- Nathalie Powell
Re: Czytelnia
Pią Kwi 15, 2016 11:04 am
Przedstawienie się rozpoczęło, a my wciąż gramy te durne role przed publicznością. Jestem przekonana, że gdybyśmy nawet dawali występy dziesięć razy w dniu, a każda osoba przeszyłaby ponownie, dostrzegła by zupełnie inne emocje. Może i panikowała, biła się z myślą czy wejść na podest w wraz z towarzyszącym strachem, przedstawić wszystko jak chciała, ale zawsze była prawdziwa. Nie udawała, że chłopak jest dla niej interesujący, że jest zagadką, tajemnicą, którą tak pragnie odkryć. W gruncie rzeczy strach przemawiał w każdym calu jej drobnego ciała, więc to też można bez problemu ujrzeć. Ona po części też była widzem, który obserwował jak główny aktor manipuluje innymi. Sama była ofiarą, sama poddała się w jego ręce, sama tego chciała. Skoro już zrobiła jeden krok, to czemu nie może zrobić kolejnego. Nathalie z każdą chwilę starała się być odważniejsza, jednak momentalnie Sahir burzył jej plany. Czy to nie jest zabawne, że jedna wypowiedź potrafiła tak bardzo zmienić pogląd blondynki. Jak bardzo musiała być wystraszona i podatna na jego głos by w chwilę rozpadła się jej bariera. Złote włosy nie były dostateczną ochroną.
Spojrzała przed siebie. Tym razem nie w stronę jego, nie w te mroczne oczy. Zerkała jakby nie rozumiała co właściwie zostało w jej stronę skierowane. Nie była przestraszona tymi słowami, raczej zdziwiona. Kolejny raz? Może i tak, ale powód miała dość duży. Słowa jakie wypowiedział jej towarzysz odbijały się echem w jej głowie. "Jednak to chyba normalne, że tak reagujesz na drapieżnika w pobliżu." Starała się powstrzymać pokusę powtórzenia tej formułki. Nie chciała kolejny raz robić z siebie kretynki. Bo jakie to miało znaczenie co powie, skoro i tak nie wiedziała co to wszystko znaczy.
Drapieżnik? Jaki drapieżnik? Czego ja właściwie o tobie nie wiem...
Jej oczy skierowały się na lodowatą istotę siedzącą przed nią. Zmarszczone brwi, zastanowienie, brak jakichkolwiek słów. Nie wiedziała, a może w głębi duszy, domyślała się... Jakie to ma znaczenie skoro i tak nie dopuszczała do siebie takich myśli. Chciała czuć się bezpiecznie, nie myśleć o strachu, który nią władał niczym marionetką. Dlaczego więc za każdym razem gdy starała się uwolnić od tego uczucia, ono ze zdwojoną siłą wracało. Tego chce? Jej przerażenia, dygotania... Czy właśnie to dawało mu satysfakcję?
Uśmiech zniknął jak na zawołanie. Ciemna maska znów otulała twarz Sahira. Nie zaskoczyło to dziewczyny, jednak przez chwilę miała małą nadzieje, że to się poprawi. Niestety, radość, która bije od Puchonki, znikała z każdą chwilą gdy siedziała w tym miejscu. Zaledwie jeden gest sprowokował tą rozmowę, dlaczego więc nie zakończyć jej tym samym? Czymś bardzo prostym, banalnym. Może brak reakcji, odwrócenie wzroku, wyjście z pomieszczenia - może, ale czy ona tego właśnie chciała? Uciekać i okazać się tchórzem...
- Drapieżnika tak? Dlaczego o tym mówisz? Chcesz mnie wystraszyć, chcesz bym poszła... Wystarczy powiedzieć, ja nie chce robić problemów - powiedziała kierując wzrok z chłopaka, znów przed siebie. Głos miała dość chwiejny, ale już bardziej pewny niż ostatnio. Onieśmielał ją, to racja, przerażał, tak, ale czy tak właściwie się go bała? Czuła strach, ale czy właściwie to był strach przed nim. Z pewnością był dystans, który bardzo chciała zachować. Nie wiedziała co ma myśleć o ciemnowłosym, był nieprzewidywalny, zamknięty w sobie i starał się odstraszać swoimi gestami. To działało na nią jak zaklęcie, bo jednocześnie pragnęła zostać i zobaczyć jak wszystko się rozwinie, ale także w głowie kołatały się słowa "Biegnij! Uciekaj!", które tak często powracały do niej w ostatnich chwilach. Posłuchanie tego instynktu było ciężkie, bo skoro jedna strona chce, a druga nie, to rodzi się ogromny problem.
Zadrżała na jego głos. Ponownie kręcili się wokół tego wszystkiego. Wiedziała, że nie potrafi ukryć aż tak swoich obaw, że chłopak wie o jej zamiarach. Nie chciała nikogo okłamywać, jaki w tym mogłaby mieć cel, ale tutaj wolała zachować to dla siebie. Przerażenie jakie za każdym razem miała w oczach przy tym wszystkim, jakby napawało Sahira, jakby chciał właśnie tego. To zabawa? Gra? Na czym to wszystko polega. Jeśli chcesz możemy się bawić, ale w psychice młodej Nathalie nie ma tak dużo ustawionych gierek. Jest dość prosta i słaba, nie potrafi walczyć i nie okazywać uczuć. Zbyt emocjonalna, zbyt otwarta, zbyt płochliwa.
- Wielu rzeczy - odparła zaciskając ręce na swoim zeszycie. Starała się tym uniknąć zwięzłej odpowiedzi.
Na przykład tego, że odkryjesz co mną kierowało, tego, że w końcu nie dam rady wytrzymać tego przeszywającego wzroku, tego że coś się stanie, boje się pokusy jaka ciągnie się za rozmową z tobą. Boje się wielu rzeczy, jestem tylko człowiekiem, każdy się czegoś boi. Jednak odpowiednim pytaniem byłoby, czego ty się boisz?
Nie ważne co powiedziała, zależało jej jedynie na tym by uniknąć nakierowania na ten jeden temat, który się tak ciągnął. Nie miała zamiaru tego mówić, już wolała znaleźć jakąś wymówkę i wyjść. Tego się najbardziej w tym momencie bała, że on odkryje jej rysunek.
Spojrzała przed siebie. Tym razem nie w stronę jego, nie w te mroczne oczy. Zerkała jakby nie rozumiała co właściwie zostało w jej stronę skierowane. Nie była przestraszona tymi słowami, raczej zdziwiona. Kolejny raz? Może i tak, ale powód miała dość duży. Słowa jakie wypowiedział jej towarzysz odbijały się echem w jej głowie. "Jednak to chyba normalne, że tak reagujesz na drapieżnika w pobliżu." Starała się powstrzymać pokusę powtórzenia tej formułki. Nie chciała kolejny raz robić z siebie kretynki. Bo jakie to miało znaczenie co powie, skoro i tak nie wiedziała co to wszystko znaczy.
Drapieżnik? Jaki drapieżnik? Czego ja właściwie o tobie nie wiem...
Jej oczy skierowały się na lodowatą istotę siedzącą przed nią. Zmarszczone brwi, zastanowienie, brak jakichkolwiek słów. Nie wiedziała, a może w głębi duszy, domyślała się... Jakie to ma znaczenie skoro i tak nie dopuszczała do siebie takich myśli. Chciała czuć się bezpiecznie, nie myśleć o strachu, który nią władał niczym marionetką. Dlaczego więc za każdym razem gdy starała się uwolnić od tego uczucia, ono ze zdwojoną siłą wracało. Tego chce? Jej przerażenia, dygotania... Czy właśnie to dawało mu satysfakcję?
Uśmiech zniknął jak na zawołanie. Ciemna maska znów otulała twarz Sahira. Nie zaskoczyło to dziewczyny, jednak przez chwilę miała małą nadzieje, że to się poprawi. Niestety, radość, która bije od Puchonki, znikała z każdą chwilą gdy siedziała w tym miejscu. Zaledwie jeden gest sprowokował tą rozmowę, dlaczego więc nie zakończyć jej tym samym? Czymś bardzo prostym, banalnym. Może brak reakcji, odwrócenie wzroku, wyjście z pomieszczenia - może, ale czy ona tego właśnie chciała? Uciekać i okazać się tchórzem...
- Drapieżnika tak? Dlaczego o tym mówisz? Chcesz mnie wystraszyć, chcesz bym poszła... Wystarczy powiedzieć, ja nie chce robić problemów - powiedziała kierując wzrok z chłopaka, znów przed siebie. Głos miała dość chwiejny, ale już bardziej pewny niż ostatnio. Onieśmielał ją, to racja, przerażał, tak, ale czy tak właściwie się go bała? Czuła strach, ale czy właściwie to był strach przed nim. Z pewnością był dystans, który bardzo chciała zachować. Nie wiedziała co ma myśleć o ciemnowłosym, był nieprzewidywalny, zamknięty w sobie i starał się odstraszać swoimi gestami. To działało na nią jak zaklęcie, bo jednocześnie pragnęła zostać i zobaczyć jak wszystko się rozwinie, ale także w głowie kołatały się słowa "Biegnij! Uciekaj!", które tak często powracały do niej w ostatnich chwilach. Posłuchanie tego instynktu było ciężkie, bo skoro jedna strona chce, a druga nie, to rodzi się ogromny problem.
Zadrżała na jego głos. Ponownie kręcili się wokół tego wszystkiego. Wiedziała, że nie potrafi ukryć aż tak swoich obaw, że chłopak wie o jej zamiarach. Nie chciała nikogo okłamywać, jaki w tym mogłaby mieć cel, ale tutaj wolała zachować to dla siebie. Przerażenie jakie za każdym razem miała w oczach przy tym wszystkim, jakby napawało Sahira, jakby chciał właśnie tego. To zabawa? Gra? Na czym to wszystko polega. Jeśli chcesz możemy się bawić, ale w psychice młodej Nathalie nie ma tak dużo ustawionych gierek. Jest dość prosta i słaba, nie potrafi walczyć i nie okazywać uczuć. Zbyt emocjonalna, zbyt otwarta, zbyt płochliwa.
- Wielu rzeczy - odparła zaciskając ręce na swoim zeszycie. Starała się tym uniknąć zwięzłej odpowiedzi.
Na przykład tego, że odkryjesz co mną kierowało, tego, że w końcu nie dam rady wytrzymać tego przeszywającego wzroku, tego że coś się stanie, boje się pokusy jaka ciągnie się za rozmową z tobą. Boje się wielu rzeczy, jestem tylko człowiekiem, każdy się czegoś boi. Jednak odpowiednim pytaniem byłoby, czego ty się boisz?
Nie ważne co powiedziała, zależało jej jedynie na tym by uniknąć nakierowania na ten jeden temat, który się tak ciągnął. Nie miała zamiaru tego mówić, już wolała znaleźć jakąś wymówkę i wyjść. Tego się najbardziej w tym momencie bała, że on odkryje jej rysunek.
- Sahir Nailah
Re: Czytelnia
Sob Kwi 16, 2016 1:59 am
Naprawdę oboje trwali w takim przekonaniu? Nie wiem, nie powiedziałbym tak – przecież te przedstawienie odbywało się, wychodziło na to, tylko dla nich samych – i dla publiczności VIP, której za to oni dojrzeć nie mogli, zbyt oślepieni blaskiem reflektorów padających na scenę – a oni, tak mi się wydaje, naprawdę za każdym zerknięciem mogli być strwożeni coraz bardziej lub coraz bardziej podekscytowani – tylko że gdzieś w tym miejscu, na tym etapie, zaczynała zacierać się bardzo ważna granica, która miała dzielić obserwatora i reżysera od grającego, a rozpoczynała się ona i kończyła tam, gdzie czarnowłosy Syn i Brat Śmierci, wynaturzenie (nie)ludzkie pukało palcem w róg stołu – i z każdym tym puknięciem Nathalie dygała – w różne sposoby, sposoby niemożliwe do przewidzenia dla czarnowłosego, ale dygała – i za każdym razem te dygnięcia były tak samo zabawne, tak samo pochłaniające uwagę w ten bardzo nienatarczywy i nienachalny sposób, bo też i samo dziewczę natarczywe nie było, nawet kiedy starała się zbudować własną aurę, azyl, co dawał ukojenie i schronienie, wokół siebie i uchronić przed oplatającymi jej ciało mackami, co wsuwały się pod ubrania i wiązały kończyny, uniemożliwiając ucieczkę – więc tak, to było zabawne – nawet bardzo zabawne – bo wszak czym innym to spotkanie było dla czarnowłosego, jeśli nie czystą zabawą..? Pokracznym zabiciem czasu, co w swym mordzie chciał poznać odrobinę daru Życia i dotknąć jasny płomień świecy z pełnią wiedzy, że się nie poparzy – przynajmniej nie w tym momencie, kiedy zarzucony na Nathalie naturalny czar wciąż trwał – rozpraszał się stopniowo, ale przybierał na mocy z każdym następnym trafnym stuknięciem – była w tym jakaś melodyka, nie sądzisz, Kochana? - główny nurt melodii, który pozwalał do niej się bujać i tańczyć – i wcale nie był gwałtowny, miał tylko niepokojące zwroty akcji, bo nie płynął równomiernie – dzięki temu powstawały napięcia i migotały te reflektory was oślepiające. Złote włosy faktycznie nijak nie mogły na to zaradzić – w końcu muzyka gościła już dawno we wnętrzu Nathalie – od momentu, kiedy ich oczy po raz pierwszy się spotkały – więc włosy? - nie, to nie tak działało – lecz może jeszcze parę spojrzeń..? Może to działało na zasadzie "włącz", "wyłącz" – jeśli została uaktywniona spojrzeniem, to i może spojrzenie również potrafiło ją wyłączyć? Na pewno potrafiło – w momencie, kiedy ten wzrok nie będzie już wypalać żywcem do samych głębin duszy, wciągając w swoją czerń z tak przerażającą łatwością, jak dorosłym ptakom latanie – tak, to będzie ten moment, kiedy wszystko przyjdzie łatwiej... Tylko czy na pewno, tak w głębi serca, każdy chciał, by napięcie przestało przebiegać pod skórą i rozpływało się w niebycie?
Wszak magia – ludzie o tym marzyli.
Nie ważne, jakiego rodzaju była to magia.
Sahir uniósł nieznacznie brwi ku górze, a wraz z nimi uniosły się kąciki warg w rozbawieniu – i tym razem nie był to czysto aktorski uśmiech – tym razem był to realny odcień rozbawienia – bo trudno tu mówić o uśmiechu, który zwykli prezentować... "normalni"... ludzie – ale był? Ano był – i to od strony rozłożonego w fotelu pana Nailaha skierowany prosto do Puchonki – albo raczej... do samego siebie, a fakt zobaczenia tego przez Nathalie był tylko efektem ubocznym? W końcu to była reakcja na jej słowa – na jej pytanie – niemal ofensywne – to tylko dodawało całości wypowiedzi smaczku, który mocniej rozbawiał – i takim sposobem można by powiedzieć, że w sumie Nailah wyśmiewał właśnie dziewczę, ale wiecie, to nie było aż tak obsceniczne, nie aż tak napastliwe – bardziej przypominało to rozbawienie starszego brata na widok tego, że jego mała siostrzyczka po raz kolejny wywinęła jakiś śmieszny, ale wcale nie groźny numer, po którym można się roześmiać i otrzepać jej sukieneczkę.
- Aż mnie zatkało. - Przyznał i oderwał palce podpierające policzek od twarzy, by rozłożyć obie ręce nieznacznie na boki, pokazując swoją otwartość, swoją "bezradność" wobec tego, co zostało tutaj powiedziane i na swoją własną odpowiedź, która nastąpiła dopiero po paru chwilach ciszy, w których wpatrywał się w nią tymi swoimi okrutnymi, nie znającymi pojęcia litości oczyskami, będącymi chyba pamiątką po pokrewieństwie z samą Muerte – chociaż kto go tam wie...
W końcu musiał mieć również jakiegoś tatusia.
- Przez moment nawet zastanawiałem się, czy robisz ze mnie kretyna, czy pytasz poważnie. - Zmienił pozycję – wyprostował się w fotelu, by, jakoś niebezpiecznie zadowolony, pochylić się w kierunku blatu, na którym splótł palce, opierając nań przedramiona. - Strach jest ekscytujący, nieprawdaż? - Miał palce arystokraty, palce artysty stworzone do trzymania pędzla – nie do pianina – do pędzla – co miały kreślić barwne linie – barwne? - wszystkie barwy wokół niego wydawały się blaknąć i rączo zmieniać w czerń – na płótnie, którym mogło być płótno dosłowne, ludzka skóra, ściany i sufity – bo tak przecież kreśliło się rzeczywistość – natura obdarzyła go wszystkim, co było niezbędne, żeby zamykać każdego, kto wszeł do niewidzialnej bańki jego bytności, w klatce – ale nie była to klatka bez wyjścia, skądże – wszak nikt tutaj nikogo do niczego nie zmuszał, wszak padła jakże miła propozycja, że może sobie stąd pójdzie.
Lecz Łania nie chciała, by odchodził.
- Zaś skoro pociąga cię strach i obcowanie ze Śmiercią, powinnaś część rozglądać się tam, gdzie światło nie dochodzi, kochana Nathalie. Możesz znaleźć tam bardzo wiele ciekawych rzeczy. - Wciąż się uśmiechał, ale uśmiech z rozbawionego bardzo gładko przeszedł na... uśmiech Nie Wiem. Uśmiech, który splatał prostą ścieżkę do oczu i ich Otchłani, co zapraszał do utulenia Morfeusza i zgubienia się – chociaż na chwilkę – by zapomnieć o ludzkim ciele i marnych ograniczeniach dnia codziennego.
Podróże w końcu bywały bardzo pouczające.
O ile, rzecz jasna, dało się z nich wrócić...
- Gdybym chciał cię przestraszyć, Maleńka, byłbym bardziej przekonujący.
Wszak magia – ludzie o tym marzyli.
Nie ważne, jakiego rodzaju była to magia.
Sahir uniósł nieznacznie brwi ku górze, a wraz z nimi uniosły się kąciki warg w rozbawieniu – i tym razem nie był to czysto aktorski uśmiech – tym razem był to realny odcień rozbawienia – bo trudno tu mówić o uśmiechu, który zwykli prezentować... "normalni"... ludzie – ale był? Ano był – i to od strony rozłożonego w fotelu pana Nailaha skierowany prosto do Puchonki – albo raczej... do samego siebie, a fakt zobaczenia tego przez Nathalie był tylko efektem ubocznym? W końcu to była reakcja na jej słowa – na jej pytanie – niemal ofensywne – to tylko dodawało całości wypowiedzi smaczku, który mocniej rozbawiał – i takim sposobem można by powiedzieć, że w sumie Nailah wyśmiewał właśnie dziewczę, ale wiecie, to nie było aż tak obsceniczne, nie aż tak napastliwe – bardziej przypominało to rozbawienie starszego brata na widok tego, że jego mała siostrzyczka po raz kolejny wywinęła jakiś śmieszny, ale wcale nie groźny numer, po którym można się roześmiać i otrzepać jej sukieneczkę.
- Aż mnie zatkało. - Przyznał i oderwał palce podpierające policzek od twarzy, by rozłożyć obie ręce nieznacznie na boki, pokazując swoją otwartość, swoją "bezradność" wobec tego, co zostało tutaj powiedziane i na swoją własną odpowiedź, która nastąpiła dopiero po paru chwilach ciszy, w których wpatrywał się w nią tymi swoimi okrutnymi, nie znającymi pojęcia litości oczyskami, będącymi chyba pamiątką po pokrewieństwie z samą Muerte – chociaż kto go tam wie...
W końcu musiał mieć również jakiegoś tatusia.
- Przez moment nawet zastanawiałem się, czy robisz ze mnie kretyna, czy pytasz poważnie. - Zmienił pozycję – wyprostował się w fotelu, by, jakoś niebezpiecznie zadowolony, pochylić się w kierunku blatu, na którym splótł palce, opierając nań przedramiona. - Strach jest ekscytujący, nieprawdaż? - Miał palce arystokraty, palce artysty stworzone do trzymania pędzla – nie do pianina – do pędzla – co miały kreślić barwne linie – barwne? - wszystkie barwy wokół niego wydawały się blaknąć i rączo zmieniać w czerń – na płótnie, którym mogło być płótno dosłowne, ludzka skóra, ściany i sufity – bo tak przecież kreśliło się rzeczywistość – natura obdarzyła go wszystkim, co było niezbędne, żeby zamykać każdego, kto wszeł do niewidzialnej bańki jego bytności, w klatce – ale nie była to klatka bez wyjścia, skądże – wszak nikt tutaj nikogo do niczego nie zmuszał, wszak padła jakże miła propozycja, że może sobie stąd pójdzie.
Lecz Łania nie chciała, by odchodził.
- Zaś skoro pociąga cię strach i obcowanie ze Śmiercią, powinnaś część rozglądać się tam, gdzie światło nie dochodzi, kochana Nathalie. Możesz znaleźć tam bardzo wiele ciekawych rzeczy. - Wciąż się uśmiechał, ale uśmiech z rozbawionego bardzo gładko przeszedł na... uśmiech Nie Wiem. Uśmiech, który splatał prostą ścieżkę do oczu i ich Otchłani, co zapraszał do utulenia Morfeusza i zgubienia się – chociaż na chwilkę – by zapomnieć o ludzkim ciele i marnych ograniczeniach dnia codziennego.
Podróże w końcu bywały bardzo pouczające.
O ile, rzecz jasna, dało się z nich wrócić...
- Gdybym chciał cię przestraszyć, Maleńka, byłbym bardziej przekonujący.
- Nathalie Powell
Re: Czytelnia
Czw Kwi 21, 2016 2:34 pm
Drżenie rąk, które uniemożliwiało prawidłowe funkcjonowanie. Mruganie, które zdradzało jej zakłopotanie. Nerwowe przegryzanie wargi, przyspieszony rytm serca, ciągłe unikanie wzroku rozmówcy. Kilka minut, a tak wiele się stało. Przez taki krótki okres czasu panna Powell przeobraziła się z niewinnej, spokojnej i miłej osóbki w jeden, wielki kłębek nerwów. Kto by się spodziewał, że jeden osobnik sprawi, że ta drobna istotka będzie się tak zachowywała...
Dojrzała w nim uśmiech, ale nie był on byle jaki, to było raczej rozbawienie. Dość nagłe i nie wyglądało tak jakby sobie milutko żartowali. Może z kimś innym, ale z pewnością nie z nim. Takie rzeczy mogła myśleć przy rozmowie z Jeromem, ale nie z Krukonem. W końcu on nie był zabawny. Czuła się przez niego stłamszona, nie potrafiła być sobą i mieć gdzieś to jak on zareaguje. Starała się mimo woli, dobierać słowa bardzo uważnie i sprawdzać reakcję. Ta zdecydowanie jej się nie spodobała, ba - nawet zirytowała. Dlaczego najpierw mówi jej o tym jak się zachowuje w obecności drapieżnika, a potem robi z niej idiotkę. Czuła się jak mała dziewczynka, która zadała tak banalne pytanie, a tata bez skrępowania by się z niej nabijał. Odpowiedź na to wszystko była zbyt podobna do rzeczywistości, dlatego Nathalie miała lekki uraz. Nawet strach nie wygrał z tym wyrazem twarzy, który się pojawił. Uniesiona brew, usta ściągnięte w cienką linię i wzrok przeszywający osobnika przed nią.
Nie odezwała się, nie chciała, bo co by miała właściwie zrobić. Powiedzieć, że wkurzył ją tym komentarzem. Wolała poczekać na dalszy ciąg, ale długo nie zwlekał. Zaskoczyły ją te słowa. Jak to on? Przecież to Puchonka właśnie się tak czuła, a ona traktowała jego słowa chyba zbyt poważnie. On właściwie nawet przy tym wciąż wyglądał na nieźle rozbawionego. Zacisnęła w tym momencie zęby i przekręciła lekko głowę.
- Ekscytujący? - powtórzyła po nim kierując wzrok na jego ręce - Zależy kiedy. - dodała z lekkim zawahaniem.
Z pewnością teraz nie był dla niej ekscytujący, a nawet można rzecz, że odczuwała coś na wzór przebijania się przez to nerwów. Przerażenie pragnęło przeszyć jej ciało, ale brak zainteresowania tym uczuciem, nie dawał mu otwartego pola do manewru. W jakiś sposób jej poirytowanie tym wszystkim przyćmiło wszystko inne. Siedziała wpatrzona w ciemnowłosego i analizowała każdą część jego ciała. Ręce, ramiona, szyje... Za każdą chwilą zmierzając ku twarzy.
Nathalie już nie wyglądała tak słodko i uroczo jak na początku. Wiele nie zmieniła, ale drżenie, które powodował strach przerodziło się w coś innego. Teraz nie bała się tego co powie, była zdenerwowana. Dlaczego tak właśnie było. Ta niewiedza, które otaczała ją, była zbyt silna. Ile osób właściwie wiedziało kim w rzeczywistości jest Sahir, dlaczego ta informacja nie dotarła do niej. Gdyby tak było, z pewnością uciekłaby gdy tylko by ujrzała jego postać siedzącą na fotelu. To co było w niej teraz, to nie była odwaga, raczej głupota, którą w stu procentach mógł wykorzystać jej towarzysz. Przez to, że blondynka miała jedynie suche fakty o nim, był zdecydowanie wyżej. Górował, miał władzę, a na nią czekała kara za spróbowanie słodkiego jabłka.
Uśmieszek rozbawienia zniknął. Zastąpiło go coś na wzór kuszenia, którego nie dostrzegła. To był jeden z elementów tej układanki, którego nie była w stanie połączyć. On tego chciał, bawić się nią, robić z nią co chciał, przywoływać i zachęcać. Próbując tego, dziewczyna nie miała świadomości co ją czeka, ale pokusa była tak duża, że nie dała rady się temu oprzeć. Kolejnym krokiem był nawrót uczucia, którego tak chciała się pozbyć, a odbiorcy dostarczało jedynie rozrywki.
- Nie chce się bać. - wyszeptała delikatnie spuszczając głowę w dół. - Wolę słońce, dzień i radość, która od niego bije... - dokończyła przyciszonym tonem.
To były bardzo szczere słowa, ale nie do końca chciały się wydobyć z ust dziewczyny, dlatego były tak ciche. Strach był dla niej słabością, nie chciała być przerażona przy rozmowie z chłopakiem. Wolała zachować się jak zawsze. Żartować, być spokojna, rozluźniona, rozgadana... Dlaczego te chwilę zrobiły z niej ponurą osobę, otoczoną aurą ciemności. Nie uważała, że noc jest złem, ale mimo swojej kuszącej tajemnicy, wzbudzała uczucia, których nie chciała pielęgnować.
- Co byś zrobił? - zapytała unosząc głowę. Ciekawość? Sama już nie wiedziała czy chce usłyszeć tą odpowiedź. Był dla niej zagadką, której nie mogła odgadnąć. Jak długo będzie walczyć z tym wszystkim...
Dojrzała w nim uśmiech, ale nie był on byle jaki, to było raczej rozbawienie. Dość nagłe i nie wyglądało tak jakby sobie milutko żartowali. Może z kimś innym, ale z pewnością nie z nim. Takie rzeczy mogła myśleć przy rozmowie z Jeromem, ale nie z Krukonem. W końcu on nie był zabawny. Czuła się przez niego stłamszona, nie potrafiła być sobą i mieć gdzieś to jak on zareaguje. Starała się mimo woli, dobierać słowa bardzo uważnie i sprawdzać reakcję. Ta zdecydowanie jej się nie spodobała, ba - nawet zirytowała. Dlaczego najpierw mówi jej o tym jak się zachowuje w obecności drapieżnika, a potem robi z niej idiotkę. Czuła się jak mała dziewczynka, która zadała tak banalne pytanie, a tata bez skrępowania by się z niej nabijał. Odpowiedź na to wszystko była zbyt podobna do rzeczywistości, dlatego Nathalie miała lekki uraz. Nawet strach nie wygrał z tym wyrazem twarzy, który się pojawił. Uniesiona brew, usta ściągnięte w cienką linię i wzrok przeszywający osobnika przed nią.
Nie odezwała się, nie chciała, bo co by miała właściwie zrobić. Powiedzieć, że wkurzył ją tym komentarzem. Wolała poczekać na dalszy ciąg, ale długo nie zwlekał. Zaskoczyły ją te słowa. Jak to on? Przecież to Puchonka właśnie się tak czuła, a ona traktowała jego słowa chyba zbyt poważnie. On właściwie nawet przy tym wciąż wyglądał na nieźle rozbawionego. Zacisnęła w tym momencie zęby i przekręciła lekko głowę.
- Ekscytujący? - powtórzyła po nim kierując wzrok na jego ręce - Zależy kiedy. - dodała z lekkim zawahaniem.
Z pewnością teraz nie był dla niej ekscytujący, a nawet można rzecz, że odczuwała coś na wzór przebijania się przez to nerwów. Przerażenie pragnęło przeszyć jej ciało, ale brak zainteresowania tym uczuciem, nie dawał mu otwartego pola do manewru. W jakiś sposób jej poirytowanie tym wszystkim przyćmiło wszystko inne. Siedziała wpatrzona w ciemnowłosego i analizowała każdą część jego ciała. Ręce, ramiona, szyje... Za każdą chwilą zmierzając ku twarzy.
Nathalie już nie wyglądała tak słodko i uroczo jak na początku. Wiele nie zmieniła, ale drżenie, które powodował strach przerodziło się w coś innego. Teraz nie bała się tego co powie, była zdenerwowana. Dlaczego tak właśnie było. Ta niewiedza, które otaczała ją, była zbyt silna. Ile osób właściwie wiedziało kim w rzeczywistości jest Sahir, dlaczego ta informacja nie dotarła do niej. Gdyby tak było, z pewnością uciekłaby gdy tylko by ujrzała jego postać siedzącą na fotelu. To co było w niej teraz, to nie była odwaga, raczej głupota, którą w stu procentach mógł wykorzystać jej towarzysz. Przez to, że blondynka miała jedynie suche fakty o nim, był zdecydowanie wyżej. Górował, miał władzę, a na nią czekała kara za spróbowanie słodkiego jabłka.
Uśmieszek rozbawienia zniknął. Zastąpiło go coś na wzór kuszenia, którego nie dostrzegła. To był jeden z elementów tej układanki, którego nie była w stanie połączyć. On tego chciał, bawić się nią, robić z nią co chciał, przywoływać i zachęcać. Próbując tego, dziewczyna nie miała świadomości co ją czeka, ale pokusa była tak duża, że nie dała rady się temu oprzeć. Kolejnym krokiem był nawrót uczucia, którego tak chciała się pozbyć, a odbiorcy dostarczało jedynie rozrywki.
- Nie chce się bać. - wyszeptała delikatnie spuszczając głowę w dół. - Wolę słońce, dzień i radość, która od niego bije... - dokończyła przyciszonym tonem.
To były bardzo szczere słowa, ale nie do końca chciały się wydobyć z ust dziewczyny, dlatego były tak ciche. Strach był dla niej słabością, nie chciała być przerażona przy rozmowie z chłopakiem. Wolała zachować się jak zawsze. Żartować, być spokojna, rozluźniona, rozgadana... Dlaczego te chwilę zrobiły z niej ponurą osobę, otoczoną aurą ciemności. Nie uważała, że noc jest złem, ale mimo swojej kuszącej tajemnicy, wzbudzała uczucia, których nie chciała pielęgnować.
- Co byś zrobił? - zapytała unosząc głowę. Ciekawość? Sama już nie wiedziała czy chce usłyszeć tą odpowiedź. Był dla niej zagadką, której nie mogła odgadnąć. Jak długo będzie walczyć z tym wszystkim...
- Sahir Nailah
Re: Czytelnia
Sob Lip 02, 2016 5:28 pm
Walcz kochanie, bo im bardziej walczysz, tym bardziej mnie uszczęśliwiasz – chyba te słowa brzmiałyby najbardziej odpowiednio w jego wąskich, równo wygiętych wargach, które coraz bardziej lubowały się w przepuszczaniu rozdwojonego języka, który wędrował po uszach Nathalie i obrysowywał skórę jadem, co wsiąkał natychmiastowo – naturalna reakcja organizmu? - samoobrona. Można było to ciągnąć dalej – doprawdy, nie ma ku temu żadnych przeszkód, póki rozmowa toczyła się cicho, poza zasięgiem uszu postronnych, dopóki bibliotekarka nie miała nic przeciwko temu, aby tutaj siedzieli i po cichu dyskutowali – i chyba nie miała, ale nigdy nie wiadomo, kiedy się zjawi – byłaby, zdaje się, jej prywatnym ratunkiem... Taka super woman ubrana w starą spódnicę i z posiwiałymi włosami spiętymi w kok, która choćby bardzo chciał i bardzo się starała, nie zdołałaby dogonić wolno spacerującej Pani Norris, co dopiero o młodym wampirze mowa – ale ratunek to ratunek. Nikt nie chciał nikogo gonić – liczyło się tylko to, żeby cień został przepędzony i słońce znów mogło wychylić się zza winkla, ciesząc oczy swoimi złotymi promieniami przemieniającymi się w pomarańcz, im bardziej chyliło się ku zachodowi. Zwiastun nocy. Kolejnych cieni, z którymi szansę miał tylko fałszywy Księżyc, ale... chwila, przecież mieli dopiero popołudnie, prawda..? Do nocy pozostało jeszcze wiele godzin.
Leniwy uśmiech rozłożył ponownie jego wargi – poruszył się (równie leniwie) w swoim fotelu, który zajmował, niczym na tronie,z którego nikt i nic nie jest w stanie go strącić – ta biblioteka nie była jednak żadną salą tronową, a ten fotel żadnym tronem, brakowało też upadłych rycerzy i herolda, który wyciągnąłby dłoń, pomagając władcy wstać – jaki to władca bez swoich poddanych? Zsunął się na brzeg siedziska i oderwał wreszcie spojrzenie od Puchonki, wstając , by poprawić płynnym ruchem czarną koszulę, która nieco nierówno się przy siedzeniu ułożyła i skierował do swojej torby, by pochylić się po nią i założyć ją na swoje ramię.
- Pokarzę ci w przyszłości. Możesz to uznać za obietnicę. - Zatrzymał się tuż przy Nathalie – może pół metra od niej – po raz ostatni spoglądając w jej twarz i oczy – och nie zapomni ich z pewnością – ani tego, ile przyjemnej rozrywki mu dostarczyła – i skierował się do wyjścia z biblioteki.
To miejsce nie nadawało się na... praktykowanie strachu.
[z/t x2]
Leniwy uśmiech rozłożył ponownie jego wargi – poruszył się (równie leniwie) w swoim fotelu, który zajmował, niczym na tronie,z którego nikt i nic nie jest w stanie go strącić – ta biblioteka nie była jednak żadną salą tronową, a ten fotel żadnym tronem, brakowało też upadłych rycerzy i herolda, który wyciągnąłby dłoń, pomagając władcy wstać – jaki to władca bez swoich poddanych? Zsunął się na brzeg siedziska i oderwał wreszcie spojrzenie od Puchonki, wstając , by poprawić płynnym ruchem czarną koszulę, która nieco nierówno się przy siedzeniu ułożyła i skierował do swojej torby, by pochylić się po nią i założyć ją na swoje ramię.
- Pokarzę ci w przyszłości. Możesz to uznać za obietnicę. - Zatrzymał się tuż przy Nathalie – może pół metra od niej – po raz ostatni spoglądając w jej twarz i oczy – och nie zapomni ich z pewnością – ani tego, ile przyjemnej rozrywki mu dostarczyła – i skierował się do wyjścia z biblioteki.
To miejsce nie nadawało się na... praktykowanie strachu.
[z/t x2]
- Lily Evans
Re: Czytelnia
Pią Lip 22, 2016 11:49 pm
Nadszedł kolejny dzień, który przyniósł ze sobą burzę. Lily nie lubiła zbytnio takiej pogody, nie przepadała za dźwiękiem, jaki wydawały pioruny. Jakby właśnie miała zdarzyć się jakaś tragedia... a tych było stanowczo zbyt dużo, zwłaszcza w Hogwarcie. Wiedziała jednak, że matka natura ma swoje powody, poza tym zza ciemnych chmur, co jakiś czas było widać słońce. Rudowłosa odetchnęła głęboko, zaznaczyła kolejny dzień na swoim kalendarzu, uśmiechnęła się pokrzepiająco do swojego odbicia, umieszczając we włosach kokardę w barwach Gryffindoru, którą dostała kilka lat temu od Blacka. Aż dziw, że wiedział wtedy, kiedy ma urodziny - zapewne była to sprawka Pottera, mogła się założyć o kilka galeonów, że tak właśnie było. Myślała przez chwilę o magicznym kwiatku, który otrzymała po bajkowym wydarzeniu, gdzie wcieliła się w rolę Małej Syrenki, ale stwierdziła, że tylko by tym przedobrzyła. Zebrała więc wszystkie potrzebne do powtórek i ewentualnej pomocy materiały i udała się wprost do biblioteki, gdzie miało być spotkanie Kółka Korepetycji. Cieszyła się, że mogła w ten sposób spędzać czas i to w jednym z jej ulubionych miejsc w Hogwarcie, którego z całą pewnością będzie jej brakować. Ze zdziwieniem przyjęła, że przyszła jakoś pierwsza. Przywitała się jeszcze cicho z panią Pince, która przyjrzała jej się podejrzliwie i z panem Yaxleyem do którego odważyła się nawet uśmiechnąć, po czym zajęła jedno z wolnych krzeseł w czytelni.
- Mistrz Gry
Re: Czytelnia
Sro Lip 27, 2016 7:39 pm
Kółko korepetycji - choć bez wątpienia mniej popularne niż taki na przykład Klub Pojedynków - posiadało swoich stałych wyznawców. Niewielka grupa uczniów spotykała się regularnie w Hogwarckiej czytelni, by szlifować swoje umiejętności lub dzielić się wiedzą z innymi. Oczywiście nie było nic za darmo! Czasy ciężkie, to i każda forma dorobienia do kieszonkowego spotykała się zazwyczaj z aprobatą, nawet jeśli towarzyszyło jej swego rodzaju zakłopotanie. W końcu jak można było wycenić wiedzę? Zwłaszcza, że nad przebiegiem spotkania nie czuwał nigdy żaden nauczyciel.
Nie inaczej było tego piątkowego popołudnia. Nawet szkolny bibliotekarz wraz z praktykantką zdawali się trzymać możliwie najdalej od ustawionych w rogu pomieszczenia stolików, pozostawiając uczniom pełną swobodę działania i jedynie - od czasu do czasu - zerkając przelotnie, czy aby na pewno magiczne księgi traktowane są z należnym im szacunkiem. Na razie - co przyjmowali z ulgą - było cicho i spokojnie, a na horyzoncie majaczyła jedynie ruda główka prefekt naczelnej. Już wkrótce jednak pozostałe miejsca miały zostać zajęte przez złaknione wiedzy umysły. Pogoda w końcu nie zachęcała do spacerów, a egzaminy były coraz bliżej.
Nie inaczej było tego piątkowego popołudnia. Nawet szkolny bibliotekarz wraz z praktykantką zdawali się trzymać możliwie najdalej od ustawionych w rogu pomieszczenia stolików, pozostawiając uczniom pełną swobodę działania i jedynie - od czasu do czasu - zerkając przelotnie, czy aby na pewno magiczne księgi traktowane są z należnym im szacunkiem. Na razie - co przyjmowali z ulgą - było cicho i spokojnie, a na horyzoncie majaczyła jedynie ruda główka prefekt naczelnej. Już wkrótce jednak pozostałe miejsca miały zostać zajęte przez złaknione wiedzy umysły. Pogoda w końcu nie zachęcała do spacerów, a egzaminy były coraz bliżej.
- Sharon Gallagher
Re: Czytelnia
Czw Lip 28, 2016 8:24 pm
Przyszła, bo w sumie... bo w sumie tak wypadało. Prawda? Prawda?! Była zapisana do Kółka Korepetycji potrzebowała sama pomocy i w razie konieczności mogła próbować komuś coś wyjaśnić. Pozbyła się szaty w swoim dormitorium, bo było za ciepło by poruszać się w taki sposób jak dotychczas. W końcu lato i przynajmniej tyle dobrego, że teraz przez okna wpadał świeży wiatr. Poprawiła swoją torbę, koszulkę z krótkimi rękawami z jakimś nieznanym jej znakiem i sprawdzając zawiązane w niedbałego kucyka włosy, wkroczyła do biblioteki. Nie było w pomieszczeniu za wiele osób, na całe jej puchońskie szczęście. Odetchnęła głęboko, pociągnęła nosem, choć przecież nic nie miało z niego wypłynąć i zajęła jeden z wolnych stolików w rogu, wyciągając kilka podręczników. Zwłaszcza Eliksiry zapowiadały się dla niej koszmarnie.
Może znajdzie się jakaś dobra dusza, która jej to choć trochę wyjaśni?
Może znajdzie się jakaś dobra dusza, która jej to choć trochę wyjaśni?
- Alice Hughes
Re: Czytelnia
Sob Lip 30, 2016 1:29 pm
Najpierw w bibliotece pojawiły się włosy. A raczej kilka naelektryzowanych pasm, zza których wyzierała blada twarzyczka. Dopiero kiedy puchonka omiotła wzrokiem całe pomieszczenie wskunęła się do środka i - trzymając się możliwie blisko regałów - skierowała swoje kroli w stronę czytelni. Nie no, nikogo nie unikała! Apf! To czysty przypadek, że kiedy na horyzoncie zamajaczyła jej sylwetka pana Yaxleya pochyliła się by zawiązać buta. Nawet jeśli nie było czego wiązać, bo znoszone pantofelki nie miały sznurówek.
Gdy w końcu udało jej się dotrzeć na miejsce, marszcząc brwi zerknęła na wiszący na ścianie zegar. Tik - tak... Była pewna, że dzisiejsze zajęcia spotkają się z nieco większym zainteresowaniem... Początek weekendu najwyraźniej jednak robił swoje.
- Cześć. - Uśmiechnęła się krótko do Lily i Sharon, siadając przy stoliku między nimi. Wygładziła kołnierzyk bladoróżowej koszuli, co jakiś zerkając z zaciekawieniem to na jedną to na drugą, to na zegar.
Gdy w końcu udało jej się dotrzeć na miejsce, marszcząc brwi zerknęła na wiszący na ścianie zegar. Tik - tak... Była pewna, że dzisiejsze zajęcia spotkają się z nieco większym zainteresowaniem... Początek weekendu najwyraźniej jednak robił swoje.
- Cześć. - Uśmiechnęła się krótko do Lily i Sharon, siadając przy stoliku między nimi. Wygładziła kołnierzyk bladoróżowej koszuli, co jakiś zerkając z zaciekawieniem to na jedną to na drugą, to na zegar.
- Mistrz Gry
Re: Czytelnia
Pon Sie 01, 2016 3:38 pm
Kiedy już się wydawało, że nikt więcej nie przyjdzie a Sharon, Lily i Alice będą skazane tylko na siebie, zza jednego ze stojących nieopodal regałów nieśmiało wyszła dziewczynka. Jasne włosy związane miała na czubku głowy a w lewej ręce trzymała granatowy sweter domu Kruka. Dopiero kiedy zrobiła jeszcze jeden krok do przodu, okazało się, że nie jest sama. Zaraz za nią wyłoniła się jej wierna kopia w dwóch, chaotycznie splecionych warkoczykach. Pola i Lola - bo tak na imię miały pierwszoroczne krukonki - przystanęły, uważnie przyglądając się starszym uczennicom. Po wstępnych oględzinach uznały je chyba za godne zaufania i - w tym samym czasie - skinęły głowami. Zamiast jednak podejść do którejkolwiek z nich, złapały się za ręce i zajęły jeden z wolnych stolików blisko przejścia. Już po chwili stało się jasne, że świetnie poradzą sobie same. Nisko pochylone nad pergaminami pracowały naprawdę sprawnie, ale czy odrzuciłyby zaproponowaną pomoc? Sharon, Lily i Alice mogły zdecydować, czy zaoferować im swoje usługi czy zająć się sobą.
- Severus Snape
Re: Czytelnia
Czw Sie 04, 2016 2:07 pm
Severus powoli i w skupieniu mijał kolejne regały w bibliotece. Co jakiś czas zatrzymywał się i zabierał jakiś interesujący go tom. Przyszedł tutaj z zamiarem pouczenia się na zbliżające się coraz bardziej Owutemy. Przynajmniej tak próbował sobie wmówić. W rzeczywistości nie wiedział już jak odpędzić się od natarczywych myśli, które ciągle napływały do jego głowy. Co będzie, kiedy opuści mury Hogwartu? Może nie sprawiał wrażenia szczególnie szczęśliwego, że znajduje się w tej szkole, ale nie znaczyło to, że chciał i był gotowy na jej opuszczenie. Gdy stąd wyjdzie, nie będzie miał nikogo, zostanie całkiem sam.
Kolejna książka wylądowała na jego małym stosiku - jakaś podstawowa pozycja na temat Obrony Przed Czarną Magią. Poza tym miał przy sobie kilka tomów dotyczących Eliksirów oraz jeden z Zielarstwa, nie miał teraz głowy do pozostałych przedmiotów. Objął mocniej ramieniem zabrane książki i ruszył w stronę stołów znajdujących się w głębi pomieszczenia. W czytelni było kilku innych uczniów, rozpoznał dwie Puchonki ze swojego roku, ominął je jednak wzrokiem. Wtedy zauważył znajomą rudą głowę pochylająca się nad pergaminami. We włosach miała kokardę w gryfońskich barwach. Jak zwykle wyglądała ślicznie.
Severus poprawił pasek od torby i wstrzymując oddech podszedł do dziewczyny.
-Lily. - Nie wiedział czy wypowiedział jej imię w formie przywitania, czy wymsknęło mu się jako dokończenie jakiejś myśli. Odchrząknął. Weź się w garść Severusie. -Czy mógłbym się dosiąść?
Kolejna książka wylądowała na jego małym stosiku - jakaś podstawowa pozycja na temat Obrony Przed Czarną Magią. Poza tym miał przy sobie kilka tomów dotyczących Eliksirów oraz jeden z Zielarstwa, nie miał teraz głowy do pozostałych przedmiotów. Objął mocniej ramieniem zabrane książki i ruszył w stronę stołów znajdujących się w głębi pomieszczenia. W czytelni było kilku innych uczniów, rozpoznał dwie Puchonki ze swojego roku, ominął je jednak wzrokiem. Wtedy zauważył znajomą rudą głowę pochylająca się nad pergaminami. We włosach miała kokardę w gryfońskich barwach. Jak zwykle wyglądała ślicznie.
Severus poprawił pasek od torby i wstrzymując oddech podszedł do dziewczyny.
-Lily. - Nie wiedział czy wypowiedział jej imię w formie przywitania, czy wymsknęło mu się jako dokończenie jakiejś myśli. Odchrząknął. Weź się w garść Severusie. -Czy mógłbym się dosiąść?
- Lily Evans
Re: Czytelnia
Czw Sie 04, 2016 11:58 pm
Lily nie przeszkadzało to, że nie było dużo osób na dzisiejszym spotkaniu, poza tym Kółko Korepetycji też nie miało większych ograniczeń i rządziło się poniekąd swoimi prawami - jedynie tylko pan Yaxley i pani Pince pilnowali godzin otwarcia biblioteki i korzystania z takiej ilości zasobów. Przywitała się krótko z pulchniejszą Puchonką, ale ta zapewne nie zdołała tego zauważyć, by już po chwili posłać przyjazny uśmiech w stronę Alice.
- Cześć - ledwo poruszała przy tym wargami by nie narazić się zbytnio bibliotekarce, która zdawała się być uczulona na wysokie dźwięki. Skrupulatnie rozłożyła swoje materiały na ławce, zastanawiając się jeszcze nad kilkoma pozycjami, które mogłaby wypożyczyć specjalnie na tę okazję. Już miała chwycić za pióro i sporządzić rozpiskę tematów pod którymi by szukała książek, gdy nagle kątem oka dostrzegła najpierw jedną a potem drugą dziewczynkę. Obie były praktycznie identyczne, jeśli nie licząc fryzur. Do końca nie rozumiała, co miały znaczyć te kiwnięcia głowami pierwszoklasistek, więc zmarszczyła z zastanowieniem czoło, jakby próbowała rozwiązać tę niejasność. Czy potrzebowały pomocy? Czy to nie będzie oznaczało narzucania się, gdy tak po prostu podejdzie i spyta się...?
Zagryzła leciutko dolną wargę i przekrzywiła rudą głowę, nie dostrzegając Severusa i pochylając się na chwilę nad swoim pergaminami. Pojedynczy kosmyk musnął policzek Evans. Sprawa dziewczynek nadal nie dawała spokoju rudowłosej. Na dźwięk głosu, który wymówił jej imię, podniosła szybko głowę i rozejrzała się nieprzytomnie.
- Dużo nie trzeba płacić, z czym pomóc - powiedziała nie do końca zrozumiale, po czym spojrzała w końcu na Ślizgona i oprzytomniała. - Severusie.
Zrobiło jej się nieco głupio, więc posłała mu zakłopotany uśmiech i skinęła głową, dając mu tym samym przyzwolenie by usiadł obok niej. Bo chyba o to pytał, tak jej się przynajmniej wydawało. Przesunęła część swoich notatek, robiąc mu miejsce na stole.
- Witaj Severusie - przywitała się z nim szeptem, przecierając oczy i jeszcze raz zerkając w stronę małych Krukonek.
- Cześć - ledwo poruszała przy tym wargami by nie narazić się zbytnio bibliotekarce, która zdawała się być uczulona na wysokie dźwięki. Skrupulatnie rozłożyła swoje materiały na ławce, zastanawiając się jeszcze nad kilkoma pozycjami, które mogłaby wypożyczyć specjalnie na tę okazję. Już miała chwycić za pióro i sporządzić rozpiskę tematów pod którymi by szukała książek, gdy nagle kątem oka dostrzegła najpierw jedną a potem drugą dziewczynkę. Obie były praktycznie identyczne, jeśli nie licząc fryzur. Do końca nie rozumiała, co miały znaczyć te kiwnięcia głowami pierwszoklasistek, więc zmarszczyła z zastanowieniem czoło, jakby próbowała rozwiązać tę niejasność. Czy potrzebowały pomocy? Czy to nie będzie oznaczało narzucania się, gdy tak po prostu podejdzie i spyta się...?
Zagryzła leciutko dolną wargę i przekrzywiła rudą głowę, nie dostrzegając Severusa i pochylając się na chwilę nad swoim pergaminami. Pojedynczy kosmyk musnął policzek Evans. Sprawa dziewczynek nadal nie dawała spokoju rudowłosej. Na dźwięk głosu, który wymówił jej imię, podniosła szybko głowę i rozejrzała się nieprzytomnie.
- Dużo nie trzeba płacić, z czym pomóc - powiedziała nie do końca zrozumiale, po czym spojrzała w końcu na Ślizgona i oprzytomniała. - Severusie.
Zrobiło jej się nieco głupio, więc posłała mu zakłopotany uśmiech i skinęła głową, dając mu tym samym przyzwolenie by usiadł obok niej. Bo chyba o to pytał, tak jej się przynajmniej wydawało. Przesunęła część swoich notatek, robiąc mu miejsce na stole.
- Witaj Severusie - przywitała się z nim szeptem, przecierając oczy i jeszcze raz zerkając w stronę małych Krukonek.
- Severus Snape
Re: Czytelnia
Pią Sie 05, 2016 8:14 am
-Evans jak zwykle wśród książek. - Uśmiechnął się ledwie widocznie i położył swoje materiały w wolnym miejscu. Zaraz po tym ostrożnie odsunął krzesło i usiadł obok przyjaciółki. Z torby którą przewiesił na oparciu wyjął kałamarz, pióro i trochę pergaminu. Zdążył zorientować się, że właśnie miało miejsce Kółko Korepetycji. Sam nigdy na nie nie uczęszczał, problemy w nauce wolał rozwiązywać w samotności, a uczyć innych nie miał zamiaru. Wiedział jednak, że Lily często tutaj bywała.
Otworzył jedną z ksiąg i przez chwilę wpatrywał się w nią bez celu. Literki migotały mu przed oczami a tekst nie chciał ułożyć się w spójną całość. Był zły na siebie, że nie potrafi chociaż na chwilę skupić się na istotnych sprawach, takich jak nauka. Kościste palce zacisnął mocniej na piórze, zdołał zmobilizować się na tyle by zapisać na pergaminie kilka istotnych informacji o jakimś rzadkim eliksirze.
-Od dawna nie uczyliśmy się razem. - Wymamrotał wciąż wbijając wzrok w swoje notatki. Nie chciał, by zabrzmiało to jak wyrzut, bardziej jak przyjacielska uwaga. -Już niedługo nie będzie do tego okazji.
Był ciekaw co Lily planuje robić po ukończeniu szkoły. Nie miał jednak odwagi, by ją o to spytać. Kiedy byli młodsi, czasami rozmawiali o tym, kim będą gdy dorosną. Sev zawsze powtarzał, że Lily zostanie sławną czarownicą. Ale teraz wszystko wyglądało inaczej.
Gdzieś w głębi bał się, że w jej przyszłości nie będzie miejsca na niego, że przyjaciółka zdecyduje się odsunąć go od siebie bo uzna, że tak będzie dla nich lepiej. Wiedział, że ona taka nie była, ale mimo to nie mógł odpędzić od siebie tej myśli. Teraz nie był już pewny niczego, a miał w sobie na tyle egoizmu, by chcieć zachować ją przy sobie. Nawet gdyby ona tego nie chciała.
Otworzył jedną z ksiąg i przez chwilę wpatrywał się w nią bez celu. Literki migotały mu przed oczami a tekst nie chciał ułożyć się w spójną całość. Był zły na siebie, że nie potrafi chociaż na chwilę skupić się na istotnych sprawach, takich jak nauka. Kościste palce zacisnął mocniej na piórze, zdołał zmobilizować się na tyle by zapisać na pergaminie kilka istotnych informacji o jakimś rzadkim eliksirze.
-Od dawna nie uczyliśmy się razem. - Wymamrotał wciąż wbijając wzrok w swoje notatki. Nie chciał, by zabrzmiało to jak wyrzut, bardziej jak przyjacielska uwaga. -Już niedługo nie będzie do tego okazji.
Był ciekaw co Lily planuje robić po ukończeniu szkoły. Nie miał jednak odwagi, by ją o to spytać. Kiedy byli młodsi, czasami rozmawiali o tym, kim będą gdy dorosną. Sev zawsze powtarzał, że Lily zostanie sławną czarownicą. Ale teraz wszystko wyglądało inaczej.
Gdzieś w głębi bał się, że w jej przyszłości nie będzie miejsca na niego, że przyjaciółka zdecyduje się odsunąć go od siebie bo uzna, że tak będzie dla nich lepiej. Wiedział, że ona taka nie była, ale mimo to nie mógł odpędzić od siebie tej myśli. Teraz nie był już pewny niczego, a miał w sobie na tyle egoizmu, by chcieć zachować ją przy sobie. Nawet gdyby ona tego nie chciała.
- Remus J. Lupin
Re: Czytelnia
Nie Sie 14, 2016 11:02 pm
Dobra. Egzaminy. Zbliżały się wielkimi, ale to naprawdę wielkimi krokami i wypadałoby cokolwiek powtórzyć. Próbował to robić w Pokoju Wspólnym, ale ci co mieli egzaminy końcowe totalnie gdzieś, albo byli na młodszych rocznikach i nie myśleli o końcu szkoły i wyborze swojej dalszej przyszłości ciągle mu przeszkadzali. A to kłócili się o to, kto teraz gra w szachy, albo śmiali się bez przerwy, opowiadali o planach na wakacje i różne takie. Nie mógł się skupić, kilka razy syczał nawet z niezadowoleniem i uciszał ich, ale pomagało to tylko na chwilę. Wreszcie mając dość tego hałasu, udał się do biblioteki. Musi powtórzyć eliksiry jeśli chce dostać dobrą ocenę, a tam jest pod dostatkiem rozmaitych tytułów. Gdy tak szedł dotarło do niego, że dawno nie było Kółka Korepetycji, a przed wyjściem nie zerknął na tablicę ogłoszeń. Zapomniał kiedy miało być i czy w ogóle ktoś jeszcze na to chodzi. Przywitał się z bibliotekarką i od razu poszedł do regałów z eliksirami wybierając odpowiednie tomy. Dorzucił także trzy książki od obrony, dwie od starożytnych run, trzy od numerologii i dwie od zielarstwa. W sumie miał ich chyba z dziesięć i uznawszy, że ma ich już dość wszedł do czytelni. Jego oczom rzucił się stolik, przy którym o dziwo siedziało kilka osób z różnych domów, co było niezwykle dziwne. I wtedy do niego dotarło, że to właśnie dzisiaj jest spotkanie klubu. Przeleciał wzrokiem po zgromadzonych. Sharon, Alice, Lily i... Snape! A ten tu czego? I oczywiście, ta powsinoga musiała usiąść obok Rudej, jakby nie było wolnych krzeseł z drugiej strony stołu! Ruszył ku nim. Bez najmniejszego ostrzeżenia rzucił opasłe tomy na stół, tuż obok miejsca gdzie siedziała Alice, by mieć jak najszersze pole widoku na podejrzaną sobie dwójkę.
- Przepraszam, ale zabrałem ich tyle, że już ledwie niosłem - powiedział przepraszającym tonem, chociaż wcale tak nie brzmiał. - Witaj, Sharon. Witaj, Alice. Witaj, Lily... - urwał i utkwił swoje miodowe spojrzenie w ciemnych, niemal czarnych oczach Ślizgona. - I S... Severusie - dodał w porę używając jego imienia, zamiast przezwiska, jakie dawno temu nadali mu Syriusz z Jamesem. Obiecał kiedyś Lily, że przestanie go tak nazywać. Przynajmniej w jej obecności. - Chodzisz na korepetycje? Ty? Wydawało mi się, że wszystko potrafisz - starał się, naprawdę się starał, żeby w jego głosie nie było jadu. Jak mu wyszło? Nie wiedział. - Co idzie na pierwszy ogień? - zagadnął reszty ciekaw czy każdy zajmuje się sobą czy raczej zaczęli coś powtarzać wspólnie.
- Przepraszam, ale zabrałem ich tyle, że już ledwie niosłem - powiedział przepraszającym tonem, chociaż wcale tak nie brzmiał. - Witaj, Sharon. Witaj, Alice. Witaj, Lily... - urwał i utkwił swoje miodowe spojrzenie w ciemnych, niemal czarnych oczach Ślizgona. - I S... Severusie - dodał w porę używając jego imienia, zamiast przezwiska, jakie dawno temu nadali mu Syriusz z Jamesem. Obiecał kiedyś Lily, że przestanie go tak nazywać. Przynajmniej w jej obecności. - Chodzisz na korepetycje? Ty? Wydawało mi się, że wszystko potrafisz - starał się, naprawdę się starał, żeby w jego głosie nie było jadu. Jak mu wyszło? Nie wiedział. - Co idzie na pierwszy ogień? - zagadnął reszty ciekaw czy każdy zajmuje się sobą czy raczej zaczęli coś powtarzać wspólnie.
- Lily Evans
Re: Czytelnia
Wto Sie 16, 2016 12:56 am
- Pewne rzeczy się nie zmieniają - odparła po dłuższej chwili, posyłając mu krótki, ale przy tym zmęczony uśmiech. Powtórki robiły swoje, teraz był najgorszy, bo najgorętszy okres. Nie dość, że pogoda dopisywała to jeszcze skreślane dni w jej kalendarzu mówiły same za siebie. Egzaminy. I pomyśleć, że na dobrą sprawę, jeszcze nie mieli ustalonego harmonogramu! Aż miała ochotę jęknąć, lecz wiedziała, że nawet jeśli będzie podana dokładna kolejność wraz z przydzielonymi na poszczególne przedmioty godzinami to i tak będzie wariować. Do tego dochodziły wzmocnione dyżury z powodu nielegalnych przedsięwzięć i frustracji uczniów, którzy przenosili ją na dowcipy i wszelkiego rodzaju sianie chaosu czy to w pustych salach, czy na korytarzach. Dobrze, że miała zapas eliksirów wzmacniających. Co prawda niewielki, ale jednak... Choć zaledwie została jej jedna fiolka. Będzie musiała uzupełnić zapasy - albo kupić albo też stworzyć. Przyjrzała się Ślizgonowi ukradkiem, jakby się zastanawiała, co też takiego ma zamiar robić. Oparła głowę o rękę, przerzucając swoje notatki. Sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić... czy też powtarzać, czy podejść do bliźniaczek, a może spróbować pomóc Severusowi. Z czymkolwiek. Zmrużyła na chwilę powieki.
- Będzie... - powiedziała, choć znowu zajęło jej to trochę czasu. Nie patrzyła na niego. Odchrząknęła. - Bo... bo... mieszkamy niedaleko siebie i zaczniemy swoje staże i... nie chcę by to się tak skończyło. Nawet jeśli przeniesiemy się na swoje.
Mówiła coraz ciszej. Nie była nawet pewna, czy jej ostatnie słowa był w stanie usłyszeć. Przejechała dłonią po rudych włosach, sprawdzając, czy nie są przypadkiem w nieładzie i wyprostowała się nagle, przygarniając do siebie podręcznik do Zielarstwa. Po Hogsmeade nie wiedziała do końca jak się wobec Severusa zachować, co powiedzieć, jak nie zranić jego uczuć, a miała wrażenie, że ciągle to robi. Przez to, że była taką egoistką, że tyle myślała o sobie, miała poważne wyrzuty sumienia i nic nie mogła na to poradzić.
Do jej uszu dotarł znajomy głos i zwróciła głowę w tamtą stronę, posyłając krótki uśmiech w stronę Remusa, który usiadł obok Alice wraz z naręczem książek.
- Cześć Remus - odpowiedziała cicho, by nie wytrącić przypadkiem pani Pince z równowagi. Niby było to spotkanie Kółka Korepetycji, ale nigdy nic nie wiadomo. Posłała Lupinowi nawet krótkie, wdzięczne spojrzenie, że zwrócił się do Ślizgona inaczej niż robili to Syriusz i James. Przez chwilę tylko marszczyła czoło, gdy usłyszała pytanie chłopaka, ale odetchnęła głęboko, stwierdzając, że przecież nie byłby złośliwy.
- Hm... - zamyśliła się, po czym skinęła głową w stronę dziewczynek z Ravenclawu. - Myślałam, czy by im przypadkiem nie zaproponować pomocy. Ale już sama nie wiem. Poza tym nie wiem czy każdemu będzie pasować praca w grupie. Sharon? Alice? Severusie? - Zielone spojrzenie zatrzymało się na dłużej na jej towarzyszu. Po chwili zbliżyła się do niego.
- Jeśli masz z czym jakiś problem, możesz mi powiedzieć, jeśli nie chcesz mówić tego wszystkim - wyszeptała wprost do jego ucha, po czym się odsunęła i posłała mu zatroskane spojrzenie.
Miała nadzieję, że nie odebrał tego w sposób negatywny.
- Będzie... - powiedziała, choć znowu zajęło jej to trochę czasu. Nie patrzyła na niego. Odchrząknęła. - Bo... bo... mieszkamy niedaleko siebie i zaczniemy swoje staże i... nie chcę by to się tak skończyło. Nawet jeśli przeniesiemy się na swoje.
Mówiła coraz ciszej. Nie była nawet pewna, czy jej ostatnie słowa był w stanie usłyszeć. Przejechała dłonią po rudych włosach, sprawdzając, czy nie są przypadkiem w nieładzie i wyprostowała się nagle, przygarniając do siebie podręcznik do Zielarstwa. Po Hogsmeade nie wiedziała do końca jak się wobec Severusa zachować, co powiedzieć, jak nie zranić jego uczuć, a miała wrażenie, że ciągle to robi. Przez to, że była taką egoistką, że tyle myślała o sobie, miała poważne wyrzuty sumienia i nic nie mogła na to poradzić.
Do jej uszu dotarł znajomy głos i zwróciła głowę w tamtą stronę, posyłając krótki uśmiech w stronę Remusa, który usiadł obok Alice wraz z naręczem książek.
- Cześć Remus - odpowiedziała cicho, by nie wytrącić przypadkiem pani Pince z równowagi. Niby było to spotkanie Kółka Korepetycji, ale nigdy nic nie wiadomo. Posłała Lupinowi nawet krótkie, wdzięczne spojrzenie, że zwrócił się do Ślizgona inaczej niż robili to Syriusz i James. Przez chwilę tylko marszczyła czoło, gdy usłyszała pytanie chłopaka, ale odetchnęła głęboko, stwierdzając, że przecież nie byłby złośliwy.
- Hm... - zamyśliła się, po czym skinęła głową w stronę dziewczynek z Ravenclawu. - Myślałam, czy by im przypadkiem nie zaproponować pomocy. Ale już sama nie wiem. Poza tym nie wiem czy każdemu będzie pasować praca w grupie. Sharon? Alice? Severusie? - Zielone spojrzenie zatrzymało się na dłużej na jej towarzyszu. Po chwili zbliżyła się do niego.
- Jeśli masz z czym jakiś problem, możesz mi powiedzieć, jeśli nie chcesz mówić tego wszystkim - wyszeptała wprost do jego ucha, po czym się odsunęła i posłała mu zatroskane spojrzenie.
Miała nadzieję, że nie odebrał tego w sposób negatywny.
- Severus Snape
Re: Czytelnia
Wto Sie 16, 2016 12:05 pm
Już jakiś czas temu zauważył, że Lily wyglądała na potwornie zmęczoną. Nie było się co dziwić, ostatni rok szkoły, niedługo egzaminy, a do tego wszystkiego była prefektem naczelnym. Severus był niemal pewien, że dziewczyna brała na siebie więcej, niż była w stanie udźwignąć. Znał ją. Zawsze była niezwykle pracowita, skrycie nawet podziwiał ją za to, że była w stanie to wszystko pogodzić. Mimo to bardzo się martwił, jak zawsze zresztą. Zerknął na nią kątem oka. Merlinie, ile on by dał, by móc całe jej smutki i zmęczenie przenieść na siebie. Dać jej chociaż tyle. Dla niego nie miało to już znaczenia. Wraz z zakończeniem szkoły, kończył się dla niego spokój. Czekały jedynie samotność i trudne decyzje...
Nie chciał o tym myśleć. Zamiast tego, przyciągnął bliżej siebie księgę o eliksirach zdrowotnych próbując chociaż udawać, że jest w stanie skupić się na nauce. Po chwili znów usłyszał cichy głos Lily. Słuchając jej, obracał w kościstych palcach pióro i przyglądał mu się uporczywie, jakby miało mu dać jakąś cenną życiową wskazówkę. Spojrzał na nią, niemal troskliwie, szybko jednak zreflektował się i odwrócił wzrok.
-O... Oczywiście, że tak się nie skończy. Jeśli tylko będziesz chciała, będę cię odwiedzał... - Prawie uśmiechał się sam do siebie, wbijając spojrzenie w starą księgę. Chciał unieść rękę i coś zrobić, położyć dłoń na ramieniu Gryfonki, dać jej jakiś znak, że wszystko między nimi może być tak jak kiedyś. Nie chciał, żeby myślała o tym wszystkim co wydarzyło się między nimi. Chciał po prostu znów mieć przy sobie swoją przyjaciółkę, kochaną Lily. Zanim jednak zdobył się na jakikolwiek gest, usłyszał znajomy głos. Niemal złamał pióro które trzymał w dłoni, kiedy zobaczył przed sobą Lupina.
-Uhm, tak, witaj Remusie... - Odpowiedział, odwracając od niego wzrok. Miał ochotę odwarknąć coś na temat jego komentarza, jednak ograniczył się tylko do wzruszenia ramionami. Nawet nie był tutaj z powodu tego cholernego kółka.
Nie chciał wtrącać się w ich plany, w rzeczywistości liczył, że pouczy się trochę z Lily i w końcu będzie miał okazję spokojnie z nią porozmawiać. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że w obecności członka paczki tego przeklętego Pottera nie miał na co liczyć. Prędzej zje własnego ojca, niż zacznie zwierzać się przy nim z ich problemów. Wzdrygnął się więc, kiedy poczuł oddech dziewczyny blisko swojego ucha. Potrzebował chwili, żeby zrozumieć o czym mówiła.
-Spokojnie, dam sobie radę, zajmij się znajomymi. - Odpowiedział cicho, starając się nie brzmieć przy tym zbyt oschle. Nie to, żeby był doskonale przygotowany na egzaminy, nie chciał po prostu brać udziału w całych tych korepetycjach grupowych. A już szczególnie nie w obecności Lupina.
Nie chciał o tym myśleć. Zamiast tego, przyciągnął bliżej siebie księgę o eliksirach zdrowotnych próbując chociaż udawać, że jest w stanie skupić się na nauce. Po chwili znów usłyszał cichy głos Lily. Słuchając jej, obracał w kościstych palcach pióro i przyglądał mu się uporczywie, jakby miało mu dać jakąś cenną życiową wskazówkę. Spojrzał na nią, niemal troskliwie, szybko jednak zreflektował się i odwrócił wzrok.
-O... Oczywiście, że tak się nie skończy. Jeśli tylko będziesz chciała, będę cię odwiedzał... - Prawie uśmiechał się sam do siebie, wbijając spojrzenie w starą księgę. Chciał unieść rękę i coś zrobić, położyć dłoń na ramieniu Gryfonki, dać jej jakiś znak, że wszystko między nimi może być tak jak kiedyś. Nie chciał, żeby myślała o tym wszystkim co wydarzyło się między nimi. Chciał po prostu znów mieć przy sobie swoją przyjaciółkę, kochaną Lily. Zanim jednak zdobył się na jakikolwiek gest, usłyszał znajomy głos. Niemal złamał pióro które trzymał w dłoni, kiedy zobaczył przed sobą Lupina.
-Uhm, tak, witaj Remusie... - Odpowiedział, odwracając od niego wzrok. Miał ochotę odwarknąć coś na temat jego komentarza, jednak ograniczył się tylko do wzruszenia ramionami. Nawet nie był tutaj z powodu tego cholernego kółka.
Nie chciał wtrącać się w ich plany, w rzeczywistości liczył, że pouczy się trochę z Lily i w końcu będzie miał okazję spokojnie z nią porozmawiać. Doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że w obecności członka paczki tego przeklętego Pottera nie miał na co liczyć. Prędzej zje własnego ojca, niż zacznie zwierzać się przy nim z ich problemów. Wzdrygnął się więc, kiedy poczuł oddech dziewczyny blisko swojego ucha. Potrzebował chwili, żeby zrozumieć o czym mówiła.
-Spokojnie, dam sobie radę, zajmij się znajomymi. - Odpowiedział cicho, starając się nie brzmieć przy tym zbyt oschle. Nie to, żeby był doskonale przygotowany na egzaminy, nie chciał po prostu brać udziału w całych tych korepetycjach grupowych. A już szczególnie nie w obecności Lupina.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach