Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Nie Lis 01, 2015 8:16 pm
Do towarzystwa w pubie niemalże w ostatnim momencie dołączył Sigurd ze swoją towarzyszką. Niestety, ta kiedy tylko usłyszała najnowsze rewelacje uciekła szybciej niż Madame Rosmerta zdążyłaby nalać nową porcję kremowego piwa. A wierzcie mi lub nie - takie codzienne obsługiwanie klientów i podawanie im tego znanego trunku sprawiało, że bardzo szybko zyskiwało się mistrzostwo w obsługiwaniu urządzenia do nalewania słodkiego napoju nieposiadającego praktycznie żadnych procentów.
Neve zdawała się być pogrążona w swoich myślach, zaś Ciril, który siedział tuż obok niej był skoncentrowany na mówieniu - jakby zupełnie nie dostrzegł tego, co wokół niego się dzieje. Część pubu zdążyła się teleportować, kiedy madame Rosmerta rzuciła odpowiedni czar by absolutnie nikt nie deportował się ani nie aportował w obszarze Trzech Mioteł. Teraz jedynym wejściem i wyjściem zdawały się być drzwi frontowe, które pieszczotliwie zabezpieczyła młoda kobieta. Ci, którzy zostali przystąpili do pomocy i wyciągnęli swoje różdżki, rzucając jak najwięcej zaklęć ochronnych o których pamiętali. Jedna z kobiet delikatnie pociągnęła nosem przy tej czynności - niemniej nawet przeziębienie nie było w stanie jej przeszkodzić.
Mężczyzna do którego natychmiastowo podeszła Salome nadal się trząsł. Kiedy wetknęła mu kawałek drewna między żebra, wzdrygnął się i stęknął z chwilowego bólu. Zaklęcie pojawiło się i jasna stróżka z końca różdżki została wchłonięta przez ciało nieznajomego, niemniej coś poszło nie tak. Torsje nie ustały i żeby tego było mało, jego oczy wywróciły się, ukazując białka pokryte pojedynczymi czerwonymi żyłkami. Nie był w stanie nic odpowiedzieć, bo za każdym razem, gdy otwierał usta, jego zęby zaczynały o siebie gwałtownie uderzać, wydając przy tym nieprzyjemny dźwięk. W międzyczasie jedna z czarownic, które zostały w pubie, zwróciła głowę w stronę nauczycielki.
- Tak mu nie pomożesz, kochaniutka. Samo uspokojenie go nie wystarczy - powiedziała poważnie i ponownie zajęła się zabezpieczaniem pubu.
Kaylin podeszła do nauczycielki, zupełnie nie wiedząc, co ma zrobić i oczekując, że Salome będzie znała odpowiedź. Czekała jednak, tak samo jak Ismael, która dodatkowo martwiła się losem Colette'a. Czarodziej, który miał obandażowaną szyję, prychnął cicho i rzucił dziewczętom niedowierzające spojrzenie.
- To są Śmierciożercy. Nie wiem czy panienki zdają sobie sprawę, co to oznacza, ale pójście teraz by ostrzec kogokolwiek byłoby najgorszą rzeczą jaką mogłybyście zrobić. Nie dość, że zaszkodziłybyście sobie to jeszcze tym, którym chciałybyście pomóc. Sądzicie, że przejdziecie niezauważeni obok popleczników Sami - Wiecie - Kogo? A może.... może, że będziecie w stanie z nimi walczyć? Niech lepiej panienki posłuchają tego rozsądnego młodzieńca - powiedział nagle z powrotem zajmując swój stolik i pociągając łyka z butelki wypełnionym pitnym miodem. Drugi czarodziej, który miał szatę w kolorze zgniłej zieleni pstryknął go w ucho, kręcąc głową.
- Nie bądź nieuprzejmy, Benjaminie. To jeszcze młode dzieciaki - mruknął do niego, po czym zwrócił się w stronę Kaylin i Ismael. - Wybaczcie za niego, życie go tak doświadczyło, że ma prawo być taki zgorzkniały, chociaż czasem powinien pamiętać o dobrych zwyczajach. Ma jednak rację - swoim wyjściem możecie jedynie pogorszyć sytuację.
Remus zaś niemalże natychmiast pojawił się przy profesor, która wzywała prefektów. Jedynie on jeden był obecnie pod ręką, gotów by służyć pomocą.
Madame Rosmerta w końcu odetchnęła głęboko, otarła czoło z potu i wróciła za ladę.
- No już gotowe. Zaklęcia powinny się utrzymać bez żadnych problemów przez najbliższe kilka godzin. Prosiłabym o ostrożność i by nie hałasować za głośno, byśmy mogli się choć w minimalnym stopniu orientować w sytuacji, która panuje na zewnątrz.
Światło padające z świec delikatnie zamajaczyło a na dworze robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Rozległo się krótkie ćwierkanie ptaków, które niemalże natychmiast ucichło i... zaczął padać deszcz. Krople miarowo uderzały o szyby pubu nie przejmując się panującą tutaj atmosferą.
Nastąpiło pierwsze ogłoszenie godziny przez kukułkę, która wyskoczyła z zegara i przez kilkanaście sekund latała wokół stolików.



Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pon Lis 02, 2015 1:35 pm
To było dla niego jak grom z jasnego nieba. Nic nie znaczący wypad do wioski czarodziejów okazał się taką niezwykłą okazją do spełnienia swoich pragnień. Czy to nie jest przypadkiem tak, że nic nie dzieje się wbrew wszystkiemu, a takie wydarzenia są wisienką na torcie każdego zasranego tortu? Kurcze! Przecież to jest szansa jedna na milion. Raczej w najbliższym czasie nie będzie miał okazji, aby wyrazić swoją chęć zabijania w imię Czarnego Pana. Każda chwila przyspieszała bicie jego serca. Z sekundy na sekundę ta ekstremalna sytuacja wtaczała w jego żyły tyle adrenaliny, że jego oczy nerwowo zaczęły oceniać sytuację. Spojrzał na Neve, potem wszystkich zebranych. Kilku nauczycieli, kilku uczniów. Zaklęcia ochronne zaczęły spływać barierą nad pubem, a on był w środku. Jeśli tu zostanie, to każdy następny dzień w jego życiorysie będzie kręcił się wokoło faktu, że nie wykorzystał tak wspaniałej okazji.
- Musisz mi wybaczyć Księżniczko, ale nie mogę tu zostać, wiedząc, że oni tam są...- szepnął w stronę fiołkowookiej, po czym powstał i ruszył biegiem w stronę drzwi wejściowych. Na ich straży stała kobieta, której tak dobrze zbudowany chłopak jak Ciril mógł pozbyć się jednym pchnięciem.
Otwierając drzwi spojrzał szalonym wzrokiem na ludzi krzątających się po barze, po czym wyszedł z pomieszczenia i pobiegł przed siebie.
Oto nadchodzę, pomóż mi wesprzeć twoje działania. Obiecuję, że odpowiednio wykorzystam twoje wskazówki. Ta droga będzie dla mnie prosta. Weź mnie pod swoje skrzydła! Czekałem na ciebie tak długo, o ty, którego imienia nie można wymawiać!

/zt/
Sigurd Völsung
Oczekujący
Sigurd Völsung

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pon Lis 02, 2015 8:45 pm
Nie po to opuścił pracę, żeby uganiać się za Śmierciożercami. Wprawdzie należało to między innymi do jego obowiązków, ale wcale nie przepadał za spotkaniami z tymi ludźmi. Tworzyli coś na kształt wyjątkowo irytującej sekty i jak mantrę powtarzali: „zabijemy Cię w imieniu (tu sobie wstawcie imię Sami-Wiecie-Kogo)”, gdy wyciągali różdżki i kolejno rzucali zaklęcia. Nie przepadał za nimi, bo równie dobrze można by ich porównać do wyznawców Hitlera czy rasistowskiego ruchu Ku Klux Klanu z Ameryki. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli ze sobą tyle wspólnego, że uwielbiali mordować w imię jakiejś idiotycznej mrzonki stworzonej przez niezrównoważonego mężczyznę. Odetchnął nieco zrezygnowany myślą, że najprawdopodobniej w niedługim czasie stanie twarzą w twarz z którymś z tych pomyleńców, co raczej nazwałby wątpliwą przyjemnością.
- Oczywiście. – odwrócił się na pięcie ruszając za swoją towarzyszką, by po drodze nieco pilniej rozejrzeć się po pomieszczeniu w celu odnalezienia uczniów. Trzeba było przyznać, że Sigurd nie najlepiej radził sobie z młodzieżą i choćby z tego prostego względu rzadko wysyłano go do którejkolwiek ze szkół w ramach pracy. Zabawne, że o wiele bardziej preferował towarzystwo plugawych Śmierciożerców od młodzieży kipiącej od rozregulowanych hormonów.
- Dlaczego młodzież nigdy nie może usiedzieć na miejscu? – rzucił cicho pod nosem, wyraźnie zirytowany faktem, że trzeba będzie się nimi zajmować, teraz gdy powinien wyjść na zewnątrz, żeby zająć się zbliżającym zagrożeniem. Nie mógł przecież pozwolić, żeby komukolwiek stała się krzywda, a jeżeli ta cholerna dzieciarnia zostanie w środku… Nie zdążył zareagować, gdy tuż obok niego przebiegł jakiś gnojek. I do czego dochodzi, żeby takie szczyle decydowały o własnym losie podczas tak wielkiego zagrożenia!
- Pani Thynn. – stanął obok kobiety, spoglądając w dół na wciąż dziwnie zachowującego się mężczyznę. Pomimo zaklęcia uspokajającego, wciąż rzucały nim torsje czy działo się coś równie niepokojącego. W związku z tym delikatnie odsunął kobietę od nieznajomego, by samemu wyciągnąć różdżkę i wraz z pochyleniem się nad nieszczęśnikiem przytknął, przytknąć ją do jego ciała.
- Finite Incantatem – na jego oko wyglądało to tak jakby ktoś go czymś trafił, jakimś paskudnym zaklęciem czy urokiem. Może właśnie udało mu się zbiec jednemu z nich? Gdyby tak było wcale by się nie zdziwił, że starali się go spowolnić czy choćby wprawić w to przerażające cierpienie, choć wciąż miał nieść wieść o ich nieuchronnym przybyciu.
- Nie możemy dopuścić, żeby dobrali się do dzieci. Powinniśmy wyjść przed Trzy Miotły, żeby pod żadnym pozorem nie wpuścić ich do środka, gdzie dzieci będą bezpieczne. Pani Thynn, nie możemy ich wpuścić, jeżeli zostaniemy w środku będzie jeszcze gorzej, a tak będziemy mogli odpierać ataki na zewnątrz i tym samym nie narazimy dzieci. – rozejrzał się, jakby chciał sprawdzić ile jest tutaj dorosłych osób, a ile dzieciaków. Nie miał gwarancji, że ktokolwiek inny poza nimi zdecyduje się pomóc, ale zawsze lepiej zostawić młodzież w gronie dorosłych niż samych. Walka w tak ciasnym wnętrzu mogła mieć swoje zalety, ale nadal uważał, że tak tylko dodatkowo je narażali, a sam nie zamierzał tutaj czekać, aż Śmierciożercy postanowią opuścić Hogsmeade, gdy tylko się odpowiednio zabawią.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pon Lis 02, 2015 8:45 pm
The member 'Sigurd Völsung' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Dice-icon
#1 Result : 3

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Dice-icon
#2 Result : 6
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Wto Lis 03, 2015 2:01 pm
Do gospody bezgłośnie przenikną przez ścianę twór do złudzenia przypominający Patronusa i wyglądający jak niewielki nietoperz. Iluzja podleciała do stolika, w którym niedawno siedziała Profesor Thynn i zaczęła wirować w miejscu, zostawiając po sobie błękitna smugę.
- Śmierciożercy na Ziemiach Niczyich! Ranny uczeń w sklepie Scrivenshaft'a! - przemówił nietoperz, zataczając ostatnie koło i rozlatując w się w powietrzu na mgiełkę.
Salome Mildred Thynn
Nauka
Salome Mildred Thynn

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Wto Lis 03, 2015 7:35 pm
Odczuwała coraz większe zdenerwowanie. Dawno nie była zmuszona działać pod presją i chociaż radziła sobie bardzo dobrze w podobnych sytuacjach, zawsze wątpiła, czy podjęte przez nią decyzje były tymi właściwymi. Potrafiła godzinami zastanawiać się nad tym, czy mała zmiana planów nie zmieniłaby wyniku całego zajścia. Teraz, klęcząc na podłodze obrzucanego zaklęciami ochronnymi pubu czuła, że to jest ta chwila - sceny, które od teraz będzie przeżywać, zagoszczą w jej pamięci na długi, długi czas, analizowane pod kątem małych zmian decyzji.
Zacisnęła mocniej palce na różdżce, kiedy zaklęcie rzucone na rozdygotanego czarodzieja nie dało oczekiwanego rezultatu. Odsunęła się od niego, robiąc miejsce Sigurdowi.
- Bardzo dobrze, panie Lupin. - Powiedziała pewnym głosem. Nie zdradzała po sobie cienia wątpliwości co do podejmowanych przez siebie działań. - Będzie pan moją prawą ręką. - Widać było, że chciała dodać coś jeszcze, ale jej uwagę przykuły słowa jednej z uczennic, ubranej w barwy Ravenclawu.
- Oczywiście. - Powiedziała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że powinni poinformować resztę. Ale wciąż nie była pewna, czy alarm nie jest fałszywy, a przesłanie informacji mogło być dużym wyzwaniem. Teraz jej wzrok padł na Puchonkę, którą spotkała całkiem niedawno w towarzystwie palącego kolegi. No tak, pan Warp. Salome była coraz bardziej przekonana, że będzie zmuszona opuścić Trzy Miotły.
- Panie Völsung, mam do pana ogromną prośbę. Czy mógłby pan...
Wtedy jeden z uczniów wstał i wybiegł, odpychając z drogi stojącą przy drzwiach czarownicę. Profesor Thynn zerwała się na nogi, a różdżka, którą trzymała w ręce wypuściła z siebie snop kolorowych iskier. Nie zdążyłaby go złapać, nawet nie wiedziała, jak ma on na nazwisko, ale miała ochotę dopaść go i powiesić... Gdzieś... Za coś. A już na pewno zaprosić go na miły szlaban. Odwróciła się do reszty uczniów.
- Jeśli jeszcze ktoś opuści lokal, osobiście postaram się, żeby porozmawiał z dyrektorem na temat dalszej nauki w Hogwarcie.  
Jakby wszystkiego było mało, właśnie w tym momencie do pomieszczenia wpadł widmowy nietoperz. Oznajmił to, co miał oznajmić i rozmył się w mgiełkę. Przynajmniej potwierdził obecność Śmierciożerców w wiosce, mimo, że spowodował kolejne pytania, jak choćby: kto go przysłał?
Salome wzięła głęboki oddech, żeby opanować nerwy.
- Madame Rosmeto, czy może nam pani użyczyć sowę? Jestem pewna, że każdy z tu zgromadzonych ucieszyłby się z jakiegoś wsparcia... Panie Völsung, jestem zmuszona opuścić lokal. Mam nadzieję, że wybaczy mi pan, że zostawię z panem uczniów. - Odwróciła się do stojącego obok prefekta. - Panie Lupin, jest pan od teraz odpowiedzialny za swoich kolegów. Jeśli Madame Rosmeta użyczy nam sowę, chciałabym, żeby napisał pan wiadomość do dyrektora w moim imieniu. Uważam, że powinien się dowiedzieć jak najszybciej. - Podeszła do drzwi. Miała w głowie okropny bałagan, pełno wątpliwości. Miała też wrażenie, że zapomniała o czymś bardzo ważnym. Ale trzeba było działać. Kiedy wychodziła za drzwi nie było po niej widać lęku, który ściskał ją przez świadomość tego, z czym mogło jej przyjść się mierzyć.

[z/t]
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sro Lis 04, 2015 7:53 pm
Był zdeterminowany, by obronić wszystkich tutaj obecnych. Zaklęcia obronne zostały rzucone, ale podejrzewał, że długo nie wytrzymają pod naporem Śmierciożerców i ich nieodpartą chęcią mordowania. Wpatrywał się w nauczycielkę czekając na odpowiedź, gdy wtem zjawiła się obok nich Kaylin, a zaraz za nią Ismael. Prychnął wkurzony ich zachowaniem. Dlaczego dziewczyny zawsze robią na odwrót? Każesz im zostać, idą, każesz iść, wolą tego nie robić... Nie rozumiał tego i raczej nigdy nie zrozumie.
- Nie. Nie możemy ostrzec innych, bo po pierwsze, Oni na pewno chcą nas zaskoczyć, a po drugie to byłoby szalone. Wybuchnie panika i niepotrzebnie zwrócimy na siebie uwagę, a tego nie chcemy - odparł na słowa Kaylin, że powinni ostrzec resztę. Był zupełnie innego zdania, to byłby najgorszy pomysł z możliwych. A potem coś sobie uświadomił i to dzięki Puchonce. Colette. Właśnie. Wyszedł, a chwilę po jego wyjściu i jak domniemał, wysłanej wiadomości, w Hogsmeade zjawiają się Śmierciożercy. Nie sądził, by to był przypadek, ale nie rzucał też oskarżenia bezpodstawnie, nie mając na to żadnych dowodów. Ile mogło upłynąć czasu od momentu jego opuszczenia Trzech Mioteł? Dziesięć minut? Piętnaście? W każdym bądź razie wystarczająco, by dać znać, by kogoś ostrzec lub... poinformować. Przysiągł, że baczniej będzie się przyglądał temu Puchonowi.
- Skoro ten człowiek tu przybiegł z informacją o Śmierciożercach w miasteczku, podejrzewam, że innych także ostrzeżono. Nie bądźmy głupi i naiwni, że nikt tego nie zrobił - zirytował się, ale zaraz uspokoił, gdy jakiś nieznany czarodziej wypowiedział na głos dokładnie te same słowa, które on miał na myśli. Były za młode i zbyt niedoświadczone, by stać przeciwko nim. Sam Remus też nie był jakoś specjalnie wprawiony, ale znał o wiele więcej zaklęć, potrafił zachować zimną krew i zdrowy rozsądek.
Stanął obok nich gość, który sam wyglądał jak Śmierciożerca, ale ewidentnie nim nie był, chociaż sądząc po jego minie, nie cieszył się z ich obecności tutaj. Zarówno popleczników Voldemorta jak i uczniów Hogwartu. Wysłuchał co mówił do profesor Thynn i zgodził się z nim w połowie. Przecież tutaj nie mają zamiaru ich wpuścić. Powinni ustalić jakąś strategię, rozmieszczenie i ochronę. Kto ma gdzie stać, a dzieciaki można schować na zaplecze. Tam nie ma drzwi prócz tych z Hogwartu, a tamtego przejścia na pewno sługusy Sami-Wiecie-Kogo nie znają.
Uśmiechnął się z dumą, gdy kobieta nazwała go swoją prawą ręką. Miał zamiar jej nie zawieść i udowodnić, że słusznie to akurat jego wybrała. Usłyszał jak zwraca się do mężczyzny, co dla Lupina wyglądał podejrzanie. Völsung. Dziwne nazwisko. Nie brzmiało jak angielskie ani irlandzkie. Może norweskie albo niemieckie? Na pewno coś pomiędzy, ale nie zdążył tego roztrząsnąć, bowiem jak opętany z pubu wybiegł Ciril, w dodatku odpychając nauczycielkę! To ma być Gryfon? Przy pierwszej nadarzającej się okazji umyka niczym jakaś mysz?
- Hootcher, Ty tchórzu! - ryknął za nim, ale chłopak ewidentnie go nie słyszał albo zignorował, bo nawet się nie obejrzał za siebie. - Już nikt stąd nie wychodzi! - zwrócił się do reszty całkowicie przejmując powierzoną mu opiekę nad uczniami. Nadzwyczajnie spokojna profesor wróżbiarstwa opuściła Trzy Miotły. Lupin nie wiedział czy poszła pomóc temu rannemu uczniowi czy walczyć z tymi mendami, ale gdy tylko otrzymał sowę naskrobał chaotycznym pismem zwięzły list:

Profesorze Dumbledore!

Piszę w imieniu profesor Salome Thynn. Śmierciożercy w Hogsmeade! Pomocy!

Remus Lupin


Czym prędzej przywiązał liścik do nogi sowy i wysłał ją przez uchylone okno z tyłu lokalu. Miał nadzieję, że nikt jej nie dostrzeże i dotrze do dyrektora informacja o grożącym im niebezpieczeństwie. W lokalu panowała cisza, gdy Remus zdecydował się po raz kolejny ją przerwać.
- Panie... Völsung, tak? - przypomniał sobie nazwisko, zwracając się do mężczyzny stojącego obok siebie. - Ma pan jakieś dalsze pomysły poza opuszczaniem tego miejsca? - zapytał go. Bądź co bądź to on tu był jednak dorosły. Musi się liczyć z każdym jego zdaniem i dlaczego reszta ludzi, do cholery, siedziała tak spokojnie?!
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Lis 05, 2015 12:31 pm
Cała ta sytuacja była dla niej po prostu absurdalna. Kto by pomyślał, że w normalnych okolicznościach siedziałaby właśnie w swoim dormitorium i uczyła się do nadchodzących egzaminów. Ale nie, jej zachciało się socjalizacji. Musi zapamiętać, że to nigdy nie kończy się dobrze!
Panika, jaka została wywołana w całym pubie zaczęła działać na nią coraz bardziej, przez co denerwowała się jak jeszcze nigdy. Niby nic konkretnego się nie działo, nic nie wiedzieli na dobrą sprawę a jednak - trzęsła się z poddenerwowania i nie odstępowała Lupina na krok podświadomie uznając go za tą bezpieczną przystań. Osobę, przy której nic nie może jej się stać. Mimo to, co chwila spoglądała na drzwi, ani trochę nie myśląc o wychodzeniu, co to to nie. Martwiła się po prostu o tych, którzy byli jeszcze na ulicy.
- Słucham? - Spojrzała na mężczyznę, który się do nich zwrócił. W oczach, choć zazwyczaj spokojnych pojawił się gniew. Nie łatwo było ją zirytować, ale biorąc pod uwagę kiepski nastrój, panującą w pomieszczeniu atmosferę i fakt, że groziło im niebezpieczeństwo sprawił, że poniosły ją emocje.
- Czy powiedziałam choć raz, że chcę stąd wyjść? Nie. Słuchanie ze zrozumieniem nie jest chyba pana specjalnością. - Fuknęła. - Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo nie miałabym szans na cokolwiek i byłabym jedynie kulą u nogi, o którą trzeba byłoby się troszczyć. Nie sądzę jednak, że zostawienie gdzieś tam w nieświadomości osoby, którą... - Chrząknęła. - Osoby dla mnie ważnej jest w porządku. - Skończyła swój wywód wielce obrażona za sam fakt podważenia jej pomysłu. Czy ludzie musieli być tak tępi i dopowiadać sobie rzeczy, których ona nigdy nie powiedziała? Ba, których nigdy by nie zrobiła?
Zapewne fukała by na wszystkich po kolei jeszcze bardzo długo, gdyby nagle nie wybiegł z pomieszczenia jeden z uczniów, a za nim nauczycielka. No pięknie, zostali praktycznie sami w Trzech Miotłach.
- Remusie, myślę, że powinieneś się trochę uspokoić. Tutaj, przynajmniej przez jakiś czas, nic nam nie grozi. O ile nie będziemy stąd wybiegać jak ten poprzedni. Panika jedynie obniży naszą skuteczność i logiczne myślenie, a zapewne się ze mną zgadzasz, że to jedyne, co nam może teraz pomóc. Chaos nie jest wskazany. - Dodała już trochę spokojniejsza. Nie miała w zwyczaju panikować czy unosić się gniewem. Była zmęczona, wszystko ją bolało i chciała iść wypłakać się w poduszkę. Ale najpierw chciała wiedzieć, że Bułhakow jest świadomy tego, co działo się teraz w Hogsmeade. Nie wątpiła w jego umiejętności, ani trochę, po prostu wiedziała, że zaskoczony miał mniejsze szanse na cokolwiek niż uświadomiony wcześniej.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sob Lis 07, 2015 12:53 am
Gdy tylko usłyszała prychnięcie, obejrzała się powoli, mierząc chłodnym spojrzeniem mężczyznę, który dodatkowo raczył wyrazić swoją opinię na temat tego co powiedziała ona i Kaylin. Zdanie na temat wciskania w jej usta słów, których nie wypowiedziała, miała podobne co blondynka. Najeżyła się więc cała, wykrzywiając wargi w nieprzyjemnym grymasie, który znakomicie ukazywał całe niezadowolenie. Krukonka zabrała jednak głos pierwsza, nie pozostawiając rudej nic do dodania.
Dzieci.
To słowo, tak często użyte w wypowiedzi jednego z mężczyzn, gniotło ją niemiłosiernie pod czaszką. Już dawno przestała się uważać za dziecko mimo, że wszyscy usilnie próbowali jej to narzucić. Była w stanie zgodzić się bez sprzeciwu, że pewnie większość operowała mniej pokaźnym wachlarzem zaklęć, niż dorośli, nie oznaczało to jednak, że pozostawali całkowicie bezbronni. Zamknięta w Trzech Miotłach, pod czujnym okiem nie tylko Sigurda, ale także nieznośnego prefekta, czuła się jak zagoniona w kąt mysz, albo zwykły szczur. Skazana na porażkę.
Isma nigdy w swoim życiu nie przyjęła do wiadomości, że mogłaby zakwalifikować się do grupy ludzi, którzy czekają na to co przyniesie los, zamiast próbować po to sięgnąć, albo się od tego wywinąć. Postawa więc innych, o tyle o ile w miarę logiczna, wciąż dziwiła ją niepomiernie, potęgując tym samym gniew i niezadowolenie.
- Oh nie. Szalone rzeczy. Okropne. Też nie wiem, jak można by robić coś kategoryzowanego w ten sposób. - syknęła cicho, mimowolnie odsuwając się pół kroku w bok. Całe szczęście gryfon nie próbował wypowiadać swoich nowych teorii na głos - wtedy najpewniej szlag by na miejscu Ismę strzelił. Powiodła wzrokiem za wybiegającym Hootcherem. - Obawiam się, Remusie, że więcej odwagi wymaga wyjście stąd, jak siedzenie w środku. - powiedziała oschle, w razie potrzeby uśmiechając się do niego kpiąco. Sama miała ochotę zrobić to samo, jednak skutecznie przykuły ją do tego miejsca słowa profesor Thynn, która też sama zaraz opuściła lokal, udając się na pomoc... komuś.
Powinni się zebrać razem. Wszyscy uczniowie i nauczyciele, którzy latali po Hogsmeage. Wtedy mieliby większą siłę przebicia w razie ataku. A tak? Małe grupki były łatwiejsze do rozgromienia - nie stanowiły w ogóle problemu nawet jeśli znajdowały się pod opieką kogoś dorosłego. Cała ta sytuacja była po prostu bezsensu.
Cofnęła się do stolika, przy którym wcześniej rozmawiali. Nie minął nawet kwadrans, a zdążyła już zrewidować swoje zdanie i miłe pierwsze wrażenie co do pana prefekta. Usiadła na blacie, biorąc resztę swojego kremowego piwa w ręce i powoli je kończąc.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pon Lis 09, 2015 10:51 pm
Cirilowi udało się wydostać w ostatniej chwili, pomimo oburzenia Madame Rosmerty, która zacisnęła mocno wargi z oburzenia, nie mogąc uwierzyć, że ktoś był na tyle lekkomyślny, żeby pomimo wyraźnego zakazu opuścić pub! Miał chłopak szczęście, że nie trafił twarzą w żadną z barier ani nie pocałował klamki. Kilka gości wyraziło głośno swoje zdanie, mówiąc coś o nieodpowiedzialnych młodych czarodziejach  a jeden starszy jegomość nawet odważył się wygłosił opinię o żałosnej kondycji opiekunów Hogwartu, skoro nie są w stanie wywiązać się ze swoich obowiązków. Nikt nie rozpoznał pracownika Ministerstwa, wszyscy zresztą byli zajęci czymś innym i to nie stanowiło priorytetowej sprawy by wiedzieć, kto jest kim. Sigurd postanowił więc pomóc mężczyźnie, który ich ostrzegł i rzucił na niego Finite Incantatem. Te okazało się być wykonane wręcz perfekcyjnie, lecz pomogło jedynie w małym stopniu. Mężczyzna nadal się trząsł, nie reagował na to, co działo się wokół niego a na dodatek zaczęła się toczyć piana z jego ust. Ostatkiem sił zdołał jedynie chwycić za rękaw Volsung'a i powiedzieć:
- ... T-t-trzy.
I znieruchomiał. Jedynie ledwo unosząca się do góry klatka piersiowa świadczyła o tym, że żył. Przynajmniej jeszcze.
Oprócz Sigurda, Salome, Remusa, Neve, Ismael i Kaylin, w pomieszczeniu była jeszcze Madame Rosmerta, czarownica, która wcześniej zabrała głos, Benjamin i jego towarzysz, kobieta owinięta dziwnymi szalami i czarodziej, który spokojnie palił fajkę, czytając najnowsze wydanie Proroka Codziennego. W międzyczasie pojawiła się iluzja nietoperza, która przypominała zaklęcie Patronusa lecz była zdecydowanie od niego słabsza. Poza tym przemówiła. Madame Rosmerta zaniepokoiła się i od razu pochwyciła z powrotem swoją różdżkę, którą wcześniej położyła na stole. Ta wiadomość była dla niej bardzo niepokojąca. Rozejrzała się po sali a jej wzrok zatrzymał się na Salome, która zwróciła się bezpośrednio do niej.
- Nie widzę problemu - skinęła przy tym swoją ciemnoblond głową i ruszyła szybko w kierunku zaplecza, gdzie trzymała swoją sowę. Stukot jej obcasów był bardzo dobrze słyszalny, ponieważ większość kroków wykonała na odsłoniętej, kamiennej podłodze. Wróciła z ptakiem akurat w samą porę, by zobaczyć jak Salome Thynn opuszcza Trzy Miotły. Zamrugała szybciej oczami i powiedziała kilka słów do swojej sowy, która chwilę później znalazła się na ramieniu Remusa, czekając aż przywiąże list do jej nóżki. W międzyczasie Madame Rosmerta zabezpieczyła jeszcze solidniej swoje drzwi, nie dając nikomu możliwości na wyjście i wejście do Trzech Mioteł. Gdyby Salome chciała wejść, najwyżej wpuściłaby ją w inny sposób.
Kaylin i Ismael były zdecydowanie niezadowolone, co tylko upewniało praktycznie wszystkich zebranych tu przedstawicieli płci męskiej o tym jak bardzo niedojrzałe jeszcze były i jak niewielka była ich wiedza o świecie. Nie powiedzieli oni jednak już ani słowa.
Cały pub pogrążył się w pozornie normalnej, choć nieco nerwowej atmosferze. Madame Rosmerta przyjęła kilka zamówień i za pomocą różdżki podała kilka dzbanków, kufrów i talerzy z kawałkami ciast i z potrawami od których ślinka ciekła.
Nikt nie prowadził rozmów, wszyscy byli w pełnej gotowości. Czarownica, która wcześniej udzieliła małej rady Salome, przyglądała się uważnie mężczyźnie, który był nieprzytomny.
W międzyczasie kilka butelek zabrzękało po dwa razy.


Uwaga! Na chwilę obecną nie jesteście w stanie opuścić pubu za pomocą frontowych drzwi, które są solidnie zabezpieczone. Tak samo nikt nie jest w stanie przez nie wejść.

Kolejka:
Dowolna, każdy powinien dać jednak chociaż po jednej odpowiedzi.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sro Lis 11, 2015 12:20 pm
Sytuacja powoli wracała do normy, chociaż było w powietrzu czuć napiętą atmosferę. Sowa bezpiecznie odleciała. Widział, że większość osób w pubie dalej kontynuowała rozmowy. Byli bezpieczni, nie widział powodu by wszczynać panikę, chociaż miał ogromną ochotę wyjść stąd i dać tym bandytom nauczkę. Nie chciał tu bezczynnie siedzieć i czekać na to co się wydarzy. Musiał zacisnąć zęby i biorąc przykład z innych, wrócić do tego co robił przedtem: powinien usiąść przy stoliku razem z dziewczynami i udawać, że nic się nie stało.
- Jestem spokojny, Kaylin. Irytuje mnie tylko bezmyślność niektórych osób, którzy najwidoczniej nie zdają sobie sprawy, kim są Śmierciożercy - mruknął do dziewczyny. Złapał ją za rękę, pragnąć dodać otuchy i otoczyć opieką.
Miał zamiar wrócić z nią do stolika, gdy dotarły do niego słowa Ismael. Niemal natychmiast przestał ją lubić, gdyż wcześniej wydała mu się sympatyczną i miłą osobą. Nie podejrzewał jej o to, że zasugeruje mu tchórzostwo. Jedyne czego nienawidzi prawdziwy Gryfon to właśnie nazwanie go tchórzem. Oczy natychmiast mu pociemniały ze złości. Możliwie, że nieświadomie mocniej ścisnął dłoń Kaylin i kierując swoje spojrzenie na Puchonkę, uniósł dumnie głowę.
- W porządku, Ismael. Idź. My, tchórze, zostaniemy w środku. Zanim jednak wyjdziesz, powiem Ci tylko, że jesteś totalną ignorantką - uśmiechnął się do niej z kpiną, pociągając Krukonkę ze sobą, z powrotem do ich stolika.
Widział jeszcze jak przybysz, który ich powiadomił, osuwa się na ziemię. Najwyraźniej został trafiony jakimś zaklęciem i dopiero teraz zaczęło działać. Zdecydował się jednak nie ingerować. Nadal w ich oczach był tylko dzieciakiem, poza tym, znajdowali się tutaj dorośli, bardziej doświadczeni czarodzieje, powinni wiedzieć co robić. Patrzył tylko niemo na swoją towarzyszkę, nie chowając różdżki. Nie spostrzegli się nawet, że ciągle ich dłonie są złączone, a w Remusie nadal buzowała krew po słowach jakie skierowała do niego panna Blake.
Sigurd Völsung
Oczekujący
Sigurd Völsung

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sro Lis 11, 2015 4:46 pm
Ingerowanie w kłótnię pomiędzy uczniami nie było czymś, czym Sigurd chciałby się zajmować. Nie zamierzał. To były ich problemy, a on jako osoba wyjątkowo mało zaznajomiona z młodzieżą, nawet nie próbował rozwiązywać sporów jakie nagle się pojawiły. Nawet jeżeli pani Thynn poprosiła go o zajęcie się dzieciakami, to nie zmieniało faktu, że wystarczy iż będą bezpieczne. A jak chcą się kłócić, to już zupełnie inna sprawa.
- Tak. – spojrzał w kierunku młodzieńca, tego wyznaczonego przez panią Thynn, czy ona wspomniała, ze jest prefektem? Miał szczerą nadzieję, że chłopak jest tak samo rozgarnięty na jakiego wyglądał i będzie chciał współpracować z kimś, kogo nie zna i raczej nie powinien mieć do niego zaufania. Co prawda utrudniałoby to sprawę Sigurdowi, ale sam doskonale pamiętał jak go rodzice przestrzegali przed nieznajomymi. Gdyby znalazł się w podobnej sytuacji w wieku Remusa, raczej patrzyłby się wyjątkowo podejrzliwie na swojego rzekomego sprzymierzeńca.
- Postaraj się zażegnać kryzys wśród koleżanek. Kobiety lubią histeryzować. Jesteś mężczyzną, więc zrób coś z tym. – rzucił coś co bardziej pasowało do jego ojca niż niego samego, ale nie zamierzał się tym przejmować, choćby z tego względu, że on jeszcze gorzej radził sobie z młodymi kobietami, szczególnie tak buńczucznymi jak rudowłosa dziewczyna. Przypominała mu kuzynkę, równie zbuntowaną i niechętną do wykonywania jakichkolwiek poleceń, a na domiar złego miała to samo zdecydowane spojrzenie. Nope. Zdecydowanie wolał wyjść na zewnątrz i poczekać na Śmierciożerców, oj tak.
Trzy? A może trzech? To jedyna myśl, jaka akurat zawitała w jego umyśle, gdy usłyszał cyfrę. Być może sam sobie dopowiadał, ale miał wrażenie, że to dobry tok rozumowania. Trzech Śmierciożerówc… Z jednej strony to całkiem dobra wiadomość, choć z drugiej nigdy nie można było ich lekceważyć. Zapewne w każdej chwili byli w stanie przyzwać innych i już nie można by stwierdzić, że jest ich tylko dziesięciu. Zmełł w ustach przekleństwo, ponieważ nie wypadało przy tylu kobietach rzucać mięsem na lewo i prawo. Ponownie kucnął obok już nieprzytomnego mężczyzny, sprawdzając czy ma wyczuwalny puls. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie posiadał przy sobie żadnego przydatnego eliksiru czy innego zaklęcia, które mogłoby mu pomóc, dlatego odwrócił głowę w kierunku kobiety, która wcześniej zwracała się do pani Thynn.
- Przepraszam, czy wie Pani jak jeszcze moglibyśmy pomóc temu mężczyźnie? Nie znam żadnych zaklęć, które mogłyby mu w takim stanie pomóc i byłbym wdzięczny, gdyby mogła się nim Pani zaopiekować w tej chwili. – poczekał, aż kobieta zdecydowała się podejść i zająć nieprzytomnym, ponieważ sam miał co innego do załatwienia. Podniósł się i skierował do Madam Rosmety, która na jego szczęście akurat zaprzestała obsługi innych gości i przystanęła obok bary, sama.
- Madam Rosmeto, mogę prosić na słowo? – wyciągnął usta w łagodnym uśmiechu, kiedy zwracał się w stronę kobiety. - Chciałbym się dowiedzieć czy w razie potrzeby jest inne wyjście z Trzech Mioteł? Nie mogę pozwolić, by Śmierciożercy choćby zbliżyli się do tych młodych czarodziejów, a co dopiero zrobili im krzywdę. Na razie zostanę w środku, ale w razie potrzeby mam nadzieję, że wskaże mi Pani drogę na zewnątrz. – nachylił się nad kobietą, w taki sposób by w żadnym wypadku nie naruszyć jej przestrzeni osobistej, ale na tyle blisko, by tylko ona słyszała jego słowa. Owszem, nie chciał zostawiać tutaj nikogo, jednak gdy pomyślał, że miałby czekać aż tamci przejdą przez Hogsmeada i nic nie zrobi, to narastał w nim gniew.
- Auditio – uniósł lekko różdżkę, żeby rzucić na siebie zaklęcie, dzięki któremu zdoła zareagować szybciej, gdyby ktokolwiek pojawił się w okolicach Trzech Mioteł.


Ostatnio zmieniony przez Sigurd Völsung dnia Czw Lis 12, 2015 5:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sro Lis 11, 2015 4:46 pm
The member 'Sigurd Völsung' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Dice-icon
#1 Result : 6

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Dice-icon
#2 Result : 2
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pią Lis 13, 2015 5:03 pm
Kaylin w przeciwieństwie do Ismael zdawała się wypierać ze swojej świadomości fakt, iż ciągle nazywano ją dzieckiem. Wiedziała, że nim jest. Bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę na co dzień, kiedy było to jej głównym problemem. I choć bardzo się starała o tym nie myśleć, te słowa bardzo ją raniły. Bo jaką bardziej bolesną rzecz można powiedzieć dziewczynce zakochanej w dorosłym mężczyźnie? Teraz jednak nie było na to ani miejsca, ani czasu, dlatego też Krukonka skupiła się na obserwacji pomieszczenia i wzdychaniu.
- To dobrze. - Szepnęła czując na swojej ręce uścisk Remusa i odpowiedziała nań tym samym. O dziwo, dodało jej to odrobinę odwagi i spokoju, choć nadal, głęboko w środku bardzo się martwiła. Nie o nich, nie o to, że Śmierciożercy mogą wedrzeć się do Trzech Mioteł. Była na tyle naiwna, iż sądziła, że nic już im nie grozi. Ale oni mieli bariery, krzesła, napitek i ciepłe pomieszczenie. Co było z tymi, którzy byli na zewnątrz? To własnie to nie dawało jej spokoju. W tym roku nad Hogwartem zawisła czarna chmura i choć wydawało się, że po tych całych Błoniach będą mieli chwilę spokoju - było inaczej. W takich momentach przekonywała się, że siedzenie w dormitorium naprawdę jest bezpieczne!
Kiedy atmosfera w całym pubie zdawała się uspokajać, napięcie pomiędzy Isamel a Remusem wybuchło. Biedna blondyneczka stała pomiędzy nimi nie wiedząc, co tak naprawdę zrobić. Była bezradna wobec tego, co się działo w Hogsmeade i wobec tego, co działo się tutaj. Jak miała ich uspokoić? Zwłaszcza, że każde z nich miało trochę racji, ale z żadnym nie zgodziłaby się w stu procentach?
- Przestańcie proszę, kłótnią niczego nie rozwiążecie. Głupotą byłoby wychodzenie stąd i narażanie nas na dodatkowe niebezpieczeństwo. Nauczyciele muszą martwić się o tych, którym nie udało się nigdzie schronić. Ale nie nazwałabym nas, siedzących tutaj tchórzami. A tego, który wybiegł określiłabym mianem głupca. - Zaczęła starając się załagodzić sytuację. Poczuła silniejszy ucisk dłoni Lupina i spojrzała na niego zaniepokojona. W sumie, nigdy nie wyobrażała sobie, by Remus mógł się tak złościć. Do tej pory miała w głowie widok zawsze spokojnego i opanowanego prefekta Gryffindoru.
Pociągnięta podążyła za nim do stolika, przy którym usiadła i zaczęła bawić się szalikiem, który tak niedawno dostała od Colette. Spojrzała ukradkiem na jej towarzysza i zaczęła się zastanawiać, jak długo to potrwa. Czy ktoś przyjdzie im pomóc i czy były już jakieś ofiary śmiertelne. A może to wszystko wcale nie było takie straszne? Może wcale nie było tak groźnie? Chciała w to wierzyć.
- Myślisz, że nic mu nie będzie? - Zapytała i choć nie sprecyzowała, o kogo jej chodzi miała nadzieję, że Remus zrozumie. On jako jedyny tak naprawdę wiedział i tylko jego mogła o to zapytać. Niekoniecznie jednak chciała usłyszeć prawdę, potrzebowała dobrego słowa, które by ją uspokoiło.
Na słowa Sigurda tylko prychnęła. Może i miał w tym trochę racji, ale mimo wszystko - ubodło ją to. Nie miała jednak ochoty więcej się odzywać, a zwłaszcza w rozmowie, która wywołałaby tylko więcej zamieszania. Spojrzała na nieprzytomnego mężczyznę i zmarszczyła brwi.
- Nawet nie wiemy, co mu jest. Można by spróbować Rennervate, żeby chociaż dokończył myśl i powiedział, o co mu chodziło. Ale w jego obecnym stanie bycie nieprzytomnym to chyba błogosławieństwo. - Mówiła cicho wpatrując się w drzwi wejściowe pubu.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sob Lis 14, 2015 11:51 pm
Bułhakow w drodze do Trzech Mioteł zboczył na chwilę w jakąś mniej obleganą alejkę, żeby bezczelnie podrapać się po czterech literach, ale teraz już dziarsko dreptał w stronę miejsca umówionego spotkania. Generalnie, to nie licząc biednego pana praktykanta od OPCM, którego świetny plan ataku również ominął - Vakel był jednym z największych przegranych tej sytuacji. Zupełnie nieświadomy obecności śmierciożerców nie przygotował się w żaden sposób na ich przybycie i idiotycznie rozdzielił z panią profesor, żeby pogonić niesfornych rozrabiaków. Teraz jeszcze ta cholerna małpa... Przynajmniej efekt tego, czymkolwiek sklep Zonka obdarował go w ramach gratisu mijał i nie skręcało go już tak na boki. Nie tak miała wyglądać ta jego kontynuacja kariery w Wielkiej Brytanii, nie tak.
Najpierw list od brata, później wspaniała wycieczka do Hogsmeade. Był nawet ciekawy tego, czy McGonagall udało się poskromić młodego Jareda Sahira i jeżeli tak - czy przywiązała go do jakiegoś pniaka. Takie zachowania były dla młodego Bułhakowa nie do pomyślenia. Durmstrang był inny. Jego dom rodzinny był inny. Obowiązywały tam żelazne zasady, a za ich łamanie spotykały kary tak przerażające, że po prostu nie wchodziło się drugi raz do tego samego bagna. W Hogwarcie zaś widział pary rozpuszczonych, nieogarniętych dzieciaków, nie doceniających takich rzeczy jak chociażby wiedza.
Nauczyciel numerologii stał się wreszcie wykrywalny przez wszystkie zaklęcia, a kiedy wyszedł zza rogu - jego dość charakterystyczną sylwetkę i nietypowy sposób chodzenia dało się dostrzec przez okna pubu.
Wyglądał zadziwiająco pozytywnie... i właściwie, to tak się czuł. Najwyraźniej atmosfera panująca w dzielnicy handlowej miasteczka trochę mu się udzieliła, chociaż w przypadku takiego drania jakim był Vakel bardziej pasowało to, że najzwyczajniej w świecie kontrastował z przerażeniem panującym na ulicach w tej części miasta.
Właśnie, jakoś pusto tu było.
Co tu się, kurwa, stało?
- Co tu się ku... Co tu się stało, proszę pani? - zapytał losowej matki z dzieckiem, psa, hydrantu, latarni. Czegokolwiek, co jeszcze nie spierdzieliło w popłochu. Podejmijcie ryzyko bycia szalonymi bez ujawniania się! Zaraz! Chyba coś mu w tym planie nie wyszło.
Sponsored content

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 14 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach