Go down
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Sro Cze 07, 2017 3:08 am
Zamierzała już wracać jednak nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie była pewna czy to dlatego, że kręciło jej się w głowie czy dlatego, że wciąż miała nadzieję, że spotka...No właśnie, sama nie wiedziała kogo tak bardzo chciała spotkać. Bo przecież nie mogła chcieć spotkać ich obu. Nie teraz, nie w sytuacji w jakiej się znajdowała.
Nie słyszała jego kroków, serce nie podskoczyło jej do gardła. Opierając swoje czoło o zimną ścianę, powoli próbowała zebrać się do kupy. Dziwne. Przecież przed chwilą czuła się jeszcze całkiem nieźle. Chyba naprawdę powinna była się stąd oddalić. Do skrzydła, do pani Selwyn. Więc zaszedł ją do tyłu, a ona nawet nie zareagowała. Dopiero gdy usłyszała znajomy głos kąciki jej warg wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. - Enzo - wymawiając jego imię, delikatnie odwróciła się w kierunku chłopaka - chciałam się pożegnać, ale nie wiedziałam gdzie Cię szukać.Co się stało? - Powtórzyła, kierując swój wzrok na bolące miejsce. - Razem z Char miałyśmy małą przygodę w lesie, ale spokojnie, odprowadziłam ją do skrzydła, nic jej nie będzie, Giotto nie musi się martwić - uspokoiła go pośpiesznie.
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Sro Cze 07, 2017 3:20 am
Słysząc że chciała się z nim pożegnać uśmiechnął się lekko. W sumie był to chyba taki bardziej uśmiech przez łzy ponieważ nie chciał tego, nie chciał się z nią żegnać, nie teraz.
- Może jeszcze kiedyś się spotkamy - Powiedział łapiąc ją za zdrową rękę.
Kiedy jednak odpowiedziała mu na pytanie, co się stało na początku był zaniepokojony tym co tam się mogło wydarzyć, jednak po kolejnych jej słowach był wręcz oburzony. Jak to wysłała Lottę do pielęgniarki i sama tam nie została. Nie miał pojęcia w jakim stanie jest dziewczyna jego brata, jednak w żadnym wypadku nie przyjmie takiego głupiego tłumaczenia do wiadomości.
- A Ty niby dlaczego tam nie zostałaś? - Zapytał cały czas zerkając na jej rękę.
Czuł się za to odpowiedzialny. Gdyby był przy niej to może cała ta sytuacja nie miała by miejsca, a tak to dziewczyna na której mu zależy oraz dziewczyna jego brata są ranne kiedy to oni bawili się w treningi.
- Zaraz sam Cię zaniosę do pielęgniarki - Powiedział i wziął ją na ręce uważając na jej ranę.
Nie chciał jej przypadkiem uszkodzić.
- Tylko trzymaj się mocno - Dodał po chwili patrząc jej w oczy.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Sro Cze 07, 2017 3:47 am
Cóż, w przeciwieństwie do niektórych, Marlene przywykła do pożegnań. Utrata bliskich ludzi była dla niej codziennością, jedyny problem polegał na tym, że nigdy nie mogła tego kontrolować, to nie od niej zależało z kim aktualnie się rozstanie.
- Może tak - przytaknęła. - Może w przyszłym roku zostanę twoją nauczycielką? - Zażartowała słabo. Fakt, chciała zostać w Zamku, ale jej szanse na to były raczej marne.
Zmarszczyła brwi. - Sama nie wiem - bo nie wiedziała. Nie miała czasu na siedzenie w Skrzydle Szpitalnym, miała do załatwienia tyle ważnych spraw, ale...Ale przecież składanie ręki to nie jest coś co trwa godzinami. - Chciałam się pożegnać - powtórzyła - nie mam w tym zamku zbyt wielu osób, większość moich przyjaciół nie żyje - a po cóż ona się tak otwierała? - No, a po tym co stało się na balu...Cóż, uznałam, że najpierw powinnam przyjść tutaj, do pielęgniarki zajrzę wieczorem.
- O nie - zaprotestowała gwałtownie gdy jej nogi oderwały się od podłogi. - Musisz mnie puścić - zażądała na tyle stanowczo na ile pozwalało jej, jej ogólne osłabienie. - Sama pójdę, później - nie chciała się go trzymać, chciała stabilnie stanąć na nogach. - Ale jeśli byłbyś tak miły mógłbyś mi to jakoś opatrzyć i znieczulić. Wiem, że jesteś dopiero na piątym roku, ale mam przeczucie, że umiesz troszkę więcej. Na pewno znasz jakieś zaklęci, hm? - Bo znał?
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Sro Cze 07, 2017 3:57 am
Kiedy powiedziała mu że może być w przyszłym roku jego nauczycielką zaśmiał się cicho. Nie chciał by odebrała tego źle, nie śmiał się z jej ambicji tylko po prostu wyobraził to sobie.
- No to by było ciekawe proszę Pani - Powiedział patrząc jej w oczy.
Kiedy powiedziała że nie poszła do pielęgniarki ponieważ chciała się pożegnać naprawdę zrobiło się mu miło. Był z tego powodu zadowolony jednak nie chciał by przez to narażała swoje zdrowie. Złamanie to wcale nie jest coś co można lekceważyć. Przez zwłokę kość może się źle zrosnąć i dopiero wtedy będzie problem. Trzymając ją już na rękach i idąc w stronę schodów starał się być nieczuły na jej słowa jednak zmiękł no bo ma do niej słabość, a na to już nikt nic nie poradzi.
- Ale obiecujesz? - Zapytał patrząc jej w oczy.
Nie miał zamiaru jej tego odpuścić, i miał nadzieję że go nie okłamie. Kiedy poprosiła go o pomoc z raną był lekko smutny ponieważ nie mógł zbyt wiele zrobić poza oczyszczeniem rany za pomocą Tergeo.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Czw Cze 08, 2017 12:23 am
Nie odebrała tego źle. Pewnie gdyby ktoś podobny do niej samej poinformowałby ją, że zamierza zostać nauczycielem też uważałaby to za całkiem zabawną wizję. Zresztą, nie musiała widzieć w tej roli kogoś podobnego, wystarczyło, że widziała siebie i od razu robiło jej się weselej. Miała oczywiście masę wątpliwości bo przecież egzaminy wcale nie poszły jej tak dobrze jakby sobie tego życzyła, no i jej kontakt z innymi ludźmi...Tak, zdecydowanie miała problemy z nawiązywaniem relacji, ale kurczę, musiała sobie wyznaczyć jakiś cel, na wszelki wypadek, gdyby jednak udało jej się przeżyć wakacje, miło byłoby mieć świadomość, że ma się do czego wracać. Więc tak, wizja samej siebie w pokoju praktykantów była bardzo krzepiąca i sprawiała, że blondynka powoli nabierała chęci do życia. No, prawie, bo przecież pojedyncze incydenty, podobnego do tego w lesie, w ogóle się nie liczyły. Być może nawet, z czasem przestaną być jej w ogóle potrzebne. Tak. To brzmiało sensownie.
Niesiona tak przez korytarz czuła się dosyć nieswojo. Nie lubiła pokazowych gestów, nie dla niej były romantyczne zrywy. Zwykle zdana na samą siebie, taką właśnie wolała pozostać - niezależną. Faktem było, że poczucie bycia dla kogoś ważną wydawało się być całkiem miłe, ale...Nie mogła uzależniać się od drugiej osoby (jakby wcale tego nie robiła). Z ulgą więc przyjęła moment, w którym jej stopy ponownie dotknęły posadzki.
Wywróciła oczami. - No pewnie, że obiecuję, ale teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym sobie usiąść na tych tu oto schodach - wskazała podbródkiem na wspomniany przed chwilą element budynku - bo jeśli mam być szczera, nie czuję się zbyt dobrze, a chciałabym jeszcze przez chwilę zachować jasny umysł - mówiąc to usiadła na zimnej posadzce mając nadzieję, że żadnej hemoroidy jej nie grożą.
Odchrząknęła. - Poza tym, że chciałam się pożegnać chciałam również o coś zapytać... - przerwała, bacznie obserwując jego reakcję. - Chodzi o twojego kuzynka - podjęła na nowo, próbując nadać swojemu głosu nieco rozbawionej nuty. A przecież wcale nie było jej do śmiechu. - Słyszałam, że wyjeżdża...? - I znów znacząco zawiesiła głos, mając nadzieję, że chłopak podejmie temat.
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Pią Cze 09, 2017 12:46 am
Enzo wcale nie bronił jej być nauczycielką, jednak lepiej by było by go nie uczyła. Tu bardziej chodziło o to że niemógłby się zbytnio przez to skupić na lekcji i pewnie miałby jakieś zaległości bądź nawet jeszcze gorzej. W sumie to mogła by być jego prywatną nauczycielką. Kiedy postawił ją na ziemię uśmiechnął się zadziornie, maskując przy tym swój smutek, ponieważ chciał mieć ją blisko siebie i czuć ciepło jej ciała tak jak w momencie kiedy ją trzymał. Słysząc że obiecuje i że chce usiąść na schodach, usiadł sobie obok niej.
- Niestety jeszcze nie jestem lekarzem, chociaż będę się starał o posadę tam kiedy skończę szkołę - Odpowiedział słysząc jej słowa na temat tego że źle się czuje.
Chodziło mu głównie o zarobki oraz fakt że będzie mógł leczyć bliskie mu osoby. Nie czuł specjalnego powołania w tym kierunku, a bynajmniej tak twierdził. Gdy Marlena powiedziała o wyprawie spuścił głowę w dół. Nie wiedział co ma jej odpowiedzieć, nie wiedział ile ona na ten temat wie. Najważniejsze teraz dla niego było zyskać jej sympatię co mogłoby się zakończyć niepowodzeniem gdyby wspomniał że jest szansa że również zaryzykuje swoim życiem by wspierać swojego brata.
- Obydwaj wyjeżdżamy na wakacje do jego domu tutaj w Anglii - Odpowiedział siląc się na uśmiech.
Nie było mu teraz zbytnio do śmiechu. Nie dość że może jej już nigdy nie zobaczyć to w dodatku jeszcze jest szansa że się dowie o możliwej wyprawie obydwu Nero, no super...
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Pią Cze 09, 2017 1:29 am
Mimo bólu udało jej się lekko uśmiechnąć na wieść o przyszłym zawodzie chłopaka. Cóż, sama chciała kiedyś zostać magomedykiem, ale żeby Enzo? O nie, ten zawód stanowczo do niego nie pasował. A właściwie, zmarszczyła brwi, nie pasował do niego czy do jej wyobrażeń o nim? Nie była pewna. - Chcesz zostać uzdrowicielem? - Spytała w końcu. - Dlaczego? - Dodała i w charakterystycznym dla siebie geście, przekrzywiła głowę w lewo.
Cóż. Gdy temat zszedł na Giotto, dziewczyna zauważyła, że Nero się zmieszał. Była blondynką, ale nie zapominajmy o tym z jakiego domu się wywodziła, nie była głupia, a ponad to, miała niesamowitą wręcz intuicję, która informowała ją za każdym razem, gdy przyłapała kogoś na kłamstwie. Tak było i tym razem. - Coś ściemniasz - zauważyła błyskotliwie. Gdyby chodziło tylko o głupie wakacje w domku rodzinnym Charlie na pewno tak bardzo nie przeżywałaby jego wyjazdu. A przeżywała. Ale o tym nie zamierzała informować młodszego z braci, jeszcze by się wygadał przed Giotto i Char wyszłaby na jakąś zakochaną, zamartwiającą się histeryczkę. - Więc...? - I znów zawiesiła głos w ten charakterystyczny, pełen oczekiwania i napięcia sposób. - Wiesz, ja naprawdę nie chcę się wtrącać w wasze sprawy, rozumiem, że każdy ma jakieś sekrety, ale tu chodzi o moją kuzynkę. Dlatego muszę wiedzieć. - Zakończyła stanowczo. Co zaś się tyczyło tego, że jadą razem...No tak, nie chciała w to wnikać. Na razie nie chciała. Bo przecież skoro jechali tylko do rodzinnej posiadłości...
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Pią Cze 09, 2017 1:44 am
Gdy zapytała czy chce iść na uzdrowiciela uśmiechnął się.
- Chcę by móc pomagać ludziom w takiej sytuacji jak Ty teraz - Odpowiedział.
Było to połowicznie prawdziwe, ponieważ bardziej interesowało go tylko pomaganie bliskim jednak przy okazji może uratować kilka istnień co wiadomo że też na pewno wpłynie na jego reputację oraz zarobki. Mówiąc o wyjeździe najwyraźniej trochę słabo maskował emocje ponieważ dziewczyna chyba zorientowała się że coś zamierza, mimo tego że jak na razie powiedział jej prawdę chociaż że nie pełną. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę nawet jeśli miałaby go teraz znienawidzić wolał to niż wydać plany swojego brata. W dodatku nie chciał jej zamartwiać, a to co planował zrobić było cóż, może trochę bardziej głupie i nieodpowiednie jednak na pewno zmieniłoby temat jak i również odwróciło uwagę dziewczyny.
- Aż tak się o mnie martwisz? - Zapytał blondyn przysuwając się bliżej Leny i patrząc jej w oczy.
Objął ją delikatnie uważając na rękę i przybliżył głowę do jej głowy. Na razie nie zamierzał nic więcej jednak wiedział że wyobraźnia dziewczyny zacznie działać i to może uratować go od wcześniejszej wpadki. Nie chciał jej teraz martwić, szczególnie gdy zabiega o jej względy.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Pią Cze 09, 2017 2:37 am
Przymknęła oczy. - Też chciałam kiedyś pracować w szpitalu - bo jak się już zwierzać to zwierzać. - Ale potem wyszło jak wyszło - gdyby ręka jej nie bolała najprawdopodobniej wzruszyłaby właśnie ramionami. Nie wiedziała czy słyszał o jej sytuacji rodzinnej, przypuszczała, że nie. Gazety o tym nie pisały, ona sama nie opowiadała prawie nikomu, nie, na pewno nie kojarzył jej z tą biedną dziewczynką, której brat zamordował rodziców.
A potem cicho jęknęła. Kurczę, dlaczego on musiał siedzieć tak blisko? Naprawdę, kiedy dzieliła ich tam mała odległość Lena czuła się bardzo nieswojo bo...Bo zawsze czuła się nieswojo gdy ktoś próbował się do niej zbliżyć. Ten wstręt do ludzkiego dotyku pojawił się u niej gdy po raz ostatni widziała swojego brata, a później już nie pozwalała się do siebie zbliżać. Chociaż,jeśli miałaby być szczera sama przed sobą, ostatnimi czasy były już dużo, dużo lepiej.
- Czy się martwię? - Zastanowiła się, przekrzywiając głowę. Nie chciała go okłamywać, ale nie mogła też powiedzieć, że owszem, cała drży z niepokoju, nie drżała. Co nie świadczyło oczywiście o tym, że był jej obojętny. Lubiła go. - A czy mam powód martwić się o kogoś kto jedzie na wakacje do rodzinnej posiadłości swojego kuzyna? - Odbiła piłeczkę.
Nie skomentowała faktu, że ją objął. Cóż i tak już jej granica intymności została przekroczona, poza tym, źle się czuła, bolała ją ręka no i, całkiem logicznie, sądziła, że chłopak raczej nie zrobi jej krzywdy więc chwilowo mogła zaniechać protestów.
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Sob Cze 10, 2017 5:55 pm
Nigdy nie słyszał o jej rodzinie także nie wiedział co mogło tam wyjść. Skoro jednak o tym nie mówiła to wolał nie drążyć tematu ponieważ nie chciał jej denerwować, wiedział że nie wszyscy chcą mówić o wszystkim, przecież on sam nie mówił jej o wszystkim mimo że chciał, chciał jej powiedzieć o wiele więcej niż mógł tylko obawiał się że może tego nie zrozumieć.
- Ja najbardziej się martwię że już nigdy się nie spotkamy, chciałbym spędzić z Tobą więcej czasu. Najgorsze jest to że możesz o mnie zapomnieć... - Mruknął niechętnie.
Wiedział że tak może się stać, i bardzo się tego obawiał. Przez ten czas który razem spędzili zdążył się do niej przywiązać, był człowiekiem prostym i szybko przyzwyczajał się to do towarzystwa niektórych ludzi.
- Naprawdę chciałbym byśmy mogli więcej czasu razem spędzić - Powiedział i oparł głowę na jej ramieniu tak że mogła poczuć jego oddech na szyi.
Mimo to że czuł to, czuł że nie chce czuć ona tej bliskości nie miał zamiaru jej puszczać. Chciał się nacieszyć tym czasem razem.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Sob Cze 17, 2017 2:43 pm
Wywróciła oczami. - Ej! - zawołała (mniej energicznie niż zwykle, bo jednak ręka bolała) i pacnęła go w ramię. - Nie jestem starszą Panią, nie mam sklerozy - roześmiała się. - No i na pewno spotkamy się jeszcze w pociągu - dodała, bo przecież czemu mieliby się nie spotkać? Wieczór pod dębem jeszcze się nie wydarzył, a ona miała stosunkowo dobry nastrój więc, tak, mogła zakładać, że zobaczą się jeszcze w drodze do domu.
Chwilę po tym gdy chłopak położył jej głowę na ramieniu wstała. Z jej ust wydobyło się zrezygnowane westchnięcie. Szkoda, że nie dowiedziała się dokąd Giotto zmierza, może wtedy mogłaby wybić mu ten pomysł z głowy, tak że Char, nie musiałaby się martwić o ukochanego? - Chodź Enzo - wstała - sprawdzimy co u Charlie, a później pójdziemy się ogarnąć. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to spotkamy się jeszcze wieczorem - dodała i wspólnie z chłopakiem ruszyła w stronę skrzydła szpitalnego.

ztx2
Jules Nox
Ravenclaw
Jules Nox

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Wto Mar 27, 2018 10:37 am
Krukon dotarł w końcu do korytarza w lochach aby zacząc dyzurować.
Ubrany dość ciepło w koncu to lochy tak!Jedynie co mogło chłopaka spotkac podczas dyzuru to tylko wiatr hulający po korytarzu.
Jules na chwilę zapomniał o zmartwieniach, i hałasach ciesząc się, że przynajmniej przez jakiś czas, będzie cisza i spokój.
Chłopak jedynie spojrzał przed siebie,nie dziwota, w końcu ktoś jeszcze z nim być na tym dyrzuże.Hmm...może zapomniał ten ktoś.
- Widzę, że bycie prefektem wcale nie jest tak, źle jak myślałem - powiedział z lekkim uśmiechem.
Poszedł kawałek,po czym obejrzał się za siebie czy nikogo nie ma szedł dalej korytarzem nic sie ciekawego nie działo.
-Przeszedł tak z kilka razy korytarz w jednai drugą strone,po czym szedł zajrzeć koło wejść do dormitoriów-mruknoł pod nosem ale zimno.
-Jeszcze zejdę, ale do kuchni ale to jak skoncze- westchnął potem na wieżę i do pokoju.No bo taki kawał w górę, a potem w dół wychodzić? Bez sensu. Spojrzał jeszcze raz na lochy i skierował się ku wyjściu w górę.
z/t
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Nie Kwi 22, 2018 5:29 pm
   Wszystko stało się późnym wieczorem, na jednym z Hogwardzkich korytarzy. Pozostało już zaledwie kilka minut do obowiązkowego powrotu do dormitoriów przez wszystkich uczniów, więc większość z nich siedziała już w Pokojach Wspólnych i szykowała się do snu lub nocnej nauki. Mercedes nie była jednak jedną z tych, która trzymała się zasad, więc tak naprawdę nie miała pojęcia która jest dokładnie godzina — po prostu mieszała pędzlem resztkę farby w nieco już zniszczonej puszce i wpatrywała się w jedną ze ścian marszcząc przy tym rude brwi.
   Ha, głupia, co? Może wszyscy mieli rację i nie była zbyt lotnego umysłu — numerologia jakoś nie chciała wchodzić do głowy, transmutacja też nie. Zaklęcia z Mercedes były dość wybuchowymi zajęciami, a... po co się właściwie nad tym zastanawiała? Nie było potrzeby, aby zaprzątać sobie tym głowę.
   Wydała z siebie dość irytujący chichot, po czym farbą czerwoną niczym gryfońska krew płynąca w jej żyłach napisała na ścianie wielkie i bijące w oczy:

Lord Charles Myrnin von Hucksberry Trzeci
Katował w swojej piwnicy małe dzieci

   Belanger wciąż nie wierzyła, że śledztwo związane z morderstwem uczniów na szkolnych błoniach było dokończone i przeprowadzone poprawnie, więc potrzebowała się wyżyć, a że denerwowania innych uczyła się od samego Irytka... cóż, pozostało czekać, aż zacznie rzucać w Dumbledore'a suchym chlebem. Wrzuciła pustą puszkę do jakiegoś pomieszczenia, pędzel również, a później jak gdyby nigdy nic próbowała minąć swoje nowe arcydzieło i udać się na błonia, aby w ciszy pokontemplować nad tym dlaczego bułki są okrągłe, a nie kwadratowe, gdzie się podział profesor Bułhakow, co skrzaty ugotują jutro na obiad i dlaczego właściwie szkoła robi z nich niewolników.
   Niestety nie miała pojęcia, że ktoś mógł całe to zajście widzieć.
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Wto Kwi 24, 2018 2:18 pm
Tomas z czystego, cholernego puchońskiego poczucia obowiązku jak to często miał w zwyczaju, przechadzał się po korytarzach Hogwartu, by upewnić się, że nie dzieje się w nich nic nadzwyczajnego. Starał się o posadę prefekta, i przekonany o swych niezwykle kujących wadach, które mogły go tej pozycji pozbawić, uznał, że najlepiej będzie, jak już teraz spróbuje się w ewentualnej, przyszłej roli. Jak dotąd miał okazję jedynie spotkać Prawie Bezgłowego Nicka, który w jednym z zakurzonych kątów próbował wypłakiwać sobie swe dusze oczy, ponieważ dalej nie zaproszono go na Polowanie bez Głów.
Puchon jedynie spróbował go pokrzepić swoimi słowami, sugerującymi mu, że nie zna drugiego tak wspaniałego ducha (prawie) bez głowy. Nie był pewien, czy jakkolwiek pocieszyło to smutnego ducha, ale na pewno uspokoiło to jego wysokie poczucie obowiązku niesienia pomocy każdemu kogo spotka.
Tak to już miał, że jak się na coś uparł, to nie ma zmiłuj. Dlatego z takim żywym zapałem przyjął nie nadane mu jeszcze obowiązki stróża prawa. Szkolnego bo szkolnego, ale nadal prawa.
Był właśnie w drodze do swego dormitorium, a w głowie układały mu się niezwykle wyraźne marzenia o łóżku nakrytym wyszydełkowanym przez babcie żółtym kocem, kiedy jego wzrok przyciągnęła ruda plama na drugim końcu korytarza. Musiał mocno zmrużyć oczy by upewnić się, że nie był to Irytek, bowiem znów zapomniał okularów z szafki nocnej.
Ową rudą plamą okazały się włosy. Oczywiście nie takie sobie wiszące bez właściciela. Właściciel, a właściwie to właścicielka, w najwyższym skupieniu malował coś pędzlem na ścianie. W pierwszym odruchu Tom miał ochotę podejść i zagaić, cóż to za niespełniony artysta i dlaczego jego - jej - płótnem musi być kamienna ściana, kiedy dziewczyna zniknęła mu sprzed oczu.
Zmarszczył brwi niezadowolony z siebie. Chwila nieuwagi i wszystko w łeb! Mnąc w ustach przekleństwa, na tyle łagodne na ile pozwalała mu puchońska duma, podszedł do, w jego początkowym mniemaniu, okazałego graffitti. Kiedy dotarło do niego co przeczytał, skrzywił się nieznacznie.
Przechylił nieco głowę, jakby spojrzenie z innego kąta miało nagle nadać całemu tekstowi zupełnie innego wydźwięku. Oczywiście nie zadziałało.
- Katował małe dzieci... - wymruczał pod nosem, zastanawiając się, czym biedny pan profesor sobie zasłużył na takie wierszyki. Gdyby jego bohaterem był chociaż Filch! Może nawet by się uśmiechnął. Ale profesor Hucksberry? Tomas był wysoce przekonany, że padł on ofiarą tego wybryku tylko przez fantastyczne walory rymowane  jego nazwiska.  
Po chwili zaraz obok niego zjawiła się sprawczyni całego zdarzenia, najwidoczniej równie zdziwiona jego widokiem co on jej.
- Oh, fantastycznie, że wróciłaś! - odezwał się, być może nad wyraz głośno, biorąc pod uwagę fakt, że znajdowali się w pustych lochach, późną godziną, i każde słowo mogło nieść się długimi korytarzami wprost do wprawnego ucha pani Norris. Zanim ponownie otworzył usta, zreflektował się, i niemal szeptał.
- O co z tym chodzi? - starał się sprawiać wrażenie niezadowolonego, ale musiał przyznać, że trochę bawiła go cała ta sytuacja, bo dziewczyna wyglądała co najmniej jakby zobaczyła ducha.
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Nie Wrz 09, 2018 3:26 pm
// Wybacz za skasowanie posteła i dodanie takiego kończącego, ale doszłam do wniosku, że nie widzę perspektyw na rozwój tej postaci, a ciebie i tak nie ma od połowy roku. Jeżeli wrócisz, to przynajmniej będziesz miał zakończenie tego wątku i sesja z głowy.


Stróżka potu spłynęła jej z czoła, kiedy na horyzoncie pojawił się ktoś, kto najwyraźniej nakrył ją na gorącym uczynku. Mercedes w takich momentach nie myślała - chwila, ułamek sekundy, by podjąć decyzję, która mogła zaważyć o czymś istotnym. To było głupie i naiwne, tak jak cała Gryfonka.
Ale przecież robiła swoje głupoty w dobrej intencji. Chciała rozgrzebać sprawę zapomnianą przez innych, w jej sercu nadal istotną. Mugole i mugolacy umierali w bezsensownej wojnie, w której i ona była, mimo bycia ostoją neutralności, zagrożona.
Wciąż uczęszczali do szkoły, w której umarło tyle osób.
Wciąż uczęszczali do szkoły niebezpiecznej.
Do szkoły, w której zakaz posiadania kaczek był istotniejszy od gwarancji bezpieczeństwa uczniów.
Ale nie potrafiła tego powiedzieć. Jej mała partyzantka była jedynie niemym krzykiem, charakterystycznym dla kogoś nie potrafiącego wyrazić głośno swoich opinii. I tak wszyscy znowu by ją wyśmiali. Mercedes nie powinna być w Gryffindorze. Nie miała w sobie tyle odwagi, by stanąć przed kimś twardo i powiedzieć prawdę.
Puściła się pędem przez korytarz i uciekła, tak jak to już miała w zwyczaju.

[z tematu]
Sponsored content

Korytarze             - Page 12 Empty Re: Korytarze

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach