- James Potter
Re: Stół Gryfonów
Sob Maj 20, 2017 5:43 pm
Nie zniknęła obruszona, ani nie nawrzeszczała na niego po duchowemu tak by wszystkie włosy stanęły mu dęba, więc początek zapowiadał się całkiem obiecująco. Może świat nieżywych był mu ostatnio rzeczywiście bliższy przez niedawne wydarzenia? A może przez to co miało się niedługo wydarzyć, coś czego on nie potrafił przewidzieć, a zaświaty to wyczuwały? Bo nawet duchy chętniej z nim rozmawiały, niż żywi (tak Lily). Chociaż jak James miał się jeszcze wieczorem przekonać, to porozumienie z zaświatami wyjdzie mu jeszcze bokiem.
- W sumie to nie mam konkretnego pytania - stwierdził. Taka była prawda, nawet się nad takim nie zastanawiał. Miał zdobyć ciekawostkę na jej temat i miał nadzieję, że coś takiego wypłynie podczas rozmowy. Gdyby prosto z mostu powiedział jej o co chodzi z pewnością niczego by mu nie zdradziła, a sprawiłby jej jedynie przykrość. Domyślał się, że nie potrzebowała takiego zainteresowania, w końcu każdy pragnął bezinteresowności, a Szara Dama nie mogła być inna - Po prostu chciałem porozmawiać - dodał opierając się ramieniem o ścianę.
- Spędziłem tu siedem lat i nie wiem czy kiedykolwiek tu wrócę - zaczął rozglądając się po Wielkiej Sali, tak jak przed chwilą robiła to Helena - Pewnie po jakiejś części przez to i przez to, że moja siostra, Erin, pewnie wiesz... Nie bój się, nie będę cię dręczył czy wiesz gdzie ona jest, czy ją spotkałaś, czy mogłabyś jej coś przekazać - zaśmiał się nerwowo, nie wiedział po co w ogóle poruszył ten temat - Nawet nie wiem czy to możliwe i może lepiej żebym nie wiedział - urwał zamykając na chwilę oczy. Splótł ręce na piersi, odchrząknął i kontynuował - Chyba za dużo ostatnio myślę, o ile w ogóle to możliwe w moim przypadku - zażartował - Po prostu zastanawiałem się, co ja bym zrobił po śmierci. A ty wybrałaś Hogwart, dlaczego akurat on? Dobrze wspominam te siedem lat, ale żeby aż tak by zostać tu... Na wieczność? Szczególnie, że... Wydajesz się być tu nieszczęśliwa - skwitował, no taka była prawda. Szara Dama trzymała całą swoją przeszłość w tajemnicy, mało kto w ogóle wiedział jak miała na imię, o ile ktokolwiek to wiedział. Ciągle trzymała się na uboczu, nie była ani rozmowna, ani towarzyska, ani nawet ciekawska, bo chociaż to mogłoby tłumaczyć dlaczego wybrała tak gwarne miejsce. Ciągle była smutna i poważna, a Potter mógłby się nawet założyć, że raz widział jak płakała, o ile duchy w ogóle mogły płakać.
- W sumie to nie mam konkretnego pytania - stwierdził. Taka była prawda, nawet się nad takim nie zastanawiał. Miał zdobyć ciekawostkę na jej temat i miał nadzieję, że coś takiego wypłynie podczas rozmowy. Gdyby prosto z mostu powiedział jej o co chodzi z pewnością niczego by mu nie zdradziła, a sprawiłby jej jedynie przykrość. Domyślał się, że nie potrzebowała takiego zainteresowania, w końcu każdy pragnął bezinteresowności, a Szara Dama nie mogła być inna - Po prostu chciałem porozmawiać - dodał opierając się ramieniem o ścianę.
- Spędziłem tu siedem lat i nie wiem czy kiedykolwiek tu wrócę - zaczął rozglądając się po Wielkiej Sali, tak jak przed chwilą robiła to Helena - Pewnie po jakiejś części przez to i przez to, że moja siostra, Erin, pewnie wiesz... Nie bój się, nie będę cię dręczył czy wiesz gdzie ona jest, czy ją spotkałaś, czy mogłabyś jej coś przekazać - zaśmiał się nerwowo, nie wiedział po co w ogóle poruszył ten temat - Nawet nie wiem czy to możliwe i może lepiej żebym nie wiedział - urwał zamykając na chwilę oczy. Splótł ręce na piersi, odchrząknął i kontynuował - Chyba za dużo ostatnio myślę, o ile w ogóle to możliwe w moim przypadku - zażartował - Po prostu zastanawiałem się, co ja bym zrobił po śmierci. A ty wybrałaś Hogwart, dlaczego akurat on? Dobrze wspominam te siedem lat, ale żeby aż tak by zostać tu... Na wieczność? Szczególnie, że... Wydajesz się być tu nieszczęśliwa - skwitował, no taka była prawda. Szara Dama trzymała całą swoją przeszłość w tajemnicy, mało kto w ogóle wiedział jak miała na imię, o ile ktokolwiek to wiedział. Ciągle trzymała się na uboczu, nie była ani rozmowna, ani towarzyska, ani nawet ciekawska, bo chociaż to mogłoby tłumaczyć dlaczego wybrała tak gwarne miejsce. Ciągle była smutna i poważna, a Potter mógłby się nawet założyć, że raz widział jak płakała, o ile duchy w ogóle mogły płakać.
- Lily Evans
Re: Stół Gryfonów
Wto Maj 23, 2017 1:28 am
Lily potrafiła ją zrozumieć, sama niezbyt chętnie zwierzała się z ważniejszych rzeczy, wolała dzielić się głupotami lub błahostkami niż pokazywać jak nieraz się waha, nie jest pewna, co czuje lub powinna czuć. Wszelkie możliwe kłopotliwe uczucia wolała zachować dla siebie by nie obarczać nimi swoich przyjaciół. Dotyczyło to wszystkich. Oczywiście nie zawsze potrafiła utrzymać równowagę, czasem zdradzała za wiele, wybuchała, pozwalając by bardzo egoistyczne, gorące serce przemawiało, ucierając tym samym nosa rozumowi. Książki, zakurzone sale, wrzaski, utarczki, miliony opowieści... jak miałaby nie tęsknić? To też nie było winą Mary, pewnie właśnie to by usłyszała od rudowłosej, gdyby ta tylko miała świadomość myśli dziewczyny. Póki co, z winy pewnego nieznośnego osobnika, kruchą Gryfonkę zostawiła pod opieką Remusa. Nieświadomie.
Cóż, doskonałe scenariusze nie istnieją, powinien o tym pamiętać, to w końcu nie mugolski film. Właśnie, jak wróci do domu wreszcie będzie mogła pójść do kina, może nawet samochodowego, nie tak dawno wprowadzonej nowości? Może nawet świeżo upieczona pani Dursley, potocznie znana jako jej siostra, Petunia, również do nich - czyli Lily i rodziców - dołączy? Byłoby wspaniale. Nie spodziewała się, że wielki James Potter będzie patrzył na to w takich kategoriach, w sumie i tak nie było to istotne. Mógł robić, co tylko chciał. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że wybrał jeden z najbardziej nieodpowiednich momentów na tego typu pogawędki, znał ją przecież i powinien pamiętać, że nie lubiła rozważać rzeczy tak osobistych przy widowni, to zawsze przynosiło niesatysfakcjonujące efekty. Choć, może Potter działał z premedytacją i wolał by upartość, duma i złośliwość wzięły górę? Jeszcze trochę i się doczeka właśnie tego, za czym musiał się stęsknić. Zapewne gdyby tylko mógł zrzuciłby całą winę na Severusa, co już zupełnie pozbawiłoby go możliwości rozmawiania z nią. Dobrze, że się powstrzymał. Naprawdę. Po raz kolejny. Merlinie, nie spodziewała się, że staną się bohaterami rodem z tych ckliwych czarodziejskich romansów, które czasem pochłaniała Dorcas.
Wspominała już o tym jak beznadziejny wybrał sobie moment na poważną rozmowę? Nie miała sił by się denerwować, odgarnęła jedynie kosmyk do tyłu, poprawiła tiarę i zajęła się całkowicie jedzeniem, dla odmiany czując się naprawdę głodna - była przekonana, że wciśnie nawet deser.
- Idź - mruknęła tylko w odpowiedzi, nie unosząc wzroku. Zjadła trochę ze swojego talerza i spojrzała w stronę podrobionej Czary Ognia. Sama nie czuła się na siłach by spróbować. Odprowadziła jeszcze spojrzeniem przechodzącego nieopodal Pottera i ponownie zajęła się jedzeniem. Nienawidziła jak podchodził ją w tak mało sprzyjających dla niej momentach.
Nienawidziła.
Cóż, doskonałe scenariusze nie istnieją, powinien o tym pamiętać, to w końcu nie mugolski film. Właśnie, jak wróci do domu wreszcie będzie mogła pójść do kina, może nawet samochodowego, nie tak dawno wprowadzonej nowości? Może nawet świeżo upieczona pani Dursley, potocznie znana jako jej siostra, Petunia, również do nich - czyli Lily i rodziców - dołączy? Byłoby wspaniale. Nie spodziewała się, że wielki James Potter będzie patrzył na to w takich kategoriach, w sumie i tak nie było to istotne. Mógł robić, co tylko chciał. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że wybrał jeden z najbardziej nieodpowiednich momentów na tego typu pogawędki, znał ją przecież i powinien pamiętać, że nie lubiła rozważać rzeczy tak osobistych przy widowni, to zawsze przynosiło niesatysfakcjonujące efekty. Choć, może Potter działał z premedytacją i wolał by upartość, duma i złośliwość wzięły górę? Jeszcze trochę i się doczeka właśnie tego, za czym musiał się stęsknić. Zapewne gdyby tylko mógł zrzuciłby całą winę na Severusa, co już zupełnie pozbawiłoby go możliwości rozmawiania z nią. Dobrze, że się powstrzymał. Naprawdę. Po raz kolejny. Merlinie, nie spodziewała się, że staną się bohaterami rodem z tych ckliwych czarodziejskich romansów, które czasem pochłaniała Dorcas.
Wspominała już o tym jak beznadziejny wybrał sobie moment na poważną rozmowę? Nie miała sił by się denerwować, odgarnęła jedynie kosmyk do tyłu, poprawiła tiarę i zajęła się całkowicie jedzeniem, dla odmiany czując się naprawdę głodna - była przekonana, że wciśnie nawet deser.
- Idź - mruknęła tylko w odpowiedzi, nie unosząc wzroku. Zjadła trochę ze swojego talerza i spojrzała w stronę podrobionej Czary Ognia. Sama nie czuła się na siłach by spróbować. Odprowadziła jeszcze spojrzeniem przechodzącego nieopodal Pottera i ponownie zajęła się jedzeniem. Nienawidziła jak podchodził ją w tak mało sprzyjających dla niej momentach.
Nienawidziła.
- Mistrz Gry
Re: Stół Gryfonów
Sro Maj 24, 2017 12:48 am
Nie rozmawiała często z żywymi też dlatego, że ci, którzy do niej zazwyczaj podchodzili nie mieli za grosz taktu ani podstawowej wiedzy o manierach, a tego Szara Dama nie potrafiła znieść. Najczęściej czas spędzała z nielicznymi Krukonami, reszta domów nie potrafiła jej do siebie przekonać; uczniowie byli albo za głośni albo za niegrzeczni.
- Ach, rozumiem - zamrugała nieco zaskoczona, było to dla niej całkiem świeże doświadczenie. Jak na ducha. Możliwe, że już wcześniej zdarzały się takie osoby, ale nie była w stanie teraz o kimś szczególnym sobie przypomnieć. Nie mogła oprzeć się o ścianę, bo by po prostu przez nią przeszła. Unosiła się więc niedaleko, nie wykonując żadnych, choćby małych ruchów. Nie mówiła też nic. Słuchała. Lubiła to robić. James Potter okazał się być bardzo rozmowny, czasem go widziała i słyszała jak rozmawiał choćby z przyjaciółmi, wiedziała także, że inni często o nim mówili, choć w tym roku jednak mniej. Czy powinna w ogóle się odzywać? Coś mu powiedzieć?
- Lepiej żebyś nie wiedział - zgodziła się z nim, po czym spojrzała w stronę głośnych, podnieconych ucztą uczniów. - Mogłam udać się wszędzie. Zostać tam, gdzie umarłam, albo wrócić tam gdzie się urodziłam. Hogwart to mój dom, to miejsce, któremu sporo oddałam... Sądzisz, że zamek jest powodem mojego smutku? i że inne miejsce by to zmieniło? - Może nieco się droczyła, może chciała go zachęcić do pomyślunku, kto to wiedział. - Czasem duchy mogą się przemieszczać, podróżować. Niektóre pewnie to robią.
- Ach, rozumiem - zamrugała nieco zaskoczona, było to dla niej całkiem świeże doświadczenie. Jak na ducha. Możliwe, że już wcześniej zdarzały się takie osoby, ale nie była w stanie teraz o kimś szczególnym sobie przypomnieć. Nie mogła oprzeć się o ścianę, bo by po prostu przez nią przeszła. Unosiła się więc niedaleko, nie wykonując żadnych, choćby małych ruchów. Nie mówiła też nic. Słuchała. Lubiła to robić. James Potter okazał się być bardzo rozmowny, czasem go widziała i słyszała jak rozmawiał choćby z przyjaciółmi, wiedziała także, że inni często o nim mówili, choć w tym roku jednak mniej. Czy powinna w ogóle się odzywać? Coś mu powiedzieć?
- Lepiej żebyś nie wiedział - zgodziła się z nim, po czym spojrzała w stronę głośnych, podnieconych ucztą uczniów. - Mogłam udać się wszędzie. Zostać tam, gdzie umarłam, albo wrócić tam gdzie się urodziłam. Hogwart to mój dom, to miejsce, któremu sporo oddałam... Sądzisz, że zamek jest powodem mojego smutku? i że inne miejsce by to zmieniło? - Może nieco się droczyła, może chciała go zachęcić do pomyślunku, kto to wiedział. - Czasem duchy mogą się przemieszczać, podróżować. Niektóre pewnie to robią.
- James Potter
Re: Stół Gryfonów
Czw Maj 25, 2017 3:22 pm
James był porywczy. Przeważnie od razu przechodził do działania jeszcze nim zdążył przemyśleć czy oby to co chce zrobić jest rozsądne. Nie dawał sobie zbyt wiele czasu na refleksje, po prostu nie potrafił usiedzieć, przeczekać, jak wiedział że musi coś zrobić to działał i już, bez względu na konsekwencje. Pewnie dlatego miał taki talent do pakowania się w kłopoty, ale taką miał naturę i po części właśnie dlatego tak dobrze radził sobie w Quidditchu, aż został kapitanem i w pojedynkach. Podejmował szybkie decyzje, w jego głowie pracował skomplikowany mechanizm który natychmiast wyznaczał mu ścieżkę działania prowadzącą bezpośrednio do wyznaczonego celu, a w razie przeszkód, od razu przekierowywał go na nowy tor. I nie było przystanków. Chyba dostałby cholery gdyby miał się nad czymś dłużej zastanawiać, świadomość, że może traci ostatnią szanse zeżarłaby go od środka. Tak jak strawił się ubiegłej nocy na Wieży Astronomicznej. Nagła panika która ogarnęła go na widok Lily ze Smarkiem, poczucie, że wszystko na czym mu zależało wyślizgnęło mu się z rąk i to przez niego, przez to że nie potrafił się ogarnąć, sprawiły, że po prostu zwariował, szczególnie że jego niezawodny mechanizm mówiący mu co ma zrobić również zgłupiał. No i skończyło się tak jak się skończyło. I tak nieźle się pohamował jak na siebie. Może i moment był beznadziejny, ale w nocy mało brakowało a wyciągnąłby ją z balu, pewnie psując jej ten ostatni taki wieczór w Hogwarcie. Nie potrafił czekać, po prostu nie potrafił.
Idź. No i poszedł sobie, kto wie czy i nie z jej życia. Porażka bolała, szczególnie że nie był do nich przyzwyczajony, nawet po tych latach uodparniania jakie zafundowała mu Lily ciągle mu odmawiając. Jednak gdy już coś się zdobędzie, ciężej jest się pogodzić ze stratą. Był uparty, normalnie by się nie poddał i walczył póki nie osiągnie swego. Potter chce, Potter ma. Jednak gdy chodzi o uczucia osoby którą się kocha, gdzie powinna stać granica?
Potrzebował oddechu. Po uczcie mieli z Syriuszem pójść do Hagrida . Stwierdził, że wyjdzie wcześniej przejść się po błoniach. Dusił się we własnych myślach, a nie często mu się to zdarzało. Może weźmie miotłę i pójdzie ostatni raz na stadion? Nie, może lepiej nie, zdecydowanie potrzebuje po prostu się przejść.
Szara Dama była fascynująca. Nie miał do tej pory okazji przyjrzeć się jej z tak bliska. Oczywiście nie gapił się na nią jak w kość, wystarczyło mu krótkie spojrzenie w jej mgliste, smutne oczy. Nawet nie mógłby pojąć jak wielkie tajemnice skrywały.
- A co nim jest? – rzucił nim zdążył pomyśleć, jak zwykle zresztą. Ciekawość zwyciężyła. Co mogło sprawić, by zostać na tym popapranym świecie i smucić się na wieki? – Nie wiem, czy zamek… Rzeczywiście może tego nie przemyślałem, ale jestem pewny, że jest jakieś miejsce z którym masz dobre wspomnienia, które przywołają chociaż cień uśmiechu – stwierdził – Może to i Hogwart. Strach pomyśleć jak smutna jesteś poza nim – znowu zażartował. Matko, skąd mu się brały te kiepskie żarty… - Czy może trzyma cię tu to coś co mu oddałaś? – spytał podchwytliwie, może będzie chciała pociągnąć temat – No to przyznaj się, gdzie znikasz na weekendy – uniósł jedną brew do góry i uśmiechnął się zastanawiając się czy uda mu się i u niej wywołać uśmiech.
Idź. No i poszedł sobie, kto wie czy i nie z jej życia. Porażka bolała, szczególnie że nie był do nich przyzwyczajony, nawet po tych latach uodparniania jakie zafundowała mu Lily ciągle mu odmawiając. Jednak gdy już coś się zdobędzie, ciężej jest się pogodzić ze stratą. Był uparty, normalnie by się nie poddał i walczył póki nie osiągnie swego. Potter chce, Potter ma. Jednak gdy chodzi o uczucia osoby którą się kocha, gdzie powinna stać granica?
Potrzebował oddechu. Po uczcie mieli z Syriuszem pójść do Hagrida . Stwierdził, że wyjdzie wcześniej przejść się po błoniach. Dusił się we własnych myślach, a nie często mu się to zdarzało. Może weźmie miotłę i pójdzie ostatni raz na stadion? Nie, może lepiej nie, zdecydowanie potrzebuje po prostu się przejść.
Szara Dama była fascynująca. Nie miał do tej pory okazji przyjrzeć się jej z tak bliska. Oczywiście nie gapił się na nią jak w kość, wystarczyło mu krótkie spojrzenie w jej mgliste, smutne oczy. Nawet nie mógłby pojąć jak wielkie tajemnice skrywały.
- A co nim jest? – rzucił nim zdążył pomyśleć, jak zwykle zresztą. Ciekawość zwyciężyła. Co mogło sprawić, by zostać na tym popapranym świecie i smucić się na wieki? – Nie wiem, czy zamek… Rzeczywiście może tego nie przemyślałem, ale jestem pewny, że jest jakieś miejsce z którym masz dobre wspomnienia, które przywołają chociaż cień uśmiechu – stwierdził – Może to i Hogwart. Strach pomyśleć jak smutna jesteś poza nim – znowu zażartował. Matko, skąd mu się brały te kiepskie żarty… - Czy może trzyma cię tu to coś co mu oddałaś? – spytał podchwytliwie, może będzie chciała pociągnąć temat – No to przyznaj się, gdzie znikasz na weekendy – uniósł jedną brew do góry i uśmiechnął się zastanawiając się czy uda mu się i u niej wywołać uśmiech.
- Mistrz Gry
Re: Stół Gryfonów
Sob Maj 27, 2017 11:03 pm
Ona sama nie miała o sobie zdania, wciąż i wciąż pogrążona w zupełnie innych myślach, uczeniu się życia - a właściwie nieżycia przez ten cały czas. Upłynęło go sporo, ale i tak nie miał on znaczenia. Poza tym ciągle potrafiło ją coś zaskakiwać, choć przecież posiadała sobie całe mnóstwo sceptycyzmu. O części tajemnic nie chciała pamiętać, odświeżać, przekazywać dalej czasem i wstydliwe sekrety.
- To jak krótkie było moje życie, jak wiele mogłam jeszcze zrobić, poznać. Moje błędy. Upartość... Dużo, za dużo tego jest - westchnęła, odwracając na chwilę głowę. - Są, ale oprócz uśmiechu wywołują również poniekąd smutek i żal. Hogwart jest dobrym miejscem, pomimo tego smutku i melancholii, ze względu chociażby na życie. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co dokładnie oznacza 'żyć'?
Uśmiechnęła się mimo wszystko, łagodnie, bardzo delikatnie. Przy następnych pytaniach uniosła jednak jedną brew.
- Niepoprawny z Ciebie, chłopak. Trochę dziecinny. Tam gdzie dobrze widać księżyc - łatwo było ulec tej atmosferze. Choćby odrobinę.
- To jak krótkie było moje życie, jak wiele mogłam jeszcze zrobić, poznać. Moje błędy. Upartość... Dużo, za dużo tego jest - westchnęła, odwracając na chwilę głowę. - Są, ale oprócz uśmiechu wywołują również poniekąd smutek i żal. Hogwart jest dobrym miejscem, pomimo tego smutku i melancholii, ze względu chociażby na życie. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, co dokładnie oznacza 'żyć'?
Uśmiechnęła się mimo wszystko, łagodnie, bardzo delikatnie. Przy następnych pytaniach uniosła jednak jedną brew.
- Niepoprawny z Ciebie, chłopak. Trochę dziecinny. Tam gdzie dobrze widać księżyc - łatwo było ulec tej atmosferze. Choćby odrobinę.
- James Potter
Re: Stół Gryfonów
Pon Maj 29, 2017 10:31 pm
Smutek który był nieodłącznym towarzyszem Szarej Damy, zaczął się również udzielać Jamesowi. Prawda było, że był jej strasznie ciekawy. Ostatnio dużo myślał jak to jest po śmierci, co się czuje, jak bardzo zmienia się postrzeganie świata i chyba miał jakąś wewnętrzną nadzieję, że troski wtedy znikają, że przechodzi się na wyższy level świadomości i kruchy świat który zostawiło się za sobą okazuje się niczym w obliczu tego co się napotka po śmierci. Jednak właśnie takie duchy jak Szara Dama burzyły mu te ładną bajeczkę. Wiedział, że to co innego jak duch po śmierci zostaje wśród żywych i co innego jak decyduje się pójść dalej. Mimo to, on był tutaj, nieświadomy tego jak wygląda to pójście dalej, a jeżeli jest równie do dupy co pozostanie na tym świecie? Jeżeli jego siostra jest równie załamana co Szara Dama? Jej życie również było krótkie, tyle mogła zrobić, poznać. Również była uparta, popełniała błędy… Słuchał Szarej Damy, jednak bał się że słucha własnej siostry…
- Żyć – powtórzył cicho – To znaczy istnieć. Ty też istniejesz, to że nie masz ciała nie znaczy, że nie żyjesz – odparł po krótkiej chwili namysłu – Przecież tyle możesz zrobić, poznać, tak jak mówiłaś. Po co rozpamiętywać to co było. Było, minęło. Tak w twoim przypadku, jak i w moim – dodał.
Uśmiechnęła się. Widok ten wydawał się Jamesowi wręcz surrealistyczny. Mógłby to zakwalifikować jako rozwiązanie jego zadania: ciekawostka na temat Szarej Damy: ona się uśmiecha, serio. Jednak później padły słowa o wiele od tamtych ciekawsze, a z pewnością bardziej intymne.
- Tam gdzie dobrze widać księżyc… - znowu powtórzył – Ładnie – stwierdził po chwili zadumy – Nie będę ci odbierał tego miejsca – dodał mając tu na myśli, że nie będzie z niej wyciągał gdzie konkretnie się ono znajduje – Jednak wiedz, że jak będę właśnie w takim miejscu to pomyślę o tobie.
- Dzięki za rozmowę - rzucił patrząc jej w oczy - Więcej się uśmiechaj, żywiej wyglądasz. Tymczasem wracam do utrzymywania mojego marnego ciała przy funkcjach zwanych potocznie życiowymi, ale my wiemy że wcale takie nie są - zakończył szeptem pełnym konspiracji.
- Żyć – powtórzył cicho – To znaczy istnieć. Ty też istniejesz, to że nie masz ciała nie znaczy, że nie żyjesz – odparł po krótkiej chwili namysłu – Przecież tyle możesz zrobić, poznać, tak jak mówiłaś. Po co rozpamiętywać to co było. Było, minęło. Tak w twoim przypadku, jak i w moim – dodał.
Uśmiechnęła się. Widok ten wydawał się Jamesowi wręcz surrealistyczny. Mógłby to zakwalifikować jako rozwiązanie jego zadania: ciekawostka na temat Szarej Damy: ona się uśmiecha, serio. Jednak później padły słowa o wiele od tamtych ciekawsze, a z pewnością bardziej intymne.
- Tam gdzie dobrze widać księżyc… - znowu powtórzył – Ładnie – stwierdził po chwili zadumy – Nie będę ci odbierał tego miejsca – dodał mając tu na myśli, że nie będzie z niej wyciągał gdzie konkretnie się ono znajduje – Jednak wiedz, że jak będę właśnie w takim miejscu to pomyślę o tobie.
- Dzięki za rozmowę - rzucił patrząc jej w oczy - Więcej się uśmiechaj, żywiej wyglądasz. Tymczasem wracam do utrzymywania mojego marnego ciała przy funkcjach zwanych potocznie życiowymi, ale my wiemy że wcale takie nie są - zakończył szeptem pełnym konspiracji.
- Mistrz Gry
Re: Stół Gryfonów
Nie Cze 04, 2017 11:59 pm
Zadumała się. Wiedziała o co mu chodzi, choć to jak odrobinę się plątał było całkiem zabawne. I te wnioski zdawały się pełne optymizmu.
- Ale ja nie żyję, Jamesie Potterze. Może nawet nie do końca istnieję. Nie umiem się od tego uwolnić, jako żywa nie mogłam, co dopiero teraz...
Pokręciła głową, po czym wykonała krótki pożegnalny ukłon, nie mając już siły do rozmowy. Była jednak wdzięczna za tę pogawędkę. Po jego ostatnim słowach ponownie się uśmiechnęła i zniknęła przez ścianę. Uczta w końcu dobiegała końca.
- Ale ja nie żyję, Jamesie Potterze. Może nawet nie do końca istnieję. Nie umiem się od tego uwolnić, jako żywa nie mogłam, co dopiero teraz...
Pokręciła głową, po czym wykonała krótki pożegnalny ukłon, nie mając już siły do rozmowy. Była jednak wdzięczna za tę pogawędkę. Po jego ostatnim słowach ponownie się uśmiechnęła i zniknęła przez ścianę. Uczta w końcu dobiegała końca.
- Nauczyciele
Re: Stół Gryfonów
Sob Cze 10, 2017 1:42 pm
Uczta Pożegnalna się zakończyła, więc uczniowie mogli opuścić Wielką Salę. Przede wszystkim prefekci zajęli się pilnowaniem porządku by każdy rocznik mógł spokojnie bez przepychanek wyjść. VII zaś na chwilę musiał zostać, a gdy i dla niego wreszcie nadszedł koniec, zniknął za wielkimi drzwiami, w większości kierując się w stronę swojego Pokoju Wspólnego.
[z/t dla wszystkich]
[z/t dla wszystkich]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach