Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Blaise Rain
Re: Posąg
Pią Lip 17, 2015 1:30 pm
- Oho, już czuję ten artykuł. - Rzeczywiście, dzień był wyjątkowo przyjemny - nie zmuszał do chowania się za nadmierną ilością ciuchów, nie zmuszał do owijania szyi szalikiem - pozwalał wyjść z murów bez obawy, że zaraz złapie się jakąś chorobę i wszystko pójdzie się przysłowiowo jebać - do momentu, w którym "jebać" szły się tylko i wyłącznie lekcje, to jeszcze nie było źle - gorzej, kiedy "jebać" szły się weekendy, dni wolne i tym podobne chwile, w których każdy z uczniów mógł je spędzić na... e... odrabianiu zadań domowych? Jasne, jasne - naturalnie, żeby nie było wątpliwości i nieporozumień - zadania domowe bardzo ważna rzecz, ale... ma się tylko jedno życie, więc po co je na nie nadmiernie marnować..? - W Hogwarcie można dostać wszędzie po ryju, jeśli się włazi pod nogi Rockers albo Nailaha. - Podszedł do stojącej tutaj dwójki - miałeś wrażenie, że przyszedłeś dosyć późno, a jednak, proszę bardzo - może i gazetki nie tworzyły tłumy, ale z drugiej strony nie było was tylko trzech... Jeszcze była skrzecząca panna Grace - oj, to na pewno - dziewczyna była strasznie dziwna i wolałeś trzymać się od niej z daleka... ostatnio ta cała Fleur pomogła wam i przysłała swój przepis... Hughes się nawet udzieliła! To tylko uświadczało w przekonaniu, że to, co robicie, nie idzie na marne i nie jest kompletnie bezowocne - uczniowie naprawdę ją czytali. Z drugiej strony nie mieliście żadnej konkurencji - i oby tak pozostało. Sam "Prorok Codzienny" i cała masa innych czasopism były wystarczającymi konkurencjami.
- Yo! - Uniosłeś dłoń na powitanie, zatrzymując się przy chłopakach. - Zaskakujące, że szlamy potrafią wymyśleć taki dobry pomysł na artykuł do gazetki. - Skinąłeś głową z uznaniem, bo naprawdę pomysł ci się spodobał - był z jajem i jeśli dobrze go zrealizować, to mógłby dostarczyć sporej dawki śmiechu.
- Yo! - Uniosłeś dłoń na powitanie, zatrzymując się przy chłopakach. - Zaskakujące, że szlamy potrafią wymyśleć taki dobry pomysł na artykuł do gazetki. - Skinąłeś głową z uznaniem, bo naprawdę pomysł ci się spodobał - był z jajem i jeśli dobrze go zrealizować, to mógłby dostarczyć sporej dawki śmiechu.
- Kim Miracle
Re: Posąg
Pią Lip 17, 2015 3:57 pm
Kluby, nie kluby. Spotkania i inne rzeczy. Ostatnio miała na coś ochotę? Chyba raczej nie… Ale uśmiech był! Oj tak, bo jakby to było, gdyby go nie było? Zapewnie smutno, a ona wolała się uśmiechać. Szła powoli korytarzami na dziedziniec. Nigdzie się nie śpieszyła, nie miała po co. Znaczy w prawdzie było to spotkanie klubu, ale przecież jest jeszcze trochę czasu, prawda? Nie spóźni się za bardzo. I miała rację, gdy spojrzała w stronę posągu zauważyła tylko trzy osoby. Uśmiechnęła się widząc Colette. Ruszyła w ich kierunku.
- Witajcie chłopcy – przywitała się.- Trochę więcej taktu, Rain – powiedziała do młodszego kolegi. Nie pamiętała skąd go znała może kiedyś zwróciła mu uwagę podczas dyżuru(?) nie wiedziała, ale znała wiele osób. Jakoś zapamiętywanie nazwisk i twarzy weszło jej w nawyk, gdy zrozumiała, że przyda się jej to w przyszłości. O co chodziło? Dokładnie o słówko „szlama”. Mogła się wpakować w kłopoty, ale czy jej można coś zrobić? Potrafiła sobie poradzić, a zwróciła uwagę z uśmiechem i można było to wziąć bardziej za małą zaczepkę niż jakąś pretensję.
- O czym rozmawialiście?- zagadnęła.
- Witajcie chłopcy – przywitała się.- Trochę więcej taktu, Rain – powiedziała do młodszego kolegi. Nie pamiętała skąd go znała może kiedyś zwróciła mu uwagę podczas dyżuru(?) nie wiedziała, ale znała wiele osób. Jakoś zapamiętywanie nazwisk i twarzy weszło jej w nawyk, gdy zrozumiała, że przyda się jej to w przyszłości. O co chodziło? Dokładnie o słówko „szlama”. Mogła się wpakować w kłopoty, ale czy jej można coś zrobić? Potrafiła sobie poradzić, a zwróciła uwagę z uśmiechem i można było to wziąć bardziej za małą zaczepkę niż jakąś pretensję.
- O czym rozmawialiście?- zagadnęła.
- Alexandra Grace
Re: Posąg
Pią Lip 17, 2015 4:26 pm
Halo tu Twój mózg, przypominamy Ci, że masz jeszcze wiele ciekawych rzeczy do zrobienia tego dnia - Czasami naprawdę miała wrażenie, że ten komunikat jest najprawdziwszy i że wcale go nie wymyśla sobie tak w ramach przypominajki. Biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze chodziła tam, gdzie powinna bardziej lub mniej spóźniona albo... nawet na czas oznaczało tyle, że naprawdę pomaga. Grunt, że działa. Dzięki temu na przykład trafiła na spotkanie Klubu Redakcyjnego. Tutaj nie może się nic stać, prawda? Jasne, nigdzie teoretycznie nie może się NIC stać, ale dokładnie jak z tej rozmowy wynikało - tutaj z NICZEGO sypią się ranni, poturbowani, martwi i eee... cóż, pomińmy ten temat. Wiadomo po prostu, że lepiej mieć oczy dookoła głowy, gdy gdziekolwiek się idzie.
Ale bądź, co bądź przeszła kawałek zamku i przeżyła, także może nie jest aż tak źle? Trafiła, gdzie miała i jeszcze okazało się, że jakieś inne dusze się pojawiły! Szczęście wielkie, bo to coś normalniejszego i zdecydowanie przyjemniejszego niż lekcje. Obecnie miała się na tyle wspaniale, że szła tam radośnie i to naprawdę. Czyżby znormalniała?
- Hej! - rzuciła na powitanie, gdy już dotarła na miejsce. Dzikich tłumów nie było, ale przecież oczekiwanie na nie byłoby nieudanym żartem. Lepsza specyficzna mniejsza grupa od innych, gorszych opcji, które przecież istnieją. Tak zaś miała prawie miłe towarzystwo, bynajmniej nie najgorsze z możliwych (ale co ona tam wie?).
Ale bądź, co bądź przeszła kawałek zamku i przeżyła, także może nie jest aż tak źle? Trafiła, gdzie miała i jeszcze okazało się, że jakieś inne dusze się pojawiły! Szczęście wielkie, bo to coś normalniejszego i zdecydowanie przyjemniejszego niż lekcje. Obecnie miała się na tyle wspaniale, że szła tam radośnie i to naprawdę. Czyżby znormalniała?
- Hej! - rzuciła na powitanie, gdy już dotarła na miejsce. Dzikich tłumów nie było, ale przecież oczekiwanie na nie byłoby nieudanym żartem. Lepsza specyficzna mniejsza grupa od innych, gorszych opcji, które przecież istnieją. Tak zaś miała prawie miłe towarzystwo, bynajmniej nie najgorsze z możliwych (ale co ona tam wie?).
- Sharon Gallagher
Re: Posąg
Pią Lip 17, 2015 6:04 pm
Zaczynało się spotkanie Klubu Redakcyjnego, a jako, że Sharon była zapisana - do tej pory nie wiedziała, jak to się stało, chyba zwyczajnie miała jeden z "tych" szalonych dni - to musiała ruszyć tyłek. Co prawda, nie musiała, ale chciała...i wypadałoby. Chciała, nie chcąc, po części; za bardzo to było skomplikowane, by się głębiej nad tym zastanawiać. Poprawiła swoje trampki i szeroką, długą koszulę w kratę, która zastępowała jej szatę, bo przecież było po zajęciach i w sumie to miała chęć po prostu pokręcić się bez mundurka. Choć przez chwilę, dopóki żaden prefekt, ani nauczyciel nie zwróci jej uwagi. Był jednakże jakiś plus w tym wszystkim, bo do klubu nie należało dużo osób, więc miała tę pewność, że będzie mogła spokojnie odetchnąć. Gdy znalazła się na dziedzińcu i zauważyła grupkę zebranych już członków, ruszyła powoli w ich stronę i wtedy...wtedy w jej oczy rzucił się Blaise Rain. Jej oczy stały się wielkie, jak u sowy i obejrzała się za siebie, zastanawiając się, czy może bezpiecznie uciec. Niestety! Ktoś ją zauważył. Nie mogła więc tak po prostu się cofnąć. Wzięła głębszy wdech i stanęła niedaleko Kim, drapiąc się po głowie.
- Czzzeeeść. Ładny dzień...prawda? - To było jedno z najnudniejszych powitań, ale nic innego nie wpadło jej do głowy. Pozostała więc nadzieja, że spotkanie odbędzie się w spokojnej atmosferze, porozmawiają o gazetce i Szampon Wspaniały zdoła uniknąć Deszczu.
- Czzzeeeść. Ładny dzień...prawda? - To było jedno z najnudniejszych powitań, ale nic innego nie wpadło jej do głowy. Pozostała więc nadzieja, że spotkanie odbędzie się w spokojnej atmosferze, porozmawiają o gazetce i Szampon Wspaniały zdoła uniknąć Deszczu.
- Colette Warp
Re: Posąg
Nie Lip 19, 2015 12:21 am
No proszę, czy było coś lepszego, właśnie teraz, właśnie w okresie takiego moralnego rozpierdzielu, od dobrego, rozwalającego mózg, prześmiewczego artykułu o obijaniu się po pyskach? Halo...! Nie słyszę! No jasne, że nie! I tym razem Warp znalazł nawet z Deszczem wspólny kawałek jęzora i od razu ucieszyła mu się micha na widok długowłosego Lorda Mości Wilgotności [bez skojarzeń loszki hehehehehe], który wkroczył w stylu dowolnym na Dziedziniec prezentując tegoroczną wiosenną kolekcję 1978/79.
- No! To wyrwał mi się z tłumu partner do wywiadów! - pacnął Blaise'a po przyjacielsku w plecy. - O ile masz chęć zapieprzać po korytarzach, łapać ludzi o najbardziej pretensjonalnych wyrazach twarzy i pytać ile czasu minęło od kiedy widzieli gwiazdy po krótkiej wymianie zdań ze szkolnymi dresami. I co najważniejsze: gdzie do tego doszło! - usatysfakcjonowany zaplótł palce na klatce piersiowej i obrócił się w bok, widząc, że musi pohamować swój prostacki język, bo zaczęła się zbierać płeć piękna. Najpierw dołączyła do nich Kimi – ten Puffkowy Promyczek, którego pocieszał jeszcze nie tak dawno w Wielkiej Sali. Tak, wtedy, kiedy podejrzał ich człowiek z Klubu i postanowił obsmarować we własnym pisemku!
- Yo, Różyczko. A omawialiśmy pomysł na bezczelny artykuł odnośnie miejsc na bójki w naszej kochanej szkole. - zaśmiał się żenującym: 'he he he'. - Właśnie! Widziałaś, co ktoś z naszych walnął w dziale ploteczek? Widział nas w sali jadalnej i opierdziela mnie za podwójny flirt życia z tobą i Alice. Widzisz, wszczynamy skandal.- wymruczał i rozwinął ręce z piersi, żeby objąć nimi wąską kibić dziewczęcia i przyciągnąć ją przyjemnie do siebie, żeby oprzeć podbródek o jej miękkie włosy.
W tym czasie doszły jeszcze dwie dziewczyny, jakie mimo wszelkich starań, kojarzył jedynie z widzenia, nawet jeśli z jedną dzielił Dom. Ale im też posłał ten swój głupawy uśmiech i zachęcił lekkim ruchem dłoni do podejścia bliżej.
- Yo, ano pogoda wspaniała, wreszcie nie zamyka się tylko w trzech określeniach: „pada, padało i będzie padać„. - przyznał w pełni zgadzając się z koleżanką z Puffkolandu i puścił oko do nieznajomej Gryfonki. Lubił patrzeć na ludzi pełnych pozytywnej energii, zwłaszcza po tym, kiedy im wspólnymi siłami wreszcie coś się udało. - No! To skoro jedno z najbardziej jadących po bandzie numerów Szmeru mamy za sobą i rozszedł się jak świeże bułeczki, to może jakoś to... uczcimy? Hę? - poruszył brewkami, oglądając się na wszystkich.
- No! To wyrwał mi się z tłumu partner do wywiadów! - pacnął Blaise'a po przyjacielsku w plecy. - O ile masz chęć zapieprzać po korytarzach, łapać ludzi o najbardziej pretensjonalnych wyrazach twarzy i pytać ile czasu minęło od kiedy widzieli gwiazdy po krótkiej wymianie zdań ze szkolnymi dresami. I co najważniejsze: gdzie do tego doszło! - usatysfakcjonowany zaplótł palce na klatce piersiowej i obrócił się w bok, widząc, że musi pohamować swój prostacki język, bo zaczęła się zbierać płeć piękna. Najpierw dołączyła do nich Kimi – ten Puffkowy Promyczek, którego pocieszał jeszcze nie tak dawno w Wielkiej Sali. Tak, wtedy, kiedy podejrzał ich człowiek z Klubu i postanowił obsmarować we własnym pisemku!
- Yo, Różyczko. A omawialiśmy pomysł na bezczelny artykuł odnośnie miejsc na bójki w naszej kochanej szkole. - zaśmiał się żenującym: 'he he he'. - Właśnie! Widziałaś, co ktoś z naszych walnął w dziale ploteczek? Widział nas w sali jadalnej i opierdziela mnie za podwójny flirt życia z tobą i Alice. Widzisz, wszczynamy skandal.- wymruczał i rozwinął ręce z piersi, żeby objąć nimi wąską kibić dziewczęcia i przyciągnąć ją przyjemnie do siebie, żeby oprzeć podbródek o jej miękkie włosy.
W tym czasie doszły jeszcze dwie dziewczyny, jakie mimo wszelkich starań, kojarzył jedynie z widzenia, nawet jeśli z jedną dzielił Dom. Ale im też posłał ten swój głupawy uśmiech i zachęcił lekkim ruchem dłoni do podejścia bliżej.
- Yo, ano pogoda wspaniała, wreszcie nie zamyka się tylko w trzech określeniach: „pada, padało i będzie padać„. - przyznał w pełni zgadzając się z koleżanką z Puffkolandu i puścił oko do nieznajomej Gryfonki. Lubił patrzeć na ludzi pełnych pozytywnej energii, zwłaszcza po tym, kiedy im wspólnymi siłami wreszcie coś się udało. - No! To skoro jedno z najbardziej jadących po bandzie numerów Szmeru mamy za sobą i rozszedł się jak świeże bułeczki, to może jakoś to... uczcimy? Hę? - poruszył brewkami, oglądając się na wszystkich.
- Birdie Fleur
Re: Posąg
Nie Lip 19, 2015 3:41 pm
Birdie pojawiła się na miejscu niewiele później niż Sharon. Być może biegła, być może nie. No dobrze, na pewno biegła, bo jej czupryna wyglądała jak po przejściu tornada... ale czy tak nie było zawsze? Zawsze mogła udawać, że przybyła tutaj prosto z treningu Quidditcha, ale drużyna Krukonów była tak niezorganizowana, że nie posiadali nawet własnego kapitana. Który z tych moli książkowych samodzielnie poszedłby zarezerwować boisko, hm?
- Cześć wszystkim! - powiedziała trochę zmieszana. Była starsza od wszystkich zebranych... nie licząc jednej, zdecydowanie zbyt miłej na takie zagrywki puchonki. A niech to! Nie zaakceptują jej świetnych artykułów o chorobie wenerycznej rozchodzącej się po dormitorium Gryffindoru, 10 sposobów na ztrollowanie pani Norris i przeuroczego wierszyka ku czci Sahira Nailaha. A miała tyle planów, tyle świetnych planów... a chciała to spisać szybko, zanim dotrze do niej, że to bez sensu.
- Cześć wszystkim! - powiedziała trochę zmieszana. Była starsza od wszystkich zebranych... nie licząc jednej, zdecydowanie zbyt miłej na takie zagrywki puchonki. A niech to! Nie zaakceptują jej świetnych artykułów o chorobie wenerycznej rozchodzącej się po dormitorium Gryffindoru, 10 sposobów na ztrollowanie pani Norris i przeuroczego wierszyka ku czci Sahira Nailaha. A miała tyle planów, tyle świetnych planów... a chciała to spisać szybko, zanim dotrze do niej, że to bez sensu.
- Mistrz Gry
Re: Posąg
Wto Lip 21, 2015 1:55 am
Stan był naprawdę zadowolony, że coraz więcej członków Klubu Redakcyjnego pojawiało się pod pomnikiem. To było naprawdę niesamowite, aż miało się tworzyć kolejne numery szkolnej gazetki! Poprawił swoje wiecznie spadające okulary i przywitał się najpierw z Colettem, potem z Blaisem, następnie z Alexandrą, Kim, Sharon i Birdie.
- Widzę, że jest całkiem nieźle! Z pewnością lepiej, niż na ostatnim spotkaniu, następnym razem dawajcie wcześniej znać, że coś Wam wypadło - mruknął nieco oskarżycielsko, ale po chwili wziął naprawdę wielki wdech i wypuścił tak głośno powietrze, że kilka ptaków zerwało się z dachu i wyskoczyło do góry. - Jestem zadowolony! Ostatni numer rozchodzi się naprawdę dobrze i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Z tego, co udało mi się odkryć, nikt zbytnio nie narzekał, także...to dobry znak. Słyszałem nawet, że dyrektor czytał "Portretowy Szmer" i przypadł mu do gustu, co do naszego zaszczytnego grona pedagogicznego... - i w tym momencie wyciągnął chusteczkę z kieszeni swojej szaty, by wysmarkać nos. Puchona złapało bowiem jakieś niezbyt przyjemne przeziębienie i zdecydowanie potrzebował odwiedzenia Skrzydła Szpitalnego, ale na ten moment nie zawracał sobie tym zbytnio głowy. Spotkanie było najważniejsze, zresztą jakoś dawał radę. Pogoda też nie była najgorsza. - To nie mam pojęcia, na lekcjach na razie wszystko w porządku. Co do Twojego pomysłu, Colette...w sumie to mogłoby być ciekawe. Zrobić takie rozpoznanie wśród uczniów, napisać coś takiego naprawdę ze smoczym pazurem. Na pewno też trzeba będzie zająć się najbliższym meczem, ale to...na spokojnie. Do następnego wydania mamy z miesiąc. A Ty Blaise... - i zwrócił się w stronę Ślizgona, wyciągając kolejną chusteczkę i wycierając swoje wargi. Następnie schował je obie do swojej kieszonki, przejechał dłonią po blond czuprynie i wycelował w Raina palec. - Ty tak Nas ciągle nie wyzywać od szlam, co. Byś...byś się powstrzymał teraz. Ja wiem, Ślizgon, respekt, takie tam, ale..ale może jest komuś SMUTNO z tego powodu, hm?! A może...może COLETTE PRZEZ CIEBIE BĘDZIE ZMARTWIONY? Musisz też patrzyć na uczucia innych... - zakończył swą wypowiedź dramatycznym tonem, pociągając nosem. Ten miesiąc coś jakoś nie najlepiej działał na chłopaka, albo po prostu...ten typ już tak miał. Zwrócił swe małe oczy najpierw na dziewczyny, a później na Warpa, który zaproponował uczczenie ich małego sukcesu. - A-ale jak? Jak uczcić? I powinniśmy też spisać pomysły na następny numer.
- Widzę, że jest całkiem nieźle! Z pewnością lepiej, niż na ostatnim spotkaniu, następnym razem dawajcie wcześniej znać, że coś Wam wypadło - mruknął nieco oskarżycielsko, ale po chwili wziął naprawdę wielki wdech i wypuścił tak głośno powietrze, że kilka ptaków zerwało się z dachu i wyskoczyło do góry. - Jestem zadowolony! Ostatni numer rozchodzi się naprawdę dobrze i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Z tego, co udało mi się odkryć, nikt zbytnio nie narzekał, także...to dobry znak. Słyszałem nawet, że dyrektor czytał "Portretowy Szmer" i przypadł mu do gustu, co do naszego zaszczytnego grona pedagogicznego... - i w tym momencie wyciągnął chusteczkę z kieszeni swojej szaty, by wysmarkać nos. Puchona złapało bowiem jakieś niezbyt przyjemne przeziębienie i zdecydowanie potrzebował odwiedzenia Skrzydła Szpitalnego, ale na ten moment nie zawracał sobie tym zbytnio głowy. Spotkanie było najważniejsze, zresztą jakoś dawał radę. Pogoda też nie była najgorsza. - To nie mam pojęcia, na lekcjach na razie wszystko w porządku. Co do Twojego pomysłu, Colette...w sumie to mogłoby być ciekawe. Zrobić takie rozpoznanie wśród uczniów, napisać coś takiego naprawdę ze smoczym pazurem. Na pewno też trzeba będzie zająć się najbliższym meczem, ale to...na spokojnie. Do następnego wydania mamy z miesiąc. A Ty Blaise... - i zwrócił się w stronę Ślizgona, wyciągając kolejną chusteczkę i wycierając swoje wargi. Następnie schował je obie do swojej kieszonki, przejechał dłonią po blond czuprynie i wycelował w Raina palec. - Ty tak Nas ciągle nie wyzywać od szlam, co. Byś...byś się powstrzymał teraz. Ja wiem, Ślizgon, respekt, takie tam, ale..ale może jest komuś SMUTNO z tego powodu, hm?! A może...może COLETTE PRZEZ CIEBIE BĘDZIE ZMARTWIONY? Musisz też patrzyć na uczucia innych... - zakończył swą wypowiedź dramatycznym tonem, pociągając nosem. Ten miesiąc coś jakoś nie najlepiej działał na chłopaka, albo po prostu...ten typ już tak miał. Zwrócił swe małe oczy najpierw na dziewczyny, a później na Warpa, który zaproponował uczczenie ich małego sukcesu. - A-ale jak? Jak uczcić? I powinniśmy też spisać pomysły na następny numer.
- Sharon Gallagher
Re: Posąg
Czw Lip 23, 2015 1:56 pm
Nie wiedziała do końca, co ze sobą zrobić, więc tylko stała i przyglądała się każdemu z osobna, czując - o dziwo! - miłą niezręczność tym wszystkim. Naprawdę się cieszyła, że ostatni numer wyszedł i miała nadzieję, że będzie im dalej tak dobrze szło. Nawinęła pasmo swoich brązowych włosów za ucho, przystępując z nogi na nogę, po czym rozejrzała się po dziedzińcu, w międzyczasie, gdy Stan wygłaszał swoją mowę. Wokół nich było spokojnie, ćwierkały gdzieś niedaleko ptaki; słychać było też pohukiwania sów, które zapewne opuściły na chwilę sowiarnię, niebo miało całkiem przyjemny odcień, choć widać było, że jeszcze trochę, a ciemniejsze chmury z zachodu znajdą się nad nimi i zacznie padać - do tego raczej czasu powinni wszystko ustalić. Zauważyła też kilka pojedynczych mioteł, które co jakiś czas się podnosiły i zamiatały kamienne podłoże dziedzińca. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym skupiła się z powrotem na zebranych tutaj osobach. Alexandra, Kim, Birdie, Colette, Blaise i Stan...co tak naprawdę o nich wiedziała? Czy to byli prawdziwi oni? Wydawali się być mili i bez żadnych uprzedzeń - nawet Rain, i...Szampon Wspaniały już sam tego nie rozumiała! Nie odzywała się, krzyżując ręce na swojej potężnej klatce piersiowej i ostatecznie skupiając się na pomniku.
Ciekawe, co z tego wszystkiego wyniknie.
Ciekawe, co z tego wszystkiego wyniknie.
- Blaise Rain
Re: Posąg
Czw Lip 23, 2015 9:21 pm
Klepnięcie w plecy zaowocowało tym, że wysunął jedną nogę do przodu dla złapania równowagi, chociaż tak naprawdę nie było ono mocne - ledwo je odczuł na swoich łopatkach, ale tak to już jest, kiedy wisi się głową w chmurach, czy może raczje konkretnie - w widoku gazetki, którą właśnie wyciągnął z kieszeni swojej o dwa rozmiary za dużej bluzy z kapturem, czarnej, zakładanej przez głowę, którą rozwinął i ledwo zdążył spojrzeć na stronę tytułową, kiedy jego myśli zostały zwrócone do rzeczywistości - świetliste, jadowite tęczówki oliwkowej barwy uniosły się, żeby spojrzeć na prowokatora tej akcji i automatycznie mu przytaknął, wyciągając swoją dłoń, by oprzeć ją na ramieniu Warpa.
- Bracie-mugolu, jestem mistrzem w robieniu profesjonalnego wyrazu twarzy. - No, coś w tym było, bo nawet wargi mu nie drgnęły, kiedy tak konspiracyjnie nachylił się do Puchona, by wygłosić ten niby-sekret - do brata to Warpowi było daleko, przecież nie o to chodziło - zaraz jednak został cofnięty przez Miracle - rozłożyłeś bezradnie ręce, jakbyś chciał powiedzieć, że to przecież nie twoja wina - no bo nie twoja, co, to ty kazałeś się komuś rodzić w rodzinie nie-czystej krwi? No nie kazałeś. Szlama, mugol, też mi wielka różnica, jak zwał, tak zwał - na niektóre psy mówi się kundle i jakoś się za to nie obrażają, a ludzie potrafili z tego taką aferę robić, doprawdy... - Jestem za uczczeniem, Wieloryb wisi mi piwo. - Wskazał kciukiem na czającą się Sharon, która chyba starała się pozostać jak najdalej od ciebie - no, próbować mogła, ale nie umknie twoim neonowym oczętom, oj nieee, nie ma tak dobrze! - Yo! - Uniosłeś dłoń w geście powitania do tych, co doszli, by zaraz spojrzeć na Stana, szerzej rozwierając powieki i mrugając - znowu te ręce do góry... tym razem w akcie poddawania się, żeby nie było żadnych wątpliwości. - Ja tylko nazywam rzeczy po imieniu, co, mam okłamywać siebie i ich? - Oj taaak, kłamstwa, słodkie kłamstwa - bo niby wszyscy tak mówili, że prawda jest lepsza, a kiedy przychodziło co do czego, to okazywało się, że ubarwianie rzeczywistości kłamstwami było o wiele bardziej kuszącą opcją.
- Bracie-mugolu, jestem mistrzem w robieniu profesjonalnego wyrazu twarzy. - No, coś w tym było, bo nawet wargi mu nie drgnęły, kiedy tak konspiracyjnie nachylił się do Puchona, by wygłosić ten niby-sekret - do brata to Warpowi było daleko, przecież nie o to chodziło - zaraz jednak został cofnięty przez Miracle - rozłożyłeś bezradnie ręce, jakbyś chciał powiedzieć, że to przecież nie twoja wina - no bo nie twoja, co, to ty kazałeś się komuś rodzić w rodzinie nie-czystej krwi? No nie kazałeś. Szlama, mugol, też mi wielka różnica, jak zwał, tak zwał - na niektóre psy mówi się kundle i jakoś się za to nie obrażają, a ludzie potrafili z tego taką aferę robić, doprawdy... - Jestem za uczczeniem, Wieloryb wisi mi piwo. - Wskazał kciukiem na czającą się Sharon, która chyba starała się pozostać jak najdalej od ciebie - no, próbować mogła, ale nie umknie twoim neonowym oczętom, oj nieee, nie ma tak dobrze! - Yo! - Uniosłeś dłoń w geście powitania do tych, co doszli, by zaraz spojrzeć na Stana, szerzej rozwierając powieki i mrugając - znowu te ręce do góry... tym razem w akcie poddawania się, żeby nie było żadnych wątpliwości. - Ja tylko nazywam rzeczy po imieniu, co, mam okłamywać siebie i ich? - Oj taaak, kłamstwa, słodkie kłamstwa - bo niby wszyscy tak mówili, że prawda jest lepsza, a kiedy przychodziło co do czego, to okazywało się, że ubarwianie rzeczywistości kłamstwami było o wiele bardziej kuszącą opcją.
- Kim Miracle
Re: Posąg
Pon Lip 27, 2015 6:28 pm
Uśmiechnęła się szeroko na słowa Collete’a. Strasznie ja to rozbawiło, gdy czytała ten artykuł. W prawdzie traktowała Warpa jak brata i dlatego pozwalała mu się tak miętolić w przytulasach z Nienacka, ale ten artykuł był dosyć zabawny. Uśmiechnęła się tylko lekko na gest Ślizgona. Takich nie oduczy się mówienia takich słów, więc ona nie będzie próbować. Jego sprawa. Jeśli chce pokazywać, że jest mało szlachetnym człowiekiem, niech tak robi.
- Ja wiem, gdzie można dostać manto, ale tylko w Londynie – wyszczerzyła się niewinnie. No przecież to cudne słoneczko nie wygląda na osobę, która mogłaby uczestniczyć w walkach z innym, a jednak pozory mylą. Często przebywała w takich towarzystwach, ale tylko mugolskich, więc ma ona siłę.- A czytałam o tym. A narzekasz? Obracać się wśród dwóch dziewczyn i to jeszcze prefektów, a teraz jeszcze wiedzą o tym wszyscy, co czytają naszą perełkę – zaśmiała się cicho wtulając się w jego ramiona. W prawdzie nie mógł spokojniej trzymać podbródka na jej włosach, bo Kim należy do osób aktywnych, więc wierciła głową na boki rozglądając się na ludzi, którzy co chwilę przybywali. Każdego z nich witała swoim firmowym, ciepłym uśmiechem. Będąc tak pogodną tak jak sama pogoda.
- Prawda, cudowna pogoda – odpowiedziała Sharon, ją też znała. W końcu pamięta jak dziś, że właśnie z nią ukradła kulę dyskotekową wraz z Frankiem z imprezy, którą zorganizował Zordon. Było to najbardziej zabawne wydarzenie w jej życiu. Nigdy nie sądziła, że Frank byłby do tego zdolny, no ale kto tam będzie odpowiadał za odwagę ludzi.
W końcu skupiła się na Stanie i słuchała go uważnie. Pomysł Warpa strasznie się jej spodobał. To może być ciekawe. Popatrzyła się na chłopaka, który ją obejmował zastanawiając się w jaki sposób mogłoby się uczcić ten sukces. Gdyby Zordon był, to by coś wymyślił.
- Właśnie Smoku, w jaki sposób?- uniosła jedną brew do góry z tym swoim uśmiechem na ustach.
- Ja wiem, gdzie można dostać manto, ale tylko w Londynie – wyszczerzyła się niewinnie. No przecież to cudne słoneczko nie wygląda na osobę, która mogłaby uczestniczyć w walkach z innym, a jednak pozory mylą. Często przebywała w takich towarzystwach, ale tylko mugolskich, więc ma ona siłę.- A czytałam o tym. A narzekasz? Obracać się wśród dwóch dziewczyn i to jeszcze prefektów, a teraz jeszcze wiedzą o tym wszyscy, co czytają naszą perełkę – zaśmiała się cicho wtulając się w jego ramiona. W prawdzie nie mógł spokojniej trzymać podbródka na jej włosach, bo Kim należy do osób aktywnych, więc wierciła głową na boki rozglądając się na ludzi, którzy co chwilę przybywali. Każdego z nich witała swoim firmowym, ciepłym uśmiechem. Będąc tak pogodną tak jak sama pogoda.
- Prawda, cudowna pogoda – odpowiedziała Sharon, ją też znała. W końcu pamięta jak dziś, że właśnie z nią ukradła kulę dyskotekową wraz z Frankiem z imprezy, którą zorganizował Zordon. Było to najbardziej zabawne wydarzenie w jej życiu. Nigdy nie sądziła, że Frank byłby do tego zdolny, no ale kto tam będzie odpowiadał za odwagę ludzi.
W końcu skupiła się na Stanie i słuchała go uważnie. Pomysł Warpa strasznie się jej spodobał. To może być ciekawe. Popatrzyła się na chłopaka, który ją obejmował zastanawiając się w jaki sposób mogłoby się uczcić ten sukces. Gdyby Zordon był, to by coś wymyślił.
- Właśnie Smoku, w jaki sposób?- uniosła jedną brew do góry z tym swoim uśmiechem na ustach.
- Colette Warp
Re: Posąg
Nie Sie 02, 2015 10:30 am
Słysząc ich niezawodnego i przejętego Przewodniczącego klubu, Col pokiwał głową jak prawdziwy profesjonalista.
- Ano bardzo ze Smoczym pazurem, aż postaram się pohamować przekleństwa na tę okazję. Motyla noga, niech to Dunder świśnie... zdam OWUTemy. - uśmiechnął się głupio, samemu najwidoczniej nie przejmując się jakimiś quasi-przytykami ze strony Blaise'a, choć chciał pomóc Stanowi i kiedy ten użył Warpa jako przykładu Smokeł reprezentacyjnie wygiął usta w podkówkę, żeby usilnie pokazać jak mu przykro z powodu tego, że ta długowłosa menda nie patrzy na jego uczucia i oblewa je ciepłym moczem porannym. Ale dość o Deszczu, jeszcze sobie pomyśli, że jest jakąś dżebaną gwiazdą, a prawdziwe gwiazdy – loszki 10/10 - są przecież tuż obok! Alice, Kimi, Birdie, która do nich doszła i nawet Sharon. Nimi należało się zająć i umilić czas, a nie Panu-Nazywam-Wszystko-Po-Imieniu. Nawet jeśli Ślizgon już wdepnął po uszy w bagno robienia ze Smokiem Katedralnym jednego z najlepszych artykułów tej gazetki i Warp prędko go w spokoju nie zostawi.
Zabrał podbródek z głowy machającej nią na wszystko blondynki i dmuchnął tylko na jej loczek, który opadł Puchonowi na twarz przy nieco mocniejszym powiewie wiatru. Nie pomogło, musiał pomóc sobie ręką.
- No właśnie, Kim, właśnie! Prefektów! Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że, nie wiem, przestrzegam regulaminu. Ho-ho-ho. - zachichotał sobie z tego dobre 10 minut i puścił oczko do Birdie witając ją w ich ciasnych (ale własnych!) szeregach. - No w sumie moglibyśmy od szczegółu przejść do ogółu i opisać nawet Londyn, w końcu idą wakacje, to by sprawiało, że ten artykuł przeradzałby się w opis „Jak przetrwać...”. Dobry pomysł Różyczko. Zapukam kroplami Deszcza w twoje drzwi, kiedy będziemy kończyć robienie wywiadów. - poczochrał jej loki i właśnie w tej chwili wszyscy pytali Smoka: co robić, co robić? Jak uczcić? Jak żyć? ...cóż: Tanio. Zarówno uczcić jak i żyć.
Chłopak podrapał się po brodzie, nie był przyzwyczajony do bycia chwilowym liderem grupy i jej ostateczną decyzją, ale jeśli chodzi o imprezki, to czuł się w swoim żywiole. Choć coś mu podpowiadało, by w szerszej grupie nie chwalić się, że szkolny dres nauczył go jak zmieniać wodę w alkohol. Zawłaszcza, że w obliczu ostatnich przeszukiwań i nadciągających przesłuchań lepiej jest nie rozbijać się po szkolnych korytarzach z Whiskey i dobrą polską czystą.
- Ok, mam! - pstryknął palcami i niejako zasłonił uszy Kimi, ale na tyle, że zrobił dłońmi łódeczkę i miało to znaczenie czysto symboliczne. Nadal mogła słyszeć, tyle, że z lekkim przytłumieniem. - Kim ucisz swojego wewnętrznego Prefekta, bo właśnie ty skikasz ze mną do Hogsmeade po piwo, a reszta... - i tu powiódł spojrzeniem po zebranych. - Może iść na wysepke nad jezioro i tam sprawdzić teren i poczekać na nas. Tam przy atmosferze wyluzowania odprężymy się i obgadamy kolejny numer.
- Ano bardzo ze Smoczym pazurem, aż postaram się pohamować przekleństwa na tę okazję. Motyla noga, niech to Dunder świśnie... zdam OWUTemy. - uśmiechnął się głupio, samemu najwidoczniej nie przejmując się jakimiś quasi-przytykami ze strony Blaise'a, choć chciał pomóc Stanowi i kiedy ten użył Warpa jako przykładu Smokeł reprezentacyjnie wygiął usta w podkówkę, żeby usilnie pokazać jak mu przykro z powodu tego, że ta długowłosa menda nie patrzy na jego uczucia i oblewa je ciepłym moczem porannym. Ale dość o Deszczu, jeszcze sobie pomyśli, że jest jakąś dżebaną gwiazdą, a prawdziwe gwiazdy – loszki 10/10 - są przecież tuż obok! Alice, Kimi, Birdie, która do nich doszła i nawet Sharon. Nimi należało się zająć i umilić czas, a nie Panu-Nazywam-Wszystko-Po-Imieniu. Nawet jeśli Ślizgon już wdepnął po uszy w bagno robienia ze Smokiem Katedralnym jednego z najlepszych artykułów tej gazetki i Warp prędko go w spokoju nie zostawi.
Zabrał podbródek z głowy machającej nią na wszystko blondynki i dmuchnął tylko na jej loczek, który opadł Puchonowi na twarz przy nieco mocniejszym powiewie wiatru. Nie pomogło, musiał pomóc sobie ręką.
- No właśnie, Kim, właśnie! Prefektów! Jeszcze sobie ludzie pomyślą, że, nie wiem, przestrzegam regulaminu. Ho-ho-ho. - zachichotał sobie z tego dobre 10 minut i puścił oczko do Birdie witając ją w ich ciasnych (ale własnych!) szeregach. - No w sumie moglibyśmy od szczegółu przejść do ogółu i opisać nawet Londyn, w końcu idą wakacje, to by sprawiało, że ten artykuł przeradzałby się w opis „Jak przetrwać...”. Dobry pomysł Różyczko. Zapukam kroplami Deszcza w twoje drzwi, kiedy będziemy kończyć robienie wywiadów. - poczochrał jej loki i właśnie w tej chwili wszyscy pytali Smoka: co robić, co robić? Jak uczcić? Jak żyć? ...cóż: Tanio. Zarówno uczcić jak i żyć.
Chłopak podrapał się po brodzie, nie był przyzwyczajony do bycia chwilowym liderem grupy i jej ostateczną decyzją, ale jeśli chodzi o imprezki, to czuł się w swoim żywiole. Choć coś mu podpowiadało, by w szerszej grupie nie chwalić się, że szkolny dres nauczył go jak zmieniać wodę w alkohol. Zawłaszcza, że w obliczu ostatnich przeszukiwań i nadciągających przesłuchań lepiej jest nie rozbijać się po szkolnych korytarzach z Whiskey i dobrą polską czystą.
- Ok, mam! - pstryknął palcami i niejako zasłonił uszy Kimi, ale na tyle, że zrobił dłońmi łódeczkę i miało to znaczenie czysto symboliczne. Nadal mogła słyszeć, tyle, że z lekkim przytłumieniem. - Kim ucisz swojego wewnętrznego Prefekta, bo właśnie ty skikasz ze mną do Hogsmeade po piwo, a reszta... - i tu powiódł spojrzeniem po zebranych. - Może iść na wysepke nad jezioro i tam sprawdzić teren i poczekać na nas. Tam przy atmosferze wyluzowania odprężymy się i obgadamy kolejny numer.
- Sharon Gallagher
Re: Posąg
Pon Sie 03, 2015 9:32 pm
- Ja...nie...jestem...wielorybem! - Krzyknęła nagle, czując jak się czerwieni i jak jej dłonie zaciskają się w pięści. Tym razem nie zrobiło się jej przykro i nie udawała, że tego nie słyszy, tylko po prostu zareagowała. I to wyraźnie zdenerwowana! Szampon Wspaniały zaczęła szybciej oddychać, czując jak krew uderza jej do głowy, niemniej już po chwili zaczęła odzyskiwać spokój i otworzyła swoje dłonie, patrząc na nie z zaskoczeniem. Czuła się jakby była zdolna do tego by tak po prostu uderzyć Ślizgona! Poczuła się nieco głupio, ale jakby nie patrzeć to przecież była jego wina, bo to on zaczął, no i poza tym nie chciała na tej ostatniej lekcji Eliksirów, by tak się to potoczyło. Naprawdę, ale to naprawdę tego nie chciała! Ale najwyraźniej on nie potrafił tego zrozumieć - zapewne jedyne, co potrafił to zachowywać się niegrzecznie w stosunku do innych. Odwróciła więc wzrok, nie chcąc dłużej spoglądać na długowłosego i znowu wracając spojrzeniem do pomnika. Dasz radę, dasz radę, Szamponie! Jesteś w klubie i to już jakiś postęp! Posłała nerwowy uśmiech w stronę Kim i skinęła nieco zbyt energicznie głową, po czym zaczęła grzebać stopą w ziemi, słuchając jednak Stana. Czuła się dziwnie nieswojo, ale nie mogła opanować podekscytowania, które rosło w jej dużym ciele. Podniosła spojrzenie na Colette'a, który zaproponował by reszta, w którą wliczała się ona, poszła na wysepkę nad jezioro, a on z Kim zajmą się resztą.
- Brzmi...dobrze - dodała od siebie nieśmiało, po czym uśmiechnęła się, poprawiając swoją koszulkę, która niestety opinała jej gigantyczne piersi. Nie było to wcale takie przyjemne, jakby mogło się wydawać, o nie. Sharon jednakże skupiła się na tym, o czym będą rozmawiać i co też takiego wymyślą, by urozmaicić "Portretowy Szmer". Rozejrzała się po reszcie zebranych pod pomnikiem, czekając na to, aż w końcu wszyscy wyruszą do odpowiedniego miejsca.
- Brzmi...dobrze - dodała od siebie nieśmiało, po czym uśmiechnęła się, poprawiając swoją koszulkę, która niestety opinała jej gigantyczne piersi. Nie było to wcale takie przyjemne, jakby mogło się wydawać, o nie. Sharon jednakże skupiła się na tym, o czym będą rozmawiać i co też takiego wymyślą, by urozmaicić "Portretowy Szmer". Rozejrzała się po reszcie zebranych pod pomnikiem, czekając na to, aż w końcu wszyscy wyruszą do odpowiedniego miejsca.
- Mistrz Gry
Re: Posąg
Sro Sie 05, 2015 7:18 pm
- Już, już, spokojnieeee....wszyscy oddychajmy powoli i głęboko - uniósł w górę ręce, starając się zapanować nad wszystkimi i wpłynąć na ich energię, czy jakoś tak. Stan nie był do końca pewien, bo nigdy nie interesował się takimi rzeczami - był zbyt pochłonięty światem magii i swoimi marzeniami o zostaniu wielkim reporterem - i to niekoniecznie w Proroku Codziennym! No bo w końcu ta gazeta była zbyt popularna i wszyscy przyszli poważni dziennikarze wiedzieli, że bez znajomości nie ma czego tam szukać. A Stan...no cóż, tych znajomości nie posiadał. Poza tym myślał o założeniu swojej własnego pisma - kto wie, czy może z tego coś więcej nie wyjdzie? Tylko pozostawało pytanie, co z Portretowym Szmerem, gdy w końcu opuści Hogwart! To ci dopiero...zagadka! Najpewniej wyznaczy po prostu następcę - zrobi jakiś konkurs czy coś. No ale...! Czasu jeszcze trochę było, a oni tutaj omawiali doprawdy ważne plany. Blondwłosy Puchon poprawił swoje ciągle spadające okulary, posłał niewyraźną minę Blaise'owi, po czym przyłożył dłonie do swoich policzków, że przypominał teraz pewien obraz mugolskiego malarza Muncha. Przynajmniej dobrze, że pod ręką był taki Colette Warp, który postanowił mu pomoc! Stan z przejęcia poprawił swój krawacik, ciesząc się, że to nie on wyszedł z taką inicjatywą - przynajmniej teraz nie musiał myśleć o tym, co i skąd wykombinować. Kiedy więc jego kolega z domu zarzucił swoim pomysłem, blondyn się ucieszył, wypiął swoją chuderlawą pierś i zasalutował zadowolony z takiego obrotu sytuacji. Pomnik przy którym stali delikatnie się poruszył, a Stan wziął to za znak z nieba, że czas wprowadzić ten plan w życie.
- Niech tak będzie! Colette i Kim idziecie załatwić jakieś przekąski i coś do picia, a ja wraz z resztą udamy się w te specjalne miejsce i oczywiście będziemy unikać starego dębu, by nie kusić losu! - Powiedział pewnie okularnik, kiwając energicznie głową, po czym kiedy Warp z Puchonką ruszyli w swoją stronę, pokierował resztą zespołu. Spokojnie pokonali całą trasę i chwilę później byli już na wysepce.
[z/t dla wszystkich - piszcie już tam]
- Niech tak będzie! Colette i Kim idziecie załatwić jakieś przekąski i coś do picia, a ja wraz z resztą udamy się w te specjalne miejsce i oczywiście będziemy unikać starego dębu, by nie kusić losu! - Powiedział pewnie okularnik, kiwając energicznie głową, po czym kiedy Warp z Puchonką ruszyli w swoją stronę, pokierował resztą zespołu. Spokojnie pokonali całą trasę i chwilę później byli już na wysepce.
[z/t dla wszystkich - piszcie już tam]
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach