- Amelia Wright
Re: Korytarze
Sro Paź 31, 2018 9:49 pm
Biegała, jak szalona po korytarzu. Nie wierzyła w swoją głupotę. Przecież te korytarze są niczym labirynt! Oczywiście już była na takim poziomie wiedzy tajemnej, że nie gubiła się w nich. Pierwszy rok w Hogwarcie nauczył ją wreszcie, jak przetrwać, więc w następnych jest już tylko coraz lepiej. Szkoda tylko, że chociaz nauczyła się nie gubić siebie to łatwo przyszło gubić coś! A to coś nie jest byle czym. Zaginęła jej spinka do włosów. Nie, nie jedna z tych malutkich i nieistotnych. Chodzi o taką z typu tych ozdobnych. Dostała ją na ostatnie urodziny od rodziny. Sama nie miała pojęcia, jak mogła zagubić coś tak ważnego. Wychodząc na zajęcia miała ją we włosach. Szkoda tylko, że kiedy dotarła do sali już jej nie miała. Przypominała jednak sobie, że na schodach jeszcze ją miała. Wniosek? Musiała zostać gdzieś w tych przeklętych korytarzach. Tylko gdzie? Nie była już taka pewna, co się mogło z nią stać. W stresie prawie zaczęła płakać, a ręce jej latają. Chciała pierw poszukać w swojej torbie, ale przy marnym oświetleniu tych korytarzy było trudno. Postanowiła więc nieco rozświetlić sobie okolice, by uniknąć wysypywania wszystkiego z nieszczęsnej torby. Nie wierzyła, że mogła się pomylić i rzeczywiście jest w środku, ale zanim znowu zacznie biegać, jak głupia - tym razem po korytarzach - wolała się upewnić.
- Lumos! - I nastała jasnosć, którą trzymała w jednej ręce, drugą próbując cokolwiek wygrzebać. Podręcznik, podręcznik, a i... znowu podręcznik.
- Wingardium Leviosa! - koniec tego przekładania jedną ręką. Może nie była najlepsza w zaklęciach, ale tyle jeszcze dobrego mogła dla siebie zrobić. W końcu nie musi po mugolsku babrać się w swoich rzeczach. Tyle, że i to nie przyniosło rezultatów. Prócz podręczników nie miała ze sobą nic prócz butelki wody. Spinki, jak nie było, tak nie ma.
- Nox! - rzuciła więc jako następne ze zrezygnowaniem. Nie potrzebowała już światła na torbę. Zebrała też swoje rzeczy do kupy. Przynajmniej próbowała. Szkoda tylko, że przy tym rozerwała kilka stronic książki i dodatkowo zacięła się jedną. Poplamiła tym samym torbę. Cudownie.
A gdzie spinka!?
No dalej nie ma. Miała ochotę rzucać torbą o ściany ze złości. Taka głupota, a przyprawiała ją o zawał.
kostki: 5,3,5 (ale III progi w Zaklęciach Użytkowych)
- Lumos! - I nastała jasnosć, którą trzymała w jednej ręce, drugą próbując cokolwiek wygrzebać. Podręcznik, podręcznik, a i... znowu podręcznik.
- Wingardium Leviosa! - koniec tego przekładania jedną ręką. Może nie była najlepsza w zaklęciach, ale tyle jeszcze dobrego mogła dla siebie zrobić. W końcu nie musi po mugolsku babrać się w swoich rzeczach. Tyle, że i to nie przyniosło rezultatów. Prócz podręczników nie miała ze sobą nic prócz butelki wody. Spinki, jak nie było, tak nie ma.
- Nox! - rzuciła więc jako następne ze zrezygnowaniem. Nie potrzebowała już światła na torbę. Zebrała też swoje rzeczy do kupy. Przynajmniej próbowała. Szkoda tylko, że przy tym rozerwała kilka stronic książki i dodatkowo zacięła się jedną. Poplamiła tym samym torbę. Cudownie.
A gdzie spinka!?
No dalej nie ma. Miała ochotę rzucać torbą o ściany ze złości. Taka głupota, a przyprawiała ją o zawał.
kostki: 5,3,5 (ale III progi w Zaklęciach Użytkowych)
- Mistrz Gry
Re: Korytarze
Sro Paź 31, 2018 9:49 pm
The member 'Amelia Wright' has done the following action : Rzuć kością
#1 'K6' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'K6' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'K6' :
#3 Result :
#1 'K6' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'K6' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'K6' :
#3 Result :
- Esmeralda Moore
Re: Korytarze
Sro Paź 31, 2018 10:19 pm
Wróciła...naprawdę wróciła do szkoły. Cały czas nie mogła w to uwierzyć ilekroć budziła się ponownie w dobrze znanym sobie dormitorium, a potem szła przejść się korytarzami, które utkwiły jej w pamięci. To było ciekawe, że jeszcze jakiś rok temu pragnęła uciec z tego miejsca. Planowała sama dla siebie jak to cudowne i wolne będzie jej życie po ukończeniu szkoły, a teraz...teraz ponownie sama zamknęła się w tej klatce, z której przecież tak bardzo chciała uciec. Cyganka kręciła się po szkole, szła powoli, z wysoko podniesioną głową, ale jej powieki były przymknięte. Napawała się tym dźwiękami szkoły. Nasłuchiwała rozmów, szeptów, głośnych śmiechów. Uśmiechała się delikatnie, chciała rozkoszować się tym światłem do którego udało się jej dotrzeć, ale czy oby na pewno zaczęła żyć w pełnym świecie. Czy nie było to tylko kolejna iluzja, którą stworzyła tym razem sama dla siebie. Chociaż czy całe jej życie nie było jedną wielką iluzją. Może błędnie nazywała siebie pająkiem, który wije sieć. Może lepiej by było nazwać siebie kameleonem, który zmienia kolor w zależności od otoczenia. Tak i ona była. Umiała na zawołanie wykreować wiele postaci, umiała być łagodna i dobra, jeżeli ktoś tego potrzebował, a czasami była niespokojna i zdradliwa niczym wody oceanu. Ci, którzy znali ją lepiej mówili, że powinna błyszczeć, tak jak kiedyś, ale nie zdawali sobie sprawy z tego, że był to złudny blask. Miał on przyciągnąć do niej ćmy, które w końcu staną się jej ofiarami.
Esmeralda w pewnym momencie się zatrzymała, bo najpierw do jej uszu doszły nazwy zaklęć, które były ewidentnie rzucane w sporej rozpaczy. Powoli zaczęła iść w tamtą stronę, zaciekawiona tym jaka to duszyczka będzie potrzebować jej pomocy. Pomiędzy krzykami, pojawiło się coś jeszcze. Ten słodki zapach posoki, który owinął ją niczym ciepła kołdra. Dziewczyna przymknęła powieki ukrywając tym samym szmaragdowe oczy.
-Tylko jeden łyk...nikt się nie domyśli, zostałaś do tego stworzona, jesteś łowcą, musisz- Znała ten dziwny szept. Nie chciała mu ulegać, wiedziała, że było to możliwe, że może się powstrzymać. Kły cyganki zaczęły się powoli wysuwać gotowe do tego, aby zatopić się w skórze jakiegoś niewinnego ucznia.
-Nie...- Powiedziała stanowczo sama do siebie i uchyliła powieki. Oparła się o ścianę, a jej chusta z monetkami zabrzęczała cicho. Esme wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić, przekonać swoje własne ciało, że to ona jest jego panem, i to ona będzie decydować o tym jakie ruchy wykona.
-Uważaj...papierem można czasami zrobić większą krzywdę niż ci się wydaje- Puchonka mogła usłyszeć za sobą spokojny i łagodny głosik, a kiedy tylko się odwróciła mogła dostrzec czarnowłosą dziewczynę, która wpatrywała się teraz szmaragdowymi tęczówkami w lekko okraszony posoką plecak. Miała mocno zaciśnięte usta, i mogłoby się wydawać, że walczyła teraz sama ze sobą. Dopiero po pewnym czasie skierowała wzrok na swoją rozmówczynię.
-Lepiej to wyczyść, ktoś mógłby się...zacząć martwić gdyby zobaczył krew na twoim plecaku- Poradziła puchonce i zmusiła się na lekki uśmiech.
Esmeralda w pewnym momencie się zatrzymała, bo najpierw do jej uszu doszły nazwy zaklęć, które były ewidentnie rzucane w sporej rozpaczy. Powoli zaczęła iść w tamtą stronę, zaciekawiona tym jaka to duszyczka będzie potrzebować jej pomocy. Pomiędzy krzykami, pojawiło się coś jeszcze. Ten słodki zapach posoki, który owinął ją niczym ciepła kołdra. Dziewczyna przymknęła powieki ukrywając tym samym szmaragdowe oczy.
-Tylko jeden łyk...nikt się nie domyśli, zostałaś do tego stworzona, jesteś łowcą, musisz- Znała ten dziwny szept. Nie chciała mu ulegać, wiedziała, że było to możliwe, że może się powstrzymać. Kły cyganki zaczęły się powoli wysuwać gotowe do tego, aby zatopić się w skórze jakiegoś niewinnego ucznia.
-Nie...- Powiedziała stanowczo sama do siebie i uchyliła powieki. Oparła się o ścianę, a jej chusta z monetkami zabrzęczała cicho. Esme wzięła głęboki wdech, aby się uspokoić, przekonać swoje własne ciało, że to ona jest jego panem, i to ona będzie decydować o tym jakie ruchy wykona.
-Uważaj...papierem można czasami zrobić większą krzywdę niż ci się wydaje- Puchonka mogła usłyszeć za sobą spokojny i łagodny głosik, a kiedy tylko się odwróciła mogła dostrzec czarnowłosą dziewczynę, która wpatrywała się teraz szmaragdowymi tęczówkami w lekko okraszony posoką plecak. Miała mocno zaciśnięte usta, i mogłoby się wydawać, że walczyła teraz sama ze sobą. Dopiero po pewnym czasie skierowała wzrok na swoją rozmówczynię.
-Lepiej to wyczyść, ktoś mógłby się...zacząć martwić gdyby zobaczył krew na twoim plecaku- Poradziła puchonce i zmusiła się na lekki uśmiech.
- Amelia Wright
Re: Korytarze
Sro Paź 31, 2018 10:43 pm
Ten dzień chyba specjalnie jakoś nie szedł po jej myśli. W sumie to miała wrażenie, że świat lubi się tak z niej naigrywać. Chować jej rzeczy, podstawiać ekscentrycznych ludzi na jej drodze życia i jeszcze włączać ten tryb jąkały ultra wystraszonej w najmniej odpowiednich momentach. To po prostu jakaś radość dla Losu, by jej dokopać. Łatwo w końcu bić kogoś, kto nijak się nie broni, prawda? Bo niby jak stanąć do walki przeciwko Przeznaczeniu, Przypadkowi, czy jak kto chce to nazywać. Ta niewidzialna siła rządząca światem lubiła się pastwić w ten sposób. Albo po prostu łatwiej by było żyć z myślą, że to wszystko dzieje się właśnie przez to.
Pisnęła bowiem zdecydowanie zbyt głośno, kiedy usłyszała kogoś za swoimi plecami. Nie żeby było cokolwiek dziwnego w fakcie, że ktokolwiek tędy przechodzić. To akurat niesamowicie codzienna sprawa, bo to trasa do dormitoriów dla wielu uczniów. Tylko tak w tej całej panice Amelka nie zdążyła się przygotować mentalnie na konwersacje. Nie jest to natomiast najbardziej komfortowa sytuacja dla niej. Przez to zamilkła na zdecydowanie zbyt długi moment zbierając myśli i kalkulując to, co właśnie usłyszała.
No tak. Plecak. We krwi, świetnie! Czego tutaj jeszcze brakuje, by dopełnić ten mały dramat życia codziennego panienki Wright? Nie żeby nic gorszego nie mogło się wydarzyć, ale jednak w prostym życiu ucznia ta Puchonka nie miewała wiele tragedii większych niż nie zrobiona praca domowa albo strach przed innymi uczniami. To drugie to nawet już stan ciągły. Nie umiała chyba rozluźnić się w grupie. Pojedyncze osoby jeszcze dało się przetrawić z czasem, ale taki tłum? Przecież po tym zamku pałętają się setki osób! Jak niby im wszystkim zaufać? Wracając jednak do tematu. Amelia wreszcie otrząsnęła się z letargu na tyle, by w końcu wydukać chociaż kilka słów.
- M-m-masz r-r-ację. M-m-muszętozrobić - Jej słowa jak nie przerywane to spadające niczym wodospad. Naprawdę jednak się zgadzała z dziewczyną. Musi wyczyścić torbę. Tylko jak?
- Tergeo! - Nie miała co prawda przekonania, że zaklęcie to podziała również na materiał, ale przecież co szkodzi człowiekowi, by próbował? Nie zniszczy jej przecież bardziej. I pozostała jeszcze kwestia zniszczonej książki w tym całym zamieszaniu. Tym też musiała się zająć, bo zaraz zapomni i wróci to do niej, kiedy ją wyjmie dopiero, a wtedy rozdarcia mogą być już gorsze. Lepiej szybciej zapobiegać niż potem się męczyć.
- Reparo - Rzuciła i liczyła, że książka wróci do stanu swojej dawnej świętości. Jeśli nie to cóż... pobawi się z tym później. Nie ma w końcu czasu do stracenia w poszukiwaniach.
Krew, książki, zaklęcia. Jakkolwiek absurdalnie nie brzmi ten ciąg myślowy to na jego końcu przez pojawienie się dziewczyny wpadła (WRESZCIE) na rozsądne rozwiązanie. W końcu spinka nie ejst daleko
- Accio spinka! - Ha! Takie to jednak życie czarodzieja łatwe. Miała ochotę puszyć się z dumy właśnie. Miała ją w rękach! Udało się! Dlaczego tylko na zajęciach nie okazywała się taka zdolna, co? Chciałaby takie sukcesy powtarzać w sali.
- W-wybacz t-to zamieszanie i... z-zwracanie uwagi. Sz-szukałam jej... - Czuła po tym wszystkim potrzebę usprawiedliwienia się jakoś. Jakby zrobiła coś złego. Jej towarzyszka wyadawała się spięta, więc może to jest tego przyczyną?
Accio - użytkowe (progi III)
Pisnęła bowiem zdecydowanie zbyt głośno, kiedy usłyszała kogoś za swoimi plecami. Nie żeby było cokolwiek dziwnego w fakcie, że ktokolwiek tędy przechodzić. To akurat niesamowicie codzienna sprawa, bo to trasa do dormitoriów dla wielu uczniów. Tylko tak w tej całej panice Amelka nie zdążyła się przygotować mentalnie na konwersacje. Nie jest to natomiast najbardziej komfortowa sytuacja dla niej. Przez to zamilkła na zdecydowanie zbyt długi moment zbierając myśli i kalkulując to, co właśnie usłyszała.
No tak. Plecak. We krwi, świetnie! Czego tutaj jeszcze brakuje, by dopełnić ten mały dramat życia codziennego panienki Wright? Nie żeby nic gorszego nie mogło się wydarzyć, ale jednak w prostym życiu ucznia ta Puchonka nie miewała wiele tragedii większych niż nie zrobiona praca domowa albo strach przed innymi uczniami. To drugie to nawet już stan ciągły. Nie umiała chyba rozluźnić się w grupie. Pojedyncze osoby jeszcze dało się przetrawić z czasem, ale taki tłum? Przecież po tym zamku pałętają się setki osób! Jak niby im wszystkim zaufać? Wracając jednak do tematu. Amelia wreszcie otrząsnęła się z letargu na tyle, by w końcu wydukać chociaż kilka słów.
- M-m-masz r-r-ację. M-m-muszętozrobić - Jej słowa jak nie przerywane to spadające niczym wodospad. Naprawdę jednak się zgadzała z dziewczyną. Musi wyczyścić torbę. Tylko jak?
- Tergeo! - Nie miała co prawda przekonania, że zaklęcie to podziała również na materiał, ale przecież co szkodzi człowiekowi, by próbował? Nie zniszczy jej przecież bardziej. I pozostała jeszcze kwestia zniszczonej książki w tym całym zamieszaniu. Tym też musiała się zająć, bo zaraz zapomni i wróci to do niej, kiedy ją wyjmie dopiero, a wtedy rozdarcia mogą być już gorsze. Lepiej szybciej zapobiegać niż potem się męczyć.
- Reparo - Rzuciła i liczyła, że książka wróci do stanu swojej dawnej świętości. Jeśli nie to cóż... pobawi się z tym później. Nie ma w końcu czasu do stracenia w poszukiwaniach.
Krew, książki, zaklęcia. Jakkolwiek absurdalnie nie brzmi ten ciąg myślowy to na jego końcu przez pojawienie się dziewczyny wpadła (WRESZCIE) na rozsądne rozwiązanie. W końcu spinka nie ejst daleko
- Accio spinka! - Ha! Takie to jednak życie czarodzieja łatwe. Miała ochotę puszyć się z dumy właśnie. Miała ją w rękach! Udało się! Dlaczego tylko na zajęciach nie okazywała się taka zdolna, co? Chciałaby takie sukcesy powtarzać w sali.
- W-wybacz t-to zamieszanie i... z-zwracanie uwagi. Sz-szukałam jej... - Czuła po tym wszystkim potrzebę usprawiedliwienia się jakoś. Jakby zrobiła coś złego. Jej towarzyszka wyadawała się spięta, więc może to jest tego przyczyną?
Accio - użytkowe (progi III)
- Mistrz Gry
Re: Korytarze
Sro Paź 31, 2018 10:43 pm
The member 'Amelia Wright' has done the following action : Rzuć kością
#1 'K6' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'K6' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'K6' :
#3 Result :
#1 'K6' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'K6' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'K6' :
#3 Result :
- Esmeralda Moore
Re: Korytarze
Sro Paź 31, 2018 10:57 pm
Cyganeczka stała spokojnie nie wzruszona widokiem miotającej uczennicy. Chociaż w jej głowie zaczęły rodzić się pytania "kim jest?' "co robi?" i "co się stało?" Po prostu wpatrywała się w nią uważnie zupełnie tak jak by właśnie w tej chwili chciała zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół puchonki. Analizowała, oceniała. Jaka postać dla niej byłby najlepsza. W jaką rolę Esmeralda powinna była wejść tym razem. Wystarczyła chwila tak naprawdę, aby zielonooka już dowiedziała się trochę o tej przypadkowej dziewczynie. Jąkała, się, trudno było jej spojrzeć prosto na rozmówcę. Nie należała do osób, które dobrze czuły się w towarzystwie obcych ludzi, ale jednocześnie biła od niej zupełnie inna aura, niż chociażby od Ventusa.
A więc chodziło spinkę. O jakąś błyskotkę do włosów, która najpewniej sama w sobie nie miała żadnej wartości, ale pewnie dziewczyna miała do niej sentyment. Cyganeczka była w stanie to zrozumieć, chociaż ona sama nie bardzo przywiązywała się do rzeczy, to zdecydowanie była w stanie zrozumieć sentyment. Była sentymentalna. W końcu gdyby nie to, to na pewno by nie wróciła do tej szkoły, a może zrobiła to z zupełnie innych, bardziej egoistycznych powodów. Tego nawet sama Esmeralda nie wiedziała.
-No już...weź głęboki wdech, i uspokój się- Odparła spokojnie po czym zrobiła krok do przodu w stronę dziewczyny. Wyraz twarzy cyganeczki, zmienił się w ten bardziej dobrotliwy. Wystarczyło tak mało, wystarczyło usunąć zapach krwi. To ciekawe, że z pozoru taka mała rzecz może sprawi, iż ta dziewczyna, która na pierwszy rzut oka nie wygląda jak ktoś kto mógłby kogoś skrzywdzić, może zmienić się w prawdziwą bestię.
-Domyślam się, że ta spinka jest dla ciebie naprawdę istotna- Chciała jakoś podtrzymać tę rozmowę. Nawet nie wiedzieć dlaczego, po prostu chciała i już.
A więc chodziło spinkę. O jakąś błyskotkę do włosów, która najpewniej sama w sobie nie miała żadnej wartości, ale pewnie dziewczyna miała do niej sentyment. Cyganeczka była w stanie to zrozumieć, chociaż ona sama nie bardzo przywiązywała się do rzeczy, to zdecydowanie była w stanie zrozumieć sentyment. Była sentymentalna. W końcu gdyby nie to, to na pewno by nie wróciła do tej szkoły, a może zrobiła to z zupełnie innych, bardziej egoistycznych powodów. Tego nawet sama Esmeralda nie wiedziała.
-No już...weź głęboki wdech, i uspokój się- Odparła spokojnie po czym zrobiła krok do przodu w stronę dziewczyny. Wyraz twarzy cyganeczki, zmienił się w ten bardziej dobrotliwy. Wystarczyło tak mało, wystarczyło usunąć zapach krwi. To ciekawe, że z pozoru taka mała rzecz może sprawi, iż ta dziewczyna, która na pierwszy rzut oka nie wygląda jak ktoś kto mógłby kogoś skrzywdzić, może zmienić się w prawdziwą bestię.
-Domyślam się, że ta spinka jest dla ciebie naprawdę istotna- Chciała jakoś podtrzymać tę rozmowę. Nawet nie wiedzieć dlaczego, po prostu chciała i już.
- Amelia Wright
Re: Korytarze
Pią Lis 02, 2018 10:52 pm
To nie była jakaś tam błyskotka. To prezent od rodziny! Dla Amelki nie ma ważniejszy rzeczy niż te, które otrzymała od kogoś. Nie wspominając już o tym, że to było od bliskich. Rodzina zaś to wartość, którą wynosiła ponad wszystkie inne od zawsze. Czułaby, że zawiodła całą familię, gdyby zgubiła coś, co jej podarowali. Nie mówiąc o tym, że jednak spodziewałaby się marudzenia mamy - niby nie takiego bezpośredniego, ale między wierszami wybrzmiałoby coś w stylu "no tak, to przecież cała ty". Nie lubiła zaś zawodzić. A w jej głowie nawet malutkie gesty wiele zmieniają, więc świadomość utraty czegoś takiego byłaby wyjątkowo ciążącymi kamieniem na sumieniu.
Łatwo powiedzieć z tym uspokojeniem się. Amelka miała tylko tryb stres albo... jeszcze nie odkryła całej pozostałej gamy w pełni, ale można stwierdzić, że bywa po prostu mniej zestresowana, co już jest pewnym osiągnieciem. Nie żeby nie chciała, żeby ludzie mieli ją za rozsądną. Po prostu nie potrafiła kontrolować strachu. Raczej strach panuje nad nią i jest to stan tak długotrwający, że trudno stwierdzić, czy był jakiś inny. Dziewczyna, która jej towarzyszyła nie wydawała się jednak jakoś specjalnie przerażająca, a to wszystko dzięki temu, że zachowała się zwyczajnie. Bez złośliwości, czy ataku - to miłe. Amelia doceniała to bardzo mocno, bo jednak łatwo wykorzystywać jej króliczą naturę.
- T-tak. Prezent. Od rodziny. N-nie chciałabymsiętłumaczyćzjegoutraty - mówienie na jednym wdechu utrudnia z pewnością jakąkolwiek formę konwersację, ale cóż zrobić? Amelka dopiero próbowała ochłonąć po tych wszystkich emocjach, które przez nią przepłynęły przed momentem.
- [b]S-skąd w-w-wiedziałaś? [b] - Kiedy tylko to powiedziała miała ochotę pacnąć się w głowę. Kto szukałby byle tam spinki? Naprawdę? Naprawdę panno Wright? Wierzysz w to, że ludzie to ameby umysłowe, że nie mogą połączyć tak prostych faktów? Miała ochotę przeprosić ją za tak durne pytanie, ale wiadomo, że teraz już zbyt późno. Mogła wyjść na tym tylko gorzej.
Łatwo powiedzieć z tym uspokojeniem się. Amelka miała tylko tryb stres albo... jeszcze nie odkryła całej pozostałej gamy w pełni, ale można stwierdzić, że bywa po prostu mniej zestresowana, co już jest pewnym osiągnieciem. Nie żeby nie chciała, żeby ludzie mieli ją za rozsądną. Po prostu nie potrafiła kontrolować strachu. Raczej strach panuje nad nią i jest to stan tak długotrwający, że trudno stwierdzić, czy był jakiś inny. Dziewczyna, która jej towarzyszyła nie wydawała się jednak jakoś specjalnie przerażająca, a to wszystko dzięki temu, że zachowała się zwyczajnie. Bez złośliwości, czy ataku - to miłe. Amelia doceniała to bardzo mocno, bo jednak łatwo wykorzystywać jej króliczą naturę.
- T-tak. Prezent. Od rodziny. N-nie chciałabymsiętłumaczyćzjegoutraty - mówienie na jednym wdechu utrudnia z pewnością jakąkolwiek formę konwersację, ale cóż zrobić? Amelka dopiero próbowała ochłonąć po tych wszystkich emocjach, które przez nią przepłynęły przed momentem.
- [b]S-skąd w-w-wiedziałaś? [b] - Kiedy tylko to powiedziała miała ochotę pacnąć się w głowę. Kto szukałby byle tam spinki? Naprawdę? Naprawdę panno Wright? Wierzysz w to, że ludzie to ameby umysłowe, że nie mogą połączyć tak prostych faktów? Miała ochotę przeprosić ją za tak durne pytanie, ale wiadomo, że teraz już zbyt późno. Mogła wyjść na tym tylko gorzej.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|