- Fergus Rowle
Re: Fontanna
Pon Maj 28, 2018 12:28 am
Niejednokrotnie słyszał od swojego ojca, że w końcu wyrośnie z tego wszystkiego, przestanie być buntownikiem i weźmie się za prawdziwe dorosłe życie. Dostrzegał, że ich świat jest chorym miejscem, że wymaga wprowadzenia pewnych zmian. Te zmiany nigdy nie nadejdą.
Większość zawodów czarodziejów była nudna i wymagała wiedzy, doświadczenia niż talentu. Najbardziej pożądane były stanowiska w Ministerstwie Magii czy w szpitalu świętego Munga. Chciał zostać muzykiem, ale jeśli mu się nie uda to może zostanie zawodnikiem jakieś drużyny quidditcha, tego jakże męskiego sportu.
Ma też smykałkę do rzucania różnorakich zaklęć. To też jakaś alternatywa dla jego przyszłej kariery.
— Jeśli w ciągu najbliższych lat nie zostanę wydziedziczony to będę bogaty. Mój brat dostał już swoją część rodzinnego majątku. Poza tym, nie zawsze chodzi o pieniądze i one nie są najważniejsze, chociaż znacząco ułatwiają życie — nie zaprzeczył temu, że pieniądze się go nie trzymały. Była to prawda. Dużo wydawał pieniędzy na swoje zainteresowanie muzyką, słodycze, piwo kremowe i sprzęt do quidditcha. Takie rzeczy trochę kosztują, a część z nich zaliczał do grona „muszę to mieć”. Na drugim miejscu były przybory potrzebne do ogólnie ujętej nauki: podręczniki, pióra, pergaminy i kałamarze oraz szaty czarodziejów w formie mundurka szkolnego i szaty wyjściowej na rozmaite uroczystości, a także płaszcza zimowego.
— Przez to, że wepchnąłeś mnie do wody dzisiaj będę musiał się wykąpać — fuknął na niego i wydął wargi z udawanym niezadowoleniem. Może i jest punkiem, ale nie był tak brudnym punkiem, który stroni od kąpieli i za nic ma podstawowe zasady higieny. Gdyby tak było bardzo szybko przylgnęłoby miano śmierdziela.
Wiele można o nim powiedzieć, że nie to, że jest śmierdzielem. Chociaż zawsze znajdzie się ktoś, kto może uważać go za śmierdziela, ale jak widać potrafił podejść do tego z dystansem, nawet śmiać się z tego, co po chwili miało miejsce. Gdyby ktoś inny tak o nim mówił, ten ktoś musiałby liczyć się z tym, że nie uszłoby mu na sucho.
Roześmiał się głośno zaraz po tym, jak udało mu się ochlapać kuzyna. Niezwłocznie chlapnął go po raz kolejny, akurat kiedy Quidel odwracał się do niego przodem.
— Może tak być, ale ja naprawdę rzadko choruję. Trochę się wysuszę zaklęciem, ale i tak będę musiał się przebrać — przypomniał o tym kuzynowi, którego też chwycił za dłoń i z jego pomocą wspiął się na murek fontanny.
Ostatecznie zeskoczył z tego murku na ziemię, ociekając wodą. Pierwsze, co zrobił, zsunął ze stóp buty i skarpety. Wylał z nich też wodę. Dopiero teraz sięgnął do torby po różdżkę. Rzucił zaklęcie wytwarzające strumień gorącego powietrza, który skierował na swoje buty i szatę. Będzie musiał się i tak przebrać, ale do pokoju wspólnego nie wróci ociekając wodą.
Większość zawodów czarodziejów była nudna i wymagała wiedzy, doświadczenia niż talentu. Najbardziej pożądane były stanowiska w Ministerstwie Magii czy w szpitalu świętego Munga. Chciał zostać muzykiem, ale jeśli mu się nie uda to może zostanie zawodnikiem jakieś drużyny quidditcha, tego jakże męskiego sportu.
Ma też smykałkę do rzucania różnorakich zaklęć. To też jakaś alternatywa dla jego przyszłej kariery.
— Jeśli w ciągu najbliższych lat nie zostanę wydziedziczony to będę bogaty. Mój brat dostał już swoją część rodzinnego majątku. Poza tym, nie zawsze chodzi o pieniądze i one nie są najważniejsze, chociaż znacząco ułatwiają życie — nie zaprzeczył temu, że pieniądze się go nie trzymały. Była to prawda. Dużo wydawał pieniędzy na swoje zainteresowanie muzyką, słodycze, piwo kremowe i sprzęt do quidditcha. Takie rzeczy trochę kosztują, a część z nich zaliczał do grona „muszę to mieć”. Na drugim miejscu były przybory potrzebne do ogólnie ujętej nauki: podręczniki, pióra, pergaminy i kałamarze oraz szaty czarodziejów w formie mundurka szkolnego i szaty wyjściowej na rozmaite uroczystości, a także płaszcza zimowego.
— Przez to, że wepchnąłeś mnie do wody dzisiaj będę musiał się wykąpać — fuknął na niego i wydął wargi z udawanym niezadowoleniem. Może i jest punkiem, ale nie był tak brudnym punkiem, który stroni od kąpieli i za nic ma podstawowe zasady higieny. Gdyby tak było bardzo szybko przylgnęłoby miano śmierdziela.
Wiele można o nim powiedzieć, że nie to, że jest śmierdzielem. Chociaż zawsze znajdzie się ktoś, kto może uważać go za śmierdziela, ale jak widać potrafił podejść do tego z dystansem, nawet śmiać się z tego, co po chwili miało miejsce. Gdyby ktoś inny tak o nim mówił, ten ktoś musiałby liczyć się z tym, że nie uszłoby mu na sucho.
Roześmiał się głośno zaraz po tym, jak udało mu się ochlapać kuzyna. Niezwłocznie chlapnął go po raz kolejny, akurat kiedy Quidel odwracał się do niego przodem.
— Może tak być, ale ja naprawdę rzadko choruję. Trochę się wysuszę zaklęciem, ale i tak będę musiał się przebrać — przypomniał o tym kuzynowi, którego też chwycił za dłoń i z jego pomocą wspiął się na murek fontanny.
Ostatecznie zeskoczył z tego murku na ziemię, ociekając wodą. Pierwsze, co zrobił, zsunął ze stóp buty i skarpety. Wylał z nich też wodę. Dopiero teraz sięgnął do torby po różdżkę. Rzucił zaklęcie wytwarzające strumień gorącego powietrza, który skierował na swoje buty i szatę. Będzie musiał się i tak przebrać, ale do pokoju wspólnego nie wróci ociekając wodą.
- Quidel Silverarrow
Re: Fontanna
Pon Maj 28, 2018 11:22 am
Magia sama z siebie była taką dziedziną życia, gdzie bez długiego trenowania nic ci w rzeczywistości nie wychodziło. I to poniekąd nie jest dziedzina dla osób, które wszystko chciały mieć na już. Kolejnym problemem był fakt, że czarodziejem się rodziło i nie miało się zbytnio innego wyboru, jak właśnie uczyć się tej magii. Z czego to wynikało? Chociażby z tego, że świat czarodziejów chyba bardziej się bał nieokiełznanego talentu magicznego, który mógłby wydać ich świat, niż faktycznie zastanowić się nad tym ile to wszystko ma sensu.
-By wyjechać do Ameryki będziesz ich potrzebować. Co do reszty… cóż jak uważasz – odpowiedział ze wzruszeniem ramion. Pieniądze nie były faktycznie najważniejsze, ale miały tendencje być przydatnymi. Zwłaszcza, gdy chciało się realizować marzenia i potrzebowało się jakiegoś kapitału początkowego. Inna sprawa, że jego kuzyna pieniądze w ogóle się nie trzymały, co z czasem mogło być naprawdę kłopotliwe.
-Nie zaszkodzi ci to, poza tym nie wpadłbyś, gdybyś nie próbował mnie wrzucić do tej fontanny – zauważył. Właściwie to Fergus był sam sobie winien, bo gdyby nie próbował go wrzucić, to pewnie sam by nie skończył w tej fontannie. W tym momencie żartował, poza tym jak inaczej można skomentować kąpanie się w fontannie? Chyba się nie da.
Wzdrygnął się, gdy lodowata woda chlusnęła go w twarz. Lekko się również otrząsnął, by zaczesać za uszy swoje długie włosy. Zdecydowanie nie chciał ich moczyć, ale jak widać Fergus nie miał z tym żadnych problemów. Pewnie się skończy na tym, że obaj będą chorzy. A to się ani trochę nie uśmiechało Indiańcowi. Chociaż skrzydło szpitalne pewnie powita ich z otwartymi ramionami.
-Nie interesuje mnie, jak często chorujesz. Chcę cię wyciągnąć z tej fontanny, jak nie chcesz, to se siedź w tej wodzie – odpowiedział ze wzruszeniem ramion, chociaż ostatecznie pomógł Gusowi wykaraskać się z tej fontanny. Potem przełożył nogę, tak by usiąść na murku tak, jak siedział wcześniej i również zdjął z nogi przemoczoną skarpetkę, a także buta. Z tego ostatniego wytrząsnął wodę, a skarpetkę sobie osuszył zaklęciem, podobnie jak buta i nogawkę.
-A jak poprawisz makijaż? – Zapytał ze śmiechem.
-By wyjechać do Ameryki będziesz ich potrzebować. Co do reszty… cóż jak uważasz – odpowiedział ze wzruszeniem ramion. Pieniądze nie były faktycznie najważniejsze, ale miały tendencje być przydatnymi. Zwłaszcza, gdy chciało się realizować marzenia i potrzebowało się jakiegoś kapitału początkowego. Inna sprawa, że jego kuzyna pieniądze w ogóle się nie trzymały, co z czasem mogło być naprawdę kłopotliwe.
-Nie zaszkodzi ci to, poza tym nie wpadłbyś, gdybyś nie próbował mnie wrzucić do tej fontanny – zauważył. Właściwie to Fergus był sam sobie winien, bo gdyby nie próbował go wrzucić, to pewnie sam by nie skończył w tej fontannie. W tym momencie żartował, poza tym jak inaczej można skomentować kąpanie się w fontannie? Chyba się nie da.
Wzdrygnął się, gdy lodowata woda chlusnęła go w twarz. Lekko się również otrząsnął, by zaczesać za uszy swoje długie włosy. Zdecydowanie nie chciał ich moczyć, ale jak widać Fergus nie miał z tym żadnych problemów. Pewnie się skończy na tym, że obaj będą chorzy. A to się ani trochę nie uśmiechało Indiańcowi. Chociaż skrzydło szpitalne pewnie powita ich z otwartymi ramionami.
-Nie interesuje mnie, jak często chorujesz. Chcę cię wyciągnąć z tej fontanny, jak nie chcesz, to se siedź w tej wodzie – odpowiedział ze wzruszeniem ramion, chociaż ostatecznie pomógł Gusowi wykaraskać się z tej fontanny. Potem przełożył nogę, tak by usiąść na murku tak, jak siedział wcześniej i również zdjął z nogi przemoczoną skarpetkę, a także buta. Z tego ostatniego wytrząsnął wodę, a skarpetkę sobie osuszył zaklęciem, podobnie jak buta i nogawkę.
-A jak poprawisz makijaż? – Zapytał ze śmiechem.
- Fergus Rowle
Re: Fontanna
Pon Maj 28, 2018 6:57 pm
Przewrócił oczyma i spojrzał na kuzyna z przekąsem. Ten chłopak nie mówił mu czegoś, czego sam nie wiedział.
— Nie musisz mi o tym mówić, bo doskonale o tym wiem — żachnął się i ponownie przewrócił oczyma. Nie lubił, kiedy ktoś mówił mu to, co sam wie i nawet Quidel powinien się tego w końcu nauczyć. Niemiłosiernie go to irytowało i to również miało miejsce w przypadku bliskich mu osób.
— Zaszkodzi, bo nie będę już brudnym punkiem! Nie próbowałbym cię do niej wrzucić, gdybyś sam do niej wszedł — zaprzeczył temu bez chwili wahania, samemu w dużej mierze naigrywając się z tych wszystkich stereotypów na temat punków. Dobrze, że jego kuzyn czasem wychodził ze swojej skorupki sztywniaka i dało się z nim się nie tylko pogadać, ale zachowywać się jak większość uczniów. Czasem mu brakowało kompana do wszelkich psot, tym bardziej, że Quidel ma tendencje do służenia jako głos rozsądku.
Nie mógł uniknąć tego typu sprawiedliwości i zostać ochlapanym. Od tego się nie umiera, zawsze też może się wysuszyć za pomocą zaklęć. W skrzydle szpitalnym można wyleczyć nawet przeziębienie w parę chwil.
— Nie jestem trytonem by ciągle siedzieć w wodzie — odparł i uśmiechnął się, odsłoniwszy górny rządek zębów. Trytony były boginem jego kuzyna i czasem musiały się pojawić w ich rozmowach, szczególnie dotyczących kontaktu z wodą.
Nadal się w dalszym ciągu suszył w ten sposób i widać było efekty, chociaż też w jakimś stopniu zrobiło mu się ciepło od tego gorącego powietrza. W końcu schował różdżkę do kieszeni szaty.
— Lepiej nie będzie. Nie poprawię teraz, tylko po prostu umyję twarz — stwierdził i cicho westchnął. Z torby wyciągnął jedną z tych materiałowych chusteczek i otarł nią twarz, ścierając czarne smugi. Bez tego mazidła na powiekach wyglądał przeciętnie. Nie był dziewczyną, by nosić czarną kredkę przy sobie i czuć się źle bez niej na mordzie.
— Nie musisz mi o tym mówić, bo doskonale o tym wiem — żachnął się i ponownie przewrócił oczyma. Nie lubił, kiedy ktoś mówił mu to, co sam wie i nawet Quidel powinien się tego w końcu nauczyć. Niemiłosiernie go to irytowało i to również miało miejsce w przypadku bliskich mu osób.
— Zaszkodzi, bo nie będę już brudnym punkiem! Nie próbowałbym cię do niej wrzucić, gdybyś sam do niej wszedł — zaprzeczył temu bez chwili wahania, samemu w dużej mierze naigrywając się z tych wszystkich stereotypów na temat punków. Dobrze, że jego kuzyn czasem wychodził ze swojej skorupki sztywniaka i dało się z nim się nie tylko pogadać, ale zachowywać się jak większość uczniów. Czasem mu brakowało kompana do wszelkich psot, tym bardziej, że Quidel ma tendencje do służenia jako głos rozsądku.
Nie mógł uniknąć tego typu sprawiedliwości i zostać ochlapanym. Od tego się nie umiera, zawsze też może się wysuszyć za pomocą zaklęć. W skrzydle szpitalnym można wyleczyć nawet przeziębienie w parę chwil.
— Nie jestem trytonem by ciągle siedzieć w wodzie — odparł i uśmiechnął się, odsłoniwszy górny rządek zębów. Trytony były boginem jego kuzyna i czasem musiały się pojawić w ich rozmowach, szczególnie dotyczących kontaktu z wodą.
Nadal się w dalszym ciągu suszył w ten sposób i widać było efekty, chociaż też w jakimś stopniu zrobiło mu się ciepło od tego gorącego powietrza. W końcu schował różdżkę do kieszeni szaty.
— Lepiej nie będzie. Nie poprawię teraz, tylko po prostu umyję twarz — stwierdził i cicho westchnął. Z torby wyciągnął jedną z tych materiałowych chusteczek i otarł nią twarz, ścierając czarne smugi. Bez tego mazidła na powiekach wyglądał przeciętnie. Nie był dziewczyną, by nosić czarną kredkę przy sobie i czuć się źle bez niej na mordzie.
- Quidel Silverarrow
Re: Fontanna
Pon Maj 28, 2018 8:46 pm
Wybuchł śmiechem, bo mimo wszystko komentarz Gusa był trafny, ale również na swój sposób strasznie śmieszny. Już nie wspominając o tym, że nie zamierzał sam wejść do fontanny, chociażby dlatego, że było zimno. Nie lubił zimna, a lodowata woda już w ogóle nie zachęcała do kąpieli. Chociaż co on wiedział. W końcu Gus nie miał z tym najmniejszych problemów, ale on zawsze był zimnolubnym gadem. Czasem ze swoim kuzynem psocił, ale to miało naprawdę rzadko miejsce. Czasem jednak dawał się namówić, ale to naprawdę miało miejsce tylko czasem.
Wzdrygnął się na wspomnienie o trytonie. Naprawdę nie lubił tych stworzeń, a kuzyn chyba bardzo lubił mu o tym przypominać.
-Aż ciężko uwierzyć – za rozbawieniem chciał ukryć swoje lekkie zdenerwowanie. Nie lubił o nich rozmawiać i chociaż Gus dobrze o tym wiedział, miał brzydką manierę do nich nawiązywać. Co go dodatkowo denerwowało i psuło mu dobry humor. Na szczęście często mógł się odwdzięczyć tym samym, a nawet mógł czasami zrobić więcej. W końcu pająków w tak starym miejscu nie brakuje. A rzucenie takiego czasem na czuprynę kuzyna było naprawdę powodem do śmiechu.
Roześmiał się, gdy Fergus stwierdził, że makijażu nie poprawi. Aż uniósł w górę jedną z brwi.
-Nie masz ze sobą pasty do butów, by znów się pomalować? – Teraz to naprawdę był zaskoczony, ale też lekko się uśmiechnął. Gus wyglądał niemalże normalnie, chociaż dziwnie. Dziwnie wyglądał bez tej kreski pod oczyma.
Wzdrygnął się na wspomnienie o trytonie. Naprawdę nie lubił tych stworzeń, a kuzyn chyba bardzo lubił mu o tym przypominać.
-Aż ciężko uwierzyć – za rozbawieniem chciał ukryć swoje lekkie zdenerwowanie. Nie lubił o nich rozmawiać i chociaż Gus dobrze o tym wiedział, miał brzydką manierę do nich nawiązywać. Co go dodatkowo denerwowało i psuło mu dobry humor. Na szczęście często mógł się odwdzięczyć tym samym, a nawet mógł czasami zrobić więcej. W końcu pająków w tak starym miejscu nie brakuje. A rzucenie takiego czasem na czuprynę kuzyna było naprawdę powodem do śmiechu.
Roześmiał się, gdy Fergus stwierdził, że makijażu nie poprawi. Aż uniósł w górę jedną z brwi.
-Nie masz ze sobą pasty do butów, by znów się pomalować? – Teraz to naprawdę był zaskoczony, ale też lekko się uśmiechnął. Gus wyglądał niemalże normalnie, chociaż dziwnie. Dziwnie wyglądał bez tej kreski pod oczyma.
- Fergus Rowle
Re: Fontanna
Wto Maj 29, 2018 11:31 pm
Zawtórował kuzynowi wesołym i donośnym śmiechem, który poniósł się echem po tym dziedzińcu. Potrafił śmiać się naprawdę głośno, tak że każdy był w stanie usłyszeć go nawet na drugim końcu sali.
Jak to bywało w przypadku jesieni, nie było najcieplej i potrafiło być nie tylko zimno, ale wietrznie oraz często padało. A ostatnio coraz więcej padało.
Niemniej jego kuzynowi nie stałoby się nic poważnego, w końcu nie przemieniłby się w trytona. Zresztą, gdyby to miało mieć miejsce to już by się stało. On zaś jest wyspiarzem i będzie wyspiarzem, któremu zimno nie jest straszne. Nie przepadał za gorącem. Mogło być ciepło, ale kiedy było za gorąco nie był zadowolony.
Nie uszło to jego uwadze, że kuzyn wzdrygnął się na wspomnienie o tym trytonie. To sprawiło, że uśmiechnął się poniekąd wrednie, ale też z pewnym rozbawieniem. Straszenie kuzyna było w jakimś stopniu jego specjalnością.
— Nie mam przecież zielonej skóry, przypominających wodorosty włosów i paszczy pełnej ostrej jak brzytwy zębów oraz długiego niczym wąż, pokrytego rybią łuską ogona. W tej fontannie nie ma trytonów, a do jeziora na terenie szkoły się nie zbliżasz — ciągnął z premedytacją , niewątpliwie jeszcze bardziej denerwując swojego kuzyna, w którym trytony wywołały irracjonalny lęk, nawet, jeśli były bardzo daleko od niego i nawet, jak nie będzie mieć z nimi styczności.
Z pająkami było znacznie gorzej, bowiem w tym zamku było ich pełno, chociaż on w głębi duszy wiedział, że dla tych małych jest większym zagrożeniem niż one dla niego. Niemniej jak kuzyn rzucał je na niego to reagował wzdrygnięciem a niekiedy i krzykiem.
Uniósł jedną z brwi słysząc śmiech kuzyna. Sam jedynie uśmiechnął się.
— Nie mam. Na co dzień nie planuję kąpać się w fontannie, ale pewnie zacznę ją nosić ze sobą. Poza tym nie jestem dziewczyną, by czuć przemożną potrzebę pomalowania się — odpowiedział i lekko wzruszył ramionami. Naprawdę nie czuł takiej przemożnej potrzeby i nie czuł się źle z tego powodu, że musiał pozbyć się tego mazidła z powiek. A z tego, że wyglądał niemalże normalnie i dziwnie zdawał sobie sprawę.
— Idziesz do środka? — rzucił. Dość się nasiedzieli na tym dziedzińcu.
Jak to bywało w przypadku jesieni, nie było najcieplej i potrafiło być nie tylko zimno, ale wietrznie oraz często padało. A ostatnio coraz więcej padało.
Niemniej jego kuzynowi nie stałoby się nic poważnego, w końcu nie przemieniłby się w trytona. Zresztą, gdyby to miało mieć miejsce to już by się stało. On zaś jest wyspiarzem i będzie wyspiarzem, któremu zimno nie jest straszne. Nie przepadał za gorącem. Mogło być ciepło, ale kiedy było za gorąco nie był zadowolony.
Nie uszło to jego uwadze, że kuzyn wzdrygnął się na wspomnienie o tym trytonie. To sprawiło, że uśmiechnął się poniekąd wrednie, ale też z pewnym rozbawieniem. Straszenie kuzyna było w jakimś stopniu jego specjalnością.
— Nie mam przecież zielonej skóry, przypominających wodorosty włosów i paszczy pełnej ostrej jak brzytwy zębów oraz długiego niczym wąż, pokrytego rybią łuską ogona. W tej fontannie nie ma trytonów, a do jeziora na terenie szkoły się nie zbliżasz — ciągnął z premedytacją , niewątpliwie jeszcze bardziej denerwując swojego kuzyna, w którym trytony wywołały irracjonalny lęk, nawet, jeśli były bardzo daleko od niego i nawet, jak nie będzie mieć z nimi styczności.
Z pająkami było znacznie gorzej, bowiem w tym zamku było ich pełno, chociaż on w głębi duszy wiedział, że dla tych małych jest większym zagrożeniem niż one dla niego. Niemniej jak kuzyn rzucał je na niego to reagował wzdrygnięciem a niekiedy i krzykiem.
Uniósł jedną z brwi słysząc śmiech kuzyna. Sam jedynie uśmiechnął się.
— Nie mam. Na co dzień nie planuję kąpać się w fontannie, ale pewnie zacznę ją nosić ze sobą. Poza tym nie jestem dziewczyną, by czuć przemożną potrzebę pomalowania się — odpowiedział i lekko wzruszył ramionami. Naprawdę nie czuł takiej przemożnej potrzeby i nie czuł się źle z tego powodu, że musiał pozbyć się tego mazidła z powiek. A z tego, że wyglądał niemalże normalnie i dziwnie zdawał sobie sprawę.
— Idziesz do środka? — rzucił. Dość się nasiedzieli na tym dziedzińcu.
- Quidel Silverarrow
Re: Fontanna
Sob Cze 02, 2018 10:16 am
Szczegółowy opis trytona sprawił, że Qui jeszcze bardziej się wzdrygnął. Na szczęście nic więcej nie zrobił. No może poza rozejrzeniem się, w celu zlokalizowania jakiejś odsieczy. I w sumie coś znalazł. Niedaleko niego dreptał sobie nie taki mały pająk. Bez chwili wahania wziął tego uroczego jegomościa na ręce, oczywiście w taki sposób by Gus doskonale widział, co na nich ma.
-Trytonów na szczęście nie ma, ale są inni uroczy lokatorzy tego starego zamku. Zobacz jaki cudowny – powiedział i niemalże pod nos Fergusowi podsunął rękę z tym pajączkiem. Spodziewał się naprawdę pięknej reakcji, zwłaszcza że pojawienie się tego maleństwa było naprawdę niespodziewane.
Też chciał mieć trochę powodów do tego, by się pośmiać z przyjaciela i sądził, że takowy się właśnie w tym momencie nadarzył. W końcu pojawienie się pająka to okazja, której nie sposób nie wykorzystać, by wystraszyć Gusa. Zabawne, bo gdyby ktoś inny tego spróbował, to na pewno dostałby wciry od Quiego, który nie pozwoliłby na takie pastwienie się nad swoim kuzynem. Brzmiało to nieco ironicznie, bo on mógł się nad nim pastwić. To w sumie działało w obie strony, a przynajmniej taką nadzieję miał Qui.
Uniósł w górę obie brwi.
-Nie czujesz przemożnej potrzeby malowania się? To po co ci to szopie maskowanie? – Zapytał z uśmiechem, chociaż naprawdę niewiele brakowało, by znów zaczął się śmiać. Nie zrobił tego, a jedynie ruszył za swoim kuzynem, który stwierdził, że dość tego siedzenia na dziedzińcu. Widocznie dupa mu już zmarzła.
Odłożył w bezpieczne miejsce pająka, by potem ruszyć za swoim kuzynem.
-Oczywiście, że tak – zachęcać, go nie było trzeba.
-Trytonów na szczęście nie ma, ale są inni uroczy lokatorzy tego starego zamku. Zobacz jaki cudowny – powiedział i niemalże pod nos Fergusowi podsunął rękę z tym pajączkiem. Spodziewał się naprawdę pięknej reakcji, zwłaszcza że pojawienie się tego maleństwa było naprawdę niespodziewane.
Też chciał mieć trochę powodów do tego, by się pośmiać z przyjaciela i sądził, że takowy się właśnie w tym momencie nadarzył. W końcu pojawienie się pająka to okazja, której nie sposób nie wykorzystać, by wystraszyć Gusa. Zabawne, bo gdyby ktoś inny tego spróbował, to na pewno dostałby wciry od Quiego, który nie pozwoliłby na takie pastwienie się nad swoim kuzynem. Brzmiało to nieco ironicznie, bo on mógł się nad nim pastwić. To w sumie działało w obie strony, a przynajmniej taką nadzieję miał Qui.
Uniósł w górę obie brwi.
-Nie czujesz przemożnej potrzeby malowania się? To po co ci to szopie maskowanie? – Zapytał z uśmiechem, chociaż naprawdę niewiele brakowało, by znów zaczął się śmiać. Nie zrobił tego, a jedynie ruszył za swoim kuzynem, który stwierdził, że dość tego siedzenia na dziedzińcu. Widocznie dupa mu już zmarzła.
Odłożył w bezpieczne miejsce pająka, by potem ruszyć za swoim kuzynem.
-Oczywiście, że tak – zachęcać, go nie było trzeba.
- Fergus Rowle
Re: Fontanna
Sob Cze 02, 2018 7:51 pm
Ponieważ nie spuszczał z kuzyna spojrzenia, nie uszło jego uwadze to, że Qui się wzdrygnął. To sprawiło, że z wyraźnym zadowoleniem zachichotał.
Bardzo szybko okazało, że niedane było mu się cieszyć, gdyż jego kuzyn znalazł całkiem sporego pająka.
To postawiło go w stan gotowości, szczególnie, iż Quidel postanowił wziąć to bydle na ręce. I to wszystko po to, by podsunąć mu pod sam nos tego pająka.
Ponieważ było to nagłe i niespodziewane wydał z siebie ten charakterystyczny niemęski pisk. Rzecz jasna nie było mu do śmiechu i jeszcze trochę, a wprawi go to w odczuwaną złość, niezadowolenie. Już teraz odczuwał poczuł się spięty.
Nie było to sprawiedliwe. On przecież nie mógł straszyć kuzyna miniaturową wersją trytona i syreny, a Quidel mógł straszyć go pająkami.
— Jakbym czuł to bym panikował I robił wszystko, by jak najszybciej nanieść pastę do butów na japę. Po to byś zadawał głupie pytania — wytłumaczył mu dość dobitnie, chociaż nie bez lekkiego sarkazmu.
Chciał się przebrać i mimo wszystko trochę ogrzać się. Miał zamiar też podejść do sowiarni. Dobrze, że jego kuzyn przystał na to, by wrócić do wnętrza zamku.
— To chodź. Muszę się iść przebrać. Mam zamiar podejść do sowiarni. Idziesz tam ze mną czy spotkamy się w Wielkiej Sali? — poinformował go i po tym jak zabrał swoją torbę, zaczął iść w stronę krużganku, który prowadził do sali wejściowej.
[zt x 2]
Bardzo szybko okazało, że niedane było mu się cieszyć, gdyż jego kuzyn znalazł całkiem sporego pająka.
To postawiło go w stan gotowości, szczególnie, iż Quidel postanowił wziąć to bydle na ręce. I to wszystko po to, by podsunąć mu pod sam nos tego pająka.
Ponieważ było to nagłe i niespodziewane wydał z siebie ten charakterystyczny niemęski pisk. Rzecz jasna nie było mu do śmiechu i jeszcze trochę, a wprawi go to w odczuwaną złość, niezadowolenie. Już teraz odczuwał poczuł się spięty.
Nie było to sprawiedliwe. On przecież nie mógł straszyć kuzyna miniaturową wersją trytona i syreny, a Quidel mógł straszyć go pająkami.
— Jakbym czuł to bym panikował I robił wszystko, by jak najszybciej nanieść pastę do butów na japę. Po to byś zadawał głupie pytania — wytłumaczył mu dość dobitnie, chociaż nie bez lekkiego sarkazmu.
Chciał się przebrać i mimo wszystko trochę ogrzać się. Miał zamiar też podejść do sowiarni. Dobrze, że jego kuzyn przystał na to, by wrócić do wnętrza zamku.
— To chodź. Muszę się iść przebrać. Mam zamiar podejść do sowiarni. Idziesz tam ze mną czy spotkamy się w Wielkiej Sali? — poinformował go i po tym jak zabrał swoją torbę, zaczął iść w stronę krużganku, który prowadził do sali wejściowej.
[zt x 2]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach