Go down
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 6:31 pm
Czarna magia, tajemniczość, plotki, to wszystko jedynie wzmagało ciekawość każdego zwykłego, jak i niezwykłego czarodzieja, zwłaszcza takiego jak Black, pochłoniętego przez czerń w każdym calu. Ta aura szybko sprowadzała na ziemię, była niemal przeciwieństwem ulotnych wrażeń doznawanych przy dziewczynie.
Jego oczy nie były drapieżne, mimo iż miały w sobie coś pierwotnego, ale raczej ludzkiego. Zapewne takie same oczy mieli pierwsi ludzie, którzy poznając pierwsze tajniki starożytnej magii z maczugami w dłoniach walczyli o przetrwanie, w chwili, gdy spoglądali w rozgwieżdżone niebo nocą i jako jedyne istoty zastanawiali się, czym tak naprawdę są te małe, świecące punkciki.
Dotyk jej zgrabnych palców zapewne nie był najprzyjemniejszym doświadczeniem dla żadnej ze stron, zmieszały się w tym uścisku dwie odmienne temperatury - czuł, jakby topił w dłoni kawałek lodu, ale on nie topniał. Nadal trwał w jego ciepłej dłoni, mniej kruchy niż wszyscy podejrzewali.
- Podziękuj profesorowi Slughornowi. I wybacz, mój brak taktu... Regulus Arktulus Black. - przedstawił się, wprawdzie nieco zaskoczony, że białowłosa nie zna jego imienia, znanego niemal w całym Hogwarcie. Dało się jej to wybaczyć, w końcu nie była tu od dawna.
Cień nigdy nie będzie istniał bez światła, tak samo i ciemność nie zaistnieje bez jasności. Co się stanie, gdy się spotkają? Dlaczego jasność go przyciągała, mimo iż byli czymś zupełnie odmiennym, co nie miało prawa się spotkać?
Czy naprawdę interesowały go czarnomagiczne eliksiry, tworzone przez dziewczynę? Nie, nic z tych rzeczy. To nie jej praca go interesowała, ale ona sama była dostateczną zagadką, aby zwrócić na nią uwagę. Śnieżna Czarownica... Rzeczywiście, stawała się bardzo urodziwa na tle śniegu, a nawet jeśli jasne było, że topniał przez zbliżającą się nieubłaganie wiosnę, to można było mieć wrażenie, że to przez ten uśmiech i łagodność w jasnych oczach.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 7:43 pm
Otworzyła nieco szerzej jasne oczęta obramowane ciemniejszą, nierówną kreską barwy winogrona na krańcach tęczówek, kiedy usłyszała to imię - te palce, które tak trwały w ujęciu, blade palce artystki, arystokratki można by rzec, wreszcie się wysunęły, puszczając ciepłą dłoń, która ją podtrzymała, a która przesłała do jej ręki parę dreszczy od różnicy temperatur, dowodząc odmienności tego, który się zjawił przed twą osobą - a wysunęły tylko po to, by chwycić rąbki białej sukienki okrytej czarnym płaszczem z emblematem jej dumnego domu, przez którego ściany przelewała się sławetność bystrych umysłów i wiedzy - wszak noszenie go było wymagane, tak samo jak mundurki, przynajmniej podczas lekcji, a poza nimi przynajmniej reprezentowanie swego pochodzenia - niby każdy powtarza, że pochodzenie nie jest ważne, iż nie liczy się linia krwi, a jednak sami pragnęli podburzać, by domy między sobą rywalizowały i prezentowały z dumą to, czym sobą reprezentują. Nie brzmi jak hipokryzja..? Chwyciła więc rąbki tej sukienki wraz z krańcem płaszcza i dygnęła z gracją, którą chyba posiadać musiała od urodzenia, z wyrazem szacunku, lekko pochyloną głową, tak jak wymagała tego etykieta, nie pozwalając wątpić w jej wysokie pochodzenie - wszak Laleczkę tą wyciągnięto prosto ze złotych salonów, z sal balowych, po których czerwonych dywanach stąpały najbogatsi i najważniejsi.
- Zaszczytem jest dla mnie to spotkanie. - Sam przedstawiciel rodu Blacków, jak mogłaś go nie poznać..? - Słyszałam, iż uczęszczasz do Hogwartu, nie mniej nie sądziłam, że dane będzie się nam spotkać. - Wyprostowała się na powrót - zadziwiające, jak dumnie, mimo całego nieładu, w jakim aktualnie była jej sylwetka i tego, jak drżała z wycieńczenia i zimna. Jej głos był cichy - powietrze wokół wydawało się wypełniać nim, obejmując czasoprzestrzeń, chociaż dałbyś sobie głowę uciąć, iż był to szept, którego usłyszeć nie powinieneś, mimo to nie miałeś z tym najmniejszych problemów - wkradały się weń trzęsące, fałszywe nuty, który nijak do tej gładkości nie pasowały - to tak jak płyta, z której kojąca nas muzyka nagle przecięła trzask, nim wróciła do normy, a potem co rusz się powtarzała - to, niestety, również był wynik gonitwy, jakiej nie powinno być poddawane jej kruche ciało.
Ciało kruche, lecz umysł..?
- Wszak toś Ty, Otoczony Cieniami, pognał przynieść wieść, więc i tobiem winna te podziękowania. Profesora zaś odwiedzę niezwłocznie, gdy tylko... chwilkę odpocznę. - Odetchnęła, zrywając kontakt wzrokowy, by przenieść oczy na niebo - czas naprawdę musiał zamarznąć na te drobne chwile, nic się nie zmieniło, chociaż czerń opatuliła przestrzeń, pozostawiając Ciebie jedną pośród niej, Jasny punkt. Czy się bałaś? Strach był pierwotnym uczuciem, który doznałaś w minimalnym stopniu, a który bardzo szybko przemieniał się w determinację - tym razem jednak nie było nawet jego złudzenia.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 8:10 pm
Takie zachowanie mu odpowiadało. Wychowany wśród ludzi rodu czystego i dumnego, sam był uczony takich zachowań. Jako, że dziewczyna była starsza od niego, powinien teraz pochylić się i złożyć pocałunek na jej dłoni, okazując tym samym szacunek, ale ponieważ oboje posiadali niemal ten sam status społeczny, zdecydował, że uścisk dłoni, przy lekkim skłonie wystarczy. Wszystko to wyuczone zostało pod hasłem "nie przynieś nam wstydu, synu".
- Nie mniejszym dla mnie, skoro mam przed sobą sławną w szkolnych murach Śnieżną Królową. To dla mnie ogromna przyjemność.
Jego wzrok czasem podążał za sylwetką czarownicy o białych włosach, z powodu jej, ciągnącej się jak świetlisty ogon komety, sławy. Jej imię było znane, niemniej niż jego nazwisko. Wcześniej rzeczywiście nie miał okazji z nią porozmawiać - należeli do innych domów, do innych roczników. Slytherin był bardzo "zamkniętym" domem, rywalizowali niemal z każdym i nieczęsto trzymali się z kimś z innych domów.
Obecnie, gdyby miał wybrać z trzech pozostałych dom w Hogwarcie, który był przez nich najbardziej tolerowany, byłby to właśnie Ravenclaw. Nawet zapatrzeni w siebie Ślizgoni umieli docenić takie cechy jak inteligencja, zaradność i kreatywność. Przynajmniej w większości przypadków.
Przymknął powieki, na chwilę znikając tymi zielonymi oczami, a jego usta wygięły się nieznacznie w lekkim uśmiechu. Wyjątkowa dziewczyna...
- Dobrze mnie określiłaś, jednak sądzę, że to ja jestem najciemniejszym ze wszystkich cieni.
Dobrze czuł się w ciemności, która zaczynała pochłaniać tę niewielką iskierkę, stojącą przed nim. Podobnie jak na nocnym nieboskłonie, nawet jeśli ciemność dominowała, nigdy nie potrafiła do końca pochłonąć tego promyczka światła.
Ludzie mają tendencję, to nazywania ciemnym tego, czego nigdy nie będą umieli dostrzec, zbadać...
- Rozsądna myśl. Radzę jednak, żebyśmy wrócili do zamku, tutaj jest chłodno. Nawet jeśli Tobie, to nie przeszkadza, tam będzie wygodniej. Mogę Ci potowarzyszyć, skoro już dane nam było się poznać? - spytał, szukając wzrokiem jej spojrzenia, które gdzieś nagle uciekło, jakby spłoszone czernią zielonych oczu.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 8:55 pm
To była pierwsza lekcja, nim pozwolono się Księżniczce wydostać z najwyższej komnaty w najwyższej wieży, bez tego dla niej samej hańbą by było stawiania kroku na tych obcych jej ziemiach - pierwsze wyjście poza mury zamku i to od razu tak daleko od domu, nieco przerażające, a zarazem wprawiające organizm w szybsze działanie trybików, w których zazębiające się na siebie koła odpowiedzialne były za naturalną chęć poznawania i coś, co nie pozwalało się jej do końca bać, nigdy na to nie zezwoliło - dlatego strach u niej był tylko chwilowy, nietrwały - nie miał mocy, aby przedrzeć się przez stalową zbroję, którą na sobie nosiła, niewidzialną dla pierwszego rzutu czystym okiem... lecz Twoje oczy, Regulusie, przecież wcale czystymi nie były. Okolonyś mrokiem, Ty, który sam przybrałeś szaty z kapturem przysłaniającym twe myśli, twą twarz, która stawała się przez to niewyraźna, prze który nawet ta Wiedźma niezdolna była przeniknąć, aby dotrzeć do zwierciadła twych dusz - jak więc inaczej mogłaby Cię nazwać?
Krańce jej warg drgnęły ku górze, słysząc ten tytuł i lekko skinęła głową na znak wdzięcznego przyjęcia - przywykła do tego tak samo jak Ty - nienaturalne dlań były zachowania niby normalne, jakie tutaj panowały, jednak bardzo szybko się nauczyła komunikować z tymi, którzy przyciągnęli jej uwagę, którzy swym głosem zdołali ściągnąć ją z niebios, by choć na chwilę z nią porozmawiać i zdobyć jej zainteresowanie - tyś je zdobył w pełni, samą swą obecnością, samym dźwiękiem pieszczącym jej uszy, który wydobył się z twej krtani, gdy przyniosłeś wiadomość Slughorna.
Przymknęłaś powieki, robiąc powolny wydech - Najciemniejszy z Cieni, a wraz z nim doskonały spokój, który coraz szybciej Cię ogarniał dzięki samej, ulotnej obecności. Twojej obecności. Byłeś jak mgła, czarna mgła, którą mógł rozwiać mocniejszy ruch, a potem zastanawiało się jedynie, czy byłeś złudzenie, czy może byłeś prawdziwy; Ona była jak wiatr, którego nie dało się zapomnieć, nawet jeśli tylko przemykał bokiem... Pojawiał się, niektórych otulał na dłużej i znikał, równie szybko, równie niespodziewanie. Tak jak i Ty odciskała swe piętno w pamięci każdego, kto zdołał ją pochwycić spojrzeniem.
- Wyświadczyłbyś mi przysługę pomocnym ramieniem. - Oto i masz na nowo to spojrzenie, a wraz z nim kolejny uśmiech, jeszcze cieplejszy od poprzedniego, jeśli to w ogóle było możliwe. Zastój i wrażenie, że zaraz się uniesie i zniknie - przeminęło. - Niesamowicie ekscytującym jest stanąć naprzeciw Emancypacji samej Czerni. - Wyciągnęła dłoń ponownie, zgodnie z prośbą, której kultura nie pozwalała odmówić, a i ona odmowy się nie spodziewała w banalnej grze słów, jaką zastosowała - bo teraz rozgrywka toczy się na poziomie wzajemnych stosunków dwóch rodów. Nie można tego nazwać przyjacielskim spotkaniem, choć może... ona promieniowała takim ciepłem, taką szczerością, taką... naiwnością? Co jest prawdą? Świadomie tak gra, nieświadomie wysławia się w taki sposób? - Czy nie lękasz się, iż za bardzo rozgonię twój mrok?
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 9:58 pm
Dla samotnej gwiazdy, zagubionej księżniczki, on był takim otaczającym ją tajemniczym światem. Pięknym, dającym poczucie wolności, spełnienia i szczęścia, który w kolejnej chwili może złapać niewielką istotę i rozerwać ją na strzępy nie zostawiając nawet kupki prochu, kiedy okaże się zbyt słaba, aby stawić mu czoła. Budowa ciała nie grała tu roli. On wypełniał cały świat, całą przestrzeń, a ona była tylko niewielką iskierką, posiadającą dość siły, aby nie zginąć w ciemności.
- Służę.
Kiwnął głową potulnie, po czym wyciągnął ku niej ramię, aby mogła je objąć i oprzeć się na nim. Te oczy, z których nie dało się wyczytać nic konkretnego, ciągle ją obserwowały. Nic dziwnego, że nie umiała zbadać poprzez nie wnętrza tej ciemności - sam nie wiedział, czy miała ona jakikolwiek kształt. Być może była tylko nic nie wartą przypadkowo zlepioną kulką wszystkich cech, które w ciemności przerażały, a być może ta czerń była jedynie niedostrzegalnym na ciemnym tle dziełem sztuki, wartościowym i wartym pielęgnowania. Nie dało się zaprzeczyć jednak - na pewno była to ciemność, mgła.
Już przy pierwszym spojrzeniu odcisnęli na sobie nawzajem wieczny znak przynależności. Światło nie zaistnieje bez ciemności, cień bez blasku, ciepło bez chłodu, siła bez słabości. Zupełnie różni, ale zależni.
- Po cóż miałbym się bać, skoro cień nabiera mocy im bliżej światła się znajduje? Po co Ty, miałabyś bać się mojej ciemności, skoro gdy Cię otoczy, Twój blask będzie żywszy?
Jej blask dawał mu możliwość kroku do przodu w poznaniu samego siebie. Światło mogło rzucić swój promień w stronę jego ciemnego wnętrza i chociaż w nieforemnym cieniu pokazać co znajduje się w jego wnętrzu.
Z dziewczyną u boku zaczął powolnym krokiem kierować się w stronę murów zamku. Dostosowywał się do niej tempem, a do tego wcale mu się nie spieszyło. Miał jedynie nadzieję, że znajdą miejsce dalekie od wścibskich spojrzeń otaczających go zwykle cieni.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 10:20 pm
Ach, otoczona przez ciemność, a tyś zamiast się bać, to tylko szerzej rozwierasz powieki i się uśmiechasz, klaskając niemo w dłonie, gotowa podskoczyć z radości - miast blaknąć ta gwiazda nabierała na mocy, niby niebezpieczna broń, gotowa wybuchnąć jak supernova, jeśli jej ciekawość nie znajdzie zaspokojenia, lub gdy zdecyduje się ulecieć w zupełnie inne przestrzenie kosmosu - i nie poznasz, kiedy będzie to miało miejsce, kiedy wskazówki zegara przesuną się wreszcie do tej godziny, do tej minuty i ta najdłuższa, najcieńsza, dobrnie do sekundy, zakańczając oczekiwanie na nieuniknione. Teraz było w miarę spokojnie, bo mrok okręcał się wokół niej, a Ona pozwalała się bezwstydnie badać, stojąc nieruchomo i zdając się taką bladą - mimo to pulsuje, wciąż pulsuje swą mocą, szepczącą ci prosto do ucha, droga Czerni, byś rozważnie dobierał kroki, kiedy będziesz nadal robił swoje podchody, a zarazem zachęcająca, byś nie ustawał - ona również chce się w to bawić, otwiera się przed Tobą - czyżby nie miała nic do ukrycia? Ach, jakże w końcu ukrywać cokolwiek w świetle? - tak się nie da, nie ma możliwości! Drogi czytelniku, sam wszak rozumiesz to doskonale, tym bardziej narrator tego, który ozwał się najciemniejszym z Cieni - kłamstwa mają prawo istnieć tylko tam, gdzie sięga heban i żaden płomień świecy nie rozdziera jego doskonałego bytu, bo jeśli, nie daj Bóg!, światło się pojawi - kłamstwa zostają obnażone i na wierzch wychodzi cała prawda. Więc tym mogłaby Śnieżna Wiedźma być? Zimą, Światłem, Prawdą? Nikt jednak nie powie, że jest Dobrem. Dlaczego?
Wsunęła gładko swoją rączkę w jego ramię, uprzednio chowając swą różdżkę, by nie przeszkadzała w podróży ku zamku, tą drogą, którą przebyła z dziedzińca, na którym odpoczywała, a który bardzo sobie upodobała dzięki fontannie, teraz zamarzniętej - widziała wodę wypływającą zeń, ale nie tą płynącą - w jej uszach nie szumiała... Ona widziała tą wodę zamarzniętą i to porywało jej serce, wprawiając w zachwyt, który rozwinąć mógł się tak łatwo, wystarczyło piękno wypatrywane w najmniejszych, najprostszych rzeczach. Więc tak - służ, Panie Cieni, tej Śnieżnej Księżniczce, która wysunęła się z wrót swego lodowego zamku i postanowiła wybrać na spacer u twego boku po swym królestwie - tylko bacz, kto tutaj prowadzi kogo - czy ty ją po bielącym się szlaku, czy jednak Ona Ciebie..?
Zachichotała wdzięcznie, przysłaniając wolną dłonią usta, zanim ułożyła ją na przedramieniu ręki, którą obejmowała, powoli idąc do przodu ze znużeniem.
- Oto na planszy szachowej, którą jest świat, doszło do spotkania Króla i Królowej... Doskonała bitwa, miły Regulusie, ten impas jest mi bardzo przyjemny. Mam nadzieję, że tobie również. - Zadarła główkę, by spojrzeć na spokojną twarz mężczyzny. - Czy jednak można mi myśleć, że to nie strach powoduje zamknięcie się prawdy w twoich oczach? Stach, smutek, ból? Ledwo Cię mogę dojrzeć.

avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 10:47 pm
Żadna Gwiazda nie czerpałaby radości z bycia w pobliżu innej. Nawzajem przysłaniałyby swój blask, drażniąc się tym samym. Dlatego właśnie jaśniała w jego obecności, pokazywała mu swoją słabość, w których miejscach jaśnieje słabiej, a on swoją obecnością pomagał jej błyszczeć. Opierała się na jego ciemności i czerpała z niej, co chciała, to on jej teraz usługiwał. Jednak czy mogła powiedzieć, że wie, z czym tak naprawdę ma do czynienia?
Jego ciemność nie uciekała przed światłem. Była tajemnicza, nieodkryta i nikt nie ukrywał w niej swoich nędznych działań. Potrzebowała być odkryta, pragnęła tego, dlatego nawet chłód Zimy, odmienny od jej ciepła, nie zrażał. Była jego małym kluczem do czegoś, czego żaden z Cieni nigdy nie odkryje.
Czy Dobro... W ogóle istnieje? Czy jeśli ona jest Światłem, Śniegiem, Prawdą... To czy jego można nazwać Złem? Czy w takim razie Zło istnieje?
W powolnym spacerze dostrzegał zupełnie inną zależność. Żadne z nich nie prowadziło drugiego, oni oboje czerpali ze swojej obecności jakieś korzyści. Oboje nie byli bezinteresowni.
- Stawiasz mnie w bardzo trudnej pozycji, Biała Królowo. Jako Król, mogę tylko uciekać od słów "Szach Mat". Z braku innych figur w naszej grze, moja ucieczka może trwać w nieskończoność. Czy jesteś pewna, że chcesz uczestniczyć w tej grze? Zamknąć się ze mną w okręgu?
Jej śmiech topił lody, jej spojrzenie je tworzyło. Nigdy nawet nie śmiał pomyśleć, że będzie czuł coś takiego w obecności drugiej osoby - była niemal jak kostka lodu na plecach w męczący upał. Chłód, niby nie kojarzący się dobrze, dawał mu przyjemność. Nawet taka głupota, jak obserwowanie jej cichego, powstrzymywanego śmiechu. Jej głos przesuwał się po całym jego ciele i sprawiał, że chciał być bliżej.
Oświetl mnie i pokaż mi moje wnętrze.
- Nie, to nie jest strach.
Odwrócił teraz spojrzenie zielonych oczu, patrząc w stronę mijanej fontanny, dla niego płynącej z najlepsze. Co powodowało jego zamknięcie? Zapewne właśnie to, że nie wiedział.
Ułożył ciepłą dłoń na tej mniejszej, chłodnej, która spoczywała na jego ramieniu.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 11:11 pm
Mimo to wszystkie gwiazdy były wetknięte w przestrzeń obok siebie, nie mając indywidualnego piedestału, an którym mogłyby się wznosić i być wyróżniane przez inne - towarzyszyły Lunie, to Ona lśniła, to ona była tą, którą wszyscy lubili podziwiać, której imię wszyscy znali i nikt nie zastanawiał się nawet przez dłuższą chwilę, jak mogą się czuć te panienki gasnące w jej obliczu. Jednak zdarzały się i te pyszne tancereczki o chłodnym blasku na tle granatu, które błyszczały na tyle mocno, aby przyciągać wzrok i znacznie odróżniać od wszystkich innych - mimo to wciąż nie zaznawały odpowiedniej uwagi, bo i większość ludzi nie zastanawia się nawet nad ich imieniem, a jak je usłyszy to zaraz zapomni - taka była pamięć ludzka. Może więc Neve była księżycem? Ona była po prostu sobą. Jedyną w swym rodzaju. Pozwalała się opatulać przez Ciemność, ponieważ sprawiało jej to przyjemność i chciała przezeń być otaczana, tak mrugając radośnie i psotliwie, a to trochę mocniej zalśni, a to jednak przygaśnie, zapraszając do zbliżenia - na tym właśnie polegała doskonała koegzystencja - na dawaniu tyle samo, ile się brało i w dodatku nie patrzeniu na to nawet od punktu materialnego, a tego emocjonalnego, teraz bardzo poruszanego przez ciekawość, przez co i niestałego, mącącego umysł, który nie pozwalał im się wzajem od siebie oderwać.
- Wszak nie przede mną uciekasz, jeno przed jaśniejszym cieniem rzucanym przez siebie na planszę... Czy się mylę? - Nie wykluczała, że mogła, nikt nie jest nieomylny, jednak patrząc na niego... Widziała natłok czarnych chmur, przez które nie była w stanie dojrzeć jego wnętrza - po raz pierwszy się z tym spotkała, z barwą tak doskonałą, pochłaniającą wszystkie inne, przyjmującą je do siebie - bo wszak biel? Biel słynęła z tego, że wszystkie kolory odrzucała. Co za ironia, prawda? - Nie słyszałeś trzasku bramy wrót, które zamknęłam za naszymi plecami? Bez śmiałych kroków byłabym zapewne zwana Delikatną Wiosną, miast Panią Lodów. - Teraz już nie próbowała nawet zamaskować swego melodyjnego śmiechu, który niósł się wokół nich, stonowanego i łagodnego, jak wszystko wokół niej, brzmiącego jak te dzwoneczki poruszane przez wiatr.
Ona zaś spojrzenie nie odwróciła, kiedy ty zerwałeś kontakt wzrokowy, wciąż uśmiechnięta, ciepło na Ciebie patrzyła, zupełnie szczerze - dziwne, że to była jedna z tych wyrwanych z tak szalonego rodu - może ona jednak też była szalona, tylko nie było to widoczne na pierwszy rzut oka..? Czy Ty jesteś szalony? Zdajesz się taki spokojny i niewzruszony, ale czy nie pragniesz sięgać tam, gdzie znika całe to opanowanie, którym się zakrywałeś.
- Promieniujesz siłą i spokojem, jednakże nie potrafię stwierdzić, czy to jedne z twoich płaszczy, czy może są realne... - To nie jest strach... to równie dobrze może być pomieszanie zmysłów, zgubienie na drodze, bo z głównej zostaliśmy zepchnięci przez rodziców. Dziewczę zatrzymało się na chwilę, biorąc głębszy oddech, bo nogi naprawdę zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa i powiodła również wzrokiem ku fontannie.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Pią Gru 12, 2014 11:55 pm
Czy jakaś gwiazda zdecydowałaby się na opuszczenie swoich bliźniaczek tylko po to, aby jaśnieć na swoim własnym piedestale? Być może. I właśnie taką ofertę składał jej teraz Regulus. Jej własna, osobista ciemność, na której może jaśnieć do woli, jednocześnie nigdy nie mogąc poznać czym tak naprawdę jest we własnej osobie.
Chciał z nią kolidować właśnie w ten sposób. Chcieć od niej tyle, ile ona chciała od niego, dawać dokładnie tyle Ciemności, ile Światła dostawał. Idealna Czerń za idealną Biel, razem mogli tworzyć wszystkie odcienie szarości.
Ciemność była osobliwa, nigdy nie samotna, ale spokojna i milcząca. Sam nigdy nie udzieli Ci żadnej informacji o sobie, a patrząc w niego nie możesz nic dostrzec, jedynie przenikającą pustkę. Pod jakimś impulsem może ukazać Ci rąbek tajemnicy, ale tylko w niektórych warunkach można oświetlić wszystko, co skrywa...
Ale czy Śnieżna Królowa, jaśniejąca i chłodna, znajdzie w sobie siłę Słońca?
- Nie, nie mylisz. - Jego usta wygięły się nieznacznie na jedną stronę, gdyż uniósł kącik ust. Czuł, że jego twarz już lekko piecze od otaczającego ich chłodu. Ten chłód był zupełnie inny od tego roztaczanego przez Królową. - Więc i ja zostanę z Tobą w tym kręgu, bez wyjścia i bez odwrotu.
Czuł bijące od niej emocje. Jego spokój zdawał się emanować większym chłodem niż jej subtelne uczucia, wysyłane w jego stronę. Ciekawość i chęć poznania była w nim zdecydowanie większa i płonęła niczym ogień. Wiedział, że w Zimie znajdzie odpowiedzi na to kim on jest lub będzie miała choć nieco odpowiedniej siły, aby ulepić z niego coś, co nie rozpadnie się w Ciemności i nie rozpadnie się w niej na zawsze.
- Sądzisz, że mógłbym ukryć się za płaszczem, gdy Twój wzrok może przez niego przenikać? Nawet Twoja bystrość zdarłaby go ze mnie w jednej chwili.
Zatrzymał się wraz z nią, aby ułożyć dłoń na jej łopatce, wbijając przy tym spojrzenie w jej twarz, aby upewnić się, że jej Światło nie przygasa. Jako jej nierozłączna ciemność musi zadbać o ten blask.
- Pozwolisz? - spytał uprzejmie, jednak nie czekał na odpowiedź ze strony Królowej. Pochylił się lekko, aby złapać ją w kolanach, po czym ułożył drugą dłoń w okolicy łopatek, które swoją drogą niemal czuł pod palcami nawet przez gruby materiał i uniósł ciało dziewczyny, pozwalając jej nogom odpocząć. Była lżejsza niż się spodziewał.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 13, 2014 2:45 am
Czym innym było słońce, jak nie jedną z gwiazd, Regulusie? Właśnie tą najbardziej niesamowitą, ponieważ biła własnym blaskiem, ponieważ była jedna, sama na całym niebie, ogromna i potężna - nic z jej siłą nie mogło się równać, nikt doń nie mógł podejść za blisko, aby nie spłonąć - Neve tak mocno nie lśniła, spokojnie, nie spalisz się przy niej - ona ma ten chłód dający ukojenie przed upalnymi dniami, nie jest nieprzyjemny, nie jest nachalny - pozostała takim indywidium, który został zaklęty piękną nocą i nie potrafił się od niej uwolnić, dlatego tak wspaniale było lśnić tam, gdzie nie było niczego, gdzie była tylko ona sama, lecz zarazem ona nie była blaskiem, który chciał lśnić tylko dla siebie - ona musiała, jak Luna, trwać, by oświetlać drogę tym, którzy błądzili, by czuwać nas snem zwierząt spoczywających w lasach i nad szumem drzew ten las tworzący - była istotą, która musiała widzieć, dotykać i czuć, jednocześnie tworząc coś swojego - nie dawała jej satysfakcji własna wspaniałość, nie miała problemu z przerostem ego - była szczera wobec siebie, patrzyła na siebie subiektywnie, inaczej się nie da, ale starała się jak najtrzeźwiej ocenić własne możliwości - tak samo jak i przenikliwie patrzyła na innych. Nie satysfakcjonowała ją szarość na dłuższą metę - ona kochała się w tęczy - może właśnie dlatego tak ją gnało w czerń i inne barwy, bo sama nie mogła do siebie ich przyjąć i pochłonąć, ponieważ odgórnie Natura Zimie podyktowała jedynie czystość bieli, poza nią pustkę, którą Królowa musiała sama wypełniać? Szło jej fantastycznie, zdawała się nie znać smaku smutku, zmartwienia i cierpienia, okolona radością i czystością życia, nie spaczona przez żadne zło.
- Cóż innego mi pozostaje, gdy twe oczy mówią mi, bym to zrobiła. - Im więcej chwil mijało, tym miała większe wrażenie, że Mrok, któremu pozwoliła się teraz prowadzić, zaczynał odżywać, płonąć obok niej, a Ona nadal utrzymywała ten sam stan spokoju - niby taka mała, a chyba wystarczył jeden gest jej dłoni, aby każdy ogień poskromiła. - Komplementujesz mi, Mały Czarny Królu, bardzo mi miło... - Gdzie jest ten sekret? - gdziekolwiek się nie pojawiał, przy kimkolwiek nie stanęła, potrafiła stopić lód, spalić stalową wolę tych, którzy topili się na dnie i nie potrafili wstać o własnych siłach - tu nie chodziło o dosłowną siłę - wszystko rozpościerało się wokół tej delikatności, której... której zwyczajnie się pragnęło. Była niczym Zakazany Owoc prosto z Boskiego Ogrodu, który niósł w sobie niezwykłą mądrość i w tą mądrość można się wsłuchiwać, ale zakosztować..? Wszak zakazano...
- Hmm..? - Nie bardzo wiedziała, na co ma pozwalać, a tu już została uniesiona w powietrze - rozwarła szeroko powieki ze zdziwienia, ale nawet nie pisnęła, cień strachu nie przemknął po jej twarzy - automatycznie przesunęła dłonie na kark mężczyzny - czyżby twa wola pomocy się zmieniła, Mały Królu Czerni? Na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, mało widoczne przez te wymalowane już przez chłód, który najwyraźniej nie bardzo jej przeszkadzał, choć trudno było stwierdzić - nadal nie przestała drżeć od tamtego wydarzenia, tylko po tym można było poznać jak bardzo jest zmęczona - dość niesamowite, że tak potężna dusza mogła znaleźć miejsce w takim kruchym ciele.
Rozchyliła wargi, jakby chciała coś powiedzieć, ale słów jej najwyraźniej zabrakło w tym momencie.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 13, 2014 8:46 am
Przypominała Gwiazdę Północny, która oświetla drogę podróżnym. Najjaśniejsza ze wszystkich, położona w położeniu, w którym łatwo ją odnaleźć, towarzyszyła podróżnym ciągle, cicha i niezmienna, jak wiatr. Wyczuwalna, była czymś nierozłącznym w postrzeganiu świat. Czasem zapominana, jednak choć raz w przykuła wzrok człowieka. Towarzyszka matki natury, uczestnicząca w odwiecznym cyklu.
Wydawał się przy niej taki szary i nie znaczący, a przecież wypełniał sobą wszystko inne. Ona, lśniąca prawdą, nadzieją, chłodem była tylko niewielkim ułamkiem otaczającego ich świata. On pochłaniał wszystko inne, łącznie z barwami, uczuciami. Nigdy nie zdołasz przewidzieć, o Pani, co znajdziesz, gdy będziesz błąkać się w jego odmętach i jaką barwę będzie to miało. Był skażony niepewnością, zagubieniem, smutkiem, nietolerancją, ale czy to sprawiało, że był zły? Czy skreślało go w Twoich oczach? Czy może bardziej pchało w czarną mgłę?
- Cóż, mogłabyś uciec, bo jestem straszny.
Uciekł wzrokiem w górę, uśmiechając się pod nosem przy tym, dając do zrozumienia, że zażartował. Nie, jego gesty i tajemniczość wcale nie wydawały się takie straszne. Były spokojne, nawet kiedy jego oczy zaczynały płonąć, posyłając kolejne chmury ciemnego dymu, który przesłaniał jego wnętrze. Jeśli ona była Zimą, jego można było nazwać Ogniem. Gdzieś głęboko ukrytym, jednak dostrzegalnym, gdyż jako jedyna część jego wnętrza, mógł wysyłać światło. Był jednak dwulicowy - w przeciwieństwie do chłodnego, przyjemnego Światła Zimy, mógł trawić gorącem i zostawiać z człowieka jedynie popiół. Mógł też roztapiać lód, tkwiący gdzieś głęboko w sercu.
- Królowa zasługuje na najlepsze traktowanie.
Regulus nie należał do osiłków - przeciwnie wręcz, był raczej szczupły, chociaż do męskiej wersji panny Collins było mu daleko. Mimo to uniesienie tak drobnej budowy ciała nie sprawiało mu najmniejszych problemów. Wygiął przy tym usta w lekkim uśmiechu, widząc jej zakłopotanie, które sprawiało mu szczerą przyjemność. Który chłopak w Hogwarcie nie chciałby, aby z jego powodu ta mała Gwiazda zaniemówiła...
Skierował się teraz prosto w stronę zamku, w swoim tempie, sporo szybszym i żywszym. Dostrzegł kątem oka niewielkie zadrapania na jej kolanach, jednak były tak malutkie, ze zapewne nawet ich nie czuła.
- Nabierasz kolorów, Biała Damo.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 13, 2014 12:21 pm
Jak bezlitosna być mogła, jak egoistyczna, kiedy zechce zaczerpnąć barw? Czy wtedy zamieni się w słońce, w supernową i to Ona otoczy Ciebie jasnością, by dotknąć tego, co skrywałeś w czerni mgły, jaka wokół Ciebie tańczyła, czy może ucieknie, w którą stronę podążycie, gdzie będzie meta wskazująca na realność sytuacji i potwierdzająca więzi stworzone między wami? Wszystko zaczęło się przedziwnie - od przykazu nauczyciela karzącego ci pomóc dziewczęciu dręczonego przez Ślizgonów, czy to przypadek, że to była akurat Ona, czy przypadkiem było, że Ona po raz pierwszy zdecydowała się na ucieczkę? Wiele pytań, jedne ciągle przenikały się przez drugie, a przez ich ilość nawet nie sposób było przystanąć by szukać odpowiedzi - zadawało się ich więcej, więcej, więcej, chcąc wiedzieć, chcąc poznać tajemnice kapryśnego Losu. Ona chciała tego wszystkiego, chciała odnaleźć Cię w tej kruczej brei i wyciągnąć z miejsca, w którym zasnąłeś, zapominając o samym sobie i nie dbając o świat - nie patrzyła na Ciebie przez pryzmat pochodzenia, nie patrzyła na Ciebie przez pryzmat nazwiska Blacków, tego co inni o Tobie myśleli - bo nie wiedziała, co myśleli - jej oczy były przeznaczone tylko na Ciebie; spojrzenie tych szkiełek widziało Cię takim jakim jesteś tu i teraz, oddane twej postaci i niedostrzegające świata wokół, po którym sunęła na swych bielących się skrzydłach na co dzień - jesteś dopiero trzecią osobą, którą poznał w tym zamku, chociaż była tu tylko miesiąc, chociaż miała taki banalny talent w nawiązywaniu kontaktów - nie zamierzała Cię porzucać, nie miała tego w zwyczaju, gdy znalazła tak głębokie wartości w człowieku nie znającym samego siebie.
- Straszny? - Zapytała z lekką przekorą w głosie, uśmiechając się wesoło. - Gdyby cię paniczu przystroić w szpiczasty kapelusz, nałożyć nań podarty podarty płaszcz i ponabijać trochę sianem, dzieło zaś udekorować miotłom, byłby z waści panicza całkiem przyzwoity strach na wróble. - Przymknęła na moment powieki w tym szerokim uśmiechu. - Zawstydzasz mnie. - Szepnęła, przyznając się do tego, niewinnie wyginając w tej wstydliwości kąciki delikatnie w górę. Gwiazda niesiona przez mrok, który nie chciał pozwolić jej zgasnąć. - Pozostanę twą dłużniczką.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 13, 2014 1:28 pm
Teraz, znajdując się tuż przed jej obliczem, wiedział na pewno - wcześniej czy później ich ścieżki by się przecięły, w ten czy inny sposób. To tylko kwestia czasu, który najwyraźniej teraz postanowił dać im szansę na poznanie, nie tylko siebie nawzajem, ale samych siebie. I dziękował za to. Za to spojrzenie, poświęcone tylko jemu, za które byłby w stanie podpisać cyrograf, a otrzymał je za darmo. O, dzięki Ci, kapryśny losie, który zapewne w obserwacji tańczących najjaśniejszej gwiazdy i najciemniejszego cienia, widzisz jedynie rozrywkę. Dla nich był to bezsłowny, wieczny pakt, na który oboje się zgadzali.
Jedno wiedział - kiedyś jej światło wybuchnie i otoczy go, tak jak on w tej chwili otacza ją. Zostanie obnażony, nie będzie mógł już się ukryć w bezpiecznej ciemności. Czy jeśli okaże się tylko chłodną, czarną masą, Ona nie zechce odejść, na zawsze wyskakując z łączącej ich ścieżki? A jeśli odkryje jego sekrety... Czy nie odnajdzie w jej oczach przerażenia, którego nigdy nie chciał dostrzegać.
- Sądzisz, że wtedy bym Cię przestraszył? Prędzej, gdyby ktoś użył na mnie zaklęcia Żądlącego.
Tak, odpowiadało mu to. Chciał patrzeć, jak się uśmiechała i jak jaśniała coraz mocniej, jak coraz odważniej zerkała w jego oczy, owiana niewinnością. Była niesamowitą mieszanką cech, jednocześnie silną i kruchą. Niczym diament, najtwardsza znana substancja, a jednocześnie najbardziej krucha. Błyszczała swoim pięknem.
- Liczyłem, że mi się uda. - nie skłamał, jednocześnie czując rozbawienie w swoim spokojnym głosie. - Więc będziesz skazana na mnie. Wcale nie czuję się z tego powodu niezadowolony.
Trzymał się ich dobry humor, ale pozostawał jeden problem... Mieli znaleźć miejsce, w którym dziewczyna będzie mogła spokojnie odpocząć. Tak, mógłby zostawić ją przy wierzy Ravenclaw, a następnie odejść, ale nie chciał. Był zbyt rozpieszczony i egoistyczny, a jej obecność zbytnio przypadła mu do gustu. Przydałoby się też, żeby nikt z jego domu ich nie dostrzegł - plotki rozniosłyby się szybciej niż błysk błyskawicy na niebie.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 13, 2014 2:25 pm
Och, taka lekka, śnieżynka wieczna w swojej trwałości, śnieg co nigdy się nie roztopi, nie ważne jak będziesz się nim bawił i jak często przekładał z dłoni do dłoni - miałeś je wszak ciepłe, jak to możliwe? Ta co dawała ciepło była chłodna, Ty, wewnętrznie chłodny, czujnie stawiający kroki na pewnym gruncie, na zewnątrz taki ciepły, owinięty grą pozorów i złudzeń, których już nawet nie tworzyłeś celowo, one zwyczajnie były - jesteś w ich pułapce, głęboko, głęboko na dnie, gdzie nie sięga żaden promień słońca; zaszyta istota, która zapomniała już nawet o swoim pierwotnym kształcie, ledwo tli się w niej fakt, że jest, że nie straciła jeszcze życia... Niee, dawno już je straciłeś... Wiedziesz jedynie egzystencję, która karze ci być, a poza nią to tylko oszustwa, w które wierzysz już tak doskonale, że stały się twoją jedyną kultywowaną prawdą, poza którą nie dostrzegasz niczego innego. Nie pytasz, w co wierzysz. Nie pytasz o nadzieję. Abstrakcyjność słów przerastała cię ponad możliwości zrozumienia, nie poszukujesz wiedzy na ten temat, pozostawiając ją poza sobą i wzrastając ponad ludzkie namiętności, stając się kimś lepszym, o wiele doskonalszym, wolnym w całej swej dumnej postawie, kroczący ponad światem niczym noc, która najpierw sprowadza półmrok, a potem nakłada sekrety lekką dłonią na głowy śmiertelnych, kryjąc przed ich uważnymi oczami wszystko wokół i zmuszając ich do sięgania po świece, piętnując ich dreszczami niepokoju, kiedy coś szeleści w krzakach, uświadamiając im ich słabość i kruchość wobec ogromu kurtyny, którą ty byłeś w stanie im narzucić, samemu pozostając marionetkarzem niewidocznym dla oczu pospólstwa. Pospólstwo widzieć cię nie chciało. Woleli patrzeć na marionetki, jakimi władałeś i które wprawiałeś w szalony taniec na scenie, zaś Ona..? Ta, która burzyła twój doskonały świat ledwo na kukiełki zerknęła, nie poświęcając im więcej niż pięciu sekund zainteresowania, zanim zadarła głowę, chcąc widzieć tylko Ciebie. To było coś zgoła innego niż uczucie wobec tego, któremu powierzyła swoje serce. Miało w sobie coś... z pierwotności.
- Czemuż coś wymykającego się z ram piękna mogłoby mnie spłoszyć? Drżałabym jedynie o twoje zdrowie. - Zachichotała się cicho, rozbawiona tą wizją, bo i niczego przerażającego tam nie dostrzegała, chociaż jej bogata wyobraźnia od razu podsunęła jej twarz Regulusa porażonego tym zaklęciem - brzydki Regulus już brzmiało w jej głowie jak zaprzeczenie samo w sobie. - Mam się czuć porwana? Być może powinnam zatem krzyczeć i wołać o pomoc.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Sob Gru 13, 2014 3:05 pm
Wszystko wynikało z Twojej stałej natury, Królowo. Żadna ciepła dłoń Cię nie roztopi, gdyż nie masz formy płynnej, niestałej i zmiennej. Byłaś tym, co można uważać za pewne. Pewność Ciebie dawała nadzieję, każdy wiedział, że nie chowasz się w żadnym cieniu, że to, co się widzi, jest tym co jest wewnątrz... Po prostu wielu prostaków nie umiało spojrzeć odpowiednio. Zupełnie inaczej patrzy się na śniegową kulkę, ściśniętą w rękach i twardą, która nie ma określonego kształtu i nie jest piękna, niż na samotny płatek śniegu pod lupą, dokładnie mogąc zaobserwować każde połączenie cieniutkich linii, tworzących nieprzypadkowe wzory, same w sobie będące dziełem sztuki. One były zbudowane z tego samego, w tym samym stanie, a jednak... Wszystko zależało od wnikliwości patrzącego.
On został zakryty grą pozorów i spłacaniem wiecznego długu. Nie otrzymał on daru życia, on sobie je pożyczył i po dzisiaj dzień spłacał najpiękniejszą z otrzymanych mu rzeczy. Żył pod hasłem "musisz być idealnym Blackiem, Regulus". Gnanie za ideałem ustawionym przez wszystkie otaczające go, słabe ciebie przysłoniło jego prawdziwą twarz czarnym dymem, aż w końcu stał się on częścią jego natury.
A ona umiała to odkryć w ciągu jednego, niedługiego spaceru... Może po prostu nikt wcześniej nie próbował?
- O moje zdrowie nie musisz się bać. To ja powinienem o Twoje. - co się z nim działo? Zwykle tak nieufny, teraz miał wrażenie, że mógłby oddać się w jej ręce, chociaż znał ją tylko parę chwil. Motała mu w głowie. - Jeśli czujesz, że powinnaś.
Przekroczył wejście do Hogwartu, starając się poruszać dość szybko i nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi...

[z/t x 2]
Sponsored content

Obrzeża            - Page 7 Empty Re: Obrzeża

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach