Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Czw Mar 12, 2015 10:45 pm
Rachunek:

Percival Flint:
1x Pale Ale (5 sykli i 20 knutów)
2x Porcje Ognistej Whiskey (2x 9 sykli i 3 knuty)
1x Porcja Wódki (7 sykli)
Razem: 1 galeon, 13 sykli i 26 knutów

Nathalie Denevue:
1x Mała kawa z rumem (4 sykle i 12 knutów - liczę tylko to, bo Percival też co nieco od siebie dorzucił)
Razem: 4 sykle i 12 knutów
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Pon Paź 26, 2015 5:11 pm

Spacer po Hogsmeade w deszczową pogodę również miał swój urok. Uliczki pozbawione były dużych skupisk ludności, choć gdzieniegdzie zdało się widzieć jakieś niewielkie grupki czarodziei. Szubko jednak niknęli w pobliskich pubach i sklepach w obawie przed ulewą. Na szczęście jeszcze nie padało i można było pozwiedzać architekturę tej magicznej wioski. Urok miasteczka krył się dziś w odpalonych latarniach, które stały na straży mrocznego nieba. Blask ulicznych lamp cudnie odbijał się w kałużach i przemoczonych chodnikach. Wspomnieć należy również do ciszy i spokoju tego miejsca. O dźwięku kapiącej wody przelewającej się leniwie po rynnach miejscowych zabudować. Było w tym coś pięknego.
Młoda czarownica spokojnie kroczyła uliczkami w kierunku jej ulubionego miejsca... W kierunku Gospody Pod Świńskim Łbem. Jedyne miejsce w którym śmiało można poprosić o alkohol. I tym razem cel dziewczyny był jasny. Riley śmiało więc przestąpiła przez próg lokalu, skłoniła się leciutko właścicielowi i pomknęła w jego kierunku, czyli do szynkwasu. Usiadła na jednym z barowych krzeseł i zwróciła się do ów posępnego karczmarza spokojnym głosem:
- Poproszę szklaneczkę Ognistej Whisky... oraz jedną ognistą butelkę na wynos.
Mogła powiedzieć do właściciela”to co zwykle”, ale byłoby to chyba niegrzeczne z jej strony. Zresztą od ostatniej wizyty w tej gospodzie już troszkę czasu minęło.  Chyba z kilka ładnych miesięcy. Posępny barman nie zmienił się jednak zbyt mocno i wciąż budził respekt wśród swoich wyjątkowych klientów.


Ostatnio zmieniony przez Riley Acquart dnia Sro Paź 28, 2015 5:23 am, w całości zmieniany 1 raz
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Pon Paź 26, 2015 7:00 pm
Wiedział, że jeśli dopadnie niskiego Ślizgona, nie da rady ani chwili dłużej powstrzymywać się przed przywaleniem mu w łeb. Był to chyba jedyny powód, dla którego mógł pozwolić komuś - nawet, jeśli była to dziewczyna - na odwleczenie się w zupełnie inną stronę, niż udał się kurdupel. Na początku nie patrzył nawet, kto go złapał pod ramię, nieruchomy wzrok wciąż mając wbity w miejsce, w którym przed chwilą zniknął beztrosko narażający mu się osobnik. Niestety, na ulicy ciągle stał Bułhakow, dlatego Carney krok za krokiem oddalał się z... W zasadzie wciąż nie wiedział, z kim, czekając na to, aż profesor zniknie mu z oczu.
Odwrócił się wreszcie, żeby popatrzeć z góry na trzymającą go Ślizgonkę. Wydawała mu się znajoma, ale nie mógł skojarzyć, dlaczego. Zresztą, myśli miał teraz zajęte zupełnie innym tematem, zapychającym mózg na tyle skutecznie, że nie był w stanie prowadzić normalnej rozmowy. Nie, żeby zwykle takie prowadził. Kątem oka dostrzegł, jak nauczyciel wreszcie rusza w sobie tylko znanym kierunku, zwrócił też uwagę na to, że idąca obok dziewczyna coś do niego mówi. Zdobył się tylko na odpowiedzenie głośnego "hmmmm", nie do końca rejestrując, co w ogóle od niego chciała. Pomyślał, że przecież Hogsmeade nie jest takie duże, a poza tym uczniowie zwykle odwiedzają te same miejsca - znalezienie gnojka nie powinno być aż takie trudne. Poza tym, nie należy on do dyskretnych i cichych ludzi, pewnie będzie go widać i słychać z daleka.
Dotarli do gospody. David milczał całą drogę, zaciskając mocno zęby. Dało się wyczuć, jak trzęsie się z napięcia. Mimo całego zdenerwowania, jakie ledwo trzymał w ryzach podszedł do drzwi i uchylił je, celem wpuszczenia Ślizgonki przodem. Stał i patrzył na nią wyczekująco.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Czw Paź 29, 2015 12:03 am
Jak dobrze, że ją nie interesowały tak trywialne sprawy jak dopadanie jakiegoś idioty, który postanowił bawić się w rzucanie ludzi błotnymi kulkami. Tę część akurat ominęła - zapewne, gdyby choć trochę błota musnęło jej ciało, odwdzięczyłaby się z nawiązką. Proste? Proste. Jej towarzysz myślał naprawdę w prosty sposób, nie musiała się ani trochę nadwerężać, próbując zrozumieć jego myślenie. To było widoczne na pierwszy rzut oka, co nieco ją bawiło. Ciągnęła go ze sobą jakby był bezwolną marionetką, która nie jest w stanie żaden sposób się poruszyć; zapewne przyczyną było to, że wolał skoncentrować się na swojej małej "zemście" na Ślizgonie, który nieomal przyczynił się do odjęcia punktów Slytherinowi. I zapewne miałaby to w nosie, kopnęłaby go nawet w tyłek na szczęście w jego drodze, gdyby nie instrukcje od nauczycieli, a ona w przeciwieństwie do Nailaha, wolała w obecnych okolicznościach nie rzucać się im w oczy. Mimo swojego młodego wieku, Gryfon był od niej o kilka drobnych centymetrów wyższy, czego C. nie komentowała w żaden sposób, nie widząc takiej potrzeby. Beznamiętność na jej dzisiejszej masce doskonale wywiązywała się ze swej roli a o'Connell okazał się na tyle rozumny, że nawet nie próbował nawiązać z nią żadnej więzi poprzez rozmowę. Jego odpowiedź skwitowała krótkim prychnięciem i wbiła paznokcie w jego ramię, nie odzywając się już ani słowem. Wiatr rozwiewał jej ciemne włosy, które dobrze komponowały się z dzisiejszym niebem. Lodowate tęczówki zwęziły się, kiedy napotkała wzrok jakiegoś za ciekawskiego przechodnia, który natychmiast przyspieszył kroku. Kiedy znaleźli się przy gospodzie, Rockers puściła w końcu ramię Davida, spojrzała na niego jak na coś paskudnego, co właśnie przykleiło się jej do buta i otrzepała swój płaszcz. W międzyczasie chłopak otworzył przed nią drzwi i zaczekał aż przekroczy próg.
Żałośnie smutne.
- No proszę, jaki z Ciebie dżentelmen. Zapewne bym doceniła gdybyś się nie trząsł przed chwilą jakbyś dostał wścieklizny - zadrwiła i przeszła obok niego. - Tylko się nie narób w majtki z tego żalu, że się póki co nie odwdzięczysz za swoją zniewagę.
I w końcu nie musiała się ukrywać ze swoimi komentarzami.
Nikt nie patrzył.
Nikt nie słuchał.
Czarny Łabędź był wolny.
Rzuciła przelotne spojrzenie w stronę Riley, ale nic poza tym. Zajęła miejsce przy jednym z wolnych stolików i zamówiła szklankę Ognistej Whiskey z kostkami lodu, co barman pod nosem skomentował barwną wiązanką na temat jakichś niedorzecznych wymagań.
- No ruszaj się i zacznij być pożyteczny - powiedziała w stronę Gryfona zniecierpliwiona i w międzyczasie wyciągnęła paczkę papierosów, które przemyciła w swoim staniku. Wetknęła sobie jednego skręta w usta i rzuciła wyczekujące, pełne chłodnego opanowania, spojrzenie Davidowi.
W końcu należało sobie znaleźć jakiś obiekt do pożarcia na dzisiejsze popołudnie.
Żmija namierzyła własnie swój obiad.


David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Pią Paź 30, 2015 12:11 am
W tej chwili był zupełnie oderwany od rzeczywistości. Niecierpliwie zerknął na drogę, którą przyszli w to miejsce. Ciągle zastanawiał się, czy udałoby mu się jakoś sprawnie ominąć Bułhakowa (bo ile w końcu mogło mu zejść na opierdzieleniu ucznia? Powinien już zająć się swoimi sprawami) i wyładować nareszcie złość. Trzymając uchylone drzwi wysłuchał słowotoku, jaki wypłynął z ust towarzyszącej mu dziewczyny w chwili, kiedy przekraczała próg i przesunął za nią nieobecne spojrzenie. Trzeźwości myślenia wystarczyło mu akurat na tyle, żeby zrozumieć, że Ślizgonka go obraża, ale - jak to zwykle z nim było - nie przejął się tym zbytnio. Słowa nigdy nie robiły na nim większego wrażenia, chyba, że właśnie szukał zaczepki. W tym wypadku nawet wtedy nic by nie dały - David nie miał zamiaru wdawać się w konflikt z dziewczyną.
Na chwilę zwrócił większą uwagę na to, co mówiła - że póki co się nie odwdzięczy - i przeszła mu przez głowę mała refleksja. Mianowicie: Jak bardzo się ona myli.
Kiedy wyżej wspomniana weszła wreszcie do pubu Carney spokojnie zamknął za nią drzwi, odcinając się od jej dalszych wypowiedzi. Nie należał do ludzi, którzy będą czekać na sposobność, żeby odwdzięczyć się kurduplowi. Chciał sam sobie taką zorganizować i uważał, że właśnie znowu ma na to okazję. Nie czekając na nic odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę sklepu Zonka.

[zt]
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Pon Lis 02, 2015 9:17 am
W Gospodzie Pod Świńskim Łbem nie było zbyt wielu gości. Brunetka w oczekiwaniu na swoje zamówienie, zakręciła się kilkukrotnie na barowym krześle i dyskretnie spoglądała na mroczną klientelę. Na jakieś pokręcone baby iście z sabatu czarownic, na pewnego potężnie zbudowanego mężczyznę z paskudną blizną przy oku, na dwójkę zakapturzonych goblinów szemrających w cienistym zakątku, na wilkołaka w ludzkiej postaci dłubiącego w zębach wykałaczką... oraz na kilka innych, mniej lub bardziej wyjątkowych osobistości. Krótko mówiąc, było na czym oko zawiesić.
Drzwi ponownie zaskrzypiały, a w ich progu ukazała się kolejna dwójka potencjalnych klientów. Nie kto inny jak Caroline Rockrs i David O’Connell. Razem! Gryfonka zatrzepotała rzęsami w zdumieniu, szczególnie kiedy ujrzała jak chłopak przepuszczał swoją dzisiejszą towarzyszkę w drzwiach. Niby nic specjalnego, a jednak. Związek tej dwójki był strasznie nienaturalny... wręcz niemożliwy. To nie był dramat pod tytułem Romeo i Julia o zakazanej miłości oraz o zwaśnionych rodach Slytherin i Gryffindor; lecz Horror dążący do naprawdę krwawego zakończenia. Nastolatce od razu przyszedł na myśl urok, bądź inne niewybaczalne zaklęcie, którym został potraktowany David. Nim jednak dziewczyna zdołała wysnuć jakieś konkretne spiskowe teorie, chłopak zakręcił się na pięcie i opuścił gospodę. Dzięki Bogu!
Riley ponownie odwróciła się w kierunku szynkwasu, dokładnie w momencie kiedy posępny barman realizował jej prośbę. Otrzymaną ognistą butelkę od razu schował do torby, natomiast szklaneczkę whisky nastolatka po chwili ujęła w dłoń i poczęła delektować się piekielnym smakiem trunku. Ognista jak zwykle smakowała okropnie, ale przynajmniej nieźle kopała.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Wto Lis 03, 2015 6:33 pm
W atmosferze zbliżającej się zagłady i poczucia niepewności odnośnie swojego dalszego życia, każdy człowiek zachowywałby się tak samo- uciekał. Nic dziwnego, jako zwierzę stadne potrafimy chować się jedynie za plecami innych, bądź za grubymi murami betonowych ścian. Część uczniów już teleportowała się do Hogwartu, gdy część z nich, albo jeszcze o niczym nie wiedziała, albo odwrotnie, już zastanawiała się, jakby tu się ukryć, żeby im się nic nie stało.
Zupełnie odwrotnie postąpił młody Gryfon, który skorzystał z przytrafiającej się okazji i uciekł z Pubu Pod Trzema Miotłami, gdy tylko do jego świadomości dotarł fakt, że tam na zewnątrz dzieją się wspaniałe rzeczy, których jego oczy nie mogą przepuścić. I tak oto, po zrównaniu z ziemią jakiejś kobiety, jak to miewał w zwyczaju, ruszył ciasną uliczką w poszukiwaniu swojego przeznaczenia. O dziwo było za spokojnie, jak na napad śmierciożerców. Nie słyszał głośnych wybuchów, nie widział śladów walki. Coś musiało być nie tak. Przecież oni na pewno tam są. Gdzieś ukryci w jakimś zakamarku, albo zupełnie odwrotnie- walczący na otwartym polu, obscenicznie, bez żadnych skrupułów.
Skoro w pubie, w którym on przebywał nic się nie działo, to może w reszcie pijalni próg przekroczyli ludzie głoszący złą nowinę. Nie myślał wiele o osobach znajdujących się w środku. Może znieczulica ogarnęła jego serducho, albo to adrenalina zakłóciła jego logiczne myślenie. Nie miał jednak nic do stracenia, no może poza życiem.
Zakradł się cichutko pod mury baru „Pod Świńskim Łbem”, po czym począł poszukiwania jakiegoś okienka, dzięki któremu będzie mógł zlustrować sytuację panującą w środku. O dziwo jego oczy ujrzały kogoś, kogo z całą pewnością nie spodziewałby się teraz spotkać. Wszystko w środku wyglądało na spokojne, najwidoczniej tutaj nie dotarła jeszcze wiadomość o sługach Czarnego Pana. Hahaha, Rockers. Żyjesz w błogiej niewiedzy.
Zapukał cicho w okienko i gdy tylko zwrócił uwagę palącej papierosa dziewczyny, pomachał do niej, jakby zapominając o fakcie, że miał zrobić co innego. Głupek. Po co ją zaczepiasz, skoro miałeś szukać ludzi w czerni!?
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Sro Lis 04, 2015 2:56 pm
Mały Gryfon chyba nie do końca rozumiał dzisiejszych zasad. Najwyraźniej jego móżdżek był jeszcze mniejszy niż przypuszczała. Papieros nadal tkwił w jej wargach, kiedy drzwi zamknęły się za roznamiętnionym chłopakiem, który musiał pokazać jaki on to nie zły i skory do natychmiastowego rozwiązania swojej sprawy. Rockers zareagowała na to jedynie prychnięciem i zmrużeniem swoich lodowatych oczu w których na krótki moment pojawił się gniew. Nie spodziewała się, że jakiś smarkacz tak zwyczajnie okaże jej brak szacunku. Niespiesznie wyciągnęła różdżkę i za pomocą jej iskier odpaliła swojego papierosa, zaciągając się nim mocno. Na całe szczęście dla jej płuc, to nie były Goblinie Mocne Bez Filtra, bo wtedy z całą pewnością zionęłaby nie ogniem a zawartością swojego żołądka. Nie. To były Smocze Języki, jedna z jej ulubionych czarodziejskich marek, dzięki której miała chociażby minimalną możliwość uspokojenia się.
Jakby to ogólnie było możliwe.
Uratowała temu niewdzięcznemu idiocie dupę przed nauczycielem i zrobieniem czegoś głupiego a on odpłacał się jej w tak żałosny sposób!
To z całą pewnością nie był dramat - ta historia przypominała bardziej tragedię, która ma jeszcze szansę na zamienienie się w prawdziwy horror, kiedy czyjaś krew rozpryśnie się po ścianach.
Jak myślicie? Kto będzie tym Wybrańcem?
Doprawdy Riley miała wątpliwe szczęście, że Caroline nie postanowiła skoncentrować się na niej i powiedzmy użyć swojego magicznego pierścionka by sobie pomóc. Ślizgonka stwierdziła jednak z góry, że jakikolwiek objaw legilimencji będzie dość problematyczny, zwłaszcza pod nosem właściciela. Westchnęła tylko sfrustrowana i kiedy chuchnęła, mały ogień z jej ust przeciął powietrze. Kiedy skończyła palić, zgasiła niedopałka w kościstej popielniczce i sięgnęła po swoją Ognistą z porcją lodu, przyglądając się ze znudzeniem obdrapanym ścianom, które czasy świetności miały już dawno za sobą. Tak samo jak cała ta śmierdząca, brudna i paskudna gospoda - plusem było jednak to, że okna przepuszczały mało światła, w całym pomieszczeniu było ciemno i mało kto się tutaj zapuszczał. A jeśli nawet było więcej klienteli to była to zazwyczaj gromada spod ciemnej gwiazdy. Pociągnęła zdrowego łyka, odchylając nieco głowę do tyłu i przymykając powieki.
Po kilku nieznośnie dłużących się jej minutach, sięgnęła po kolejnego papierosa i go odpaliła. Dzisiaj zdecydowanie nie była w najlepszej kondycji i coraz bardziej utwierdzała się w tym, że ten cały wypad to jedna, wielka parodia. Procenty przyjemnie uderzyły jej do głowy a ona mogła wreszcie choć na chwilę oderwać się od nieoptymistycznych myśli na temat ostatnich wydarzeń i mnóstwa okrężnych dróg, którymi musiała podążać by spaść zwycięsko na cztery łapy niczym Omen. Do Czarnego Kota jednakże nie będzie się porównywać.
To już bowiem dawno zostało zarezerwowane przez dramatycznego i pełnego idiotycznego bólu Nailaha.
Zastanawiała się też nad tym, ile ten tak zwany sojusz między nimi jeszcze potrwa. Nie lubiła być zależna od kogoś, kto był tak mało godny zaufania.
Popiół z papierosa bardzo szybko znalazł się w popielniczce. Druga ręka w której dzierżyła szklankę a którą reprezentował jej krwisty pierścień, znalazła się blisko jej ust z naczyniem wypełnionym alkoholem. Zmarszczyła czoło, kiedy coś zaczęło stukać w okno, które znajdowało się niedaleko niej.
- Co do... - mruknęła do siebie i szybko odwróciła się w tamtą stronę, dostrzegając Cirila. Kiedy jej pomachał, jedna z ciemnych brwi uniosła się niebezpiecznie w górę. Odłożyła szklankę, pokazała mu środkowy palec a tuż po chwili wskazała głową na swój stolik. Nie miała na razie ruszać tyłka z pubu. Przynajmniej dopóki nie napije się jeszcze raz. Do tego dochodziło też to, że na zewnątrz zaczęło już kropić.
Zaciągnęła się papierosem a jej chłodne, chmurne oczy niemalże wywiercały dziury w szybie za którą znajdował się Gryfon.
No chodź.
Pobawimy się.
Noooo chooodź.
Zaoferuj mi coś interesującego.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Sro Lis 04, 2015 8:22 pm
Stanie pod gospodą we wrących od emocji warunkach nie do końca sprzyjało chłopakowi. Już od dawna żywił nadzieję, że w końcu nadejdzie ten dzień, ale teraz, gdy to się stało nie do końca wiedział co ma zrobić. Wiedział jedynie tyle, że musi działać szybko, aby nie zostać uwięzionym w mackach świetlistego dobra, które już powoli zaczęło obejmować opoką pobliskie budynki. Dobrze, że w zatęchłym pubie, w którym znajdowała się wątpliwa Królowa Ciemności i Wszelkiego Bólu, Rockers, zdawało się odnaleźć nutkę spokoju. Ciekawe jak zareaguje, jak powie jej co się stało i co też nad nimi wisi. Wszędobylski tyłek Gryfona ruszył się śpiesznie, gdy zobaczył dziwne zaproszenie do środka. Niby taka niedostępna i tajemnicza panienka, mimo nie okazania mu jakiegokolwiek szacunku, jednak pozwoliła mu na towarzyszenie jej przy brudnym stoliku. Wszedł do gospody jak niby nic się nie działo i po skinięciu głowy do barmana, o ile można go tak nazwać, przemierzył odległość lepiącej się posadzki i usiadł naprzeciwko Ślizgonki. Spojrzał w jej chmurne tęczówki, gdy wydmuchiwała dym z jarzącego się papierosa, którego pieściła między dwoma palcami. Możliwe, że na jego twarzy, przez milisekundę, pojawił się uśmiech, który wcale nie zwiastował nic dobrego (przynajmniej dla większości poprawnych uczniów).
- Mam dla ciebie ekscytujące wieści...- powiedział pomijając ceregiele z oficjalnym witaniem się i bezsensowną kurtuazją.
- Jednak zanim to powiem... Może poczęstujesz mnie papierosem?- zapytał, po czym machnął ręką do obsługi w geście przyniesienia mu tego samego, co w ręce trzyma jego towarzyszka.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Wto Lis 10, 2015 12:52 am
Była nad wyraz spokojna dzisiejszego dnia, chociaż właściwie to znudzona. Wypady do Hogsmeade były dość przewidujące; te same twarze, co na co dzień, te same historie i uczniowska śpiewka. Blablabla. Chodźmy razem! Podzielmy się lukrowaną pałeczką i fasolkami wszystkich smaków Bertiego Bott'a a potem wypijmy piwo kremowe i trzymajmy się za ręce. A może do tego latające amorki ze serduszkami?
Komuś się chyba miesiące pomyliły.
Brało ją na wymioty, kiedy to widziała a żeby tego było mało, musiała to akceptować, potulnie trzymać głowę w górze i nie pozwolić żadnemu grymasowi wypłynąć na swoją bladą twarz. To wszak było niedopuszczalne by tak lekceważąco zachowała się młoda dama! I to publicznie! Zapewne nic by sobie z tego nie robiła, gdyby nie kwestia podejrzeń, które pojawiały się wokół jej osoby. Nie przewidziała, że eliksir, który miał być jej automatycznym sukcesem, był za słaby. Dała się oślepić promieniom, które odbijały się od biżuterii najwyższej jej Towarzyszki, która prowadziła ją przez cały czas, ukazując piękno zniszczenia i gasnących oczu. Choć wszak tylko jedna para i to najjaśniejsza zgasła z jej powodu, C. poczuła całą grozę jak i piękno z tego czynu płynące. Poszła o krok dalej, bo to właśnie Śmierć - ta o pustym, pełnym zrozumienia obliczu jej na to pozwoliła. Nie chodziło tu o tego, który nosił jej miano tak lekkomyślnie, który obdarzył sam siebie rangą jej brata, dopuszczając się jej zdrady. I pomyśleć, że Śmierć była tak dobra, że mu wybaczyła, mając słabość do krwiopijcy! Do tego zwykłego śmiecia, obrzydliwego komara, któremu zdążył spuchnąć brzuch od krwi.
Sojusz? Jaki sojusz? Sojusz szybko traci swoją datę ważności.
Właśnie to przyjęła do wiadomości, gdy dała się pochłonąć tym myślom, zaciskając palce na swojej szklance i pozwalając by ognisty trunek uderzał jej tak przyjemnie do głowy.
Nikomu nie można było ufać, zwłaszcza tym, którzy byli tak zepsuci jak ja.
Najgorsze jest to, że byłaby w stanie go zrozumieć, gdyby tylko chciała, gdyby spojrzała na niego w sposób mniej uprzedzony.
Ale nie chciała.
Och! Zawsze potrafisz się ze mną ładnie przywitać, złoto - czerwony chłopcze! W Twych ustach nawet "wątpliwa" tak nie boli!
Wejdź dalej.
Jak myślisz? Dzisiejszego dnia znowu będziesz miał szansę przeżyć?
Papieros po raz kolejny poszedł w ruch, gdy ciemnowłosa przycisnęła go do swoich ust, zakładając nogę na nogę. Barman gdzieś się krzątał, mało ważna w tamtym momencie Gryfonka siedziała przy jednym ze stolików, a lwia maskotka weszła do gospody. Nie było to niczym zaskakującym, Rockers wiedziała, że chłopak nie oprze się temu, by jednak skorzystać z tego niejasnego zaproszenia. Leniwie obserwowała to jak pokonuje ten krótki dystans by usiąść dokładnie naprzeciwko niej. Kolejny raz strzepnęła popiół z papierosa wprost do przeznaczonego do tego naczynia. Kiedy znów się nim zaciągnęła, przetrzymała chwilę dym w swoich płucach po czym wypuściła go wprost na jego twarz. Jedna z ciemnych brwi uniosła się do góry w geście fałszywego zainteresowania, kiedy gasiła drugiego już peta w popielniczce i pociągnęła zdrowego łyka Ognistej Whisky. Kostki lodu uderzyły o ścianki szklanki, która nie była w najlepszym stanie, tak jak reszta rzeczy w Świńskim Łbie.
- A cóż takiego, Hootcher? Udało Ci się na kogoś napluć i ten ktoś nie odkrył, że to Ty? - Spytała sceptycznie, niemalże parskając śmiechem. Bawił ją, zwłaszcza jego niesprecyzowane do końca podekscytowanie. Na jego pytanie zareagowała drwiącym uśmiechem i skrzyżowaniem rąk na klatce piersiowej. - No coś takiego! Żeby taki bohater jak Ty nie miał przy sobie papierosów? Właściwie, jak to możliwe, że Ty palisz, chłopczyku? McGonagall by chyba została zawału serca na ten widok - mruknęła w odpowiedzi, po czym niespiesznie sięgnęła do swojej paczki, która spoczywała aktualnie w kieszeni jej płaszcza i wyciągnęła jednego papierosa, rzucając nim w jego stronę.  Upiła kolejnego łyka i głęboko odetchnęła, odgarniając swoje ciemne włosy do tyłu i zauważając, że za brudną szybą gospody zaczął padać deszcz. Kiedy ponownie skierowała swoje chmurne spojrzenie w stronę Cirila, ten już otrzymał swoje zamówienie. Jej twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji, jedynie oczy błyszczały jasnym, nieco jednak mętnym blaskiem, świadczącym o tym, że poczuła te procenty, które spożywała.
Halo?
Niedługo nastąpi zderzenie się z górą lodową.
Wszystkich prosimy o natychmiastową ewakuację.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Wto Lis 10, 2015 9:45 am
Drwiny i nieprzyjemne spojrzenia nie były dla niego niczym nowym, więc każda zaczepka Rockers nie robiła na nim żadnego wrażenia. Można rzec, że działo się nawet przeciwnie. Zachęcało go to dalszej rozmowy, bo wiedział, że ma wiedzę, która pomoże zmieść tę znudzoną minę z jej twarzy.
Lubił działać na opak. Znał swoje wady i zalety, co pomagało mu w odpowiedniej ocenie sytuacji. Był jak kameleon, który umiał dostosować się do każdego zdarzenia w taki sposób, aby wyjść na tym korzystnie. Przykładem była obecna chwila. Przecież siedzi teraz obok niej, a nie zamknięty w starym barze, osłaniany przez jakieś niewidzialne bariery. Być może zachował się nieodpowiedzialnie wywracając nauczycielkę, jednak to było dla niego niczym, przy ogromie możliwości, które miały go czekać. Najwyżej odejmą Gryfindorowi punkty, w sumie kolejny raz przez niego. Jego rówieśnicy raczej nie powinni go za to zlinczować.
Pojął w dłoń swój trunek, delikatnie mieszając jego zawartość i wziął łyka w dokładnie tym momencie, w którym Caroline rozpoczęła swoją wypowiedź. - Jak śmiesznie patrzy się na osoby, które nie mają pojęcia, co dzieje się tuż za ich plecami. Twoje popisy nie zrobią na mnie żadnego wrażenia, a twoja mina będzie wypominana ci do końca szkoły, jak tylko dowiesz się, co naprawdę mam ci do przekazania...
- Uwierz mi, że gdybym chciał, to naplułbym i na ciebie Rockers... W sumie chyba już to zrobiłem...- odpowiedział na jej drwiący uśmieszek, przypominając sobie w myślach chwilę, gdy zdziwiona spoglądała na swoje zakrwawione od jego pożogi szaty.
- Nie miałbym nic przeciwko, aby usłyszeć, jak ostatni oddech opuszcza jej pierś...- skwitował bezuczuciowo wzmiankę o McGonagall. Co jak co, ale to była jedna z wielu osób, które ubiłby od razu w momencie, gdy nadarzyłaby się do tego stosowna okazja.
Przyjąwszy podarunek, podpalił go i zaciągnął się, jakby dawno tego nie robił. Nie był w prawdzie to jego pierwszy papieros, musiał jednak przyznać, że dawno nie miał okazji do zatrucia swoich płuc.
Po chwili ciszy i rozkoszowania się posmakiem, jaki zostawiał papieros w jego ustach, spojrzał na nią wzrokiem pełnym pasji i ciekawości. Na twarzy zagościł mu szczery uśmiech, może nico szaleńcy, ale to nie było w tym momencie ważna. Ważne za to było to, co miał jej przekazać. Wiedział, ze ta wieść pomoże jej w odnalezieniu sensu w tym wyjeździe, a zarazem dzięki temu ruchowi mógł pomóc samemu sobie.
- Śmierciożercy są w Hogs. Właśnie uciekłem z Trzech Mioteł, bo tam już ta wiadomość miała okazję dotrzeć. Wszyscy panikują, niektórzy teleportowali się z powrotem do Hogwartu. Mi udało się uciec stamtąd w ostatniej chwili. Zaczęli już rzucać zaklęcia ochronne. Kilka sekund i byłbym uwięziony z tą bandą nieudaczników. Powiadam ci, będzie się działo. Najlepiej jakbyśmy wyszli stąd jak najszybciej, bo ta wieść może dotrzeć i tutaj, a jak tak się stanie, to lepiej żeby nie było nas już w środku...- powiedział nachyliwszy się w stronę jej śniadej twarzyczki. - Nawet ładnie wyglądasz bez mojej krwi na twarzy...- po czym wziął kolejny wdech substancji smolistych i wolnym ruchem wypuścił go z płuc, strumień dymu kierując na stolik.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Nie Lis 15, 2015 3:01 pm
To już był jej znak charakterystyczny, system obronny, który służył do odstraszania każdego osobnika, który podszedłby zbyt blisko. Była drapieżnikiem, który już z daleka szczerzył swe kły. Drapieżnikiem, schowanym w swym śliskim ciele, które przesuwało się wśród zdradliwych traw i jedynie czasem było słychać jej syk. Skoro sądził, że jest w stanie zaciekawić znudzoną Żmiję, niech próbuje - może okaże się to opłacalne a może nie.
Mało rzeczy ostatnimi czasy potrafiło ją zaskoczyć, żyła zresztą wedle rygorystycznego przepisu na własne życie by nie pozwolić dalej pękać lodowej barierze, która ochraniała ją przed wszystkimi istotami i okruchami uczuć, które na siłę chciały wywiercić w zamarzniętym zwierciadle dziury i przez nie przejść.
Wady i zalety, a kogo to obchodzi, co? Może chcesz zrobić rachunek sumienia albo podliczyć ilość zysków i strat?
To urocze, że gryf tak łatwo zamienił się rolą z kameleonem - mała rada, musisz lepiej i szybciej przybierać swoje barwy.
Tylko spójrz! Nie jesteśmy tutaj sami. Jesteś w stanie zaryzykować?
Konsekwencje mogą Cię łatwo dopaść, ciekawe czy wtedy nadążysz z tym, że trzeba przywdziać kolejną maskę.
W momencie zaś, kiedy on zaczął swoją odpowiedź, ona kończyła pić drugą szklankę Ognistej, która rozpoczęła szumieć jej delikatnie w głowie. Uniosła rękę do góry i gestem dłoni przywołała barmana, nie odwracając wzroku od chłopaka. Jej oczy się niebezpiecznie zwęziły, gdy przypomniał jej o tamtym dniu i incydencie, który miał wtedy miejsce.
- Poprawka, kichnąłeś na mnie krwią, Ty mały plugawy... zresztą nieważne. Jeśli tak bardzo tego chcesz to możemy poprowadzić te spotkanie w innym stylu - wysyczała, kiedy już barman przyjął jej zamówienie i poszedł je realizować. Odpowiedź na temat opiekunki Gryffindoru przyjęła parsknięciem krótkiego, niedowierzającego śmiechu. Z jednej strony była niemalże pod wrażeniem odwagi z jaką chłopak wypowiadał te słowa, z drugiej zaś nie wierzyła, że można być takim naiwnym głupcem. C. nie widziała nawet potrzeby by to w jakikolwiek sposób skomentować. Skinięciem głowy przyjęła trzecią szklankę trunku i upiła tym razem mniejszy łyk, żeby przypadkiem zbytnio nie przesadzić. To nie byłoby wskazane, zwłaszcza w takim towarzystwie. Było coś fanatycznego w spojrzeniu Cirila, coś, co było jej dziwnie znajome... może to dlatego, że ona też potrafiła tak patrzeć? Zwłaszcza w tych najbardziej decydujących momentach? Nie ufała mu na tyle by móc bez przeszkód odwrócić na dłużej wzrok, przyjrzeć się lepiej zakurzonej i brudnej izbie w której przebywali i skoncentrować się na Riley, która zajmowała jeden ze stolików, który zdawał się być już dawno nieścierany. Na początku wydawało się Rockers, że się przesłyszała. Potrzebowała kilka sekund by to do niej dotarło, a chmurne tęczówki w których były jaśniejsze iskierki z powodu wypitego alkoholu zostały poddane różnym sprzecznym odczuciom. Białe, długie palce zacisnęły się na szklance, którą natychmiast przycisnęła do swych czerwonych dzisiejszego dnia warg. Po pociągnięciu zdrowego łyka, odłożyła naczynie z brzdękiem i otarła usta z kropel alkoholu rękawem swojego swetra.
- Mów głośniej, Hootcher. Mów. Jeszcze. Głośniej. Naprawdę sądzisz, że zaatakowaliby akurat te miejsce? Że ktokolwiek się nim interesuje? - Spytała z kpiącym niedowierzaniem, po czym niespiesznie upięła włosy w kucyka. - Wyjdziemy i co dalej? Rzucimy się na kolana, prosząc o to by się przyłączyć, albo żeby nas nie zabijali? Chcesz być zależny od kogokolwiek to leć od razu na łeb na szyję, ja preferuję bardziej wyszukane sposoby. Na razie zresztą ich nie widać, pewnie nawet nie wiesz, od czego zacząć.
Swoją ostatnią wypowiedź wycedziła cicho, żeby tylko do jego uszu dotarły jej słowa, przechylając się nieznacznie w stronę chłopaka.
Chmury zaczęły się rozchodzić, ukazując błyszcząc lód.
Wargi drgały jakby nie wiedząc, co mają konkretnie zrobić a na policzki wstąpił blady rumieniec spowodowany najpewniej wypitą Ognistą Whisky.
- A Ty wyglądasz brzydziej bez mojej pięści na Twoim nosie. Przy takich komplementach, nawet najbardziej niewinne, łase ich, dziewczę by Ci przyłożyło. Co więc planujesz, Hootcher? Albo czekaj... niech zgadnę! Nie masz żadnego planu, prawda? Postanowiłeś tak po prostu do nich podejść, tak?
Zaczęła się śmiać szyderczo, uniosła szklankę jakby chciała wznieść za niego toast i wypiła łyka.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Nie Lis 15, 2015 6:23 pm

Kropelka wody delikatnie spłynęła po masywnej szklance i po chwili rozmyła się na blacie stolika tworząc wilgotny półokrąg. Grube szkło leciutko ziębiło opuszki palców od schłodzonego w niej trunku. Ognista w smaku, choć zimna swej strukturze. Ciekawe połączenie. Młoda czarownica co jakiś czas upijała swój drink coraz bardziej zbliżając się do dna. Dla zabawy obracała w dłoniach szkło, wprawiając tym samym w ruch złocisty nektar potępionych.
Kiedy drzwi gospody ponownie zaskrzypiały nastolatka nawet się nie obróciła. Nie interesował ją kolejny klient. W swej wyobraźni dostrzegła wielu potencjalnych mrocznych bywalców tej mordowni. Pewnie był to jakiś garbaty nekromanta, albo jakaś wysuszona jędza. Brunetce było wszystko jedno. Mimo wszystko zaciekawiła się kiedy skrzypnięcie podłogi i kroki tajemniczego osobnika zdradził kierunek w jakim się on udał. A mianowicie podążył on w stronę Caroline Rockers. Dopiero wówczas Riley postanowiła odwrócić się i zidentyfikować osobnika. To co ujrzała przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Był to kolejny Gryfon. Na początku David O’Connell, a teraz Ciril Hootcher. Czy oni wszyscy powariowali!
Z niedowierzania nastolatka aż stuknęła się dłonią w czoło. I to tak mocno, że plasknięcie rozeszło się po całym lokalu. Dziewczyna wiele mogła zrozumieć i w wiele uwierzyć, ale na pewno nie w przyjazne stosunki z Ce. Co prawda ostatnie plotki jakie krążyły w Pokoju Wspólnym Gryffindoru rzucały nowe światło na ów Ślizgonkę i mogły się podobać niektórym narwanym chłopakom. Plotka głosiła bowiem, że dziewczyna jest wężoustą... to znaczy że robi laski wszystkim dojrzałym chłopakom z domu Salazara Slytherina. Że jej język w akcji jest naprawdę niesamowity. Czyżby Caroline rozwinęła swe skrzydła i świadczyła usługi chłopakom z innych domów?
Gryfonka pokręciła z niedowierzaniem głową, po czym dokończyła z niesmakiem swój ognisty trunek. Później zostawiła kilka galeonów na blacie stolika i bez słowa ruszyła do drzwi. Nie miała zamiaru pić więcej sama. W głębi duszy przyznała rację swojemu dalekiemu wujowi, który często powtarzał że picie w samotności jest jak sranie w towarzystwie. Dlatego Riley czym prędzej opuściła gospodę Pod Świńskim Łbem w poszukiwaniu towarzystwa do butelki.

/zt.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Wto Lis 24, 2015 11:30 am
Nie interesowało go nic, poza znalezieniem swojego przeznaczenia. Działał pod wpływem impulsu i w takim stanie zamierzał zostać jeszcze przez dłuższą chwilę. Nie widział sensu w życiu, które d niczego wielkiego nie prowadzi, więc dlaczego miał się poddać w tak dogodnej dla niego sytuacji. Nie miał zamiaru bied w poszukiwaniu śmierciożerców. Wiedział, że prędzej czy później oni tu przyjdą, a nie chciał być jednym z więźniów, którzy utknęli pod ochroną zaklęć. To nie na tym miało to wszystko polegać. Jeśli miałby zginąć z ich rąk, dobrze, niech tak będzie. A co, jeśli uda mu się jakoś ich przekonać? Przecież nie na co dzień uczeń rzuca w ich stronę takie wypowiedzi. Nie każdy byłby na tyle odważny, aby zaprotestować, postawić się nauczycielom i dążyć do swojego kamienia milowego. Tak więc, Ce, to nie jest dla mnie działanie bez planu. On miał już takowy, po prostu chciał zobaczyć śmierć, którą sieją słudzy Czarnego Pana sieją. Jego oczy chciały ujrzeć każdą duszę, która powoli ulatuje z ciał, wszystkie spojrzenia bez nadziei, każdy ostatni oddech i łzy spływające po policzkach przegranych. To było jego celem, to właśnie był jego plan, o którym ośmieliłaś się mówić. Nie powiesz mi, że jest to marzenie, którego nie da się spełnić. Już narobił sobie ambarasu wywracając jakąś nauczycielkę. W oczach niektórych osób znajdujących się w Trzech Miotłach wyszedł na zupełnego cykora. Szkoda, że on uważał tak o nich. Nie widział sensu w bezczynnym oczekiwaniu na śmierć. Wolał chociaż spróbować...
Podniósł swoją szklankę i pociągnął żwawy łyk ognistej, gdy jego towarzyszka rozpoczęła swój mały monolog. Widział wątpliwość w jej oczach, która diametralnie zmieniała się w podekscytowanie i zadowolenie. Widać alkohol już zaczął szybciej krążyć w jej żyłach. Nie chciał przerywać jej błogiej sielanki, jednak zrobił to. Po co dziewczyna miała się nudzić, skoro mogła popracować swoją różdżką. Widome było, że brakuje jej tych błagających o litość oczu, posiadania kontroli i tej możliwości bycia większym. Coś się z tobą stało Rockers, odwróć ten proces, wróć do swojego jestestwa, przyjaciółka Śmierć cię woła.
- Będę mówił tak głośno, jak tylko będę chciał. To miejsce nie jest bezpieczne, jak każda inna lokacja. Wszyscy tutaj mogą być w każdej chwili zaatakowany, a my mamy na to czekać? Wolę ruszyć dalej i coś zrobić. Nie lepiej, aby zginąć na własnych warunkach?- odpowiedział an jej zaczepkę w pełni poważny. Ognista w starciu z jego dość dużą masą nie zakręciła mu nawet w głowie. Każdy jej łyk powodował, że na żołądku robiło się o wiele cieplej.
- Przyjdą prędzej czy później. Jeśli nauczyciele tu wpadną, mam nadzieję, że nie będzie mnie już w środku. Możliwe, że będę ich błagał. Moim celem jest znalezienie ich i...- nie dokończył, nie chciał, by widziała jego determinację. Położył dłoń na stole.
- Wiem, że myślisz, że jestem głupi. Nie jestem jednak taki na tyle, aby biec i klęknąć przed nimi na kolana. Najpierw chcę ich podejść, poobserwować, zgarnąć na tyle przewagi, aby pokazać im swoją siłę. Myślisz, że byłbym na tyle lekkomyślny, aby stanąć przed ich obliczem w tych okolicznościach? Zapewne są wściekli... Zupełnie wściekli. Tak samo jak ty przez cały czas. Okres chyba nigdy ci się nie kończy...- ostatni łyk trunku znalazł się w jego ustach zaraz po zakończeniu swojej wypowiedzi. Nie namawiał jej, starał się pokazać możliwości...
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Czw Lis 26, 2015 12:53 am
Myśli Riley mogłyby być ciekawym urozmaiceniem dzisiejszego dnia, gdyby akurat Ślizgonce przyszło do głowy by skorzystać ze swojej dość świeżej umiejętności i poczytać sobie z Acquart jak z otwartej księgi. Ta miała jednak dość specyficzny fart, że opuściła gospodę wystarczająco wcześnie, nie skupiając na sobie uwagi ani Cirila ani C.
Doprawdy wspaniałe!
Została więc ich dwójka w tym niezwykłym miejscu, które przy odrobinie dobrych chęci mogłoby się malować niczym opuszczony teatr.
Czy jednak jesteś wystarczająco dobrym aktorem, złoto - czerwony chłopcze?
Myślisz, że trudno jest zgadnąć, co chodzi Ci w tym momencie po głowie, co akurat starasz się osiągnąć? Czy opłaca mi się w ogóle zgadywać?
Brzdęk. Szklanka uderzyła o zabrudzony, przesiąknięty zapachem alkoholu stolik. Nie widziała Śmierciożerców i jakoś szczególnie ich nie poszukiwała; byli jedynie marionetkami w rękach Czarnego Pana, a ona sama miała już dość bycia czyjąkolwiek zabawką. Poszukiwała wolności, poszukiwała piór do swoich skrzydeł i idealnie szybkiego rozwiązania sprawy świata. Musiało wyjść na jej, bo była tą, która zawsze zwyciężała! Nie mogła... nie mogła ulec słabościom, pozwolić by zamarznięta bryła uległa ociepleniu, by stała się ponownie słaba. Wbrew pozorom i plotkom, które krążyły w pewnych kręgach, C. nie interesowało dołączanie do zwolenników Tego - Którego - Imienia - Boją - Się - Wymawiać. Chciała być niezależna, wytępić ludzi na własną rękę, działać wedle sporządzonej listy, którą powtarzała w myślach niemalże każdego dnia.
Ach! Więc próbuj ich przekonać, no dalej. Pokaż swą użyteczność, zdobądź sławę przy ich boku, o ile zdołasz. Wiecznie ukryty za rzeczywistą maską, poszukiwany listami gończymi, uległy wobec Jednej osoby.
Nie wolałbyś więc służyć mi?
Zapomnij. Czasem lubię sobie tak pożartować, wiesz?
Czyja śmierć byłaby zadowalająca? Po prostu czyjaś? Uderzenia na ślepo i już, hm?
Duszy w oczach nie zobaczysz. Chociaż co ja tam wiem, w końcu patrzyłam tylko w te, które należały do kogoś, kto duszy nie posiadał. Taki paradoks się wkradł w te równanie.
Śmierć jest wyzwoleniem, jest litością, jest prezentem, który możesz ofiarować swoich ofiarom. To jest akt dobrej woli, zwłaszcza, kiedy zabijasz od razu. A czy nie byłoby zobaczyć jak człowiek pęka od środka, jak zniszczeniu ulega każda jego idea, każda jego myśl, każde jego pragnienie? No powiedz sam.
Już rozumiesz, dlaczego jesteś Gryfkiem o ciemniejszym ubarwieniu, który dziób wbija w czyjeś ufne plecy, a ja Żmiją syczącą w zielonych trawach?
Bo ja mimo wszystko zdaję sobie sprawę, kiedy należy się ukryć i zaatakować znienacka. Ty polegasz tylko na swoich impulsach, na uczuciach, które buzują w Twojej krwi.
Nie mówię, że to źle - och nie! Ale kwestia tego, czy jesteś wystarczająco szybki by przyjąć barwy najbliższego otoczenia?
Procenty uderzały do jej głowy dość sprawnie, rozluźniały jej ciało, przyczyniało się do śmielszego postępowania i nie ukrywania się w tak radykalny sposób jak robiła to przez ponad miesiąc.
Co jesteś w stanie dla mnie zrobić, Hootcher?
No powiedz, co?
Będziesz mnie odwiedzał w Azkabanie a może wylądujesz w celi obok?
No powiedz... stać Cię na taki przyjacielski gest?
Jego słowa sprawiły, że jej śmiech stał się głośniejszy, bardziej niedowierzający. Od niego zaczęła ją wręcz boleć twarz a palce z tego wszystkiego ponownie zatrzymały się na szklance.
- No gdzie chcesz pójść, bohaterze? Od czego zacząć? Nie chcę umierać, Hootcher. Nigdy. Nie. Chcę. Umierać. Rozumiesz mnie? Czy mnie... rozumiesz? - Wykrztusiła, niemalże dławiąc się swoim śmiechem, po czym pociągnęła zdrowego łyka i aż jej łzy stanęły w oczach. Spojrzała w jego tęczówki, gdy w końcu się uspokoiła. Pojedynczy kosmyk włosów opadł na jej czoło, muskając czerwonawe wargi. Oparła łokcie o stół i oplotła jedną z długich, dolnych kończyn wokół drewnianej nogi krzesła.
Gdzieś w oddali rozległ się pojedynczy grzmot a deszcz jeszcze mocniej zaczął uderzać o zabrudzoną szybę. Dziewczyna nie odpowiedziała na jego stwierdzenie, zamiast tego skupiła się na przesuwaniu już pustej szklanki po stoliku. Dopiero po chwili wzięła głębszy wdech, rzuciła szybkie spojrzenie w stronę barmana by sprawdzić, co robił. Nie było go jednak widać, więc wszystko wskazywało na to, że poszedł na zaplecze. Policzyła w myślach do pięciu, jej wargi zadrgały, układając się w chłodny uśmieszek a ona sama z bladym rumieńcem na policzkach, pochyliła się w stronę Cirila i chwyciła go za kołnierz. Kiedy w końcu ponownie spojrzała w jego oczy, mógł dostrzec wysuwający się lodowiec pomiędzy chmur.
- Nie prowokuj mnie, Hootcher. Obecnie mam ochotę rozbić szklankę na Twojej głowie. Korzystaj więc z tego, że jestem dzisiaj wyjątkowo miła dla Ciebie i panuj nad językiem, rozumiemy się? - Jej uśmiech się powiększył. Odepchnęła go mocno na oparcie jego krzesła i wyciągnęła różdżkę. - Zagrajmy w grę, Hootcher. Zaplanuj całą tę misję i uwzględnij w niej jakąś przyjemną niespodziankę dla mnie. Jeśli mnie to zainteresuje i z Tobą pójdę, wygrywasz. Jeśli zaś coś nie wypali, przegrywasz. Jeśli Ci się uda, będę Ci winna przysługę i butelkę Ognistej. Jeśli nie, to zrobisz to, co będę chciała. Wchodzisz w to?

Sponsored content

Gospoda Pod Świńskim Łbem - Page 7 Empty Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach