- Mistrz Gry
Re: Wierzba Bijąca
Wto Lis 04, 2014 3:29 pm
Twoi przyjaciele zatrzymali się, na ich twarzach zagościło skupienie, kiedy próbowali wsłuchać się w nocną głuszę, ale nic nie mogli wychwycić - nic poza naturalnymi odgłosami, jak pohukiwanie sów, czy szum wiatru pląsającego między drzewami i nagimi koronami drzewa. Gdzieś tam strzyknęła gałązka, gdzie indziej kupka śniegu się z niej stoczyła i wpadła w większą zaspę - przez takowe musieliście się przedzierać, nic przyjemnego, dlatego każdy z was zadbał o to, żeby się ciepło ubrać.
- Nic nie słyszę... - Powiedział w końcu James, spoglądając na Ciebie, ciekaw, co też zrobisz.
- Ja też nie... Chodźmy może... po prostu... do chaty... - Mruknął Glizdogon, również kierując na Ciebie swoje spojrzenie - ale ty już wynurzyłeś się spod pelerynki i ruszyłeś tam, gdzie coś słyszałeś, niepamiętny na to, czy twoja mała armia porusza się za tobą, czy przyjdzie ci się samemu z niewiadomym jeszcze przeznaczeniem zmierzyć.
- Syriusz! - Syknął Rogacz. - Dobra, czekamy na Ciebie w chacie! Tylko wracaj szybko! - Już ich nie widziałeś - no, może jednak widziałeś, bo trudno przegapić stopy, które się odbijały w głębokich, białym puchu, kiedy poruszali się w przód. Peleryna była doskonałym ukryciem, ale zdecydowanie lepiej działała w lecie.
Już nie słyszałeś skrzypiącego śniegu, wabił cię odgłos wyraźnej krzątaniny - szedłeś w tym kierunku, nie pozwalając się zwodzić swemu słuchowi...
- Proszę... - Usłyszałeś krótki, kobiecy jęk, przetoczony szeptem wraz ze szlochem, który zaraz zamilknął. Nie widzisz przed sobą nic - tylko las, z którego ten żałosny głosik doszedł.
Co zrobisz?
- Nic nie słyszę... - Powiedział w końcu James, spoglądając na Ciebie, ciekaw, co też zrobisz.
- Ja też nie... Chodźmy może... po prostu... do chaty... - Mruknął Glizdogon, również kierując na Ciebie swoje spojrzenie - ale ty już wynurzyłeś się spod pelerynki i ruszyłeś tam, gdzie coś słyszałeś, niepamiętny na to, czy twoja mała armia porusza się za tobą, czy przyjdzie ci się samemu z niewiadomym jeszcze przeznaczeniem zmierzyć.
- Syriusz! - Syknął Rogacz. - Dobra, czekamy na Ciebie w chacie! Tylko wracaj szybko! - Już ich nie widziałeś - no, może jednak widziałeś, bo trudno przegapić stopy, które się odbijały w głębokich, białym puchu, kiedy poruszali się w przód. Peleryna była doskonałym ukryciem, ale zdecydowanie lepiej działała w lecie.
Już nie słyszałeś skrzypiącego śniegu, wabił cię odgłos wyraźnej krzątaniny - szedłeś w tym kierunku, nie pozwalając się zwodzić swemu słuchowi...
- Proszę... - Usłyszałeś krótki, kobiecy jęk, przetoczony szeptem wraz ze szlochem, który zaraz zamilknął. Nie widzisz przed sobą nic - tylko las, z którego ten żałosny głosik doszedł.
Co zrobisz?
- Lily Evans
Re: Wierzba Bijąca
Pią Lis 07, 2014 8:12 pm
Nie była pewna, czy dobrze idzie. Było tako ciemno, a na dodatek ta mgła była coraz gęstsza, że nawet Lumos zbytnio nie pomagało. Nagle rozległo się jakieś krakanie, a rudowłosa podskoczyła do góry zdenerwowana. I jeszcze wydawało się jej, że słyszy niedaleko jakieś głosy...i to dość znajome głosy. Czyżby oprócz niej na błoniach byli jeszcze jacyś uczniowie? Miała nadzieję, że nie, w końcu w nocy nie było tu zbyt bezpiecznie. No cóż, może i sama złamała szkolny regulamin i naraziła się na czające się w mroku zagrożenie, ale...w końcu to było coś ważnego. Tu chodziło o Erin i zwyczajnie nie mogła inaczej! Tak sobie wmawiała, chcąc po prostu poczuć się lepiej. Była coraz bliżej Wierzby Bijącej, która wydawała się być jeszcze bardziej agresywna, niż zazwyczaj. Lily więc przystanęła i zaczęła się rozglądać, próbując coś dostrzec, znaleźć jakąkolwiek poszlakę.
- Syriusz Black
Re: Wierzba Bijąca
Sob Lis 08, 2014 3:26 pm
Syriusz machnął ręką na przyjaciół, znikających przy Wierzbie Bijącej. Zadziwiło go to, że nie poszli z nim, woląc iśc w bezpieczne miejsce. To znaczy.. względnie bezpieczne, bo nie wydawało mu się, że chatka z wilkołakiem w środu może być bezpieczna dla kogokolwiek z wyjątkiem ich trójki. Poszedł więc w tamtym kierunku, jakby jakaś dziwna siła ciągnęła go w mrok, nogi mimowolnie stawiały kroki, które stawały się coraz szybciej. W końcu jednak coś zmusiło go, aby zatrzymał się gwałtownie. Słyszał wcześniej odgłosy krzątaniny, może ktoś był w niebezpieczeństwie? Coraz bardziej upewniał się w owym przeczuciu, kiedy do jego uszu dotarł słaby, kobiecy głos. Jęk w zasadzie, którego następstwem był szloch, a potem wszystko umilkło. Odgłosy dochodziły jednak wyrażnie z lasu, ale w ciemnościach nie mógł dostrzec kto tam jest. Zapalić różdżkę? Co jeśli kobieta nie jest sama, a napastnik czai się gdzieś wśród drzew? Może go nie widzi, a zapaleniem światła Syriusz się ujawni? Jak się odezwie to owy ktoś może albo uciec albo go zaatakować. Postanowił więc na razie, robiąc jak najmniej hałasu, podkraść się bliżej i spróbować wybadać teren. Ryzyko ryzykiem, ale pchać się od razu w łapu komuś kogo się nie widzi i nie wie kim jest nawet dla niego było głupotą. Wszedł więc między pierwsze drzewa, rzucając jeszcze szybkie spojrzenie na zamek i wierzbę i już odwracał wzrok, kiedy niedaleko drzewa ujrzał jakąś postać. Zaklął w myślach. Było jednak tak ciemno, a dziwna mgła nasilała się, więc miał nadzieję, że nikt go nie zobaczy. Nie bał się, że postać znajdzie się w tunelu, bo w końcu chyba nikt poza nimi nie wiedział jak się tam przedostać. Wrócił więc wzrokiem do lasu, starając się przyzwyczaić oczy do ciemnosci i spróbować coś wypatrzeć.
- Mistrz Gry
Re: Wierzba Bijąca
Nie Lis 09, 2014 6:40 am
Ba, że chętnie cała grupa wybadałaby sprawę, która wiązała się przecież z odkrywaniem tajemnic, a te lepiły ich do siebie jak nic innego - jednak odzywała się obawa o Remusa - nie mogli go zostawić samego, a może to też wina pełni, która dziś wydawała się wręcz drwić ze śmiertelnych, jasna jak nigdy dotąd, aż trudno było zaczerpnąć tchu, gdy trwające w zastoju powietrze przesiąknięte było jej niesamowitą magią roztaczaną zewsząd - tak więc przyjaciele ufali Ci na tyle, by pozostawić ci tą sprawę i ewentualne przegonienie tego, kto się tutaj kręcił - gorzej, jeśli to nauczyciel albo jakiś prefekt, ale dasz sobie wtedy radę, prawda? Mgła, choć nie była zbyt gęsta, to skrzętnie skrywała tajemnice nocy, więc i z łatwością skryłaby ciebie, zwłaszcza, jeśli przyjąłbyś wiadomą postać.
Do twoich uszu doszedł odgłos łamanych gałęzi, jakieś głuche, niegłośne uderzenie czegoś masywnego o drzewo, zdaje się, bo i jedna z sosen zatrzęsła się mocniej, zrzucając z zielonej korony biały puch, potem jakieś kłapnięcie i jakieś kroki... kroki czterech... łap? Czy to jakieś zwierze? Oddalało się od ciebie wyraźnie, biegło wgłąb lasu... Następnie wycie. Ty też to słyszałaś, Lily. Jak byś mogła nie słyszeć... Coś, co przecinało skórę gęsią skórką i sprawiało, że miało się ochotę skulić w ciemnym kącie i modlić do wszelakich bóstw, by już zakończyły tą upiorną pełnię.
Uwagę Syriusza jednak zwróciło światełko w tym półmroku (dzięki blaskowi księżyca odbijanego dodatkowo przez śnieg nijak się tego ciemnością nazwać nie dało) i czyjaś sylwetka, smukła, nie specjalnie wysoka, wyjątkowo drobna...
Lily jeszcze nie miała szansy znajomego dostrzec.
Do twoich uszu doszedł odgłos łamanych gałęzi, jakieś głuche, niegłośne uderzenie czegoś masywnego o drzewo, zdaje się, bo i jedna z sosen zatrzęsła się mocniej, zrzucając z zielonej korony biały puch, potem jakieś kłapnięcie i jakieś kroki... kroki czterech... łap? Czy to jakieś zwierze? Oddalało się od ciebie wyraźnie, biegło wgłąb lasu... Następnie wycie. Ty też to słyszałaś, Lily. Jak byś mogła nie słyszeć... Coś, co przecinało skórę gęsią skórką i sprawiało, że miało się ochotę skulić w ciemnym kącie i modlić do wszelakich bóstw, by już zakończyły tą upiorną pełnię.
Uwagę Syriusza jednak zwróciło światełko w tym półmroku (dzięki blaskowi księżyca odbijanego dodatkowo przez śnieg nijak się tego ciemnością nazwać nie dało) i czyjaś sylwetka, smukła, nie specjalnie wysoka, wyjątkowo drobna...
Lily jeszcze nie miała szansy znajomego dostrzec.
- Lily Evans
Re: Wierzba Bijąca
Nie Lis 09, 2014 6:19 pm
Ciarki przeszły jej po karku, kiedy usłyszała wycie. Coś, najwyraźniej czaiło się niedaleko niej i nie mogła mieć pewności, co też takiego to mogło być. Czyżby....? Ależ nie! To niemożliwe! Tutaj? W Hogwarcie? Owszem, słyszała różne opowieści o tym, co może się czaić w Zakazanym Lesie, ale nigdy by nie przepuszczała, żeby wilkołaki rzeczywiście były na terenie Hogwartu.
A Lupin? Jego tajemnicze zniknięcia? Nadal jesteś tego tak pewna? Nie bądź naiwna, Evans.
Cichy, pewny siebie głosik rozległ się w jej głowie, ale rudowłosa nie zamierzała się go słuchać. Ufała przyjacielowi i nie chciała na niego naciskać. Może i czegoś się domyślała, ale zwyczajnie wolała to usłyszeć od niego. Już teraz jednak była pewna, że cokolwiek by to było, nie odwróciłaby się od Lupina. Po prostu. Był dla niej bliski; spełniał rolę najlepszego przyjaciela, od czasu, kiedy Severus ją zawiódł. I mimo, że między nią a Ślizgonem się układało, to nie było już to, co kiedyś. A Remus? Remus nigdy ją nie zawiódł. To był niepodważalny fakt.
Westchnęła i potarła dłonią swoje ramię, by dostarczyć swojemu ciału więcej ciepła. Zimno dawało się jej już we znaki. Trzymała różdżkę jednak wysoko i nadal szła, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Teraz bowiem było już za późno na ucieczkę i zbyt mocno martwiła się o Erin, by tak po prostu sobie odpuścić. Po tym wszystkim przez co przeszła dzisiejszej nocy? O nie. Nie ma mowy.
A Lupin? Jego tajemnicze zniknięcia? Nadal jesteś tego tak pewna? Nie bądź naiwna, Evans.
Cichy, pewny siebie głosik rozległ się w jej głowie, ale rudowłosa nie zamierzała się go słuchać. Ufała przyjacielowi i nie chciała na niego naciskać. Może i czegoś się domyślała, ale zwyczajnie wolała to usłyszeć od niego. Już teraz jednak była pewna, że cokolwiek by to było, nie odwróciłaby się od Lupina. Po prostu. Był dla niej bliski; spełniał rolę najlepszego przyjaciela, od czasu, kiedy Severus ją zawiódł. I mimo, że między nią a Ślizgonem się układało, to nie było już to, co kiedyś. A Remus? Remus nigdy ją nie zawiódł. To był niepodważalny fakt.
Westchnęła i potarła dłonią swoje ramię, by dostarczyć swojemu ciału więcej ciepła. Zimno dawało się jej już we znaki. Trzymała różdżkę jednak wysoko i nadal szła, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Teraz bowiem było już za późno na ucieczkę i zbyt mocno martwiła się o Erin, by tak po prostu sobie odpuścić. Po tym wszystkim przez co przeszła dzisiejszej nocy? O nie. Nie ma mowy.
- Erin Potter
Re: Wierzba Bijąca
Nie Lis 09, 2014 7:50 pm
Odgłos wycia zaniepokoił ją - dobiegał z miejsca, które znajdowało się dość niedaleko. Hałas ten niemal natychmiast połączyła z Remusem, skąd bowiem mogła wiedzieć, że ten dopiero niedawno prowadzony był przez pielęgniarkę do Wrzeszczącej Chaty..?
Natychmiastowo wzbiła się w powietrze, nadal znajdując się pod postacią kruka. Na obszarze panowała okropna mgła, podsycająca mrok i tajemniczość dzisiejszej pełni - chcąc nie chcąc musiała nieco obniżyć swój lot, aby rozróżnić poszczególne kształty. Jej czujnym oczom ścigającej ukazała się czyjaś sylwetka, nie potrafiła jednak rozpoznać jej od razu - dopiero znalazłszy się od niej w odległości dosłownie metru zrozumiała, że jest to nikt inny, jak Lily.
Przeraziła się. Rudowłosa była tutaj samiutka jak palec, pozostawiona praktycznie na pastwę losu - przecież nikt jej nigdy nie powiedział wprost o tym, jaki sekret skrywał Lupin. Nie była głupia, nie ona, zapewne zdołała już wcześniej domyślić się paru kwestii, ale przecież skąd mogła wiedzieć, że stojąc tutaj naraża się na ogromne niebezpieczeństwo? Nie od dziś wiadomo było, że wilkołaki nie są sobą podczas pełni. I choć nie wiadomo jak bliski był Lily Remus, nie zdołałby zapanować nad sobą w momencie, gdyby - tfu - zaatakował ją niespodziewanie.
Erin spanikowała. Znajdując się nieco dalej za Evans, tak, aby nie widziała, odmieniła się z powrotem w swą ludzką postać, po czym, zatapiając się niemal po kolana w ogromnych zaspach śniegu, przybliżyła się do niej i złapała ją za ramię. Było to dość niespodziewane, toteż Gryfonka mogła się tego porządnie przestraszyć, zwłaszcza mając na uwadze fakt, że atmosfera panująca aktualnie na błoniach przyprawiała ich wszystkich o ciarki.
- Lily... Lily, co Ty tu robisz, do cholery?! Uciekaj stąd... musimy stąd iść, szybko, prędko... nie ma czasu na wyjaśnienia, chodź... - jej głos drżał, był pełen niepokoju i skrzętnie skrywanego strachu. Mówiła cicho, praktycznie szepcząc, choć jednocześnie jej gardło raz za razem zdawało się zdzierać i wydobywać z siebie dość dziwne odgłosy. Zaczęła ciągnąć przyjaciółkę za sobą, zupełnie tak, jakby chciała ukryć się w głębi mlecznej mgły, uciec stąd jak najdalej, usunąć te wspomnienie z myśli.
Natychmiastowo wzbiła się w powietrze, nadal znajdując się pod postacią kruka. Na obszarze panowała okropna mgła, podsycająca mrok i tajemniczość dzisiejszej pełni - chcąc nie chcąc musiała nieco obniżyć swój lot, aby rozróżnić poszczególne kształty. Jej czujnym oczom ścigającej ukazała się czyjaś sylwetka, nie potrafiła jednak rozpoznać jej od razu - dopiero znalazłszy się od niej w odległości dosłownie metru zrozumiała, że jest to nikt inny, jak Lily.
Przeraziła się. Rudowłosa była tutaj samiutka jak palec, pozostawiona praktycznie na pastwę losu - przecież nikt jej nigdy nie powiedział wprost o tym, jaki sekret skrywał Lupin. Nie była głupia, nie ona, zapewne zdołała już wcześniej domyślić się paru kwestii, ale przecież skąd mogła wiedzieć, że stojąc tutaj naraża się na ogromne niebezpieczeństwo? Nie od dziś wiadomo było, że wilkołaki nie są sobą podczas pełni. I choć nie wiadomo jak bliski był Lily Remus, nie zdołałby zapanować nad sobą w momencie, gdyby - tfu - zaatakował ją niespodziewanie.
Erin spanikowała. Znajdując się nieco dalej za Evans, tak, aby nie widziała, odmieniła się z powrotem w swą ludzką postać, po czym, zatapiając się niemal po kolana w ogromnych zaspach śniegu, przybliżyła się do niej i złapała ją za ramię. Było to dość niespodziewane, toteż Gryfonka mogła się tego porządnie przestraszyć, zwłaszcza mając na uwadze fakt, że atmosfera panująca aktualnie na błoniach przyprawiała ich wszystkich o ciarki.
- Lily... Lily, co Ty tu robisz, do cholery?! Uciekaj stąd... musimy stąd iść, szybko, prędko... nie ma czasu na wyjaśnienia, chodź... - jej głos drżał, był pełen niepokoju i skrzętnie skrywanego strachu. Mówiła cicho, praktycznie szepcząc, choć jednocześnie jej gardło raz za razem zdawało się zdzierać i wydobywać z siebie dość dziwne odgłosy. Zaczęła ciągnąć przyjaciółkę za sobą, zupełnie tak, jakby chciała ukryć się w głębi mlecznej mgły, uciec stąd jak najdalej, usunąć te wspomnienie z myśli.
- Syriusz Black
Re: Wierzba Bijąca
Wto Lis 11, 2014 11:54 am
Syriusz bardzo wyraźnie słyszał każdy odgłos w lesie, każdy trzask, aż w końcu.. odgłos oddlających się czterech łap! Oczywiście, tego nie dało się pomylić! Co z tym głosikiem, któy wołał o pomoc, a którego już nie słyszał. Rzucił jeszcze raz okiem za siebie i aż go zmroziło, gdy rozpoznał drobną postać.
- Lily! - syknął niemal bezgłośnie. Trwając chwilę w niepewnościa i rozdarty między tym czy biec w las czy do dziewczyny, zdecydował się w końcu na tę druga opcję. Każe jej wracać do zamku, w końcu miał złe przeczucia, odgłos wielkich łap w lesie zaniepokoił go, musiał to sprawdzić, ale musiał być pewny, że dziewczyna jest bezpieczna. Wyskoczył więc z lasu i popędził w stronę dziewczyny. W tym momencie przy niej zmaterializowała się inna, Erin. Odwracał się co i raz, aby sprawdzić czy w lesie coś się dzieje. Ale był taki sam, tak samo ciemny, mroczny, cichy.. bo teraz już nie słyszał żadnych odgłosów. Dopadł w końcu do dziewczyn, które mogły być zdziwione ich widokiem, a może nie.. w końcu to Huncwot.
- Wracajcie do zamku - zawołał zduszoym głosem, słysząc Erin. - Lily, idź stąd, posłuchaj Erin i zmywajcie się stąd już! - mówił gorączkowo ciągle patrząc czujnie na las. Musza stąd iśc, wtedy on będzie mógł spokojnie sprawdzić co się dzieje. Proszący głos ciągle rozbrzmiewał mu w głowie. Ktokolwiek tam był narażony był na owe coś co grasowało w lesie, kto wie czy jeszcze żyje.. Niewinne sprawdzenie co się dzieje, przerodziło się w coś poważniejszego, to już nie były żarty, tu na pewno chodziło o cos poważniejszego.
- Lily! - syknął niemal bezgłośnie. Trwając chwilę w niepewnościa i rozdarty między tym czy biec w las czy do dziewczyny, zdecydował się w końcu na tę druga opcję. Każe jej wracać do zamku, w końcu miał złe przeczucia, odgłos wielkich łap w lesie zaniepokoił go, musiał to sprawdzić, ale musiał być pewny, że dziewczyna jest bezpieczna. Wyskoczył więc z lasu i popędził w stronę dziewczyny. W tym momencie przy niej zmaterializowała się inna, Erin. Odwracał się co i raz, aby sprawdzić czy w lesie coś się dzieje. Ale był taki sam, tak samo ciemny, mroczny, cichy.. bo teraz już nie słyszał żadnych odgłosów. Dopadł w końcu do dziewczyn, które mogły być zdziwione ich widokiem, a może nie.. w końcu to Huncwot.
- Wracajcie do zamku - zawołał zduszoym głosem, słysząc Erin. - Lily, idź stąd, posłuchaj Erin i zmywajcie się stąd już! - mówił gorączkowo ciągle patrząc czujnie na las. Musza stąd iśc, wtedy on będzie mógł spokojnie sprawdzić co się dzieje. Proszący głos ciągle rozbrzmiewał mu w głowie. Ktokolwiek tam był narażony był na owe coś co grasowało w lesie, kto wie czy jeszcze żyje.. Niewinne sprawdzenie co się dzieje, przerodziło się w coś poważniejszego, to już nie były żarty, tu na pewno chodziło o cos poważniejszego.
- Ieva Greengrass
Re: Wierzba Bijąca
Sro Lis 12, 2014 2:06 pm
Cały czas zastanawiała się nad tym, co się wydarzyło w zamku. Na całe szczęście Irytek uratował jej tyłek i nie została odkryta. Czyli jakiś pożytek z tego wrednego poltergeista jednak był. Westchnęła do siebie, chowając ręce w kieszeniach spodni i wolnym krokiem idąc przed siebie. Przymknęła na chwilę oczy, po chwili jednak je znów otwierając. Nagle jednak zatrzymała się. Dostrzegła Evans, Potter i Blacka, stojących niedaleko. A pod wierzbą wyraźnie coś się działo... Po cichu podeszła do nich, marszcząc delikatnie brwi. Nie ujawniała jednak swojej obecności, w końcu sami ją zauważą. Wychodziło na to, że na dzisiejszą noc to jeszcze nie wszystkie wydarzenia. Niech żyje pełnia, cholera jasna.
- Mistrz Gry
Re: Wierzba Bijąca
Sro Lis 12, 2014 6:59 pm
Dopiero uniesienie różdżki i wzmocnienie zasięgu światła, jakie biło z jej krańców, umożliwiło dostrzeżenie śladów pazurów na korze - potężnych szponów, które z pewnością nie mogły należeć do domowego kota... lecz przecież nie tylko koty żyły w zakazanym lesie.
Ciszę, nienaturalną ciszę, której nie przerywało nawet pohukiwania sowy, zakłóciło donośne wycie nie tak daleko od coraz większej grupki, która się zbierała przy bijącej wierzbie - sędziwe drzewo świsnęło w powietrzu gałęziami niczym pejczami, odganiając od siebie coś, czego nie można było zobaczyć gołym okiem, ale co całym sobą się czuło.
Niebezpieczeństwo.
Coś się do nich zbliżało, coś, co zadudniło w ziemię, coś dużego, lecz na pewno nie cięższego od konia - echo poniosło warknięcie w dal, owijając się wokół bohaterów, by wgryźć się w ich umysł - i znowu wszystko ucichło, by następnym dźwiękiem był odgłos łamania i dziwnego mlaskania, już nie tak daleko od nich, dokładnie w tym miejscu, z którego wcześniej do uszu Syriusza dobiegał głos kobiety.
Ciszę, nienaturalną ciszę, której nie przerywało nawet pohukiwania sowy, zakłóciło donośne wycie nie tak daleko od coraz większej grupki, która się zbierała przy bijącej wierzbie - sędziwe drzewo świsnęło w powietrzu gałęziami niczym pejczami, odganiając od siebie coś, czego nie można było zobaczyć gołym okiem, ale co całym sobą się czuło.
Niebezpieczeństwo.
Coś się do nich zbliżało, coś, co zadudniło w ziemię, coś dużego, lecz na pewno nie cięższego od konia - echo poniosło warknięcie w dal, owijając się wokół bohaterów, by wgryźć się w ich umysł - i znowu wszystko ucichło, by następnym dźwiękiem był odgłos łamania i dziwnego mlaskania, już nie tak daleko od nich, dokładnie w tym miejscu, z którego wcześniej do uszu Syriusza dobiegał głos kobiety.
- Lily Evans
Re: Wierzba Bijąca
Sro Lis 12, 2014 7:57 pm
Wędrowała samotnie wśród mgły, nie wiedząc, czy na pewno dobrze postąpiła zapuszczając się na błonia o takiej porze. Ale...! Tu chodziło o jej przyjaciółkę, dla której zrobiłaby wszystko! DOSŁOWNIE WSZYSTKO! Dlatego przełknęła swój strach i pokonała swoje wątpliwości, czy łamanie szkolnego regulaminu jest rzeczywiście słuszne. Ale to była zupełnie inna sytuacja, która wymagała od niej pewnych poświęceń. Niby to nic takiego, ale dla niej znaczyło to bardzo dużo. Nawet mrok przestał być dla niej taki straszny, kiedy poczuła otuchę w sercu i dostała większej determinacji. Rude kosmyki wymsknęły się z jej na szybko zrobionego kucyka. Zielone oczy rozszerzyły się ze strachu, a ona sama wydała z siebie krótki krzyk, kiedy ktoś chwycił ją za ramię. Ciarki? To mało powiedziane. To co działo się tej nocy...było co najmniej dziwne. Przerażające zresztą też. Nie usłyszała, kiedy ktoś zaczął się do niej zbliżał, więc kiedy ujrzała Erin poczuła wielką ulgę. Już bała się, że to coś groźnego! A to tylko jej zaginiona zguba. I nie panując nad sobą, rudowłosa rzuciła się na Potter i mocno ją przytuliła.
- Pytanie, co Ty tutaj robisz?! I nie! Nie pójdziemy do zamku, dopóki mi tego nie wyjaśnisz! Gdzie się podziewałaś? Nawet nie wiesz, jak się martwiłam! Co się tutaj dzieje? - Zaczęła wyrzucać z siebie Lily z małym wyrzutem. No cóż, ta niska Gryfonka była zwyczajnie bardzo uparta, o czym od dawna powinna wiedzieć czarnowłosa i mieć tego pełną świadomość. I nie zamierzała tak po prostu teraz pójść do zamku. Nie po tym, co przeżyła tej nocy. I wtedy usłyszała Syriusza! Zaskoczona zwróciła głowę w jego stronę, obserwując jak biegnie w ich stronę.
- Black! Jest po godzinie policyjnej i powinieneś być w swoim dormitorium! I pewnie Potter, Pettigrew i Lupin też są gdzieś tutaj? O nie! Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie dowiem się, co się tutaj dzieje! - Zaczęła podnosić głos zdenerwowana, trzymając wysoko uniesioną różdżkę. Nie zauważyła nawet, kiedy kolejna osoba pojawiła się na błoniach. Była zbyt skupiona na Syriuszu i Erin.
Coś dziwnego rzuciło się w jej oczy, jakieś dziwne zadrapania na drzewie, a na dodatek Wierzba Bijąca zaczęła reagować jeszcze bardziej agresywnie, niemalże trafiając ich swoimi gałęziami. I jeszcze te wycie...od razu przypomniała sobie tamtą chwilę, kiedy wilkołak rzucił się na nią! Gdyby nie James...kto wie, czyby nadal tutaj była? Nie miała złudzeń, że te stworzenia są w Zakazanym Lesie. Ale...żeby aż tak blisko nich?!
Teraz było już jednak za późno.
- Pytanie, co Ty tutaj robisz?! I nie! Nie pójdziemy do zamku, dopóki mi tego nie wyjaśnisz! Gdzie się podziewałaś? Nawet nie wiesz, jak się martwiłam! Co się tutaj dzieje? - Zaczęła wyrzucać z siebie Lily z małym wyrzutem. No cóż, ta niska Gryfonka była zwyczajnie bardzo uparta, o czym od dawna powinna wiedzieć czarnowłosa i mieć tego pełną świadomość. I nie zamierzała tak po prostu teraz pójść do zamku. Nie po tym, co przeżyła tej nocy. I wtedy usłyszała Syriusza! Zaskoczona zwróciła głowę w jego stronę, obserwując jak biegnie w ich stronę.
- Black! Jest po godzinie policyjnej i powinieneś być w swoim dormitorium! I pewnie Potter, Pettigrew i Lupin też są gdzieś tutaj? O nie! Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie dowiem się, co się tutaj dzieje! - Zaczęła podnosić głos zdenerwowana, trzymając wysoko uniesioną różdżkę. Nie zauważyła nawet, kiedy kolejna osoba pojawiła się na błoniach. Była zbyt skupiona na Syriuszu i Erin.
Coś dziwnego rzuciło się w jej oczy, jakieś dziwne zadrapania na drzewie, a na dodatek Wierzba Bijąca zaczęła reagować jeszcze bardziej agresywnie, niemalże trafiając ich swoimi gałęziami. I jeszcze te wycie...od razu przypomniała sobie tamtą chwilę, kiedy wilkołak rzucił się na nią! Gdyby nie James...kto wie, czyby nadal tutaj była? Nie miała złudzeń, że te stworzenia są w Zakazanym Lesie. Ale...żeby aż tak blisko nich?!
Teraz było już jednak za późno.
- Erin Potter
Re: Wierzba Bijąca
Sro Lis 12, 2014 8:25 pm
Zdenerwowanie narosło w niej do tak dużego stopnia, że aż podskoczyła lekko, kiedy Lily rzuciła jej się w objęcia. Lekko przytuliła przyjaciółkę, lecz zaraz odeszła od niej kawałek i ścisnęła ją mocno za rękę, biorąc ją pod ramię i starając się pociągnąć ją w stronę zamku. Jej myśli krążyły tylko wokół jednego - Remus. Co się z nim dzieje..? Gdzie jest..? Czy byli w aż tak ogromnym niebezpieczeństwie..?
- Lily, uspokój się... to nie czas na wyjaśnienia, proszę Cię... - jej głos chwiał się, pędząc przez skrawek błoń wraz z lodowatym wiatrem drażniącym ich rozgrzane policzki. Prosiła rudowłosą o spokój, sama nie gwarantując jej tego w zamian - całość wyszła zatem zupełnie nieprzekonująco. A już na pewno nie w takim momencie.
Niedługo potem tuż obok nich pojawił się Black, który był równie poddenerwowany, co one obie. Najwyraźniej panika zdołała ogarnąć już całą trójkę - wszyscy tylko ciągle przekrzykiwali siebie nawzajem, nie mogąc dojść do żadnego porozumienia. Nikt prócz Potter nawet nie zwrócił uwagi na inną postać stojącą gdzieś dalej, której kształtu nie dało się do końca zdefiniować przez tą cholerną mgłę przypominającą gęsto rozlane mleko.
Tajemnice, tajemnice... najwyraźniej nadszedł czas, kiedy pewne sprawy ujrzą światło dzienne... czy ich powiernicy tego chcieli, czy nie.
Najbardziej z nich wszystkich jednak wyłaniała się Lily, która, najwyraźniej nie będąc do końca świadoma tego, co nieuchronnie zbliżało się w ich stronę, w pewnym momencie nieco bardziej uniosła swój głos. Potter aż skrzywiła się przez to nieco, zupełnie tak, jakby robiła unik przed lecącym w jej stronę ciężkim tłuczkiem. Miała silne wrażenie, że ten krzyk może sprowokować owe coś zbliżające się w ich kierunku - coś, co cały czas wydawało dziwnie nieprzyjazne i jednocześnie mocno charakterystyczne odgłosy...
Remusie... Błagam...
Ah, przecież mogła modlić się w myślach, mogła kierować do niego swe milczące prośby - ale i po co? Dziewczyno, głupia, naiwna Gryfonko, przecież on był teraz czymś całkiem innym... czymś, co nie rozróżnia przyjaciół od wrogów. Czymś, dla czego nie istniał podział na dobro i zło. Czymś. Nie kimś. Na co liczysz..?
Jej szeroko otwarte, wypełnione niepokojem orzechowe oczy objęły spojrzeniem mroczny, nieprzyjazny las. Mimowolnie cofnęła się o parę kroków z przerażeniem, zupełnie tak, jakby coś ciągnęło ją za sobą w tył, po czym szybko wyciągnęła zza płaszcza swoją różdżkę i skierowała ją w kierunku lasu drżącą dłonią.
Była gotowa.
- Lily, uspokój się... to nie czas na wyjaśnienia, proszę Cię... - jej głos chwiał się, pędząc przez skrawek błoń wraz z lodowatym wiatrem drażniącym ich rozgrzane policzki. Prosiła rudowłosą o spokój, sama nie gwarantując jej tego w zamian - całość wyszła zatem zupełnie nieprzekonująco. A już na pewno nie w takim momencie.
Niedługo potem tuż obok nich pojawił się Black, który był równie poddenerwowany, co one obie. Najwyraźniej panika zdołała ogarnąć już całą trójkę - wszyscy tylko ciągle przekrzykiwali siebie nawzajem, nie mogąc dojść do żadnego porozumienia. Nikt prócz Potter nawet nie zwrócił uwagi na inną postać stojącą gdzieś dalej, której kształtu nie dało się do końca zdefiniować przez tą cholerną mgłę przypominającą gęsto rozlane mleko.
Tajemnice, tajemnice... najwyraźniej nadszedł czas, kiedy pewne sprawy ujrzą światło dzienne... czy ich powiernicy tego chcieli, czy nie.
Najbardziej z nich wszystkich jednak wyłaniała się Lily, która, najwyraźniej nie będąc do końca świadoma tego, co nieuchronnie zbliżało się w ich stronę, w pewnym momencie nieco bardziej uniosła swój głos. Potter aż skrzywiła się przez to nieco, zupełnie tak, jakby robiła unik przed lecącym w jej stronę ciężkim tłuczkiem. Miała silne wrażenie, że ten krzyk może sprowokować owe coś zbliżające się w ich kierunku - coś, co cały czas wydawało dziwnie nieprzyjazne i jednocześnie mocno charakterystyczne odgłosy...
Remusie... Błagam...
Ah, przecież mogła modlić się w myślach, mogła kierować do niego swe milczące prośby - ale i po co? Dziewczyno, głupia, naiwna Gryfonko, przecież on był teraz czymś całkiem innym... czymś, co nie rozróżnia przyjaciół od wrogów. Czymś, dla czego nie istniał podział na dobro i zło. Czymś. Nie kimś. Na co liczysz..?
Jej szeroko otwarte, wypełnione niepokojem orzechowe oczy objęły spojrzeniem mroczny, nieprzyjazny las. Mimowolnie cofnęła się o parę kroków z przerażeniem, zupełnie tak, jakby coś ciągnęło ją za sobą w tył, po czym szybko wyciągnęła zza płaszcza swoją różdżkę i skierowała ją w kierunku lasu drżącą dłonią.
Była gotowa.
- Syriusz Black
Re: Wierzba Bijąca
Sro Lis 12, 2014 10:42 pm
Syriusz pacnął się w czoło, słysząc słowa Lily. Jeszcze bardziej zdenerwował - i zirytował - się, gdy usłyszał wycie, całkiem blisko nich, znowu jakieś trzaski, dźwięki.. Potem nagle była cisza, którą na raz rozdarł dźwięk dziwnego mlaskania, dokładnie stamtąd, gdzie wcześniej był, gdzie wcześniej.. słyszał głos kobiety! Odwrócił się do dziewczyn.
- Nie czas teraz na spełnianie obowiązków prefekta - powiedział ostro. - Wracajcie do zamku, tu się dzieje coś.. dziwnego i niebezpiecznego - powiedział, wypuszczając powietrze. Nie chciał ich straszyć, ale jakim sposobem zdoła namówić je, aby wróciły do zamku. On sam poradzi sobie z dziwnymi zwierzętami czy.. wilkołakami w swojej zwierzęcej postaci, tak samo jak wszyscy czworo radzili sobie z Lupinem. Ale.. Lily na przykład? Zna zaklęcia, ale gdyby zwyczajne zaklęcia mogły podziałać na wilkołaki czy stwory z Zakazego Lasu nie byłoby zakazane tam wchodzić!
Znowu usłyszał jakieś dźwięki. Już i tak są wplątane w całą tą sytuację, a chciał sam po cichu sprawdzić co dzieje się w lesie, nie narażając innych na niebezpieczeństwo, ale owo niebezpieczeństwo było już chyba zbyt blisko, aby uciekać.
- Stamtąd - zaczął mówić gorączkowo, wskazując ręką na miejsce, w którym przed chwilą stał - usłyszałem jęki jakiejś kobiety, bardzo słabe, potem zaległa cisza. Słyszycie co teraz stamtąd słychać? Połączcie wszystkie dźwięki, które właśnie słyszycie! - postanowił powiedzieć wszystko. Różdżkę trzymał w pogotowiu.
- Wracajcie szybko do zamku, choć nie wiem czy nie jest na to za późno. Ja chcę sprawdzić co się tam dzieje - powiedział stanowczo. Czuł się jakoś nagle odpowiedzialny za ową nieznaną kobietę w Lesie, której głos usłyszał. Nie wiedział czy i na ratowanie jej nie jest za późno.. Poczuł złośc, że Gryfonki się tutaj zjawiły, ale musiał podejśc do nich, w końcu na pierwszym miejscu stawiał przyjaciół. Zaczął iść powoli w tamtą stronę, różdżkę trzymając w pogotowiu, gotów w każdej chwili zmienić się w zwierzę.
- Nie czas teraz na spełnianie obowiązków prefekta - powiedział ostro. - Wracajcie do zamku, tu się dzieje coś.. dziwnego i niebezpiecznego - powiedział, wypuszczając powietrze. Nie chciał ich straszyć, ale jakim sposobem zdoła namówić je, aby wróciły do zamku. On sam poradzi sobie z dziwnymi zwierzętami czy.. wilkołakami w swojej zwierzęcej postaci, tak samo jak wszyscy czworo radzili sobie z Lupinem. Ale.. Lily na przykład? Zna zaklęcia, ale gdyby zwyczajne zaklęcia mogły podziałać na wilkołaki czy stwory z Zakazego Lasu nie byłoby zakazane tam wchodzić!
Znowu usłyszał jakieś dźwięki. Już i tak są wplątane w całą tą sytuację, a chciał sam po cichu sprawdzić co dzieje się w lesie, nie narażając innych na niebezpieczeństwo, ale owo niebezpieczeństwo było już chyba zbyt blisko, aby uciekać.
- Stamtąd - zaczął mówić gorączkowo, wskazując ręką na miejsce, w którym przed chwilą stał - usłyszałem jęki jakiejś kobiety, bardzo słabe, potem zaległa cisza. Słyszycie co teraz stamtąd słychać? Połączcie wszystkie dźwięki, które właśnie słyszycie! - postanowił powiedzieć wszystko. Różdżkę trzymał w pogotowiu.
- Wracajcie szybko do zamku, choć nie wiem czy nie jest na to za późno. Ja chcę sprawdzić co się tam dzieje - powiedział stanowczo. Czuł się jakoś nagle odpowiedzialny za ową nieznaną kobietę w Lesie, której głos usłyszał. Nie wiedział czy i na ratowanie jej nie jest za późno.. Poczuł złośc, że Gryfonki się tutaj zjawiły, ale musiał podejśc do nich, w końcu na pierwszym miejscu stawiał przyjaciół. Zaczął iść powoli w tamtą stronę, różdżkę trzymając w pogotowiu, gotów w każdej chwili zmienić się w zwierzę.
- Ieva Greengrass
Re: Wierzba Bijąca
Czw Lis 13, 2014 10:46 pm
Wycie i jęki... Zdaje się, że właśnie mają do czynienia z kolejną ofiarą wilkołaka. Po prostu świetnie, nie ma co. Westchnęła pod nosem.
-To najprawdopodobniej wilkołak, Black.- powiedziała spokojnie zdając sobie sprawę, że nadal jej nie zauważyli. W normalnym trybie by ją to śmieszyło i kpiłaby z tego, ale nie teraz. Teraz były ważniejsze rzeczy niż kpiny z Gryfiaczków.- Naprawdę sądzisz, że dasz sobie radę sam z nim? Chociaż w zasadzie masz rację... Niech dziewczyny pójdą do zamku po pomoc. A tej kobiecie trzeba pomóc.- zamyśliła się nad tym. Nie należała do osób tak chętnie pomagającym innym, to fakt. Była Ślizgonką, do tego stosunkowo aspołeczną... Ale już jednego trupa w Hogwarcie dzisiaj znalazła. Nie miała ochoty widzieć kolejnej ofiary wilkołaka, jak i również zdradzać się, że podsłuchała rozmowę profesorów.
-Proponuję tak trochę się pospieszyć z decyzjami, ta kobieta długo nie wytrzyma...- uniosła różdżkę przed siebie, celując w stronę wyjścia z Lasu.
Nie chciała stracić życia, no ale skoro już tu była, to przecież nie ucieknie jak jakiś tchórz.
-To najprawdopodobniej wilkołak, Black.- powiedziała spokojnie zdając sobie sprawę, że nadal jej nie zauważyli. W normalnym trybie by ją to śmieszyło i kpiłaby z tego, ale nie teraz. Teraz były ważniejsze rzeczy niż kpiny z Gryfiaczków.- Naprawdę sądzisz, że dasz sobie radę sam z nim? Chociaż w zasadzie masz rację... Niech dziewczyny pójdą do zamku po pomoc. A tej kobiecie trzeba pomóc.- zamyśliła się nad tym. Nie należała do osób tak chętnie pomagającym innym, to fakt. Była Ślizgonką, do tego stosunkowo aspołeczną... Ale już jednego trupa w Hogwarcie dzisiaj znalazła. Nie miała ochoty widzieć kolejnej ofiary wilkołaka, jak i również zdradzać się, że podsłuchała rozmowę profesorów.
-Proponuję tak trochę się pospieszyć z decyzjami, ta kobieta długo nie wytrzyma...- uniosła różdżkę przed siebie, celując w stronę wyjścia z Lasu.
Nie chciała stracić życia, no ale skoro już tu była, to przecież nie ucieknie jak jakiś tchórz.
- Mistrz Gry
Re: Wierzba Bijąca
Pią Lis 14, 2014 3:26 am
Odgłos rozrywania, targanego materiału, aż wreszcie pomruk i warknięcie, które do tego dołączyły, ale... no właśnie, z zupełnie innej strony. Całkowicie zza pleców wpatrzonej w las grupki. I to zaledwie o paręnaście metrów za ich plecami.
Dobrze zbudowany, blondwłosy, niewielki basior, nadął nozdrza, jego boki się uniosły, a zaraz w eter powędrował obłoczek pary, kiedy głośno wypuścił powietrze z płuc, prychając przy tym z nisko opuszczonym łbem, z którego łypały na zbiorowisko uczniów dwie błękitne tarcze, odbijające upiornie blask księżyca.
Mlaskanie z drugiej strony ustało, cielsko drugiej bestii, ciemniejszej, wyłoniło się spomiędzy drzew, zatapiając z chrzęstem śniegu łapy w białym puchu, na który skapywała z jego pyska ciemna, bordowa ciecz.
Jak w maszynie jaśniejszy wilk poruszył się również w drugą stronę, w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, obnażając kły.
Dobrze zbudowany, blondwłosy, niewielki basior, nadął nozdrza, jego boki się uniosły, a zaraz w eter powędrował obłoczek pary, kiedy głośno wypuścił powietrze z płuc, prychając przy tym z nisko opuszczonym łbem, z którego łypały na zbiorowisko uczniów dwie błękitne tarcze, odbijające upiornie blask księżyca.
Mlaskanie z drugiej strony ustało, cielsko drugiej bestii, ciemniejszej, wyłoniło się spomiędzy drzew, zatapiając z chrzęstem śniegu łapy w białym puchu, na który skapywała z jego pyska ciemna, bordowa ciecz.
Jak w maszynie jaśniejszy wilk poruszył się również w drugą stronę, w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, obnażając kły.
- Lily Evans
Re: Wierzba Bijąca
Pią Lis 14, 2014 9:52 pm
Jak miała się nie denerwować? Jak miała się niby uspokoić w takiej sytuacji? Nic z tego nie było zrozumiałe dla niej. Zupełnie nic. Znalazła Erin, więc wszystko powinno być w porządku, ale tak nie było. Wręcz jeszcze bardziej się to skomplikowało; uderzenie fali dopiero nadciągało. Fali kłopotów i konsekwencji za przyjście tutaj podczas tej strasznej nocy. Erin obie ich oszukiwała; nie miały szansy na to, żeby się uspokoić i opanować drżenie ciał. Wszystko zaczęło powoli wychodzić, a Evans nie wiedziała już sama, co ma myśleć, co zrobić. Nie zamierzała jednak potulnie iść do zamku i udawać, że nic się nie stało. Nie potrafiła tak. Ścisnęła mocniej dłoń przyjaciółki i spojrzała prosto w jej orzechowe oczy.
- Jeśli nie teraz, to kiedy? Ile mam czekać? Ile jeszcze będę musiała udawać, że nie widzę, co się dzieje? - Odpowiedziała spokojniej, ale z jej głosu bił żal, wymieszany ze smutkiem. I nawet na ten krótki moment zapomniała o strachu i o tym, gdzie się znajdują. Wystarczył jednak szum drzew i głos Blacka by rudowłosa ponownie zadrżała. Zagryzła delikatnie dolną wargę i zwróciła się w stronę chłopaka.
- I sądzisz, że sam sobie poradzisz? Jeśli myślisz, że Cię zostawimy to jesteś naiwny, Syriuszu - zwróciła się do niego twardo i skierowała różdżkę w tą samą stronę, co Erin, patrząc czy przypadkiem nic się z niego nie wyłania. Zmarszczyła czoło, próbując zrozumieć co ma na myśli Gryfon i kiedy już wreszcie się zorientowała, pokiwała głową i zrobiła kilka kroków do przodu. Po chwili zatrzymała się i spojrzała na Syriusza zła. Zielone tęczówki błysnęły ostrzegawczo.
- Nigdzie nie idziemy. Nie mamy tyle czasu!
A potem odezwał się kolejny głos, który nie był zbytnio znany Evans. Rzuciła spojrzenie Ślizgonce i westchnęła.
- To nic nie da, zanim kogoś przyprowadzimy może już być za późno! Należy działać natychmiastowo, a skoro jesteśmy we czwórkę to mamy większe szanse na to, że nam się uda.
A nagle coś...coś pojawiło się za ich plecami! Lily natychmiast spojrzała w tamtą stronę i wydała z siebie krótki okrzyk, próbując opanować strach. I potem...kolejny wilkołak się wyłonił, tym razem z Zakazanego Lasu. Na widok krwi spływającej z jego pyska, pobladła. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko. Nie było już wyjścia. Musieli działać. Tylko...jak zapanować nad rozwścieczonym wilkołakiem?! Raz już próbowała i omal nie straciła wtedy życia! A teraz...teraz ich jest AŻ dwóch.
Musiała spróbować coś zrobić, żeby mogli jakoś wyjść z tego cało. Miała nadzieję, że Jamesa, Remusa i Petera nie było w pobliżu. Tak bardzo się bała o nich wszystkich.
Skierowała różdżkę na jaśniejszą bestię i machnęła różdżką, licząc na to, że zrobiła to w miarę szybko i sprawnie.
- Confundus!
- Jeśli nie teraz, to kiedy? Ile mam czekać? Ile jeszcze będę musiała udawać, że nie widzę, co się dzieje? - Odpowiedziała spokojniej, ale z jej głosu bił żal, wymieszany ze smutkiem. I nawet na ten krótki moment zapomniała o strachu i o tym, gdzie się znajdują. Wystarczył jednak szum drzew i głos Blacka by rudowłosa ponownie zadrżała. Zagryzła delikatnie dolną wargę i zwróciła się w stronę chłopaka.
- I sądzisz, że sam sobie poradzisz? Jeśli myślisz, że Cię zostawimy to jesteś naiwny, Syriuszu - zwróciła się do niego twardo i skierowała różdżkę w tą samą stronę, co Erin, patrząc czy przypadkiem nic się z niego nie wyłania. Zmarszczyła czoło, próbując zrozumieć co ma na myśli Gryfon i kiedy już wreszcie się zorientowała, pokiwała głową i zrobiła kilka kroków do przodu. Po chwili zatrzymała się i spojrzała na Syriusza zła. Zielone tęczówki błysnęły ostrzegawczo.
- Nigdzie nie idziemy. Nie mamy tyle czasu!
A potem odezwał się kolejny głos, który nie był zbytnio znany Evans. Rzuciła spojrzenie Ślizgonce i westchnęła.
- To nic nie da, zanim kogoś przyprowadzimy może już być za późno! Należy działać natychmiastowo, a skoro jesteśmy we czwórkę to mamy większe szanse na to, że nam się uda.
A nagle coś...coś pojawiło się za ich plecami! Lily natychmiast spojrzała w tamtą stronę i wydała z siebie krótki okrzyk, próbując opanować strach. I potem...kolejny wilkołak się wyłonił, tym razem z Zakazanego Lasu. Na widok krwi spływającej z jego pyska, pobladła. Jej klatka piersiowa unosiła się szybko. Nie było już wyjścia. Musieli działać. Tylko...jak zapanować nad rozwścieczonym wilkołakiem?! Raz już próbowała i omal nie straciła wtedy życia! A teraz...teraz ich jest AŻ dwóch.
Musiała spróbować coś zrobić, żeby mogli jakoś wyjść z tego cało. Miała nadzieję, że Jamesa, Remusa i Petera nie było w pobliżu. Tak bardzo się bała o nich wszystkich.
Skierowała różdżkę na jaśniejszą bestię i machnęła różdżką, licząc na to, że zrobiła to w miarę szybko i sprawnie.
- Confundus!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach