Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
- Gąsienica
Re: Stół Kapelusznika
Pon Lut 23, 2015 5:36 pm
Znudziło mu się siedzenie w samotności, postanowił zaznać trochę rozrywki, a wiedział, że najlepsza będzie u Szalonego.
Opuścił swoją polankę, zabrał swoja fajkę, jakby mógł się z nią rozstać.
Przemierzał Krainę Czarów zawiłymi ścieżkami, miał ochotę pozwiedzać zanim uda się do Kapelusznika.
W końcu skierował się w stronę domku, z którego dobiegały huczne hałasy.
Wspiął się na niewielki płot i uważnie obserwował co się działo w około stołu, jak harcował Marcowy oraz ciągłe przechwałki Szalonego.
Miał na ten temat swoją opinie, ale wolał jej nie wymawiać na głos.
Zaciągnął się swoją ulubioną fajkę i wypuścił kilka dymków.
Jak mi dobrze na tym świecie, ja, moja fajka i można żyć pół wieku a nawet i dłużej - rozmyślił się na chwilę.
Przyszedł tu w celu dobrej zabawy, na którą mógł zapewne liczyć.
Po chwili zszedł z płotu zgrabnym ruchem i tanecznym krokiem ruszył w stronę stołu już zastawionego.
-Witaj Marcowy, Witaj Szalony, usłyszałem, że świętujecie dzisiaj swoje nieUrodziny a jako, że ja też nie mam dziś urodzin, więc dołączę się do Was na nieUrodziny, nie potrzebuje Waszego zaproszenia, a nieBabeczka dla mnie to gdzie? - po uprzejmym przywitaniu zażądał ugoszczenie miłego.
Po chwili zaciągnął się swoją fajką, bo tak miał w zwyczaju i wypuścił dymków kilka.
Usiadł na wolnym miejscu nie zwracając uwagi wcale, że Kapelusznik mając to w zwyczaju pokazywał, że wszystkie miejsca są zajęte, mimo tego iż nie było na nich nikogo.
Opuścił swoją polankę, zabrał swoja fajkę, jakby mógł się z nią rozstać.
Przemierzał Krainę Czarów zawiłymi ścieżkami, miał ochotę pozwiedzać zanim uda się do Kapelusznika.
W końcu skierował się w stronę domku, z którego dobiegały huczne hałasy.
Wspiął się na niewielki płot i uważnie obserwował co się działo w około stołu, jak harcował Marcowy oraz ciągłe przechwałki Szalonego.
Miał na ten temat swoją opinie, ale wolał jej nie wymawiać na głos.
Zaciągnął się swoją ulubioną fajkę i wypuścił kilka dymków.
Jak mi dobrze na tym świecie, ja, moja fajka i można żyć pół wieku a nawet i dłużej - rozmyślił się na chwilę.
Przyszedł tu w celu dobrej zabawy, na którą mógł zapewne liczyć.
Po chwili zszedł z płotu zgrabnym ruchem i tanecznym krokiem ruszył w stronę stołu już zastawionego.
-Witaj Marcowy, Witaj Szalony, usłyszałem, że świętujecie dzisiaj swoje nieUrodziny a jako, że ja też nie mam dziś urodzin, więc dołączę się do Was na nieUrodziny, nie potrzebuje Waszego zaproszenia, a nieBabeczka dla mnie to gdzie? - po uprzejmym przywitaniu zażądał ugoszczenie miłego.
Po chwili zaciągnął się swoją fajką, bo tak miał w zwyczaju i wypuścił dymków kilka.
Usiadł na wolnym miejscu nie zwracając uwagi wcale, że Kapelusznik mając to w zwyczaju pokazywał, że wszystkie miejsca są zajęte, mimo tego iż nie było na nich nikogo.
- Szalony Kapelusznik
Re: Stół Kapelusznika
Wto Lut 24, 2015 11:15 pm
Abstrakcje są iście nietuzinkowe i wyborniejsze od wszystkiego, co tylko istniało. One właśnie napędzały tę olbrzymią machinę szaleństwa. Byli dumni, że właśnie ich trójka przede wszystkim, trójka gospodarzy tego falisto - prostego stołu odpowiada za istnienie świata w którym wszystko zdawało się być możliwe, a wyobraźnia...wyobraźnia sprawiała, że szarość i monotonia nie miały tutaj wstępu.
- Sądzisz tak, doprawdy? Wzory, wzorki, wzoreczki! Uuu, dobierają się w pary ładnie! - Zaśmiał się wdzięcznie Szalony, uradowany takimi komplementami od Marcowego. A kiedy go dotknęła, znów tęcza poczęła się zmieniać! Znowu się biły te niedobre wzoreczki z kolorkami! Wieczne bitwy były u nich normą na jego kamizelce, doprawdy.
Utwierdzamy się w tym cudownie nieidealnie, moja droga towarzysko!
Prędkość ich działań była na wysokim poziomie! Niewolno bo nie wolno! Sprzeczność nad sprzecznościami, moi państwo, ale przecież powinniście się państwo spodziewać tego tutaj! Wypieki muskały ich ciała i choć naznaczały ich bardzo pieszczotliwie, to i tak wszystko to znikało. Niczym za dotknięciem magicznej różdżki! No chyba, że prosili żeby jednak nie znikało to wtedy nadzienie słuchało. Zatupał swoimi zabawnymi butami i oblał się herbatą z imbryczka; uwielbiał bowiem takie herbaciane kąpiele. Były odprężające dla jego szalonego umysłu! Kręcił się wokół niej, nie mogąc powstrzymać tego dziwacznego odruchu. To było wręcz automatyczne! Szalony Kapelusznik działał jak chciał, nawet jeśli nie chciał tak działać. Znowu umieścił kapelusz na swojej głowie i zbliżył się do Marcowego jeszcze bardziej, oczekując jego odpowiedzi.
- Herbacie...? Bałagan! Ależ! Ona nie miałaby nic przeciwko! Ona nie jest aż tak zadumana! - Odparł pewnie Szalony, niemalże urażonym głosem. No bo jak dla niego było niemalże czysto. Ale jego oczy rozbłysły, kiedy na stole pojawił się wielki tęczowy tort! Co, jak co, ale Kapelusznik był miłośnikiem takich smakowitych niespodzianek. Zwłaszcza kiedy dotyczyły nieUrodzin!
- Godne jej! To pewne! Podzieli się z nami i razem wszyscy wypowiemy życzenie i ono się spełni. Kiedyyyś, za kilka lat! Ale spełni!
Uśmiechnął się szeroko, a na jego twarz wstąpiły wielkie rumieńce na samą myśl. Zniknęły jednak wraz z momentem przybycia Gąsienicy. Brwi Kapelusznika automatycznie powędrowały do góry, a w oczach zamigotała dezorientacja. Zaczął dziko wymachiwać rękoma i krzyczeć.
- Zajęte! Wszystko zajęte przecież!
Zatrzymał się jednak, kiedy usłyszał o tym, że Gąsienica również świętuje swoje nieUrodziny. Odetchnął głęboko i zanucił coś pod nosem, po czym roześmiał się wesoło.
- Świetnie, doprawdy świetnie! Ale... - i zasępił się nagle, chowając dłonie w kieszeniach swojej kamizelki. - Gdzie Twa kultura, Gąsienico? Złe maniery mój panie! Trzeba Ci je pokazać! Taaak! Filiżaneczki moje kochane, pokażcie mu wszystko!
I całe przedstawienie ruszyło.
- Sądzisz tak, doprawdy? Wzory, wzorki, wzoreczki! Uuu, dobierają się w pary ładnie! - Zaśmiał się wdzięcznie Szalony, uradowany takimi komplementami od Marcowego. A kiedy go dotknęła, znów tęcza poczęła się zmieniać! Znowu się biły te niedobre wzoreczki z kolorkami! Wieczne bitwy były u nich normą na jego kamizelce, doprawdy.
Utwierdzamy się w tym cudownie nieidealnie, moja droga towarzysko!
Prędkość ich działań była na wysokim poziomie! Niewolno bo nie wolno! Sprzeczność nad sprzecznościami, moi państwo, ale przecież powinniście się państwo spodziewać tego tutaj! Wypieki muskały ich ciała i choć naznaczały ich bardzo pieszczotliwie, to i tak wszystko to znikało. Niczym za dotknięciem magicznej różdżki! No chyba, że prosili żeby jednak nie znikało to wtedy nadzienie słuchało. Zatupał swoimi zabawnymi butami i oblał się herbatą z imbryczka; uwielbiał bowiem takie herbaciane kąpiele. Były odprężające dla jego szalonego umysłu! Kręcił się wokół niej, nie mogąc powstrzymać tego dziwacznego odruchu. To było wręcz automatyczne! Szalony Kapelusznik działał jak chciał, nawet jeśli nie chciał tak działać. Znowu umieścił kapelusz na swojej głowie i zbliżył się do Marcowego jeszcze bardziej, oczekując jego odpowiedzi.
- Herbacie...? Bałagan! Ależ! Ona nie miałaby nic przeciwko! Ona nie jest aż tak zadumana! - Odparł pewnie Szalony, niemalże urażonym głosem. No bo jak dla niego było niemalże czysto. Ale jego oczy rozbłysły, kiedy na stole pojawił się wielki tęczowy tort! Co, jak co, ale Kapelusznik był miłośnikiem takich smakowitych niespodzianek. Zwłaszcza kiedy dotyczyły nieUrodzin!
- Godne jej! To pewne! Podzieli się z nami i razem wszyscy wypowiemy życzenie i ono się spełni. Kiedyyyś, za kilka lat! Ale spełni!
Uśmiechnął się szeroko, a na jego twarz wstąpiły wielkie rumieńce na samą myśl. Zniknęły jednak wraz z momentem przybycia Gąsienicy. Brwi Kapelusznika automatycznie powędrowały do góry, a w oczach zamigotała dezorientacja. Zaczął dziko wymachiwać rękoma i krzyczeć.
- Zajęte! Wszystko zajęte przecież!
Zatrzymał się jednak, kiedy usłyszał o tym, że Gąsienica również świętuje swoje nieUrodziny. Odetchnął głęboko i zanucił coś pod nosem, po czym roześmiał się wesoło.
- Świetnie, doprawdy świetnie! Ale... - i zasępił się nagle, chowając dłonie w kieszeniach swojej kamizelki. - Gdzie Twa kultura, Gąsienico? Złe maniery mój panie! Trzeba Ci je pokazać! Taaak! Filiżaneczki moje kochane, pokażcie mu wszystko!
I całe przedstawienie ruszyło.
- Gąsienica
Re: Stół Kapelusznika
Sro Lut 25, 2015 2:05 pm
Obserwował z uwagą przedstawienie filiżanek, które i tak nie robiło na nim wrażenia.
Ukazywały one jak należy się zachowywać w gościach, lecz jak on to miał w zwyczaju nie przejmował się tym wcale.
-Zauważ Szalony Kapeluszniku, że musisz się przyzwyczaić do mych ekstrawagancji, a że jestem w gościach, to powinienem być traktowany godnie. - wtem wziął bucha ze swej fajki i dmuchnął dymków kilka na to całe przedstawienie, aż szklanki zakaszlały a po chwili zniknęły tak szybko jak się zjawiły.
Nagle zjawiła się przed nim babeczka, nie ukrywał swojego nikłego uśmiechu i zjadł ją z zadowoloną miną.
-Widzisz Kapeluszniku, nawet i mi się coś zjawia odpowiednio wspomniane - zaciągnął się swoją fajką i odetchnął głęboko, puszczając kolorowe obłoki.
Rozsiadł się wygodnie i rozglądał po swoich towarzyszach, którzy wręcz zachwalali się nawzajem. Roześmiał się widząc jak kolory i wzory kleją się do Szalonego, jakby każdy chciał by on wybrał właśnie jego.
-Marcowy a co tam u Ciebie? Słyszałeś może o tym, że za niedługo kolejne wybory na najlepsze uszy? Coś niezła konkurencja Ci się kroi. - uśmiechnął się na swój ironiczny sposób.
Filiżanki ponownie podjęły swoją próbę przedstawienie, ale już nie zwracał na nie uwagi.
Rozsiadł się bardziej i co jakiś czas brał bucha ze swej fajki.
Znudziło mu się to po chwili i odłożył ją na jakiś czas, a skoro stół był cały zastawiony poczęstował się i herbatką i ciastkiem, które ciągle pojawiały się i znikały, lecz udało mu się napić trochę i rozleniwiony lekko przysypiał na swym siedzeniu korzystając ze swojego ulubionego zajęcia, czyli popalania swojej fajki.
Ukazywały one jak należy się zachowywać w gościach, lecz jak on to miał w zwyczaju nie przejmował się tym wcale.
-Zauważ Szalony Kapeluszniku, że musisz się przyzwyczaić do mych ekstrawagancji, a że jestem w gościach, to powinienem być traktowany godnie. - wtem wziął bucha ze swej fajki i dmuchnął dymków kilka na to całe przedstawienie, aż szklanki zakaszlały a po chwili zniknęły tak szybko jak się zjawiły.
Nagle zjawiła się przed nim babeczka, nie ukrywał swojego nikłego uśmiechu i zjadł ją z zadowoloną miną.
-Widzisz Kapeluszniku, nawet i mi się coś zjawia odpowiednio wspomniane - zaciągnął się swoją fajką i odetchnął głęboko, puszczając kolorowe obłoki.
Rozsiadł się wygodnie i rozglądał po swoich towarzyszach, którzy wręcz zachwalali się nawzajem. Roześmiał się widząc jak kolory i wzory kleją się do Szalonego, jakby każdy chciał by on wybrał właśnie jego.
-Marcowy a co tam u Ciebie? Słyszałeś może o tym, że za niedługo kolejne wybory na najlepsze uszy? Coś niezła konkurencja Ci się kroi. - uśmiechnął się na swój ironiczny sposób.
Filiżanki ponownie podjęły swoją próbę przedstawienie, ale już nie zwracał na nie uwagi.
Rozsiadł się bardziej i co jakiś czas brał bucha ze swej fajki.
Znudziło mu się to po chwili i odłożył ją na jakiś czas, a skoro stół był cały zastawiony poczęstował się i herbatką i ciastkiem, które ciągle pojawiały się i znikały, lecz udało mu się napić trochę i rozleniwiony lekko przysypiał na swym siedzeniu korzystając ze swojego ulubionego zajęcia, czyli popalania swojej fajki.
- Marcowy Zając
Re: Stół Kapelusznika
Nie Mar 01, 2015 7:51 pm
Marcowy Zając zajmowała się tym, co zwykle. Prowadziła babeczki i filiżanki, kiedy Szalony postanowił wziąć szybki, herbatkowy prysznic. Ach, ile uroku w tym nieznacznym akcie, który był dla tegoż szaleńca
- Oczywiście, że nie jest! Jednak zauważ, że damę trzeba traktować godnie, nawet gdy tak jak ona, nieśmiało zakrywa nosek, abyśmy nie wyczuli jej speszenia! Spójrz, jakaż jest niezmętniała!Nieidealnie doskonale przejrzysta! – zachwyciła się dziewczyna. Sprawnym skokiem wskoczyła na tort i odtańczyła na nim kilka kilka koślawych piruetów, nucąc pod nosem pieśń pochlebną na cześć herbaty. Ach, tort jej był godny.
Zajączek zeskoczyła z tortu, a ostatnim aspektem, który pokazywał, że w ogóle na nim siedziała był lukier na butach. Wylądowała na stole, tuż przed nowym gościem.
- Miejsca są zajęte, wszystkie zajęte! – prychnęła głośno. Filiżanki aż podskoczyły, a Marcowy nastawiła uszy, nieufnie. Przeszła się po stole, prychając cicho. - Ależ Gąsienico, cóż to za zachowanie? Aby być gościem, najpierw trzeba się jak gość zachowywać! Szalony, spójrz, cóż za niewychowanie.
Jeśli to zachowanie uważacie za niezadowolenie, to co dopiero stało się z dziewczyną, kiedy usłyszała kolejne słowa nowo przybyłego pana. Aż zeszła ze stołu i napiła się herbaty, do której wcześniej wrzuciła całą garść kostek cukru.
Tyle irytacji w tak małej osóbce.
- Konkurencja wobec moich uszu jest żadna, to należy zapamiętać! – mówiła tak, jakby stwierdzała fakt, a jakoś złe emocje nagle przeszły. Machnęła łyżeczką, aby filiżanki przestały tańczyć. - Czy Ci się nie podoba przedstawienie, Gąsienico?! – i znów zmiana emocji.
- Oczywiście, że nie jest! Jednak zauważ, że damę trzeba traktować godnie, nawet gdy tak jak ona, nieśmiało zakrywa nosek, abyśmy nie wyczuli jej speszenia! Spójrz, jakaż jest niezmętniała!Nieidealnie doskonale przejrzysta! – zachwyciła się dziewczyna. Sprawnym skokiem wskoczyła na tort i odtańczyła na nim kilka kilka koślawych piruetów, nucąc pod nosem pieśń pochlebną na cześć herbaty. Ach, tort jej był godny.
Zajączek zeskoczyła z tortu, a ostatnim aspektem, który pokazywał, że w ogóle na nim siedziała był lukier na butach. Wylądowała na stole, tuż przed nowym gościem.
- Miejsca są zajęte, wszystkie zajęte! – prychnęła głośno. Filiżanki aż podskoczyły, a Marcowy nastawiła uszy, nieufnie. Przeszła się po stole, prychając cicho. - Ależ Gąsienico, cóż to za zachowanie? Aby być gościem, najpierw trzeba się jak gość zachowywać! Szalony, spójrz, cóż za niewychowanie.
Jeśli to zachowanie uważacie za niezadowolenie, to co dopiero stało się z dziewczyną, kiedy usłyszała kolejne słowa nowo przybyłego pana. Aż zeszła ze stołu i napiła się herbaty, do której wcześniej wrzuciła całą garść kostek cukru.
Tyle irytacji w tak małej osóbce.
- Konkurencja wobec moich uszu jest żadna, to należy zapamiętać! – mówiła tak, jakby stwierdzała fakt, a jakoś złe emocje nagle przeszły. Machnęła łyżeczką, aby filiżanki przestały tańczyć. - Czy Ci się nie podoba przedstawienie, Gąsienico?! – i znów zmiana emocji.
- Gąsienica
Re: Stół Kapelusznika
Nie Mar 01, 2015 8:48 pm
-Przedstawienie jest ładne, ale to nie dla mnie, maniery, ah kto by się tym przejmował. - przybrał swój nieco melancholijny głos.
Spoglądał na to co wyczyniał Marcowy, co jakiś czas popalał swoją fajkę.
Huśtał się lekko na krześle, chwycił kolejną babeczkę, którą długo się zajadał.
-Muszę przyznać, że babeczki macie wyśmienite. - mówił to napychając się dwiema kolejnymi deserami.
-Gość, nie Gość, co za różnica w tym i tak pokręconym świecie, Marcowy lepiej uważaj na swoje uszy, bo masz je piękne, ale może ktoś będzie chciał Ci je ukraść, nie pomyślałaś o tym? - spytał, po czym zaciągnął się swoją fajką.
Zaczął wpatrywać się w duży obłoczek, który wypuścił.
Formował się w nim obraz lasu, na początek widział Stół Kapelusznika, wraz ze sobą, Marcowym oraz Szalonym, po chwili przeniosło się na dalszą część lasu.
Wydeptaną dróżką szedł Biały Królik, a za nim podążała dziewczyna.
-Marcowy, Szalony, szybko spójrzcie tutaj, chyba będziemy mieli jeszcze dwóch gości, tylko kim jest ta dziewczyna i co ona tutaj w ogóle robi? - pokazał obraz z bańki swoim towarzyszom.
Jej tu w ogóle nie powinno być, przecież ona stąd nie wróci, chyba, że Czerwona jej pozwoli - na jego twarzy pojawił się lekki cień strachu.
Po krótkiej chwili bańka znikła i tyle ją widzieli.
Napił się kilka filiżanek herbaty i postarał być trochę bardziej uprzejmy, bo przecież był w gościach i jedynie dobra wola Marcowego i Szalonego pozwalała mu tu zostać. Niechętnie stonował trochę swoje bezpardonowe zachowanie i wrócił do popalania swojej fajki.
Spoglądał na to co wyczyniał Marcowy, co jakiś czas popalał swoją fajkę.
Huśtał się lekko na krześle, chwycił kolejną babeczkę, którą długo się zajadał.
-Muszę przyznać, że babeczki macie wyśmienite. - mówił to napychając się dwiema kolejnymi deserami.
-Gość, nie Gość, co za różnica w tym i tak pokręconym świecie, Marcowy lepiej uważaj na swoje uszy, bo masz je piękne, ale może ktoś będzie chciał Ci je ukraść, nie pomyślałaś o tym? - spytał, po czym zaciągnął się swoją fajką.
Zaczął wpatrywać się w duży obłoczek, który wypuścił.
Formował się w nim obraz lasu, na początek widział Stół Kapelusznika, wraz ze sobą, Marcowym oraz Szalonym, po chwili przeniosło się na dalszą część lasu.
Wydeptaną dróżką szedł Biały Królik, a za nim podążała dziewczyna.
-Marcowy, Szalony, szybko spójrzcie tutaj, chyba będziemy mieli jeszcze dwóch gości, tylko kim jest ta dziewczyna i co ona tutaj w ogóle robi? - pokazał obraz z bańki swoim towarzyszom.
Jej tu w ogóle nie powinno być, przecież ona stąd nie wróci, chyba, że Czerwona jej pozwoli - na jego twarzy pojawił się lekki cień strachu.
Po krótkiej chwili bańka znikła i tyle ją widzieli.
Napił się kilka filiżanek herbaty i postarał być trochę bardziej uprzejmy, bo przecież był w gościach i jedynie dobra wola Marcowego i Szalonego pozwalała mu tu zostać. Niechętnie stonował trochę swoje bezpardonowe zachowanie i wrócił do popalania swojej fajki.
- Szalony Kapelusznik
Re: Stół Kapelusznika
Pon Mar 02, 2015 10:13 pm
- Nic nie muszę! Absolutnie protestuję przeciw muszeniu i zmuszeniu! - Zareagował gwałtownie Szalony Kapelusznik, zaczynając stepować w miejscu i wirować wśród tęczowych odblasków, które wydzielał tort na środku ich cudnego stołu. Nawet jeśli wcześniej był gdzieś indziej, to czy to było aż tak znaczące? No właśnie! Po chwili jednak parsknął, niczym jakieś dzikie leśne stworzenie i wskoczył na mebel tak, żeby spojrzeć na Gąsienicę z góry. Poświęcił się jednak nieco i kucnął tak, że jego wielkość zmalała. Zakaszlał również ze szklankami pod wpływem tego gęstego dymu, którym uraczył ich ten niespodziewany gość. Machnął ręką na babeczkę, która zniknęła w paszczy Gąsienicy, a jego kolorowe krzaczaste brwi dziwnie się poruszyły. Następnie popukał w głowę, która należała do tej istoty i pukał, aż nie rozległ się głośny protest filiżaneczek.
Skoro najwyraźniej nie zamierzał skupiać się na tym bajecznym przedstawieniu, należało go podejść z innej strony! Otóż właśnie tak należało postąpić, Szalony doskonale wszystko sobie obmyślił! Zanim Gąsienica zdążył zareagować, Kapelusznik zawirował i udał się tanecznym krokiem do Marcowego. Zaklaskał do nieznanego rytmu, który najprawdopodobniej był tylko w jego głowie i posłał jej szeroki szaleńczy uśmiech, zapowiadający doskonałą zabawę. Przynajmniej dla ich dwójki, bo wątpliwe było, czy spodoba się to Gąsienicy.
- Bajecznie gustowna ta nasza dumna damulka! Nasza kochana herbatka, zasłaniająca swe wdzięki porcelaną we wzorki. Czy bardziej pasują jej winogrona, czy też kratka w paski? - Zastanawiał się na głos, uderzając głośno palcem w swe usta. I wciąż było tylko można usłyszeć rytmiczne: Plask! Plask! Bum! Bum..! Kiedy Zając się odezwała, zaczął biegać wokół stołu i przywoływać do siebie łyżeczki, które ustawiały się na jego ramionach.
- Tragiczne niewychowanie, doprawdy! Ordynarnie nudne i banalne! Paskudne! Odziane w beż bezczelności, Gąsienico! Wulgarnie tandetne! Po stokroć zapanuj nad krzywym językiem, którym dziury wypalasz w wypiekach! Bo miejsc nie ma, a od niewychowania jest jeszcze mniej i wszystko zacznie się kurczyć ze wstydu - ostrzegł gorąco Szalony i uniósł się na dłuższy moment w powietrze dzięki swej wierze w cuda i wokół otoczył go ten pyłek. I latał! Och tak! On latał te kilka chwil i był niczym kolorowy ptak, by ruszyć do swojej cudownej herbaty, która wysyłała mu causy.
- Nadciągam ukochana! - Powiedział żarliwie gorącym głosem i podleciał do imbryczka z którego chlusnęła na niego herbata. Niestety zachwyt i uniesienie nie trwało długo, bowiem głos Gąsienicy sprowadził go na ziemię. Dosłownie. Kapelusznik zdążył jeszcze zrobić fikołka i oblizać czerwonawe wargi z tego drogocennego nektaru. Po czym ostrożnie podszedł do tej intrygującej kolorowej chmurki.
- Bleh. Przecież mówię, że nie ma miejsc! Żadnych dziewczynek, laleczek, kart, królików, kwiatuszków. Ne, ne, ne! - Szalony, niczym dziecko naciągnął mocniej na głowę swój kapelusz, chowając w nim większość swojej twarzy.
Skoro najwyraźniej nie zamierzał skupiać się na tym bajecznym przedstawieniu, należało go podejść z innej strony! Otóż właśnie tak należało postąpić, Szalony doskonale wszystko sobie obmyślił! Zanim Gąsienica zdążył zareagować, Kapelusznik zawirował i udał się tanecznym krokiem do Marcowego. Zaklaskał do nieznanego rytmu, który najprawdopodobniej był tylko w jego głowie i posłał jej szeroki szaleńczy uśmiech, zapowiadający doskonałą zabawę. Przynajmniej dla ich dwójki, bo wątpliwe było, czy spodoba się to Gąsienicy.
- Bajecznie gustowna ta nasza dumna damulka! Nasza kochana herbatka, zasłaniająca swe wdzięki porcelaną we wzorki. Czy bardziej pasują jej winogrona, czy też kratka w paski? - Zastanawiał się na głos, uderzając głośno palcem w swe usta. I wciąż było tylko można usłyszeć rytmiczne: Plask! Plask! Bum! Bum..! Kiedy Zając się odezwała, zaczął biegać wokół stołu i przywoływać do siebie łyżeczki, które ustawiały się na jego ramionach.
- Tragiczne niewychowanie, doprawdy! Ordynarnie nudne i banalne! Paskudne! Odziane w beż bezczelności, Gąsienico! Wulgarnie tandetne! Po stokroć zapanuj nad krzywym językiem, którym dziury wypalasz w wypiekach! Bo miejsc nie ma, a od niewychowania jest jeszcze mniej i wszystko zacznie się kurczyć ze wstydu - ostrzegł gorąco Szalony i uniósł się na dłuższy moment w powietrze dzięki swej wierze w cuda i wokół otoczył go ten pyłek. I latał! Och tak! On latał te kilka chwil i był niczym kolorowy ptak, by ruszyć do swojej cudownej herbaty, która wysyłała mu causy.
- Nadciągam ukochana! - Powiedział żarliwie gorącym głosem i podleciał do imbryczka z którego chlusnęła na niego herbata. Niestety zachwyt i uniesienie nie trwało długo, bowiem głos Gąsienicy sprowadził go na ziemię. Dosłownie. Kapelusznik zdążył jeszcze zrobić fikołka i oblizać czerwonawe wargi z tego drogocennego nektaru. Po czym ostrożnie podszedł do tej intrygującej kolorowej chmurki.
- Bleh. Przecież mówię, że nie ma miejsc! Żadnych dziewczynek, laleczek, kart, królików, kwiatuszków. Ne, ne, ne! - Szalony, niczym dziecko naciągnął mocniej na głowę swój kapelusz, chowając w nim większość swojej twarzy.
- Marcowy Zając
Re: Stół Kapelusznika
Sro Mar 04, 2015 8:43 pm
Niezadowolone filiżanki zadrżały na stoliku. Najwyraźniej poczuły się bardzo niedocenione przez Gąsienicę. Marcowy była z tego powodu bardzo niezadowolona. Krzywdzić biedne filiżanki! Na dodatek, które tak bardzo się postarały! Cóż za brak taktu.
Dlatego właśnie usiadła przy stole i zaczęła uspokajać filiżaneczki, jednak ostatecznie uspokoiły się dopiero, kiedy każda z nich dostała porcję herbaty. Ach, herbata! Lekarstwo na każdą zgryzotę! Naczynia ustawiły się ładnie w rządku, jednak obijały gościa. Czuły się nadal przez niego urażone.
- HA! Czy słyszałeś to, Kapeluszniku? Ukraść uszy! To dopiero byłby szczyt niewychowania! - prychnęła tak głośno, że aż babeczki podskoczyły. Zarówno ona jak i jej odwieczny towarzysz Szalonych Herbatek wiedzieli, że gdyby ktoś skradł jej piękne, cudowne uszy, prawdopodobnie byłaby tak strasznie wściekła, że jej głowa by się nadęła i mogłaby robić konkurencję Królowej Kier! A tego byśmy nie chcieli, oj nie, to by doprowadziło do braku nieUrodzinowej herbatki. Poza tym, czy Kapelusznik chciałby być dłużej jej towarzyszem, gdyby oszpecono ją brakiem uszu? Stałaby się okropnym dziwadłem! Stałaby się............ DZIEWCZYNĄ.
Straszna, potworna wizja.
- Aż dziw, że Ty, Gąsienico, jeszcze nie skurczyłeś się ze wstydu. - prychnęła głośno. Co mogła zrobić w takiej sytuacji? Najprawdopodobniej po prostu napić się filiżanki herbaty! Tak, to jest doskonały pomysł.
Usiadła więc na krzesełku i napiła się herbaty z jednej z filiżanek.
- Wszystkie miejsca są zajęte! Nie można się tak wpraszać.
Dlatego właśnie usiadła przy stole i zaczęła uspokajać filiżaneczki, jednak ostatecznie uspokoiły się dopiero, kiedy każda z nich dostała porcję herbaty. Ach, herbata! Lekarstwo na każdą zgryzotę! Naczynia ustawiły się ładnie w rządku, jednak obijały gościa. Czuły się nadal przez niego urażone.
- HA! Czy słyszałeś to, Kapeluszniku? Ukraść uszy! To dopiero byłby szczyt niewychowania! - prychnęła tak głośno, że aż babeczki podskoczyły. Zarówno ona jak i jej odwieczny towarzysz Szalonych Herbatek wiedzieli, że gdyby ktoś skradł jej piękne, cudowne uszy, prawdopodobnie byłaby tak strasznie wściekła, że jej głowa by się nadęła i mogłaby robić konkurencję Królowej Kier! A tego byśmy nie chcieli, oj nie, to by doprowadziło do braku nieUrodzinowej herbatki. Poza tym, czy Kapelusznik chciałby być dłużej jej towarzyszem, gdyby oszpecono ją brakiem uszu? Stałaby się okropnym dziwadłem! Stałaby się............ DZIEWCZYNĄ.
Straszna, potworna wizja.
- Aż dziw, że Ty, Gąsienico, jeszcze nie skurczyłeś się ze wstydu. - prychnęła głośno. Co mogła zrobić w takiej sytuacji? Najprawdopodobniej po prostu napić się filiżanki herbaty! Tak, to jest doskonały pomysł.
Usiadła więc na krzesełku i napiła się herbaty z jednej z filiżanek.
- Wszystkie miejsca są zajęte! Nie można się tak wpraszać.
- Gąsienica
Re: Stół Kapelusznika
Czw Mar 05, 2015 1:21 pm
-No jak widać jeszcze nie, ale z czego ja miałbym się skurczyć? - spojrzał na swoją niewielką postawę w porównaniu do Szalonego i Marcowego.
-Trzeba by ten problem jakoś rozwiązać, żeby nas nie znaleźli, to pewnie się nie wproszą i nie będzie problemu. - zadumał się nad swoją fajką.
Sam również poczęstował się herbatą, która uspokoiła jego umysł i stał się bardziej opanowany oraz wykrzesał trochę uprzejmości z siebie, chociaż takie zachowania były mu obce.
Rozglądał się po swoich towarzyszach.
Rzeczywiście, byłoby niedorzeczne, gdyby Marcowy nie miała swoich uszu, rozsiadł się bardziej i pociągnął bucha ze swojej fajki.
Po chwili wypuścił duży, zielony obłok gęstego dymu.
-No gniewu Czerwonej byśmy na pewno nie chcieli, bo by nas jej karty wszystkich co do jednego powyrzynały albo jeszcze coś gorszego zrobiła. - zatrząsł się lekko.
Zaciągnął się znów nią, a po chwili puszczał po kilka dymków, które swobodnie uwolnione odpływały w głębie lasu i tego przedziwnego świata.
-Może wspólnie wymyślimy coś, aby ich zwieść z dobrej drogi, myślę, że ten zwariowany znikający kot mógłby nam pomóc. Co myślicie o tym pomyśle, Szalony, Marcowy? - rzucił pomysłem, a po chwili sięgnął po babeczkę i filiżankę herbaty.
Był bardzo zadowolony ze swoich nieUrodzin, jedyna rzecz burząca całe to piękno, to zjawienie się tej dziewczyny w ich krainie.
Oby nas tylko nie znaleźli, albo żeby nie zostali tu zbyt długo, a najlepiej, żeby w ogóle nie dołączali do przyjęcia. - zamyślił się, lekko przysypiając.
Napełnij po raz trzeci swoją filiżankę, herbatą.
Wypił całą, jednym haustem i od razu poczuł się lepiej.
-Szalony jak zwykle Twoja herbata jest rozkoszna i bardzo pobudza zmysły, a także łagodzi obyczaje. - spojrzał do filiżanki, w której zostały same fusy.
-Trzeba by ten problem jakoś rozwiązać, żeby nas nie znaleźli, to pewnie się nie wproszą i nie będzie problemu. - zadumał się nad swoją fajką.
Sam również poczęstował się herbatą, która uspokoiła jego umysł i stał się bardziej opanowany oraz wykrzesał trochę uprzejmości z siebie, chociaż takie zachowania były mu obce.
Rozglądał się po swoich towarzyszach.
Rzeczywiście, byłoby niedorzeczne, gdyby Marcowy nie miała swoich uszu, rozsiadł się bardziej i pociągnął bucha ze swojej fajki.
Po chwili wypuścił duży, zielony obłok gęstego dymu.
-No gniewu Czerwonej byśmy na pewno nie chcieli, bo by nas jej karty wszystkich co do jednego powyrzynały albo jeszcze coś gorszego zrobiła. - zatrząsł się lekko.
Zaciągnął się znów nią, a po chwili puszczał po kilka dymków, które swobodnie uwolnione odpływały w głębie lasu i tego przedziwnego świata.
-Może wspólnie wymyślimy coś, aby ich zwieść z dobrej drogi, myślę, że ten zwariowany znikający kot mógłby nam pomóc. Co myślicie o tym pomyśle, Szalony, Marcowy? - rzucił pomysłem, a po chwili sięgnął po babeczkę i filiżankę herbaty.
Był bardzo zadowolony ze swoich nieUrodzin, jedyna rzecz burząca całe to piękno, to zjawienie się tej dziewczyny w ich krainie.
Oby nas tylko nie znaleźli, albo żeby nie zostali tu zbyt długo, a najlepiej, żeby w ogóle nie dołączali do przyjęcia. - zamyślił się, lekko przysypiając.
Napełnij po raz trzeci swoją filiżankę, herbatą.
Wypił całą, jednym haustem i od razu poczuł się lepiej.
-Szalony jak zwykle Twoja herbata jest rozkoszna i bardzo pobudza zmysły, a także łagodzi obyczaje. - spojrzał do filiżanki, w której zostały same fusy.
- Alice
Re: Stół Kapelusznika
Pią Mar 06, 2015 10:40 pm
Od kilku godzin błąkała się po lesie. Nie wiedziała czy posuwa się naprzód, czy też wciąż krąży w kółko. Wszystko było podobne do siebie, ale niezwykłe, niespotykane. Nie mogła się napatrzeć na otaczający ją świat. Był bardzo interesujący, chodź zupełnie obcy i trochę niebezpieczny.
Alice miała już zrezygnować z dalszej wędrówki. Chciała odpocząć. Była zmęczona i głodna. Kiedy ostatnie resztki nadziei ją opuściły, coś usłyszała. A raczej kogoś i to kilka ktosiów. W oddali ujrzała polanę. Wydawało jej się, że widzi ogromny zastawiony stół, ale nie była pewna czy to prawda. Postanowiła sprawdzić i powoli ruszyła w tamtym kierunku. Próbowała stawiać kroki bardzo uważnie, aby nie narobić hałasu. Nie wiedziała czy osoby, które spotka będą dla niej przyjazne. Nie mogła ryzykować. Przecież znajduje się w obcym świecie.
W końcu dotarła do polany. Schowała się za krzakami, aby mieć dobry punkt obserwacyjny.
Miała racje. Na środku znajdował się ogromny stół, który był zastawiony imbryczkami, filiżankami i babeczkami. A przy nim znajdowały się trzy osoby. Marcowy, Szalony i Gąsienica. Prowadzili rozmowę. Alice nie za wiele słyszała. Nie była dość blisko, ale widziała jak Marcowy z Szalonym tańczą w okół stołu. Nie wyglądali na groźnych.
Chyba mogła wyjść z ukrycia...
Przywitać się.
Być może i oni będą równie mili jak Biały.
Gdy miała już postawić krok na polanę zauważyła siebie w bańce. Siebie i Białego. Zawahała się. Nie była już taka pewna czy to dobry pomysł z ujawnianiem się. Zaczęła się powoli wycofywać, ale potknęła się o korzeń i upadła. Syknęła cicho z bólu i zaczęła pocierać ramię. Wiedziała, że narobiła sporo hałasu. Że tamta trójka wie już o jej obecności.
Nie było sensu się uciekać.
Podniosła się z ziemi i otrzepała sukienkę z suchych listków. Wzięła głęboki oddech i wyszła z krzaków. Spojrzała na osoby stojące przed nią i delikatnie się uśmiechnęła. Ona nie chce zrobić im nic złego. Miała nadzieję, że i oni nie chcą jej skrzywdzić.
- Dzień dobry - powiedziała cicho.
Alice miała już zrezygnować z dalszej wędrówki. Chciała odpocząć. Była zmęczona i głodna. Kiedy ostatnie resztki nadziei ją opuściły, coś usłyszała. A raczej kogoś i to kilka ktosiów. W oddali ujrzała polanę. Wydawało jej się, że widzi ogromny zastawiony stół, ale nie była pewna czy to prawda. Postanowiła sprawdzić i powoli ruszyła w tamtym kierunku. Próbowała stawiać kroki bardzo uważnie, aby nie narobić hałasu. Nie wiedziała czy osoby, które spotka będą dla niej przyjazne. Nie mogła ryzykować. Przecież znajduje się w obcym świecie.
W końcu dotarła do polany. Schowała się za krzakami, aby mieć dobry punkt obserwacyjny.
Miała racje. Na środku znajdował się ogromny stół, który był zastawiony imbryczkami, filiżankami i babeczkami. A przy nim znajdowały się trzy osoby. Marcowy, Szalony i Gąsienica. Prowadzili rozmowę. Alice nie za wiele słyszała. Nie była dość blisko, ale widziała jak Marcowy z Szalonym tańczą w okół stołu. Nie wyglądali na groźnych.
Chyba mogła wyjść z ukrycia...
Przywitać się.
Być może i oni będą równie mili jak Biały.
Gdy miała już postawić krok na polanę zauważyła siebie w bańce. Siebie i Białego. Zawahała się. Nie była już taka pewna czy to dobry pomysł z ujawnianiem się. Zaczęła się powoli wycofywać, ale potknęła się o korzeń i upadła. Syknęła cicho z bólu i zaczęła pocierać ramię. Wiedziała, że narobiła sporo hałasu. Że tamta trójka wie już o jej obecności.
Nie było sensu się uciekać.
Podniosła się z ziemi i otrzepała sukienkę z suchych listków. Wzięła głęboki oddech i wyszła z krzaków. Spojrzała na osoby stojące przed nią i delikatnie się uśmiechnęła. Ona nie chce zrobić im nic złego. Miała nadzieję, że i oni nie chcą jej skrzywdzić.
- Dzień dobry - powiedziała cicho.
- Szalony Kapelusznik
Re: Stół Kapelusznika
Sob Mar 07, 2015 9:59 pm
Ale o tym, że Gąsienica taktu nie posiadł było widać na pierwszy rzut oka! Nawet nie ubrał się odpowiednio w gości, nie kryjąc się ze swoją powierzchownością. Zaiste brak manier! Łamanie wszelkich zasad, które przecież były ładnie ułożone w ich świecie, tak że nikt nie miał do nich dostępu. No ale to powinno wynikać automatycznie; wystarczyło tylko pomyśleć w odpowiedni sposób i już gotowe. Herbata od zawsze była źródłem ukojenia, lecz nie każdy godzien był tej wyjątkowej damy, która przebierała w swoich strojach i karnawałowych maskach. Kapelusznik był póki co zajęty swoimi małymi zabawami by zwracać, aż tak dużą uwagę na słowa Gąsienicy. Wiedział przecież, że cokolwiek on powie i tak będzie bezczelne i takie szarawe. A szary kolorek nie pasował tematycznie do dzisiejszego przyjęcie nieUrodzinowego. Ot co! Niemniej coś tam jednym uchem wyłapywał, kiedy się unosił w powietrzu.
- Szczyty i doliny niewychowania! Nananana! - Odrzekł z gorącą aprobacją dla słów Marcowego. Nadęta i konkurencyjna głowa dla Królowej Kier sprowadziłaby na nich wielkie nieszczęście! A co, jak co, ale na to Kapelusznik pozwolić nie mógł. To byłoby zbyt przerażająca perspektywa! Bez uszu to nie byłby już Marcowy Zając! To nie byłby idealny towarzysz dla Szalonego, który zapewne nie mógłby już tak samo na nią spojrzeć. Nieee..! Te przerażające wizje musiały natychmiast odejść! Kiedy Kapelusznik wylądował już na ziemi, zaczął machać rękoma by je od siebie odgonić, jakby były atakującym go stadem zmutowanych owadów z Krainy Czarów. Na sławne słowa, które wydobyły się z ust Zająca, zareagował natychmiastowo, jakby to sprawiło, że Kapelusznik ponownie wrócił do swojej rzeczywistości.
- Wszystkie miejsca zajęte, no proszę spojrzeć!
Kapelusz doskonale zasłaniał jego oczy i nikt nie mógł go zobaczyć, ale za to on przez jego materiał mógł zobaczyć niemalże wszystko, co działo się wokół niego. A nawet więcej! Czasem mu jakieś motylki pokazywały fantastyczne ruchy i Szalony zapragnął je powtarzać. Niemniej głos Gąsienicy przebił się przez te fantastyczne plany.
- Nikt Nas nie znajdzie! Wszystkie miejsca zajęte, powtarzam ponownie. Jesteśmy niewidzialni. Jesteśmy ukryci w wielkim imbryczku należącym do naszej herbaty. Ona Nas chroni! Przed Czerwoną również - i Szalony Kapelusznik wybuchnął krótkim szaleńczym śmiechem, po czym zaczął się kręcić w kółko, wyobrażając sobie że wokoło otaczają go ściany z porcelany.
- Kota nie ma! Kot był, ale się zmył. Bo zobaczył, że nie ma miejsc i tylko ładny uśmiech mi zostawił, ale on również znikł - odparł rozbawiony i wyprostował swoje ręce, które zaczęły się zachowywać jak jakieś dzikie dżdżownice i żyć swoim własnym życiem. - I tak już za późno. A powiem nawet, że i za wcześnie na pośpiech z tego spóźnienia. Zapewne to wina Susła. Znowu wypił za dużo!
Jego stopy odnalazły odpowiedni rytm i go wybiły w akcie rozpoczęcia. Na dodatek ich tęczowy torcik kusił niesamowicie. Kiedy Gąsienica pochwalił jego herbatkę, Szalony zrobił dziwaczny ukłon, a z wielkiego kapelusza wyskoczyła babeczka z kremem, która uderzyła w twarz niebieskiej istoty. Nagle jednak wyprostował się i zaczął obserwować świat, który był dookoła niego, próbując rozszyfrować to, co właśnie się działo. Zrobił kilka skocznych kroków w stronę krzaczka, z którego nagle wyszła dziewczyna. Kiedy się odezwała, Szalony w końcu poprawił swój kapelusz, a jego kolorowe oczy spoczęły na tej dziwacznej istotce. Krzaczaste brwi uniosły się do góry w geście zaskoczenia, po czym jego wielkie dłonie znalazły na jej drobnych ramionach.
- Nie ma miejsc - odrzekł o dziwo szorstkim tonem.
- Szczyty i doliny niewychowania! Nananana! - Odrzekł z gorącą aprobacją dla słów Marcowego. Nadęta i konkurencyjna głowa dla Królowej Kier sprowadziłaby na nich wielkie nieszczęście! A co, jak co, ale na to Kapelusznik pozwolić nie mógł. To byłoby zbyt przerażająca perspektywa! Bez uszu to nie byłby już Marcowy Zając! To nie byłby idealny towarzysz dla Szalonego, który zapewne nie mógłby już tak samo na nią spojrzeć. Nieee..! Te przerażające wizje musiały natychmiast odejść! Kiedy Kapelusznik wylądował już na ziemi, zaczął machać rękoma by je od siebie odgonić, jakby były atakującym go stadem zmutowanych owadów z Krainy Czarów. Na sławne słowa, które wydobyły się z ust Zająca, zareagował natychmiastowo, jakby to sprawiło, że Kapelusznik ponownie wrócił do swojej rzeczywistości.
- Wszystkie miejsca zajęte, no proszę spojrzeć!
Kapelusz doskonale zasłaniał jego oczy i nikt nie mógł go zobaczyć, ale za to on przez jego materiał mógł zobaczyć niemalże wszystko, co działo się wokół niego. A nawet więcej! Czasem mu jakieś motylki pokazywały fantastyczne ruchy i Szalony zapragnął je powtarzać. Niemniej głos Gąsienicy przebił się przez te fantastyczne plany.
- Nikt Nas nie znajdzie! Wszystkie miejsca zajęte, powtarzam ponownie. Jesteśmy niewidzialni. Jesteśmy ukryci w wielkim imbryczku należącym do naszej herbaty. Ona Nas chroni! Przed Czerwoną również - i Szalony Kapelusznik wybuchnął krótkim szaleńczym śmiechem, po czym zaczął się kręcić w kółko, wyobrażając sobie że wokoło otaczają go ściany z porcelany.
- Kota nie ma! Kot był, ale się zmył. Bo zobaczył, że nie ma miejsc i tylko ładny uśmiech mi zostawił, ale on również znikł - odparł rozbawiony i wyprostował swoje ręce, które zaczęły się zachowywać jak jakieś dzikie dżdżownice i żyć swoim własnym życiem. - I tak już za późno. A powiem nawet, że i za wcześnie na pośpiech z tego spóźnienia. Zapewne to wina Susła. Znowu wypił za dużo!
Jego stopy odnalazły odpowiedni rytm i go wybiły w akcie rozpoczęcia. Na dodatek ich tęczowy torcik kusił niesamowicie. Kiedy Gąsienica pochwalił jego herbatkę, Szalony zrobił dziwaczny ukłon, a z wielkiego kapelusza wyskoczyła babeczka z kremem, która uderzyła w twarz niebieskiej istoty. Nagle jednak wyprostował się i zaczął obserwować świat, który był dookoła niego, próbując rozszyfrować to, co właśnie się działo. Zrobił kilka skocznych kroków w stronę krzaczka, z którego nagle wyszła dziewczyna. Kiedy się odezwała, Szalony w końcu poprawił swój kapelusz, a jego kolorowe oczy spoczęły na tej dziwacznej istotce. Krzaczaste brwi uniosły się do góry w geście zaskoczenia, po czym jego wielkie dłonie znalazły na jej drobnych ramionach.
- Nie ma miejsc - odrzekł o dziwo szorstkim tonem.
- Marcowy Zając
Re: Stół Kapelusznika
Wto Mar 10, 2015 5:03 pm
Marcowy była przez chwilę w stanie ogromnej chandry, spowodowanej łamaniem tychże pięknych reguł dobrego wychowania. One powinny być jasne, nawet dla istoty tak mało skomplikowanej jak Gąsienica! Jak można było zapomnieć o manierach! Zwłaszcza, gdy przychodziło się do innych na herbatę!
Ach, Suseł... Gdyby tylko i na nią herbata działała jak na Susła, wtedy mogłaby utonąć w błogiej nieświadomości i zapomnieć o tym okropnym braku taktu. Gdyby choć trochę bardziej podobna była do Szalonego mogłaby jak on zamknąć się w swoim małym imbryczku, z daleka od nich wszystkich. Powiadali jednak, że mimo nie ujmowania jej wariactwa, nadal pozostawały w niej ostatki rozsądnego postępowania.
Czy to dobrze? Och nie wiedziała.
Jaki musiał być teraz on szczęśliwy, taczając się po trawie i pozwalającym tym samym swojemu umysłowi zwracać uwagę jedynie na te potrzebne mu słowa! Wyłapywał jedynie te, które chciał! Oczywiście, były one słowami Marcowego, bo jak inaczej! Kogoż innego Kapelusznik mógłby chcieć słuchać jak nie odwiecznej towarzyszki nieUrodzinowych herbatek!
Tylko jej!
- Ach, cóż za spóźnione ostrzeżenie, Gąsienico! Spóźnione! Kot był? A teraz go nie ma? Kto by pamiętał! - krzyknęła, kiedy tylko usłyszała to przywitanie ze strony dziewczyny. I mimo iż była tak samo nieprzychylnie nastawiona co Szalony, to nagle coś w jej głowie zaczęło kazać jej podążać w inną stronę. Och, dlaczego?
A, ponieważ panienka, którą zgrabnie jej towarzysz powitał wyglądała dziwnie inaczej! Wyglądała niezwykle, dziwnie, nietypowo... WYGLĄDAŁA PROSTO.
Nie miała uszu, ogona ni nawet pomalowanej twarzy. Jej sukienka była ładna, agh, okropnie ładna, wstrętnie dobrze dobrane kolory. Nawet jej włosy miały tak odrażająco normalny kolor. Co więcej, nie znała jej wcześniej!
Dziewczyna natychmiast wstała od stołu i szurając swoimi ciężkimi butami podbiegła do Szalonego. Zaczęła potrząsać nim za ramię.
- Ach, otrząśnij się, otrząśnij! Niech wróci do Ciebie wychowanie, nie można mówić tych słów tak poprawnie!
Przerażenie się jej trzymało. Co stanie się dalej? Kapelusznik mówił z taką okropną oschłością, bez jego typowej radości, że aż czuła smutne dreszcze.
- Cóż zrobiliście?! Miejsc nie ma na przyjęciu, i tak za dużo przybyło gości!
Ach, Suseł... Gdyby tylko i na nią herbata działała jak na Susła, wtedy mogłaby utonąć w błogiej nieświadomości i zapomnieć o tym okropnym braku taktu. Gdyby choć trochę bardziej podobna była do Szalonego mogłaby jak on zamknąć się w swoim małym imbryczku, z daleka od nich wszystkich. Powiadali jednak, że mimo nie ujmowania jej wariactwa, nadal pozostawały w niej ostatki rozsądnego postępowania.
Czy to dobrze? Och nie wiedziała.
Jaki musiał być teraz on szczęśliwy, taczając się po trawie i pozwalającym tym samym swojemu umysłowi zwracać uwagę jedynie na te potrzebne mu słowa! Wyłapywał jedynie te, które chciał! Oczywiście, były one słowami Marcowego, bo jak inaczej! Kogoż innego Kapelusznik mógłby chcieć słuchać jak nie odwiecznej towarzyszki nieUrodzinowych herbatek!
Tylko jej!
- Ach, cóż za spóźnione ostrzeżenie, Gąsienico! Spóźnione! Kot był? A teraz go nie ma? Kto by pamiętał! - krzyknęła, kiedy tylko usłyszała to przywitanie ze strony dziewczyny. I mimo iż była tak samo nieprzychylnie nastawiona co Szalony, to nagle coś w jej głowie zaczęło kazać jej podążać w inną stronę. Och, dlaczego?
A, ponieważ panienka, którą zgrabnie jej towarzysz powitał wyglądała dziwnie inaczej! Wyglądała niezwykle, dziwnie, nietypowo... WYGLĄDAŁA PROSTO.
Nie miała uszu, ogona ni nawet pomalowanej twarzy. Jej sukienka była ładna, agh, okropnie ładna, wstrętnie dobrze dobrane kolory. Nawet jej włosy miały tak odrażająco normalny kolor. Co więcej, nie znała jej wcześniej!
Dziewczyna natychmiast wstała od stołu i szurając swoimi ciężkimi butami podbiegła do Szalonego. Zaczęła potrząsać nim za ramię.
- Ach, otrząśnij się, otrząśnij! Niech wróci do Ciebie wychowanie, nie można mówić tych słów tak poprawnie!
Przerażenie się jej trzymało. Co stanie się dalej? Kapelusznik mówił z taką okropną oschłością, bez jego typowej radości, że aż czuła smutne dreszcze.
- Cóż zrobiliście?! Miejsc nie ma na przyjęciu, i tak za dużo przybyło gości!
- Gąsienica
Re: Stół Kapelusznika
Wto Mar 10, 2015 5:13 pm
Spojrzał na całe towarzystwo, Kapelusznik zwykle bywał uprzejmy, ale ton jego głosu nie pozostawiał złudzeń.
-Marcowy, Szalony na mnie już pora, bywajcie zdrowi i szaleni jak zwykle, podziękuję za herbatkę. - przywdział na twarz jeden ze swoich wytrenowanych uśmiechów.
Schodził pomału z krzesła i obserwował co się dzieje, pomału się oddalając.
Zaciągnął się swoją fajką i puścił kilka dymków, niektóre z nich dotarły do Szalonego i tej dziewczynki, która znikąd nagle się tu zjawiła.
Mimochodem, zgarnął trochę babeczek i filiżankę herbaty, które skrzętnie ukrył w swoich fałdkach.
~No to się porobiło, trzeba lepiej pójść, kiedy jest okazja - powiedział sam do siebie.
Podążał do wyrwy w płocie, która znajdowała się nie opodal, najpierw wepchnął przez nią swoją fajkę, a później sam się przez nią przeciskał, chociaż z niemałym trudem.
Gdy już wyszedł za teren przyjęcia, ogarnęła go wielka ulga, kiedy tylko pomyślał, że starał zachowywać się jak kulturalny, to aż go krew zalewała, więc dla uspokojenia, podążał do swojego zacisznego kąta, co kilka kroków przypalając ulubioną fajkę.
Kiedy już znalazł się w swoim azylu, zaciągnął się po raz ostatni.
Rozłożył się w nim wygodnie, przymknął oczy, a po chwili już był w sennych objęciach Morfeusza.
[z/t]
-Marcowy, Szalony na mnie już pora, bywajcie zdrowi i szaleni jak zwykle, podziękuję za herbatkę. - przywdział na twarz jeden ze swoich wytrenowanych uśmiechów.
Schodził pomału z krzesła i obserwował co się dzieje, pomału się oddalając.
Zaciągnął się swoją fajką i puścił kilka dymków, niektóre z nich dotarły do Szalonego i tej dziewczynki, która znikąd nagle się tu zjawiła.
Mimochodem, zgarnął trochę babeczek i filiżankę herbaty, które skrzętnie ukrył w swoich fałdkach.
~No to się porobiło, trzeba lepiej pójść, kiedy jest okazja - powiedział sam do siebie.
Podążał do wyrwy w płocie, która znajdowała się nie opodal, najpierw wepchnął przez nią swoją fajkę, a później sam się przez nią przeciskał, chociaż z niemałym trudem.
Gdy już wyszedł za teren przyjęcia, ogarnęła go wielka ulga, kiedy tylko pomyślał, że starał zachowywać się jak kulturalny, to aż go krew zalewała, więc dla uspokojenia, podążał do swojego zacisznego kąta, co kilka kroków przypalając ulubioną fajkę.
Kiedy już znalazł się w swoim azylu, zaciągnął się po raz ostatni.
Rozłożył się w nim wygodnie, przymknął oczy, a po chwili już był w sennych objęciach Morfeusza.
[z/t]
- Mistrz Gry
Re: Stół Kapelusznika
Nie Mar 15, 2015 1:03 am
Karty Królowej Kier już od rana szwendały się po zamku Czerwonej by dopracować każdy najmniejszy szczegół. Wszystko przecież musiało być idealne na zbliżający się Wielki Bal Maskowy, który planowała władczyni Krainy Czarów! Aż strach by pomyśleć, co by się z nimi wszystkimi stało, gdyby coś poszłoby nie tak...oj Karty nawet wolały o tym nie myśleć, tylko działać, jak tylko najlepiej mogły. Podczas kiedy Królowa przebywała w swoim cudownym ogrodzie, one pracowały, niczym mrówki w swym gnieździe, biegając od jednego miejsca do drugiego.
- Źle, Trójko! Źle! Za prosto! Przecież wiesz, że to wzbudza JEJ wściekłość, kiedy widzi, że coś jest za prosto! - Krzyczała jedna z kart, bodajże As, któremu aż kropelki potu wstąpiły na twarz. On to wszystko musiał nadzorować; został wszak wybrany do tego zadania, wśród wszystkich podwładnych! Taki Walet na przykład...mimo, że to był ulubieniec Jej Wysokości, to nie przykładał ręki praktycznie do niczego! As miał więc wielką nadzieję, że niedługo Czerwona Królowa doceni jego - Asa - starania i dostąpi on tego zaszczytu by być blisko jej. Nie było jednak czasu na takie rozważania! Czas był w cenie w Krainie Czarów i Karta musiała zadbać by wszystko zostało już zrobione, do czasu aż Królowa nie wróci z ogrodu. Dobrał więc kilkanaście żołnierzy w pary i rozdał im odpowiednie plakaty, które mieli porozwieszać po całym królestwie i specjalne wiadomości dla niektórych mieszkańców Krainy Czarów.
Wszyscy więc posłusznie skinęli głowami i ruszyli z zadaniem. Ostatnia z par powędrowała aż w okolice Stołu Kapelusznika. Bali się jednak zbyt blisko podejść, więc zostawili wiadomość przy jednym z drzew i wycofali się najszybciej, jak potrafili. Treść owej wiadomości brzmiała następująco;
Szalony Kapeluszniku!
W imieniu Jej Wysokości, zostałeś zaproszony (wraz ze swoją gromadką) na Bal Maskowy do Pałacu Królowej Kier. Oczywiście jak przystało na Bal Maskowy, wymagane są maski. Niemniej nie może być ona biała, ani czerwona. Biel bowiem wzbudza u Królowej gniew, a Czerwień należy tylko do niej. Ale to już chyba wiesz. A jeśli nie wiesz, to i tak już wiesz. Tylko nie przyjdź punktualnie, ani się nie spóźnij! Bal zacznie się wtedy, kiedy będziesz nie wiedział nic.
- Źle, Trójko! Źle! Za prosto! Przecież wiesz, że to wzbudza JEJ wściekłość, kiedy widzi, że coś jest za prosto! - Krzyczała jedna z kart, bodajże As, któremu aż kropelki potu wstąpiły na twarz. On to wszystko musiał nadzorować; został wszak wybrany do tego zadania, wśród wszystkich podwładnych! Taki Walet na przykład...mimo, że to był ulubieniec Jej Wysokości, to nie przykładał ręki praktycznie do niczego! As miał więc wielką nadzieję, że niedługo Czerwona Królowa doceni jego - Asa - starania i dostąpi on tego zaszczytu by być blisko jej. Nie było jednak czasu na takie rozważania! Czas był w cenie w Krainie Czarów i Karta musiała zadbać by wszystko zostało już zrobione, do czasu aż Królowa nie wróci z ogrodu. Dobrał więc kilkanaście żołnierzy w pary i rozdał im odpowiednie plakaty, które mieli porozwieszać po całym królestwie i specjalne wiadomości dla niektórych mieszkańców Krainy Czarów.
Wszyscy więc posłusznie skinęli głowami i ruszyli z zadaniem. Ostatnia z par powędrowała aż w okolice Stołu Kapelusznika. Bali się jednak zbyt blisko podejść, więc zostawili wiadomość przy jednym z drzew i wycofali się najszybciej, jak potrafili. Treść owej wiadomości brzmiała następująco;
Szalony Kapeluszniku!
W imieniu Jej Wysokości, zostałeś zaproszony (wraz ze swoją gromadką) na Bal Maskowy do Pałacu Królowej Kier. Oczywiście jak przystało na Bal Maskowy, wymagane są maski. Niemniej nie może być ona biała, ani czerwona. Biel bowiem wzbudza u Królowej gniew, a Czerwień należy tylko do niej. Ale to już chyba wiesz. A jeśli nie wiesz, to i tak już wiesz. Tylko nie przyjdź punktualnie, ani się nie spóźnij! Bal zacznie się wtedy, kiedy będziesz nie wiedział nic.
- Alice
Re: Stół Kapelusznika
Nie Mar 15, 2015 2:34 pm
Nie spodziewała się, że przyjmą ją z otwartymi ramionami. Miała świadomość, że jest intruzem w ich świecie. Jednak miała również nadzieję, że spotka ludzi, którzy pomogą odnaleźć jej drogę do domu.
Stała na uboczu i nic więcej nie mówiła. Po chwili podszedł do niej On. Mężczyzna w ogromnym kapeluszu. Na początku wyglądał na przyjaznego człowieka. Lekko drgnęła kiedy Szalony położył swoje dłonie na jej ramionach. A później ten szorstki głos. Dokładnie go zrozumiała. Chyba jednak nie była mile widziana. Jednak co mogła zrobić? Dalej wałęsać się po mieście. Rozejrzała się w poszukiwaniu tych wszystkich gości. Jednak żadne miejsce nie było zajęte. Nawet Gąsienica zniknęła.
Alice spuściła wzrok i odsunęła się kilka kroków do tyłu. Podniosła głowę dopiero gdy usłyszała słowa Zająca. Tym razem nawet nie delikatnie się nie zdziwiła, gdy usłyszała głos Zająca. Była już na to przygotowana, po spotkaniu z Białym.
- Przepraszam – odezwała się po dłuższej ciszy. – Naprawdę nie chciałam zakłócać waszego przyjęcia.
Ja po prostu się zgubiłam – powiedziała szczerze. – Moglibyście mi pomóc? – zapytała. Dało się słyszeć zrezygnowanie w jej głosie.
Była już naprawdę zmęczona. Nie wiedziała tak do końca gdzie jest. Jedynie co wiedziała to to, że zupełnie nie pasuje do tego świata. Jest inna. A przez to mieszkańcy tej krainy odbierają ją jako niebezpieczeństwo. Tak samo było z Białym, a przecież ona nie chce nikomu zrobić krzywdy. Chyba nawet by nie potrafiła.
- Jestem Alice – przedstawiła się. Chciała być uprzejma. – Szukam drogi do domu. Znalazłam się… W sumie sama nie wiem jak w tym świecie. Szłam z Białym Królikiem na herbatkę, ale gdzieś zniknął. Więc krążyłam po lesie aż wreszcie znalazłam was – opowiedziała swoją historię. Miała nadzieję, że nie będzie musiała tego żałować.
Wbiła wzrok w swoje dłonie. Wystarczy jedno słowo, a zniknie. Oddali się i nie będzie już im przeszkadzać.
- Może znajdzie się jedno, malutkie miejsce dla mnie przy waszym stole? – podniosła głowę i spojrzała w oczy Szalonego. Przez kilka chwil wpatrywała się w niego jakby chciała odczytać go. Zrozumieć czemu jest tak nieprzyjaźnie do niej nastawiony mimo iż jej w ogóle nie zna. Bardzo delikatnie się uśmiechnęła. Jednak wciąż stała na swoim miejscu. Nie ruszała się gotowa w każdej chwili odwrócić się i ponownie udać się w głąb tej przedziwnej krainy.
Stała na uboczu i nic więcej nie mówiła. Po chwili podszedł do niej On. Mężczyzna w ogromnym kapeluszu. Na początku wyglądał na przyjaznego człowieka. Lekko drgnęła kiedy Szalony położył swoje dłonie na jej ramionach. A później ten szorstki głos. Dokładnie go zrozumiała. Chyba jednak nie była mile widziana. Jednak co mogła zrobić? Dalej wałęsać się po mieście. Rozejrzała się w poszukiwaniu tych wszystkich gości. Jednak żadne miejsce nie było zajęte. Nawet Gąsienica zniknęła.
Alice spuściła wzrok i odsunęła się kilka kroków do tyłu. Podniosła głowę dopiero gdy usłyszała słowa Zająca. Tym razem nawet nie delikatnie się nie zdziwiła, gdy usłyszała głos Zająca. Była już na to przygotowana, po spotkaniu z Białym.
- Przepraszam – odezwała się po dłuższej ciszy. – Naprawdę nie chciałam zakłócać waszego przyjęcia.
Ja po prostu się zgubiłam – powiedziała szczerze. – Moglibyście mi pomóc? – zapytała. Dało się słyszeć zrezygnowanie w jej głosie.
Była już naprawdę zmęczona. Nie wiedziała tak do końca gdzie jest. Jedynie co wiedziała to to, że zupełnie nie pasuje do tego świata. Jest inna. A przez to mieszkańcy tej krainy odbierają ją jako niebezpieczeństwo. Tak samo było z Białym, a przecież ona nie chce nikomu zrobić krzywdy. Chyba nawet by nie potrafiła.
- Jestem Alice – przedstawiła się. Chciała być uprzejma. – Szukam drogi do domu. Znalazłam się… W sumie sama nie wiem jak w tym świecie. Szłam z Białym Królikiem na herbatkę, ale gdzieś zniknął. Więc krążyłam po lesie aż wreszcie znalazłam was – opowiedziała swoją historię. Miała nadzieję, że nie będzie musiała tego żałować.
Wbiła wzrok w swoje dłonie. Wystarczy jedno słowo, a zniknie. Oddali się i nie będzie już im przeszkadzać.
- Może znajdzie się jedno, malutkie miejsce dla mnie przy waszym stole? – podniosła głowę i spojrzała w oczy Szalonego. Przez kilka chwil wpatrywała się w niego jakby chciała odczytać go. Zrozumieć czemu jest tak nieprzyjaźnie do niej nastawiony mimo iż jej w ogóle nie zna. Bardzo delikatnie się uśmiechnęła. Jednak wciąż stała na swoim miejscu. Nie ruszała się gotowa w każdej chwili odwrócić się i ponownie udać się w głąb tej przedziwnej krainy.
- Szalony Kapelusznik
Re: Stół Kapelusznika
Wto Mar 17, 2015 5:17 pm
W sumie przecież wszyscy powinni być przyzwyczajeni do takiego oczywistego łamania tych zasad przez kogoś takiego, jak Gąsienica. Nie znali się przecież od wczoraj, ale jednak za każdym razem ta długa poczwara zaskakiwała ich tak samo swym brakiem odpowiednich zachowań! Oj, oj, oj! Nie powinni sobie na to pozwalać, ale przecież dzięki temu te przyjęcia były takie intrygujące. Maniery więc kłaniały się pięknie za każdym razem, gdy nowa osoba pojawiała się w tym towarzystwie, jakim byli Marcowy i Szalony. Niemniej, kiedy taka Gąsienica nie okazywała Manierom należytego szacunku, to wtedy one oburzały się tak, że aż wokół stołu robiło się tak głośno, jak w ulu. Tylko Suseł był pod tym względem wyjątkowa, że upijała się herbatą, jak nikt inny. A jego szaleństwie miało swoje bardzo duże plusy; płacił jednak za to niezrozumieniem i samotnością. Bo tylko on mieścił się w swoim maleńkim imbryczku. Zdrowy rozsądek..? Ach, doprawdy! Komu to potrzebne? Na pewno nie jemu! On i tak zbyt wiele miał na swojej głowie, ale na swe szczęście jego duży kapelusz chronił go znakomicie! Tylko niektóre słowa miały prawo być znaczące, a on poznał tajemnicę, jak przywoływać do siebie te, które mogły odgrywać jakąkolwiek wartość. A ostatnimi czasy tylko Marcowa potrafiła przemówić tak by całe zdania zaglądały mu do uszu i odnajdowały właściwe dla nich miejsce.
Nowo przybyła zupełnie nie pasowała do ich świata! Musiała więc poddać się radykalnym zmianom, jeśli chciała być taka wyjątkowo – zwariowana, jak oni! PROSTOTA. Dawno nie widział, aż takiej dziwacznej prostej istoty! Zapewne byłaby ładna, gdyby nie była brzydka. Dla Kapelusznika, ta dziewczyna, ta obca....była nieciekawa. Oryginalna przez swą nieoryginalność, ale cóż jej po tym w Krainie Czarów? I to go zmieniało, bo była zbyt pospolita, by być w jego oczach czymś rzeczywistym, a on nie przywykł do takich ekscesów. Wpatrywał się w nią uparcie, dopóki Marcowy nie podeszła do niego i nie zaczęła nim potrząsać.
- Nie...ma...miejsc – wymamrotał dziwnie, niemalże ciężko wzdychając. Rzucił przelotne spojrzenie Zającowi i złapał ją za uszy i przekrzywił je, by nie były takie proste. Nagle znów zwrócił się w stronę blondynki. Dom? Gdzie mógłby być dom takiej nieciekawej osóbki? Kimże była? Może miała jednak w sobie coś wyjątkowego..? Niee, przynajmniej nic, co mógłby dostrzec gołym okiem! Kiedy ponownie się odezwała, Szalonemu coś strzeliło do głowy i zaczął się śmiać. I śmiał się tak, że aż kolorowe łzy pociekły mu po policzkach. Nagle porwał jej kruchą, małą sylwetkę w swe objęcia i zaczął z nią wirować, a filiżanki wystukiwały odpowiednia melodię do tego chaotycznego tańca.
- Być może, lecz najpierw tańcz, cudaczna dziewczynko! – Wykrzyczał Kapelusznik i zakręcił nią tak, że niemalże uniosła się w powietrze. Nie mówił tak, ale też nie mówił nie. Zresztą...to był on. Szalony Kapelusznik. A jemu cóż...dużo rzeczy można było wybaczyć. Nagle jego psotne oczy zwróciły uwagę na karty, które opuściły coś na ziemię i uciekły. Pomknął więc wraz z Alicją w stronę tajemniczej koperty. Imbryczki zaczęły ponownie rozlewać herbatkę, a Szalony w tym czasie przejrzał zawartość, a na jego twarzy pojawił się szeroki i bardzo niepokojący uśmiech. Oczy zaś lśniły, jak dwa kolorowe klejnoty. Wskazał najpierw na tę nową istotę w ich towarzystwie, która nadal kręciła się w miejscu.
- Ty! Załóż dwa różne buty, zjedz ciastko i napij się herbatki i zaśpiewaj kwiatkom. Wyruszysz z nami – klasnął ucieszony w dłonie, po czym spojrzał na Marcowego. – Popraw wdzianko, znajdźmy sobie białe i czerwone maski. Idziemy na bal! IDZIEMY NA BAL DO CZERWONEJ!
Zaczął się śmiać i skakać i śpiewać i obracać swoim wielkim kapeluszem.
[Jak coś, któraś z Was może nam zrobić z/t do zamku Królowej i już tam będziemy pisać]
Nowo przybyła zupełnie nie pasowała do ich świata! Musiała więc poddać się radykalnym zmianom, jeśli chciała być taka wyjątkowo – zwariowana, jak oni! PROSTOTA. Dawno nie widział, aż takiej dziwacznej prostej istoty! Zapewne byłaby ładna, gdyby nie była brzydka. Dla Kapelusznika, ta dziewczyna, ta obca....była nieciekawa. Oryginalna przez swą nieoryginalność, ale cóż jej po tym w Krainie Czarów? I to go zmieniało, bo była zbyt pospolita, by być w jego oczach czymś rzeczywistym, a on nie przywykł do takich ekscesów. Wpatrywał się w nią uparcie, dopóki Marcowy nie podeszła do niego i nie zaczęła nim potrząsać.
- Nie...ma...miejsc – wymamrotał dziwnie, niemalże ciężko wzdychając. Rzucił przelotne spojrzenie Zającowi i złapał ją za uszy i przekrzywił je, by nie były takie proste. Nagle znów zwrócił się w stronę blondynki. Dom? Gdzie mógłby być dom takiej nieciekawej osóbki? Kimże była? Może miała jednak w sobie coś wyjątkowego..? Niee, przynajmniej nic, co mógłby dostrzec gołym okiem! Kiedy ponownie się odezwała, Szalonemu coś strzeliło do głowy i zaczął się śmiać. I śmiał się tak, że aż kolorowe łzy pociekły mu po policzkach. Nagle porwał jej kruchą, małą sylwetkę w swe objęcia i zaczął z nią wirować, a filiżanki wystukiwały odpowiednia melodię do tego chaotycznego tańca.
- Być może, lecz najpierw tańcz, cudaczna dziewczynko! – Wykrzyczał Kapelusznik i zakręcił nią tak, że niemalże uniosła się w powietrze. Nie mówił tak, ale też nie mówił nie. Zresztą...to był on. Szalony Kapelusznik. A jemu cóż...dużo rzeczy można było wybaczyć. Nagle jego psotne oczy zwróciły uwagę na karty, które opuściły coś na ziemię i uciekły. Pomknął więc wraz z Alicją w stronę tajemniczej koperty. Imbryczki zaczęły ponownie rozlewać herbatkę, a Szalony w tym czasie przejrzał zawartość, a na jego twarzy pojawił się szeroki i bardzo niepokojący uśmiech. Oczy zaś lśniły, jak dwa kolorowe klejnoty. Wskazał najpierw na tę nową istotę w ich towarzystwie, która nadal kręciła się w miejscu.
- Ty! Załóż dwa różne buty, zjedz ciastko i napij się herbatki i zaśpiewaj kwiatkom. Wyruszysz z nami – klasnął ucieszony w dłonie, po czym spojrzał na Marcowego. – Popraw wdzianko, znajdźmy sobie białe i czerwone maski. Idziemy na bal! IDZIEMY NA BAL DO CZERWONEJ!
Zaczął się śmiać i skakać i śpiewać i obracać swoim wielkim kapeluszem.
[Jak coś, któraś z Was może nam zrobić z/t do zamku Królowej i już tam będziemy pisać]
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach