- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Pią Sty 15, 2016 11:07 pm
Spokojnie czekała na reakcję koleżanki. Przeraziła ją ta sytuacja. Nie wiedziała, że w takim amoku potrafi mieć taką siłę. Dziewczyna nieźle wyleciała od huśtawki. Nie była zadowolona ze swojego postępowania, ale nie zrobiła tego specjalnie.
Widząc grymas Alice na twarzy, zrobiło jej się jeszcze gorze. Mogła w końcu zrobić jej poważna krzywdę. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie doprowadzać siebie do takiego stanu. Pozwoliła Pannie Hughes podtrzymać się za ramie i pociągnęła ją by pomóc jej wstać. Gdy stała już na nogach wciąż wspierają się na Nathalie nie wyglądała zbyt dobrze.
- Może zaprowadzić cie do Skrzydła Szpitalnego? Opatrzą się, na pewno coś ci się stało. Mocno dostałaś? Tak cię przepraszam! Ja nie chciałam! Nigdy nie miałam zamiaru nikogo skrzywdzić. - tłumaczyła, przepraszała, trajkotała - Nie miałam pojęcia, że tam jesteś. Ah, jaka głupia jestem!
Jak to Powell, gadała jak najwięcej. Nie to, że i tak nikt jej nie słuchał, nie ważne. Musiała powiedzieć wszystko co miała akurat w głowie. Wiadomo, było jej przykro, ale niedługo zagada kogoś na śmierć. Ktoś będzie miał jej dość i rzuci Avadę na nią albo na siebie. Próbowała tak nie robi, ale to było silniejsze.
Widząc grymas Alice na twarzy, zrobiło jej się jeszcze gorze. Mogła w końcu zrobić jej poważna krzywdę. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie doprowadzać siebie do takiego stanu. Pozwoliła Pannie Hughes podtrzymać się za ramie i pociągnęła ją by pomóc jej wstać. Gdy stała już na nogach wciąż wspierają się na Nathalie nie wyglądała zbyt dobrze.
- Może zaprowadzić cie do Skrzydła Szpitalnego? Opatrzą się, na pewno coś ci się stało. Mocno dostałaś? Tak cię przepraszam! Ja nie chciałam! Nigdy nie miałam zamiaru nikogo skrzywdzić. - tłumaczyła, przepraszała, trajkotała - Nie miałam pojęcia, że tam jesteś. Ah, jaka głupia jestem!
Jak to Powell, gadała jak najwięcej. Nie to, że i tak nikt jej nie słuchał, nie ważne. Musiała powiedzieć wszystko co miała akurat w głowie. Wiadomo, było jej przykro, ale niedługo zagada kogoś na śmierć. Ktoś będzie miał jej dość i rzuci Avadę na nią albo na siebie. Próbowała tak nie robi, ale to było silniejsze.
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Sob Sty 16, 2016 12:08 am
Ludzie... Te niby najdoskonalsze byty - sprowadzane do poziomu jedynie przez ortodoksyjnych ekologów i Sahira Nailaha - postrzegane były jednocześnie jako byty społeczne. Nic w tym niby dziwnego. Każdy ich poważniejszy rozwój był w końcu odpowiedzią na reakcję, do której nie mieli sposobności, jeśli nie natrafili na swojej drodze na kogoś innego. Jednocześnie nikt nie dziwił się specjalnie, kiedy twierdzili, że potrzebują chwili samotności. Dwie Puchonki, których ścieżki skrzyżowały się teraz w tak niefortunnym momencie - miały do niej pełne prawo. Niestety... Ten niefortunny moment właśnie zamienił słodką, czy raczej gorzką - obecnie - kontemplację rzeczywistości w poczucie winy, i to zarówno z jednej jak i z drugiej strony... Hughes, widząc całe to przejęcie w oczach koleżanki musiała zareagować.
- Spokojnie! - Nieomal krzyknęła, w tej samej chwili przywołując się do porządku. - Nic mi nie jest. - Usta w końcu wykrzywiły się w nieco nieporadnym uśmiechu a Puchonka podniosła na nogi. Zawahała się chwilę nim wreszcie wyprostowała plecy. Nieprzyjemne ściskanie rozpraszało się jednak coraz bardziej a podłe uczucie, kiedy płuca zdawały się nie przyjmować powietrza zniknęło dobrą chwilę wcześniej. Zdawać gby się mogło, że w tej chwili to panna Powell była w o wiele gorszym stanie... A już na pewno miała kłopoty z oddychaniem.
- Nat..? Nat! - Alice podniosła rękę i ułożyła ją na ramieniu młodszej koleżanki, kilka razy przejeżdżając po nim uspokajająco. - Wszystko jest dobrze, tak?
Jednocześnie nieomal niezauważalnie przygryzła wargę, tym razem już bardzo uważnie lustrując twarz swojej towarzyszki.
- Spokojnie! - Nieomal krzyknęła, w tej samej chwili przywołując się do porządku. - Nic mi nie jest. - Usta w końcu wykrzywiły się w nieco nieporadnym uśmiechu a Puchonka podniosła na nogi. Zawahała się chwilę nim wreszcie wyprostowała plecy. Nieprzyjemne ściskanie rozpraszało się jednak coraz bardziej a podłe uczucie, kiedy płuca zdawały się nie przyjmować powietrza zniknęło dobrą chwilę wcześniej. Zdawać gby się mogło, że w tej chwili to panna Powell była w o wiele gorszym stanie... A już na pewno miała kłopoty z oddychaniem.
- Nat..? Nat! - Alice podniosła rękę i ułożyła ją na ramieniu młodszej koleżanki, kilka razy przejeżdżając po nim uspokajająco. - Wszystko jest dobrze, tak?
Jednocześnie nieomal niezauważalnie przygryzła wargę, tym razem już bardzo uważnie lustrując twarz swojej towarzyszki.
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Sob Sty 16, 2016 12:51 am
Dziewczyna, patrząc na wszystkie reakcje koleżanki, coraz gorszej się czuła. Już nie licząc tego, że wcześniej czuła się jak wrak człowieka. Teraz, w porównaniu do poprzedniego, to bułka z masłem. Serce zaczynało szybciej bić, oddech słabł. "O co mi chodzi?" - gadała do siebie w myślach i przy okazji walczyła z bólem. Nie wiedziała jak pomóc, nie mogła poradzić sobie z presją. Dawno nie czuła się tak bezradna i oszołomiona. Mimo zapewnień Alice, że wszystko już jest dobrze, ona jej nie wierzyła. Te nieporadne ruchy w momencie próby wyprostowania, dawały do myślenia. Momentami czuła sie jakby to ona dostała solidnie staranowana przez huśtawkę.
- Ja? Ty się mnie pytasz? - podniesiony głos wskazywał na panikę - Świetnie, wprost genialnie. - powiedziała sarkastycznie, ale za chwilę zrozumiała, że nie powinna tak traktować osoby poszkodowanej.
Zaczęła próby uspokojenia swojego oddechu i nerwów. Przymknęła na chwilę oczy by móc się skupić. Nie zachowała się poprawnie, teraz musiała to naprawić. "Idiotka" - powiedziała w myślach.
- Przepraszam - dodała przyciszonym tonem - Może zaprowadzę cię jednak do Skrzydła, nie wygląda to dobrze. - zaproponowała ponownie zerkając w stronę jej pleców.
- Ja? Ty się mnie pytasz? - podniesiony głos wskazywał na panikę - Świetnie, wprost genialnie. - powiedziała sarkastycznie, ale za chwilę zrozumiała, że nie powinna tak traktować osoby poszkodowanej.
Zaczęła próby uspokojenia swojego oddechu i nerwów. Przymknęła na chwilę oczy by móc się skupić. Nie zachowała się poprawnie, teraz musiała to naprawić. "Idiotka" - powiedziała w myślach.
- Przepraszam - dodała przyciszonym tonem - Może zaprowadzę cię jednak do Skrzydła, nie wygląda to dobrze. - zaproponowała ponownie zerkając w stronę jej pleców.
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Wto Sty 19, 2016 6:27 pm
Cienka brew uniosła się nieco do góry, kiedy uszu Puchonki dobiegał ten sarkastyczny ton. Alice mrugnęła kilka razy, nieomal rozbawiona. Zamiast jednak roześmiać się czy wysilić na odpowiedź w podobnym klimacie, złapała Nathalie za drugie ramie. Widziała, że dziewczyna trochę spanikowała, za nic nie przypuszczała jednak, że aż tyle negatywnych myśli szalało teraz pod blond czupryną. Stała w milczeniu, czując pod dłońmi jak ciało Powell powoli się rozluźnia i czekając aż koleżanka się uspokoi. Kiedy tylko jej powieki znowu się uniosły a jasnobrązowe tęczówki napotkały te jaśniejsze - uśmiechnęła się łagodnie, cały czas trzymając ręce na jej ramionach.
- To nie twoja wina. Powinnam patrzeć gdzie idę. - Mrugnęła jednym okiem, mając wielką nadzieję, że wygląda przekonująco. - I bez obaw, zawsze tak wyglądam... - Tym razem nie wytrzymała i zachichotała. Ostatnio sporo osób wysyłało ją do Skrzydła Szpitalnego a warto zaznaczyć, że nie wszystkie ją wcześniej - celowo czy też nie - taranowały. Nie mniej jednak - troska Nathalie była całkiem urocza.
- Chodź - Hughes zsunęła dłoń na łokieć dziewczyny i podprowadziła z powrotem do huśtawki. - Siadaj, a ja po prostu przestanę zachodzić ludzi od tyłu.
- To nie twoja wina. Powinnam patrzeć gdzie idę. - Mrugnęła jednym okiem, mając wielką nadzieję, że wygląda przekonująco. - I bez obaw, zawsze tak wyglądam... - Tym razem nie wytrzymała i zachichotała. Ostatnio sporo osób wysyłało ją do Skrzydła Szpitalnego a warto zaznaczyć, że nie wszystkie ją wcześniej - celowo czy też nie - taranowały. Nie mniej jednak - troska Nathalie była całkiem urocza.
- Chodź - Hughes zsunęła dłoń na łokieć dziewczyny i podprowadziła z powrotem do huśtawki. - Siadaj, a ja po prostu przestanę zachodzić ludzi od tyłu.
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Wto Sty 19, 2016 7:41 pm
Na słowa dziewczyny Nathalie uśmiechnęła się. Nie zawsze jest taką panikarą, ale jeśli chodzi o pomoc innym, jest gotowa się poświęcić. Od zawsze ojciec powtarzał jej, że zachowuje się jak Matka Teresa. Jakby mogła to by wszystkimi pomagała, nie ważne co to by było. Jedyne to o co się obawiał to to, że w końcu ktoś nadużyje jej dobroci. Z czasem można się przekonać, że blondynka umie o siebie zadbać.
Przeciągnięta przez Alice do miejsca staranowania, usiadła na huśtawce. W sumie sama już nie wiedziała czy to dobry pomysł, ale brązowooka nie dała jej za dużego wyboru. Ona z lekkim rozbawienie, wykonała polecenie dziewczyny. Po części była trochę jej wdzięczna, że nawinęła się przy tej huśtawce, mogła przynajmniej odbiec od stałych, negatywnych myśli.
- Dzięki Alice, ale to chyba nie jest zbyt dobry pomysł bym dalej tu siedziała - powiedziała spokojnie splatając ręce ze sobą - Już i tak tobie zrobiłam krzywdę, a co jeśli ktoś jeszcze dziwnym trafem mi się nawinie?
Powiedziała to wszystko wskazując palcem na dziewczynę i zaczęła przytakiwać głową chcąc zbudować wiarygodność słów. Za chwilę uśmiechnęła się promiennie do dziewczyny.
- Jesteś przekonana, że nic ci nie będzie? - zapytała (chyba już po raz setny) upewniając się, że dobrze robi nie prowadząc koleżanki do Skrzydła Szpitalnego.
Przeciągnięta przez Alice do miejsca staranowania, usiadła na huśtawce. W sumie sama już nie wiedziała czy to dobry pomysł, ale brązowooka nie dała jej za dużego wyboru. Ona z lekkim rozbawienie, wykonała polecenie dziewczyny. Po części była trochę jej wdzięczna, że nawinęła się przy tej huśtawce, mogła przynajmniej odbiec od stałych, negatywnych myśli.
- Dzięki Alice, ale to chyba nie jest zbyt dobry pomysł bym dalej tu siedziała - powiedziała spokojnie splatając ręce ze sobą - Już i tak tobie zrobiłam krzywdę, a co jeśli ktoś jeszcze dziwnym trafem mi się nawinie?
Powiedziała to wszystko wskazując palcem na dziewczynę i zaczęła przytakiwać głową chcąc zbudować wiarygodność słów. Za chwilę uśmiechnęła się promiennie do dziewczyny.
- Jesteś przekonana, że nic ci nie będzie? - zapytała (chyba już po raz setny) upewniając się, że dobrze robi nie prowadząc koleżanki do Skrzydła Szpitalnego.
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Wto Sty 19, 2016 8:47 pm
- Spokojnie, mogę zostać twoim alarmem. - Hughes usiadła na płaskim, usytuowanym nieopodal boku huśtawki kamieniu i uśmiechnęła się po raz kolejny. Nathalie wydawała się być już spokojna i nic nie zwiastowało kolejnego ataku paniki. Mogła więc spokojnie odejść i nie martwić się o samopoczucie dziewczyny, musiała jednak przyznać, że towarzystwo było całkiem miłą alternatywą dla samotnego spaceru po wilgotnych błoniach. Puchonka położyła lewą dłoń na sercu, wznosząc jednocześnie prawą do góry. - Pewna na sto procent. - Skinęła kilka razy głową chcąc dobitniej zaznaczyć przysięgę i splotła palce dwóch rąk, opierając na nich podbródek. Zerknęła przelotnie na młodszą koleżankę i powędrowała wzrokiem gdzieś daleko, nie skupiając się zbytnio na żadnym konkretnym punkcie, wyginając usta w delikatnym uśmiechu, kiedy fala miłych wspomnień zalała nagle jej umysł.
- Kiedyś często tu przychodziłam. - Skierowała twarz w stronę złotowłosego dziewczęcia. - Zwłaszcza, kiedy coś mi nie wychodziło na lekcjach. - Wywróciła teatralnie oczami, pamiętając jak kilka razy udało jej się rozhuśtać bujawkę do takiego stopnia, że poważnie zastanawiała się nad użyciem na siedzisku zaklęcia trwałego przylepca. - Gwarantuję ci, że też nie zwracałam wtedy na nic uwagi. - Zachichotała cicho, w tej samej chwili marszcząc jednocześnie czoło i zastanawiając się czemu właściwie - i kiedy - zrezygnowała z tego nawyku. Potrząsnęła głową a krótkie, brązowe włosy przysłoniły jej na chwilę twarz. To nie był odpowiedni moment na takie rozmyślania, nie w towarzystwie. No właśnie... W towarzystwie! Niby miłym, ale czy na pewno mile widzianym?
- Przepraszam, że tak się rozsiadłam! Nie chciałam ci w niczym przeszkodzić! - Machinalnie zaczęła poprawiać czarny płaszcz, zupełnie jak by szykowała się do odejścia.
- Kiedyś często tu przychodziłam. - Skierowała twarz w stronę złotowłosego dziewczęcia. - Zwłaszcza, kiedy coś mi nie wychodziło na lekcjach. - Wywróciła teatralnie oczami, pamiętając jak kilka razy udało jej się rozhuśtać bujawkę do takiego stopnia, że poważnie zastanawiała się nad użyciem na siedzisku zaklęcia trwałego przylepca. - Gwarantuję ci, że też nie zwracałam wtedy na nic uwagi. - Zachichotała cicho, w tej samej chwili marszcząc jednocześnie czoło i zastanawiając się czemu właściwie - i kiedy - zrezygnowała z tego nawyku. Potrząsnęła głową a krótkie, brązowe włosy przysłoniły jej na chwilę twarz. To nie był odpowiedni moment na takie rozmyślania, nie w towarzystwie. No właśnie... W towarzystwie! Niby miłym, ale czy na pewno mile widzianym?
- Przepraszam, że tak się rozsiadłam! Nie chciałam ci w niczym przeszkodzić! - Machinalnie zaczęła poprawiać czarny płaszcz, zupełnie jak by szykowała się do odejścia.
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Sro Sty 20, 2016 12:49 pm
Na wspomnienia Alice, blondynka przyglądając się jej uważnie i zaczęła się uśmiechać. Nie była zdziwiona, że wcześniej tu przychodziła. To miejsce jest bardzo przyjemne, wzbudza bardzo pozytywną energię i powrót do dzieciństwa. No kto za dzieciaka nie lubił się huśtać? Sama zaczynała doświadczać tego, że właśnie tutaj czuje się lepiej. Nie wie czy to właściwie zasługa tego, że trafiła tu przez przypadek czy może towarzystwa, które w dziwnych okolicznościach zdobyła.
- Miałam podobne powody by tu przyjść, jednak wcześniej nie znałam tego miejsca.
Oczywiste, że Nathalie przychodziła często na błonia, ale nigdy nie wybierała się tam sama. Nie miała okazji natrafić na tą huśtawkę, bo zazwyczaj trzymała się bliżej zamku. Przypadkiem trafiła w to miejsce i powoli zaczynała dostrzegać tego plusy.
Widząc to, że dziewczyna powoli podnosi się by odejść, zrobiło jej się przykro. Nie chciała zostać sama, może nie rozmawiała dużo z Puchonką, ale wydawała jej się bardzo przyjazna. W dodatku po tych nadmiernych emocjach, nie chciała by odchodziła, bo jest w stanie ją uspokoić i rozbawić.
- Nie, proszę zostań - powiedziała błagalnym tonem. Poczuła, że mogło to zabrzmieć zbyt nachalnie, wiec po chwili się poprawiła - Znaczy... Bardzo by mi było miło mieć takie towarzystwo. Dzisiaj mam gorszy dzień, a ty jesteś w stanie mnie uspokoić z histerii - na samo wspomnienie zachichotała do siebie - Naprawdę podziwiam, mało osób jest w stanie to zrobić.
Wypowiedź brzmiała dość chaotycznie, ale blondynka miała nadzieje, że Alice zrozumie o co jej chodzi. Dodała swój przelotny uśmiech na sam koniec i czekała na reakcje.
- Miałam podobne powody by tu przyjść, jednak wcześniej nie znałam tego miejsca.
Oczywiste, że Nathalie przychodziła często na błonia, ale nigdy nie wybierała się tam sama. Nie miała okazji natrafić na tą huśtawkę, bo zazwyczaj trzymała się bliżej zamku. Przypadkiem trafiła w to miejsce i powoli zaczynała dostrzegać tego plusy.
Widząc to, że dziewczyna powoli podnosi się by odejść, zrobiło jej się przykro. Nie chciała zostać sama, może nie rozmawiała dużo z Puchonką, ale wydawała jej się bardzo przyjazna. W dodatku po tych nadmiernych emocjach, nie chciała by odchodziła, bo jest w stanie ją uspokoić i rozbawić.
- Nie, proszę zostań - powiedziała błagalnym tonem. Poczuła, że mogło to zabrzmieć zbyt nachalnie, wiec po chwili się poprawiła - Znaczy... Bardzo by mi było miło mieć takie towarzystwo. Dzisiaj mam gorszy dzień, a ty jesteś w stanie mnie uspokoić z histerii - na samo wspomnienie zachichotała do siebie - Naprawdę podziwiam, mało osób jest w stanie to zrobić.
Wypowiedź brzmiała dość chaotycznie, ale blondynka miała nadzieje, że Alice zrozumie o co jej chodzi. Dodała swój przelotny uśmiech na sam koniec i czekała na reakcje.
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Sro Sty 20, 2016 10:45 pm
Blada twarz rozjaśniła się a drobne ciało rozluźniło, kiedy tylko Powell poprosiła ją by została. Nawet podświadomie zbierając się do odejścia, Alice nie miała pojęcia, że aż tak bardzo zależało jej na tym, by jednak tu zostać. Spojrzała też na koleżankę już nie tyle z ciekawością co z nieskrywanym zaskoczeniem. Jeszcze nie tak dawno temu sama walczyła z ogarniającą ją, coraz większą histerią a teraz? Kolejna rzecz ulegała powolnej zmianie, nawet jeśli samej zainteresowanej trudno było uwierzyć, że udało jej się kogoś uspokoić. Przechyliła głowę na ramię, zastanawiając się nad tym co usłyszała i nie odnajdując żadnego stosownego komentarza - posłała w stronę Nathalie kolejny, delikatny uśmiech. Za całą tą - jakże spokojną - twarzą, trybiki w głowie urządziły sobie jednak niezły wyścig. Nie była ślepa. Nie była też chyba nawet taka głupia a już na pewno - nie była głucha. Nawet jeśli wcześniej mogła jedynie przypuszczać, że Puchonka ma jakiś problem - teraz miała na to wreszcie niezbite dowody. Co wciąż nie oznaczało, że powinna się w to mieszać... Im więcej było w ostatnim czasie osób o które postanowiła się zatroszczyć, tym mocniej zanurzała się w jakimś paskudnym, mętnym źródle, do którego wcześniej nie miała nawet zamiaru się zbliżyć. Przymknęła na chwilę oczy, zdając sobie jednocześnie sprawę, że i tak nie potrafiła by przecież postąpić inaczej. Zerknęła na Nathalie po raz kolejny, zastanawiając się czy aby na pewno wypada o to pytać, czy może lepiej poczekać aż dziewczyna sama coś powie, czy dać jej się wygadać, czy może lepiej rozweselić... Ught...
- Gorszy dzień? - Powtórzyła w końcu jej słowa, zaplatając na palec wskazujący źdźbło świeżej trawy.
- Gorszy dzień? - Powtórzyła w końcu jej słowa, zaplatając na palec wskazujący źdźbło świeżej trawy.
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Czw Sty 21, 2016 12:37 am
Słysząc słowa Alice lekko się zawahała. Czy to stosowne rozmawiać o problemach? Nie znała dość dobrze dziewczyny, ale także nie należy do wylewnych osób. Zazwyczaj wszystkie smutki gromadziła w sobie, a żale trzymała. Wiele osób podziwiało ją za tą wieczną, pozytywną energie. Nie do końca sama wierzyła, że ją ma, bo co innego pokazywała. Dzisiaj jej dzień nie wyglądał zbyt kolorowo. Ciągłe egzaminy, nauka, tata, wszystko sięgnęło szczytu. Nawet gdyby chciała, to nie potrafiłaby dokładnie wyjaśnić Pannie Hughes co się dzieje. Szkoła? Oh, no przecież to normalne, że czasem jest za dużo na głowie. Nauka? No błagam! Przecież chodzisz do Hogwartu, czego ty się spodziewałaś? Tata... Może to właśnie o niego chodziło. Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej wolała przetrwać to sama. Z drugiej strony co ma powiedzieć Alice, przecież nie będzie kłamać, ona nie jest głupia. Skoro zadała takie pytanie, to widzi, że coś jest nie tak. Sama tego nie ukrywała gdy prosiła by została. Prosiła? Chyba Błagała? - pomyślała o swojej reakcji Nathalie. Nie była zadowolona, że okazała te emocje, ale czasem ciężko to wszystko w sobie kumulować. Może jednak to będzie ten lek na ulgę. Wygadać się komuś, kto być może zrozumie co ona czuje.
W końcu blondynka uniosła głowę i spojrzała na towarzyszkę. Ona lustrowała ją badawczo wzrokiem jakby chciała odkryć wszystkie jej tajemnice. Nath zawstydziła się lekko, odgarnęła niesforny kosmyk z twarzy i zaczęła.
- Tak... trochę - powiedziała dość niepewnie - W sumie nic takiego się nie dzieje. - machnęła ręką teatralnie by dać dziewczynie do zrozumienia, że NA PEWNO JEST OK.
Przez chwilę Nathalie lustrowała Alice by zbadać jej reakcję. Nie wyglądała na przekonaną o tym co usłyszała. Z drugiej strony nie skłamała, jedynie odbiegła od tematu. Na swoją obronę posłała brunetce ciepły uśmiech.
W końcu blondynka uniosła głowę i spojrzała na towarzyszkę. Ona lustrowała ją badawczo wzrokiem jakby chciała odkryć wszystkie jej tajemnice. Nath zawstydziła się lekko, odgarnęła niesforny kosmyk z twarzy i zaczęła.
- Tak... trochę - powiedziała dość niepewnie - W sumie nic takiego się nie dzieje. - machnęła ręką teatralnie by dać dziewczynie do zrozumienia, że NA PEWNO JEST OK.
Przez chwilę Nathalie lustrowała Alice by zbadać jej reakcję. Nie wyglądała na przekonaną o tym co usłyszała. Z drugiej strony nie skłamała, jedynie odbiegła od tematu. Na swoją obronę posłała brunetce ciepły uśmiech.
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Czw Sty 21, 2016 11:08 pm
Hughes również byłą osobą, która wszelkie emocje - te bardziej negatywne i nie przystające do wizerunku grzecznej pani prefekt - zduszała już w zarodku i spychała gdzieś w odmęty umysłu, często nawet nie tyle nie chcąc dzielić się nimi ze światem, co równało by się ze zburzeniem starannie budowanego przez lata wizerunku, co - najzwyczajniej i jednocześnie najtchórzliwiej w świecie - bojąc się przyznać sama przed sobą, że ma jakikolwiek problem. Dostrzeżenie problemu wiązało się z koniecznością znalezienia rozwiązania - jak cały czas wydawało się temu ograniczonemu przez własny strach dziewczęciu - i o wiele łatwiej było po prostu podtrzymywać, że żaden problem nie istnieje. Przynajmniej jeszcze jakiś czas temu... Teraz wydarzyło się już chyba zbyt wiele, żeby dalej mogła swobodnie utrzymywać, że wszystko jest na swoim miejscu. A już na pewno wydarzyło się zbyt wiele, by mogła przejść obojętnie obok kogoś, kto bez wątpienia - tak jak ona - zmuszał się do tego by stać prosto, kiedy grunt powoli załamywał się pod nogami. Kiedy tylko Nathalie podniosła w końcu głowę a spojrzenia dziewczyn się skrzyżowały - Alice wyprostowała plecy, wpatrując się uważnie w twarz towarzyszki, mając nadzieję, że nie okaże się zbyt natarczywa. Nie potrafiła już w końcu odpuścić.
- A to trochę dotyczy..? - Uniosła nieco prawą brew, starając się zachować swobodny i nie narzucający nikomu niczego ton dyskusji.
- A to trochę dotyczy..? - Uniosła nieco prawą brew, starając się zachować swobodny i nie narzucający nikomu niczego ton dyskusji.
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Pią Sty 22, 2016 4:16 pm
Dziewczyna kolejny raz sie zawahała. Nie do końca wiedziała co ma powiedzieć Alice. Jej problemy nie powinny wychodzić na światło dzienne, tyle lat już daje sobie radę z tym sama i nagle popsuje to wszystko. Cały przebiegły plan trzymania w sobie smutków może runąć.
Spojrzała w przestrzeń by mieć więcej czasu na przemyślenie tego co ma powiedzieć. Zmarszczyła lekko brwi i skupiła się na drzewie, które wyróżniało się spośród innych. Było wyższe i ciemniejsze od reszty. Nie wyglądało zbyt urodziwie, ale było inne, wyjątkowe. Przykuwało uwagę Nathalie za każdym razem gdy była w pobliżu błoni. Ciekawiła go jego historia, to co się z nim stało, czemu taki jest. Może jako jedyny przeżył tyle lat wojen i to były jego rany. Nie potrafiła tego stwierdzić, lecz momentami myślała, że wewnątrz ona jest takim drzewem. Sporo przeżyła już w swoim życiu, śmierć matki wiele zmieniła w jej życiu. Ojciec bardzo się zmienił od tego faktu, oczywiście - zawsze bardzo go wspierała i doceniała jego starania, ale nie mógł zastąpić mamy, to nie to samo. Kochała go najmocniej na świecie, ale widać było, że mężczyzna wciąż nie potrafi pogodzić się z faktem odejścia ukochanej. To przygnębiało Puchonkę, bo wiedziała, że nic nie może zrobić. Przez cały rok jest około 3 miesięcy w domu. Nie jest w stanie zobaczyć jak czuje się tata i co się z nim dzieje. Dodajmy do tego wszystkiego presje w szkole i próbę podniesienia się nauce. Nath za dużo zwalała sobie na głowę w tym momencie. Powtarzała sobie ciągle w duchu Dam Radę!, ale powoli zaczynała w to wątpić. Miała silną wolę i potrafiła zawalczyć, ale to nie było już takie proste.
Spojrzała w końcu na towarzyszkę, która wyraźnie wyczekiwała na odpowiedź. Jednak to chyba nie był dobry czas na tego typu rozmowy.
- Wybacz, to dość skomplikowane - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Nie koniecznie chciałabym o tym rozmawiać. Może innym razem - dokończyła i splotła ręce niegdyś spoczywające na jej kolanach.
Bala się tego, że jak zacznie mówić o takich rzeczach na głos to wszystkie emocje pójdą razem z nimi. Nie miała zamiaru płakać i robić lament przy Alice. Wiedziała, że to może jej w jakiś sposób pomóc, ale nie jest jeszcze na to gotowa.
Spojrzała w przestrzeń by mieć więcej czasu na przemyślenie tego co ma powiedzieć. Zmarszczyła lekko brwi i skupiła się na drzewie, które wyróżniało się spośród innych. Było wyższe i ciemniejsze od reszty. Nie wyglądało zbyt urodziwie, ale było inne, wyjątkowe. Przykuwało uwagę Nathalie za każdym razem gdy była w pobliżu błoni. Ciekawiła go jego historia, to co się z nim stało, czemu taki jest. Może jako jedyny przeżył tyle lat wojen i to były jego rany. Nie potrafiła tego stwierdzić, lecz momentami myślała, że wewnątrz ona jest takim drzewem. Sporo przeżyła już w swoim życiu, śmierć matki wiele zmieniła w jej życiu. Ojciec bardzo się zmienił od tego faktu, oczywiście - zawsze bardzo go wspierała i doceniała jego starania, ale nie mógł zastąpić mamy, to nie to samo. Kochała go najmocniej na świecie, ale widać było, że mężczyzna wciąż nie potrafi pogodzić się z faktem odejścia ukochanej. To przygnębiało Puchonkę, bo wiedziała, że nic nie może zrobić. Przez cały rok jest około 3 miesięcy w domu. Nie jest w stanie zobaczyć jak czuje się tata i co się z nim dzieje. Dodajmy do tego wszystkiego presje w szkole i próbę podniesienia się nauce. Nath za dużo zwalała sobie na głowę w tym momencie. Powtarzała sobie ciągle w duchu Dam Radę!, ale powoli zaczynała w to wątpić. Miała silną wolę i potrafiła zawalczyć, ale to nie było już takie proste.
Spojrzała w końcu na towarzyszkę, która wyraźnie wyczekiwała na odpowiedź. Jednak to chyba nie był dobry czas na tego typu rozmowy.
- Wybacz, to dość skomplikowane - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Nie koniecznie chciałabym o tym rozmawiać. Może innym razem - dokończyła i splotła ręce niegdyś spoczywające na jej kolanach.
Bala się tego, że jak zacznie mówić o takich rzeczach na głos to wszystkie emocje pójdą razem z nimi. Nie miała zamiaru płakać i robić lament przy Alice. Wiedziała, że to może jej w jakiś sposób pomóc, ale nie jest jeszcze na to gotowa.
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Pią Sty 22, 2016 4:50 pm
Widziała wyraźnie całe wahanie dziewczyny, nawet jeśli nie miała pojęcia jakie właściwie towarzyszyły mu emocje. Tak czy siak - nie spodziewała się raczej niczego lekkiego czy przyjemnego, a słowa Powell jedynie utwierdziły ją w tym, że miała racje. Nie ma co ukrywać, Hughes nie tylko nie potrafiła przejść obojętnie obok cudzego smutku ale też należała do tego typu ciekawskich istotek, dla których każde niedopowiedzenie czy jakakolwiek tajemnica stawały się zagadką, którą trzeba było rozwiązać. Najlepiej natychmiast, inaczej będzie krążyła po głowie kiedy tylko głowa spocznie na poduszce i nie odpuści, póki zza otaczających łóżko kotar nie dobiegną dźwięki porannej krzątaniny dziewcząt z dormitorium. Na całe szczęście - czy też nieszczęście, medal zawsze miał w końcu dwie strony - przywykła już do tego, że ludzie są skomplikowani o wiele bardziej niż najtrudniejszy podręcznik - no, może poza tym od numerologii, matko bosko kochano... - który po kilku godzinach wpatrywania się w jego stronice wreszcie wyjawiał o co mu chodzi. W twarz Nathalie mogła wpatrywać się nawet nie kilka a kilkanaście godzin i - niestety - nie dowiedziała by się zapewne niczego konkretnego. Nie miała jednak zamiaru naciskać. Skinęła głową uśmiechając się do dziewczyny, dając jej do zrozumienia, że rozumie a Puchonka nie ma czego się obawiać. Pozostało już tylko znalezienie jakiegoś weselszego, odrywającego Nat od złych myśli tematu.
- A jak tam przygotowania do egzaminów? - Zagaiła luźno, nie zdając sobie nawet sprawy, że palnęła gafę. A przecież był to temat drażliwy dla wszystkich uczniów, którzy - jak z resztą zawsze pod koniec roku - wpadali w manię kopiowania notatek lub - w przypadku tych mniej rozgarniętych - na własną rękę szukali wspomagaczy. - Mieliście już porady zawodowe?
- A jak tam przygotowania do egzaminów? - Zagaiła luźno, nie zdając sobie nawet sprawy, że palnęła gafę. A przecież był to temat drażliwy dla wszystkich uczniów, którzy - jak z resztą zawsze pod koniec roku - wpadali w manię kopiowania notatek lub - w przypadku tych mniej rozgarniętych - na własną rękę szukali wspomagaczy. - Mieliście już porady zawodowe?
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Pią Sty 22, 2016 9:41 pm
Blondynka odetchnęła z ulgą jak zobaczyła reakcje towarzyszki. Jakby wielki kamień spadł jej z serca. Poczuła się od razu swobodniej i z chęcią uśmiechnęła się do koleżanki. Jednak gdy padło słowo egzaminy, Nathalie automatycznie zmieniła wyraz twarzy. Zamiast pogodnego uśmiechu powstał okropny grymas. Od kilku tygodni nienawidziła tego słowa. Gdziekolwiek szła, cokolwiek robiła, zawsze musiało paść to słowo. Presja w jakiej żyła przez nadmiar nauki, sięgała już wystarczająco jej granic. Ile razy na lekcji Profesor McGonagall wspominała od nadchodzących egzaminach, włoski na jej skórze stawały dęba. Pilnowała się tylko by różdżka nie była w zasięgu jej ręki, bo w tym wypadku w jej głowie kłębiły się mordercze myśli. Alice trafiła w kolejny czuły punkt Puchonki. Oczywiście Powell nie mogła się gniewać za to na nią, ponieważ nie miała pojęcia jak denerwujący to dla niej temat.
- Właśnie robię sobie dzień odpoczynku od nauki - powiedziała lekko bujając się na huśtawce - Ostatnio moje dni zrobiły się rutynowe. Jedzenie, zajęcia, nauka, sen - wymieniała odliczając przy okazji na palcach - Mam już tego po dziurki w nosie.
Powiedziała wszystko na jednym wdechu i na koniec zrezygnowana, spuściła głowę. Jednak nie była zła, nawet bardziej rozbawiona. Nigdy w sumie nie zależało jej tak bardzo na nauce. Wiąże swoją przyszłość z Quidditchem i nie obchodziły ją stopnie. Po chwili spojrzała na towarzyszkę i zachichotała.
- Wiesz co? Mam to w dupie - oznajmiła stanowczo - To nie koniec świata jeśli nie zaliczę wszystkiego na Wybitny. Jakoś tam będzie.
Zatrzymała się na chwilę i kolejna fala ulgi przeleciała przez jej ciało. Własnie tak myślała. Nie chciała się już przejmować tym, że kogoś zawiedzie. Przecież daje sobie ze wszystkim radę. Skupia się na tym co ją interesuje. Więcej do szczęścia jej nie było potrzebne.
- A ty? Jak tobie idą przygotowania?
- Właśnie robię sobie dzień odpoczynku od nauki - powiedziała lekko bujając się na huśtawce - Ostatnio moje dni zrobiły się rutynowe. Jedzenie, zajęcia, nauka, sen - wymieniała odliczając przy okazji na palcach - Mam już tego po dziurki w nosie.
Powiedziała wszystko na jednym wdechu i na koniec zrezygnowana, spuściła głowę. Jednak nie była zła, nawet bardziej rozbawiona. Nigdy w sumie nie zależało jej tak bardzo na nauce. Wiąże swoją przyszłość z Quidditchem i nie obchodziły ją stopnie. Po chwili spojrzała na towarzyszkę i zachichotała.
- Wiesz co? Mam to w dupie - oznajmiła stanowczo - To nie koniec świata jeśli nie zaliczę wszystkiego na Wybitny. Jakoś tam będzie.
Zatrzymała się na chwilę i kolejna fala ulgi przeleciała przez jej ciało. Własnie tak myślała. Nie chciała się już przejmować tym, że kogoś zawiedzie. Przecież daje sobie ze wszystkim radę. Skupia się na tym co ją interesuje. Więcej do szczęścia jej nie było potrzebne.
- A ty? Jak tobie idą przygotowania?
- Alice Hughes
Re: Huśtawka na drzewie
Pon Sty 25, 2016 7:04 pm
Usta brunetki wykrzywiły się na kształt czegoś, co przez postronnego obserwatora mogło by zostać wzięte za uśmiech a ona sama skinęła głową.
- Tak... Chyba wiem o czym mówisz. - Może i ostatnio ta cała nieznośna rutyna została zerwana (i to z całkiem sporym hukiem, powoli jednak zaczynała - który to już raz? - przejmować kontrolę nad każdym kolejnym dniem, a Hughes sama nie wiedziała, czy to właściwie dobrze czy źle... Była usypiająca a nawet - na swój sposób - mamiąca, ciągle jednak znajoma a nawet dająca poczucie bezpieczeństwa. No, przynajmniej dla niej. Raczej nikogo nie powinno dziwić, że tak żywiołowa osóbka jak Nathalie czuje się przez nią stłamszona. A przecież wcale nie musiała jej się poddawać! Miała wystarczająco duże zdolności żeby całą energię i wszystkie czarne myśli wyrzucić z siebie na boisku. Tym bardziej fakt, ze tym razem padło na huśtawkę wydawał się dziewczynie dziwny...
Nie drąż. Po prostu bądź...
Brwi Puchonki uniosły się nieco, kiedy uszu dobiegł ten stanowczy ton. Przygryzła delikatnie wargę siląc się na to by nie skomentować słownictwa młodszej koleżanki - halo, przecież każdemu może się zdarzyć, nie? - i w pełni skupić się na tym co mówi, a nie jak to mówi. I musiała przyznać jej rację. Podejście Powell było nie tylko o wiele zdrowsze niż to, które sama reprezentowała, ale też o wiele dojrzalsze. Może dlatego, że dziewczyna miała już sprecyzowane plany na przyszłość?
- Pewnie, że tak. Podejrzewam nawet, że całkiem nieźle. - Mrugnęła do dziewczyny i odwróciła wzrok, kiedy tylko padło wymierzone w jej stronę pytanie. Bardzo, naprawdę bardzo chciała by powiedzieć, że idzie jej dobrze. Tymczasem nie dość, że wciąż nie poradziła sobie z podstawami numerologi, stos zaległej pracy domowej przypominał już wielkością stosik Warpa. Jednym słowem - przekichane.
- Jakoś to będzie... - Wydusiła w końcu, powtarzając jej słowa i wywracając przy tym oczami. Zachichotała przy tym nieco nerwowo, palcami prawej dłoni skubiąc znowu trawę. - Musimy pogonić Colette. Może jeśli przeciągnie nas po boisku to trochę się rozbudzimy. - Mruknęła, sama chyba nie do końca wierząc w to co mówi. - Och, i podobno przysłali nowe katalogi z miotłami. Widziałam jakiś w pokoju wspólnym.
- Tak... Chyba wiem o czym mówisz. - Może i ostatnio ta cała nieznośna rutyna została zerwana (i to z całkiem sporym hukiem, powoli jednak zaczynała - który to już raz? - przejmować kontrolę nad każdym kolejnym dniem, a Hughes sama nie wiedziała, czy to właściwie dobrze czy źle... Była usypiająca a nawet - na swój sposób - mamiąca, ciągle jednak znajoma a nawet dająca poczucie bezpieczeństwa. No, przynajmniej dla niej. Raczej nikogo nie powinno dziwić, że tak żywiołowa osóbka jak Nathalie czuje się przez nią stłamszona. A przecież wcale nie musiała jej się poddawać! Miała wystarczająco duże zdolności żeby całą energię i wszystkie czarne myśli wyrzucić z siebie na boisku. Tym bardziej fakt, ze tym razem padło na huśtawkę wydawał się dziewczynie dziwny...
Nie drąż. Po prostu bądź...
Brwi Puchonki uniosły się nieco, kiedy uszu dobiegł ten stanowczy ton. Przygryzła delikatnie wargę siląc się na to by nie skomentować słownictwa młodszej koleżanki - halo, przecież każdemu może się zdarzyć, nie? - i w pełni skupić się na tym co mówi, a nie jak to mówi. I musiała przyznać jej rację. Podejście Powell było nie tylko o wiele zdrowsze niż to, które sama reprezentowała, ale też o wiele dojrzalsze. Może dlatego, że dziewczyna miała już sprecyzowane plany na przyszłość?
- Pewnie, że tak. Podejrzewam nawet, że całkiem nieźle. - Mrugnęła do dziewczyny i odwróciła wzrok, kiedy tylko padło wymierzone w jej stronę pytanie. Bardzo, naprawdę bardzo chciała by powiedzieć, że idzie jej dobrze. Tymczasem nie dość, że wciąż nie poradziła sobie z podstawami numerologi, stos zaległej pracy domowej przypominał już wielkością stosik Warpa. Jednym słowem - przekichane.
- Jakoś to będzie... - Wydusiła w końcu, powtarzając jej słowa i wywracając przy tym oczami. Zachichotała przy tym nieco nerwowo, palcami prawej dłoni skubiąc znowu trawę. - Musimy pogonić Colette. Może jeśli przeciągnie nas po boisku to trochę się rozbudzimy. - Mruknęła, sama chyba nie do końca wierząc w to co mówi. - Och, i podobno przysłali nowe katalogi z miotłami. Widziałam jakiś w pokoju wspólnym.
- Nathalie Powell
Re: Huśtawka na drzewie
Pią Sty 29, 2016 7:03 pm
- Wszystko się ułoży, dam sobie radę - spokojnie oznajmiła i spojrzała na Ali - My damy radę.
Dodając końcówkę, spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się promiennie. Odzew jednak był trochę inny niż się spodziewała. Nath obserwowała bacznie koleżankę. Nie wiedziała dokładnie co się dzieje, ale coś było nie tak. Gdy ona zaczynała uspokajać swoje myśli i obawy, to Alice przejmowała pałeczkę. Będziemy się tak wymieniać? - pomyślała. Zrobiło jej się przykro jak zobaczyła, że u dziewczyny nie jest zbyt dobrze. Może i nieświadomie, ale Hughes poprawiała jej humor. Nie musiała wiele robić, wystarczało, że była. Krótka rozmowa z nią dawała ukojenie. Z drugiej strony, ona zaczynała rozumieć, że jednak nie jest taką osobą. Miała nadzieje, że to działa w dwie strony, że Alice tez się poprawi. Większa głupota nie mogła przyjść do głowy - pomyślała przy tym kręcąc głową z politowaniem. Otworzyła szerzej oczy i spojrzała na Alice. Jej gest wzbudził w towarzyszce zainteresowanie, więc ta tylko wyszczerzyła się głupkowato. Stwierdziła, że wypadałoby posłuchać uważniej o czym mówi, a mówi o Quidditchu.
- Tak, wiedziałam. - powiedziała uradowana - Myślałam nad kupnem nowej, ale jeszcze moja jest sprawna, więc po co?
Machnęła ręką jakby od niechcenia. W głębi serca, pragnęła nowej miotły. Już od jakiegoś czasu marzył jej się nowy Nimbus. Myślała by sobie zażyczyć na święta, lecz już i tak wiele słyszy od ojca. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on nie ma lekko i nie chciała go stawiać w takich sytuacjach. Na razie służy jej ta co ma, jednak nie oszukujmy się, długo nie przetrwa. W połączeniu z grą blondynki, nic nie żyje dłużej niż 2 lata.
Odetchnęła głośno i ponownie zerknęła na Alice. Niestety wciąż wyglądała tak samo. Nie podobało jej się, że teraz zaszła zamiana ról. Spojrzała w stronę Hogwartu i uświadomiła sobie, że właściwie nie powinno jej tu być. Zupełnie zapomniała, że miała oddać zaległy esej na Eliksiry. Podniosła się z miejsca jak w wojsku. Przy tym zobaczyła też lekko zaskoczoną minę brunetki. Nie chciała zostawiać jej samej, nie uśmiechało jej się to. Gorzej z tym jednak, że Profesor nie będzie dla niej tak życzliwy jak nie przyniesie pracy na czas.
- Wybaczysz mi, muszę iść - powiedziała z kwaśną miną. Było jej przykro, że znika tak nagle - Mam ogromną nadzieję, że bedziemy miały okazję jeszcze porozmawiać, ale Profesor Slughorn nie odpuści mi, że nie oddałam eseju.
Po kilku krokach odwróciła się do dziewczyny.
- Uśmiechnij się, wszystko będzie dobrze - dodała machając do niej na pożegnanie.
[z/t]
Dodając końcówkę, spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się promiennie. Odzew jednak był trochę inny niż się spodziewała. Nath obserwowała bacznie koleżankę. Nie wiedziała dokładnie co się dzieje, ale coś było nie tak. Gdy ona zaczynała uspokajać swoje myśli i obawy, to Alice przejmowała pałeczkę. Będziemy się tak wymieniać? - pomyślała. Zrobiło jej się przykro jak zobaczyła, że u dziewczyny nie jest zbyt dobrze. Może i nieświadomie, ale Hughes poprawiała jej humor. Nie musiała wiele robić, wystarczało, że była. Krótka rozmowa z nią dawała ukojenie. Z drugiej strony, ona zaczynała rozumieć, że jednak nie jest taką osobą. Miała nadzieje, że to działa w dwie strony, że Alice tez się poprawi. Większa głupota nie mogła przyjść do głowy - pomyślała przy tym kręcąc głową z politowaniem. Otworzyła szerzej oczy i spojrzała na Alice. Jej gest wzbudził w towarzyszce zainteresowanie, więc ta tylko wyszczerzyła się głupkowato. Stwierdziła, że wypadałoby posłuchać uważniej o czym mówi, a mówi o Quidditchu.
- Tak, wiedziałam. - powiedziała uradowana - Myślałam nad kupnem nowej, ale jeszcze moja jest sprawna, więc po co?
Machnęła ręką jakby od niechcenia. W głębi serca, pragnęła nowej miotły. Już od jakiegoś czasu marzył jej się nowy Nimbus. Myślała by sobie zażyczyć na święta, lecz już i tak wiele słyszy od ojca. Doskonale zdawała sobie sprawę, że on nie ma lekko i nie chciała go stawiać w takich sytuacjach. Na razie służy jej ta co ma, jednak nie oszukujmy się, długo nie przetrwa. W połączeniu z grą blondynki, nic nie żyje dłużej niż 2 lata.
Odetchnęła głośno i ponownie zerknęła na Alice. Niestety wciąż wyglądała tak samo. Nie podobało jej się, że teraz zaszła zamiana ról. Spojrzała w stronę Hogwartu i uświadomiła sobie, że właściwie nie powinno jej tu być. Zupełnie zapomniała, że miała oddać zaległy esej na Eliksiry. Podniosła się z miejsca jak w wojsku. Przy tym zobaczyła też lekko zaskoczoną minę brunetki. Nie chciała zostawiać jej samej, nie uśmiechało jej się to. Gorzej z tym jednak, że Profesor nie będzie dla niej tak życzliwy jak nie przyniesie pracy na czas.
- Wybaczysz mi, muszę iść - powiedziała z kwaśną miną. Było jej przykro, że znika tak nagle - Mam ogromną nadzieję, że bedziemy miały okazję jeszcze porozmawiać, ale Profesor Slughorn nie odpuści mi, że nie oddałam eseju.
Po kilku krokach odwróciła się do dziewczyny.
- Uśmiechnij się, wszystko będzie dobrze - dodała machając do niej na pożegnanie.
[z/t]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach