Go down
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Sob Wrz 12, 2015 11:50 pm
Tego wszystkiego było już zdecydowanie za dużo. Severus mógł nie pokazywać po sobie niczego. Mógł śmiać się, udawać, że nic nie powiedział. Że wcale nie wyznał na głos tego, co siedziało w jego sercu od lat. W środku jednak cierpiał, jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Bał się, że niedługo zacznie drżeć na całym ciele, a ona to zobaczy. Nie chciał, by widziała, jak bardzo go to zabolało. Nie chciał, by zrozumiała, ile uczuć kryło się za maską spokojnego tchórza.
Mieli za sobą wiele wspólnych doświadczeń i wspomnień. Bywało różnie, czasem nawet okropnie. Ostatecznie jednak zawsze do siebie wracali, z chęcią naprawienia wszystkiego. Czy teraz będzie podobnie? Czy będą w stanie spojrzeć sobie w twarz, gdy powróci światło, a potem nadejdzie kolejny dzień?
- Zimno ci? - Zapytał dopiero po chwili zauważając, że drży. Bez wahania odpiął swoją szatę i nałożył na nią, samemu zostając jedynie w czarnej koszuli. Jemu też nie było najcieplej, ale ona liczyła się dla niego dużo bardziej niż jego zdrowie. Spojrzał, mając jeszcze w dłoni różdżkę, na jej śliczną twarz i uśmiechnął się krzepiąco. Szata z herbem domu Ślizgonów zdawała się nie pasować do jej pięknych, rudych włosów.
Póki światło panowało w labiryncie, miał jeszcze trochę siły, by walczyć ze swoim smutkiem, żalem i strachem. Kiedy Irytek pozbawił go różdżki, Severus poczuł się bezbronnie. Jak mały, opuszczony chłopiec, którym w rzeczywistości był. Z zamyślenia wyrwały go niepewne ręce Lily obejmujące i jego. Poczuł, jak serce zaciska mu się bezradnie i przyciągnął ją do siebie bardziej. Nie chciał jej puszczać, chciał stać z nią w ten sposób przez wieczność. Czuć jej zapach, opierać policzek o jej szyję.
- Oj, nie płacz. - Wyszeptał jej do ucha, gdy usłyszał drżący głos, a z jej oczu popłynęły łzy. Odsunął się nieznacznie i wierzchem dłoni zaczął ścierać kropelki spływające po policzkach Evans. Nim sam zdał sobie sprawę z tego, co robi przybliżył usta do jej czoła i złożył na nim najdelikatniejszy, najbardziej niepewny pocałunek, jaki kiedykolwiek można było zobaczyć w Hogwarcie. Po tym przycisnął ją mocniej do siebie i pogłaskał po plecach.
- Nie przepraszaj mnie. Nie mamy wpływu na to, kogo kochamy. - Uśmiechnął się pod nosem. Sam jednak pomyślał, że gdyby mógł wybrać, bez wahania zakochałby się właśnie w niej. - Poza tym... jakie tarapaty? Czy to nie jedna ze świetnych przygód, w jakie nas zawsze wciągałaś? - Zaśmiał się, tym razem szczerze. Głaskał ją po włosach, co jakiś czas ścierając z polików ciągle napływające łzy dziewczyny.
- Jak mógłbym być na ciebie zły za coś takiego? - Powiedział kładąc czoło na jej ramieniu. - Zawsze będę cię kochał. - Mruknął to tak cicho, nie będąc do końca pewnym czy chce, by go usłyszała. I choć nie powiedział już nic więcej, nie poruszył się ani o milimetr... Mogła po chwili poczuć, jak materiał jego szaty, którą miała na sobie robi się mokry. Mogła domyślić się, iż były to jego łzy.
W tym czasie Irytek podstawił im pod nogi różdżki i zdawał się ruszyć w swoją własną stronę. Jego jednak już to nie obchodziło. Przynajmniej nie w tej chwili.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Wto Wrz 15, 2015 11:50 pm
Była mu naprawdę wdzięczna za to, że wyznał jej swoje uczucia, choć przecież kosztowało go to tyle wysiłku. Z pewnością też w jakiś sposób zrobiło mu się lżej na sercu, gdy w końcu zdołał to z siebie wyrzucić. Z drugiej jednak strony, nie wiedziała, co ma zrobić i powiedzieć. Podziękować mu? Udawać, że jej się przesłyszało, albo że opacznie zrozumiała jego wypowiedź? Na to zwyczajnie było za późno. Teraz nie miała nawet jak sama siebie oszukiwać, żyć spokojniej z dala od tej zbieraniny myśli, która jak ciężka chmura zawisła nad jej głową. Nie mogli udawać, że nic się nie stało. Czasami wydawało jej się, że wszystko mogłoby być łatwiejsze, gdyby nie była czarownicą - właśnie teraz wiodłaby spokojne, całkowicie normalne mugolskie życie i byłaby pogodzona z Petunią. Ale czy to było coś, czego rzeczywiście pragnęła? Całkowitego odcięcia się od świata, który tak ją fascynował i sprawiał tyle radości...? Nie, zdecydowanie nie tego oczekiwała. Nic dziwnego, że był przerażony i przytłoczony tym wszystkim - w końcu ośmielił się przed nią otworzyć, pokazać swoje serce, choć zawsze sądziła, że jest zbyt zamknięty i zajęty innymi sprawami, by dać się ponieść czemuś takiemu. I to w stosunku do samej rudowłosej. Severus zawsze kontrolował się lepiej od niej, starał się zdradzać jak najmniej uczuć - jego uśmiech był rzadkim widokiem nawet dla jej osoby. Był zupełnie inny od wiecznie rozbawionego, pewnego siebie Jamesa Pottera, ale oboje mieli w jej oczach taką samą wartość. Drżała na całym ciele, i już jej samej było ciężko stwierdzić czy to od zimna, czy od tego, czego się właśnie dowiedziała.
- Nie... - nie dokończyła, bo już jego szata wylądowała na sporej części jej głowy i plecach. - ... musisz.
Kiedy dokończyła te zdanie, trochę czerwieni dotknęło jej policzków, a sama Lily poprawiła jego, nieco za dużą szatę na sobie tak, że teraz sięgała jej stóp. Chłopak w końcu był wyższy od niej o kilkanaście dobrych centymetrów.
Ona sama czuła się bezbronnie bez swojej różdżki - nie lubiła tego uczucia. Chciała coś zrobić, jakoś ich stąd wydostać i odnaleźć wyjście, a zamiast tego oboje poddali się temu niewdzięcznemu uczuciu. Dawno już nie czuła się taka bezużyteczna i przygnębiona. Powinna się uśmiechnąć, zabłysnąć dobrym pomysłem i poprawić mu humor a zamiast tego praktycznie się rozkleja.
- Nie chcę płakać. Naprawdę... nie chcę... płakać - wyszeptała łamiącym się głosem, próbując się wziąć jednak w garść. Nadal jednak uporczywie chowała twarz w jego koszuli. Po chwili sam odsunął ją od siebie by otrzeć jej łzy, kiedy ona zwróciła wzrok w inną stronę, nie chcąc mu spojrzeć w oczy. W międzyczasie Severus złożył pocałunek na jej czole i wtedy w końcu na krótki moment zielone tęczówki zderzyły się z tymi czarnymi. Zamrugała zaskoczona, ale nie powiedziała nic. Zwyczajnie nie wiedziała co. Gdy ją przycisnął do siebie, pozwoliła mu na to, kładąc delikatnie swoje małe dłonie na jego plecach.
- Mimo wszystko powinnam. W końcu go nienawidzisz i ja się nie dziwię. Sama go nienawidziłam i... on skrzywdził Cię tyle razy, ale... ale ma też swoje dobre strony, naprawdę. Chyba się zmienił - wyszeptała niepewnie w jego koszulę. - Nie zmienia to faktu, że natrafiliśmy na pająki, które Cię pokąsały i na jakieś dziwne zarośla. Do tego ta ściana...
I zamilkła, powoli wracając do siebie i zaciskając kurczowo powieki, by przestać płakać. Zdecydowanie potrzebowali czegoś, by móc oderwać się od tych ponurych myśli, bo jak tak dalej pójdzie...
Zastygła, kiedy położył czoło na jej ramieniu, mrucząc coś nie do końca zrozumiałego. Wydawało jej się, że brzmiało to jak "skrócać", ale zapewne nie o to mu chodziło. Następnie fragment szaty, którą miała na sobie, zrobił się wilgotny - dość łatwo dało się to wyczuć. Po chwili wahania skierowała jedną dłoń na jego włosy i zaczęła nią go po nich głaskać, drugą zaś rysując wzroki na jego plecach.
- To jest liść mandragory, a to... - wyszeptała już spokojniej do jego ucha. - To jest dżdżownica... a teraz... - robiła krótkie przerwy w mówieniu, by móc na bieżąco rysować składniki eliksirów na jego plecach swoim palcem. Tym razem kształt przypominał zakrzywiony, nieco zmodyfikowany trójkąt. - Zgadniesz, co to jest? Podpowiem, że mieli się go na proszek.
Nie była w stanie nic dostrzec, bo wszystko zasłaniała jej koszula Severusa.

Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Czw Paź 08, 2015 6:09 pm
Wyrzucenie tego z siebie faktycznie przyniosło mu pewnego rodzaju ulgę. Nie ma jednak wątpliwości, że najbliższe tygodnie, Severus spędzi w bardzo kiepskim nastroju i zapewne nic i nikt nie będzie w stanie tego zmienić. Z drugiej strony jednak, jak długo mógłby to w sobie tłumić? Jak długo nie zeżarłoby go to od środka? Wiedział, że w ostateczności przeżyłby wiele lat, wciąż wyrzucając sobie tchórzostwo i brak pewnej części ciała, którą miewali tylko mężczyźni. W ten sposób miał to przynajmniej za sobą i mógł iść dalej. Oboje mogli, bez tej napiętej atmosfery między nimi. Teraz będzie tylko odrobinę niezręcznie. No dobra, potwornie niezręcznie.
Ślizgon miał jednak nadzieję, że lata przyjaźni pozwolą im przez to przejść i więź, która ich łączyła nie zostanie zerwana. Przeszli razem już naprawdę sporo, kilka razy nawet sądził, że to już koniec. Koniec rozmów, śmiechu, czy przygód takich jak ta wyprawa do labiryntu. Zawsze jednak się mylił i to właśnie pozwalało mu mieć nadzieję.
Evans nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielkie pokłady miłości kryły się w jego sercu. Zawsze skryty, spokojny i opanowany chował w sobie wiele więcej niż mogła się domyślać. Bywał ponury i czasem przerażający - na pewno nie jeden pierwszak bałby się wejść mu w drogę, gdy szedł zamyślony korytarzami z tą jedną konkretną miną nie wyrażającą praktycznie niczego. Przed nią jednak nie chciał ukrywać wszystkiego, chciał dzielić się tym, co było dla niego ważne. Choć częściej to on wysłuchiwał jej zwierzeń, od czasu do czasu zdarzyło się, że i on o czymś napomknął, bądź po prostu... uśmiechnął się. Wtedy to było dużo, ale teraz? Teraz odsłonił przed nią wszystko w dodatku wiedząc, że zostanie zraniony. Można więc powiedzieć, że z czystym sumieniem jej na to pozwolił.
- Nie muszę, ale chcę. - Powiedział typowym dla siebie tonem, choć znająca go bardzo dobrze Gryfonka mogła usłyszeć ledwie wyczuwalne drżenie jego głosu. Przyjrzał się jej w jego szacie i musiał przyznać, że w innej sytuacji zapewne by się roześmiał. Dużo za duże ubranie spływało po ciele rudowłosej dużo niżej, niż powinno.
Spotkanie jej oczu w ciemności nie było dla niego łatwe. Wciąż świeżo rozdarte serce chciało stamtąd uciec, z drugiej strony bał się, że już nigdy nie będą tak blisko. Pomimo bólu jaki czuł, wiedział, że to w pewien sposób zbliżyło ich do siebie i, choć odkrył to dopiero kilka sekund temu, naprawdę nie żałował. Dłonią masował jej drobne plecy, wsłuchał się w słowa, które wypowiadała przymykając oczy.
- Ciiii. - Powiedział, gdy zaczęła swój monolog o Potterze. Jakoś nie wierzył, by Gryfon się zmienił. Nie miał też zamiaru tego sprawdzać, mimo to, dla niej nic nie mówił. Wiedział, że chciałaby doczekać dnia, w którym Rogacz i Snape nie chcą się pozabijać czymkolwiek, co wpadnie im w ręce. On sam wątpił jednak, by to się kiedykolwiek zdarzyło.
- Nie jest tak źle. Bywaliśmy w gorszych tarapatach, choć prawda - bez różdżek jesteśmy jak dzieci, bezbronni i przestraszeni. - Mówił o wydarzeniu cały czas zaniepokojony, jednak... Można było wyczuć w jego słowach odrobinę ekscytacji i zabawy, w końcu zawsze lubi takie przygody.
Do tej pory to on był tym silniejszym, uspokajał ją i udowadniał, że nic się nie stało. Nadszedł i czas na jego słabość, choć wcale nie chciał się do niej przyznać. Łzy pociekły same i gdyby nie uspokajająca dłoń Lily uspokojenie się pewnie zajęłoby mu nieco dłużej. Czując jednak jej ciepło, zaczął oddychać normalnie i wracać do normalnego siebie. Zaśmiał się pod nosem słysząc jej próbę odwrócenia jego uwagi. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, co próbowała osiągnąć. Mimo to, pozwolił jej.
- Głupia, to oczywiste. Róg Garboroga. - Odsunął się od niej, już całkowicie uspokojony. Miał lekko zaczerwienione oczy, podobnie do niej. Cóż, labirynt już na zawsze pozostanie w ich pamięci jako miejsce płaczu.
- Trzeba było wymyślić coś trudniejszego. - Zdecydowanie wrócił do "normalnego" siebie i zaczął rozglądać w ciemności. Zrobił jeden mały krok, podczas którego poczuł coś pod nogami. Jednym, zdecydowanym ruchem się po to schylił i z ulgą stwierdził, że były to ich różdżki.
- Lumos Maxima. - Wyszeptał i pomieszczenie rozświetlił jasny promień. Od razu oddał jej własność i spojrzał gdzieś w bok. Po chwili jednak przeniósł spojrzenie na jej twarz, spoglądając prosto w oczy Gryfonki. Wiedział, że nigdy nie przestanie jej kochać. To jednak nie miało już żadnego znaczenia.
- Chodźmy, zanim mi się rozchorujesz. Jest zimno, a ty już pobladłaś. Wejdziemy po drodze do Skrzydła Szpitalnego, żeby pielęgniarka cię obejrzała. - Zadecydował i siląc się na resztę odwagi, złapał ją za dłoń i spojrzał na zawaloną ścianę. Westchnął.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Czw Paź 15, 2015 3:38 pm
Dobra, dosyć tego dobrego. Tak jak przebywanie w towarzystwie wesołego Pottera czy zadowolonej z nadmiaru pracy domowej kujonki było energetyzujące i pchało go do działania, tak łzy oraz nerwy działały mu na... no, właśnie. Zależało mu już tylko na tym by mieć pewność, że wyszli, nie z dobroci serca i strachu o ich bezpieczeństwo, a raczej ze zwykłej niechęci do kolejnych pogrzebów w tej skatowanej szkole.
Złapali za różdżki - to był jakiś start. Zapalili sobie magiczne światełko i zauważyli zawalone przejście. Teraz jednak, uzbrojeni w te swoje wymyślne zaklęcia, mogli skinieniem ręki pozbyć się przeszkody i iść leczyć rany, więc dalsze stróżowanie ze strony Irytka nie było im potrzebne. Sprawca całego zamieszania zniknął z kwaśną miną, pochmurny i skołowany. Gdyby zapytać go o motywy nim kierujące w tej chorej przygodzie, nie potrafiłby jednoznacznie odpowiedzieć - kierował się instynktem, działał impulsywnie i bez namysłu. A przynajmniej w tej chwili tak mu się zdawało.

[zt]

Wyzwanie w labiryncie uznaję za zakończone! Napiszcie ostatnie posty w których rozwalacie ścianę kamieni i jesteście wolni! Już nic tu po mnie.
Za świetną grę, współpracę i przezwyciężenie rudych przeciwności losu pozwalam sobie was nagrodzić:

Lily Evans - 13 PD i 15 fasolek, - 4 PŻ
Severus Snape - 18 PD i 20 fasolek, - 15 PŻ (troszkę więcej, bo to on ratował sytuację, gdy Lill panikowała)
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Sro Paź 21, 2015 1:51 am
Nie było to ani dobre ani złe. Należało to najlepiej umieścić pośrodku, tym samym wytyczając odpowiednie miejsce dla tego typu rozterek. Obecnie nie była w stanie mu pomóc, ponieważ sama dała się porwać niezliczonej ilości rozterkom. To było zamknięte, nieszczęsne koło... z jednej strony cieszyła się, że nadal go miała przy sobie, z drugiej zaś czuła się jak najgorsza niezdecydowane egoistka na świecie. Takie przyznanie się do uczuć wymagało od niego nie lada odwagi i Lily doskonale to rozumiała - sama przecież powiedziała na głos imię tego, wartego największego potępienia, chłopaka. Szkoda, że jedno z drugim się nie łączyło, prawda? Powinni więc pójść dalej, zupełnie inną ścieżką, ale spośród tych wszystkich możliwości, która droga była właściwa? Evans nie wyobrażała sobie, że tak po prostu zerwą ze sobą kontakt i przestaną ze sobą rozmawiać a może... może to pozwoliłoby zaoszczędzić Severusowi cierpień? Może właśnie w taki sposób powinna postąpić. Doszukała się w tym wszystkim jednak lepszych, mniej bolesnych i szkodliwych perspektyw. Na ten moment nic niemniej nie wpadało do jej rudej głowy. Jak na złość! Niezręczność była więc niedomówieniem roku.
Musimy się uspokoić, musimy dać sobie czas i to przemyśleć. Bez paniki. Bez niepotrzebnego dramatyzmu.
Tego typu myśli przychodziły do niej same, jakby doskonale zdawały sobie sprawę z tego, czego jej potrzeba. Nie chciała tracić swojego towarzysza przygód, przyjaciela, człowieka, który był prawie cały czas po jej stronie. Nie wiedziała kompletnie jednak jak reagować na tak niecodzienne wyzwanie, co zrobić ze świadomością uczucia jakie żywił do niej jej najlepszy przyjaciel. I nie miała z kim o tym porozmawiać. Erin znikała na całe dnie, Dorcas odpisała rzadko na jej listy a rozmowa z którymkolwiek Huncwotem, a w szczególności z Potterem. skończyłaby się tragicznie. Lily nadal była w szoku, ale postanowiła nie zmieniać podejścia do Severusa. W końcu oboje poradzą sobie z tą nową sytuacją. Prawda? Prawda...?
I kogo Ty próbujesz oszukać, Evans.
Nie powiedziała nic, jedynie objęła go mocniej, nie mogąc mu dłużej patrzeć w oczy. Wstydziła się siebie, swojej słabości, swojego niezdecydowania i tego, że nie potrafiła pewnie działać w takich sytuacjach. Czuła się naprawdę dziwnie; jej żołądek to skręcał się ze zdenerwowania to rozluźniał pod wpływem uspokajającego głosu Snape'a.
- Masz rację... ale wydostaniemy się stąd... - wyszeptała i przełknęła głośniej ślinę, starając się wziąć w garść. W duchu cieszyła się, że Ślizgon uspokajał się i wracał do siebie - widok jego w takim stanie sprawiał, że czuła się koszmarnie. Kiedy więc bez słowa sprzeciwu przyłączył się do zabawy, uśmiechnęła się do siebie. - Nie nazywaj mnie głupią! Zajęło Ci to więcej czasu niż powinno!
Kiedy odsunął się od niej, nie skomentowała jego zaczerwienionych oczów, zapewne sama nie wyglądała lepiej. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i prychnęła rozbawiona. Rozejrzała się wokół a kiedy w jej dłonie trafiła różdżka, która do niej należała, wyraźnie się odprężyła.
- Całe szczęście, że się znalazły.
Zrobiła kilka kroków do przodu w stronę zawalonej ściany, odwracając się na chwilę w kierunku Severusa. Na jego słowa przewróciła oczami, ale posłała mu ciepły uśmiech.
- Przesadzasz, to Ciebie powinna obejrzeć pielęgniarka. Wybacz Sev, że to powiem, ale wyglądasz jak połączenie dementora z woźnym - i na koniec zachichotała krótko, a w tym czasie chłopak zdążył stanąć obok niej. Lily skierowała więc różdżkę na zawaloną ścianę i rzuciła Ślizgonowi krótkie spojrzenie, kiedy chwycił ją za rękę. - Nie martw się, będzie dobrze. Musi być, nie? Już dość płaczu na dzisiaj. Poza tym nie wzdychaj tak! Jesteśmy czarodziejami a skoro odzyskaliśmy różdżki to bez problemu się wydostaniemy...
I pociągnęła go ze sobą do tyłu by zwiększyć odległość między nimi a ścianą.
- Uważaj na głowę. Bombarda Maxima! - Zawołała Gryfonka, wykonując odpowiedni ruch różdżką i patrząc jak zaklęcie trafia tam, gdzie powinno. Szybko pociągnęła Severusa w dół, żeby uniknąć kamienia, który akurat poleciał w ich stronę. Po chwili było już po wszystkim, więc odetchnęła z ulgą i oboje mogli w końcu opuścić labirynt.

[z/t x2]



Irytek
Poltergeist
Irytek

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 4:41 pm
Oto znalazł miejsce idealne na przesiedzenie reszty miesiąca. Ostatnie dwie osoby, które tu się przypałętały, uciekły pogryzione przez pająki, więc raczej nie groził im powrót do labiryntu. Inni zwyczajnie o nim nie wiedzieli, także spokój miał gwarantowany.
Tak... Spokój. Jebana oaza nudy i otępienia. Ale to nic, jakoś to przetrwa. Znajdzie sobie jakieś zajęcie. Albo i nie. Tak czy inaczej, czuł się zbyt pobudzony przez zbliżający się koniec roku i zamieszanie w zamku. Wolał nie ryzykować, że znowu wpadnie mu coś dziwnego do łba, a tutaj przynajmniej mógł trochę ogarnąć po swojej ostatniej zabawie. Podszedł do wierszyka napisanego kredą i starł go butem. Co on wtedy chciał osiągnąć takimi gierkami? Sam nie był pewien.
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 5:18 pm
Czuła się bezradna. Dwa razy obleciała zamek w poszukiwaniu Irytka, ale nigdy nie mogła go znaleźć. Nawet żaden obraz go nie widział i nie wiedział, gdzie mógł być. Nie mogła czuć zmęczenia, ale nadmiar emocji i wszystkie myśli, które kłębiły się w jej umyśle powodowały, że miała ochotę usiąść gdzieś w kącie i przeczekać najtrudniejszy moment w jej istnieniu.
Weszła do labiryntu, bo było to jedyne miejsce, w którym jeszcze nie szukała rudzielca i nawet nie podejrzewała, że mógłby się tam znajdować.
Jakie było więc jej zdziwienie gdy przed nią pojawił się młodzieniec, który akurat w momencie jej przybycia, ścierał coś za pomocą buta.
- Możemy porozmawiać? Proszę.
Odezwała się cichym, zmęczonym głosem. Zwiesiła ręce wzdłuż ciała, nie mając siły, by unieść spojrzenie na poltergeista.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 5:24 pm
I sobie nie pobył sam. Nie miał jednak ochoty znowu szukać sobie wolnego kąta, zresztą duszyczce nic przy nim nie groziło. Mogła co najwyżej dojrzeć w nim to co sam w sobie ujrzał i się przestraszyć, ale skrzywdzić jej nie mógł. A przynajmniej tak mu się zdawało...
Nie zareagował na jej cichy głos. Starł do końca napis z ziemi i ruszył ciemnym korytarzem mijając walający się wszędzie gruz i przemykające pająki wielkości dłoni. Była taka uparta, ale nie zamierzał wdawać się z nią w dyskusje. Był przekonany, że jeśli dostatecznie długo będzie ją ignorować, to ta da sobie spokój i znajdzie lepsze towarzystwo. Jakby nie pamiętał, że na niego samego taka taktyka nigdy nie działała...
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 5:43 pm
Nie odzywał się do niej i w dalszym ciągu ją ignorował. Nie wiedziała jak ma do niego dotrzeć, aby przynajmniej jej wysłuchał. Odruchowo ruszyła za nim, ale zatrzymała się równie szybko. Objęła się dłońmi, wzbijając się wyżej w powietrze, aby uniknąć spotkania z pająkami. Od urodzenia nienawidziła tych stworzeń i nawet teraz, chociaż mogła przez nie przeniknąć, brzydziła się to zrobić.
- Dlaczego myślisz, że uda mi się o tobie zapomnieć? Najpierw namieszałeś, a teraz udajesz, że nic się nie wydarzyło? Dlaczego nie chcesz porozmawiać?
Starała się utrzymywać zwykły, normalny ton, ale im więcej słów mówiła, tym jej głos coraz bardziej się łamał. Ostatecznie ukryła twarz w dłoniach, szlochając.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 5:56 pm
Robił to dla jej dobra, tak sobie to tłumaczył. Była zła, to oczywiste, ale przejdzie jej kiedyś. Lepiej by nie spędzała z nim więcej czasu, wtedy lepiej zniesie to co zamierzał zrobić, a co wiązało się nierozerwalnie z jego dłuższym zniknięciem. Poza tym, nie chciał dać jej szansy dostrzeżenia jego gorszej strony. Tego nikt miał więcej nie ujrzeć.
Zatrzymał go dopiero jej płacz. Przejmujący jęk żalu znał już od Marty, ale jej zawodzenia nigdy nie robiły na nikim wrażenia. Usłyszenie tego w wykonaniu Sulivan było trudne do zniesienia i wywoływało nieprzyjemne dreszcze, przynajmniej dla niego.
Nie odwrócił się do niej, dalej stojąc odwróconym plecami. Nie chciał nic mówić, lecz świadomość do czego ją doprowadził była niemożliwa do zniesienia.
- Przestań. - mruknął w końcu stanowczo i ruszył dalej, tym razem szybciej.
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 6:17 pm
Nie mogła uwierzyć, że kiedyś od tak odkocha się od poltergeista. Jej uczucia były głębokie, a dodatkowo jeszcze bardziej pogłębiły się gdy duszyczka zmarła. Może gdyby spędziła osiemnaście lat z dala od rudzielca, uczucia z wiekiem stałyby się mniejsze. Znalazłaby męża i wiodła spokojnie życie. Niestety nie ukończyła szkoły i nie opuściła Hogwartu. Po śmierci była zaciekawiona wszystkimi psikusami, które wywijał rudzielec.
Szloch, który wyrwał się niespodziewanie z jej gardła, nie był jedyny. Chyba tego jej najbardziej brakowało. Aby uczucia, które się w niej kłębiły wyszły na zewnątrz.
- Dlaczego? Nie tego chciałeś? Myślałam, że dlatego mnie zostawiłeś i postanowiłeś ignorować. Przecież chciałeś widzieć jak cierpię, prawda? Wiesz... udało ci się.
Czyżby przeszli właśnie z ignorowania do rozkazywania? Zawsze to jeden krok do przodu.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 6:24 pm
Nie tego chciał. Nie tak to miało wyglądać. Właściwie to nawet nie wiedział JAK miało to wyglądać, ale nie w ten sposób. Nie zamierzał się dawać terroryzować, a ucieczka była bez sensu, skoro nawet tutaj go dorwała. Zasłonił uszy dłońmi, zamknął oczy i oparł się o ścianę. Nie słuchał jej, nie widział, więc nie robiła na nim wrażenia. Niech sobie zawodzi, niech narzeka. Kiedyś zrozumie, że tak musiało być. Był materialny, więc nic nie mogła mu zrobić. Odciął się i czekał. Kiedyś się znudzi.
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 6:34 pm
W końcu odsunęła dłonie od twarzy, rzucając krótkie, tęskne spojrzenie w kierunku Irytka. Zachowywał się jak dziecko, które nie dostało wymarzonego lizaka, a teraz jest obrażone na wszystkich dookoła. Podleciała do niego i chociaż wiedziała, że nie może go dotknąć, zawisła bardzo blisko niego, wpatrując się w jego twarz. Miał zamknięte oczy, więc nie mógł jej zobaczyć, ani tym bardziej wyczuć. Kiedyś jednak musi mu się to znudzić, prawda?
- Powiedz mi to prosto w oczy.
Odezwała się głośno, licząc, że mimo zakrytych uszu, coś do niego dotrze.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 6:44 pm
Niech ona da mu już spokój, niech odejdzie! Może i nie miał fizycznie serca, ale jak się okazało, posiadał uczucia i wcale nie było mu przyjemnie wiedząc, że Sulivan przez niego rozpacza. Zasłonił uszy, więc już jej nie słyszał i to przynosiło jakąś ulgę, choć zarazem niepokój. Czy ona dalej tam była? Czy zorientuje się, że już poszła? Nie miał poczucia czasu, mógł tak trwać wieki po tym jak jej by się znudziło, ale czy miał wybór? Ilekroć patrzył w te jasne oczy, wyobrażał sobie w nich strach i odrazę, jaką musiałaby do niego poczuć, gdyby poznała go lepiej. Nie był tym za kogo go uważała, za kogo on sam się dotąd uważał. Nie chciał by się do niego zbliżała, nie zasługiwał na to. W ogóle nie powinna była tu zostawać po śmierci, zwłaszcza dla niego.
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Pon Lut 08, 2016 6:52 pm
Poltergeist naprawdę znał ją bardzo krótko, jeśli wierzył w to, że mógłby w jej oczach dostrzec odrazę. Przecież nie dawała mu ku temu powodów, żeby mógł tak myśleć!
Nawet po ich pierwszym pocałunku w Wielkiej Sali, kiedy stwierdził, że "z inną było lepiej" w jej dużych, jasnych oczach czaiło się jedynie porzucenie.
Widząc, że jednak nic do niego nie dociera, wyciągnęła w jego kierunku dłoń i powoli przejechała palcami po jego policzku. Chociaż był w swojej niematerialnej postaci i mógł poczuć jedynie chłód na swojej skórze, pragnęła go dotknąć. Nic innego w tym momencie nie przyszło jej do głowy. Ona również mogła przesiedzieć tak kilka długich lat.
Sponsored content

Labirynt - Page 7 Empty Re: Labirynt

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach