- Irytek
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 4:42 pm
Zadała odpowiednie i bardzo dobre pytanie, a on zaczynał gromadzić na nie odpowiedzi. Była człowiekiem, prostym i zwyczajnym, ale właśnie dzięki temu mogła dać mu tak wiele! To czego chciał, czego pragnął najbardziej - świata zewnętrznego. Przecież każdy przywieziony przez dzieciaki grat był dla niego nową zabawką, a każda paczka od rodziców, to jak prezent! Nie wzgardziłby mugolskimi sprzętami, bo ich w Hogwarcie właściwie nie było, a to co podsłuchał na Mugoloznastwie brzmiało cudacznie i niewyobrażalnie. Może jakieś zwierzątko z lasu? Tyle razy parzył na te zakazane drzewa, marząc by sprawdzić cóż takiego się wśród nich kryje! Albo chociaż zdjęcia, informacje, czy książki o innych bytach jego pokroju! Ostatnie nowinki na temat własnego gatunku zasłyszał chyba ze czterysta lat temu... Musiano do teraz odkryć coś nowego! No, tylko, że wcale o tym nie uczono w szkole, a tematyka nie należała do popularnych na tyle, aby uczniowie czy nawet nauczyciele znosili zapiski w mury tego cholernie nudnego zamku.
Nie... Nie mógł się zdradzić. Nie tak od razu z miejsca, nie jej. Wstrzymał się od rzucenia w nią listy interesujących go przysług jakie mogłaby mu zaoferować w zamian za ukazanie najlepiej zaopatrzonej skrzaciej skrytki, kontynuując ich grę w kotka i myszkę, z obojętnym wyrazem twarzy przyglądając się własnym paznokciom.
- Czy ja wieeeem? Właściwie niczego mi nie trzeba. Zresztą, obserwowanie jak bezowocnie spędzasz tu godziny na sprawdzaniu każdej szuflady brzmi zachęcająco. - ciekawiło go co taka bystra, młoda dama może sama wymyślić, byle tylko dostać to na czym jej zależało. A ponieważ czasu miał jak zwykle za dużo, ułożył się w powietrzu, czekając na dalsze kroki zniecierpliwionej małolaty.
Nie... Nie mógł się zdradzić. Nie tak od razu z miejsca, nie jej. Wstrzymał się od rzucenia w nią listy interesujących go przysług jakie mogłaby mu zaoferować w zamian za ukazanie najlepiej zaopatrzonej skrzaciej skrytki, kontynuując ich grę w kotka i myszkę, z obojętnym wyrazem twarzy przyglądając się własnym paznokciom.
- Czy ja wieeeem? Właściwie niczego mi nie trzeba. Zresztą, obserwowanie jak bezowocnie spędzasz tu godziny na sprawdzaniu każdej szuflady brzmi zachęcająco. - ciekawiło go co taka bystra, młoda dama może sama wymyślić, byle tylko dostać to na czym jej zależało. A ponieważ czasu miał jak zwykle za dużo, ułożył się w powietrzu, czekając na dalsze kroki zniecierpliwionej małolaty.
- Kelly McCarthy
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 4:51 pm
Właściwie nie za wiele wiedziała o... Istotach takich jak on. Można powiedzieć, że tylko to, co usłyszała przypadkiem, bądź przeczytała w książkach, których raczej nie było za wiele na ten temat. Bo czego mógł pragnąć duch? Przez chwilę się zamyśliła, ale kompletnie nic nie przychodziło jej do głowy. Wcale nie spodziewała się tego, że pomoże jej i wprost powie czego oczekuje, to było zbyt banalne i oczywiście nie w stylu Irytka...
- Im szybciej znajdę to czego szukam, tym szybciej się mnie pozbędziesz? - powiedziała, chociaż bardziej brzmiało to jak pytanie. Bo skąd mogła wiedzieć czy mu przeszkadza, czy wręcz przeciwnie - jest dla niego zbawieniem, bo wszyscy inni są zajęci swoimi przyziemnymi sprawami. Zamyśliła się jeszcze na moment.
- Nie możesz opuszczać zamku, więc może coś spoza niego? Mogłabym to dla ciebie zdobyć, w zamian za interesującą mnie informacje. - to jedyne co w tym momencie przyszło jej do głowy. Wiedziała jedynie tyle, że duch uwięziony w jakimś miejscu nie może go opuścić. Zapewne były na to jakieś obejścia, o których ona niestety nie miała pojęcia.
Taka niby z niej bystra dziewczyna, a nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby pouczyć się czegoś na temat duchów. Cóż... Nie pomyślała, że taka wiedza może jej się w przyszłości do czegoś przydać.
- Im szybciej znajdę to czego szukam, tym szybciej się mnie pozbędziesz? - powiedziała, chociaż bardziej brzmiało to jak pytanie. Bo skąd mogła wiedzieć czy mu przeszkadza, czy wręcz przeciwnie - jest dla niego zbawieniem, bo wszyscy inni są zajęci swoimi przyziemnymi sprawami. Zamyśliła się jeszcze na moment.
- Nie możesz opuszczać zamku, więc może coś spoza niego? Mogłabym to dla ciebie zdobyć, w zamian za interesującą mnie informacje. - to jedyne co w tym momencie przyszło jej do głowy. Wiedziała jedynie tyle, że duch uwięziony w jakimś miejscu nie może go opuścić. Zapewne były na to jakieś obejścia, o których ona niestety nie miała pojęcia.
Taka niby z niej bystra dziewczyna, a nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby pouczyć się czegoś na temat duchów. Cóż... Nie pomyślała, że taka wiedza może jej się w przyszłości do czegoś przydać.
- Irytek
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 5:05 pm
- Dlaczego miałbym chcieć się ciebie pozbywać? Jakbyś mi przeszkadzała, bez trudu bym cie stąd wygonił. - A miał na to skuteczne sposoby, oj miał! Schował kolorowy lizak, który do tej pory obracał w dłoni i zamyślił się nad propozycją młodej. Szybko go rozgryzła, nie dziwne zresztą, skoro ten stary kapelusz wrzucił ją do Ravenclawu. Wśród masy losowych wspomnień, jedno stanęło mu wyraźnie przed oczami. Potter w swej majestatycznej, jeleniej formie, opowiadający o tym, gdzie takie stworzenia najczęściej się spotykało. - Chcę króla lasu. - zażądał, na zachętę dodając - Skrzaty nigdy nie liczą zapasów i nie zmieniają kryjówek. Jeśli dowiesz się, gdzie chowają słodycze, będziesz mogła podbierać je do woli aż do końca twojej nauki tutaj. - żeby nie poczuła się zbyt pewnie, zaznaczył z wrednym uśmiechem. - Nikt śmiertelny nie odkrył jeszcze tych skrytek, a nasze martwe towarzystwo nic ci nie wygada, choćbyś błagała i płakała. Tylko ode mnie możesz się tego dowiedzieć, dlatego cena nie podlega negocjacji.
- Kelly McCarthy
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 5:10 pm
Oparła ręce o biodra i pokiwała przecząco głową.
- Siłą byś mnie stąd nie wytargał. - powiedziała z takim przekonaniem, jakiego pozazdrościłby jej nie jeden filozof. Kiedy usłyszała jego życzenie zamarła na chwilę i zmarszczyła brwi. Król lasu kojarzył jej się jedynie z lwem i to ogroooomnym lwem, także nie do końca zrozumiała o co dokładnie mu chodziło.
- Co masz na myśli? Króla lasu? - pokiwała głową w zupełności nic nie rozumiejąc, ale jej para zielonych oczu zabłysła kiedy tylko dowiedziała się o skrytkach, które mogła znać, jeżeli tylko... No właśnie, co? Zabije lwa i przyniesie Irytkowi jego głowę czy co? Do cholery jasnej! Irytek to jedna, wielka chodząca zagadka, której nie potrafiła rozgryźć.
- Jeżeli tylko sprecyzujesz swoje wymagania, wtedy się zastanowię. - wydęła usta wypuszczając z płuc głucho powietrze.
- Siłą byś mnie stąd nie wytargał. - powiedziała z takim przekonaniem, jakiego pozazdrościłby jej nie jeden filozof. Kiedy usłyszała jego życzenie zamarła na chwilę i zmarszczyła brwi. Król lasu kojarzył jej się jedynie z lwem i to ogroooomnym lwem, także nie do końca zrozumiała o co dokładnie mu chodziło.
- Co masz na myśli? Króla lasu? - pokiwała głową w zupełności nic nie rozumiejąc, ale jej para zielonych oczu zabłysła kiedy tylko dowiedziała się o skrytkach, które mogła znać, jeżeli tylko... No właśnie, co? Zabije lwa i przyniesie Irytkowi jego głowę czy co? Do cholery jasnej! Irytek to jedna, wielka chodząca zagadka, której nie potrafiła rozgryźć.
- Jeżeli tylko sprecyzujesz swoje wymagania, wtedy się zastanowię. - wydęła usta wypuszczając z płuc głucho powietrze.
- Irytek
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 5:26 pm
Ohoho, jaka waleczna! To tylko utwierdziło złośnika w przekonaniu, że nadawała się idealnie do spełnienia jego nowego marzenia. Stanął przed nią wyprostowany, jak równy do równej i z nieznikającym z twarzy uśmiechem zaczął wyjaśniać.
ZATWIERDZONY PRZEZ SAHIRA MINI-EVENT
- Dobra, to posłuchaj uważnie, bo zaproponuję ci to tylko raz, a czy przyjmiesz moje warunki czy zrezygnujesz z dostępu do łakoci; to już twoja decyzja. - zaczął poważnym, melodyjnym głosem. - Do końca tygodnia znajdź czas, i jeśli potrzebujesz pomocy to także znajomych, i wybierz się do Zakazanego Lasu. W lasach żyją jelenie, takie z rogami większymi niż twoja głowa. Przyprowadź mi tu takiego, najlepiej nocą, kiedy nikt nie zauważy. Ja zrobię pierwsze w historii Hogwartu wyścigi parzystokopytne na terenie szkoły, a ty dowiesz się, gdzie i kiedy szukać dostawy z Miodowego Królestwa, oraz domowej roboty lodów. - usiadł metr nad ziemią i wyciągnął ku niej rękę, czekając na zawarcie umowy. - Co ty na to?
ZATWIERDZONY PRZEZ SAHIRA MINI-EVENT
- Dobra, to posłuchaj uważnie, bo zaproponuję ci to tylko raz, a czy przyjmiesz moje warunki czy zrezygnujesz z dostępu do łakoci; to już twoja decyzja. - zaczął poważnym, melodyjnym głosem. - Do końca tygodnia znajdź czas, i jeśli potrzebujesz pomocy to także znajomych, i wybierz się do Zakazanego Lasu. W lasach żyją jelenie, takie z rogami większymi niż twoja głowa. Przyprowadź mi tu takiego, najlepiej nocą, kiedy nikt nie zauważy. Ja zrobię pierwsze w historii Hogwartu wyścigi parzystokopytne na terenie szkoły, a ty dowiesz się, gdzie i kiedy szukać dostawy z Miodowego Królestwa, oraz domowej roboty lodów. - usiadł metr nad ziemią i wyciągnął ku niej rękę, czekając na zawarcie umowy. - Co ty na to?
- Kelly McCarthy
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 5:34 pm
Słuchała go z takim zaangażowaniem, że jej usta rozchyliły się w wyniku zdziwienia (kopara jej opadła).
Jak mógł żądać od niej czegoś tak niemożliwego! Pokręciła jedynie głową.
- Wiesz, że żądasz ode mnie rzeczy niemal niemożliwych? - zapytała unosząc obie brwi. W jej głowie już powstawał plan, może niezbyt doskonały, ale to zawsze jakiś... Nigdy nie była w Zakazanym Lesie, jedynie na jego obrzeżach, a to czego od niej wymagał... Westchnęła głośno.
- No dobrze, spróbuję, ale nie mogę ci nic obiecać. - uniosła na niego zgaszone spojrzenie, zupełnie jakby wiedziała, że to zły pomysł, a mimo to odważyła się zaryzykować.
Również wyciągnęła w jego kierunku małą, bladą dłoń, która zawisła niepewnie, jakby zaraz miała zamiar ją cofnąć.
Jak mógł żądać od niej czegoś tak niemożliwego! Pokręciła jedynie głową.
- Wiesz, że żądasz ode mnie rzeczy niemal niemożliwych? - zapytała unosząc obie brwi. W jej głowie już powstawał plan, może niezbyt doskonały, ale to zawsze jakiś... Nigdy nie była w Zakazanym Lesie, jedynie na jego obrzeżach, a to czego od niej wymagał... Westchnęła głośno.
- No dobrze, spróbuję, ale nie mogę ci nic obiecać. - uniosła na niego zgaszone spojrzenie, zupełnie jakby wiedziała, że to zły pomysł, a mimo to odważyła się zaryzykować.
Również wyciągnęła w jego kierunku małą, bladą dłoń, która zawisła niepewnie, jakby zaraz miała zamiar ją cofnąć.
- Irytek
Re: Kuchnia
Sro Paź 14, 2015 5:43 pm
Oj, tam, od razu niemożliwego! Nie dał jej czasu na wycofanie się, złapał za rękę swoją zimną jak u trupa dłonią i uścisnął.
- Teraz, skoro się zgodziłaś, muszę cię ostrzec. - przysunął ją do siebie i z chorą satysfakcją uświadomił w jakie bagno na własne życzenie właśnie wlazła. - Jeśli nie zobaczę tego jelenia w zamku do końca tygodnia, nie ważne o której godzinie, byle żywego, świadomego i kicającego po korytarzach... to nie tylko sam zgarnę wszystkie te słodycze, zostawiając was bez deserów przez wiele dni, ale także upewnię się byś nie miała okazji na zjedzenie choćby batonika aż do końca roku szkolnego. A wierz mi, jestem do tego zdolny. - i zniknął, niczym szatan po otrzymaniu upragnionego podpisu na cyrografie.
[zt x 2]
EVENT BĘDZIE KONTYNUOWANY W OSOBNEJ SESJI W ZAKAZANYM LESIE
- Teraz, skoro się zgodziłaś, muszę cię ostrzec. - przysunął ją do siebie i z chorą satysfakcją uświadomił w jakie bagno na własne życzenie właśnie wlazła. - Jeśli nie zobaczę tego jelenia w zamku do końca tygodnia, nie ważne o której godzinie, byle żywego, świadomego i kicającego po korytarzach... to nie tylko sam zgarnę wszystkie te słodycze, zostawiając was bez deserów przez wiele dni, ale także upewnię się byś nie miała okazji na zjedzenie choćby batonika aż do końca roku szkolnego. A wierz mi, jestem do tego zdolny. - i zniknął, niczym szatan po otrzymaniu upragnionego podpisu na cyrografie.
[zt x 2]
EVENT BĘDZIE KONTYNUOWANY W OSOBNEJ SESJI W ZAKAZANYM LESIE
- Kyohei Takano
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 7:26 pm
Jeżeli Kyo nie można było znaleźć w żadnych innych małych i ciasnych miejscach, pozostawało jeszcze jedno w którym można było go odnaleźć. Była to kuchnia. Jedno z jego ulubionych miejsc. Lubił jeść, chociaż nie było tego po nim nawet widać. Cóż taka już jego uroda. Pakował w siebie niesamowite ilości jedzenia, i co więcej wiecznie był głodny. To, że wyglądał tak a nie inaczej zawdzięczał tak naprawdę tylko dobrym genom, które wspomogły jego przemianę materii. Oczywiście kuchnia nie przyciągała go tylko ze względu na jedzenie. To było miejsce w którym z reguły było pozornie spokojnie. Nawet nie przeszkadzały mu skrzaty, które co chwila przechodziły obok niego, albo dzwoniły jakimiś naczyniami, garnkami, i innymi pierdołami które znajdują się w kuchni. On sam tak naprawdę nie miał nic do ludzi, pod warunkiem, że osoba która przebywała obok niego po prostu była cicho i nie zanudzała go historiami swojego życia. Tak naprawdę niewiele go to wszystko obchodziło. On sam nikomu się nigdy nie żalił to niby dlaczego miałby wysłuchiwać żalów innych ludzi, z resztą... chłopak nie lubił na prawdę gaduł. Wychodził z założenia, że są takie chwile kiedy nie trzeba mówić, co więcej wtedy zbędne słowa mogły by zepsuć odpowiedni klimat. On sam nie raz się o tym przekonał. Ile razy było tak, że palnął coś bez sensu, bo nie zastanowił się nad tym co chce powiedzieć. Chociaż nie oszukujmy się, u niego to norma. Zawsze robi, albo mówi coś co tak naprawdę nie ma na celu urażenia kogoś, ale jakimś dziwnym trafem zawsze tak się dzieje, a potem on siedzi wyrzutami sumienia.
Puchon wszedł w końcu do kuchni, i już od wejścia poczuł ten cudowny zapach świeżych pasztecików dyniowych. Podszedł od razu do stołu gdzie stała wielka micha z tymi pysznościami, i nie czekając na nic zjadł sobie spokojnie jednego, potem drugiego, trzeciego i tak dalej i tak dalej. Jakoś kompletnie nie przejmował się tym, że to być może na kolacje... a co niech głodują.
Puchon wszedł w końcu do kuchni, i już od wejścia poczuł ten cudowny zapach świeżych pasztecików dyniowych. Podszedł od razu do stołu gdzie stała wielka micha z tymi pysznościami, i nie czekając na nic zjadł sobie spokojnie jednego, potem drugiego, trzeciego i tak dalej i tak dalej. Jakoś kompletnie nie przejmował się tym, że to być może na kolacje... a co niech głodują.
- Meredith Evans
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 7:55 pm
Od czasu wyjścia z kanałów, Meredith praktycznie nie ruszała się z dormitorium Hufflepuffu. Wymykała się jedynie do kuchni, aby przekąsić coś podwędzonego skrzatom, gdyż pojawienie się w Wielkiej Sali w czasie posiłku przekraczało jej możliwości. Dawno zmyła z siebie okropny smród szkolnych rur, jednak nie odważyła się pójść do skrzydła szpitalnego ze strachu przed natknięciem się na socjopatycznego gryfona. Zresztą nie byłoby jej na rękę, gdyby pielęgniarka zaczęła wypytywać o jej obrażenia.
Różdżka słuchała jej od święta i zdawało się, że na ten rok szkolny Mere wyczerpała już limit jej posłuszeństwa. Mimo to trzymała ją mocno w dłoni, kiedy przemykała korytarzami ubrana w czarny płaszcz z zakrywającym twarz kapturem i torbą na ramię, na razie pustą, przeznaczoną na wypełnienie smakołykami. Chcąc odbębnić misję zdobycia pożywienia w jak najkrótszym czasie, nie pomyślała by zajrzeć do kuchni przed wejściem i wpadła do środka ze wzrokiem wbitym pod nogi, uważając jedynie na skrzaty, zupełnie nie spodziewając się tutaj towarzystwa. Nie o tej godzinie, gdy do posiłku było tak blisko.
Slalomem wyminęła kilka pędzących maluchów, kierując się na czuja w stronę największego stołu. Wpadnięcie na Kyo było tylko kwestią czasu, kolejną porażką w życiu tej czarodziejskiej miernoty. Szła pochylona, z głową do przodu i zgiętymi rękoma, przypominając modliszkę, dlatego właśnie to jej pusta łepetynka pierwsza uderzyła w chłopaka. Puchonka zadarła głowę, zaskoczona, zastanawiając się czy od jej ostatniej wizyty skrzaty przemeblowały swoje miejsce pracy. Na widok znajomej twarzy serce zabiło jej mocniej, lecz udało się jej zachować umiarkowany spokój. Źle znosiła towarzystwo ludzi, a zwłaszcza mężczyzn, jednak udawało się jej nie uciekać na widok uczniów własnego domu. Przynajmniej nie w pierwszym odruchu...
Wymruczała coś co brzmiało jak niewyraźne pytanie, choć równie dobrze mogło być próbą przeprosin i wzięła się za zgarnianie pieczywa. Następny w kolejce był ser.
Różdżka słuchała jej od święta i zdawało się, że na ten rok szkolny Mere wyczerpała już limit jej posłuszeństwa. Mimo to trzymała ją mocno w dłoni, kiedy przemykała korytarzami ubrana w czarny płaszcz z zakrywającym twarz kapturem i torbą na ramię, na razie pustą, przeznaczoną na wypełnienie smakołykami. Chcąc odbębnić misję zdobycia pożywienia w jak najkrótszym czasie, nie pomyślała by zajrzeć do kuchni przed wejściem i wpadła do środka ze wzrokiem wbitym pod nogi, uważając jedynie na skrzaty, zupełnie nie spodziewając się tutaj towarzystwa. Nie o tej godzinie, gdy do posiłku było tak blisko.
Slalomem wyminęła kilka pędzących maluchów, kierując się na czuja w stronę największego stołu. Wpadnięcie na Kyo było tylko kwestią czasu, kolejną porażką w życiu tej czarodziejskiej miernoty. Szła pochylona, z głową do przodu i zgiętymi rękoma, przypominając modliszkę, dlatego właśnie to jej pusta łepetynka pierwsza uderzyła w chłopaka. Puchonka zadarła głowę, zaskoczona, zastanawiając się czy od jej ostatniej wizyty skrzaty przemeblowały swoje miejsce pracy. Na widok znajomej twarzy serce zabiło jej mocniej, lecz udało się jej zachować umiarkowany spokój. Źle znosiła towarzystwo ludzi, a zwłaszcza mężczyzn, jednak udawało się jej nie uciekać na widok uczniów własnego domu. Przynajmniej nie w pierwszym odruchu...
Wymruczała coś co brzmiało jak niewyraźne pytanie, choć równie dobrze mogło być próbą przeprosin i wzięła się za zgarnianie pieczywa. Następny w kolejce był ser.
- Kyohei Takano
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 8:29 pm
Ah to jedzenie, potrafiło naprawdę przysłonić chłopakowi cały świat, i nic dziwnego, że nie usłyszał intruza który właśnie ukrytkiem wszedł do kuchni. I pewnie by nie zauważył gdyby nie fakt, że coś stosunkowo twardego w niego uderzyło. Odwrócił się gdyby nic, już chciał powiedzieć aby ta osoba uważała jak idzie, ale kiedy zobaczył z kim ma do czynienia, od razu cofnął się do tyłu i potknął o mały drewniany taboret który stał idealnie na jego drodze. Puchon łupnął całym ciężarem swojego ciała o ziemię, czując nieprzyjemny ból w okolicy płuc.
-Kurwa...- Wymknęło mu się kiedy patrzył na to... coś. Nie był w tej chwili do końca pewien czy ma do czynienia z uczniem, czy może jakąś zjawą.
-Halloween już było... chyba, że mnie coś ominęło- Co jak co, ale nie miał najmniejszego zamiaru podchodzić do tej osoby która właśnie go tak brutalnie zaatakowała. Wyglądała co najmniej dziwnie, a jeszcze tego mu brakowało aby wejść w konflikt z jakąś osobą chorą psychicznie.
-Następnym razem patrz gdzie idziesz, a nie opuszczaj łba jak ostatni debil- Warknął wyraźnie podirytowany. Skąd w tej szkole biorą się tacy ludzie jak ten który stał teraz przed nim.
Puchon w końcu wstał i otrzepał spodnie które zagarnęły do siebie sporą ilość okruszków.
-I jak już to przeproś... a nie mruczysz coś tam pod nosem... i ściągnij ten idiotyczny kaptur- I bez chwili zawahania podszedł do... zakapturzonej postaci i po prostu brutalnie zdarł jej to cholerne nakrycie z głowy. Tak Kyo do zbyt delikatnych osób nie należał, ale tak naprawdę nie był wcale taki zły, musiał tylko na każdym kroku zaprezentować to, że na przyszłość lepiej go unikać.
-Kurwa...- Wymknęło mu się kiedy patrzył na to... coś. Nie był w tej chwili do końca pewien czy ma do czynienia z uczniem, czy może jakąś zjawą.
-Halloween już było... chyba, że mnie coś ominęło- Co jak co, ale nie miał najmniejszego zamiaru podchodzić do tej osoby która właśnie go tak brutalnie zaatakowała. Wyglądała co najmniej dziwnie, a jeszcze tego mu brakowało aby wejść w konflikt z jakąś osobą chorą psychicznie.
-Następnym razem patrz gdzie idziesz, a nie opuszczaj łba jak ostatni debil- Warknął wyraźnie podirytowany. Skąd w tej szkole biorą się tacy ludzie jak ten który stał teraz przed nim.
Puchon w końcu wstał i otrzepał spodnie które zagarnęły do siebie sporą ilość okruszków.
-I jak już to przeproś... a nie mruczysz coś tam pod nosem... i ściągnij ten idiotyczny kaptur- I bez chwili zawahania podszedł do... zakapturzonej postaci i po prostu brutalnie zdarł jej to cholerne nakrycie z głowy. Tak Kyo do zbyt delikatnych osób nie należał, ale tak naprawdę nie był wcale taki zły, musiał tylko na każdym kroku zaprezentować to, że na przyszłość lepiej go unikać.
- Meredith Evans
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 8:51 pm
Przekleństwo. Zakazane słowo, którego używała często w myślach, lecz jakim nigdy nie skalała swego języka. Nie śmiałaby! I bez tego miała same kłopoty! Ale wypowiedziane (jak się jej zdawało) w jej stronę, brzmiało niemal jak groźba. Drżące, blade ręce zatrzymały się kilka centymetrów od jeszcze ciepłych kajzerek. Ciało dziewczyny zesztywniało ze strachu, gdy ona sama nasłuchiwała chłopaka. "Halloween?" Nie zrozumiała aluzji, gorączkowo rozmyślając jakie są szanse, iż spędziła w tych rurach ponad pół roku i tego nie zauważyła. Chyba było za ciepło, ale kto to wie, jeszcze kilka lat temu nie wierzyła w istnienie magii, więc wolała nie skreślać niczego za szybko. W tym świecie wszystko było możliwe...
Skarcił ją. Bardziej by się tym przejęła, gdyby nie rozbolał jej żołądek z nerwów, a serce nie biło na tyle mocno by bębnić jej aż w uszach, zagłuszając otoczenie. A może to wina tego kaptura? Nie zdążyła zdecydować czy się go pozbyć, gdy sam spadł jej z głowy, a przynajmniej takie wpierw odniosła wrażenie. Dostrzegłszy kątem oka stojącego niebezpiecznie blisko puchona i dodawszy dwa do dwóch, poczuła jak miękną jej nogi, a przed oczami robi się czarno.
"Nie! Nie mogę! Ostatnio skończyłam przez to w tych... tych..." Zaczęła panikować i to ją niejako uratowało, gdyż zastrzyk adrenaliny ocucił gotową zemdleć uczennicę. Odskoczyła do tyłu, byle dalej od napastnika, w efekcie popychając przechodzącego z pieczenią skrzata. Wielki kawał smakowicie pachnącego mięcha wyleciał z małych łapek i poszybował w powietrze. Sytuacja była tak niespodziewana, że zajęte swoimi obowiązkami magiczne stworzenia nie zdążyły zareagować w porę i cała ta pyszność wylądowała na podłodze, wprawdzie czystej, jednak wciąż wykluczającej główne danie z obiegu. Łomot upadającej tacy zwrócił uwagę wszystkich zebranych na parę z Hufflepuffu. Dla Meredith nie mogło być nic gorszego od niezliczonej ilości par wielkich, wybałuszonych oczu. Trzęsąc się jak galareta, nie śmiąc ruszyć się już nawet o krok, walczyła z napływającymi do oczu łzami. Niestety, nie miała najmniejszych szans w tym starciu.
Skarcił ją. Bardziej by się tym przejęła, gdyby nie rozbolał jej żołądek z nerwów, a serce nie biło na tyle mocno by bębnić jej aż w uszach, zagłuszając otoczenie. A może to wina tego kaptura? Nie zdążyła zdecydować czy się go pozbyć, gdy sam spadł jej z głowy, a przynajmniej takie wpierw odniosła wrażenie. Dostrzegłszy kątem oka stojącego niebezpiecznie blisko puchona i dodawszy dwa do dwóch, poczuła jak miękną jej nogi, a przed oczami robi się czarno.
"Nie! Nie mogę! Ostatnio skończyłam przez to w tych... tych..." Zaczęła panikować i to ją niejako uratowało, gdyż zastrzyk adrenaliny ocucił gotową zemdleć uczennicę. Odskoczyła do tyłu, byle dalej od napastnika, w efekcie popychając przechodzącego z pieczenią skrzata. Wielki kawał smakowicie pachnącego mięcha wyleciał z małych łapek i poszybował w powietrze. Sytuacja była tak niespodziewana, że zajęte swoimi obowiązkami magiczne stworzenia nie zdążyły zareagować w porę i cała ta pyszność wylądowała na podłodze, wprawdzie czystej, jednak wciąż wykluczającej główne danie z obiegu. Łomot upadającej tacy zwrócił uwagę wszystkich zebranych na parę z Hufflepuffu. Dla Meredith nie mogło być nic gorszego od niezliczonej ilości par wielkich, wybałuszonych oczu. Trzęsąc się jak galareta, nie śmiąc ruszyć się już nawet o krok, walczyła z napływającymi do oczu łzami. Niestety, nie miała najmniejszych szans w tym starciu.
- Kyohei Takano
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 9:09 pm
Kyo patrzył na to wszystko co dziewczyna w tej chwili robiła. Tak teraz mógł bez przeszkód to zobaczyć, że to była istota płci damskiej. Ale której jakoś wyjątkowo nie kojarzył, a może po prostu nie chciał kojarzyć.
-Boże...- Ręce mu opadły i to dosłownie. Po prostu tego było za wiele. Kolejny dziwak stawał na jego drodze. Kolejna osóbka roztrzęsiona, i taka biedna... a nic go bardziej nie wnerwiało niż tego typu zachowanie. Ludzie którzy byli zamknięci w sobie byli tak bardzo irytujący (no co ty nie powiesz). Naturalnie, że w sobie tej irytującej cechy za cholery nie mógł odnaleźć, bo jak to się mówi. Łatwiej odszukać drzazgę w oku bliźniego niż belkę w swoim, czy jakoś tak to szło.
-Czy na prawdę... do tej szkoły mogą chodzić normalni ludzie, a nawet jak nie mogą to czy ja mogę trafiać na te w miarę normalne istoty. W tej szkole zaczynam się czuć powoli jak w psychiatryku- Co osoba spotkana to była coraz dziwniejsza.
-UWA...- Chciał ją ostrzec kiedy ta tak gwałtownie odskoczyła od niego, ale było już za późno i cała potrawa wylądowała na ziemi. A Kyo wtedy załamał się jeszcze bardziej.
-No tak... nie dość, że porąbana to jeszcze niezdara- Czemu taki był... po pierwsze dziewczyna trafiła na stosunkowo kiepski nastrój chłopaka, a po drugie... no kurde, każdy by się wkurwił jak by miał do czynienia z czymś tak dziwnym.
-Umiesz chociaż mówić? czy będziesz dalej się trząść próbując mi pokazać to jak bardzo się mnie boisz?- Westchnął zrezygnowany i oparł się o stół za sobą. Odpuść Kyo, nie warto, może ona ma jakieś problemy... no tak... w sumie każdy ma jakieś problemy, ale to nie oznacza, że należy zamienić się w jedną wielką zjawę-galaretkę.
-Boże...- Ręce mu opadły i to dosłownie. Po prostu tego było za wiele. Kolejny dziwak stawał na jego drodze. Kolejna osóbka roztrzęsiona, i taka biedna... a nic go bardziej nie wnerwiało niż tego typu zachowanie. Ludzie którzy byli zamknięci w sobie byli tak bardzo irytujący (no co ty nie powiesz). Naturalnie, że w sobie tej irytującej cechy za cholery nie mógł odnaleźć, bo jak to się mówi. Łatwiej odszukać drzazgę w oku bliźniego niż belkę w swoim, czy jakoś tak to szło.
-Czy na prawdę... do tej szkoły mogą chodzić normalni ludzie, a nawet jak nie mogą to czy ja mogę trafiać na te w miarę normalne istoty. W tej szkole zaczynam się czuć powoli jak w psychiatryku- Co osoba spotkana to była coraz dziwniejsza.
-UWA...- Chciał ją ostrzec kiedy ta tak gwałtownie odskoczyła od niego, ale było już za późno i cała potrawa wylądowała na ziemi. A Kyo wtedy załamał się jeszcze bardziej.
-No tak... nie dość, że porąbana to jeszcze niezdara- Czemu taki był... po pierwsze dziewczyna trafiła na stosunkowo kiepski nastrój chłopaka, a po drugie... no kurde, każdy by się wkurwił jak by miał do czynienia z czymś tak dziwnym.
-Umiesz chociaż mówić? czy będziesz dalej się trząść próbując mi pokazać to jak bardzo się mnie boisz?- Westchnął zrezygnowany i oparł się o stół za sobą. Odpuść Kyo, nie warto, może ona ma jakieś problemy... no tak... w sumie każdy ma jakieś problemy, ale to nie oznacza, że należy zamienić się w jedną wielką zjawę-galaretkę.
- Meredith Evans
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 9:38 pm
Bóg nie istniał. Gdyby było inaczej, nie pozwoliłby Mer tak cierpieć, nie stawiałby jej wiecznie kłód pod nogi i nie wytykał palcem jak wszyscy wokół. Bóg nie istniał, tak samo jak wyrozumiałość bliźnich. Nawet uczeń noszący barwy jej domu nie zamierzał się nad nią zlitować, a dla i tak mizantropicznej czarownicy było to jedynie kolejnym dowodem na to, że ludzie są podli i nic nie warci. Gdyby tylko miała dość siły...
"Nie dość, że porąbana to jeszcze niezdara"
"Ciekawe co byś mówił, gdybym skręciła ci kark. Na pewno jest na to eliksir, a jak nie to zawsze mogę poeksperymentować..."
"Umiesz chociaż mówić? czy będziesz dalej się trząść próbując mi pokazać to jak bardzo się mnie boisz?"
"Może i teraz się boję, ale nigdy cię nie zapomnę. Kiedyś będę silniejsza, a wtedy cię znajdę i pokażę ci czym jest prawdziwy strach. Pokażę wam wszystkim..."
Stała ze spuszczoną głową, drżąc na całym ciele, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Z podkrążonych oczu leciały nieprzerwanie łzy, jednak ona zdawała się tego wcale nie zauważać. Obgryzana dolna warga zaczęła krwawić, ale metaliczny smak tylko nakręcał dziewczynę, zamiast ją uspokoić. Chciała się rzucić na Kyoheia, ale wiedziała, że nie miałaby szans. Dla niego mogła się wydawać załamana, zrozpaczona, przerażona. I de facto taka w tej chwili była. Za tym wszystkim kryła się jednak chęć zemsty. Małe ziarenko nienawiści, które kiełkowało w niej od lat, ale nie śmiało wyłonić się zza grubej warstwy lęku, kompleksów i nieśmiałości. Dotąd odpychała od siebie negatywne myśli, ten sykliwy głosik w jej głowie, który odzywał się zawsze jak próbowała użyć magii, albo działo się coś niedobrego. Ten niewyjaśniony, parzący skórę gorąc trzymanej w dłoni różdżki. Starała się skupiać na ukochanych eliksirach, albo zaszywała w, jak się jej zdawało, bezpiecznym dormitorium żywiąc nadzieję, że ludzie, których tiara przydzieliła w to samo miejsce co ją, będą ją chronić, albo przynajmniej zrozumieją na tyle by nie robić problemów. Myliła się.
- Dlaczego... - wydusiła cichutko przez zaciśnięte zęby. "Dlaczego?" Powtórzyła w myślach, gdy jej nogi wreszcie się ugięły i wylądowała tyłkiem na ziemi. Ręce zaciskała w piąstki z taką siłą, że u jednej przydługie paznokcie przebiły się przez skórę, podczas, gdy ta zaopatrzona w różdżkę zbielała i zaczęła ją mrowić. "Gdybym tylko miała siłę... Gdybym tylko umiała... Zabiłabym tego sukinsyna."
"Nie dość, że porąbana to jeszcze niezdara"
"Ciekawe co byś mówił, gdybym skręciła ci kark. Na pewno jest na to eliksir, a jak nie to zawsze mogę poeksperymentować..."
"Umiesz chociaż mówić? czy będziesz dalej się trząść próbując mi pokazać to jak bardzo się mnie boisz?"
"Może i teraz się boję, ale nigdy cię nie zapomnę. Kiedyś będę silniejsza, a wtedy cię znajdę i pokażę ci czym jest prawdziwy strach. Pokażę wam wszystkim..."
Stała ze spuszczoną głową, drżąc na całym ciele, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Z podkrążonych oczu leciały nieprzerwanie łzy, jednak ona zdawała się tego wcale nie zauważać. Obgryzana dolna warga zaczęła krwawić, ale metaliczny smak tylko nakręcał dziewczynę, zamiast ją uspokoić. Chciała się rzucić na Kyoheia, ale wiedziała, że nie miałaby szans. Dla niego mogła się wydawać załamana, zrozpaczona, przerażona. I de facto taka w tej chwili była. Za tym wszystkim kryła się jednak chęć zemsty. Małe ziarenko nienawiści, które kiełkowało w niej od lat, ale nie śmiało wyłonić się zza grubej warstwy lęku, kompleksów i nieśmiałości. Dotąd odpychała od siebie negatywne myśli, ten sykliwy głosik w jej głowie, który odzywał się zawsze jak próbowała użyć magii, albo działo się coś niedobrego. Ten niewyjaśniony, parzący skórę gorąc trzymanej w dłoni różdżki. Starała się skupiać na ukochanych eliksirach, albo zaszywała w, jak się jej zdawało, bezpiecznym dormitorium żywiąc nadzieję, że ludzie, których tiara przydzieliła w to samo miejsce co ją, będą ją chronić, albo przynajmniej zrozumieją na tyle by nie robić problemów. Myliła się.
- Dlaczego... - wydusiła cichutko przez zaciśnięte zęby. "Dlaczego?" Powtórzyła w myślach, gdy jej nogi wreszcie się ugięły i wylądowała tyłkiem na ziemi. Ręce zaciskała w piąstki z taką siłą, że u jednej przydługie paznokcie przebiły się przez skórę, podczas, gdy ta zaopatrzona w różdżkę zbielała i zaczęła ją mrowić. "Gdybym tylko miała siłę... Gdybym tylko umiała... Zabiłabym tego sukinsyna."
- Kyohei Takano
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 9:48 pm
Kyo wpatrywał się na ten obrazek nędzy i rozpaczy.
-No pięknie... znowu zjebałeś... znowu... oczywiście, oooczywiście- Mruczał do siebie w myślach.Trzeba wziąć pod uwagę to, że puchon był bardzo wybuchowy, i jeżeli miał zły dzień, i ktoś wtedy pałętał mu się pod nogami... mógł doświadczyć wtedy na własnej skórze tego wybuchu. Na całe szczęście, ten wulkan emocji u niego uspokajał się tak samo szybko ja wybuchał. W chwili kiedy dostrzegł te spadające krople poczuł jak jakaś klucha ugrzęzła w jego gardle. Tak wyrzuty sumienia.
-Przesadziłeś... po raz kolejny- I co on sam miał ze sobą zrobić. Nie tak łatwo było zapanować nad tymi wybuchami, które odbywały się bardzo nieregularnie. Kiedy z jej ust padło jedno pytanie, Azjata westchnął tylko cicho, wyraźnie zakłopotany tym wszystkim. Tak najchętniej by teraz odwrócił się, wziął ze sobą resztkę pasztecików i wrócił do dormitorium siadając przed kominkiem w którym przyjemnie trzaskał ogień, ale nie mógł. Była w tym chłopaku jedyna cecha która przemawiała za tym, że nie pozwolił na to aby jego człowieczeństwo zostało zatracone do końca. Były to mianowicie wyrzuty sumienia, które pojawiały się za każdym razem kiedy coś spierdolił. No i co miałby niby teraz zrobić, dlaczego życie musi być takie trudne. No tak, każdy normalny człowiek podszedł by do niej podniósł z ziemi, otrzepał i popchał do tego aby szła dalej przed siebie, aby nie upadała tak jak teraz przed chwilą, ale czy on był do tego zdolny? cóż przekonajmy się
Kyohei stał tak przez dłuższą chwilę wpatrując się w dziewczynę swoimi brązowymi oczami.
-Wstań z tej ziemi... przeziębisz się- Mruknął odrobinę spokojniej, po czym po prostu do niej podszedł, chwycił mocno za ramiona i ustawił do pionu.
-Nie przesadzaj... nie jestem aż taki straszny... fakt czasami palnę coś głupiego, ale to wcale nie oznacza, że tak myślę... po prostu nie przejmuj się tym tak- Westchnął i puścił ją dopiero w chwili kiedy była w stanie ustać na własnych nogach. Popatrzył na jej twarz, a może raczej próbował popatrzeć, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni spodni paczkę chusteczek. Wyciągnął z opakowania jedną i wyciągnął w jej kierunku.
-Nie becz... twardym trzeba być...- Wypowiadając te słowa poczuł się naprawdę idiotycznie, brzmiał jak wujek dobra rada.
-No pięknie... znowu zjebałeś... znowu... oczywiście, oooczywiście- Mruczał do siebie w myślach.Trzeba wziąć pod uwagę to, że puchon był bardzo wybuchowy, i jeżeli miał zły dzień, i ktoś wtedy pałętał mu się pod nogami... mógł doświadczyć wtedy na własnej skórze tego wybuchu. Na całe szczęście, ten wulkan emocji u niego uspokajał się tak samo szybko ja wybuchał. W chwili kiedy dostrzegł te spadające krople poczuł jak jakaś klucha ugrzęzła w jego gardle. Tak wyrzuty sumienia.
-Przesadziłeś... po raz kolejny- I co on sam miał ze sobą zrobić. Nie tak łatwo było zapanować nad tymi wybuchami, które odbywały się bardzo nieregularnie. Kiedy z jej ust padło jedno pytanie, Azjata westchnął tylko cicho, wyraźnie zakłopotany tym wszystkim. Tak najchętniej by teraz odwrócił się, wziął ze sobą resztkę pasztecików i wrócił do dormitorium siadając przed kominkiem w którym przyjemnie trzaskał ogień, ale nie mógł. Była w tym chłopaku jedyna cecha która przemawiała za tym, że nie pozwolił na to aby jego człowieczeństwo zostało zatracone do końca. Były to mianowicie wyrzuty sumienia, które pojawiały się za każdym razem kiedy coś spierdolił. No i co miałby niby teraz zrobić, dlaczego życie musi być takie trudne. No tak, każdy normalny człowiek podszedł by do niej podniósł z ziemi, otrzepał i popchał do tego aby szła dalej przed siebie, aby nie upadała tak jak teraz przed chwilą, ale czy on był do tego zdolny? cóż przekonajmy się
Kyohei stał tak przez dłuższą chwilę wpatrując się w dziewczynę swoimi brązowymi oczami.
-Wstań z tej ziemi... przeziębisz się- Mruknął odrobinę spokojniej, po czym po prostu do niej podszedł, chwycił mocno za ramiona i ustawił do pionu.
-Nie przesadzaj... nie jestem aż taki straszny... fakt czasami palnę coś głupiego, ale to wcale nie oznacza, że tak myślę... po prostu nie przejmuj się tym tak- Westchnął i puścił ją dopiero w chwili kiedy była w stanie ustać na własnych nogach. Popatrzył na jej twarz, a może raczej próbował popatrzeć, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni spodni paczkę chusteczek. Wyciągnął z opakowania jedną i wyciągnął w jej kierunku.
-Nie becz... twardym trzeba być...- Wypowiadając te słowa poczuł się naprawdę idiotycznie, brzmiał jak wujek dobra rada.
- Meredith Evans
Re: Kuchnia
Pon Lis 30, 2015 10:29 pm
Takano naprawdę musiał nie znać Mer, w innym wypadku nie postępowałby z nią w taki sposób. I nie, wcale nie mowa tu o wybuchu irytacji jaki przed chwilą miał miejsce z jego strony, lecz o bezpośrednim kontakcie fizycznym. Pomimo iż wiele lat mieszkali blisko siebie, umknęła mu plotka o Alicji rzucającej na swoje łóżko zaklęcia ochronne z samego faktu sąsiadowania z posłaniem Evansowej, czy o brawurowym kopnięciu pomocnego krukona w klejnoty na lekcji Zaklęć.
Jego pierwsze, przejawiające troskę słowa nie dotarły do szlochającej dziewczyny. Reszta nie miała szansy zostać przez nią zarejestrowana przez szok, jakiego puchonka doznała czując jak to bydle w ludzkiej skórze łapie ją za ramiona i stawia na nogi, niczym szmacianą laleczkę. Nienawidziła dotyku, zwłaszcza ze strony płci przeciwnej. Nigdy nikomu nie wyjawiła ku temu powodów, gdyż nikt nawet nie śmiał jej o to spytać. Faktem było jednak, że reagowała przesadnie w sytuacji bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, ale w tej chwili, kiedy i bez tego czuła się pokonana i czuła rozpierające pragnienie zemsty, gdy jej zaciśnięta na różdżce dłoń parzyła niemiłosiernie, a w głowie syszący głosik podpowiadał straszne rzeczy - w tym momencie zareagowała tak jak jeszcze nigdy dotąd. Odepchnęła tłumaczącego się puchona od siebie z całych sił, co dzięki pomocy adrenaliny i elementu zaskoczenia posłało chłopaka na deski, po czym rzuciła się na niego i wycelowała cieńszym końcem różdżki prosto w jego lewe oko z bezwzględnym zamiarem wbicia jej mu aż do mózgu.
Jego pierwsze, przejawiające troskę słowa nie dotarły do szlochającej dziewczyny. Reszta nie miała szansy zostać przez nią zarejestrowana przez szok, jakiego puchonka doznała czując jak to bydle w ludzkiej skórze łapie ją za ramiona i stawia na nogi, niczym szmacianą laleczkę. Nienawidziła dotyku, zwłaszcza ze strony płci przeciwnej. Nigdy nikomu nie wyjawiła ku temu powodów, gdyż nikt nawet nie śmiał jej o to spytać. Faktem było jednak, że reagowała przesadnie w sytuacji bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, ale w tej chwili, kiedy i bez tego czuła się pokonana i czuła rozpierające pragnienie zemsty, gdy jej zaciśnięta na różdżce dłoń parzyła niemiłosiernie, a w głowie syszący głosik podpowiadał straszne rzeczy - w tym momencie zareagowała tak jak jeszcze nigdy dotąd. Odepchnęła tłumaczącego się puchona od siebie z całych sił, co dzięki pomocy adrenaliny i elementu zaskoczenia posłało chłopaka na deski, po czym rzuciła się na niego i wycelowała cieńszym końcem różdżki prosto w jego lewe oko z bezwzględnym zamiarem wbicia jej mu aż do mózgu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach