Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Pokój nauczycielski
Sro Wrz 14, 2016 12:52 am
Należało ruszyć dalej, uporządkowane sprawy zostawić za zamkniętymi drzwiami i nie otwierać ich, dopóki nie będzie takiej potrzeby. Kiwnął głową na słowa Pomony, po czym rysując sobie jakieś nic nieznaczące bazgroły na pergaminie czekał z niecierpliwością na dalszy przebieg zebrania. Egzaminy nie stanowiły większego problemu, przygotował już wystarczająco materiału i przewidywał, że większość uczniów nie będzie miała z nimi problemu. Oczywiście, o ile się skrupulatnie do nich przygotowywała. Był zmęczony i poniekąd rozbawiony tym, że nawet nie ma czasu by zbadać klątwę, która może przyczynić się do jego upadku albo odejścia. Czy właśnie tak to działało? Zaczynało się od myśli, a później...? Zresztą nieważne. Pióro się zatrzymało, kiedy dyrektor zwrócił się bezpośrednio do Myrnina.
- Dziękuję, dyrektorze. Będę o tym pamiętał i w razie jakichkolwiek problemów, niezwłocznie skorzystam z pańskiej i profesor McGonagall pomocy - odezwał się cicho, swoim zachrypniętym głosem. Miodowe tęczówki skupiły się na tych jasnoniebieskich. W końcu nastąpił koniec pierwszej, a przy tym największej i najłagodniejszej części. Czekał na kolejne wytyczne, rozprostowując nogi pod stołem i zanurzając palce w swojej krótkiej brodzie. Nie do końca wiedział, co ma myśleć, czuł się dziwnie znużony, uśpiony, jakby czekał na coś więcej. Usłyszawszy swoje imię, spojrzał najpierw w stronę okna, a następnie rozejrzał się po sali i przyglądał się jak większość osób opuszcza pokój nauczycielski. W jakiś dziwny sposób zazdrościł im, że ich uszy nie usłyszą niczego więcej dzisiejszego dnia. Niczego, co wyżre choćby część ich świadomości. Zerknął jeszcze przelotnie na Genevieve, która również dostąpiła tego zaszczytu pozostania w komnacie. Posłał jej krótki, leniwy uśmiech, a następnie skupił na przedmiotach, które były mu dość dobrze znane. Hucksberry oczywiście słuchał dyrektora, nie mógł przecież pozwolić sobie na bycie zdekoncentrowanym, gdy chodziło tutaj o tak istotne rzeczy, którymi zajmował się od kilku miesięcy. Odgarnął kosmyk swoich ciemnych, nieco kręconych włosów z czoła i sięgnął po materiały, które udało mu się zdobyć, by następnie podać je dyrektorowi.
- Starałem się umieścić w nich wszystko, co tylko udało mi się odkryć, a także czego dowiedziałem się od pana Ollivandera, panny Rhee i uczniów. Pod koniec zaś ośmieliłem się na postawienie kilku hipotez, a także stworzenie ogólnego podsumowania w którym zawarłem wnioski zarówno na temat błoni jak i wcześniejszych zabójstw, wyznaczając kilka cech wspólnych. Chcę się również podzielić z moim odkryciem, które postanowiłem sprawdzić na własną rękę, otóż... - i urwał, sięgając do kieszeni po różdżkę i zmniejszony przedmiot, który następnie powiększył. Był to notatnik, mający ślady krwi na nieco obdartej okładce. - Notatki Juliet Collins wpadły mi w ręce podczas przywracania zamkniętego terenu błoni do poprzedniego stanu. Nie do końca wiedziałem z czym mam do czynienia, na dodatek zapiski były zabezpieczone przez skutki masakry do jakiej doszło przy starym dębie. I tego, co się stało z ich właścicielką. Niemniej, w końcu się udało. Co prawda, druga część nie nadaje się do odczytu, ale pierwsza pozwoliła mi na zidentyfikowanie zaklęć, którymi posłużyło się rodzeństwo Collinsów na błoniach. Na dodatek w dzienniku zmarłej uczennicy, zostają wspomniane dwie osoby. Jestem przekonany, że jedną z nich jest Sahir Nailah, drugą zaś albo Caroline Rockers, albo też Natalie Dark. Zostaje również wspomniana przemiana Shane'a Collinsa; najprawdopodobniej w pewnym momencie edukacji zaczął coraz częściej sięgać po czarną magię.
Po wypowiedzeniu tych wszystkich słów, podał bez żadnego wahania notatnik Albusowi Dumbledore'owi. Usłyszał, jak ktoś puka, a gdy spojrzał w stronę drzwi zobaczył w nich Carę Rhee.
- Dziękuję, dyrektorze. Będę o tym pamiętał i w razie jakichkolwiek problemów, niezwłocznie skorzystam z pańskiej i profesor McGonagall pomocy - odezwał się cicho, swoim zachrypniętym głosem. Miodowe tęczówki skupiły się na tych jasnoniebieskich. W końcu nastąpił koniec pierwszej, a przy tym największej i najłagodniejszej części. Czekał na kolejne wytyczne, rozprostowując nogi pod stołem i zanurzając palce w swojej krótkiej brodzie. Nie do końca wiedział, co ma myśleć, czuł się dziwnie znużony, uśpiony, jakby czekał na coś więcej. Usłyszawszy swoje imię, spojrzał najpierw w stronę okna, a następnie rozejrzał się po sali i przyglądał się jak większość osób opuszcza pokój nauczycielski. W jakiś dziwny sposób zazdrościł im, że ich uszy nie usłyszą niczego więcej dzisiejszego dnia. Niczego, co wyżre choćby część ich świadomości. Zerknął jeszcze przelotnie na Genevieve, która również dostąpiła tego zaszczytu pozostania w komnacie. Posłał jej krótki, leniwy uśmiech, a następnie skupił na przedmiotach, które były mu dość dobrze znane. Hucksberry oczywiście słuchał dyrektora, nie mógł przecież pozwolić sobie na bycie zdekoncentrowanym, gdy chodziło tutaj o tak istotne rzeczy, którymi zajmował się od kilku miesięcy. Odgarnął kosmyk swoich ciemnych, nieco kręconych włosów z czoła i sięgnął po materiały, które udało mu się zdobyć, by następnie podać je dyrektorowi.
- Starałem się umieścić w nich wszystko, co tylko udało mi się odkryć, a także czego dowiedziałem się od pana Ollivandera, panny Rhee i uczniów. Pod koniec zaś ośmieliłem się na postawienie kilku hipotez, a także stworzenie ogólnego podsumowania w którym zawarłem wnioski zarówno na temat błoni jak i wcześniejszych zabójstw, wyznaczając kilka cech wspólnych. Chcę się również podzielić z moim odkryciem, które postanowiłem sprawdzić na własną rękę, otóż... - i urwał, sięgając do kieszeni po różdżkę i zmniejszony przedmiot, który następnie powiększył. Był to notatnik, mający ślady krwi na nieco obdartej okładce. - Notatki Juliet Collins wpadły mi w ręce podczas przywracania zamkniętego terenu błoni do poprzedniego stanu. Nie do końca wiedziałem z czym mam do czynienia, na dodatek zapiski były zabezpieczone przez skutki masakry do jakiej doszło przy starym dębie. I tego, co się stało z ich właścicielką. Niemniej, w końcu się udało. Co prawda, druga część nie nadaje się do odczytu, ale pierwsza pozwoliła mi na zidentyfikowanie zaklęć, którymi posłużyło się rodzeństwo Collinsów na błoniach. Na dodatek w dzienniku zmarłej uczennicy, zostają wspomniane dwie osoby. Jestem przekonany, że jedną z nich jest Sahir Nailah, drugą zaś albo Caroline Rockers, albo też Natalie Dark. Zostaje również wspomniana przemiana Shane'a Collinsa; najprawdopodobniej w pewnym momencie edukacji zaczął coraz częściej sięgać po czarną magię.
Po wypowiedzeniu tych wszystkich słów, podał bez żadnego wahania notatnik Albusowi Dumbledore'owi. Usłyszał, jak ktoś puka, a gdy spojrzał w stronę drzwi zobaczył w nich Carę Rhee.
- Rubeus Hagrid
Re: Pokój nauczycielski
Sro Wrz 14, 2016 8:08 pm
- Ja chętnie pomogę, pani psor! - wyprostował się dumnie, słysząc słowa Corleone i potrącił szklankę z wodą. Szybkim, nieco chaotycznym ruchem ustawił ją na stole i wytarł plamę rękawem. Może i nie był wybitnym strategiem, ale chęci to mu żadyn odmówić nie mógł. Żadyn.
Uśmiechnął się - wyraźnie dumnie - gdy Dumbledore dopuścił go do dalszej części spotkania, jednak uśmiech ten bardzo szybko zniknął z jego twarzy. Sprawa była poważna, a jej ciężar dało się wyczuć w powietrzu. Półolbrzym ściągnął swoją kamizelkę z krecich futerek i przewiesił ją przez oparcie krzesła a widząc, że drżą mu dłonie schował je pod blatem, chcąc ukryć ten fakt przed resztą zgromadzonych. Choć gruboskurny i zarośnięty, w środku był jak topione masło.
Nie odzywał się, słuchając uważnie słów Charlesa i starając się nie rzucać w oczy. O całej sprawie wiedział tyle co nic i naprawdę ciężko było mu uwierzyć, że uczniowie byli w tym starciu nie tylko ofiarami...
Gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich aurorka, Cara Rhee, wstał by powitać ją z należytym szacunkiem i potrącił przy tym stół. Skruszony, szybko przesunął go na miejsce i z wzrokiem wlepionym w blat wrócił na krzesło.
Uśmiechnął się - wyraźnie dumnie - gdy Dumbledore dopuścił go do dalszej części spotkania, jednak uśmiech ten bardzo szybko zniknął z jego twarzy. Sprawa była poważna, a jej ciężar dało się wyczuć w powietrzu. Półolbrzym ściągnął swoją kamizelkę z krecich futerek i przewiesił ją przez oparcie krzesła a widząc, że drżą mu dłonie schował je pod blatem, chcąc ukryć ten fakt przed resztą zgromadzonych. Choć gruboskurny i zarośnięty, w środku był jak topione masło.
Nie odzywał się, słuchając uważnie słów Charlesa i starając się nie rzucać w oczy. O całej sprawie wiedział tyle co nic i naprawdę ciężko było mu uwierzyć, że uczniowie byli w tym starciu nie tylko ofiarami...
Gdy drzwi się otworzyły i stanęła w nich aurorka, Cara Rhee, wstał by powitać ją z należytym szacunkiem i potrącił przy tym stół. Skruszony, szybko przesunął go na miejsce i z wzrokiem wlepionym w blat wrócił na krzesło.
- Pomona Sprout
Re: Pokój nauczycielski
Czw Wrz 15, 2016 4:10 pm
Pomona spięła się wyraźnie, gdy pierwsza część zebrania dobiegła końca. Choć wszystkie poruszone do tej pory kwestie bez wątpienia były niezwykle istotne, dopiero teraz przechodzili do sedna sprawy i głównego wątku całego spotkania. Nauczycielka pożegnała skinieniem głowy opuszczających salę profesorów, uśmiechając się przy tym niemrawo do Ezechiela i chwyciła w ręcę szklankę. Kilka razy obróciła ją w pulchnych palcach, starając się przy tym zebrać myśli. Bitwa na błoniach i wszystkie wcześniejsze wydarzenia mocno uszczupliły ilość uczniów jej domu, na wspomnienie których do dziś zdażało się, że te zielone oczy wilgotniały. Pakowanie rzeczy, rozmowy z rodzicami, ciągła niepewność i konieczność zachowania spokoju i pogody ducha w trosce o resztę wymagały od kobiety nadludzkich wręcz pokładów energii. W końcu jednak wyprostowała się, a jej uważne spojrzenie zwróciło się w stronę profesora Hucksberry'ego. Prawie nie mrugała, słuchając wszystkich jego słów i od czasu do czasu kręcąc głową w pełnym niezrozumienia geście. Westchnęła cicho na wzmiankę o Collinsie i podparła czoło na zgiętej na blacie ręce.
- Jak mogło nam to umknąć..? - mruknęła, ni to do siebie ni do reszty zebranych i podniosła twarz na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. - Czy w takim razie definitywnie wykluczamy hipotezę o osobach z zewnątrz? - z nadzieją, że mimo wszystko Charles nie zebrał dowodów wystarczających do tego, by obalić tę kwestię a jednocześnie przepełniona złym przeczuciem, odwróciła głowę w stronę drzwi w których stanęła aurorka z ministerstwa. Podskoczyła lekko, gdy Hagrid postanowił nagle się zerwać, chwilę później - znowu ze względnym spokojem - wpatrując się w twarz profesora.
- Jak mogło nam to umknąć..? - mruknęła, ni to do siebie ni do reszty zebranych i podniosła twarz na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. - Czy w takim razie definitywnie wykluczamy hipotezę o osobach z zewnątrz? - z nadzieją, że mimo wszystko Charles nie zebrał dowodów wystarczających do tego, by obalić tę kwestię a jednocześnie przepełniona złym przeczuciem, odwróciła głowę w stronę drzwi w których stanęła aurorka z ministerstwa. Podskoczyła lekko, gdy Hagrid postanowił nagle się zerwać, chwilę później - znowu ze względnym spokojem - wpatrując się w twarz profesora.
- Albus Dumbledore
Re: Pokój nauczycielski
Sro Wrz 28, 2016 2:16 am
[Pozwolę sobie od razu dodać wypowiedzi Cary Rhee]
Niebieskie oczy zatrzymały się najpierw na profesor Corleone, która zdawała się chcieć coś powiedzieć, niemniej ta ochota szybko jej minęła. Albus nie zamierzał naciskać, więc spojrzał na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, który zabrał głos, podając mu przy okazji swoje notatki. Dyrektor Hogwartu przyjął je i postawił tuż obok swoich materiałów, które delikatnie drżały od zawartości, którą w sobie miały. Mężczyzna niemniej uspokoił je krótkim ruchem swojej sędziwej dłoni. Wysłuchał do końca Charlesa by następnie przyjąć notatnik Juliet Collins i wziąć głębszy oddech, podczas krótkiego przeglądania jego zawartości. Nie odzywał się. Chciał zebrać myśli zanim będzie mógł przedstawić wszystko tak jak powinien. Na pytania Pomony to już Dumbledore odpowiedział, nie Hucksberry.
- Shane był bardzo skrytym uczniem i bardzo przenikliwym. Żadne z nas nie było w stanie zauważyć zmian, które musiały powoli w nim zachodzić. Byłem zbyt pewny - odpowiedział spokojnym, choć nieco smutnym głosem. Przy drugim pytaniu, chwilę odczekał i sięgnął po pierwszy pergamin. - Nie było żadnych śladów przemknięcia do zamku osób trzecich, żadnych znaków świadczących o tym, że zamieszali byli obcy. Z przykrością muszę stwierdzić, że stały za tym osoby z zamku. Ktoś z grona pedagogicznego i... uczniowie. Być może zostali zmanipulowani, poddani zaklęciom, lecz nie możemy wykluczyć i tego, że działali z własnej woli i przekonań.
Ktoś zapukał do drzwi by po chwili je otworzyć. Cara Rhee przywitała się z całą grupą, krótko się kłaniając i zajmując miejsce przy ich stole. W rękach miała sporych rozmiarów notatnik.
- Witam, panno Rhee. Cieszę się z pani obecności - powiedział profesor Dumbledore, podnosząc się i odwzajemniając ukłon.
- Myślę, że możemy rozpocząć. Jak wszyscy wiecie, 28 marca tego roku doszło do bardzo tragicznego wydarzenia. Zginęli uczniowie i jeden z praktykantów. Profesor Hucksberry, panna Rhee i pan Ollivander zajęli się przesłuchaniami, ja w tym czasem badałem przedmioty, które zostały znalezione na błoniach... - na chwilę przerwał by za pomocą różdżki unieść przedmioty by wszyscy mogli się im przyjrzeć. Pierwszy pergamin uniósł się w powietrze i magicznie powiększył by ukazać zebranym dorosłym... mapę. Mapa przedstawiała błonia i poruszające się punkty. Każdy z nich miał imię i nazwisko.
- Pierwsza zginęła Arya Wordsworth. Została pochłonięta przez płomienie. Niewielkie wgłębienie po kuli magmowej. Zaklęcie Inferno, bardzo niebezpieczne i bardzo trudne do nauczenia. Rzucał początkujący, na dobrą sprawę niewprawiony czarodziej - wskazał odpowiednią kropkę, która nagle przestała się ruszać. Różdżka Dumbledore'a instynktownie podążyła w stronę pnączy, które wyrosły na pergaminie. - Zaczęło się od Alexandra Aristowa. Napity na trzy pnącze, kawałek dalej znajdowała się Arianna Jemare potraktowana Bombardą Maximą i Anna Gold, której głową wbita była w jeden z kolców Akatii Tyxi. Pana Leviathana i Juliet Collins na razie pozostawmy.
Kolejne punkty się zatrzymały, część zarośli znikła, szkic jeziora delikatnie pulsował. Pojawił się ogień.
- Zidentyfikowana Aida Cuthbert zginęła od Szatańskiej Pożogi, niedaleko niej znalazło się ciało Lilith Collins. Krukonka została potraktowana zaklęciem Acidum.
Odpowiednie kropki zadrżały i stanęły w miejscu, po ogniu nie było już śladu. Dyrektor pogładził się po głowie z zastanowieniem i wrócił do zarośli. Do dwóch poruszających się nadal obiektów.
- Grey Leviathan i Juliet Collins. Zginęli niemalże w tym samym czasie. Juliet wykrwawiła się na pnączu na który została nabita i resztkami swoich sił wbiła ten oto scyzoryk - wspomniany przedmiot uniósł się i okręcił wokół własnej osi. - Wbiła wprost w serce chłopaka. Zabili siebie nawzajem, choć jeszcze wcześniej brali udział w innych walkach. Nic więcej na nim nie odkryłem.
Ostrze opadło łagodnie na stół.
- Reszta przedmiotów niewiele mi powiedziała, choć dzięki nim zrozumiałem pewną rzecz. Podzielę się z nią niemniej na koniec, najpierw przejdźmy do ostatnich ofiar.
Kolejne kropki przestały się ruszać, reszta zarośli zniknęła, a tym razem największą uwagę przyciągał stary dąb. jego szkic pociemniał.
- Shane Collins, serce zostało wypalone od środka. Dość stare, bardzo rzadko spotykane czarnomagiczne zaklęcie, które wymaga również sporego poświęcenia od czarującego. Nie pamiętam jednak nazwy. Nie miał na sobie kurtki, jego oczy zdawały się być spokojne. Znał tę osobę, to nie był nikt przypadkowy. Temu, kto to zrobił, udało się przeżyć - zielona kropka zatrzymała się, spojrzenie niebieskich oczu spoczęło na znajdujących się kawałek dalej ostatnich dwóch punktach. - Arhtur Attaway i Flame Burnley. Avada Kedavra. To był koniec, była więc też druga osoba. Była również i trzecia, a może nawet czwarta. I był Sahir Nailah, nasz jedyny świadek.
Dwie ostatnie kropki zatrzymały się, teraz pergamin był zupełnie nieruchomy, nadal dostępny dla oczu zebranych dorosłych w pokoju nauczycielskim.
- Skąd mam pewność, że więcej osób było na miejscu i przeżyło? Dzięki tej spince, zegarkowi i zdjęciu. Już tłumaczę. Spinka znalazła się w większym oddaleniu niż reszta rzeczy i nosiła ślad buta. Buta zmierzającego w stronę zamku a nie z niego wychodzącego. Ślad był zrobiony po śmierci wszystkich ofiar. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu do tego doszedłem. Zdjęcie zaś zostało znalezione w pobliżu Zakazanego Lasu i należało do Flame Burnley. Było wgniecione w ziemię. Ślady prowadziły do lasu, ale z niego nie wychodziły. Zaś zegarek... mam podejrzenia, że nie należał do żadnej z zabitych osób.
Gdy skończył, wziął głębszy oddech i zwinął dwa pergaminy za pomocą różdżki. Wyprostował się i posłał spojrzenie Carze Rhee, zachęcając ją do wypowiedzenia się i rozpoczęcia sprawy przeszukań i przesłuchań. Kobieta odchrząknęła i otworzyła swój notatnik, patrząc na każdego z osobna. Było widać na jej twarzy oznaki zmęczenia, choć i tak nie zmniejszało to determinacji, która czaiła się w jej miodowych oczach. Była przekonana, że są coraz bliżej rozwiązania tej sprawy, że te wszystkie zebrane materiały, które zostaną przekazane Ministerstwu Magii, pomogą.
- Dziękuję, profesorze Dumbledore. Przeszukania w których brali również zebrani tutaj opiekunowie domów, nie dały nam do końca satysfakcjonujących rezultatów. Podejrzewam i wydaje mi się, że niektórym udało się coś schować na tyle dobrze, że nie byliśmy w stanie tego znaleźć, mimo usilnych starań. Być może powinniśmy również sprawdzić gabinety nauczycieli i pokoje w których sypiają praktykanci... cóż, na to jednak już za późno i całkiem prawdopodobne, że byłoby to przesadą. Niektórzy, którzy przyciągnęli naszą uwagę podczas przeszukań, zostali szczególnie wzięci pod lupę podczas przesłuchań. - Zatrzymała się i przewróciła dwie kartki w swoim notesie, rozglądając się na chwilę po pomieszczeniu, po czym wróciła do dzielenia się z uzyskanymi informacjami. Charles najwyraźniej nie chciał jeszcze zawierać głosu.
- Sprawdzenie różdżek przez pana Ollivandera przyniosło kilka nowych informacji - i w tym momencie trzeci pergamin profesora Dumbledore'a uniósł się i ujawnił wyniki odnośnie różdżek poległych, jak i tych przesłuchiwanych. - Jak sami państwo widzicie, zaklęcia czarnomagiczne pojawiają się zaledwie na tych, które należą do zmarłych. Jedna z różdżek wybuchła i to ta należąca do Flame Burnley. Dziewczyny, która została wskazana przez Sahira Nailaha na główną sprawczynię całego zamieszania. Wedle słów chłopaka, chciała wyczarować Mroczny Znak. Czy to nie dziwne? Dalej... choć Krukon nie pojawił się na przesłuchaniu, Prudence Grisham powiedziała, że jego różdżka uległa zniszczeniu na błoniach, a on sam musiał kupić nową. I jeszcze różdżka Caroline Rockers, która została trafiona zaklęciem praktykanta Transmutacji i jakiś czas temu przeczyszczona.
Druga ze spraw została poruszona, została trzecia, kwestia samych przesłuchań. Cara Rhee co nieco opowiedziała o nich, po czym resztę zostawiła Charlesowi i dyrektorowi. Sama usiadła na swoim miejscu, dziękując za uwagę.
[Jeśli chcecie coś skomentować, dodać, etc. to teraz macie okazję. Następny mój post będzie ostatnim]
Niebieskie oczy zatrzymały się najpierw na profesor Corleone, która zdawała się chcieć coś powiedzieć, niemniej ta ochota szybko jej minęła. Albus nie zamierzał naciskać, więc spojrzał na nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, który zabrał głos, podając mu przy okazji swoje notatki. Dyrektor Hogwartu przyjął je i postawił tuż obok swoich materiałów, które delikatnie drżały od zawartości, którą w sobie miały. Mężczyzna niemniej uspokoił je krótkim ruchem swojej sędziwej dłoni. Wysłuchał do końca Charlesa by następnie przyjąć notatnik Juliet Collins i wziąć głębszy oddech, podczas krótkiego przeglądania jego zawartości. Nie odzywał się. Chciał zebrać myśli zanim będzie mógł przedstawić wszystko tak jak powinien. Na pytania Pomony to już Dumbledore odpowiedział, nie Hucksberry.
- Shane był bardzo skrytym uczniem i bardzo przenikliwym. Żadne z nas nie było w stanie zauważyć zmian, które musiały powoli w nim zachodzić. Byłem zbyt pewny - odpowiedział spokojnym, choć nieco smutnym głosem. Przy drugim pytaniu, chwilę odczekał i sięgnął po pierwszy pergamin. - Nie było żadnych śladów przemknięcia do zamku osób trzecich, żadnych znaków świadczących o tym, że zamieszali byli obcy. Z przykrością muszę stwierdzić, że stały za tym osoby z zamku. Ktoś z grona pedagogicznego i... uczniowie. Być może zostali zmanipulowani, poddani zaklęciom, lecz nie możemy wykluczyć i tego, że działali z własnej woli i przekonań.
Ktoś zapukał do drzwi by po chwili je otworzyć. Cara Rhee przywitała się z całą grupą, krótko się kłaniając i zajmując miejsce przy ich stole. W rękach miała sporych rozmiarów notatnik.
- Witam, panno Rhee. Cieszę się z pani obecności - powiedział profesor Dumbledore, podnosząc się i odwzajemniając ukłon.
- Myślę, że możemy rozpocząć. Jak wszyscy wiecie, 28 marca tego roku doszło do bardzo tragicznego wydarzenia. Zginęli uczniowie i jeden z praktykantów. Profesor Hucksberry, panna Rhee i pan Ollivander zajęli się przesłuchaniami, ja w tym czasem badałem przedmioty, które zostały znalezione na błoniach... - na chwilę przerwał by za pomocą różdżki unieść przedmioty by wszyscy mogli się im przyjrzeć. Pierwszy pergamin uniósł się w powietrze i magicznie powiększył by ukazać zebranym dorosłym... mapę. Mapa przedstawiała błonia i poruszające się punkty. Każdy z nich miał imię i nazwisko.
- Pierwsza zginęła Arya Wordsworth. Została pochłonięta przez płomienie. Niewielkie wgłębienie po kuli magmowej. Zaklęcie Inferno, bardzo niebezpieczne i bardzo trudne do nauczenia. Rzucał początkujący, na dobrą sprawę niewprawiony czarodziej - wskazał odpowiednią kropkę, która nagle przestała się ruszać. Różdżka Dumbledore'a instynktownie podążyła w stronę pnączy, które wyrosły na pergaminie. - Zaczęło się od Alexandra Aristowa. Napity na trzy pnącze, kawałek dalej znajdowała się Arianna Jemare potraktowana Bombardą Maximą i Anna Gold, której głową wbita była w jeden z kolców Akatii Tyxi. Pana Leviathana i Juliet Collins na razie pozostawmy.
Kolejne punkty się zatrzymały, część zarośli znikła, szkic jeziora delikatnie pulsował. Pojawił się ogień.
- Zidentyfikowana Aida Cuthbert zginęła od Szatańskiej Pożogi, niedaleko niej znalazło się ciało Lilith Collins. Krukonka została potraktowana zaklęciem Acidum.
Odpowiednie kropki zadrżały i stanęły w miejscu, po ogniu nie było już śladu. Dyrektor pogładził się po głowie z zastanowieniem i wrócił do zarośli. Do dwóch poruszających się nadal obiektów.
- Grey Leviathan i Juliet Collins. Zginęli niemalże w tym samym czasie. Juliet wykrwawiła się na pnączu na który została nabita i resztkami swoich sił wbiła ten oto scyzoryk - wspomniany przedmiot uniósł się i okręcił wokół własnej osi. - Wbiła wprost w serce chłopaka. Zabili siebie nawzajem, choć jeszcze wcześniej brali udział w innych walkach. Nic więcej na nim nie odkryłem.
Ostrze opadło łagodnie na stół.
- Reszta przedmiotów niewiele mi powiedziała, choć dzięki nim zrozumiałem pewną rzecz. Podzielę się z nią niemniej na koniec, najpierw przejdźmy do ostatnich ofiar.
Kolejne kropki przestały się ruszać, reszta zarośli zniknęła, a tym razem największą uwagę przyciągał stary dąb. jego szkic pociemniał.
- Shane Collins, serce zostało wypalone od środka. Dość stare, bardzo rzadko spotykane czarnomagiczne zaklęcie, które wymaga również sporego poświęcenia od czarującego. Nie pamiętam jednak nazwy. Nie miał na sobie kurtki, jego oczy zdawały się być spokojne. Znał tę osobę, to nie był nikt przypadkowy. Temu, kto to zrobił, udało się przeżyć - zielona kropka zatrzymała się, spojrzenie niebieskich oczu spoczęło na znajdujących się kawałek dalej ostatnich dwóch punktach. - Arhtur Attaway i Flame Burnley. Avada Kedavra. To był koniec, była więc też druga osoba. Była również i trzecia, a może nawet czwarta. I był Sahir Nailah, nasz jedyny świadek.
Dwie ostatnie kropki zatrzymały się, teraz pergamin był zupełnie nieruchomy, nadal dostępny dla oczu zebranych dorosłych w pokoju nauczycielskim.
- Skąd mam pewność, że więcej osób było na miejscu i przeżyło? Dzięki tej spince, zegarkowi i zdjęciu. Już tłumaczę. Spinka znalazła się w większym oddaleniu niż reszta rzeczy i nosiła ślad buta. Buta zmierzającego w stronę zamku a nie z niego wychodzącego. Ślad był zrobiony po śmierci wszystkich ofiar. Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu do tego doszedłem. Zdjęcie zaś zostało znalezione w pobliżu Zakazanego Lasu i należało do Flame Burnley. Było wgniecione w ziemię. Ślady prowadziły do lasu, ale z niego nie wychodziły. Zaś zegarek... mam podejrzenia, że nie należał do żadnej z zabitych osób.
Gdy skończył, wziął głębszy oddech i zwinął dwa pergaminy za pomocą różdżki. Wyprostował się i posłał spojrzenie Carze Rhee, zachęcając ją do wypowiedzenia się i rozpoczęcia sprawy przeszukań i przesłuchań. Kobieta odchrząknęła i otworzyła swój notatnik, patrząc na każdego z osobna. Było widać na jej twarzy oznaki zmęczenia, choć i tak nie zmniejszało to determinacji, która czaiła się w jej miodowych oczach. Była przekonana, że są coraz bliżej rozwiązania tej sprawy, że te wszystkie zebrane materiały, które zostaną przekazane Ministerstwu Magii, pomogą.
- Dziękuję, profesorze Dumbledore. Przeszukania w których brali również zebrani tutaj opiekunowie domów, nie dały nam do końca satysfakcjonujących rezultatów. Podejrzewam i wydaje mi się, że niektórym udało się coś schować na tyle dobrze, że nie byliśmy w stanie tego znaleźć, mimo usilnych starań. Być może powinniśmy również sprawdzić gabinety nauczycieli i pokoje w których sypiają praktykanci... cóż, na to jednak już za późno i całkiem prawdopodobne, że byłoby to przesadą. Niektórzy, którzy przyciągnęli naszą uwagę podczas przeszukań, zostali szczególnie wzięci pod lupę podczas przesłuchań. - Zatrzymała się i przewróciła dwie kartki w swoim notesie, rozglądając się na chwilę po pomieszczeniu, po czym wróciła do dzielenia się z uzyskanymi informacjami. Charles najwyraźniej nie chciał jeszcze zawierać głosu.
- Sprawdzenie różdżek przez pana Ollivandera przyniosło kilka nowych informacji - i w tym momencie trzeci pergamin profesora Dumbledore'a uniósł się i ujawnił wyniki odnośnie różdżek poległych, jak i tych przesłuchiwanych. - Jak sami państwo widzicie, zaklęcia czarnomagiczne pojawiają się zaledwie na tych, które należą do zmarłych. Jedna z różdżek wybuchła i to ta należąca do Flame Burnley. Dziewczyny, która została wskazana przez Sahira Nailaha na główną sprawczynię całego zamieszania. Wedle słów chłopaka, chciała wyczarować Mroczny Znak. Czy to nie dziwne? Dalej... choć Krukon nie pojawił się na przesłuchaniu, Prudence Grisham powiedziała, że jego różdżka uległa zniszczeniu na błoniach, a on sam musiał kupić nową. I jeszcze różdżka Caroline Rockers, która została trafiona zaklęciem praktykanta Transmutacji i jakiś czas temu przeczyszczona.
Druga ze spraw została poruszona, została trzecia, kwestia samych przesłuchań. Cara Rhee co nieco opowiedziała o nich, po czym resztę zostawiła Charlesowi i dyrektorowi. Sama usiadła na swoim miejscu, dziękując za uwagę.
[Jeśli chcecie coś skomentować, dodać, etc. to teraz macie okazję. Następny mój post będzie ostatnim]
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Pokój nauczycielski
Nie Paź 09, 2016 3:23 am
Przyglądał się, czuł bardziej jakby stał z boku, zaledwie będąc obserwatorem a nie uczestnikiem, jakby to go nie dotyczyło. To było dziwne uczucie, niekoniecznie zrozumiałe dla samego Charlesa. Słuchał dyrektora, a jego szlachetne zakończenie pleców wbijało się w tą cudaczną formę, przyciskane przez własną masę i drewniane siedzenie. Nie był pewien na ile wnioski są prawdziwe, czy jego intuicja przypadkiem nie płata mu figli. Przywitał się z panną Rhee jak przystał na dżentelmena. Uczniowie, błonia, krwiożercza walka, jakże odległe to teraz było w obliczu tego wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło. Na samą myśl stanął mu przed oczami Sąd Ostateczny Jeana Cousina, to chyba najlepiej oddawało ujrzaną masakrę, aczkolwiek Hucksberry nie był pewien, czy rzeczywiście u góry znajdowałby się Bóg. A śmierć Vincenta Nightraya? Dziwne ataki, które zostały mu przypisane? Zdawać by się mogło, że od tego minęły całe wieki. Słuchał dalej. Słowa dyrektora były mu znane, wszak zajmował się tyle tą sprawą, że przyczyny śmierci mógł wyrecytować bez zerkania do notatek, ale z ciekawością przyglądał się mapie, gdzie następowały wszystkie zmiany. W końcu i one dobiegły końca. I raport Albusa Dumbledore'a był doprawdy ciekawy, to jak doszedł do pewnych informacji, ale w sumie był przecież jednym z najpotężniejszych czarodziejów wszech czasów. Charles zastanawiał się, kto tak naprawdę tam był? Komu jeszcze udało się przetrwać? Wątpił, że tylko Sahir Nailah się ostał. Bronił kogoś? Nie zorientował się, że nie jest jedynym, który wyszedł z tego cało? Nie satysfakcjonowało to nauczyciela OPCM. Następnie nadeszła kolej Cary Rhee na którą zwrócił nieruchome, miodowe spojrzenie, przykładając palec z pierścieniem do pokrytego zarostem policzka. Nie spieszyło mu się do mówienia. Gdy już skończyła dzielić się ze swoją częścią zebranych przez nich informacji, podniósł się, nieznacznie opierając o stół i przesuwając wzrokiem po każdym, zebranym w pomieszczeniu, czarodzieju. Oczywiście Rubeus również się do nich zaliczał.
- Nie wiele mam do dodania, myślę, że wszystko zostało rzetelnie przedstawione przez dyrektora i pannę Rhee, ale pozostały drobne, choć prawdopodobnie istotne informacje. Caroline Rockers podczas przesłuchania stwierdziła, że minęła się z Natalie Dark i opuściła błonia przed samym wydarzeniem, rozmawiając tylko chwilę z Collinsami. Czy panna Dark rzeczywiście tam była, czy może udała się w zupełnie inne miejsce, ciężko mi stwierdzić, gdyż nie przyszła na przesłuchanie. Tak samo jak pan Nailah. No i jeszcze jedna ważna rzecz. Jeśli nasze rozumowanie jest poprawne to obawiam się, że nie powiedział on całej prawdy pannie Grisham, a to, że nie zjawił się na przesłuchaniu stawia go w kręgu podejrzanych, zwłaszcza, że jest jedynym świadkiem całego zdarzenia. Przynajmniej jedynym świadkiem o którym wiemy. To wszystko, bardzo dziękuję za wysłuchanie - i po tej dość długiej wypowiedzi, sięgnął po szklankę i dzbanek z wodą, które znikąd pojawiły się na środku stołu i usiadł. Był spragniony. O Esmeraldzie nie wspomniał, wolał to zostawić na inny dzień.
- Nie wiele mam do dodania, myślę, że wszystko zostało rzetelnie przedstawione przez dyrektora i pannę Rhee, ale pozostały drobne, choć prawdopodobnie istotne informacje. Caroline Rockers podczas przesłuchania stwierdziła, że minęła się z Natalie Dark i opuściła błonia przed samym wydarzeniem, rozmawiając tylko chwilę z Collinsami. Czy panna Dark rzeczywiście tam była, czy może udała się w zupełnie inne miejsce, ciężko mi stwierdzić, gdyż nie przyszła na przesłuchanie. Tak samo jak pan Nailah. No i jeszcze jedna ważna rzecz. Jeśli nasze rozumowanie jest poprawne to obawiam się, że nie powiedział on całej prawdy pannie Grisham, a to, że nie zjawił się na przesłuchaniu stawia go w kręgu podejrzanych, zwłaszcza, że jest jedynym świadkiem całego zdarzenia. Przynajmniej jedynym świadkiem o którym wiemy. To wszystko, bardzo dziękuję za wysłuchanie - i po tej dość długiej wypowiedzi, sięgnął po szklankę i dzbanek z wodą, które znikąd pojawiły się na środku stołu i usiadł. Był spragniony. O Esmeraldzie nie wspomniał, wolał to zostawić na inny dzień.
- Genevieve Corleone
Re: Pokój nauczycielski
Nie Paź 09, 2016 9:58 pm
Choć twarz Genevieve zdawała się mieć wyraz spokoju, to lekko zmarszczone brwi zdradzały, że wszelkie zasłyszane informacje wywoływały jednak pewne poruszenie.
Pięknie. Po prostu pięknie. Z jednego bagna w drugie. Gen przesunęła palcami po włosach. Z jakiegoś powodu ten głupawy nawyk pozwalał jej na skupienie myśli. Zaraz też nieznacznie uniosła dłoń, sygnalizując, że chce zabrać głos.
-Mówiąc krótko, po zamku hasają sobie wolno sprawcy czarnomagicznej masakry? I może to być każdy?- zapytała powoli, przesuwając spojrzeniem od dyrektora do Cary Rhee.
-A mimo to, choć trup słał się gęsto, nie zbadano pokoi grona bo byłoby to przesadą?- lekko potrząsnęła głową, dając do zrozumienia, że nie do końca rozumie motywy badających sprawę. Nie zamierzała jednak teraz podważać podjętych decyzji. Teraz, po upływie czasu, zapewne nie miałoby to już najmniejszego sensu. Gen na moment przymknęła oczy. Mimo, że wszystkie usłyszane informacje chaotycznie obijały jej się po głowie, nieco zamazując obraz całości, wydawało jej się, że rozumie sytuację.
-Widzę, że przebieg wypadków odtworzono z zebranych dowodów dość sprawnie, nawet jeśli wciąż pozostaje kilka niewiadomych ale... Czy wiadomo cokolwiek o motywach? Dlaczego zginęli ci, a nie inni? Coś co mogłoby dać nam punkt zaczepienia?- mocno zacisnęła usta. Nie, może nie był to czas na dalsze roztrząsanie sprawy.
-Przepraszam. Po prostu ciężko mi zebrać myśli. Skupmy się na czymś co jest ważne tu i teraz. Rozumiem, że skoro się tu zebraliśmy, zdecydowano się na jakieś działania? A może właśnie to mamy zrobić?- w jej głosie pojawiła się nuta niepewności. Zjawisko dość niespodziewane. Nieznacznie przygryzła wargę i stłumiła chęć zaklęcia. Nienawidziła nie mieć kontroli nad sytuacją, a tu stykali się właśnie z bardzo niewygodnym położeniem, które zmuszało ich do błądzenia po omacku. A pomyśleć, że mogła się wykpić, powiedzieć, że musi iść na papierosa, urwać się ze spotkania nauczycielskiego i żyć w błogiej nieświadomości. Ha!
Pięknie. Po prostu pięknie. Z jednego bagna w drugie. Gen przesunęła palcami po włosach. Z jakiegoś powodu ten głupawy nawyk pozwalał jej na skupienie myśli. Zaraz też nieznacznie uniosła dłoń, sygnalizując, że chce zabrać głos.
-Mówiąc krótko, po zamku hasają sobie wolno sprawcy czarnomagicznej masakry? I może to być każdy?- zapytała powoli, przesuwając spojrzeniem od dyrektora do Cary Rhee.
-A mimo to, choć trup słał się gęsto, nie zbadano pokoi grona bo byłoby to przesadą?- lekko potrząsnęła głową, dając do zrozumienia, że nie do końca rozumie motywy badających sprawę. Nie zamierzała jednak teraz podważać podjętych decyzji. Teraz, po upływie czasu, zapewne nie miałoby to już najmniejszego sensu. Gen na moment przymknęła oczy. Mimo, że wszystkie usłyszane informacje chaotycznie obijały jej się po głowie, nieco zamazując obraz całości, wydawało jej się, że rozumie sytuację.
-Widzę, że przebieg wypadków odtworzono z zebranych dowodów dość sprawnie, nawet jeśli wciąż pozostaje kilka niewiadomych ale... Czy wiadomo cokolwiek o motywach? Dlaczego zginęli ci, a nie inni? Coś co mogłoby dać nam punkt zaczepienia?- mocno zacisnęła usta. Nie, może nie był to czas na dalsze roztrząsanie sprawy.
-Przepraszam. Po prostu ciężko mi zebrać myśli. Skupmy się na czymś co jest ważne tu i teraz. Rozumiem, że skoro się tu zebraliśmy, zdecydowano się na jakieś działania? A może właśnie to mamy zrobić?- w jej głosie pojawiła się nuta niepewności. Zjawisko dość niespodziewane. Nieznacznie przygryzła wargę i stłumiła chęć zaklęcia. Nienawidziła nie mieć kontroli nad sytuacją, a tu stykali się właśnie z bardzo niewygodnym położeniem, które zmuszało ich do błądzenia po omacku. A pomyśleć, że mogła się wykpić, powiedzieć, że musi iść na papierosa, urwać się ze spotkania nauczycielskiego i żyć w błogiej nieświadomości. Ha!
- Pomona Sprout
Re: Pokój nauczycielski
Czw Paź 13, 2016 3:26 pm
Pomona oparła łokcie na blacie i przystawiła palce do skroni, wyraźnie zmęczona i podłamana całą tą sprawą. Dobroduszna kobieta nie potrafiła przyjąć do wiadomości faktu, że wszystko to sypnęło się pod ich nosami i miało położyć się cieniem na historii Hogwartu. Zawiedli. Wszyscy po równi i wszyscy pozostawali ślepi jeszcze na długo po całym wydarzeniu. Wysłuchała słów swoich poprzedników i wpatrując się zielonymi oczami w blat stołu, usiłowała zebrać myśli.
- Pomnik. - wychrypiała w końcu i chrząknęła cicho. - Musimy zlikwidować pomnik ustawiony po całej masakrze. Już wcześniej budził kontrowersje a jeśli sprawa się wyda... - pokręciła głową i wreszcie podniosła twarz. - Ulegliśmy emocją ale w obecnej sytuacji... Nie możemy gloryfikować czarnej magii. - podobizny ofiar i morderców uśmiechały się dobrotliwie z ustawionego nieopodal lasu posągu a podejrzani o zajście uczniowie chodzili po korytarzach. Czarne lata nadeszły już dawno.
- Pomnik. - wychrypiała w końcu i chrząknęła cicho. - Musimy zlikwidować pomnik ustawiony po całej masakrze. Już wcześniej budził kontrowersje a jeśli sprawa się wyda... - pokręciła głową i wreszcie podniosła twarz. - Ulegliśmy emocją ale w obecnej sytuacji... Nie możemy gloryfikować czarnej magii. - podobizny ofiar i morderców uśmiechały się dobrotliwie z ustawionego nieopodal lasu posągu a podejrzani o zajście uczniowie chodzili po korytarzach. Czarne lata nadeszły już dawno.
- Albus Dumbledore
Re: Pokój nauczycielski
Pią Lis 04, 2016 2:00 am
- Dziękuję za twą wyczerpującą odpowiedź, Charles - dyrektor kiwnął krótko głową w stronę nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, po czym skoncentrował się na reszcie personelu, który uczestniczył w zebraniu. Jego jasnoniebieskie oczy spoczęły na Genevieve, która jako kolejna zabrała głos. Profesor Slughorn w tym czasie nieznacznie pobladł, profesor Flitwick zaś miał niezwykle poważną minę, zaś profesor McGonagall oddychała ciężej.
- Można tak to ująć, choć nieznacznie zawęziliśmy listę osób, które w jakiś sposób były lub mogły być powiązane ze sprawą. Niestety nie posiadamy wszystkich szczegółów, niektóre tropy urywają się w połowie.
Cara Rhee w tym czasie, gdy padło kolejne pytanie, a właściwie poniekąd dla niej i oskarżenie, wyprostowała się na swoim krześle i zerknęła na kobietę.
- Proszę wybaczyć, możliwe, że było to nasze niedopatrzenie, niemniej sprawa była zbyt delikatna, panował istny chaos, nie mówiąc już o... procedurach, które w tym przypadku mogłyby działać na naszą niekorzyść - nieznacznie się przy tym skrzywiła, jakby przypomniała sobie coś szczególnie nieprzyjemnego, po czym odetchnęła głęboko. - Rozumiem pani niedowierzanie czy nawet pretensje, zawsze mogliśmy spróbować inaczej to rozwiązać. Podany wcześniej argument może być rzeczywiście niesatysfakcjonujący.
Resztę aurorka pozostawiła już w rękach Albusa Dumbledore'a, który z palcem wędrującym po brodzie, wpatrywał się w punkt przed siebie.
- Widać tu przypadkowość, nie wszyscy, którzy znajdowali się na błoniach mieli zginąć, wydaje mi się, że cała sytuacja przerosła nawet oprawców, zapewne nikt z obecnych nie umiał nad powstałym, jak to panna Rhee zdążyła określić, chaosem zapanować. Mogło być tak, że komuś o to właśnie chodziło, w takich przypadkach łatwiej o zatarcie śladów, motywów, dodatkowe ofiary utrudniają dokładniejszą analizę miejsca zdarzenia. Ze słów pana Nailaha wynika, że chodziło przede wszystkim o "inność" niektórych uczniów. Wcześniej było kilka problemów z wampirami, była też dość nieprzyjemna sytuacja z wilkołakami, głównie z naszym już byłym nauczycielem, profesorem Ichimaru. Możliwe, że to popchnęło pewne osoby do wyjścia, do ataku. Pojawiła się figura krzyczącej uczennicy, ponoć nawołującej do wymierzenia sprawiedliwości, lecz ciężko podać dowody na tę tezę i na osobę, która to mogła być. Mogła to być panna Dark albo Rockers, mogła równie dobrze inna uczennica, choć poznane przez nas fakty zdają się wskazywać na którąś z nich.
Zatrzymał się, oczywiście podczas wypowiedzi biorąc przerwy na oddech i przełknięcie śliny, która zbierała się w jamie ustnej. Zerknął ponownie na profesor od Latania Na Miotle.
- Rozumiem. Również i ja przepraszam, że postawiłem wszystkich w takiej a nie innej sytuacji, niemniej sądziłem, że choć część powinna wiedzieć. Ufam, że dochowacie tajemnicy. Co do działań... - zawiesił na chwilę głos jakby nad czymś głęboko myślał. - Myślę, że przede wszystkim przyda się Wasze wsparcie w postaci obserwowania uczniów, zwracania uwagi na choćby najmniejsze szczegóły, które mogłyby wzbudzić Wasz niepokój. To bardzo ważne. Oczywiście nie chodzi mi tu o śledzenie, raczej próbę zidentyfikowania pewnych zachowań. Wszystkie przedstawione dowody, raporty trafią do Ministerstwa Magii. To już nie dotyczy tylko i wyłącznie Hogwartu, zwłaszcza odkąd nie jesteśmy w stanie sami tego do końca rozwiązać.
Nie zamierzał ich oszukiwać, szczerze przedstawił wszystkie informacje, czując jak robi mu się ciężej na duszy. Uczucie bezsilności było czymś, co nie działało na dyrektora Hogwartu najlepiej i choć starał się jak mógł to miał wrażenie, że zawiódł. Następnie jego spojrzenie powędrowało w stronę Pomony, która najdotkliwiej odczuła skutki tego roku szkolnego. Los dla nikogo niemniej nie był sprawiedliwy, ale mogli postarać się jeszcze lepiej zadbać o swoich uczniów by już nigdy nie doszło do takich sytuacji, nawet w obliczu tak strasznych czasów. Po krótkiej chwili ciszy, kiwnął nieznacznie głową.
- Zostanie usunięty. Na jego miejsce postawimy coś innego, niezwiązanego ze sprawą, niemniej myślę, że do Izby Pamięci warto wstawić choćby i tablicę z ich imionami i nazwiskami. Nie wszyscy byli przecież winni, a ich istnienie nie powinno zostać przez nas zapomniane. Choć mrok atakuje z każdej strony, serca nie powinny się zlęknąć odnajdując choćby maleńką iskierkę nadziei w morzu lęku - powiedział, przenosząc przedmioty za pomocą różdżki i je zabezpieczając. - Dziękuję Wam, jeśli nie ma więcej pytań to wszystko. Jeśli będziecie czegoś potrzebować, nie bójcie się zajrzeć do mojego gabinetu.
[z/t dla wszystkich]
SPRAWA OFICJALNIE ZAKOŃCZONA NA TERENIE HOGWARTU.
Genevieve Corleone: +5 PD [ze względu na dużą aktywność na zebraniu], +20 fasolek, +ważne informacje fabularne, +paczka fasolek Wszystkich Smaków, która starczy ci przynajmniej na dwa dni (wzbogacona o nowe smaki takie jak goblinowy, świeczkowy, asfaltu, znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Charles Hucksberry: +4 PD, +20 fasolek, +paczka lukrowanych lodowych pałeczek, które dosłownie rozpłyną ci się w ustach (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Pomona Sprout: +4 PD, +20 fasolek, +ważne informacje fabularne, +paczka kociołkowych piegusków, bombowe jak ty (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Rubeus Hagrid: +3 PD, +20 fasolek, +ważne informacje fabularne, +paczka piszczących myszy, wystarczą ci na cały dzień, będziesz po nich spać jak dziecko (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
- Można tak to ująć, choć nieznacznie zawęziliśmy listę osób, które w jakiś sposób były lub mogły być powiązane ze sprawą. Niestety nie posiadamy wszystkich szczegółów, niektóre tropy urywają się w połowie.
Cara Rhee w tym czasie, gdy padło kolejne pytanie, a właściwie poniekąd dla niej i oskarżenie, wyprostowała się na swoim krześle i zerknęła na kobietę.
- Proszę wybaczyć, możliwe, że było to nasze niedopatrzenie, niemniej sprawa była zbyt delikatna, panował istny chaos, nie mówiąc już o... procedurach, które w tym przypadku mogłyby działać na naszą niekorzyść - nieznacznie się przy tym skrzywiła, jakby przypomniała sobie coś szczególnie nieprzyjemnego, po czym odetchnęła głęboko. - Rozumiem pani niedowierzanie czy nawet pretensje, zawsze mogliśmy spróbować inaczej to rozwiązać. Podany wcześniej argument może być rzeczywiście niesatysfakcjonujący.
Resztę aurorka pozostawiła już w rękach Albusa Dumbledore'a, który z palcem wędrującym po brodzie, wpatrywał się w punkt przed siebie.
- Widać tu przypadkowość, nie wszyscy, którzy znajdowali się na błoniach mieli zginąć, wydaje mi się, że cała sytuacja przerosła nawet oprawców, zapewne nikt z obecnych nie umiał nad powstałym, jak to panna Rhee zdążyła określić, chaosem zapanować. Mogło być tak, że komuś o to właśnie chodziło, w takich przypadkach łatwiej o zatarcie śladów, motywów, dodatkowe ofiary utrudniają dokładniejszą analizę miejsca zdarzenia. Ze słów pana Nailaha wynika, że chodziło przede wszystkim o "inność" niektórych uczniów. Wcześniej było kilka problemów z wampirami, była też dość nieprzyjemna sytuacja z wilkołakami, głównie z naszym już byłym nauczycielem, profesorem Ichimaru. Możliwe, że to popchnęło pewne osoby do wyjścia, do ataku. Pojawiła się figura krzyczącej uczennicy, ponoć nawołującej do wymierzenia sprawiedliwości, lecz ciężko podać dowody na tę tezę i na osobę, która to mogła być. Mogła to być panna Dark albo Rockers, mogła równie dobrze inna uczennica, choć poznane przez nas fakty zdają się wskazywać na którąś z nich.
Zatrzymał się, oczywiście podczas wypowiedzi biorąc przerwy na oddech i przełknięcie śliny, która zbierała się w jamie ustnej. Zerknął ponownie na profesor od Latania Na Miotle.
- Rozumiem. Również i ja przepraszam, że postawiłem wszystkich w takiej a nie innej sytuacji, niemniej sądziłem, że choć część powinna wiedzieć. Ufam, że dochowacie tajemnicy. Co do działań... - zawiesił na chwilę głos jakby nad czymś głęboko myślał. - Myślę, że przede wszystkim przyda się Wasze wsparcie w postaci obserwowania uczniów, zwracania uwagi na choćby najmniejsze szczegóły, które mogłyby wzbudzić Wasz niepokój. To bardzo ważne. Oczywiście nie chodzi mi tu o śledzenie, raczej próbę zidentyfikowania pewnych zachowań. Wszystkie przedstawione dowody, raporty trafią do Ministerstwa Magii. To już nie dotyczy tylko i wyłącznie Hogwartu, zwłaszcza odkąd nie jesteśmy w stanie sami tego do końca rozwiązać.
Nie zamierzał ich oszukiwać, szczerze przedstawił wszystkie informacje, czując jak robi mu się ciężej na duszy. Uczucie bezsilności było czymś, co nie działało na dyrektora Hogwartu najlepiej i choć starał się jak mógł to miał wrażenie, że zawiódł. Następnie jego spojrzenie powędrowało w stronę Pomony, która najdotkliwiej odczuła skutki tego roku szkolnego. Los dla nikogo niemniej nie był sprawiedliwy, ale mogli postarać się jeszcze lepiej zadbać o swoich uczniów by już nigdy nie doszło do takich sytuacji, nawet w obliczu tak strasznych czasów. Po krótkiej chwili ciszy, kiwnął nieznacznie głową.
- Zostanie usunięty. Na jego miejsce postawimy coś innego, niezwiązanego ze sprawą, niemniej myślę, że do Izby Pamięci warto wstawić choćby i tablicę z ich imionami i nazwiskami. Nie wszyscy byli przecież winni, a ich istnienie nie powinno zostać przez nas zapomniane. Choć mrok atakuje z każdej strony, serca nie powinny się zlęknąć odnajdując choćby maleńką iskierkę nadziei w morzu lęku - powiedział, przenosząc przedmioty za pomocą różdżki i je zabezpieczając. - Dziękuję Wam, jeśli nie ma więcej pytań to wszystko. Jeśli będziecie czegoś potrzebować, nie bójcie się zajrzeć do mojego gabinetu.
[z/t dla wszystkich]
SPRAWA OFICJALNIE ZAKOŃCZONA NA TERENIE HOGWARTU.
Genevieve Corleone: +5 PD [ze względu na dużą aktywność na zebraniu], +20 fasolek, +ważne informacje fabularne, +paczka fasolek Wszystkich Smaków, która starczy ci przynajmniej na dwa dni (wzbogacona o nowe smaki takie jak goblinowy, świeczkowy, asfaltu, znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Charles Hucksberry: +4 PD, +20 fasolek, +paczka lukrowanych lodowych pałeczek, które dosłownie rozpłyną ci się w ustach (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Pomona Sprout: +4 PD, +20 fasolek, +ważne informacje fabularne, +paczka kociołkowych piegusków, bombowe jak ty (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Rubeus Hagrid: +3 PD, +20 fasolek, +ważne informacje fabularne, +paczka piszczących myszy, wystarczą ci na cały dzień, będziesz po nich spać jak dziecko (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach