Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
- Mistrz Labiryntu
Pub Zgniłe Jabłko
Wto Wrz 03, 2013 9:05 pm
Bardzo znany w tamtejszych okolicach - podają tam najlepszą Ognistą Whisky. .
- Bellatrix Black
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Pon Lis 24, 2014 8:45 pm
Informacja, że wielki Czarny Pan, jej mistrz... ten który osobiście uczył ją czarnej magii, ma dla niej jakieś ważne zadanie. Sprawiła, że nastrój Bellatrix stał się niemalże orgazmiczny. Jej mistrz niestety nie wyraził się zbyt dokładnie. Nie zdradził żadnych szczegółów tej misji. Chociaż Bella doskonale zdawała sobie sprawę z tego dlaczego to ona miała ją wykonać. Czarny Pan wiedział, że zrobi to bez zbędnego gadania, bez zadawania miliona pytań. Czarnowłosa kochała Go całym swoim sercem i była by w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko. Gdyby nakazał jej rzucić się w przepaść zrobiła by to bez chwili namysłu, jeżeli zażyczył by sobie jej serca na srebrnej tacy, użyła by sztyletu który zawsze przy sobie nosiła aby rozciąć klatkę piersiową i wyrwać sobie ten narząd który podtrzymywał ją przy życiu.
Tak Lord Voldemort w oczach kobiety był wspaniały, ale jednocześnie wzbudzał w niej strach... strach który doprowadzał jej zmysły do szaleństwa, które odznaczało się wielką rozkoszą w chwilach kiedy jej mistrz torturował jakiegoś mugolaka. Zdecydowanie Bellatrix była jedną z groźniejszych kobiet jakie chodziły po tej ziemi, i nikt nie chciałby z nią zadzierać.
Czarny Pan nakazał jej zajrzeć do Zgniłego Jabłka zatęchłego pubu który znajdował się na Nokturnie. Pani Black doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ci kretyni z ministerstwa już doszli do tego kim ona jest i nie może swobodnie poruszać się po Anglii... nie zmieniało to, jednak faktu, że na Nokturnie rzadko można było spotkać jakiegoś aurora, albo innego pracownika ministerstwa. Bella miała teorię, że po prostu boją się tam chodzić. W końcu na tej ulicy można spotkać wiele osób spod tak zwanej czarnej gwiazdy, i chociaż czuła się tam stosunkowo swobodnie zachowała środki wszelkiej ostrożności. Oczywiście teleportowała się w jednym z zaułków. W końcu tak nagle pojawić się pod pubem... cóż mogło by to być conajmniej niebezpieczne i głupie. Miała na sobie długi czarny płaszcz z kapturem który skutecznie zasłaniał jej twarz. Długie czarne niczym skrzydła kruka włosy, które delikatnie falowały schowała pod płaszcz. W końcu wiele osób rozpoznawało ją po tych włosach. Można powiedzieć, że był to jej znak rozpoznawczy. Rozejrzała się uważnie czy oby na pewno nikt jej nie widział i po prostu poszła przed siebie, stukając cicho obcasami swoich butów. Droga nie była długa. W końcu znała ten pub całkiem dobrze. Kiedy stanęła przed drzwiami rozejrzała się jeszcze raz i po prostu pchnęła delikatnie drzwi, które od razu jej ustąpiły. Weszła do środka i od razu uderzył ją ten odór tytoniu i alkoholu. Dlatego tak bardzo nienawidziła takich miejsc. Znajdowali się tutaj ludzie którzy woleli po prostu tutaj zgnić aniżeli wziąć sprawy w swoje ręce.
Bellatrix od razu swoimi bystrymi oczami przylukała jakieś wolne miejsce w kącie sali. Było to naprawdę ciemne miejsce, przez co jej czarny płaszcz zleje się z mrokiem na skutek czego może być prawie niewidoczna. Dlatego też szybko ruszyła w tamtym kierunku i usiadła na krześle... i czekała, czekała na jakiś dalszy rozwój wydarzeń.
Tak Lord Voldemort w oczach kobiety był wspaniały, ale jednocześnie wzbudzał w niej strach... strach który doprowadzał jej zmysły do szaleństwa, które odznaczało się wielką rozkoszą w chwilach kiedy jej mistrz torturował jakiegoś mugolaka. Zdecydowanie Bellatrix była jedną z groźniejszych kobiet jakie chodziły po tej ziemi, i nikt nie chciałby z nią zadzierać.
Czarny Pan nakazał jej zajrzeć do Zgniłego Jabłka zatęchłego pubu który znajdował się na Nokturnie. Pani Black doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ci kretyni z ministerstwa już doszli do tego kim ona jest i nie może swobodnie poruszać się po Anglii... nie zmieniało to, jednak faktu, że na Nokturnie rzadko można było spotkać jakiegoś aurora, albo innego pracownika ministerstwa. Bella miała teorię, że po prostu boją się tam chodzić. W końcu na tej ulicy można spotkać wiele osób spod tak zwanej czarnej gwiazdy, i chociaż czuła się tam stosunkowo swobodnie zachowała środki wszelkiej ostrożności. Oczywiście teleportowała się w jednym z zaułków. W końcu tak nagle pojawić się pod pubem... cóż mogło by to być conajmniej niebezpieczne i głupie. Miała na sobie długi czarny płaszcz z kapturem który skutecznie zasłaniał jej twarz. Długie czarne niczym skrzydła kruka włosy, które delikatnie falowały schowała pod płaszcz. W końcu wiele osób rozpoznawało ją po tych włosach. Można powiedzieć, że był to jej znak rozpoznawczy. Rozejrzała się uważnie czy oby na pewno nikt jej nie widział i po prostu poszła przed siebie, stukając cicho obcasami swoich butów. Droga nie była długa. W końcu znała ten pub całkiem dobrze. Kiedy stanęła przed drzwiami rozejrzała się jeszcze raz i po prostu pchnęła delikatnie drzwi, które od razu jej ustąpiły. Weszła do środka i od razu uderzył ją ten odór tytoniu i alkoholu. Dlatego tak bardzo nienawidziła takich miejsc. Znajdowali się tutaj ludzie którzy woleli po prostu tutaj zgnić aniżeli wziąć sprawy w swoje ręce.
Bellatrix od razu swoimi bystrymi oczami przylukała jakieś wolne miejsce w kącie sali. Było to naprawdę ciemne miejsce, przez co jej czarny płaszcz zleje się z mrokiem na skutek czego może być prawie niewidoczna. Dlatego też szybko ruszyła w tamtym kierunku i usiadła na krześle... i czekała, czekała na jakiś dalszy rozwój wydarzeń.
- Mistrz Gry
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Wto Lis 25, 2014 9:26 pm
Postanowiłaś więc od razu wziąć się za przydzielone Ci zadanie. Byłaś bardzo pewna tego, że Czarny Pan Ci ufał, bo gdyby tak nie było to raczej nie przydzieliłby Ci tej misji tylko komuś innemu, prawda? A jednak to Ty i nikt inny; nie było więc żadnych wątpliwości, że Tobie najbardziej ufał. Byłaś wszak gotowa poświęcić wszystko, łącznie ze swoim życiem dla Niego. Ludzie zwą to miłością, albo obsesją, ale ponoć jedno z drugim się łączy. Jak więc było z Tobą, moja droga Bello?
Kiedy więc dotarłaś na ulicę Śmiertelnego Nokturnu w oczy Ci się rzuciły te wielkie pustki - jedynie od czasu do czasu jakieś zamaskowane, lub szczelnie zakryte przez jakieś dziwne materiały istoty podążały szybko do wyznaczonych celów. Część sklepów zdawała się być zamknięta i jedynie pub do którego zmierzałaś zdawał się być "żywym" miejscem, o ile można było tak je nazwać. Weszłaś więc do środka, wiedząc że nikt Cię nie śledził, ani nawet nie obserwował. W nozdrza uderzyła Cię okropna mieszanka, która jedynie zwiększyła Twoją pogardę do tego miejsca. To nie tak, że nie bywałaś w takich miejscach, jednakże nadal byłaś przyzwyczajona do wystawnych przyjęć i eleganckich sal, które tak bardzo kochała Twoja rodzina. Nie byłaś tu jednak dla rozrywki, a z polecenia Czarnego Pana, a to automatycznie sprawiało, że starałaś się, jak najlepiej wykonać swoje zadanie, nawet jeśli oznaczało to przebywanie w tej spelunce.
Kiedy tak czekałaś sobie na dalszy rozwój wydarzeń w Twoją stronę poleciało kilka pijackich uwag, a co jakiś czas do Twych uszu dochodziły strzępki rozmów.
-...Jestem zbyt słaby. Nie rozumiesz do czego ON jest zdolny... - wymamrotała jakaś postać niedaleko Ciebie, która najwyraźniej Cię nie dostrzegła.
-...Naiwny...Gdybyś postąpił tak, jak Ci mówiłem...Dumbledore...Potężny - odpowiedział ciszej towarzysz.
Mogło się to okazać kluczowe, lub też nie. Nie mogłaś być pewna. Mrok, który Cię otaczał idealnie Cię maskował i gdybyś chciała usłyszeć więcej, musiałabyś się przesiąść na drugie krzesło. To było jednak dość ryzykowne; rozmówcy mogliby Cię usłyszeć i pójść w inną część sali, a wtedy niczego byś się nie dowiedziała.
Kiedy więc dotarłaś na ulicę Śmiertelnego Nokturnu w oczy Ci się rzuciły te wielkie pustki - jedynie od czasu do czasu jakieś zamaskowane, lub szczelnie zakryte przez jakieś dziwne materiały istoty podążały szybko do wyznaczonych celów. Część sklepów zdawała się być zamknięta i jedynie pub do którego zmierzałaś zdawał się być "żywym" miejscem, o ile można było tak je nazwać. Weszłaś więc do środka, wiedząc że nikt Cię nie śledził, ani nawet nie obserwował. W nozdrza uderzyła Cię okropna mieszanka, która jedynie zwiększyła Twoją pogardę do tego miejsca. To nie tak, że nie bywałaś w takich miejscach, jednakże nadal byłaś przyzwyczajona do wystawnych przyjęć i eleganckich sal, które tak bardzo kochała Twoja rodzina. Nie byłaś tu jednak dla rozrywki, a z polecenia Czarnego Pana, a to automatycznie sprawiało, że starałaś się, jak najlepiej wykonać swoje zadanie, nawet jeśli oznaczało to przebywanie w tej spelunce.
Kiedy tak czekałaś sobie na dalszy rozwój wydarzeń w Twoją stronę poleciało kilka pijackich uwag, a co jakiś czas do Twych uszu dochodziły strzępki rozmów.
-...Jestem zbyt słaby. Nie rozumiesz do czego ON jest zdolny... - wymamrotała jakaś postać niedaleko Ciebie, która najwyraźniej Cię nie dostrzegła.
-...Naiwny...Gdybyś postąpił tak, jak Ci mówiłem...Dumbledore...Potężny - odpowiedział ciszej towarzysz.
Mogło się to okazać kluczowe, lub też nie. Nie mogłaś być pewna. Mrok, który Cię otaczał idealnie Cię maskował i gdybyś chciała usłyszeć więcej, musiałabyś się przesiąść na drugie krzesło. To było jednak dość ryzykowne; rozmówcy mogliby Cię usłyszeć i pójść w inną część sali, a wtedy niczego byś się nie dowiedziała.
- Bellatrix Black
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Sro Lis 26, 2014 11:10 pm
Do uszu Bellatrix doszło to imię do którego tyle czarodziejów miało tak wielki szacunek. Kobieta z kolei kompletnie nie potrafiła tego zrozumieć. Czarodziej który mógł u boku Czarnego Pana dokonać jeszcze więcej rzeczy, wolał bawić się w najlepszego przyjaciela szlam i zdrajców krwi, dając im bezpieczną kryjówkę w swojej zatęchłej szkole. Gdyby Bella miała by teraz tam ponownie zacząć się uczyć wolała by chyba zginąć. Już sam fakt, że jadła w jednym pomieszczeniu z taką ilością szlam sprawiał, że czuła się brudna. Po za tym jak można ujawnić dobrowolnie wszystkie tajemnice magiczne, ludziom którzy są tego tak bardzo niegodni. Już za sam ten czyn obecny dyrektor szkoły zasługiwał na śmierć, a śmierciożerczyni miała nadzieję, że w końcu do tego dojdzie.
Kobieta bardzo chciała usłyszeć jakieś szczegóły. Nawet jeżeli nie wiązało się to z misją była przekonana, że Czarny Pan nie pogardziłby dodatkowymi informacjami na temat tego czarodzieja. Tylko jak zbliżyć się do nich tak aby się ptaszyny nie spłoszyły. Popatrzyła na swoje sznurowane buty na obcasach i coś wpadło jej do głowy. Potajemnie nastąpiła drugą nogą na sznurówkę lewego buta rozsupłując ją tym samym. Wstała ze swojego miejsca niby to z zamiarem podejścia do baru i zamówienia sobie czegoś i oczywiście niby to przypadkiem zauważyła rozwiązanego buta. Zatrzymała się nie za daleko tej dwójki akurat tak, że mogła spokojnie usłyszeć o czym oni mówią, ale również nie za blisko aby nie wyglądało to zbyt podejrzenia. Schyliła się i zaczęła powoli wiązać sobie buta wyłapując kątem ucha jakieś ważne informacje. Jak na razie wszystko szło gładko i nie zapowiadało się, że miałyby zacząć się jakieś problemy, ale Bella była zbyt doświadczona aby poczuć się tutaj pewnie. To, że teraz jest spokojnie nie musi oznaczać, że tak będzie cały czas. Za pięć minut zaraz może w końcu wejść jakaś nowa osoba i rozwalić ten grajdołek na milion malutkich kawałków.
Kobieta bardzo chciała usłyszeć jakieś szczegóły. Nawet jeżeli nie wiązało się to z misją była przekonana, że Czarny Pan nie pogardziłby dodatkowymi informacjami na temat tego czarodzieja. Tylko jak zbliżyć się do nich tak aby się ptaszyny nie spłoszyły. Popatrzyła na swoje sznurowane buty na obcasach i coś wpadło jej do głowy. Potajemnie nastąpiła drugą nogą na sznurówkę lewego buta rozsupłując ją tym samym. Wstała ze swojego miejsca niby to z zamiarem podejścia do baru i zamówienia sobie czegoś i oczywiście niby to przypadkiem zauważyła rozwiązanego buta. Zatrzymała się nie za daleko tej dwójki akurat tak, że mogła spokojnie usłyszeć o czym oni mówią, ale również nie za blisko aby nie wyglądało to zbyt podejrzenia. Schyliła się i zaczęła powoli wiązać sobie buta wyłapując kątem ucha jakieś ważne informacje. Jak na razie wszystko szło gładko i nie zapowiadało się, że miałyby zacząć się jakieś problemy, ale Bella była zbyt doświadczona aby poczuć się tutaj pewnie. To, że teraz jest spokojnie nie musi oznaczać, że tak będzie cały czas. Za pięć minut zaraz może w końcu wejść jakaś nowa osoba i rozwalić ten grajdołek na milion malutkich kawałków.
- Mistrz Gry
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Pią Lis 28, 2014 8:08 pm
Nie darzyłaś sympatią dyrektora Hogwartu; wręcz przeciwnie. Skoro w Twej głowie na samo wspomnienie Albusa Dumbledore'a pojawiały się zabójcze myśli, było więc pewne, że nie spoczniesz póki największy wróg Czarnego Pana nie poniesie ostatecznej klęski. Kiedy więc usłyszałaś strzępki rozmowy i padło imię czarodzieja, którym tak pogardzałaś, postanowiłaś działać. W końcu może dowiesz się czegoś interesującego, co później będziesz mogła przekazać swojemu Panu? To było bardziej niż kuszące i aż grzechem było nie wykorzystać takiej sytuacji! Sprytnie więc kucnęłaś niedaleko nich, udając że zawiązujesz buta, a Ci dwoje nawet się nie zorientowali, że ktoś mógłby ich podsłuchiwać. Kątem oka mogłaś dostrzec, że jeden z rozmówców ma szramę przebiegającą przez policzek.
- Ostatnie wydarzenia dają Nam jasno do zrozumienia, że nie jest bezpiecznie. Atak na Londyn? Poszukiwanie czegoś cennego, co niby miał IM dostarczyć uczeń?! Powinieneś sobie zdawać sprawę Dedalusie, że to nie są przelewki. Czarny Pan rośnie w siłę, a ostatnimi czasy nawet Dumbledore nie może sobie dać rady. Spójrz tylko ile jest ICH, a ile WAS. I myślisz, że moja obecność COKOLWIEK zmieni? Nie bądź głupcem. Ostatnim razem ledwo uszedłem z życiem... - wyrzucił cicho i gorączkowo czarodziej, rozglądając się niepewnie na boki.
- Zaryzykuj! Dumbledore wie, co robi! Wszystko jeszcze się może zmienić, zobaczysz! Nie można dłużej czekać, a teraz chodźmy stąd... - odpowiedział mu Dedalus i oboje nie patrząc na nikogo, opuścili lokal w pośpiechu.
Czy więc były to cenne informacje, czy też nie, musisz sama stwierdzić. Wraz z odejściem tej dwójki zrobiło się jakby ciszej i niespokojniej. Musiałaś uważać, poza tym w każdej chwili mógł wejść informator, z którym miałaś się spotkać.
- Ostatnie wydarzenia dają Nam jasno do zrozumienia, że nie jest bezpiecznie. Atak na Londyn? Poszukiwanie czegoś cennego, co niby miał IM dostarczyć uczeń?! Powinieneś sobie zdawać sprawę Dedalusie, że to nie są przelewki. Czarny Pan rośnie w siłę, a ostatnimi czasy nawet Dumbledore nie może sobie dać rady. Spójrz tylko ile jest ICH, a ile WAS. I myślisz, że moja obecność COKOLWIEK zmieni? Nie bądź głupcem. Ostatnim razem ledwo uszedłem z życiem... - wyrzucił cicho i gorączkowo czarodziej, rozglądając się niepewnie na boki.
- Zaryzykuj! Dumbledore wie, co robi! Wszystko jeszcze się może zmienić, zobaczysz! Nie można dłużej czekać, a teraz chodźmy stąd... - odpowiedział mu Dedalus i oboje nie patrząc na nikogo, opuścili lokal w pośpiechu.
Czy więc były to cenne informacje, czy też nie, musisz sama stwierdzić. Wraz z odejściem tej dwójki zrobiło się jakby ciszej i niespokojniej. Musiałaś uważać, poza tym w każdej chwili mógł wejść informator, z którym miałaś się spotkać.
- Bellatrix Black
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Pią Lis 28, 2014 11:00 pm
-A więc jakiś Dedalus- Mruknęła cicho w swoich myślach, a na jej usta wpełzł stosunkowo obrzydliwy i z lekka przerażający uśmiech. Gdyby ten mężczyzna teraz wiedział w jakim niebezpieczeństwie się znalazł. Bo kobieta na pewno przekaże to nazwisko swojemu panu. Tak na marginesie Bellatrix nie mogła wyjść z podziwu. Głupota tych ludzi była wielka. Wierzyli, że Dumbledore będzie w stanie pokonać samego szatana. Nawet Bóg nie był w stanie tego dokonać. Bella dźwignęła się z ziemi i podeszła do baru aby zamówić coś. W końcu nie chciała rzucać się w oczy. Zamówiła ognistą, tak naprawdę nienawidziła wręcz tego trunku i mdliło ją kiedy ktoś przy niej to pił, ale w tej chwili nie ważne było co znajdzie się w szklance. I tak to wszystko miało być częścią planu. Kiedy dostała swoje zamówienie w szklance której czystość nie zadowoliła kobiety, i gdyby nie jej misja już dawno by rozdupcyła by tą ruderę w drzazgi. Wróciła ze swoim zamówieniem do stolika przy którym właśnie siedziała. Je mysli cały czas krążyły wokół tej rozmowy którą usłyszała.
-Jego obecność ma nic nie zmienić... ciekawe nie powiem. Czyżby ci głupcy szykowali się do jakiegoś natarcia- Pani Black mogła wyglądać na osobę która się tym raczej nie przejmuje, ale jednak nie lubiła niespodzianek i lubiła wiedzieć wszystko. Chociaż z drugiej strony. Prezent w postaci nowych ofiar do torturowania na pewno uradowała by kobietę.
-Durnie... mają nadzieję, że mogą równać się z mocą samego Lorda Voldemort'a- I nieświadomie przysunęła szklankę do ust upijając z niej łyk trunku. Od razu skrzywiła się i odstawiła to obrzydlistwo na bok.
-Jego obecność ma nic nie zmienić... ciekawe nie powiem. Czyżby ci głupcy szykowali się do jakiegoś natarcia- Pani Black mogła wyglądać na osobę która się tym raczej nie przejmuje, ale jednak nie lubiła niespodzianek i lubiła wiedzieć wszystko. Chociaż z drugiej strony. Prezent w postaci nowych ofiar do torturowania na pewno uradowała by kobietę.
-Durnie... mają nadzieję, że mogą równać się z mocą samego Lorda Voldemort'a- I nieświadomie przysunęła szklankę do ust upijając z niej łyk trunku. Od razu skrzywiła się i odstawiła to obrzydlistwo na bok.
- Mistrz Gry
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Nie Lis 30, 2014 3:13 pm
Zapominasz jednak, moja droga, że wszak osób o imieniu Dedalus jest trochę w Anglii. Oczywiście, niewątpliwie określisz pewien obszar, w którym należy go szukać i w końcu być może znajdziesz. Miałaś już przecież kilka poszlak, które skutecznie mogłaś wykorzystać. Dla Ciebie to była głupota, a dla tych ludzi wiara. Wiara w dobro. Ale każdy...miał prawo wierzyć w wybrane przez siebie wartości, prawda? Zwłaszcza, że Ty wychodziłaś z takiego samego założenia, jak Czarny Pan. Nie było dobra i zła, była tylko władza i potęga. Czas pokaże kto miał rację. Barman nie rozpoznał Cię - a nawet jeśli to nie dał nic po sobie poznać, w końcu różne "osobistości" odwiedzały Zgniłe Jabłko, nie jemu było to oceniać, kto był kim. Liczył się tylko zysk, zresztą to była w końcu ulica Śmiertelnego Nokturna, nawet Ministerstwo rzadko wkraczało do tej ciemnej szemranej dzielnicy. Czarodziej robił więc swoje; nalał ognistej do szklanki i patrzył, jak odchodzisz do swojego stolika, po czym wrócił do swoich obowiązków. Kiedy Ty tak sobie dumnie myślałaś o podsłuchanej rozmowie, rozkoszując się jakże niezwykłym smakiem whisky, ktoś niepostrzeżenie wszedł do lokalu i zajął miejsce naprzeciwko Ciebie. Nie zapytał się czy może się dosiąść, czy też nie, po prostu jakby działał instynktownie. Również miał naciągnięty kaptur na głowę, ale mogłaś dostrzec jego twarz. Była naznaczona licznymi zmarszczkami i bruzdami, a jego spojrzenie...było zdecydowanie rozszalałe, jakby nie do końca kontaktował co się dzieje i obawiał się, że w każdej chwili coś może mu zagrozić. Strzelał oczami we wszystkie strony, aż w końcu nagle chwycił Cię za rękę i wbił w Ciebie uparty wzrok.
- Nie mamy za wiele czasu. Nie mamy, oj nie. Dużo informacji. Mało czasu. Zegar robi tik tak tik tak. Za szybko. Za szybko. Ale Ty...Ty tu jesteś! Więc wszystko gra. Zamów mi coś do picia. Coś dobrego. Muszą być owoce. Mniam. Mniam. Szybko. Szybko. Nie ma czasu. Nie. Zegar jest nie ubłagany i robi ciągle tik tak, tik tak.
Czyżby to był ten na którego czekałaś, czy też raczej jakiś chory obłąkaniec postanowił Ci zawracać głowę?
- Nie mamy za wiele czasu. Nie mamy, oj nie. Dużo informacji. Mało czasu. Zegar robi tik tak tik tak. Za szybko. Za szybko. Ale Ty...Ty tu jesteś! Więc wszystko gra. Zamów mi coś do picia. Coś dobrego. Muszą być owoce. Mniam. Mniam. Szybko. Szybko. Nie ma czasu. Nie. Zegar jest nie ubłagany i robi ciągle tik tak, tik tak.
Czyżby to był ten na którego czekałaś, czy też raczej jakiś chory obłąkaniec postanowił Ci zawracać głowę?
- Bellatrix Black
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Nie Lis 30, 2014 5:41 pm
Jeżeli tako jegomość pracował w ministerstwie, Bellatrix była wręcz przekonana o tym, że uda się go namierzyć. W końcu całkiem sporo ludzi Czarnego Pana tam pracowało. Zdobycie informacji na temat pracowników to nie był dla nich problem. Jeżeli tak nie było, wcześniej czy później i tak wpadnie w ich łapy. W końcu nie można całe życie uciekać od śmierci. Jeżeli jest to jakiejś osobie pisane... cóż można powiedzieć, że równie dobrze mogła już sama sobie zakładać pętle na szyję.
Z tego zamyślenia wyrwał Bellę jakiś jegomość. Szaleństwo chyba już doszczętnie zniszczyło jego umysł, ale jakaś malutka cząstka pozostała która pozwoliła mu na przebłyski świadomości. Nie bójcie się ludzi zrównoważonych, bo oni nie zrobią nic. Szaleńcy z kolei są śmiertelnie niebezpieczni... no co ty Bello nie powiesz.
-Zabieraj te łapska- Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Wyrwała swoje przedramię z uścisku tajemniczego gościa i popatrzyła na niego z wyraźną pogardą.
-Jeżeli masz mi coś ważnego do powiedzenia to powiedź, jeżeli nie... to odejdź w swoją stronę pókim jeszcze cierpliwa- Oj tak, cierpliwość Belli była bardzo wybiórcza. Raz była taka łaskawa i zostawiała kogoś przy życiu (co tak naprawdę zdarzało się bardzo rzadko), a raz wyładowywała na takiej ofierze całą swoją frustrację i rozgoryczenie... o ile o takim czym możemy mówić. Te dwie emocje są w końcu uczuciami które pojawiają się w ciele człowieka. Czy Bellatrix nadal nim była, szukanie w niej chociaż by cienia miłosierdzia było trudem daremnym. Nie znała tego pojęcia, było jej obce. Całe życie wychowana w mroku. Nie mogła z tym walczyć, więc po prostu się zaprzyjaźniła z ciemnością i z otwartymi ramionami przyjęła go do swojego serca.
Z tego zamyślenia wyrwał Bellę jakiś jegomość. Szaleństwo chyba już doszczętnie zniszczyło jego umysł, ale jakaś malutka cząstka pozostała która pozwoliła mu na przebłyski świadomości. Nie bójcie się ludzi zrównoważonych, bo oni nie zrobią nic. Szaleńcy z kolei są śmiertelnie niebezpieczni... no co ty Bello nie powiesz.
-Zabieraj te łapska- Wycedziła przez zaciśnięte zęby. Wyrwała swoje przedramię z uścisku tajemniczego gościa i popatrzyła na niego z wyraźną pogardą.
-Jeżeli masz mi coś ważnego do powiedzenia to powiedź, jeżeli nie... to odejdź w swoją stronę pókim jeszcze cierpliwa- Oj tak, cierpliwość Belli była bardzo wybiórcza. Raz była taka łaskawa i zostawiała kogoś przy życiu (co tak naprawdę zdarzało się bardzo rzadko), a raz wyładowywała na takiej ofierze całą swoją frustrację i rozgoryczenie... o ile o takim czym możemy mówić. Te dwie emocje są w końcu uczuciami które pojawiają się w ciele człowieka. Czy Bellatrix nadal nim była, szukanie w niej chociaż by cienia miłosierdzia było trudem daremnym. Nie znała tego pojęcia, było jej obce. Całe życie wychowana w mroku. Nie mogła z tym walczyć, więc po prostu się zaprzyjaźniła z ciemnością i z otwartymi ramionami przyjęła go do swojego serca.
- Mistrz Gry
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Wto Gru 02, 2014 6:02 pm
Och niewątpliwe, że postarasz się o odnalezienie odpowiednich informacji o Dedalusie dla swojego Pana. Jednak czy ostatecznie uda Ci się złapać i zabić to się jeszcze miało okazać, ale twa nienaruszona przez nikogo pewność zwycięstwa zdawała się być niesamowicie mocna. Temat jednak tych dwóch należało w obecnej sytuacji pozostawić, zwłaszcza że miałaś inną sprawę na głowie. Och tak, szaleńcy owszem byli niebezpieczni, ale czy w takim przypadku nie oznaczało, że Ty również? A jeśli nie...to byłaś na najprostszej drodze by zmysły postradać. Czarna magia i takie oddanie dla Czarnego Pana również miało cenę, zwłaszcza że nie oszczędzałaś swoich ofiar, wręcz przeciwnie. Byłaś niczym najwierniejsza służebnica gotowa ponieść najstraszniejsze ciosy w Jego imię. W imię kogoś, kogo nazywano wręcz szatanem. Nieznajomy niemalże zarechotał na Twoje słowa, a jego szalone oczy o dziwo utkwiły w Tobie długie spojrzenie.
- Delikatna tak. Delikatna. A już oddana, gotowa na każdy cios. Już duszyczka splamiona krwią, oj tak. Do powiedzenia jest wiele, ale mało czasu, oj za mało. Zegar wciąż robi swoje tik tak tik tak. Coś do picia. Owocowego. Mniam. Mniam. Inaczej ani słowa, ani mru - mru panience z dobrego domu, o nie. A jak ona wróci bez niczego to narazi się na gniew i upokorzenie, ja dobrze wiem. Ale coś do picia. Coś owocowego. Inaczej ani słowa - wymamrotał niemalże wesoło, ale czaiła się w tym jakaś groźba. Nie obawiał się jednak Ciebie, bo był pewien że nie dasz rady nic mu zrobić. Zbyt mocno zależało Ci na tej misji by tak po prostu nie sprawdzić wszystkich źródeł, nawet jeśli te było dość podejrzane. Światło pobliskiej świecy na chwilę oświetliło część jego twarzy, a nawet brązowo - siwy kosmyk, który opadał mu na niespokojne ciemnozielone oczy w których czaiło się coś niezdrowego. Palcami zacząć stukać o blat stolika, najwyraźniej zaczynając się już niecierpliwić. Decyzja więc była w Twoich rękach, albo wykonasz to, czego chce szalony nieznajomy, albo też pozwolisz by szansa przepadła.
- Delikatna tak. Delikatna. A już oddana, gotowa na każdy cios. Już duszyczka splamiona krwią, oj tak. Do powiedzenia jest wiele, ale mało czasu, oj za mało. Zegar wciąż robi swoje tik tak tik tak. Coś do picia. Owocowego. Mniam. Mniam. Inaczej ani słowa, ani mru - mru panience z dobrego domu, o nie. A jak ona wróci bez niczego to narazi się na gniew i upokorzenie, ja dobrze wiem. Ale coś do picia. Coś owocowego. Inaczej ani słowa - wymamrotał niemalże wesoło, ale czaiła się w tym jakaś groźba. Nie obawiał się jednak Ciebie, bo był pewien że nie dasz rady nic mu zrobić. Zbyt mocno zależało Ci na tej misji by tak po prostu nie sprawdzić wszystkich źródeł, nawet jeśli te było dość podejrzane. Światło pobliskiej świecy na chwilę oświetliło część jego twarzy, a nawet brązowo - siwy kosmyk, który opadał mu na niespokojne ciemnozielone oczy w których czaiło się coś niezdrowego. Palcami zacząć stukać o blat stolika, najwyraźniej zaczynając się już niecierpliwić. Decyzja więc była w Twoich rękach, albo wykonasz to, czego chce szalony nieznajomy, albo też pozwolisz by szansa przepadła.
- Bellatrix Black
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Czw Gru 04, 2014 5:36 pm
No to mamy historię z serii spotkał się szaleniec z szaleńcem... pytanie tylko co z tego wyniknie. Bella jednak nie była szalona sama dla siebie. Gdyby nie to nie była by nazywana najwierniejszą służebnicą Czarnego Pana. W wypadku Belli to szaleństwo nie było jeszcze na tyle rozwinięte aby zasłonić jej zdrowy rozsądek. Owszem miała wielką ochotę wyciągnąć różdżkę i ukrócić męczarnie tego biednego człowieka, ale nie chciała sprowadzić na siebie gniewu swojego mistrza, bo karać umiał bardzo surowo.
Kobieta westchnęła tylko cicho wyraźnie podirytowana tą całą sytuacją.
-Zostań tutaj i nie waż się nawet ruszać stąd- Warknęła w jego kierunku i wstała ze swojego miejsca podchodząc do baru. W takim miejscu ciężko będzie o coś owocowego, ale pewne było to, że Bella sobie poradzi z tym problemem. Wystarczy, że wystawi tylko spod płaszcza różdżkę. Siłą można było osiągnąć naprawdę dużo i w szybkim czasie. Można by zrobić zawody. Po jednej stronie był by uczciwy człowiek, a po drugiej Bella. Pytanie kto by osiągnął jakiś cel szybciej.
Na szczęście jakoś nie było problemu aby dostać jakiś sok. Owszem barman popatrzył na Bellę jak na jakąś wariatkę, ale jej to kompletnie nie przeszkadzało. Wzięła szklankę i wróciła na swoje miejsce. Podstawiła napój przed jegomościem i zasiadła na krześle.
-A teraz gadaj co wiesz, bo moja cierpliwość jest już na granicy wyczerpania- Irytowało ją to, że ten informator na pewno wiedział, że Bella nic mu nie zrobi jeżeli naprawdę chciała czegoś się dowiedzieć. A Czarny Pan niestety nie dał przyzwolenia na mordowanie, więc musiała po prostu znosić jego towarzystwo.
Kobieta westchnęła tylko cicho wyraźnie podirytowana tą całą sytuacją.
-Zostań tutaj i nie waż się nawet ruszać stąd- Warknęła w jego kierunku i wstała ze swojego miejsca podchodząc do baru. W takim miejscu ciężko będzie o coś owocowego, ale pewne było to, że Bella sobie poradzi z tym problemem. Wystarczy, że wystawi tylko spod płaszcza różdżkę. Siłą można było osiągnąć naprawdę dużo i w szybkim czasie. Można by zrobić zawody. Po jednej stronie był by uczciwy człowiek, a po drugiej Bella. Pytanie kto by osiągnął jakiś cel szybciej.
Na szczęście jakoś nie było problemu aby dostać jakiś sok. Owszem barman popatrzył na Bellę jak na jakąś wariatkę, ale jej to kompletnie nie przeszkadzało. Wzięła szklankę i wróciła na swoje miejsce. Podstawiła napój przed jegomościem i zasiadła na krześle.
-A teraz gadaj co wiesz, bo moja cierpliwość jest już na granicy wyczerpania- Irytowało ją to, że ten informator na pewno wiedział, że Bella nic mu nie zrobi jeżeli naprawdę chciała czegoś się dowiedzieć. A Czarny Pan niestety nie dał przyzwolenia na mordowanie, więc musiała po prostu znosić jego towarzystwo.
- Mistrz Gry
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Nie Gru 07, 2014 2:43 am
Och, kochaniutka. Nie powinnaś być, aż taka skromna, bowiem Twoje szaleństwo było na naprawdę dobrej drodze by jeszcze lepiej się rozwinąć i bardziej zagmatwać w Twojej główce. Oczywiście miałaś nad tym pewną kontrolę, ale tak na dobrą sprawę, ile jeszcze może to potrwać? Zwłaszcza, jeśli wsadzą Cię do Azkabanu...ponownie. Wprawdzie byłaś tam stosunkowo krótko, ale to starczyło, żeby odcisnąć małe piętno na psychice. A wystarczy jeden mały błąd, chwila nieuwagi, a możesz zostać złapana przez tych, którzy nadal dbali o dobro i sprawiedliwość na tym świecie. Dobrze, że jednak panowałaś nad sobą i zdawałaś sobie sprawę, że ten szalony człowiek był Ci niezbędny. Niezbędny do tego by zadowolić Czarnego Pana, o ile jego informacje naprawdę okażą się przydatne.
- Nigdzie nie ruszać, ja wiem - odparł, niemalże chichocząc i przyglądając się, jak zmierzasz do baru po to, czego od Ciebie chciał. Wybijał swoimi krótkimi palcami dziwną melodię na blacie starego stolika i kołysał się nieco na boki, jakby był w swoim świecie. Długo to jednak nie potrwało, bowiem szybko uporałaś się z sokiem dla niego, na co szaleniec oblizał z zadowoleniem popękane wargi. Chwycił łapczywie szklankę i wypił wszystko jednym dużym duszkiem, po czym wydał z siebie ciche prychnięcie i posłał Ci tajemniczy uśmieszek, a jego oczy całkowicie się skupiły na Twojej osobie.
- Mmmm, smaczne i owocowe. Mniam. Co wiem? Co wiem? Wiele rzeczy wiem! A Pan Wąż żąda tyle! Ach! A nie wszystko dla Niego dostępne jest, o nie. To ma swoją cenę. On już zresztą płaci. Płaci oj wysoko. Za wszystkie grzechy. Ale ja powiem. Powiem o tym, co nocą chodzi i poluje. O wilku w człowieczej skórze. O tym, który również sprawnie z syczącymi dogaduje się. Pan Wąż wie, o kogo chodzi. Czuje się zagrożony. Nic dziwnego. Wilk, a zarazem nie - wilk, co nocą swe namiętności odnajduje. Zrobił ciach i bach i po ulubienicy Pana Węża! Setek lat żyje! I w zamku...zamku jest! W tym dużym i pięknym zamku! A tam bawi się...z nowym zwierzątkiem! Pan Wąż wie, o jakie zwierzątko chodzi! Krew z krwi! Szlachetne urodzenie! Stara potęga! Ale to nie wszystko...bowiem Pan Wąż chce wiedzieć, jak pozbyć się problemu. Jak pozbyć się wilka! ZAGROŻENIE wyczuwa, ha! Tu potrzebne są radykalne sposoby! Moc stara i potężna i dużo ognia! I zaufanie, tak! Zaufanie wilka trzeba zdobyć i go przechytrzyć! I jeden problem z głowy!
Szaleniec klasnął nagle w dłonie, jego wzrok znowu zrobił się szalony. Poprawił swój kaptur, wyrwał Ci kosmyk włosów, zostawiając krwawy ślad na Twojej główce i opuścił szybko pomieszczenie, zanim zdążyłaś zareagować. Miałaś więc do wyboru, albo zostać, albo ruszyć za nim, jeśli Cię jednak nie przekonał. Co więc wybierasz?
Bellatrix Black: -5 PŻ
- Nigdzie nie ruszać, ja wiem - odparł, niemalże chichocząc i przyglądając się, jak zmierzasz do baru po to, czego od Ciebie chciał. Wybijał swoimi krótkimi palcami dziwną melodię na blacie starego stolika i kołysał się nieco na boki, jakby był w swoim świecie. Długo to jednak nie potrwało, bowiem szybko uporałaś się z sokiem dla niego, na co szaleniec oblizał z zadowoleniem popękane wargi. Chwycił łapczywie szklankę i wypił wszystko jednym dużym duszkiem, po czym wydał z siebie ciche prychnięcie i posłał Ci tajemniczy uśmieszek, a jego oczy całkowicie się skupiły na Twojej osobie.
- Mmmm, smaczne i owocowe. Mniam. Co wiem? Co wiem? Wiele rzeczy wiem! A Pan Wąż żąda tyle! Ach! A nie wszystko dla Niego dostępne jest, o nie. To ma swoją cenę. On już zresztą płaci. Płaci oj wysoko. Za wszystkie grzechy. Ale ja powiem. Powiem o tym, co nocą chodzi i poluje. O wilku w człowieczej skórze. O tym, który również sprawnie z syczącymi dogaduje się. Pan Wąż wie, o kogo chodzi. Czuje się zagrożony. Nic dziwnego. Wilk, a zarazem nie - wilk, co nocą swe namiętności odnajduje. Zrobił ciach i bach i po ulubienicy Pana Węża! Setek lat żyje! I w zamku...zamku jest! W tym dużym i pięknym zamku! A tam bawi się...z nowym zwierzątkiem! Pan Wąż wie, o jakie zwierzątko chodzi! Krew z krwi! Szlachetne urodzenie! Stara potęga! Ale to nie wszystko...bowiem Pan Wąż chce wiedzieć, jak pozbyć się problemu. Jak pozbyć się wilka! ZAGROŻENIE wyczuwa, ha! Tu potrzebne są radykalne sposoby! Moc stara i potężna i dużo ognia! I zaufanie, tak! Zaufanie wilka trzeba zdobyć i go przechytrzyć! I jeden problem z głowy!
Szaleniec klasnął nagle w dłonie, jego wzrok znowu zrobił się szalony. Poprawił swój kaptur, wyrwał Ci kosmyk włosów, zostawiając krwawy ślad na Twojej główce i opuścił szybko pomieszczenie, zanim zdążyłaś zareagować. Miałaś więc do wyboru, albo zostać, albo ruszyć za nim, jeśli Cię jednak nie przekonał. Co więc wybierasz?
Bellatrix Black: -5 PŻ
- Bellatrix Black
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Nie Gru 07, 2014 3:04 am
Kiedy ten zaczął mówić w oczach kobiety zapłonęły dwie iskierki które świadczyły o tym, że zainteresowała się tym co ten szaleniec miał do powiedzenia. Bellatrix lubiła sekrety... oj tak lubiła... szczególnie dotyczące wilkołaków, bo inaczej tego nie dało się zinterpretować. Obrzydliwe stworzenia... chociaż mieć takiego wilczka w swojej drużynie to naprawdę fajna sprawa. Co nie zmieniało faktu, że nie próbowała by się zaprzyjaźnić (o ile takie słowo w słowniku Pani Black w ogóle występuje). Więc cały czas chodziło o węża... Czarny Pan nadal przejmował się tą stratą. Kobieta doskonale to rozumiała i przeżywała utratę Nagini tak samo jak jej mistrz, ale chciała już iść dalej do przodu. Wrócić do planu podbicia świata i wybicia tych wszystkich niegodnych życia. Z drugiej jednak strony. Umysł Voldemort'a jest na tyle tajemniczy, że nigdy nie wiadomo co się w nim kryje. Z pozoru głupie misje mogą mieć tak naprawdę głęboki sens... niezrozumiały dla przeciętnego czarodzieja.
-Doskonale...- Wyszeptała cicho i miała już coś dodać kiedy poczuła jak mężczyzna wyrywa jej włos z głowy raniąc przy tym lekko w głowę. Wyciągnęła od razu dłoń i przyłożyła palce do rany. Kiedy jej oczy tylko dostrzegły tą cudowną czerwień jej serce zabiło szybciej. Przystawiła palce do ust i zlizała krew czując w ustach metaliczny posmak który sprawiał jej tyle radości.
Ale wyrwał jej włosa... i nie wiadomo do czego chciał go użyć. Jak było wspomniane szaleńcy potrafią być najgenialniejszymi umysłami. Co będzie jeżeli zrobi eliksir wielosokowy i nadszarpnie jej reputacje. Z drugiej strony kto by się chciał w nią przemienić teraz.
-Skrzywdził cię Bello... a takie psy nie mają prawa żyć- Żądza krwi pojawiła się w jej oczach. Z drugiej strony Czarny Pan nic nie mówił, że wolno zabijać. Dowiedziała się kilku rzeczy i ten człowieczek nie był im już potrzebny. Z resztą widział jej twarz, mógł teraz być w połowie drogi do ministerstwa. Dlatego też kobieta wstała ze swojego miejsce i pognała w kierunku drzwi a jej płaszcz zaszeleścił złowrogo zapowiadając rozlew krwi.
-Doskonale...- Wyszeptała cicho i miała już coś dodać kiedy poczuła jak mężczyzna wyrywa jej włos z głowy raniąc przy tym lekko w głowę. Wyciągnęła od razu dłoń i przyłożyła palce do rany. Kiedy jej oczy tylko dostrzegły tą cudowną czerwień jej serce zabiło szybciej. Przystawiła palce do ust i zlizała krew czując w ustach metaliczny posmak który sprawiał jej tyle radości.
Ale wyrwał jej włosa... i nie wiadomo do czego chciał go użyć. Jak było wspomniane szaleńcy potrafią być najgenialniejszymi umysłami. Co będzie jeżeli zrobi eliksir wielosokowy i nadszarpnie jej reputacje. Z drugiej strony kto by się chciał w nią przemienić teraz.
-Skrzywdził cię Bello... a takie psy nie mają prawa żyć- Żądza krwi pojawiła się w jej oczach. Z drugiej strony Czarny Pan nic nie mówił, że wolno zabijać. Dowiedziała się kilku rzeczy i ten człowieczek nie był im już potrzebny. Z resztą widział jej twarz, mógł teraz być w połowie drogi do ministerstwa. Dlatego też kobieta wstała ze swojego miejsce i pognała w kierunku drzwi a jej płaszcz zaszeleścił złowrogo zapowiadając rozlew krwi.
- Mistrz Gry
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Sro Gru 10, 2014 7:15 pm
Wilkołaki? Och, moja droga, chyba niezbyt dobrze zinterpretowałaś to, co szaleniec Ci powiedział. Ale to cóż, na Twych barkach spoczywa cała odpowiedzialność za tę misję! Oczywiście, że posiadanie wilkołaków po swojej stronie przyniosłoby wielkie korzyści. Nie zapominaj jednak o naturalnych wrogach tychże stworzeń. Wąż, lecz przecież nie do końca taki zwykły. W końcu to była jedna z Jego najwierniejszych sług, niektórzy nawet mówili, że była ważniejsza w Jego oczach od...Ciebie. Kobieta, która była zdolna do przemiany w tak potężnego przedstawiciela gadów! Może nie by to Bazyliszek, ale i tak Czarny Pan to doceniał. Zwłaszcza, kiedy zjadała jego wrogów, lub nieposłusznych poddanych. Wydawać się to mogło dość ohydne dla osób, które wiedziały, co pod postacią węża się ukrywa. A teraz...teraz najpotężniejszy czarnoksiężnik na świecie musiał szukać kolejnego pupila - zwierzątka, który zajęłoby puste miejsce po starym. Jeśli dobrze wywiążesz się z zadania, zostaniesz nagrodzona, ale jeśli nie...czeka Cię kara. Dla Lorda Voldemorta nie istniały bowiem żadne półśrodki. Sama zresztą bywałaś tego świadkiem.
Szaleniec, który dostarczył Ci potrzebnych Ci informacji, jednak uciekał i to o dziwo sprawnie i szybko. Kiedy ruszyłaś się za nim w pościg, usłyszałaś jego szaleńczy chichot. Nadal jednak był pewien kawałek od Ciebie, wymijając te niedobitki czarodziei, którzy pojawili się w tej upiornej alejce. Zręcznie ominął wiedźmę z dwoma skrzywionymi nosami, która nie posiadała ust i zniknął za zakrętem. Nie mogłaś być pewna, gdzie Cię prowadził i czy rzeczywiście opłacało się tak ryzykować tym, że ktoś Cię rozpozna i złapie, by znaleźć jednego obłąkanego człowieka. Nadal jednak się poruszałaś, mijając sklep Borgina i Burkesa, gdzie dostrzegłaś znajomą sylwetkę należącą do Lucjusza Malfoya. Mogłaś tam wejść i zobaczyć, co go tam sprowadza, albo biec dalej za uciekinierem.
Jeśli wybierzesz I opcję - piszesz tu.
Jeśli wybierzesz jednak II opcję - piszesz tu.
Szaleniec, który dostarczył Ci potrzebnych Ci informacji, jednak uciekał i to o dziwo sprawnie i szybko. Kiedy ruszyłaś się za nim w pościg, usłyszałaś jego szaleńczy chichot. Nadal jednak był pewien kawałek od Ciebie, wymijając te niedobitki czarodziei, którzy pojawili się w tej upiornej alejce. Zręcznie ominął wiedźmę z dwoma skrzywionymi nosami, która nie posiadała ust i zniknął za zakrętem. Nie mogłaś być pewna, gdzie Cię prowadził i czy rzeczywiście opłacało się tak ryzykować tym, że ktoś Cię rozpozna i złapie, by znaleźć jednego obłąkanego człowieka. Nadal jednak się poruszałaś, mijając sklep Borgina i Burkesa, gdzie dostrzegłaś znajomą sylwetkę należącą do Lucjusza Malfoya. Mogłaś tam wejść i zobaczyć, co go tam sprowadza, albo biec dalej za uciekinierem.
Jeśli wybierzesz I opcję - piszesz tu.
Jeśli wybierzesz jednak II opcję - piszesz tu.
- Vakel B. Bułhakow
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Wto Lis 10, 2015 11:21 pm
Wbrew wszystkiemu droga nie mijała braciom w niezręcznej ciszy - pewnym krokom śmierciożerców towarzyszyła kontynuacja rozmowy rozpoczętej jeszcze pod księgarnią. Wszystko dobre, co się dobre kończy, a więc i ona wreszcie zboczyła na inny tor, a konkretnie temat. Zaczęli po prostu obgadywać Mikaela. Nie to, żeby Vakel żywił do brata jakieś szczególnie negatywne emocje, bo przez kilka lat życia w tym samym mieście zdążyli się nieco ugadać i wylizać stare rany, ale wciąż niesamowicie bawiła go jego sytuacja rodzinna.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby Heidi postanowiła pewnego dnia otruć go arszenikiem. - przyznał, rzucając papierosa na ziemię i dogaszając go butem.
Relację Miki i jego wspaniałej żony Vakel poznał dość dogłębnie - nie licząc bardzo sporadycznych odwiedzin widywał się z bratową w ministerstwie, gdzie pracowali wspólnie przez ładnych parę lat. W tym momencie był zupełnie nieświadomy faktu, iż Giena również o posadę w owym budyneczku się postarał i teraz to on przejmie pałeczkę spoglądania na panią B. zza biurka, chociaż wątpił, aby miał cierpliwość do upewniania się, że kobieta nie planuje przerażającego morderstwa na członku jego rodziny.
W pewnym stopniu ją rozumiał - w sercu ich braciszka było dość sporo miejsca na karierę i mordowanie niewinnych ludzi, ale odczuć się mogło zdecydowane braki w miłości dla żony. Z drugiej strony gdyby próbowała wykręcić jakiś numer, to Vakel bez wahania wykręciłby jej kark.
- Ale niekoniecznie o Mice chciałem dzisiaj rozmawiać. - powiedział wreszcie, jeszcze zanim przekroczyli próg Zgniłego Jabłka. Ktokolwiek nazwał tak swoją spelunę powinien znaleźć pierwszy lepszy słownik i sprawdzić pojęcie marketing. - Po co cię tu przysłał?
Na takie pytania pora była zawsze, a jednocześnie nie było jej nigdy.
Jewgienij sam przyjechać z pewnością nie zechciał, bo ruszanie tyłka za granicę zdawało się przerastać rozpuszczonego dziedzica, ale...
Stał tutaj przecież. Z krwi i kości. Nawet nie chciał wyobrażać sobie powodu dla którego tatuś posłał swoje oczko w głowie tak daleko. Może wreszcie zechciał, aby Gienusza zmężniał? W końcu w Rosji tak pięknie świeciło słońce, a w Londynie...
W Londynie jaskółki latały nisko, wiatr się zrywał, a burza była blisko.
Śmierć wisiała w powietrzu.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby Heidi postanowiła pewnego dnia otruć go arszenikiem. - przyznał, rzucając papierosa na ziemię i dogaszając go butem.
Relację Miki i jego wspaniałej żony Vakel poznał dość dogłębnie - nie licząc bardzo sporadycznych odwiedzin widywał się z bratową w ministerstwie, gdzie pracowali wspólnie przez ładnych parę lat. W tym momencie był zupełnie nieświadomy faktu, iż Giena również o posadę w owym budyneczku się postarał i teraz to on przejmie pałeczkę spoglądania na panią B. zza biurka, chociaż wątpił, aby miał cierpliwość do upewniania się, że kobieta nie planuje przerażającego morderstwa na członku jego rodziny.
W pewnym stopniu ją rozumiał - w sercu ich braciszka było dość sporo miejsca na karierę i mordowanie niewinnych ludzi, ale odczuć się mogło zdecydowane braki w miłości dla żony. Z drugiej strony gdyby próbowała wykręcić jakiś numer, to Vakel bez wahania wykręciłby jej kark.
- Ale niekoniecznie o Mice chciałem dzisiaj rozmawiać. - powiedział wreszcie, jeszcze zanim przekroczyli próg Zgniłego Jabłka. Ktokolwiek nazwał tak swoją spelunę powinien znaleźć pierwszy lepszy słownik i sprawdzić pojęcie marketing. - Po co cię tu przysłał?
Na takie pytania pora była zawsze, a jednocześnie nie było jej nigdy.
Jewgienij sam przyjechać z pewnością nie zechciał, bo ruszanie tyłka za granicę zdawało się przerastać rozpuszczonego dziedzica, ale...
Stał tutaj przecież. Z krwi i kości. Nawet nie chciał wyobrażać sobie powodu dla którego tatuś posłał swoje oczko w głowie tak daleko. Może wreszcie zechciał, aby Gienusza zmężniał? W końcu w Rosji tak pięknie świeciło słońce, a w Londynie...
W Londynie jaskółki latały nisko, wiatr się zrywał, a burza była blisko.
Śmierć wisiała w powietrzu.
- Jewgienij Bułhakow
Re: Pub Zgniłe Jabłko
Czw Lis 12, 2015 10:35 pm
Minęło dużo czasu od ich ostatniego spotkania i choć bywało niezręcznie, mieli sobie sporo do powiedzenia. Nie były to może sprawy poważne, ani takie, o których kiedyś naprawdę powinni porozmawiać. Zwykłe plotkowanie, podtrzymywanie rozmowy na poziomie odrobinę wyższym niż dyskusja na temat pogody, ot zwykła pogawędka pomiędzy członkami rodziny. Mogłoby się to wydawać dosyć niemożliwe, że akurat ci dwaj będą w stanie porozumieć się w całkiem spokojny i nie wywołujący zbędnego napięcia sposób, mimo to - tak właśnie było. Przynajmniej w tej jednej, konkretnej chwili.
Giena idąc ramię w ramię z Vakelem przyglądał mu się ukradkiem. Ręce trzymał w kieszeniach marynarki, cały czas trzymając się sztywno. Był taki od zawsze, już nawet jako mały chłopiec nie umiał przyjmować rozluźnionej pozy, niezależnie od okoliczności. Szli szarą ulicą i plotkowali, aż wreszcie temat zszedł na jednego z ich wielu braci. Jewgienij prychnął tylko, z lekkim rozbawieniem i pokręcił głową. Mikael od jakiegoś czasu nie mieszkał już w Rosji, miał żonę i swoją pracę tutaj. Z tego też powodu to Vakel mógł mieć z nim lepszy kontakt, co Gienie absolutnie nie przeszkadzało. Prawdę mówiąc - mało obchodzili go jego bracia, liczył się w końcu tylko on. Dziedzic, przyszła nadzieja rodziny... Na samą myśl Jewgienij jedynie westchnął.
- Kto na jej miejscu by tego nie chciał? - Zadał tak oczywiste pytanie, a jednak pozbawione jakichkolwiek emocji. Jedno, do czego musiał się Giena przyznać sam przed sobą to to, iż ciekaw był prawdziwego charakteru Heidi. Tego, jaka była na co dzień, poza tymi wszystkimi zjazdami rodzinnymi, na których Mikael pokazywał ją swoim braciom jak kukiełkę, laleczkę, trofeum. Jaka była naprawdę ta jego żoneczka i jak wytrzymywała z jednym z Bułhakowów? Nie oszukujmy się - nie bez powodu Vakel i Jewgienij byli sami. Ich brat nie mógł być dużo lepszy od nich.
- Oficjalnie, żeby sprawdzić jak sobie radzisz. Podobno mam cię trochę przypilnować, cokolwiek to znaczy. Dowiedzieć się, jak sam to określił więcej. - Zatrzymał się tuż przed wejściem i przez chwilę wpatrywał w młodszego brata w milczeniu. Wyciągnął jedną dłoń z kieszeni i podrapał się po nosie, westchnął cicho i dopiero wtedy był gotów do dalszej rozmowy.
- A nieoficjalnie... Myślę, że coś kombinuje. - Kolejna cisza przecinająca powietrze. Tym razem przerwał ją głośnym klaśnięciem w dłonie i otworzył drzwi wpuszczając go do środka.
- No ale, ta część już raczej ciebie nie dotyczy, więc nie masz się czym przejmować. - Mówiąc to położył rękę na jego ramieniu i nie przez przypadek zacisnął ją lekko, dużo lżej niż kiedyś, a jednak przypominając lata młodości, gdy w ten sposób zaczynał go zaczepiać.
Myślą o nadchodzących kilku godzinach picia Giena próbował odegnać niepokój, jaki zakradł się do jego serca w momencie, w którym usłyszał, że ma przyjechać do Anglii. Wiedział, że ojciec miał plany dla każdego z nich i czuł, że te dotyczące jego samego mu się bardzo nie spodobają.
Giena idąc ramię w ramię z Vakelem przyglądał mu się ukradkiem. Ręce trzymał w kieszeniach marynarki, cały czas trzymając się sztywno. Był taki od zawsze, już nawet jako mały chłopiec nie umiał przyjmować rozluźnionej pozy, niezależnie od okoliczności. Szli szarą ulicą i plotkowali, aż wreszcie temat zszedł na jednego z ich wielu braci. Jewgienij prychnął tylko, z lekkim rozbawieniem i pokręcił głową. Mikael od jakiegoś czasu nie mieszkał już w Rosji, miał żonę i swoją pracę tutaj. Z tego też powodu to Vakel mógł mieć z nim lepszy kontakt, co Gienie absolutnie nie przeszkadzało. Prawdę mówiąc - mało obchodzili go jego bracia, liczył się w końcu tylko on. Dziedzic, przyszła nadzieja rodziny... Na samą myśl Jewgienij jedynie westchnął.
- Kto na jej miejscu by tego nie chciał? - Zadał tak oczywiste pytanie, a jednak pozbawione jakichkolwiek emocji. Jedno, do czego musiał się Giena przyznać sam przed sobą to to, iż ciekaw był prawdziwego charakteru Heidi. Tego, jaka była na co dzień, poza tymi wszystkimi zjazdami rodzinnymi, na których Mikael pokazywał ją swoim braciom jak kukiełkę, laleczkę, trofeum. Jaka była naprawdę ta jego żoneczka i jak wytrzymywała z jednym z Bułhakowów? Nie oszukujmy się - nie bez powodu Vakel i Jewgienij byli sami. Ich brat nie mógł być dużo lepszy od nich.
- Oficjalnie, żeby sprawdzić jak sobie radzisz. Podobno mam cię trochę przypilnować, cokolwiek to znaczy. Dowiedzieć się, jak sam to określił więcej. - Zatrzymał się tuż przed wejściem i przez chwilę wpatrywał w młodszego brata w milczeniu. Wyciągnął jedną dłoń z kieszeni i podrapał się po nosie, westchnął cicho i dopiero wtedy był gotów do dalszej rozmowy.
- A nieoficjalnie... Myślę, że coś kombinuje. - Kolejna cisza przecinająca powietrze. Tym razem przerwał ją głośnym klaśnięciem w dłonie i otworzył drzwi wpuszczając go do środka.
- No ale, ta część już raczej ciebie nie dotyczy, więc nie masz się czym przejmować. - Mówiąc to położył rękę na jego ramieniu i nie przez przypadek zacisnął ją lekko, dużo lżej niż kiedyś, a jednak przypominając lata młodości, gdy w ten sposób zaczynał go zaczepiać.
Myślą o nadchodzących kilku godzinach picia Giena próbował odegnać niepokój, jaki zakradł się do jego serca w momencie, w którym usłyszał, że ma przyjechać do Anglii. Wiedział, że ojciec miał plany dla każdego z nich i czuł, że te dotyczące jego samego mu się bardzo nie spodobają.
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach