Go down
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Wto Cze 20, 2017 11:55 am
Enzo bardzo chciał uratować Marlenę no ale cóż, nie chciał przy tym zginąć więc widząc szatańską pożogę lekko zwątpił w powodzenie swojej misji.
- Finite Icantatem - Powiedział i rzucił zaklęcie na Aidę.
Chciał pozbyć się tej fali ognia by móc przejść bezpiecznie do Leny która odpierdalała jakieś tańce hulańce i inne swawole z tymi swoimi kumplami sztywnymi. Zaklęcie to nie było zbyt celne ani silne dlatego wycofał się mijając przy tym Pottera. Ten to na pewno był ojcem wybrańca, pakować się wprost pod szatańską pożogę to albo debilizm, albo debilizm no ale cóż to nie była teraz jego sprawa bo przecież jak się spali to przynajmniej kolega z jego domu puknie sobie Lily Evans no i po problemie. Ciekawe czy dostałby zaproszenie na ślub... No ale mniejsza cofając się miał cały czas na oku Aidę.
- Expelliarmus - Rzucił zaklęcie, a raczej próbował.
Po chwili jeszcze raz spróbował tego samego ale się nie udało.

3.1 Finite Icantatem
5.1 Expelliarmus
3.5 Expelliarmus

Wszystkie kości -1 za obrażenia


Ostatnio zmieniony przez Enzo Nero dnia Sro Cze 21, 2017 12:44 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Wto Cze 20, 2017 11:55 am
The member 'Enzo Nero' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 32 Dice-icon
#1 Result : 3, 1

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 32 Dice-icon
#2 Result : 5, 1

--------------------------------

#3 'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 32 Dice-icon
#3 Result : 3, 5
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Nie Cze 25, 2017 11:27 pm
Tarcza nie zadziałała, więc kolce pojawiły się na ciele Jamesa. W istocie były maluteńkie i przy tym bardzo niebezpieczne, o czym miał się zaraz przekonać Gryfon. I uruchomiona została sekwencja, a po kolcach zostawały małe ślady z których sączyła się krew. Na szczęście nie było jej wiele. Na pewno poczuł się od tego słabszy, kończyny zaczynały mu odmawiać posłuszeństwa. Pnącza znajdowały się w tym samym miejscu, Oppugno zadziałało na dwa, choć jeszcze trochę i nie miałby chłopak możliwości by z nich skorzystać. Alexander zdołał jeszcze kaszlnąć i powiedzieć:
- Przest...!
Chwilę później nie było po nim śladu. Pnącze więc smętnie unosiły się w powietrzu jeszcze pokryte krwią. Być może James nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, co widzi. Pnącza jednak nie były w stanie zaatakować Anny i Greya. Oppugno przestało działać. Był za daleko od Marlene i żeby tego było mało, promień w ogóle nie wystrzelił z jego różdżki. Expulso również nie zadziałało, dziewczyna zwyczajnie poprawiła swoje gęste blond włosy, jakby to wszystko nie robiło na niej wrażenia.  Arianna nie spieszyła się. Powoli wyciągnęła różdżkę i stawiała kroki na mokrej trawie. Gdy tylko James dobiegł do Marlene, Enzo już uciekał przed Szatańską Pożogą, więc minęli się w tym nieco utrudnionym biegu. Zdołał okryć dziewczynę swoją bluzą, ale w ich stronę zmierzało kilka ognistych zwierzątek; orzeł, koń i chyba nieśmiałek.
Pierwsze Finite Enzo nie zadziałało, na co Aida tylko się roześmiała. Expelliarmus również nie miał szans, a ogień się zbliżał.
Giotto z powodu braku sił, nie mógł się ruszyć, co wykorzystały Juliet i Flame i złowieszczo chichocząc otoczyły go, łapiąc za ręce, by przypadkiem nie uciekł.
- A terassss, mój drooogi zapossnasz się z Evanessscor - wysyczał Shane, uśmiechając się szeroko, a jego jadowicie żółte oczy dziwnie rozbłysły.
Chmury zaczęły znikać, Minabi zrobił się teraz niemalże szary, dziwna poświata otoczyła stary dąb, zaczęła się wydostawać poza namalowany krąg.



Pamiętajcie by sobie na bieżąco odejmować PŻ!

James Potter: -12 PŻ
Enzo Nero: -4 PŻ
Marlene McKinnon: brak przytomności jeszcze przez jeden post
Giotto Nero: -5 PŻ (zablokowana możliwość ruchu rękoma, szczególny ból w jednej z nich)

To ostatnia mapka
Minabi Izumi
Martwy †
Minabi Izumi

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Pon Cze 26, 2017 4:42 pm
Skutki uboczne nie były czymś o czym mógłby marzyć Krukon, ale czego mógł się spodziewać po tak starej magii? Przypominał sobie różne szczegóły, szczęśliwe chwile, robił wszystko by wyssać, pozbyć się tej złej energii, która tu zamieszkała. Te kawałki dusz osób, które tutaj zginęły zasługiwały przecież na to by odejść całkowicie, a nie tkwić całą wieczność w jednym miejscu. Stary dąb przecież też przez to cierpiał. Nie zamierzał się wycofywać, wiedział, że wszystko ma swoją cenę, również uzdrowienie. I właśnie po to tutaj przyszedł - by uzdrowić to drzewo, ich i przy okazji siebie. Strach go nie opuszczał, poczucie że jest niesamowicie blisko... no właśnie, czego? Bogów? Shintō było mu znane, mimo że nigdy nie utożsamiał się z tym jak jego babcia. Wolał wierzyć w to, co widzi, co czuje i co czują inni. Wierzyć w świat, przyrodę i ludzi.  Czy to patrzył Amenominakanushi i pozwalał by ta magia, ten dar mieszał się z zanieczyszczeniem, które splamiło błonia? A może ktoś inny? Ktoś kogo dopiero Minabi miał poznać? Chyba jeszcze nigdy nie był taki skupiony, taki poważny. Jednakże nie był pewien czy zdołała utrzymać ten cały ciężar, tę obecność, która zaczynała opanowywać jego ciało. Widział jak przez mgłę jak coraz więcej jasnych płomyków od niego znika w środku starego dębu, słyszał bardzo dobrze bicie swojego serca i choć nie miał już ataków, ręce się mu trzęsły tak, że jeszcze chwila a wypuściłby swoją różdżkę. Zarówno był świadomy, co dzieje się za okręgiem wokół starego dębu jak i kompletnie nieświadomy. Dziwny paradoks, dziwne równanie, miał ochotę się smutno uśmiechnąć na myśl  o tych wszystkich wybrankach i wybrańcach Nieba i Ziemi.
- Sora, kin, kage... - wychrypiał, czując jak język odmawia posłuszeństwa, jak coś uderza w jego brzuch by po chwili wyciągnąć rękę po jego serce. Przypomniał sobie uśmiech Neve. Pani Jeziora o oczach jak fiołki nie opuści go nawet teraz... prawda? - Yami. Hikari.  
Poczuł się nagle taki nagi, pusty wręcz. Widział jak bariera wokół drzewa znika, a wszędzie zaczyna unosić się poświata. Pomyślał, że to już koniec i uśmiechnął się słabo, ale nagle postacie, które atakowały Jamesa, Marlene, Giotto i Enzo, przybrały absurdalne pozy. Pozy w których zastygli w chwili swojej prawdziwej śmierci.  Minabi tego nie widział, ale czuł jak Aida zaczyna płonąć i krzyczeć, Anna zostaje nadziana na pnącza i myśli o tym, czego już nie zrobi, Arianna umiera szybko, niemalże łagodnie od jednego krótkiego zaklęcia, tak samo Arthur, Flame podziela jego los, Grey otrzymuje pchnięcia, Lilith płonie jak pochodnia i nawet czuje ten zapach spalenizny, Juliet kona na pnączach, a Shane... Krukon złapał się w tamtym momencie za serce, choć tak naprawdę bolało go całe ciało, bo przecież sam przyjął wszystkie ich rany. Żywe trupy rozpłynęły się w powietrzu, a stary dąb stał się jakby żywszy? Nie było chmur ani deszczu, trawa była mokra, ale brakowało śladów krwi.  Izumi upadł na kolana i wypuścił różdżkę, czując jak wszystko go pali i kuje. Złapał się za głowę, nie mogąc się uspokoić. Wdech, wydech, wdech, wydech.... lepiej. Lepiej. Odetchnął na chwilę i zmusił się do tego by wstać, sięgnął jeszcze po różdżkę i starą książeczkę, będąc jeszcze na tyle przytomnym by zdać sobie sprawę z tego, co musi zrobić. Ruszył przed siebie, kiwając się na boki, krzywo stawiając kroki, ale stawiając. Gdy spuścił głowę, zauważył ciemne, bardzo cienkie pęknięcia na swojej skórze. Przełknął głośno ślinę, czując jak chce mu się płakać. Nie pamiętał kiedy ostatnio płakał, czy w ogóle płakał. W końcu znalazł się w pobliżu Jamesa i Marlene i zerknął w ich stronę, posyłając przytomnemu Potterowi krótki uśmiech, jakby chciał go uspokoić, że wszystko jest już dobrze. Po policzku zaczęły mu spływać łzy.
- Torba... moja - ledwo to z siebie wyrzucił i skinięciem się z nim pożegnał. Musiał przecież ruszyć dalej. Miał nadzieję, że chłopak zrozumiał o co mu chodziło. Szedł, szedł, nie było żadnych śladów walki, no jeśli nie licząc śladów krwi należących do Jamesa czy Enzo, a także  dziwnie wykrzywionych, widocznych pnączy. Szatańska Pożoga także znikła. Minął w końcu Enzo i głową wskazał mu odpowiedni kierunek. Kierunek starego dębu. Nero mógł zauważyć kilka ciemnych, cienkich pęknięć na twarzy Minabiego. Ósma i dziewiąta łza również popłynęła. Dalej, dalej, musiał iść dalej. W końcu znalazł się i przy Giotto, choć to zajęło najwięcej czasu. Skinął głową na pożegnanie, czując jak znowu zaczyna się trząść. Dziesiąta i ostatnia, jedenasta łza naznaczyły jego ubrudzone policzki. Próbował zagwizdać i schować dłonie nonszalancko do kieszeni, gdzie już znajdowała się cienka książeczka i różdżka. Nawet mu się to udało, nie chciał by zapamiętano go jako trzęsącego się Krukona. Przekroczył ostatnią linię, zbliżają się do Zakazanego Lasu. Jeszcze trochę, troszeczkę, zaraz będzie na miejscu, zaraz będzie mógł odpocząć i zapomnieć o wszystkim. Jedenaście głosów szeptało mu, że jest coraz bliżej, że zobaczy wszystko o czym marzył.
Chciał w to uwierzyć, więc uśmiechnął się szeroko, czując jak zaczyna powoli się rozpadać. Przyspieszył i zniknął za drzewami, nie chcąc by ktokolwiek zobaczył go w takim stanie. Wiedzę o tym, co się tutaj stało dzisiaj i tamtego pamiętnego marcowego dnia zabrał ze sobą.
Coś, co strukturą przypominało sól zniknęło, tak jak resztki ziół i substancji z okolic potężnego drzewa.
Została sama ręcznie robiona torba.

[z/t dla Minabiego]

Zawartość torby: 4 eliksiry uzdrawiające (działają na jakieś niewielkie obrażenia, +20 PŻ), własnoręcznie zrobiona maść (bez etykietki, ale pachnie przyjemnie, kwiatowo, jeśli ktoś postanowi wypróbować, MG wspomni, co ona robi), kilka suszonych kwiatów i jedna bladoniebieska świeczka (jej zapach uspokaja i koi stargane nerwy).

Informacja dla Was: możecie walnąć ostatnie posty w tym temacie, po nich MG zrobi podsumowanie.
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Pon Cze 26, 2017 8:39 pm
Enzo starał się uniknąć szatańskiej pożogi no i cóż, udało mu się bo prawie że w ostatniej chwili ona znikła. Na początku nie zdawał sobie sprawy z tego co tu się wydarzyło i dlaczego właśnie w tym momencie atak Aidy do niego nie dotarł jednak był zadowolony i padł na ziemię zmęczony. Siedział tak sobie na mokrej trawie i spojrzał na krukona który go mijał i wskazywał stronę dębu. Nie wiedział po co ma tam iść, ale zauważył ślady na jego skórze, nie obserwował go podczas walki gdyż było to nie możliwe dlatego nie zdawał sobie sprawy z tego co to może być. Nie pytając o nic odpoczął jeszcze chwilę po czym wstał lekko chwiejąc się na nogach. Najwyraźniej wstał zbyt gwałtownie. Spojrzał na Marlenę i Pottera, nie miał zamiaru im tam teraz przeszkadzać dlatego podszedł powoli do swojego kuzyna uśmiechając się.
- Było blisko. Prawie przekonałem się czy można upiec frytki na ognisku - Powiedział przypominając sobie ich starą rozmowę.
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Pon Cze 26, 2017 9:38 pm
Przez dłuższą chwilę Giotto nie był w stanie w ogóle kontaktować, stał się bezradny wręcz na to, co działo się z jego ciałem. Jego głowa pulsowała, dłonie zalane krwią skutecznie obniżały poziom jego percepcji, później duchy zblokowały go i tak naprawdę poza widokiem konturów nie widział nic - głosu też nie potrafił rozpoznać, gdyż natężenie zaklęć w tak krótkim czasie, zaawansowanie tych czarów oraz cała otoczka, zwłaszcza ta czarnomagiczna, zużywała jego siły dziesięć razy szybciej, niż zwykle.
I w pewnym momencie wszystko zniknęło, a sam Giotto ostatkiem skupienia, opadł pośladkami na trawę, podtrzymując swoje przemęczone ciało prawą ręką. Dalej jednak nie mógł się zająć niczym innym, jak podtrzymywaniem swojej przytomności, dlatego też wszystko to co działo się wkoło niego, nie zostało przezeń zarejestrowane w żaden sposób.
Dopiero gdy Enzo zbliżył się do Giotto, chłopakowi wróciła choć część koncentracji, z jaką mógł w końcu odetchnąć. Ślizgon kilkukrotnie odetchnął głęboko, nabierając jeszcze kilka dodatkowych sił. Szybko na nowo przeanalizował całą sytuację - Minabi zniknął, reszta była równie mocno obita, co on. Połączył fakty i zrozumiał, że chinol opuścił ich już na dobre, pewnie miał już dość Marleny.
- Mimo mongolizmu, był spoko - rzucił w eter, choć było to skierowane do jego brata.
Po kilku dłuższych chwilach podniósł się i zarejestrowawszy torbę leżącą nieopodal nich, dostrzegł na wierzchu kilka eliksirów energozdrowotnych. Wyciągnął dwie buteleczki i wręczył jedną kuzynowi, a drugą sam wylał najpierw na jedną, potem na drugą dłoń, niwelując choć w części ogromny ból, jaki towarzyszył mu przy każdym ruchu dłońmi. Następnym co zrobił, było wyjęcie świeczki, którą znał z gazetki jakiegoś sklepu magicznego. Wiedział co ona robi, dlatego gdy tylko reszta zbliżyła się na odpowiednią odległość, odpalił ją z pomocą swojej różdżki. Poniekąd było też pożegnanie mongoła, w końcu co by nie mówić, fajnie było, że ktoś ich reprezentował, szkoda tylko, że nie zdążyli przynieść mu kredek.
Spojrzał na swojego kuzyna i uśmiechnął się lekko, wycierając rękawem szaty krew z czoła.
- Podzielił los Harona, asan hujon - rzucił nieco filozoficznie i westchnął, patrząc przed siebie na Jamesa i Marlenę, którzy wyglądali wcale nie lepiej, niż Enzo i Giotto. Przypominało to powrót z maratonu alkoholowego z Kwaśniewskim.
Marlene McKinnon
Oczekujący
Marlene McKinnon

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Pon Cze 26, 2017 10:41 pm
Co się zaś tyczy Marlene...No cóż, blondynka wciąż miała pozostać nieprzytomną jednak z racji iż wszyscy założyli, że jest już w pełni ostatków swoich sił - siedziała sobie aktualnie na zielonej, nagrzanej od słońca i wykrzywiała wargi w dziwnym, niezbyt twarzowym grymasie. Bystrzejsze osobniki mogłyby zauważyć, że wyżej wspomniany grymas był jej reakcją na ten cholerny, pulsujący w nogach, niewyobrażalny ból i jednoczesne zdezorientowanie. Naprawdę nie wiedziała co się dzieje. Gdzieś tam z tyłu głowy coś mówiło jej, że jest już bezpieczna, że nie musi się bać i że w sumie powinna się okryć, ale...No właśnie, jej blond główka nie pracowała za dobrze. Dłonie, odruchowo i kurczowo, zaciskała na bluzie Pottera. Kątem oka zarejestrowała Minabiego kierującego się w stronę lasu, niestety nie była w stanie go zidentyfikować, dzielny Krukon pozostał dla niej obcą, oddalającą się sylwetką.
I naprawdę. Ból w nogach był oszałamiający.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Wto Cze 27, 2017 7:11 pm
Chyba miał problem z mierzeniem sił na zamiary, albo inaczej: robił to co twierdził, że powinien, a nie to co był w stanie. I zdecydowanie brakowało mu deszczu. Okulary miał już tak ufajdolone krwią, błotem i wszystkim co tylko znajdowało się w promieniu rażenia dębu, że nawet zaklęcia czyszczące jakimi były pokryte nie nadążały z usuwaniem tego syfu. Może jednak pomysł ze zrzuceniem ich nie był taki zły? Wiedział jednak, że bez nich będzie równie nieprzydatny. Miał już za sobą okres okularowego buntu, nigdy jego próby radzenia sobie bez nich nie kończyły się dobrze.
Tak więc działał trochę na ślepo, robił co uważał, że powinien i opierał się raczej na domniemanych efektach, bo tego co zdziałał bardziej się domyślał, niż widział.
Szatańską Pożogę też najpierw poczuł nim zobaczył. Okrył Marlene i chciał ją stamtąd zabrać. Po serii nieudanych zaklęć raczej nie liczył, że uda mu się ją podnieść magią, a fakt, że był kaktusem wykluczał również i tradycyjny sposób.
Zaklął ściskając w dłoni różdżkę. Już podjął decyzję, że jednak użyje zaklęcia, bo jest jakakolwiek szansa, że się powiedzie, a wzięcie Marlene w ramiona, jak by tego nie zrobił, skończyłoby się tym że zada jej kolejny ból nabijając ją na swoje igły (już nawet nie analizował co by się działo gdyby zaczęły w niej pękać), gdy nagle Szatańska Pożoga zniknęła. Zombie które dotrwały do tego momentu szarpnęły się nienaturalnie i zastygły w dziwnych pozycjach by po chwili rozpłynąć się w powietrzu. Zaklęcie które ciążyło na Jamesie również ustało. Ulga jaką przy tym poczuł była niewyobrażalna, przez chwilę miał wrażenie, że może zrobić wszystko. Był to jednak krótki szok, bo gdy próbował się podnieść, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i zarządziły, że dalej będzie siedział przy Marlene. Posłusznie więc klapnął na tyłek i dalej obserwował przez okulary które zdążyły się już jako tako oczyścić.
Dostrzegł Minabiego który wynurzył się z poświaty roztaczającej się wokół dębu. Był na niego wściekły i wdzięczny mu zarazem. Miał w sobie jakieś dziwne przeświadczenie, że ten chłopak pozbył się przekleństwa które ciążyło na Starym Dębie, już kij z tym że wybrał sobie na te rytuały trochę kiepski moment. Jednakowo ciężko mu było uwierzyć że taki chuderlak zdołał zrobić w sprawie dębu więcej niż Dumbledore.
Gdy jednak dostrzegł w jak opłakanym stanie jest Minabi, postanowił że dziś da mu już spokój. Stwierdził, że najwyżej przesłucha go jutro, gdy już ochłonie po tym wszystkim i ogarnie co tu się właściwie wydarzyło. Nie miał wtedy pojęcia, że nie będzie już ku temu okazji.
- Dzięki – rzucił tylko neutralnie, płaczący facet nawet jak się pociesznie uśmiecha wygląda tragicznie.
Dopiero po chwili dotarły do Pottera słowa Minabiego. Zmarszczył brwi szukając wzrokiem torby chłopaka. Na początku pomyślał, że ten chce by mu ją po prostu przynieść, Izumi jednak ruszył w przeciwnym kierunku, a James znowu skupił swoją uwagę na Marlene która w końcu się obudziła i usiadła na trawie. Na szczęście była już sobą, chociaż w jej oczach widać było lekkie zdezorientowanie i zdecydowanie ból.
Potter dostrzegł, że Nero dorwali się do wspomnianej już torby Minabiego i raczą się z niej jakimiś eliksirami, więc postanowił sprawdzić co się jeszcze w niej znajduje nim ta dwójka rozpracuje wszystko.
- Zaraz przyjdę – pokonanie tych kilku metrów wcale nie było takie łatwe. Przed oczyma bracia Mroczkowie tańczyli mu tango, a jego noga była jednym wielkim skupiskiem bólu. Nie siadał przy chłopakach bo pewnie już by się nie podniósł. Wyciągnął z torby dwie ostatnie buteleczki z eliksirem, jedną dla Marlene, drugą dla Minabiego. Spojrzał w stronę w którą odszedł chłopak i zaklął widząc, że ten zniknął już w krzakach, przecież nim Potter go dogoni miną wieki. Dorwał się jeszcze do jakiejś maści i chociaż po powąchaniu nie miał pojęcia na co może być, zabrał ją do krukonki.
Chyba nie docierało do niego o czym mówili Nero, albo po prostu tego nie rozumiał. Zostawił McKinnon buteleczkę eliksiru oraz tubkę maści, a sam ruszył w stronę gdzie jak mniemał powinien znajdować się Izumi.
__________
Po poście MG:
Nie miał pojęcia ile czasu spędzili pod dębem. Zrobiło się jednak już całkiem ciemno, a jedyne o czym teraz marzył James to jego mięciutkie łóżko w dormitorium witającego go z szeroko rozsuniętymi kotarami.
Ruszył jednak uparcie wpierw w stronę Zakazanego Lasu mając nadzieję szybko znaleźć Minabiego. Zatrzymał się na obrzeżach, nie uśmiechało mu się pakowanie się nocą w to, nie da się ukryć, również trochę przeklęte miejsce. Mógłby się transmutować, ale był w tak kiepskim stanie, że ryzyko niepowodzenia było zbyt wysokie, zresztą, ranny jeleń w Zakazanym Lesie? Długo by nie pobrykał.
Chciał jakoś za nim krzyknąć, ale nie znał nawet jego imienia. W końcu wśród drzew dostrzegł jakieś światło, które po bliższych oględzinach okazało się skupiskiem bladozielonych świetlików uparcie okrążających napis: Nie szukajcie mnie.
Dla Jamesa taki komunikat znaczył nic innego jak : Znajdźcie mnie czym prędzej! A przynajmniej tyle by znaczył gdyby jego nadawcą był któryś z jego przyjaciół. Minabi jednak roztaczał wokół siebie specyficzną aurę, dziwne uczucie podpowiadało Potterowi, że powinien uszanować jego, jakże nierozsądną, prośbę. Jeszcze chwilę rozglądał się po okolicy, dopóki nie dosłyszał, że reszta zbiera się już do zamku. Ścisnął w ręku eliksir i popatrzył na niego przez chwilę. Rozważał, czy nie zostawić go pod napisem, stwierdził jednak, że skoro chłopak zostawił im eliksiry w torbie, sam również mógł mieć jakieś przy sobie. Ruszył więc z powrotem do reszty, po drodze wypijając zawartość buteleczki.
Pomógł wstać Marlene i razem skierowali się do zamku. Pod dębem James dostrzegł pozostawioną torbę Izumiego. Pamiętając ostatnie słowa chłopaka, wziął ją ze sobą razem z pozostawionymi w niej suszonymi kwiatami.* Może będzie miał szansę jutro mu ją oddać?
Z McKinnon zajrzeli do skrzydła szpitalnego, skąd James szybko się ewakuował marząc o spędzeniu ostatniej nocy w swoim łóżku. Był tak zmęczony, że nie myślał już o niczym więcej. W dormitorium powitał go mały wystrugany z drewna jeleń pasący się wśród rozrzuconych ubrań wokół jego łóżka i świecący niczym świetliki przy napisie w Zakazanym Lesie. James nawet nie miał siły się dziwić. Przywitał się z nim jak ze starym kumplem i padł na łózko natychmiast zasypiając.
__________
*Info od MG


Ostatnio zmieniony przez James Potter dnia Nie Lip 02, 2017 7:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Sob Lip 01, 2017 4:28 am
Kiedy już dziwnie jasna mgła zniknęła wraz z wejściem Minabiego do Zakazanego Lasu, James, Marlene, Enzo i Giotto mogli zauważyć, że jest noc. Księżyc w najlepsze wisiał nad nimi, przypominając o tym, że powinni już dawno być w swoich łóżkach - w końcu czekała ich jutro z samego rana, gdy jeszcze słońce miało być niewidoczne, podróż powrotna. Do domu. Minabiego już nie widzieli, zupełnie zniknął między drzewami, a jego torba czekała. Znajdowali się niedaleko siebie, choć James ruszył w stronę lasu. Niczego nie mógł dostrzec. Tubka maści w tym czasie zmieniła się w niewielki pojemniczek. Gdy tylko Marlene zaczęła ją wcierać w ciało, przyjemnie ją ochładzała i dawała poczucie ulgi, dziewczyna miała też wrażenie, że dziwne ciemne ślady z jej skóry znikają. Po wypiciu eliksiru poczuła nieprzyjemne pieczenie, ale i była bardziej świadoma tego, co wokół niej się dzieje.  Polany eliksir zadziałał również na rany Giotto i Enzo. James pomimo rozglądania się na obrzeżach Zakazanego Lasu nie znalazł Minabiego, choć przy uważnym przypatrywaniu się drzewom, dostrzegł napis. Napis oświetlany przez świetliki.
Nie szukajcie mnie
Świeczka sprzyjała ukojeniu zszarganych nerwów, wpływała pozytywnie na całą grupę, wręcz robili się od jej zapachu senni. W końcu jednak podnieśli się i ruszyli w stronę zamku w którym, co niektórzy, skorzystali z okazji i zajrzeli do Skrzydła Szpitalnego, gdzie pielęgniarka Selwyn zlitowała się nad uczniowską głupotą. Niedługo miał nadejść nowy dzień.


[z/t dla wszystkich]

~
Czy byliście w Skrzydle Szpitalnym, czy też nie, to zależy już od Was. O wszystkich istotniejszych rzeczach warto jednak wspomnieć w swoich postach w pociągu (choćby edytować i dodać odpowiednią informację). Otrzymane PD i nagrody mogą być nieco zróżnicowane, jako że w tym evencie było brane wszystko. Prezenty to drobne upominki od Minabiego - czekały na Was w waszych dormitoriach na Waszych łóżkach.

Minabi Izumi: Śmierć fabularna.

James Potter: +25 PD, -45 PŻ (wszystkie PŻ odjęte w tym evencie), +30 fasolek, +20 PŻ (jeśli wypił eliksir), + mały wystrugany z drewna ruszający się jeleń, który świeci się w ciemnościach (nałożone najpewniej zaklęcie Lumos)

Marlene McKinnon: +18 PD, -29 PŻ (wszystkie PŻ odjęte w tym evencie), +20 fasolek, +30 PŻ (eliksir i maść), + wianek z niebieskich kwiatów, które zaczną więdnąć dopiero pod koniec wakacji, długie rozkoszowanie się ich zapachem powoduje senność (możesz wybrać czy powoduje senność u ciebie czy u kogoś innego)

Enzo Nero: +20 PD, -28 PŻ, +25 fasolek, +20 PŻ, + ręcznie robiony pierścień koloru zielonego, zrobiony z nieznanego materiału, który ochrania przed jednym zaklęciem ofensywnym na sesję

Giotto Nero: +23 PD, -40 PŻ, +30 fasolek, +20 PŻ, + zaczarowany kapelusz, który sprawia, że jesteś w stanie ochronić się przed skutkami danej pogody (wybierasz czy ma cię chronić przed burzami, wichurami, samym deszczem, słońcem a może przed czymś innym)


EVENT "OCZYSZCZANIE ŚWIATA ZACZYNA SIĘ OD MAŁYCH RZECZY" ZAKOŃCZONY!
Sponsored content

Stary Dąb  - Page 32 Empty Re: Stary Dąb

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach