Go down
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Sob Sie 22, 2015 7:38 pm
Ach więc nie gubisz się, mały czerwono - złoty chłopcze? Twoje zeznania są w pełni prawdziwe? Nie kłamiesz w żywe oblicze Zwycięstwa, narażając się tym samym na wbicie przez nią ostatecznego ostrza, które doprowadziłoby Cię do błogiego stanu płynięcia przez cały świat, aż do wpadnięcia do najgorętszej studni piekła? Tam nie czekałyby na Ciebie miłe i ciepłe powitania.
Więc dobrze. Bądź szczery wobec mnie, obdarz kruchym zaufaniem i chwyć dłoń Topielicy w tych bezkresnych wodach. Nie obiecuję Ci jednak, że przeżyjesz. Miej jednak nadzieję. Może ona będzie w stanie Cię uratować.  
Wpatrywała się w niego uważnie, jakby uczyła się jego mimiki na pamięć - i może rzeczywiście coś w tym było. Odsłaniała bardzo powoli i starannie swój obraz przed nim by mógł się przyjrzeć tym zniszczeniom, które zdążyły się już na nim pojawić. Nie ściągnęła niemniej całej narzuty, jakby nie miała zamiaru pokazać mu wszystkiego. Niektóre wszak elementy miały być niewidoczne dla jego ludzkich, a przy tym bystrych oczu.  Deszcz rozmywał  ostre krawędzie, jakby chciał choć trochę zmiękczyć jej nieprzyjemną strukturę. Pozornie. O żadnym zauroczeniu nie mogłoby być mowy, w końcu główną rolę odgrywało tutaj coś zupełnie innego i sprzecznego z normalnym zainteresowaniem.
Smutniejsza...? Może. Kogo zresztą to interesuje, jesteśmy tutaj w innym celu, a nie po to by skupiać się na szczegółach. One nie mają żadnej szczególnej wartości w wodzącym priorytetowym planie.
Nie jesteś każdym innym, Hootcher. Czyż nie tak? Wyróżniasz się w nietypowy sposób, grasz wedle swoich zasad, próbując podporządkować sobie najbliższe otoczenie. Jesteś więc równie smutny, co ja.
Może masz, może nie...ale przecież nie muszę Ci odpowiadać. Sam znasz odpowiedź na te pytanie - nie trudno jest podążać po śladach, które dla Twojego oka są tak oczywiste.
Chcesz więc teraz spróbować zniszczyć te bariery, chociaż w minimalny sposób? Będziesz w stanie?
Po raz kolejny dzisiejszego dnia zadaję Ci pytania, bo tak jest prościej. W końcu po coś są potrzebne.
Burza była chaosem, takim jak ona. I choć C. była cicha, to pogoda robiła wszystko za nią. Ostry wiatr poruszał drzewami i ich ubraniami, targał jej włosy tak, jakby ona sama miała wznieść się w powietrze i pofrunąć. Krople zaś idealnie zmywały wszystkie zewnętrzne ślady - do środka jednakże nie udało się im dostać.  Widział chudą, wysoką i bladą ją, odzianą w czarną pajęczą sukienkę za kolano, z całkowicie mokrymi ciemnymi kosmykami, podkrążonymi burzowymi oczami w których błyskały błyskawice. Psychicznie...? Psychicznie niewiele potrafił dostrzec. Po prostu świeże rany chciały się zasklepić.
Nie odpowiedziała, zamiast tego zapatrzyła się gdzieś w niebo, zaciskając palce na dachówkach i podciągając się nieco wyżej.
Pozytywne uczucia są zbyteczne. Dlaczego niby miała się uśmiechać, być miła, poddawać temu wszystkiemu, skoro z tego nie wychodziło nic dobrego i korzystnego dla niej?
Tylko nie przyzwyczajaj się, bo możesz się zawieść, złoty chłopcze.
Jego świat mógłby ulec zniszczeniu, gdyby tylko otworzył przed nią jego wrota i pozwolił na to, żeby C. tam weszła. Raczej nie chciał tak ryzykować i dzięki temu mógł jeszcze utrzymać kontrolę.
Trzymała nadal stopy na jego biodrach i pod wpływem jego słów, przycisnęła go nimi. Posłała mu drwiący uśmiech, ale raczej nie był w stanie tego zauważyć.
- Nie chciałbyś wiedzieć, Hootcher - odparła o dziwo spokojnie, czując jak coś zaczyna drapać ją w gardle. Jego drwina jej nie dosięgła - w końcu miała za sobą lata praktyki. Powoli zjechała na dachówce wieży tak, że teraz znajdowała się centralnie za nim, nogami niemalże oplatając go w pasie.
Czego więc pragniesz? Dlaczego sądzisz, że wszystkie odpowiedzi dostaniesz podane od razu na tacy, hm?
Palce C. zatrzymały się na jego plecach, jakby zastanawiały się, co mogą mu w tej chwili zrobić.
- Mogłabym sięgnąć po różdżkę i zaczęlibyśmy walczyć, albo też wręcz przeciwnie, bo zleciałbyś z wieży. Mogłabym też po prostu pastwić się nad Tobą czy też fizycznie, czy psychicznie, ale... - i urwała, wbijając paznokcie w jego skórę, która była jedynie zasłonięta przylegającym do niej materiałem. - Nie mam dzisiaj nastroju, Hootcher. Uwierzyłbyś? Bo ja nie. Więc powiedzmy, że mogłabym wstać i Cię tutaj zostawić. Chyba, że masz coś, co mogłoby mnie w jakikolwiek sposób zainteresować.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Sie 24, 2015 12:40 pm
Wszystko co niesie za sobą przypływ adrenaliny i historię nie do zapomnienia, nie będzie dla niego stratą czasu. Tak. Masz przed sobą plecy zagorzałego poszukiwacza przygód. Pana samowolki nikt nie zniechęci, nikt nie ograniczy, bo gdy czegoś chce, to to będzie miał.
Tak C. Stajesz się smutniejsza i smutniejsza, za każdym razem jak zbliżasz się do pleców Hootchera. Nawet się nie obejrzałaś, a już jesteś w niego w pewnym sensie wtulona. Mimo zadawania bólu poszukujesz czegoś, chcesz odczuć coś, próbujesz załatać lukę... jakąś? No nie mów mi, że to jest tylko zabawa. On z chęcią zrobi coś głupiego, ale czy to ten czas? Czy chciałabyś zaryzykować, aby poczuć coś, co on odczuwa za każdym razem, gdy wyrusza na samotne eskapady po zamku? Czy adrenalina na ciebie działa? Czy poczułabyś tego kopa, który daje jej zastrzyk? Zapewne, nikt nie jest w stanie się temu oprzeć...
Nie miej się za uosobienie porażki, za śmierć, która powoli niszczy wszystko dookoła. Tak na prawdę jesteś dziewczyną o bardzo specyficznych poglądach. Możesz zachowywać się jak chcesz, robić co ci się żywnie podoba, bo to wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Ten sam styl preferuje Ciril, lecz on przy tym nie jest tak mroczny jak ty. Nie lubi się wyróżniać, lubi być odbierany jako zwyczajny uczeń. Bycie Cichą Wodą jest dla niego idealnym rozwiązaniem, bo nikt nie spodziewałby się ataku znienacka, gdyby mu się tego zachciało.
- Nie no! Los uśmiechnął się dzisiaj do mnie. Wielka Ce nie ma dzisiaj ochoty na traktowanie mnie różdżką, pastwienie się fizyczne i psychiczne! Dzięki, nie wiem jak bym to przeżył. Jesteś taka hojna!- zadrwił. Odwracając od niej wzrok.
- Ale skoro nie masz ochoty mnie zabić...- mruknął donośnie.
Jedną ręką złapał jej stopy, które praktycznie oplatały jego biodra. Drugą ręką złapał za jedną z jej dłoni, aby przytrzymać jej ciało w pionie. Tak Caroline. Wstajemy!
I stało się. Delikatnym ruchem wstał z "siadu tureckiego". Stali teraz na szczycie wieży, deszcz kajał ich ciało, wiatr szarpał włosami i ubraniami, a adrenalina toczyła się do ich żył.
- Poczuj to Rockers! Dla tego uczucia warto zrobić sobie krzywdę!- krzyknął czując, że traci przyczepność pod stopami.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Sro Sie 26, 2015 10:04 pm
Zbytnia adrenalina bywa niezdrowa - czyżby nikt Cię tego nie nauczył, Hootcher? Igranie na ostatecznej linii uniesienia może skończyć się druzgocącym upadkiem. W życiu każdego z Nas przychodzi taka chwila, że tych przygód jest za wiele i jedynie czego się wtedy pragnie to odpoczynku. Jak więc konstruujesz swe pragnienia? Przed dłuższy czas czy też jest to kwestia chwilowej zachcianki?
Muszę Cię rozczarować. Są rzeczy, których nie da się mieć.
I choć jeden z niszczycielskich żywiołów przyrody szalał na terenie zamku, oni wciąż uparcie siedzieli na dachu wieży, przyglądając się już całkowicie opustoszałym błoniom. Po żałobnikach nie było ani śladu. Może to i lepiej? Jeszcze ktoś spojrzałby w górę i dostrzegłby ciemne punkciki, którymi byli właśnie Ciril i C. Nawet jakby się do niego nie zbliżała i tak nie zmieniłoby to jej ogólnego nastawienia, zwłaszcza w tak ciężkim dniu jak dziś. Wtuleniem nie można było tego nazwać - to prędzej przypominało uścisk oprawcy, który zamierza skręcić swej ofierze kark.
Nie bądź śmieszny, nie potrzebuję nikogo.
Jestem samowystarczalna.
Zawsze starała się jak najlepiej panować nad swoimi emocjami, żeby nie dawać niczego po sobie poznać, ale nieraz było to cholernie ciężkie. Zresztą...nie zawsze jej się to udawało. Potrafiła coraz częściej dawać się ponieść tym zgubnym odruchom, które narzucał jej wewnętrzny potwór łaknący coraz więcej krwi i zniszczeń. Za wszystko trzeba było płacić, a w szczególności za nienawiść tak toksyczną i pełną pasji, którą kierowała się właśnie ona. Mogłoby się wydawać, że po wydarzeniach, które miały ostatnio miejsce coś się zmieniło...w sumie nawet nie wydawać, ale z całą pewnością coś uległo zmianie! Niemniej czy to było coś dobrego? A może jedynie bardziej pogrążyła się w tej ciemnej otchłani, oddana destrukcyjnym instynktom?
W zabawie zawsze tkwi nutka realności, która gotów jest w każdej chwili zamienić ją na grę, a wtedy wchodzą zupełnie inne zasady. Niekoniecznie przyjemne.
A czy Ty byłbyś w stanie oprzeć się tej adrenalinie, która towarzyszy mi przy każdym pojedynku? Przy każdym całkowitym kontrolowaniu danej osoby i sytuacji?
Pamiętaj, że w moim przypadku nie możemy mówić o porażce - jestem Zwycięstwem, to ja dostarczam porażkę innym. Bycie zwykłym człowiekiem nie jest zachęcające, nie uważasz?
C. doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mogła robić wiele rzeczy - nie wszystko jak to sugerował Hootcher, ale wystarczająco dużo, by w jakiś sposób czuć się...bezkarna? To chyba było dobre słowo. Niemniej nawet nie przepuszczała jak wielkie ceny ponosi za te poświęcenie. Teoretycznie to, czego była dziś świadkiem, tydzień, który upłynął od ułożenia ciała Wojny na miękkich chmurach, powinno czegoś ją nauczyć. Tak jak i spotkanie z pokrętną Nadzieją. A jednak...nie potrafiła się powstrzymać, całkowicie zerwać ze starymi przyzwyczajeniami, które coraz bardziej wchodziły jej na głowę.
Ach, mój złoto - czerwony chłopcze! Coraz więcej osób jednak kieruje w Twą stronę oczy...nie uważasz? Quidditch, bohater w walce z Żerlicą...! Nie unikniesz Lumosów rzucanych w Twoją stronę.
- Nie gadaj tak dużo, bo Twoja - już i tak mała wartość - spada znacząco w moich oczach, Hootcher. I nie kuś mnie bym jednak zmieniła zdanie - odpowiedziała sztucznie uprzejmym głosem, pod którym czaiła się jadowita zapowiedź przewrotnego ataku. - Nie mam, ale...
I przerwała, bo nagle złapał za jej stopy i podniósł się wraz z nią na plecach. Wyrwał się z jej piersi mały zaskoczony okrzyk, który został zagłuszony przez pioruny, a w chmurnych tęczówkach błysnęła rzadko widywana iskierka niedowierzania. Z początku nie zrobiła nic, jedynie patrząc ponad jego głowę i obserwując tę całą zieleń, która znajdowała się na dole.
- Jesteś...jesteś popieprzony! - Warknęła Ślizgonka, próbując przekrzyczeć wiatr i jedną dłonią próbując sprawdzić czy przypadkiem nie ma przy sobie różdżki. Przetrzymała się go więc mocniej, czując nieprzyjemne ciarki, które przechodziły jej obecnie przez kręgosłup. Nie była przyzwyczajona do tak długiej bliskości z kimś. Zazwyczaj starała się tego unikać. A teraz Gryfon jakby zupełnie nic sobie z tego nie robił, przetrzymywał ją na swoich plecach i stał na szczycie cholernej wieży astronomicznej!
- Zaraz Tobie zrobię krzywdę, idioto! - Syknęła mu prost do ucha i przeniosła lewą dłoń na jego twarz, uderzając nią w jego nos.

Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Czw Sie 27, 2015 12:19 pm
Ale czy to nie na tym wszystko powinno polegać? Czy każda chwila powinna być pozbawiona tej iskierki, która wtacza w nas ochotę na życie? W każdym bądź razie... Ciril nie umie sobie tego domówić. Wszystkie jego działania nie były elementem jakiegoś misternego planu, który ulęgł się gdzieś tam w czeluściach jego popapranego umysłu. Lubił iść na całość nie zważając na konsekwencje. Jeden impuls wystarczył, aby zrobić coś zupełnie niekonwencjonalnego. Nie zważał na konsekwencje, bo czym one są przy tym wszystkim, co jest w stanie przeżyć. Przecież nie utną mu głowy za spacerowanie nocą po Hogwarcie. Przecież nikt nie uderzy go za to, że chciał w niego tchnąć nutkę radochy nie tylko z przelewania krwi, co osobiście też mu się podobało... A nie... Chyba właśnie to się stało.
Oj Rockers. Pogrążona w swojej melancholii, czyhasz tylko na okazję, aby zegar zaczął tykać. Możesz być Zwycięstwem, ale twoje chmurne tęczówki zamkną się kiedyś, bo tam w świecie, na pewno jest ktoś, kto będzie umiał ujarzmić twoje rozbestwione ego. Nie jesteś najlepsza, mury tego zamku i chmara przygłupów, którzy grzeją miejsce przy szkolnych ławach to nie szczyt ambicji. Ja nie chcę być lepszy od nich, chcę, aby wiedzieli, że jestem częścią ich społeczności. A wiesz dlaczego? Bo nie będą spodziewali się mojej agresji. Robię sobie plecy, staram się nie wyróżniać... Choć nie zawsze mi się to udaje.
A teraz stoimy tak na dachu wieży i spoglądamy w dal przy przyjemnych powiewach wiatru. Wszystko byłoby świetnie, gdyby z nosa nie toczyła mi się jucha, a ja nie wierzgał jak koń w staraniach, aby odstawić cię na mokrą posadzkę. No powiedz mi, że ci się to nie podoba. Że twoja matowa jak kamień duszyczka przez chwilę nie poczuła tego ogromu, który nas otacza. Wystarczy tak mało, aby poczuć tak wiele! Nie trzeba kontrolować swojego przeciwnika podczas pojedynku, aby adrenalina przejęła twoją kontrolę. Wystarczy zrobić cię w bambuko i postawić przed faktem dokonanym.... A ta pozycja miała być raczej aktem drapieżcy, który szykuje się do skręcenia karku swojej ofierze. Czasami role się zmieniają. Wystarczy chwila a zginiemy razem, bez walki na różdżki. Czy byłabyś do tego zdolna? Co zrobiłabyś, gdybyśmy lecieli właśnie w dół wieży, bez mioteł w pobliżu.. bez nauczycieli, którzy uratowaliby nas w ostatniej chwili? Czy uważasz, że twoja Mentorka Śmierć zabrałaby cię w swoje objęcia i stuliła w nieskończonym śnie?
- Jeszcze raz nazwij mnie idiotą, a zrzucę cię z tego dachu!- krzyczał starając się zdjąć jej rękę ze swojej twarzy. Brzmiało to pewnie raczej jak bełkotanie zważywszy na fakt, że jego usta nie były w pełni odsłonięte. Ich widok musiał być zdumiewający i komiczny? Szamotali się na dachu, gdzie deszcz zmieniał dachówki w mokre i śliskie niczym lód tafle. Chwilka nieuwagi i na prawdę zlecą.
- Tak więc teraz moja wartość spadnie do zera w twoich oczach wredna jędzo!- bełkotał, a zaraz potem zrobił coś, o czym nigdy jeszcze nie pomyślał. Ugryzł ją w rękę, która znajdowała się na połowie jego twarzy, a drugą którą miał okazję trzymać, żeby nie spadła puścił. Szybkim ruchem przekręcił ją, tak żeby mieć jej twarz na przeciwko swojej i... Odchylił jej tułów, aby znalazła się tuż nad przepaścią. Zastygli tak na chwilę, a on zrobił przeciwwagę i odchylił się do tyłu, aby powoli opaść na ziemię.
- Ehhhh... Marna z tobą zabawa!- powiedział spoglądając prosto w jej twarz, która znajdowała się blisko w tym samym momencie próbując zatamować krwotok z nosa.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Pon Sie 31, 2015 4:10 pm
Życie - coś co kończy się i zaczyna w równie łatwy sposób. Wystarczy chwila i to, co budowało się latami, zaczyna upadać w zatrważającym tempie. Iskry się sypią, gdy lodowce napierają na siebie, chcąc zająć jak największą ilość zielonych ziem, by mogła zapanować wieczna zima. Szedł więc wedle swych impulsów, które były zupełnie pozbawione jakiegokolwiek przemyślenia...nie żeby tego nie rozumiała - wręcz przeciwnie! Sama wszak ulegała w najgorszych momentach, dając się poprowadzić danej chwili i wylądować w jej szponach.
Konsekwencje jednak nie dawały o sobie zapomnieć i podstępnie łapały w pułapkę swoje ofiary.
Ale ja, ta która nosi zwycięstwo na swoich wargach, dam w końcu radę i wymsknę się jak przystało na Żmiję.
Głowy nie utną, ale zapamiętają i zapiszą. Każde wykroczenie. Każde słowo. A następnie rozliczą Cię z tego wszystkiego...naiwny głupcze, czy naprawdę sądzisz, że śmierć jest najgorszą rzeczą, która może Cię spotkać? Nawet najtwardsze jednostki czują ból i są podatne na zranienia.
Nawet Królowa Śniegu.
A co dopiero taki śmiałek jak Ty.
Zegar się zatrzymał na odpowiedniej godzinie, minucie i sekundzie, kiedy martwe ciało Wojny spoczęło pod ziemią. Właśnie dziś. Właśnie teraz. Melancholia wymieszana z szaleństwem jest niebezpieczna - to jak łatwopalny lód, który doprowadzi do pęknięć na tym obszernym płótnie świata. Jak myślisz, kiedy zegar ponownie ruszy, hm?
Kiedyś, ktoś...żadnych konkretów, mój drogi! Myślisz, że pokłonię się? Że poddam bez walki? Jestem tą, która potrafi doprowadzić do chaosu i go wykorzystać. I choć jestem człowiekiem, to...mam w sobie coś więcej. Mogę mieć rozbestwione ego, ale to właśnie dzięki temu, twardo trzymam się na tej pokruszonej powierzchni rzeczywistości.
Dzięki temu przetrwam.
Moje skrzydła wrócą i uniosę się wyżej niż kiedykolwiek wcześniej. Sięgnę po to, o czym od zawsze marzyłam, a potem zniszczę wszystko. I świat pokryje lód.
Ja również nie chcę, bo ja jestem lepsza. Lepsza w ten zły sposób, ale czyż tak nie jest cudowniej? Społeczeństwo nie jest dla mnie - tylko kiedy muszę się maskować, skradać i ukrywać na coś się to przydaje. A tak...?
Bezsensowne.
Miejsce niekoniecznie było najodpowiedniejsze do tego typu ekscesów, które wyczyniali. Wystarczył jeden, błędny ruch, a skończyłoby się to nieciekawie. Ogrom tego wszystkiego, był dla niej jak gwałtowniejszy oddech, który nagle został wyrwany jej wprost z piersi. To było coś zupełnie innego niż adrenalina towarzysząca jej przy walkach...i nie wiedziała jak to nazwać.
Gorzej jak drapieżnik walczy z drugim drapieżnikiem, prawda, Hootcher?
Kichnęła nagle i prychnęła głośniej, czując jak niezadowolenie z obecnego położenia wypełnia każdą komórkę jej ciała.
Wymyśliłabym coś. Zawsze wychodzę zwycięsko. Śmierć roztacza nade mną swe opiekuńcze czarne skrzydła, a do snu jest jeszcze daleko.
- Ojejej! Uraziłam biednego chłopczyka! Ale się boję...! - Wykrzyczała drwiąco i nadal go atakowała, trzymając się jednak mocno jego ciała za pomocą swoich nóg. Wzmocniła swoje trafienia, kiedy tylko nazwał ją jędzą, a gdy ją ugryzł, zasyczała jak rozjuszony wąż. Nawet nie zdążyła zareagować, gdy odwrócił ją w swoją stronę, jakby była lekkim zwierzątkiem. Kiedy znalazła się nad przepaścią i dostrzegła to kątem oka...zastygła cała, a chmurne oczy zaczęły ciskać piorunami w jego stronę.
Jedna żaróweczka niebezpiecznie brzęczała w jej głowie.
To nie wróżyło niczego dobrego.
Jej kolana otarły się o końcówki dachówek, a C. poczuła nieprzyjemne pieczenie na skórze. Postanowiła jednak to zignorować - poza tym nie było najgorzej, bo deszcz wszystko tamował. I znajdowała się dokładnie na...Gryfonie. Patrzyła w tą paskudną twarz po której spływała krew z nosa i uśmiechnęła się z dziką satysfakcją.
- Dobrze Ci tak! Nie jestem tu po to by Cię zabawiać, Hootcher! Jak chcesz atrakcji to skocz z dachu - wysyczała mu prosto w twarz, starając się jakoś wyplątać z jego ramion. - Mam wielką ochotę jeszcze raz Ci przyłożyć. Wtedy przynajmniej ja bym się dobrze bawiła.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Sro Wrz 02, 2015 1:15 pm
Przecież rozmowa między tymi dwoma osobami nie mogła wyglądać inaczej. Kto by się po nich spodziewał miłej konwersacji... Przecież Zima i Jesień spotkały się ze sobą zupełnie przypadkiem, a każdy ich ruch kończył się jeszcze większą katastrofą.
Życie jest przewrotne. Nigdy nie pomyślałby, że przyjdzie mu rozmawiać z Ce w takich okolicznościach. Gdy niebo płacze z jednego powodu- ich spotkania. To wszystko zapewne skończy się tak, że on wróci do domy oblepiony krwią- o ironio. Nikt na znajomości z tą dziewczyną nie wyszedł chyba dobrze. Ale czy to takie ważne? Miał ubaw! I to jaki! Spoglądać na jej zakłopotaną minę, gdy wiedziała, że nie może nic zrobić, bo umrze, jednocześnie spotykając jej wzrok, który mówił, że zatłukłaby go, gdyby tylko mogła, była jak ukojenie dla jego duszy. Nie boję się ciebie Caroline. Nawet nie wiem dlaczego tak jest, ale po prostu nie czuję żadnego strachu. Ani przed upadkiem, ani przed twoją determinacją, żeby zemścić się na mnie i wyżyć  w najbliższej dogodnej sytuacji. Nie obchodzi mnie to. Chyba nawet polubiłem droczenie się z Tobą!
Życie byłoby nudne, gdyby nie jego porywczość. Siedzenie w zadumie nie jest jego sposobem na zabijanie wolnego czasu. Wolał działać, wystawiać się i patrzeć na rozwój sytuacji. Ta tutaj mogła skończyć się tylko jednym. Ciekawe kiedy zacznie okładać go bez opamiętania...
- I tak się dobrze bawisz! Jeśli byłoby inaczej, zamiast twojej pięści, widziałbym różdżkę miotającą zaklęcia w moją stronę!- krzyknął, gdy wiatr majaczył dookoła ich sylwetek. Było głośno, całkiem nieprzyjemnie. Mu to jednak nie przeszkadzało... A wiesz dlaczego? Bo bawił się pierwszorzędnie, nawet z krwotokiem z nosa, który masakrował jego ubrania swoim metalicznym zapachem.
Jego oczy śmiały się w kontraście do tego, co widział w jej chmurnych tęczówkach. Chyba nie było tak źle, skoro w dalszym ciągu wymieniała z nim słowa... Mimo, że niemiłe i zgryźliwe.
- Miałabyś ku temu okazję, gdyby ktoś zobaczył...- odpowiadał na jej ostatnią wypowiedź, gdy zachciało mu się... kichać. I tak bezpardonowo, nie mogąc się zupełnie powstrzymać, kichnął tak mocno, że cała krew z jego nosa znalazła się prosto na twarzy i szatach Rockers.
-... nas w takiej pozycji- dokończył swoją wypowiedź zakłopotany.
Szybko zdjął ją z siebie i posadził obok. Była strasznie lekka, jakby nic nie jadła od kilku dni. Nie wiedział co w tej sytuacji ma zrobić. Wstał szybko na nogi i zaczął obmacywać się w poszukiwaniu jakiejś suchej szmaty. Na szczęście, mimo że jego płaszcz był przemoczony, jego odzienie pod było całkiem suche. Bez namysłu rozebrał się szybko z górnego odzienia i w bardzo krótkim czasie zdjął z siebie koszulkę. Podał ją dziewczynie.
- Proszę, to jest suche. Wytrzyj twarz...- mruknął, po czym usiadł obok niej, kładąc na kolanach przemoczony płaszcz. To nie miało już sensu. Za zimno to nie było, a mokrych rzeczy i tak nie chciał na siebie zakładać. Siedział tak więc obok dziewczyny świecąc swoją bladą skórą.
- Ale przygoda...- stwierdził spoglądając w niebo.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Pią Wrz 04, 2015 6:16 pm
Ponoć przedstawiała już pewne utarte schematy, dzięki którym można było przewidzieć jej kolejny ruch. To było nieco bzdurne przeświadczenie, bo w momencie, kiedy przyzwyczajasz się do czegoś i nadajesz komuś etykietkę: "nic nowego", a on postanowi zaatakować Cię z innej strony, to łatwo polegniesz przez swe zaskoczenie i zignorowanie możliwości wroga.  Ona, co prawda jeszcze nie została oficjalnie za niego uznana przez Ciebie, ale kto wie, co jeszcze może jeszcze ulec zmianie przez ten czas?
Ach, przygnębiająca Jesieni! Znowu się spotykamy, choć to nie Nasz czas by królować na tej ziemi, kiedy wokół rozkwitają kwiaty i budzi się wszystko do życia, pomimo tak wyczuwalnego zapachu Śmierci!
Myślisz, że Wiosna się nie obrazi, jeśli jeszcze trochę posiedzimy na dachu i popatrzymy w jej oczy z których płyną łzy smutku i uzdrowienia?
Życie jest przewrotne. Życie jest wiecznie niekończącą się grą, która lubi tworzyć, co jakiś czas nowe zasady ku urozmaiceniu egzystencji wszystkich. Nawet tych, którzy uważali się za nieśmiertelnych i niepokonanych. C. też musiała to przyznać. I przyzwyczaić się do tego, że pewne rzeczy po prostu się zmieniały - w jednej chwili stała dumnie na swoim lodzie, a już w drugiej załamywał się on pod jej stopami. Nikt nie wychodził cało, może kiedyś było to jeszcze możliwe, ale po tym wszystkim...i tak Ciril nie był najgorszym przypadkiem i nie ulegał jak plastelina pod jej palcami. Musiał być masochistą, skoro go to bawiło i nie czuł się zażenowany, ani też nie oddawał się strachowi czy nienawiści. Tutaj nawet nie chodziło o to, że umrze - zresztą te myśli były zatrważająco daleko na ten moment. Hierarchia w jej głowie była zupełnie inna.  Zaskoczył ją jednak, a przy tym sprawił, że poziom niezdrowej adrenaliny podniósł się do góry. Żaróweczka nadal ostrzegawczo brzęczała.  
Nie bój się więc. Spokojnie. Popracujemy nad tym. Mamy jeszcze trochę czasu - nie musi to być wszak dzisiaj.
Sprawdzimy Twoją wytrzymałość.
A teraz możemy się bawić dalej.
Może zrobić wyliczankę i rzucić galeonem by wylosować jedną z dwóch opcji? W sumie mogłaby teraz to zrobić. Pogoda jednak nie sprzyjała zbytnio kreatywności - miała zresztą ograniczone pole do popisu. Nie skomentowała więc wzmianki o różdżce, wolała w końcu nie ryzykować, że jej wypadnie, albo co gorsza, nie będzie w stanie się powstrzymać i rzuci jedno z zaklęć niedozwolonych. Na zbliżającym się przesłuchaniu nie byłoby to mile widziane. Coraz więcej ciarek przechodziło przez jej kręgosłup, a zimne krople muskały blade ciało dziewczyny. Zmarszczyła czoło, a na jej twarz wypłynął wyraz obrzydzenia, gdy spostrzegła w jego oczach rozbawienie. Kiedy on zaczął mówić, ona wręcz gorączkowo starała się wymsknąć z jego ramion. I już była gotowa by się podnieść i odejść od Cirila na bezpieczną odległość, gdy ten...kichnął wprost na nią! Na domiar złego, jej twarz akurat była skierowana w jego stronę i krew wraz z odrobiną wydzieliny chłopaka pokryła jej prawy policzek oraz część jej sukienki - należało dodać, że była ona jedną z jej ulubionych.  Przestała się ruszać, więc nie miał problemu by ją posadzić obok siebie. Jedynie chmurne oczy delikatnie drgały, a w środku szalała burza podobna do tej, która była nad nimi. Pioruny dawały o sobie znać jeszcze głośniej. Przyjęła jego koszulkę, zaciskając na niej - niczym harpia - palce. Powoli otarła swój policzek, po czym zajęła się ścieraniem krwi ze swojej sukienki. Kiedy skończyła, jej zimne przeszywające spojrzenie zaatakowało Gryfona, a twarz wykrzywiła się ze złości.
Przybliżyła się, zgięła rękę w połowie jakby chciała go chwycić za gardło, ale zamiast tego z całej siły jej łokieć uderzył w jego krocze.
- I JAK PODOBA CI SIĘ TA PRZYGODA, HOOTCHER?! - Krzyknęła wściekle, odsuwając się i patrząc na niego tym razem morderczym wzrokiem. - NASTĘPNYM RAZEM UŻYJ TEGO MAŁEGO MÓŻDŻKU I ZASŁOŃ NOS, IDIOTO!
Pierwsza żaróweczka w jej głowie pękła z trzaskiem.
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Sro Wrz 09, 2015 9:39 pm
Świat jest twój... Nie próbuj tego rozumieć, tylko to poczuj. Panie Hootcher... Co ty wyprawiasz na tym dachu, że aż tak bardzo byłeś w stanie rozzłościć tę niewiastę? Czy twoje towarzystwo na prawdę sprawiało jej tyle złego że nie mogła się opamiętać i ponownie wzięła się za zadawanie ci bólu? Nie wiem. Po co ci ten ból? Wytłumacz mi, bo przecież nie do tego zostałeś stworzony! Każdy z was ma swoje przeznaczenie, jesteście tu nie z byle powodu. Nie jestem jednak w stanie wszystkiego powstrzymać i zaplanować. Niektóre decyzje musicie podejmować sami, a ja mam tylko nadzieję, że nikt z was się nie zabije. Dlatego też TY jesteś jednym z tych trudnych do okiełznania, tych o których martwić muszę się dzień i noc. Jednak w dalszym ciągu nie mogę pojąć dlaczego robisz to dla siebie.
ŻEBY POCZUĆ.
A ty? Panno C.? Dla czego to robisz? Dlaczego zadajesz ból? Przecież wiąże się to jedynie z problemami... Krótki moment zadowolenia przemija, a ty masz następną osobę na swoim sumieniu. Czy na prawdę zależy ci, aby opinia o tobie była właśnie taka?
Zlustrował dziewczynę błagalnym wzrokiem, gdy uderzyła go w te najczulsze dla mężczyzny miejsce? Nieco zbladł, a z jego oczu uszło na chwilę życie, aby spojrzeć na nią z taką pasją, jakiej dawno w nim nie było. Oj Rockers. Troszkę przeholowałaś. Przecież to nie było jego intencją, aby specjalnie upaskudzić cię krwią. On starał się pokazać tobie swój punkt postrzegania świata. Chciał ci wytłumaczyć jak to jest być lekkoduchem. Nie musiałaś go za to karać. W końcu nic ci się nie stało. Żaden przemoczony włos z twojej głowy nie spadł, gdy przerażona zastygałaś w ruchu znajdując się nad przepaścią. Starał się naprawić swoją gafę, gdy umazał cię własną krwią... A może to nie było tak...?
Tak więc gdy zrobiłaś to, on nie był zadowolony. Złapał cię za ręce tak mocno, że nie byłaś w stanie się wyrwać. Zbliżył swoją twarz tak blisko, czy mogłaś usłyszeć jak ciężko oddycha. Spojrzał w twoje oczy w taki sposób, że poczułaś, jakby penetrował właśnie twoje myśli. Poczułaś jak jego serce zabiło szybciej, gdy przytulił cię do siebie z całej siły. Ale dlaczego to zrobił? Sam nie wie. Może po prostu chce cię uratować od zbyt wczesnej śmierci. Widzi, że coś od dawna krąży nad twoją głową. Dostrzega chwile, gdy twoje myśli odpływają gdzieś daleko stąd. WIE, że coś cię trapi, a on jest tylko marionetką do wyżycia się. Zabij go jeśli chcesz, on i tak jakoś tego uniknie... A może wtedy poczujesz się lepiej po swojej stracie... A wiesz co? Wcale się tak nie stanie, więc przestań i rozkoszuj się, że ktoś widzi, że jest ci źle i wcale nie ma nic przeciwko, aby zająć się trudnym tematem, jakim jest rozweselenie cię i wyrwanie z tej plątaniny myśli, która robi się coraz większa, gdzieś w czeluściach twojego chorego umysłu.
- A może nie chciałem unikać twoich ciosów?
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Nie Wrz 13, 2015 11:52 pm
Świat...? Ach, to w sumie zabawna historia z tym światem. Pomyślałbyś, że wystarczy moment a wszystko obróciłoby się w pył? Od tak, niczym za pstryknięciem palców. Krótka ulotna chwila samego unicestwienia nieskończenie wielu istnień mogłaby być zabawna - miliardy krzyków wymieszanych ze sobą w wirze śmierci.
Tutaj nie należało się pytać w jaki sposób ją zdenerwował, dlaczego właściwie stało się tak a nie inaczej. Równie dobrze pretekstem mógłby być krzywo zawiązany krawat na szyi, nieodpowiedni błysk w oku, albo zanucenie znienawidzonej melodii. Ból był zwyczajnie odpowiedzią, oderwaniem się od codziennej, płytkiej rzeczywistości, którą rozkoszowali się nic nie warci przedstawiciele ludzkości. Jego śmierć w obecnej sytuacji nie byłaby jej na rękę, więc nie zamierzała dopuścić do głosu swego egoistycznego szaleństwa. Należało to zatrzymać właśnie w tym momencie, póki nie rozpoczęła się zapowiedź niszczycielskiej pieśni. Wtedy byłoby już za późno na ocalenie. Przepadłaby wraz ze swoimi marzeniami.
Poczuć. Poczuć. Poczuć.
Śmiesznie to brzmi w Twych ustach, nawet jeśli rozumiem o co Ci chodzi, co właśnie siedzi w Twojej głowie. Tak już chyba musi być, czerwono - złoty chłopcze. Balansujesz na tej cienkiej linii, próbując dostojnie i zjawiskowo pojawić się na tej szachownicy na której panuje chaos. Czas się zatrzymał, wszystko było widać w zwolnionym tempie - każde zwycięskie i przegrane ruchy. Pytasz się Królowej Śniegu dlaczego jest okrutna? Dlaczego czerpie radość z czyjegoś nieszczęścia i nienawiści wobec swojej osoby? To proste.
Była trucizną.
Opinia nic nie znaczyła, nie potrzebowała wianka adoracji, spojrzeń pewnych aprobaty i słów otuchy. Nie chciała żadnej litości, współczucia, ani też ignorancji. Pragnęła wywoływać emocje na których mogłaby jak najwięcej żerować. To oczywiście miało swoją cenę, coraz bardziej zatracała się w tej psychozie, dotkliwiej doświadczając ciosów wymierzonych w jej stronę. Ktoś kiedyś powiedział, że była wolna. I tak i nie. Była wolna, kiedy w pełni mogła być sobą - oznaczało to odkrywanie to najgorszych warstw tkwiących pod jej maską. Jaskrawe odbicie lodowców w jej roziskrzonych oczach. Całkowicie oddanie się bycia Zwycięstwem.
Przyglądała mu się z pewnej odległości. Jeszcze nie odeszła z powodu lodowatych płomieni wściekłości, które rosły w jej chudym, zimnym ciele. Nie uznawała żadnych usprawiedliwień, zwłaszcza tego dnia. Potrzebowała się wyładować, pomijając tę rozdzierającą ją od środka obojętność po ostatnim pożegnaniu. Może i zrozumiała malutki fragmencik jego świata, ale bardziej skupiała się na swoim planie.  C. nie znosiła czuć się upokorzona, a w momencie, kiedy kichnął na nią swoją krwią, brudząc jej policzek i sukienkę,  tak się właśnie poczuła. Znieważona. Nigdy, kiedy nie wymagała od niej tego rodzina nie podkreślała swojego statusu w żaden sposób, chcąc się trzymać na uboczu. Dopiero właśnie takie zachowanie doprowadziło ją do tego, że zareagowała jak przystało na dziewczynę, której duma została zraniona. Wytrzymała jego spojrzenie, nie mając zamiaru okazać najmniejszego strachu. Gdyby miała różdżkę z całą pewnością pokusiłaby się o zajrzenie do jego umysłu. Oboje prowadzili walkę na spojrzenia, aż w końcu Ciril ją...przytulił.
Skąd Ty możesz wiedzieć, co mi dolega? Co ja czuję?
Nie znasz mnie.
Nie zamierzała go zabić - przede wszystkim było jej to nie na rękę, a tak poza tym nie miała powodu. Poza tym wychodziła z założenia, że śmierć jest nagrodą po przeżyciu odpowiedniej ilości rozgrzeszeń. Trzeba było jednak przyznać, że udało mu się oderwać ją od myśli o pogrzebie i o Collinsie. To akurat mu się udało. Obejmował ją, a ona siedziała sparaliżowana, aż w końcu walnęła go lekko pięściami po plecach, próbując mu zwrócić uwagę na to, że to jest nie na miejscu. Po kilku sekundach odepchnęła ją ostrożnie byleby tylko nie spadł, ale też, żeby nadal sobie na tyle nie pozwalał.
- Jesteś więc głupcem, Hootcher. Powiedziałabym, że wręcz masochistą - warknęła w odpowiedzi już nieco spokojniejszym głosem. Rozbrzmiał kolejny piorun, a ona wytarła swoje dłonie w sukienkę. I tak będą musiały się nią zająć skrzaty, więc było to bez różnicy. Rzuciła mu jeszcze ostatnie chmurne spojrzenie. Druga żaróweczka, która przed chwilą drgała w jej głowie, teraz przestała. - Zdecyduj się w końcu na coś. Postaw sobie jakiś konkretny cel zamiast mnie sprawdzać. Na dziś to koniec... - i odwróciła się do niego plecami, kierując w stronę przejścia, które prowadziło do środka wieży astronomicznej. - Jeśli przez Ciebie się przeziębię to na następnym meczu przywalę Ci tłuczkiem w krocze - dodała jeszcze zanim przeszła przez drzwi, zostawiając go na szczycie samego.

[z/t]

Caroline Rockers: -10 PŻ
Ciril Hootcher: -15 PŻ
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Sro Wrz 16, 2015 2:08 pm
A więc coś tam siedzi w twojej głowie. Coś, co jednak nie pozwoliło ci na ukrócenie jego ziemskiego żywota i pozostawienie go w tym stanie, tu i teraz. Nie każdy był jak ty Rockers. Nie każdy wiedział co dokładnie się z nim dzieje. Ciril nie do końca rozumiał całą tę przemianę. Jego umysł powoli, ale wciąż progresywnie zmierzał ku ciemności, skąd nie było ratunku. Dlatego też ostatki wyrozumiałości kierowały jego zachowaniem w taki sposób a nie inny.
Jesień powoli zmierzała w naszą stronę. życie, mimo, że się jeszcze nie rozpoczęło na dobre, umykało między palcami dłoni, jak piach w klepsydrze. Przemijamy, a to co jest teraz, to jedyne co mamy. Dlaczego więc nie poddawać się chwiejnym pragnieniom i nie robić tego, na co właśnie mamy ochotę?
On cię nigdy nie zrozumie. A może to jeszcze nie ten moment? Wkrótce być może ulegnie to zmianie, ale na tę chwilę siedział w pustej sali, gdzie nikogo już nie było. Musiał ufać sobie i swoim pragnieniom, bo tylko to było jego. Nie dziw się więc jego wybrykom. Młodość to czas, który wspomina się z robienia głupot i... jeszcze większych głupot. Może kiedyś uśmiechnie się na wspomnienie o tych wydarzeniach. Tylko czy ty jeszcze będziesz żyła? Czy on będzie żył, aby sobie o tym przypomnieć?
Spojrzał w dół, gdy dziewczyna wyrwała się z uścisku i wstała. Wysłuchał jej wypowiedzi, jakby to miał jakieś większe znaczenie, jednak nie wziął niczego do serca. Złagodniałaś Rockers. Czyżby udało mu się czegoś dokonać?
Okrył się jeszcze szczelniej mokrym płaszczem i powstał, gdy dziewczyna opuściła dach. Nie odpowiedział jej, nie pożegnał. Po prostu odczekał chwilę i ruszył w stronę swojego dormitorium.
[zt]
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Czw Sty 21, 2016 5:12 pm
Z niewiadomych przyczyn, wielce szczęśliwa kręciła się po zamku, bawiąc się końcówką swojego warkocza. Była zadowolona, wiedząc, że Irytek, gdzieś tam jest i nie jest na nią obrażony. Chociaż w dalszym ciągu nie rozumiała jego zachowania przed zwierciadłem Ain Eingarp, nie była już zdołowana, bo wiedziała, że rudzielec nigdzie się nie ukrywa i co najważniejsze, nie zamraża Ślizgońskiego dormitorium. Maggie zresztą też nie miała zamiaru się chować. Dobrze, że sobie wszystko wyjaśnili. Musiała podziękować Gryfonce i Natalie, że jej pomogły. Do tej pory nie miała okazji tego zrobić.
Nucąc coś po nosem dostała się na sam szczyt wieży, nawet nie wiedząc po co i dlaczego się tu znalazła. Podleciała bliżej okna, podziwiając widok, który malował się przed jej oczami. Uwięziona w Hogwarcie mogła jedynie przez okno nacieszyć wzrok zachodzącym słońcem.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Czw Sty 21, 2016 9:55 pm
Wszystko wróciło do normy i musiał przyznać, że trochę mu tego brakowało - spokoju. Nie takiego zwykłego z którym walczył na co dzień, lecz tego wewnętrznego, który pozwalał mu się nie przejmować, beztrosko żartować z innych i nie zadręczać się problemami. Lubił, gdy tych ostatnich w ogóle nie było, chociaż czasem urozmaicały tę niekończącą się i niezmienną egzystencję jaką wiódł.
Poleciał na wieżę. Znowu. Lubił oglądać wschody i zachody słońca, a z tych najwyżej osadzonych miejsc był najlepszy widok na świat. Dalekie lądy, choć pewnie w rzeczywistości całkiem bliskie, których on nigdy nie zobaczy z bliska... Ale nie przejmował się tym, nie w tej chwili przynajmniej, gdy trafił na tę chaotyczną i niezdecydowaną niewiastę. Zakradł się do niej niewidzialny i jak był już krok za nią, wrzasnął jej do ucha.
- BU! - a po chwili wybuchnął głośnym śmiechem, materializując się by uniemożliwić jej ewentualne wyciąganie do niego łap. Nie lubił tego, nie kiedy sam nie inicjował kontaktu, ale przy zjawie łatwo było tego uniknąć. Wystarczyło mieć się na baczności i dostatecznie szybko manewrować między formą spirytualną, a fizyczną, w zależności od tego co zamierzał zrobić. A że miał wprawę? Cóż, wystarczyły stulecia doświadczenia!
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Pią Sty 22, 2016 9:44 am
Z wielkim zafascynowaniem wpatrywała się w obraz, który malował się na jej oczach. Słońce, teraz czerwono-pomarańczowe, chowało się powoli za błoniami i wszystko zakończyłoby się równie nudno jak się zaczęło, gdyby nie poltergeist, który ryknął jej wprost do ucha.
Biedna duszyczka, z krzykiem, który mógłby obudzić martwego, odskoczyła jak poparzona od Irytka. CZY ON BYŁ NORMALNY?! Gdyby była człowiekiem, najprawdopodobniej zemdlałaby i teraz musieliby robić jej sztuczne oddychanie.
- Co ty robisz?!
Krzyknęła na niego, wbijając w młodzieńca przestraszone spojrzenie.
- Nie możesz chodź raz pojawić się jak normalny... No! Normalnie!
Skrzywiła się, zaraz jednak uważnie się w niego wpatrując. Przemienił się w swoją materialną postać? Bał się jej? Zakryła szybko usta dłonią i bez opamiętania zaczęła się chichotać i śmiać.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Pią Sty 22, 2016 1:21 pm
Właśnie na to liczył - wrzask, wystraszone spojrzenie i głupią minę na której malowało się zaskoczenie. Uwielbiał to. Mógł straszyć tak ludzi tysiąc lat i nigdy mu się to nie znudziłoby.
- A jak myślisz? Witam się~! - wyszczerzył zębiska nie kryjąc zadowolenia. I tylko trochę go pewność siebie opuściła, gdy Maggie zaczęła się bez powodu zaśmiewać. - A tobie co? - dalej się uśmiechał, choć widać było w tym ziarenko niepewności. Czy znowu zrobił coś nie tak? Nie, nie ważne, nie powinien się tym przejmować! W końcu wszystko sobie wyjaśnili, więc nawet jeśli Sullivan chichotała z niego to powinien to traktować jak w każdym innym przypadku. Założył ręce na biodra i uniósł brew. - Ja ci zaraz dam powód do śmiechu...! - w mgnieniu oka pojawił się tuż przy niej i zaczął ją łaskotać. Zimne ręce trafiały w najczulsze punkty, jakby dawno temu odkryły tajemnicę stojącą za mimowolnymi skurczami u ludzi i dobrze wiedziały gdzie celować by złamać przeciwnika w pół. Dziewczyna nie miała żadnych szans.
Maggie Sulivan
Duch
Maggie Sulivan

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Pią Sty 22, 2016 1:59 pm
- Bardzo oryginalne!
Skwitowała krótko, przewracając oczami. Nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Nawet jeśli bardzo chciała, widok Irytka w materialnej postaci powodował u niej salwy niepohamowanego śmiechu. Bał się, że go dotknie! Ha! Irytek się jej bał!
- O nie! Nie zbli...
Nie dokończyła, ponieważ rudzielec pojawił się tuż przed nią i bez ostrzeżenia zaczął ją łaskotać. Biedna duszyczka, posłała mu jedynie krótkie, przerażone spojrzenie, bo chwilę później wybuchnęła kolejnym śmiechem, który tym razem spowodowany był palcami poltergeista, wbijającymi się w jej ciało.
- Przes...tań... Puść... Odejdź... Zostaw...
Próbowała odgonić go od siebie nie tylko słownie, ale też za pomocą rąk.
Sponsored content

Szczyt wieży - Page 6 Empty Re: Szczyt wieży

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach