- Kyohei Takano
Re: Głazy (nad jeziorem)
Pon Sie 15, 2016 9:12 pm
Optymizm to była jedna z wielu rzeczy której Kyo było w tej chwili tak naprawdę brak. Nawet pozytywne myślenie kiedyś się kończy, a jest to tak naprawdę zależne od tego co przeżyjemy w naszym życiu. Każdy człowiek ma swoją granicę wytrzymałości i do momentu przekroczenia tej granicy chce wierzyć w to, że jeszcze wszystko się uda, że nadejdzie to tak zwane lepsze jutro. Jednak pewnie zastanawiacie się co będzie kiedy ktoś już jakiś czas temu przekroczył tą granicę. Cóż wtedy wydarzenia mogą rozwinąć się tak naprawdę dwojako. Jedni reagują na to swego rodzaju negacją, czyli na miejsce dużej dawki optymizmu wchodzi pesymizm. Za to w drugim wypadku ludzie po prostu zaczynają egzystować. Przestaje ich interesować to jak ich życie dalej się potoczy. Nie obchodzi ich to czy są jeszcze optymistami czy raczej zaczęli widzieć świat w czarnych barwach. Kyo można powiedzieć, że w tej chwili znajdował się pośrodku, i od przekroczenia granicy wytrzymałości tak naprawdę dzieliła go chwilka. Na szczęście pomimo tego całego wywalenia na cały świat, tlił się w nim jeszcze jakiś malutki płomyk nadziei, że coś się odmieni. Niestety na chwilę obecną nie miał zielonego pojęcia jak by ten płomyk zamienić w ognisko. Dlatego też uznał, że chyba najlepiej będzie zostawić to wszystko i obserwować swoje życie z boku... niczym ten bierny widz.
-Udawanie nie jest łatwe- Powiedział spokojnie... co jak co, ale on mógł się wypowiedzieć na ten temat. W poprzedniej szkole przykleili mu etykietkę już na start, a on jak ten posłuszny kretyn się po prostu z tym utożsamił.
-Ktoś ci podyktował jakąś rolę i ty jak jakaś szmaciana lalka ją odgrywasz pozbywając się tym samym tego wszystkiego czego ty potrzebujesz.- Chłopak nie lubił takich poważnych rozmów, ale z drugiej strony dlaczego też miałby ich nie podejmować. Przecież było mu wszystko jedno już, nie było na tym świecie chyba istoty która byłaby w stanie go skrzywdzić, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Społeczeństwo nie rozpozna oszusta, bo to oni przyczepiają ci etykietkę, a w chwili kiedy nie chcesz z tym się utożsamiać nalepiają ci kolejną... etykietkę wyrzutka, i takim o to sposobem i tak im ulegasz i tak- On coś wiedział, kiedyś sam w sobie był w stanie znajdować jakieś talenty, zainteresowania. W chwili kiedy inni spisali go od razu na straty zrozumiał, że to tak naprawdę się nie liczyło. Jeżeli ktoś czegoś w nim tego czegoś nie zobaczy to on może się dwoić i troić, a i tak nic z tego nie będzie.
-Świat nie jest czarno-biały... tak jak się może wydawać- Były w nim jeszcze odcienie szarości które istniały chyba tylko po to aby wprowadzać w błąd człowieka, aby zwodzić, oszukiwać, aby ten kto szedł wyznaczoną przez siebie ścieżką nagle z niej zboczył i wpadł do wielkiej dziury.
-Udawanie nie jest łatwe- Powiedział spokojnie... co jak co, ale on mógł się wypowiedzieć na ten temat. W poprzedniej szkole przykleili mu etykietkę już na start, a on jak ten posłuszny kretyn się po prostu z tym utożsamił.
-Ktoś ci podyktował jakąś rolę i ty jak jakaś szmaciana lalka ją odgrywasz pozbywając się tym samym tego wszystkiego czego ty potrzebujesz.- Chłopak nie lubił takich poważnych rozmów, ale z drugiej strony dlaczego też miałby ich nie podejmować. Przecież było mu wszystko jedno już, nie było na tym świecie chyba istoty która byłaby w stanie go skrzywdzić, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Społeczeństwo nie rozpozna oszusta, bo to oni przyczepiają ci etykietkę, a w chwili kiedy nie chcesz z tym się utożsamiać nalepiają ci kolejną... etykietkę wyrzutka, i takim o to sposobem i tak im ulegasz i tak- On coś wiedział, kiedyś sam w sobie był w stanie znajdować jakieś talenty, zainteresowania. W chwili kiedy inni spisali go od razu na straty zrozumiał, że to tak naprawdę się nie liczyło. Jeżeli ktoś czegoś w nim tego czegoś nie zobaczy to on może się dwoić i troić, a i tak nic z tego nie będzie.
-Świat nie jest czarno-biały... tak jak się może wydawać- Były w nim jeszcze odcienie szarości które istniały chyba tylko po to aby wprowadzać w błąd człowieka, aby zwodzić, oszukiwać, aby ten kto szedł wyznaczoną przez siebie ścieżką nagle z niej zboczył i wpadł do wielkiej dziury.
- Tomas Duncan
Re: Głazy (nad jeziorem)
Wto Sie 16, 2016 10:58 am
Zamyślił się na chwilę, słuchając co ma mu do powiedzenia puchon. Po części się zgadzał, właściwie nikt nigdy mu tego tak nie przedstawił. Dla niego bycie kimś innym było prostsze niż przyznanie przed samym sobą i całą resztą jaki jest naprawdę. Kiedy na chwilę odsunął od siebie to prawdziwe ja, nie musiał spierać się z rodzicami, mógł wciąż czuć się członkiem rodziny. A przez bardzo długi czas w jego życiu to były najistotniejsze wartości i cele w jego życiu. Dopiero z czasem wyrósł z tego przekonania i nauczył się akceptować samego siebie i ludzi takimi jacy byli. Dlatego też nie uważał, żeby wpasowanie się w określone ramy było trudne.
Z drugiej strony nie lubił generalizowania, uważania, że wszyscy ludzie coś ci narzucają a sami są szarzy i jak reszta społeczeństwa. Skoro on był inni i pragnął aby inni to zaakceptowali, to kim był, żeby oceniać jednocześnie innych? Może był nieco inny niż reszta, ale wciąż jednak coś ich wszystkich łączyło, i z tym nie mógł walczyć.
-Właśnie o uległość chodzi. Nieraz łatwiej jest ulec i mieć spokój niż spierać się z całym światem. - W tej kwestii mieli chyba nieco inne podejście, inne przeżycia w życiu różnie ich ukształtowały. Tomas chciał umieć i móc na każdego patrzeć pozytywnie. Ale nie bał się odmiennego zdania. Cieszył się, że mógł z kimś skonfrontować swoje poglądy na tak poważny temat. Liczył tylko, że jego towarzyszowi nie przeszkadza fakt, iż ze zwykłej pogawędki ich rozmowa przeistoczyła się w... coś takiego.
-Sam fakt, że ludzie udają kogoś kim nie są to dowód, że na świecie są całe gamy kolorów. - Uśmiechnął się półgębkiem. Dla niego nigdy nie było tylko czerni i bieli, lub szarości. Miał strasznie oklepane i może przy tym nieco infantylne podejście do tego tematu, dla niego świata nigdy nie da się określić kilkoma słowami, czy kilkoma kolorami. Za dużo jest ludzi o zupełnie odmiennych poglądach i podejściu do życia, żeby ograniczać się w ten sposób. I nieważne jakie podejście miałaby jedna czy druga strona, nie można podzielić ich na czarnych i białych.
Z drugiej strony nie lubił generalizowania, uważania, że wszyscy ludzie coś ci narzucają a sami są szarzy i jak reszta społeczeństwa. Skoro on był inni i pragnął aby inni to zaakceptowali, to kim był, żeby oceniać jednocześnie innych? Może był nieco inny niż reszta, ale wciąż jednak coś ich wszystkich łączyło, i z tym nie mógł walczyć.
-Właśnie o uległość chodzi. Nieraz łatwiej jest ulec i mieć spokój niż spierać się z całym światem. - W tej kwestii mieli chyba nieco inne podejście, inne przeżycia w życiu różnie ich ukształtowały. Tomas chciał umieć i móc na każdego patrzeć pozytywnie. Ale nie bał się odmiennego zdania. Cieszył się, że mógł z kimś skonfrontować swoje poglądy na tak poważny temat. Liczył tylko, że jego towarzyszowi nie przeszkadza fakt, iż ze zwykłej pogawędki ich rozmowa przeistoczyła się w... coś takiego.
-Sam fakt, że ludzie udają kogoś kim nie są to dowód, że na świecie są całe gamy kolorów. - Uśmiechnął się półgębkiem. Dla niego nigdy nie było tylko czerni i bieli, lub szarości. Miał strasznie oklepane i może przy tym nieco infantylne podejście do tego tematu, dla niego świata nigdy nie da się określić kilkoma słowami, czy kilkoma kolorami. Za dużo jest ludzi o zupełnie odmiennych poglądach i podejściu do życia, żeby ograniczać się w ten sposób. I nieważne jakie podejście miałaby jedna czy druga strona, nie można podzielić ich na czarnych i białych.
- Kyohei Takano
Re: Głazy (nad jeziorem)
Wto Sie 16, 2016 8:38 pm
Udawanie na początku zawsze było proste, wydawało się być idealną wręcz ucieczką od otaczającego nas świata. W końcu nawet dzieci w ten sposób sobie radziły ze swoimi błahymi problemami. Chłopacy bawili się jakimiś samochodzikami i wchodzi w rolę kogoś innego, a dziewczyny... przebierały się za księżniczki, zakładały korony i stawały się na chwilkę kimś innym, być może bardziej wyjątkowym. Potem im starsi byliśmy tym bardziej się wkręcaliśmy w jakieś chore przebieranki, po co? Aby zadowolić rodzinę, dziewczynę, czy może nawet samych siebie. Nie ważny był motyw, ważne było to, że taka gra zawsze będzie wyniszczać. Zamykamy się na swoje problemy próbujemy od nich uciec co niestety tak naprawdę nigdy się nie udaje. Prawdziwe życie zawsze nas dogoni wcześniej czy później.
Jeżeli Kyo przez całe swoje życie czegoś się nauczył to napewno tego aby nigdy nikomu nie ulegać. Chociaż chłopak na chwilę obecną interpretował to aż za dokładnie. Przez co życie stawało się dla niego chwilami wręcz nie do zniesienia. Cały czasu próbował się go nauczyć od nowa, na skutek czego zaczął pojmować, że niektórzy ludzie nie lubią upartości, i aby nawiązać jakiś kontakt trzeba troszeczkę pohamować swoją osobowość. Z resztą... kto Kyo znał doskonale wiedział, że u niego z tym było ciężko. Był raczej wybuchowy, jego emocjonalność była bardzo chwiejna mimo wszystko nadal gdzieś miał nadzieję, że wszystko się ułoży.
-Ehhhh... mało jeszcze się dowiedziałeś- Po tym co chłopak mu powiedział zrozumiał, że ten tak naprawdę był dopiero na początku swojej podróży w te miejsca które Kyo zna już na pamięć. Niestety wiedział też, że przejście przez pewne miejsca było konieczne, i ten chłopak też niedługo zrozumie to co Kyo miał na myśli. Dlatego też westchnął tylko ciężko po czym wyciągnął z kieszeni ponownie paczkę papierosów, i zaczął pochłaniać kolejną porcję trucizny. Chłopak palił dużo, nie dało się tego ukryć, ale szczególni wchłaniał ten dym kiedy musiał rozmawiać na jakieś trudne tematy. A nie... w sumie to tak naprawdę wcale w tej chwili nie musiał. Mógł w końcu wkurzyć się, opierdolić chłopaka z góry od dołu i po prostu sobie pójść. Więc po co dalej tutaj siedział? Może to była jedna z tych chwil kiedy puchon musiał zmierzyć się w końcu z tymi tematami od których tak zawzięcie uciekał.
Zapadał dziwna cisza, która chłopakowi w żaden sposób nie przeszkadzała. Kyo spędzał bardzo dużo czasu w ciszy na skutek czego zdążył się z nią już zaprzyjaźnić. Dopiero po chwilce zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze się nie przedstawił. Dlatego też wyciągnął w kierunku chłopaka rękę
-Kyohei- Przedstawił się krótko czekając aż ten odpowie na jego gest i potrząśnie jego dłonią i zdradzi swoje imię.
Jeżeli Kyo przez całe swoje życie czegoś się nauczył to napewno tego aby nigdy nikomu nie ulegać. Chociaż chłopak na chwilę obecną interpretował to aż za dokładnie. Przez co życie stawało się dla niego chwilami wręcz nie do zniesienia. Cały czasu próbował się go nauczyć od nowa, na skutek czego zaczął pojmować, że niektórzy ludzie nie lubią upartości, i aby nawiązać jakiś kontakt trzeba troszeczkę pohamować swoją osobowość. Z resztą... kto Kyo znał doskonale wiedział, że u niego z tym było ciężko. Był raczej wybuchowy, jego emocjonalność była bardzo chwiejna mimo wszystko nadal gdzieś miał nadzieję, że wszystko się ułoży.
-Ehhhh... mało jeszcze się dowiedziałeś- Po tym co chłopak mu powiedział zrozumiał, że ten tak naprawdę był dopiero na początku swojej podróży w te miejsca które Kyo zna już na pamięć. Niestety wiedział też, że przejście przez pewne miejsca było konieczne, i ten chłopak też niedługo zrozumie to co Kyo miał na myśli. Dlatego też westchnął tylko ciężko po czym wyciągnął z kieszeni ponownie paczkę papierosów, i zaczął pochłaniać kolejną porcję trucizny. Chłopak palił dużo, nie dało się tego ukryć, ale szczególni wchłaniał ten dym kiedy musiał rozmawiać na jakieś trudne tematy. A nie... w sumie to tak naprawdę wcale w tej chwili nie musiał. Mógł w końcu wkurzyć się, opierdolić chłopaka z góry od dołu i po prostu sobie pójść. Więc po co dalej tutaj siedział? Może to była jedna z tych chwil kiedy puchon musiał zmierzyć się w końcu z tymi tematami od których tak zawzięcie uciekał.
Zapadał dziwna cisza, która chłopakowi w żaden sposób nie przeszkadzała. Kyo spędzał bardzo dużo czasu w ciszy na skutek czego zdążył się z nią już zaprzyjaźnić. Dopiero po chwilce zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze się nie przedstawił. Dlatego też wyciągnął w kierunku chłopaka rękę
-Kyohei- Przedstawił się krótko czekając aż ten odpowie na jego gest i potrząśnie jego dłonią i zdradzi swoje imię.
- Tomas Duncan
Re: Głazy (nad jeziorem)
Sro Sie 17, 2016 5:21 pm
-Cóż mogę powiedzieć. - Rozłożył ręce w bezbronnym geście, za chwile jednak opuścił je i uśmiechnął się do chłopaka. -Nie zaprzeczę. - Dodał jeszcze, po czym zatopił się w myślach.
Nie chciał myśleć o przeszłości, ani o tym co go może czekać w przyszłości. Lubił swoje życie, mimo wszystko, odpowiadało mu to jakie było właśnie teraz. Jasne, że chciałby zapomnieć o tych złych rzeczach które się w nim wydarzyły, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie było na to sposobu. Poza tym, nie tędy droga. Trzeba było się nauczyć z tym żyć i być gotowym na wszystko co cię spotka.
Nie był do końca pewien, czy jego towarzysz nauczył się tego aż nazbyt dobrze, czy starał się udawać, że wszystko co złe nie miało już znaczenia. I była to kolejna zagdaka dla Tomasa, o której rozwiązanie nie śmiał spytać puchona.
Nie chciał się wtrącać, jednocześnie chcąc wiedzieć o nim wszystko. Trochę to zabawne, ale wydawało mu się, że mógłby wiele się nauczyć od Kyo. Nie było konkretnego wytłumaczenia na tą myśl. Po prostu tak czuł. Uśmiechnął się sam do siebie. No cóż, definitywnie była to dziwna rozmowa i dziwna znajomość. Leniwie uniósł głowę i zaczął przyglądać się dymowi wypuszczanemu z ust chłopaka. Oczyścił umysł z myśli, skupiając się tylko na szarych wzorkach unoszących się w powietrzu. Trochę za dużo tej powagi jak na pierwszy raz. Czasami trzeba posiedzieć trochę w ciszy, a Tomasowi zupełnie to nie przeszkadzało.
Pomijając fakt, że tak wciągnął się w tą ciszę, że w pierwszej chwili nie dotarły do niego słowa puchona. Spojrzał na niego nieco obojętne, po czym wyprostował się, prawdopodobnie nieco zbyt gwałtownie.
-Ach, no tak, Tomas. - Jedną ręką potrząsnął dłoń Kyo, drugą zaś potarmosił swoje blond kudły, lekko zakłopotany. -Kojarzyłem cię z zajęć, więc kompletnie wypadło mi z głowy, żeby się przedstawić.
Łatwo zapamiętywał imiona i twarze innych, być może dlatego od początku wiedział z kim rozmawia. Założył, że zapewne usłyszał imię chłopaka gdzieś na lekcji lub w pokoju wspólnym, i od razu zostało mu ono w głowie. Poza tym, był dość towarzyską osobą, kojarzył więc sporą ilość osób w szkole, nie tylko ze swojego domu. Czasami tylko zapominał przez to, że nie każdy kojarzył jego.
Nie chciał myśleć o przeszłości, ani o tym co go może czekać w przyszłości. Lubił swoje życie, mimo wszystko, odpowiadało mu to jakie było właśnie teraz. Jasne, że chciałby zapomnieć o tych złych rzeczach które się w nim wydarzyły, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie było na to sposobu. Poza tym, nie tędy droga. Trzeba było się nauczyć z tym żyć i być gotowym na wszystko co cię spotka.
Nie był do końca pewien, czy jego towarzysz nauczył się tego aż nazbyt dobrze, czy starał się udawać, że wszystko co złe nie miało już znaczenia. I była to kolejna zagdaka dla Tomasa, o której rozwiązanie nie śmiał spytać puchona.
Nie chciał się wtrącać, jednocześnie chcąc wiedzieć o nim wszystko. Trochę to zabawne, ale wydawało mu się, że mógłby wiele się nauczyć od Kyo. Nie było konkretnego wytłumaczenia na tą myśl. Po prostu tak czuł. Uśmiechnął się sam do siebie. No cóż, definitywnie była to dziwna rozmowa i dziwna znajomość. Leniwie uniósł głowę i zaczął przyglądać się dymowi wypuszczanemu z ust chłopaka. Oczyścił umysł z myśli, skupiając się tylko na szarych wzorkach unoszących się w powietrzu. Trochę za dużo tej powagi jak na pierwszy raz. Czasami trzeba posiedzieć trochę w ciszy, a Tomasowi zupełnie to nie przeszkadzało.
Pomijając fakt, że tak wciągnął się w tą ciszę, że w pierwszej chwili nie dotarły do niego słowa puchona. Spojrzał na niego nieco obojętne, po czym wyprostował się, prawdopodobnie nieco zbyt gwałtownie.
-Ach, no tak, Tomas. - Jedną ręką potrząsnął dłoń Kyo, drugą zaś potarmosił swoje blond kudły, lekko zakłopotany. -Kojarzyłem cię z zajęć, więc kompletnie wypadło mi z głowy, żeby się przedstawić.
Łatwo zapamiętywał imiona i twarze innych, być może dlatego od początku wiedział z kim rozmawia. Założył, że zapewne usłyszał imię chłopaka gdzieś na lekcji lub w pokoju wspólnym, i od razu zostało mu ono w głowie. Poza tym, był dość towarzyską osobą, kojarzył więc sporą ilość osób w szkole, nie tylko ze swojego domu. Czasami tylko zapominał przez to, że nie każdy kojarzył jego.
- Kyohei Takano
Re: Głazy (nad jeziorem)
Sob Sie 20, 2016 12:42 am
Przyszłość, czy przeszłość dla chłopaka tak naprawdę straciły jakikolwiek sens, już bardzo dawno temu. A wszystko przez to, że te dwa pojęcia dla niego były naprawdę podobne. Jego przeszłość była czarna. Od czasu do czasu pojawiał się w niej jakiś niewielki promyk światła który sprawiał, ze chłopakowi na nowo chciało się żyć, a potem... wszystko szlag trafił. Co do przyszłości. Malowała się równie ciemno, i najpewniej nawet w niej będą słoneczne chwile które będą mieć za zadanie sprowadzenie puchona na manowce. Kyo nie był najlepszym nauczycielem, i na pewno nigdy nie będzie. Brakowało mu wielu doświadczeń które posiada każdy człowiek z w miarę normalną rodziną. Kyohei'a wychowała nienawiść do siebie oraz całego świata za wszystko co w jego życiu miało miejsce. Tak, ona obwiniał się za wszystko, za najmniejszą złą chwilę która miała miejsce w jego życiu, nawet w chwili kiedy tak naprawdę on sam nie zawinił w niczym. Może gdyby komuś powiedział jak było naprawdę, gdyby z kimś się podzielił, przestał zarzucać na wszystko kurtynę milczenia byłoby mu o niebo łatwiej, ale przecież obiecał, że nikomu nigdy nie powie co tamtego dnia tak naprawdę miało miejsce. Widzicie to się nazwy wierność, i wiele osób powinno było brać z tego chłopaka przykład. Tyle czasu minęło od tamtego nieszczęśliwego wydarzenia, a on nie dość, że poświęcił swoje szczęście aby inni mogli mieć jakieś perspektywy, to jeszcze milczał nawet w obcym miejscu, przy ludziach którzy tak naprawdę nie przejmą się tym tematem zbytnio. No i tutaj widzimy cechę Kyo o której tak naprawdę nie wiele osób wie. Z drugiej strony nie oszukujmy się, nikt w tej szkole nie wiedział o Puchonie absolutnie nic. Oczywiście, wszyscy jego złe cechy mogliby wyliczyć nawet w środku nocy, ale o dobrych już się nie mów. Cóż... bo on ich nie pokazuje, ale ja jako autorka tej postaci doskonale wiem, że i takowe posiada, chociaż nie chce się z tym uzewnętrzniać.
-Ciekawe... ja bardzo rzadko chadzam na zajęcia. I tak nic tam po mnie- Nauczyciele już dawno postawili na nim krzyżyk, więc uznał, że raczej nie ma sensu zaszczycać ich swoją obecnością, jeżeli każdy z nich był przekonany, że on nic nie osiągnie w życiu. Kyo mógł by powiedzieć, że taki układ naprawdę mu pasował, był mało stresujący, ale z drugiej strony było by to straszne uczucie kiedy nikt od ciebie już niczego nie wymagał.
-No, ale widocznie miałeś tą nieprzyjemność uczestniczyć w jakiejś lekcji gdzie ja byłem...- Chłopak już dawno przywykł do tego, że na lekcjach to on był czarną owcą... cóż ktoś musi. Tyle lat już odgrywał tą rolę, że teraz przychodziła mu ona naprawdę łatwo.
-Ciekawe... ja bardzo rzadko chadzam na zajęcia. I tak nic tam po mnie- Nauczyciele już dawno postawili na nim krzyżyk, więc uznał, że raczej nie ma sensu zaszczycać ich swoją obecnością, jeżeli każdy z nich był przekonany, że on nic nie osiągnie w życiu. Kyo mógł by powiedzieć, że taki układ naprawdę mu pasował, był mało stresujący, ale z drugiej strony było by to straszne uczucie kiedy nikt od ciebie już niczego nie wymagał.
-No, ale widocznie miałeś tą nieprzyjemność uczestniczyć w jakiejś lekcji gdzie ja byłem...- Chłopak już dawno przywykł do tego, że na lekcjach to on był czarną owcą... cóż ktoś musi. Tyle lat już odgrywał tą rolę, że teraz przychodziła mu ona naprawdę łatwo.
- Tomas Duncan
Re: Głazy (nad jeziorem)
Nie Sie 21, 2016 3:03 pm
Przez chwilę ponownie pozwolił samemu sobie się zamyślić. Czy faktycznie na zajęciach usłyszał imię Kyohei, przypisane do tej właśnie twarzy? Nie umiał stwierdzić. Tak mu się wydawało. Czy może to w pokoju wspólnym ktoś niepewnym głosem zawołał a Tomas pochwycił te słowa? Poczuł jak mimowolnie marszczy brwi w niepewności i zamyśleniu. Rodziło się w nim coraz większe przekonanie, że gdzieś musiał zwrócić szczególną uwagę na towarzysza. Czasami tak miał, to wrażenie, że coś mu umyka. Niczym wspomnienie z innego wcielenia, o którym nigdy nawet by nie pomyślał. Umysł jednak pozostawał pusty i głuchy na jego wołanie o wyjaśnienie. Postanowił zignorować swoje myśli, i po prostu uznać tak jak założył na wstępie - zna chłopaka z zajęć.
-Mam po prostu wybitnie dobrą pamięć do twarzy. - Skwitował, nie rozgrzebując bardziej tematu i własnych myśli. Chciał znów obdarzyć go uśmiechem, w końcu rozdał ich już dziś tak wiele. Zamiast tego jednak na twarzy pojawił się grymas, karykatura uśmiechu, sprawiająca, że policzki cierpły. Nie wiedział skąd ta nagła zmiana w jego nastroju. Czy to wina nieba, lekko zaciągniętego chmurami, czy jego myśli, stale schodzących na tor rodziny i tego co najboleśniejsze dla niego? Powodów mogło być mnóstwo, żaden jednak nie wydawał się dostatecznie sensowny. I na tyle logiczny, by blondyn mógł usprawiedliwiać nim swoje dziwne samopoczucie.
Pokręcił głową niezadowolony, nie z otoczenia czy Kyo, bardziej z samego siebie. Ogarnij się chłopie. - skarcił się w myślach, nie mógł przecież pozostać w takim melancholijnym stanie. To nie było w jego stylu. Powinien pomyśleć o małych pieskach, o zajęciach z Zielarstwa, o ładnym uśmiechu. Byleby powrócił ten prawdziwy, wesoły on.
-Mroczny z ciebie typ. - Odezwał się w końcu, niemal pewien, że chwilowy kryzys osobowości minął. Kąciki ust ponownie uniosły się, tym razem już w leniwym uśmiechu. Mroczy typ. Nie miał tu na myśli niczego złego. Taką po prostu aurę roztaczał chłopak. Niezrozumienia, bólu i samotności. Tomas z każdą kolejną minutą tego spotkania, czuł to coraz wyraźniej, czuł też jak jego własna otwartość i optymizm miesza się z odczuciami chłopaka. Wszystko było takie dziwne i coraz trudniejsze do zrozumienia. Kiedy ta rozmowa przeniosła się na takie tory? Kolejne pytanie na które nikt poza samym Merlinem nie znał odpowiedzi.
-Mam po prostu wybitnie dobrą pamięć do twarzy. - Skwitował, nie rozgrzebując bardziej tematu i własnych myśli. Chciał znów obdarzyć go uśmiechem, w końcu rozdał ich już dziś tak wiele. Zamiast tego jednak na twarzy pojawił się grymas, karykatura uśmiechu, sprawiająca, że policzki cierpły. Nie wiedział skąd ta nagła zmiana w jego nastroju. Czy to wina nieba, lekko zaciągniętego chmurami, czy jego myśli, stale schodzących na tor rodziny i tego co najboleśniejsze dla niego? Powodów mogło być mnóstwo, żaden jednak nie wydawał się dostatecznie sensowny. I na tyle logiczny, by blondyn mógł usprawiedliwiać nim swoje dziwne samopoczucie.
Pokręcił głową niezadowolony, nie z otoczenia czy Kyo, bardziej z samego siebie. Ogarnij się chłopie. - skarcił się w myślach, nie mógł przecież pozostać w takim melancholijnym stanie. To nie było w jego stylu. Powinien pomyśleć o małych pieskach, o zajęciach z Zielarstwa, o ładnym uśmiechu. Byleby powrócił ten prawdziwy, wesoły on.
-Mroczny z ciebie typ. - Odezwał się w końcu, niemal pewien, że chwilowy kryzys osobowości minął. Kąciki ust ponownie uniosły się, tym razem już w leniwym uśmiechu. Mroczy typ. Nie miał tu na myśli niczego złego. Taką po prostu aurę roztaczał chłopak. Niezrozumienia, bólu i samotności. Tomas z każdą kolejną minutą tego spotkania, czuł to coraz wyraźniej, czuł też jak jego własna otwartość i optymizm miesza się z odczuciami chłopaka. Wszystko było takie dziwne i coraz trudniejsze do zrozumienia. Kiedy ta rozmowa przeniosła się na takie tory? Kolejne pytanie na które nikt poza samym Merlinem nie znał odpowiedzi.
- Kyohei Takano
Re: Głazy (nad jeziorem)
Wto Sie 30, 2016 12:55 am
Kiedy do uszu Kyo doszło stwierdzenie, że "mroczny" z niego typ, nie mógł powstrzymać się od tego aby na jego usta nie wszedł delikatny uśmiech. W sumie jakoś nigdy o sobie tak nie myślał, ani też nikt go w ten sposób nie nazwał. Chociaż gdyby się nad tym zastanowić trochę bardziej, to można było doszukać się w tym jakiejś logiki. Kyo jak najbardziej mógł sprawiać wrażenie typa którego za żadne skarby nie chciało się spotkać gdzieś w ciemnym zaułku. Faktycznie rozsiewał wokół siebie całkiem specyficzną aurę, która dla wielu ludzi była najnormalniej w świecie nie zrozumiała. Mimo wszystko chłopak już rzygał stwierdzeniami pod tytułem "nie możesz się poddawać","jutro będzie lepiej". Łatwo jest nam tak mówić w chwili kiedy jesteśmy tylko biernymi widzami. Problem który nas nie dotyczy wydaje się być tak bardzo banalny, że dziwimy się jak osoba zainteresowana nie może sobie z nim poradzić. Z drugiej strony chłopaka zawsze to irytowało, że ludzie gadali... radzili, ale sami nie ruszyli z miejsca aby komuś pomóc. On sam takich ludzi którzy chcieli, a on przez własną głupotę, i dumę odrzucił mógłby policzyć na palcach jednej ręki.
-W tej chwili nie jestem pewien czy mam wstać i strzelić ci w pysk, czy podziękować za komplement- Mruknął po czym zeskoczył szybko z kamienia i podszedł do chłopaka wpatrując się uważnie w niego. Nie, nie miał najmniejszego zamiaru wdawać się w jakieś bójki. Na pewno nie w chwili kiedy każdy nauczyciel najpewniej będzie w tej chwili śledził z uwagą jego poczynania. Niektórzy najpewniej będą czekać tylko aż ten potknie się gdzieś i będą mieli podstawę ku temu aby go wyrzucić.
-Spokojnie... odpuszczę ci tym razem...- Poklepał tutaj rozmówcę delikatnie po ramieniu, po czym wsadził sobie ręce do kieszeni i zaczął iść przed siebie.
-Do następnego- Mruknął na odchodne nie patrząc nawet w kierunku chłopaka, i tak o to zniknął z pola widzenia.
z/t
-W tej chwili nie jestem pewien czy mam wstać i strzelić ci w pysk, czy podziękować za komplement- Mruknął po czym zeskoczył szybko z kamienia i podszedł do chłopaka wpatrując się uważnie w niego. Nie, nie miał najmniejszego zamiaru wdawać się w jakieś bójki. Na pewno nie w chwili kiedy każdy nauczyciel najpewniej będzie w tej chwili śledził z uwagą jego poczynania. Niektórzy najpewniej będą czekać tylko aż ten potknie się gdzieś i będą mieli podstawę ku temu aby go wyrzucić.
-Spokojnie... odpuszczę ci tym razem...- Poklepał tutaj rozmówcę delikatnie po ramieniu, po czym wsadził sobie ręce do kieszeni i zaczął iść przed siebie.
-Do następnego- Mruknął na odchodne nie patrząc nawet w kierunku chłopaka, i tak o to zniknął z pola widzenia.
z/t
- Tomas Duncan
Re: Głazy (nad jeziorem)
Wto Sie 30, 2016 9:51 am
Tomas nie potrafił rozgryźć swego towarzysza. Zawsze reagował inaczej, niż można się było po nim spodziewać. Szczerze, to nie przeszkadzało mu to, podobała mu się nieco tajemnicza natura chłopaka. Liczył również, że jeszcze kiedyś będzie miał szansę poznać go trochę bardziej.
Na jego słowa wzdrygnął się nieznacznie, chociaż właściwie nawet się nie bał. Oboje byli facetami, może nie wyglądał ale też miał trochę siły, umiałby się obronić. Teraz jednak ani na chwilę nie uwierzył w tą możliwość, że Kyo by mu przywalił. Mimo wszystko wyglądał na zadowolonego, poza tym raczej nie chciał ściągać na siebie kłopotów wdając się z kimś w bójkę. Całkiem spokojny spojrzał na chłopaka, który stanął naprzeciw niego. Delikatnie uśmiechnął się, słysząc jego kolejną wypowiedź. Odwrócił nieznacznie głowę w jego stronę, jak odchodzi.
-Do następnego. - Powiedział chyba bardziej do siebie, niż do odchodzącego chłopaka. Sam pozostał w miejscu. Spojrzał na jezioro, po czym wyciągnął papierosa i zapalił zapałką.
Jeszcze przez chwilę stał, wpatrując się w jezioro i paląc, po czym wyrzucił niedopałek. Uśmiechnął się szeroko, i ruszył w stronę zamku.
[z/t]
Na jego słowa wzdrygnął się nieznacznie, chociaż właściwie nawet się nie bał. Oboje byli facetami, może nie wyglądał ale też miał trochę siły, umiałby się obronić. Teraz jednak ani na chwilę nie uwierzył w tą możliwość, że Kyo by mu przywalił. Mimo wszystko wyglądał na zadowolonego, poza tym raczej nie chciał ściągać na siebie kłopotów wdając się z kimś w bójkę. Całkiem spokojny spojrzał na chłopaka, który stanął naprzeciw niego. Delikatnie uśmiechnął się, słysząc jego kolejną wypowiedź. Odwrócił nieznacznie głowę w jego stronę, jak odchodzi.
-Do następnego. - Powiedział chyba bardziej do siebie, niż do odchodzącego chłopaka. Sam pozostał w miejscu. Spojrzał na jezioro, po czym wyciągnął papierosa i zapalił zapałką.
Jeszcze przez chwilę stał, wpatrując się w jezioro i paląc, po czym wyrzucił niedopałek. Uśmiechnął się szeroko, i ruszył w stronę zamku.
[z/t]
- Jęcząca Marta
Re: Głazy (nad jeziorem)
Czw Wrz 29, 2016 11:37 am
Rzadko opuszczała tereny zamkowe, nie mówiąc już o oddaleniu się od kanalizacji, bo chociaż po części przez nią zginęła, to instynktownie bezpiecznie się przy niej czuła. Zmieniło się to, gdy ponownie zobaczyła te same gadzie oczy i coraz mniej czasu spędzała w swojej łazience, kręcąc się to tu, to tam. Zapomniała już jak pięknie potrafi wyglądać przyroda, gdy ciągle widziała porośnięte glonami i mchem rury. Może to właśnie brak słońca wpływał na jej złe samopoczucie... Tylko, że teraz i tak nie odczuwała ciepłych promieni pieszczących jej skórę... bo najzwyczajniej w świecie przechodziły przez nią. Zdążyła się już przyzwyczaić do swojego beznadziejnego położenia, a pewnie za kilkadziesiąt lat będzie jak Sir Nicholas - w ogóle nie będzie zwracać uwagi na przyjemności życia.
Przycupnęła na małej wysepce i wpatrywała się niczym nie zmąconą toń. Kiedyś lubiła to miejsce, bo nieliczni wiedzieli, jak tutaj dotrzeć. Nie przeszkadzało jej nawet, kiedy nie mogła wrócić na brzeg. Tutaj nie było ludzi, którzy mogli się z niej naśmiewać.
Ach, znowu wpadła w ten swój melancholijny nastrój. Jakby żyła miałaby prawie pięćdziesiąt lat... Był trzynasty czerwca - 35. rocznica jej śmierci. Tego dnia nie lubiła być w miejscu swojego zgonu, więc wybrała miejsce, które lubiła za życia.
Przycupnęła na małej wysepce i wpatrywała się niczym nie zmąconą toń. Kiedyś lubiła to miejsce, bo nieliczni wiedzieli, jak tutaj dotrzeć. Nie przeszkadzało jej nawet, kiedy nie mogła wrócić na brzeg. Tutaj nie było ludzi, którzy mogli się z niej naśmiewać.
Ach, znowu wpadła w ten swój melancholijny nastrój. Jakby żyła miałaby prawie pięćdziesiąt lat... Był trzynasty czerwca - 35. rocznica jej śmierci. Tego dnia nie lubiła być w miejscu swojego zgonu, więc wybrała miejsce, które lubiła za życia.
- Logan Hale
Re: Głazy (nad jeziorem)
Czw Wrz 29, 2016 1:41 pm
Zachmurzone niebo. W nocy padało, ale gleba zdążyła się już osuszyć. Teraz panowała cisza. Spokój. Cisza przed burzą.
Szłam przed siebie równomiernym krokiem. Nie rozglądałam się na boki, będąc sam na sam ze swoimi myślami. Za dwa dni egzaminy. Widziałam ludzi siedzących nieruchomo nad książkami - wpatrujących się w kartki, tracąc resztki nadziei. Również się uczyłam, aczkolwiek sumienna i systematyczna praca zagwarantowały mi brak stresu przed tą zbliżającą się nieuchronnie rzezią głupców. Trochę mnie bawiła ich desperacja. Sami sobie zawinili, ignorując swe obowiązki wcześniej. To była tylko i wyłącznie ich wina. Ich i ich beztroskiego życia.
Głazy. Lubiłam to miejsce. Miało w sobie coś tajemniczego. Niebawem, gdy spadnie deszcz, trudno będzie się stąd wydostać. Nie interesowało mnie to. Poczułam pierwszą kroplę, która opadła na mój nos. Wzniosłam na chwilę oczy ku górze, lecz zbyt dobitnie zdawałam sobie sprawę, że nie tam było ich miejsce. Ponownie wbiłam wzrok przed siebie.
Myślałam, że będę sama. Ta część brzegu była rzadziej uczęszczana. Dzika i daleka. Myliłam się. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Niebo płakało. Coraz więcej łez lądowało na ziemi dookoła. Burzyło taflę wody. Niektóre z nich przechodziły przez niewyraźną sylwetkę ducha. Intrygujące. Cóż dziewczyna tutaj robiła. Nie widziało jej się za wiele poza murami zamku.
Zamiast się odwrócić i poszukać samotności absolutnej, nie zboczyłam ze ścieżki. Szukając samotności, nie dało się jej odnaleźć.
Podeszłam. Nie odzywałam się. Ciekawe czy będzie przeszkadzał jej deszcz...
Szłam przed siebie równomiernym krokiem. Nie rozglądałam się na boki, będąc sam na sam ze swoimi myślami. Za dwa dni egzaminy. Widziałam ludzi siedzących nieruchomo nad książkami - wpatrujących się w kartki, tracąc resztki nadziei. Również się uczyłam, aczkolwiek sumienna i systematyczna praca zagwarantowały mi brak stresu przed tą zbliżającą się nieuchronnie rzezią głupców. Trochę mnie bawiła ich desperacja. Sami sobie zawinili, ignorując swe obowiązki wcześniej. To była tylko i wyłącznie ich wina. Ich i ich beztroskiego życia.
Głazy. Lubiłam to miejsce. Miało w sobie coś tajemniczego. Niebawem, gdy spadnie deszcz, trudno będzie się stąd wydostać. Nie interesowało mnie to. Poczułam pierwszą kroplę, która opadła na mój nos. Wzniosłam na chwilę oczy ku górze, lecz zbyt dobitnie zdawałam sobie sprawę, że nie tam było ich miejsce. Ponownie wbiłam wzrok przed siebie.
Myślałam, że będę sama. Ta część brzegu była rzadziej uczęszczana. Dzika i daleka. Myliłam się. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Niebo płakało. Coraz więcej łez lądowało na ziemi dookoła. Burzyło taflę wody. Niektóre z nich przechodziły przez niewyraźną sylwetkę ducha. Intrygujące. Cóż dziewczyna tutaj robiła. Nie widziało jej się za wiele poza murami zamku.
Zamiast się odwrócić i poszukać samotności absolutnej, nie zboczyłam ze ścieżki. Szukając samotności, nie dało się jej odnaleźć.
Podeszłam. Nie odzywałam się. Ciekawe czy będzie przeszkadzał jej deszcz...
- Jęcząca Marta
Re: Głazy (nad jeziorem)
Czw Wrz 29, 2016 2:05 pm
Pojedyncze krople deszczu przenikały przez jej niematerialne ciało. Nie czuła tego, jak i promieni słońca, które czasami wyglądały za chmur. Było całkiem ciepło, lecz ona już tego nie czuła. Pogoda była jej obojętna, nawet nie pamięta, czy deszcz też padał w dniu jej śmierci. Znając jej szczęście, to wówczas nawet wieczór był ciepły... Machała nogami, które przenikały wodę, która nie rozchlapywała się na wszystkie strony, jak prawa natury nakazywały.
Poczuła czyjąś obecność i raczej nie był to innych duch. Spoglądała na uczennicę spod przymkniętych powiek. Przez jej grube szkła w okularach oczy ducha wydawały się nienaturalnie duże, nawet kiedy patrzyła sennie, właściwie to melancholijnie, na żywą dziewczynę. Nie przesunęła się z głazu, aby robić więcej miejsca, zresztą nie musiała siedzieć, bo bez wysiłku unosiła się w powietrzu. A jednak teraz chciała zachować się, jakby była całkowicie materialna i potrzebowała siedziska.
- Ech... - westchnęła odwracając głowę w stronę jeziora i ledwo widocznego jego brzegu po drugiej stronie. - Nawet tutaj nie można być samemu - mruknęła do siebie, lecz na tyle głośno, aby Krukonka ją usłyszała. - Skąd wiesz o tym miejscu? - zapytała się uczennicy zerkając na nią kątem oka. Kiedy za życia tutaj przychodziła nigdy nie natrafiła na kogoś i miała nadzieję, że tak pozostało.
Poczuła czyjąś obecność i raczej nie był to innych duch. Spoglądała na uczennicę spod przymkniętych powiek. Przez jej grube szkła w okularach oczy ducha wydawały się nienaturalnie duże, nawet kiedy patrzyła sennie, właściwie to melancholijnie, na żywą dziewczynę. Nie przesunęła się z głazu, aby robić więcej miejsca, zresztą nie musiała siedzieć, bo bez wysiłku unosiła się w powietrzu. A jednak teraz chciała zachować się, jakby była całkowicie materialna i potrzebowała siedziska.
- Ech... - westchnęła odwracając głowę w stronę jeziora i ledwo widocznego jego brzegu po drugiej stronie. - Nawet tutaj nie można być samemu - mruknęła do siebie, lecz na tyle głośno, aby Krukonka ją usłyszała. - Skąd wiesz o tym miejscu? - zapytała się uczennicy zerkając na nią kątem oka. Kiedy za życia tutaj przychodziła nigdy nie natrafiła na kogoś i miała nadzieję, że tak pozostało.
- Logan Hale
Re: Głazy (nad jeziorem)
Czw Wrz 29, 2016 7:44 pm
Czy spojrzenie Marty było smutne? Co chciała zobaczyć w oddali? Czego wyszukiwała akurat w tym miejscu...
Wbiła we mnie te wielkie oczy, wyrażające ogromną żałość. Machała nogami. Nie zmieniała jednak pozycji. Nie podobała jej się moja obecność.
Wypowiedziała na głos to, co sama pomyślałam. Nie można było być samemu. Nie tu. Nigdzie, gdzie się tego potrzebowało. I nigdy też.
Usiadłam na głazie obok. Nie rozglądałam się. Nie podziwiałam widoków. Moje oczy skupione były na podłożu. Znowu patrzyłam w dół. W końcu zdecydowałam się odpowiedzieć.
- Znalazłam je.
Krótko i na temat. Nie było ukryte za magicznymi zaklęciami. Tajnymi przejściami. Nic nie strzegło tych paru kamieni. Brzeg jak brzeg. Można było iść wzdłuż niego. Śliskie skały odstraszały większość z nielicznych, którzy tutaj doszli. Nie mnie. Ducha tym bardziej.
Rytmiczne bicie kropel deszczu o taflę wody. Kojący dźwięk. Inne krople opadające na moje włosy, ubrania, skórę. Orzeźwiające uczucie. Duszne powietrze zostanie dopiero przegonione przez nadchodzącą ulewę. Nie miałam wątpliwości, że ta do nas zawita. Stworzy własną melodię, zamgli wizję i odświeży poglądy. Czekałam.
Nadal siedziałam. Byłam daleko stąd. W innym miejscu. Przed własnym domem. Wyrzucona i poniżona wypatrywałam kary. Przemoczona. Deszcz był mym jedynym przyjacielem. Miał grać rolę kata, lecz nie spełnił oczekiwań. Zupełnie jak ja.
Otworzyłam oczy. Wizja wspomnień rozmazała się, ukazując na powrót jednako szarą rzeczywistość. Rzeczywistość równie prawdziwą co sen. Albo jawa. Niekiedy granica była zbyt cienka, bym potrafiła je rozróżnić.
Wbiła we mnie te wielkie oczy, wyrażające ogromną żałość. Machała nogami. Nie zmieniała jednak pozycji. Nie podobała jej się moja obecność.
Wypowiedziała na głos to, co sama pomyślałam. Nie można było być samemu. Nie tu. Nigdzie, gdzie się tego potrzebowało. I nigdy też.
Usiadłam na głazie obok. Nie rozglądałam się. Nie podziwiałam widoków. Moje oczy skupione były na podłożu. Znowu patrzyłam w dół. W końcu zdecydowałam się odpowiedzieć.
- Znalazłam je.
Krótko i na temat. Nie było ukryte za magicznymi zaklęciami. Tajnymi przejściami. Nic nie strzegło tych paru kamieni. Brzeg jak brzeg. Można było iść wzdłuż niego. Śliskie skały odstraszały większość z nielicznych, którzy tutaj doszli. Nie mnie. Ducha tym bardziej.
Rytmiczne bicie kropel deszczu o taflę wody. Kojący dźwięk. Inne krople opadające na moje włosy, ubrania, skórę. Orzeźwiające uczucie. Duszne powietrze zostanie dopiero przegonione przez nadchodzącą ulewę. Nie miałam wątpliwości, że ta do nas zawita. Stworzy własną melodię, zamgli wizję i odświeży poglądy. Czekałam.
Nadal siedziałam. Byłam daleko stąd. W innym miejscu. Przed własnym domem. Wyrzucona i poniżona wypatrywałam kary. Przemoczona. Deszcz był mym jedynym przyjacielem. Miał grać rolę kata, lecz nie spełnił oczekiwań. Zupełnie jak ja.
Otworzyłam oczy. Wizja wspomnień rozmazała się, ukazując na powrót jednako szarą rzeczywistość. Rzeczywistość równie prawdziwą co sen. Albo jawa. Niekiedy granica była zbyt cienka, bym potrafiła je rozróżnić.
- Jęcząca Marta
Re: Głazy (nad jeziorem)
Sob Paź 01, 2016 1:25 pm
- Nie masz za dużo czasu, aby przed egzaminami się tak kręcić? - zapiszczała gniewnie. Prędzej spodziewała się zobaczyć ucznia w bibliotece, skoro lada dzień mieli zakończyć naukę w Hogwarcie. Przynajmniej na ten rok. A tu proszę, przychodzi sobie taka i znajduje wysepkę z głazu. Jakby nigdy nic. W książkach powinna siedzieć, tak jak Marta, gdy jeszcze żyła. Uczyła się pilnie, chociaż zawsze ktoś jej przeszkadzał, bo przecież fajnie było się z niej naśmiewać. Marta pamiętała.
Przyglądała się dziewczynie kątem oka. Nie mogła się zdecydować, czy bardziej fascynuje ją przyroda, czy zamyślona uczennica. Marta poczuła się nieswojo, gdy żywa osoba obok niej nie zwracała uwagi na przemakające ubranie. Sama nic nie odczuwała, chociaż zaczęło robić się chłodniej. Krople deszczu wręcz przynosiły nieznajomej ukojenie. W oczach gasnął blask wspomnień, kiedy ponownie otworzyła oczy. Siedziała w ciszy. Marcie to nie przeszkadzało, a nawet przynosiło spokój ducha - jakkolwiek beznadziejnie to brzmi, kiedy jest się duchem. Chociaż większość kojarzyło ją jako hałaśliwą beksę, to lubiła przebywać w ciszy. Swoją trzydziestą piątą rocznicę mogłaby spędzić w jakiś weselszy i ciekawszy sposób - w końcu jej los jest lepszy po śmierci. Jak zwykle wspominała swoje życie, bo cóż można robić, gdy jest się martwą. A pamięć miała doskonałą i tej chwili na pewno nie zapomni. Może nawet pomyśli o tej smutnej dziewczynie za rok?
- Deszcz ci nie przeszkadza? - zapytała zdziwiona. Czuła się, jakby rozmawiała nie z kimś żyjącym, a... Właśnie z kim? Trudno było to nawet nazwać rozmową na tą chwilę.
Złość prysła jak mydlana bańka. Porzuciła swoje rozterki na rzecz ciekawskiej natury i otwarcie patrzyła na towarzyszkę.
Przyglądała się dziewczynie kątem oka. Nie mogła się zdecydować, czy bardziej fascynuje ją przyroda, czy zamyślona uczennica. Marta poczuła się nieswojo, gdy żywa osoba obok niej nie zwracała uwagi na przemakające ubranie. Sama nic nie odczuwała, chociaż zaczęło robić się chłodniej. Krople deszczu wręcz przynosiły nieznajomej ukojenie. W oczach gasnął blask wspomnień, kiedy ponownie otworzyła oczy. Siedziała w ciszy. Marcie to nie przeszkadzało, a nawet przynosiło spokój ducha - jakkolwiek beznadziejnie to brzmi, kiedy jest się duchem. Chociaż większość kojarzyło ją jako hałaśliwą beksę, to lubiła przebywać w ciszy. Swoją trzydziestą piątą rocznicę mogłaby spędzić w jakiś weselszy i ciekawszy sposób - w końcu jej los jest lepszy po śmierci. Jak zwykle wspominała swoje życie, bo cóż można robić, gdy jest się martwą. A pamięć miała doskonałą i tej chwili na pewno nie zapomni. Może nawet pomyśli o tej smutnej dziewczynie za rok?
- Deszcz ci nie przeszkadza? - zapytała zdziwiona. Czuła się, jakby rozmawiała nie z kimś żyjącym, a... Właśnie z kim? Trudno było to nawet nazwać rozmową na tą chwilę.
Złość prysła jak mydlana bańka. Porzuciła swoje rozterki na rzecz ciekawskiej natury i otwarcie patrzyła na towarzyszkę.
- Logan Hale
Re: Głazy (nad jeziorem)
Sob Paź 01, 2016 3:49 pm
Zamrugałam kilka razy, by lepiej widzieć. Poczułam na sobie spojrzenie Marty. Uspokoiła się. Już nie piszczała. To dobrze.
Nie patrzyłam w jej stronę. Tyle razy słyszałam, że me szare oczy są wyprane z emocji. Niektórym się to nie podobało. Podłoga zawsze to akceptowała. To w nią przeważnie się wpatrywałam.
- Lubię deszcz.
Chciałam na tym zakończyć swoją wypowiedź. Nie byłam rozmowna. Ludzie i tak słyszeli jedynie to, co chcieli usłyszeć. Nie wpisując się w utarte ramy, zawodziłam wszystkich dookoła. Niemniej duch obok mnie zdawał się nie oczekiwać złych czy dobrych odpowiedzi. Intuicja mogła mnie mylić. I co z tego.
- Gdy przesiąka przez moje ubranie, sprawiając, że te znajduje się bliżej skóry, naprawdę czuję. Ciężar spoczywający na barkach zwykle jest jedynie metaforyczny, w tym momencie nabiera jednak rzeczywistych kształtów. Staje się moją kotwicą.
Wyrażając myśli na głos, nadal oglądałam się przed siebie. Raz po raz spadające krople zmuszały mnie do przymrużenia oczu. Jakby miały nade mną władzę, jednocześnie dając mi wybór. Mogłam wstać i odejść. Mogłam siedzieć i otrzeć twarz dłonią. Doceniałam to. Nie byłam całkowicie bezsilna. Miałam wybór.
Wyciągnęłam rękę przed siebie. Chciałam złapać choć kilka z nieuchwytnych łez nieboskłonu. Były chłodne. Uderzały delikatnie o skórę. Przynosiły ulgę.
Trzaski. Zacisnęłam lekko dłoń. Zbliżyłam ją do czoła, by znaleźć w niej oparcie. Znajome łupanie w czaszce. Zaczynało się nieznacznie. Wręcz subtelnie. Dyskretnie i łagodnie dając o sobie znać. Zaznaczało, że mnie nie opuściło. Co pewien czas na tym się kończyło. Co pewien czas. Nie było co oddawać się w ramiona nadziei.
Nie patrzyłam w jej stronę. Tyle razy słyszałam, że me szare oczy są wyprane z emocji. Niektórym się to nie podobało. Podłoga zawsze to akceptowała. To w nią przeważnie się wpatrywałam.
- Lubię deszcz.
Chciałam na tym zakończyć swoją wypowiedź. Nie byłam rozmowna. Ludzie i tak słyszeli jedynie to, co chcieli usłyszeć. Nie wpisując się w utarte ramy, zawodziłam wszystkich dookoła. Niemniej duch obok mnie zdawał się nie oczekiwać złych czy dobrych odpowiedzi. Intuicja mogła mnie mylić. I co z tego.
- Gdy przesiąka przez moje ubranie, sprawiając, że te znajduje się bliżej skóry, naprawdę czuję. Ciężar spoczywający na barkach zwykle jest jedynie metaforyczny, w tym momencie nabiera jednak rzeczywistych kształtów. Staje się moją kotwicą.
Wyrażając myśli na głos, nadal oglądałam się przed siebie. Raz po raz spadające krople zmuszały mnie do przymrużenia oczu. Jakby miały nade mną władzę, jednocześnie dając mi wybór. Mogłam wstać i odejść. Mogłam siedzieć i otrzeć twarz dłonią. Doceniałam to. Nie byłam całkowicie bezsilna. Miałam wybór.
Wyciągnęłam rękę przed siebie. Chciałam złapać choć kilka z nieuchwytnych łez nieboskłonu. Były chłodne. Uderzały delikatnie o skórę. Przynosiły ulgę.
Trzaski. Zacisnęłam lekko dłoń. Zbliżyłam ją do czoła, by znaleźć w niej oparcie. Znajome łupanie w czaszce. Zaczynało się nieznacznie. Wręcz subtelnie. Dyskretnie i łagodnie dając o sobie znać. Zaznaczało, że mnie nie opuściło. Co pewien czas na tym się kończyło. Co pewien czas. Nie było co oddawać się w ramiona nadziei.
- Jęcząca Marta
Re: Głazy (nad jeziorem)
Sob Paź 01, 2016 8:11 pm
Nie było osoby, której widok krajobrazu wokół Hogwartu nie zauroczył. Teraz w czerwcu na błoniach kwitły liczne polne kwiaty, a ich barwy i zapachy przyciągały tutejsze owady. Podczas deszczu siedziały ukryte między liśćmi, aby krople wody nie zmoczyły im skrzydeł. Podobnie ptaki przy pierwszej mżawce szukają schronienia w koronach drzew, teraz cudownie zielonych - żywych. Zapachem przyciągały krzewy czarnego bzu nie tylko motyle, ale również młodych zielarzy, którzy na zajęcia zbierali białe kwiaty. Przez deszcz nikogo w okolicy nie było, bo mokra trawa skutecznie odstraszała leniwych uczniów. Woda w wielkim jeziorze przyjmowała pojedyncze krople. Wpadały i tworzyły malutkie, koliste fale. Nic innego nie przerywało spokoju błyszczącej tafli. Chociaż nad głowami wisiały ciemne chmury, to co jakiś czas słońce przedzierało się, aż można było podziwiać kolorową tęczę. Wydawało się, że swój początek ma za pagórkiem dalekiego brzegu, a koniec znika w szarej pierzynie.
Marta słuchała. Patrzyła przed siebie na barwne zjawisko przyrody. Wzorem uczennicy wyciągnęła rękę przed siebie, ale opadające krople nie natrafiły na skórę, którą mogły zwilżyć. Zamiast tego wpadły prosto do jeziora. Zasilały jego wody właśnie, gdy zaczynał się przypływ. Ścieżka na głazy znikała stopniowo, a uczennica opowiadała duchowi, dlaczego lubi deszcz.
- Nic nie czuję - przerwała ciszę, bynajmniej krępującą, wręcz wiążącą nicią wewnętrznego cierpienia. - Dzisiaj umrę - wyszeptała. Jeszcze nie wybiła ta godzina, ale kiedy nadejdzie pora, wróci do łazienki, w której zakończyła swój trzynastoletni żywot. Może pozwoliliby jej przyjść na jakieś zajęcia, aby mogła poczuć się, tak jak tamtego dnia. I pewnie ktoś w ten sam sposób nabijałby się z jej okularów.
Z zadumy wyrwał ją gwałtowny gest dziewczyny. Niepokojący.
- Dobrze się czujesz? - zapytała już swoim wysokim głosem. Takim, od którego mogły pękać bębenki, a głowa eksplodować. - Jeszcze się przeziębisz od siedzenia na tym mokrym głazie w trakcie deszczu. Zaraz w ogóle stąd nie wrócisz na ścieżkę bez zmoczenia nóg. - Naprawdę w głosie Marty, tak tej Jęczącej Marty, dało się słyszeć troskę o czyjś los. Jej, jak się znudzi siedzenie na dworze, wróci chwila moment rurami do zamku. Chociaż równie dobrze mogłaby za wzorem żywych unieść się nad ziemią, przeniknąć ściany, podłogi i już być w swojej łazience. Po śmierci była to jedyna rzecz, jaką posiadała: Łazienkę Jęczącej Marty.
Marta słuchała. Patrzyła przed siebie na barwne zjawisko przyrody. Wzorem uczennicy wyciągnęła rękę przed siebie, ale opadające krople nie natrafiły na skórę, którą mogły zwilżyć. Zamiast tego wpadły prosto do jeziora. Zasilały jego wody właśnie, gdy zaczynał się przypływ. Ścieżka na głazy znikała stopniowo, a uczennica opowiadała duchowi, dlaczego lubi deszcz.
- Nic nie czuję - przerwała ciszę, bynajmniej krępującą, wręcz wiążącą nicią wewnętrznego cierpienia. - Dzisiaj umrę - wyszeptała. Jeszcze nie wybiła ta godzina, ale kiedy nadejdzie pora, wróci do łazienki, w której zakończyła swój trzynastoletni żywot. Może pozwoliliby jej przyjść na jakieś zajęcia, aby mogła poczuć się, tak jak tamtego dnia. I pewnie ktoś w ten sam sposób nabijałby się z jej okularów.
Z zadumy wyrwał ją gwałtowny gest dziewczyny. Niepokojący.
- Dobrze się czujesz? - zapytała już swoim wysokim głosem. Takim, od którego mogły pękać bębenki, a głowa eksplodować. - Jeszcze się przeziębisz od siedzenia na tym mokrym głazie w trakcie deszczu. Zaraz w ogóle stąd nie wrócisz na ścieżkę bez zmoczenia nóg. - Naprawdę w głosie Marty, tak tej Jęczącej Marty, dało się słyszeć troskę o czyjś los. Jej, jak się znudzi siedzenie na dworze, wróci chwila moment rurami do zamku. Chociaż równie dobrze mogłaby za wzorem żywych unieść się nad ziemią, przeniknąć ściany, podłogi i już być w swojej łazience. Po śmierci była to jedyna rzecz, jaką posiadała: Łazienkę Jęczącej Marty.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach