Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 6:05 pm
To bardzo niezdrowe, to bardzo niemoralne i bardzo degenerujące - oczywiście degenerujące dla wszystkich wokół, nie dla samego pana Nailaha, chociaż, jeśli miałbym tak pociągnąć za sznurek myśli, który przesunął się do przodu, łatwo byłoby zauważyć, że w sumie sam obraz chłopaka, siedzącego sobie jak gdyby nigdy nic, na skórzanej, mocno powycieranej kurtce z wyraźnie ręcznie naszytymi naszywkami zespołów takich jak Kiss czy Led Zeppelin, który palił pogiętego papierosa, wpatrującego się w ponury, ciemny dąb, na którym pomimo wiosennych powiewów nie było widać ani jednego listka, ani jednego zalążka chociażby kwitnienia, wytwarzał wokół nigdzie niezapisane prawo, jakie umownie prześlizgiwało się przez eter i było podświadomie wchłanianie do umysłu. Nie spoglądaj. Nie pytaj. Nie podchodź - zupełnie jakby w promieniu paru metrów od niego powstawała pusta przestrzeń, zamknięta pod niewidzialną dla ludzkiego oka kopułą, która sprawiała, że rzeczywiście nikt nie podchodził, nikt nie spoglądał i nikt nie pytał - wystarczył sam widok pleców okrytych czarnym materiałem koszuli, smoliście czarnych, porozsypywanych w nieładzie włosów, widok dymu, szarego i targanego przez wiatr, rozpuszczającego się wokół niego, przytłumiającego jego własną woń i woń wszystkiego, co go otaczało - spalony tytoń doskonalej niż jakiekolwiek perfumy tłumił woń wiosny i... nie musiał w sumie tłumić zapachu ludzi - przecież nikogo tutaj nie było. Nikt nie chciał zbliżać się do wypalonych kawałków ziemi, do dziwnych plam, które wsiąknęły w trawę i nie chciały odpuścić, nikt nie chciał łączyć się w swojej podróży z granicami królestwa Żywych i Umarłych - no wiecie, to był bardzo niebezpieczny taniec nad przepaścią, czy może raczej, wolę używać wyobrażenia krawężnika - bardzo długiego krawężnika - próbowaliście kiedyś po takim cienkim chodzić? Chyba każdy z nas próbował jako dziecko, a i nawet teraz włączając się niekiedy takie zajawki - staramy się nie spaść, wyobrażając sobie, że tam czeka dziura - ale nawet jeśli obsunie nam się noga, to nic się nie dzieje - nadal żyjemy, tylko mamy umowny "game over", więc restartujemy rozgrywkę - co, jeśli ktoś postawiłby nas na takim krawężniku, tylko że po prawej i po lewej byłaby przepaść, a wokół nie widać żadnego stałego lądu? Tylko przepastna czerń, a jedynym widocznym elementem pośród niej byłaby ta wąska nawierzchnia, po której musielibyśmy się poruszać i my sami. Tak właśnie wyglądała rzeczywistość tutaj, w tym konkretnym punkcie, w tym chłodzie i wyczuwalnych dreszczach, które pełzały pod ubraniami, które chyba łączyły się jakoś z niską temperaturą i ciemnymi chmurami, które wyraźnie sygnalizowały zbieranie się na oberwanie chmury. 
Ta właśnie granica, nasza magiczna linia, zapewniała minimalny komfort podczas obserwowania skażonych ziem, przez kogoś, kto był bezpośrednio z nią powiązany - zupełnie, jakby przed samym nosem miał rodzinną glebę i szeptała ona do ucha, by podejść, muskała zimnymi palcami czule skórę, niczym wytrawna kochanka, wabiąc do siebie i zapraszając, by położyć się na jej łonie, niczym dobra matka, co zagarnia w ramiona i przygarnia do piersi, by znów usłyszeć bicie jej serca - szkoda tylko, że ogłuszająca cisza, której kunsztem muzycznym był jedynie szum wiatru, nie pozostawiała wątpliwości co do tego, że żadne serce w tej ziemi i w tym wypaczonym drzewie już nie żyło - tak jak i wszystkie znaki na niebie i ziemi sugerowały, według plotek wszelakich, że w tym chłopaku również go nie było - w wampirze, który miał już rozprawę w Ministerstwie Magii, z kimś, kto przyznał się do morderstwa, mimo to został wypuszczony i wrócił w te mury, z kimś, kto kojarzył się tylko z tym, że można od niego zarobić w mordę za samo krzywe spojrzenie. No jasne. To by wiele tłumaczyło, dlatego siedzi sobie, jak gdyby nigdy nic (brakowało mu tylko kocyka, koszyczka i kanapeczki z herbatką w ręce do tego jakże sielankowego obrazka) spoglądał na ziemie skażone czarną magią i przy tym promieniował spokojem, jakby był na pikniku. Ktoś bardzo mądry kiedyś powiedział, że mowa jest srebrem, lecz to milczenie było złotem - i było w tym cholernie wiele racji - w końcu niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć, o niektóre rzeczy lepiej nie pytać - tak było bezpieczniej, tak zatrzymywało się to, co według większości, było najważniejsze - te nasze śmiechu warte życia, rozłożone na przestrzeni wieków niemrawymi przebłyskami gwiazd w nieskończonej pustce firmamentu. 
Pustce, która ustępowała drogi oczom szóstorocznego Krukona, który kiblował rok i powinien być teraz w siódmej klasie. 
Ale o czym to ja...
Ach tak! - no wiecie - ptaszki sobie gdzieś tam śpiewały (nieprawda), wszyscy wesoło się śmiali (nieprawda), a dzień był generalnie piękny i słoneczny (wat?) - do sielanki doprawdy jeden krok!
W rzeczywistości jeden krok był do burzy, która błyskiem winna przeciąć nieboskłon.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 7:01 pm
/  rozdziewiczające posty i te sprawy

Klęła i to tak siarczyście, że gdyby usłyszał to jej ojciec, to panienka Romanova zostałaby wydziedziczona, zanim zdążyłaby wybełkotać kolejne "kurwa". A gdy zabrakło słów w języku angielskim, to natychmiast przeszła na rosyjski. I tak w kółko, wplatając w to od czasu do czasu "Stalin!", "Wypłoszu!", "Wracaj!".
Teoretycznie można było uznać, że blondwłosa Ślizgonka albo jest psychicznie chora, albo naprawdę mocno oberwała jakimś zaklęciem. No bo kto normalny szwendałby się po błoniach, ostatnimi czasy owianych złą sławą, w dodatku w taką parszywą pogodę, kiedy to wiatr smagał delikatną, dość drobną sylwetkę Cat, a lada chwila z nieba miał lunąć deszcz?
Nigdy nie twierdziłam, że Cat jest w pełni normalną osobą, ale przynajmniej świadomie podejmowała decyzje, jeszcze. Tak więc choć fakt, że zdecydowała się na poszukiwania swojego pupila właśnie teraz, mógł wydawać się pomysłem szalonym i całkowicie pozbawionym sensu, to Romanova dogłębnie to przemyślała! Zajęło jej to trzy minuty, ale zastanowiła się!
Trawa była wilgotna, ziemia zimna. I za co ludzie tak kochali wiosnę? W tej chwili Katerina jakoś nieszczególnie odczuwała piękno tej pory roku. Opatuliła się ciaśniej kurtką, brnąc uparcie naprzód i co chwila odrzucając z twarzy włosy. W pewnym momencie zachwiała się, gdy jej stopa ześlizgnęła się z jakiegoś kamienia. Po całym ciele przeszedł ją dreszcz. Wszystko, po prostu wszystko, wręcz krzyczało, aby wracała do zamku i dała sobie spokój. W końcu ptak to ptak. Poradzi sobie jakoś. Tak... Szkoda, że Romanova bardziej przejmowała się tym, co ten kretyn zwinął. Mianowicie był to naszyjnik jednej z dziewczyn z jej dormitorium. A jeśli ta typiara miała się o tym dowiedzieć, to Cat wolała już zmoknąć szukając, niż zginąć od jakiegoś parszywego zaklęcia.
Tymczasem Stalin, usiadł na samym czubku drzewa, pod którym usadowił się Nailah. Na tej jednej z najwyższych gałęzi, bo wyżej przecież nie mógł. Poza tym trzymał w dziobie złoty wisiorek, spoglądał bezczelnie na Cat i... Rosjanka aż przystanęła na ułamek sekundy, nie wierząc, że jej zwierzątko może być aż tak wredne. Po kim ono to miało, skoro nawet ona nie dorastała mu do tych ptasich pięt?
Czarne ptaszysko jak gdyby nigdy nic wypięło zadek, specjalnie po to, aby następnie zrzucić prosto na Sahaira swój kał. Idealnie na czarną koszulę. Oczywiście Cat zareagowała, gdy tylko zobaczyła, że pod drzewem ktoś jest. Pokonała biegiem te kilka metrów.
- Uważaj!- krzyknęła w tym samym momencie, kiedy kupa pacnęła na sahirowe ramię, a sama Cat poślizgnęła się na trawie i padła na- co tu dużo mówić- obsranego chłopaka. Oczywiście Stalin zwiał, skrzecząc radośnie i przy okazji przez przypadek wypuszczając naszyjnik z dzioba.
I gdyby rozgrywająca się na tym cmentarzysku scena nie była wystarczająco komiczna, to Katerina zastygła w tej dziwacznej pozycji na czarnowłosym, gapiąc się na niego z przerażeniem. Będą kłopoty...
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 7:26 pm
W całym swym tragizmie, ta sytuacja miała swoje plusy - po pierwsze - Nailah nie siedział pod drzewem - nie był w końcu samobójcą (hahaha, dobry żart), nie siedział nawet metr, czy dwa metry od drzewa - siedział z jakiś 30 metrów od dębu, w miejscu, gdzie zieleń trawy i jej wilgotność nie pozostawiały wątpliwości co do tego, że jest żywa i cała - przekroczenie tej linii, teoretycznie niewidzialnej, jeśli nie potrafiło się spoglądać i widzieć jednocześnie, równało się z natychmiastowym oberwaniem obuchem po głowie - dreszcze wtedy przestawały mieć wiele wspólnego z temperaturą, ciało drętwiało, w myślach zaczynały pojawiać się demony, wyłaniające z najgłębszych zakamarków umysłu - i to dotyczyło tak jak tą pannę, tak jak tego chłopaka, tak Dumbledora i każdego innego, który zamiast mózgu posiadał ptasi móżdżek, albo był nie do końca na bieżąco z najnowszą szkolną gazetką czy też zwyczajnymi plotkami... w końcu czym innym szkolne mury mogły żyć, jeśli nie tymi wieściami? Bo skoro ktoś nie interesuje się wiadomości z najbliższej okolicy, jak miałby interesować się z tych dalszych? No ale, wracając do kwestii szczęścia w nieszczęściu - szczęście polegało na tym, że panienka Romanova (skoro udało mu się wymówić nazwisko "Tomiczny", to to pewnie też by wymówił) nie musiała błąkać się po wątpliwie bezpiecznym terenie i nie była zmuszona napatoczyć się na tego szkolnego staraszko-dresa-wpierdol-się-liczy (Czarny Pan pozazdrościłby tytułu) w pełni jego podjudzenia jakże cudowną aurą otoczenia... Chyba nie chcę wiedzieć, jakby to się skończyło, chociaż nie muszę się nad tym (niestety) nawet głębiej zastanawiać.
Jakże tajemnicza i celna pocisko-bomba wysłana przez ptaszydło w locie trafiło swojego celu.
I Nailah drgnął.
Chłopak lekko obrócił głowę na swoje ramię, po czym, z jakże stoickim spokojem, przeniósł otchłań swoich oczu na dziewczynę, którą kątem oka zauważył w polu swojego widzenia, by zaraz podnieść się, rzucając papieros na trawę i przydeptując go ciężkim buciorem, który pamiętał lepsze czasy - czarna skóra była powycierana, z przodu już nawet została zdarta, odsłaniając blaszki, którymi były podkute od przodu - podeszwy zaś pozdzierane, już nie pamiętające niemal, jak wyglądały na początku, w swojej "traktorowej fazie początkowej" - wypuścił dym z płuc i obrócił się przodem do swojej nowej, jakże zacnej towarzyszki, otrzepując dłonie, by zsunąć wzrok z Rosjanki za jej plecy - jak miło, że dzisiejsza pogoda nie zachęcała nikogo do spacerów - jak miło, że na tym cmentarzysku byli sami... zupełnie sami... I jak miło, że Sahir zrobił ze dwa jakże spokojne kroki w stronę dziewczyny... Był w nich naprawdę błędny spokój, tak jak w całej jego sylwetce, gdy poruszał się z wrodzonym wdziękiem czarnego kota po niepewnej nawierzchni, wilgotnej glebie obrośniętej zielenią traw...
- Lepiej wyciągnij różdżkę i pozbądź się tego. - Wskazał bladym, smukłym palcem na jakże cudowne zdobienie na własnym barku, konfrontując wasze spojrzenia - miał mrukliwy głos, który można by określić mianem "przepitego", zaś jego tonację jako... znudzoną. Tak samo zresztą jak mimikę jego twarzy.
Chociaż pomimo tej otoczki coś w powietrzu mówiło, że to, co powiedział, nie było prośbą.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 8:33 pm
No cóż, mój błąd. Choć skoro Nailah nie siedział pod drzewem, to cholera... Ptaszek miał cela, to trzeba było mu przyznać.
Najistotniejsze, że koszula została ufajdana, w dość malowniczy sposób, ptak zwiał, a biedna Cat się ostała. Zresztą co do plotek, to Katerina starała się ich unikać. Dlaczego, zapytacie? Bo cóż, niewątpliwie było to dziwnym zjawiskiem, z racji tego, że większość czystokrwistych czarodziei z rodzin pokroju Romanovów czy Blacków, kochało wiedzieć wszystko o wszystkim oraz wszystkich. Bo wiedza od zawsze była potęgą i pozwalała wyprzedzać o krok. Nierzadko taki całkiem spory, który zmieniał losy historii.
A te drobne, szkolne ploteczki... Cóż... One owszem, obijały się o uszy Cat, która dzielnie wymigiwała się z udzielania komentarzy na najgorętsze tematy, ilekroć ktoś ją o nie pytał. Bo to było trudne, zadowalać rodziców oraz wkupywać się w łaski zarozumiałych ślizgońskich szmat, które sądziły, że pies bez rodowodu, to już nie pies, i jednocześnie pozostawać sobą. I może zielonooka wiedziała, co stało się tu na błoniach, kto był tego sprawcą i jak niebezpieczne może być przebywanie w tym miejscu, jednak nie byłaby sobą, gdyby nie postawiła na swoim i nie przekonała się na własnej skórze.
Zamrugała kilkakrotnie, zbierając się z ziemi i otrzepując dżinsy, które teraz na kolanach miały wyraźne, zielone plamy. Cudnie! Katerina skrzywiła się nieznacznie, dość szybko przyjmując wyuczoną postawę. Plecy wyprostowane, klatka piersiowa wypięta do przodu i spojrzenie, które na "dzień dobry" przyrównywało każdego do poziomu robaka. Wiatr ponownie rozwiał jej jasne włosy, więc i tym razem dziewczyna zmuszona była, do zgarnięcia ich z twarzy, co poważnie zaczynało ją wkurzać.
Pomimo dumy, jaką musiała zachować, bo w końcu była Romanova, a nie jakaś tam Kowalska, poczuła pewien rodzaj respektu, przed ciemnowłosym.
Sam on, jego głos, wygląd, aura... To wszystko kazało jej się cofnąć o te dwa kroki w tył, by utrzymać dzielącą ich odległość. A może to tylko te pogłoski na temat Nailaha zapaliły w umyśle blondynki czerwoną lampkę?
Cóż, nawet jeśli wszystko krzyczało "Uważaj! To morderca!", to Cat i tak zamiast w tył, zrobiła dwa kroki do przodu. Jeszcze bardziej się do niego zbliżając, rzucając wyzwanie. Co musiało wyglądać przekomicznie, biorąc pod uwagę, że była przynajmniej o głowę od niego niższa. Taki mały kociak, który podskakuje tygrysowi.
- A co, jeśli nie wzięłam jej ze sobą?- oczywiście skłamała. Miała nadzieję, że jej głos brzmiał pewniej, niż jej się wydawało. Zdobyła się nawet na odwagę i spojrzała Sahirowi prosto w oczy.
Na usta cisnęło jej się jeszcze "Co, teraz mnie zabijesz?", ale nie wypowiedziała tego, bo i nie było sensu podsuwać mu pomysłów, z których by jeszcze, nie daj Boże, skorzystał.
Nie widywała Sahaira Nailaha szczególnie często na szkolnych korytarzach, ale jeśli już to się działo, to zawsze irytował ją tym samym. Swoim odizolowaniem, mrokiem, bezczelnością, wrogością i... No po prostu był wkurzający! Do tego stopnia, że Cat po kilku miesiącach nauki nie wiedziała, czy powinna mu współczuć, czy też odczuwać względem niego wrogość, tak jak większość czarodziei.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 9:03 pm
Zastanawiałaś się kiedyś, miła Katerino, jak szybko może bić ludzkie serce i czy tak naprawdę żebra zdołają je ograniczyć, kiedy już się rozpędzi? Zastanawiałaś się, jakim uczuciem jest moment, kiedy obija się o żebra i pragnie je przebić? Czułaś to? Czułaś adrenalinę, kiedy jako ofiara musiałaś uciekać, lub stawać do walki, postawiona między młotem a kowadłem, postawiona na krawędzi magicznego krawężnika, z której spadnięcie nie oznaczało zaczęcie gry od nowa..? Jeśli nie, to skup się - może przyjdzie ci doświadczyć czegoś nowego... Nie jesteś na tym krawężniku sama - no jasne, że to wiesz, no jasne, że to widzisz - stoi oto przed tobą blady chłopak odziany w barwy Nocy, rozluźniony, któremu spacer po tej wąskiej przestrzeni, drodze, na której nagle się znalazłaś kompletnie bez własnej woli (powiedziałbym, że to twoje ptaszydło cię na nią pchnęło), nie sprawia najmniejszego problemu - mógłby, niewzruszenie, zapewne nawet po niej biegać - a ty, zamiast próbować się cofać, zamiast słuchać podświadomości, pochodzisz o dwa chwiejne kroki - zachowujesz twarz, zachowujesz dumę, a wiesz, czym była "duma" w królestwie zwierząt..? Poczuj jego powiew, poczuj wszystkie bodźce, które ze sobą niesie i zacznij je analizować - albo nie, zapomnij o analizie - po prostu je chłoń... bo potem zapewne będziesz chciała o nich tylko zapomnieć, nie znalazłszy w nich ludzkich wartości w choćby najmniejszej kropelce wody dzikiej dżungli... Tak jak próżno było tego człowieczeństwa szukać w tych czarnych oczach, których wszelakie światło się imało, jakby było przez nie pochłaniane, w których nie można było się przejrzeć, a które gwałtem wdzierały się do duszy, pragnąc ją złapać za gardziel, cisnąć o ściany twego własnego ja, wbić w nie gwoździe i obserwować - zdradź mi wszystkie twoje sekrety, przecież czerń jest bezpieczna, przecież w otchłani znika wszystko - tak i twe maleńkie tajemnice mogłyby poczuć się tam całkiem dobrze... maleńkie, czy może duże? Rzucasz wyzwanie - ach, tak, pięknie, pięknie! Śmierć już rozkłada swoje skrzydła, trzyma w kościstych palcach kosę - tu niedługo zacznie się balet, a muzyką będzie szum wiatru - jednoosobowa, wieczna orkiestra zacznie występ tylko i wyłącznie dla was - więc jak? Zatańczysz? Niektórym się nie odmawia, wiesz? Byłoby mi bardzo niemiło, gdybyś to zrobiła, piękna Rosjaneczko... Ciekawe, co o tym myśli twoja zmyślna autorka, całkowicie świadomie podejmując wybór, byś spotkała się właśnie z tą konkretną postacią wetkniętą na granicę Żywych i Umarłych. Może właśnie po to, byś poczuła oddech Kostuchny na swoim karku.
Czujesz już?
Twoje dwa kroczki w przód, jego dwa kroczki w przód - tak mogliście się do siebie zbliżać - ty, pobrudzona ziemią, on ubrudzony... khem... Tak, w zasadzie to zapowiadało się całkiem zabawne - i pewnie cała sytuacja powinna być naprawdę zabawna - wydawać by się mogła z perspektywy, dla kogoś, dla kogo twarz Sahira Nailaha byłaby kompletnie obca, dla kogoś, kto w ogóle o nim nie słyszał - błagam, o tej rozprawie w Ministerstwie Magii, którą miał, pisano nawet w Proroku Codziennym - dla kogoś, kto znajdowałby się poza zasięgiem niewidzialnej kopuły, którą Romanova podświadomie przekroczyła... Och, słodziutka, to wcale nie było zabawne - i sądzę, że tobie też nie będzie do śmiechu, bo ten kroczek za kroczkiem zaowocował w końcu tym, że pan Nailah zrobił jeden gwałtowniejszy i szybszy, by w nienaturalnie ludzkim tempie złapać Rosjaneczkę za gardło - zimne, długie palce zacisnęły się na gładkiej skórze, lekko, bez większego nacisku, a jednocześnie w trybie przypominającym stalowe kajdany, z których nie ma ucieczki.
- Wtedy będziemy mieli problem. 
Spokój.
Niczym niezmącony spokój - Nailah nawet nie napinał zanadto mięśni, zupełnie, jakby właśnie spotkali się jako dwójka znajomych i gadali o tym, że ta pogoda jest, koniec końców, dość chujowa...
Wtedy będzie duży problem, bo oprócz waszej dwójki nikogo tu nie było.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 9:51 pm
Mała Katerina jakoś chyba nie miała nigdy takich mrocznych myśli, że tak się w jej imieniu wypowiem. A Co! Wolno mi, w końcu jej adwokatem jestem! Co prawda Cat jeszcze do niedawna mieszkała i dorastała w kraju, który w pewnym stopniu popychał ludzi, w rejony umysłu, o których oni sami woleliby nie wiedzieć. Nieprzyjemny, syberyjski klimat towarzyszył młodej Romanovej, podczas całej jej nauki w Koldovstoretz, tak samo jak wycie polującej watahy wilków. To wycie, zapowiadające śmierć, wwiercające się w czaszkę, poruszające każdy nerw oraz mięsień. Tak, zdecydowanie blondynka zdawała sobie sprawę z tego, co to jest mrok, Kostucha, zagrożenie, koniec. Wiedziała, jak kruche i drogocenne jest życie oraz z jak zawrotną prędkością duch opuszcza ciało.
Jeśli czegoś nauczyło ją dotychczasowe życie to, to że mrok jest znacznie mniej straszny, gdy postrzegamy go jako brak światła. A jeśli gdzieś czegoś brakuje, to zawsze można to uzupełnić- a przynajmniej próbować.
Zaskoczył ją, bo nie spodziewała się, że rzeczywiście jest w stanie posunąć się tak daleko. Pewnie wiele dziewczynek podobnych jej, z bogatego domu, od dziecka rozpieszczanych, nie muszących mierzyć się dotychczas z realnymi niebezpieczeństwami, zaczęłoby panikować, krzyczeć, szarpać się. Cat za punkt honoru postawiła sobie zachowanie spokoju. Wspięła się na palce, jakby to miało zmniejszyć odczuwalne skutki podduszania i starała się wymyślić jakieś sensowne wyjście z tej sytuacji.
Ale chwila... Jakoś nie mogła się skupić, wciąż rozpraszana dziwnym łomotaniem. Dopiero po chwili zorientowała się, że to jej własne serce, pompujące krew. Słodką, czerwoną, gorącą krew. Blondyna przełknęła ślinę, co Nailah mógł wyraźnie poczuć. Była w dupie... Bo choć zdarzało jej się już lać z facetami, to zdaje się ten typ takim zwykłym facetem nie był. Kop w jaja chyba odpadał, sierpowy prawdopodobnie też, drapać go po oczach nie będzie... W sumie do tego potrzebne są długie paznokcie, których ona akurat nie posiadała.
- I?- wychrypiała, unosząc ku górze jedną brew, co nadało wypowiedzi nieco prześmiewczy ton. Nawet w tak krótkim pytaniu, wyraźnie pobrzmiewał rosyjski akcent.
Cholera, nie powinna go prowokować, drażnić się z nim. Ale nie mogła się oprzeć, tym bardziej, że to już nawet nie chodziło o zgrywanie typowej, zadufanej w sobie Ślizgonki, co to się uważa za szlachtę. To była ona. Ta prawdziwa Cat, nie potrafiąca odpuścić i pakująca się w kłopoty.
Powoli, jakby miała do czynienia z dzikim zwierzęciem, które trzeba oswoić, ujęła w swoje palce jego nadgarstek. Nie próbowała oderwać dłoni chłopaka od swojej szyi, choć mimo wszystko odczuwała dyskomfort, może nawet ból. Nie chciała być nawet w jakimś stopniu brutalna. Właściwie, to przesunęła opuszkami badając skórę ciemnowłosego. Miała dość zaskakującą fakturę.
Cat nadal patrzyła w te ciemne oczy, czując się trochę jak mały zając stojący przed obliczem lisa. Zakaszlała kilka razy, gdy próbowała złapać głębszy oddech. Musiała się trzymać, niezależnie co będzie się działo.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Wto Lip 21, 2015 10:10 pm
Lis? 
Lis był bardzo złym określeniem - wiesz, jakie są lisy? Wredne, zaczepne, ale w gruncie rzeczy tchórzliwe i raczej specjalizują się w zakradaniu i kradnięciu kur z ogrodzonej zagrody, niż z polowań na otwartej przestrzeni - nie sądzisz, że wilk by o wiele bardziej pasował? Duży, czarny basior, którego przepastne niby studnie oczy wwiercały się w sylwetkę jasnowłosego, drżącego zająca, który w swoim poczuciu dumy nie drżał tak fizycznie - drżał wewnętrznie, kiedy tylko zdołało się przełamać pierwszą barierę Zwierciadeł Duszy chronioący jeden z tych sekretów - nie wiem, czy wiecie, ale ludzkie ciało bardzo łatwo jest odczytać i nawet nie trzeba było się znać przy tym na psychologii - a ją to ciało zdradzało. To silniejsze bicie serca, nagle przyśpieszony puls, to, że jak wampir mocniej zacisnął swoje palce po zasłyszanym pytaniu, zaczynała mieć problemy z oddychaniem - byle nie za mocno, bo będą siniaki, drogi Sahirze, a wtedy będą dowody - dowodów trzeba się pozbywać... Unosisz więc znowu spojrzenie ponad nią, dając jej na chwilę wytchnienie od swoich oczu, w których próżno było tak jak poszukiwać człowieczeństwa, tak i samej Duszy - to nie były lustra, to była najprawdziwsza otchłań, która pożerała... Pewnie dobrze znacz to powiedzenie, że kiedy spogląda się w otchłań, trzeba uważać - inaczej otchłań odpowiada nam spojrzeniem.
Tak i odpowiedział tym spojrzeniem Nailah.
Ruch, który wykonał, był ruchem, który wymógł od niego w końcu napięcie mięśni - ruch znowu szybki, ruch bardzo silny. Jeden gest. Jedno wepchnięcie w swoją rękę, którą przytrzymywał jej gardziel, swojego ciężaru ciała, by pchnąć ją na ziemię - ba! - by z tą ziemią zrównać się razem z nią, wkładając zdecydowanie za dużo impetu w jej zetknięcie się nieuchronne plecami z glebą - na szczęście glebą miękką - nie martw się, nie mogło tak bardzo zaboleć, poza tym już i tak jesteś ubabrana - trochę więcej plam w tą czy w tamtą niczego nie zmieni - czarnowłosy przełożył nogę nad poziomem twoimch bioder, przyciskając cię do ziemi, kiedy bez najmniejszych pohamowań na tobie usiadł - no cóż, panienko walcząca co dzień na syberii z watahą wilków - teraz masz przed sobą tylko jednego wilka, który poruszał się nad wyraz zwinnie i bezszelestnie na swoich miękkich poduszkach i miał wyjątkowo ostre kły - walczysz, ale wiesz, kiedy nie można poprzeć swoich słów pięścią, to nie można wygrać - z drugiej strony nie wygrywa się też, kiedy się nadmiernie prowokuje drapieżnika. 
Nie cofnął swojej dłoni z twojej gardzieli, ale rozluźnił uścisk, czując, jak twoje palce błądzą po jego skórze, podczas gdy drugą zaczął obmacywać twoje kieszenie w poszukiwaniu różdżki - i oto zresztą jest! Zaiskrzyła wrogo w twoich dłoniach - nie powinieneś mnie trzymać - mówiła - nie powinieneś mnie dotykać! - ale jej dotykałeś, a ona zachowywała się tak, jakby miała zamiar zmieść cię z powierzchni ziemi, jeśli tylko wypowiesz nią najmniejsze zaklęcie.
Lubiłeś wyzwania.
Nailah gwałtownie cofnął swoją rękę, kiedy palce Romanovej zabłądziły na wewnętrzną stronę jego nadgarstka - w miejsce, którego nie powinny badać - ale po jego twarzy nie przemknął najmniejszy odcień uczuć, pozostawała tak samo znudzona, jak w pierwszej chwili spotkania... no, może teraz trochę bardziej skupiona, jakby szybciej bijące serce w klatce piersiowej dziewczyny, zapewniało i szybsze tłoczenie krwi w jego żyłach - stanął prosto i zrobił dwa szybsze kroki w tył, uwalniając ją spod swojego ciężaru (a najlżejszy to on nie był, ważył przynajmniej 70 kilo przy zachowaniu powyżej metra pięćdziesięciu), z zaciekawieniem przypatrując się ukradzionej niecnie różdżce, biorąc głębszy, spokojny wdech, by rzucić najzwyklejsze zaklęcie czyszczące na swoje ramię, pozbywając się jakże przykrej pamiątki.
- I takie to było trudne, czy jesteś na tyle tępa, by nie znać najprostszych zaklęć? - Zapytał ot tak, najnormalniej w świecie, nadal z tym samym, jebanym spokojem, nawiązując z nią na powrót kontakt wzrokowy, rzuciwszy różdżkę w jej stronę i bezczelnie odwracając się do niej plecami.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 12:53 pm
Nawet gdyby pozostawił dowody, Cat skrupulatnie by je ukrywała. Nie była z tych, którzy biegną na skargę. Ani z tych, którzy zapytani, wyrzucają z siebie wszystkie problemy i obarczają nimi kogoś innego. Ona próbowałaby rozwiązać wszystko sama. Bardzo możliwe, że w ten sposób wpakowałaby się w jeszcze większe tarapaty. Pewnie to nawet Nailah wygrałby ostateczne starcie, jednak Romanova nigdy by się nie poddała. Ot taki waleczny typ, spaczenie zawodowe po latach uprawiania sportu.
O ile z jego ręką zaciśniętą na katerinowej szyi było jej... Cóż, źle. To z jego cielskiem, na jej drobnym ciałku i to w dość dwuznacznej pozycji, było jej zdecydowanie gorzej. Co on tu uskuteczniał właśnie? No chyba nie zamierzał jej... Nie, to byłaby przesada nawet jak na Sahira. Zwłaszcza, że tylko kretyn wybrałby na coś takiego akurat taki moment i miejsce.
Cat wstrząsnął dreszcz obrzydzenia, gdy tylko pomyślała, że ten typek mógł być do tego zdolny. Przestraszyła się tym bardziej, kiedy dłonie bruneta poczęły obmacywać jej kieszenie w pszukiwaniu czegoś.
Czego?
Cat początkowo nie mogła na to wpaść. Zresztą "różdżka" okazuje się nie być taką oczywistą odpowiedzią, gdy walczy się z cielskiem kloca. I to w dodatku silnego kloca z kłami! Tym razem się szamotała, bo wylądowanie pomiędzy mordercą a ziemią nigdy nie wróżyło niczego dobrego. A ona chciała żyć!
Na szczęście to właśnie różdżka była tym, czego on szukał. Cat poniekąd odetchnęła z ulgą. Mogło być gorzej...
Ale zaraz, zaraz! Co jej tu jakiś Krukon będzie różdżkę kradł?! I jeszcze popychał, jakby była zwykłą szmatą! Poprawka... Bez "zwykłą", bo ona wcale szmatą nie była!
Zielonooka gapiła się za Sahira, nie będąc w stanie się poruszyć. A przynajmniej nie chcąc tego robić, kiedy to on miał jej śliczną broń, podstawowe narzędzie czarodzieja, w swojej dłoni. Spiorunowała go wzrokiem, zaciskając usteczka w wąską linię. Przegiął! Zdecydowanie przegiął, a ona nie pozwoli się tak traktować!
Podniosła różdżkę z ziemi, umieszczając ją na powrót w kieszeni. Następnie dźwignęła się i podeszła szybkim krokiem do Nailaha. Szarpnęła go za ramię, by zmusić go do spojrzenia jej w oczy. I nie uwierzycie! Tak, jednak pięść poszła w ruch, uderzając go w w szczękę. Może kiedyś przy odrobinie szczęścia, udałoby jej się wybić mu kły. To by było w sumie zabawne. Widzieliście kiedyś wampira, który piłby przez słomkę? Komedia.
- Posłuchaj mnie, durak!- no i to by było tyle, z zachowania spokoju- Mam w dupie, kim jesteś, za kogo się uważasz i co tu zrobiłeś!- wskazała na błonia oraz drzewo, mając na myśli oczywiście wydarzenia, którymi ostatnimi czasy żyła cała szkoła.- Nie obchodzi mnie to! Ale jeśli jeszcze raz podniesiesz na mnie rękę... Jeśli jeszcze raz znieważysz mnie w jakikolwiek sposób, to osobiście postaram się, żebyś tego pożałował!- wyrzuciła mu w twarz.
Jej klatka piersiowa falowała od wzburzenia, oczy ciskały błyskawice, a pięści zaciskały coraz mocniej. Pod wpływem adrenaliny oraz złości nie czuła nawet bólu knykci, które miały jej tego dnia jeszcze podokuczać. Oczywiście, jeśli przeżyje...
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 1:19 pm
Ostatnio tamto powiedzenie, krótkie zdanie, które wypowiedziałeś, za często wkradało się w twoje życie codzienne - może to przez tą miłość, którą promieniowałeś do świata i do ludzi, którzy w tym świecie żyli? To na pewno było to - kto by nie chciał tak promieniować wobec wszystkich urokiem osobistym, dobrocią wewnętrzną, która wręcz wylewała się uszami, jakąż wielką słodkością i tak dalej... Widzicie? Wystarczy spotkać takiego Nailaha i życie od razu staje się radośniejsze! 
Wampir gładko obrócił się w stronę Kateriny, kiedy szarpnęła go za ramię, stając do niej przodem i nawiązując na nowo kontakt wzrokowy zgodnie z jej życzeniem - no proszę, spodziewałeś się, że różdżka pójdzie w ruch, już tylko czekałeś na jakieś zaklęcie, na prowokację, która pozwoliłaby zrobić coś więcej, niż tylko użyć różdżki do wyczyszczenia sobie koszuli rozpiętej pod szyją, po jakże znamienitym prezencie prosto od wrony (czy też kruka, nie zauważyłeś dokładnie, co to za ptaszysko było) tej niewiasty - i nawet nie byłoby to takim oczywistym, że to jej ptak, ale raczej nie goniła duchów i nie wołała do nich per "Stalin" - swoją drogą dość niezły żart, szkoda tylko, że za taki czarny chumor można było zarobić kosę w plecy - to już jednak nie było twoim zmartwieniem - dziewczyna, którą widywałeś od października na zajęciach, której imię i nazwisko było ci znane (potrafiłeś dopasować twarze do nazwisk chyba wszystkich w twojej klasie), a która jednocześnie była całkowicie anonimowa, ginąca w szarości przemierzających korytarze tłumów. No więc - spodziewałeś się czaru, tak, ale bynajmniej nie tego, że zasadzie ci z pięści w policzek - odwróciłeś twarz pod wpływem impetu uderzenia, zostając tam na chwilę - och, kobiety naprawdę lubiły cię bić po twarzy, przestałeś już nawet nadążać z liczeniem, ile już takich prawych sierpowych zarobiłeś (liczmy je razem ze wszelakimi liśćmi, których było jeszcze więcej) - szkoda tylko, że zazwyczaj na tym się kończyło. Albo może właśnie dobrze. Głupio by było do swoich wszystkich tytułów z Potworem na czele dołączać męskiego boksera - szkoda pięknych, niewieścich twarzy, którymi jeszcze będą miały szanse posłużyć się w przyszłości, chwaląc swym mężom czy kochankom - pewnie dlatego zamarłeś w tej pozycji, z tą odwróconą głową, słuchając tego, co ma do powiedzenia - ognisty charakterek gorzał w jej duszy i nawet nie musiałeś spoglądać w jej Zwierciadła, żeby to wiedzieć - wypalana przez płomień sunęła po morzu, po wytyczonym szlaku z benzyny, co pozwalało jej nieraz maleć, bujać i unosić się na falach, to opadać w dół - czasem wybuchała, kiedy napotkała na beczkę z ropą wyrzuconą przez jakiś nieodpowiedzialny statek... Byłeś jednym z nich. Powinieneś brać ją na serio - jak większość tych, których drogi się z tobą przecięły, a mimo to, kiedy zakończyła ostatnie zdanie, kąciki twoich warg drgnęły ku górze i wreszcie zwróciłeś twarz w jej kierunku, zaglądając do wzburzonych toni oceanów jej oczu.
- Groźby, groźby i jeszcze raz groźby... - Wyciągnąłeś w jej kierunku palce, by przejechać nimi po jej szyi do podbródka, chcąc go lekko zadrzeć. - Maleńka, złość piękności szkodzi. - Przejechałeś paznokciami po jej miękkiej, przyjemnej w dotyku skórze, po tych lekko rozpalonych emocjami policzkach - była taka pełna życia, pełna energii, cała postawiona w gotowości do obrony swojego terytorium, niczym lwica, która ma do obrony swoje młode - a tymi młodymi były jej własne racje i światopogląd, nieprzyjemnie naruszony tym, jak ją potraktowałeś.
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 6:58 pm
Jak on mógł być tak spokojny? Jakim prawem, on był tak spokojny?! Sprowokował ją, wyzwał, zastosował wobec niej przemoc (a ponoć kobiet to nawet kwiatkiem bić nie można) i kiedy ona wychodziła z siebie, ten w dalszym ciągu przypominał marmur. Zimny, stały, w pewnym sensie piękny, ale lepiej, aby Sahir nie wiedział, że Cat uważa, iż jest w nim coś atrakcyjnego. Ugh... Sama takowa myśl przyprawiała ją o mdłości.
Patrzyła na niego. Na profil jego twarzy, chcąc wykrzyczeć, by na nią spojrzał. Miała ochotę zafundować mu jeszcze kopa i kilka kolejnych uderzeń w twarz tak, aby zedrzeć ten bezczelny, wstrętny uśmieszek z jego ust. To, że nawet nie dotknął obitego policzka, jeszcze bardziej ją zezłościło. Chociaż bicie Nailaha okazało się niezwykle terapeutyczną czynnością. Była pewna, że z każdym kolejnym uderzeniem, czułaby się coraz lepiej.
Ale niestety straciła ważny element zaskoczenia, co jeśli chodzi o walkę na pięści, stawiało ją w dość nieciekawej pozycji. Był szybszy, silniejszy, groźniejszy.
- Nie dotykaj mnie!- syknęła, wciąż z wyraźnym akcentem. Odtrąciła dłoń bruneta, czując się zaniepokojona tym, że jego dotyk wzbudzał w niej jednocześnie obrzydzenie, jak i... zaciekawienie? Tak, chyba tak to można nazwać. Była nim zaintrygowana, choć wcale nie chciała.
Był jak biała, laboratoryjna myszka, na której przeprowadza się eksperymenty. Cat stawiała go w jakiejś sytuacji i obserwowała, jak zareaguje. Bo to było coś nowego. Bo nigdy wcześniej nie spotkała kogoś takiego jak on.
Znów chciała się cofnąć, jednak jej upór ponownie dal o sobie znać. Nic z tego, nie wystraszy się jego ciemnych oczu i grobowego wyrazu twarzy (hihi grobowego, czaicie? Wampir. Grobowy. hihi)
Zaraz po odtrąceniu ręki, chwyciła za swoją różdżkę, niczym wprawny rewolwerowiec.
- Slugus Eructo.- warknęła, celując w ciemnookiego.
Z końca różdżki wystrzelił promień, który drasnął Sahira w bok. Niestety tylko drasną, choć mimo wszystko zaklęcie trafiło. Może jego działanie będzie słabsze. Może zwymiotuje tylko kilka ślimaków, ale Cat i tak nasyci się tym widokiem, wyraźnie dając chłopakowi do zrozumienia, czym dla niej jest.
Cofnęła się kilka kroków w tył, gotowa do uniku i ataku.
- Maleńka? Maleńkie to ty coś masz.- prychnęła z odpowiednią dawką kpiny w głosie.


Ostatnio zmieniony przez Katerina Romanova dnia Sro Lip 22, 2015 7:04 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 6:58 pm
The member 'Katerina Romanova' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 23 Dice-icon
Result : 3
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 7:17 pm
Opuszki palców ledwo dotykały jej skóry... łagodnie, wodząc po miejscu, w którym chwilę temu zaciskały się nieprzyjemnie i podduszały; łagodnie, wędrując w górę, na linię jej szczęki, czując nieprzyjemne pieczenie na własnym policzku, do którego dotarłby w wędrówce swą dłonią na twarzy Kateriny, ale nie dostał na to pozwolenia - odtrącona dłoń gwałtownym gestem cofnęła się bez żadnych oporów, tak jak i nie bronił się przed uderzeniem wcześniejszym, które pozostawiło cudny rumieniec - szkoda tylko, że jedynie na jednym jego licu - przydałoby się doprawić swoje dzieło, nie sądzisz, Rosjaneczko? Nie wypada tak strzelać makijażu tylko w połowie - jeśli już coś robisz, to nie na pół gwizdka, jesteś wszak z rodziny czystej krwi, rozumiesz, czym jest odpowiednia stylizacja - rozumiesz, jak ważne jest pierwsze wrażenie i jak zmienia gładko nasz pogląd na poszczególne jednostki, kiedy takowa ocena pierdolnie raz a porządnie na plakacie naszych racji i poglądów - wiesz o tym wszystkim, prawda? Rozumiesz? W tobie nawet strachu już nie było - wygasnął, pożarty przez płomienie, którym pozwoliłaś sięgać coraz wyżej, a które nie spalały ciebie - magma wypełzała z kratera, gorejąca, czarna smuga osnuwała niebo - doskonale wpasowujemy się w tło wspomnień niedawnej masakry, która się tutaj rozegrała, koronując je wspomnieniem... nie, nikt tu nie wspomina. Mamy dwójkę uczniów, którzy skupiają się na rzeczywistości, na tym, co może ich dotknąć za pięć sekund, za jedną sekundę, milisekundę..! Mimo to czas nie pędził do przodu. Zamknięci w lekko pijanych urokiem ścianach, od których każde słowo i gest odbijało się echem, klarując wokół was Nibylandię pełną gniewu i przemocy - chcesz czuć jeszcze więcej adrenaliny? I przypomnieć sobie, czym jest walka pomiędzy wzburzoną lwicą broniącej swej dumy, warczącą i ryczącą, a czarną panterą, która ujmuje w łapy wszelakie pojęcie cieni..? Zobacz, jak wokół jest ponuro. Spójrz na ciemne chmury na niebie, zza których nie wygląda słońce i wsłuchaj się w smutne, melancholijne tchnienie wiatru, które nie sprzyjało błyskawicom... Mimo to dostrzegam bardzo wiele z tych jasnych pasm przecinających niebo. Wszystko przez to, że kocimiętką nie był tutaj alkohol, żadne dragi, a to upicie się ścian nie oznaczało wcale rozlania dobrej, szkockiej whiskey na podłogę pod naszymi stopami.
Od obcowania ze Śmiercią można się uzależnić.
- Jaka groźna... - Brawo, zmienił podejście - zrezygnował w minimalnym stopniu z maski pierdolonego mnicha tybetańskiego i mocniej wykrzywił wargi ku górze, wypowiadając się z jawną kpiną i tak też uśmiechając - pieprzona arogancja była kolejną z rzeczy, która wręcz wylała się z niego tonami, naruszając idealną, nienaruszalną przestrzeń spokoju, jaka dotychczas rozkładała swe skrzydła za plecami Śmierci, co dzierżyła w dłoni kosę, drugą trzymając na ramieniu wampira - i choć spoglądała, to w jej oczy nie dało się zajrzeć - skryta pod kapturem, odziana w same szepty Nocy, których Luna była jedynym świadkiem i powiernikiem... Równie dobrze mógłby Cię wyśmiać w twarz - podejrzewam, że również mogłabyś to zrobić, bo wytrącenie go z równowagi... Hmm, w zasadzie to on się świetnie bawił. Okazywało się, że ten ponury, szary dzień, zostanie zaliczony do bardziej odkrywczych, niż zakładał na początku.
Cofnęłaś się o krok, a on zrobił krok ku tobie - i pewnie znowu zrobiłby coś dziwnego - pewnie, nie wiem, pozostawię to w kwestii domysłu, gdyby nie to, że jego bystre oczy wyłapały, że sięgasz po różdżkę - no wiesz, to takie niemiłe z twojej strony, a prawie zacząłem wierzyć, że się polubicie i dogadacie - więc następny krok był już tylko kwestią paru sekund - ty rozchyliłaś wargi, wcelowując w niego magiczny patyk, a on z całej siły uderzył w twój nadgarstek dłoni, w której dzierżyłaś różdżkę, by ją odepchnąć - magiczny promień świsnął ci przy boku, poczułeś tylko nieprzyjemne dreszcze, które przebiegły po skórze, ale nie sięgnął swojego celu - powiedziałbym na całe szczęście... i w sumie ja, jako autor, napisać tak mogę - tym nie mniej w myślach Nailaha nie pojawiło się pojęcie "szczęście". Następny gest już był kwestią tylko chwili, kiedy jego ciężki bucior został wycelowany w jej prawy piszczel.
- Czuję się zaszczycony. Gapisz się tyle w moje krocze, że wyrobiłaś sobie o nim już własną opinię... - Uśmiechnąłeś się znowu kącikiem warg.
Obrona: 3 + 2 za PD = 5
Atak: 2 + 2 za PD = 4


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Sro Lip 22, 2015 7:41 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 7:17 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 23 Dice-icon
Result : 3
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 7:37 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Stary Dąb  - Page 23 Dice-icon
Result : 2
Katerina Romanova
Oczekujący
Katerina Romanova

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Sro Lip 22, 2015 9:17 pm
Nie miała z nim szans. Wiedziała to doskonale, ale mimo wszystko walczyła. Bo jak by to wyglądało, gdyby nagle wzięła nogi za pas i zwiała? Jaką opinię zyskałby jej ród po takich akcjach? Powiedziała A, więc musiała powiedzieć również B. Jej ojciec umarłby ze wstydu, gdyby okazało się, że jego córka nie umie nawet poradzić sobie ze Szlamą.
Choć co do czystości krwi, to pomimo, że Cat mistrzowsko odgrywała grzeczną córeczkę, która zgodnie wyznaje zasadę, że trzeba wytępić każdego, kto nie był czystokrwisty, w rzeczywistości miała w nosie pochodzenie czarodziei. Ba! Nawet interesowała się mugolami, a w walizce pod jej łóżkiem, gdzieś pomiędzy bielizną, a jakimiś rupieciami, leżały mugolskie gazety. Chodziło głównie o artykuły sportowe, w których z takim zainteresowaniem się zaczytywała.
Także jeśli o panienkę Romanovą chodzi, to przełknęłaby gorycz porażki, znosząc ją z dumą, po przecież nie zawsze się wygrywa. Pewnie w przyszłości szukałaby okazji do rewanżu, to oczywiste, jednak potrafiła przegrywać. Nie tak, jak jej rodzice. Nie tak, jak jej cała rodzina. No może oprócz brata. On był w porządku, rozumiał naszą słodką Cat, wspierał ją w jej przekonaniach, choć cóż mógł uczynić więcej, skoro żyli w świecie, w jakim żyli?
Miała dość kpin chłopaka. Powinien się trochę ogarnąć, w końcu rozmawiał z dziewczyną, której rodzice mogli go zmieszać z błotem i sprawić, że jego życie będzie wyjątkowo męczące. Ale nie myślcie sobie, że Cat zamierzała zaraz wyskoczyć z jakimś "Poczekaj, niech tylko mój ojciec się o tym dowie!". Błagam... Miała więcej klasy, odwagi, uporu, punktów IQ i woli walki. Chodź włosy podchodziły pod platynę...
Zaklęcie nie przyniosło zamierzonych skutków. Katerina nie trafiła, za to odczuła wyraźnie siłę Sahira. Siłę i jego szybkość. Brnięcie w tę walkę było szaleństwem, jednak cóż mogła na to poradzić... Najwyraźniej była szalona!
Zduszony jęk wyrwał się z gardła Rosjanki, a zielone oczęta zaszkliły. Była na siebie wściekła, że łzy zawsze z taką łatwością napływały do jej oczu, gdy coś bolało, gdy była smutna lub zła. A przecież wcale nie chciała płakać! Nie chciała dawać mu satysfakcji, o nie!
Opadła na jedno kolano. Cholera, jakież to było upokarzające. Klękać przed nim... Włosy zasłoniły jej twarz i Cat nie uniosła głowy, dopóki nie była pewna, że jej mina wyraża gniew, a nie cierpienie z powodu obolałej nogi.
- Powinieneś być. Rzadko zwracam uwagę na typków z taką gębą i tak marnym statusem społecznym.- prychnęła, starając się zamaskować drżenie głosu arogancją. Odrzuciła blond pasma na plecy, posyłając Sahirowi wyzywające spojrzenie.- Entomorphis.- machnęła różdżką w stronę Nailaha, rzucając zaklęcie, jakby na potwierdzenie swoich słów.
Nie chciała go skrzywdzić. Nie chciała go nawet zranić. Nie była taka.

6 misiu ;*


Ostatnio zmieniony przez Katerina Romanova dnia Sro Lip 22, 2015 9:30 pm, w całości zmieniany 2 razy
Sponsored content

Stary Dąb  - Page 23 Empty Re: Stary Dąb

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach