Go down
Anthony Parsons
Oczekujący
Anthony Parsons

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Sob Wrz 03, 2016 10:24 pm
Dla niego może i by to coś znaczyło jednak był zbyt inteligentny aby nie przejrzeć jej gry. Chciała dodać go do kolekcji, tak długo jak była miła mogła próbować. Nie miałby jednak problemu z opuszczeniem jej. Wychodził z założenia że jeśli ktoś nie chce jego to on też tej osoby nie chce. Prosta zasada. Taki już był. Zimny, oschły i twardy. Jednak ta kobieta była miła. Nie było powodu aby tak prostacko ją odtrącać. Wiedział że dziewczyna jest nie uchwytna, a jej małe serduszko znajduje się gdzieś daleko poza jego zasięgiem, jednak kto zabroni im niewielkiego flirtu?
-Wiesz, w niektórych kulturach spacer dłonią w dłoń może mieć bardzo poważne konsekwencje- Chciał sprawić żeby myślała że jest jej, żeby sądziła że wpadł w jej sidła. Mogła być tam sobie bajkową księżniczką czy niezdobytą tajemnicą. On był Anthonym Parsonsem! Dumnym gościem który nie daje się łapać na byle kobiecą sztuczkę. A te miała z pewnością opanowane do perfekcji. Gestem, glosem czy spojrzeniem zniewalała na pewno wielu facetów. Ant źle by się czuł gdyby tak po prostu został jednym z wielu. Musiał wymyśleć coś co sprawi że dziewczyna nie będzie mogła o nim zapomnieć. Ciężko mu jednak było, motywacja niska a nagroda niosła niebezpieczeństwo. Dokładnie tak jak lubił. Wspominałem już że kręciły go niebezpieczne kobiety? Lubił otwierać je warstwa po warstwie aż odkryją przed nim najskrytszą swą tajemnice. Gdzieś z tyłu głowy kołatała mu myśl że z tą damą się nie uda ale kim byłby gdyby nie próbował? Ciotą, Frajerem? Tego byśmy nie chcieli
-Wszyscy tak mówią, a koniec końców każdy z nas gra. Jesteśmy aktorami na deskach teatru życia- Powiedział spoglądając w kierunku księżyca. Każdy miał swoje problemy i tajemnice. Nie inaczej było w jego wypadku. To jest jednak materiał na osobny wywód. Jednak każda cecha jego charakteru wywodzi się z czegoś. Nie bez powodu zostaje się zimnym i agresywnym chamem prawda?
-Myślisz że dam się tak złapać jak idiota co?- Powiedział nagle do niej całkowicie poważnie. Kobiety bez powodu nie flirtują z losowymi osobnikami dopiero co poznanymi. Trzeba było być ułomym aby nie zauważyć że dziewczyna była pewna swego wyglądu i lubowała się w wykorzystywaniu go. Ciekawe co mu odpowie na to. Prawdopodobnie zbyje go ale było zbyt miło żeby go to zabolało.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Wrz 04, 2016 12:38 am
-Gdyby nie inni ludzie nikt by nie musiał tak naprawdę grać- Odpowiedziała spokojnie. To społeczeństwo zmuszało nas do tego abyśmy wcielali się w coraz to nowsze role. Bycie sobą w dzisiejszych czasach było tak bardzo przereklamowane, co więcej... wiele osób już zapomniało o takim zjawisko, na skutek czego jeżeli pojawiła się duszyczka która nie udawał nikogo to mogła spotkać się z wielkim niezrozumieniem i bardzo często odtrąceniem. Esmeraldzie udało się odkryć zaletę tej gry aktorskiej. Mogła tym dawać szczęście drugiej osobie. Przez chwilę dla kogoś mogła udawać anioła który został zesłany prosto z nieba aby komuś pomóc, albo stworzyć dla kogoś przeszkodę którą musiał przeskoczyć. Wszystko po to aby druga osoba poczuła się lepiej. Problem w tym był tak naprawdę jeden. Nie wiele osób to doceniało, większość z nich korzystało z jej poświęcenia, ale przy okazji odpychając i raniąc. Z biegiem czasu cyganeczka do tego się przyzwyczaiła. Wiedziała, że w oczach tych ludzi nie była niczym więcej jak jakąś porcelanową laleczką którą można przestawiać z kąta w kąt, a w chwili kiedy się znudzi porzuci się ją gdzieś na strychu aby kurz zaczął na niej osiadać, pochłaniając w całości.
-Z drugiej strony... jeżeli ty chcesz widzieć w kimś aktora to zobaczysz... wszystko tak naprawdę jest zależne od ciebie, od tego czego ty pragniesz w danej chwili- Widziałeś w cygance niebezpieczną kobietę, wyzwanie któremu pragnąłeś sprostać, chociaż doskonale wiedziałeś, że to samobójstwo, ale czy widziałeś w tej dziewczynie jakąś konkretną personę. Od jakiegoś czasu twoje myśli krążyły tylko wokół jej gry... dlaczego? dlatego bo tego sam chciałeś.
Kiedy ton chłopaka się zmienił i zdał to całkiem ciekawe pytanie na ustach cyganeczki zakwitł tylko delikatny uśmiech. Nie... nie miała najmniejszego zamiaru go zbywać, ani udawać, że to nie było w jej planie. Przedstawienie musi trwać do końca, nigdy nie wolno przestać w połowie sztuki. W końcu widź który to ogląda musi czuć spełnienie prawda.
-Oh mój drogi... gdybyś nie był idiotą, nie podjął byś w ogóle ze mną rozmowy- Odpowiedziała spokojnie, zupełnie tak jak by właśnie odpowiedziała mu na pytanie "która godzina". Widzisz mój drogi, klasyfikując Esmeraldę jako dziewczynę jak każdą inną popełniasz największy błąd swojego życia. Ona nie była taka jak inne, i rzucając jej wyzwanie skazujesz się sam na stracenie. Chcesz aby o tobie nie zapomniała... obawiam się, że jest to dla ciebie nie wykonalne. Nie możesz jej dać tego czego pragnie. W całej szkole znalazła się tylko jedna jedyna osoba która to jej dała, i to najpewniej ona pozostanie na zawsze w jej myślach. Niestety spóźniłeś się.
-Tylko człowiek naprawdę mało inteligentny zaprasza przypadkowo spotkaną kobietę na wieczorny spacer. Tym bardziej w czasach kiedy nikomu tak naprawdę nie można zaufać- Gdyby tylko chciała, mogłaby sprawić, że ten spacer dla niego byłby naprawdę nie zapomniany. Mogła by pokazać mu tą swoją ciemniejszą stronę, która w niej żyła, ale nie chciała robić niczego głupiego... tym bardziej przed zakończeniem szkoły.
-Wszystko co do tej pory się działo stało się tylko z twojej własnej woli... dlaczego nie wiem, i jak mam być szczera nie bardzo mnie to obchodzi- Cyganka nie miała najmniejszego zamiaru się tobą zabawić. Można powiedzieć, że była po prostu znudzona od jakiegoś czasu, brakowało jej jakiejś ciekawej relacji. Sahir.... zapomniał o niej, porzucił jak starą zabawkę, na skutek czego ta czerwona wstęga domagała się krwi, musiała ponownie ją nasączyć kolejną porcją tej czerwonej posoki, ale czyjej to już tak naprawdę nie miało najmniejszego znaczenia. Wypadało przypadkiem na ciebie, powinieneś był teraz paść na kolana i dziękować światu, że pozwolił ci spędzić kilka chwil z tą ulotną osobą jaką była Esmeralda.
Anthony Parsons
Oczekujący
Anthony Parsons

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Wrz 04, 2016 4:59 pm
-Ja tam nikogo nie gram. Na co dzień jestem może delikatnie bardziej bezpośredni- I w sumie nie skłamał. Tępienia idiotów i piętnowanie głupoty było dla niego właśnie bezpośredniością. Po co takie jednostki mają mieć marzenia że może coś dla niego znaczą? Spojrzał w gwiazdy wysłuchując wywodów Szmaragda. W tym co mówiła może i było trochę prawdy ale jakoś go to nie ruszało. Dobrze wiedział co motywowało go w tej relacji. I na pewno nie był to wrodzony pierwiastek idiotyzmu. Ciekawiła go na wielu płaszczyznach, nie tylko pod względem tajemnicy. Co by nie powiedzieć… to dziewczyna trafiała w jego gusta. Od początku dało się wyczuć jednak że to wszystko jest dla niej grą a zainteresowanie nim było dość znikome. Dlatego zaatakował ją na tej huśtawce. Nie chciał by powiedziała kiedyś komu że oplotła go sobie wokół palca. Choć miała taką możliwość, on walczył niczym lew przeciw temu. Sama piękność nie wystarcza. Czasem trzeba było by trochę jadu upuścić i uchylić rąbka tajemnicy.
-Ja pragnę prawdy, ty karmisz mnie tajemnicami. Nie żeby mi to przeszkadzało czy coś. Po prostu na dłuższą metę tajemnica bez wskazówek zaczyna męczyć- Powiedział spoglądając w gwiazdy. Ta bezchmurna noc wydawała się idealna do takich beztroskich rozmów. A przynajmniej o to tak widział. – Sugerujesz że zapraszanie kobiet do wspólnego spędzania czasu jest igraniem ze śmiercią? Powiedz to wszystkim parom w tym wariatkowie- spojrzał na nią ciepło. To nie tak że chciał ją odtrącić tamtym stwierdzeniem. Chciał tylko żeby wyzbyła się tej maniery i pokazała prawdziwą twarz. Nie wierzył że na co dzień zachowywała się tak kusząco i flirtująco do wszystkich ludzi. Trzeba pamiętać że ich społeczeństwo jest bardzo przeczulone na temat kobiet. Dziewczyna która nie zachowywała się jak dama szybko bywała skreślana z kręgów towarzyskich. Oczywiście nie sugerował że Szmaragdzik nie był damą, po prostu jej zachowanie odbiegało od szeroko rozumianego standardu.
-Oczywiście, wszystko jest moją wolną wolą, gdybym nie chciał nie zagadałbym do ciebie w kuchni- Definitywnie nie miał zamiaru padać przed nią na kolana. Był facetem który ma swój honor i jeśli oczekiwała podziękowań za poświęconą chwile z jej cennego czasu to powinna poszukać gdzie indziej. Z jego strony mogła liczyć na flirt czy miłą rozmowę, może nawet upojną noc. Albo na równej stopie albo w ogóle dlatego śmieszyła go próba dominacji w tej relacji. Mogła być sobie kim chciała, królową, księżniczką czy jakąś nawet wilą. On wierzył że ma na tyle siły woli aby oprzeć się nawet najbardziej erotycznym kuszeniom z jej strony. Na szczęście zdążył już zauważyć że dziewczyna szanowała swe ciało i nie zrobiła by czegoś tak lekkomyślnego. Fajna była, ale na razie nie zasługiwała na to aby chłopak padł jej do stóp. Ziewnął zakrywając usta i znów wbił swój wzrok w niebo
-Nikt nie powiedział że Ci ufam droga koleżanko. Zbyt dużo dziwnych ruchów pojawiło się z twojej strony aby tak po prostu nie mieć się na baczności w twoim towarzystwie.- Powiedział po czym dodał
-Ja po prostu lubię ryzyko.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Wrz 04, 2016 7:03 pm
Gdyby Esmeralda mogła usłyszeć ten twój wewnętrzny monolog najpewniej by właśnie zaczęła się z ciebie śmiać. Nie konkretniej z ciebie, ale z tego w jaki sposób próbujesz na nią patrzeć. Romce w żaden sposób nie zależało tak naprawdę na tym aby móc przed kimś pochwalić się kolejną ofiarą, która zawita na jej półeczce niczym trofeum, jej życie prywatne było zamknięte przed oczami każdego innego człowieka. Wszystkie myśli jakie pojawiały się w jej głowie pozostawały tylko tam, nikt inny nie miał prawa ich usłyszeć, bo to jej życie i to ona o nim decydowała. Z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć dlaczego tak myślisz. Osoby które są obdarte ze swojej wolności nie są w stanie zrozumieć ludzi którzy wiedzą czym ta wolność jest. Twojemu szmaragdzikowi nie zależało na tym aby koniecznie ciebie omotać wokół palca. Nawiązała relacje z znacznie bardziej interesującymi osobnikami niż ty, chociaż nie ukrywała, że obudziłeś na nowo w niej życie, ale to wciąż było za mało aby zyskać w jej oczach wartość która by nakazywała jej zapisać ciebie w swojej pamięci.
-Tajemnice... nigdy nie odkrywają się same... trzeba mieć odpowiedni klucz do odpowiedniego zamka- To nie ona chciała przeskakiwać kolejne przeszkody. W chwili kiedy nie sprzeciwiłeś się kiedy ona na początku zdradziła ci zasady tej gry, tak naprawdę zgodziłeś się na tą niewinną ale być może brutalną zabawę.
-No chyba nie powiesz mi, że nie interesował cię nigdy taniec ze samą śmiercią- Odpowiedziała mu spokojnie z delikatnym uśmiechem. To opanowanie dziewczyny mogło być wręcz irytujące. Ona sztukę gry opanowała do perfekcji, jak było wcześniej wspomniane przedstawienie trwać musi, nawet jeżeli widz przed czasem zorientuje się o co w tym wszystkim chodzi.
Twoja towarzyszka była cyganką i chyba cały czas o tym zapominasz. Naprawdę wydaje ci się, że takim osobom jak ona zależy na pozycji w społeczeństwie. Od samego urodzenia została zrzucona gdzieś na margines w którym tak naprawdę czuła się bezpiecznie. Nie dla niej były bankiety w wytwornym towarzystwie, to nie była jej bajka. Wtedy zamknęła by się sama w łańcuchach odbierając własną wolność, a do tego nie mogłaby nigdy dopuścić. Była sobą, a jeżeli innym to przeszkadzało będzie sobą jeszcze bardziej.
-Nikt nie powiedział, że zależy mi na zaufaniu przypadkowej osoby- Już wiesz... nie ważne co powiesz, ona na wszystko będzie miała odpowiedź. Za wiele razy rozgrywała ten sam scenariusz aby nie znać swojej roli, aby nie przewidzieć do czego chłopak teraz dążył. Chciał złamać zasady gry, chciał wyrwać się po za ramy tej fabuły, ale ona ci nie pozwoli. Będzie dalej doprowadzać siebie do przepaści z tym swoim niewinnym uśmieszkiem na twarzy, i z ciekawością dziecka będzie patrzeć na to jak balansujesz na granicy przepaści.
-Mówiłam... w ludziach jest coś, że kochają ryzyko... nawet jeżeli wiąże się to ze śmiertelnym niebezpieczeństwem- Odbiła się mocno nogami od ziemi i tak odchyliła się lekko do tyłu aby spojrzeć w nocne niebo. Jej włosy kołysały się to w przód to w tył na skutek pędu powietrza, a jej spódnica kołysała się radośnie razem z całą postacią cyganki. Kiedy zrozumiesz, że ona nie zalicza się do typowych dziewczyn które spotykałeś na swojej drodze. Ona należała sama do siebie, żyła dla samej siebie... cały świat tak naprawdę jej nie interesował. Potrafiła wstać rano i biec przed siebie nie wiedząc gdzie dobiegnie, ani co się stanie, to ona decydowała o swoim życiu, nie jakieś schematy społecznościowe.
Anthony Parsons
Oczekujący
Anthony Parsons

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pon Wrz 05, 2016 4:48 pm
Może by się zaśmiała, może nie. Anta to średnio obchodziło. To były jego przekonania i będzie ich bronił bez względu na to czy ktoś będzie się śmiał. A nawet jeśli to upewni się wtedy że będzie to jeden z ostatnich śmiechów w życiu tej osoby. Choćby miał tą osobę pociągnąć za sobą do piekła. Taki już był i nic tego nie zmieni. Nie uważał się za osobnika obdartego z wolności. Wszystko mógł. Nawet w tej chwili mógł wyjść z Hogwartu i już nigdy nie wrócić wiodąc jeden z miliarda żywotów za murami szkoły. Może ta cała wolność dziewczyny była tak naprawdę próbą maskowania niepewności jutra? Wolność dla Anta była wszędzie. Oczywiście nie był lekkoduchem, ale znał swą wartość i wiedział ze poradzi sobie ze wszystkim co los mu zgotuje. Piękny Szmaragdzik rzucał głębokimi tekstami na lewo i prawo, ale czy ona były poparte czymś? Nie wiedział. Choć z biegiem czasu dziewczyna można powiedzieć że coraz bardziej go irytowała niż kusiła to nadal coś go do niej ciągnęło.
-Dobór wytrychu to tylko kwestia czasu.- Powiedział kładąc się całkowicie na trawie i spoglądając w niebo. Było takie spokojne… Jak by świat tworzył idealną scenerie dla kochanków. Jak śmieszne było to że między nimi nie było krzty romansu. Coraz chłodniejszy w odczuciu Anta ton dziewczyny raczej nie napawał chłopaka dobrymi myślami co do ogólnego romantyzmu zaistniałej sytuacji.
- A co? Jesteś śmiercią?- Zadał prowokujące pytanie. Kobieta w jego odczuciu była pewna siebie, momentami nawet chorobliwie. Nie wiedział co w życiu przeszła ani kim jest. Możliwe że była śmiercią a dzisiejsza rozmowa służy ukojeniu jego nerwów przed zadaniem ostatecznego ciosu. Jednak na pewno nie zamierzał przyglądać się temu bezczynnie. Cyganka czy nie Cyganka, każdy miał słaby punkt i nawet jeśli potrafiła na wszystko odpowiedzieć w mgnieniu oka to na bank kiedyś jej pancerzyk pęknie. A wtedy on przeglądnie jej wnętrze. Nie żeby mu na tym zależało. Czuł po prostu ciekawość co ona tam w sobie skrywa. Jaką przeszłością dysponuje ta kobieta i z jakim kapitałem patrzy w przyszłość.
-No to cieszę się że oboje wiemy na czym stoimy- Dopiero teraz spojrzał na kobietę. Zawsze dla niego pozostanie tylko i wyłącznie aktorką grającą według wyuczonych schematów które czuć było na kilometr. I choć należy przyznać że Ant łapał się na początku na nie to z biegiem czasu traciły swój urok. Uroda kobiety nie przemijała jednak to co mówiła bywało dość łatwe to przewidzenia. Różnica między nimi była taka że Ant się krył z tym że widzi co dziewczyna kombinuje. Niby wyszła z nim za rękę, niby rozmawiała z nim a jednak myślami była gdzieś indziej. Przy kimś innym. Zdawał sobie sprawę z tego że jest tylko zapychaczem czasu. Może trochę bardziej by go to bolało gdyby dziewczyna choć w najmniejszym stopniu próbowała się z tym kryć. Traktowała Anthonego jak jakiegoś wiejskiego głupka bez własnej woli
-Adrenalina napędza nasze egzystencje. Nic specjalnego. Po prostu czysta chemia- Powiedział oglądając jak dziewczyna buja się na huśtawce. Z chęcią uciął by jej te wszystkie dzwoniące dzyndzelki bo ich dźwięk zaczynał mu już powoli działać na nerwy, ale kobieta jest święta. Nie robi się takich rzeczy. Choć szanował je i podziwiał nigdy nie padnie przed żadną na kolana.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pon Wrz 05, 2016 5:07 pm
Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego jak cyganka kochała takie zabawy. Im bardziej ty próbowałeś ją rozszyfrować, złamać jej ducha tym lepiej ona się bawiła. Krótko mówiąc wpadłeś w tej chwili w tak zwane błędne koło. Obawiam się, że twoje próby uderzenie w mur który Romka wybudowała wokół siebie skończy się tylko połamanymi rękoma.
-Widzisz... dobór wytrychu może jest kwestią czasu, ale też zależy od twoich umiejętności... a one na chwile obecną są gdzieś głęboko w lochach... a tam żadnych drzwi nie znajdziesz- Nie miał zielonego pojęcia z kim w tej chwili rozmawiał, do jakiego miejsca może go ta znajomość poprowadzić. Cyganeczka tak naprawdę nie miała nic do stracenia bo nigdy nic nie miała. Była to bardzo bezpieczna pozycja w tym życiu. Skutkowało to tym, że dziewczyna mogła balansować na linie do woli, i nawet jak spadnie i się połamie to i tak nic z tego nie wyniknie. Teraz starała się utrzymać równowagę dla samego zachowania zasad.
Chcesz trafić w jej słaby punkt, aby jej skorupa pękła... nawet jeżeli ci się to uda to bardzo szybko zrzuci tą maskę którą teraz widzisz i założy zupełnie inną. Cyganka w swoim zanadrzu miała wiele scenariuszy, wiele spektakli które mogła przed tobą odegrać, a ty nawet nie połapiesz się kiedy. Teraz możesz siebie oszukiwać, że nie dałeś się wciągnąć w jej grę, a jednak nadal zastanawiasz się nad tym jak by tutaj ją złamać. To jest to o co jej chodziło. Ty będziesz się zastanawiać, a ona po prostu będzie przyglądać się tym twoim marnym próbom, tylko po to aby ci udowodnić, że jesteś przegranym człowiekiem w jej życiu.
-Każdy z nas nią jest- Nie było drugiej tak śmiercionośnej istoty jak człowiek. Zwierzęta zabijały w obronie, w chwili kiedy walczyły o terytorium, albo o samicę, ludzie zabijali bo mieli taki kaprys, a mimo wszystko nadal uważamy się za znacznie lepszy gatunek. Egoizm ludzkości Cygankę nigdy nie przestanie zaskakiwać.
Romki nie obchodziło to czy chłopak przejrzał jej grę czy nie. Dobrze się bawiła i to było najważniejsze. Ah ten egoizm Esmeraldy zawsze był zaskoczeniem dla wielu ludzi. Grała bo miała na to ochotę, bo chłopak tego chciał... wyglądał na takiego który potrzebował wyzwania to je dostał.
-Szkoda mi takich zacofanych ludzi, którzy patrzą na świat w kategorii białe, czarne.- Chociaż przywykła już do tego, że ludzie kochali spłycać wszystko, doprowadzać do poziomu na którym byli w stanie coś jeszcze zrozumieć, a jeżeli coś wymykało się im z granicy zrozumienia to po prostu negowali istnienie pewnych zjawisk.
-Chociaż... z drugiej strony to nawet dobrze. Dzięki temu tajemnica na zawsze może pozostać tajemnicą- Zatrzymała się w końcu i popatrzyła na chłopaka po czym posłała mu beztroski uśmiech. W jej zachowaniu nic się nie zmieniało, wydawało się, że nie zauważała wcale marnych prób chłopaka wyprowadzenia jej z równowagi, z resztą muszę ciebie poinformować, że to było prawie niemożliwe do wykonania. Cyganka tego typu rozmowy przeprowadzała w zasadzie codziennie, stały się dla niej już swego rodzaju rutyną.
Anthony Parsons
Oczekujący
Anthony Parsons

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Sob Wrz 10, 2016 8:19 am
Ależ ta kobieta była zapatrzona w siebie. Niezdobyta twierdza, kotka chodząca swoimi nieodkrytymi scieżkami czy pustelnik nie potrzebujący towarzystwa. Jak chciała się zwać tak niech się zwała. Anta nie ruszała wogóle jej niezależność. Wszystko było tylko farsą obliczoną na zabawę i kuszenie. Dobrze wiedział że nie wchodził w jej kręg zainteresowań. Nie bolało go jakoś, o ile wyglądem wbijała się w jego gust, tak charakterologicznie była gdzieś daleko. Nawet jeśli był w lochu ze swoimi wytrychami miał nadal jedną akcje w zanadrzu. Nie miał jednak możliwości obrony więc pozostanie przy słowach
-Tak się bronisz, tak się miotasz a ja już znam twój sekret.- Powiedział spokojnie nawet nie spoglądając na kobietę. Nocne niebo było zdecydowanie ciekawsze niż jej wielkie, wiekopomne wynurzenia na temat natury detektywistycznej. Ant uważał ją za dziewczynę chorującą na przerost ego. Nie ze wszystkimi potrafił się dogadać, najwidoczniej dziewczyna należała do jednych z nich. Dobrze że nie zmarnował wcześniej tej tortilli. Miałby wyrzuty sumienia.
-Wszystko co mnie zaskoczyło w tobie jakoś chyba odkryłem- blefował, choć na przykład domyślał się co mogło być powodem osobliwego zachowania w kuchni. Na krew reagują tak tylko wampiry lub zwierzęta dotknięte wampiryzmem. Tak czy siak, powinien jak najszybciej ulotnić się z towarzystwa tej dziewczyny. Ona nie wiedziała o nim nic, on coś już tak. Jak by na to nie patrzeć to bilans wyjścia wyszedł na plus. Nie musiał jej zaciągać do łóżka. W sumie nigdy nie miał takich aspiracji. No, może dokonać inspekcji migdałków językiem. Na łóżko to jeszcze rozmowa mu się musiała podobać. A tu niestety troche go nużyła. Ciężka sprawa z tą dziewczyną. Niby fajna, niby ładna a jednak odpychająca dla niego. Chciała obserwować jego marne próby? Nie da jej tej satysfakcji. To on ma się bawić ludźmi a nie ludzie nim. Zbyt dumny był na te jej igraszki.
-Tak więc wampirku... ja uciekam.- Po czym wstał i udał się w stronę Zamku
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Sro Wrz 14, 2016 8:56 pm
Oj wydaje ci się, że poznałeś w przeciągu kilku godziny Cyganeczkę. Cóż zobaczyłeś to na co ci ona pozwoliła i tak będzie do końca. Nigdy nie dowiesz się co gra gdzieś tam na dnie jej duszy. Z resztą nie wydawałeś się być tam jakoś specjalnie zainteresowany dlatego też i ona nie uzewnętrzniała tego, bo i niby po co. Przedstawienie bez tego będzie wyjątkowo cudowne.
Kiedy ten wstał ręka dziewczyny chwyciła go za nadgarstek aby na chwilkę go zatrzymać. Trzymała go mocno i pewnie uśmiechając się tylko delikatnie, zupełnie tak jak by nic się nie stało. Skoro sam się domyślił kim ona była nie będzie musiała dłużej bawić się w opanowanie.
-Nie zapomnij o balu...- Ona już się postara, że będzie dla ciebie to zabawa niezapomniana. W końcu ile osób ma okazję iść na zabawę z wampirem.
-Coś mi mówi, że będzie ciekawie- Oraz, że w tym roku jedzenie będzie jeszcze lepsze niż w zeszłym. Romka w końcu puściła nadgarstek chłopaka pozwalając mu na swobodne poruszanie się. Bawiła się tym wszystkim bo życie to jedna wielka zabawa. A przynajmniej tak się jej wydawało.
Esmeralda obserwowała uważnie jak postać ślizgona zaczyna się powoli oddalać, aż w końcu znikła jej z oczu. Teraz zaczęła sobie zadawać pytanie czy gra jest warta świeczki, ale z drugiej strony... tego chyba jej brakowało. Takiej niewinnej zabawy. Z długo próbowała być poważna, że zapomniała o tym ile radości przynosiły tego typu zabawy. W końcu nie czekając długo na wstała ze swojego miejsca i również udała się do zamku. W końcu niedługo będzie godzina policyjna w szkole, a szlabanu to ona nie chciała załapać.
z/t
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Paź 09, 2016 12:46 pm
Nie ociągała się z odejściem z tego przeklętego miejsca i wiedziała, że więcej tam nie wróci. Ani ona, ani nikt z jej znajomych bo po prostu na to nie pozwoli. Nie, kiedy zobaczyła co się działo z Remusem. Bała się bowiem, że mogłyby się wydarzyć gorsze rzeczy niż to co miało miejsce, że to nie było wszystko, że to dopiero przedsmak.
Mocno zaciskając palce na torbie szła wraz z Remusem, co jakiś czas się jednak oglądając. Co z tego, że ona nie widziała tego, co widział Gryfon. To był pewien rodzaj odruchu bezwarunkowego.
Kiedy dotarli do huśtawki na drzewie, Lotta od razu przysiadła sobie na trawie, spoglądając na swojego towarzysza niepewnie. - Nigdy więcej nie powinieneś tam iść Remusie. To, co się tam wydarzyło... Było złe. - to jedyne określenie jakie przychodziło na myśl Gryfonce gdy na spokojnie starała się przeanalizować co się stało. Zetknęli się z czarną magią, której żadne z nich się nie spodziewało, tego była pewna.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Nie Paź 09, 2016 1:01 pm
Szli przed siebie, a Remus nie wiedział dokąd. Po prostu oboje chcieli odejść spod dębu jak najdalej się dało. Słyszał kiedyś, że w jego okolicy dzieją się dziwne rzeczy, ale nie przypuszczał, iż będzie to trwało tak długo po tych wydarzeniach, które miały tam miejsce. Jego samego to spotkało, nie wiedział tylko jak wyglądało to z perspektywy samej Charlotte.
Wreszcie znaleźli się koło huśtawki. Byli nieco zdyszani szybkim marszem, więc biorąc przykład z koleżanki siadł obok niej, wyciągając nogi przed siebie i opierając się na łokciach.
- A co dokładniej widziałaś? Co było... złe?- zapytał ciekawy. Nie sądził, by widziała coś gorszego od niego, coś bardziej bolesnego, ale może się mylił. To, że czarna magia była zła wiedział już dawno, nigdy tylko nie przypuszczał, że stanie się jej ofiarą. Wolał zaklęcia, przed którymi może się obronić, przed niewerbalnymi lub zwykłymi, z którymi ma szansę, ale mieszanie w umyśle, wpływanie na myśli, na zachowanie... to było straszne. Nie chciał, by kiedykolwiek się to powtórzyło...
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pon Paź 10, 2016 9:12 pm
Możliwe, że trochę przesadzała. Nadmiernie panikowała, zbyt emocjonalnie podchodziła do czarnej magii, jednak ta sama w sobie zawsze budziła w dziewczynie lęk. Może to przez jej czystość krwi i myśl, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać przyjdzie niedługo po nią, a może przez ojca, który zapatrzony był w jego działania i prawdopodobnie chciał córkę oddać jakiemuś śmierciożercy. Tego Charlotte nie wiedziała, jednak oddech musiała dosyć długo uspokajać zanim po raz kolejny odezwała się do Remusa, który dosiadł się do niej, nawet nie zauważyła kiedy.
- Najpierw wszystko było normalnie. Siedziałeś, czytałeś podręcznik... Po chwili byłeś jednak jakiś taki... Rozmarzony. Przerażająco rozmarzony, zacząłeś mówić o dziewczynach, chociaż ja nikogo tam nie widziałam, byłeś naprawdę szczęśliwy. A potem wszystko się nagle zmieniło Remusie. Zacząłeś mówić jakieś słowa, telepałeś się, kuliłeś i to zimno... Jest czerwiec, a czułam się tak, jakby nastała najzimniejsza noc grudnia. Mówiłam do ciebie, ale chyba mnie nie słyszałeś, dopiero po chwili zareagowałeś... - urwała, bo nagle zdała sobie sprawę jak to wszystko niedorzecznie brzmi. Po chwili już kręciła głową, jakby samą siebie karcąc. Za co jednak? Za to, że powiedziała to wszystko? Czy za to, że pozwoliła aby to ją tak przeraziło? Tego sama Charlie nie wiedziała. - To był ten rodzaj czarnej magii o której nigdy wcześniej nie słyszałam i nie chciałam słyszeć...
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pon Paź 10, 2016 10:48 pm
Wysłuchał jej z kamienną twarzą. A więc tak to widziała, teraz już wiedział i uśmiechnął się. Nie widziała tych zjaw, nie słyszała tego co mówiły... Myślał jednak, że to tylko było w jego głowie, że docierając do jego duszy. Nie przypuszczał, że ktoś widzi jego zachowanie, słyszy jego słowa.
- Tak. Najpierw świeciło przyjemne słońce, a na niebie nie było żadnych chmur. Docierały mnie jakieś roześmiane głosy, a ja byłem zadowolony, że ktoś jest szczęśliwy, że mimo wszystko, potrafi się cieszyć życiem. A potem one się zmieniły. Stanęły przede mną... mówiły o... Erin. Że zginęła przeze mnie. Że to moja wina, że nikt jej nie obronił, że nic nie zrobiłem, by jej pomóc. Ja... - urwał nieco, bo głos mu zadrżał. Wziął głęboki oddech, zamknął na chwilę oczy i odetchnął. - Przepraszam. Ale... czasem mam wrażenie, że to prawda. Że to moja wina - dodał na koniec patrząc na nią smutno. Mógł przecież coś zrobić, zamiast siedzieć w Trzech Miotłach i pilnować dzieciaków. Z drugiej strony, jednak takie zadanie powierzyła mu nauczycielka. Nie chcąc zawieść jej zaufania i złamać polecenia, zawiódł siostrę James'a, swoją Erin.
- Wpływanie na umysł i mieszanie w nim. Mnie też to zawsze przerażało... Nie chcę nigdy więcej przez to przechodzić...
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Sro Paź 12, 2016 7:01 pm
W takich momentach jak ten Charlie naprawdę żałowała, że nie jest akurat w domu i nie może podkraść ze schowka ojca trochę Ognistej Whisky. Na pewno uspokoiłoby to ją chociaż trochę, sprawiło, że mniej emocjonalnie patrzyłaby na to wszystko, jednak w tym momencie... W tym momencie nie mogła poradzić nic, że martwiła się o Remusa i wizja jego krzywdy sprawiała, że sama Lotta zaczynała cierpieć. Co z tego, że nie zamieniali ze sobą zwykle więcej niż kilka zdań, co z tego, że nigdy nie byli blisko, to nie miało żadnego znaczenia. Pragnęła bezpieczeństwa wszystkich, pragnęła spokojnego serca dla każdego. - To nie twoja wina Remusie. - dziewczyna westchnęła smutno kiedy dostrzegła jak wielką wciąż nosił on w sobie ranę. - Obawiam się, że gdybyś był wtedy nie posłuchał nauczycielki, dzisiaj byłbyś tylko naszym wspomnieniem. Myślisz, że Erin by tego chciała? Abyś także zginął? - zagadnęła nieśmiało, ale prawdę mówiąc co ona mogła wiedzieć? Nigdy nikogo nie straciła, nie wiedziała co to znaczy kiedy ktoś ukochany umiera. Mogła tylko sugerować się na swoich domysłach, na przeczytanych mugolskich książkach i na słowach swojej matki, która czasem opowiadała o utracie rodziców. - A ponadto to nie ty zabiłeś tych wszystkich ludzi, w żadnym, nawet najmniejszym stopniu nie przyczyniłeś się do ich śmierci. Dzięki tobie jednak te wszystkie dzieci z którymi poszedłeś były bezpieczne. - niepewny uśmiech zaczął gościć na ustach Charlotte, kiedy tak sięgnęła niepewnie po jego dłoń i ścisnęła ją szybko, krótko, chcąc go w ten sposób pocieszyć. Ale może nie chciał żadnego kontaktu fizycznego? Nie chciał współczucia? Tego Charlie nie wiedziała, dlatego też szybko cofnęła swoje palce, twarz odwracając w kierunku słońca. Może chociaż trochę to ją ogrzeje.
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pią Paź 14, 2016 7:09 pm
Czuł się nieco dziwnie mówiąc o ważnych dla niego wspomnieniach przed Charlotte. Nie żeby coś do niej miał czy coś, jednak ich relacje były tylko koleżeńskie. Lubił ją mimo, że zamieniali ze sobą tylko zwykłe cześć. Dla niego zawsze była miła, a on chciał, by wszyscy żyli w zgodzie, niezależnie od statusu i domu, jakiego są wychowankami. Poza tym co w tym niestosownego, skoro wiedziała, jak zresztą każdy Gryfon, co łączyło jego i Erin.
- Czyżby? - zapytał zerkając na nią ponuro. Przecież nie wiedziała, że jego dziewczyna się zmieniła, że zaczęła ich wszystkich z niewiadomych powodów unikać, a on nic z tym nie zrobił. Nie wyjaśnił tej sprawy, zwyczajnie to olał. A teraz jej nie było. Gryzła piach, o ile w ogóle coś gryzła po śmierci. - Nie wiem czego, by chciała. Nikt nie wie - powiedział cicho. Utrata bliskiej boli i raczej nigdy nie przestanie. Wiedział o tym aż nazbyt dobrze. Zawsze pozostanie w pewnym miejscu w sercu pusta dziura, której niczym się nie da wypełnić. Będzie się tliła wieczną tęsknotą, chociaż z biegiem czasu będzie łatwiej się do tego przyzwyczaić, ale zapomnieć się nie da. - Ale przez moment myślałem, że to one miały rację. Że nie zrobiłem nic, by im pomóc. I powiedziały... powiedziały, że ja będę następny. Że też umrę - dodał na koniec i utkwił swoje miodowe spojrzenie w jej czekoladowych. - Nie chcę jeszcze umierać...
Charlotte Macmillan
Oczekujący
Charlotte Macmillan

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Pią Paź 14, 2016 8:02 pm
Chyba Charlotte nie była najlepszym wyborem do zwierzania się z bolesnych wspomnień, przecież nie znała historii, nie mogła wypowiedzieć się o sprawie jako o całości wydarzeń, które miały miejsce... Chociaż... Może tego właśnie teraz Remus potrzebował? Usłyszeć opinię kogoś, kto nie znał szczegółów? Opinii, która nie polegałaby na żadnych głębszych odczuciach, a tylko na obserwacjach? Trudno było to określić dziewczynie kiedy tak siedziała, wysłuchując już ze względnym spokojem wszystkiego, co serce Remusa pragnęło jej zdradzić. Była tutaj przecież po to, aby go wysłuchać, prawda? - Jestem tego stuprocentowo pewna. - odpowiedziała z przekonaniem, starając się nie zrazić jego ponurym spojrzeniem. Tłumaczyła sobie bowiem, że to nie ma nic wspólnego z nią samą, ale z tym, co wydarzyło się w przeszłości. - Jeśli cię kochała to na pewno nie chciała twojej śmierci, Remusie. Gdy kogoś kochasz to pragniesz jego szczęścia, nie na odwrót. - tego była stuprocentowo pewna, gotowa walczyć o swoje przekonanie. Kiedy wychowywało się w takiej rodzinie, w jakiej przyszło dorastać Charlotte, walka o prawo i słuszność miłości była na porządku dziennym. Każdego poranka trzeba było przekonywać siebie, że to, co pokazuje jej ojciec wcale nie jest miłością, a czymś innym. Czymś gorszym, czego dziewczyna nawet słowami nie mogła określić.
Brunetka zassała głośno powietrze słysząc ostatnie słowa Lupina, po czym niewiele się nad tym wszystkim zastanawiając przytuliła go mocno, zaciskając przy tym z całych sił oczy, jakby to miało pomóc odpędzić złe wspomnienia, złe moce. - Jeszcze nie umierasz, Remusie. Jeszcze wiele pięknych, szczęśliwych dni i lat przed tobą. Pewnego dnia pozwolisz sobie zapomnieć o tych zjawach i ich nic nie znaczących słowach, wszystko się ułoży i nabierze sensu. - jeśli miałby ją odepchnąć za to, że tak bezceremonialnie go obejmowała to była na to gotowa. Zdawała sobie sprawę, że może nie chcieć kontaktu fizycznego, jednak w tym momencie czuła, że to jest najlepsze co może mu dać. Poczucie, że nie jest sam i ktoś przy nim trwa. Poczucie bliskości drugiego człowieka.
Kiedy tak jednak przytulała do siebie Remusa nagły deszcz sprawił, że spojrzała w górę, na niebo, które zachmurzyło się w tak krótkim czasie. Powinna się tego spodziewać, pogoda na wyspach nigdy nie była stabilna. Uśmiechając się więc do Remusa wstała, a po chwili wciąż ściskając w dłoni jego dłoń ruszyła biegiem w kierunku zamku.

/zt
Sponsored content

Huśtawka na drzewie - Page 10 Empty Re: Huśtawka na drzewie

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach