, nauczyć i w ten sposób pokonać. Bo kiedy stajesz się przewidywalny przestajesz być zagrożeniem, a stajesz się marionetką. Ale w Caroline coś działało inaczej. Mógłby powiedzieć, że była... zepsuta. Uszkodzona. Posiadała defekt, który zaburzał jej działanie i czynił inną. Ale inność nie wydawała mu się wadą, a zaletą. Była pociągająca i kusząca, choć nie w ten sposób, w który zwykł pożądać dziewczyn. Od niej zawsze chciał czegoś innego. Chciał jej duszy, jakkolwiek nie była przeżarta złem. Bo każdy, ale to absolutnie każdy, człowiek miał jakieś słabości. Jakieś drobne rzeczy, które wydawały mu się ważne. Cechy i myśli, które ukrywał przed światem. Rabastan byłby gotów założyć się o swoją lewą rękę, że ona nie jest żadnym wyjątkiem od tej reguły. Pod toną agresji, złości i - nieco paradoksalnie - apatii, kryła się resztka jej wrażliwości. Jeśli udałoby mu się do niej sięgnąć, wygrałby. Ten dziwaczny pojedynek na słabości dotarłby do wymarzonego końca.
Była zmęczona, tego był pewny. Widział to na jej bladej twarzy, w przymkniętych oczach i zgarbionej sylwetce. Zrozumiał szybko, że przypełzła tu trochę jak on w poszukiwaniu kryjówki. Od czego? To było całkiem ciekawe pytanie, na które chciałby dostać odpowiedź. Szczególnie mocno jego uwagę skupiała ta kurtka. Pachnąca obco, bo przecież zapach Caroline znał lepiej niżby chciał. Wszak niejednokrotnie już miał okazję być blisko niej - zdążył go już poznać i zapamiętać. Kurtka była najprawdopodobniej męska. Była pamiątką czy trofeum? To frustrowało go chyba najbardziej, każda odpowiedź niosła kolejne pytania i niewiadome.
Dostrzegł jej spojrzenie i w odpowiedzi posłał jej uśmiech. Szczerze rozbawiony, niemal figlarny. Bo przecież każdy mógł buntować się na swój sposób. On buntował się wakacyjną wycieczką do mugolskiego miasteczka i kupnem kilku kartonów fajek. Choć tamte już się skończyły i ta konkretna paczka była od Rudolfa. I Rabastan wolał się nie zastanawiać jak brat je zdobył. Bo raczej trudno uwierzyć, że  starszy panicz Lestrange poszedł do mugoslkiego sklepu i kupił trzy kartony, a potem zwyczajnie wyszedł nie zostawiając za sobą trupa czy dwóch. No cóż, nie można mieć przecież wszystkiego...
Tak, dziś nie będzie teatrzyku. Nie ma widzów, nie ma sceny, nie ma scenariusza. Jest tylko cisza i dym z mugolskich fajek.
Sponsored content

Ślepy Zaułek             - Page 2 Empty Re: Ślepy Zaułek

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach