Strona 1 z 2 • 1, 2
- Mistrz Labiryntu
Borgin & Burkes
Wto Wrz 03, 2013 9:05 pm
Sklep jest duży i brudny, z dużym kominkiem. Mroczny wystrój sklepu współgra z towarami, które można tam kupić.
- Bellatrix Black
Re: Borgin & Burkes
Sob Gru 13, 2014 5:17 pm
Żądza krwi tego szaleńca ustąpiła w chwili kiedy zobaczyła tą szczupłą sylwetkę z białymi włosami na głowie. Lucjusz Malfoy... znała go... w końcu był jednym ze śmierciozerców. Na jego temat miała stosunkowo ostre zdanie. Mogła się założyć, że teraz zgrywał takiego wielkiego, ale gdyby przyszło co do czego to pewnie pierwszy by uciekł jak tchórz. No, ale przynajmniej był czystej krwi i miał trochę grosza przy sobie przez co w jej oczach nie był takim obrzydliwym robalem jak wszyscy ci którzy byli szlamami, albo postanowili zdradzić swoją krew.
Tak czy inaczej kobietę zainteresowało to czego on może szukać w tym sklepie. Każdy wiedział, że to miejsce nie należało do sklepów w którym ludzie chętnie się spotykają aby przy zakupach wymienić się nowymi ploteczkami. Bella przymrużyła tylko swoje oczy i podążyła za mężczyzną.
-Masz zamiar zmienić dekorację u siebie w domu, czy prezent dla mojej siostrzyczki?- Zapytała się nagle wyrastając mu zza ramienia niczym jakaś zjawa. Bella była bardzo ciekawską kobietą i lubiła wszystkie nowinki. A szczególnie takie które uradowały by Czarnego Pana. Czasami wyobrażała sobie, że wielkim szczęściem było by w jego ręce wydać jakiegoś zdrajcę, a w ich szeregach Bella bez daru jasnowidzenia mogła by wskazać kilku z nich. Lucjusz... cóż mógł by się zaliczać do jednych z nich, ale nie zrobi tego bo w końcu jej jedyna siostra z nim się zadawała. Więc chciała czy nie musiała trzymać język za zębami. Osobiście nigdy by nawet na niego nie spojrzała (w końcu w jej sercu znajdowała się zupełnie inna osoba). Uśmiechnęła się złośliwie w jego kierunku i rozejrzała się po sklepie. Obrzydliwe miejsce, ale nie ukrywała, że można było znaleźć tutaj bardzo ciekawe rzeczy.
Tak czy inaczej kobietę zainteresowało to czego on może szukać w tym sklepie. Każdy wiedział, że to miejsce nie należało do sklepów w którym ludzie chętnie się spotykają aby przy zakupach wymienić się nowymi ploteczkami. Bella przymrużyła tylko swoje oczy i podążyła za mężczyzną.
-Masz zamiar zmienić dekorację u siebie w domu, czy prezent dla mojej siostrzyczki?- Zapytała się nagle wyrastając mu zza ramienia niczym jakaś zjawa. Bella była bardzo ciekawską kobietą i lubiła wszystkie nowinki. A szczególnie takie które uradowały by Czarnego Pana. Czasami wyobrażała sobie, że wielkim szczęściem było by w jego ręce wydać jakiegoś zdrajcę, a w ich szeregach Bella bez daru jasnowidzenia mogła by wskazać kilku z nich. Lucjusz... cóż mógł by się zaliczać do jednych z nich, ale nie zrobi tego bo w końcu jej jedyna siostra z nim się zadawała. Więc chciała czy nie musiała trzymać język za zębami. Osobiście nigdy by nawet na niego nie spojrzała (w końcu w jej sercu znajdowała się zupełnie inna osoba). Uśmiechnęła się złośliwie w jego kierunku i rozejrzała się po sklepie. Obrzydliwe miejsce, ale nie ukrywała, że można było znaleźć tutaj bardzo ciekawe rzeczy.
- Mistrz Gry
Re: Borgin & Burkes
Czw Gru 18, 2014 4:47 pm
Mało kto zasługiwał na Twój szacunek, czy też uznanie. I Lucjusz Malfoy też zdawał sobie z tego sprawę - wiedział jednak, że nie musi się Ciebie obawiać. Że nic mu nie zrobisz, bo przecież nie chciałabyś, żeby Twoja siostra - jedyna, którą uznawałaś - cierpiała. A poza tym...Czarny Pan mimo wszystko cenił go i jego zdolności poruszania się po świecie czystokrwistych czarownic i czarodziejów. Lucjusz miał wielkie wpływy i kontakty, o tak. Temu nie można było od tak zaprzeczyć. I może i był tchórzem, ale był na tyle sprytny, żeby praktycznie zawsze spadać na cztery łapy, jak dumny perski kot. I to chroniło go przed Twoimi jawnymi oskarżeniami i atakami.
Kiedy weszłaś i podeszłaś do niego, rozmawiał przyciszonym głosem z bodajże Borginem; nie mogłaś być przecież pewna, jak nazywa się ten mężczyzna, zwłaszcza że rzadko zaglądałaś do tego sklepu. Poza tym na co komu było potrzebne znanie nazwisk takich podejrzanych typków? Na Twój głos zareagował nieco nerwowo, automatycznie kończąc pogawędkę z sprzedawcą i odwracając się szybko w Twoją stronę. Wyprostował się dumnie, poprawiając swoje gładko przylegające do głowy włosy. Zmrużył swoje szare oczy, a na jego twarz wstąpił zimny i ironiczny uśmieszek.
- To doprawdy...przyjemność widzieć Cię całą i zdrową, Bellatrix. Miewam, że wykonałaś już swoje zadanie, skoro wpadłaś się przywitać? Co do Twojego pytania, sprawy służbowe po prostu. I spłacanie pewnej przysługi. Miło że pytasz - odpowiedział sztucznie uprzejmym tonem, a jedna z jego rąk zacisnęła się mocniej na wężowej lasce. Kłamał czy nie, ciężko było to stwierdzić, zwłaszcza że zdecydowanie wpatrywał się w Twoje ciemne tęczówki. Borgin czaił się gdzieś za waszymi plecami, a Lucjusz zdawał się nie odrywać od Ciebie spojrzenia, jakby chciał sprawdzić, co też takiego teraz uczynisz.
Kiedy weszłaś i podeszłaś do niego, rozmawiał przyciszonym głosem z bodajże Borginem; nie mogłaś być przecież pewna, jak nazywa się ten mężczyzna, zwłaszcza że rzadko zaglądałaś do tego sklepu. Poza tym na co komu było potrzebne znanie nazwisk takich podejrzanych typków? Na Twój głos zareagował nieco nerwowo, automatycznie kończąc pogawędkę z sprzedawcą i odwracając się szybko w Twoją stronę. Wyprostował się dumnie, poprawiając swoje gładko przylegające do głowy włosy. Zmrużył swoje szare oczy, a na jego twarz wstąpił zimny i ironiczny uśmieszek.
- To doprawdy...przyjemność widzieć Cię całą i zdrową, Bellatrix. Miewam, że wykonałaś już swoje zadanie, skoro wpadłaś się przywitać? Co do Twojego pytania, sprawy służbowe po prostu. I spłacanie pewnej przysługi. Miło że pytasz - odpowiedział sztucznie uprzejmym tonem, a jedna z jego rąk zacisnęła się mocniej na wężowej lasce. Kłamał czy nie, ciężko było to stwierdzić, zwłaszcza że zdecydowanie wpatrywał się w Twoje ciemne tęczówki. Borgin czaił się gdzieś za waszymi plecami, a Lucjusz zdawał się nie odrywać od Ciebie spojrzenia, jakby chciał sprawdzić, co też takiego teraz uczynisz.
- Bellatrix Black
Re: Borgin & Burkes
Nie Gru 21, 2014 9:17 am
Lucjusz od chwili kiedy go poznała był człowiekiem tajemniczym, który robi to na co ma ochotę. I to ją właśnie irytowało. Nie był tak oddany Czarnemu Panu jak ona, a mimo to nadal znajdował się w ich szeregach. Kobieta czuła się przez to conajmniej... pokrzywdzona? No, ale czysta krew, nie mogą teraz wybrzydzać, w czasach kiedy o czystą krew naprawdę trudno. Wszyscy zaczęli się ze sobą mieszać nie rozumiejąc obrzydliwości tego aktu... oj ale bardzo szybko zrozumieją i wtedy będzie tylko płacz i błaganie o wybaczenie... ale czy ono nadejdzie... cóż o tym zadecyduje tylko Czarny Pan.
-Hmmmm...- Mruknęła cicho i zaczęła przechadzać się po sklepie rozglądając uważnie. Nie lubiła tego typu miejsc. Uważała, że dobry śmierciożerca nie potrzebuje żadnych zabawek aby utrudnić komuś życie. Do tego wystarczyła różdżka i dobra znajomość zaklęcie crucio, albo imperius. Może nie było to tak widowiskowe, ale dawało tyle samo radości. Odwróciła się w końcu i podeszła do Lucjusza zbliżając się do niego i ściszając głos, aby ten karaluch za ich plecami nie słyszał wszystkiego.
-Powinieneś był skupić się na uszczęśliwianiu Czarnego Pana... a nie na bieganiu na rozkaz ministra. Nie rozumiem co on w tobie widzi...- Mruknęła i odsłoniła swoje zębiska w wrednym uśmieszku. Odsunęła się od niego wracając ponownie do "podziwiania" sklepu. Lucjusz zajął sobie bardzo wygodne miejsce. Pracuje w ministerstwie przez co przynosi Voldemort'owi od czasu do czasu jakieś nowe wieści w zębach i to wszystko. On grzał się w wygodnym fotelu kiedy inni ryzykowali życiem aby przybliżyć siebie i jego do tego celu o który walczył ich mistrz. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
-Hmmmm...- Mruknęła cicho i zaczęła przechadzać się po sklepie rozglądając uważnie. Nie lubiła tego typu miejsc. Uważała, że dobry śmierciożerca nie potrzebuje żadnych zabawek aby utrudnić komuś życie. Do tego wystarczyła różdżka i dobra znajomość zaklęcie crucio, albo imperius. Może nie było to tak widowiskowe, ale dawało tyle samo radości. Odwróciła się w końcu i podeszła do Lucjusza zbliżając się do niego i ściszając głos, aby ten karaluch za ich plecami nie słyszał wszystkiego.
-Powinieneś był skupić się na uszczęśliwianiu Czarnego Pana... a nie na bieganiu na rozkaz ministra. Nie rozumiem co on w tobie widzi...- Mruknęła i odsłoniła swoje zębiska w wrednym uśmieszku. Odsunęła się od niego wracając ponownie do "podziwiania" sklepu. Lucjusz zajął sobie bardzo wygodne miejsce. Pracuje w ministerstwie przez co przynosi Voldemort'owi od czasu do czasu jakieś nowe wieści w zębach i to wszystko. On grzał się w wygodnym fotelu kiedy inni ryzykowali życiem aby przybliżyć siebie i jego do tego celu o który walczył ich mistrz. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
- Mistrz Gry
Re: Borgin & Burkes
Czw Gru 25, 2014 8:45 pm
Mierzyłaś wszystkich swoich miarą, więc mimo że Lucjusz również należał do Śmierciożerców to nie mogłaś znieść myśli, że mógłby być na przykład stawiany na równi z Tobą. W końcu to właśnie Ty byłaś obecnie najwierniejszą służebnicą Czarnego Pana! Byłaś gotowa poświęcić dosłownie WSZYSTKO dla Niego! A taki Malfoy? On z pewnością nie byłby zdolny do takiego poświęcenia, zresztą wiedziałaś, że starał się ograniczać niebezpieczeństwo dla swojej osoby do minimum, sięgając po takie zadania, do których, jak uważał był stworzony. No i nawet jeśli mu to wychodziło, to mimo wszystko czułaś, że to nie porządku. Czysta krew była jednak czystą krwią, nawet jeśli posiadał ją tchórz. Blondwłosy mężczyzna bacznie Cię obserwował, nieco jednak się niecierpliwiąc z powodu Twojej postawy. Nie ukrywał tego, że mu się spieszyło - poza tym czuł się niekomfortowo w Twoim towarzystwie. Co do samego zabijania, Lucjusz osobiście wychodził z założenia, że powinno się to robić w finezyjny sposób i tak, żeby nie zostawić żadnych śladów, ani poszlak. A najlepiej tak, żeby nie budzić czyiś podejrzeń. Sprzedawca, który kręcił się za Waszymi plecami, nagle się zatrzymał i zanurkował niezwykle wolno pod blat tak, żebyś go nie zauważyła. Malfoy zaś pod wpływem Twych słów, zacisnął mocno szczęki, a jego szare tęczówki błysnęły ostrzegawczo.
- Zastanowiłbym się nad tym, co mówisz, Bellatrix. I o kim mówisz. Nie zapominaj, że nasz drogi...Minister służy Czarnemu Panu. I to czymś więcej, niż samym poparciem Jego idei. Poza tym to dopiero początek. Ach i gdybyś nie wiedziała, moje "zakupy" przysłużą się naszemu Panu. Zważ więc na swoje słowa, bo naprawdę przykro by mi było, gdybym musiał poinformować Narcyzę o tym, że jej ukochana...siostrzyczka trafiła do Azkabanu ponownie - wycedził cicho, przez ściśnięte zęby, po czym posłał Tobie wymuszony uśmiech. - Może zainteresuje Cię to, że uczniowie naszej starej szkoły przebywają obecnie w Hogsmeade. Zapewne z chęcią byś się tam wybrała, czyż nie?
Prowokował Cię, wyczułaś to bardzo szybko. Pytanie jednak, czy skorzystasz z tego "pomysłu", czy też raczej udasz się od razu do Czarnego Pana z informacjami?
Wszystko spoczywało w Twoich rękach, Bello.
- Zastanowiłbym się nad tym, co mówisz, Bellatrix. I o kim mówisz. Nie zapominaj, że nasz drogi...Minister służy Czarnemu Panu. I to czymś więcej, niż samym poparciem Jego idei. Poza tym to dopiero początek. Ach i gdybyś nie wiedziała, moje "zakupy" przysłużą się naszemu Panu. Zważ więc na swoje słowa, bo naprawdę przykro by mi było, gdybym musiał poinformować Narcyzę o tym, że jej ukochana...siostrzyczka trafiła do Azkabanu ponownie - wycedził cicho, przez ściśnięte zęby, po czym posłał Tobie wymuszony uśmiech. - Może zainteresuje Cię to, że uczniowie naszej starej szkoły przebywają obecnie w Hogsmeade. Zapewne z chęcią byś się tam wybrała, czyż nie?
Prowokował Cię, wyczułaś to bardzo szybko. Pytanie jednak, czy skorzystasz z tego "pomysłu", czy też raczej udasz się od razu do Czarnego Pana z informacjami?
Wszystko spoczywało w Twoich rękach, Bello.
- Bellatrix Black
Re: Borgin & Burkes
Czw Gru 25, 2014 9:12 pm
Bellatrix nie miała zaufania do nikogo po za sobą i Czarnego Pana.
-Pragnę ci przypomnieć, że to te szmatławce wsadzili mnie do więzienia. A on nic nie zrobił...- Właśnie tym czynem stracił w jej oczach. No, ale nie oszukujmy się czy śmierciożercy byli w stanie na jakiekolwiek współczucie. Najpewniej myśleli, że była sama sobie winna. No, ale co było minęło. Czarny Pan doceniał ją na tyle, że nie pozwolił aby gniła za kratkami, chociaż gdyby tak się zdarzyło ponownie to w jego imieniu mogła by odsiedzieć tam nawet wieki. W towarzystwie dementorów, spróbowała by znieść wszystko dla niego. Zmierzyła tylko Lucjusza pogardliwym spojrzeniem i prychnęła złowrogo.
-Masz rację... chętnie się tam wybiorę- Mruknęła i narzuciła kaptur na głowę. Za spokojnie się ostatnio zrobiło. Nie mogli pozwolić aby ludzie zapomnieli o tym, że ta wojna cały czas trwała, dlatego warto było zrobić jakąś malutką sensacyjkę. Podręczyć jakąś szlamę... a może nawet zabić. Kiedy tylko o tym pomyślała przez jej kark przebiegł przyjemny dreszcz. Cóż trzeba było na kimś wyładować swoje emocje który było całkiem sporo. Wyszła szybko ze sklepu zostawiając tego tchórza samego nie miała o czym z nim rozmawiać. Dlatego też kiedy tylko znalazła się na ulicy wsunęła się szybko w cień upewniając się, że nikt jej nie widzi po czym po prostu teleportowała się do wioski. Szykujcie się... śmierć nadchodzi.
z/t
-Pragnę ci przypomnieć, że to te szmatławce wsadzili mnie do więzienia. A on nic nie zrobił...- Właśnie tym czynem stracił w jej oczach. No, ale nie oszukujmy się czy śmierciożercy byli w stanie na jakiekolwiek współczucie. Najpewniej myśleli, że była sama sobie winna. No, ale co było minęło. Czarny Pan doceniał ją na tyle, że nie pozwolił aby gniła za kratkami, chociaż gdyby tak się zdarzyło ponownie to w jego imieniu mogła by odsiedzieć tam nawet wieki. W towarzystwie dementorów, spróbowała by znieść wszystko dla niego. Zmierzyła tylko Lucjusza pogardliwym spojrzeniem i prychnęła złowrogo.
-Masz rację... chętnie się tam wybiorę- Mruknęła i narzuciła kaptur na głowę. Za spokojnie się ostatnio zrobiło. Nie mogli pozwolić aby ludzie zapomnieli o tym, że ta wojna cały czas trwała, dlatego warto było zrobić jakąś malutką sensacyjkę. Podręczyć jakąś szlamę... a może nawet zabić. Kiedy tylko o tym pomyślała przez jej kark przebiegł przyjemny dreszcz. Cóż trzeba było na kimś wyładować swoje emocje który było całkiem sporo. Wyszła szybko ze sklepu zostawiając tego tchórza samego nie miała o czym z nim rozmawiać. Dlatego też kiedy tylko znalazła się na ulicy wsunęła się szybko w cień upewniając się, że nikt jej nie widzi po czym po prostu teleportowała się do wioski. Szykujcie się... śmierć nadchodzi.
z/t
- Narcyza Black
Re: Borgin & Burkes
Czw Mar 19, 2015 5:40 pm
Kolejny, ciemny i pochmurny dzień, który na zwykłych Brytyjczykach nie robił żadnego, specjalnego wrażenia, Narcyzę z kolei wprowadzał w stan niepojętej nostalgii, zakraplanej odrobiną niepewności i strachu. Wydarzenia ostatniego czasu nie wpływały najlepiej na najmłodszą pannę Black, szczególnie, że wiadomość o planowanych zaręczynach zakrzątała jej głowę, nie dając chociażby jednej, kojącej chwili wytchnienia. Mnóstwo dręczących pytań i brak odpowiedzi niekiedy doprowadzały jej młodą osobę do granicy wytrzymałości, co jednakże zręcznie udawało jej się maskować, pod chłodną i jakże stanowczą maską, zapewniającą każdą napotkaną osobę o jej wyższości.
W odróżnieniu od starszej siostry, która służbę Czarnemu Panu wielbiła ponad całe swe życie, ona nie potrafiła odnosić się ze swoimi przekonaniami w tak osobliwy sposób. Wręcz przeciwnie, kryła się z tym jak tylko mogła, chcąc za wszelką cenę zapewnić sobie przede wszystkim własne bezpieczeństwo. O ile Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Było-Wymawiać obawiała się wyjątkowo przeraźliwie, o tyle myśl, iż mogłaby dzięki jego zwolennictwu zagościć w Azkabanie, przerastała ją ponad wszystko.
Pytanie więc, co sprowadziło tak piękną i młodą kobietę, zimną, a zarazem niemożliwie delikatną czarownicę, w progi najobskurniejszego zaułku Londynu, jaki kiedykolwiek miała okazję oglądać? Pytanie, które z pewnością pozostałoby bez odpowiedzi, gdyby skierowane zostało w kierunku jej osoby. Po prawdzie sama do końca nie wiedziała, co robiła, ani tym bardziej czego szukała w skromnych progach Borgina & Burkes’a. Zdejmując z rąk czarne, skórzane rękawiczki, które idealnie leżały na jej smukłych dłoniach, zamknęła za sobą postarzałe drzwi. Cisza, jaka ją otaczała, sprawiła, że po jej plecach przeleciał mimowolnie intensywny dreszcz zaniepokojenia. Wchodząc głębiej do wnętrza sklepu, rzuciła ciche, niedosłyszalne Dzień dobry.. i poprawiając upięte z tyłu włosy, skierowała się ku najbliższym regałom, nieznacznie marszcząc przy tym brwi. Ustawione rzędem najróżniejsze przedmioty, księgi i słoiki z bliżej nieokreśloną zawartością zawsze napawały ją uczuciem obrzydzenia, którego i w tamtym momencie stanowczo nie potrafiła się pozbyć. Nieobecnym wzrokiem błądząc po zakurzonych meblach zatrzymała swe niebieskie spojrzenie na jednej, zniszczonej i wyjątkowo grubej książce, do której podeszła, niepewnie wyciągając w jej stronę rękę, jak gdyby obawiając się zawartości, którą w sobie skrywała.
W odróżnieniu od starszej siostry, która służbę Czarnemu Panu wielbiła ponad całe swe życie, ona nie potrafiła odnosić się ze swoimi przekonaniami w tak osobliwy sposób. Wręcz przeciwnie, kryła się z tym jak tylko mogła, chcąc za wszelką cenę zapewnić sobie przede wszystkim własne bezpieczeństwo. O ile Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Było-Wymawiać obawiała się wyjątkowo przeraźliwie, o tyle myśl, iż mogłaby dzięki jego zwolennictwu zagościć w Azkabanie, przerastała ją ponad wszystko.
Pytanie więc, co sprowadziło tak piękną i młodą kobietę, zimną, a zarazem niemożliwie delikatną czarownicę, w progi najobskurniejszego zaułku Londynu, jaki kiedykolwiek miała okazję oglądać? Pytanie, które z pewnością pozostałoby bez odpowiedzi, gdyby skierowane zostało w kierunku jej osoby. Po prawdzie sama do końca nie wiedziała, co robiła, ani tym bardziej czego szukała w skromnych progach Borgina & Burkes’a. Zdejmując z rąk czarne, skórzane rękawiczki, które idealnie leżały na jej smukłych dłoniach, zamknęła za sobą postarzałe drzwi. Cisza, jaka ją otaczała, sprawiła, że po jej plecach przeleciał mimowolnie intensywny dreszcz zaniepokojenia. Wchodząc głębiej do wnętrza sklepu, rzuciła ciche, niedosłyszalne Dzień dobry.. i poprawiając upięte z tyłu włosy, skierowała się ku najbliższym regałom, nieznacznie marszcząc przy tym brwi. Ustawione rzędem najróżniejsze przedmioty, księgi i słoiki z bliżej nieokreśloną zawartością zawsze napawały ją uczuciem obrzydzenia, którego i w tamtym momencie stanowczo nie potrafiła się pozbyć. Nieobecnym wzrokiem błądząc po zakurzonych meblach zatrzymała swe niebieskie spojrzenie na jednej, zniszczonej i wyjątkowo grubej książce, do której podeszła, niepewnie wyciągając w jej stronę rękę, jak gdyby obawiając się zawartości, którą w sobie skrywała.
- Bellatrix Black
Re: Borgin & Burkes
Pon Mar 30, 2015 8:01 pm
Po chwili Narcyza mogła poczuć jak ktoś chwyta ją za nadgarstek. Była to koścista i zimna ręka, a w chwili kiedy się odwróciła mogła ujrzeć te dwa czarne węgielki które spoglądały na nią spod lekko podkrążonych oczu. Na ustach Belli jedynej siostrze Narcyzy jawiło się coś na wzór uśmiechu, ale nawet w stosunku do tak bliskiej osoby jak Cyzia uśmiech Belli był przepełniony sztucznością, i swego rodzaju wyższością. Cóż w końcu w chwili kiedy ona pomagała Czarnemu Panu spełnić jego marzenie, jej własna rodzona siostra zajmowała się przygotowaniem zaręczyn.
-Szukasz jakiejś książki do poczytania podczas podróży poślubnej. A możesz masz dosyć już swojego przyszłego męża?- Bella nigdy nie darzyła wielkim szacunkiem Lucjusza, ale czysta krew to czysta krew, a takich w dzisiejszych czasach jest niewiele. Kobieta puściła twój nadgarstek i zaczęła przechadzać się po sklepie oglądają różne dziwne przedmioty, które najpewniej użyła by na kimś z wielką radością. Chociaż starej dobrej klątwy Cruciatus nie wyrzeknie się nigdy. Nic nie zastąpi jej obserwowania tego jak jej ofiary wiją się na ziemi i błagają aby przestała.
-Tak czy inaczej, powinnaś była uważasz kiedy pojawiasz się w takich miejscach.- Może i w ministerstwie był ich człowiek, ale pomimo tego nie powinni byli się afiszować z tym kim są i gdzie chodzą.
-W końcu gdyby ktoś ciebie tutaj nakrył... cóż wiesz jakie były by konsekwencje- Mruknęła cicho i dmuchnęła na kosmyk kręconych włosów które opadły jej na oczy. Narcyza... cóż nie była by gotowa na takie poświęcenie dla Czarnego Pana aby iść do więzienia. I Bella o tym wiedziała, ale mimo to obdarzała ją jakimś tam w miarę ciepłym uczuciem. Pytanie tylko czy chodziło o nią sama czy o jej czystą krew, którą kobieta tak bardzo uwielbiała.
-Tak czy inaczej, nie licz na to kochana siostrzyczko, że polubię twojego przyszłego męża- Dla samego Lucjusza nie posiadała ona ani jednego ciepłego uczucia... o ile ta kobieta jakieś uczucia nadal posiada.
-Gdyby nie fakt, że jest czystokriwsty najpewniej... no jak późno ja już muszę lecieć- Mruknęła i musnęła delikatnie swoimi ustami policzek siostry i odwróciła się po czym odeszła. Cóż nie dowiesz się co "najpewniej"
z/t
// sory, że wyszłam, ale zobacz ile ten wątek już trwa//
-Szukasz jakiejś książki do poczytania podczas podróży poślubnej. A możesz masz dosyć już swojego przyszłego męża?- Bella nigdy nie darzyła wielkim szacunkiem Lucjusza, ale czysta krew to czysta krew, a takich w dzisiejszych czasach jest niewiele. Kobieta puściła twój nadgarstek i zaczęła przechadzać się po sklepie oglądają różne dziwne przedmioty, które najpewniej użyła by na kimś z wielką radością. Chociaż starej dobrej klątwy Cruciatus nie wyrzeknie się nigdy. Nic nie zastąpi jej obserwowania tego jak jej ofiary wiją się na ziemi i błagają aby przestała.
-Tak czy inaczej, powinnaś była uważasz kiedy pojawiasz się w takich miejscach.- Może i w ministerstwie był ich człowiek, ale pomimo tego nie powinni byli się afiszować z tym kim są i gdzie chodzą.
-W końcu gdyby ktoś ciebie tutaj nakrył... cóż wiesz jakie były by konsekwencje- Mruknęła cicho i dmuchnęła na kosmyk kręconych włosów które opadły jej na oczy. Narcyza... cóż nie była by gotowa na takie poświęcenie dla Czarnego Pana aby iść do więzienia. I Bella o tym wiedziała, ale mimo to obdarzała ją jakimś tam w miarę ciepłym uczuciem. Pytanie tylko czy chodziło o nią sama czy o jej czystą krew, którą kobieta tak bardzo uwielbiała.
-Tak czy inaczej, nie licz na to kochana siostrzyczko, że polubię twojego przyszłego męża- Dla samego Lucjusza nie posiadała ona ani jednego ciepłego uczucia... o ile ta kobieta jakieś uczucia nadal posiada.
-Gdyby nie fakt, że jest czystokriwsty najpewniej... no jak późno ja już muszę lecieć- Mruknęła i musnęła delikatnie swoimi ustami policzek siostry i odwróciła się po czym odeszła. Cóż nie dowiesz się co "najpewniej"
z/t
// sory, że wyszłam, ale zobacz ile ten wątek już trwa//
- Alec Greyback
Re: Borgin & Burkes
Czw Sie 17, 2017 9:07 pm
/po wydarzeniach na klatce schodowej
Wbrew pozorom wyjątkowo lubił swoją pracę. Babranie się w czarnej magii, obracanie tymi wszystkimi przedmiotami i wciskanie ich w ręce tych mniej inteligentnych klientów, znacznie podnosiły samoocenę.
Jednak tego dnia przyszedł nieco spóźniony. Od samego rana miał spory problem z Esdrasem, który od 4 rano co chwilę wymiotował, a z czasem dostał i czerwonej wysypki, jednocześnie szlochając w poduszkę, że chce do mamusi. Alec najzwyczajniej w świecie nie mógł już tego słuchać. Niestety, biorąc pod uwagę incydent z Meadowes, nie mógł też zostawić najmłodszego brata samego w domu. Nie sądził, by Alyssa była w stanie nasłać na niego Ministerstwo, ale nigdy nie mógł być do końca pewny, co wykombinuje ta mała wiedźma. Westchnął więc ciężko i podał dziecku eliksir Wiggenowy, po czym nakazał się porządnie ubrać. Potem to już krążyli bez celu po ulicach Londynu, próbując się przełamać do odwiedzenia jedynego miejsca, w którym mogli szukać pomocy, a z którego pomocy nie powinni korzystać. Koniec końców dotarli pod drzwi Phineasa Bulstrode’a – jego wuja, męża starej ciotki Freyr. Zgodziła się przyjąć Ezrę na kilka godzin, jednak warunek był jasny – kolacja w domu Malfoy’ów jeszcze w tym samym tygodniu. Alec zacisnął ze złości zęby, po czym wreszcie udał się do pracy.
Mimo, że był spóźniony to nikt za bardzo nie zwrócił mu nawet uwagi. Był panem swojego losu i od niego zależała spora większość obowiązków. Udał się, więc na zaplecze, by bliżej się przyjrzeć nowym nabytkom i odpowiednio je wycenić.
Wbrew pozorom wyjątkowo lubił swoją pracę. Babranie się w czarnej magii, obracanie tymi wszystkimi przedmiotami i wciskanie ich w ręce tych mniej inteligentnych klientów, znacznie podnosiły samoocenę.
Jednak tego dnia przyszedł nieco spóźniony. Od samego rana miał spory problem z Esdrasem, który od 4 rano co chwilę wymiotował, a z czasem dostał i czerwonej wysypki, jednocześnie szlochając w poduszkę, że chce do mamusi. Alec najzwyczajniej w świecie nie mógł już tego słuchać. Niestety, biorąc pod uwagę incydent z Meadowes, nie mógł też zostawić najmłodszego brata samego w domu. Nie sądził, by Alyssa była w stanie nasłać na niego Ministerstwo, ale nigdy nie mógł być do końca pewny, co wykombinuje ta mała wiedźma. Westchnął więc ciężko i podał dziecku eliksir Wiggenowy, po czym nakazał się porządnie ubrać. Potem to już krążyli bez celu po ulicach Londynu, próbując się przełamać do odwiedzenia jedynego miejsca, w którym mogli szukać pomocy, a z którego pomocy nie powinni korzystać. Koniec końców dotarli pod drzwi Phineasa Bulstrode’a – jego wuja, męża starej ciotki Freyr. Zgodziła się przyjąć Ezrę na kilka godzin, jednak warunek był jasny – kolacja w domu Malfoy’ów jeszcze w tym samym tygodniu. Alec zacisnął ze złości zęby, po czym wreszcie udał się do pracy.
Mimo, że był spóźniony to nikt za bardzo nie zwrócił mu nawet uwagi. Był panem swojego losu i od niego zależała spora większość obowiązków. Udał się, więc na zaplecze, by bliżej się przyjrzeć nowym nabytkom i odpowiednio je wycenić.
- Marjorie Greyback
Re: Borgin & Burkes
Nie Sie 20, 2017 2:51 pm
|bezpośrednio po komnacie
Znalezisko, jakiego dokonała w krypcie starego grobowca, nie zdawało się promieniować jakąś specjalnie złą czy choćby tylko negatywną energią. Ponadto w wisiorku rozpoznawała rodzaj samego znaku - białego, nastawionego raczej na czynienie dobra, nie na krzywdzenie ludzi - więc raczej mogła być spokojna, jednakże podszepty podejrzliwości nie pozwalały jej ot tak po prostu założyć zdobyczy na szyję. Nie była w końcu całkowicie pewna, iż nikt nie rzucił klątwy na pozornie nieszkodliwy fragment biżuterii. Miejsce, w którym znalazła pentagram, cóż, nie wzbudzało raczej zbyt dużej ufności. Do tej pory doskonale pamiętała przejmujące ciarki przechodzące ją po całym ciele, upiornie migoczące pochodnie, wiatr czy wszystkie te przedmioty, jakie ją wtedy otaczały. Nawet ona nie była tak naiwna i nieobeznana z życiem, aby wpierw nie sprawdzić, czy w jakimkolwiek elemencie nie kryła się żadna paskudna niespodzianka.
Mimo że jej ojciec był dosyć wysoko postawioną osobą w Ministerstwie Magii - a może właśnie z tego powodu - nie chciała udawać się do bardziej oficjalnych instytucji. Czas spędzony na Nokturnie sprawił, iż zdecydowanie bardziej wolała uniknąć podobnych wizyt, niżeli zaufać pracownikom magicznego rządu. Była prawie pewna, że ci zaczęliby od zadawania tysiąca pytań, kończąc na konfiskacie potencjalnie czarnomagicznego przedmiotu. Całe szczęście, do głowy przyszło jej jeszcze jedno miejsce - sklep Borgina i Burkesa. Wiedziała, że tam rozmowy na temat pochodzenia znaleziska nie były chętnie przeprowadzane przez żadną ze stron - ani sprzedającego, ani kupującego. Raczej nie chciała pozbywać się znaku, jeśli tylko faktycznie był dobry, jeżeli jednak miał okazać się przeklęty, zawsze mogła od razu się go pozbyć, przy okazji nieco na nim zarabiając.
Jedyny większy problem tkwił przy tym w osobie tam pracującej, której tak naprawdę nigdy więcej nie chciała widzieć, zwłaszcza po ostatniej karczemnej awanturze o małego Ezrę. Myślała o tym przez całą drogę samochodem do Londynu, starając się wpaść na coś, co pomogłoby jej w załatwieniu całej sprawy bez jednoczesnego udziału Aleca... Ostatecznie tuż przed samym domem przypominając sobie, jaki był dzień tygodnia. A była nim przecież niedziela - całkowite wolne Greybacka, przynajmniej niegdyś. Nie wierzyła, że o tym zapomniała, skoro zazwyczaj tak bardzo ją to prześladowało, zresztą tego ranka również. Istniała zatem wyjątkowo duża szansa, iż go nie zastanie, przez co postanowiła zaryzykować. Nie wróciła do mieszkania, udała się bezpośrednio na Nokturn.
Po chwili zawahania, wchodząc do sklepu. Sprzedawcy nie było widać, jednakże postanowiła wstępnie wytłuścić swoją sprawę, wiedząc, że nawet z zaplecza będzie ją słychać.
- Dzień dobry, chciałam sprawdzić pewien przedmiot. Nie wiem, czy przypadkiem nie jest... - Zaczęła... I prawdopodobnie dalej by kontynuowała, gdyby nie zapowiedź charakterystycznego, dobrze jej znanego widoku.
To sprawiło bowiem, iż Meadowes momentalnie obróciła się na pięcie, by błyskawicznie opuścić budynek. Nie chciała, nie mogła, nie powinna tam pozostać. Taka była prawda...
Znalezisko, jakiego dokonała w krypcie starego grobowca, nie zdawało się promieniować jakąś specjalnie złą czy choćby tylko negatywną energią. Ponadto w wisiorku rozpoznawała rodzaj samego znaku - białego, nastawionego raczej na czynienie dobra, nie na krzywdzenie ludzi - więc raczej mogła być spokojna, jednakże podszepty podejrzliwości nie pozwalały jej ot tak po prostu założyć zdobyczy na szyję. Nie była w końcu całkowicie pewna, iż nikt nie rzucił klątwy na pozornie nieszkodliwy fragment biżuterii. Miejsce, w którym znalazła pentagram, cóż, nie wzbudzało raczej zbyt dużej ufności. Do tej pory doskonale pamiętała przejmujące ciarki przechodzące ją po całym ciele, upiornie migoczące pochodnie, wiatr czy wszystkie te przedmioty, jakie ją wtedy otaczały. Nawet ona nie była tak naiwna i nieobeznana z życiem, aby wpierw nie sprawdzić, czy w jakimkolwiek elemencie nie kryła się żadna paskudna niespodzianka.
Mimo że jej ojciec był dosyć wysoko postawioną osobą w Ministerstwie Magii - a może właśnie z tego powodu - nie chciała udawać się do bardziej oficjalnych instytucji. Czas spędzony na Nokturnie sprawił, iż zdecydowanie bardziej wolała uniknąć podobnych wizyt, niżeli zaufać pracownikom magicznego rządu. Była prawie pewna, że ci zaczęliby od zadawania tysiąca pytań, kończąc na konfiskacie potencjalnie czarnomagicznego przedmiotu. Całe szczęście, do głowy przyszło jej jeszcze jedno miejsce - sklep Borgina i Burkesa. Wiedziała, że tam rozmowy na temat pochodzenia znaleziska nie były chętnie przeprowadzane przez żadną ze stron - ani sprzedającego, ani kupującego. Raczej nie chciała pozbywać się znaku, jeśli tylko faktycznie był dobry, jeżeli jednak miał okazać się przeklęty, zawsze mogła od razu się go pozbyć, przy okazji nieco na nim zarabiając.
Jedyny większy problem tkwił przy tym w osobie tam pracującej, której tak naprawdę nigdy więcej nie chciała widzieć, zwłaszcza po ostatniej karczemnej awanturze o małego Ezrę. Myślała o tym przez całą drogę samochodem do Londynu, starając się wpaść na coś, co pomogłoby jej w załatwieniu całej sprawy bez jednoczesnego udziału Aleca... Ostatecznie tuż przed samym domem przypominając sobie, jaki był dzień tygodnia. A była nim przecież niedziela - całkowite wolne Greybacka, przynajmniej niegdyś. Nie wierzyła, że o tym zapomniała, skoro zazwyczaj tak bardzo ją to prześladowało, zresztą tego ranka również. Istniała zatem wyjątkowo duża szansa, iż go nie zastanie, przez co postanowiła zaryzykować. Nie wróciła do mieszkania, udała się bezpośrednio na Nokturn.
Po chwili zawahania, wchodząc do sklepu. Sprzedawcy nie było widać, jednakże postanowiła wstępnie wytłuścić swoją sprawę, wiedząc, że nawet z zaplecza będzie ją słychać.
- Dzień dobry, chciałam sprawdzić pewien przedmiot. Nie wiem, czy przypadkiem nie jest... - Zaczęła... I prawdopodobnie dalej by kontynuowała, gdyby nie zapowiedź charakterystycznego, dobrze jej znanego widoku.
To sprawiło bowiem, iż Meadowes momentalnie obróciła się na pięcie, by błyskawicznie opuścić budynek. Nie chciała, nie mogła, nie powinna tam pozostać. Taka była prawda...
[z/t]
- Asteria Freya Brown
Re: Borgin & Burkes
Nie Paź 01, 2017 3:14 am
Dzwoneczek nad drzwiami(?) dał znać o przybyciu klienta dokładnie na 15 minut przed zamknięciem sklepu. Drzwi zostały uchylone nieznacznie, tylko tak, żeby szczupła postać mogła się przez nie przecisnąć, a potem miękko zostały zamknięte, nie powodując przy tym większego hałasu. Kobieta, bo to ona właśnie okazała się gościem tego brudnego przybytku o wątpliwej sławie, zdjęła z głowy wilgotny kaptur płaszcza i przetarła wierzchem dłoni skropione deszczem policzki, pozbywając się niechcianych kropli.
Bynajmniej pojawiła się tutaj w interesach. A przynajmniej nie takich skierowanych bezpośrednio do właścicieli tego sklepu. Jej sprawa była o wiele bardziej delikatna. O wiele bardziej prywatna i wymagająca tej jednej, konkretnej osoby, z którą czasowo została związana przez słowa ich Pana.
Samej jasnowłosej podobało się to średnio. I wcale nie chodziło tutaj o zastrzeżenia odnośnie Alectusa Greybacka. Do samego mężczyzny nie żywiła żadnych cieplejszych, czy też chłodniejszych uczuć. Był po prostu jednym z wielu. Po prostu sceptycznie podchodziła do współpracy z kimkolwiek, wychodząc z założenia, że lepiej szło jej poradzić sobie samej. Dokładnie taki sam stosunek miała do pracy z Averym, która także przypadła jej w udziale na ostatnim spotkaniu.
Pieszczotliwie niemal i z największą uwagą wyrównała materiał otulającego ją płaszcza, po czym w paru krokach znalazła się przed kominkiem, by obrzucić go przelotnym spojrzeniem, a potem powoli udać się dalej, w głąb pomieszczenia i przyglądając się uważnie co ciekawszym przedmiotom. Czekała. Czekała, aż ktoś poruszony metalicznym sygnałem dzwonka pojawi się w pomieszczenia. Czekała, aż z zaplecza wychynie nie kto inny, jak Greyback we własnej osobie.
Bynajmniej pojawiła się tutaj w interesach. A przynajmniej nie takich skierowanych bezpośrednio do właścicieli tego sklepu. Jej sprawa była o wiele bardziej delikatna. O wiele bardziej prywatna i wymagająca tej jednej, konkretnej osoby, z którą czasowo została związana przez słowa ich Pana.
Samej jasnowłosej podobało się to średnio. I wcale nie chodziło tutaj o zastrzeżenia odnośnie Alectusa Greybacka. Do samego mężczyzny nie żywiła żadnych cieplejszych, czy też chłodniejszych uczuć. Był po prostu jednym z wielu. Po prostu sceptycznie podchodziła do współpracy z kimkolwiek, wychodząc z założenia, że lepiej szło jej poradzić sobie samej. Dokładnie taki sam stosunek miała do pracy z Averym, która także przypadła jej w udziale na ostatnim spotkaniu.
Pieszczotliwie niemal i z największą uwagą wyrównała materiał otulającego ją płaszcza, po czym w paru krokach znalazła się przed kominkiem, by obrzucić go przelotnym spojrzeniem, a potem powoli udać się dalej, w głąb pomieszczenia i przyglądając się uważnie co ciekawszym przedmiotom. Czekała. Czekała, aż ktoś poruszony metalicznym sygnałem dzwonka pojawi się w pomieszczenia. Czekała, aż z zaplecza wychynie nie kto inny, jak Greyback we własnej osobie.
- Alec Greyback
Re: Borgin & Burkes
Czw Paź 05, 2017 6:02 pm
Choć jego praca w głównej mierze była związana z obsługiwaniem klientów, unikał z nimi kontaktu jak ognia, praktycznie całe dnie przesiadując na zapleczu i tylko czasem – gdy wymagała tego sytuacja – wyłonić się z pomieszczenia i obsłużyć przybysza. Greyback od zawsze był utożsamiany z Ponurakiem i gdyby nie galeony, których wiecznie brakowało, rzuciłby tę pracę i nigdy więcej nie przekroczył progu sklepu. Jedynym plusem – poza czarnomagicznymi przedmiotami – było samo umiejscowienie sklepu. Śmiertelny Nokturn i zła sława sklepu pozwalały mu na zachowanie zgryźliwości bez konieczności uraczenia klienta fałszywą grzecznością. W pewnym momencie Stary Borgin jasno oznajmił mu, że trzyma go w sklepie, tylko dlatego, że należał do ludzi na tyle nieprzyjemnych i nieprzewidywalnych, dzięki czemu współczynnik przestępczości i kradzieży znacznie spadł.
Tego dnia również nie zamierzał przesiadywać na sklepie, jedynie wykonując drobne sprawy związane z zabezpieczeniem i sprawdzaniem użyteczności otrzymanych przedmiotów. Jedynie rozbrzmiewający i niezwykle drażniący dźwięk zardzewiałego dzwoneczka, oznajmiał mu, że czas rozprostować kości i wyjść na zewnątrz.
Tym razem nie miał zbyt wielu klientów, jednakże pojawienie się blondwłosej Meadowes, wybiło go z rytmu. Wynurzając się ze smoczej jamy, nie spodziewał się widoku jej twarzy. I choć nie miał zamiaru wdawać się z nią w jakiekolwiek rozmowy, jednak fakt, że tak szybko ulotniła się z pomieszczenia, był dla niego niezwykle zastanawiający. Zdążył jedynie posłać jej pytające i niezbyt przyjemne spojrzenie, a potem… znowu pozostał sam.
– Co trzeba? – i mimo tego, że spodziewał się motywu tej wizyty, nie potrafił ukryć zainteresowania, dlatego też nie odwracał z niej wzroku na sekundę, dokładnie badając wyraz jej twarzy.
Tego dnia również nie zamierzał przesiadywać na sklepie, jedynie wykonując drobne sprawy związane z zabezpieczeniem i sprawdzaniem użyteczności otrzymanych przedmiotów. Jedynie rozbrzmiewający i niezwykle drażniący dźwięk zardzewiałego dzwoneczka, oznajmiał mu, że czas rozprostować kości i wyjść na zewnątrz.
Tym razem nie miał zbyt wielu klientów, jednakże pojawienie się blondwłosej Meadowes, wybiło go z rytmu. Wynurzając się ze smoczej jamy, nie spodziewał się widoku jej twarzy. I choć nie miał zamiaru wdawać się z nią w jakiekolwiek rozmowy, jednak fakt, że tak szybko ulotniła się z pomieszczenia, był dla niego niezwykle zastanawiający. Zdążył jedynie posłać jej pytające i niezbyt przyjemne spojrzenie, a potem… znowu pozostał sam.
(…)
Pojawienie się Asterii było dla niego tak samo zaskakujące jak wcześniejsza wizyta Meadowes. I choć wychodził z zaplecza z wrogą miną i słowami „czego?” na ustach, tak widok blondwłosej Brown, sprawił że Greyback na moment stracił rezon. Jego brwi momentalnie wzniosły się ku górze, a z ust wydobyło donośne chrząknięcie. Wykonując kolejny krok do przodu, nagle zatrzymał się tuż przed nią, jednocześnie zachowując dostateczną odległość. Cisza, która panowała w pomieszczeniu zdawała się trwać wiecznie i choć Greyback nie kwapił się do jej przerwania, to ostatecznie z jego ust padły typowe dla sprzedawcy słowa: – Co trzeba? – i mimo tego, że spodziewał się motywu tej wizyty, nie potrafił ukryć zainteresowania, dlatego też nie odwracał z niej wzroku na sekundę, dokładnie badając wyraz jej twarzy.
- Asteria Freya Brown
Re: Borgin & Burkes
Pią Paź 06, 2017 2:25 am
Zdawała się nie zwracać na niego uwagi. Jakby w ogóle nie usłyszała jego kroków, których przecież nie można było przeoczyć, bo każdy z nich śledzony był cichym skrzypnięciem starej podłogi. Każdy z nich był wcale delikatny i nie dawał się przeoczyć, a mimo tego, z obojętną, niewzruszoną miną, bez mrugnięcia okiem, ominęła zgrabnie jego obecność, rozglądając się po jednej z półek. Wpatrzona w wypełnione jej przedmioty przypominała kogoś, kto nigdy wcześniej nie miał okazji znaleźć się w tym przybytku. Było to jednak wierutne kłamstwo: jej błękitne oczy już nie raz przebiegały po tych półkach. Już nie raz omiatały cały ten przygnębiający, mroczny i niepokojący wystrój. Już nie raz pieścił co ciekawsze eksponaty. Wciąż jednak - bywała tu rzadko. Na tyle rzadko, by widok tych wszystkich bambetli poruszył delikatnie zaciekawienie, które z kolei wpłynęło na coś innego. Osadzonego o wiele głębiej.
Mieli zadanie. Jasne i wyraźne, a jednocześnie takie, które trzeba było wykonać po cichu i z finezją. Tak, by nikt nie powiązał z tym jej, jego, a także tego, który nad nimi czuwał i nadał im ten... cel. Musieli być ostrożni i przez to blondynka miała wrażenie, że ujęła nieco czasu ze snu, a także posiłków. Z porannej toalety czy zwykłych odpoczynków, by przeznaczyć go na coś o wiele bardziej pożytecznego i przydatnego sprawie. Na rozważania.
- Będę potrzebowała jednej fiolki Plot Twist. - powiedziała wreszcie, wzdychając, jakby zmęczona całą tą sytuacją. Sytuacją, która ciągnęła się nad wyraz długo i nieznośnie, jednak bynajmniej był to sam pobyt w sklepie czy panująca między nimi cisza, która zapadła po jego prostej (prostackiej) wypowiedzi. - Zastanawiałam się też nad Śpiewem Świergotnika, ale to... to jeszcze muszę rozważyć. - odwróciła się w jego stronę, poprawiając włosy jedną dłonią, poprzez wsunięcie ich za ucho.
Z tego co zdążyła się zorientować, przechodząc powoli, jakby nigdy nic między półkami, byli w pomieszczeniu sami. Z resztą... nic dziwnego, Borgin & Burkes nie był zbyt przyjaznym sklepem i przychodzili tutaj tylko ci, którzy na prawdę mieli jakiś interes.
- Dlaczego ty? Czarny Pan wyglądał jakby świetnie się bawił twoim kosztem. Dlaczego akurat ty masz się pozbyć Flinta i Meadowes. - mimo ich wyraźnego osamotnienia, ściszyła głos jakby instynktownie, a jej oczy zalśniły delikatnie ciekawym, aczkolwiek nieco niebezpiecznym blaskiem. Asteria wyczuwała w tym wszystkim coś dziwnego. Coś, co nie było kolejną decyzją dla kaprysu, a wyraźnie uwarunkowanym żądaniem. Nic więc dziwnego, że chciała odpowiedzi - co gorsza, szczerej odpowiedzi, wyglądając przy tym tak, jakby gotowa i zdolna była sama wydrzeć ją z jego głowy. Cóż... po części była to prawda.
Mieli zadanie. Jasne i wyraźne, a jednocześnie takie, które trzeba było wykonać po cichu i z finezją. Tak, by nikt nie powiązał z tym jej, jego, a także tego, który nad nimi czuwał i nadał im ten... cel. Musieli być ostrożni i przez to blondynka miała wrażenie, że ujęła nieco czasu ze snu, a także posiłków. Z porannej toalety czy zwykłych odpoczynków, by przeznaczyć go na coś o wiele bardziej pożytecznego i przydatnego sprawie. Na rozważania.
- Będę potrzebowała jednej fiolki Plot Twist. - powiedziała wreszcie, wzdychając, jakby zmęczona całą tą sytuacją. Sytuacją, która ciągnęła się nad wyraz długo i nieznośnie, jednak bynajmniej był to sam pobyt w sklepie czy panująca między nimi cisza, która zapadła po jego prostej (prostackiej) wypowiedzi. - Zastanawiałam się też nad Śpiewem Świergotnika, ale to... to jeszcze muszę rozważyć. - odwróciła się w jego stronę, poprawiając włosy jedną dłonią, poprzez wsunięcie ich za ucho.
Z tego co zdążyła się zorientować, przechodząc powoli, jakby nigdy nic między półkami, byli w pomieszczeniu sami. Z resztą... nic dziwnego, Borgin & Burkes nie był zbyt przyjaznym sklepem i przychodzili tutaj tylko ci, którzy na prawdę mieli jakiś interes.
- Dlaczego ty? Czarny Pan wyglądał jakby świetnie się bawił twoim kosztem. Dlaczego akurat ty masz się pozbyć Flinta i Meadowes. - mimo ich wyraźnego osamotnienia, ściszyła głos jakby instynktownie, a jej oczy zalśniły delikatnie ciekawym, aczkolwiek nieco niebezpiecznym blaskiem. Asteria wyczuwała w tym wszystkim coś dziwnego. Coś, co nie było kolejną decyzją dla kaprysu, a wyraźnie uwarunkowanym żądaniem. Nic więc dziwnego, że chciała odpowiedzi - co gorsza, szczerej odpowiedzi, wyglądając przy tym tak, jakby gotowa i zdolna była sama wydrzeć ją z jego głowy. Cóż... po części była to prawda.
- Alec Greyback
Re: Borgin & Burkes
Pią Lis 03, 2017 8:11 pm
Nie był w stanie przestać obserwować jej sylwetki, powolnych ruchów, czy zmian w postawie dziewczyny. Choć najchętniej ze wszystkiego wciąż skrywałby się na zapleczu, jedynie kątem oka obserwując, czy ktoś aby nie zbliża się do lady z pytaniem, chęcią zakupu lub jak najczęściej było – w celu niezbyt przyjemnej wymiany zdań, to jednak tym razem jakiekolwiek próby pozostania obojętnym nie wychodziły mu najlepiej.
Z jednej strony ze zniecierpliwieniem, a z drugiej z niezwykłym zaciekawieniem, stał po środku sklepu, zajmując pozycję osoby w każdej chwili gotowej do wykonania... no właśnie… tylko czego? Nie musiał się nad tym długo zastanawiać, choć chcąc, nie chcąc jego szczęka mimowolnie się zacisnęła, zupełnie jakby Alec próbował walczyć ze swoimi myślami. Bez słowa przyjął do wiadomości informacje o eliksirze i z kluczykiem w ręku podążył do jednej z gablotek, tylko po to, by po chwili powoli przekręcić kluczyk w zamku.
Sam nie wiedział, dlaczego nie zdecydował się na pochwycenie fiolki do ręki, a wręcz na przymknięcie otworzonych drzwiczek i wlepienie swoich czarnych jak dwa węgielki oczu w delikatną buzię Asterii, która w tym momencie znajdowała się tak blisko niego. Koniuszkiem języka jedynie zwilżył usta, by po chwili rzec zachrypniętym od nadmiaru fajek głosem:
– Mógłbym spytać o to samo – nie było to ani miłe, ani oziębłe, a tak bardzo w stylu Greybacka. Zwierzanie się pierwszej, lepszej blondynce nie należało do jego ulubionych popołudniowych czynności. Pozostawała tylko jedna sprawa, czy aby ona rzeczywiście była pierwszą lepszą blondynką?
- W krwi Meadowesa płynie najgorszy rodzaj szlamu, a z Flintami od zawsze mamy wrogie relacje. Czarny Pan jest na tyle wspaniałomyślny, że pozwolił mi usunąć ze świata tę zarazę – wzruszył ramionami, odwracając od niej spojrzenie i ponownie uchylając drzwiczki gablotki, by tym razem sięgnąć po eliksir Plot Twist.
– Gwarantuję, że będziesz zadowolona – klienci zawsze mówili, że był bezczelny, ale w jego świecie nie było czegoś takiego jak uszanowanie czy zwroty grzecznościowe. Nim wypowiedział kolejne słowa, wbił jeszcze wzrok w drzwi, jakby spodziewając się, że uderzający w drewniane drzwi wiatr zwiastuje przybycie kolejnego klienta. Gdy tak się jednak nie stało, z jego ust wydobyło się:
– Chcesz ich otruć? – wzniósł prawą brew ku górze, przypominając sobie, że kobieta pytała o Śpiew Świergotnika, na którego fiolkę w tym momencie patrzył.
Z jednej strony ze zniecierpliwieniem, a z drugiej z niezwykłym zaciekawieniem, stał po środku sklepu, zajmując pozycję osoby w każdej chwili gotowej do wykonania... no właśnie… tylko czego? Nie musiał się nad tym długo zastanawiać, choć chcąc, nie chcąc jego szczęka mimowolnie się zacisnęła, zupełnie jakby Alec próbował walczyć ze swoimi myślami. Bez słowa przyjął do wiadomości informacje o eliksirze i z kluczykiem w ręku podążył do jednej z gablotek, tylko po to, by po chwili powoli przekręcić kluczyk w zamku.
Sam nie wiedział, dlaczego nie zdecydował się na pochwycenie fiolki do ręki, a wręcz na przymknięcie otworzonych drzwiczek i wlepienie swoich czarnych jak dwa węgielki oczu w delikatną buzię Asterii, która w tym momencie znajdowała się tak blisko niego. Koniuszkiem języka jedynie zwilżył usta, by po chwili rzec zachrypniętym od nadmiaru fajek głosem:
– Mógłbym spytać o to samo – nie było to ani miłe, ani oziębłe, a tak bardzo w stylu Greybacka. Zwierzanie się pierwszej, lepszej blondynce nie należało do jego ulubionych popołudniowych czynności. Pozostawała tylko jedna sprawa, czy aby ona rzeczywiście była pierwszą lepszą blondynką?
- W krwi Meadowesa płynie najgorszy rodzaj szlamu, a z Flintami od zawsze mamy wrogie relacje. Czarny Pan jest na tyle wspaniałomyślny, że pozwolił mi usunąć ze świata tę zarazę – wzruszył ramionami, odwracając od niej spojrzenie i ponownie uchylając drzwiczki gablotki, by tym razem sięgnąć po eliksir Plot Twist.
– Gwarantuję, że będziesz zadowolona – klienci zawsze mówili, że był bezczelny, ale w jego świecie nie było czegoś takiego jak uszanowanie czy zwroty grzecznościowe. Nim wypowiedział kolejne słowa, wbił jeszcze wzrok w drzwi, jakby spodziewając się, że uderzający w drewniane drzwi wiatr zwiastuje przybycie kolejnego klienta. Gdy tak się jednak nie stało, z jego ust wydobyło się:
– Chcesz ich otruć? – wzniósł prawą brew ku górze, przypominając sobie, że kobieta pytała o Śpiew Świergotnika, na którego fiolkę w tym momencie patrzył.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach