Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Mistrz Labiryntu
Dormitorium chłopców z VII roku
Pon Wrz 02, 2013 2:13 pm
Dormitorium chłopców
W dormitorium znajduje się:
- pięć łózek z baldachimem,
- pięć dużych, dębowych szaf,
- pięć średnich komód,
- łazienka.
- pięć łózek z baldachimem,
- pięć dużych, dębowych szaf,
- pięć średnich komód,
- łazienka.
- James Potter
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Sob Gru 28, 2013 10:36 pm
Cóż – podkreślę to po raz trzeci, zawsze tak zaczynam posty. Jednak ten jest ukierunkowany na piekielny ból serca i żałość, która przelewała się przez Jamesa niemal każdą tkanką. Tak. James Potter. Nigdy niecierpiący. Nigdy niezraniony. Nigdy nie załamujący się tym, że jakaś dziewczyna powiedziała „nie chcę Cię” – nagle… Dostał w mordę! Tak, dostał w ryj drodzy państwo, od szanownej Lily Evans, za którą życie był w stanie oddać. Jednak nie. Ona zmieniła plany. Dwukrotnie. Jednak James się pozbiera. Może nie od razu. Nie za miesiąc. Nie za dwa, ale się pozbiera. I tak było nawet lepiej. Naprawdę tak było dobrze, bo jakby nie patrzeć to Rogacz był ostoja spokoju i wewnętrznej siły. Był pozytywny, zakręcony i jedyne czego w tym momencie potrzebował to… Napić się. Ognistej, a na kogo mógł liczyć w tej kwestii? Oczywiście, że na Remusa Lupina i Syriusza Blacka. Nieodłącznych kumpli, których nic nie podzieli.
Zatapiając się w stosie poduszek, chowając między nimi głowę – i udając, że nie istnieje. Spodziewalibyście się, że kiedykolwiek ujrzycie Rogacza w tak kiepskim stanie? Ja na pewno nie. W końcu słynął z tego, że swoją energią zarażał wszystkich, a na ten moment jedyne czym zarażał to smutek, rozbicie emocjonalne i chęć zabicia Rudej Zołzy. Oczywiście nie zrobi tego, ale musiał jakoś podramatyzować, prawda?
Szkoda tylko, że jeszcze coś większego wisiało w powietrzu. No chociażby pewne tajemnicy ze strony pana Lupina, bądź pana Blacka. No ale komu się zwierzą, jak nie sobie nawzajem? Panowie, po kielichu i do przodu!
/wybaczcie krótkość, no aleje – nie będę płakać w postach!
Zatapiając się w stosie poduszek, chowając między nimi głowę – i udając, że nie istnieje. Spodziewalibyście się, że kiedykolwiek ujrzycie Rogacza w tak kiepskim stanie? Ja na pewno nie. W końcu słynął z tego, że swoją energią zarażał wszystkich, a na ten moment jedyne czym zarażał to smutek, rozbicie emocjonalne i chęć zabicia Rudej Zołzy. Oczywiście nie zrobi tego, ale musiał jakoś podramatyzować, prawda?
Szkoda tylko, że jeszcze coś większego wisiało w powietrzu. No chociażby pewne tajemnicy ze strony pana Lupina, bądź pana Blacka. No ale komu się zwierzą, jak nie sobie nawzajem? Panowie, po kielichu i do przodu!
/wybaczcie krótkość, no aleje – nie będę płakać w postach!
- Remus J. Lupin
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Sob Gru 28, 2013 10:56 pm
/bilokacja - przed rozgrywką na balkonie/
Moi mili, dzisiaj jest dobry dzień, żeby się najebać. I tak, piszę te słowa w pełni ich świadomości. W końcu Lupin jest prefektem i nic, co uczniowskie, mu obce nie jest. A na dodatek doszły go słuchy, co wydarzyło się w Wielkiej Sali. Nie było chyba ucznia, który nie słyszałby o pocałunku Pottera i Evans. Oraz równie malowniczym spoliczkowaniu tego pierwszego przez tą drugą. Dramatyczność sytuacji podkreślił fakt, że Jim chyba naprawdę się załamał i zamierza zaprzestać zdobywania serca rudej. A do tego Lupin nie może dopuścić. Dlatego dzisiaj kulturalnie się z nim napije (ku pokrzepieniu serc, obywatele), a potem zacznie wcielać w życie swój mediacyjny plan. Bo przecież nie może być tak, że miłość stanie się uczuciem na wymarciu. Ta dwójka jest sobie pisana. Absolutnie. Lilka to jedyna osoba, która potrafi okiełzać Jelonka. A to chyba o czymś świadczy, prawda?
Dlatego nie patrząc na szpony mrozu tnące i wiatry pustyni gorące, oraz nie bacząc na przepisy BHP, Lupin wymknął się znanym skrótem do Hogs, by powrócić do zamku chwilę później - jednak cięższy o butelkę Ognistej i sześć kremowych piw, na przepitę. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo ich to sponiewiera. (No dobra, jego, po prostu miał słabą głowę, ale musicie przyznać, że to dość ekonomiczne zrządzenie losu, tak niewiele trzeba mu do szczęścia...) Zresztą, huncwoci potrzebowali takiego męskiego wieczoru. I to nawet bardzo.
Dlatego też wyrzuty sumienia zostawił sobie na rano. I udał się do dormitorium, gdzie według mapy zaszył się Potter.
Przez chwilę stał w drzwiach, orientując się, jak bardzo jest źle. Drugie tyle zajęło mu pedantyczne ułożenie w równiutkim rzędzie butelek kremowego piwa i położenie tuż koło łóżka Jimmiego Ognistej. Trzecim krokiem było bezceremonialne wskoczenie na miejsce koło Rogatego i rzucenie mu badawczego spojrzenia.
- Na Merlina. Co te kobiety potrafią z nami zrobić... - powiedział bardziej do siebie niż do niego i pokręcił z niedowierzaniem głową. To będzie długi wieczór.
Moi mili, dzisiaj jest dobry dzień, żeby się najebać. I tak, piszę te słowa w pełni ich świadomości. W końcu Lupin jest prefektem i nic, co uczniowskie, mu obce nie jest. A na dodatek doszły go słuchy, co wydarzyło się w Wielkiej Sali. Nie było chyba ucznia, który nie słyszałby o pocałunku Pottera i Evans. Oraz równie malowniczym spoliczkowaniu tego pierwszego przez tą drugą. Dramatyczność sytuacji podkreślił fakt, że Jim chyba naprawdę się załamał i zamierza zaprzestać zdobywania serca rudej. A do tego Lupin nie może dopuścić. Dlatego dzisiaj kulturalnie się z nim napije (ku pokrzepieniu serc, obywatele), a potem zacznie wcielać w życie swój mediacyjny plan. Bo przecież nie może być tak, że miłość stanie się uczuciem na wymarciu. Ta dwójka jest sobie pisana. Absolutnie. Lilka to jedyna osoba, która potrafi okiełzać Jelonka. A to chyba o czymś świadczy, prawda?
Dlatego nie patrząc na szpony mrozu tnące i wiatry pustyni gorące, oraz nie bacząc na przepisy BHP, Lupin wymknął się znanym skrótem do Hogs, by powrócić do zamku chwilę później - jednak cięższy o butelkę Ognistej i sześć kremowych piw, na przepitę. Nie chciał nawet myśleć o tym, jak bardzo ich to sponiewiera. (No dobra, jego, po prostu miał słabą głowę, ale musicie przyznać, że to dość ekonomiczne zrządzenie losu, tak niewiele trzeba mu do szczęścia...) Zresztą, huncwoci potrzebowali takiego męskiego wieczoru. I to nawet bardzo.
Dlatego też wyrzuty sumienia zostawił sobie na rano. I udał się do dormitorium, gdzie według mapy zaszył się Potter.
Przez chwilę stał w drzwiach, orientując się, jak bardzo jest źle. Drugie tyle zajęło mu pedantyczne ułożenie w równiutkim rzędzie butelek kremowego piwa i położenie tuż koło łóżka Jimmiego Ognistej. Trzecim krokiem było bezceremonialne wskoczenie na miejsce koło Rogatego i rzucenie mu badawczego spojrzenia.
- Na Merlina. Co te kobiety potrafią z nami zrobić... - powiedział bardziej do siebie niż do niego i pokręcił z niedowierzaniem głową. To będzie długi wieczór.
- James Potter
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Pon Gru 30, 2013 7:20 pm
Cóż. Dobra, że tradycji musiało stać się zadość, to ja w tym momencie zacznę dość dobitnie, bo mogę.
Potter był zajebiście wkurwiony!
Chociaż nie. To nie pasuje do Pottera, w każdym razie… Zacznę jeszcze raz. Wykreślimy to co zostało napisane przed dosłownie trzydziestoma trzema sekundami – z zegarkiem w ręku, gwarantuję i zacznę po raz wtóry, o jego górnolotnych bólach, w okolicach klatki piersiowej.
Zatem!
James Potter, znany jako Rogacz, który ma siostrę, a jego siostra Erin Potter, to najpiękniejsza dziewoja w Hogwarcie, zaraz po Evans, i całej reszcie dziewcząt. Pozdrawiam Cię siostrzyczko! Jednak, nie w tym sens. Potter cholernie cierpiał. Jego serce pękało na pół, wypełnione bólem, aż po brzegi każdej tkanki, która w tej chwili była cierpiąca. Jego dusza rozerwana na pół cierpiała. Jego oczy cierpiały. No ileż kurwa można beczeć? To jednak facet, a przynajmniej staram się go na takiego kreować, i jak widać spieprzyłam – nie da się. James Potter był po prostu niezbyt menskim menszczyznom, ale to nic. Luzik. Ogarnę go, w przyszłości. Yolo. Ewentualnie jak Evans zorganizuje sobie więcej mózgu w tym zakutej pale. O, to byłby moment przełomowy. Pozdrawiam Lily!
Hejter James wita Hogwart. Dobra, dobra – wiem, zaraz dostanę burę, że za bardzo luzacko pisze, więc muszę przybastować, ale sorry-resory. Nie umiem przybastować, bo mam parszywy humor i chcę dać upust na Jamesie, który czuje się równie mocno parszywie co ja. Więc Jamesik – piąteczka!
No i tak właśnie w tym momencie ogarnął, że szanowny Remusik zaopatrzył szanowne towarzystwo całej dwójki w coś, co na bank postawi Pottera na nogi. No w końcu kto by nie uległ tym seksownym kształtom? Tej talii… Tej cudownej facjacie. Kto by nie uległ jego ustom, i w ostateczności kto by się dzisiaj nie napił? Ale jesteście zbereźnikami, na bank wam ruchanko po głowie chodzi! Ale spoko, mnie też i jeszcze bym się napiła, ale James przynajmniej jedną swoją powinność spełni. Remus, nie gap się tak. Nie przelecę Cię.
-Kobiety?! EVANS nigdy nie była kobietą, ona nawet nie jest dziewczyną. To ruda, wredna zołza. Nienawidzę jej! Ty też jej nienawidzisz, w przeciwnym razie Cię… - Zawiesił głos, próbując ogarnąć w mózgu co może zrobić przyjacielowi, bo w ogóle mi się nasuwają seks myśli, ale naprawdę normalnie to myślę też o czymś innym. Na przykład o jedzeniu. Myślę też, że mi się zajebiście nic nie chce, ale James myślał, żeby dać Remusowi w mordę. Jak mógł powiedzieć, że Evans to laska? Bez jaj.
-W przeciwnym razie Cię zrzucę z wieży astronomicznej, a na pierwszym piętrze kopnę w dupę, byś jeszcze poczuł ból. Tak, poczujesz mój gniew. Moich poroży. - Wyszczerzył się, i… Panowie i Panie to przełomowy moment. James Potter na oczach Remusa Lupina – po raz pierwszy wytarł sobie łzy.
Ojej, on beczał. To takie słodkie, ze aż trzeba to uwiecznić
James Potter taki wow.
Potter był zajebiście wkurwiony!
Chociaż nie. To nie pasuje do Pottera, w każdym razie… Zacznę jeszcze raz. Wykreślimy to co zostało napisane przed dosłownie trzydziestoma trzema sekundami – z zegarkiem w ręku, gwarantuję i zacznę po raz wtóry, o jego górnolotnych bólach, w okolicach klatki piersiowej.
Zatem!
James Potter, znany jako Rogacz, który ma siostrę, a jego siostra Erin Potter, to najpiękniejsza dziewoja w Hogwarcie, zaraz po Evans, i całej reszcie dziewcząt. Pozdrawiam Cię siostrzyczko! Jednak, nie w tym sens. Potter cholernie cierpiał. Jego serce pękało na pół, wypełnione bólem, aż po brzegi każdej tkanki, która w tej chwili była cierpiąca. Jego dusza rozerwana na pół cierpiała. Jego oczy cierpiały. No ileż kurwa można beczeć? To jednak facet, a przynajmniej staram się go na takiego kreować, i jak widać spieprzyłam – nie da się. James Potter był po prostu niezbyt menskim menszczyznom, ale to nic. Luzik. Ogarnę go, w przyszłości. Yolo. Ewentualnie jak Evans zorganizuje sobie więcej mózgu w tym zakutej pale. O, to byłby moment przełomowy. Pozdrawiam Lily!
Hejter James wita Hogwart. Dobra, dobra – wiem, zaraz dostanę burę, że za bardzo luzacko pisze, więc muszę przybastować, ale sorry-resory. Nie umiem przybastować, bo mam parszywy humor i chcę dać upust na Jamesie, który czuje się równie mocno parszywie co ja. Więc Jamesik – piąteczka!
No i tak właśnie w tym momencie ogarnął, że szanowny Remusik zaopatrzył szanowne towarzystwo całej dwójki w coś, co na bank postawi Pottera na nogi. No w końcu kto by nie uległ tym seksownym kształtom? Tej talii… Tej cudownej facjacie. Kto by nie uległ jego ustom, i w ostateczności kto by się dzisiaj nie napił? Ale jesteście zbereźnikami, na bank wam ruchanko po głowie chodzi! Ale spoko, mnie też i jeszcze bym się napiła, ale James przynajmniej jedną swoją powinność spełni. Remus, nie gap się tak. Nie przelecę Cię.
-Kobiety?! EVANS nigdy nie była kobietą, ona nawet nie jest dziewczyną. To ruda, wredna zołza. Nienawidzę jej! Ty też jej nienawidzisz, w przeciwnym razie Cię… - Zawiesił głos, próbując ogarnąć w mózgu co może zrobić przyjacielowi, bo w ogóle mi się nasuwają seks myśli, ale naprawdę normalnie to myślę też o czymś innym. Na przykład o jedzeniu. Myślę też, że mi się zajebiście nic nie chce, ale James myślał, żeby dać Remusowi w mordę. Jak mógł powiedzieć, że Evans to laska? Bez jaj.
-W przeciwnym razie Cię zrzucę z wieży astronomicznej, a na pierwszym piętrze kopnę w dupę, byś jeszcze poczuł ból. Tak, poczujesz mój gniew. Moich poroży. - Wyszczerzył się, i… Panowie i Panie to przełomowy moment. James Potter na oczach Remusa Lupina – po raz pierwszy wytarł sobie łzy.
Ojej, on beczał. To takie słodkie, ze aż trzeba to uwiecznić
James Potter taki wow.
- Syriusz Black
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Pon Gru 30, 2013 7:49 pm
Oh tak. Miejsce, które Syriusz Black cenił po stukroć. "Cichy" i odosobniony pokój na szczycie wieży Gryffindoru. Dormitorium siódmego już rocznika domu Lwa. Syriusz uwielbiał spędzać tam czas z prostej przyczyny - należało tylko i wyłącznie do niego i jego najbliższych przyjaciół. Wszystkie plany, nawet te z Mapą Huncwotów rodziły się właśnie tu. Byli ojcami sukcesu... a matką? Przygoda.
Jak to zawsze bywało, jako ostatni z całej naczelnej gromady wytaszczył się na wieżę i otworzył drzwi do pokoju sypialnianego. Widok jaki zastał prosił o wycie. Dosłownie, Syriusz o mało co nie zamienił się w psa i nie zaczął skowyczeć.
-Wyczuwam wyraźny pierwiastek kobiecy w tej gęstej atmosferze.. -westchnął jakby zrezygnowany. Czy on sam nie miał.. no nie nazwałbym tego kłopotami.... ale powodów do myślenia z powodu kobiety? Z powodu łagodnej jak brzytwa i stabilnej jak sztorm Aidy? Ta kobieta doprowadzała go do takich emocji, że sam się dziwił, że jest do nich zdolny.
Zamknął drzwi i dostał się do swego kufra. Siłował się z nim dobrą chwilę, aż otwarł wieko.. wydostał z samego dna dwie schowane od dawien dawna butelki starej whiskey Ogdena.. i razem z nimi wskoczył na miejsce obok Luniaka. Postawił butelki na komodzie, a później wyszperał spod łóżka jakieś szklanice.
-Męski wieczór.. uważam... za... otwarty. -chwilę siłował się z zatyczką z piwa. Uradowany odrzucił ją na bok i odczekał, aż reszta melancholijnie czy też depresyjnie dobierze się do swoich butelek i zaczną poprawiać sobie humor.
Wyskok Jamesa nie był pierwszym, ale też nie ostatnim.. jego mecyje związane z panną Evans były godne spisania w jakiejś księdze, której owoc zajmie siedem ksiąg i osiem filmów, ale to potem.
Syriusz machnął ręką na Jamesa.
-Uważaj na to poroże, moje kły są nienasycone jeleniego mięsa. -wyszczerzył się, biorąc łyk piwa.
Jak to zawsze bywało, jako ostatni z całej naczelnej gromady wytaszczył się na wieżę i otworzył drzwi do pokoju sypialnianego. Widok jaki zastał prosił o wycie. Dosłownie, Syriusz o mało co nie zamienił się w psa i nie zaczął skowyczeć.
-Wyczuwam wyraźny pierwiastek kobiecy w tej gęstej atmosferze.. -westchnął jakby zrezygnowany. Czy on sam nie miał.. no nie nazwałbym tego kłopotami.... ale powodów do myślenia z powodu kobiety? Z powodu łagodnej jak brzytwa i stabilnej jak sztorm Aidy? Ta kobieta doprowadzała go do takich emocji, że sam się dziwił, że jest do nich zdolny.
Zamknął drzwi i dostał się do swego kufra. Siłował się z nim dobrą chwilę, aż otwarł wieko.. wydostał z samego dna dwie schowane od dawien dawna butelki starej whiskey Ogdena.. i razem z nimi wskoczył na miejsce obok Luniaka. Postawił butelki na komodzie, a później wyszperał spod łóżka jakieś szklanice.
-Męski wieczór.. uważam... za... otwarty. -chwilę siłował się z zatyczką z piwa. Uradowany odrzucił ją na bok i odczekał, aż reszta melancholijnie czy też depresyjnie dobierze się do swoich butelek i zaczną poprawiać sobie humor.
Wyskok Jamesa nie był pierwszym, ale też nie ostatnim.. jego mecyje związane z panną Evans były godne spisania w jakiejś księdze, której owoc zajmie siedem ksiąg i osiem filmów, ale to potem.
Syriusz machnął ręką na Jamesa.
-Uważaj na to poroże, moje kły są nienasycone jeleniego mięsa. -wyszczerzył się, biorąc łyk piwa.
- Remus J. Lupin
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Pon Gru 30, 2013 8:24 pm
Lunatyk nigdy nie widział, żeby dumny Potter płakał kiedykolwiek, w czyjejkolwiek obecności. Z wrażenia całkiem go zatkało i był zdolny tylko do bezradnego molestowania go wzrokiem (ciąg dalszy), nieznacznego odsunięcia się od chłopaka (zachowanie bezpiecznej odległości w tym przypadku stało się priorytetem; nie wiadomo, do czego może w takim stanie posunąć się zraniony osobnik) i niepewnego poklepania go po ramieniu (nigdy nie wiedział, jak ma się zachować w takich sytuacjach).
Na szczęście przybycie Łapci (autorka posta nieustannie gwałci wzrokiem jego ikonę, wciąż i wciąż) wybawiło Lupina z opresji. Co prawda w łóżku zrobiło się nieco ciasno, ale braterska więź, która ich łączyła, już dawno wyzbyła ich resztek krępacji. Gdy żyło się z kimś dzień w dzień przez siedem lat naprawdę nie ma niemal rzeczy, jakie mogłyby zaskoczyć. Wiecie, że Potter czasem mówi do siebie przez sen? Remus uważa to za całkiem urocze. Tak jak ślinienie poduszki przez Glizdusia. I chrapanie Syriusza. Do którego uśmiechnął się teraz, lustrując wzrokiem alkohol, który Łapa ze sobą przyniósł.
Merlinie, niech mnie aż tak bardzo nie sponiewiera. Tylko troszkę, proszę.
- Evans jeszcze za tobą zatęskni, po prostu daj jej trochę wolnej przestrzeni, niech do niej dotrze, co odrzuciła na własne życzenie, co mogła mieć. Kobiety muszą wszystko komplikować. Nie mogą tak po prostu przyznać się do swych uczuć, zazwyczaj zajmuje im trochę czasu nim w końcu zbiorą się na odwagę. Szkoda tylko, że nie zawsze w odpowiednim momencie - powiedział znawca kobiet od siedmiu boleści (jak z koziej dupy trąba). I cholera wie, czy mówił bardziej o swojej sytuacji, czy o sytuacji Jamesa.
- W dupę to przyjemność, wymyśl nieco bardziej drastyczny wariant, Jelonku, bo kusisz bardzo - dodał po chwili. Potter musiał trochę podramatyzować. A Remus nie zamierzał zrywać kontaktu ze swoją przyjaciółką. Co więcej, zacznie wiercić jej dziurę w brzuchu i jeszcze postawi na swoim. Jakiś happy end musi mieć miejsce. Chociaż jedna love story powinna skończyć się szczęśliwie.
- Mądrze, Łapo, widzę, że dekalog alkoholika Ci obcy nie jest. Zaczynamy od piwa, coby zawartość procentów stopniowo wzrastała? - wyszczerzył się do niego, po czym przywołał różdżką piwo dla Jimma i siebie. - Panowie, wypijmy za stare czasy i bezproblemowe życie uczuciowe, o ile to w ogóle jest możliwe.
Na szczęście przybycie Łapci (autorka posta nieustannie gwałci wzrokiem jego ikonę, wciąż i wciąż) wybawiło Lupina z opresji. Co prawda w łóżku zrobiło się nieco ciasno, ale braterska więź, która ich łączyła, już dawno wyzbyła ich resztek krępacji. Gdy żyło się z kimś dzień w dzień przez siedem lat naprawdę nie ma niemal rzeczy, jakie mogłyby zaskoczyć. Wiecie, że Potter czasem mówi do siebie przez sen? Remus uważa to za całkiem urocze. Tak jak ślinienie poduszki przez Glizdusia. I chrapanie Syriusza. Do którego uśmiechnął się teraz, lustrując wzrokiem alkohol, który Łapa ze sobą przyniósł.
Merlinie, niech mnie aż tak bardzo nie sponiewiera. Tylko troszkę, proszę.
- Evans jeszcze za tobą zatęskni, po prostu daj jej trochę wolnej przestrzeni, niech do niej dotrze, co odrzuciła na własne życzenie, co mogła mieć. Kobiety muszą wszystko komplikować. Nie mogą tak po prostu przyznać się do swych uczuć, zazwyczaj zajmuje im trochę czasu nim w końcu zbiorą się na odwagę. Szkoda tylko, że nie zawsze w odpowiednim momencie - powiedział znawca kobiet od siedmiu boleści (jak z koziej dupy trąba). I cholera wie, czy mówił bardziej o swojej sytuacji, czy o sytuacji Jamesa.
- W dupę to przyjemność, wymyśl nieco bardziej drastyczny wariant, Jelonku, bo kusisz bardzo - dodał po chwili. Potter musiał trochę podramatyzować. A Remus nie zamierzał zrywać kontaktu ze swoją przyjaciółką. Co więcej, zacznie wiercić jej dziurę w brzuchu i jeszcze postawi na swoim. Jakiś happy end musi mieć miejsce. Chociaż jedna love story powinna skończyć się szczęśliwie.
- Mądrze, Łapo, widzę, że dekalog alkoholika Ci obcy nie jest. Zaczynamy od piwa, coby zawartość procentów stopniowo wzrastała? - wyszczerzył się do niego, po czym przywołał różdżką piwo dla Jimma i siebie. - Panowie, wypijmy za stare czasy i bezproblemowe życie uczuciowe, o ile to w ogóle jest możliwe.
- James Potter
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Sob Sty 04, 2014 11:05 am
Żeby tradycji stało się zadość:
Cóż. Przepraszam, że mój James zawisnął tak w czasoprzestrzeni, ale wiecie jak to jest. Czasami jak człowiek bardzo mocno cierpi, rozpacza, to jedyne o czym marzy to śmierć – już mam jedną śmierć na swoim koncie w ciągu ostatniego tygodnia, a nie chciałam żeby sam Rogaś, takie biedactwo moje, które zostało pobite przez Rudą Zołzę – skoczyło z wieży astronomicznej. To by było bardzo przykre. I już nie byłoby super – kozackich – friendsów. Byliby załamani – nudni – frendsi. No, Rogaś taki zapatrzony w siebie, wow.
No i na to wszystko oczywiście można liczyć na zajebiste ziomeczki, jakimi niewątpliwie są Syriusz i Remus, no bo ten koleś od masła, to gdzieś się w tłumie zapodział. Pozdrawiam tu moją siostrę, która musi z nim tańczyć, taki smutek mała, a proponowałam żeby James z Tobą poszedł! Jednak właśnie… Przyszła ta zdradziecka szuja, która w tym momencie jedyne co powinna to dostać po mordzie, za zdradę najwyższej rangi! Już tam Jamesa ploty doszły, że jego kumpel – Syriusz Black, tak TEN Black, szanowany żartowniś, nieziemsko przystojny siedemnastolatek… Ma chrapkę na… uf… Nie napiszę tego. To obrzydliwe!
-Jak tam Twoja pani prefekt, skoro już jesteśmy przy damskim pierwiastku, co? – Powiedział nagle Potter, bez jakiegoś większego owijania w bawełnę. Nie, to nie tak, że on wiedział to na sto procent, ponoć ktoś ostatnio widział Syriusza jak całował się z… uf… Z… Tym rudym KIMŚ. I bynajmniej nie chodzi o Evans, gdyby to była Evans, to pewnie Black już dawno by nie żył. No i jeszcze przecież jeszcze ktoś tam podpatrzył, że ONA i ON wychodzili RAZEM, z pokoju z lustrem życzeń. Fuj, no Syriuszu wstydziłbyś się!
-A po za tym, wybaczcie – ja jestem nie do zdarcia, ani nie do zjedzenie. To tylko jakaś Evans.. Durna, głupia, ruda, wredna.. Piękna, śliczna… Ma takie delikatne usta, i takie oczy. Nawet uszy ma, i pachnie… Wanilią, której tak cholernie nienawidzę, ale na niej jest to najlepszy zapach, najlepszy afrodyzjak… - Potter, ogar! Co Ty robisz…?! Ech, rozczulił się chłopaczyna, no tak kobiety na mężczyzn działają, ale to nic, przecież alkohol będzie lał się strumieniami, więc zalejemy porządnie tą ranę, która tak bardzo jest otwarta, może się zasklepi?
-Po za tym, ja już nie chcę nic mieć wspólnego z Lily. Byłem idiotą, ale fakt. Zachowywałem się jak idiota przez parę lat, ze wszystkiego robiliśmy sobie jaja, no ale ten Hogwart to zamek nudy, a nie magii. Nie wiem chłopaki jak wy, ale skoro bezpowrotnie straciłem Evans, drugi też jakoś nie ma szczęścia w boskiej miłości, a trzeci trafił gorzej niż śliwka w kompot, to… Musimy coś ogarnąć! Jakiś mały psikusik ,żeby ta szkoła pamiętała o nas, nawet po naszej śmierci, co wy na to? – i tu zrobił małą pauzę by wyszczerzyć swoje cudownie białe ząbki i by po prostu mogli w tej chwili oglądać jak szanowny James Potter sięga po mugolsko nazywającego się browara i po prostu musi się napić. No wiecie taki niewyżycie seksualnie i alkoholowo siedemnastolatek. Taki słodki, że aż sama bym mu ulżyła w tej chcicy, no ale co ja tam mogę!
-I mieszamy wszystko jak leci. Zawsze, powszeczasy Huncwoci rządzić będą w tej szkole! – Zakrzyknął radośnie, i po chwili swoje gardło przepłukał piwem.
No dalej panowie, nie bądźmy ciotami.
Cóż. Przepraszam, że mój James zawisnął tak w czasoprzestrzeni, ale wiecie jak to jest. Czasami jak człowiek bardzo mocno cierpi, rozpacza, to jedyne o czym marzy to śmierć – już mam jedną śmierć na swoim koncie w ciągu ostatniego tygodnia, a nie chciałam żeby sam Rogaś, takie biedactwo moje, które zostało pobite przez Rudą Zołzę – skoczyło z wieży astronomicznej. To by było bardzo przykre. I już nie byłoby super – kozackich – friendsów. Byliby załamani – nudni – frendsi. No, Rogaś taki zapatrzony w siebie, wow.
No i na to wszystko oczywiście można liczyć na zajebiste ziomeczki, jakimi niewątpliwie są Syriusz i Remus, no bo ten koleś od masła, to gdzieś się w tłumie zapodział. Pozdrawiam tu moją siostrę, która musi z nim tańczyć, taki smutek mała, a proponowałam żeby James z Tobą poszedł! Jednak właśnie… Przyszła ta zdradziecka szuja, która w tym momencie jedyne co powinna to dostać po mordzie, za zdradę najwyższej rangi! Już tam Jamesa ploty doszły, że jego kumpel – Syriusz Black, tak TEN Black, szanowany żartowniś, nieziemsko przystojny siedemnastolatek… Ma chrapkę na… uf… Nie napiszę tego. To obrzydliwe!
-Jak tam Twoja pani prefekt, skoro już jesteśmy przy damskim pierwiastku, co? – Powiedział nagle Potter, bez jakiegoś większego owijania w bawełnę. Nie, to nie tak, że on wiedział to na sto procent, ponoć ktoś ostatnio widział Syriusza jak całował się z… uf… Z… Tym rudym KIMŚ. I bynajmniej nie chodzi o Evans, gdyby to była Evans, to pewnie Black już dawno by nie żył. No i jeszcze przecież jeszcze ktoś tam podpatrzył, że ONA i ON wychodzili RAZEM, z pokoju z lustrem życzeń. Fuj, no Syriuszu wstydziłbyś się!
-A po za tym, wybaczcie – ja jestem nie do zdarcia, ani nie do zjedzenie. To tylko jakaś Evans.. Durna, głupia, ruda, wredna.. Piękna, śliczna… Ma takie delikatne usta, i takie oczy. Nawet uszy ma, i pachnie… Wanilią, której tak cholernie nienawidzę, ale na niej jest to najlepszy zapach, najlepszy afrodyzjak… - Potter, ogar! Co Ty robisz…?! Ech, rozczulił się chłopaczyna, no tak kobiety na mężczyzn działają, ale to nic, przecież alkohol będzie lał się strumieniami, więc zalejemy porządnie tą ranę, która tak bardzo jest otwarta, może się zasklepi?
-Po za tym, ja już nie chcę nic mieć wspólnego z Lily. Byłem idiotą, ale fakt. Zachowywałem się jak idiota przez parę lat, ze wszystkiego robiliśmy sobie jaja, no ale ten Hogwart to zamek nudy, a nie magii. Nie wiem chłopaki jak wy, ale skoro bezpowrotnie straciłem Evans, drugi też jakoś nie ma szczęścia w boskiej miłości, a trzeci trafił gorzej niż śliwka w kompot, to… Musimy coś ogarnąć! Jakiś mały psikusik ,żeby ta szkoła pamiętała o nas, nawet po naszej śmierci, co wy na to? – i tu zrobił małą pauzę by wyszczerzyć swoje cudownie białe ząbki i by po prostu mogli w tej chwili oglądać jak szanowny James Potter sięga po mugolsko nazywającego się browara i po prostu musi się napić. No wiecie taki niewyżycie seksualnie i alkoholowo siedemnastolatek. Taki słodki, że aż sama bym mu ulżyła w tej chcicy, no ale co ja tam mogę!
-I mieszamy wszystko jak leci. Zawsze, powszeczasy Huncwoci rządzić będą w tej szkole! – Zakrzyknął radośnie, i po chwili swoje gardło przepłukał piwem.
No dalej panowie, nie bądźmy ciotami.
- Syriusz Black
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Pon Sty 06, 2014 11:12 pm
Skoro Potter może się zachowywać jak kozak naszych czasów, to jego najlepszy kumpel nie może być gorszy, co nie? Syriusz rozwalił się bezpardonowo na jego łóżku, mając w nosie, czy akurat nie zabiera mu jego prywatnej przestrzeni.
Spojrzał na niego spod ledwo otwartych powiek.
-Moja pani prefekt jeszcze nie jest do końca przekonana, jak bardzo mnie chcę, ale jestem na dobrej drodze. -wyszczerzył się. Po co miał ukrywać, ze spotyka się z Aidą? A raczej, że chodzi za nią jak ten pies i robi wszystko, by spojrzała na niego przychylnie? Była dla niego wyzwaniem, lecz nie dla samej satysfakcji chciał ją mieć.. To nie kwestia posiadania, jak to mówił poeta. Po prostu Syriusz jej pragnął nie tylko fizycznie, ale i psychicznie i emocjonalnie. Tak rodzi się uczucie, nawet starszego z Blacków to może spotkać.
Kiedy Potter zaczął się rozwodzić o rzekomej nienawiści czy miłości do Evans, spojrzał wymownie na Kłaczka Luniaczka.
-Dobrze prawisz Remusie, kobiety są bardzo.. zmiennej natury. -oh tak, sam wspomniał, jak najpierw dostał w twarz, a potem został pocałowany przez jego ukochaną panią prefekt.
Logika i sens? Pewno żadnych, ale Syriusza to rajcowało.
Roześmiał się głośno, co bardzo przypominało ujadanie psa. Wypił łyk piwa i uniósł butelkę wysoko jak do toastu.
-A jak, Lunio! Chociaż mnie tam może sponiewierać, głowę mam mocną.
Znowu łyk piwa i doprowadzenie się do stanu siedzącego. Zgromił Pottera spojrzeniem, jednak postanowił nie podejmować tego tematu. W sumie to wpadł jak śliwka w kompot - zakochał się, ot co! I nic nie wskazywało na to, że wyjdzie z tego kompotu. W sumie on lubił mokre tereny, czuł się w nich wyśmienicie. Zeskoczył z łóżka i wyjął z kufra swoją gitarę.
Obrócił nią i zagrał jakiś rockowy akord jednej z najnowszych kapeli. To było dopiero brzmienie! Sorry, pierdolnięcie!
Wyszczerzył się do kumpli jak najradośniejszy szczeniak pod słońcem. Karma Pedigree DentaStix, polecam - Syriusz Black.
Dokończył swoje piwo i rzucił pustą butelkę gdzieś na pokój - potem się posprząta, no dobra, Luniak pomoże, ale to tak jakby wszyscy sprzątali, czyż nie?
-Rogaczu, oczywiście! Nawet nie mały, to ma być coś! Pamięć o Huncwotach nigdy nie zaginie! Jakieś propozycje? -zapytał chłopaków, dobierając się do butelki Whiskey. Nalał do trzech szklanek bursztynowego napoju i wziął swoją dawkę. A niech go sponiewiera, faktycznie nie tak łatwo się upijał, a na kaca są leki.
Spojrzał na niego spod ledwo otwartych powiek.
-Moja pani prefekt jeszcze nie jest do końca przekonana, jak bardzo mnie chcę, ale jestem na dobrej drodze. -wyszczerzył się. Po co miał ukrywać, ze spotyka się z Aidą? A raczej, że chodzi za nią jak ten pies i robi wszystko, by spojrzała na niego przychylnie? Była dla niego wyzwaniem, lecz nie dla samej satysfakcji chciał ją mieć.. To nie kwestia posiadania, jak to mówił poeta. Po prostu Syriusz jej pragnął nie tylko fizycznie, ale i psychicznie i emocjonalnie. Tak rodzi się uczucie, nawet starszego z Blacków to może spotkać.
Kiedy Potter zaczął się rozwodzić o rzekomej nienawiści czy miłości do Evans, spojrzał wymownie na Kłaczka Luniaczka.
-Dobrze prawisz Remusie, kobiety są bardzo.. zmiennej natury. -oh tak, sam wspomniał, jak najpierw dostał w twarz, a potem został pocałowany przez jego ukochaną panią prefekt.
Logika i sens? Pewno żadnych, ale Syriusza to rajcowało.
Roześmiał się głośno, co bardzo przypominało ujadanie psa. Wypił łyk piwa i uniósł butelkę wysoko jak do toastu.
-A jak, Lunio! Chociaż mnie tam może sponiewierać, głowę mam mocną.
Znowu łyk piwa i doprowadzenie się do stanu siedzącego. Zgromił Pottera spojrzeniem, jednak postanowił nie podejmować tego tematu. W sumie to wpadł jak śliwka w kompot - zakochał się, ot co! I nic nie wskazywało na to, że wyjdzie z tego kompotu. W sumie on lubił mokre tereny, czuł się w nich wyśmienicie. Zeskoczył z łóżka i wyjął z kufra swoją gitarę.
Obrócił nią i zagrał jakiś rockowy akord jednej z najnowszych kapeli. To było dopiero brzmienie! Sorry, pierdolnięcie!
Wyszczerzył się do kumpli jak najradośniejszy szczeniak pod słońcem. Karma Pedigree DentaStix, polecam - Syriusz Black.
Dokończył swoje piwo i rzucił pustą butelkę gdzieś na pokój - potem się posprząta, no dobra, Luniak pomoże, ale to tak jakby wszyscy sprzątali, czyż nie?
-Rogaczu, oczywiście! Nawet nie mały, to ma być coś! Pamięć o Huncwotach nigdy nie zaginie! Jakieś propozycje? -zapytał chłopaków, dobierając się do butelki Whiskey. Nalał do trzech szklanek bursztynowego napoju i wziął swoją dawkę. A niech go sponiewiera, faktycznie nie tak łatwo się upijał, a na kaca są leki.
- Mistrz Gry
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Pią Paź 10, 2014 4:30 pm
Zapomniana sesja zakończona przez Mistrza Gry. Było tak pięknie, ale się skończyło, więc zakończenie tematu dla Remusa, Jamesa i Syriusza.
[z/t dla wszystkich]
[z/t dla wszystkich]
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Sob Lip 11, 2015 10:06 pm
Nadszedł kolejny dzień, a wraz z nim...nic innego, jak kolejne sprawdzanie dormitoriów! Tym razem Charles udał się do pokoju zajmowanego przez młodzieńców VII roku z Gryffindoru - wedle wszelkich doniesień grona pedagogicznego, które miało z nimi do czynienia przez te wszystkie lata, a także pewnych obserwacji, które uczynił Hucksberry, zdecydowaną część mieszkańców tegoż pomieszczenia stanowiła czwórka dowcipnisiów, która zwana była Huncwotami. Od czasu jednak, gdy Irytek włamał się do jego gabinetu i urządził tam bałagan - było to jakoś w I semestrze - Myrninowi na samą myśl o jakichkolwiek dowcipach, drgała różdżka w jego dłoni. I nie, nie po to by porzucać jakieś klątwy, czy też użyć jej w...innych celach, ale łapała go nieraz chęć na wykręcenie dowcipu wszystkim psotnikom w szkole i chcąc nie chcąc, wrzucał czwórkę Gryfonów do tego samego worka, co poltergeista. Byli niemniej całkiem...zdolni, jeśli nie licząc Petera Pettigrewa, więc aż tak nie dawał się im odczuć. Zapukał w drzwi, otworzył je i wszedł do środka, a w nozdrza uderzyła go mieszanina różnych, niekoniecznie przyjemnych zapachów. Odchrząknął i rozejrzał się po wnętrzu dormitorium, zatrzymując wzrok na uczniach, którzy obecnie w nim przebywali.
- Dzień dobry. Mam wielką nadzieję, iż jesteście gotowi na dzisiejsze sprawdzanie - przywitał się z nimi po swojemu i przejechał dłonią po swoich długich, kręconych włosach, które opadały mu swobodnie na ramiona. Pierścienie, które tkwiły na palcach, cicho zabrzęczały, a on sam postanowił zacząć od łóżka Franka Longbottoma.
- Dzień dobry. Mam wielką nadzieję, iż jesteście gotowi na dzisiejsze sprawdzanie - przywitał się z nimi po swojemu i przejechał dłonią po swoich długich, kręconych włosach, które opadały mu swobodnie na ramiona. Pierścienie, które tkwiły na palcach, cicho zabrzęczały, a on sam postanowił zacząć od łóżka Franka Longbottoma.
- James Potter
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Sob Lip 11, 2015 11:56 pm
Potter poczynił wszelkie starania by upchnąć najbardziej niepożądane przedmioty w różnych kryjówkach Hogwartu. Zajął się też tymi Syriusza jak i Remusa. Nie podejrzewał, by Peter posiadał jakieś niedozwolone specyfiki w swoich szufladach. Leżał właśnie na łóżku w samych bokserkach, bowiem dopiero co wyszedł spod prysznica. Na wszelki wypadek machnął różdżką, otwierając na oścież okna w ich dormitorium. Nachylił się do szuflady, zastanawiając się, gdzie też zapodział swój ostatni egzemplarz Świerszczyka. Ale może to i lepiej, że go tu nie było. Otworzył Mapę Huncwotów i ze zdziwieniem stwierdził, że profesor Hucksberry znajduje się już przy obrazie Grubej Damy. Wymazał magiczną formułką szkic mapy Hogwartu i wepchnął swój skarb do jednej z szuflad. Nie mógł przywitać nauczyciela półnagi, dlatego kopniakiem otworzył swój kufer i wciągnął na swój zgrabny tyłek ciemne jeansy. Następnie chwycił jakąś pierwszą, lepszą koszulkę, która wisiała na jego łóżku. Powąchał ją wcześniej pod pachami, ale była czysta. Wsunął stopy w buty ułożone koło łóżka, kiedy drzwi do pomieszczenia stanęły otworem. Przedstawienie czas zacząć, pomyślał z przekąsem i podniósł się z materaca. Łóżko ustępiło z cichym skrzypnięciem, a James wyszedł naprzeciw zmorze Obrony Przed Czarną Magią. Zmorze, ale trzecioroczniaków, bowiem on sam profesora nie bał się ani trochę. Ani tym bardziej nie miał zamiaru okazywać, że ten patrol jak w więzieniu jakoś go rusza. Włożył okulary na nos i posłał nauczycielowi krzywy uśmiech, sięgający jedynie prawego kącika ust. Jakoś już miał tak genetycznie uwarunkowane, że uśmiechał się najczęściej prawą stroną ust. Miał to po matce, która kiedyś myślała, że odniosła paraliż prawej połowy twarzy i wezwała uzdrowiciela z tego powodu. Jednak okazało się, że to nie było nic poważnego. Tak po prostu już miała. A James miał tak właśnie po niej.
- Witam, pana profesora! Bardziej przygotowany już chyba nie mógłbym być. – Odparł, śledząc mężczyznę wzrokiem, gdy ten zajął się na początek łóżkiem Franka. James splótł ramiona na piersi, opierając się o jeden z filarów swojego łóżka. – Pewnie takie krążenie po dormitoriach i szukanie podejrzanych jest mało interesującym zajęciem? – Zagadnął od niechcenia. Merlin siedzący na szafie, zaskrzeczał cicho, niezadowolony z tego, że ktoś go obudził. James rzucił mu smakołyk, a sowa złapała go, po czym rozpostarła skrzydła i wyleciała przez otwarte okno. James zatrzymał się przy parapecie, odprowadzając go spojrzeniem. Po chwili odwrócił się do nauczyciela, rzucając mu ukradkowe spojrzenia.
- Witam, pana profesora! Bardziej przygotowany już chyba nie mógłbym być. – Odparł, śledząc mężczyznę wzrokiem, gdy ten zajął się na początek łóżkiem Franka. James splótł ramiona na piersi, opierając się o jeden z filarów swojego łóżka. – Pewnie takie krążenie po dormitoriach i szukanie podejrzanych jest mało interesującym zajęciem? – Zagadnął od niechcenia. Merlin siedzący na szafie, zaskrzeczał cicho, niezadowolony z tego, że ktoś go obudził. James rzucił mu smakołyk, a sowa złapała go, po czym rozpostarła skrzydła i wyleciała przez otwarte okno. James zatrzymał się przy parapecie, odprowadzając go spojrzeniem. Po chwili odwrócił się do nauczyciela, rzucając mu ukradkowe spojrzenia.
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Pon Lip 20, 2015 4:27 pm
Nauczyciele skupiali się jednak tylko na sprawdzaniu dormitoriów - gdyby przeszukiwali cały zamek to zajęłoby im to bardzo dużo czasu, nie mówiąc o tych wszystkich tajnych komnatach, które do tej pory pozostawały nieodkryte. Zresztą i tak by nie wiedzieli do kogo należy dany przedmiot, nawet jeśliby coś odnaleźli - no chyba, że ktoś by oznaczył to swoim imieniem i nazwiskiem lub inicjałami, a i tak w przypadku tej ostatniej opcji, trzeba by było poświęcić trochę więcej czasu. Dormitoriami trzeba było koniecznie się zająć. Na całe szczęście te całe sprawdzanie miało się skończyć do końca tego tygodnia. Miał też niebywałego farta, że nie natrafił na półnagiego Gryfona - jeszcze tego by brakowało mężczyźnie w tym, jakże pięknym dniu. Zapewne młode panny byłyby zachwycone tymi widokami, jednakże Charles...no cóż, niekoniecznie. Nie zależało Myrninowi na tym, żeby się ktokolwiek go bał, oczekiwał niemniej szacunku i z pewnością nie dawał sobie wejść na głowę. Patrol, czy nie patrol, takie były przepisy - a kimże on był, by wyrażać swój sprzeciw? Zresztą, to mogłoby się przydać w śledztwu, a niczego tak nie pragnął, jak rozwiązania tej całej sprawy i zajęciem się tematem klątwy; jakoś nie widziało mu się z nagłych niewyjaśnionych przyczyn - do których można było wpisać wszystko łącznie ze śmiercią - stracić pracę. Na uśmiech odpowiedział w ten sam sposób, dodając do tego swoją typową drwinę, jakby to wszystko go bawiło, choć to nie było tak. Przynajmniej nie do końca. Miodowe tęczówki błysnęły delikatnie, gdy w końcu zajął się sprawdzaniem części Franka Longbottoma, stając plecami do Jamesa. Wszystko zdawało się być w porządku, oprócz tego, że jak machnął różdżką i wymówił zaklęcie, to przy łóżku pojawiła się nagle...kula dyskotekowa, która zaczęła się obracać, a refleksy objęły cały pokój. Charles zmarszczył swoje czoło, przyłożył palec do policzka i przyglądał się temu dziwnemu przedmiotowi, który wydawał mu się znajomy, ale niewiele mu mówił. Po chwili sprawdził kulę dokładnie i gdy się okazało, że jest zupełnie niegroźna, ponownie ją ukrył. Dopiero teraz zorientował się, że chłopak w poczochranych włosach coś do niego mówił. Skupił się na tym, żeby przypomnieć sobie, co też takiego to było i gdy zmierzał do łóżka Petera Pettigrew, zwrócił się na chwilę w stronę Pottera.
- Niekoniecznie interesującym, aczkolwiek nie najgorszym. Można się dowiedzieć różnych szczegółów na temat swoich uczniów. Poza tym odkryliśmy kilka przydatnych rzeczy - odpowiedział swoim zachrypniętym głosem, nie mając zamiaru jednak zdradzać za wiele Gryfonowi. U Petera nie było nic ciekawego; jedynie mnóstwo jakichś papierków, starych pergaminów, zniszczonych piór i zabawnych przedmiotów, które jednak nie były groźne, ani też nie znajdowały się na liście pana Filcha. Następny był Remus Lupin i też Hucksberry udał się w odpowiedni kąt, przeszukując uważnie rzeczy Prefekta. Były tu jakieś eliksiry, książki, nawet notatnik, czekolada i dziwne, acz bezpieczne rzeczy. Chłopak miał zdecydowanie największy porządek w tym dormitorium - przynajmniej tak stwierdził nauczyciel, po tym, jak uważnie się rozejrzał po pomieszczeniu i niektóre nieumiejętnie ukryte fakty rzuciły mu się w oczy - jak bielizna wystająca spod łóżka pana Blacka. Machnął różdżką i wypowiedział formułkę, by jeszcze utwierdzić się, czy wszystko w porządku i ruszył do miejsca spania Syriusza. Tam również nie znalazł nic, co mogłoby wzbudzić jakiś niepokój. I na koniec zostawił sobie Jamesa Pottera. Stanął niedaleko okularnika, posłał mu uprzejmy uśmiech i zajął się przeszukiwaniem rzeczy Gryfona. Przez ręce profesora przeszły różne książki o Quidditchu, podręczniki, pergaminy - wśród nich jeden na którym pojawiły się jakieś zabawne zdania, gdy chciał sprawdzić, czy czegoś nie zawiera i gadżety do żartów, których nie było na liście. Po raz ostatni machnął różdżką, wypowiadając magiczne słowo by upewnić się, że niczego nie przegapił i okazało się, że...jest czysto. Przywrócił wszystko na swoje poprzednie miejsce, wyprostował się i lekko ukłonił przed Gryfonami.
- Dziękuję niezmiernie za dzisiejsze sprawdzanie. Życzę miłego dnia - powiedział profesor OPCM i po chwili opuścił dormitorium chłopców VII roku, przy okazji odznaczając ich na swoim pergaminie.
[z/t x2]
(Żeby nie było wątpliwości, przy przeszukiwaniach różne rzeczy się zawieruszają. Zwłaszcza pieniądze)
James Potter: +2 PD
Syriusz Black: -20 knutów
- Niekoniecznie interesującym, aczkolwiek nie najgorszym. Można się dowiedzieć różnych szczegółów na temat swoich uczniów. Poza tym odkryliśmy kilka przydatnych rzeczy - odpowiedział swoim zachrypniętym głosem, nie mając zamiaru jednak zdradzać za wiele Gryfonowi. U Petera nie było nic ciekawego; jedynie mnóstwo jakichś papierków, starych pergaminów, zniszczonych piór i zabawnych przedmiotów, które jednak nie były groźne, ani też nie znajdowały się na liście pana Filcha. Następny był Remus Lupin i też Hucksberry udał się w odpowiedni kąt, przeszukując uważnie rzeczy Prefekta. Były tu jakieś eliksiry, książki, nawet notatnik, czekolada i dziwne, acz bezpieczne rzeczy. Chłopak miał zdecydowanie największy porządek w tym dormitorium - przynajmniej tak stwierdził nauczyciel, po tym, jak uważnie się rozejrzał po pomieszczeniu i niektóre nieumiejętnie ukryte fakty rzuciły mu się w oczy - jak bielizna wystająca spod łóżka pana Blacka. Machnął różdżką i wypowiedział formułkę, by jeszcze utwierdzić się, czy wszystko w porządku i ruszył do miejsca spania Syriusza. Tam również nie znalazł nic, co mogłoby wzbudzić jakiś niepokój. I na koniec zostawił sobie Jamesa Pottera. Stanął niedaleko okularnika, posłał mu uprzejmy uśmiech i zajął się przeszukiwaniem rzeczy Gryfona. Przez ręce profesora przeszły różne książki o Quidditchu, podręczniki, pergaminy - wśród nich jeden na którym pojawiły się jakieś zabawne zdania, gdy chciał sprawdzić, czy czegoś nie zawiera i gadżety do żartów, których nie było na liście. Po raz ostatni machnął różdżką, wypowiadając magiczne słowo by upewnić się, że niczego nie przegapił i okazało się, że...jest czysto. Przywrócił wszystko na swoje poprzednie miejsce, wyprostował się i lekko ukłonił przed Gryfonami.
- Dziękuję niezmiernie za dzisiejsze sprawdzanie. Życzę miłego dnia - powiedział profesor OPCM i po chwili opuścił dormitorium chłopców VII roku, przy okazji odznaczając ich na swoim pergaminie.
[z/t x2]
(Żeby nie było wątpliwości, przy przeszukiwaniach różne rzeczy się zawieruszają. Zwłaszcza pieniądze)
James Potter: +2 PD
Syriusz Black: -20 knutów
- Lily Evans
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Wto Lip 28, 2015 6:06 pm
Bardzo ostrożnie stawiała kroki na schodach prowadzących do dormitorium chłopców VII roku, jakby się bała, że zaraz zamienią się w lśniącą zjeżdżalnię, jak to zazwyczaj robiły, gdy to przedstawiciele męskiej płci próbowali się dostać do pokojów należących do dziewcząt - Lily jednak dobrze wiedziała, że nic takiego się nie wydarzy. Dokładnie przecież przestudiowała "Historię Hogwartu", nie mówiąc już o tym, że to było coś, o czym powszechnie było wiadomo, zwłaszcza wśród uczniów VII rocznika. Dziewczęta niemniej znane ze swej nieśmiałości i oczekiwania na pierwszy ruch ze strony chłopców, nie korzystały z tego "przywileju"- o ile tak można było to nazwać. Chociaż, czy to nie było zbyt naiwne ze strony Evans, że uważała, że reszta jej płci nie byłaby w stanie tak po prostu iść do męskiego dormitorium? Być może, ale wolała się tego trzymać, niżeli całkiem oszaleć. Teraz zresztą i tak nie miało to znaczenia, bo przecież sama łamała szkolny regulamin i w ciemnościach, które nieco rozjaśniła za pomocą Lumos, zmierzała do samego królestwa Huncwotów, gdzie czekał na nią...James Potter. Przynajmniej tak napisał, że jest tam sam i że jeśli będzie chciała to może przyjść. Zdawała sobie sprawę, że jest to bardzo ryzykowne i niebezpieczne iść tam, kiedy będą tylko we dwoje, ale nie mogła się powstrzymać. Poza tym chciała z nim porozmawiać, zwłaszcza, że skoro już wysłała mu te wiersze, napisała, że się pojawi to nie było odwrotu - nie zwykła rzucać słów na wiatr. Przy samych drzwiach poprawiła swoją wygodną sukienkę w kolorze głębokiej zieleni, a także poprawiła swój warkocz, który opadał swobodnie na jej łopatki, wzięła głębszy wdech, zapukała i weszła do środka.
To nic strasznego. To będzie tylko zwykła rozmowa, dasz radę, Evans! Wdech, wydech, wdech, wydech. To tylko James Potter. Ten okularnik, z którym...jesteś bardzo blisko. Ale spokojnie! Dasz radę! Niedawno były przeszukiwania i...już. To było gorsze od tego. Na razie wystarczy.
Od razu zamknęła za sobą drzwi, wymamrotała Nox i rozejrzała się po pomieszczeniu, które było zachowane w względnej czystości - zapewne miał w tym swój udział Remus, który z nich wszystkich najbardziej dbał o porządek. Odetchnęła, a jej zielone oczy w kształcie migdałów zatrzymały się na wyciągniętym na łóżku Jamesie.
- Oto więc jestem. Cześć - przywitała się z nim cicho, nieco zakłopotana, czując jak mimowolnie się czerwieni.
To nic strasznego. To będzie tylko zwykła rozmowa, dasz radę, Evans! Wdech, wydech, wdech, wydech. To tylko James Potter. Ten okularnik, z którym...jesteś bardzo blisko. Ale spokojnie! Dasz radę! Niedawno były przeszukiwania i...już. To było gorsze od tego. Na razie wystarczy.
Od razu zamknęła za sobą drzwi, wymamrotała Nox i rozejrzała się po pomieszczeniu, które było zachowane w względnej czystości - zapewne miał w tym swój udział Remus, który z nich wszystkich najbardziej dbał o porządek. Odetchnęła, a jej zielone oczy w kształcie migdałów zatrzymały się na wyciągniętym na łóżku Jamesie.
- Oto więc jestem. Cześć - przywitała się z nim cicho, nieco zakłopotana, czując jak mimowolnie się czerwieni.
- James Potter
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Wto Lip 28, 2015 10:07 pm
Leżał wyciągnięty na łóżku wdychając zimne powietrze, które wstrząsało rozsuniętymi kotarami przy łóżku Syriusza. Obserwował uważnie jak materiał unosi się powoli w powietrze i po chwili opada, ponownie zamierając na jakiś czas. Do pokoju wleciał Merlin z opasłą myszą w dziobie. James wyszczerzył do niego zęby w szerokim uśmiechu, chwaląc jego zdobycz. Niestety musiał go odesłać do sowiarni, przez co został złowrogo obchukany. Zazwyczaj żaden z Huncwotów nic sobie nie robił z obecności jakiejś martwej myszy w klatce, ale James czekał na gościa, który był bynajmniej dużo ładniejszy i delikatniejszy od profesora Hucksberry’ego, który dopiero co wyszedł z jego dormitorium. Nie mógł pozwolić, by widok martwego gryzonia zakłócił mu rozmowę z ukochaną. Właściwie to nie miał pojęcia czego ma się spodziewać po jej kolejnym liście. Odpisał jej spontanicznie, nie zastanawiając się nad tym ani chwili. Wydawało mu się dosyć idiotyczne takie wymienianie myśli na kartce, kiedy dzieliło ich zaledwie kilkanaście stopni do dormitorium chłopców. Wsunął splecione ramiona pod głowę, a stopy oparł na jednym z czterech filarów łóżka. Usłyszał kroki, ciężkie stukanie, które po chwili ucichło, znikając za drzwiami dormitorium szóstoroczniaków. Fałszywy alarm. Przymknął leniwie oczy, nasłuchując uważnie, czy Lily ma odwagę by wejść w paszczę lwa. Zapobiegawczo pochował wszelkie tajne instrumenty do wyczynania magicznych psikusów, które nagromadziły się w ich pokoju od początku semestru. Akurat uniósł dłoń, by poprawić okulary zsuwające mu się z nosa, gdy drzwi cicho skrzypnęły, a do środka wsunęła się drobna figura rudowłosej, w dosyć kusej, zielonej sukience, która nie uszła jego uwadze. Opuścił stopy na podłogę i usiadł na łózku, prostując się jak struna.
- A więc jesteś. Szczerze mówiąc to przestałem wierzyć, że jednak przyjdziesz. – Odparł, po czym podniósł się z miejsca, ujął jej dłonie i pociągnął za sobą na łóżko, tak by usiadła obok niego. Przyglądał jej się uważnie, szukając w jej oczach odpowiedzi na swoje pytania, lecz żadnych nie znalazł. Nie chciał jej zmuszać do rozmowy, którą podjęła w liście, miał nadzieję, że sama od tego zacznie.
- Co u Ciebie słychać? – Zaczął wreszcie, mając wrażenie, że wcale nie miała zamiaru przerywać ciszy, która zapadła.
- A więc jesteś. Szczerze mówiąc to przestałem wierzyć, że jednak przyjdziesz. – Odparł, po czym podniósł się z miejsca, ujął jej dłonie i pociągnął za sobą na łóżko, tak by usiadła obok niego. Przyglądał jej się uważnie, szukając w jej oczach odpowiedzi na swoje pytania, lecz żadnych nie znalazł. Nie chciał jej zmuszać do rozmowy, którą podjęła w liście, miał nadzieję, że sama od tego zacznie.
- Co u Ciebie słychać? – Zaczął wreszcie, mając wrażenie, że wcale nie miała zamiaru przerywać ciszy, która zapadła.
- Lily Evans
Re: Dormitorium chłopców z VII roku
Sro Lip 29, 2015 2:22 am
Zanim się odezwała, przyglądała się mu przez chwilę, zauważając, że księżyc, który wpadał przez okno delikatnie muskał jego jasną twarz. Szybko jednak otrząsnęła się z tego amoku i przygryzła nieco zdenerwowana dolną wargę. To była typowa dla niej reakcja, kiedy nie do końca wiedziała, co robi - pojawienie się w dormitorium chłopców VII roku było dość spontaniczne; wahała się nad tym trochę czasu, będąc sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, po czym, kiedy zrobiło się ciemno, dała się ponieść. Poza tym, tak jak było już to podkreślone wcześniej - dotrzymywała słowa. Sama Lily uważała, że wymienianie listownej korespondencji było łatwiejsze i pozwalało zatrzymać słowa na pergaminie. Te, które zostawały wypowiedziane, nie dawały się nijak uchwycić w tak prosty, acz urokliwy sposób. Poza tym pamięć ludzka bywała zawodna. Kiedy tak stała w komnacie należącej do pięciu Gryfonów, nie wiedziała, czego konkretnie może się tutaj spodziewać i czy to, co tkwiło w jej głowie nie zostanie zdmuchnięte, niczym domek z piasku. Niemniej oprócz strachu, czuła ciekawość i dziwne podekscytowanie, które odbijało się w jej oczach, lśniących od małych iskierek. Co do zielonej sukienki...stwierdzenie, że była kusa to było za duże dopowiedzenie - sięgała do kolana, co było całkowicie akceptowalne. Chociaż rudowłosa i tak czuła się nieco niezręcznie, będąc tak ubraną w towarzystwie chłopaka - starała się jednakże o tym nie myśleć, by jeszcze bardziej się nie zaczerwienić.
Wszelka odwaga wyparowała z niej wraz z przekroczeniem progu dormitorium, chociaż starała się, jak mogła, by nie dać niczego po sobie poznać. To było niemniej ciężkie. Zdążyła schować różdżkę do bocznej kieszeni sukienki, zanim chłopak się odezwał i od razu ujął jej dłonie w swoje, kierując ją na swoje łóżko. Już otwierała usta by coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała z tego pomysłu i posłała mu nieco wymowne spojrzenie, chociaż jej oczy nadal błyszczały. Poprawiła sukienkę i odgarnęła warkocza do tyłu, który zdążył w międzyczasie przenieść się do przodu. Zajęła się też wygładzaniem jego poduszki, która jak na jej gust była za bardzo pomarszczona. Gdy się odezwał, kąciki jej warg mimowolnie zadrżały z rozbawienia. Nie odpowiedziała jednak od razu, czując jak powoli się rozluźnia i całe zdenerwowanie zaczyna opuszczać jej ciało. Rozejrzała się jeszcze po dormitorium, w którym panowały niemalże egipskie ciemności, po czym bardzo powoli skierowała na niego swoje zielone tęczówki i swoją małą dłonią nakryła jego dłoń, która była o wiele większa.
- A jak pan myśli, panie Potter? Nie minęło aż tak dużo czasu, żeby coś musiało ulec jakimś większym zmianom - odpowiedziała szeptem, muskając delikatnie opuszkami swoich palców skórę jego dłoni. - Jesteśmy sami, James? Bo nie jestem pewna...czy mogę swobodnie mówić, nie obawiając się, że kogoś przypadkiem nie obudzę.
W jej głos wkradła się niepewność, którą nieskutecznie starała się zamaskować, zwracając wzrok w stronę okna. Powoli - nawet nie do końca tego świadoma - zaczęła kreślić kółka kciukiem na jego dłoni.
Wszelka odwaga wyparowała z niej wraz z przekroczeniem progu dormitorium, chociaż starała się, jak mogła, by nie dać niczego po sobie poznać. To było niemniej ciężkie. Zdążyła schować różdżkę do bocznej kieszeni sukienki, zanim chłopak się odezwał i od razu ujął jej dłonie w swoje, kierując ją na swoje łóżko. Już otwierała usta by coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała z tego pomysłu i posłała mu nieco wymowne spojrzenie, chociaż jej oczy nadal błyszczały. Poprawiła sukienkę i odgarnęła warkocza do tyłu, który zdążył w międzyczasie przenieść się do przodu. Zajęła się też wygładzaniem jego poduszki, która jak na jej gust była za bardzo pomarszczona. Gdy się odezwał, kąciki jej warg mimowolnie zadrżały z rozbawienia. Nie odpowiedziała jednak od razu, czując jak powoli się rozluźnia i całe zdenerwowanie zaczyna opuszczać jej ciało. Rozejrzała się jeszcze po dormitorium, w którym panowały niemalże egipskie ciemności, po czym bardzo powoli skierowała na niego swoje zielone tęczówki i swoją małą dłonią nakryła jego dłoń, która była o wiele większa.
- A jak pan myśli, panie Potter? Nie minęło aż tak dużo czasu, żeby coś musiało ulec jakimś większym zmianom - odpowiedziała szeptem, muskając delikatnie opuszkami swoich palców skórę jego dłoni. - Jesteśmy sami, James? Bo nie jestem pewna...czy mogę swobodnie mówić, nie obawiając się, że kogoś przypadkiem nie obudzę.
W jej głos wkradła się niepewność, którą nieskutecznie starała się zamaskować, zwracając wzrok w stronę okna. Powoli - nawet nie do końca tego świadoma - zaczęła kreślić kółka kciukiem na jego dłoni.
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach