Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 9:17 pm
The member 'Katerina Romanova' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 24 Dice-icon
Result : 6
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 9:27 pm
Och, kochanie, nie słyszałaś, że pozytywne myślenie wydłuża przyrodzenie? W tym szaleństwie jest metoda, która nie pozwala zjadaczowi chleba od razu podstawiać swojej szyi pod paszczę drapieżnika - i co w tym złego? I co w tym niepoprawnego? Ucieczka jest zawsze najgorszą opcją z możliwych - to wzbudza instynkt łowcy - widok uciekającej ofiary sprawia, że chce się za nią gonić, biec tym prędzej, im szybciej ona ucieka - krew w żyłach obu istnień zaczyna wtedy wrzeć tak samo, serca łączą się w jednym rytmie - w tym Tangu ze Śmiercią, co z takim stoickim spokojem obserwuje wszystko swoimi pustymi oczodołami, nieśmiertelna, wieczna i piękna w swojej przerażającej formie ścinającej krwinki czerwone... Od tego wniosku tylko parę kroków do uwierzenia, że kwestię tego, jakie akcje podejmujemy i jak na nie reagujemy, zależą bardzo silnie od naszego charakteru - w końcu są ci, co uciekają od razu, ci, których przerażenie sparaliżuje, ci, którzy będą starali się od niebezpieczeństwa wymigać głową oraz ci, którzy problem wolą rozwiązać pięściami... Wszelakie mieszanki są mile widziane, by zaskakiwać i zabawiać zasiadających na balkonach dla VIP'ów w tym teatrze, które z rozczuleniem nazywamy "życiem"... Dlatego masz rację - gdy już gra się swą rolę, to w momencie wypowiedzenia "A", by pozostawać w gronie tych silnych i zdecydowanych, należy dopowiedzieć "B" - publika nie ma tu nic do rzeczy - obserwują nas tylko siły wyższe, a uwierz - one nie zwykły dzielić się ze śmiertelnymi nowinkami, które gdzieś przyuważyły, czy usłyszały - walczysz przecież tylko i wyłącznie dla samej siebie - szlama, nie szlama... Nailah patrząc na ciebie widział po prostu dziewczynę - dla ciebie, jak i dla niego, ograniczenia krwi nie istnieją - przynajmniej pod tym względem staliście na jednym poziomie... i gdyby tak zapytać kogokolwiek, jakiej jesteś krwi, to na pewno w końcu natrafi się na kogoś, kto powie "znam nazwisko Romanova! Czarownica czystej krwi z Rosji..!". A gdyby ktoś zapytał o nazwisko Nailaha odpowiedziałaby głucha cisza... Wiesz - poziom poziomowi nierówny - twój ojciec na pewno umarłby ze wstydu, zwłaszcza, widząc, że wdajesz się w bójkę z kimś, na którego powinnaś splunąć, albo nawet na niego nie spojrzeć - mimo to coraz bardziej się nakręcasz - wpadasz w furię? Jak daleko ci teraz do zdrowego rozsądku i czy w ogóle go słuchałaś w jakimkolwiek momencie tego spotkania? Powiedz mi więcej, proszę, tak pięknie proszę - chodź, dalej, podaję ci bladą dłoń - będziemy tańczyć nasze tango nad tą przepaścią i zobaczymy, które z nas jako pierwsze zacznie się ślizgać - sądzę, że ten chodnik wyglądałby pięknie umalowany szkarłatem twojej krwi... I twoja blada twarz okolona platyną włosów wyglądałaby cudownie, gdybym mógł przejechać kciukiem po twojej dolnej wardze, ubarwiając ją karmazynem. Zbladłabyś jeszcze bardziej. Wyglądałabyś jak porcelanowa lalka, gdybym tylko mógł wyciągnąć z ciebie życie, którego byłaś jakoby emancypacją w bardzo zdrowym pojęcia tego znaczeniu. I moja krew jest czerwona i twoja. Która więc w końcu jest bardziej czysta i kto o tym decyduje, hmm..? Dlatego niby dlaczego miałbym się czymkolwiek przejmować? Złociutka - nie prowadzę spisu czystokrwistych, nie znam cię, mogłabyś być równie dobrze szlamą, pod tym względem nic by się nie zmieniło - i nasza relacja też nie uległaby zmianie, gdyby ktoś ci powiedział, że jestem czystej krwi, czyż nie? Więc nie rój sobie w główce rzeczy, które rozpływają się pod wpływem chwili - zwłaszcza, że kwestia "kiedy powiem rodzicom..." może być zakończona na "nigdy już niczego nikomu nie powiem..."
Bo będziesz martwa, skarbie.
Smukłe palce wsunęły się w miękkie, jasne włosy dziewczęcia i zszarpnęły za nie, unosząc jej głowę, by znowu spojrzeć w jej oczy - cóż za urocze spotkanie promieniujące tak ogromnymi pokładami wdzięczności i wzajemnego koleżeństwa - ból odmalowany na jej twarzy był całkiem przyjemnym widokiem, prawda? Chociaż nie wiem, co ci w tej głowie siedziało, kiedy tak spokojnie na nią patrzyłeś, wypuszczając wolno tlen nozdrzami, wdychając jej zapach przemieszany z wonią gleby i trawy, w której się tarzała wcześniej... i w której trochę bardziej wytarzała się z twoją pomocą.
Zdążyłeś tylko drgnąć, kiedy różdżka mignęła ci przed oczyma.
Uderzenie skrzydeł.
Nie chciałaś go skrzywdzić, a może on chciał skrzywdzić ciebie..? Może ta dobroć, którą nosiłaś w swoim wielkim sercu, byłaś bardzo niepożądanym czynnikiem? 
Zastanawiałaś się nad tym?
Pasma włosów dziewczęcia porwał wiatr, opadły znowu na jej plecy, kiedy straciły oparcie w palcach czarnowłosego, który rozpłynął się w krótkim przebłysku - choć nie rozpłynął do końca. 
Nie tak do końca...
Wiecie, są bardzo różne rodzaje motylów. 
Ludzie zazwyczaj je kochają, ponieważ są piękne, pożyteczne, bo fruwają z kwiatka na kwiatek ciesząc oko i wszyscy się cieszą, a dzieciaki, zafascynowane nimi, biegają jak głupie po łące, pragnąc je uchwycić w swoje dłonie.
Lecz są też motyle żyjące nocą, na które poluje się z gazetą w dłoni, lub tylko przypatruje, jak naiwnie niszczą same siebie.
Ćmy.
Mała, niewielka ćma, o przeźroczystych niemal skrzydłach, biała niczym płatek śniegu, uniosła się w powietrzu, uderzając swoimi skrzydłami w powietrzu - jakże zgubiony mieszkaniec nocy, który zawsze lgnął do światła, choć doskonale wiedział, że ono nieprzyjemnie parzy... 
Wiecie, że nawet uderzenie motylich skrzydeł może wywołać tajfun..?
Rzecz trwała ledwie parę sekund, nim czarnowłosy wampir pojawił się spowrotem, z czterema literami osadzonymi na podłodze, z szokowaną miną, podpierając jedną dłonią głowę, a drugą trzymając na poziomie żołądka i oczami wetkniętymi w zieloną trawę, jakby nie bardzo ogarniał, co tu się właściwie dzieje...


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Sro Lip 22, 2015 10:19 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 9:27 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 24 Dice-icon
Result : 1
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 11:12 pm
Nie mogła uwierzyć, że jej się udało. Rzadko używała tego zaklęcia, a wcześniej nigdy nie poskutkowało ono w całości tak, jak powinno. A teraz unosiła się przed nią ćma. Najprawdziwsza ćma, która jeszcze przed chwilą była Sahirem. Właściwie... Ona wciąż Sahirem była. Romanova zdążyła się podnieść z kolan. Jej twarz rozświetlił uśmiech pełen samozadowolenia. Ale w oczach widać było zachwyt i to nie tyle samym zaklęciem, co ćmą.
Dziewczyna przyglądając się jasnym skrzydełkom oraz lekkością, z jaką owad unosił się w powietrzu, wyciągała coraz bardziej rękę, chcąc dotknąć jej i sprawdzić, czy aby na pewno jest realna. Jednak zanim zdołała tego dokonać, zaklęcie przestało działać.
Powrócił Sahir a razem z nim wściekłość Rosjanki. Jednak tym razem zdołała się uspokoić. Tym razem wiedziała, że pokazała iż to ona ma różdżkę, a on nie jest w stanie jej zastraszyć. Stała i patrzyła na niego. Chłopak siedział u jej stóp, a ona wreszcie odrzuciła włosy do tyłu, poprawiła kurtkę na ramionach i po chwili wahania schowała różdżkę. Nie chciała udowadniać mu niczego więcej. Przekaz ostatniego zaklęcia chyba był wystarczająco jasny. Choć robak, jakim stał się Sahir, okazał się piękny, mimo wszystko. I to nie mógł być przypadek.
- I kto teraz jest na chujowym poziomie?- rzuciła, oczywiście z nieodłącznym akcentem. Ale nie minęła sekunda, a ona już klęczała obok niego, a potem usiadła na swoich nogach.
- Wszystko w porządku, robaczku?- zapytała, bez cienia kpiny w głosie. No może ten "robaczek" był trochę po to aby mu dogryźć, ale w gruncie rzeczy, miała dobre intencje. Naprawdę nie chciała go skrzywdzić, nawet jeśli on chciał ją.
Skopiowała jego poprzedni ruch. Tym razem to jej palce przesuwały się po jego szyi i policzku. Zbłądziły na podbródek, unosząc go i zmuszając, aby Sahir na nią spojrzał.
- No proszę, nareszcie jakiś inny wyraz twarzy. Zaskoczony?- uniosła lekko brew, wyraźnie czymś rozbawiona. I najwidoczniej to mina Nailaha ją tak bawiła.

edit: aż mi głupio słać takie krótkie posty xd
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Czw Lip 23, 2015 9:21 am
Włosy gładko przesypały się pomiędzy jego palcami, kiedy przejechał dłonią po czole, wsuwając ją głębiej w kosmyki, kontrastując z kruczą czernią czupryny bladą skórą. Nieco nie rozumiał, nieco nie ogarniał - proszę o moment wybaczenia, w końcu nie na co dzień jest się zamienianym w robala i nie na co dzień myśli nagle pryskają, rozbite na miliony kawałeczków, żeby potem równie gwałtownie wrócić do swojej pierwotnej formy - do umysłu, który będzie w stanie je ogarnąć i pomieścić, układając każdą z kartek i książek na swoim miejscu w tej przestronnej bibliotece - każdy z nas taką ma - bardziej, czy mniej okazałą - w niej gromadzimy swoje wspomnienia, swoje informacje, swoje nadzieje i przewidywania na przyszłość - o większości zapominamy - stają się księgami zakopanymi gdzieś w kącie, przysypanymi setkami innych - ale nadal tam są. Zapomnienie nie oznaczało zniknięcia - zapomnienie oznaczało jedynie, że jako całkowicie normalni ludzie nie jesteśmy w stanie trzymać przed sobą wszystkich lektur otwartych i na wszystkie zwracać jednoznaczną uwagę - to akurat bardzo ludzkie, nie było się czego wstydzić... A Nailah kompletnie nie ogarnął, że przed chwilą, z przedziwną lekkością, unosił się w powietrzu. Jego ciało nieprzyjemnie ściągała teraz grawitacja, w uszach szum niewiele miał wspólnego z powiewami wiatru, który ściągał do chwilowo zablokowanych zmysłów różne wonie, a w głowie wszystko nieprzyjemnie wirowało na ten konkretny moment - ten moment, w którym Rosjanka pochyliła się i zabłądziła palcami na miękkiej skórze bez skazy, kiedy uniosła jego podbródek, a on niczym szmaciana lalka jej na to pozwolił, wciąż niejednoznacznie pusty w środku, próbujący dodać dwa do dwóch, by nie wychodziło zero - te oczy... Jakie te oczy miały barwę..? Chociaż się w nie wpatrywałeś, to myśl gdzieś uciekała, pozwalając dostrzec o wiele mniej, niżbyś pożądał... Ale to chyba lepiej, że nie ogarniał tak do końca - bo gdyby wyczuł parę białych czułek, które wyrastały na jego głowie, a które teraz zniknęły - pewnie by się wściekł. I to naprawdę wściekł. Tym nie mniej - ten delikatny dotyk wydawał się kompletnie nierzeczywisty - przymknąłeś oczy, pozwalając zniknąć zdziwieniu i zastąpić go znowu niezmąconym spokojem, który wyciągnąłeś z dna swego jestestwa i przybrałeś się w szatę Śmierci, oferującą ten nieludzki stoicyzm - i kiedy je uchylił, odtrącił dłoń dziewczyny, choć nie był to agresywny gest - raczej taki, którym odgania się upierdliwe muchy, które już za długo brzęczą nam koło nosa, nim wstał, flegmatycznie, by otrzepać czarne, powycierane, mocno znoszone już dżinsy i zagarnąć większość włosów z twarzy w tył, które jak zwykle żyjąc własnym życiem rozsypywały się po jego głowie jak tylko chciały w jakże artystycznym nieładzie. 
Pewność siebie gubi, przecież wiesz - to nie pierwszy raz, kiedy tak cię zwiodła za kraniec nosa.
- Zamknij się już. - Wymruczał, nie spoglądając na nią, tylko grzebiąc w kieszeni, coby dostać się do paczki papierosów i wyciągnąć jednego, odpalając go metalową zapalniczką z wyrytymi nań inicjałami w stalowej, matowej płaszczyźnie. Przytrzymał papierosa wargami, zaciągając się dymem, kiedy chował opakowanie i kiedy spojrzał na Katerinę, lekko się wykrzywiając w grymasie jakiegoś niezadowolenia, zanim nie odszedł paru kroków, by usadzić cztery litery spowrotem na ziemi, gdzie zostawił swoją skórę - więc, tak pro forma - na skórze.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Czw Lip 23, 2015 11:55 am
Ludzkie? Och, dobrze wiedzieć, że Sahir jeszcze coś ludzkiego w sobie ma. Nie licząc rzecz jasna tak oczywistych rzeczy, jak ręce, nogi, głowa, organy wewnętrzne... Choć... Serce.
Cat zwróciła swój wzrok w kierunku Nailaha, siedzącego już teraz te kilka kroków dalej. Przestała się śmiać z jego zachowania oraz "Zamknij się", które wyjątkowo ją rozbawiły. Bystre spojrzenie zielonych oczu przesunęło się po lekko zgarbionych plecach, burzy czarnych włosów, chmurnym wyrazie twarzy, sylwetce szczupłej, choć mocnej, czarnych ubraniach oraz jasnej skórze. Teraz wiedziała, że te plecy mają solidny kręgosłup, na którym wspiera się osobowość chłopaka. Dane jej było dotknąć kosmyków jego włosów... Cat przez chwilę usiłowała sobie przypomnieć ten moment. Były miękkie- stwierdziła w końcu w duchu. Zadziwiająco miękkie, jakby wsmarowywał w nie jakieś specyfiki, choć dziewczyna osobiście wątpiła, aby był takim typem. To nie Lockhart.
Wyraz twarzy, choć przerażająco beznamiętny... Cóż, Katerina pamiętała uśmiech, może pełen kpiny i arogancji, ale jednak. Wiedziała, że ta maska nie jest wcale wykuta z kamienia. Zmienia się. On potrafiłby się uśmiechać, tak szczerze, naturalnie i po prostu... Ze szczęścia! Jednak prawdopodobnie już dawno nie miał ku temu powodów.
Szczupła sylwetka w jego przypadku wcale nie oznaczała słabości. Cat na własnej skórze przekonała się o jego sile. O tym, z jaką łatwością mógłby powalić ją na ziemię. Poza tym był zwinny i szybki. Urodzony drapieżnik- przemknęło jej przez myśl, a po plecach przemknął dreszcz niepokoju.
Czerń materiału kontrastowała z jasnością cery. Miał idealną skórę. Większość dziewczyn mogła mu tego zazdrościć. Zapewne nie wkładał w to najmniejszego wysiłku, po prostu taki był. A bladość podkreślona jeszcze mocniej ciemnymi kolorami jedynie pogłębiała wrażenie dzikości, tajemniczość i niebezpieczeństwa, które od niego biło.
Ten chłopak z pewnością ma serce.
Stwierdzenie jakże śmiałe, jednak zarówno moim, jak i Cat zdaniem, zapewne nie mijające się z prawdą.
Romanova ponownie spojrzała na zamek. Było go stąd widać jak na dłoni. Wieżyczki ginęły w szarych, burzowych chmurach. W oknach migały ciepłe światła świec, w niektórych było ciemno. Teraz mury, pozbawione ciepła promieni słonecznych, wydawały się niemal czarne. Podobnie jak wody jeziora. Wiatr wywoływał lekkie fale, choć i te wkrótce miały zniknąć, a plama błękitu, którą zawsze widywało się na mapie szkoły, zamienić w czarną, zimną otchłań.
Obserwując ten widok ciężko było nie stwierdzić, że brunet, jeszcze do niedawna samotnie, siedzący na błoniach, idealnie się w niego wpasowywał.
Właściwie, gdyby już się zdobyć na głębsze przemyślenia oraz wnikliwe analizy, Sahir był jak ten zamek. Z wierzchu zimny, kamienny, spokojny, jednak w środku było ciepło. I to ciepło, ten sporadyczny blask świec przebijał się od czasu do czasu przez okna, ciemne oczy. Cat przypomniała sobie, jak wyglądają te niemal czarne ślepia i natychmiast zwątpiła w swoje porównanie. Ciężko było wierzyć, że w tej osobistości kryje się coś miłego, jasnego, dobrego. Mimo to Romanova starała się wierzyć, że tak w istocie jest.
Mógł być też niebem, przesłoniętym przez szare chmury. Choć nie, on był taki, jaki był. Mroczny, nieodgadniony... Na próżno się okłamywać, że gdyby obedrzeć go z tej otoczki, stałby się nagle wielbicielem jednorożców, różu, kociaków, lodów malinowych i tęczy. Ten mrok był częścią chłopaka, choć niezaprzeczalnie mógł wiele skrywać. Jak otchłań jeziora. Niby przerażająca i człowiek wie, że gdy do niej wskoczy, już nigdy może się nie wynurzyć. Jednocześnie i tak skacze, lub krąży przy niej bo jest nią zafascynowany. Głębią czerni, podnieceniem, dreszczami, adrenaliną, szybszym biciem swojego serca. A jak wiadomo, adrenalina może być uzależniająca...
Cholera, trochę tak się teraz czuła. Jak ten człowiek.
Cat jeszcze raz zerknęła na Sahira. Minął już kwadrans, a z minuty na minutę powietrze było coraz bardziej naelektryzowane. Burza. Cat kochała burzę oraz deszcz. Zaciągnęła się zapachem deszczu. Wspaniały... W pewnym momencie niebo przeszyła błyskawica, a chwilę później nastąpił grzmot. Dziewczyna uśmiechnęła się, zachwycona tym widokiem. Choć przeżyła już wiele burz, wciąż zachowywała się, jakby widziała je pierwszy raz.
- Piękne.- mruknęła, może trochę do siebie, a trochę do Nailaha, który z pewnością ją słyszał. Przerwała tym samym ciszę, choć jej głos zdawał się popłynąć razem z echem gromu, nie psując jakiegoś ciemnego, niepokojącego spokoju, który ogarnął błonia po niedawnej przepychance dwojga uczniów.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Pią Lip 24, 2015 2:22 pm
Płomień zalśnił na krańcu zapalniczki, która odbiła przesiąkające przez ciemne, gęste chmury, promienie słoneczne, które nie znikały nawet w nocy, wiedzieliście o tym? Przecież księżyc czerpie z nich moc, by lśnić, przecież gwiazdy by nie istniały, gdyby nie dzienne światło - i były nawet teraz, chociaż niedostrzegalne tak mocno jak w dnie bezchmurne - i lśniły, choć przytłumione i zabawiały się, rysując cienie na ziemi, które również nie miały prawa bytu bez niego - światło i ciemność były jak para kochanków - tak jak i Słońce z Luną, co mijali się, w swej tragedii i nigdy nie mogli połączyć, wiecznie po przeciwnych stronach, dostając tylko te nieliczne dni podczas zaćmienia, kiedy na parę chwil mogli obdarzyć się wzajem czułymi pocałunkami... Spojrzałeś na tą zapalniczkę tak, jakby nie była zapalniczką - odbijając blask na swojej zarysowanej, zmatowiałej nawierzchni, nosiła na sobie historię, której nie słyszało tak wielu ludzi i jeszcze więcej w przyszłości o niej nie usłysz - co tak naprawdę obchodzi kogoś życie drugiego człowieka, mijanego na korytarzu? Może ciekawość czasami pcha nas tam, gdzie nasze nosy nie powinny być wściubane, może odwaga w nas nieraz graniczy z głupotą, a mimo to nie potrafimy się z niej obedrzeć i "dać sobie na wstrzymanie", kiedy nacisk jest zbyt mocny, a pragnienie posiadania wiedzy zbyt wielkie... Skoro już minęliśmy cząstkę wielkiego rozumowania Bułhakowa, w którym światło nie mogło istnieć bez cieni, a dobro bez zła, to posuniemy się o krok do przodu w złotych, wielkich myślach, gdzie ponoć ciekawość była pierwszym stopniem do piekła, a jednocześnie nie da się wygrać wielkich bitew bez posiadania odpowiednich informacji, jak słusznie wspomniał strateg wojenny filozof Sun Tzu... Dodać jeden do jednego i wychodzi na to, że człowiek musi zatapiać się w źle, by pojmować dobro, musi grzeszyć, by doświadczać rozgrzeszenia i musi przekraczać granice światłocieni, aby rozpoznawać, gdzie blaskiem sięga Luna, powierniczka sekretów mordów oraz tchnień kochanków i Soluna, wierna towarzyszka zabaw, śmiechów i skandali... Zamykasz zapalniczkę, z papierosem, jeszcze nawet nie odpalonym, między wargami, nie oglądając się za siebie, na stojącą za plecami dziewczynę - znowu ignorancja, znowu lekceważenie przeciwnika - zdradzę wam kolejny sekret - kiedy we wszystkich dostrzegasz wroga, nie musisz się obawiać sztyletu między łopatki z prostej przyczyny - w każdej dłoni dostrzegasz ten sztylet i jesteś już tak przyzwyczajony do jego widoku i do zagłębiania się stali w jestestwo, że nie robi na was większego wrażenia - tak jak z truciznami, wiedzieliście? Człowiek jest w stanie uodpornić się na wszystkie trucizny - wystarczy, że będzie przyjmował małe dawki w odpowiednich odstępach czasu... Cóż więc - przegrany pojedynek za plecami, Wygrana, która sama sobie stworzyła nagrodę z satysfakcji osiągnięcia, mogąc się tylko zastanawiać, dlaczego przeciwnik nie wyjął różdżki, stojącą w swej pełnej krasie, nawet nie chełpiąca zwycięstwem, miast cieszyć myśli i przysposabiać się do blasku fleshy, podniecająca własne myśli niepoprawnymi wnioskami, co wprowadzały skórę w stan dreszczy nie tych z rodzaju nieprzyjemnych, a wręcz przeciwnie... Kojarzysz przypowieść o Ewie, którą kusił wąż..? Na pewno, każdy z nas w końcu ją zna, zwłaszcza w tym zwariowanym, skupionym na religii społeczeństwie... Nie czujesz się tak, jakbyś na wyciągnięcie dłoni miała Zakazany Owoc..? 
Pokusy, ach te pokusy...
Zapalniczka znów brzdąknęła, gdy ją zamknąłeś, wciąż wpatrzony, jak przesuwa się między twoimi palcami, gdy rozległ się grzmot, który zmusił cię do nagłego spojrzenia w niebo.
- Oddział psychiatryczny jest dość niedaleko, mogłabyś zajść. - Kolejne brzdąknięcie... Tak, piękne. Piękne w swej przerażającej sile destrukcji. W końcu się podniosłeś i złapałeś za swoją skórę, przynajmniej o rozmiar za dużą, by ją otrzepać, chowając w końcowym efekcie i papierosa i zapalniczkę do kieszeni, by narzucić ją sobie na ramiona i obrócić się przodem do Rosjanki. - Ty czegoś chcesz, czy po prostu stwierdziłaś, że strasznie buntowniczo będzie się przyczepić do mojej osoby i pograć rodzince na nerwach?
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Pią Lip 24, 2015 10:12 pm
Jego głos... Jego głos był nieprzyjemny i drażnił spokój chwili. Cat prychnęła zarzucając jasnymi włosami, gdy piorunowała Sahira spojrzeniem. Który to już raz podczas tego spotkania? Dziewczyna zacisnęła wargi lekko podirytowana. No bo on był taki... Taki... Ugh!
- Jasne, ale tylko z tobą, Robaczku. Powinieneś zasięgnąć rady uzdrowiciela, wyjdzie ci to na dobre.- zaszczebiotała słodko, jednak ten jakże uroczy i aż do bólu teatralny uśmieszek rozpłyną się równie szybko, jak pojawił. Zastąpił go pogardliwy wyraz twarzy. Była gotowa ponownie go w coś zamienić. Albo najlepiej sprawić, by przestał mówić. Zdecydowanie za dużo szczekał.
Również wstała, gdy ponownie się do niej zwrócił. Uniosła dumnie głowę. Nawet brudna i rozczochrana, nie potrafiła odpuścić sobie zgrywania idealnej córeczki. W sumie udawanie kogoś, kim nie jest zaczynało ją męczyć. To, jak inni ją postrzegali, było wkurzające. Ale co mogła na to poradzić? Lepsze to niż utrata domu i wydziedziczenie. Chyba...
- Nie schlebiaj sobie Nailah!- prychnęła podchodząc do niego i tykając go palcem w pierś. TAK! Tykła go bezczelnie! A co! Jak szaleć, to szaleć!- Błagam... Napatoczyłeś mi się pod nogi. Zresztą... Ludzie twojego pokroju zawsze plączą się pod nogami, jak bezpańskie kundle.- niemal splunęła z obrzydzeniem, choć oczywiście kłamała. No bo wcale tak nie myślała.- Chociaż... Wychodzi na to, że nieludzie również. A może zwłaszcza?- przekrzywiła główkę, marszcząc delikatnie brwi, jakby faktycznie poważnie się nad tym zastanawiała. Była gotowa na rundę drugą, jeśli oczywiście on zacznie.
- Powiedz mi, jak to jest? Jakie to uczucie, hmmm? Być tym, czym jesteś.- niby brzmiało to wciąż odrobinę kpiąco, jednak faktycznie, Katerina była ciekawa. Właściwie, gdyby mogła, to zasypałaby go gradem pytań. No tak... Ale nie mogła. Sam fakt, że interesowałaby się wampirami, miała odmienne zdanie na ich temat niż ojciec... To niedopuszczalne.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Sob Lip 25, 2015 12:06 pm
No dalej, kochanie, to dopiero początek - nasza gra sunie do przodu, a ty, Królowa na szachownicy, powołujesz do powstania swoje pionki, pstrykasz palcami, wywołujesz sztorm, który rzucał blaski na czarne pola (moje pola) o wielke groźniejsze, niż te jasne przebłyski gdzieś tam, na niebie, które niejednemu już szniczyły dom - ale nie tutaj, ale nie dzisiaj - dlatego, cóż, pozostaje mi obserwować twoje uginanie się mięśni, niecierpliwe tupanie obcasów i szelest sukni, kiedy machałaś rękoma - przywołaj swoich wojowników, czekam - jestem sam jeden, nikt mnie nie ozwał królem, brak też korony ciernistej królowej, więc nie musisz się obawiać, przecież nie powinienem ci zagrażać... Więc czemu nadal tu stoję? Wyczuwasz drwinę w samej obecności tego karego konia, który stoi nad granicą twojego księstwa, ciągnąc za sobą smukły mrok, gotowy przylegać do palców i pieścić policzki..? Nadciąga tak płynnie, jak burzowe chmury nad naszymi głowami - ten koń nic sobie nie robi z oznaczeń, nie przeszkadza mu chaotyczny ruch, nie przeszkadza mu to, że powinien się według wszystkich prawideł poruszać po eLce - spaceruje wolnym stępem na tej magicznej granicy rozdzielającej planszę na pół i nie spuszcza z ciebie spojrzenia, z twojego zdenerwowania, chociaż powinien się czegoś nauczyć - przecież wygrałaś z nim pierwszy pojedynek... Wystarczyło jedno celne zaklęcie - zaklęcie, które nie było wcale groźne - mogłaś użyć jakiegoś, które rozłożyłoby się na hebanowym futrze tego Skoczka ranami, zraszając ciemność szkarłatem, która stopiłaby się pośród wszystkich cieni w jedno z nimi samymi, póki nie padłby na jego sylwetkę choć jeden promień światła.
No więc, był jaki?
Jaka jesteś Ty, Ślizgońska Królowo Grzechotników - grzechotnik, który wiele telepie swym ogonem, by ostrzegać, który potem wysuwa kły, by ugryźć, ale nigdy nie czyni takiej szkody, po której nie można by się było pozbierać. Przynajmniej tak było w twoim własnym wnętrzu - grzechotnik przybrany w skórę Żmii... Gdybyś tylko zobaczyła siebie w lustrze - lecz nie zobaczysz - nie zostanie ci wyciągnięte magiczne lusterko, które podkreśliłoby skazy w twym licu i paskudne zmarszczki gniewu, nie przejrzysz się w Zwierciadłach Duszy tego, na kogo patrzyłaś i nie przejrzysz się też w zwierciadle swego serca, zbyt zaślepiona, zbyt przytrzymująca się ziemi, która utrzymywała pion mocą grawitacji, by dodawać majestatu - jesteś jak piękna lalka, którą ktoś wytkał z materiału zgoła innego niż porcelana - drewno..? Czuć od ciebie woń drewna, którego użył zręczny lalkarz, ale nie wręczył ci żyłek, którymi mógłby tobą kierować - lub może są one takie cienkie, że nie sposób ich dostrzec, jeśli nie wie się, w które punkty patrzeć..? Drewna jakże ludzkie, będące nieodłączną częścią życia ludzkości, a jednocześnie twarde i mocne - a w tej twardości tak łatwo może zostać spopielone ogniem i wyżarte przez szkodniki...
Nie baw się ogniem, Katerino, bo się poparzysz.
Nie czekałaś, aż on zacznie.
Sama zaczęłaś.
Królowa, która mocniej uderza nogą, bo chciała więcej, bo jej serce nadal się nie uspokoiło, a ciemność przyciągała - więc niech podejdzie, niech przestanie jedynie tańczyć na granicy..! Niech pochłonie wszystko i zamknie w swych objęciach - a potem... potem zobaczymy, jakie konsekwencje słów i czynów przyjdzie zbierać - na razie arogancja kipi, pewność siebie przebija na wskroś i ma wzbudzać niepewność w przeciwniku... Niech coś zrobi, czy nie tak? Niech pokarze jakieś emocje, niech zapłonie równie mocnym płomieniem, jakim płonęłaś ty... Jak chcesz to łączyć ze swą delikatnością i wewnętrznym dobrem, które rozkwita jasnym kwiatem pośród narastającej nocy..? Dbaj o niego bardziej, kochanie - takie kwiaty więdną tak szybko...
Lekko ściągnął brwi, ze skórzaną kurtką na ramionach, z zapalniczką między palcami, konfrontując wasze spojrzenia, chociaż wciąż nie odpowiadałeś na jej wyzwanie... Czy powinieneś..? Och, jasne, tylko czekać, aż przeciśnie się przez jej pełne wargi komentarzyk, że teraz nie masz jaj, lub coś w tym guście... 
- Mojego czyli jakiego..? To nie ja tu ujadam jak mały pudelek salonowy. - Uniósł lekko, na parę sekund, minimalnie, jeden kącik warg w górę we flegmatycznym przejawie nonszalancji. - Chcesz się przekonać..? Zapytaj pannę Tichy, ma ciekawy substytut tego, jak czują się istoty wyrastające poza ludzką marność, których nie dotyka jarzmo czasu... - Przechyliłeś głowę na ramię, wsuwając dłonie do kieszeni spodni, by delikatnie, filuternie wręcz, się uśmiechnąć.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Wto Sie 04, 2015 7:04 pm
Kolejna błyskawica przecięła niebo, a grzmot odbił się echem od ściany zakazanego lasu. Pierwsze krople deszczu zaczęły opadać z chmur. Kilka odbiło się od kurtki Sahira. Jedna trafiła w policzek Cat, spływając po jasnej, gładkiej skórze. Na pozór mały, przezroczysty koralik wody przypominał łzę. Zdawać by się mogło, że Katerina uroniła ją ze złości, smutku i ogólnego rozstrojenia emocjonalnego, które wywołał Nailah. Nic bardziej mylnego, oczywiście.
Dziewczyna z rozdrażnieniem starła kroplę wierzchem dłoni, jakby obawiała się, że chłopak uzna, iż faktycznie płacze. Nie miała najmniejszej ochoty pokazywać komukolwiek choćby jednej swojej słabości. Przedstawiciele rodu Romanovów nie płaczą! Zwykle doprowadzają innych do płaczu.
- Zważaj sobie Nailah! Ten mały "pudelek salonowy" umie gryźć.- krok na przód, niewielki. I tak nie dzieliła ich znacząca odległość. Jeszcze kilka centymetrów, a mogliby się zetknąć torsami. Cat musiała zadzierać głowę, by spojrzeć brunetowi w oczy, jednak nie przeszkadzało jej to.
- I pytam ciebie, nie ją.- odparła stanowczo, w dalszym ciągu oczekując odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie.- Gdybym miała w interesie ją przepytywać, to chyba oczywiste, że nie traciłabym czasu, na zmarniałego chłoptasia, który zdaje się mieć wielki talent do wpadania w kłopoty. Na twoim miejscu korzystałabym z okazji. Wpływowe rody mają wiele do powiedzenia w świecie czarodziejów. Z twoim szczęściem, wkrótce możesz potrzebować pomocy kogoś bardzo wpływowego. A ja potrafię być dość przekonująca...- przygryzła dolną wargę, jakby starała się powstrzymać uśmiech, i tak leniwie wpływający na jej usta.
- Z drugiej strony, radziłabym zachować respekt wobec takich jak ja, z jeszcze innego powodu. Nie masz wiele do stracenia, bo reputacji za dobrej nie posiadasz, w jakiekolwiek wartości materialne śmiem wątpić... Jednakże, w Azkabanie jest wiele cel, a sądy w dzisiejszych czasach nie zawsze wydają uczciwe wyroki.- wzruszyła beztrosko ramionami, zerkając na niebo i oceniając, jak dużo zostało czasu do oberwania chmury. Nie miała ochoty wracać mokra do zamku.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Pon Sie 17, 2015 12:20 pm
Ten jego spokój, którym znowu się oplatał - niedostępny spokój, który sprawiał wrażenie, jakby akurat kwestia wzrostu między nimi była naprawdę nieważna. Wiesz, jak to jest, kiedy oddaje się duszę diabły, słodka Katerino..? On rozbiera nas na części i zastępuje te brakujące własnymi, byśmy byli doskonale pracującymi maszynami złożonymi z misternie kutych trybików - to bardzo dobre trybiki, chociaż kąt patrzenia zależy zawsze od punktu widzenia, więc może... może jednak to były naprawdę ZŁE trybiki. Nie ważne aktualnie, jak je nazwiesz - ważne jest to, że mniej więcej zdajesz sobie sprawę z tego, jak wolno, flegmatycznie wręcz się obracają, nie nagrzewając przy tym i że doskonale się ze sobą zazębiają - dlatego, taaak, akurat fizyczna wysokość nie miała tutaj wiele wspólnego z wrażenie, że dzieliły was od siebie całe kilometry, choć prawie stykaliście się klatkami piersiowymi - nie odpowiadał na twoje wyzwanie tą samą dumą, którą napęczniałaś i którą promieniowałaś coraz mocniej - ta siła, jaka biła od ciebie, oplatała jego sylwetkę i zdawał sobie z niej sprawę - oto jest przed nim osoba, która wie, gdzie przynależy i wie, jak wykorzystywać swoje zalety nie tylko te czysto fizyczne, ale i materialne i umysłowe zarazem - tym nie mniej nie stykało się to wszystko z jego skórą.
- Cóż może zdziałać pudelek stający naprzeciwko wilka? - Cała ta rozmowa była niczym jedna wielka pułapka, sieć, którą można było doplatać i jednocześnie się w niej zaplątywać, przylepiać, a mimo to się nie uciekało, dlaczego? Może właśnie z tego powodu, który już przerobiliśmy - poszukiwania wrażeń, wymykania się ze schematów szarej rzeczywistości - co dokładnie czaiło się w głowie Kateriny? Nie wiem, w końcu Nailah też nie wiedział i aktualnie nie próbował zgadywać na oślep - zabawa się psuła, jeśli wyciągaliśmy zbyt wiele błędnych wniosków - lepiej czekać, aż same do nas przyjdą dobrowolnie. Wyciągnął bardzo powoli rękę w jej stronę, gdyby chciała, mogłaby się odsunąć, a on nie zamierzał jej gonić, czy też sięgać dalej - jeśli jednak stała w miejscu, to przesunął palcami po jej szyi i miękkich włosach muskanych wiatrem, by wreszcie założyć przedramię za jej kark i pochylić się, aby zrównać się z nią spojrzeniem - skoro czasem i nawet Bóg potrafił zrównać się z ludźmi, wyciągając do nich swą niematerialną dłoń, to dlaczego i Sahir nie mógłby tego zrobić? Prastare dziedzictwo płynące w jego krwi nawet tego nie negowało - w końcu okażmy nieco szacunku przeciwnikowi, który zdołał zamienić dumną Istotę Nocy w zwykle-niezwykłą ćmę!
- Kochanie, ja również. - Ledwo poruszył wargami, jego głos był w zasadzie szeptem, ale bardzo wyraźnym szeptem, splatającym się z falami wiatru zamykającymi ich sylwetki, które miały zostać przygotowane na kurtynę deszczu, co zaraz miała zamknąć całą scenę. - Dlaczego niby sądzisz, że jakikolwiek wyrok na mnie wydany miałby być niesprawiedliwy..? - Puścił ją i minął, poprawiając kurtkę na ramionach, by skierować się do murów zamku, nie oglądając nawet za Kateriną, czy w ogóle za nim podąża, czy może zostaje w miejscu, chętna na zmoknięcie. - Może i w Azkabanie czeka wiele cel, z drugiej strony, w przeciwieństwie do was, Śmiertelnych, mam przed sobą dłuugie życie...
[z/t]

Katerina Romanowa +5PD
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Pią Wrz 04, 2015 7:15 pm
[z/t dla Kateriny]
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Pon Wrz 07, 2015 7:58 pm
W życiu każdego jest taki dzień, gdy spokojnie można nazwać go najgorszym w życiu. Ilekroć coś się próbuje - nie wychodzi, ilekroć się coś słyszy - słyszy się same złe wiadomości i tak w kółko. Dzisiejsze dwadzieścia cztery godziny Giotto może zaliczyć do tych bardzo mało udanych. Dzień jeszcze nie minął, a przez niego jedyne co przemawiało to gniew. Dzisiejszego ranka otrzymał sowę od swoich rodziców, a treść listu nie była zbyt zadowalająca. Spodziewał się efektów śledztwa, tymczasem otrzymał najgorszą możliwą wiadomość - ministerstwo magii zawiesiło sprawę śmierci brata Nero na czas nieokreślony. W żargonie policyjnym znaczyło to tyle, że sprawa jest już zamknięta i nie ma co liczyć na nowe informacje. Zatem po raz kolejny przekonał się do tego, że Ci którzy władają światem magii to zwykłe, przekupne kurwy, którzy martwią się tylko o swój stołek. Może i był chorym idealistą, wierzył w coś więcej niż pensję i pozycję, że posiadanie rangi oznacza też obowiązki, ale teraz jego stosunek do ministerstwa zmieni się całkowicie. Koniec z przyszłością aurora.
Rozgniewany wyszedł ze swojego dormitorium, mając kilka niezbędnych rzeczy pod szatą. Nie zamieniając z nikim słowa, nie wymieniając chociażby spojrzenia z kimkolwiek, udał się bezpośrednio na teren błoni, tam, gdzie będzie mógł pobyć w spokoju sam ze sobą. Gdy znalazł się już pod Starym Dębem, uznał, że jest na tyle bezpieczny, by nie dostrzegł go nikt, kto mógłby zagrozić jego przemyśleniom, położył dwie butelki ognistej whisky przy korzeniach i czekał. Po chwili stanął naprzeciw potężnego drzewa i pochylił głowę do przodu, opierając czoło o korę drzewa. W ciszy stał, po czym przyłożył jeszcze ręce do starego dębu, próbując cokolwiek poczuć.
Stał tak kilkadziesiąt sekund, myślał. Musiał uporządkować sobie wszystko w głowie, to co dziś przeczytał w liście mocno go zraniło. W końcu wyrzucił to z siebie. Wydarł się, stojąc dalej w tej samej pozycji. Był to krzyk pełen gniewu, niemocy i frustracji. Wcale mu nie ulżyło, czuł się bezsilny, nie wiedział co ma zrobić w tej chwili. Krzyknął więc po raz kolejny i się wyprostował, wzdychając głośno. Chwycił butelkę ognistej whisky i otworzył ją, po czym zaczął pić duszkiem. Upił od razu ponad połowę, chcąc zapomnieć o tym, co się dzisiaj działo. Czuł jak pali go w żołądku i że za szybko to wypił, ale nie przejmował się tym. Niedługo potem, upił kolejne kilka łyków, opróżniając całą butelkę whisky, która normalnemu czarodziejowi wystarczyłaby na wiele dni. Rzucił opróżniony szklany przedmiot gdzieś na bok i usiadł pod dębem, oparł się plecami o korę drzewa i był tyłem do szkoły, patrzył teraz gdzieś w dalszą część lasu. Otworzył nawet drugą butelkę i już zaczął ją pić. Uronił jedną łzę, patrząc zamyślony przed siebie.
Kayleigh Phate
Oczekujący
Kayleigh Phate

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Pon Wrz 07, 2015 10:09 pm
Na szczęście nie był to dzień ogólnie najgorszy dla wszystkich, weźmy taką Kayleigh dla przykładu. Całkiem po myśli wszystko się układało, mimo tego, że rok szkolny nieuchronnie zbliżał się ku końcowi. Nawet udało się jej wyspać wyjątkowo! Podsumowując, chodziła po szkole całkiem zadowolona z życia, co okazywała nawet lekkim uśmiechem na korytarzu dla poszczególnych osób. Głupio byłoby tracić taki nastrój, tak więc usilnie starała się nie myśleć o mniej przyjemnych rzeczach, jak powtórki na lekcjach czy zaliczenia. Ze względu na całkiem niezłą pogodę, zaraz po lekcjach skierowała się do dormitorium, by założyć bardziej wygodne ubrania, niż szkolny mundurek i ruszyła na błonia. W prawdzie zapowiadali jakieś przelotne opady, jednak w tym momencie nie zanosiło się na nic podobnego. Jedynie słońce przebijało się zza chmur, raz na jakiś czas oblewając błonia kwietniowymi promieniami.
Tym razem ślizgonka nie zmierzała w żadne konkretne miejsce, dla odmiany stawiając na spacer. Nie, nie rzucajmy ją od razu na głęboką wodę, wciskając kit że przyszła pobiegać. Nie znosiła tego. Wiosenny spacer jak najbardziej spełniał jej oczekiwania, nie potrzebowała wypluwać sobie płuc, jeszcze się jej przydadzą.
Zdążyła przejść już sporą część błoni, gdy mijając w pewnej odległości Stary Dąb, zauważyła znajomą postać. Znowu. Czy oni mieli wszczepiane jakieś magnesy po opuszczeniu zamku, żeby prawie za każdym razem na siebie tu wpadać? Nikogo innego w pobliżu nie było. Kay uśmiechnęła się pod nosem, nie ukrywając nawet specjalnie tym razem, że się cieszy na widok Giotto. Cicho podeszła od tyłu, dopiero przy drzewie stając tuż obok ślizgona
- Znowu Ty - rzuciła z lekkim rozbawieniem, jednak w trakcie już wypowiadania słów zauważyła, że chłopak coś w nastroju do żartów nie był. Ogólnie chyba ukazywał przeciwieństwo jej samopoczucia.
- Nero... - mruknęła, marszcząc brwi jeszcze bardziej zszokowana, widząc na twarzy blondyna pojedynczą łzę, którą zapewne za ułamek sekundy zetrze z twarzy. Nie była naiwna i zdążyła już go co nieco poznać by wiedzieć, że nie będzie najlepszym pomysłem zadawania tego idiotycznego pytania "co się stało?"
- Nikt ci nie wspominał, że trzeba się dzielić? - dokończyła więc, siadając obok i łapiąc butelkę. Nie czekając na pozwolenie otworzyła ją i wzięła jednego łyka, mimowolnie krzywiąc się lekko. Już chyba jasnym było, że skoro przyszła i usiadła, to żadne wyganianie jej na nic się nie zda. Pomińmy, że ślizgon nie wyglądał raczej na szukającego towarzystwa, siedząc w oddali od innych z dwoma butelkami whisky, z czego jedna zdążyła już opustoszeć.


Ostatnio zmieniony przez Kayleigh Phate dnia Wto Wrz 08, 2015 7:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Wto Wrz 08, 2015 7:27 pm
Nero był bardzo zamyślony. Z tego powodu nie zwrócił uwagi na to czy ktoś za nim idzie, czy ktoś znajduje się na terenie błoni i czy ktoś go może usłyszeć, albo jeszcze gorzej - zobaczyć. Wystarczył zatem ten jeden moment nieuwagi, by Phate dostrzegła prawdziwą twarz Giotto, której starał się ukryć. Miała przed sobą, bezradnego, sfrustrowanego, przybitego i nieszczęśliwego chłopaka, który pogubił się w swoim własnym życiu. W tej chwili runęły wszystkie jego ideały, wszystko to w co wierzył. Był zły, bardzo zły i zapewne prędko się nie uspokoi. Nie pomógł nawet alkohol, którego butelka została już opróżniona i leżała gdzieś obok siedzącego Ślizgona. Pozwolił sobie na opuszczenie gardy i przez to Kayleigh dostrzegła jak roni łzę. Dla tak dumnego i tak mrocznego człowieka jak on, taka sytuacja była nie do pomyślenia. Popełnił duży błąd, odkrywając się akurat w tej chwili, ale z drugiej strony... ile można udawać, że wszystko jest dobrze? Giotto bez wątpienia jest silny, fizycznie i psychicznie, ale nawet tak silne osoby jak on, mają momenty niepewności i swego rodzaju kryzysy. Jego nastał właśnie teraz...
Słysząc jej głos, zamarł w bezruchu. Z jej perspektywy mogło się po prostu wydawać, że chłopak ją zlał i dalej patrzy się w jeden punkt, on zaś przestraszył się. Przez to zamyślenie nie zdołał jej dostrzec, usłyszeć kroków, nic, kompletnie, zero. Nie minęło wiele milisekund, a zrozumiał, że ktoś zobaczył jak on płacze. Nie był to szloch, ale w przypadku Nero wystarczyła jedna łza, by pokazać jak bardzo go to boli. Szybko więc przetarł policzek, udając, że wyciera jakiś brud z twarzy.
- Odejdź stąd Phate... - powiedział spokojnie, aczkolwiek nie starał się ukryć swojej bezradności i niechęci do czegokolwiek. Tym co powiedział, utwierdził ją zapewne w przekonaniu, że teraz potrzebne jest mu oparcie i że nawet jeśli by bardzo chciał, to nie radzi sobie z niczym. A najbardziej nie radzi sobie z samym sobą. Nie odwrócił się w jej stronę, nie chciał na nią patrzeć, gdyby spojrzała mu w oczy, zamarłaby. Tego Nero nie chciał nikt oglądać, mimo tego, że był prawdziwy, to jednak był przybity. I do tego śmierdziało od niego alkoholem.
- Zostaw to... idź stąd... - wymamrotał raz jeszcze, tym razem czuć było jego zachwiany głos podczas wypowiedzi. Procenty dawały się we znaki, jednakże starał się udawać, że nic mu nie jest i potrzebuje po prostu chwili wytchnienia w samotności. Przejął butelkę od szatynki i upił kilka kolejnych łyków, czując znowu pieczenie w żołądku. Jutro przynajmniej będzie go łeb bolał, więc z myślenia intensywnego nici, chociaż tyle dobrego w tej sytuacji.
Sponsored content

Stary Dąb  - Page 24 Empty Re: Stary Dąb

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach