Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Giotto Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Sob Kwi 22, 2017 1:53 am
Od całego tego ckliwego nastroju siły przyjaźni i wspólnych toastów zachciało mu się naprzemiennie srać oraz rzygać, dlatego im szybciej to wszystko minęło, tym szybciej mógł się skupić na tym, na czym powinien, czyli na wyjebaniu. Gdy tak wszyscy rozmawiali między sobą, śmiali się, pili, wymieniali uszczypliwości, żartowali, Giotto siedział ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami i po prostu obserwował co się dzieję, co jakiś czas przymykając na parę chwil oczy, by złapać nieco więcej skupienia. Jak widać kilka drinków z barnabasem już zrobiło swoje i pomimo wstępnej "otwartości" -
jeśli tak można nazwać kilka pytań i odpowiedzi oraz mniejsze uśmiechy - pobudzało się w nim coraz więcej agresji, którą na chwilę obecną jednak jeszcze kontrolował.
Gdy Charlotte odezwała się w jego stronę z propozycją ulotnienia się w razie jakichś kłopotów integracyjnych, spojrzał na nią dość obojętnym wzrokiem i lekko prychnął, przenosząc wzrok na obserwujące ich stado pojebów z Gryffindoru. Nie trzeba było mieć nosa Pluto z Myszki Miki, żeby wyniuchać, że na coś się szykują. Drin za drinem leciał, wszyscy dobrze się bawili (z wyjątkiem Giotto) i tak naprawdę był to idealny czas na to, by wyciąć im jakiś numer.
I wykrakał, bo chwilę później krzesła pod nimi zniknęły, a cała grupka jaka zebrała się przy stole zajętym przez Nero, upadła na tyłki. Gryfoni przegięli, można to było zaobserwować od razu po minie Giotto, który chwilę po spotkaniu pośladków z ziemią podniósł się i spojrzał w tłum ludzi, między którym znikały osoby odpowiedzialne za te śmiesznostki.
Enzo pognał jako pierwszy, robiąc niejako za wydział pościgowy, dlatego było kwestią czasu zanim choć część z tej bandy karakanów i sądowych kurw zostanie schwytanych. Żyłka na czole żadna nie wyskoczyła starszemu z braci Nero, ale widać było po nim, że ktoś zaraz oberwie jak nie bombardą, to jakimś czarnomagicznym zaklęciem, które akurat Giotto zna.
Pomógł wstać swojej partnerce z podłogi, choć nawet nie patrzył na nią, gdy ta podnosiła się z ziemi. Poczuwszy, że Macmillan stoi na własnych nogach, puścił jej dłoń i nalał sobie do kielicha samego alkoholu, który wypił od razu duszkiem. Westchnął lekko, gdy poczuł jak alkohol rozgrzewa jego przełyk i gardło. Odłożył mały puchar i obróciwszy się na pięcie, powolnym krokiem udał się w stronę tańczących walc Wladimira Putina. Zniknął po jakimś czasie w tłumie, a gdy tylko wypatrzył choć jednego reprezentanta Gryffindoru, który był zamieszany w pozbawienie ich krzeseł, natychmiast wyciągnął różdżkę i wymierzył w niego Everte Statum, chcąc wypierdolić go oknem, żeby się połamał, najlepiej w parunastu miejscach na raz. Konsekwencjami nie przejmował się w ogóle, wszakże i tak opuszcza niebawem szkołę, ale ukarać tych gówniaków trzeba.
jeśli tak można nazwać kilka pytań i odpowiedzi oraz mniejsze uśmiechy - pobudzało się w nim coraz więcej agresji, którą na chwilę obecną jednak jeszcze kontrolował.
Gdy Charlotte odezwała się w jego stronę z propozycją ulotnienia się w razie jakichś kłopotów integracyjnych, spojrzał na nią dość obojętnym wzrokiem i lekko prychnął, przenosząc wzrok na obserwujące ich stado pojebów z Gryffindoru. Nie trzeba było mieć nosa Pluto z Myszki Miki, żeby wyniuchać, że na coś się szykują. Drin za drinem leciał, wszyscy dobrze się bawili (z wyjątkiem Giotto) i tak naprawdę był to idealny czas na to, by wyciąć im jakiś numer.
I wykrakał, bo chwilę później krzesła pod nimi zniknęły, a cała grupka jaka zebrała się przy stole zajętym przez Nero, upadła na tyłki. Gryfoni przegięli, można to było zaobserwować od razu po minie Giotto, który chwilę po spotkaniu pośladków z ziemią podniósł się i spojrzał w tłum ludzi, między którym znikały osoby odpowiedzialne za te śmiesznostki.
Enzo pognał jako pierwszy, robiąc niejako za wydział pościgowy, dlatego było kwestią czasu zanim choć część z tej bandy karakanów i sądowych kurw zostanie schwytanych. Żyłka na czole żadna nie wyskoczyła starszemu z braci Nero, ale widać było po nim, że ktoś zaraz oberwie jak nie bombardą, to jakimś czarnomagicznym zaklęciem, które akurat Giotto zna.
Pomógł wstać swojej partnerce z podłogi, choć nawet nie patrzył na nią, gdy ta podnosiła się z ziemi. Poczuwszy, że Macmillan stoi na własnych nogach, puścił jej dłoń i nalał sobie do kielicha samego alkoholu, który wypił od razu duszkiem. Westchnął lekko, gdy poczuł jak alkohol rozgrzewa jego przełyk i gardło. Odłożył mały puchar i obróciwszy się na pięcie, powolnym krokiem udał się w stronę tańczących walc Wladimira Putina. Zniknął po jakimś czasie w tłumie, a gdy tylko wypatrzył choć jednego reprezentanta Gryffindoru, który był zamieszany w pozbawienie ich krzeseł, natychmiast wyciągnął różdżkę i wymierzył w niego Everte Statum, chcąc wypierdolić go oknem, żeby się połamał, najlepiej w parunastu miejscach na raz. Konsekwencjami nie przejmował się w ogóle, wszakże i tak opuszcza niebawem szkołę, ale ukarać tych gówniaków trzeba.
- Charlotte Macmillan
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Sob Kwi 22, 2017 2:29 am
Widziała, że Giotto coraz gorzej się bawi i czuje w towarzystwie, w którym się znajdowali, chyba tylko ślepy by tego nie dostrzegł, a to sprawiało, że mimowolnie coraz bardziej zaczynała się kręcić i rozważać wcześniejsze wyjście z balu nim starszy z braci Nero zacznie wspominać ten dzień jako najgorszy w swoim życiu. I naprawdę spodziewała się z jego strony innej reakcji niż prychnięcie kiedy zaproponowała aby się ulotnili, jednak skoro tak - nie zamierzała naciskać i zmuszać go do niczego. Przeniosła więc wzrok na swoją kuzynkę i już zamierzała rozpocząć z nią jakąś rozmowę kiedy poczuła jak jej krzesło rozpływa się w powietrzu, a tyłek boleśnie spotyka się z posadzką. Z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem rozejrzała się dookoła, chcąc w ogóle pojąć co zaszło.
Nim ujęła dłoń Giotto i przyjęła jego pomoc odprowadziła jeszcze wzrokiem biegnącego Enzo. Dopiero wtedy podniosła się i skinęła Ślizgonowi głową w podzięce, z niemałą obawą patrząc jak opróżnia kielich alkoholu przemyconego na salę. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Czy tylko ja mam złe przeczucia? - wzrokiem podążała za brygadą pościgową, nie będąc pewną do czego w chwili obecnej chłopcy są zdolni się posunąć. Pozostaną przy mugolskich pojedynkach na pięści czy może różdżki też pójdą w ruch?
Zrobiła parę kroków, stając obok Leny i odruchowo już odnajdując jej dłoń, na której zacisnęła lekko palce. Prawdę mówiąc nie chciała widzieć czy Giotto podejmie mniej czy bardziej radykalne środki, dlatego też zacisnęła oczy i odczekała parę chwil nim odważyła się na nowo je otworzyć i odnaleźć wzrokiem swojego partnera. Nim ruszyła w jego kierunku spojrzała jeszcze raz na kuzynkę, szukając u niej chociaż odrobiny wsparcia, po czym zaczęła przedzierać się przez tłum ludzi, jedną dłonią torując sobie drogę, a drugą unosząc przód sukienki w którą nie chciałaby się zaplątać i upaść niechybnie. I gdy wreszcie znalazła się obok starszego z braci Nero położyła na jego ramieniu powoli dłoń, chcąc tym samym skupić na sobie jego uwagę.
- Możemy wyjść? Zbyt duszno zrobiło się na sali i nie czuję się przez to najlepiej. - poprosiła cicho, naprawdę uważając, że lepiej będzie stąd wyjść. Zdecydowanie Giotto przestał być jedyną osobą której przebywanie na balu przestało sprawiać przyjemność.
Nim ujęła dłoń Giotto i przyjęła jego pomoc odprowadziła jeszcze wzrokiem biegnącego Enzo. Dopiero wtedy podniosła się i skinęła Ślizgonowi głową w podzięce, z niemałą obawą patrząc jak opróżnia kielich alkoholu przemyconego na salę. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Czy tylko ja mam złe przeczucia? - wzrokiem podążała za brygadą pościgową, nie będąc pewną do czego w chwili obecnej chłopcy są zdolni się posunąć. Pozostaną przy mugolskich pojedynkach na pięści czy może różdżki też pójdą w ruch?
Zrobiła parę kroków, stając obok Leny i odruchowo już odnajdując jej dłoń, na której zacisnęła lekko palce. Prawdę mówiąc nie chciała widzieć czy Giotto podejmie mniej czy bardziej radykalne środki, dlatego też zacisnęła oczy i odczekała parę chwil nim odważyła się na nowo je otworzyć i odnaleźć wzrokiem swojego partnera. Nim ruszyła w jego kierunku spojrzała jeszcze raz na kuzynkę, szukając u niej chociaż odrobiny wsparcia, po czym zaczęła przedzierać się przez tłum ludzi, jedną dłonią torując sobie drogę, a drugą unosząc przód sukienki w którą nie chciałaby się zaplątać i upaść niechybnie. I gdy wreszcie znalazła się obok starszego z braci Nero położyła na jego ramieniu powoli dłoń, chcąc tym samym skupić na sobie jego uwagę.
- Możemy wyjść? Zbyt duszno zrobiło się na sali i nie czuję się przez to najlepiej. - poprosiła cicho, naprawdę uważając, że lepiej będzie stąd wyjść. Zdecydowanie Giotto przestał być jedyną osobą której przebywanie na balu przestało sprawiać przyjemność.
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Sob Kwi 22, 2017 1:22 pm
Ciężko było zauważyć kogoś, kto nie chciał być zauważonym, a bracia Nero powinni o tym doskonale pamiętać. Może i była to sprawka tych Gryfonów, a może i nie, może tylko się z tego śmiali. Magia, prawda? Nauczyciele nie musieli nawet o tym wiedzieć, w końcu przy dekoracji pomagało również kilka prefektów, a nuż mógł to być któryś z nich. Kogo więc chciał dogonić w tym tłumie tańczących, którzy przecież nie mieli zamiaru się posłusznie przesuwać? To w końcu zabawa, taniec, a brak manier niczego nie tłumaczył, zwłaszcza, że Enzo nie wymijał ludzi a biegł nieskładnie. A skoro biegł, były też i blokady. Walc był pięknym tańcem, ale przy dużej ilości tańczących niełatwo było od tak sobie pokonywać trasę.
Giotto wypatrzył jedynie Petera Pettigrew, który z niekoniecznie zachwyconą miną pił sobie sok dyniowy. Ne uczestniczył w całym przedsięwzięciu, w ogóle nie był świadomy tego, że ktoś ma go "na swojej różdżce" i pewnie nadal pociągałby sobie ze złotego pucharka, gdyby nie to, że oberwał zaklęciem. Uniósł się lekko w powietrze, a kilka osób zwróciło na niego swoją uwagę, dokończając pozostałe kroki w uroczystym walcu. Gryfon upadł na tyłek, rozciął wargę o naczynie i poczuł jak drżą mu dłonie. Nawet trochę się zaczerwienił pod wpływem tych spojrzeń. Rozejrzał się również gorączkowo, jakby chciał znaleźć w tym tłumie Jamesa, Syriusza czy choćby Remusa. Nie było żadnego z nich. Zerknął na Giotto i zacisnął zdenerwowany dłonie na swojej wyjściowej, poplamionej teraz sokiem szacie.
- Dlaczego...? - Żal pojawił się w jego oczach, może i wściekłość, ale ta szybko zniknęła. W końcu był słaby, nie wystarczająco silny, nie... bez nich. - Dlaczego to zrobiłeś...?
Jedna z dziewcząt tańczących niedaleko, którą okazała się Liv Mendez, podeszła do siedzącego na tyłku Gryfona i pomogła mu wstać.
- Ale z ciebie dupek, Nero. Nie sądziłam, że taki jesteś.
W tym czasie Enzo nadal gdzieś pędził i szukał w tym tłumie. Może raz mu mignęła znajoma twarz gdzieś z lewej strony, a może był to fałszywy trop.
[Bardzo proszę o to by w wątkach z Mistrzem Gry nie dopowiadać sobie niepotrzebnych rzeczy. Z nadanych mi przywilejów proszę o zmianę końcówki posta Charlotte, uwzględniając:
a) dużą ilość bawiących się ludzi, więc nie ma jak czegokolwiek zobaczyć,
b) to, że nie było mowy nic o żadnych gapiach ani w poprzednich moich postach ani w postach braci Nero, a nawet jeśli zaklęcie zostałoby rzucone znikąd by się Ci gapie niepojawili, bo tańczony jest walc, który obecnie dobiega końca,
c) tego, że nie zostało zatwierdzone, że Giotto w cokolwiek trafił, nie rzucając ani kośćmi ani nie konsultując się ze mną, więc decyzja czy mu się udało zależy automatycznie ode mnie,
d) inne istotne szczegóły.
Do wszystkich na przyszłość, w wątkach, gdzie wiecie, że jest MG i/lub patrzy, napiszcie albo na PW jeśli chcecie sobie sporo dopowiedzieć w podejmowanych przez Was akcjach, albo też poczekajcie na posta. Jeśli nie jesteście też czegoś pewni, PW również stoi otworem. Nie robię tego na złość, żeby nie było, po prostu to ułatwia pracę i życie zarówno mi jak i Wam]
Giotto wypatrzył jedynie Petera Pettigrew, który z niekoniecznie zachwyconą miną pił sobie sok dyniowy. Ne uczestniczył w całym przedsięwzięciu, w ogóle nie był świadomy tego, że ktoś ma go "na swojej różdżce" i pewnie nadal pociągałby sobie ze złotego pucharka, gdyby nie to, że oberwał zaklęciem. Uniósł się lekko w powietrze, a kilka osób zwróciło na niego swoją uwagę, dokończając pozostałe kroki w uroczystym walcu. Gryfon upadł na tyłek, rozciął wargę o naczynie i poczuł jak drżą mu dłonie. Nawet trochę się zaczerwienił pod wpływem tych spojrzeń. Rozejrzał się również gorączkowo, jakby chciał znaleźć w tym tłumie Jamesa, Syriusza czy choćby Remusa. Nie było żadnego z nich. Zerknął na Giotto i zacisnął zdenerwowany dłonie na swojej wyjściowej, poplamionej teraz sokiem szacie.
- Dlaczego...? - Żal pojawił się w jego oczach, może i wściekłość, ale ta szybko zniknęła. W końcu był słaby, nie wystarczająco silny, nie... bez nich. - Dlaczego to zrobiłeś...?
Jedna z dziewcząt tańczących niedaleko, którą okazała się Liv Mendez, podeszła do siedzącego na tyłku Gryfona i pomogła mu wstać.
- Ale z ciebie dupek, Nero. Nie sądziłam, że taki jesteś.
W tym czasie Enzo nadal gdzieś pędził i szukał w tym tłumie. Może raz mu mignęła znajoma twarz gdzieś z lewej strony, a może był to fałszywy trop.
[Bardzo proszę o to by w wątkach z Mistrzem Gry nie dopowiadać sobie niepotrzebnych rzeczy. Z nadanych mi przywilejów proszę o zmianę końcówki posta Charlotte, uwzględniając:
a) dużą ilość bawiących się ludzi, więc nie ma jak czegokolwiek zobaczyć,
b) to, że nie było mowy nic o żadnych gapiach ani w poprzednich moich postach ani w postach braci Nero, a nawet jeśli zaklęcie zostałoby rzucone znikąd by się Ci gapie niepojawili, bo tańczony jest walc, który obecnie dobiega końca,
c) tego, że nie zostało zatwierdzone, że Giotto w cokolwiek trafił, nie rzucając ani kośćmi ani nie konsultując się ze mną, więc decyzja czy mu się udało zależy automatycznie ode mnie,
d) inne istotne szczegóły.
Do wszystkich na przyszłość, w wątkach, gdzie wiecie, że jest MG i/lub patrzy, napiszcie albo na PW jeśli chcecie sobie sporo dopowiedzieć w podejmowanych przez Was akcjach, albo też poczekajcie na posta. Jeśli nie jesteście też czegoś pewni, PW również stoi otworem. Nie robię tego na złość, żeby nie było, po prostu to ułatwia pracę i życie zarówno mi jak i Wam]
- Enzo Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Sob Kwi 22, 2017 7:48 pm
Enzo przedzierając się przez tłum ludzi czuł się coraz gorzej. Nie widział dokładnie swojego celu, a ludzie tańczący na parkiecie tylko utrudniali mu zadanie. Kiedy już powoli tracił nadzieję że dokona swojej zemsty za ten jakże paskudny czyn (oczywiście chodziło o to że krzesła zniknęły spod jego dziewczyny i partnerki) jednak wtem dostrzegł po swojej lewej znajomą twarz, jednej z tych osób które wcześniej się śmiały z udanego żartu. Widząc go od razu pchnął tańczącą nieopodal parę, a sam rzucił się z pięściami na osobnika. Nie obchodziło go zbytnio teraz czy jest to właściwa osoba, liczyło się tylko to by sprawiedliwości stało się zadość. Póki co nie miał zamiaru używać swojej różdżki. Wiedział że jeśli to teraz zrobi będzie miał jeszcze gorsze problemy, a do tego po prostu chciał wyładować swoją złość. O wiele lepiej się czuł jeśli przyłożył komuś własną pięścią niż różdżką ponieważ często zdarzało mu się nie trafiać lub rzucić słabe zaklęcie co też niezbyt ciekawie wyglądało przy tylu świadkach.
- Marlene McKinnon
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Nie Kwi 23, 2017 11:41 pm
Widząc jak jej partner rzuca się na oślep w tłumy z ust blondynki wydobył się głośny, kompletnie nietaktowny i nic niewnoszący do sytuacji, jęk. Miała dziwne przeczucie, że młody Nero ruszył na poszukiwania sprawców odpowiedzialnych za zniknięcie krzeseł, to samo przeczucie podpowiadało jej, że prawdopodobnie należałoby za nim kogoś wysłać bowiem chłopak sprawiał wrażenie bardzo porywczego i cała ta sytuacja mogła skończyć się po prostu źle. Odruchowo spojrzała w stronę Claire chcąc znaleźć u niej jakieś wsparcie jednak gryfonka, nie wiedzieć kiedy, ulotniła się ze swojego miejsca. Kątem oka dostrzegła również jak starszy z braci Nero pośpiesznie dopijał zawartość swojego kielicha i, zanim palce kuzynki zacisnęły się na jej palcach, zdążyła jeszcze zmarszczyć brwi. Nie spodobała jej się jego porywczość. Na dalszą analizę nie miała jednak chwilowo czasu bowiem poczucie obowiązku i głos sumienia nakazywały jej ruszyć na poszukiwania Enzo.
- Nieeee - pokręciła głową - na pewno nic złego się nie stanie -uspokoiła kuzynkę, chociaż wcale nie była tego taka pewna. Widząc jednak jej zagubione spojrzenie dodała - Po prostu musisz iść go teraz poszukać, a później możecie zatańczyć albo pójść się gdzieś przejść. Żeby ochłonął. Idź - delikatnie popchnęła ją do przodu. - Ja poszukam Nero. Gdyby coś się działo, lub gdybyś nie znalazła Giotto to spotkamy się przy wejściu. - Tymi słowami pożegnała kuzynkę i z przyśpieszonym biciem serca ruszyła w stronę w którą, jak wcześniej jej się wydawało, pobiegł Enzo.
- Nieeee - pokręciła głową - na pewno nic złego się nie stanie -uspokoiła kuzynkę, chociaż wcale nie była tego taka pewna. Widząc jednak jej zagubione spojrzenie dodała - Po prostu musisz iść go teraz poszukać, a później możecie zatańczyć albo pójść się gdzieś przejść. Żeby ochłonął. Idź - delikatnie popchnęła ją do przodu. - Ja poszukam Nero. Gdyby coś się działo, lub gdybyś nie znalazła Giotto to spotkamy się przy wejściu. - Tymi słowami pożegnała kuzynkę i z przyśpieszonym biciem serca ruszyła w stronę w którą, jak wcześniej jej się wydawało, pobiegł Enzo.
- Giotto Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Pon Kwi 24, 2017 1:27 am
Giotto nie był typem osoby, która płazem puszczała takie akcje. Komentarze, czy jakieś bezsensowne zaczepki to co innego, ale bezpośredni "atak", bo tak należało odbierać ten marny żart ze strony Gryfonów, sam się prosił o samosąd. W pewnych sytuacjach może przymknąłby na to oko, precyzując: gdyby nie dotyczyło jego, bądź osób mu bliskich, teraz jednak nie dość, że zrobili sobie żarty z niego, to jeszcze z Enzo czy Charlotte, a na to musiał zareagować, stąd też dość szybka decyzja o podniesieniu się, dopiciu drinka i wejściu w tłum, chcąc odnaleźć winowajców całego zamieszania.
Prawdę mówiąc, zaatakował Pettigrew głównie z tego względu, że spodziewał się do kogo należał ten marny żart - nie trzeba było być wielkim detektywem, by nie powiązać faktów z huncwelami. James wystawił przecież Claire, z którą miał przyjść na bal, co poniekąd zgadzało się potem ze wszystkim - mógł zrobić taki żarcik i sam nie padł jego ofiarą. Dlatego też, gdy zobaczył jednego z nich, Petera, różdżka od razu poszła w ruch bez żadnych wyjaśnień. Na dobrą sprawę Nero nie obchodziło czy był to Remus, Syriusz, James, Peter czy inny z tych huncwelów, liczyło się tylko to, że może oddać i to z nawiązką, w końcu czym jest upadek na tyłek w porównaniu do wysłania gościa w powietrze i rozcięcia mu wargi? Może w końcu nauczą się nie skakać do braci Nero.
Spojrzał na podnoszącego się Pettigrew.
- Podziękuj huncwelom. - rzekł chłodno i od razu spojrzał na Liv, która podeszła do Pizdogłąba (czy jak on tam był) i pomogła mu wstać. Prychnął tylko na jej komentarz, w końcu żadna z niej Amerykańska Pokojówka broniąca pokoju.
Schował różdżkę do kieszeni, gdy nagle poczuł dotyk dłoni na swoim ramieniu. Domyślił się, że jest to Charlotte, której głos potem z resztą usłyszał. Odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią, chowając w czasie przekręcania się ręce do kieszeni. Spojrzał na nią z góry, jak zwykle utrzymując chłód na twarzy.
Skinięciem głowy zaakceptował pomysł o ulotnieniu się z przepełnionej ludźmi wielkiej sali i delikatnie złapał za rękę swoją partnerkę, wyprowadzając ją z pomieszczenia. Jego kroki były pewne, a gdy tylko potrzeba było, przepychał się przez tłum, nierzadko używając do tego różnych niegrzecznych pchnięć i szturchnięć, barnabas chyba zrobił swoje.
Kiedy już byli gdzieś, gdzie mogli spokojnie porozmawiać, puścił ją i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oglądając się w prawą stronę.
- Lepiej? - spytał, przenosząc wzrok na nią, w końcu czuła się nie najlepiej na sali. A może to był tylko pretekst, żeby nie zrobił tam większego rozpierdolu? W sumie bardzo mądre, bo zapewne następnym zaklęciem jakie poszłoby w ruch, byłoby Accidum, a to już mogłoby wyrządzić poważne szkody.
zt dla Gio i Lotty
Prawdę mówiąc, zaatakował Pettigrew głównie z tego względu, że spodziewał się do kogo należał ten marny żart - nie trzeba było być wielkim detektywem, by nie powiązać faktów z huncwelami. James wystawił przecież Claire, z którą miał przyjść na bal, co poniekąd zgadzało się potem ze wszystkim - mógł zrobić taki żarcik i sam nie padł jego ofiarą. Dlatego też, gdy zobaczył jednego z nich, Petera, różdżka od razu poszła w ruch bez żadnych wyjaśnień. Na dobrą sprawę Nero nie obchodziło czy był to Remus, Syriusz, James, Peter czy inny z tych huncwelów, liczyło się tylko to, że może oddać i to z nawiązką, w końcu czym jest upadek na tyłek w porównaniu do wysłania gościa w powietrze i rozcięcia mu wargi? Może w końcu nauczą się nie skakać do braci Nero.
Spojrzał na podnoszącego się Pettigrew.
- Podziękuj huncwelom. - rzekł chłodno i od razu spojrzał na Liv, która podeszła do Pizdogłąba (czy jak on tam był) i pomogła mu wstać. Prychnął tylko na jej komentarz, w końcu żadna z niej Amerykańska Pokojówka broniąca pokoju.
Schował różdżkę do kieszeni, gdy nagle poczuł dotyk dłoni na swoim ramieniu. Domyślił się, że jest to Charlotte, której głos potem z resztą usłyszał. Odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią, chowając w czasie przekręcania się ręce do kieszeni. Spojrzał na nią z góry, jak zwykle utrzymując chłód na twarzy.
Skinięciem głowy zaakceptował pomysł o ulotnieniu się z przepełnionej ludźmi wielkiej sali i delikatnie złapał za rękę swoją partnerkę, wyprowadzając ją z pomieszczenia. Jego kroki były pewne, a gdy tylko potrzeba było, przepychał się przez tłum, nierzadko używając do tego różnych niegrzecznych pchnięć i szturchnięć, barnabas chyba zrobił swoje.
Kiedy już byli gdzieś, gdzie mogli spokojnie porozmawiać, puścił ją i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oglądając się w prawą stronę.
- Lepiej? - spytał, przenosząc wzrok na nią, w końcu czuła się nie najlepiej na sali. A może to był tylko pretekst, żeby nie zrobił tam większego rozpierdolu? W sumie bardzo mądre, bo zapewne następnym zaklęciem jakie poszłoby w ruch, byłoby Accidum, a to już mogłoby wyrządzić poważne szkody.
zt dla Gio i Lotty
- Mistrz Gry
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Pon Maj 01, 2017 9:53 pm
Twarz sprawiała wrażenie rozmazanej, nic dziwnego, w końcu uczestnicy balu starali się wyróżniać na różne sposoby, zwłaszcza przedstawicielki płci pięknej. W powietrzu unosił się więc i brokat, ale także gwiazdy, które stanowiły część dzisiejszego wystroju. Ach i oczywiście wstążki, tak wstążki były szczególnie ważne. Tańczącą parą okazała się Gwendoline Tichy z jakimś ulizanym Ślizgonem, który zagroził, że jak go ponownie zobaczy to mu z twarzy zrobi podziurawiony kociołek i własna matka go nie pozna. Zirytowany pociągnął Gwendoline dalej, która jedynie prychnęła jak rozjuszona kotka - zapewne sama miała chęć by dorwać młodszego z braci Nero w swoje szpony. Osobą na którą się rzucił okazał się Lucas. Lucas był całkiem spokojnym i miłym Gryfonem, przynajmniej przez większość czasu. Teraz jednak zaskoczony przez przeciwnika, którego niezbyt dobrze znał, wylądował na plecach Vladimira. Vladimir pospiesznie się odsunął a sam Lucas złapał za kołnierz Enzo i przywalił mu z główki.
- Uspokoisz się czy mam ci pomóc? - Syknął wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją, no bo w końcu, hej!, bez żadnego ostrzeżenia dostał w twarz. Kilka osób zaczęło między sobą szeptać, posyłając niezbyt przychylne spojrzenia Enzo. Lancaster złapał się w tym czasie za policzek, gdzie dostał najmocniej. Muzyka się zmieniła. - Wydaje ci się, że kim jesteś? Zwariowałeś?! Mam to zgłosić nauczycielom? Bawić się nie umiesz? Godryku, dopomóż mi, bo nie wytrzymam.
Pod koniec swojej wypowiedzi już jęknął i bez słowa odszedł, nie mając jednak ochoty pogarszać tej sytuacji. W końcu trwał bal i chciał go spędzić jak najlepiej, a nie irytując z powodu nabuzowanego hormonami chłopaka.
Gapie wrócili do zabawy, sytuacja się uspokoiła, rozpoczęła się spokojna, romantyczna piosenka i parkiet wypełnił się parami. Marlene w tym czasie odnalazła Enzo, być może widziała to, co zdarzyło się między nim a Gryfonem.
W tym czasie Liv, wyraźnie zdenerwowana na Giotto, pomagała Peterowi, który się trząsł i zaciskał dłonie w pięści, mając do siebie samego żal, że wykazał taką słabość. Chciał być przecież silniejszy, lepszy, a nadal był taki jak zawsze, czyli słaby i tchórzliwy. Nienawidził tego i nienawidził, że znowu ktoś posłużył się jego grupą tak jakby do niej nie należał i nie wiedział, co też się w niej dzieje.
Enzo Nero: -3 PŻ, lekki ból głowy
- Uspokoisz się czy mam ci pomóc? - Syknął wyraźnie zdenerwowany całą sytuacją, no bo w końcu, hej!, bez żadnego ostrzeżenia dostał w twarz. Kilka osób zaczęło między sobą szeptać, posyłając niezbyt przychylne spojrzenia Enzo. Lancaster złapał się w tym czasie za policzek, gdzie dostał najmocniej. Muzyka się zmieniła. - Wydaje ci się, że kim jesteś? Zwariowałeś?! Mam to zgłosić nauczycielom? Bawić się nie umiesz? Godryku, dopomóż mi, bo nie wytrzymam.
Pod koniec swojej wypowiedzi już jęknął i bez słowa odszedł, nie mając jednak ochoty pogarszać tej sytuacji. W końcu trwał bal i chciał go spędzić jak najlepiej, a nie irytując z powodu nabuzowanego hormonami chłopaka.
Gapie wrócili do zabawy, sytuacja się uspokoiła, rozpoczęła się spokojna, romantyczna piosenka i parkiet wypełnił się parami. Marlene w tym czasie odnalazła Enzo, być może widziała to, co zdarzyło się między nim a Gryfonem.
W tym czasie Liv, wyraźnie zdenerwowana na Giotto, pomagała Peterowi, który się trząsł i zaciskał dłonie w pięści, mając do siebie samego żal, że wykazał taką słabość. Chciał być przecież silniejszy, lepszy, a nadal był taki jak zawsze, czyli słaby i tchórzliwy. Nienawidził tego i nienawidził, że znowu ktoś posłużył się jego grupą tak jakby do niej nie należał i nie wiedział, co też się w niej dzieje.
Enzo Nero: -3 PŻ, lekki ból głowy
- Marlene McKinnon
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Czw Maj 04, 2017 4:05 pm
Gdy McKinnon w końcu udało się odnaleźć Enzo było już po wszystkim. To znaczy, bal wciąż trwał, ludzie tańczyli, śmiali się, rozmawiali, czas dalej płynął, tylko ona nie musiała się już śpieszyć. Przedzierając się przez parkiet udało jej się dostrzec jak młody Nero rzuca się z pięściami na jakiegoś chłopaka, będąc jeszcze bliżej zaobserwowała jak ten sam chłopak na atak również odpowiada siłą, a później, gdy blondynka w końcu dopchała się do ślizgona, mała grupka, która tworzyła wokół niego kółko, powoli zaczynała się rozchodzić. - Oj Nero, Nero - pokręciła głową nie bardzo wiedząc co ma jeszcze powiedzieć. Claire prawdopodobnie wiedziałaby jak ma teraz zareagować żeby dodatkowo nie zdenerwować chłopaka, ale ona nie znała go na tyle dobrze żeby móc przewidzieć jego reakcję. - Prawdopodobnie ktoś powinien sprawdzić czy nic Ci się nie stało - zasugerowała, próbując jednocześnie stwierdzić czy z jego głową jest wszystko w porządku. Na pierwszy rzut oka było, ale cóż, balowe oświetlenie i brak różdżki raczej nie pomagały jej w prawidłowym postawieniu diagnozy. - Ale z drugiej strony możemy też poszukać Claire, zatańczyć, albo pójść się przewietrzyć - dodała.
- Enzo Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Czw Maj 04, 2017 4:41 pm
Enzo po krótkiej wymianie ciosów uśmiechnął się. Tego właśnie teraz potrzebował, jakiegoś fizycznego wyzbycia się nadmiaru energii. Oczywiście mógł to zrobić w inny sposób, jednak przez to że zostali "zaatakowani" przez gryfonów. Kiedy usiadł sobie na parkiecie usłyszał głos Marleny. Odwrócił się do niej i uśmiechnął się.
- Nie martw się o mnie, czuję się dobrze. Nie ma potrzeby nikogo więcej fatygować - Powiedział i złapał ją za rękę.
Nie chciał by wyglądało to zbyt zuchwale, jednak też chciał przejąć panowanie nad sytuacją.
- Chodźmy zatańczyć. Jestem Ci to winien szczególnie że dalej chcę odzyskać swoją różdżkę - Powiedział idąc z nią w stronę parkietu. Gdy już stanęli na parkiecie blondyn złapał ją tak jak należy to zrobić by rozpocząć taniec. Wsłuchując się w muzykę, i patrząc prosto w oczy swojej partnerki uśmiechał się do niej i tańczył, starając się przy tym wszystkim nie zrobić czegoś nieodpowiedniego.
- Nie martw się o mnie, czuję się dobrze. Nie ma potrzeby nikogo więcej fatygować - Powiedział i złapał ją za rękę.
Nie chciał by wyglądało to zbyt zuchwale, jednak też chciał przejąć panowanie nad sytuacją.
- Chodźmy zatańczyć. Jestem Ci to winien szczególnie że dalej chcę odzyskać swoją różdżkę - Powiedział idąc z nią w stronę parkietu. Gdy już stanęli na parkiecie blondyn złapał ją tak jak należy to zrobić by rozpocząć taniec. Wsłuchując się w muzykę, i patrząc prosto w oczy swojej partnerki uśmiechał się do niej i tańczył, starając się przy tym wszystkim nie zrobić czegoś nieodpowiedniego.
- Marlene McKinnon
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Czw Maj 04, 2017 5:13 pm
Miała się nie martwić, tak? No cóż, dobrze, chwilowo mogła przystać na taką propozycję, zwłaszcza, że aktualnie część jej myśli zaprzątała Charlie i Giotto więc jedno zmartwienie mniej było całkiem przyjemną perspektywą. A później, czując jak jego palce zaciskają się na jej dłoni poczuła, że jej pliczki robią się stanowczo zbyt gorące. No tak. Była na balu, a na balu się tańczyło, a że akurat leciała taka, a nie inna piosenka, kontakt fizyczny był wskazany.
- No tak, różdżka - mruknęła, rumieniąc się jeszcze bardziej. Naprawdę, nie wiedziała jakich powinna użyć słów żeby poinformować go o jej chwilowym zaginięciu.
Stojąc już na parkiecie w otoczeniu tych wszystkich tańczących par powoli zaczęła się rozluźniać. Skoro wszyscy jakoś dawali radę to i ona powinna była sobie poradzić. Na moment jeszcze tylko zesztywniała kiedy blondyn położył dłonie na jej talii. Nie dlatego, że zrobił coś niewłaściwego, to tylko ona była tak dzika i stroniła od ludzkiego dotyku. Próbując podtrzymać wzrokowy kontakt z całym spokojem na jaki było ją teraz stać i delikatnym uśmiechem błąkającym się gdzieś w zakamarkach twarzy powiedziała - całkiem możliwe, że nad ranem różdżka wróci do prawowitego właściciela. - Tak, taki Nero był naprawdę fajnym Nero i dziewczyna z miłą chęcią oddałaby mu różdżkę gdyby była w jej posiadaniu. - Myślisz, że Giotto dogada się z Charlie? Wyglądał na trochę rozemocjonowanego - nie wiedziała skąd w niej ta potrzeba paplania, to pewnie przez to, że wciąż czuła się nieco dziwnie.
- No tak, różdżka - mruknęła, rumieniąc się jeszcze bardziej. Naprawdę, nie wiedziała jakich powinna użyć słów żeby poinformować go o jej chwilowym zaginięciu.
Stojąc już na parkiecie w otoczeniu tych wszystkich tańczących par powoli zaczęła się rozluźniać. Skoro wszyscy jakoś dawali radę to i ona powinna była sobie poradzić. Na moment jeszcze tylko zesztywniała kiedy blondyn położył dłonie na jej talii. Nie dlatego, że zrobił coś niewłaściwego, to tylko ona była tak dzika i stroniła od ludzkiego dotyku. Próbując podtrzymać wzrokowy kontakt z całym spokojem na jaki było ją teraz stać i delikatnym uśmiechem błąkającym się gdzieś w zakamarkach twarzy powiedziała - całkiem możliwe, że nad ranem różdżka wróci do prawowitego właściciela. - Tak, taki Nero był naprawdę fajnym Nero i dziewczyna z miłą chęcią oddałaby mu różdżkę gdyby była w jej posiadaniu. - Myślisz, że Giotto dogada się z Charlie? Wyglądał na trochę rozemocjonowanego - nie wiedziała skąd w niej ta potrzeba paplania, to pewnie przez to, że wciąż czuła się nieco dziwnie.
- Enzo Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Czw Maj 04, 2017 10:34 pm
Tańczyli tak sobie spokojnie patrząc sobie w oczy. Gdyby nie fakt że przyszli tutaj z zupełnie innych powodów pewnie ten moment byłby bardzo romantyczny... Chociaż chwila, właśnie taki był! Enzo podczas walca nie widział świata poza Marleną, co było naprawdę niepojęte ponieważ nie lubił zbytnio tańczyć tak teraz nie wyobrażał sobie by piosenka się skończyła. To pewnie przez te emocje lub fakt że byli całkowicie sobie obcy, tańczenie to sprawiało mu tyle radości oraz doznawał kilku ciekawych zupełnie innych odczuć niż wcześniej. Ciężko było określić co to było jednak widząc rumieńce McKinnon tylko cicho się zaśmiał. Nie pasowały one do niej zupełnie, chociaż dodawały jej trochę uroku, zresztą jak każdej dziewczynie. Przyciągnął ją bliżej siebie i spojrzał głęboko w oczy.
- Nie bój się mnie, nie pogryzę Cię... Nie teraz - Mruknął jej do ucha.
- Nie bój się mnie, nie pogryzę Cię... Nie teraz - Mruknął jej do ucha.
- Marlene McKinnon
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Czw Maj 04, 2017 11:55 pm
Muzyka grała w najlepsze, a oni, podobnie jak pozostałe pary, coraz szybciej wirowali na parkiecie. Dłonie które obejmowały jej talie były całkiem przyjemnymi dłońmi, sprawiały wrażenie silnych i bezpiecznych, podobnie zresztą jak ich właściciel, toteż Lena po krótkiej chwili zawahania zdecydowała się na skrócenie panującego między nimi dystansu i pozwoliła mu się poprowadzić. Gdzieś tam, z tyłu glowy, odzywał się cichy głos mówiący, że to nie z nim powinna teraz tańczyć, że chyba pomyliła księcia i że Enzo na pewno nie będzie szukał o północy zgubionego przez nią pantofelka, jednak na to nie mogła już nic poradzić. Miała do wyboru dwa wyjścia, albo olać Enzo (czym spowodowałaby że chłopak najpewniej olałby ten bal, poszedł szukać kuzyna i przerwał Charlie w... No właśnie, w czym?) albo bawić się do rana w towarzystwie nowopoznanego kolegi. Logicznym było, że dla dobra ogółu zdecydowała się na opcje numer dwa.
Więc tańczyli sobie, a Lena, mimo, że przecież dobrowolnie zdecydowała się mu zaufać i dobrowolnie skróciła dzielący ich dystans z każdą chwilą czuła się coraz bardziej nieswojo. Bo przecież nie powinien był patrzeć na nią tak długo! Och, owszem, ona też uwielbiała wpatrywać się w ludzi, ale w takich chwili na jej twarzy zwykle malowała się jakaś kpina, odraza, rozbawienie, wszystko poza tym, co aktualnie mogła zauważyć na twarzy Enzo. A może to normalne i wszyscy tak na siebie patrzą tylko ona jest jakaś dziwna? Tak, na pewno tak. Czując jednak jego oddech w okolicach swojego ucha gwałtownie zatrzymała się w miejscu, zapominając o tym, że powinna przecież poruszać się w rytm muzyki. - No wiesz, Nero - powiedziała, jednak to, co zwykle brzmiało jak dumne prychnięcie rozzłoszczonej kotki teraz przypominało pisk spłoszonej myszy. - Wcale się Ciebie nie boję - dodała jeszcze, a na potwierdzenie tych słów hardo uniósł głowę zapominając, że to samo powinna uczynić ze wzrokiem. Chciała dodać jeszcze coś o niespełnionych obietnicach i o tym, że bardzo na to pogryzienie będzie czekała, ogólnie chciała dodać cokolwiek co mogłoby bo zawstydzić jednak żadne słowa nie przechodziły jej przez gardło.
Więc tańczyli sobie, a Lena, mimo, że przecież dobrowolnie zdecydowała się mu zaufać i dobrowolnie skróciła dzielący ich dystans z każdą chwilą czuła się coraz bardziej nieswojo. Bo przecież nie powinien był patrzeć na nią tak długo! Och, owszem, ona też uwielbiała wpatrywać się w ludzi, ale w takich chwili na jej twarzy zwykle malowała się jakaś kpina, odraza, rozbawienie, wszystko poza tym, co aktualnie mogła zauważyć na twarzy Enzo. A może to normalne i wszyscy tak na siebie patrzą tylko ona jest jakaś dziwna? Tak, na pewno tak. Czując jednak jego oddech w okolicach swojego ucha gwałtownie zatrzymała się w miejscu, zapominając o tym, że powinna przecież poruszać się w rytm muzyki. - No wiesz, Nero - powiedziała, jednak to, co zwykle brzmiało jak dumne prychnięcie rozzłoszczonej kotki teraz przypominało pisk spłoszonej myszy. - Wcale się Ciebie nie boję - dodała jeszcze, a na potwierdzenie tych słów hardo uniósł głowę zapominając, że to samo powinna uczynić ze wzrokiem. Chciała dodać jeszcze coś o niespełnionych obietnicach i o tym, że bardzo na to pogryzienie będzie czekała, ogólnie chciała dodać cokolwiek co mogłoby bo zawstydzić jednak żadne słowa nie przechodziły jej przez gardło.
- Enzo Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Pią Maj 05, 2017 5:59 pm
Marlena naprawdę nisko ceniła swojego partnera z którym przyszła na bal. Starał się być dla niej księciem i sprawić by ten bal był najlepszy w jej życiu, a ona uważa że nie wybiegł by za nią. To było naprawdę przykre no ale cóż, taką opinię najwidoczniej miał już wyrobioną w jej oczach. Kiedy mruknął jej na ucho że ją ugryzie to stanęła jak spetryfikowana. Czyżby nauczył się czarować bez różdżki? Nie to nie możliwe. Po chwili jednak usłyszał jej głos, który był może trochę bardziej spłoszony niż zazwyczaj ale jednak dalej był przyjemny.
- To dobrze że się mnie nie boisz - uśmiechnął się do niej i złapał za podbródek kierując jej twarz wprost na swoją, jednak zauważył że jej oczy cały czas są spuszczone.
- Coś nie tak? - zapytał nachylając się i nawiązując z nią kontakt wzrokowy.
Martwił się czy aby czegoś nie zepsuł, bo nie wybaczył by sobie tego. W końcu jakby nie patrzeć miała być jego księżniczką, a on starał się być jej księciem.
- To dobrze że się mnie nie boisz - uśmiechnął się do niej i złapał za podbródek kierując jej twarz wprost na swoją, jednak zauważył że jej oczy cały czas są spuszczone.
- Coś nie tak? - zapytał nachylając się i nawiązując z nią kontakt wzrokowy.
Martwił się czy aby czegoś nie zepsuł, bo nie wybaczył by sobie tego. W końcu jakby nie patrzeć miała być jego księżniczką, a on starał się być jej księciem.
- Marlene McKinnon
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Pią Maj 05, 2017 7:30 pm
Nie bardzo chodziło o to, że Lena nisko ceniła Enzo. Od dziecka, przez całą szkołę aż do dnia, w którym dowiedziała się, że idzie na bal właśnie z młodszym z braci Nero wyobrażała sobie, że pojawi się tutaj z kimś innym. I mimo, że próbowała siebie przywołać do porządku to jeszcze gdzieś tam w głowie czaiła jej się ta myśl. Dzięki Enzo była coraz bledsza i mniej wyrazista, jednak w pierwszym odruchu dała o sobie znać.
I rzeczywiście, początkowo zachowywała się niczym spetryfikowana, koniec końców przywołując się jednak do porządku, w myślach karcąc się za tak irracjonalne i nie podobne do niej zachowania. Przecież to nie była ona, takie zachowania nie były czymś co prezentowała na co dzień więc dlaczego miała to robić teraz? Poza tym może i wydawało jej się, że Enzo ma dziewczynę i takie zachowania względem niej samej nie powinny mieć miejsca, jednak co ona tam wiedziała? Przecież była niemalże upośledzona w relacjach międzyludzkich, więc może jednak to było normalne, a Nero zwyczajnie próbował być miły? Tak, zdecydowanie wolała myśleć w tych kategoriach.
- Nie, wszystko w porządku. - zapewniła, tym razem wytrzymując jego wzrok, chociaż jej policzki wciąż zdradzały zakłopotanie, które paliło ją w reakcji na jego dotyk, słowa i spojrzenie. - Po prostu nie spodziewałam się, że potrafisz być tak... Uroczy. I nie zrozum mnie błędnie, nie postrzegałam cię źle. Po prostu do tej pory wyobrażałam sobie ciebie jako mniej wylewnego. - wyjaśniła najlepiej jak potrafiła, mając nadzieję, że Enzo wyłapie jej słowa takimi, jakimi były, w końcu wszystko zaczynało zapowiadać się bardzo przyjemnie i nie chciała aby wieczór skończył się już teraz.
I rzeczywiście, początkowo zachowywała się niczym spetryfikowana, koniec końców przywołując się jednak do porządku, w myślach karcąc się za tak irracjonalne i nie podobne do niej zachowania. Przecież to nie była ona, takie zachowania nie były czymś co prezentowała na co dzień więc dlaczego miała to robić teraz? Poza tym może i wydawało jej się, że Enzo ma dziewczynę i takie zachowania względem niej samej nie powinny mieć miejsca, jednak co ona tam wiedziała? Przecież była niemalże upośledzona w relacjach międzyludzkich, więc może jednak to było normalne, a Nero zwyczajnie próbował być miły? Tak, zdecydowanie wolała myśleć w tych kategoriach.
- Nie, wszystko w porządku. - zapewniła, tym razem wytrzymując jego wzrok, chociaż jej policzki wciąż zdradzały zakłopotanie, które paliło ją w reakcji na jego dotyk, słowa i spojrzenie. - Po prostu nie spodziewałam się, że potrafisz być tak... Uroczy. I nie zrozum mnie błędnie, nie postrzegałam cię źle. Po prostu do tej pory wyobrażałam sobie ciebie jako mniej wylewnego. - wyjaśniła najlepiej jak potrafiła, mając nadzieję, że Enzo wyłapie jej słowa takimi, jakimi były, w końcu wszystko zaczynało zapowiadać się bardzo przyjemnie i nie chciała aby wieczór skończył się już teraz.
- Enzo Nero
Re: Gwiezdne Stoliki i Krzesła
Wto Maj 09, 2017 8:16 pm
To prawda, Enzo nie był jej wybrankiem i to nie z nim chciała spędzić ten wieczór. On także chciał być tutaj z kimś innym jednak z każdą chwilą przekonywał się, że spędzenie balu z Marleną było naprawdę przyjemne, może nawet bardziej niż by tego sam chciał. To prawda że był z Claire jednak ostatnimi czasy była ona jakby nieobecna co niezbyt zgadzało się z jego włoskim temperamentem. On potrzebował trochę uwagi, a nawet trochę żywiołowości z drugiej strony. McKinnon może nie była żywiołowa, jednak okazała mu wiele zainteresowania bo przecież mogła całkowicie go olać i pójść sobie gdzieś nie martwiąc się o to czy coś mu się stanie podczas tej bójki jednak ona została. Zaimponowała mu tym i szczerze można powiedzieć że nawet zaciekawiła.
- Wiem o tym że nie jestem osobą z którą chciałaś tu przyjść - Powiedział patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
Nie chciał być w tym momencie niegrzeczny czy nietaktowny, jak i również nie chciał wprowadzać smutnego nastroju.
- Jednak w tym momencie jesteś moją partnerką i postaram się byś czuła się jak księżniczka - Szepnął jej na ucho.
Byłoby to naprawdę urocze gdyby nie jej uwaga odnośnie tego jaki był.
- My włosi jesteśmy bardzo wylewni i jesteśmy wspaniałymi kochankami. Czasami ciężko nam utrzymać w ryzach naszą gorącą krew - Mówiąc to zbliżył swoje usta do jej pozostawiając między nimi tylko kilka centymetrów odstępu.
Oczywiście przez cały ten czas się do niej uśmiechał i patrzył w oczy, obserwując uważnie jej zachowanie.
- Wiem o tym że nie jestem osobą z którą chciałaś tu przyjść - Powiedział patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
Nie chciał być w tym momencie niegrzeczny czy nietaktowny, jak i również nie chciał wprowadzać smutnego nastroju.
- Jednak w tym momencie jesteś moją partnerką i postaram się byś czuła się jak księżniczka - Szepnął jej na ucho.
Byłoby to naprawdę urocze gdyby nie jej uwaga odnośnie tego jaki był.
- My włosi jesteśmy bardzo wylewni i jesteśmy wspaniałymi kochankami. Czasami ciężko nam utrzymać w ryzach naszą gorącą krew - Mówiąc to zbliżył swoje usta do jej pozostawiając między nimi tylko kilka centymetrów odstępu.
Oczywiście przez cały ten czas się do niej uśmiechał i patrzył w oczy, obserwując uważnie jej zachowanie.
Strona 3 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach