- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 5:17 pm
The member 'Tomas Duncan' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 1
'Pojedynek' :
Result : 1
- Alice Hughes
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 6:01 pm
No tego było stanowczo zbyt wiele. Kiedy sfochowana tentakula kolejny raz postanowiła przywalić Tomasowi, Alice najzwyczajniej w świecie usiadła na ziemi. No bo co niby mogła mu powiedzieć? Przeklęty krzaczor wyraźnie miał bardzo zły dzień...
Gdy puchon wstał, Hughes była przekonana, że najzwyczajniej w świecie ma dosyć. Zdziwiła się więc nieco, kiedy dostrzegła, że ten udał się po prostu na skargę do nauczycielki. Za wszelką cenę chcąc poprawić mu samopoczucie, z zaciśniętymi zębami zanurkowała między cholerne macki i nacisnęła bulwę zdecydowanie mocniej niż do tej pory. Kolejne cztery ziarenka wypadły na jej dłoń. Szybko przeliczając je wszystkie, przełożyła dwa do lewej dłoni i przystanęła na skraju tworzącego się przy palenisku zbiegowiska, by wsunąć je w dłoń Tomasa, gdy będzie przechodził.
Gdy puchon wstał, Hughes była przekonana, że najzwyczajniej w świecie ma dosyć. Zdziwiła się więc nieco, kiedy dostrzegła, że ten udał się po prostu na skargę do nauczycielki. Za wszelką cenę chcąc poprawić mu samopoczucie, z zaciśniętymi zębami zanurkowała między cholerne macki i nacisnęła bulwę zdecydowanie mocniej niż do tej pory. Kolejne cztery ziarenka wypadły na jej dłoń. Szybko przeliczając je wszystkie, przełożyła dwa do lewej dłoni i przystanęła na skraju tworzącego się przy palenisku zbiegowiska, by wsunąć je w dłoń Tomasa, gdy będzie przechodził.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 6:01 pm
The member 'Alice Hughes' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 3
'Pojedynek' :
Result : 3
- Sharon Gallagher
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 6:02 pm
Niestety, odruchy wymiotne spowodowane przez atak tentakuli nie ustały - wręcz się nasiliły, co spowodowało, że Sharon zrobiła się cała zielona na twarzy i nieomal przewróciła doniczkę z jakąś roślinką. Znalazła się całkiem blisko kolejki i akurat, gdy wyłoniła się z niej Livia, stając dokładnie przed Gallagher ta uniosła dłoń i otworzyła usta by jej coś powiedzieć, ostrzec, ale... było już za późno. Zwymiotowała, a wymiociny poleciały dokładnie na młodszą Krukonkę.
Szampon Wspaniały chciała w tamtym momencie po prostu umrzeć.
Szampon Wspaniały chciała w tamtym momencie po prostu umrzeć.
- Tomas Duncan
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 6:43 pm
Nauczycielka posłała mu tylko dobrotliwy uśmiech, proponując, żeby spróbował jeszcze raz. Zrezygnowany rozejrzał się wokół, starając podłapać jak dokładnie robią to inni. W końcu nieco pewniejszy siebie zbliżył się do swego nemezis - doniczki z tentakulą. Obszedł ją kilkukrotnie, zezując złowrogo na macki.
Za chwilę rzucił się w jej stronę. No, nie do końca rzucił. Podszedł. I to całkiem spokojnie w dodatku. Kucnął na ziemi i gdyby był trochę bardziej jak jego rodzice, przeżegnałby się najpewniej. Zamiast tego odetchnął głębiej kilkukrotnie i objął macki. Czuł jak protestują, nie poddał się jednak. Szepcąc uspokajające słówka wsunął dłoń niżej, w stronę bulwy, nacisnął i... Poczuł, że coś strzela mu na dłoni! Podekscytowany, ale wciąż ostrożny wysunął rękę i spojrzał na swoje zdobycze. Całe pięć nasionek! Podniósł się, dumny z siebie jak nigdy i rozejrzał wokół. Zaraz znalazł się obok Alice i wyszczerzył do niej.
-Udało się! - Rozprostował dłoń, prezentując jej efekty swojej pracy. Prawie przytuliłby ją z radości, ale ograniczył się do lekkiego podrygiwania i nucenia pod nosem. Stanął obok niej. Nie miał zamiaru walczyć z tentakulą ani razu więcej. Pięć będzie musiało wystarczyć na zaliczenie lekcji.
Za chwilę rzucił się w jej stronę. No, nie do końca rzucił. Podszedł. I to całkiem spokojnie w dodatku. Kucnął na ziemi i gdyby był trochę bardziej jak jego rodzice, przeżegnałby się najpewniej. Zamiast tego odetchnął głębiej kilkukrotnie i objął macki. Czuł jak protestują, nie poddał się jednak. Szepcąc uspokajające słówka wsunął dłoń niżej, w stronę bulwy, nacisnął i... Poczuł, że coś strzela mu na dłoni! Podekscytowany, ale wciąż ostrożny wysunął rękę i spojrzał na swoje zdobycze. Całe pięć nasionek! Podniósł się, dumny z siebie jak nigdy i rozejrzał wokół. Zaraz znalazł się obok Alice i wyszczerzył do niej.
-Udało się! - Rozprostował dłoń, prezentując jej efekty swojej pracy. Prawie przytuliłby ją z radości, ale ograniczył się do lekkiego podrygiwania i nucenia pod nosem. Stanął obok niej. Nie miał zamiaru walczyć z tentakulą ani razu więcej. Pięć będzie musiało wystarczyć na zaliczenie lekcji.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 6:43 pm
The member 'Tomas Duncan' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5
'Pojedynek' :
Result : 5
- Minabi Izumi
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 8:00 pm
Zdobył razem siedem nasionek, był bardzo z siebie zadowolony! Chciał się nawet pochwalić przyjacielowi z dormitorium, kiedy zauważył, że ten nie czuł się najlepiej. Mimo wszystko starał się jakoś "wpłynąć" na to by poprawić jego stan, choćby i tylko samym spojrzeniem. Minabi miał nadzieję, że nic się nie stanie. W końcu to posłaniec Erosa, więc powinno być w porządku. Oczy chłopaka błyszczały, choć się nie uśmiechał to przecież nie tracił nadal swojego spokoju ducha. Nigdy. Przyglądał się Lockhartowi jak ten zbliża się do tentakuli.
- Dasz radę - powiedział niemalże radośnie Izumi, posyłając szeroki uśmiech blondynowi. Śliczna roślinka jednak zaatakowała a wysłannik Erosa stracił nad nią i nad sobą panowanie.
- No już, już, wysłanniku Erosa, ona Ci po prostu wyznała swoje uwielbienie i chciała dotknąć twarzy kogoś, kto mógłby konkurować z greckimi posągami - dodał Minabi, drapiąc się po głowie i niekoniecznie wiedząc, co ma robić, zbliżył się do tentakuli i pogłaskał ją - oczywiście nadal mając dłonie w rękawiczkach - po mackach, na co ta tylko klapnęła i odprężyła się.
- Widzisz jak pięknie? Myślę, że Twój wybranek nie jest na Ciebie zły - wyszeptał do roślinki, zerkając szybko na Gilderoya. Zacmokał z tego wszystkiego, podnosząc się i użyczając swojego ramienia chłopakowi.
- Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Nadal wyglądasz dostojnie - dodał uspokajająco, jakby podświadomie wiedział, co jest potrzebne jego koledze. - Później odprawimy rytuał oczyszczenia i wszystkie troski znikną.
Pokiwał energicznie głową na słowa nauczycielki i pomógł jej z przenoszeniem Lockharta na ziemię z dala od doniczek. Poprawił mu jeszcze nogi.
- Dobrze, pani profesor. Zajmę się tym! - Powiedział ochoczo, po czym wyciągnął różdżkę, wziął jakiś kamień i zamienił go na coś, co przypominało kielich. Do niego zaś nalał z magicznego patyka wody. Po prostu magia.
- Napij się, bracie.
- Dasz radę - powiedział niemalże radośnie Izumi, posyłając szeroki uśmiech blondynowi. Śliczna roślinka jednak zaatakowała a wysłannik Erosa stracił nad nią i nad sobą panowanie.
- No już, już, wysłanniku Erosa, ona Ci po prostu wyznała swoje uwielbienie i chciała dotknąć twarzy kogoś, kto mógłby konkurować z greckimi posągami - dodał Minabi, drapiąc się po głowie i niekoniecznie wiedząc, co ma robić, zbliżył się do tentakuli i pogłaskał ją - oczywiście nadal mając dłonie w rękawiczkach - po mackach, na co ta tylko klapnęła i odprężyła się.
- Widzisz jak pięknie? Myślę, że Twój wybranek nie jest na Ciebie zły - wyszeptał do roślinki, zerkając szybko na Gilderoya. Zacmokał z tego wszystkiego, podnosząc się i użyczając swojego ramienia chłopakowi.
- Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Nadal wyglądasz dostojnie - dodał uspokajająco, jakby podświadomie wiedział, co jest potrzebne jego koledze. - Później odprawimy rytuał oczyszczenia i wszystkie troski znikną.
Pokiwał energicznie głową na słowa nauczycielki i pomógł jej z przenoszeniem Lockharta na ziemię z dala od doniczek. Poprawił mu jeszcze nogi.
- Dobrze, pani profesor. Zajmę się tym! - Powiedział ochoczo, po czym wyciągnął różdżkę, wziął jakiś kamień i zamienił go na coś, co przypominało kielich. Do niego zaś nalał z magicznego patyka wody. Po prostu magia.
- Napij się, bracie.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 8:00 pm
The member 'Minabi Izumi' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 3
'Pojedynek' :
Result : 3
- Livia Edwards
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 8:25 pm
Ośmielona (a może też i nieco onieśmielona przez fakt, że ktoś ją zauważył) wołaniem Hagrida już już miała zmierzać w jego kierunku by wręczyć mu z trudem zdobyte nasiona gdy wtem wydarzyła się istna katastrofa. Na jej drodze ni stąd ni zowąd pojawiła się Sharon ze swoimi żołądkowymi problemami. Bycie obrzyganym nawet dla zwyczajnych ludzi było doświadczeniem wysoce nieprzyjemnym. Dla Liv - pedantki, z chorobliwym lękiem przed wszystkim co obrzydliwe, była to realizacja najgorszego koszmaru. Jakby tego było mało panna Sharon mogła sobie pogratulować celności, trafiając prosto w twarz młodszej koleżanki. Oczywiście prawa grawitacji zrobiły resztę, więc krukonka była od frontu ufajdana naprawdę solidnie. Od stóp do głów - dosłownie. I właśnie wtedy się zaczęło. Livia zbladła straszliwie, zaczęła się trząść niczym człowiek targany febrą i panicznie usiłowała otrzeć twarz rękawem szaty. Wszystkie zebrane wcześniej nasiona przestały się liczyć i wylądowały na ziemi. Tymczasem desperackie próby oczyszczenia twarzy nie skutkowały (ufajdane ziemią rękawiczki sprawy nie polepszały), a fakt, że dziewczyna wciąż nie była w stanie otworzyć oczu wcale nie pomagał. Duszona obrzydliwym zapachem, niejako oślepiona i rozdygotana zaczęła głęboko łapać powietrze niczym wyciągnięta z wody ryba. Z tego wszystkiego nawet zatoczyła się niebezpiecznie. Na domiar złego, sama czuła, że jest blisko porzygania się, za co chyba nie można jej było winić.
- Nauczyciele
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 8:51 pm
Pracujący z zapałem uczniowie byli tym, co profesor Sprout uwielbiała, dlatego z wielkim entuzjazmem przyjęła fakt, że rozpierzchli się we wszystkie strony gdy tylko ogłosiła początek zajęć. O dziwo, w ogólnym, charakterystycznym na lekcjach zielarstwa rozgardiaszu udało im się nawet usłyszeć pytanie i nim zdążyła udzielić komukolwiek głosu, zmuszona była do tego by się obracać i wysłuchać nadbiegających z różnych stron odpowiedzi.
- Bardzo dobrze panno Edwards! Możemy próbować rozmnorzyć tentakule z nasion, ale w naturalnych warunkach roślina sama się rozczłonkowuje. Bardzo obrazowy opis, 7 punktów! - Posłała dziewczynie szeroki uśmiech, wyraźnie ciesząc się z jej zapału i spojrzała na Remusa. - Wręcz podręcznikowe uzupełnienie panie Lupin. 5 punktów dla Gryffindoru! - Wreszcie przyszła pora na Minabiego. Nauczona doświadczeniem Pomona upewniła się, że twardo stoi na nogach. I całe szczęście... Teoria krukona była bowiem jedną z najbardziej absurdalnych teorii jakie słyszała w życiu. - Panie Izumi, na Merlina! Może... Może umknął mi artykuł dotyczący najnowszych sposobów, ale proszę nie eksperymentować z nimi na mojej lekcji! Doceniam jednak zapał. - Wysiliła się na uśmiech i z głośnym świstem wypuściła powietrze.
Wreszcie ruszyła między uczniów. Zadanie, które im powierzyła nie należało do najprostszych, toteż wolała wszystko mieć na oku. Na pierwsze ofiary nie trzeba z resztą było długo czekać.
- Ostrożnie panie Lupin! Może jednak wziąłby pan kogoś do pomocy? - Uśmiechnęła się do chłopaka, który postanowił wziąć udział w lekcji i podeszła do pracujących przy dwóch roślinach krukonek. Z uznaniem kiwnęła głową oglądając poczynania Livi i Julie, i już miała je pochwalić, gdy usłyszała czyjeś szybkie kroki. Widząc uczennicę swojego domu stuknęła palcami w miejsce w którym powinien znajdować się zegarek. Zaraz jednak straciła zainteresowanie Alice i ruszyła w kierunku Minabiego, którego kolczasta roślina objęła w dość niebezpieczny sposób. Chłopak nie wyglądał jednak na przestraszonego i poradził sobie bez jej pomocy. Skupiła się więc na pracy Lily i widząc, że ta również swietnie sobie radzi, zajęła się kolejną gryfonką.
- Ciekawa technika panno Acquart. Tylko uważaj na siebie dziecko! - Wytrzeszczając oczy obserwowała jak jedna z macek wędruje po nodze dziewczyny. Kolejną ofiarą tentakuli okazał się nikt inny jak jeszcze przed chwilą tak świetnie radząca sobie Livia. Ambitna dziewczyna szybko jednak otrzepała się i wróciła do pracy a gdy jej młodsza koleżanka z domu, Julie ruszyła w kierunku Hagrida, Pomona oniemiała.
- Patrzcie uważnie! Panna Blishwick pierwsza wykonała zadanie! Ravenclaw otrzymuje 10 punktów! - Klasnęła w dłonie, wyraźnie rozradowana. Po sukcesie najmłodszej z uczennic nastąpiła czarna seria. Na szczęście ani Tomasowi, ani Severusowi czy Sharon nic się nie stało. Pomona podeszła jednak do wychowanki swojego domu.
- Spokojniej Sharon. Postaraj się nie wykonywać gwałtownych ruchów. - Poklepała bladą - jak sądziła - ze strachu uczennicę i podeszła do Pameli i Davida. Zaniepokoiła się lekko jedną z macek rośliny przy której pracowali, jednak widząc, że obydwoje obchodzą się z nią naprawdę delikatnie, odnotowała jedynie w pamięci, że powinna zająć się tym po lekcji. Teraz musiała podbiec do Gilderoya, który za sprawą ataku ze strony macki obdarzony został w końcu tak upragnioną przez siebie uwagą.
- No panie Lockhart, nic się nie stało! - Poklepała krukona po barku ubłoconą rękawicą. Coś dziwnego jednak działo się z tym uczniem. Nie do końxa to rozumiejąc, Pomona przykucnęła chcąc zajżeć mu w zasłoniętą teraz twarz a wypadki potoczyły się błyskawicznie. Nauczycielka pomogła mu wstać i szybko oceniła jego stan, z ulgą przyjmując do świadomości, że nie stało mu się nic poważnego. - Panie Lockhart... Usiądziemy, dobrze? Minabi, pomożesz mi proszę? Gilderoy, pokaż rękę. - Chwyciła dłoń nie do końca chyba świadomego krukona i skropiła ją lekko jakimś brązowym płynem. - Wywar ze szczuroszczeta. - Wyjaśniła. - Połóżmy go na ziemi z nogami do góry. Powinien napić się wody.
Gdy skomplikowana akcja ratowania Gilderoya dobiegła końca profesor Sprout myślała, że to koniec przykrych niespodzianek. Niestety. Widok kolejnej spóźnionej uczennicy swojego domu zmusił ją do pokrencenia głową.
- Ismael, jeszcze minuta i wstawiłabym ci nieobecność. Mam nadzieję, że na inne lekcje tak się tak nie spóźniasz! - Coraz więcej uczniów kończyło już zadanie i kierowało się w stronę Hagrida, który postanowił urządzić im mały poczęstunek. Nauczycielka nie widziała w tym niczego złego i wcześniej upewniła się jedynie, czy gajowy nie ma przypadkiem zamiaru podgrzewać kiełbasy na tym samym palenisku na którym prażył toksyczne nasiona.
Patrzyła akurat na pracę Alexandry i Amelii, kiedy wyraźnie podłamany Tomas stanął przed nią i poskarżył się na jedną z roślin. Uśmiechnęła się pocieszająco.
- Widocznie ma gorszy dzień. - Mrugnęła. - Jestem pewna, że jeśli spróbujesz jeszcze raz to ci się uda! - Spróbowała go zmotywować i odprowadziła wzrokiem, bardzo ciekawa jak mu pójdzie. - Ostatnie minuty kochani! - Krzyknęła jeszcze i obeszła wszystkie stanowiska, ku swojemu zdziwieniu zauważając, że Bertram i Nathalie nawet nie zabrali się do pracy.
- A tu co się stało? Nathalie, źle się czujesz? Panie Smith, co się dzieje? - Wyraźnie zatroskana czekała na odpowiedź. Jej uwagę przykuło jednak zamieszanie przy palenisku. - Spróbujcie chociaż, proszę. Nie chcę odejmować wam punktów. - Powiedziała szybko i przytrzymując kapelusz podbiegła w tamtą stronę, nie przypuszczając nawet co zobaczy.
- Och, Sharon! Panno Edwards, proszę się nie martwić, zaraz to usunę! Sharon usiądź! - Machnęła różdżką a na trawie pojawił się szeroki pieniek. Pomona posadziła na nim uczennicę a sama kucnęła, chwytając ją za ręce. - Niedobrze ci? Gdzieś cię boli? - Wsunęła rękę do kieszeni i wyciągnęła z niej niebieski listek. - Possij to proszę, zaraz ktoś cię odprowadzi do skrzydła szpitalnego. - Wstała, głaszcząc dziewczynę po głowie i obróciła się w kierunku Livi. - Tak mi przykro moja droga, chodź. Chodź, zaraz się tego pozbędziemy. - Chwyciła spanikowaną dziewczynę za ramiona, nic nie robiąc sobie z tego, że sama może się ubrudzić. Przy pomocy różdżki udało jej się usunąć wymiociny z jej twarzy i większość z ubrania. - Spokojnie kochana, zaraz będzie po wszystkim. Możesz iść się przebrać. Ktoś z tobą pójdzie, dobrze? - Tym razem to jej dłonie starała się przytrzymać.
Zbliżamy się do końca lekcji. Kto chce może jeszcze spróbować zebrać wszystkie nasiona, kto nie - może podejść do Hagrida z tym co ma. Post Hagrida znajduje się na poprzedniej stronie. Z powodu waszej aktywności zrezygnowałam też z wcześniejszych wstawek.[/b]
- Bardzo dobrze panno Edwards! Możemy próbować rozmnorzyć tentakule z nasion, ale w naturalnych warunkach roślina sama się rozczłonkowuje. Bardzo obrazowy opis, 7 punktów! - Posłała dziewczynie szeroki uśmiech, wyraźnie ciesząc się z jej zapału i spojrzała na Remusa. - Wręcz podręcznikowe uzupełnienie panie Lupin. 5 punktów dla Gryffindoru! - Wreszcie przyszła pora na Minabiego. Nauczona doświadczeniem Pomona upewniła się, że twardo stoi na nogach. I całe szczęście... Teoria krukona była bowiem jedną z najbardziej absurdalnych teorii jakie słyszała w życiu. - Panie Izumi, na Merlina! Może... Może umknął mi artykuł dotyczący najnowszych sposobów, ale proszę nie eksperymentować z nimi na mojej lekcji! Doceniam jednak zapał. - Wysiliła się na uśmiech i z głośnym świstem wypuściła powietrze.
Wreszcie ruszyła między uczniów. Zadanie, które im powierzyła nie należało do najprostszych, toteż wolała wszystko mieć na oku. Na pierwsze ofiary nie trzeba z resztą było długo czekać.
- Ostrożnie panie Lupin! Może jednak wziąłby pan kogoś do pomocy? - Uśmiechnęła się do chłopaka, który postanowił wziąć udział w lekcji i podeszła do pracujących przy dwóch roślinach krukonek. Z uznaniem kiwnęła głową oglądając poczynania Livi i Julie, i już miała je pochwalić, gdy usłyszała czyjeś szybkie kroki. Widząc uczennicę swojego domu stuknęła palcami w miejsce w którym powinien znajdować się zegarek. Zaraz jednak straciła zainteresowanie Alice i ruszyła w kierunku Minabiego, którego kolczasta roślina objęła w dość niebezpieczny sposób. Chłopak nie wyglądał jednak na przestraszonego i poradził sobie bez jej pomocy. Skupiła się więc na pracy Lily i widząc, że ta również swietnie sobie radzi, zajęła się kolejną gryfonką.
- Ciekawa technika panno Acquart. Tylko uważaj na siebie dziecko! - Wytrzeszczając oczy obserwowała jak jedna z macek wędruje po nodze dziewczyny. Kolejną ofiarą tentakuli okazał się nikt inny jak jeszcze przed chwilą tak świetnie radząca sobie Livia. Ambitna dziewczyna szybko jednak otrzepała się i wróciła do pracy a gdy jej młodsza koleżanka z domu, Julie ruszyła w kierunku Hagrida, Pomona oniemiała.
- Patrzcie uważnie! Panna Blishwick pierwsza wykonała zadanie! Ravenclaw otrzymuje 10 punktów! - Klasnęła w dłonie, wyraźnie rozradowana. Po sukcesie najmłodszej z uczennic nastąpiła czarna seria. Na szczęście ani Tomasowi, ani Severusowi czy Sharon nic się nie stało. Pomona podeszła jednak do wychowanki swojego domu.
- Spokojniej Sharon. Postaraj się nie wykonywać gwałtownych ruchów. - Poklepała bladą - jak sądziła - ze strachu uczennicę i podeszła do Pameli i Davida. Zaniepokoiła się lekko jedną z macek rośliny przy której pracowali, jednak widząc, że obydwoje obchodzą się z nią naprawdę delikatnie, odnotowała jedynie w pamięci, że powinna zająć się tym po lekcji. Teraz musiała podbiec do Gilderoya, który za sprawą ataku ze strony macki obdarzony został w końcu tak upragnioną przez siebie uwagą.
- No panie Lockhart, nic się nie stało! - Poklepała krukona po barku ubłoconą rękawicą. Coś dziwnego jednak działo się z tym uczniem. Nie do końxa to rozumiejąc, Pomona przykucnęła chcąc zajżeć mu w zasłoniętą teraz twarz a wypadki potoczyły się błyskawicznie. Nauczycielka pomogła mu wstać i szybko oceniła jego stan, z ulgą przyjmując do świadomości, że nie stało mu się nic poważnego. - Panie Lockhart... Usiądziemy, dobrze? Minabi, pomożesz mi proszę? Gilderoy, pokaż rękę. - Chwyciła dłoń nie do końca chyba świadomego krukona i skropiła ją lekko jakimś brązowym płynem. - Wywar ze szczuroszczeta. - Wyjaśniła. - Połóżmy go na ziemi z nogami do góry. Powinien napić się wody.
Gdy skomplikowana akcja ratowania Gilderoya dobiegła końca profesor Sprout myślała, że to koniec przykrych niespodzianek. Niestety. Widok kolejnej spóźnionej uczennicy swojego domu zmusił ją do pokrencenia głową.
- Ismael, jeszcze minuta i wstawiłabym ci nieobecność. Mam nadzieję, że na inne lekcje tak się tak nie spóźniasz! - Coraz więcej uczniów kończyło już zadanie i kierowało się w stronę Hagrida, który postanowił urządzić im mały poczęstunek. Nauczycielka nie widziała w tym niczego złego i wcześniej upewniła się jedynie, czy gajowy nie ma przypadkiem zamiaru podgrzewać kiełbasy na tym samym palenisku na którym prażył toksyczne nasiona.
Patrzyła akurat na pracę Alexandry i Amelii, kiedy wyraźnie podłamany Tomas stanął przed nią i poskarżył się na jedną z roślin. Uśmiechnęła się pocieszająco.
- Widocznie ma gorszy dzień. - Mrugnęła. - Jestem pewna, że jeśli spróbujesz jeszcze raz to ci się uda! - Spróbowała go zmotywować i odprowadziła wzrokiem, bardzo ciekawa jak mu pójdzie. - Ostatnie minuty kochani! - Krzyknęła jeszcze i obeszła wszystkie stanowiska, ku swojemu zdziwieniu zauważając, że Bertram i Nathalie nawet nie zabrali się do pracy.
- A tu co się stało? Nathalie, źle się czujesz? Panie Smith, co się dzieje? - Wyraźnie zatroskana czekała na odpowiedź. Jej uwagę przykuło jednak zamieszanie przy palenisku. - Spróbujcie chociaż, proszę. Nie chcę odejmować wam punktów. - Powiedziała szybko i przytrzymując kapelusz podbiegła w tamtą stronę, nie przypuszczając nawet co zobaczy.
- Och, Sharon! Panno Edwards, proszę się nie martwić, zaraz to usunę! Sharon usiądź! - Machnęła różdżką a na trawie pojawił się szeroki pieniek. Pomona posadziła na nim uczennicę a sama kucnęła, chwytając ją za ręce. - Niedobrze ci? Gdzieś cię boli? - Wsunęła rękę do kieszeni i wyciągnęła z niej niebieski listek. - Possij to proszę, zaraz ktoś cię odprowadzi do skrzydła szpitalnego. - Wstała, głaszcząc dziewczynę po głowie i obróciła się w kierunku Livi. - Tak mi przykro moja droga, chodź. Chodź, zaraz się tego pozbędziemy. - Chwyciła spanikowaną dziewczynę za ramiona, nic nie robiąc sobie z tego, że sama może się ubrudzić. Przy pomocy różdżki udało jej się usunąć wymiociny z jej twarzy i większość z ubrania. - Spokojnie kochana, zaraz będzie po wszystkim. Możesz iść się przebrać. Ktoś z tobą pójdzie, dobrze? - Tym razem to jej dłonie starała się przytrzymać.
Zbliżamy się do końca lekcji. Kto chce może jeszcze spróbować zebrać wszystkie nasiona, kto nie - może podejść do Hagrida z tym co ma. Post Hagrida znajduje się na poprzedniej stronie. Z powodu waszej aktywności zrezygnowałam też z wcześniejszych wstawek.[/b]
- Ismael Blake
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 9:58 pm
Po zdobyciu pierwszych sześciu ziaren, dała roślinie nieco odsapnąć, i sobie. Rozglądała się dookoła, patrząc na to wszystko co się działo: na rzygającą Sharon, na Livię, na zmagającego się ze swoim zielskiem Tomasem i pomagającą mu Alice. I na wszystko inne. Przyglądała się, przypominając w tym ostrożnie zaciekawione zwierzątko, które co prawda było zaintrygowane, ale nie miało zamiaru nic z tym robić.
W końcu ponownie pochwyciła za macki rośliny i powtórzyła całą czynność, dzięki czemu uzyskała kolejne trzy nasiona. Tyle chyba starczyło.
Podniosła się więc i ruszyła w kierunku paleniska, które zdążył już przygotował gajowy.
- Dzień dobry, Hagridzie. - przywitała się z nim, stając obok półolbrzyma. - Zebrałam nasiona. - dodała jeszcze, patrząc na jego poczynania. Gdyby zaproponował jej, jak niektórym, by sama zajęła się ziarnami, odmówiłaby grzecznie, dodatkowo cofając się o krok. Zabawa z ogniem nie wydawała jej sie odpowiednia. Czując na policzkach jego ciepło, automatycznie cofnęła się jeszcze trochę: w kierunku tego drugiego i czystszego, jednocześnie zdejmując rękawice. Gdy już to zrobiła, wzięła sobie kiełbaskę i chlebek, po czym wróciła do Hagrida i patrzyła na to co mężczyzna robi. Z bezpiecznej odległości.
W końcu ponownie pochwyciła za macki rośliny i powtórzyła całą czynność, dzięki czemu uzyskała kolejne trzy nasiona. Tyle chyba starczyło.
Podniosła się więc i ruszyła w kierunku paleniska, które zdążył już przygotował gajowy.
- Dzień dobry, Hagridzie. - przywitała się z nim, stając obok półolbrzyma. - Zebrałam nasiona. - dodała jeszcze, patrząc na jego poczynania. Gdyby zaproponował jej, jak niektórym, by sama zajęła się ziarnami, odmówiłaby grzecznie, dodatkowo cofając się o krok. Zabawa z ogniem nie wydawała jej sie odpowiednia. Czując na policzkach jego ciepło, automatycznie cofnęła się jeszcze trochę: w kierunku tego drugiego i czystszego, jednocześnie zdejmując rękawice. Gdy już to zrobiła, wzięła sobie kiełbaskę i chlebek, po czym wróciła do Hagrida i patrzyła na to co mężczyzna robi. Z bezpiecznej odległości.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Sro Sie 24, 2016 9:58 pm
The member 'Ismael Blake' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 3
'Pojedynek' :
Result : 3
- David o'Connell
Re: Przedcieplarnia
Czw Sie 25, 2016 12:20 am
Korzystając z chwili bezczynności rozejrzał się po przedcieplarni. A było na co patrzeć: omdlenia, mdłości, tragedie z udziałem wymiocin w roli głównej, a wszystko spowite niewielką ilością dymu z grilla. Zapach mięsa zmieszał się z zapachem rzygów. Carney nie należał do osób, którym łatwo było zepsuć apetyt, ale to skutecznie zniechęciło go do jedzenia. Odwrócił się, żeby zobaczyć, jak radzi sobie Pam, akurat, żeby zauważyć, jak zdobywa nasiona. No, to mogli już iść przez to pobojowisko do gajowego.
Zdjął rękawiczkę z wolnej ręki, mgliście pamiętając, że tentakula jest trująca, a przecież ciągle nie zagoiły mu się dłonie. Nie zdążył zrobić kroku, kiedy Gryfonka złapała go za koszulę i zaczęła wylewać z siebie kolejny potok słów. Teraz przynajmniej w jakimś stopniu zrozumiał, co nią kierowało. Ale tylko w jakimś stopniu. Przynajmniej wyglądało na to, że nie czuła się przy nim niepewnie, sądząc po tym, jak śmiało szarpnęła go za ubranie.
Zawahał się chwilę, po czym krótko (i delikatnie) poczochrał jej włosy. Wciąż trzymał w ręce rękawicę, przez co nią również przejechał po głowie Pam.
- Daj spokój. - Powiedział przy tym, widocznie nie myśląc o tym, że jej fryzura będzie teraz w podobnym stanie, co jego. - Nie przejmuj się, ja tak chyba po prostu wyglądam. - Rzucił zdjętą rękawiczką gdzieś obok donicy, planując odnieść ją, kiedy będzie mógł pozbyć się też drugiej. - Po prostu się nie przejmuj. - Dodał jeszcze, zanim lekko zwrócił się w stronę, w którą powinni pójść. Sądząc po tym, że zwykle mówił niewiele, dwa razy powtórzona rzecz musiała być dla niego istotna. - Idziesz? - I nie czekając na odpowiedź ruszył do Hagrida, żeby wręczyć mu nasiona. Nie chciał kłaść ich na palenisko sam - już miał dość delikatności chyba na cały tydzień (wolał nie myśleć o tym, że czeka go Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami), a nie miał ambicji zepsuć całej swojej dotychczasowej pracy.
Zdjął rękawiczkę z wolnej ręki, mgliście pamiętając, że tentakula jest trująca, a przecież ciągle nie zagoiły mu się dłonie. Nie zdążył zrobić kroku, kiedy Gryfonka złapała go za koszulę i zaczęła wylewać z siebie kolejny potok słów. Teraz przynajmniej w jakimś stopniu zrozumiał, co nią kierowało. Ale tylko w jakimś stopniu. Przynajmniej wyglądało na to, że nie czuła się przy nim niepewnie, sądząc po tym, jak śmiało szarpnęła go za ubranie.
Zawahał się chwilę, po czym krótko (i delikatnie) poczochrał jej włosy. Wciąż trzymał w ręce rękawicę, przez co nią również przejechał po głowie Pam.
- Daj spokój. - Powiedział przy tym, widocznie nie myśląc o tym, że jej fryzura będzie teraz w podobnym stanie, co jego. - Nie przejmuj się, ja tak chyba po prostu wyglądam. - Rzucił zdjętą rękawiczką gdzieś obok donicy, planując odnieść ją, kiedy będzie mógł pozbyć się też drugiej. - Po prostu się nie przejmuj. - Dodał jeszcze, zanim lekko zwrócił się w stronę, w którą powinni pójść. Sądząc po tym, że zwykle mówił niewiele, dwa razy powtórzona rzecz musiała być dla niego istotna. - Idziesz? - I nie czekając na odpowiedź ruszył do Hagrida, żeby wręczyć mu nasiona. Nie chciał kłaść ich na palenisko sam - już miał dość delikatności chyba na cały tydzień (wolał nie myśleć o tym, że czeka go Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami), a nie miał ambicji zepsuć całej swojej dotychczasowej pracy.
- Riley Acquart
Re: Przedcieplarnia
Czw Sie 25, 2016 7:56 am
Wstydliwy rumieniec powoli znikał z twarzy nastolatki, tak samo jak złość na zboczoną roślinkę przestała mieć dla Riley znaczenie. Było, minęło. Ostatni raz spojrzała na Macki Gwałtu i powoli ruszyła w kierunku Rubeus’a Hagrid’a. Niestety do półolbrzyma zrobiła się strasznie duża kolejka. Kolejka jak za magiczną kiełbasą w sześćdziesiątym dziewiątym. Taki już jest nasz marny los... swoje trzeba było wystać. W międzyczasie młoda czarownica próbowała oczyścić swoją zabrudzoną ochronną rękawiczkę z lepkiej wydzieliny tentakula, oczywiście rozsmarowując ją o przypadkową doniczkę innej rośliny. Nie było to łatwe zadanie, ale zielona maź w końcu ustąpiła. Swoją drogą, zabrudzenia roślinnym glutem było niczym w porównaniu z bałaganem jaki narobiła Hufflepuffowa Kruszynka. Sharon puściła takiego pawia, że głowa mała. I w dodatku na młodszą koleżankę. Gryfonka odwróciła szybko wzrok od zaistniałego zdarzenia, bo na sam widok brunetce zrobiło się niedobrze.
Na szczęście kolejka do gajowego przesuwała się stosunkowo szybko i po chwili dziewczyna stała już oko w oko z półolbrzymem... to znaczy jej wzrok napotkał wielki brzuch Rubeusa. Nastolatka przekazała mężczyźnie dziesięć nasionek, po czym ośmieliła się zapytać półszeptem - Panie Hagridzie, czy wie Pan czym jest taka zielona lepka maź, którą wydziela tentakula kiedy maca uczennice?
Na szczęście kolejka do gajowego przesuwała się stosunkowo szybko i po chwili dziewczyna stała już oko w oko z półolbrzymem... to znaczy jej wzrok napotkał wielki brzuch Rubeusa. Nastolatka przekazała mężczyźnie dziesięć nasionek, po czym ośmieliła się zapytać półszeptem - Panie Hagridzie, czy wie Pan czym jest taka zielona lepka maź, którą wydziela tentakula kiedy maca uczennice?
- Julie Blishwick
Re: Przedcieplarnia
Czw Sie 25, 2016 8:46 am
Julie miała nieco brudne ręce, gdy zdjęła rękawice ochronne. Widać w środku były jakieś resztki ziemi. Czuła się nieco niekomfortowo przez ten brud, ale nie miała odwagi szukać jakiegoś źródła wody.
- Tak, wezmę - odpowiedziała Hagridowi i odebrała od niego nasionka. Była ciekawa jak będą strzelać, ale poczekała z wrzuceniem ich do ogniska, aż większość uczniów skończy. Nawet poczuła napływającą ślinę, na myśl o aromatycznej kiełbasie, za którą normalnie nie przepadała. Najpierw jednak grzecznie czekała przy sadzonkach i wbijała czubek buta w ziemię. Widząc, że inni kiepsko sobie radzą, czuła się zawstydzona, może nawet winna. Nie uśmiechnęła się na wiadomość, że zdobyła dla swojego domu punkty, tylko rozejrzała się po innych sprawdzając ich reakcję. Oj, za bardzo przejmowała się innymi.
Nie do końca rozumiała, co się wydarzyło, kto co zrobił. Czuła obrzydliwy zapach lekko strawionego pokarmu i sama musiała walczyć z odruchem wymiotnym. W tym lekkim zamieszaniu wrzuciła swoje nasiona do ogniska, które zaczęły strzelać na wszystkie strony.
- Tak, wezmę - odpowiedziała Hagridowi i odebrała od niego nasionka. Była ciekawa jak będą strzelać, ale poczekała z wrzuceniem ich do ogniska, aż większość uczniów skończy. Nawet poczuła napływającą ślinę, na myśl o aromatycznej kiełbasie, za którą normalnie nie przepadała. Najpierw jednak grzecznie czekała przy sadzonkach i wbijała czubek buta w ziemię. Widząc, że inni kiepsko sobie radzą, czuła się zawstydzona, może nawet winna. Nie uśmiechnęła się na wiadomość, że zdobyła dla swojego domu punkty, tylko rozejrzała się po innych sprawdzając ich reakcję. Oj, za bardzo przejmowała się innymi.
Nie do końca rozumiała, co się wydarzyło, kto co zrobił. Czuła obrzydliwy zapach lekko strawionego pokarmu i sama musiała walczyć z odruchem wymiotnym. W tym lekkim zamieszaniu wrzuciła swoje nasiona do ogniska, które zaczęły strzelać na wszystkie strony.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach