- Mistrz Labiryntu
Korytarze
Pon Wrz 02, 2013 1:59 pm
Jeśli nie jesteś Ślizgonem, lub też Puchonem zachowaj lepiej ostrożność. Bardzo łatwo można się zgubić.
- Sahir Nailah
Re: Korytarze
Wto Paź 08, 2013 7:23 pm
Porwała cię fala, fala, której pojąć swoim rozumkiem nie mogłeś, zbyt mało on widział, zbyt mało wiedział, jeszcze mniej potrafił. Jak się okazuje nawet Krukoni nie są wszechwiedzący. Nie mogli być. Nie istniał nikt (och, doprawdy..?) kto posiadłby całą wiedzę tego nędznego padołu... A nawet jeśli to bardzo dobrze się ukrywał (aż za dobrze, przyjacielu, aż za dobrze...)... Próbowałeś złapać się czegoś palcami, nie rozumiejąc. Chcąc zrozumieć. Co to był za duch? Nie widziałeś go nigdy wcześniej, dlaczego uważał, że to nie jest miejsce dla Ciebie? Jakim cudem potrafił tak mocno wpłynąć na świat rzeczywisty, by wepchnąć cię do jednego z sekretnych przejść tak, byś wypadł gdzieś... tu. W miejscu, które poznawałeś, które znajdowało się nieopodal wejścia do klasy eliksirów. Ciężko oddychasz, a zarazem urywanie, czując pieczenie na poziomie żeber - oby żadne z nich nie było złamane. Leżysz na zimnej posadzce, drżąc, całe we krwi (własnej krwi), brudny, z lekko poszarpanym, zakurzonym ubraniem - podpierasz się łokciami o wypolerowaną posadzkę i próbujesz podciągnąć, panicznie, jakbyś zaraz był zmuszony uciekać. Twe plecy napotykają ścianę. Obietnica, że dzięki niej wstaniesz na nogi zawiodła - są jak z waty, nie nadają się do niczego, jednak upływający niemiłosiernie czas pozwala ci się trochę uspokoić... Spłycasz oddech, pozwalasz, by ból rozszedł się po całym ciele, władając nim, a w to władanie oddawałeś się wręcz bezwiednie, pół leżąc, oparty na chropowatym murze, w tych ciemnościach, winnych być twoim królestwem, twoim domem.
Noc..?
Cisza symbolizuje samotność, samotność przypomina, że nie masz co liczyć na żadną pomocną dłoń, dlatego obojętniejesz. Osowiałość oplata Cię jak stara, dobra przyjaciółka - jedyna, która gotowa jest zawsze i wszędzie przychodzić ci z pomocą. Dłoń, już nie ściskająca tak kurczowo różdżki, samotnie spoczywa na podłożu. Wyglądasz koszmarnie. Całe szczęście, że zaleczyłeś tam rany, bo teraz nie dałbyś chyba nawet rady ruszyć palcem, byłeś taki wykończony. Ile czasu tam spędziłeś? Jaki mamy dzień? Straciłeś kompletnie wyczucie wskazówek zegara, tam, gdzieś w podziemiach Hogwartu, wędrując pustymi korytarzami, ciągle ciągnięty przez nowe dawki adrenaliny wpompowywane w żyły. Teraz tego wszystkiego nie było. To dobrze? Wygrałeś życie, o które tak mocno walczyłeś.
To dobrze?
Noc..?
Cisza symbolizuje samotność, samotność przypomina, że nie masz co liczyć na żadną pomocną dłoń, dlatego obojętniejesz. Osowiałość oplata Cię jak stara, dobra przyjaciółka - jedyna, która gotowa jest zawsze i wszędzie przychodzić ci z pomocą. Dłoń, już nie ściskająca tak kurczowo różdżki, samotnie spoczywa na podłożu. Wyglądasz koszmarnie. Całe szczęście, że zaleczyłeś tam rany, bo teraz nie dałbyś chyba nawet rady ruszyć palcem, byłeś taki wykończony. Ile czasu tam spędziłeś? Jaki mamy dzień? Straciłeś kompletnie wyczucie wskazówek zegara, tam, gdzieś w podziemiach Hogwartu, wędrując pustymi korytarzami, ciągle ciągnięty przez nowe dawki adrenaliny wpompowywane w żyły. Teraz tego wszystkiego nie było. To dobrze? Wygrałeś życie, o które tak mocno walczyłeś.
To dobrze?
- Nickolas Lloyd
Re: Korytarze
Wto Paź 08, 2013 7:50 pm
Stuk,stuk,stuk. Tylko te dźwięki wydzierały się z korytarza ciągnącego się daleko w głob. Stukot,ktoś idzie. Dość szybkim krokiem Nikolas przemierzał korytarz. Pod lewą ręką trzymał książkę natomiast prawa ręka miała bardzo ważne zadanie. Ułożyć włosy. Gdy zakończył zabiek upiękrzający przyspieszył kroku. Po chwili marszu chłopaka ogarnęło przerażenie. Korytarze stawały się z chwili na chwilę ciemniejsze. Nie wiedział co ma robic. Zatrzymał się pod jedym z okienek. - co tu się dzieje? -zadawał sobie to pytanie. W głebi duszy chciał po poprostu wyjść gdzieś ,gdzie przez chwilę bedzie mógł pomyśleć ale gdy już dotarł do tego miejsca zawrócił. Wydaję mu się że jest coraz jaśniej, że przez te okna wpada więcej światła mimo że są takiej samej wielkości jak poprzednie.
Po kolejnej chewili marszu ogarneła go inna myśl a tak właściwie to nie myśl tylko potrzeba -zapalił bym sobie -wymamrotał pod nosem...
Po kolejnej chewili marszu ogarneła go inna myśl a tak właściwie to nie myśl tylko potrzeba -zapalił bym sobie -wymamrotał pod nosem...
- Sahir Nailah
Re: Korytarze
Wto Paź 08, 2013 8:07 pm
Właśnie... Cisza to pustka, pustka to nicość, w którą możemy się zapaść, bądź też nie - instynkt samozachowawczy powinien nas przed tym chronić, zmuszać do bronienia się wszystkimi siłami... Natomiast Ty, Dziecię Nocy, Ty się ramionom otchłani poddajesz, szukając w nich zgubnego tak naprawdę, istniejącego jeno w twym umyśle wybawienia... Nie widzisz, że to cię niszczy. Że fakt, że nikogo wokół Ciebie nie ma, że jesteś sam jak palec, zabija Cię, może nie cieleśnie, ale z zabójczą precyzją - wewnętrznie. Rany na ciele można łatwo zagoić - wystarczy machnąć różdżką, zaś blizn z serca nie da się usunąć, a gdy ono krwawi, trwa to zazwyczaj na tyle długo, by wykrwawiło się w zupełności... I tak szukasz ratunku, a jednocześnie próbujesz zniknąć. Jesteś bestią, jesteś niebezpieczny, wszyscy zawsze cię instynktownie wymijali, zostawiając w spokoju, szepcząc za twymi plecami, że nie możesz być normalny, że coś z tobą nie tak... Nie jesteś, owszem. Ale czy to naprawdę musiało skazywać Cię na taką egzystencję..?
Drgnąłeś.
Wyczulony słuch wyłapał czyjeś kroki - tak się stało, że średnio miałeś problem z dojrzeniem czegokolwiek, wszak przeniknięcie kurtyny mroku było "atutem" tego, czym jesteś, choć nigdy w ten sposób nie myślałeś - pozwólcie, że uświadomię wam, drodzy czytelnicy, że stwierdzam to Ja, jako ten, który słownie przekazuję czynności i niekiedy nawet pozwala sobie na zdradzenie tego, co dzieje się pod kopułą czarnych, rozrzuconych w nieładzie włosów Sahirzastego.
Krukon mocniej rozwarł powieki, wybudzony z marazmu i mocniej podciągnął, zapierając całą siłą woli (marna ona, tak mi się wydaje) do tego, by wstać na równe nogi. Boisz się odezwać - co jeśli to jakiś Ślizgon i tylko cię skrzywdzi..? Nie, nie mów nic, idź stąd, uciekaj, bestio w ludzkiej skórze, broń swe połamane w drobny pył serce, którego stanu nie mogła odzwierciedlić nawet smutna, bezdenna otchłań twych czarnych ocząt...
Sunąłeś po ziemi nogami, poruszając krok za krokiem, bardzo wolno, w kierunku przeciwnym do tego, skąd twych uszu dobiegały kroki, jednak kręcenie w głowie, silne zawroty, brak wyczucia własnego ciała zaprocentowało w końcu tym, że na krótką sekundę odcięło cię od świadomości. Omdlałeś. I to wystarczyło, byś upadł, jak się można domyślić, robiąc przy tym sporo hałasu w tym spokoju, jakim owładnięty był tej nocy Hogwart.
Drgnąłeś.
Wyczulony słuch wyłapał czyjeś kroki - tak się stało, że średnio miałeś problem z dojrzeniem czegokolwiek, wszak przeniknięcie kurtyny mroku było "atutem" tego, czym jesteś, choć nigdy w ten sposób nie myślałeś - pozwólcie, że uświadomię wam, drodzy czytelnicy, że stwierdzam to Ja, jako ten, który słownie przekazuję czynności i niekiedy nawet pozwala sobie na zdradzenie tego, co dzieje się pod kopułą czarnych, rozrzuconych w nieładzie włosów Sahirzastego.
Krukon mocniej rozwarł powieki, wybudzony z marazmu i mocniej podciągnął, zapierając całą siłą woli (marna ona, tak mi się wydaje) do tego, by wstać na równe nogi. Boisz się odezwać - co jeśli to jakiś Ślizgon i tylko cię skrzywdzi..? Nie, nie mów nic, idź stąd, uciekaj, bestio w ludzkiej skórze, broń swe połamane w drobny pył serce, którego stanu nie mogła odzwierciedlić nawet smutna, bezdenna otchłań twych czarnych ocząt...
Sunąłeś po ziemi nogami, poruszając krok za krokiem, bardzo wolno, w kierunku przeciwnym do tego, skąd twych uszu dobiegały kroki, jednak kręcenie w głowie, silne zawroty, brak wyczucia własnego ciała zaprocentowało w końcu tym, że na krótką sekundę odcięło cię od świadomości. Omdlałeś. I to wystarczyło, byś upadł, jak się można domyślić, robiąc przy tym sporo hałasu w tym spokoju, jakim owładnięty był tej nocy Hogwart.
- Alyssa Volturi
Re: Korytarze
Nie Paź 13, 2013 10:43 am
Ciemność... To ona zawsze była kryjówką dla wielu istot, zarówno ze świata magii jak i zwykłych ludzi. Kilka lat temu, również Alyssa odnalazła w niej ukojenie w bólu, oraz złudne poczucie bezpieczeństwa, w którym można się było... zatracić. Ile jednak można żyć na świecie, nie będąc dla świata? Koniec! Musiała wreszcie powrócić z nicości, w jaką sama się wciągnęła. Zakończyć pustą egzystencję i znów wyjść do ludzi! A jednak... Gdy tylko opuściła bezpieczne zacisze dormitorium Hufflepuffu, znów poczuła w sercu pustkę i pragnienie, by ponownie się wycofywać. Dość tego! Życie nie polega przecież na myśleniu wyłącznie o sobie. Pora zdusić w sobie ból, który odczuwało się przez ten cały czas i rozejrzeć się po zamku. Dać innym coś z siebie... Może to właśnie by było lekarstwem na całe zło? Po prostu wysłuchać innych i wesprzeć ich w trudach życia? Poradzić coś? Tak... Tak właśnie powinno to się zakończyć... Dlatego też, pomimo chęci powrotu do bezpiecznego "gniazdka", gdzie czekali ci, przy których, nawet nic nie mówiąc, czuła się bezpieczna, odważyła się w końcu zacząć na nowo żyć pełnią życia i brać z niej garściami, puki przeznaczenie tego nie zakończy. Wyjęła więc różdżkę i prostym zaklęciem Lumos, wyczarowała piękne światło, oświetlające jej drogę przez mrok. Idąc korytarzem, zauważyła również, że choć w tej cześć zamku, zwykle jest niezwykle pusto, nadal można spotkać jakąś żywą duszę. Przywitała więc go promiennym uśmiechem i nie wymagając od niego wzajemności, ruszyła dalej, przed siebie, oświetlając kolejne fragmenty zamkowych lochów. Nagle... Dostrzegła jakąś postać, której odzienie charakterystyczne było dla uczniów Hogwartu. Nie był to więc duch, których cała masa szwendała się wewnątrz zamkowych murów, choć trzeba przyznać, że dużo bardziej spodziewałby się spotkać tu Szarą damę, niż... Przedstawiciela domu krukonów. Chłopak próbował iść przed siebie, z każdym krokiem zdając się słabnąć. A ta krew... Krew na kamiennej podłodze otwarcie sygnalizowała, że młodzieniec nie był kolejnym, lekkomyślnym nastolatkiem, któremu udało się przemycić i zażyć jakaś zakazaną substancję. Jego stan kompletnie nie świadczył o domniemanym alkoholizmie, lecz otwartych ranach. Czyżby to któryś ze ślizgonów go tak urządził? Ech, nie było czasu na zastanawianie się nad tym, gdyż w pewnym momencie chłopak osunął się z głośnym łoskotem na ziemię. Alyssa niestety podbiegła do niego za wolno i nie zdążyła uchronić przed uderzeniem o twardą powierzchnię. Mimo to, nadal mogła coś dla niego zrobić i właśnie dlatego wszelkie myśli o własnych zmartwieniach wyparowały, stając się tylko zwykłymi, nieistotnymi błahostkami.
- Spokojnie, nie musisz się mnie bać. Już nikt cię nie skrzywdzi. Pomogę ci...- Ukucnąwszy przy nim, zaczęła spokojnym głosem uspokajać go. Gdy też, delikatnym ruchem dłoni, odgarnęła mu włosy z czoła, wreszcie dostrzegła jego czarne oczy i dopiero wtedy przypomniała sobie, że spotkany młodzian to Sahir, którego znała z widzenia z niektórych, wspólnych lekcji.
- Sahir, proszę, powiedz, co się stało.- Nadal do niego przemawiała, starając się, by nie stracił przytomności, jednocześnie sprawdzając, jakich doznał obrażeń.
- Spokojnie, nie musisz się mnie bać. Już nikt cię nie skrzywdzi. Pomogę ci...- Ukucnąwszy przy nim, zaczęła spokojnym głosem uspokajać go. Gdy też, delikatnym ruchem dłoni, odgarnęła mu włosy z czoła, wreszcie dostrzegła jego czarne oczy i dopiero wtedy przypomniała sobie, że spotkany młodzian to Sahir, którego znała z widzenia z niektórych, wspólnych lekcji.
- Sahir, proszę, powiedz, co się stało.- Nadal do niego przemawiała, starając się, by nie stracił przytomności, jednocześnie sprawdzając, jakich doznał obrażeń.
- Sahir Nailah
Re: Korytarze
Nie Paź 13, 2013 11:19 am
Chciałeś unieść różdżkę, obrócić się, modląc (jakie Ty niby masz prawo do wznoszenia modłów..?) o to, by to jednak nie był żaden Ślizgon, żeby tylko nie spotkało cię nic złego, przynajmniej nie dziś, proszę, na dziś już koniec... Błagam... A Ty nie masz ni siły, by się bronić, ni bóstwa (chyba) do którego mógłbyś prośby owe wznosić, dlatego starasz się skłaniać ku temu, co pozwoliłoby chociaż w minimalnej części przetrwać. Nędzna walka o jeszcze bardziej nędzną, bo Twoją, egzystencję, w której nie ma i nie będzie już niczego wartościowego. Jesteś, kim jesteś, nie możesz tego zmienić. Przykro mi. Kurczowo zaciskasz palce na kawałku drewna, drżącą, bladą dłonią, która unieść do czaru się nie mogła, choć nieomal podskoczyłeś, kiedy poczułeś dotyk dłoni na swoim ciele, ciepły, ludzka istota postanowiła zlitować się nad tym, którego cała szkoła omijała wielkim kołem, czując podświadomą niechęć, lub nawet strach, instynktowny, przed istotą stojącą wyżej od nich w łańcuchu pokarmowym..? Może to błąd, panno Volturi?
Oddychasz ciężko ze zmęczenia, wpatrujesz otchłaniami czarnych oczu w tą dziewczynę... Pomoże..? Pomoże..? Próbowałeś wynurzyć się umysłem ze wszechogarniającego zmęczenia nie pozwalającego trzeźwo myśleć, nie pozwalającego się skupić. Po ranach pozostała tylko krew i rozcięcia na ubraniach, wszystkie zostały zaleczony, problemem były tylko dwa złamane żebra w momencie, kiedy troll go złapał, a których złamania jakoś czarnowłosy wcześniej nie zauważył. Dziwne?
Szum krwi i bicie jej serca zawracały ci w głowie, kompletnie odbierając jakąkolwiek zdolność komunikacyjną - rozpoznawałeś to dziewczę, nie była Ślizgonką, nie była jedną z tych, którzy nie to, że się bali, ale którzy gardzili i nienawidzili i jawnie to okazywali - bo wcale nowością nie było, że Nailah był jednym z tych, na których wychowankowie domu węża lubili się wyżywać, z tą różnicą, że Sahir zawsze potrafił im jakoś umknąć i nie wdawał się z nimi w bójki, lub zupełnie ich ignorował. Jak wszystkich zresztą. Był jak cień, do nikogo się nie odzywał, z nikim nie rozmawiał, przychodził tylko na lekcje, a potem jakby rozpływał w powietrzu...
Zamknąłeś oczy, kiedy obraz za bardzo przed nimi tańczył i rozmazywał się na przekór chęciom.
- Nie... Nie ważne... - Nie byłeś pewien, czy tylko bezgłośnie poruszyłeś wargami, czy udało ci się coś wyszeptać.
Oddychasz ciężko ze zmęczenia, wpatrujesz otchłaniami czarnych oczu w tą dziewczynę... Pomoże..? Pomoże..? Próbowałeś wynurzyć się umysłem ze wszechogarniającego zmęczenia nie pozwalającego trzeźwo myśleć, nie pozwalającego się skupić. Po ranach pozostała tylko krew i rozcięcia na ubraniach, wszystkie zostały zaleczony, problemem były tylko dwa złamane żebra w momencie, kiedy troll go złapał, a których złamania jakoś czarnowłosy wcześniej nie zauważył. Dziwne?
Szum krwi i bicie jej serca zawracały ci w głowie, kompletnie odbierając jakąkolwiek zdolność komunikacyjną - rozpoznawałeś to dziewczę, nie była Ślizgonką, nie była jedną z tych, którzy nie to, że się bali, ale którzy gardzili i nienawidzili i jawnie to okazywali - bo wcale nowością nie było, że Nailah był jednym z tych, na których wychowankowie domu węża lubili się wyżywać, z tą różnicą, że Sahir zawsze potrafił im jakoś umknąć i nie wdawał się z nimi w bójki, lub zupełnie ich ignorował. Jak wszystkich zresztą. Był jak cień, do nikogo się nie odzywał, z nikim nie rozmawiał, przychodził tylko na lekcje, a potem jakby rozpływał w powietrzu...
Zamknąłeś oczy, kiedy obraz za bardzo przed nimi tańczył i rozmazywał się na przekór chęciom.
- Nie... Nie ważne... - Nie byłeś pewien, czy tylko bezgłośnie poruszyłeś wargami, czy udało ci się coś wyszeptać.
- Alyssa Volturi
Re: Korytarze
Pon Paź 14, 2013 1:52 pm
W prawej dłoni, dziewczyna mocno trzymała swoja różdżkę. Nie po to jednak, by zaatakować, lecz, by pomóc. Jaki bowiem sens miałyby ataki, wobec kogoś, w kogo oczach dostrzega się lęk i pustkę. Prędzej rzuciłaby już zaklęcie paraliżujące, by chłopak przypadkiem nie wyrządził sobie większej krzywdy, chcąc uciec przed nieobecnym zagrożeniem. A mimo to, Alyssa wyczuwała przy nim coś znajomego. Coś, co kiedyś już doświadczyła, lecz umysł blokował wszelkie wspomnienia na ten temat, a serce podpowiadało, by nie zagłębiać się w temacie. Czyżby to było złe? Może powinna zostawić krukona w spokoju i pójść zwrócić się o pomoc dla nauczycieli? Tyle pytań i zero odpowiedzi... Bo co się stanie, jeśli to nie zły los uczynił Nailahowi krzywdę, lecz on sam, swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem? W zamkowych murach czai się wiele zagrożeń, które tylko czekają, by jakiś ciekawski uczeń je odkrył i sprowadził na siebie zgubę. Jeśli to prawda, to zgłaszając sprawę komukolwiek, jedynie czarnowłosemu zaszkodzi. Podjąwszy więc ostateczną decyzję, Alyssa delikatnie odsuwa jeden z podartych skrawków szaty, za którym powinna ukazać jej się otwarta rana... Lecz tam nic nie ma. Patrzy w kolejne miejsca. Też nic... Nagle przed oczyma dziewczyny ukazuje się obraz wspomnienia, w którym widzi swojego ojca, z którego ran obwicie płynie krew, a później przestaje. Mężczyzna patrzy na córkę, uśmiecha się do niej i mówi, że nie ma się czym martwić, że tak już będzie zawsze... Że zawsze już taki będzie...
- Nailah...- Dziewczyna w jednej chwili wraca umysłem do rzeczywistości, oszołomiona tym, co się wydarzyło. Czyżby istot pokroju jej ojca było więcej? W Hogwarcie?! Nie... To nie mogła być prawda... Chłopak mógł przecież wziąć jakiś eliksir lub rzucić na siebie zaklęcie, kiedy Lyss jeszcze była daleko. Wszystko jednak wydawało jej się podejrzane. Kompletnie nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Chodź! Lepiej nie zatrzymywać się zbyt długo... Nie tutaj.- Z lekkim niepokojem próbowała pomóc chłopakowi wstać, ciągle mając w dłoni różdżkę w gotowości, gdyby jakiemuś ślizgonowi zachciało się im zrobic psikusa lub stało cokolwiek gorszego.
- Nailah...- Dziewczyna w jednej chwili wraca umysłem do rzeczywistości, oszołomiona tym, co się wydarzyło. Czyżby istot pokroju jej ojca było więcej? W Hogwarcie?! Nie... To nie mogła być prawda... Chłopak mógł przecież wziąć jakiś eliksir lub rzucić na siebie zaklęcie, kiedy Lyss jeszcze była daleko. Wszystko jednak wydawało jej się podejrzane. Kompletnie nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Chodź! Lepiej nie zatrzymywać się zbyt długo... Nie tutaj.- Z lekkim niepokojem próbowała pomóc chłopakowi wstać, ciągle mając w dłoni różdżkę w gotowości, gdyby jakiemuś ślizgonowi zachciało się im zrobic psikusa lub stało cokolwiek gorszego.
- Sahir Nailah
Re: Korytarze
Pon Paź 14, 2013 8:47 pm
Miałem taką myśl - skąd mieć pewność, że ten, kto nie jest Slizgonem nie może zagrażać? Miałem taką wizję, w której wszyscy są wrogami - wrogami, rozumiesz? Ja ich nie potrzebuję. Ja ich nie chcę i nie szukam, chociaż wiem, nie musisz mi przypominać - zasłużyłem na nich... Lecz nic złego nie chciałem czynić... Niektórym musi być gorzej, żeby innym było dobrze, znoszę swoje cierpienie w milczeniu, odcinając od tych, którym ma być lepiej. Przy mnie nikomu rewelacyjnie być nie mogło. Przy mnie nikt nie dostanie nawet minimalnego okruszka szczęścia, które by mu się normalnie należało. Więc dlaczego to zaklęcie..? Boisz się, że Jemu coś się stanie, tymczasem nie jesteś świadoma tego, co dokładnie mu się wydarzyło i czy czasem to rzeczywiście nie zrobiła jakaś grupka szkolnych chuliganów - winnaś się martwić o siebie, droga Alysso, bo cóż zrobisz, jeśli oni tutaj nadal są i zaraz zajdą cię od tyłu? Tak mało wiesz, tak wiele posiadasz niewiadomych, które chciałabyś rozjaśnić, natomiast On... Czarnowłosy leżący na zimnej posadzce... Słyszałaś jego odpowiedź? On nie chce, żebyś wiedziała, skąd wiesz, że chce twej pomocnej dłoni? Może zaraz ją odtrąci, może karze ci uciekać i nie zbliżać się do niego..? Nadal byś tak pragnęła uczynić coś dobrego? Bo, umówmy się, pewność jest niepewna, a ty teraz możesz się jedynie domyślać scenariusza, zakładając odważnie, że to sam Nailah jakiejś bójki nie rozpoczął, zresztą słusznie - trudno by było oczekiwać po kimś tak cichym i wycofanym agresywnych reakcji, ale z drugiej strony cicha woda brzegi rwie... Zaś rany? Zaleczone, zaleczone, czarem przecie! Jeśli jednak miało się do czynienia z wampirami na co dzień nie dziwne, że od razu główka wymyślała tysiące scenariuszy, nawet jeśli były one nieprawdopodobne (nawet jeśli prawdziwe, hehehe, zwątpienie rzeczą ludzką...). Lubimy to, przyznaj. Wszyscy kochamy pławić się w możliwości dochodzenia do prawdy, jedni po trupach, inni drogą pokoju - obojętnie. Grunt, by cel został osiągnięty, a koszty... koszta rzadko kiedy grały jakąkolwiek rolę w tym teatrzyku.
Nazwisko - znasz je. Znasz, bo należy do Ciebie, znasz, bo... bo twoi rodzice, podobno takie nazwisko właśnie nosili, taak... Nie wierzysz, że jest kimś podobnym do istoty będącej ci opiekunem? Masz prawo, tymczasem prosta, banalna prawda przelatywała ci pod nosem. Tylko że, rozumiesz, jak miałabyś niby udowodnić, że nim jest? Przeprowadzisz eksperymenty, zaczniesz go obmacywać? Możesz myśleć, co ci się żywnie podoba, prawdopodobnie Nailah nie za bardzo będzie się tym przejmował - prawdopodobnie! Jesteś w końcu tą, która mu pomogła, a on, mimo tego, że wiedział, że nie powinien, miał nader miękkie serce i cichutko, głęboko w duchu marzył, by pojawił się ktoś, kto przygarnie go pod swe skrzydła. Dobry Anioł, który zadba o zniszczonego Demona. Nie powinien się urodzić - zbyt często o tym myślał, lecz nadal starał jakoś swoje istnienie światu wynagradzać, nawet jeśli powierzchownie niedostrzegalnie i poza Hogwartem, tylko tam, u siebie, w Domu Dziecka...
Mógłbyś powiedzieć, że nic ci nie jest, że może cię tutaj zostawić - byłoby to wierutne kłamstwo i tyle szczęścia dla Ciebie samego, a mniej już dla tej, która podjęła się hardej próby dźwigania części twego ciężaru na sobie, że nie zdążyłeś porządnie rozchylić warg, tych miękkich, pełnych, a już dzięki niej instynktownie stanąłeś. Na nogach z waty, ale, umówmy się, nie tragizujmy - STAŁEŚ. To już coś. Dość szybko powrót do pionu, bo i za energicznie odpowiedziałeś na ruchy dziewczyny o rok od Ciebie starszej, zaowocowało małym kręceniem głowy, co prędko minęło na szczęście, pozostawiając po sobie nieprzyjemne mdłości. Cały ten stan wysiłku, jaki musiałeś włożyć w pomoc tej, która ci pomagała (tak, dało się to bardziej zamotać) ogólnie przyprawiał o chęć puszczenia pawia. Krwią. Bo czym niby innym?
Krok po kroku zaczęli iść - podobno każdy, nawet najmniejszy kroczek, jest początkiem czegoś wielkiego, obietnicą bardzo długiej podróży... Kto wie... Może i to jest początkiem czegoś lepszego..?
Lub czegoś o wiele gorszego...
[z/t x2]
Nazwisko - znasz je. Znasz, bo należy do Ciebie, znasz, bo... bo twoi rodzice, podobno takie nazwisko właśnie nosili, taak... Nie wierzysz, że jest kimś podobnym do istoty będącej ci opiekunem? Masz prawo, tymczasem prosta, banalna prawda przelatywała ci pod nosem. Tylko że, rozumiesz, jak miałabyś niby udowodnić, że nim jest? Przeprowadzisz eksperymenty, zaczniesz go obmacywać? Możesz myśleć, co ci się żywnie podoba, prawdopodobnie Nailah nie za bardzo będzie się tym przejmował - prawdopodobnie! Jesteś w końcu tą, która mu pomogła, a on, mimo tego, że wiedział, że nie powinien, miał nader miękkie serce i cichutko, głęboko w duchu marzył, by pojawił się ktoś, kto przygarnie go pod swe skrzydła. Dobry Anioł, który zadba o zniszczonego Demona. Nie powinien się urodzić - zbyt często o tym myślał, lecz nadal starał jakoś swoje istnienie światu wynagradzać, nawet jeśli powierzchownie niedostrzegalnie i poza Hogwartem, tylko tam, u siebie, w Domu Dziecka...
Mógłbyś powiedzieć, że nic ci nie jest, że może cię tutaj zostawić - byłoby to wierutne kłamstwo i tyle szczęścia dla Ciebie samego, a mniej już dla tej, która podjęła się hardej próby dźwigania części twego ciężaru na sobie, że nie zdążyłeś porządnie rozchylić warg, tych miękkich, pełnych, a już dzięki niej instynktownie stanąłeś. Na nogach z waty, ale, umówmy się, nie tragizujmy - STAŁEŚ. To już coś. Dość szybko powrót do pionu, bo i za energicznie odpowiedziałeś na ruchy dziewczyny o rok od Ciebie starszej, zaowocowało małym kręceniem głowy, co prędko minęło na szczęście, pozostawiając po sobie nieprzyjemne mdłości. Cały ten stan wysiłku, jaki musiałeś włożyć w pomoc tej, która ci pomagała (tak, dało się to bardziej zamotać) ogólnie przyprawiał o chęć puszczenia pawia. Krwią. Bo czym niby innym?
Krok po kroku zaczęli iść - podobno każdy, nawet najmniejszy kroczek, jest początkiem czegoś wielkiego, obietnicą bardzo długiej podróży... Kto wie... Może i to jest początkiem czegoś lepszego..?
Lub czegoś o wiele gorszego...
[z/t x2]
- Alodia Mirabile
Re: Korytarze
Sob Lis 02, 2013 5:19 pm
Gwar wysokich głosów ucichł nagle, lecz mieszanina pięknych, ciepłych zapachów wciąż unosiła się w powietrzu i wokół osoby, która zamknęła obraz.
Była w tej szkole już kilka lat, nie zrobiła tu zbyt wiele dobrego czy złego, ale dopiero po siedmiu latach nauki odkryła dobrodziejstwa zamkowych murów. Nie chodziło tutaj jedynie o ślepe zaułki, puste klasy, wieże, bibliotekę czy błonia wokół szkoły. Jako osoba asertywna na tyle, że aż unikająca ludzi, nie znała zbyt wielu sekretów, to prawda. Ale jako osoba równie spostrzegawcza, co samotnicza, zauważyła dwie dziwne rzeczy dziejące się na tych korytarzach - uczniów niosących góry jedzenia oraz odgłosy małych stópek i cienie mknące po ścianach.
Tym tropem odkryła kuchnię, a wraz z nią wróciła miłość do ciastek, mleka i wina. Tak, na kolację była kaczka pieczona w czerwonym winie, a kochane skrzaty nie miały nic przeciwko temu, by Alodia wpadła w stan upojenia alkoholowego.
Skręciła w jeden z wielu zaułków, ten ulubiony, rzadko uczęszczany, zwłaszcza o tej godzinie. Niekiedy tylko koty zaglądały z ciekawością, rozglądając się za szczurami. Również parszywa Norris odwiedzała to miejsce, jakkolwiek nie w poszukiwaniu szczurów.
Przysiadła przy ścianie. Słoik z ciastkami, butelka mleka i butelka wina - wszystko było już otwarte, toteż uczta zaczęła się w mgnieniu oka i nie kończyła tak szybko, przerywana na zaczerpnięcie powietrza czy przeczytanie artykułu w Proroku. Krótkiego i nic nieznaczącego.
Była w tej szkole już kilka lat, nie zrobiła tu zbyt wiele dobrego czy złego, ale dopiero po siedmiu latach nauki odkryła dobrodziejstwa zamkowych murów. Nie chodziło tutaj jedynie o ślepe zaułki, puste klasy, wieże, bibliotekę czy błonia wokół szkoły. Jako osoba asertywna na tyle, że aż unikająca ludzi, nie znała zbyt wielu sekretów, to prawda. Ale jako osoba równie spostrzegawcza, co samotnicza, zauważyła dwie dziwne rzeczy dziejące się na tych korytarzach - uczniów niosących góry jedzenia oraz odgłosy małych stópek i cienie mknące po ścianach.
Tym tropem odkryła kuchnię, a wraz z nią wróciła miłość do ciastek, mleka i wina. Tak, na kolację była kaczka pieczona w czerwonym winie, a kochane skrzaty nie miały nic przeciwko temu, by Alodia wpadła w stan upojenia alkoholowego.
Skręciła w jeden z wielu zaułków, ten ulubiony, rzadko uczęszczany, zwłaszcza o tej godzinie. Niekiedy tylko koty zaglądały z ciekawością, rozglądając się za szczurami. Również parszywa Norris odwiedzała to miejsce, jakkolwiek nie w poszukiwaniu szczurów.
Przysiadła przy ścianie. Słoik z ciastkami, butelka mleka i butelka wina - wszystko było już otwarte, toteż uczta zaczęła się w mgnieniu oka i nie kończyła tak szybko, przerywana na zaczerpnięcie powietrza czy przeczytanie artykułu w Proroku. Krótkiego i nic nieznaczącego.
- Mistrz Gry
Re: Korytarze
Sob Lis 02, 2013 5:40 pm
W lochach jest tak chłodno i nieprzyjemnie, przynajmniej taka opinia panowała wśród Krukonów i Gryfonów, których dormitoria były położone gdzieś tam wysoko. Trudno więc się nie dziwić, że dla nich najniżej położone partie Hogwartu kojarzyły się z czymś niebezpiecznym i strasznym.
Nie wiedzieli przecież czego mogą się tu spodziewać; lecz nie tylko oni, bowiem i sami Ślizgoni i Puchoni nie odkryli tutaj wszystkiego. Ba, nawet połowy dziwnych i intrygujących tajemnic. Zresztą czy był ktoś, kto śmiało mógłby powiedzieć, że poznał cały zamek? Bardzo wątpliwe.
A teraz w korytarzach pojawiła się jedna z przedstawicielek domu węża - pytanie czy była gotowa. Gotowa by być jedną z nielicznych osób, które odkryją coś niezwykłego.
Rozległ się dźwięk kruszących się kamieni. Na jednym z nich pojawił się napis "Pomyśl o tym, czego pragniesz. Daj się ponieść fantazji..."
Dziwne, czyż nie? Teraz wszystko zależy od Ciebie, Alodio.
Nie wiedzieli przecież czego mogą się tu spodziewać; lecz nie tylko oni, bowiem i sami Ślizgoni i Puchoni nie odkryli tutaj wszystkiego. Ba, nawet połowy dziwnych i intrygujących tajemnic. Zresztą czy był ktoś, kto śmiało mógłby powiedzieć, że poznał cały zamek? Bardzo wątpliwe.
A teraz w korytarzach pojawiła się jedna z przedstawicielek domu węża - pytanie czy była gotowa. Gotowa by być jedną z nielicznych osób, które odkryją coś niezwykłego.
Rozległ się dźwięk kruszących się kamieni. Na jednym z nich pojawił się napis "Pomyśl o tym, czego pragniesz. Daj się ponieść fantazji..."
Dziwne, czyż nie? Teraz wszystko zależy od Ciebie, Alodio.
- Alodia Mirabile
Re: Korytarze
Sob Lis 02, 2013 8:54 pm
Puchoni chyba również nie bardzo lubili lochy, jednak byli oni tak przepełnieni wewnętrzną miłością i potrzebą czynienia dobra, że mogło wisieć im to obok koszyczka z serduszkami, które rzucali wokół siebie.
Całe szczęście unikali siewu w doprawdy lodowatych okolicach dormitorium Slytherinu i w zaułkach wysuniętych tak daleko od swojego ciepłego gniazdka. W spokoju mogła kolejną porcję ciastek zapijać winem bądź mlekiem. I nikt nie powie jej, że to dziwne tak jeść, pić czy w ogóle siedzieć w samotności!
Szczury. Doprawdy, wolała te stworzenia od większości parszywców łażących po szkole lub po całej Wielkiej Brytanii, niemniej ich obecność tutaj wcale nie wzbudzała w Alodii radości. Ku prawdzie, bała się o swoje ciastka. Słysząc kruszący się kamień pomyślała jedynie o szczurach. Rzuciła więc jedno z ciastek w stronę, skąd dochodziły dźwięki, a gdy zabrakło reakcji przebrzydłych stworzeń, wstała ze swojego miejsca...
Trzeba przyznać, dosyć chwiejnie. Nie chodziło o sam alkohol, którego zostało jeszcze pół butelki. Przy tej temperaturze mięśnie zdrętwiały, a szczury, cóż, ich chyba nie było. Bez zdziwienia przyjęła słowa wyryte na kamieniu, momentalnie odwracając się w stronę ukochanego trio, z którym dziś tutaj przyszła. O tym właśnie marzyła, teraz.
Lecz gdzieś głębiej wiedziała i widziała - zachód słońca, soczyście zieloną trawę, bose stopy, szczery śmiech i wolność.
Całe szczęście unikali siewu w doprawdy lodowatych okolicach dormitorium Slytherinu i w zaułkach wysuniętych tak daleko od swojego ciepłego gniazdka. W spokoju mogła kolejną porcję ciastek zapijać winem bądź mlekiem. I nikt nie powie jej, że to dziwne tak jeść, pić czy w ogóle siedzieć w samotności!
Szczury. Doprawdy, wolała te stworzenia od większości parszywców łażących po szkole lub po całej Wielkiej Brytanii, niemniej ich obecność tutaj wcale nie wzbudzała w Alodii radości. Ku prawdzie, bała się o swoje ciastka. Słysząc kruszący się kamień pomyślała jedynie o szczurach. Rzuciła więc jedno z ciastek w stronę, skąd dochodziły dźwięki, a gdy zabrakło reakcji przebrzydłych stworzeń, wstała ze swojego miejsca...
Trzeba przyznać, dosyć chwiejnie. Nie chodziło o sam alkohol, którego zostało jeszcze pół butelki. Przy tej temperaturze mięśnie zdrętwiały, a szczury, cóż, ich chyba nie było. Bez zdziwienia przyjęła słowa wyryte na kamieniu, momentalnie odwracając się w stronę ukochanego trio, z którym dziś tutaj przyszła. O tym właśnie marzyła, teraz.
Lecz gdzieś głębiej wiedziała i widziała - zachód słońca, soczyście zieloną trawę, bose stopy, szczery śmiech i wolność.
- Mistrz Gry
Re: Korytarze
Nie Lis 03, 2013 9:29 pm
Postanowiła więc skorzystać z okazji i nie zawahała się by sprawdzić, co za tajemnica chce się jej objawić. To jest twoje decydujące pragnienie...? Tego najbardziej pragniesz? Więc proszę bardzo. Możesz ruszyć dalej, możesz przekonać się, czy było warto. Ale najpierw zmierz się z tym, czego się nie spodziewasz.
Z ciemności wyszła zakapturzona postać - nic niezwykłego nie przykuwało uwagi, oprócz maski. Bo przecież ta maska była Ci znana, czyż nie, panno Mirabile?
- Dołącz do Nas. Jesteś czystokrwistą czarownicą, co Ci więc zależy na życiu szlam? - Odezwał się dziwnie znajomy głos.
Czy jesteś gotowa? Co odpowiesz? Od tego może zależeć, czy przejdziesz od razu do nagrody, czy też zmierzysz się z innymi przeciwnościami.
A może nawet zyskasz coś cenniejszego - odpowiedzi na niektóre pytania.
Z ciemności wyszła zakapturzona postać - nic niezwykłego nie przykuwało uwagi, oprócz maski. Bo przecież ta maska była Ci znana, czyż nie, panno Mirabile?
- Dołącz do Nas. Jesteś czystokrwistą czarownicą, co Ci więc zależy na życiu szlam? - Odezwał się dziwnie znajomy głos.
Czy jesteś gotowa? Co odpowiesz? Od tego może zależeć, czy przejdziesz od razu do nagrody, czy też zmierzysz się z innymi przeciwnościami.
A może nawet zyskasz coś cenniejszego - odpowiedzi na niektóre pytania.
- Alodia Mirabile
Re: Korytarze
Wto Lis 05, 2013 7:57 pm
Obraz nie chciał już wylecieć z głowy, nie chciał nawet skryć się za czymś przyjemniejszym. Był równocześnie niesamowicie bogaty w miłość i cierpienie. Czuła ciepły dotyk słońca na policzkach rumianych w głowie i wilgotny chłód muskający stopy, tę zieloną trawę. Poczuła także woń przypalonych tostów i suchy chłód sinej skóry. Wszystkie wspomnienia były jak jedna całość, która obejmowała umysł i nie wypuszczała bez kilku magicznych słów, gestów lub po prostu, przy bezmyślności.
Ale teraz nie potrafiła trwać w swojej gęstej, wiecznej bezmyślności. Jadła ciastko i przyglądała się napisowi, jakby był klątwą. Bardzo fascynującą klątwą.
- Co wam zależy na ich nieżyciu? - Odparła bez odwracania się od kamienia. Najwyraźniej wciąż trwała w zadumie bądź myślała, że to tylko sen. - Gorsze musi pozostać, by lepsze mogło trwać.
Ktokolwiek to był, nie zwróciła uwagi na głos. Gdy już obróciła się w stronę zamaskowanej postaci, zmarszczyła czoło, opuszczając dłoń z kawalątkiem ciastka i gniotąc je między palcami. Czego mogli chcieć właśnie od niej?
Ale teraz nie potrafiła trwać w swojej gęstej, wiecznej bezmyślności. Jadła ciastko i przyglądała się napisowi, jakby był klątwą. Bardzo fascynującą klątwą.
- Co wam zależy na ich nieżyciu? - Odparła bez odwracania się od kamienia. Najwyraźniej wciąż trwała w zadumie bądź myślała, że to tylko sen. - Gorsze musi pozostać, by lepsze mogło trwać.
Ktokolwiek to był, nie zwróciła uwagi na głos. Gdy już obróciła się w stronę zamaskowanej postaci, zmarszczyła czoło, opuszczając dłoń z kawalątkiem ciastka i gniotąc je między palcami. Czego mogli chcieć właśnie od niej?
- Mistrz Gry
Re: Korytarze
Sro Lis 06, 2013 9:31 pm
- Co nam zależy na ich nieżyciu...? Co nam zależy?! I Ty się jeszcze pytasz? - Odparła szyderczo postać i przybliżyła się do Alodii. Był blisko. Naprawdę blisko, a jego różdżka dotykała jej klatki piersiowej. Drugą ręką odsłonił swe oblicze. Pokaże jej... tak pokaże, kim jest. Ujawni się. Niech zapamięta. Niech zrozumie, że wiele zależy od tego. Że to nie jest tylko zabawą. Chciał ją sprowokować do jakiejkolwiek reakcji.
Ciemne spojrzenie zetknęło się z jej jaśniejszym.
- Mirabile, nimfo. Czyżbyś zapomniała? Dołącz do Nas. Dołącz do mnie. Będziemy razem. Już na zawsze. Żadnych zasad, pamiętasz? - Wyszeptał Śmieriożerca i uśmiechnął zachęcająco. Na chwilę.
Czy już teraz wiesz...? Jaka będzie twa ostateczna odpowiedź? To Ty decydujesz....
Ciemne spojrzenie zetknęło się z jej jaśniejszym.
- Mirabile, nimfo. Czyżbyś zapomniała? Dołącz do Nas. Dołącz do mnie. Będziemy razem. Już na zawsze. Żadnych zasad, pamiętasz? - Wyszeptał Śmieriożerca i uśmiechnął zachęcająco. Na chwilę.
Czy już teraz wiesz...? Jaka będzie twa ostateczna odpowiedź? To Ty decydujesz....
- Alodia Mirabile
Re: Korytarze
Sro Lis 13, 2013 1:53 pm
Poczuła nieprzyjemne dreszcze, gdy postać dotarła różdżką do klatki piersiowej, wbijając gorący czubek w sam środek. Dreszcz przeszedł do środka organizmu, penetrując każdy organ; żółć zbierała się w ustach dziewczyny i gdy tylko ujrzała znajomą twarz, miała ochotę na nie splunąć. Takiego go nie znała, to nie była gra, którą tworzyli razem, to nie ta choreografia, nie ten taniec. Nie ta osoba.
Parsknęła śmiechem, dłonią odciągając różdżkę palącą ją w skórę. Czarna magia była fascynująca, tak jak ból, śmierć, zatracenie w boju, rozpacz... Jednak to, co reprezentowali sobie pewni zamaskowani poplecznicy było tylko namiastką, jedną z wielu, mało znaczącą i przekłamaną.
- Nie pamiętam. Nie.
Wzruszyła ramionami. Obracając się na pięcie, nieco chwiejnie ruszyła w stronę swojego poprzedniego miejsca, tuż przy ścianie, gdzie czekały jeszcze niedokończone sprawunki w postaci napoi i ciastek. Doskonale wiedziała, że Rosier nie może jej nic zrobić, jeśli chce dostać to, co chce.
O ile to on...
Parsknęła śmiechem, dłonią odciągając różdżkę palącą ją w skórę. Czarna magia była fascynująca, tak jak ból, śmierć, zatracenie w boju, rozpacz... Jednak to, co reprezentowali sobie pewni zamaskowani poplecznicy było tylko namiastką, jedną z wielu, mało znaczącą i przekłamaną.
- Nie pamiętam. Nie.
Wzruszyła ramionami. Obracając się na pięcie, nieco chwiejnie ruszyła w stronę swojego poprzedniego miejsca, tuż przy ścianie, gdzie czekały jeszcze niedokończone sprawunki w postaci napoi i ciastek. Doskonale wiedziała, że Rosier nie może jej nic zrobić, jeśli chce dostać to, co chce.
O ile to on...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach