- Ismael Blake
Re: Zagroda
Pią Sie 26, 2016 10:15 pm
- Większość by chciała.- odparła niedbale, ponownie wzruszając ramionami. Nie była przekonana do tego, że te egzaminy tak na prawdę były jej do szczęścia potrzebne. Były bo były... wiedziała co chciała robić, a także, że z papierem czy bez mogła to robić. Posiadała umiejętności i wiedzę, czego chcieć więcej.
- Wybornie. Jak tylko złapię cię w pokoju wspólnym - szykuj się na naukę. - uśmiechnęła się do niego, co prawda nieco krzywo, ale zawsze. Zdawała sobie właśnie sprawę z tego, że Tomas potraktował ją na poważnie. Znaczyło to, że chcąc nie chcąc, musiała się z nim pouczyć. Co prawda jej uczenie sie mogło przybrać różne formy i mieć różne skutki, jednak nie było to w tym momencie aż takie ważne. Istotne było natomiast to, że chłopakowi wyraźnie jej pomysł podpasował. O dziwo. Ona w sumie tez wolała przyswajać wiedzę z innymi - było to wiele przyjemniejsze i weselsze.
- Wybornie. Jak tylko złapię cię w pokoju wspólnym - szykuj się na naukę. - uśmiechnęła się do niego, co prawda nieco krzywo, ale zawsze. Zdawała sobie właśnie sprawę z tego, że Tomas potraktował ją na poważnie. Znaczyło to, że chcąc nie chcąc, musiała się z nim pouczyć. Co prawda jej uczenie sie mogło przybrać różne formy i mieć różne skutki, jednak nie było to w tym momencie aż takie ważne. Istotne było natomiast to, że chłopakowi wyraźnie jej pomysł podpasował. O dziwo. Ona w sumie tez wolała przyswajać wiedzę z innymi - było to wiele przyjemniejsze i weselsze.
- Tomas Duncan
Re: Zagroda
Sob Sie 27, 2016 12:21 pm
-Myślę, że są takie osobniki, którym nie bardzo zależy. - Powiedział, dalej grzebiąc butem w ziemi. W zagrodzie pojawiało się coraz więcej uczniów, a potencjalnego nauczyciela wciąż nigdzie nie było widać.
-Brzmi to trochę jak groźba. - Zaśmiał się cicho, zerkając na dziewczynę. Nie był szczególnym mistrzem w wyłapywaniu ironii, więc prawdopodobnie nawet przez myśl mu nie przeszło, że znajoma nie mówiła poważnie. Chociaż musiał przyznać, że nie widział jej chyba jeszcze z nosem w książkach. Uznał to za dodatkowy plus potencjalnej wspólnej nauki - być może możliwość uczenia się z kimś innym przekona ją, żeby chociaż trochę powtórzyła. Tomasowi zależało nie tylko na własnych wynikach, ale też na tym, aby wszyscy jego znajomi zdali egzaminy jak najlepiej, martwiło go więc gdy ktoś nie przejmował się zupełnie nauką.
-Brzmi to trochę jak groźba. - Zaśmiał się cicho, zerkając na dziewczynę. Nie był szczególnym mistrzem w wyłapywaniu ironii, więc prawdopodobnie nawet przez myśl mu nie przeszło, że znajoma nie mówiła poważnie. Chociaż musiał przyznać, że nie widział jej chyba jeszcze z nosem w książkach. Uznał to za dodatkowy plus potencjalnej wspólnej nauki - być może możliwość uczenia się z kimś innym przekona ją, żeby chociaż trochę powtórzyła. Tomasowi zależało nie tylko na własnych wynikach, ale też na tym, aby wszyscy jego znajomi zdali egzaminy jak najlepiej, martwiło go więc gdy ktoś nie przejmował się zupełnie nauką.
- Remus J. Lupin
Re: Zagroda
Sob Sie 27, 2016 11:06 pm
Opieka nad magicznymi stworzeniami zbliżała się wielkimi krokami. Jak zwykle nie mógł znaleźć pozostałej paczki Hunwotów, więc ruszył do zagrody samotnie. Był bardzo ciekaw co tym razem przygotował dla nich nauczyciel. Lubił lato i pogoda mu odpowiadała, przyjemne ciepło jakie panowało i leciutki wiatr dopełniał wymarzony moment na lekc1ję. Kiedy już znalazł się na miejscu, od razu wypatrzył Lily. Postanowił do niej dołączyć.
- Hej, Lily. Dzisiaj też przewidujesz pracować ze Severusem czy można ci potowarzyszyć? - zapytał może nieco ostrzej niż zamierzał, kiedy już znalazł się przy jej boku.
- Hej, Lily. Dzisiaj też przewidujesz pracować ze Severusem czy można ci potowarzyszyć? - zapytał może nieco ostrzej niż zamierzał, kiedy już znalazł się przy jej boku.
- Marceline Flint
Re: Zagroda
Nie Sie 28, 2016 10:05 pm
Marcela pędziła w stronę wyznaczonego miejsca zajęć, postanawiając tym razem nie spóźnić się jakoś znacząco i może nawet trochę uważać? Cóż, nie mogła powiedzieć, że miała jakąś specjalną ochotę na to, żeby się na lekcji pojawiać, ale skoro już sobie to postanowiła...
Na zewnątrz było całkiem słonecznie, co czyniło spacer przez błonia nieco przyjemniejszym, niż zwykle - przynajmniej jeśli chodzi o wędrówkę na lekcje.
Po kilku minutach dziewczyna dotarła na miejsce.
- Dzień dobry, przepraszam za... - zawołała, otwierając furtkę i rozglądając się wokół, urwała jednak, gdy spostrzegła, że nauczyciela wciąż nie ma. - Na Merlina, nie jestem spóźniona - dodała już nieco ciszej, mówiąc do siebie, po czym stanęła z boku z uśmiechem na twarzy, wciąż nie wierząc w to, co właśnie się stało. Jeśli towarzyszyły jej przy tym zdziwione spojrzenia pozostałych, zarówno dotyczące jej głośnego wejścia, jak i szoku związanego z tym, że jest na lekcji tak wcześnie, pewnie ich nie zauważyła. Po chwili rozejrzała się wokół. Pierwszą osobą którą dostrzegła, był Minabi, który stał obok jakiejś dziewczyny. Postanowiła do niech podejść, bo i tak zaczynała się już nudzić przez te 30 sekund dodatkowego czekania.
- No siema, nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie, co? - wyszczerzyła się.
Na zewnątrz było całkiem słonecznie, co czyniło spacer przez błonia nieco przyjemniejszym, niż zwykle - przynajmniej jeśli chodzi o wędrówkę na lekcje.
Po kilku minutach dziewczyna dotarła na miejsce.
- Dzień dobry, przepraszam za... - zawołała, otwierając furtkę i rozglądając się wokół, urwała jednak, gdy spostrzegła, że nauczyciela wciąż nie ma. - Na Merlina, nie jestem spóźniona - dodała już nieco ciszej, mówiąc do siebie, po czym stanęła z boku z uśmiechem na twarzy, wciąż nie wierząc w to, co właśnie się stało. Jeśli towarzyszyły jej przy tym zdziwione spojrzenia pozostałych, zarówno dotyczące jej głośnego wejścia, jak i szoku związanego z tym, że jest na lekcji tak wcześnie, pewnie ich nie zauważyła. Po chwili rozejrzała się wokół. Pierwszą osobą którą dostrzegła, był Minabi, który stał obok jakiejś dziewczyny. Postanowiła do niech podejść, bo i tak zaczynała się już nudzić przez te 30 sekund dodatkowego czekania.
- No siema, nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie, co? - wyszczerzyła się.
- Ismael Blake
Re: Zagroda
Pon Sie 29, 2016 7:36 pm
Lubiła książki. Lubiła też przyswajać wiedzę. Obie te rzeczy jednak zyskiwały jej sympatię kiedy sama mogła wybrać pozycje, w które chciała się zagłębić, a nie kiedy były jej narzucane z góry. Ponad to - Tomas nie widział jej jeszcze nad książkami z jednego, głównego powodu - ufała, że na samych lekcjach przyswoiła wiedzę wystarczającą, by egzaminy zaliczyć. Może nie śpiewająco, ale tak, by nie mieć do sobie jakichś znaczących pretensji. W końcu nie będą to egzaminy końcowe.
- Ano. - kiwnęła głową. - Ale nie martw się, chyba bardziej grożę sobie w tym momencie, a nie tobie. - zaśmiała się, odgarniając grzywkę z oczu i spoglądając na niego wesoło. Ona nie przejmowała się innymi. Wierzyła, że każdy był w stanie sam zająć się sobą odpowiednio: zadbać o swoją edukację. Jeśli chciał do niej podejść rzetelnie i na 100%, to tak robił. Jeśli natomiast chciał przyjąć postawę olewczą - droga wolna. Ona ani nie dążyła do zyskania oświecenia w czasie przed egzaminami, ani też nie dążyła do samounicestwienia - pojawiała się na zajęciach i w nich uczestniczyła. Znaczyło to, że coś tam w głowie zostawało.
- Po prostu jak bardzo mi się nie chce... I tak to wszystko przerabialiśmy już na zajęciach.
- Ano. - kiwnęła głową. - Ale nie martw się, chyba bardziej grożę sobie w tym momencie, a nie tobie. - zaśmiała się, odgarniając grzywkę z oczu i spoglądając na niego wesoło. Ona nie przejmowała się innymi. Wierzyła, że każdy był w stanie sam zająć się sobą odpowiednio: zadbać o swoją edukację. Jeśli chciał do niej podejść rzetelnie i na 100%, to tak robił. Jeśli natomiast chciał przyjąć postawę olewczą - droga wolna. Ona ani nie dążyła do zyskania oświecenia w czasie przed egzaminami, ani też nie dążyła do samounicestwienia - pojawiała się na zajęciach i w nich uczestniczyła. Znaczyło to, że coś tam w głowie zostawało.
- Po prostu jak bardzo mi się nie chce... I tak to wszystko przerabialiśmy już na zajęciach.
- Vilia Edwards
Re: Zagroda
Pon Sie 29, 2016 10:57 pm
Vivi biegła!
Nie było czasu, więc biegła!
Wręcz galopowała przez błonia, byleby tylko zdążyć na zajęcia z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie mogła się spóźnić. To by była tragedia!
Katastrofa!
Masakra!
A nie, masakra to nie tu. Masakra to gdzie indziej.
Ale byłoby źle! A Vivi lubiła te zajęcia, chociaż nie aż tak bardzo jak Zielarstwo czy Eliksiry.
Więc biegła!
A że biegła szybko i w dodatku trochę na oślep...
Na oślep na nieszczęście Davida, w którego stronę się kierowała w tym szaleńczym biegu.
Już dostrzegła siostrę!
Już dostrzegła Pam!
Spojrzała przed siebie.
Już dostrzegła Davida!
Davida.
- Ojjjjjjjjjjjjj!
Vivi podjęła rozpaczliwą próbę wyhamowania.
Waleczną walkę przeciwko rypnięciu prosto w Gryfona.
Czy jej się uda?
Czy może jednak nie?
I czy na kolację będą też ciasteczka?
Nie było czasu, więc biegła!
Wręcz galopowała przez błonia, byleby tylko zdążyć na zajęcia z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie mogła się spóźnić. To by była tragedia!
Katastrofa!
Masakra!
A nie, masakra to nie tu. Masakra to gdzie indziej.
Ale byłoby źle! A Vivi lubiła te zajęcia, chociaż nie aż tak bardzo jak Zielarstwo czy Eliksiry.
Więc biegła!
A że biegła szybko i w dodatku trochę na oślep...
Na oślep na nieszczęście Davida, w którego stronę się kierowała w tym szaleńczym biegu.
Już dostrzegła siostrę!
Już dostrzegła Pam!
Spojrzała przed siebie.
Już dostrzegła Davida!
Davida.
- Ojjjjjjjjjjjjj!
Vivi podjęła rozpaczliwą próbę wyhamowania.
Waleczną walkę przeciwko rypnięciu prosto w Gryfona.
Czy jej się uda?
Czy może jednak nie?
I czy na kolację będą też ciasteczka?
- Simon Jordan
Re: Zagroda
Pon Sie 29, 2016 11:55 pm
Zwierzaki i wszelaka opieka nad nimi. W porę mu się przypomniało, że to właśnie dzisiaj wypada dzień powtórkowy. Miał tylko nadzieję, że żadne z nich nie odgryzie mu żadnych wystających członków jego ciała. Chciał się nimi pocieszyć... dość długo. Do samej śmierci nawet, którą przewidywał tak jakoś na bardzo późny wiek starczy. Nie, nie był jasnowidzem. Nie chodził nawet na wróżbiarstwo, bo i tak pewnie jedyną rzeczą jaką by zobaczył to fusy po herbacie bądź kawie na dnie filiżanki. Tyle wróżenia. A tu tyle egzaminów, a czasu tak mało! Trząsł się jak galareta na samą myśl o nich. Musi nadrobić co nieco, by dobrze wypaść. I on jest Puchonem!? Kto tu w ogóle umieścił? A, no tak, Tiara. Więc musi mieć jakieś borsucze cechy.
Biegł na lekcję równie szybko jak dziewczę przed nim, z tym, że on w porę zdążył się rozeznać kto gdzie stoi, by na nikogo nie wpaść. Widział, że lada moment dziewczyna z hukiem staranuje tego Gryfona, ku któremu ewidentnie zmierzała. No cóż, życie.
Zatrzymał się mocno zdyszany, ach ta kondycja, ciekaw co będą powtarzać. Może nieśmiałki albo spiczaki? Tak, to byłby dobry pomysł...
Biegł na lekcję równie szybko jak dziewczę przed nim, z tym, że on w porę zdążył się rozeznać kto gdzie stoi, by na nikogo nie wpaść. Widział, że lada moment dziewczyna z hukiem staranuje tego Gryfona, ku któremu ewidentnie zmierzała. No cóż, życie.
Zatrzymał się mocno zdyszany, ach ta kondycja, ciekaw co będą powtarzać. Może nieśmiałki albo spiczaki? Tak, to byłby dobry pomysł...
- Tomas Duncan
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 10:00 am
-Wiesz, jeśli masz dość nauki, do niczego cię nie zmuszam. - Spojrzał przelotnie na dziewczynę i uśmiechnął się przyjaźnie. -I tak zapewne dasz sobie świetnie radę.
Był właściwie tego pewien. Były osoby, które olewały sobie naukę i zajęcia bo kompletnie im nie zależało, ale wiedział, że puchonka nie należała do tego typu osób. Niektórzy po prostu wcale nie potrzebowali dodatkowego ślęczenia nad książkami, żeby umieć wszystko na zadowalającym poziomie. Czasami nawet trochę żałował, że sam tak nie potrafił.
Rozejrzał się wokół, w zagrodzie zbierało się coraz więcej uczniów, wszyscy wyglądali jakby obawiali się spóźnienia, chociaż nauczyciel wciąż się nie pojawił.
-Ciekawe kiedy pojawi się w końcu nauczyciel... - Westchnął opierając dłońmi o płotek. Nie cierpiał bezczynnego siedzenia, jeśli już miały miejsce zajęcia, to dobrze by było, jakby coś się działo.
Był właściwie tego pewien. Były osoby, które olewały sobie naukę i zajęcia bo kompletnie im nie zależało, ale wiedział, że puchonka nie należała do tego typu osób. Niektórzy po prostu wcale nie potrzebowali dodatkowego ślęczenia nad książkami, żeby umieć wszystko na zadowalającym poziomie. Czasami nawet trochę żałował, że sam tak nie potrafił.
Rozejrzał się wokół, w zagrodzie zbierało się coraz więcej uczniów, wszyscy wyglądali jakby obawiali się spóźnienia, chociaż nauczyciel wciąż się nie pojawił.
-Ciekawe kiedy pojawi się w końcu nauczyciel... - Westchnął opierając dłońmi o płotek. Nie cierpiał bezczynnego siedzenia, jeśli już miały miejsce zajęcia, to dobrze by było, jakby coś się działo.
- David o'Connell
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 4:03 pm
Wydawało mu się, że odkąd przywlókł się do zagrody minęły całe wieki, mimo to co chwilę zjawiali się (jeszcze nie spóźnieni) uczniowie. Może wcale nie stał tu tak długo?
Krajobraz był bardzo spokojny. Carney bardzo by go doceniał, gdyby tylko nie czekał na zajęcia i gdyby wokół nie było ludzi. A najlepiej, gdyby do tego miał nowiutką paczkę mugolskich fajek, albo jakieś narkotyki. Zerknął na powoli przesuwającą się po niebie samotną chmurę. Mógł tam w górze zostać na dłużej.
Przyglądał się kolejnym spieszącym się osobom. Jedna z nich zbliżała się nieco szybciej niż inne, i to zbliżała się biegnąc prosto na niego. Stał z rękami wciśniętymi w kieszenie i bez ruchu obserwował postać jednej z bliźniaczek - za cholerę nie pamiętał ich imion, ale był przekonany, że wie, z którą ma do czynienia. No chyba, że zachowywały się spokojnie i nadpobudliwie na zmianę, tak dla żartu.
Była coraz bliżej, ale nie odsunął jej się z drogi, nawet kiedy już zorientowała się, że wypadałoby się zatrzymać. Wpadła na niego z impetem, ale tylko się zachwiał, przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Był gotów podać Ślizgonce dłoń, żeby pomóc jej wstać, jeśli się wywróci, ale w chwili uderzenia nawet nie wyjął rąk z kieszeni.
Krajobraz był bardzo spokojny. Carney bardzo by go doceniał, gdyby tylko nie czekał na zajęcia i gdyby wokół nie było ludzi. A najlepiej, gdyby do tego miał nowiutką paczkę mugolskich fajek, albo jakieś narkotyki. Zerknął na powoli przesuwającą się po niebie samotną chmurę. Mógł tam w górze zostać na dłużej.
Przyglądał się kolejnym spieszącym się osobom. Jedna z nich zbliżała się nieco szybciej niż inne, i to zbliżała się biegnąc prosto na niego. Stał z rękami wciśniętymi w kieszenie i bez ruchu obserwował postać jednej z bliźniaczek - za cholerę nie pamiętał ich imion, ale był przekonany, że wie, z którą ma do czynienia. No chyba, że zachowywały się spokojnie i nadpobudliwie na zmianę, tak dla żartu.
Była coraz bliżej, ale nie odsunął jej się z drogi, nawet kiedy już zorientowała się, że wypadałoby się zatrzymać. Wpadła na niego z impetem, ale tylko się zachwiał, przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Był gotów podać Ślizgonce dłoń, żeby pomóc jej wstać, jeśli się wywróci, ale w chwili uderzenia nawet nie wyjął rąk z kieszeni.
- Pamela Winston
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 5:28 pm
Ludzie powoli się zbierali. Wśród nich zauważyła dziewczynę, buszującą wśród trawy, do której niedługo dołączył pewien pozytywny Krukon. Pewnie dobrze się bawili i ciekawie się ich obserwowało. Może i by im pomogła, lecz na razie nadal siedziała, majtając nogami. Chwila wytchnienia nawet jej się należała, wystarczająco już się nalatała. Jacyś Puchoni rozmawiali ze sobą, kolejne osoby szukały kogoś, do kogo mogły się odezwać. Szybko wychwyciła też wśród uczniów znajomą sylwetkę Gryfona z jej roku. Tak, jego nie dało się nie zauważyć, na dodatek jak zawsze trzymał się na uboczu. Ale tym razem może właśnie tego potrzebował... kto to wiedział.
Pamela beztrosko obserwowała świat dookoła, pojawiające się osoby i roślinność, która tańczyła zgodnie z podmuchami wiatru. Przy tak ładnej pogodzie i sprzyjających okolicznościach, zbierała chyba w sobie energię i skupienie na czas trwania zajęć, by dobrze sobie na nich poradzić. Nie mogła się doczekać, by dowiedzieć się cóż interesującego będzie tematem dzisiejszej lekcji. Może poznają jakieś urocze stworzenia. Albo lepiej... jakieś niebezpieczne. Rozmyślała tylko o tym, kiedy jej spokój zaburzyły odgłosy biegnących osób. Spojrzała w tamtym kierunku.
Vivi. O. Za nią podążał zaś jakiś chłopak, niemniej trzymał się w bezpiecznej odległości. Pamela pomachała koleżance, lecz po chwili dostrzegła, że Ślizgonka nie zwalniała i niechybnie zmierzała do uderzenia w.... nieważne. Tak. Zdążyła już wpaść na Davida. A raczej rozbić się o niego. Wyglądało to dość boleśnie, zwłaszcza ze względu na ich różnice wagowe i prędkość z jaką w niego wrąbała.
Pam nie miała czasu na przyglądanie się temu z szeroko otwartymi oczyma, bo trzeba było coś zrobić! A przynajmniej tak jej się wydawało. Czuła wręcz taką potrzebę. Sprawnie zeskoczyła ze swego siedziska i zaraz do nich podbiegła.
- Nic wam nie jest? - Zerknęła zatroskana kolejno na Carneya i Vilię. Do koleżanki od razu wyciągnęła pomocną dłoń, bo najwyraźniej Gryfon się do tego nie kwapił. A dokładniej nie zrobił tego natychmiast, najlepiej jeszcze w trakcie zderzenia, więc go uprzedziła. Trzeba mieć refleks! Choć przecież on co dopiero również oberwał... Może jemu jednak coś się stało przy tym uderzeniu... Pamela żywiła głęboką nadzieję, że było inaczej i oboje wyjdą z tego bez szwanku. Może i szczególnie groźnie to nie wyglądało, ale czasami z takich pierdół wynikały nieciekawe sytuacje.
Potrząsnęła głową. Nie. Wszystko będzie dobrze. To tylko mała kolizja, Vivi pewnie będzie się z tego śmiała, a David był silny. Nie było czym się martwić.
Pamela beztrosko obserwowała świat dookoła, pojawiające się osoby i roślinność, która tańczyła zgodnie z podmuchami wiatru. Przy tak ładnej pogodzie i sprzyjających okolicznościach, zbierała chyba w sobie energię i skupienie na czas trwania zajęć, by dobrze sobie na nich poradzić. Nie mogła się doczekać, by dowiedzieć się cóż interesującego będzie tematem dzisiejszej lekcji. Może poznają jakieś urocze stworzenia. Albo lepiej... jakieś niebezpieczne. Rozmyślała tylko o tym, kiedy jej spokój zaburzyły odgłosy biegnących osób. Spojrzała w tamtym kierunku.
Vivi. O. Za nią podążał zaś jakiś chłopak, niemniej trzymał się w bezpiecznej odległości. Pamela pomachała koleżance, lecz po chwili dostrzegła, że Ślizgonka nie zwalniała i niechybnie zmierzała do uderzenia w.... nieważne. Tak. Zdążyła już wpaść na Davida. A raczej rozbić się o niego. Wyglądało to dość boleśnie, zwłaszcza ze względu na ich różnice wagowe i prędkość z jaką w niego wrąbała.
Pam nie miała czasu na przyglądanie się temu z szeroko otwartymi oczyma, bo trzeba było coś zrobić! A przynajmniej tak jej się wydawało. Czuła wręcz taką potrzebę. Sprawnie zeskoczyła ze swego siedziska i zaraz do nich podbiegła.
- Nic wam nie jest? - Zerknęła zatroskana kolejno na Carneya i Vilię. Do koleżanki od razu wyciągnęła pomocną dłoń, bo najwyraźniej Gryfon się do tego nie kwapił. A dokładniej nie zrobił tego natychmiast, najlepiej jeszcze w trakcie zderzenia, więc go uprzedziła. Trzeba mieć refleks! Choć przecież on co dopiero również oberwał... Może jemu jednak coś się stało przy tym uderzeniu... Pamela żywiła głęboką nadzieję, że było inaczej i oboje wyjdą z tego bez szwanku. Może i szczególnie groźnie to nie wyglądało, ale czasami z takich pierdół wynikały nieciekawe sytuacje.
Potrząsnęła głową. Nie. Wszystko będzie dobrze. To tylko mała kolizja, Vivi pewnie będzie się z tego śmiała, a David był silny. Nie było czym się martwić.
- Livia Edwards
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 5:42 pm
Nawet nie wiedziała kiedy zaprzestała powtarzania w myślach rzeczy bardziej użytecznych na rzecz obserwowania otoczenia. Trudno było ją jednak winić, kiedy wokół było tak wiele do obserwowania. Kolejni uczniowie pojawiali się na lekcji jak grzyby po deszczu, zbijając się w grupki i zabijając czas przed pojawieniem się nauczyciela. A to ktoś hasał po koniczynie, a to ktoś prowadził burzliwą konwersację, to znów urządzał sobie biegi przełajowe i... Brwi Liv zmarszczyły się delikatnie, kiedy jej niesforna siostra z impetem wpadła na Davida. No tak... O tyle dobrze, że podążający za nią maratończyk miał więcej rozumu... Przez chwilę Liv dreptała niezręcznie w miejscu, a w końcu delikatnie przygryzła wargę i powolutku podeszła do miejsca kraksy. Nie musiała biec, bo przecież Pam wystrzeliła w tamtym kierunku jak z procy i na pewno wszystko było w porządku, ale przecież i tak musiała sprawdzić. Co z tego, że lazła w sam środek nowo uformowanej grupki, a od tłumów powinna była stronić (zwłaszcza po ostatniej, nieszczęsnej lekcji zielarstwa!). Co prawda wyglądało na to, że gryfonka pomoże jej bliźniaczce podnieść się do pionu, ale ona też mogła się na coś przydać prawda? No bo na przykład, kto otrzepie szatę Vivi z ziemi? O! Zanim jednak zabrała się za doprowadzanie siostry do jako takiego porządku, delikatnie skinęła wszystkim głową. Nie było potrzeby się odzywać, bo przecież jej siostra robiła dość hałasu za nie obie.
- Alice Hughes
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 7:49 pm
Wahała się. Stała w znacznym oddaleniem od zagrody, w okolicach której doświadczyła ostatnio nieprzyjemności i wyglądała jakby nie do końca wiedziała co ze sobą zrobić. Zupełnie zapomniała, a może i nawet nie sprawdziła, że właśnie na dzisiaj przypadają zajęcia powtórkowe z opieki nad magicznymi stworzeniami. Miała więc dwa wyjścia - mogła zawrócić w stronę zamku lub wziąć udział w lekcji...
Przez puchoński łeb przetoczyło się pragnienie rzucenia na siebie Zaklęcia Kameleona. Hughes pokręciła jednak głową, odganiając od siebie wizję w której niewidzialna wtapia się w tłum i ruszyła do przodu. Do nikogo nie podeszła - zamiast tego przysiadła na jednym z pieńków na uboczu.
Przez puchoński łeb przetoczyło się pragnienie rzucenia na siebie Zaklęcia Kameleona. Hughes pokręciła jednak głową, odganiając od siebie wizję w której niewidzialna wtapia się w tłum i ruszyła do przodu. Do nikogo nie podeszła - zamiast tego przysiadła na jednym z pieńków na uboczu.
- Minabi Izumi
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 9:52 pm
Był bardzo, ale to bardzo zadowolony, że mógł towarzyszyć komuś w jego poszukiwaniach. Miał też wielką nadzieję, że będą one owocne dla dziewczyny, która wydawała się być mu bardzo miła! A jakże, potrafił jeszcze rozróżniać takie rzeczy. Końcówka krawatu łaskotała go w ucho, ale nie dał się wyprowadzić z równowagi.
- Naprawdę rzadkie ziele, ale spokojnie! Jest możliwa do zdobycia, sądzę że uda Ci się bez problemu. Niech tak będzie opiekunko dumnych wierzchowców wszelkich bogów!
Błądził wśród koniczynek i trawy, wytrwale szukając tych zagubionych czterolistnych, tracąc na dłuższy czas kontakt z rzeczywistością - no może jedynie wyłapywał to, co mówi Gryfonka.
- Nie ma zła, jest tylko krzyczenie o pomoc lub uczucie pustki. Czyż nie jest to smutne?- Odparł po chwili dość poważnie, po czym spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko, kiwając głową na znak, że i owszem kocha je. Następnie błysnął białymi zębami. - Pięknotka. Dziękuję, ale ja jestem po prostu oddanym sługą świata, troszczę się o wszystko o co jestem w stanie.
I przyłożył twarz do roślinek, odgarniając część i gestem zachęcając by Riley tutaj sprawdziła.
- Za dbanie o wierzchowce, bogowie Cię wynagradzają.
Był tak zaabsorbowany, że nie zauważył wielkiego wejścia jasnowłosej Krukonki, dopiero gdy ta odezwała się do nich, zwrócił w jej stronę swoją rozczochraną głowę na której tkwił jego krawat.
- Smukła harfo! Przybyłaś idealnie, opiekunka wierzchowców bogów szuka ziela szczęścia.
- Naprawdę rzadkie ziele, ale spokojnie! Jest możliwa do zdobycia, sądzę że uda Ci się bez problemu. Niech tak będzie opiekunko dumnych wierzchowców wszelkich bogów!
Błądził wśród koniczynek i trawy, wytrwale szukając tych zagubionych czterolistnych, tracąc na dłuższy czas kontakt z rzeczywistością - no może jedynie wyłapywał to, co mówi Gryfonka.
- Nie ma zła, jest tylko krzyczenie o pomoc lub uczucie pustki. Czyż nie jest to smutne?- Odparł po chwili dość poważnie, po czym spojrzał na nią i uśmiechnął się szeroko, kiwając głową na znak, że i owszem kocha je. Następnie błysnął białymi zębami. - Pięknotka. Dziękuję, ale ja jestem po prostu oddanym sługą świata, troszczę się o wszystko o co jestem w stanie.
I przyłożył twarz do roślinek, odgarniając część i gestem zachęcając by Riley tutaj sprawdziła.
- Za dbanie o wierzchowce, bogowie Cię wynagradzają.
Był tak zaabsorbowany, że nie zauważył wielkiego wejścia jasnowłosej Krukonki, dopiero gdy ta odezwała się do nich, zwrócił w jej stronę swoją rozczochraną głowę na której tkwił jego krawat.
- Smukła harfo! Przybyłaś idealnie, opiekunka wierzchowców bogów szuka ziela szczęścia.
- Nauczyciele
Re: Zagroda
Wto Sie 30, 2016 10:41 pm
Jako, że zbliżał się koniec roku szkolnego, a ostatni nauczyciel zanim zdążył poprowadzić jakiekolwiek zajęcia, udał się na przejażdżkę na testralu z której do tej pory nie wrócił, należało znaleźć kogoś na zastępstwo. I znalazł się ktoś. Z Ministerstwa. Co prawda teraz zaledwie tam pomagał, skupiał się bardziej na napisaniu nowej powieści, ale że kilku pracowników go prosiło i do tego dostał list od samego dyrektora to w końcu się zgodził, bo miało to być tylko parę zajęć. Nie był jednak z tego powodu szczęśliwy. Kiedy tylko się pojawił w zamku, wypił wyjątkowo gorzką kawę, którą najbardziej lubił i zjadł zimne tosty, poszedł do gabinetu poprzedniego nauczyciela, zabrał kilka pergaminów na których zostały opisane "postępy" uczniów z klas od V do VII i zrobił sobie długi spacer po zamku, by na końcu móc odesłać papiery za pomocą różdżki. Był wielce niezadowolony i rozczarowany poziomem dotychczasowych zajęć. Przeczesał dłonią swoje brązowe włosy w których pojawiły się już siwe pasma i poprawiając czarną szatę, udał się do zagrody. Czas nie był dla niego istotny, nigdy się nie spóźniał według swojego wewnętrznego zegarka. Rozejrzał się i bardzo nie spodobało mu się to, co zobaczył.
- Co to ma znaczyć? - Powiedział chłodno, widząc swawolę uczniów. - Ile wy macie lat? Mam wam przypomnieć gdzie jesteście? Wszyscy mają ustawić się w jednym rzędzie. Natychmiast. I każdy ma podać swoje imię i nazwisko. Oczywiście ma panować cisza jak już każdy się przedstawi.
Zaczął chodzić wokół nich, zapamiętując twarze i obserwując zachowanie każdego ucznia z osobna. Mętnie zielone oczy były czujne. W końcu się zatrzymał, gdy spełnili jego polecenie.
- Nazywam się Seergius Brinton. Zostałem wysłany z Ministerstwa Magii na prośbę dyrektora by nauczać was do końca roku. A właściwie to... urządzić cykl powtórzeń - skrzywił się nieznacznie, po czym odwrócił do nich plecami. - Cenię sobie dyscyplinę, szacunek i rozwagę. Nie będę tolerował wygłupów, chamskich odzywek ani lenistwa. Nie trzymam was tutaj na siłę, ale oczekuję efektów waszej pracy. Po tym, co przeczytałem, śmiem wątpić by wasza wiedza była wystarczająca, jednakże pewnym osobom... może się udać - ponownie na nich spojrzał, a na jego ustach zamajaczył złośliwy uśmieszek. - Albo i nie. Zobaczymy. A teraz... kolejno odlicz.
I kiedy każdy już powiedział swój numer, profesor Brinton skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Numery 5, 8 i 11 proszone są o wystąpienie z szeregu. Chcę sprawdzić Waszą wiedzę - otrzepał swoją ciemną szatę. - Numer 5, podaj mi swoją, zapamiętaj, SWOJĄ definicję kołkogonka, uwzględniając sposoby na radzenie sobie z nim. Numer 8, wymień mi przynajmniej 6 stworzeń, które żyją w Zakazanym Lesie i krótko je opisz. Numer 11, podaj cechy wspólne toksyczków i pomarańczowych ślimaków.
Na kogo wypadnie?
No to tak, żeby nie robić tutaj "kościowego" bałaganu, rzucacie kością do pojedynku razy dwa (mają być dwie cyferki) w temacie "Rzut kością". Temat ten, jakby ktoś nie wiedział, znajdziecie w Off-Topie. Oczywiście piszecie w tym widmopoście, że rzucacie na lekcję ONMS. Jeśli ktoś wyrzuci "czyjś" numer to rzuca jeszcze raz, aż do uzyskania wolnego numeru. No i zaznaczacie swój numer w poście. Nie ma jako takiej kolejki, ale lepiej zachować jakiś odstęp taki co 2-3 posty, no i przede wszystkim, osoby które wylosują numery 5, 8 i 11 powinny się zastanowić nad tym jak odpowiedzą lub... jak nie odpowiedzą w zależności od ich "wiedzy" i podejścia do tego przedmiotu. Trochę "poleciałam" do przodu, ale to dlatego, żeby nie pisać dwa razy.
- Co to ma znaczyć? - Powiedział chłodno, widząc swawolę uczniów. - Ile wy macie lat? Mam wam przypomnieć gdzie jesteście? Wszyscy mają ustawić się w jednym rzędzie. Natychmiast. I każdy ma podać swoje imię i nazwisko. Oczywiście ma panować cisza jak już każdy się przedstawi.
Zaczął chodzić wokół nich, zapamiętując twarze i obserwując zachowanie każdego ucznia z osobna. Mętnie zielone oczy były czujne. W końcu się zatrzymał, gdy spełnili jego polecenie.
- Nazywam się Seergius Brinton. Zostałem wysłany z Ministerstwa Magii na prośbę dyrektora by nauczać was do końca roku. A właściwie to... urządzić cykl powtórzeń - skrzywił się nieznacznie, po czym odwrócił do nich plecami. - Cenię sobie dyscyplinę, szacunek i rozwagę. Nie będę tolerował wygłupów, chamskich odzywek ani lenistwa. Nie trzymam was tutaj na siłę, ale oczekuję efektów waszej pracy. Po tym, co przeczytałem, śmiem wątpić by wasza wiedza była wystarczająca, jednakże pewnym osobom... może się udać - ponownie na nich spojrzał, a na jego ustach zamajaczył złośliwy uśmieszek. - Albo i nie. Zobaczymy. A teraz... kolejno odlicz.
I kiedy każdy już powiedział swój numer, profesor Brinton skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Numery 5, 8 i 11 proszone są o wystąpienie z szeregu. Chcę sprawdzić Waszą wiedzę - otrzepał swoją ciemną szatę. - Numer 5, podaj mi swoją, zapamiętaj, SWOJĄ definicję kołkogonka, uwzględniając sposoby na radzenie sobie z nim. Numer 8, wymień mi przynajmniej 6 stworzeń, które żyją w Zakazanym Lesie i krótko je opisz. Numer 11, podaj cechy wspólne toksyczków i pomarańczowych ślimaków.
Na kogo wypadnie?
No to tak, żeby nie robić tutaj "kościowego" bałaganu, rzucacie kością do pojedynku razy dwa (mają być dwie cyferki) w temacie "Rzut kością". Temat ten, jakby ktoś nie wiedział, znajdziecie w Off-Topie. Oczywiście piszecie w tym widmopoście, że rzucacie na lekcję ONMS. Jeśli ktoś wyrzuci "czyjś" numer to rzuca jeszcze raz, aż do uzyskania wolnego numeru. No i zaznaczacie swój numer w poście. Nie ma jako takiej kolejki, ale lepiej zachować jakiś odstęp taki co 2-3 posty, no i przede wszystkim, osoby które wylosują numery 5, 8 i 11 powinny się zastanowić nad tym jak odpowiedzą lub... jak nie odpowiedzą w zależności od ich "wiedzy" i podejścia do tego przedmiotu. Trochę "poleciałam" do przodu, ale to dlatego, żeby nie pisać dwa razy.
- Pamela Winston
Re: Zagroda
Sro Sie 31, 2016 3:53 pm
W czasie akcji ratunkowej dołączyła do nich Livia. Kryzys chyba był już zażegnany, więc uśmiechnęła się szeroko do Krukonki. Chciała nawet coś powiedzieć, lecz pojawiła się nowa osoba. I to nie byle jaka, bo był to dorosły mężczyzna przysłany z Ministerstwa. Brązowe włosy, zielone oczy i czarna szata... Hmm... człowiek jak człowiek.
Gdy nauczyciel się pojawił, Pam nie do końca wiedziała, co się dzieje. Wszystko przebiegało bardzo chaotycznie. Pan Seergius był jakiś taki niezadowolony i chłodny... rozkazywał im. Ciekawe co mu się w życiu nie powiodło. Współczuła mu z całego serca i bez sprawiania kłopotów ustawiła się jak trzeba. Nie znała odpowiedzi na jego pierwsze pytanie, czyli „co to ma znaczyć”. Nie miała pojęcia, do czego się odnosił. Chciała mu za to grzecznie odpowiedzieć, po ile mają lat, jednak powstrzymała się. Albo i nie (instynkt samozachowawczy? Rozsądek? A co to takiego?).
- Pamela Winston. - przedstawiła się. - I jesteśmy w zagrodzie, panie profesorze. Uczniowie zaś mają od piętnastu do siedemnastu lat. - W jej głosie nie było żadnej kpiny. Nie starała się być zabawna czy buntownicza. Widać po niej było, że mówiła całkiem szczerze i najzwyczajniej w świecie chciała pomóc.
Następnie profesor Brinton podał swe nazwisko. Sposób w jaki to zrobił... czyżby nie chciał ich uczyć? Tak to trochę wyglądało. Prawdopodobnie wyładowywał na nich swą frustrację. Pamela chętnie by mu powiedziała, że to nie działało nigdy za dobrze i że lepiej szerzyć pozytywną energię zamiast tej skrajnie negatywnej... mimo to trzymała buzię na kłódkę. Tak dla odmiany. Musiała wpierw zobaczyć, jak będzie się dalej zachowywał, niewykluczone, że nie był wcale taki zły... nie wolno ludzi za łatwo oceniać. Niemniej ta dyscyplina na opiece nad magicznymi stworzeniami... a gdzie podziała się wolność? Przecież to o nią chodziło. Nie podobało jej się to bardzo i coś by z tym zrobiła, jednak trzeba było robić dobrą minę do złej gry, by ludzie wokół także lepiej się poczuli. Dlatego też jak zawsze stała uśmiechnięta, a spytana, postanowiła się wykazać. Ostatecznie może temu nauczycielowi po prostu zależało, by osiągnęli jak najlepsze wyniki w nauce...
Wystąpiła z szeregu. Miała w końcu numer 5.
- Hmmm... - Zastanowiła się chwilę. - Kołkogonki można znaleźć praktycznie na całej ziemi, w szczególności zaś w rolniczych rejonach Europy, Rosji i Ameryki. Są stworzeniami podobnymi z wyglądu do karłowatych świń. Są roślinożerne... - Zaczęła sobie powoli przypominać, a z jej ust wylewał się ciągły potok słów. - Mają jednak znacznie dłuższe kończyny, serdelkowy ogon oraz skośne, czarne oczy. Przez niektórych uważane są za demony. Zamieszkują najczęściej gospodarstwa rolne, gdzie powiada się, że zsyłają pecha na właściciela, ale to dość niejasne określenie. Zazwyczaj wkradają się one do chlewu, gdzie ssą maciorę, już z tych zwyczajnych, oraz jej potomstwo. Dzięki temu rosną, a im większe są i im dłużej znajdują się w danym miejscu, tym gorzej się tam człowiekowi powodzi. Poza tym jego świnie też nie wychodzą na tym za dobrze, więc to dość oczywiste. Zbiory są coraz mniej obfite, a zwierzęta źle się czują. Trudno go przepędzić, czy jak pan zapytał, poradzić sobie z nim, lecz z ciekawostek, raz wypędzony nie wraca do tego samego domu. Co prawda naumyślnie nie wchodzą one w interakcję z ludźmi i po prostu żyją własnym życiem, jak mam być szczera. Szkoda, że jednocześnie nadal sprawiają tak dużo kłopotu. - W tym momencie westchnęła cichutko. To było smutne, że z natury były skazane na swój los. - Trudności są związane z tym, że zwierzęta te są bardzo silne, szybkie i zwinne. Ich największą słabością są w całości białe psy lub koty, choć ponoć psy sprawdzają się lepiej. Mogą one przepędzić z danego terenu lub zabić. Och, i jeszcze jedno. Są oceniane w klasyfikacji Ministerstwa Magii na trzeci stopień zagrożenia, czyli że odpowiedzialny czarodziej powinien dać sobie z nimi radę. Wystarczy tak na dobrą sprawę znać metodę i ich jeden strach, a nie będą one nikogo krzywdzić.
O ile na wielu przedmiotach nie ogarniała, to tutaj mogła troszkę popisać się swoją wiedzą. I miała ku temu okazję, więc los jej sprzyjał. Aczkolwiek nie to ją w tym momencie najbardziej interesowało. Nawet nie to, jaki materiał będą dzisiaj powtarzać. Najbardziej frapowała ją historia, stojąca za nowym nauczycielem i to, jaki może się okazać po bliższym poznaniu. Miała tylko nadzieję, że ostatecznie będzie on całkiem miły i mniej spięty, bo to dla nikogo nie było za dobre!
Gdy nauczyciel się pojawił, Pam nie do końca wiedziała, co się dzieje. Wszystko przebiegało bardzo chaotycznie. Pan Seergius był jakiś taki niezadowolony i chłodny... rozkazywał im. Ciekawe co mu się w życiu nie powiodło. Współczuła mu z całego serca i bez sprawiania kłopotów ustawiła się jak trzeba. Nie znała odpowiedzi na jego pierwsze pytanie, czyli „co to ma znaczyć”. Nie miała pojęcia, do czego się odnosił. Chciała mu za to grzecznie odpowiedzieć, po ile mają lat, jednak powstrzymała się. Albo i nie (instynkt samozachowawczy? Rozsądek? A co to takiego?).
- Pamela Winston. - przedstawiła się. - I jesteśmy w zagrodzie, panie profesorze. Uczniowie zaś mają od piętnastu do siedemnastu lat. - W jej głosie nie było żadnej kpiny. Nie starała się być zabawna czy buntownicza. Widać po niej było, że mówiła całkiem szczerze i najzwyczajniej w świecie chciała pomóc.
Następnie profesor Brinton podał swe nazwisko. Sposób w jaki to zrobił... czyżby nie chciał ich uczyć? Tak to trochę wyglądało. Prawdopodobnie wyładowywał na nich swą frustrację. Pamela chętnie by mu powiedziała, że to nie działało nigdy za dobrze i że lepiej szerzyć pozytywną energię zamiast tej skrajnie negatywnej... mimo to trzymała buzię na kłódkę. Tak dla odmiany. Musiała wpierw zobaczyć, jak będzie się dalej zachowywał, niewykluczone, że nie był wcale taki zły... nie wolno ludzi za łatwo oceniać. Niemniej ta dyscyplina na opiece nad magicznymi stworzeniami... a gdzie podziała się wolność? Przecież to o nią chodziło. Nie podobało jej się to bardzo i coś by z tym zrobiła, jednak trzeba było robić dobrą minę do złej gry, by ludzie wokół także lepiej się poczuli. Dlatego też jak zawsze stała uśmiechnięta, a spytana, postanowiła się wykazać. Ostatecznie może temu nauczycielowi po prostu zależało, by osiągnęli jak najlepsze wyniki w nauce...
Wystąpiła z szeregu. Miała w końcu numer 5.
- Hmmm... - Zastanowiła się chwilę. - Kołkogonki można znaleźć praktycznie na całej ziemi, w szczególności zaś w rolniczych rejonach Europy, Rosji i Ameryki. Są stworzeniami podobnymi z wyglądu do karłowatych świń. Są roślinożerne... - Zaczęła sobie powoli przypominać, a z jej ust wylewał się ciągły potok słów. - Mają jednak znacznie dłuższe kończyny, serdelkowy ogon oraz skośne, czarne oczy. Przez niektórych uważane są za demony. Zamieszkują najczęściej gospodarstwa rolne, gdzie powiada się, że zsyłają pecha na właściciela, ale to dość niejasne określenie. Zazwyczaj wkradają się one do chlewu, gdzie ssą maciorę, już z tych zwyczajnych, oraz jej potomstwo. Dzięki temu rosną, a im większe są i im dłużej znajdują się w danym miejscu, tym gorzej się tam człowiekowi powodzi. Poza tym jego świnie też nie wychodzą na tym za dobrze, więc to dość oczywiste. Zbiory są coraz mniej obfite, a zwierzęta źle się czują. Trudno go przepędzić, czy jak pan zapytał, poradzić sobie z nim, lecz z ciekawostek, raz wypędzony nie wraca do tego samego domu. Co prawda naumyślnie nie wchodzą one w interakcję z ludźmi i po prostu żyją własnym życiem, jak mam być szczera. Szkoda, że jednocześnie nadal sprawiają tak dużo kłopotu. - W tym momencie westchnęła cichutko. To było smutne, że z natury były skazane na swój los. - Trudności są związane z tym, że zwierzęta te są bardzo silne, szybkie i zwinne. Ich największą słabością są w całości białe psy lub koty, choć ponoć psy sprawdzają się lepiej. Mogą one przepędzić z danego terenu lub zabić. Och, i jeszcze jedno. Są oceniane w klasyfikacji Ministerstwa Magii na trzeci stopień zagrożenia, czyli że odpowiedzialny czarodziej powinien dać sobie z nimi radę. Wystarczy tak na dobrą sprawę znać metodę i ich jeden strach, a nie będą one nikogo krzywdzić.
O ile na wielu przedmiotach nie ogarniała, to tutaj mogła troszkę popisać się swoją wiedzą. I miała ku temu okazję, więc los jej sprzyjał. Aczkolwiek nie to ją w tym momencie najbardziej interesowało. Nawet nie to, jaki materiał będą dzisiaj powtarzać. Najbardziej frapowała ją historia, stojąca za nowym nauczycielem i to, jaki może się okazać po bliższym poznaniu. Miała tylko nadzieję, że ostatecznie będzie on całkiem miły i mniej spięty, bo to dla nikogo nie było za dobre!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|