- Vilia Edwards
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 12:26 am
Zielarstwo!
Tak, tak, tak!
Zielarstwo!
Vivi z wielkim zadowoleniem pomaszerowała na ten przedmiot. Co prawda na miejscu znalazła się dość późno, ale kto by się tym tak przejmował, skoro lekcja się jeszcze nie zaczęła? Prawda?
Prawda?
Prawda.
Dostrzegła w tłumie uczniów siostrę i to właśnie ją wybrała na swoją ofiarę. Zakradła się po cichutku od strony jej pleców, widząc, że ta jest zbyt zajęta czyszczeniem się.
Ale bzdury, przecież zaraz pewnie i tak się pobrudzi!
Skorzystała z tego i kiedy była już bardzo blisko, dźgnęła palcami Livię po bokach.
- Haija!
Wydała z siebie bojowy okrzyk, a potem ze śmiechem rzuciła się na bliźniaczkę, aby ją wyściskać.
- Gotowa na zabawę?
Wyszczerzyła się do niej z właściwą sobie pogodą ducha i rozejrzała się po innych uczniach. Pomachała wesoło do Pam, choć nie była pewna, czy Gryfonka ją zauważy, ale to nic!
Ciekawe co na tych powtórkach mieli w planach?
Normalnie by się tym nie przejmowała. No ale...
Zielarstwo!
Tak, tak, tak!
Zielarstwo!
Vivi z wielkim zadowoleniem pomaszerowała na ten przedmiot. Co prawda na miejscu znalazła się dość późno, ale kto by się tym tak przejmował, skoro lekcja się jeszcze nie zaczęła? Prawda?
Prawda?
Prawda.
Dostrzegła w tłumie uczniów siostrę i to właśnie ją wybrała na swoją ofiarę. Zakradła się po cichutku od strony jej pleców, widząc, że ta jest zbyt zajęta czyszczeniem się.
Ale bzdury, przecież zaraz pewnie i tak się pobrudzi!
Skorzystała z tego i kiedy była już bardzo blisko, dźgnęła palcami Livię po bokach.
- Haija!
Wydała z siebie bojowy okrzyk, a potem ze śmiechem rzuciła się na bliźniaczkę, aby ją wyściskać.
- Gotowa na zabawę?
Wyszczerzyła się do niej z właściwą sobie pogodą ducha i rozejrzała się po innych uczniach. Pomachała wesoło do Pam, choć nie była pewna, czy Gryfonka ją zauważy, ale to nic!
Ciekawe co na tych powtórkach mieli w planach?
Normalnie by się tym nie przejmowała. No ale...
Zielarstwo!
- Nauczyciele
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 3:17 pm
- Jestem kochani, jestem! - Filigranowa postać nauczycielki zielarstwa wyłoniła się zza pleców gajowego i klepnęła go na wysokości nerek, drugą ręką podtrzymując pod pachą drewnianą skrzyneczkę. - Rubeusie, usłyszał byś mnie, gdybyś całą drogę nie gwizdał! - Pogroziła mu palcem, nie tracąc jednak swojego dobrotliwego uśmiechu i pospiesznie ruszyła między uczniów. - Nie wchodzimy do cieplarni! Na razie zostajemy tutaj! Bliżej kochani, bliżej! O! Panna Blishwick i pan Lupin jako wolni słuchacze rozumiem? Dobrze, bardzo dobrze! Julie, uważaj na siebie słoneczko. - Odłożyła pakunek na ziemię i podparła się pod boki, czekając aż ucichną ostatnie rozmowy.
- Dzisiaj moi drodzy, zajmiemy się tentakulą. Mamy mało czasu więc nie przeciągajmy... - podeszła do rośliny, skinieniem głowy przepraszając Pamelę i Davida. - Jak wszyscy wiecie, albo powinniście wiedzieć, tentakula ma kolce. Dlatego jeśli ktokolwiek zapomniał rękawiczek, niech skorzysta ze szkolnych. Są w tamtej skrzyneczce. - Machnęła ręką w stronę drewnianego pudełka, i nie przerywając mówienia zaczęła zakładać swoje, wykonane z grubej skóry i sięgające ramion. - Te tutaj to tentakule pospolite. Jeśli podejdziecie bliżej to zobaczycie, że mają bardzo małe bulwy. Nie zrobią Wam krzywdy, ale może zaboleć! Niedługo zaczną się rozmnażać, a chwilowo nie możemy do tego dopuścić. Zanim jednak przytniemy im pędy, musimy zdobyć trochę nasion. Słyszycie? To one tak trzaskają. - Klęknęła na ziemi i powolnym ruchem oplotła ramieniem wijące się macki. Drugą ręką sięgnęła do wystającej z ziemi bulwy i lekko ją nacisnęła. Kilka świerzych, niewielkich nasionek opadło na jej rękę. - Musicie być bardzo uważni, nasiona są bardzo delikatne. Jeśli wam wypadną, albo potraktujecie je zbyt mocno, będą bezużyteczne. - Wyprostowała się, pieszczotliwie uwalniając pędy rośliny. Tentakula zdawała się poruszać jeszcze szybciej niż wcześniej. Nauczycielka weszła między uczniów i rozpristowała dłoń, na której trzaskało osiem ziarenek. - Świeże nasiona tentakuli są trujące, ale jeśli odpowiednio się je upraży, potrafią zdziałać prawdziwe cuda! Dlatego zaprosiłam dzisiaj swojego przyjaciela, Hagrida, żeby pomógł wam z paleniskiem. - Mrugnęła do półolbrzyma.
- No kochani, to do dzieła! Mamy sześć roślinek, z pewnością się pomieścicie. Panie Izumi, proszę poprawić krawat, żeby pana nie udusiły! I pamiętajcie o rękawiczkach! Kto uzbiera pełną garść, podchodzi do Hagrida! Ja będę krążyć między wami! - Rozpędziła widowisko energicznym ruchem dłoni. - A czy ktoś mi powie, jak rozmnażają się tentakule?
MECHANIKA LEKCJI
* Rzucacie jedną kością do pojedynku na posta. Osoby posiadające specjalizację przedmiotową z zielarstwa mogą rzucić dwiema.
* Wartość rzutu = ilość zebranych nasion. Osoby, które uzbierają 9 nasion lub więcej kończą tę część zadania.
* Wyrzucenie 1 skutkuje zranieniem i utratą wszystkich dotychczas zebranych nasion.
* Wasze PD obowiązują tak jak podczas zwykłego rzutu kością do pojedynku.
*Kolejka nie obowiązuje, prosiła bym jednak o zachowanie odstępu przynajmniej dwóch osób.
* Osoby które się spóźnią, mogą rzucać kością dopiero od swojego drugiego posta.
Powodzenia!
- Dzisiaj moi drodzy, zajmiemy się tentakulą. Mamy mało czasu więc nie przeciągajmy... - podeszła do rośliny, skinieniem głowy przepraszając Pamelę i Davida. - Jak wszyscy wiecie, albo powinniście wiedzieć, tentakula ma kolce. Dlatego jeśli ktokolwiek zapomniał rękawiczek, niech skorzysta ze szkolnych. Są w tamtej skrzyneczce. - Machnęła ręką w stronę drewnianego pudełka, i nie przerywając mówienia zaczęła zakładać swoje, wykonane z grubej skóry i sięgające ramion. - Te tutaj to tentakule pospolite. Jeśli podejdziecie bliżej to zobaczycie, że mają bardzo małe bulwy. Nie zrobią Wam krzywdy, ale może zaboleć! Niedługo zaczną się rozmnażać, a chwilowo nie możemy do tego dopuścić. Zanim jednak przytniemy im pędy, musimy zdobyć trochę nasion. Słyszycie? To one tak trzaskają. - Klęknęła na ziemi i powolnym ruchem oplotła ramieniem wijące się macki. Drugą ręką sięgnęła do wystającej z ziemi bulwy i lekko ją nacisnęła. Kilka świerzych, niewielkich nasionek opadło na jej rękę. - Musicie być bardzo uważni, nasiona są bardzo delikatne. Jeśli wam wypadną, albo potraktujecie je zbyt mocno, będą bezużyteczne. - Wyprostowała się, pieszczotliwie uwalniając pędy rośliny. Tentakula zdawała się poruszać jeszcze szybciej niż wcześniej. Nauczycielka weszła między uczniów i rozpristowała dłoń, na której trzaskało osiem ziarenek. - Świeże nasiona tentakuli są trujące, ale jeśli odpowiednio się je upraży, potrafią zdziałać prawdziwe cuda! Dlatego zaprosiłam dzisiaj swojego przyjaciela, Hagrida, żeby pomógł wam z paleniskiem. - Mrugnęła do półolbrzyma.
- No kochani, to do dzieła! Mamy sześć roślinek, z pewnością się pomieścicie. Panie Izumi, proszę poprawić krawat, żeby pana nie udusiły! I pamiętajcie o rękawiczkach! Kto uzbiera pełną garść, podchodzi do Hagrida! Ja będę krążyć między wami! - Rozpędziła widowisko energicznym ruchem dłoni. - A czy ktoś mi powie, jak rozmnażają się tentakule?
MECHANIKA LEKCJI
* Rzucacie jedną kością do pojedynku na posta. Osoby posiadające specjalizację przedmiotową z zielarstwa mogą rzucić dwiema.
* Wartość rzutu = ilość zebranych nasion. Osoby, które uzbierają 9 nasion lub więcej kończą tę część zadania.
* Wyrzucenie 1 skutkuje zranieniem i utratą wszystkich dotychczas zebranych nasion.
* Wasze PD obowiązują tak jak podczas zwykłego rzutu kością do pojedynku.
*Kolejka nie obowiązuje, prosiła bym jednak o zachowanie odstępu przynajmniej dwóch osób.
* Osoby które się spóźnią, mogą rzucać kością dopiero od swojego drugiego posta.
Powodzenia!
- Vilia Edwards
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 4:31 pm
Być może Vivi dłużej zajmowałaby się siostrą, gdyby nie to, że na horyzoncie pojawiła się pani profesor. Odsunęła się odrobinę od siostry, a kiedy padło polecenie założenia rękawiczek, wyszarpnęła swoją parę z kieszeni i pospiesznie założyła, starając się przy tym nie skakać z radości.
Będą zbierać nasionka!
A jeszcze potem będą je prażyć. Tyle atrakcji! Jej mała główka, wypełniona myślami o eliksirach, zielarstwie, sekcjach i babraniu się w brudach świata aż się kotłowała od myślenia.
Już, już miała się rzucić do zbierania, ale nie!
Padło pytanie. Pytanie o roślinkę!
Jak rzadko kiedy, ręka Vivi wystrzeliła w górę. W sumie nie tylko ręka, bo sama dziewczyna też parę razy leciutko podskoczyła. Nie wytrzymałaby czekania na udzielenie jej głosu.
- Wydaje mi się, pani profesor, że tentakula może rozmnażać się poprzez zasadzenie jej nasion, ale czytałam też gdzieś - chociaż to wcale nie musi być prawda, bo jakby była, to by była to naprawdę fantastyczna roślinka, a przynajmniej bardziej fantastyczna niż teraz - że tentakule mogą się rozmnażać przez podział macek. Taka macka sobie odpada, a potem się czołga jak gąsienica, żeby znaleźć sobie dobre miejsce do zagrzebania się w ziemi, ale ma na to tylko godzinę, bo potem jej się pada. A jak już się dobrze zagrzebie, to przeobraża się w bulwę.
Zamilkła po tym krótkim monologu. Przez chwilę stała w bezruchu, jakby czekała na reakcję, po czym nagle ruszyła pędem w kierunku tentakuli, aby zabrać się do zbierania jej nasionek.
Już i tak zmarnowała dużo czasu!
Będą zbierać nasionka!
A jeszcze potem będą je prażyć. Tyle atrakcji! Jej mała główka, wypełniona myślami o eliksirach, zielarstwie, sekcjach i babraniu się w brudach świata aż się kotłowała od myślenia.
Już, już miała się rzucić do zbierania, ale nie!
Padło pytanie. Pytanie o roślinkę!
Jak rzadko kiedy, ręka Vivi wystrzeliła w górę. W sumie nie tylko ręka, bo sama dziewczyna też parę razy leciutko podskoczyła. Nie wytrzymałaby czekania na udzielenie jej głosu.
- Wydaje mi się, pani profesor, że tentakula może rozmnażać się poprzez zasadzenie jej nasion, ale czytałam też gdzieś - chociaż to wcale nie musi być prawda, bo jakby była, to by była to naprawdę fantastyczna roślinka, a przynajmniej bardziej fantastyczna niż teraz - że tentakule mogą się rozmnażać przez podział macek. Taka macka sobie odpada, a potem się czołga jak gąsienica, żeby znaleźć sobie dobre miejsce do zagrzebania się w ziemi, ale ma na to tylko godzinę, bo potem jej się pada. A jak już się dobrze zagrzebie, to przeobraża się w bulwę.
Zamilkła po tym krótkim monologu. Przez chwilę stała w bezruchu, jakby czekała na reakcję, po czym nagle ruszyła pędem w kierunku tentakuli, aby zabrać się do zbierania jej nasionek.
Już i tak zmarnowała dużo czasu!
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 4:31 pm
The member 'Vilia Edwards' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 2
'Pojedynek' :
Result : 2
- Remus J. Lupin
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 4:57 pm
Uczniowie zaczęli się powoli schodzić, aż wreszcie zaczynało brakować miejsca przed cieplarnią. Na dodatek pojawił się Hagrid, co mocno Remusa zdziwiło i nieco zaniepokoiło. Już zaczynał się martwić, że coś się stało z panią Sprout i teraz on jest w zastępstwie. Znał upodobania gajowego do niebezpiecznych zwierzaków i roślinek, dlatego poważnie się obawiał iż coś może pójść nie tak, że da im jakieś dziwne zielsko, które z chęcią ich udusi.
Uśmiechnął się na widok zmierzającej Lily, ale uśmiech zamarł mu w połowie kiedy zamiast obok niego, stanęła przy boku Severusa. Poczuł się tym żywo dotknięty. Postanowił dzisiaj pracować sam! O dziwo, chwilę później zjawiła się wreszcie profesorka i od razu zaczęła prowadzić lekcję. Przy okazji nazwała Luniaka wolnym strzelcem. Nie poświęcał zielarstwu należytej uwagi przez cały rok, ale jednak postanowił na kilka lekcji zajrzeć przed egzaminami, bo chciał je przecież zdać. Westchnął i natychmiast skupił się na dalszych słowach nauczycielki. Tentakule. W porządku, nie jest najgorzej, aczkolwiek dla pewności schował krawat pod sweter, by przypadkiem nie stać się niechcianą ofiarą roślinki. Wciągnął też na dłonie długie aż do samych łokci rękawice ze smoczej skóry. Kierując się słowami pani Pomony, podszedł do omawianego zielska i zaczął oglądać bulwy, o których mówiła. Zanotował w głowie, żeby być delikatnym przy wyciąganiu nasion. Obrał sobie jedną z roślin, a gdy nauczycielka zadała pytanie odpowiedział automatycznie, bo to zwyczajnie weszło mu w krew przez tyle lat.
- Bezpłciowo poprzez podział na macki. Gdy nadchodzi ich czas na rozmnażanie, jedna z macek odczepia się od bulwy i przez okres jednej godziny samodzielnie wędruje. Po upływie tego czasu, jeśli nie napotka żadnego odpowiedniego gruntu, obumiera, ale jeśli takowy znajdzie, zakopuje jej część w ziemi. Kilka dni później gubi je i zamienia się w bulwę. Macierzysta macka nigdy już rośnie. Jest najkrótszą ale i zarazem najsilniejszą kończyną tentakuli - odpowiedział na jej pytanie.
Zorientował się, że ktoś zdążył go wyprzedzić z odpowiedzią. Ślingonka. Wspaniale. Mruknął coś pod nosem pod jej adresem. W sumie to nie słuchał co odpowiedziała, liczył po cichu, że on powiedział w tej sprawie nieco więcej. Najostrożniej jak to tylko możliwe kucnął przy donicy z tentakulą i zabrał się do pracy. Pewnie jak tylko potrafił chwycił macki, nie zrobił tego chyba dość delikatnie, bo poczuł jak jedna z macek pacnęła go w głowę. Czuł jak niemal wplątuje mu się we włosy, ale zignorował to. Odnalazł bulwę i lekko ją nacisnął, mając nadzieję, że uda mu się zebrać ich jak najwięcej. Niestety, kolejna niezadowolona macka smagnęła go w policzek, a Lupin w momencie, gdy poczuł ból, upuścił trzy nasionka, które znajdowały się wówczas na wierzchu jego dłoni.
To będzie długi, beznadziejny dzień...
Uśmiechnął się na widok zmierzającej Lily, ale uśmiech zamarł mu w połowie kiedy zamiast obok niego, stanęła przy boku Severusa. Poczuł się tym żywo dotknięty. Postanowił dzisiaj pracować sam! O dziwo, chwilę później zjawiła się wreszcie profesorka i od razu zaczęła prowadzić lekcję. Przy okazji nazwała Luniaka wolnym strzelcem. Nie poświęcał zielarstwu należytej uwagi przez cały rok, ale jednak postanowił na kilka lekcji zajrzeć przed egzaminami, bo chciał je przecież zdać. Westchnął i natychmiast skupił się na dalszych słowach nauczycielki. Tentakule. W porządku, nie jest najgorzej, aczkolwiek dla pewności schował krawat pod sweter, by przypadkiem nie stać się niechcianą ofiarą roślinki. Wciągnął też na dłonie długie aż do samych łokci rękawice ze smoczej skóry. Kierując się słowami pani Pomony, podszedł do omawianego zielska i zaczął oglądać bulwy, o których mówiła. Zanotował w głowie, żeby być delikatnym przy wyciąganiu nasion. Obrał sobie jedną z roślin, a gdy nauczycielka zadała pytanie odpowiedział automatycznie, bo to zwyczajnie weszło mu w krew przez tyle lat.
- Bezpłciowo poprzez podział na macki. Gdy nadchodzi ich czas na rozmnażanie, jedna z macek odczepia się od bulwy i przez okres jednej godziny samodzielnie wędruje. Po upływie tego czasu, jeśli nie napotka żadnego odpowiedniego gruntu, obumiera, ale jeśli takowy znajdzie, zakopuje jej część w ziemi. Kilka dni później gubi je i zamienia się w bulwę. Macierzysta macka nigdy już rośnie. Jest najkrótszą ale i zarazem najsilniejszą kończyną tentakuli - odpowiedział na jej pytanie.
Zorientował się, że ktoś zdążył go wyprzedzić z odpowiedzią. Ślingonka. Wspaniale. Mruknął coś pod nosem pod jej adresem. W sumie to nie słuchał co odpowiedziała, liczył po cichu, że on powiedział w tej sprawie nieco więcej. Najostrożniej jak to tylko możliwe kucnął przy donicy z tentakulą i zabrał się do pracy. Pewnie jak tylko potrafił chwycił macki, nie zrobił tego chyba dość delikatnie, bo poczuł jak jedna z macek pacnęła go w głowę. Czuł jak niemal wplątuje mu się we włosy, ale zignorował to. Odnalazł bulwę i lekko ją nacisnął, mając nadzieję, że uda mu się zebrać ich jak najwięcej. Niestety, kolejna niezadowolona macka smagnęła go w policzek, a Lupin w momencie, gdy poczuł ból, upuścił trzy nasionka, które znajdowały się wówczas na wierzchu jego dłoni.
To będzie długi, beznadziejny dzień...
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 4:57 pm
The member 'Remus J. Lupin' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 1
'Pojedynek' :
Result : 1
- Severus Snape
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 5:55 pm
Kompletnie ignorował całe otoczenie, faktycznie wciągając się w lekturę. Po części dlatego, że siłą rzeczy nie potrafił tępo wpatrywać się w literki, po części dlatego, ze najzwyczajniej w świecie nie chciał by ktokolwiek się do niego zbliżał i próbował zagadywać. A nie jeden idiota obierał sobie za cel zaprzyjaźnienie ze Ślizgonem, co oczywiście zawsze kończyło się fiaskiem. Snape nie cierpiał, kiedy mu przeszkadzano i zmuszano do fałszywej życzliwości.
Ledwie dotykając krawędzi kartki swoimi szczupłymi palcami przerzucił kolejną stronę. Był niemal gotów sam przed sobą przyznać, że zrobiło się przyjemnie, kiedy tak stał w samotności czytając niezobowiązująco, nawet ciepłe promienie słońca zdawały się być jakieś bardziej akceptowalne. Po chwili jednak usłyszał czyjś głos. Podniósł głowę z zamiarem odburknięcia czegoś, byleby spławić natręta, kiedy jego ciemne tęczówki napotkały te tak dobrze mu znane, zielone. Oczy Lily.
-Daleko mi do ciebie. - Odchrząknął i wsunął podręcznik do mocno sfatygowanej torby przewieszonej przez ramię. Obdarzył ją nawet niemrawym uśmiechem. Naprawdę się cieszył, że zdecydowała się podejść właśnie do niego. Widział wcześniej stojącego w samotności Lupina i był niemal pewien, że Lily dołączy do niego. Najwidoczniej się mylił, i był z tego faktu bardzo zadowolony. Spojrzał kątem oka w stronę Gryfona, zauważył zaskoczenie wymalowane przez ułamek sekundy na jego twarzy, zanim nieudolnie zabrał się do pracy.
-Chcesz popracować ze mną? - Spytał cicho, po czym nie zastanawiając się długo, delikatnie złapał ją za rękę i pociągnął w stronę jednej z tentakul. Przecież mu nie odmówi, Pottera tu nie ma, a ona podeszła akurat do niego, czyż nie było to oznaką, że chciała pracować właśnie z nim?
Przykucnął przy jednej z doniczek, po czym wyjął z torby parę rękawic i spokojnie założył na dłonie. Spojrzał najpierw na Lily, później na roślinę. Powtórzył w myślach co mówiła profesor Sprout. Ostrożnie złapał macki, drugą dłonią manewrując blisko bulwy. Kiedy w końcu udało mu się jej dotknąć, tentakula poruszyła się niespokojnie, lekko muskając powietrze blisko jego twarzy, nie raniąc go jednak. Poczuł jak strzelające nasionka opadają na jego dłoń. Delikatnie wypuścił roślinę z uścisku i podniósł się, spoglądając na swoje zbiory.
-Pięć nasionek, czy panna Evans to pobije? - Spojrzał na nią z udawaną wyniosłością i gdyby byli sami, być może nawet zaśmiałby się do niej szczerze. Co prawda rozluźnił się bardziej, mając przy sobie Gryfonkę, wciąż jednak było tu mnóstwo innych uczniów przy których nie potrafił i nie miał zamiaru się otworzyć.
Ledwie dotykając krawędzi kartki swoimi szczupłymi palcami przerzucił kolejną stronę. Był niemal gotów sam przed sobą przyznać, że zrobiło się przyjemnie, kiedy tak stał w samotności czytając niezobowiązująco, nawet ciepłe promienie słońca zdawały się być jakieś bardziej akceptowalne. Po chwili jednak usłyszał czyjś głos. Podniósł głowę z zamiarem odburknięcia czegoś, byleby spławić natręta, kiedy jego ciemne tęczówki napotkały te tak dobrze mu znane, zielone. Oczy Lily.
-Daleko mi do ciebie. - Odchrząknął i wsunął podręcznik do mocno sfatygowanej torby przewieszonej przez ramię. Obdarzył ją nawet niemrawym uśmiechem. Naprawdę się cieszył, że zdecydowała się podejść właśnie do niego. Widział wcześniej stojącego w samotności Lupina i był niemal pewien, że Lily dołączy do niego. Najwidoczniej się mylił, i był z tego faktu bardzo zadowolony. Spojrzał kątem oka w stronę Gryfona, zauważył zaskoczenie wymalowane przez ułamek sekundy na jego twarzy, zanim nieudolnie zabrał się do pracy.
-Chcesz popracować ze mną? - Spytał cicho, po czym nie zastanawiając się długo, delikatnie złapał ją za rękę i pociągnął w stronę jednej z tentakul. Przecież mu nie odmówi, Pottera tu nie ma, a ona podeszła akurat do niego, czyż nie było to oznaką, że chciała pracować właśnie z nim?
Przykucnął przy jednej z doniczek, po czym wyjął z torby parę rękawic i spokojnie założył na dłonie. Spojrzał najpierw na Lily, później na roślinę. Powtórzył w myślach co mówiła profesor Sprout. Ostrożnie złapał macki, drugą dłonią manewrując blisko bulwy. Kiedy w końcu udało mu się jej dotknąć, tentakula poruszyła się niespokojnie, lekko muskając powietrze blisko jego twarzy, nie raniąc go jednak. Poczuł jak strzelające nasionka opadają na jego dłoń. Delikatnie wypuścił roślinę z uścisku i podniósł się, spoglądając na swoje zbiory.
-Pięć nasionek, czy panna Evans to pobije? - Spojrzał na nią z udawaną wyniosłością i gdyby byli sami, być może nawet zaśmiałby się do niej szczerze. Co prawda rozluźnił się bardziej, mając przy sobie Gryfonkę, wciąż jednak było tu mnóstwo innych uczniów przy których nie potrafił i nie miał zamiaru się otworzyć.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 5:55 pm
The member 'Severus Snape' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5
'Pojedynek' :
Result : 5
- Julie Blishwick
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 6:08 pm
Słuchała profesor Sprout z tyłu, ale mimo to dostrzegła Julie. Zwykle zapamiętuje się uczniów, którzy bardzo starają się na zajęciach, choć niekonieczne im wychodzi. Taka była Julie. Przy roślinach nigdy szybko się nie poddawała. Więc nie próżnowała i tak jak część uczniów sięgnęła po szkolne rękawice ochronne. Oczywiście książkową wiedzę posiadała na temat tentakuli, ale uczniowie z wyższych klas ją uprzedzili. Nie przeszkadzało jej to. Zdążyła się przyzwyczaić, że nie wykazywała się na lekcjach. Taka po prostu była. Cichą myszką. Nigdy wcześniej jednak nie miała styczności z żywą rośliną i obawiała się śmigających macek. Nie miała dość siły do takich zadań. Wzięła sobie słowa pani profesor do serca. Ostrożnie zbliżyła się do tej agresywnej rośliny. Czekała, aż śmignie macką tuż obok, aby ją złapać. Wszystko mogło się wydarzyć, ale najlepiej było nie nabyć żadnej rany na twarzy. Skrzywiła widząc, że starszy Gryfon został zraniony. Z kolei innym całkiem dobrze się powodziło. Może i ona będzie miała szczęście i dość siły, aby okiełznać tentakulę.Dobrze przyjrzała się ruchom pani profesor, więc miała nadzieje, że uda jej się je odtworzyć. Cel: zdobycie nasion oraz nie pozwolenie się zranić.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 6:08 pm
The member 'Julie Blishwick' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 4
'Pojedynek' :
Result : 4
- Livia Edwards
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 9:33 pm
Fakt, że dźgnięta przez siostrę w boki krukonka jedynie podskoczyła jak oparzona nie wydając przy tym z siebie żadnego dźwięku, bez wątpienia był imponujący. Lekko przygryziona warga wyraźnie wskazywała jednak na to, że zachowanie odrobiny godności przez powstrzymanie opętańczego krzyku wcale łatwe nie było. Ostatecznie Liv dość niezręcznie klepnęła bliźniaczkę w plecy, kiedy ta miażdżyła ją w silnym uścisku i leciutko skinęła głową, kiedy Vivi zapytała ją o gotowość. Co prawda ona nie postrzegała zielarstwa jako zabawy, ale nie było sensu wdawać się w dyskusje, tym bardziej, że zaraz po tym pojawiła się nauczycielka. Livia w milczeniu wysłuchała wszystkiego co prowadząca miała do powiedzenia, skrzywiła się wyraźnie kiedy wspomniano o szkolnych rękawiczkach (paskudztwo! używane po czyichś spoconych dłoniach, a fe, a fe!) i zerknęła nieufnie w stronę tentakuli. No pięknie... Znając jej szczęście obcowanie z tym cholerstwem nie skończy się dobrze. Nie było jednak czasu na gdybanie, im szybciej zabierze się za zadanie, tym szybciej będzie to miała z głowy. Dokładnie naciągnęła wydobyte z torby rękawiczki i podreptała za siostrą. Przez dobrą chwilę podejrzliwie przyglądała się roślinie, a w końcu ostrożnie zabrała się za naśladowanie ruchów nauczycielki. Skoro Vivi jakoś dała sobie radę, to może i jej się poszczęści? Unieruchomić mackę, ścisnąć bulwę... Puf! Na jej dłoni znalazło się pięć nasion. Coś podobnego... Miała nadzieję, że dalej pójdzie jej równie dobrze.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 9:33 pm
The member 'Livia Edwards' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5
'Pojedynek' :
Result : 5
- Alice Hughes
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 9:42 pm
Nie wolno było się spóźniać! No dobra, czasem mogło się zdarzyć, ale - no litości - nie na lekcje prowadzoną przez opiekunkę swojego domu! Hughes pędziła więc błoniami, czując jak skórzana torba wbija jej się w ramię, a wilgotne jeszcze od porannej kąpieli pasemka lepią do czoła. I nawet jeśli widząc w oddali grupkę zgromadzoną przed cieplarnią a nie w jej wnętrzu poczuła ulgę, kiedy tylko znalazła się bliżej - wszelkie wątpliwości rozpłynęły się w powietrzu. Lekcja już się zaczęła...
Przybierając na tyle skruszony wyraz twarzy na jaki pozwalało jej zmęczenie, wyłowiła wzrokiem profesor Sprout i skinęła jej delikatnie głową, zagryzając przy tym dolną wargę. Nie chcąc tracić więcej czasu, wyciągnęła z torby stare, poprzecierane w niektórych miejscach rękawiczki a sam pakunek odłożyła na ziemi obok wejścia do cieplarni. Rozejrzała się jeszcze, sprawdzając frekwencję puchonów i podeszła do Tomasa.
Przybierając na tyle skruszony wyraz twarzy na jaki pozwalało jej zmęczenie, wyłowiła wzrokiem profesor Sprout i skinęła jej delikatnie głową, zagryzając przy tym dolną wargę. Nie chcąc tracić więcej czasu, wyciągnęła z torby stare, poprzecierane w niektórych miejscach rękawiczki a sam pakunek odłożyła na ziemi obok wejścia do cieplarni. Rozejrzała się jeszcze, sprawdzając frekwencję puchonów i podeszła do Tomasa.
- Lily Evans
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 10:04 pm
Czasami niektóre zachowania Severusa były dla niej zupełnie niezrozumiałe, jak na przykład teraz. Mógłby spokojnie znaleźć kogoś do współpracy na zajęciach, ale jednak trzymał się na uboczu. Nawet z innymi Ślizgonami rzadko rozmawiał, a przynajmniej ona nie widziała by było inaczej. Martwiło ją to nieco. Cieszyła się niemniej, że ich obecna relacja przypomina bardziej tą przed V rokiem - bała się, że po tym wszystkim, co się stało, będą się raczej unikać.
- Powiedziałabym raczej, że jesteśmy na tym samym poziomie. Zwłaszcza na Eliksirach. Och Lily i Severusie... - i zaczęła naśladować głos profesor Slughorna. - Doskonale, doprawdy. Bardzo chciałbym Was zobaczyć na moim kolejnym spotkaniu Klubu Ślimaka.
Po chwili cicho zachichotała, przypominając sobie nauczyciela Eliksirów, który często ich pochwalał. Nie zauważyła przez to miny jaką zrobił Remus w tym czasie i nieświadoma tejże sytuacji, skupiła się bardziej na Ślizgonie.
- Gdybyś tylko chciał i częściej się wypowiadał, z całą pewnością byłbyś ode mnie lepszy. Na przykład w Obronie Przed Czarną Magią mnie wyprzedzasz. Mi niekiedy niektóre... rzeczy sprawiają pewien problem - dodała cicho, a nikły cień przemknął jej przez twarz. Gdy zadał jej pytanie, kiwnęła jedynie krótko głową i dała się mu pociągnąć za sobą, słysząc jeszcze jednym uchem słowa profesor Sprout i oczywiście jej pytanie na temat rozmnażania się tentakul. Niestety, nie zdążyła się zgłosić a żadna ciekawostka nie przyszła jej do głowy, więc spasowała. Posłała jeszcze Remusowi krótki uśmiech za to, że starał się jeszcze coś od siebie dodać i skupiła się na roślince.
- Kurcze, żałuję, że nie jestem w stanie nic dodać by zdobyć punkty dla Gryffindoru. To ostatni rok, a Ravenclaw wyprzedza wszystkie inne domy. Nawet Wasz - kącik jej ust delikatnie się przy tym uniósł do góry. Kucnęła również i ubrała swoje rękawice, przyglądając się jego pracy.
- Całkiem nieźle, panie Snape... ale przebiję pana - powiedziała pewna siebie, śmiejąc się przy tym cicho i ruszyła do pracy. Dla niej nie stanowiło to żadnego problemu, może to ze względu na to, że było tutaj sporo osób, które znała. Złapała macki tentakuli i nacisnęła jej małą bulwę z której wyleciało sześć ziarenek. Puściła ją i odsunęła się, czując jak jedna z macek wyrwała jej kilka kosmyków.
- Auu, nieprzyjemne uczucie - mruknęła, ale jej oczy nadal się śmiały. - I widzi pan, panie Snape? Pobiłam pana. I co teraz?
~
Wyrzuciłam 4, ale jako że mam sporo PD to mi się zwiększyło do 6 ziarenek. Tak tylko mówię.
- Powiedziałabym raczej, że jesteśmy na tym samym poziomie. Zwłaszcza na Eliksirach. Och Lily i Severusie... - i zaczęła naśladować głos profesor Slughorna. - Doskonale, doprawdy. Bardzo chciałbym Was zobaczyć na moim kolejnym spotkaniu Klubu Ślimaka.
Po chwili cicho zachichotała, przypominając sobie nauczyciela Eliksirów, który często ich pochwalał. Nie zauważyła przez to miny jaką zrobił Remus w tym czasie i nieświadoma tejże sytuacji, skupiła się bardziej na Ślizgonie.
- Gdybyś tylko chciał i częściej się wypowiadał, z całą pewnością byłbyś ode mnie lepszy. Na przykład w Obronie Przed Czarną Magią mnie wyprzedzasz. Mi niekiedy niektóre... rzeczy sprawiają pewien problem - dodała cicho, a nikły cień przemknął jej przez twarz. Gdy zadał jej pytanie, kiwnęła jedynie krótko głową i dała się mu pociągnąć za sobą, słysząc jeszcze jednym uchem słowa profesor Sprout i oczywiście jej pytanie na temat rozmnażania się tentakul. Niestety, nie zdążyła się zgłosić a żadna ciekawostka nie przyszła jej do głowy, więc spasowała. Posłała jeszcze Remusowi krótki uśmiech za to, że starał się jeszcze coś od siebie dodać i skupiła się na roślince.
- Kurcze, żałuję, że nie jestem w stanie nic dodać by zdobyć punkty dla Gryffindoru. To ostatni rok, a Ravenclaw wyprzedza wszystkie inne domy. Nawet Wasz - kącik jej ust delikatnie się przy tym uniósł do góry. Kucnęła również i ubrała swoje rękawice, przyglądając się jego pracy.
- Całkiem nieźle, panie Snape... ale przebiję pana - powiedziała pewna siebie, śmiejąc się przy tym cicho i ruszyła do pracy. Dla niej nie stanowiło to żadnego problemu, może to ze względu na to, że było tutaj sporo osób, które znała. Złapała macki tentakuli i nacisnęła jej małą bulwę z której wyleciało sześć ziarenek. Puściła ją i odsunęła się, czując jak jedna z macek wyrwała jej kilka kosmyków.
- Auu, nieprzyjemne uczucie - mruknęła, ale jej oczy nadal się śmiały. - I widzi pan, panie Snape? Pobiłam pana. I co teraz?
~
Wyrzuciłam 4, ale jako że mam sporo PD to mi się zwiększyło do 6 ziarenek. Tak tylko mówię.
- Mistrz Gry
Re: Przedcieplarnia
Nie Sie 21, 2016 10:04 pm
The member 'Lily Evans' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 4
'Pojedynek' :
Result : 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|