Go down
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pią Maj 01, 2015 9:28 pm
Kurde, jeśli eliksir Dobrego Powodzenia wysłuchał jej próśb w tak dokładny i szybki sposób, to co by się stało, gdyby jednak miała przy sobie płynne szczęście! "Eliksiry, nigdy mnie nie zawiodłyście!" Momentalnie odżyła, zaintrygowana znaleziskiem, a przede wszystkim pragnąca ucieczki w nieznane. Powoli, uważając na jeszcze bardziej mokrej podłodze, podeszła do rury i wychyliła głowę by do niej zajrzeć. Nie widziała nic poza czarną, niekończącą się czeluścią, ale mimo to pomysł wskoczenia do niej i ewentualnego połamania nóg zdawał się bardziej zachęcający niż dalsze uczestnictwo w zajęciach, czy choćby opuszczenie kryjówki i próba przemknięcia do dormitorium, z nadzieją na to iż nie trafi na krukona, albo co gorsza, jakichkolwiek ślizgonów. Przełknęła głośno ślinę. "Nic mi nie będzie. Nic gorszego niż już mnie spotkało. Może być tylko lepiej." Oparła się rękoma o zimną i mokrą powierzchnię. "Wypiłam eliksir. Nic mi nie będzie. Dobrze wykonanym eliksirom można ufać." Przełożyła prawą nogę. Lodowaty dreszcz przeszedł jej ciało, gdy tylko poczuła jak jej udo i łydka dotykają ohydnej, śmierdzącej wody zalewającej wszystko w tym pomieszczeniu. Zamknęła oczy, mocniej ścisnęła różdżkę i niczym Alicja w Krainie Czarów, wskoczyła do dziury, zarówno podekscytowana jak i przerażona, niepewna tego co czeka ją na dole.

[OOC: nie ogarnęłam do końca położenia tej rury, ale uznałam, że szła w dół @@"]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Sob Maj 02, 2015 1:56 pm
Z czasem ilość wody, która wybijała z rury zmniejszyła się, cofając z powrotem w jej głąb, prawie jakby ustępowała przed tobą - zapewne żeby zmniejszyć ryzyko poślizgnięcia się do minimum. Mimo wszystko nie zmieniało to faktu braku widoczności, upodabniając teraz nowy element łazienki do bezdennej studni; pojękującej żałośnie przy każdej próbie dotknięcia, a już zwłaszcza, kiedy zasiadłaś na jej krawędzi. Nic jednak nie zdawało się psuć bardziej albo ruszać się, czy też zwiastować pojawienie kolejnych elementów szkolnej kanalizacji, wynurzających z podłogi jak morskie potwory z dna jeziora.
Ciemność szybko cię otoczyła, kiedy wskoczyłaś w jej czułe ramiona, ale efekt niekontrolowanego spadania trwał ledwie sekundę, ponieważ rura skręcała pod ostrym kątem i odbijała o kilkanaście stopni w bok, zmieniając w zjeżdżalnię. Dopiero wtedy prędkość twojego przemieszczania się naprawdę nabrała na sile, zsyłając cie kilkoma skrętami ostro w dół, byś mogła z mlaśnięciem wylądować niewielkim zbiorniku wodnym, który uzbierał się na dnie łączonych rur. Wycieczka nie trwała długo, a powierzchnia wewnątrz była gładka i umorusana w szlamie, więc twoje ubrania nie uległy rozerwaniu, ale nagłe skręty sprawiły, że dość mocno się poobijałaś i przy pierwszej zmianie pozycji po bezmyślnym skoku, wylądowałaś w pierwszej kolejności na lewej kostce, więc nawet ona była w niewielkim stopniu obtłuczona, nie mówiąc już o kości ogonowej.
Na dnie było całkowicie ciemno, woda sięgała kolan – gdzieniegdzie przyozdobiona wystającymi wysepkami z kawałków podłogi i płytek z łazienki oraz malowniczych kupek... kości. Chłód targał twoim mokrym ciałem dreszczami przypominającymi ataki epilepsji – tutaj już otoczeniu towarzyszyło nieco więcej dźwięków: kapanie wody, dziwne syki i szepty starego zamku, które zdawały się być coraz głośniejsze w miarę ewentualnej dalszej wędrówki. Kilka metrów od miejsca lądowania twoja trasa rozdwajała się i jedna z jej ścieżek była brudniejsza i gdzieniegdzie pozagradzana czymś, co wyglądało jak ogromne kłębowiska włosów, ale za to po dosłownie kilku metrach widać było, że wzbija się ona w górę i jej ściana przyozdobiona jest prętami, jakie miałyby pomagać wydostać się z powrotem na górę – pytanie tylko gdzie? Druga strona zaś zdawała się być dopiero co czymś przetarta, jakby regularnie używana – niepierwszej młodości, ale jej ściany nie nosiły śladów szlamu i jednocześnie zapach płynący od tej strony niósł ze sobą mniej smrodu.
Choć w tej chwili smród był twoim najmniejszym problemem; każdy ewentualny krok niósł się po rurze chlupnięciem i prędko zwracał uwagę okolicznych mieszkańców, dokładnie zdradzając twoją lokalizację. Wkrótce od strony brudniejszej z rur, pomiędzy krzakami kłaków zaczęły pojawiać się jakieś małe stworzonka z długimi, łysymi ogonami, popiskujące do siebie i obserwujące cie ciekawsko czarnymi oczkami wielkości małych perełek. Szczury; póki co było ich nie więcej niż pięć. Całkiem wyrośnięte. Jeżyły szarą, pozlepianą brudem sierść na karkach i chyba sprawdzały czy rany, jakie po zjeździe odniosła ich ofiara będą wystarczające, żeby mogły już zabrać się do jedzenia, czy będzie trzeba stoczyć walkę o posiłek.


PŻ: - 5%
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Maj 03, 2015 1:44 pm
Gratulacje! Nie wiadomo czego się spodziewała włażąc na ślepo do śmierdzącej, mokrej rury dopiero co wyłonionej z podłogi opuszczonego kibla, ale z pewnością nie poświęciła za wiele czasu na przemyślenie tego nieroztropnego czynu. Efekt? Obita dupa, całe ubranie mokre i chyba skręciła kostkę (a nawet jeśli nie, to bolało dostatecznie mocno by w to uwierzyła). Brr, i ta zimna woda. Ta ciemność. Dobrze, że akurat na to mogła coś poradzić.
- L... Lumos... - Wypowiedziała cicho, lecz wyraźnie i wykonała ruch różdżką, której koniec zapalił się i rozjaśnił nieco otaczający ją mrok. To co ujrzała nie poprawiło jej nastroju. "Kości? Nie trafiłam tu pierwsza." Podeszła do szczątków i przyjrzała im się z bliska, oświetlając wciąż działającym zaklęciem. "Mogą się kiedyś przydać." Otworzyła torbę i wrzuciła do niej garść kosteczek, tych, które wydawały się być w najlepszym stanie. Nawet w takim miejscu, po tak nieprzyjemnych przeżyciach, kierowała się nie własnym bezpieczeństwem, lecz pragnieniem wyniesienia z zaistniałej sytuacji jak największej ilości składników do swych ukochanych eliksirów. Czasami zdawała się żyć tylko dla nich, gotowa na zaskakująco odważne jak na nią czyny, byle tylko móc wejść w posiadanie nowych receptur, mikstur czy komponentów. Jak na dziewczę mdlejące podczas prezentacji niegroźnego czaru, była to zdumiewająca postawa życiowa.
Po zabezpieczeniu i zamknięciu swoich rzeczy, z wyjątkiem mocno trzymanej różdżki, Meredith wyprostowała się, czując coraz silniejsze zawroty głowy. Nie wiedziała czy to kwestia używania magii, czy zimna, stresu i zmęczenia, ale z każdą chwilą czuła się coraz gorzej. Pulsujący ból kostki nie pomagał w skupieniu i przemyśleniu dalszych poczynań, tak samo zresztą jak dziwne świsty, dudnienia, głosy (?), które ją otaczały w tym zapomnianym miejscu. "Coś jest nie tak. Nie powinnam się zatrzymywać. Muszę iść dalej." Ruszyła w stronę rozwidlenia, mechanicznie skręcając w czystszą odnogę. Nie zastanawiała się nad tym dlaczego wolała przyjemniej zapowiadającą się trasę, a chyba powinna. Może wtedy zorientowałaby się, że jej nogi nie słuchają umysłu puchonki, tylko kierowane są czymś o wiele bardziej mrocznym. Niosły ją na przód, nie zwalniając nawet na dźwięk pisków i towarzyszących im lokatorów podziemia, którzy chyba dawno nie widzieli tak smakowitego kąska, jak panna Evans. "Już niedaleko..." Jakby pod wpływem uroku, posuwała się dalej w nieznane, uzbrojona tylko w świecący kawałek drewna i kilka bezpiecznie schowanych w torbie, oraz kieszeniach, eliksirów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Maj 03, 2015 2:14 pm
Szczury na samym początku spłoszyły się i uciekły kawałek w głąb brudnej rury, już kiedy wstałaś i zaczęłaś zanurzać dłoń w zlodowaciałej wodzie, by wyciągnąć z niej dawno już obgryzione kości. Nie na długo niestety, szybko ruszyły za tobą jak drapieżniki za poranionym zwierzęciem, postukując łapkami w wodzie, jakiej ilość w miarę przesuwania się w rurze delikatnie w górę malała i ostatecznie utrzymała na poziomie kostek. Teraz szare gryzonie były dla ciebie jak cień czekający na najmniejszy błąd albo chociażby śmiertelny w tym wypadku upadek, a o potknięcie nie było trudno, nawet tu walały się kawałeczki płytek i kamyczki, które zdradliwie podsuwały się pod twoje buty. W końcu jedno z tłustych szczurów nie wytrzymało i przyspieszyło raptownie, prawie wbiegając na boczną ścianę waszej wspólnej drogi i odbiło się od niej zręcznie, skokiem kierując się prosto na twoje ramię. W ślad nagłego ataku poszły dwa inne, które obrały niższy pułap i rzuciły na łydkę.
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Maj 03, 2015 3:16 pm
Z otępienia skutecznie wyrwała ją napaść przerośniętych chomików, które wgryzły się w jej ciało ostrymi, plugawymi zębiszczami.
- AH! - warknęła nie tylko z bólu, ale również ze zgrozy i zaskoczenia. Machnęła ręką, jednak szczurzy pulpet za nic nie chciał jej puścić. Kolejne również nie ustępowały, a zapowiadało się, że zaraz dolezą kolejne. Palce Meredith zacisnęły się na różdżce tak mocno, że aż zbielały, zaś samą twarz puchonki wykrzywił wściekły grymas. Jakby jaki diabeł w nią wszedł, warknęła wściekle. - ZOSTAWCIE MNIE! - wolna dłoń płynnym ruchem wyjęła z kieszeni szaty najbardziej pękatą fiolkę i zgrabnym ruchem otworzyła ją, przykładając do ust. Po wypiciu napoju, paznokcie dziewczyny zaczęły rosnąć, zakrzywiać się i nabierać grubości, aż w końcu zmieniły się w pełnoprawne pazury. Podczas transformacji Evans tłukła pustą już butelką największego szkodnika z całej, wspomaganej adrenaliną siły, aż do pęknięcia naczynia. Do tego czasu miała już lepszą, ostrą broń w obu rękach, której nie wahała się użyć na swych oprawcach. Niczym dziki drapieżnik zaczęła rozrywać małe ciałka, nie brzydząc się krwi czy wnętrzności. Nie była już ofiarą, małą i bezbronną uczennicą, która wiedziona ciekawością i podszeptami narażała się na coraz to większe niebezpieczeństwo. W tej jednej chwili, daleko od osądzających spojrzeń koleżanek i kolegów ze szkoły, daleko od profesorów, którzy mogliby ją powstrzymać - tu, w tej ciemnej, obskurnej dziurze, walcząca na śmierć i życie z narastającą falą piskliwych napastników, Mere zupełnie poddała się najgorszej części swojej osobowości, jadowi i złu, które skrywały się w niej ten cały czas, a jakie nie miały odwagi wydostać się na powierzchnię.
Błyskawicznym uderzeniem szponów oswobodziła się z gryzoni wiszących na jej poranionej nodze. Ten z ramienia już dawno leżał gdzieś, trudno rzec czy już martwy, czy jeszcze stanowiący jakieś zagrożenie. Różdżka, która w szale na szczęście nie wypadła ani się nie zapodziała, tylko jakimś trafem wylądowała pod pachą, nieprzerwanie świeciła. Gdyby Meredith miała teraz czas rozmyślać nad drobiazgami, to musiałaby przyznać, że Lumos było o wiele lepszym zaklęciem niż do tej pory sądziła. Do niedawna irytowało ją, że musi produkować się na Nox by zgasić kawałek drewna, przywykła do takich wynalazków jak zapałki. Teraz było jej to wybitnie pomocne i dzięki temu mogła skupić się na rozglądaniu za kolejnymi potencjalnymi atakami na jej osobę, gotowa na srogi odwet. Uznając chwilową ciszę za koniec wojny z pomniejszymi mieszkańcami rur, wciąż czujna i pobudzona ruszyła dalej naprzód, sięgając opancerzoną dłonią po swą drewnianą przyjaciółkę, zdeterminowana i wciąż jakby nieswoja.


[OOC - wypity eliksir Pazur. Odjęty z ekwipunku.]
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Maj 03, 2015 5:09 pm
Szczury piszczały wściekle, chwytając się twojej skóry zarówno długimi zębami jak i pazurami, wczepiały w nią, z łatwością przedzierając się przez najgrubszą warstwę ubrań i upuszczając krwi. Zdawały się być doprowadzone do amoku, latami żerujące po podziemiach szkoły, zmuszone do aktów kanibalizmu i padlinożerstwa. Było naprawdę niewiele rzeczy, jakich się bały, ale od zawsze tkwił w nich zakorzeniony strach przed większym drapieżnikiem. Teraz to ty po zażyciu zbawiennej mikstury z ich przyszłej kolacji zmieniłaś w rozszalałą bestię i na oczach pozostałej dwójki futrzaków po prostu rozerwałaś nieomal każdego z tych, które były dość głupie, żeby cie skosztować. Ochłapy ciał i krew rozlała się rubinową kałużą na wodzie pod twoimi butami i ścierwa tutejszych mieszkańców walały się sztywno zatopione w niej po same, wykrzywione pyszczki – wśród maleńkich odłamków szkła po fiolce. Kolejne, jakie się zbiegły, wyprężyły się i szybko wykręciły w drugą stronę pierzchając i rozchlapując przed sobą wodę - echo ich pisków było słyszalne jeszcze długo, w większości jako stłumione echo. Światło, jakie biło chaotycznie z twojej różdżki podczas szamotaniny, teraz ustabilizowało się w twojej pazurzastej dłoni i oświetlało drogę. Ranki, jakie wyrządziły ci szczury nie były zbyt głębokie, ale jeszcze przez kilka najbliższych minut będą brodzić krwią i farbować twoją szatę. Dodatkowo nosiłaś też na sobie plamy krwi samych szczurów. Dobrą informacją jest to, że większy ból i pieczenie, jakie ci sprawiały, pozwolił zapomnieć o lekko obtłuczonej kostce i przyspieszyć twoje ruchy.
W miarę oddalania się o miejsca twojej walki, robiło się dla odmiany coraz ciszej; mogłaś usłyszeć tylko chlupot wody, w której brodziłaś i szum własnej krwi, która płynęła wartko przez nadmiar adrenaliny. Musiałaś się pospieszyć, szczury zapewne nie zamierzały tak szybko odpuścić. Ale po dłużących się minutach samotności w Egipskich ciemnościach w końcu coś stanęło ci na drodze. W tym miejscu kamienne bloki najwidoczniej przebiły szczyt odcinka rury i sypnęły się jak klocki, nieregularnie układające się jak karykaturalna bariera tuż przed tobą. Światło padające na nie pokazywało, że tuż za nimi droga dalej była nienaruszona, ale przesmyk był tak wąski, że nie dałabyś rady się nim przecisnąć. W sumie nieruchoma ściana przed tobą nie mogła być grubsza niż trzy metry, ale kloce, z których się składała były zbyt ciężkie, by taszczyć je w dłoniach – na dodatek wilgotne i śliskie, były idealnym środowiskiem dla cienkiej warstewki szarawych porostów.
Była jeszcze druga droga, jaka biegła powyżej - ziała otworem tuż nad twoją głową i szła idealnym kątem prostym w górę na kilka metrów, a następnie odbijała ostro w bok wyrównując znów kąt nachylenia do takiego przy którym można by spokojnie chodzić. A przynajmniej tak to wyglądało z twojej perspektywy i pod mdłym światłem Lumos, jakie jeszcze na taką wysokość docierało.


PŻ: -5%
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Nie Maj 03, 2015 8:04 pm
Lęk przed nią, a nie korzeniący się w niej przed innymi - jakież to było wspaniałe uczucie! Gdyby tylko te szczury były ślizgonami... Ale nie miała czasu na marzenia, ból i zmęczenie coraz bardziej jej ciążyły. Szatą się nie przejmowała; znała zaklęcia, którymi ją później załata i wyczyści. Na lekkie zadrapania też miała coś w swoim repertuarze i wykorzystując chwilę spokoju, oraz przeszkodę, która nagle przed nią wyrosła, zatrzymała się i wycelowała różdżką w ranki na nodze.
- Episkey... - mruknęła, przyglądając się zasklepiającej skórze. Nie była fanką czarowania, ale z braku odpowiedniego eliksiru musiała zadowolić się swą dosyć skromną wiedzą na temat zaklęć leczących. Powtórzyła czynność na każdej drobnej rance, ciesząc się w duchu, że nie obniosła poważniejszych, lub też magicznych obrażeń. Z nimi mogłaby sobie już nie poradzić. Im częściej posługiwała się różdżką, tym bardziej niespokojna się robiła. Po opatrzeniu nóg i ręki, poczuła się nieco lepiej fizycznie, choć psychicznie daleko jej było do normalności. Trzeba przyznać, że codziennie była roztrzęsiona, zdenerwowana i niepewna, jednak umiała trzymać to w jakimś stopniu na wodzy. Teraz była jak spuszczona ze smyczy bestia i nie miała zamiaru zawracać z raz obranej drogi. A ta sterta kamulców przed nią? Jej drewniana przyjaciółka znów miała się na coś przydać. O dziwo, sięgała dziś po nią częściej niż kiedykolwiek, co niekoniecznie zapowiadało coś dobrego. W jej przypadku uwielbienie do eliksirów miało do tej pory na nią zbawienny wpływ; przynajmniej trzymało ją z dala od zatracenia.
- Wingardium Leviosa. - wypowiedziała pewniejszym tonem niż ostatnie zaklęcie. Jej pazurzasta dłoń wykonała potrzebny ruch i wycelowała w śliskie, tak nieporęczne do własnoręcznego przenoszenia kamienie. Magią mogła sobie szybko poradzić z zaporą, głaz po głazie przenosząc je za siebie, odkładając tak by zostawić sobie na później ewentualną drogę ucieczki. Chociaż, prawdę powiedziawszy, w tej chwili nie wierzyła by miała się jej do czegoś przydać. Wbrew okolicznościom, nie spieszyła się z usuwaniem przeszkody, robiąc to ostrożnie, ale też dokładnie. Gdy miała już przed sobą dostatecznie duże i bezpieczne przejście, ruszyła dalej. Właściwie nie pamiętała już dlaczego się tu znalazła, nie grało to dla niej roli. Była główną bohaterką swej własne, epickiej przygody i miała szansę pokazać na co ją stać, udowodnić przed sobą i resztą świata, że nie da się tak łatwo pokonać. Ile by kłód życie nie rzucało jej pod nogi, ona wszystko przetrwa. Wytrwa, gdzie inni nie daliby sobie rady. Może i nie była przystosowana do życia w społeczeństwie, może przerażał ją nawet niewinny uśmiech obcej osoby. Ale tutaj była tylko ona sama, oraz przeznaczenie. A te ostatnie raczej nie zamierzało się do niej uśmiechać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pon Maj 04, 2015 1:36 pm
Zaklęcie uleczające nie za każdym razem działało poprawnie, ale miałaś dość czasu, żeby próbować do skutku i po piekących rankach nie pozostał nawet najmniejszy ślad poza przerwanym materiałem ubrań. Podobna zasada tyczyła się też skutków działania zaklęcia na kamienne, nierównomierne bloki. Były bardzo ciężkie i dwa z nich wysunęły się z zaklęcia opadając ciężko i wybudzając tylko gorszy rumor, który rozniósł się na wszystkie strony dodatkowo sprawiając, że podłoże zadrżało ci pod nogami - im jednak więcej podnosiłaś, tym twój trening działał coraz owocniej, a bloki były coraz posłuszniejsze. Odłożone wszystkie pod ścianą w końcu otworzyły ci całkiem wygodną i szeroką drogę do dalszej podróży, ale przy okazji odblokowały swoistą pułapkę, jakiej mechanizm ruszył zaraz po tym, kiedy kamienie przestały go blokować. Stare, zardzewiałe kraty o diabelnie ostrych zakończeniach zsunęły się z góry do połowy, znowu zatrzymane przez twardą blokadę i wolno, z chrobotem cofnęły się znów pod sam 'sufit'. Po niecałych dwóch sekundach znowu z impetem opadły na dół, krusząc nadmiar pozostałej bariery i ponownie się cofnęły. Przestrzeń, jaka dzieliła koniec krat od dna rury pozwalałaby ci jeszcze przeczołgać się pod spodem, ale trudno powiedzieć jak długo wytrzymają jeszcze kamienie, które stawiają mu coraz słabszy opór, stopniowo mielone w drobniejsze kawałki. Co ciekawe, mogłaś zauważyć, że im bardziej odsuwasz się od pułapki, tym wolniej się ona porusza.

PŻ: +5%

\\ Tu poproszę o rzut jedną kością „Lekcja” na powodzenie przejścia przez pułapkę //
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pon Maj 04, 2015 5:53 pm
Jak do tej pory szło jej nieźle. Czuła się jak na jakiejś tajnej misji, zamiast martwić się swym nierozsądnym zachowaniem i grożącym jej niebezpieczeństwem. I pomyśleć, że wszystko rozpoczął biedny pan Flitwick, nieświadomy jak źle jego uczennica zareaguje, jeśli wybierze ją na cel pokazowego zaklęcia. Gdyby Mee spodziewała się takiego obrotu spraw, pewnie w ogóle nie wyszłaby z łóżka. Jednak w tej chwili nie było odwrotu, dosłownie. Nawet gdyby cofnęła się do rury, nie wiedziałaby jak ma się po niej wspiąć na szczyt.
"Pułapka?" Zmrużyła oczy i mocniej ścisnęła różdżkę. Rzuciła się na przód, na kolana. Część drogi przejechała, resztę przeszła na czworaka. Nie zastanawiała się nad konsekwencjami swojego działania, nad tym co by ją spotkało, gdyby krata spadła prosto na nią. Nie miała zamiaru zostać w ściekach na zawsze. Dopiero po drugiej stronie dotarło do niej jak wielkie miała szczęście. Uśmiechnęła się do siebie, wstając i poprawiając poszarpane, brudne ubranie. Zdeterminowana, uszyła przed siebie.


Ostatnio zmieniony przez Meredith Evans dnia Sro Maj 06, 2015 7:39 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pon Maj 04, 2015 5:53 pm
The member 'Meredith Evans' has done the following action : Rzuć kością

'Lekcja' :
Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Dice-icon
Result :
Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Kk60
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Czw Maj 07, 2015 1:28 pm
Szczęście ci dzisiaj dopisywało, o ile szczęściem można nazwać zatopienie w korytarzach kanalizacyjnych ogromnego zamku, nie wiedząc dokładnie jak głęboko pod ziemią się znajdujesz i zdając sobie sprawę z tego, że nikt nie usłyszy ewentualnej prośby o pomoc. A pomoc w końcu będzie potrzebna.
Tym razem jednak ci się udało i to bez najmniejszego zadrapania, ponieważ kolana ślizgnęły się miękko na wodzie, wymsknęłaś się pułapce, która niczym śmiercionośny grzebień, ledwie jednym końcem boleśnie przeczesała ci pasmo włosów. Jesteś teraz jedynie bardziej mokra niż wcześniej. Dodatkowo mogłaś zobaczyć, że od kiedy znalazłaś się po drugiej stronie zapadnia zwolniła i zatrzymała się w połowie drogi, najwidoczniej sama z siebie uznając, że nie jest już potrzebna, skoro wróg przedostał się na front. I teraz, w części, która miarowo miażdżyła wcześniej kamienne bloki, na jeden z szpikulców coś było nabite. Z daleka wyglądało jak mięso albo część jednego ze szczurów, ale z bliska okazało się być zdartym kawałkiem skóry naprawdę ogromnego gada. Jeszcze w oddali rury, z której przyszłaś słychać już było znowu znajome ci piski, choć tym razem było ich zdecydowanie więcej. Musiałaś się spieszyć – zapadnia ruszy, kiedy tylko wyczuje kolejnych intruzów, ale nie powstrzyma gryzoni wystarczająco długo. Dodatkowo zdawało się, że znajdowałaś się głęboko, bo coraz ciężej ci się oddychało, jakbyś jako wymagający podróżnik kanalizacyjny wykorzystywała tu ostatnie pokłady zatęchłego powietrza. Musiałaś kierować się w górę, w która to stronę prowadziła nieco cieńsza rura po twojej prawej albo dalej iść przed siebie i zobaczyć co takiego chroniła pułapka.
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Wto Sie 04, 2015 11:16 pm
Tak, oczywiście, ona wyprawia gimnastykę na poziomie olimpijskim, a ta krata i tak nie opada na samo dno w ostatniej chwili by dodać dramatyzmu, tylko zatrzymuje się w połowie! Jeśli Meredith wcześniej była chociaż częściowo sucha, to teraz mogła tylko wspominać ten przyjemny stan, ociekając wątpliwej czystości wodą. Dostrzegłszy zerwane mięcho, a raczej skórę, jak się okazało po bliższej inspekcji, poczuła jak różdżka pali ją w dłoni. "Jestem coraz bliżej." Nie rozumiała co i dlaczego podpowiadał jej umysł, ale wyraźnie ciągnęło ją w głąb labiryntu rur, ku nieuniknionej zagładzie, w miejsce przeznaczenia i wielkiego finału. Za nią podążały wciąż szczury, jakby nie lękały się jej lśniących od posoki pazurów, tak dobrze zaznajomionych z anatomią gryzoni. "Nie ma szans bym mogła teraz zawrócić." Przeszło jej przez myśl, gdy mijała cieńszą rurę, z coraz większym trudem kontynuując podróż przed siebie, przygotowana na wszelkie ataki znienacka i czujna ponad miarę.
"The cold never bothered me anyway..."
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pią Wrz 11, 2015 3:57 pm
Kiedy zdecydowałaś się iść w głąb ruty cichutkie skrobanie szczurzych pazurków powoli milkło, jakby powiększały dystans, zwalniając i nie będąc pewnymi, czy podróż za potencjalnym jedzeniem, jaki pachnie już rozlaną krwią ich braci, warta jest zapuszczania się do legowiska potwora. Chyba chęć przeżycia i ucieczki wygrała, bo w końcu skrobanie całkowicie ucichło i pozostałaś sama. Cisza zdawała się boleśnie naciskać na twoje bębenki słuchowe tak, że raz na jakiś czas miałaś zawroty głowy – ciężko stwierdzić czy to właśnie przez ciszę, czy może przez smród stęchlizny i bardzo małą ilość powietrza, jaką mogłaś tutaj dysponować. Za twoimi plecami ozwał się długi, metalowy jęk rury – w końcu gdzieś daleko w tyle jej urwany koniec wystawał z przebitej podłogi w zamkniętej toalecie dziewczyn. Wejście w każdej chwili mogło się zawalić do końca i pogrzebać cię tu na wieki. Mimo to nie zwalniałaś kroku, parłaś przed siebie i nie podążyłaś żadną z rur, której kąt dawał jako takie szanse na to, że zaprowadzi cię na górę.

Mimo, iż mieszkające tu szczury potrafiły zachować minimum ciszy, to pluskanie towarzyszące każdemu twojemu krokowi, hałas wywołany przez poruszoną zapadnię i na sam koniec odgłosy walki z głodnymi gryzoniami w końcu przebudziły w tych rurach coś o wiele straszniejszego niż wszystkie stworzenia zamieszkujące Zakazany Las. Ogromny wąż rozwarł żółte ślepia i trwał w bez ruchu kilka sekund, namierzając skąd dochodzą wszystkie mokre odgłosy i leniwie, z szurnięciem poruszył się z legowiska.

Twoje cienie, rzucane przez mdłe światełko ciągle zapalonej różdżki, rozciągały się i skracały na okrągłych ścianach rury dopóki nie natrafiłaś na jej kolejną część zawaloną w całości kamieniami. Tym razem jednak nie widać było w nich żadnej luki. Miałaś dwie drogi do wyboru, tą skręcającą mocno na lewo, jaka była nadal tej samej wielkości, co tunel, którym jak dotąd podążałaś, oraz dużo cieńszą i suchszą rurę, jaka wymagała od ciebie nieomal czołgania się albo przejścia w lekkim ścisku na klęczkach. Mogłaś też oczywiście zawrócić i cofnąć się do już znanych ci terenów.
Na końcu węższej z rur dobiegł cię cichy syk, brzmiący nieomal jak ludzki.
Meredith Evans
Oczekujący
Meredith Evans

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pią Wrz 11, 2015 4:31 pm
"Człowiek? Tutaj?" Wzdrygnęła się na samą myśl. Co tam szczury, szkielety i krew! Najbardziej przerażali ją właśnie ludzie i to przed nimi uciekła w te cholerne podziemia. Nie po to tyle się błąkała, aby teraz zmierzać w stronę potencjalnego osobnika tego samego gatunku co ona. Bez wahania skręciła w lewo, nie ufając sykowi, niechętna do sprawdzania czy to tylko niegroźny wąż, czy może osoba z którą musiałaby się zmierzyć. Było jej duszno i najchętniej zrobiłaby sobie przerwę, lecz strach gnał i adrenalina nie pozwalały jej zwolnić kroku. Nie słyszała za sobą już szczurów i tym lepiej dla nich, gdyż nie była w nastroju na więcej gryzońskiego sushi, zresztą powoli opadała z sił i nie uśmiechała jej się kolejna walka z tymi agresywnymi i pewnie też zapchlonymi brzydalami. Jak tylko stąd wyjdzie, będzie musiała wziąć od cholery leków, żeby potem nie okazało się, iż zaraziła się jakimś paskudztwem. Tego jej tylko brakowało - pasożytów czy choróbska.
Im dłużej szła przed siebie, tym bardziej piekła ją dłoń w której trzymała różdżkę. Coś jej kazało zawrócić i sprawdzić suchszą rurę, ale czy był sens tak się narażać, a do tego dokładać sobie drogi? Gdyby nie było tu tak ciemno, zrezygnowałaby z Lumos i schowała parzący patyk do kieszeni szaty, ignorując sygnały jakie wysyłała jej jedyna przyjaciółka, ta, która zawsze podpowiadała co robić i gdzie zmierzać. Nigdy się nie myliła, ale nie mogła wygrać z zakorzenioną w dziewczynce antropofobią, jaka nie pozwalała ryzykować spotkania z jakimś syczącym ślizgonem, czy bawiącymi się w rurach dowcipnisiami. Mer zwyczajnie brakowało sił do konfrontacji z drugą osobą, dlatego też wbrew sobie i swej różdżce, kontynuowała przeprawę przez większą rurę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Pon Wrz 14, 2015 8:33 am
Ogromny wąż sunął cicho po rurach dostatecznie grubych, by mogły go swobodnie pomieścić – znał ich plątaninę tak dokładnie, że bez omyłki trafiał do miejsca, z którego pochodziły hałasy, ale podszedł je od strony rury, która była za cienka, by mógł od razu rzucić się na ofiarę. Zresztą wtedy nie byłoby zabawy. Ale zdołał zwęszyć zapach krwi, zarówno tej brudnej zwierzęcej, do jakiej pożerania był przyzwyczajony, oraz całkowicie innej, bardzo słodkiej i zachęcającej. Ale zwęszył coś jeszcze innego. Delikatny, niewyczuwalny już praktycznie, ciągnący się za nią zapach świeżego powietrza. Zapach świata na górze, do którego Bazyliszek miał dostęp tylko wtedy, kiedy jego aktualny Pan sam otwierał mu przejście. Ale zwierze, to tylko zwierze; otwarte przejście oznaczało, że może się dostać do zdecydowanie większej ilości pożywienia, jeśli tylko pokieruje się śladami czmychającej mu, pluskającej jednostki, jaka wdarła się do jego domu.

Skręciłaś więc w lewo i podążyłaś szerszą rurą. Było ci coraz chłodniej, woda w której byłaś zanurzona prawie po kostki sprawiała, że dygotałaś z zimna, a należy doliczyć jeszcze tę, która dużymi kroplami opadła ci na głowę i ramiona ze szczytu rury. Różdżka nagle wzmogła pieczenie i teraz ból był porównywalny do kąsających twoją skórę, małych węży - atakowały nieustannie, rozrywając mięso pomiędzy własnymi pyskami. To było nieomal nie do zniesienia i sprawiało, że twoja ręka już nie drżała a trzęsła się mocniej od reszty ciała, zupełnie cię nie słuchając. Poza twoją wolą skierowała się delikatnie wyżej i zauważyłaś parę metrów przed sobą przejście do rury, idealnie w górnej części korytarzyka, jakim szłaś aktualnie i musiało prowadzić do rur, jakie ciągnęły się nad twoją głową. Coś tam się poruszyło. Coś wielkości jednego z tych przebrzydłych szczurów, ale ta majacząca ci na końcu oświetlonego okręgu figura nie odznaczała się zarysem łba, łapek i ogona, czy może... Wręcz przeciwnie, nie było nawet futra, zamiast tego były łuski, a jego kształt najbliższy był bardzo rozciągniętemu trójkątowi. Znikał ci leniwie z pola widzenia. Na twoje oko to była końcówka gadziego ogona, a sądząc po wielkości łeb musiał być naprawdę daleko stąd.
Sponsored content

Łazienka Jęczącej Marty - Page 3 Empty Re: Łazienka Jęczącej Marty

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach