- Tomas Duncan
Re: Zagroda
Sro Sie 31, 2016 4:19 pm
W końcu w zagrodzie pojawił się nauczyciel, jednak Tom nie był szczególnie z tego faktu zadowolony. Mężczyzna wyglądał i zachowywał się bardzo surowo, widać było, że zależało mu przede wszystkim na dyscyplinie, a nie na faktycznym szerzeniu wiedzy. Nie było się w sumie co dziwić, przysłano go tutaj z Ministerstwa, a tam zwykle wszyscy mają głęboko po dziurki w nosie szkołę. Niestety na zajęciach typu ONMS nikt nie był do tego przyzwyczajony, szczęśliwie jednak wszyscy bez większych protestów ustawili się w linie i wykonali polecenia nauczyciela.
On również posłusznie przedstawił się, po czym stanął w ciszy, czekając aż zrobi to reszta uczniów. Wiedział już, że te zajęcia będą ciężkie. Co prawda lubił magiczne stworzenia, nie był to jednak jego ulubiony przedmiot i niezbyt wiązał się z jego wymarzonym zawodem. Dlatego też poczuł, jak narasta w nim zdenerwowanie kiedy zorientował się, że będzie musiał odpowiadać. Wbił spojrzenie w buty, próbując sobie wszystko przypomnieć. Stworzenia zamieszkujące Zakazany Las... Pamiętał kilka nazw, nie był jednak pewien, czy jego odpowiedź zadowoli mężczyznę o surowym spojrzeniu. Wstrzymując oddech doczekał momentu kiedy Pam skończyła swoją wypowiedź. Zacisnął dłonie w pięści i wystąpił z szeregu.
-Umm... Centaury, to pół ludzie pół konie, łatwo je urazić, są bardzo dumne, poza tym potrafią przepowiadać przyszłość. Jednorożce, to takie konie tylko że z rogiem na czole, bardzo magiczne, nie tolerują mężczyzn. Hipogryfy z kolei, to połączenie konia z orłem, bardzo niebezpieczne ale też szlachetne stworzenia. - Zatrzymał się na chwilę, aby złapać oddech. Cały czas starał się nie patrzeć w oczy nauczycielowi, bał się bowiem, że wszystko wyleci mu z głowy. -Dalej... Testrale, bardzo łagodne stworzenia, widoczne tylko dla czarodziejów którzy byli świadkami czyjejś śmierci. Są też wilkołaki, czyli ludzie zarażeni wilkołactwem, którzy zmieniają się w wilkopodobne stwory w trakcie pełni, bardzo niebezpieczne.
Ponownie zamilkł. Udało mu się wymienić już pięć stworzeń, wciąż jednak brakowało jednego. Tak naprawdę dziękował Merlinowi w duchu, że w mugolskiej kulturze również pojawiały się postacie takie jak jednorożce, centaury czy wilkołaki. Inaczej prawdopodobnie pamiętałby o połowę mniej. Teraz jednak musiał przypomnieć sobie jeszcze jedno stworzenie, żeby wykonać dane mu zadanie. Czuł na sobie spojrzenie nauczyciela, podniósł więc głowę i znów się odezwał.
-Och, no i nieśmiałki, takie małe stworzenia, wyglądające jak patyki, zwykle są łagodne ale nie lubią jak ktoś atakuje ich drzewa. - Odetchnął z ulgą, kiedy za bardzo się zdenerwował potrafił zapomnieć nawet najprostsze rzeczy, cieszył się więc, że nie poległ na tym pytaniu. Gdyby nie wzbudzający w nim lekką niechęć nauczyciel, być może nawet przypomniałby sobie coś więcej, teraz jednak to musiało wystarczyć.
On również posłusznie przedstawił się, po czym stanął w ciszy, czekając aż zrobi to reszta uczniów. Wiedział już, że te zajęcia będą ciężkie. Co prawda lubił magiczne stworzenia, nie był to jednak jego ulubiony przedmiot i niezbyt wiązał się z jego wymarzonym zawodem. Dlatego też poczuł, jak narasta w nim zdenerwowanie kiedy zorientował się, że będzie musiał odpowiadać. Wbił spojrzenie w buty, próbując sobie wszystko przypomnieć. Stworzenia zamieszkujące Zakazany Las... Pamiętał kilka nazw, nie był jednak pewien, czy jego odpowiedź zadowoli mężczyznę o surowym spojrzeniu. Wstrzymując oddech doczekał momentu kiedy Pam skończyła swoją wypowiedź. Zacisnął dłonie w pięści i wystąpił z szeregu.
-Umm... Centaury, to pół ludzie pół konie, łatwo je urazić, są bardzo dumne, poza tym potrafią przepowiadać przyszłość. Jednorożce, to takie konie tylko że z rogiem na czole, bardzo magiczne, nie tolerują mężczyzn. Hipogryfy z kolei, to połączenie konia z orłem, bardzo niebezpieczne ale też szlachetne stworzenia. - Zatrzymał się na chwilę, aby złapać oddech. Cały czas starał się nie patrzeć w oczy nauczycielowi, bał się bowiem, że wszystko wyleci mu z głowy. -Dalej... Testrale, bardzo łagodne stworzenia, widoczne tylko dla czarodziejów którzy byli świadkami czyjejś śmierci. Są też wilkołaki, czyli ludzie zarażeni wilkołactwem, którzy zmieniają się w wilkopodobne stwory w trakcie pełni, bardzo niebezpieczne.
Ponownie zamilkł. Udało mu się wymienić już pięć stworzeń, wciąż jednak brakowało jednego. Tak naprawdę dziękował Merlinowi w duchu, że w mugolskiej kulturze również pojawiały się postacie takie jak jednorożce, centaury czy wilkołaki. Inaczej prawdopodobnie pamiętałby o połowę mniej. Teraz jednak musiał przypomnieć sobie jeszcze jedno stworzenie, żeby wykonać dane mu zadanie. Czuł na sobie spojrzenie nauczyciela, podniósł więc głowę i znów się odezwał.
-Och, no i nieśmiałki, takie małe stworzenia, wyglądające jak patyki, zwykle są łagodne ale nie lubią jak ktoś atakuje ich drzewa. - Odetchnął z ulgą, kiedy za bardzo się zdenerwował potrafił zapomnieć nawet najprostsze rzeczy, cieszył się więc, że nie poległ na tym pytaniu. Gdyby nie wzbudzający w nim lekką niechęć nauczyciel, być może nawet przypomniałby sobie coś więcej, teraz jednak to musiało wystarczyć.
- Livia Edwards
Re: Zagroda
Sro Sie 31, 2016 6:46 pm
Należała do osób, które zwykle posiadały głęboki szacunek do nauczycieli i przekazywanej przez nich wiedzy. Nie potrafiła jednak wykrzesać z siebie podziwu dla prowadzącego, który pojawił się w jej mniemaniu spóźniony i od razu rozpoczął istną wojskową musztrę. Jako osoba z natury unikająca konfliktów zachowała jednak te myśli dla siebie i grzecznie ustawiła się w rządku i przedstawiła się. Co prawda nie miała bladego pojęcia jak to się stało, że jej siostra i David, którzy stali przecież tuż obok, znaleźli się na samym początku rządku, podczas gdy jej przypadł w udziale sam koniec ogonka, ale nie było czasu na zastanawianie się, tym bardziej, że numer 11, który przypadł jej w udziale (choć drażniło ją tytułowanie jej numerem jedenaście, bo przecież miała imię i nawet się już przedstawiła!) został wywołany do odpowiedzi. O dziwo, nieco ją to uspokoiło. Fakt, musiała teraz wypowiedzieć się na forum, ale z drugiej strony, póki co nie zabierali się za nic praktycznego. Wiwat teoria, jedyna część tego przedmiotu, w której Liv czuła się naprawdę pewnie... Nic więc dziwnego, że przywołanie w pamięci potrzebnych informacji nie trwało długo. Systematyczność w nauce działała cuda. Czekając na swoją kolej z uwagą wysłuchała więc odpowiedzi zarówno Pam i Tomasa. Kiedy w końcu nadeszła jej kolej spojrzała nauczyciela i bez dalszej zwłoki zabrała głos.
-Zarówno toksyczki jak i ślimaki pomarańczowe, należą do tej samej gromady mięczaków to jest ślimaków, zwanych alternatywnie brzuchonogami. Są to gatunki pokrewne, występujące jedynie na lądzie. Obydwa stworzenia odznaczają się pokaźnym rozmiarem. Mają też bardzo zbliżoną aparycję. Tak jak zwyczajne ślimaki, znacznie upraszczając budowę, posiadają nogę, czułki i muszlę. Zarówno muszla toksyczka jak i ślimaka pomarańczowego posiada kolce, choć należy zaznaczyć, że w przypadku toksyczka pokryte są one jadem. Nie znaczy to jednak, że ślimak pomarańczowy nie jest jadowity, podobnie bowiem jak i u toksyczków pozostawiany przez nie na ziemi śluz jest silnie niebezpieczny i toksyczny. Z tego względu nawet przy najprostszym poruszaniu się, obydwa gatunki zostawiają za sobą ślady zniszczeń.- umilkła, tym samym sygnalizując koniec swojej wypowiedzi. Należała do osób, które wolały udzielać odpowiedzi konkretnych i zwięzłych. Nikt nie pytał jej przecież o różnice między stworzeniami, czy ich szczegółową charakterystykę to nie miała zamiaru lać przysłowiowej wody.
-Zarówno toksyczki jak i ślimaki pomarańczowe, należą do tej samej gromady mięczaków to jest ślimaków, zwanych alternatywnie brzuchonogami. Są to gatunki pokrewne, występujące jedynie na lądzie. Obydwa stworzenia odznaczają się pokaźnym rozmiarem. Mają też bardzo zbliżoną aparycję. Tak jak zwyczajne ślimaki, znacznie upraszczając budowę, posiadają nogę, czułki i muszlę. Zarówno muszla toksyczka jak i ślimaka pomarańczowego posiada kolce, choć należy zaznaczyć, że w przypadku toksyczka pokryte są one jadem. Nie znaczy to jednak, że ślimak pomarańczowy nie jest jadowity, podobnie bowiem jak i u toksyczków pozostawiany przez nie na ziemi śluz jest silnie niebezpieczny i toksyczny. Z tego względu nawet przy najprostszym poruszaniu się, obydwa gatunki zostawiają za sobą ślady zniszczeń.- umilkła, tym samym sygnalizując koniec swojej wypowiedzi. Należała do osób, które wolały udzielać odpowiedzi konkretnych i zwięzłych. Nikt nie pytał jej przecież o różnice między stworzeniami, czy ich szczegółową charakterystykę to nie miała zamiaru lać przysłowiowej wody.
- Vilia Edwards
Re: Zagroda
Sro Sie 31, 2016 7:25 pm
Łup!
Vivi przygrzmociła w Davida zderzeniem czołowym. I to dosłownie, bo mało majestatycznie stuknęła swoim czołem o Gryfona. Dopiero potem - równie mało majestatycznie, ma się rozumieć - wylądowała na ziemi na swoim zadku.
Stęknęła cicho, sięgając do czoła, by je potrzeć. Nie była to najprzyjemniejsza rzecz na świecie, ale...
- Ja chcę jeszcze raz!
Ślizgonka rozpromieniła się na poważnie. Być może zaszkodziło jej przywalenie w łeb, skoro tak jej się to spodobało. Peany na temat tej dziwnej, nowej zabawy zostawiła na później. Machnęła lekko ręką w odpowiedzi na pytanie Pam, a potem pozwoliła sobie pomóc wstać, szczerząc się jak głupi do sera.
Chociaż...
Patrząc na Vivi można było odnieść wrażenie, że zaraz po urodzeniu też musiała się gdzieś mocno uderzyć. Może dlatego tak jej się spodobało?
Zerknęła na Carneya.
- Twardyś!
Zawyrokowała, a potem zdążyła jeszcze sięgnąć ręką, by z rozbawieniem poklepać go po ramieniu.
Przepraszaj najwyraźniej nie zamierzała.
Chciała natomiast podziękować siostrze uściskiem za to, że chciała jej pomóc, ale nie zdążyła, bo...
Ojej!
Vilia pierwsza była do szeregu, choć kiedy tak przyjrzała się temu "nauczycielowi", zmarszczyła brewki. Jakiś taki sztywniak. Może jak tu leciał to miotła mu się wbiła w zadek?
A może nie leciał i zawsze tak ma?
Nie miała zamiaru się tym zbytnio przejmować, bo też nauczyciel nie przejmował się nią. A przynajmniej tak myślała, skoro nie wywołano jej do odpowiedzi. Zauważyła natomiast coś innego.
Ślimak.
Obok niej po trawie swoim tempem sunął ślimak. Taki ze skorupką. Vivi takie lubiła, bo fajnie się je z tej skorupki wyciągało. Co prawda nie miała na to dobrego miejsca ani odpowiednich narzędzi, a ukradnięty jeszcze ze śniadania nóż nie nadawał się do tego najlepiej, ale...
Powoli...
Bardzo powoli...
Zsunęła się do parteru, kucając na przedzie szeregu. Cofnęła się jeszcze o pół kroku, żeby się nieco ukryć za stojącym obok o'Connellem.
Wyciągnęła rękę i złapała pewnie ślimaka. Cofnęła się jeszcze o krok, by ukryć się za szeregiem uczniów przez wzrokiem tego tam kogoś tam z Ministerstwa. Przyjrzała się ślimaczkowi.
Całkiem spory był.
Pokiwała głową z uznaniem.
Postukała delikatnie nożykiem w skorupkę. Ślimak schował się, najwyraźniej przestraszony. Zrozumiałe. Kto by się nie chował przed śmiercią?
A przecież widać było po jej twarzyczce, co to się świeci.
Stuknęła o skorupkę nieco mocniej, by ją zbić. Ale nie za mocno, by od razu rozwalić wszystko. Potem powolutku zaczęła odciągać jej kawałki, choć i tak trochę się paskudziło.
Hmmm, chyba znalazła płucko. A może to nerka?
O, a to musiało być serduszko. Tylko takie trochę... No do niczego nie podobne!
Z chirurgiczną wręcz precyzją, z błyskiem w oku i z dziwnym uśmiechem Vilia grzebała dalej. Wyciągnęła z wnętrzności ślimaka coś, co wyglądało jej jak żołądek i prowadzący do niego przewód pokarmowy. Porozcinała przednią część ślimaka, odcinając czułki z oczkami.
O, chyba nawet udało jej się znaleźć zwój mózgowy!
Była tym tak zafascynowana, że zupełnie nie zwracała uwagi na nauczyciela i pozostałych uczniów.
A przecież nie był to jej pierwszy raz!
Vivi przygrzmociła w Davida zderzeniem czołowym. I to dosłownie, bo mało majestatycznie stuknęła swoim czołem o Gryfona. Dopiero potem - równie mało majestatycznie, ma się rozumieć - wylądowała na ziemi na swoim zadku.
Stęknęła cicho, sięgając do czoła, by je potrzeć. Nie była to najprzyjemniejsza rzecz na świecie, ale...
- Ja chcę jeszcze raz!
Ślizgonka rozpromieniła się na poważnie. Być może zaszkodziło jej przywalenie w łeb, skoro tak jej się to spodobało. Peany na temat tej dziwnej, nowej zabawy zostawiła na później. Machnęła lekko ręką w odpowiedzi na pytanie Pam, a potem pozwoliła sobie pomóc wstać, szczerząc się jak głupi do sera.
Chociaż...
Patrząc na Vivi można było odnieść wrażenie, że zaraz po urodzeniu też musiała się gdzieś mocno uderzyć. Może dlatego tak jej się spodobało?
Zerknęła na Carneya.
- Twardyś!
Zawyrokowała, a potem zdążyła jeszcze sięgnąć ręką, by z rozbawieniem poklepać go po ramieniu.
Przepraszaj najwyraźniej nie zamierzała.
Chciała natomiast podziękować siostrze uściskiem za to, że chciała jej pomóc, ale nie zdążyła, bo...
Ojej!
Vilia pierwsza była do szeregu, choć kiedy tak przyjrzała się temu "nauczycielowi", zmarszczyła brewki. Jakiś taki sztywniak. Może jak tu leciał to miotła mu się wbiła w zadek?
A może nie leciał i zawsze tak ma?
Nie miała zamiaru się tym zbytnio przejmować, bo też nauczyciel nie przejmował się nią. A przynajmniej tak myślała, skoro nie wywołano jej do odpowiedzi. Zauważyła natomiast coś innego.
Ślimak.
Obok niej po trawie swoim tempem sunął ślimak. Taki ze skorupką. Vivi takie lubiła, bo fajnie się je z tej skorupki wyciągało. Co prawda nie miała na to dobrego miejsca ani odpowiednich narzędzi, a ukradnięty jeszcze ze śniadania nóż nie nadawał się do tego najlepiej, ale...
Powoli...
Bardzo powoli...
Zsunęła się do parteru, kucając na przedzie szeregu. Cofnęła się jeszcze o pół kroku, żeby się nieco ukryć za stojącym obok o'Connellem.
Wyciągnęła rękę i złapała pewnie ślimaka. Cofnęła się jeszcze o krok, by ukryć się za szeregiem uczniów przez wzrokiem tego tam kogoś tam z Ministerstwa. Przyjrzała się ślimaczkowi.
Całkiem spory był.
Pokiwała głową z uznaniem.
Postukała delikatnie nożykiem w skorupkę. Ślimak schował się, najwyraźniej przestraszony. Zrozumiałe. Kto by się nie chował przed śmiercią?
A przecież widać było po jej twarzyczce, co to się świeci.
Stuknęła o skorupkę nieco mocniej, by ją zbić. Ale nie za mocno, by od razu rozwalić wszystko. Potem powolutku zaczęła odciągać jej kawałki, choć i tak trochę się paskudziło.
Hmmm, chyba znalazła płucko. A może to nerka?
O, a to musiało być serduszko. Tylko takie trochę... No do niczego nie podobne!
Z chirurgiczną wręcz precyzją, z błyskiem w oku i z dziwnym uśmiechem Vilia grzebała dalej. Wyciągnęła z wnętrzności ślimaka coś, co wyglądało jej jak żołądek i prowadzący do niego przewód pokarmowy. Porozcinała przednią część ślimaka, odcinając czułki z oczkami.
O, chyba nawet udało jej się znaleźć zwój mózgowy!
Była tym tak zafascynowana, że zupełnie nie zwracała uwagi na nauczyciela i pozostałych uczniów.
A przecież nie był to jej pierwszy raz!
- Riley Acquart
Re: Zagroda
Czw Wrz 01, 2016 8:33 am
Młoda czarownica buszowała w roślinkach niczym dziki kot w poszukiwaniu zdobyczy. Jej wzrok błądził po listkach, uważnie przypatrując się każdej koniczynce. Kilka razy zabłysła w jej oku radość, jednak był to tylko fałszywy alarm, bowiem czterolistnej nigdzie nie było.
Na słowa Minabiego nastolatka uśmiechała się szczerze, bo to co mówił było otulone niezwykłym ciepłem. Chłopak miał w sobie to coś, co sprawiało że zło odpływało. To on był chyba tym szczęściem, którego Riley szukała. Co prawda brunetka nie zawsze rozumiała co Krukon do niej mówił, szczególnie kiery zaczynał porównywać ludzi do wysłanników Bogów... ale taki był już urok Azjaty.
Poszukiwanie czterolistnej koniczynki na chwilkę przerwała mi starsza koleżanka.
- Cześć Marceline - odparła półszeptem Gryfonka i posłała przybyłej delikatny uśmiech. Dziewczyny nie znały się zbyt dobrze i raczej mijały się na korytarzu, mimo wszystko każdy uczeń z Ravenclawy był dla panny Acquart przyjacielem. Później młoda czarownica spuściła wzrok i ponowiła buszowanie w roślinkach. Nie minęła nawet minutka, a w dłonie dziewczyny wpadła najprawdziwsza czterolistna koniczynka. - Mam ją... znalazłam... – wystrzeliła nagle nastolatka i wyciągnęła dłoń z roślinką w kierunku Minabiego - ...zobacz. To jest właśnie roślinka, która przynosi szczęście.
Serce biło jej jak szalone, a radość była nie do opisania. Mimo że prawie się nie ruszała, w środku jej dusza pływała w miodku. Riley potrafiła cieszyć się z najmniejszych rzeczy i z najmniejszego sukcesu. Taka już była.
- To dla ciebie Minabi. Jesteś oddanym sługą świata, więc szczęście ci się przyda... bardziej niż mnie – i wręczyła koledze malutką czterolistną koniczynkę.
Chwilę później do zagrody przybył jakiś mężczyzna, podający się za nowego nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nastolatka zmierzyła go wzrokiem i wstała z kolan. Profesor Brinton nie wyglądał na miłego człowieka. Traktował ich jak żołnierzy, a przecież nauka to nie wojna... szkoła to nie poligon. Mężczyzna był chyba pomylony.
Mimo wszystko brunetka ustawiła się w rzędzie, przedstawiła się i czekała na dalszy bieg wydarzeń.
Na słowa Minabiego nastolatka uśmiechała się szczerze, bo to co mówił było otulone niezwykłym ciepłem. Chłopak miał w sobie to coś, co sprawiało że zło odpływało. To on był chyba tym szczęściem, którego Riley szukała. Co prawda brunetka nie zawsze rozumiała co Krukon do niej mówił, szczególnie kiery zaczynał porównywać ludzi do wysłanników Bogów... ale taki był już urok Azjaty.
Poszukiwanie czterolistnej koniczynki na chwilkę przerwała mi starsza koleżanka.
- Cześć Marceline - odparła półszeptem Gryfonka i posłała przybyłej delikatny uśmiech. Dziewczyny nie znały się zbyt dobrze i raczej mijały się na korytarzu, mimo wszystko każdy uczeń z Ravenclawy był dla panny Acquart przyjacielem. Później młoda czarownica spuściła wzrok i ponowiła buszowanie w roślinkach. Nie minęła nawet minutka, a w dłonie dziewczyny wpadła najprawdziwsza czterolistna koniczynka. - Mam ją... znalazłam... – wystrzeliła nagle nastolatka i wyciągnęła dłoń z roślinką w kierunku Minabiego - ...zobacz. To jest właśnie roślinka, która przynosi szczęście.
Serce biło jej jak szalone, a radość była nie do opisania. Mimo że prawie się nie ruszała, w środku jej dusza pływała w miodku. Riley potrafiła cieszyć się z najmniejszych rzeczy i z najmniejszego sukcesu. Taka już była.
- To dla ciebie Minabi. Jesteś oddanym sługą świata, więc szczęście ci się przyda... bardziej niż mnie – i wręczyła koledze malutką czterolistną koniczynkę.
Chwilę później do zagrody przybył jakiś mężczyzna, podający się za nowego nauczyciela Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nastolatka zmierzyła go wzrokiem i wstała z kolan. Profesor Brinton nie wyglądał na miłego człowieka. Traktował ich jak żołnierzy, a przecież nauka to nie wojna... szkoła to nie poligon. Mężczyzna był chyba pomylony.
Mimo wszystko brunetka ustawiła się w rzędzie, przedstawiła się i czekała na dalszy bieg wydarzeń.
- Nauczyciele
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:00 pm
Poniekąd zignorował odpowiedź Pameli na swoje retoryczne pytania, jedynie posłał jej niezbyt miłe spojrzenie, zastanawiając się jak ta dziewczyna przetrwa w tym świecie z takim podejściem. No cóż, nie miał zamiaru za bardzo to wnikać. Miał swoje zasady i dzięki nim mógł normalnie funkcjonować, a zajęcia z uczniami niczego tutaj nie zmieniały. Ciągle tylko słyszał o tym niby zdrowym i bezstresowym podejściu do dzieci i młodzieży... też coś, a potem dziwy, że dorosłych tak się traktuje. A to dlaczego? A dlatego, że właśnie dają sobie wejść na głowę i są tego efekty. Nikt nie oponował, nikt nie wyłamywał się z szeregu, co Seergius przyjął z nikłym zaskoczeniem, ale i zadowoleniem. Nie chciał bowiem marnować czasu na kogoś, kto nie przyszedł się tutaj uczyć a gadać i przeszkadzać. Nie zauważył też tego, co robi jedna z uczennic, która polowała na ślimaka. I może to i lepiej, bo jak nic wyprosiłby ją z zajęć za to, co też temu stworzeniu uczyniła. Na szczęście zasłaniał ją wysoki Gryfon, a sam Brinton skupił się na trzech odpowiadających uczniach. Najpierw odpowiadał numer 5, który przedstawił się jako Pamela Winston. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i słuchał. Jego twarz nawet nie drgnęła, gdy za pomocą różdżki przywołał pergamin i pióro i zapisał jej dane oraz ocenę i istotne dla siebie informacje.
- Wiedza na całkiem dobrym poziomie, istotne informacje zostały podane, zabrakło mi trochę więcej sposobów na radzenie sobie z tym zwierzęciem, ale rozumiem, że mogła pani tego nie wiedzieć. Niech będzie. Mocne Powyżej Oczekiwań i 5 punktów dla pani domu. Niech pani wraca do szeregu.
Następnie jego uwaga skupiła się na numerze 8, czyli Tomasie Duncanie. Oczy nauczyciela niemalże wierciły dziurę w twarzy chłopaka.
- Jednorożce to takie konie tylko z rogiem na czole... - powtórzył głucho i zacmokał. - Tak się nie podaje definicji, panie Duncan. I skąd pewność, że w Zakazanym Lesie są rzeczywiście wilkołaki? To jest jedynie niesprawdzona informacja, plotka. Ale powiedzmy, że doceniam pana starania i że podał mi pan te sześć stworzeń. Nędzny, mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Pan też może wrócić do szeregu.
Seergius zapisał kolejne informacje na pergaminie i skupił się na ostatnim numerze. Na numerze 11, czyli Livii Edwards.
- Oba gatunki występują również u nas, tylko że toksyczki są specjalnie hodowane. Również mocne Powyżej Oczekiwań, panno Edwards i 5 punktów dla pani domu. Zapraszam z powrotem do szeregu.
Zapisał informacje odnośnie ostatniej osoby i zaczął się im wszystkim przyglądać. Jego wzrok spoczął na kucającej dziewczynie. Na jej szczęście nie widział czym się zajmowała. W myślach przywołał jej nazwisko i głośno odchrząknął.
- Proszę się podnieść i być gotową do lekcji, panno Edwards. To nie czas na jakieś głupoty.
Pan Brinton wyciągnął następnie kilka pomiętych kawałków pergaminu, zmienił jeden z kamieni w naczynie i tam wrzucił tajemnicze zagadnienia. Następnym jego krokiem było podniesienie misy.
- Teraz nastąpi przejście do praktycznej części zajęć. Każdy na zasadzie losowania zostanie przydzielony do jednej z trzech grup. W zależności jaka grupa wypadnie takim stworzeniem będziecie się zajmować. Proszę by pojedynczo podchodzić. Nie musi być po kolei - odezwał się twardo. Machnął jeszcze różdżką i w rogu zagrody znajdowały się klatki. Teraz można było i usłyszeć odgłosy jakie wydawały zwierzęta. - Dla ich i waszego bezpieczeństwa musiałem je zamknąć. Pierwsza grupa będzie zajmować się ghulem, druga niuchaczem a trzecia... czymś naprawdę specjalnym, bo żmijoptakiem. Ostrzegam jednak, że każde stworzenie wymaga odpowiedniej troski, zaangażowania i podejścia, nie mówiąc już o pokarmie. Przy żmijoptaku należy jeszcze zachować ostrożność i zbytnio się nie zbliżać. Macie szczęście, że nie wychowuje on swoich jaj. Wtedy żmijoptaki są najbardziej niebezpieczne. Być może pozbędę się klatek, jeśli będzie Wam szło naprawdę dobrze.
Zasady:
No to moi drodzy, rzucacie jedną kością do pojedynku by wylosować sobie grupę.
Grupa I (oczka: 1 i 2) - ghul
Grupa II (oczka: 3 i 4) - niuchacz
Grupa III (oczka: 5 i 6) - żmijoptak
Jedzenie jest dostępne, ale lepiej sobie poczytać najpierw o danym stworzeniu. Dopieracie się ładnie w grupki i pracujecie. Nauczyciel będzie oczywiście was obserwował. Przy jakichś "poważniejszych" krokach, które wykonacie w stronę stworzonek (czyt. poczujecie się pewniej i podejdziecie) rzucacie jedną kością do pojedynku. Przy 1 i 2 odnosicie porażkę, przy 3 i 4 sytuacja jest nadal niepewna, ale już lepsza 4 niż 3, zaś przy 5 i 6 odnosicie sukces. O to znaczenie:
1 - stworzenie się zdenerwowało i nie dość, że zaczęło wyrzucać coraz to głośniejsze dźwięki z siebie to jeszcze cię zaatakowało na tyle mocno, że pojawiła się krew.
2 - stworzenie się zbuntowało i nieco cię zraniło przez pręty klatki. Nie jest to jednak groźne.
3 - stworzenie nie wykazało najmniejszego zainteresowania twoją osobą.
4 - stworzenie zainteresowało się tym, co robisz i bacznie cię obserwuje.
5 - stworzenie podeszło bliżej ciebie (na tyle na ile pozwoliła na to klatka) i powiedziało coś w swoim "języku".
6 - stworzenie wydaje się być bardzo zadowolone z twojej obecności, możliwe że wpływasz na nie kojąco.
- Wiedza na całkiem dobrym poziomie, istotne informacje zostały podane, zabrakło mi trochę więcej sposobów na radzenie sobie z tym zwierzęciem, ale rozumiem, że mogła pani tego nie wiedzieć. Niech będzie. Mocne Powyżej Oczekiwań i 5 punktów dla pani domu. Niech pani wraca do szeregu.
Następnie jego uwaga skupiła się na numerze 8, czyli Tomasie Duncanie. Oczy nauczyciela niemalże wierciły dziurę w twarzy chłopaka.
- Jednorożce to takie konie tylko z rogiem na czole... - powtórzył głucho i zacmokał. - Tak się nie podaje definicji, panie Duncan. I skąd pewność, że w Zakazanym Lesie są rzeczywiście wilkołaki? To jest jedynie niesprawdzona informacja, plotka. Ale powiedzmy, że doceniam pana starania i że podał mi pan te sześć stworzeń. Nędzny, mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Pan też może wrócić do szeregu.
Seergius zapisał kolejne informacje na pergaminie i skupił się na ostatnim numerze. Na numerze 11, czyli Livii Edwards.
- Oba gatunki występują również u nas, tylko że toksyczki są specjalnie hodowane. Również mocne Powyżej Oczekiwań, panno Edwards i 5 punktów dla pani domu. Zapraszam z powrotem do szeregu.
Zapisał informacje odnośnie ostatniej osoby i zaczął się im wszystkim przyglądać. Jego wzrok spoczął na kucającej dziewczynie. Na jej szczęście nie widział czym się zajmowała. W myślach przywołał jej nazwisko i głośno odchrząknął.
- Proszę się podnieść i być gotową do lekcji, panno Edwards. To nie czas na jakieś głupoty.
Pan Brinton wyciągnął następnie kilka pomiętych kawałków pergaminu, zmienił jeden z kamieni w naczynie i tam wrzucił tajemnicze zagadnienia. Następnym jego krokiem było podniesienie misy.
- Teraz nastąpi przejście do praktycznej części zajęć. Każdy na zasadzie losowania zostanie przydzielony do jednej z trzech grup. W zależności jaka grupa wypadnie takim stworzeniem będziecie się zajmować. Proszę by pojedynczo podchodzić. Nie musi być po kolei - odezwał się twardo. Machnął jeszcze różdżką i w rogu zagrody znajdowały się klatki. Teraz można było i usłyszeć odgłosy jakie wydawały zwierzęta. - Dla ich i waszego bezpieczeństwa musiałem je zamknąć. Pierwsza grupa będzie zajmować się ghulem, druga niuchaczem a trzecia... czymś naprawdę specjalnym, bo żmijoptakiem. Ostrzegam jednak, że każde stworzenie wymaga odpowiedniej troski, zaangażowania i podejścia, nie mówiąc już o pokarmie. Przy żmijoptaku należy jeszcze zachować ostrożność i zbytnio się nie zbliżać. Macie szczęście, że nie wychowuje on swoich jaj. Wtedy żmijoptaki są najbardziej niebezpieczne. Być może pozbędę się klatek, jeśli będzie Wam szło naprawdę dobrze.
Zasady:
No to moi drodzy, rzucacie jedną kością do pojedynku by wylosować sobie grupę.
Grupa I (oczka: 1 i 2) - ghul
Grupa II (oczka: 3 i 4) - niuchacz
Grupa III (oczka: 5 i 6) - żmijoptak
Jedzenie jest dostępne, ale lepiej sobie poczytać najpierw o danym stworzeniu. Dopieracie się ładnie w grupki i pracujecie. Nauczyciel będzie oczywiście was obserwował. Przy jakichś "poważniejszych" krokach, które wykonacie w stronę stworzonek (czyt. poczujecie się pewniej i podejdziecie) rzucacie jedną kością do pojedynku. Przy 1 i 2 odnosicie porażkę, przy 3 i 4 sytuacja jest nadal niepewna, ale już lepsza 4 niż 3, zaś przy 5 i 6 odnosicie sukces. O to znaczenie:
1 - stworzenie się zdenerwowało i nie dość, że zaczęło wyrzucać coraz to głośniejsze dźwięki z siebie to jeszcze cię zaatakowało na tyle mocno, że pojawiła się krew.
2 - stworzenie się zbuntowało i nieco cię zraniło przez pręty klatki. Nie jest to jednak groźne.
3 - stworzenie nie wykazało najmniejszego zainteresowania twoją osobą.
4 - stworzenie zainteresowało się tym, co robisz i bacznie cię obserwuje.
5 - stworzenie podeszło bliżej ciebie (na tyle na ile pozwoliła na to klatka) i powiedziało coś w swoim "języku".
6 - stworzenie wydaje się być bardzo zadowolone z twojej obecności, możliwe że wpływasz na nie kojąco.
- Vilia Edwards
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:15 pm
Vivi dziubdziałaby się może jeszcze ze ślimakiem parę chwil - albo też zaczęłaby polować na mrówki - gdyby nie to, że ten pseudo-nauczyciel przywołał ją do szeregu.
Oj!
Ślizgonka zerwała się, strzepując resztki ślimaka z dłoni. Popatrzyła na nią z powątpiewaniem. Rozejrzała się...
A co tam!
Otarła rękę o własną szatę, licząc na to, że nie zauważy tego jej siostra. Stanęła na właściwym miejscu.
Ooo, będą losować!
Ucieszyła się. Lubiła losowania. W losowaniach zawsze można było zgarnąć coś fajnego! Ruszyła śmiało do pana psora, by wylosować sobie przydział.
Popatrzyła na swój papierek. Oczy jej błysnęły.
Żmijoptak!
Vivi chyba nie mogłaby trafić lepiej. W podskokach radości ruszyła w stronę klatki z właściwym zwierzątkiem.
Oj!
Ślizgonka zerwała się, strzepując resztki ślimaka z dłoni. Popatrzyła na nią z powątpiewaniem. Rozejrzała się...
A co tam!
Otarła rękę o własną szatę, licząc na to, że nie zauważy tego jej siostra. Stanęła na właściwym miejscu.
Ooo, będą losować!
Ucieszyła się. Lubiła losowania. W losowaniach zawsze można było zgarnąć coś fajnego! Ruszyła śmiało do pana psora, by wylosować sobie przydział.
Popatrzyła na swój papierek. Oczy jej błysnęły.
Żmijoptak!
Vivi chyba nie mogłaby trafić lepiej. W podskokach radości ruszyła w stronę klatki z właściwym zwierzątkiem.
- Mistrz Gry
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:15 pm
The member 'Vilia Edwards' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5
'Pojedynek' :
Result : 5
- David o'Connell
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:42 pm
Ta lekcja od początku miała być wyzwaniem cierpliwości dla Carneya, a wyglądało na to, że los nie był dla niego zbyt łaskawy i mogło być jeszcze ciężej. Pojawienie się nauczyciela tylko pogorszyło sprawę. W ogóle nie spodziewał się zastępstwa kogoś z zewnątrz szkoły. Seergius Brinton, którego z automatu zaczął nazywać w myślach "tym dupkiem", od pierwszego kontaktu zyskał sobie antypatię Davida.
Mimo silnej niechęci posłuchał pierwszych poleceń, ustawił się w rzędzie i przedstawił, jak na pilnego ucznia przystało. Może nazwisko rzucił trochę przez zęby, ale nie na tyle, żeby zabrzmiało to nieuprzejmie. Mięsień na szczęce drgał mu raz na jakiś czas, zdradzając napięcie.
Carney nie znosił tego typu ludzi. Cenienie sobie dyscypliny? Dla niego zachowanie pracownika ministerstwa było bezsensownym manifestowaniem swojej wyższości nad uczniakami. To już taki typ, wiedział o tym bardzo dobrze. Może nawet był przewrażliwiony na tym punkcie. Słuchał słów Seergiusa, szukając w nich przegięcia, choćby najmniejszego nadużycia władzy. Bezpodstawnie mocnej reprymendy. Obrazy. Zacisnął pięści, aż strzeliły mu kostki.
Cicho warknął numer, kiedy przyszło do odliczania kolejno.
Nie widział, czym zajmuje się Vilia - za bardzo zajęło go wpatrywanie się w nauczyciela. Z ulgą przywitał moment losowania, przyjmując go za zwiastun postępu lekcji, a co za tym idzie - zbliżającego się końca. Powoli, ale zawsze coś. Więc dzisiaj miał za zadanie... Zerknął na napis. Ghul.
W zasadzie nie robiło mu to żadnej różnicy. Zawlókł się w stronę klatki, ale nie zajął się stworzeniem (w ogóle się nie skupił i nie do końca wiedział, na czym polegało ich zadanie) tylko stanął w sporej odległości od prętów i wziął kilka głębokich wdechów. Koniec roku zbliżał się zdecydowanie za wolno.
Mimo silnej niechęci posłuchał pierwszych poleceń, ustawił się w rzędzie i przedstawił, jak na pilnego ucznia przystało. Może nazwisko rzucił trochę przez zęby, ale nie na tyle, żeby zabrzmiało to nieuprzejmie. Mięsień na szczęce drgał mu raz na jakiś czas, zdradzając napięcie.
Carney nie znosił tego typu ludzi. Cenienie sobie dyscypliny? Dla niego zachowanie pracownika ministerstwa było bezsensownym manifestowaniem swojej wyższości nad uczniakami. To już taki typ, wiedział o tym bardzo dobrze. Może nawet był przewrażliwiony na tym punkcie. Słuchał słów Seergiusa, szukając w nich przegięcia, choćby najmniejszego nadużycia władzy. Bezpodstawnie mocnej reprymendy. Obrazy. Zacisnął pięści, aż strzeliły mu kostki.
Cicho warknął numer, kiedy przyszło do odliczania kolejno.
Nie widział, czym zajmuje się Vilia - za bardzo zajęło go wpatrywanie się w nauczyciela. Z ulgą przywitał moment losowania, przyjmując go za zwiastun postępu lekcji, a co za tym idzie - zbliżającego się końca. Powoli, ale zawsze coś. Więc dzisiaj miał za zadanie... Zerknął na napis. Ghul.
W zasadzie nie robiło mu to żadnej różnicy. Zawlókł się w stronę klatki, ale nie zajął się stworzeniem (w ogóle się nie skupił i nie do końca wiedział, na czym polegało ich zadanie) tylko stanął w sporej odległości od prętów i wziął kilka głębokich wdechów. Koniec roku zbliżał się zdecydowanie za wolno.
- Mistrz Gry
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:42 pm
The member 'David o'Connell' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 2
'Pojedynek' :
Result : 2
- Livia Edwards
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:42 pm
Odetchnęła cicho, kiedy pozwolono jej powrócić do szeregu. Im mniej znajdowała się w centrum zainteresowania tym lepiej. Choć z drugiej strony, musiała przyznać, że zdobycie choć paru punktów dla domu przy tym nauczycielu formaliście dawało swego rodzaju satysfakcję. Za późno było jednak na świętowanie bo na horyzoncie pojawiło się kolejne zadanie. Tym razem, o zgrozo, praktyczne. Liv powstrzymała chęć jęku, kiedy usłyszała o ghulu. To brzydkie stworzenie przyprawiało pedantyczną krukonkę o dreszcze. Na szczęście dla niej los okazał się łaskawy i wybrała pasek pergaminu z niuchaczem. Gdyby była bardziej żywą osobą, zapewne dałaby upust radości, a tak jedynie z ulgą wypuściła powietrze z płuc i podeszła do odpowiedniej klatki, zachowując jednak rozsądną odległość. Póki co musiała poczekać na innych, którzy znajdą się z nią w grupie, ale później... Co tak w zasadzie mieli osiągnąć? Liv delikatnie zmarszczyła brwi. "Zająć się stworzeniem z odpowiednia troską" było wedle niej bardzo nieprecyzyjnym poleceniem. Nie zdziwiłaby się, gdyby jej siostra, która wylosowała żmijoptaka, podjęła próbę wykąpania go w mydle truskawkowym, albo coś równie absurdalnego. Bo przecież to też można by podciągnąć pod troskę o higienę. Póki co dziewczyna dokładnie podwinęła rękawy szaty i zaczęła w milczeniu przyglądać się przypominającemu kreta stworzonku. Jak to dobrze, że nie nosiła żadnej biżuterii, inaczej zwierzątko bez wątpienia przysporzyłoby jej problemów.
- Mistrz Gry
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:42 pm
The member 'Livia Edwards' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 3
'Pojedynek' :
Result : 3
- Riley Acquart
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:57 pm
Profesor Brinton przestał się ich czepiać. Po zadaniu kilku pytań był raczej zadowolony z wiedzy uczniów i szybko przeszedł do ćwiczeń praktycznych. Młodzi czarodzieje musieli wylosować sobie grupy w której będą pracować, a tym samym wylosować magiczne stworzenie do opieki. Riley miała chyba szczęście, bo trafiła do grupy z futrzanym Niuchaczem. Bardzo ciekawe stworzonko. Nastolatka uśmiechnęła się delikatnie i powoli ruszyła w kierunku klatek ze zwierzętami. Brunetka nie była osamotniona, przed nią kroczyła do futrzaka Livia Edwards, a za nią Alice Hughes. Była to więc fajna grupa. Dziewczyna stanęła tuż przy młodszej koleżance z Ravenclawu, a swój wzrok skierowała na klatkę z stworzonkiem. Zanim przejdą do ćwiczeń praktycznych, dobrze jest przyjrzeć się stworkowi...
- Mistrz Gry
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 3:57 pm
The member 'Riley Acquart' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 3
'Pojedynek' :
Result : 3
- Pamela Winston
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 4:31 pm
O, zdobyła punkty dla domu! Jak fajnie. I jeszcze ją pochwalił. A przynajmniej tak to wyglądało... dla niej. Pamela zaczynała przepuszczać wszelkie jego słowa i zachowania przez filtr. Wyszło jej ostatecznie to, że był z niej zadowolony. Co tam, że mogła podać więcej informacji. Nie to że ich nie miała, zwyczajnie czasami niektóre fakty umykają człowiekowi w danym momencie. Poza tym i tak została oceniona bardzo pozytywnie, zważając na to, jak skończył biedny Tomas. Miała nadzieję, że Puchon nie będzie smutny z tego powodu. Co dalej? Livia, siostra bliźniaczka Vivi. Jak zawsze popisała się wiedzą teoretyczną. Nic, czego by się nie można było spodziewać. Jedynie przed chwilą wspomniana Vivi robiła coś niecodziennego... jednak to była Vivi. Po prostu.
Ale w końcu... część praktyczna! Na to czekała. Przykro jej było, gdy zobaczyła, że stworzenia są zamknięte w klatkach, niemniej... jakież były piękne! Ghul, choć dla innych mógł zdawać się być brzydki, dla niej miał pewien swój urok. Niuchacz był za to cudny i taki puchaty! Żmijoptak natomiast pięknie pysznił się swą różnorodnością barw. Chciała pracować z każdym z nich, lecz wiedziała, że mogła wylosować tylko jedną grupę. Z tego powodu zbliżyła się do nauczyciela, by poznać swoją. I czy, chwila, chwila. Właśnie usłyszała, że jak będzie im dobrze szło, profesor pozbędzie się klatek! Trzeba było do tego doprowadzić!
Z nowym zapałem udała się w odpowiednim kierunku. Grupa pierwsza. Okej. Dostrzegła, że ktoś już stał nieopodal. David! Czy już się z nim witała? Nie była stuprocentowo pewna, chociaż wydawało jej się, ze tak... może warto jeszcze raz? E tam, za dużo tych uprzejmości. Zwłaszcza, że wyglądał, jakby chciał spędzić całą lekcję na uboczu.
- Jak coś, ja się wszystkim zajmę – powiedziała, gdy do niego podeszła. Uśmiechała się i patrzyła mu w oczy, mocno zadzierając głowę. Była pogodna. Nic nowego. Ręce trochę jej drżały z niewiadomych przyczyn, aczkolwiek było to najprawdopodobniej spowodowane tym, że nie mogła się doczekać realizacji swojego zadania. - Tylko wiesz, jak chcesz sprawiać pozory, musisz stanąć trochę bliżej - wtedy pewnie nikt nie będzie się czepiał – dodała konspiracyjnym szeptem... i nie dając mu czasu na odpowiedź, podeszła trochę bliżej klatki, gdzie znalazła jedzenie, przy którym usiadła. Podejrzewała, że chłopak został w miejscu, w którym go zostawiła, choć naprawdę miała nadzieję, że przybliży się na tyle, by wyglądało to tak, jakby pracował. Nie przeszkadzało jej odwalenie całej roboty samej, lecz nie chciała, by Gryfon miał kłopoty.
- Okej... trochę tu za jasno, skoro ghule zazwyczaj preferują strychy i stodoły... biedne, w środku dnia tak – mamrotała do siebie niezbyt cicho. Przyuważyła jednak zaraz krety, pająki i inne zwierzaki... martwe. Ciekawe czy gdzieś znajdzie jakieś żywe - takie zapewne byłyby lepsze do karmienia. - Krety i pająki lubią najbardziej, ale czy wszystkie muszą się już nie ruszać... - zastanawiała się nadal na głos, po czym rozejrzała się na boki w poszukiwaniu większej ilości pokarmów. Jej włosy targały się coraz bardziej przy każdym ruchu, ona zaś nie zważała na to, że klęcząc na ziemi (w międzyczasie zmieniła nieco pozycję), już zaczęła się brudzić.
Ale w końcu... część praktyczna! Na to czekała. Przykro jej było, gdy zobaczyła, że stworzenia są zamknięte w klatkach, niemniej... jakież były piękne! Ghul, choć dla innych mógł zdawać się być brzydki, dla niej miał pewien swój urok. Niuchacz był za to cudny i taki puchaty! Żmijoptak natomiast pięknie pysznił się swą różnorodnością barw. Chciała pracować z każdym z nich, lecz wiedziała, że mogła wylosować tylko jedną grupę. Z tego powodu zbliżyła się do nauczyciela, by poznać swoją. I czy, chwila, chwila. Właśnie usłyszała, że jak będzie im dobrze szło, profesor pozbędzie się klatek! Trzeba było do tego doprowadzić!
Z nowym zapałem udała się w odpowiednim kierunku. Grupa pierwsza. Okej. Dostrzegła, że ktoś już stał nieopodal. David! Czy już się z nim witała? Nie była stuprocentowo pewna, chociaż wydawało jej się, ze tak... może warto jeszcze raz? E tam, za dużo tych uprzejmości. Zwłaszcza, że wyglądał, jakby chciał spędzić całą lekcję na uboczu.
- Jak coś, ja się wszystkim zajmę – powiedziała, gdy do niego podeszła. Uśmiechała się i patrzyła mu w oczy, mocno zadzierając głowę. Była pogodna. Nic nowego. Ręce trochę jej drżały z niewiadomych przyczyn, aczkolwiek było to najprawdopodobniej spowodowane tym, że nie mogła się doczekać realizacji swojego zadania. - Tylko wiesz, jak chcesz sprawiać pozory, musisz stanąć trochę bliżej - wtedy pewnie nikt nie będzie się czepiał – dodała konspiracyjnym szeptem... i nie dając mu czasu na odpowiedź, podeszła trochę bliżej klatki, gdzie znalazła jedzenie, przy którym usiadła. Podejrzewała, że chłopak został w miejscu, w którym go zostawiła, choć naprawdę miała nadzieję, że przybliży się na tyle, by wyglądało to tak, jakby pracował. Nie przeszkadzało jej odwalenie całej roboty samej, lecz nie chciała, by Gryfon miał kłopoty.
- Okej... trochę tu za jasno, skoro ghule zazwyczaj preferują strychy i stodoły... biedne, w środku dnia tak – mamrotała do siebie niezbyt cicho. Przyuważyła jednak zaraz krety, pająki i inne zwierzaki... martwe. Ciekawe czy gdzieś znajdzie jakieś żywe - takie zapewne byłyby lepsze do karmienia. - Krety i pająki lubią najbardziej, ale czy wszystkie muszą się już nie ruszać... - zastanawiała się nadal na głos, po czym rozejrzała się na boki w poszukiwaniu większej ilości pokarmów. Jej włosy targały się coraz bardziej przy każdym ruchu, ona zaś nie zważała na to, że klęcząc na ziemi (w międzyczasie zmieniła nieco pozycję), już zaczęła się brudzić.
- Mistrz Gry
Re: Zagroda
Nie Wrz 04, 2016 4:31 pm
The member 'Pamela Winston' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 1
'Pojedynek' :
Result : 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach