Go down
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 8:24 pm
Jego zachowanie znowu ja zaskoczyło. W pierwszym odruchu myślała, że się na nią obraził i postanowił zabrać jej naszyjnik, ale kiedy pojawił się za nią i jej go założył, to przez chwilę nie mogła w to uwierzyć.
A może jednak coś kojarzy...
W końcu obserwował ludzi od dłuższego czasu i niektóre gesty mimo wszystko mógł przejąć.

Zerknęła na zwisający z szyi medalion i zamrugała kilkukrotnie.
- Może jednak będę go częściej nosić... - przyznała, znowu przez chwilę się w niego wpatrując zanim przeniosła spojrzenie na rudzielca pod ścianą.
Skrzywiła się.
- Jest tylko mały problem. Meggs stwierdziła, że ma dość twojego wysyłania mnie do czarnej roboty... do załatwiania za ciebie problemów i chce żebyś zaczął to robić sam. Już teraz cudem udało mi się namówić ją do wysłuchania wszystkiego. - To akurat była zupełnie nie przeinaczona prawda. Duszyczka chyba miała dość spotkań z mediatorem i to bez udziału Irytka.
- Poza tym, ciebie widuje chyba częściej niż mnie. To w końcu twoja dziewczyna. Rozmawiacie chyba czasem a nie tylko się gdzieś czasem obściskujecie, prawda? - dodała po krótkiej chwili.
A przynajmniej tak to powinno wyglądać...
- Związek polega na rozmowie dwóch osób w nim, a nie mieszaniu ZA KAŻDYM razem osoby trzeciej. Mogę ci z nią pomagać w ciężkich sytuacjach, ale nie we wszystkich. Ona się na to nie zgodzi. - Miała szczerą nadzieję, że uda jej mu się to wbić do głowy.
Nie chodziło teraz nawet o to, że Darkówna miała też inne rzeczy do roboty niż latanie za zjawą i rozmawianie się z nią. Po prostu on też musiał choć w małym stopniu się tego nauczyć. Za miesiąc jej tu nie będzie. Owszem, będzie go odwiedzała i nie zerwie z nim kontaktu, ale nie będzie już na wyciągnięcie ręki. Nie będzie w stanie prowadzić go wiecznie za rękę.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 8:39 pm
Chciał by go już nigdy nie zdejmowała, ale nie powiedział tego. Nie było po co. To nic by nie zmieniło, a jeśli już to nie na lepsze. Przynajmniej zostawiła blizny po nim. Początkowo były one okrutnym przypomnieniem strasznego czynu, ale z czasem stały się jego podpisem na jej ciele. Uwielbiał na nie patrzeć i to aż za bardzo. Dlatego właśnie poprawił jej koszulę przed paroma minutami. Inaczej bez przerwy wgapiałby się w jej smukłą szyję i rozmarzał się.
Coś tam mu tłumaczyła, chyba o Meggs. Nie bardzo go to interesowało, ale potakiwał co jakiś czas, tak dla świętego spokoju. Kurna, ile by dał za zwyczajowy zastrzyk energii pobierany z Wielkiej Sali. Posiłki odbywały się co parę godzin, a ostatni dopiero co się zakończył. Jak on wytrzyma do następnego?
- Kiedyś jej przejdzie.
Od kiedy przestało mu zależeć na szczęściu Sulivan? To nie tak, że chciał sprawiać jej przykrość, ale znowu miała pretensje o coś czego nie rozumiał. W tej chwili był zbyt zmęczony by się tym przejmować. Popanikuje później, może jutro. Może nigdy.
Zamknął oczy, ale nie mógł zasnąć. To był ten okropny stan wycieńczenia fizycznego, które nie obejmowało umysłu. Nic mu się nie chciało, ale cały czas czuwał, jego myśli krążyły bez ustanku i szukały zaczepki. Czas mu się dłużył i mało interesowało. Tylko momentami znajdywał w sobie resztkę sił by zareagować na co ciekawsze wydarzenie. Poza tym było jak pierwszego dnia wakacji. Snuł się, podpierał i niewiele więcej.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 8:53 pm
Nie od razu zorientowała się, że jej nie słucha. Za bardzo skupiła się na tym, co chciała mu przekazać. Kiedy kolejne jego przytaknięcie dało jej w końcu do myślenia, westchnęła tylko i podeszła bliżej, przysiadając na najbliższej ławce na przeciwko niego. Wlepiła w niego swoje uważne spojrzenie.
- Wyglądasz na rozdrażnionego, wiesz? Albo raczej zmęczonego - rzuciła po chwili.
Czyżby brak ludzi mógł mu się dawać we znaki już po jednym dniu?
Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się nad tą sprawą. Wiedziała, że otoczenie żywych bardzo na niego wpływa, ale żeby po siedzeniu samotnie w pokoju przez kilkanaście godzin już się źle czuł? Ewentualnie po prostu jej się wydawało. To jeszcze nie było nic pewnego.
- Mogę coś dla ciebie zrobić? Ale tak doraźnie. Bez biegania po zamku i robienia dziwnych rzeczy. Na to nie mam za bardzo czasu. - Skrzywiła się przy ostatnim zdaniu.
Dlaczego mam wrażenie, że jeszcze pożałuję mojej dobroci?
Westchnęła w myślach.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 9:10 pm
Aż tak źle wyglądał, że aż Nat się tym zainteresowała? Może i tak, nie był pewny i nie chciało mu się nad tym zastanawiać. Nic mu się nie chciało. Skoro jednak oferowała swoją pomoc, nie byłby sobą, gdyby tego nie wykorzystał. Uśmiechnął się lekko i wrednie.
- Możesz powiedzieć jakie uczucia w tobie wzniecam.
Nigdy mu nie odpowiedziała, a jeśli nawet, to teraz był przekonany, że tak się nie stało. Chciał jasnej, jednoznacznej odpowiedzi, choć odrobinkę się jej obawiał. Mimo to był zbyt ciekawy, żeby do tego nie wracać. Taka już jego natura.
- I bez żadnych układów. - dodał dla jasności. Jeszcze wyskoczyłaby znowu z pytaniami z kosmosu, czy niemożliwymi wymaganiami i wywinęła się od wyznania. Nie miał siły z nią walczyć, ale myślał dostatecznie jasno, aby pomyśleć o zabezpieczeniu się przed jej gierkami.
Nat i jej małe machinacje. Pani szachistka, planująca dziesięć posunięć naprzód, zanim w ogóle pozwoli sobie na reakcję. Siedziała naprzeciwko niego, patrzyła ametystem swych wielkich, kocich oczu i rudzielec zapragnął podejść do niej, zmniejszyć dzielącą ich odległość, ale pierwszy krok okazał się zbyt trudny. Odepchnął się plecami od ściany co już samo w sobie wymagało od niego formy fizycznej, którą zresztą utrzymywał z nawyku odkąd poprawiał ubranie ślizgonki. Nogi mu się poplątały, a może zwyczajnie zasłabł, ale padł jak długi na podłogę. Nie krwawił, nie miał czym, ale też nie ruszał się. Twarz całkowicie zasłoniły mu nieco przydługie, rude włosy.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 9:26 pm
Zamyśliła się na moment, słysząc jego pytanie. Nie zamierzała panikować. W sumie, chyba była mu nawet już winna wytłumaczenie tego, tylko jakoś ostatnio nie było ku temu okazji przez nawał innych spraw.
Nie miała jednak zbyt wiele czasu na zastanawiania, bo zanim w ogóle zdążyła otworzyć buzię, Irytek odepchnął się od ściany i jak widać stracił równowagę.
Ej, co ty robisz?
Oczy jej się rozszerzyły, a odruch zadziałał błyskawicznie. Zeskoczyła z ławki, przy okazji trochę ją przesuwając i doskoczyła do upadającego rudzielca. Nawet nie łudziła się, że go złapie. Nie miała czasu by złapać równowagę za nich oboje, a do tego dochodził jeszcze ciężar, który na oko w jego wypadku był przynajmniej półtora raza większy z powodu płci i gabarytów. Niestety, nawet tego nie mogła być pewna.
Cholerna magia. Z nią nic nie jest takie, na jakie wygląda.
W tym momencie nie miała nawet pewności, czy chłopak nie przeleci jej przez ręce z powodu niematerialności, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić, a co dopiero to sprawdzić. Lepiej już było zaryzykować.
Wylądowała przy nim jeszcze zanim przygrzmocił twarzą o posadzkę. W sumie, wylądowali w dość ciekawy i trudny do opisania sposób. Ni to leżeli, ni to siedzieli, kończyny się tak jakoś poplątały, a on wylądował głową gdzieś na jej nogach.
Grunt, że przynajmniej nie leżał na tej podłodze sam jak długi. Miał jeszcze Nat jako poduszkę.
Spojrzała na niego lekko przestraszona, zupełnie nie przejmując się tym układem i faktem, że przy upadku stłukła sobie kolano. Ból i tak chwilowo jeszcze do niej nie docierał.
- Co ty wyprawiasz? - zapytała odruchowo, starając się uspokoić rozbiegane przez ten skok myśli.
Hmm. Poltergeist chyba mimo wszystko postawił na swoim. Ślizgonka była teraz naprawdę blisko niego. Właściwie to pod nim, ale kto by się czepiał szczegółów.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 9:42 pm
Nie groził mu wstrząs mózgu, ani nawet złamany nos, więc nie bardzo się przejmował, gdy stracił równowagę. Miał przymknięte oczy i nie dostrzegł błyskawicznej reakcji Natalie, ale z pewnością poczuł, że nie oberwał kamienną posadzką, tylko... czymś miękkim? I ciepłym. I wygodnym. Cholernie wygodnym.
- Hmm...? - zamruczał nie ruszając się z niej, a nawet więcej! Nie chciało mu się wstawać, więc tylko objął rękoma to coś co miał pod sobą i nie siląc się na rozeznanie w sytuacji, czy choćby obdarzenie swej wybawicielki spojrzeniem, ponaglił ją.
- No, to jakie?
Walić wszystko. To co wolno, co trzeba, co powinno się zrobić w tej czy innej sytuacji. Był wycieńczony i nawet pojawienie się tu Maggie wraz z Baronem i Dumbledorem nie ruszyłoby go z miejsca. Chyba jednak był uzależniony, ale nie jak ćpun od narkotyków, a raczej jak nocny marek od porannej kawy. Pominął dawkę dziennego energetyka i to nie jedną, a cały zestaw, bo przecież siedział w lochu co najmniej dobę. Kilka opuszczonych posiłków to może i niewiele, ale on nie tylko odmówił sobie pójścia za całym tłumem czarodziejów. On walczył z przemożną potrzebą, która go tam ciągnęła. Sam ten czyn był wystarczająco wyczerpujący, żeby spowolnić go, aż wreszcie zupełnie odebrać mu żywotność. Jeszcze w czasie dyskusji z Natalie, czy na suficie, blisko dojadających spóźnialskich, mógł się czegoś podjąć. Teraz zrobiło mu się zbyt komfortowo.
- Słucham. - uśmiechnął się lekko, wtulony w to na co upadł. Było mu aż za dobrze.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 10:09 pm
Nagły skok adrenaliny sprawił, że całe to wydarzenie zaczęło do niej docierać z małym opóźnieniem. Pewnie nie przejęłaby się zbytnio tym całym zamieszaniem i gestem dobrej woli z jej strony, gdyby nie fakt, że naprawdę ją w tej chwili przeraził. Od kiedy to rudzielec był w stanie potknąć się o własne nogi, nie robiąc tego specjalnie?
Jego późniejsze zachowanie chyba ją nieco uspokoiło. Przynajmniej się ruszał i był w stanie gadać, nie wykazując oznak choroby. Co najwyżej paskudnego lenistwa, które było niczym w porównaniu z całą gamą jego innych cech, powszechnie uznawanych za wady.
Spojrzała na niego lekko zdziwiona, gdy zamiast otworzyć oczy i choć trochę się podnieść, objął ją i wtulił się jak w poduszkę. Wzruszyła tylko ramionami i przesunęła nogi, by usiąść na podłodze w nieco wygodniejszy dla niej sposób.
Westchnęła ciężko, co mogło być odczuwalne dla poltergeista z uwagi na miejsce, na którym wyłożył swoją głowę.
Znowu się zamyśliła, nieświadomie szukając zajęcia dla swoich rąk. Nie miała już wisiorka, którym mogłaby zająć swoje palce, więc ostatecznie wplotła je w czuprynę rozrabiaki i zaczęła ją delikatnie przeczesywać.
- Lubię cię i martwię się o ciebie - zaczęła niepewna, jak ma to ująć w słowa.
- Ehh. Nigdy nie byłam dobra w ubieraniu swoich uczuć w słowa - przyznała.
To pewnie dlatego, że nie da się ich wepchnąć w żadną ustaloną przez normy społeczne skalę. Wszystko mam pot tym względem jakieś " nie takie".
Wzięła kolejny głęboki oddech, skupiając wzrok na jego rudych włosach.
- Pamiętasz naszą rozmowę ze skalą lubienia ludzi i trudnością w rozróżnieniu przyjaźni i miłości? - zapytała, nie czekając nawet na odpowiedź.
- Ja mam z tym większy problem, bo strasznie ciężko mi przychodzi zawieranie bliższych znajomości. Dlatego chyba nawet nigdy nie zastanawiałam się, jak sama będę to rozróżniała, bo uważałam, że do miłości i tak nie jestem zdolna.
"Psychopaci kochają tylko i wyłącznie siebie." "Nie potrafią kochać." "Nie troszczą się o bliskich." "Nie są do tego zdolni."
Zaczęły jej się przypominać cytaty z tych wszystkich mądrych książek, które czytała. Szkoda tylko, że choć na ogół świetnie wpisywała się w obraz złego, manipulującego ludźmi psychopaty, miała też jakieś lepsze odruchy. Mimo sadyzmu i egoizmu, lubiła wywoływać uśmiech i pomagać. Troszczyła się o ludzi dookoła. Często chciała ich chronić. Próbowała się nawet za wszelką cenę zmienić i dostosować. Kim więc w końcu była?
- Możesz przyjąć, że zaliczasz się do wąskiego grona osób, które kocham - wyrzuciła z siebie wreszcie tym samym, spokojnym i zmęczonym od rozmyślania głosem.
Skoro i tak nikt nie wymyślił żadnego osobnego nazewnictwa dla emocjonalności istot z osobowością dyssocjalną to chyba możemy nazwać to i tak. Z resztą, to chyba tylko ogólne nazewnictwo, bo każdy odbiera emocje i uczucia w nieco inny sposób, a nazywa je tam samo.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 10:34 pm
Ciężko powiedzieć czego się po niej spodziewał, o wiele łatwiej przyznać czego oczekiwał czy pragnął, a co znał z obserwacji innych, jak i własnego doświadczenia.
Chciał rumieńców, nieśmiałości, uciekającego spojrzenia i zabawy włosami czy ubraniem. Chciał wyznania miłości, które byłoby tak dobitnie szczere, że mógłby z niego zażartować, udając, że wcale nie bierze go sobie do serca. To było coś co widział najczęściej i co otrzymał od Sulivan. Odkąd zaczęło mu zależeć na Darkównie, jakoś naturalnie przyjął, że i ona kiedyś wyzna mu cichutko swoje uczucia, które on będzie mógł przyjąć, lub też nie. Tymczasem...
- Można kochać więcej niż jedną osobę? - otworzył ślepia, nie ruszając się z wygodnego ułożenia.
Irytek nie znał miłości rodzinnej i nie potrafił odróżnić kochania kogoś jak brata od kochania kogoś jak partnera. Miał przyjaciela, który był mu drogi, z którym nie próbował tego samego co z Sulivan czy Darkówną, lecz nie uważał uczucia jakie ich łączyło za miłość, nawet braterską. To było coś innego nad czym się nie zastanawiał, coś wygodniejszego i prostszego. Miłość była trudna, ale warta zachodu. Zresztą, nawet, gdy się jej wypierał, ona i tak sama znajdywała do niego drogę.
Lustro pokazało mu to czego wiedział, że nigdy nie dostanie. Hogwart jest angielską szkołą, a w Wielkiej Brytanii nie bywają raczej związki poligamiczne, także poltergeist nawet nie wyobrażał sobie możliwości życia z obiema dziewczętami, które były mu bliskie. Musiał wybierać pomiędzy czymś wiecznym, lecz mało zgranym, a ulotnym i pełnym pasji. Ostatecznie wychodziło na to, ze biegał z jednego miejsca w drugie i co chwila wpadał w kłopoty, ale jeśli Natalie miała całe grono, nawet jeśli wąskie, osób które mogła kochać, to czemu także nie on?Gdyby tylko to było takie proste...
Przewrócił się na bok, wtulony policzkiem w jej ciało i zerknął na nią wyczekując odpowiedzi. Jeśli miałoby się nazwać jakoś to pełne uczucia, niepewne spojrzenie, brzmiałoby ono mniej więcej tak:
"Pozwól mi się kochać i zostań ze mną na zawsze."
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 11:08 pm
Spodziewanie się po chłodnej w kalkulacjach i opanowanej Darkównie skrępowania i płonącej twarzy było czymś bardzo naiwnym. Przecież była to kolejna z rzeczy, których się wyrzekła. Nie chciała już nigdy aż tak zatracać się w roli kogoś normalnego, by musieć odczuwać to na własnej skórze. Ona sama tak nie reagowała. Wstyd praktycznie nie istniał, zastępowany przez inne emocje. Najczęściej gniew i wyparcie, ale teraz na żadne z nich nie było miejsca. Co więc pozostało? Zaduma i szczerość jaką na jaką chyba tylko rudzielec mógł u niej liczyć.
Zamrugała, wyrwana z zamyślenia przez kolejne pytanie.
- Można i często się to zdarza. Istnieją różne rodzaje miłości. Miłość do partnera,  do rodziców, do rodzeństwa, do swojego dziecka... Często mówi się też o miłości do przyjaciół. Przy czym te różne rodzaje miłości wyraża się często na różne sposoby. Próżno szukać namiętnych pocałunków między matką, a córką, ale między matką i ojcem tej córki jest to już możliwe. Kobieta jednak z pewnością będzie to okazywała w inny sposób. Tak samo przyjaciele. Widywałeś za pewne pary koleżanek chodzące wszędzie razem. One kochają się pewnie nie raz jak siostry. Oddałyby za siebie życie, ale na pytanie, czy byłyby w stanie się pocałować, cofnęłyby się z obrzydzeniem. Miłość to strasznie skomplikowana sprawa i ma bardzo różne oblicza. - Westchnęła i wbiła wzrok w ścianę przed sobą.
To ciekawe, jak dobrze można rozumieć zjawisko, którego się dobrze na swojej skórze nie doświadczyło.
- To uczucie okazuje się w różny sposób. Przez troskę, chęć pomocy, gotowość do poświęcenia... Najsmutniejsza jest chyba miłość nieodwzajemniona. Gdy jedna strona jest gotowa zrobić dla drugiej wszystko, a tamta ma to gdzieś. - Znowu się rozgadała i chyba nawet nie była tego świadoma. Jej myśli pognały już daleko, ciągnięte na skrzydłach testrala.
- Albo miłość do osoby, która odeszła. Pamiętam, jak strasznie cierpiał mój ojciec, gdy umarła moja matka. W ciągu kilku miesięcy zmienił się we wrak człowieka. Strasznie cierpiał i, gdy myślał, że poszłam już spać, powtarzał w kółko, że on nie jest w stanie tak żyć. - Przełknęła gęstą ślinę. - I nie zdołał. Po upewnieniu się, że będzie się mną miał kto zająć i załatwieniu wszystkich spraw, pół roku po śmierci ukochanej przystawił sobie rewolwer do skroni i się zastrzelił. - Urwała, a w lochu nastała na moment grobowa cisza.
- Kochał wtedy też innych ludzi. Mojego wuja, mnie. To jednak nie wystarczyło. Miłość nie zawsze jest rozłożona proporcjonalnie. Czasem jedna osoba jest dla nas tak ważna, że jej utrata potrafi odebrać chęć do wszystkiego - dodała, przypominając sobie o powodzie, dla którego zebrało jej się na te wynurzenia.
Za dużo powiedziałam.
Zdała sobie z tego sprawę, ale było już za późno.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Sro Mar 09, 2016 11:30 pm
Do tej pory Irytek uważał, że miłość jest trudna. Po wywodzie dziewczyny stwierdził, że nigdy jej nie zrozumie i chyba nie powinien próbować. Wspominała o krewnych, mówiła o ludzkim pojęciu tego uczucia, ale on przecież wziął się praktycznie znikąd. Nikt nie dał mu życia, nie zajmował się nim, nie troszczył i nie uczył. Nie miał nawet opiekuna, jak to bywało w przypadku sierot. Był sam, choć zawsze w tłumie ludzi. Co chwila innych, nie zawsze przyjaznych, zdany na siebie i bez celu do którego mógłby dążyć. Ślizgonka wspominała samobójstwo swojego ojca i każdy inny pocieszyłby ją teraz, ale dla poltergeista było to najzupełniej normalne i niewarte reakcji. Ileż on śmierci widział? Zresztą, nawet pomijając zgaszenie życia ukochanej osoby, czy jej nagłe odejście i brak powrotu czy choćby słowa odzewu nie był niczym zgon? Ktoś z kim planował przyszłość i kogo kochał nie kilka tygodni czy dni, ale prawie 6 lat, pewnego razu odjechał i już się więcej nie pokazał. Ani on, ani nikt do niego podobny, kogo można by posądzić o relacje krwi. Nie zawsze widok cudzego mózgu na ścianie był niezbędny do zniszczenia osoby od wewnątrz. Czasami wystarczyło raz dane słowo, niespełniona obietnica, i niekończące się wyczekiwanie, aż wreszcie moment w którym przestawało się podbiegać do okna na byle zawołanie i wyczekiwać listu przy każdym posiłku. Większość rodzin osób zaginionych wolałaby złe wieści od żadnych, niektóre nawet urządzały pogrzeb, kiedy zupełnie traciły nadzieję.
"Czasem jedna osoba jest dla nas tak ważna, że jej utrata potrafi odebrać chęć do wszystkiego."
No co ty nie powiesz...
Chciał wstać, ale nie był w stanie zrobić tego typowym dla siebie, szybkim i zgrabnym ruchem, więc oparł się jedynie ręką o podłogę i odsunął od dziewczyny. Niespiesznie usiadł, wzrokiem wodząc po zimnych kamieniach. Znał każdy z nich, kiedyś nawet liczył ile z nich pokrywa którą ścianę. Pewnie zrobi to jeszcze nie raz, gdy życie Darkówny poniesie ją poza Hogwart, a on tu zostanie, czy tego chce czy nie.
- Dobrze, że my nie jesteśmy dla siebie tak ważni. - stwierdził nagle suchym, pozbawionym emocji tonem.
Był egoistą. Cholernym, jebanym egoistą, którego wytresowali na tyle by nie przeginał, chociaż w takich momentach miał na to mocną ochotę. Bo co mu szkodzi? Co mu zrobią? Teoretycznie niewiele, a jednak...
Wstał chwiejnie, lecz nie ruszył się z miejsca ani o krok.
Przeszło mi wtedy, teraz też mi przejdzie.
Będzie mu łatwiej jak już skończy się rok szkolny. Prościej jest zaakceptować coś na co nie ma się wpływu. Powiedziała, że czasem go odwiedzi, ale nie uważał tego już za taki dobry pomysł. To byłoby zbyt bolesne, przynajmniej dla niego. Jakoś jej to uniemożliwi, potem zastanowi się nad sposobem. Na razie nie miał na to najmniejszych chęci.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Czw Mar 10, 2016 7:57 pm
Każdy normalny człowiek na miejscu Irytka byłby zaszokowany opowieścią dziewczyny i zaczął ją czym prędzej pocieszać oraz skupiłby się teraz na jej tragicznym dzieciństwie, które choć dawno minęło, bez wątpienie rzutowało na teraźniejszość. Każdy by się na tym skupił, ale nie on i co ciekawe, własnie tego potrzebowała Darkówna. Kogoś, kto dla odmiany nie zacznie się nad nią użalać z byle powodu. Było minęło. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Może i ta opowieść ją wciągnęła, ale wbrew pozorom nie była dla niej aż tak bolesna jak dla innego człowieka. W końcu, ona też nie była normalna.
Gdyby nie jego dziwna barwa głosu, to może by się nawet delikatnie uśmiechnęła, świadoma, że nawet nie zarejestrował jej potknięcia i znacznego odsłonienia się. Coś było nie tak, ale pytanie go o to nie miało sensu. I tak jej tego tak po prostu nie wytłumaczy.
- My jesteśmy innymi osobami i chyba po prostu nie jesteśmy w stanie w ten sposób kochać. - Zmarszczyła brwi, ale naprawdę tak uważała.
Ona, która przez większość życia zastanawiała się, czym właściwie jest to uczucie i czy w ogóle obdarzyła nim najważniejszą osobę w życiu miała się niby ot tak zakochać na zabój w rudzielcu i być gotową sobie coś zrobić jeśli zginie? No właśnie. Zginie. Jemu przez jeszcze przez stulecia chyba nic nie zagrażało skoro każdego geniusza, który próbował się go pozbyć, wyganiał z tej szkoły aż się kurzyło.
A on? Była przekonana, że nie jest pierwszą osobą, na której mu przez ten cały czas zależało. Lubił ją i być może nawet był w stanie nagiąć dla niej naturę na tyle, by zainteresować się choć trochę jej losem i cierpieć po stracie (nawet domniemanej, którą sobie z niewiadomych przyczyn ubzdurał), to jednak te rany po stracie musiały się w końcu zasklepić. To też było podyktowane naturą. Żył już tysiąc lat i zapowiadał mu się kolejny. Czarodzieje w najlepszym wypadku dożywali 120. Chłopak był tego świadom i zawsze musiał się z tym liczyć.
No właśnie, inni. Była przecież jeszcze chociażby Maggie. Związał się z nią, więc musiała coś dla niego znaczyć. Poza tym, powtarzał jej w kółko, że ją kocha, więc tak też powinno być. Choćby to sugerowało, że Darkówna nie jest pierwszą czarownicą, na której mu zależało. Do tego jego sceptyczne nastawienie do danego przez nią słowa, że wróci. Chyba aż zbyt wiele razy przerabiał scenariusz, gdy czekał na czyjąś wizytę przez te 120 lat i się nie doczekał. Musiał się w pewnym stopniu uodpornić.
Westchnęła i niespiesznie zaczęła rozmasowywać bolące kolano. Kiedy się odsunął, mogła to wreszcie zrobić. Wcześniej trochę ograniczał jej ruchy.
Uśmiechnęła się do niego niemrawo, jakby próbowała go pocieszyć, ale jej twarz średnio się do tego paliła.
- Poza tym hej. Skoro nawet pułapka Rancorousa Carpe'a na ciebie nie podziałała, to chyba nie muszę się bać, że coś ci się stanie. - Zaśmiała się cicho. - A skoro ja mam tu przewyższyć Czarnego Pana, to ze śmiercią też będę się musiała jeszcze rozprawić - dodała trochę ciszej.
Właściwie, już teraz mam kilka pomysłów, które można by zacząć rozważać...
- Jeszcze zobaczysz. Będę lepsza od tych wszystkich pseudogeniuszy, o których piszą w podręcznikach. - Zaśmiała się teraz nieco cieplej.
Naprawdę nie lubiła, gdy tracił dobry humor i zawsze starała się go pocieszyć. Nawet, jeśli ten rodzaj zachowania do niej nie pasował. Dla niego była w stanie się nawet chwilę powygłupiać, byleby odzyskał te swoje płomienne ogniki w oczach.
Podniosła się niechętnie z podłogi, ale też się nigdzie nie ruszyła. Tak, jakby nie do końca ufała w jego obecne siły i nadal była gotowa go łapać, jeśli znowu poleci.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Czw Mar 10, 2016 8:56 pm
Miała rację, jak zwykle. Nawet w takich momentach, gdy oboje milczeli, ona była w stanie rozpracować jego zachowanie i myśli po tych niewielu wskazówkach jakie jej fundował. Nie lubił się tłumaczyć i przy niej nie musiał, choć może powinien. Inaczej dziewczyna nigdy nie dowie się pewnych rzeczy, albo przynajmniej on nie zauważy, iż dawno je dostrzegła. I znowu wieczność będzie żałował, choć bezpodstawnie...
Tak uważał po zniknięciu tej pierwszej ważnej osoby. Miała wrócić, a już nigdy nie dała znaku życia. Takie sytuacje zrodziły pytania i wątpliwości.
"Zrobiłem coś źle? Powiedziałem coś nieodpowiedniego? A może nie powiedziałem tego co trzeba?"
Nigdy się nie dowiedział i już pewnie nie dowie. Jednak, gdy "dostał drugą szansę" z Darkówną, po tym jak omylnie określił upływ czasu, znowu zamknął się w sobie, zwłaszcza po jej definicji miłości.
- Ta, to pewnie dobrze. - mruknął obojętnie, wspominając jak całe dziesięciolecia starał się pogodzić z odejściem pierwszego przyjaciela i że do tej pory nosił jego twarz dla dodania otuchy. Czy i to było dla Natalie oczywiste? Jak mogłoby być, skoro nikt o tym nie wiedział, poza co poniektórymi obrazami (i Dumbledorem, któremu te pomalowane szmatki wszystko wygadały)? To była jego słabość i zarazem tajemnica, temat najdrażliwszy z możliwych. Coś o czym nigdy nie miał komu powiedzieć i już dawno przestał mieć na to jakąkolwiek ochotę. Niezbyt zdrowe podejście u niekoniecznie normalnej istoty. Co zrobi jak ślizgonka skończy szkołę? Był zdolny do wszystkiego.
- Nic nie może mi się stać. - odparł cicho, wspominając swoje dawne "próby wytrzymałości".
I to jest w tym wszystkim najgorsze.
Uśmiechnął się lekko, tylko dla niej. Próbowała go pocieszyć, nawet taki ogar jak on to zauważył. Nic w ich relacji nie miało przyszłości, nie na tyle długiej i niepowtarzalnej jak pragnął. Ile razy będzie jeszcze próbował uniknąć całkowitego rozczarowania? Chyba do skutku, bo ich czas był z góry ograniczony.
- Będziesz kolejnym psycholem z bandą kolegów z tatuażami? - zerknął na nią, może nieco za szybko. Zakręciło mu się w głowie, lecz nie dał tego po sobie poznać i na wszelki wypadek zrobił się niematerialny. Tak by oszczędzić sobie kolejnej wizyty na podłodze, a co najwyżej wycieczkę przez nią.
- Widziałbym cię gdzieś ponad tym... ale jakie znaczenie ma zdanie czegoś takiego jak ja? - wystawił język i wzruszył ramionami. Bawimy się w pozytywną rozmowę? Tak też można.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Czw Mar 10, 2016 10:07 pm
Natalie nie była świadoma, jak ważne było dla poltergeista to, skąd wziął się jego wizerunek. Niby słyszała gdzieś, że pożyczył go od realnie żyjącej osoby, ale nigdy nie dociekała, kim ona była. Dziewczyna bywała czasami naprawdę mało domyślna, a niektóre rozwiązanie zwyczajnie nie przychodziły jej do głowy.
Sentymentalność. Cecha do której nawet przed samą sobą nie była się w stanie przyznać, że również ją posiada. Przestała się przejmować zniszczeniem, jakie sieje w ludziach jej toksyczna osoba, a mimo to nadal nosiła na sobie blizny, choć wiedziała jak je usunąć. Nienawidziła obwieszać się biżuterią, a i tak od samego początku wiedziała, że zachowa ten wisiorek. Mówiła, że stawia na praktyczność i nie lubi niepotrzebnych staroci, a nadal nosiła przy sobie pióro wieczne od ojca. Kochała sprzątać i zastępować rzeczy nowymi, a mimo to jej dom nadal był usiany rzeczami rodziców. Niektóre jego części były nawet nietknięte, jakby oni nigdy nie odeszli. Niby nic nie czuła i nie lubiła gromadzić niepotrzebnych przedmiotów, a jednak otaczało ją strasznie dużo staroci, których zatrzymania nie umiała wyjaśnić. Nawet głupie piórko, które wręczył jej ojciec do nauki magii bezróżdżkowej nadal plątało się gdzieś po jej dzienniku. Nie wyrzuciła go nawet po tym, jak przypadkowo je podpaliła podczas ćwiczeń.
Dlaczego więc, jeśli nie dostrzegała tej cechy w sobie choć miała tyle dowodów, miała się jej doszukać w istocie tak chaotycznej jak Irytek? Może po prostu czasem nie starczało jej czasu na przemyślenie niektórych spraw. Jej umysł już i tak starał się przez większość czasu działać na najwyższych obrotach, więc gdy tylko dawała mu chwilę przerwy, po prostu się wyłączał. Potrafiła wtedy siedzieć nawet godzinami w bezruchu i z zamkniętymi oczami. O niczym nie myślała. Po protu trwała w swojej własnej nicości, by nagle i bez ostrzeżenia zerwać się z miejsca i pójść dalej.
Zmarszczyła lekko czoło, słysząc jak cicho powtarza jej słowa. Wiedziała, że przypomniało mu się coś smutnego z dość odległej przyszłości, ale jak zwykle nie zamierzała go o to pytać. Potrafiła utrzymać swoją ciekawość na wodzy, gdy było to konieczne.
Słysząc kolejne słowa, udała że się zastanawia. Nawet przyłożyła palec do ust i spojrzała w sufit.
- W sumie, czemu nie. Tylko wybiorę jakiś ładniejszy wzór niż węże - zażartowała i się wyszczerzyła, a jej wzrok automatycznie przeskoczył na moment w miejsce, gdzie chowała swój własny tatuaż, pamiątkę po ojcu. Kolejną, do której nie chciała się przyznać.
- Swoją drogą, czasami się zastanawiam, czy on też nosi na ręce ten symbol, jak oni. Jeśli nie, to znaczy, że po prostu oznakował ich jak bydło, za które ich uważa. Podejrzewam, że to drugie. - Własnie dlatego miała sceptyczne nastawienie do tatuowania sojuszników. Miała jeszcze jakiś szacunek do ludzi jako osób i nie chciała się go całkowicie pozbywać. Wydawało jej się, że bardzo łato można się na tym przejechać i Voldemort też się kiedyś na tym zawiedzie. Kto wie, jak wiele będzie go kosztowało niedocenienie jednego ze swych popleczników.
Na jego kolejne słowa, pokiwała głową w zamyśleniu. Znowu trochę odleciała w swoich fantazjach. Udzielało jej się to od Felice, czy co?
- Nigdy nie stanę się kimś takim jak on, bo mam inne cele. Nie chcę podbijać świata. Nie chcę miotać się przy ziemi jak gad, który w każdej chwili może ugryźć własny ogon. Zdobywanie czegoś siłą jest jak dla mnie mało efektywne. Jeśli już mam go prześcignąć, to zupełnie inną drogą. Zbiorę dość wiedzy i sił by stanąć ponad tym wszystkim i nie musieć walczyć o dominację. Ja będę ją już po prostu miała. - Nabrała powoli powietrza.
Czy ja naprawdę postanowiłam się na to porwać?
Przed oczami stanął jej obraz z lustra, który coraz lepiej rozumiała. Nie było na nim wszystkiego, bo też nie wszystko dało się tak łatwo pokazać. Tamta dziewczyna... tamta istota w nim. Czym ona właściwie była? Bo na pewno nie człowiekiem. Darkówna była pewna, że podobnie do Voldemorta, będzie się musiała zmienić, jeśli będzie chciała osiągnąć to, czego żaden zwykły czarodziej nie zdoła. Niestety, lustro niczego nie podpowiadało i nie pokazywało przyszłości. Dlatego dla Natalie to wciąż pozostawało zagadką.
- A twoje zdanie mnie wbrew pozorom obchodzi. - Wróciła myślami do toczącej się rozmowy. - Czyje inne by miało, skoro nikogo innego nie mam? - odpowiedziała i dopiero po chwili dotarł do niej sens tych słów. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak samotna w rzeczywistości była. Nigdy jej to specjalnie nie przeszkadzało. Może na początku, ale później się do tego przyzwyczaiła. Nie płakała już i nie rozpaczała. Sama odsuwała od siebie ludzi, ale chyba jednak czegoś jej przez to brakowało.
Kolejna z rzeczy, które przed sobą zataiłam by chronić samą siebie.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Czw Mar 10, 2016 10:41 pm
Czas podobno leczy rany. Może to i prawda w przypadku ludzi, ale Irytek uważał to za największy stek bzdur jaki można sobie wmówić. Gdyby to było takie proste, nie widziałby w lustrzanym odbiciu wciąż tej samej osoby i nie mowa tu tylko o Ain Eingarp. Wszystkich wspominał bez końca, ale na punkcie jednej osoby miał prawdziwą obsesję. Niedawno rozszerzyła się ona na jeszcze jednego śmiertelnika i targała nim, nie pozwalając się zdecydować na jeden zestaw zachowań. Pragnienie bliskości, wykorzystania pozostałego czasu i możliwości zrobienia wszystkiego tego czego nie udało mu się dokonać przy pierwszym bliskim człowieku kłóciły się z lękiem przed porzuceniem, samotnością, tęsknotą i niekończącym się żalem. Miał teoretycznie prosty wybór; cieszyć się każdą chwilą razem spędzoną lub już teraz przygotowywać się na rozstanie z nadzieją, ze w ten sposób lepiej je zniesie. A czas płynął dalej i wcale na niego nie czekał. Gdyby chociaż miał pewność, że ona czuła to samo... Lecz był przekonany, że wręcz przeciwnie. Głównie z tego powodu powstrzymywał się od wpływania na jej decyzje czy przyznawania do czegokolwiek. Wystarczyło mu, że raz stwierdziła, iż nie jest w jej typie, nawet jeśli wtedy ani myślał się tym przejmować.
Chętnie ciągnęła rozpoczęty temat. O poplecznikach, o swych górnolotnych planach. Szczerze mówiąc nie chciał tego słuchać, nienawidził tej jej żądzy władzy. Wolał by pragnęła tego co on sam, ale przecież nie mógł wymagać od niej aż takich rzeczy. Niczego nie mógł od niej oczekiwać i udając zainteresowanie uśmiechał się i komentował jej wizje. Ten jeden raz szło mu to naprawdę naturalnie, a to wszystko dlatego, że nie chciał jej znowu martwić.
- Ładniejszy wzór, hmm. Dlaczego widzę twój gang z czarnym kotem jako motywem przewodnim?
Mała, szczwana kotka. To wystarczająco inteligentne i bezczelne zwierzę by do niej pasowało.
- Wątpię by ktoś taki jak on zniżał się do oznaczania swej osoby w taki sam sposób jak tych znajdujących się pod nim. Zawsze był aroganckim dupkiem. - perfekcyjny prefekt i odznaczony medalem uczeń. Nudny jak flaki z olejem, nawet rzygać się nie chciało na jego widok. Nawet jeśli cały magiczny świat drżał przed jego imieniem, dla poltergeista pozostawał nadętym szczylem ze zbyt dużym talentem, który przerósł nawet jego wydmuchane ego.
- Dobra, dobra, skoro tak mówisz. - machnął ręką lekceważąco. Nikogo innego nie miała... poza resztą tych bliskich osób do których grona należał. A zresztą, nie teraz to kiedyś z pewnością kogoś pozna. Była piękna i fascynująca, a do tego ambitna. On tymczasem był wypadkiem przy pracy, czymś co zaistniało na złość innym i nawet nie mogło odejść by dać światu spokój od swej osoby. Zawsze mówiąc o sobie używał określenia 'to'. Był czymś, nie kimś. Od zawsze na zawsze i żadne pocieszające wykłady nie zmienią tego. Wystarczająco dużo nasłuchał się i odczuł przez całe milenium by mieć niezmienne zdanie w tym temacie.
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Czw Mar 10, 2016 11:35 pm
Uśmiechnęła się lekko rozbawiona.
- Raczej nie marzę o tym, by moim znakiem rozpoznawczym stało się jakieś zwierzę - przyznała szczerze, po czym westchnęła.
- Z resztą, to mało istotne. Są dla mnie ważniejsze rzeczy niż podbijanie świata i zmuszanie go do posłuszeństwa. To nudne - stwierdziła lekko, wzruszając ramionami.
Jej cel nie był aż tak oklepany. Chciała władzy, ale nie tak płytkiej. Marzyła o sile, która wyjdzie poza wszelkie ramy. Potędze porównywalnej do Boskiej mocy. To zakrawało o szaleństwo, ale któż zabroni jej marzyć? Była świadoma tego, że osiągnięcie tego graniczy z cudem, ale czy nie było warto nieco zaryzykować i dążyć do tego powolutku, krok po kroku? Była gotowa brnąć w to przez tysiąc lecia, więc może miała jednak jakąś szansę. Na początek musiała tylko znaleźć sposób, by nie przezwyciężył jej czas, tak jak innych. Nie zamierzała trzymać się życia tak rozpaczliwie jak Czarny Pan. W zostaniu duchem też widziała pewną nadzieję. Musiała tylko znaleźć wcześniej (lub później z pomocą czyichś rąk) sposób na zwiększenie siły ducha. Poznać, czym różni się on od poltergeista i jakoś to może wykorzystać. Kto wie, może na prawdę była w stanie tego dokonać. A może nie? Może wcale nie było jej pisane zostać tu po śmierci? To też była w stanie jakoś przełknąć. Nie bała się odejść. Śmierć mogła być przecież swego rodzaju ulgą. Szkoda tylko, że niektórzy mogliby później cierpieć za nią, czego tak usilnie starała się uniknąć, nie pozwalając się nikomu zbliżyć. Nie chciała by płakali. Nie chciała uczynić komuś tego, co uczyniono jej. Niestety, nie zawsze dało się tego uniknąć. Los i tak robił ze światem co chciał.
Pokiwała głową, zgadzając się z jego zdaniem. Voldemort miał swoje szaleństwo, które rządziło się własnymi prawami. Nie trzeba go było poznawać osobiście, by to dostrzec i w sumie, Darkównie niespieszno było go poznawać. Fascynował ją jako kolejna chora osoba, która wiele osiągnęła. Tak, chora. Tego była pewna. Musiał być w jakiś sposób uszkodzony, niestety inny niż ona. Gdyby nie te znaczne różnice, to być może byliby w stanie żyć w symbiozie i szybciej osiągnąć swoje cele. Niestety, to nie było możliwe i dziewczyna była tego pewna, a on? A on nie była nawet świadom jej istnienia i niech na razie tak pozostanie.
Na jego machnięcie ręką, uśmiechnęła się tylko smutno.
Nie rozumie. Jak zwykle.
Spróbowała przywołać w pamięci twarze innych osób, których zdanie mogłoby obchodzić ją równie mocno, co jego, ale nie była w stanie.
Wuj? Zamierzała go opuścić. Nigdy go do siebie nie dopuściła choć się starał.
Felice? Rokowała spore nadzieje i łączyły je więzy krwi, jednak nie były sobie jeszcze aż tak bliskie. Może kiedyś, ale teraz była tylko ciekawa znajomą.
...?
Tu naprawdę nikogo nie ma.
Zamrugała widząc pustkę jaka zapanowała przed jej oczami.
Kiedyś próbowała się nawet zaprzyjaźnić jednak nic z tego nie wyszło. Wszyscy ci ludzie albo już nie żyli, albo straciła z nimi kontakt. Była sama.
To smutne... chyba.
Poczuła się dziwnie, kiedy ponownie sobie to uświadomiła, jednak nie była w stanie wzbudzić w sobie żalu. Czyż nie do tego przez całe życie dążyła? Do bycia samowystarczalną i pozbawioną ograniczających ją więzi? Tylko czy na pewno było to najlepsze dla niej rozwiązanie?
Uśmiechnęła się nieco cieplej i pokręciła głową.
- Jak zwykle nie rozumiesz - wyszeptała myśl, która pierwsza pojawiła jej się w głowie przed tymi przemyśleniami.
Nie była pewna, czy chce mu to wszystko teraz tłumaczyć. Naprawdę nie lubiła się zwierzać, a robienie tego przed nim tak, by to wszystko zrozumiał wymagało dodatkowego nakładu pracy.
Sponsored content

Opustoszały loch - Page 13 Empty Re: Opustoszały loch

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach