- Helen Weston
Helen Weston
Pon Maj 14, 2018 1:57 pm
Imię i nazwisko: Helen Weston
Imiona i nazwiska rodziców: Maria Lucylla Weston (wampir czystej krwi), Charles Temple (wampir czystej krwi)
Data urodzenia: Drugi października 1830 r.
Miejsce zamieszkania: Wielka Brytania, Londyn, Hyde Park Street, skrajny dom szeregowy z wielkim wykuszem
Status majątkowy: 140 Galeonów, plus kupa zaskórniaków poukrywanych w różnych miejscach na czarną godzinę
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Hogwart, Slytherin
Różdżka: Buk, łza Cerbera, trzynaście i ćwierć cala, sztywna
Wzrost: 164 cm
Waga: 56 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: niebieskie
Praca: Prawnik/Ambasador wampirów w Ministerstwie Magii
Bogin: Śmierć, to takie proste i błahe, ale im ktoś żyje dłużej na Ziemi, tym bardziej się do niej przywiązuje i tym trudniej jest mu ją opuścić. Boi się kołków, wody święconej, czosnku, słońca, kiedy nie ma przy sobie kamienia ochronnego, boi się zielonego światła lecącego w jej stronę. Boi się, że kiedyś zaśnie i już się po prostu nie obudzi. Jej bogin przybiera zazwyczaj postacie ludzi, czasami osób jej bliskich, czasami obcych, próbujących ja zabić, raz nachylających się nad nią z kołkiem innym razem zrywających jej z szyi kamień i wystawiających na promienie słońca.
Amortencja:
Ludzka krew, cytrusy, marakuje i truskawki.
Widok z Ain Eingarp: Widok w lustrze jest zmienny. W dobre dni, kiedy wierzy, że wszystko co postanowiła i o co walczy może się udać, widzi w nim świat sprawiedliwy, równy dla wszystkich i tolerancyjny. Ludzie zarażeni likantropią dostają pomoc, a nie są wytykani palcami. Wampiry, które przeszły na „wegetarianizm” są traktowani jak każdy inny czarodziej. Wile nie są ganiane po lasach dla ich włosów, a olbrzymy nie muszą kryć się wysoko w górach. Kiedy jednak jest ciężko, zmęczona po całym dniu użerania się z debilami, widzi jak ucieka na koniec świata, do małej chatki nad brzegiem polodowcowego jeziora, otaczają ją góry, wokół żadnej żywej duszy, tylko ona i święty spokój. Kiedyś tam ucieknie, na początku jednak świat musi stać się lepszym miejscem.
Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności
Sto czterdzieści osiem lat, daje sporo czasu do nauki i rozwijania pasji. Nawet jeżeli w trakcie edukacji w Hogwarcie, nie było się szkolnym prymusem, to minione dekady robiły swoje i zaklęcia czy podstawowa wiedza magiczna, przez ciągłe wałkowanie sama znajdowała sobie wolne przestrzenie w głowie kobiety. Co nie zmienia faktu, że uczenie się nowych, nigdy nie przychodziło jej łatwo, wymagało wielu prób, wysiłku, a i tak końcowe efekty były zlepkiem wielu zbiegów okoliczności, ustawienia planet, ilości wypitej herbaty czy obecnego humoru bukowej różdżki. Dużo lepiej szło jej z rzeczami, które wymagały dobrej pamięci.
Języki pierwsza i chyba jedyna prawdziwa miłość panny Weston, na obecną chwilę oprócz rodzimego zna trzy: hiszpański, hindi i francuski, co prawda przez fakt w jakich latach się ich uczyła, jest w nich wiele archaizmów, przez co zdarza jej się mieć problem z porozumieniem z współczesnym czarodziejem. W sposób komunikatywny wypowiada się również po chińsku i w brazylijskiej odmianie portugalskiego. Obecnie w wolnych chwilach od pracy i wyjazdów służbowych, uczy się niemieckiego i rosyjskiego. Przez „drzemkę”, którą ucięła sobie od 1913 roku, część słówek czy zasad gramatycznych wyleciało jej z głowy, na bieżąco stara się załatać powstałą w głowie dziurę.
Oprócz języków z łatwością zapamiętuje również daty, definicje, łacińskie sentencje. Ciągi logiczne, co się stało i jaki to mogło mieć wpływ na następne wydarzenia. Z typowo „szkolnych” przedmiotów od najmłodszych lat interesowała się geografią, historią, wiedzą o kulturze. Walki na różdżki czy przemienianie kota w filiżankę, ostatecznie na odwrót, nigdy nie należały do kręgu jej zainteresowań.
Na początku XX wieku, studiuje prawo na Oxfordzie, które udaje jej się skończyć w terminie i zaraz po odebraniu dyplomu, wyjeżdża do Brazylii, zanim wojna zastanie ją w Wielkiej Brytanii. Sen wymazał z jej głowy wiele przepisów, zaczynając od prawa karnego, kończąc na prawie Rzymskim, nadrobienie utraconego materiału i wyrównanie różnic programowych, zajmuje kolejne dziesięć lat.
Jak każda dobrze urodzona panna w XIX wieku potrafi haftować, grać na pianinie i rysować landszafty, co prawda żadnej z tych rzeczy nie robiła od 1848 roku, ale prawdopodobnie chwila treningu przywróciłaby wspomnienia w mięśniach.
W trakcie podróży po świecie, oprócz kilku przydatnych w dziczy zaklęć nauczyła się walczyć szpadą i podstaw wschodnich sztuk walk, co z wrodzonymi umiejętnościami jest całkiem ciekawą mieszanką.
Przykładowy post: Na początku była pustka.
Biała kartka, która pochłaniała otaczający świat, przytłaczała nicością, zostawiając, zabierając miejsce wszystkiemu. Będąca ścianą, niematerialną barierą, zaporą myśli, ograniczając to, czemu dawała szansę powstania.
Nagle to wszystko pęka, królestwo ze szkła rozpada się, wpuszczając na korytarze chaos, myśli. Pojawiają się obrazy, wspomnienia, idee, abstrakcje, które nie miały prawa bytu, na pierwszym etapie wszechświata. Są oczy w kolorze miodu, szum oceanu zamknięty w męskim śmiechu, ciepło słońca wtapiające się z tym ludzkiego ciała, jest ściana czerwieni, a wszystko to miesza się ze sobą, tworząc istną bombę dla zmysłów, napastując, rozrywając je na miliony drobniutkich kawałków.
Jak długo to może trwać, sekundę, mgnienie oka, a może trzydzieści lat? Tak szybko jak ocean bodźców się pojawia, tak szybko znika, pozostawiając po sobie napierającą taflę wody. Ocean krwi pochłania, ciągnie bezwładne ciało na dno, w samo serce pustki. Nieistniejąca ciecz przyciska, dusi, wyciska ostatnie tchnienie powietrza, które w niemym tańcu bąbelków, ulatuje ku nieznanemu, aż w końcu, wszystko dobiega końca.
Pokryta lepkim potem, zmieszanym z grubą warstwą kurzu, Helen budzi się, gdzieś w jaskini, pośrodku niczego. Powoli próbuje się podnieść, niczym jelonek, który dopiero co przyszedłszy na świat i uczy się chodzić. Kiedy nieprzygotowane kończyny, uginają się pod niewielkim ciężarem jej ciała, jasne usta wykrzywiają się w nieme przekleństwo. Tak bardzo ludzki odruch, że aż sama jest zdziwiona. Niepewnie z dużą dozą niezgrabności, podnosi się z kamiennej podłogi. Dopiero teraz dostrzega długie, poplątane czarne włosy, ozdobione wyschniętymi, kolorowymi liśćmi, są dłuższe niż je zapamiętała. Pomiędzy krzykiem głodu, frustracji nad tym jak beznadziejnym stworzeniem w tym momencie była, po głowie przechadza się myśl, że będzie je musiał ściąć. Błahość tego spostrzeżenia i jego irracjonalność, jest zaprzeczeniem wszystkich instynktów, które w tym momencie kłóciły się od władze, nad pozornie delikatnym i słabym, drobnym ciałem. Ta myśl na sekundę staje się kotwicą, trzymającą Helen w miejscu, powstrzymującą przed rzuceniem się w nieznane, jednak nie na długo.
Oczy w kolorze górskiego lodowca błyszczą głodem i wściekłością. Wolniej, bardziej zachowawczo znowu próbuje się podnieść, tym razem spokojniej, z asekuracja ściany jaskini. Ostre kanty lekko rozcinają białą, poprzecinaną niebieskimi żyłami dłoń. Nie patrzy jednak na to, wolno, chwiejnie, robi pierwsze kroki, nie upada, udaje jej się utrzymać drobne ciało w pionie. Z każdym ruchem staje się w tym coraz pewniejsza. Chód zmienia się w szybki marsz, ten przeradza się w trucht, aż w końcu niczym rządna śmierci błyskawica biegnie przez puszczę. Przyozdabiając swoje niepasujące do poważnej pani adwokat ubranie kolejnymi, kolorowymi akcentami.
Gdzie się podziała Helen Weston, poważna pani prawnik? Podróżniczka, zorganizowana dama, która dawno temu zamieniła długie spódnice, na luźne męskie spodnie? Czy w tym demonie zostało coś jeszcze z człowieka? Chęć zabijania.
Nie było tu Weston, istota, która biegnąc za głodem rozrywała lniany materiał koszuli, była czystym instynktem, personifikacją zwierzęcej natury, kryjącej się pod skórą każdego „cywilizowanego człowieka”. Jak od wieków kazali nazywać siebie mieszkańcy Starego Lądu.
Nie było ambitnej, sprytnej dążącej do wyznaczonych celów różnymi krokami Helen Weston. Nie było zakochanej Emilli Benette, która na końcach cywilizacji szukała odpowiedzi, jak w potworze odnaleźć człowieka, jak połączyć te dwie różne postawy, by nie odczuwając wstydu, móc współżyć z brnącą do przodu cywilizacją.
Jak ma żyć?
Imiona i nazwiska rodziców: Maria Lucylla Weston (wampir czystej krwi), Charles Temple (wampir czystej krwi)
Data urodzenia: Drugi października 1830 r.
Miejsce zamieszkania: Wielka Brytania, Londyn, Hyde Park Street, skrajny dom szeregowy z wielkim wykuszem
Status majątkowy: 140 Galeonów, plus kupa zaskórniaków poukrywanych w różnych miejscach na czarną godzinę
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Hogwart, Slytherin
Różdżka: Buk, łza Cerbera, trzynaście i ćwierć cala, sztywna
Wzrost: 164 cm
Waga: 56 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: niebieskie
Praca: Prawnik/Ambasador wampirów w Ministerstwie Magii
Bogin: Śmierć, to takie proste i błahe, ale im ktoś żyje dłużej na Ziemi, tym bardziej się do niej przywiązuje i tym trudniej jest mu ją opuścić. Boi się kołków, wody święconej, czosnku, słońca, kiedy nie ma przy sobie kamienia ochronnego, boi się zielonego światła lecącego w jej stronę. Boi się, że kiedyś zaśnie i już się po prostu nie obudzi. Jej bogin przybiera zazwyczaj postacie ludzi, czasami osób jej bliskich, czasami obcych, próbujących ja zabić, raz nachylających się nad nią z kołkiem innym razem zrywających jej z szyi kamień i wystawiających na promienie słońca.
Amortencja:
Ludzka krew, cytrusy, marakuje i truskawki.
Widok z Ain Eingarp: Widok w lustrze jest zmienny. W dobre dni, kiedy wierzy, że wszystko co postanowiła i o co walczy może się udać, widzi w nim świat sprawiedliwy, równy dla wszystkich i tolerancyjny. Ludzie zarażeni likantropią dostają pomoc, a nie są wytykani palcami. Wampiry, które przeszły na „wegetarianizm” są traktowani jak każdy inny czarodziej. Wile nie są ganiane po lasach dla ich włosów, a olbrzymy nie muszą kryć się wysoko w górach. Kiedy jednak jest ciężko, zmęczona po całym dniu użerania się z debilami, widzi jak ucieka na koniec świata, do małej chatki nad brzegiem polodowcowego jeziora, otaczają ją góry, wokół żadnej żywej duszy, tylko ona i święty spokój. Kiedyś tam ucieknie, na początku jednak świat musi stać się lepszym miejscem.
Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności
Sto czterdzieści osiem lat, daje sporo czasu do nauki i rozwijania pasji. Nawet jeżeli w trakcie edukacji w Hogwarcie, nie było się szkolnym prymusem, to minione dekady robiły swoje i zaklęcia czy podstawowa wiedza magiczna, przez ciągłe wałkowanie sama znajdowała sobie wolne przestrzenie w głowie kobiety. Co nie zmienia faktu, że uczenie się nowych, nigdy nie przychodziło jej łatwo, wymagało wielu prób, wysiłku, a i tak końcowe efekty były zlepkiem wielu zbiegów okoliczności, ustawienia planet, ilości wypitej herbaty czy obecnego humoru bukowej różdżki. Dużo lepiej szło jej z rzeczami, które wymagały dobrej pamięci.
Języki pierwsza i chyba jedyna prawdziwa miłość panny Weston, na obecną chwilę oprócz rodzimego zna trzy: hiszpański, hindi i francuski, co prawda przez fakt w jakich latach się ich uczyła, jest w nich wiele archaizmów, przez co zdarza jej się mieć problem z porozumieniem z współczesnym czarodziejem. W sposób komunikatywny wypowiada się również po chińsku i w brazylijskiej odmianie portugalskiego. Obecnie w wolnych chwilach od pracy i wyjazdów służbowych, uczy się niemieckiego i rosyjskiego. Przez „drzemkę”, którą ucięła sobie od 1913 roku, część słówek czy zasad gramatycznych wyleciało jej z głowy, na bieżąco stara się załatać powstałą w głowie dziurę.
Oprócz języków z łatwością zapamiętuje również daty, definicje, łacińskie sentencje. Ciągi logiczne, co się stało i jaki to mogło mieć wpływ na następne wydarzenia. Z typowo „szkolnych” przedmiotów od najmłodszych lat interesowała się geografią, historią, wiedzą o kulturze. Walki na różdżki czy przemienianie kota w filiżankę, ostatecznie na odwrót, nigdy nie należały do kręgu jej zainteresowań.
Na początku XX wieku, studiuje prawo na Oxfordzie, które udaje jej się skończyć w terminie i zaraz po odebraniu dyplomu, wyjeżdża do Brazylii, zanim wojna zastanie ją w Wielkiej Brytanii. Sen wymazał z jej głowy wiele przepisów, zaczynając od prawa karnego, kończąc na prawie Rzymskim, nadrobienie utraconego materiału i wyrównanie różnic programowych, zajmuje kolejne dziesięć lat.
Jak każda dobrze urodzona panna w XIX wieku potrafi haftować, grać na pianinie i rysować landszafty, co prawda żadnej z tych rzeczy nie robiła od 1848 roku, ale prawdopodobnie chwila treningu przywróciłaby wspomnienia w mięśniach.
W trakcie podróży po świecie, oprócz kilku przydatnych w dziczy zaklęć nauczyła się walczyć szpadą i podstaw wschodnich sztuk walk, co z wrodzonymi umiejętnościami jest całkiem ciekawą mieszanką.
Przykładowy post: Na początku była pustka.
Biała kartka, która pochłaniała otaczający świat, przytłaczała nicością, zostawiając, zabierając miejsce wszystkiemu. Będąca ścianą, niematerialną barierą, zaporą myśli, ograniczając to, czemu dawała szansę powstania.
Nagle to wszystko pęka, królestwo ze szkła rozpada się, wpuszczając na korytarze chaos, myśli. Pojawiają się obrazy, wspomnienia, idee, abstrakcje, które nie miały prawa bytu, na pierwszym etapie wszechświata. Są oczy w kolorze miodu, szum oceanu zamknięty w męskim śmiechu, ciepło słońca wtapiające się z tym ludzkiego ciała, jest ściana czerwieni, a wszystko to miesza się ze sobą, tworząc istną bombę dla zmysłów, napastując, rozrywając je na miliony drobniutkich kawałków.
Jak długo to może trwać, sekundę, mgnienie oka, a może trzydzieści lat? Tak szybko jak ocean bodźców się pojawia, tak szybko znika, pozostawiając po sobie napierającą taflę wody. Ocean krwi pochłania, ciągnie bezwładne ciało na dno, w samo serce pustki. Nieistniejąca ciecz przyciska, dusi, wyciska ostatnie tchnienie powietrza, które w niemym tańcu bąbelków, ulatuje ku nieznanemu, aż w końcu, wszystko dobiega końca.
Pokryta lepkim potem, zmieszanym z grubą warstwą kurzu, Helen budzi się, gdzieś w jaskini, pośrodku niczego. Powoli próbuje się podnieść, niczym jelonek, który dopiero co przyszedłszy na świat i uczy się chodzić. Kiedy nieprzygotowane kończyny, uginają się pod niewielkim ciężarem jej ciała, jasne usta wykrzywiają się w nieme przekleństwo. Tak bardzo ludzki odruch, że aż sama jest zdziwiona. Niepewnie z dużą dozą niezgrabności, podnosi się z kamiennej podłogi. Dopiero teraz dostrzega długie, poplątane czarne włosy, ozdobione wyschniętymi, kolorowymi liśćmi, są dłuższe niż je zapamiętała. Pomiędzy krzykiem głodu, frustracji nad tym jak beznadziejnym stworzeniem w tym momencie była, po głowie przechadza się myśl, że będzie je musiał ściąć. Błahość tego spostrzeżenia i jego irracjonalność, jest zaprzeczeniem wszystkich instynktów, które w tym momencie kłóciły się od władze, nad pozornie delikatnym i słabym, drobnym ciałem. Ta myśl na sekundę staje się kotwicą, trzymającą Helen w miejscu, powstrzymującą przed rzuceniem się w nieznane, jednak nie na długo.
Oczy w kolorze górskiego lodowca błyszczą głodem i wściekłością. Wolniej, bardziej zachowawczo znowu próbuje się podnieść, tym razem spokojniej, z asekuracja ściany jaskini. Ostre kanty lekko rozcinają białą, poprzecinaną niebieskimi żyłami dłoń. Nie patrzy jednak na to, wolno, chwiejnie, robi pierwsze kroki, nie upada, udaje jej się utrzymać drobne ciało w pionie. Z każdym ruchem staje się w tym coraz pewniejsza. Chód zmienia się w szybki marsz, ten przeradza się w trucht, aż w końcu niczym rządna śmierci błyskawica biegnie przez puszczę. Przyozdabiając swoje niepasujące do poważnej pani adwokat ubranie kolejnymi, kolorowymi akcentami.
Gdzie się podziała Helen Weston, poważna pani prawnik? Podróżniczka, zorganizowana dama, która dawno temu zamieniła długie spódnice, na luźne męskie spodnie? Czy w tym demonie zostało coś jeszcze z człowieka? Chęć zabijania.
Nie było tu Weston, istota, która biegnąc za głodem rozrywała lniany materiał koszuli, była czystym instynktem, personifikacją zwierzęcej natury, kryjącej się pod skórą każdego „cywilizowanego człowieka”. Jak od wieków kazali nazywać siebie mieszkańcy Starego Lądu.
Nie było ambitnej, sprytnej dążącej do wyznaczonych celów różnymi krokami Helen Weston. Nie było zakochanej Emilli Benette, która na końcach cywilizacji szukała odpowiedzi, jak w potworze odnaleźć człowieka, jak połączyć te dwie różne postawy, by nie odczuwając wstydu, móc współżyć z brnącą do przodu cywilizacją.
Jak ma żyć?
- Caroline Rockers
Re: Helen Weston
Pią Maj 18, 2018 2:23 am
Witaj na Magicznej Kołysance! Za ładną KP otrzymujesz 10 dodatkowych fasolek!
Na podstawie karty, z uwzględnieniem ilości lat odkąd Helen się obudziła, przydzielam ci 6 atutów i 3 słabości.
Atuty:
- Świat stoi otworem - postać jest ciekawa, głodna informacji na temat otaczającego ją świata i zjawisk. Nie odpuszcza, dopóki nie dowie się czegoś więcej.
- Poliglota - postać cechuje łatwość w nauce języków. Najczęściej zaczyna grę znając już jakieś, ale i w trakcie gry łatwiej się ich uczy.
- Zimna krew - w sytuacjach stresowych postać nie traci głowy. Czy to szalejące nad głową Avady, czy (co gorsza) złamany paznokieć, umie zachować trzeźwe myślenie i sensownie podejść do problemu.
- Obieżyświat - postać dużo podróżowała w swoim życiu. Nieobce są jej obce zwyczaje, ma wiele tematów do rozmów, a do tego posiada zdumiewającą umiejętność pakowania całego dobytku w jedną, poręczną torbę.
- Wiem, czego chcę - postać potrafi stawiać sobie jasno sprecyzowane cele do których dąży, niezależnie od tego, co myślą inni. Dzięki temu łatwiej radzi sobie z wewnętrznymi konfliktami.
- Adwokat diabła - mało kto wie jak niebezpieczni i podstępni bywają magiczni prawnicy. Postać z tym atutem zdaje sobie jednak z tego sprawę - jest w końcu jedną z nich. Potrafi cytować artykuły z różnych kodeksów karnych czy to czarodziejów czy mugoli, po prostu łatwiej jej to wchodzi do głowy niż zwykłym śmiertelnikom.
Słabości:
- Och, no nie mogę się oprzeć - jest coś, co wyjątkowo osłabia wolę postaci. Być może ma nadmierny pociąg do czekolady albo zaprzeda duszę za najświeższe ploteczki? Jeśli się użyje jej słabostki jako argumentu, łatwiej ją przekonać, dużo łatwiej niż rzeczą, którą po prostu lubi. Taki drobny, niewinny nałóg, któremu nie można się oprzeć.
- To Leviosa czy Leviosaaa? - postać nie jest dobra w przyswajaniu zaklęć, niezależnie jakiej kategorii. Zazwyczaj zajmuje jej to sporo czasu i energii; to wymowa nie ta, to nadgarstkiem źle poruszy... no po prostu koszmar.
- Sztywny jak pal Azji - postać ma wyznaczone zasady, których kurczowo się trzyma przez co trudniej jej nawiązać pozytywne relacje z innymi osobami. Sobotni wieczór i wszyscy z biura idą na piwo, ale ona woli pracować? Ktoś proponuje że poświęci dla niej życie, ale ona tylko grzecznie dziękuje i mówi że musi coś załatwić? Standard.
Na podstawie karty, z uwzględnieniem ilości lat odkąd Helen się obudziła, przydzielam ci 6 atutów i 3 słabości.
Atuty:
- Świat stoi otworem - postać jest ciekawa, głodna informacji na temat otaczającego ją świata i zjawisk. Nie odpuszcza, dopóki nie dowie się czegoś więcej.
- Poliglota - postać cechuje łatwość w nauce języków. Najczęściej zaczyna grę znając już jakieś, ale i w trakcie gry łatwiej się ich uczy.
- Zimna krew - w sytuacjach stresowych postać nie traci głowy. Czy to szalejące nad głową Avady, czy (co gorsza) złamany paznokieć, umie zachować trzeźwe myślenie i sensownie podejść do problemu.
- Obieżyświat - postać dużo podróżowała w swoim życiu. Nieobce są jej obce zwyczaje, ma wiele tematów do rozmów, a do tego posiada zdumiewającą umiejętność pakowania całego dobytku w jedną, poręczną torbę.
- Wiem, czego chcę - postać potrafi stawiać sobie jasno sprecyzowane cele do których dąży, niezależnie od tego, co myślą inni. Dzięki temu łatwiej radzi sobie z wewnętrznymi konfliktami.
- Adwokat diabła - mało kto wie jak niebezpieczni i podstępni bywają magiczni prawnicy. Postać z tym atutem zdaje sobie jednak z tego sprawę - jest w końcu jedną z nich. Potrafi cytować artykuły z różnych kodeksów karnych czy to czarodziejów czy mugoli, po prostu łatwiej jej to wchodzi do głowy niż zwykłym śmiertelnikom.
Słabości:
- Och, no nie mogę się oprzeć - jest coś, co wyjątkowo osłabia wolę postaci. Być może ma nadmierny pociąg do czekolady albo zaprzeda duszę za najświeższe ploteczki? Jeśli się użyje jej słabostki jako argumentu, łatwiej ją przekonać, dużo łatwiej niż rzeczą, którą po prostu lubi. Taki drobny, niewinny nałóg, któremu nie można się oprzeć.
- To Leviosa czy Leviosaaa? - postać nie jest dobra w przyswajaniu zaklęć, niezależnie jakiej kategorii. Zazwyczaj zajmuje jej to sporo czasu i energii; to wymowa nie ta, to nadgarstkiem źle poruszy... no po prostu koszmar.
- Sztywny jak pal Azji - postać ma wyznaczone zasady, których kurczowo się trzyma przez co trudniej jej nawiązać pozytywne relacje z innymi osobami. Sobotni wieczór i wszyscy z biura idą na piwo, ale ona woli pracować? Ktoś proponuje że poświęci dla niej życie, ale ona tylko grzecznie dziękuje i mówi że musi coś załatwić? Standard.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach