Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
- Albus Dumbledore
Re: Pokój nauczycielski
Sob Maj 21, 2016 7:46 pm
Zapewne na myśli młodej nauczycielki Mugoloznastwa uśmiechnąłby się ciepło. Przyglądał się każdemu z nich i jego niebieskie oczy zdawały się niemalże przeszywać ich na wskroś. Dyrektor niemniej nie chciał, żeby czuli się skrępowani, w końcu wszyscy tworzyli pełną wspólnotę, odpowiedzialną za nauczanie młodych umysłów. Na początku wszyscy milczeli, Albus więc w międzyczasie skrzyżował dłonie przed sobą i cierpliwie czekał. W końcu zebranie swoich myśli w jedną wypowiedź trochę zajmowało. Pierwsza postanowiła zabrać głos Nathalie. Na razie postanowił się nie dzielić swoim zdaniem, jedynie coś napisał na pergaminie, który się przed nim pojawił i kiwnął głową, posyłając dłuższe spojrzenie kobiecie. Atmosfera w pomieszczeniu nieco zgęstniała, ale to było dość oczywiste. Nie chciał jednak by czuli się tym przytłoczeni, dlatego ponownie zachęcił, żeby częstowali się dropsami, a następnie z uwagą zaczął słuchać Genevieve, która podzieliła się z nimi swoim pomysłem. Kilku nauczycieli wyraźnie było zaintrygowanych, reszta zaś zdawała się nieco odetchnąć. I tu również Dumbledore zapisał coś na pergaminie, a jego długa, biała broda musnęła tę jasną powierzchnię. Przyjrzał się tym razem Corleone i nawet się uśmiechnął, gdy zauważył, że częstuje się dropsami.
- W porządku, jeśli reszta będzie chciała o czymś powiedzieć, coś dodać, sprostować, podzielić się jakimś pomysłem to niech śmiało się odzywa. Zacznę od kwestii Mugoloznastwa, którą poruszyła Nathalie. Z przykrością się zgodzę, że lista osób uczęszczających na ten przedmiot maleje, dlatego trzeba coś z tym zrobić. Myślę, że najlepiej będzie zorganizować coś, co przyciągnie uwagę uczniów i ich zachęci do uczenia się Mugoloznastwa. Współpraca ze szkolną, uczniowską gazetką tworzoną przez Klub Redakcyjny mogłaby być dobrym początkiem, tak samo jak większe lub mniejsze niemagiczne niespodzianki. Co o tym sądzisz, Nathalie? Przede wszystkim bowiem będzie to wymagało twojego zaangażowania i oczywiście byłoby miło jakby ktoś jeszcze chciał się w to włączyć - niebieskie oczy znad okularów połówek przesunęły się po zebranych czarodziejach i czarownicach, aż zatrzymały się na nauczycielce Latania na Miotle. - Nie można jednak zapominać o naszych drużynach Quidditcha, ale zgodzę się, że taki klub może być dobrą opcją dla tych, którzy chcieliby dopiero spróbować i się sprawdzić, a także zwyczajnie jakoś spożytkować swoją energię. Może warto też zaangażować kapitanów drużyn? Stworzyć coś wspólnego? Pomyśl jeszcze nad tym Genevieve i zrób wywiad wśród uczniów. Daję ci wolną rękę i jeśli nadal będziesz chętna to jak najbardziej od przyszłego roku może powstać taki klub.
Uśmiechnął się, gładząc się po brodzie i spojrzał gdzieś w stronę okna, zastanawiając się nad kolejnymi kwestiami do których należałoby przejść.
- Rozpocznijmy od najtrudniejszej kwestii. Kwestii ataku na Hogsmeade, który miał miejsce niecały miesiąc temu. Chciałbym poinformować, że wioska powoli wraca do swojego poprzedniego stanu, o ile mogę tak powiedzieć, ale nawet nie ma, co ryzykować kolejnymi wypadami, zwłaszcza, że zostało niewiele czasu do końca roku szkolnego. Myślę też nad kwestią wycieczek w przyszłym roku... oczywiście będzie to zdeterminowane tym, jak będzie wyglądała wówczas sytuacja w naszym świecie, ale nie wiem czy nie będzie rozsądniej z nich zrezygnować. Przynajmniej w I semestrze. Z drugiej strony... nie chciałbym ograniczać naszych uczniów. Stąd chciałbym poznać wasze zdanie. Chciałbym, żeby to była nasza wspólna decyzja. Wszyscy dobrze wiemy, że Lord Voldemort nie przestanie, że ten czas, kiedy siedzi w ukryciu nie będzie trwał wiecznie. Ministerstwo zwiększyło środki bezpieczeństwa w Hogwarcie a także ostatnio w Hogsmeade. Również i ja dbam o to, by już nikomu się nie stała żadna krzywda - oddychał bezproblemowo, nie czując zdenerwowania, był jak zawsze spokojny, choć jego spojrzenie stało się twardsze, bardziej zdeterminowane. Zależało mu na tym, żeby wszystko się ułożyło, żeby nie powtórzyły się takie wydarzenia, jak ataki Władcy Nocy, jak rzeź na błoniach, jak ostatni atak na Hogsmeade. Był zmartwiony, ale starał się, żeby nie było tego po nim widać. I naprawdę liczył, że wszyscy, którzy zebrali się w tym pomieszczeniu przemyślą to, co powiedział i powiedzą, co tak naprawdę o wszystkim sądzą.
Nie naciskał jednak.
Cierpliwość wszak była jedną z największych cnót.
- W porządku, jeśli reszta będzie chciała o czymś powiedzieć, coś dodać, sprostować, podzielić się jakimś pomysłem to niech śmiało się odzywa. Zacznę od kwestii Mugoloznastwa, którą poruszyła Nathalie. Z przykrością się zgodzę, że lista osób uczęszczających na ten przedmiot maleje, dlatego trzeba coś z tym zrobić. Myślę, że najlepiej będzie zorganizować coś, co przyciągnie uwagę uczniów i ich zachęci do uczenia się Mugoloznastwa. Współpraca ze szkolną, uczniowską gazetką tworzoną przez Klub Redakcyjny mogłaby być dobrym początkiem, tak samo jak większe lub mniejsze niemagiczne niespodzianki. Co o tym sądzisz, Nathalie? Przede wszystkim bowiem będzie to wymagało twojego zaangażowania i oczywiście byłoby miło jakby ktoś jeszcze chciał się w to włączyć - niebieskie oczy znad okularów połówek przesunęły się po zebranych czarodziejach i czarownicach, aż zatrzymały się na nauczycielce Latania na Miotle. - Nie można jednak zapominać o naszych drużynach Quidditcha, ale zgodzę się, że taki klub może być dobrą opcją dla tych, którzy chcieliby dopiero spróbować i się sprawdzić, a także zwyczajnie jakoś spożytkować swoją energię. Może warto też zaangażować kapitanów drużyn? Stworzyć coś wspólnego? Pomyśl jeszcze nad tym Genevieve i zrób wywiad wśród uczniów. Daję ci wolną rękę i jeśli nadal będziesz chętna to jak najbardziej od przyszłego roku może powstać taki klub.
Uśmiechnął się, gładząc się po brodzie i spojrzał gdzieś w stronę okna, zastanawiając się nad kolejnymi kwestiami do których należałoby przejść.
- Rozpocznijmy od najtrudniejszej kwestii. Kwestii ataku na Hogsmeade, który miał miejsce niecały miesiąc temu. Chciałbym poinformować, że wioska powoli wraca do swojego poprzedniego stanu, o ile mogę tak powiedzieć, ale nawet nie ma, co ryzykować kolejnymi wypadami, zwłaszcza, że zostało niewiele czasu do końca roku szkolnego. Myślę też nad kwestią wycieczek w przyszłym roku... oczywiście będzie to zdeterminowane tym, jak będzie wyglądała wówczas sytuacja w naszym świecie, ale nie wiem czy nie będzie rozsądniej z nich zrezygnować. Przynajmniej w I semestrze. Z drugiej strony... nie chciałbym ograniczać naszych uczniów. Stąd chciałbym poznać wasze zdanie. Chciałbym, żeby to była nasza wspólna decyzja. Wszyscy dobrze wiemy, że Lord Voldemort nie przestanie, że ten czas, kiedy siedzi w ukryciu nie będzie trwał wiecznie. Ministerstwo zwiększyło środki bezpieczeństwa w Hogwarcie a także ostatnio w Hogsmeade. Również i ja dbam o to, by już nikomu się nie stała żadna krzywda - oddychał bezproblemowo, nie czując zdenerwowania, był jak zawsze spokojny, choć jego spojrzenie stało się twardsze, bardziej zdeterminowane. Zależało mu na tym, żeby wszystko się ułożyło, żeby nie powtórzyły się takie wydarzenia, jak ataki Władcy Nocy, jak rzeź na błoniach, jak ostatni atak na Hogsmeade. Był zmartwiony, ale starał się, żeby nie było tego po nim widać. I naprawdę liczył, że wszyscy, którzy zebrali się w tym pomieszczeniu przemyślą to, co powiedział i powiedzą, co tak naprawdę o wszystkim sądzą.
Nie naciskał jednak.
Cierpliwość wszak była jedną z największych cnót.
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Pokój nauczycielski
Czw Maj 26, 2016 5:14 pm
Najpierw spojrzenie miodowych tęczówek zostało skierowane w stronę stosunkowo młodej pani profesor Deneuve, która - co dopiero teraz zauważył Charles - miała na sobie dość nietypowe... odzienie. Nauczyciel OPCM odchrząknął i akurat wtedy postanowiła odezwać się Minerwa, która zwróciła Nathalie uwagę. Mężczyzna podrapał się po głowie i zaczął z udawanym zainteresowaniem przyglądać się półmiskowi z cytrynowymi dropsami, zastanawiając się czy może nie pokusić się o jednego. Głos również zabrała nauczycielka siedząca obok niego z którą wcześniej uciął sobie, jakże przyjemną pogawędkę. Przyjrzał się jej ukradkiem, przecierając dłoń z pierścieniami za pomocą chustki, którą wyciągnął z kieszeni. W końcu musiał zająć czymś dłonie w oczekiwaniu na odpowiedź Dumbledore'a. Sam na razie wolał nie wychylać się ze swoim zdaniem i z kwestiami, które błądziły mu po zabałaganionej głowie. Dyrektor długo nie kazał im czekać i przeszedł od razu do spraw, które zajmowały obie nauczycielki. Mugoloznastwo nigdy w większym stopniu nie pochłaniało Hucksberry'ego, już chyba zresztą za czasów Hogwartu, chociaż za nim w świecie nie mógł sobie przypomnieć czy na nie uczęszczał, czy też nie. No cóż. A jeśli chodziło o jakąkolwiek pomoc pani Deneuve, to chyba nawet jeśliby chciał to i tak jego terminarz był dość napięty. Przez to wszystko, co ostatnio miało miejsce, nawet nie zdążył się zająć kwestią klątwy. Zresztą nawet chciał jakoś napomknąć o tym, ale profesor Dumbledore zdążył już zakończyć odpowiedź na propozycję Genevieve i przeszedł do poważniejszych kwestii. No tak, w końcu z miesiąc był atak Hogsmeade. Charles na swoje nieszczęście poczuł ten ból z powodu niemożliwości zajrzenia do Trzech Mioteł czy Gospody Pod Świńskim Łbem na szklaneczkę czegoś mocniejszego. James pewnie by stwierdził, że to wyjdzie mu tylko na zdrowie, ale Myrnin wychodził z innego założenia. A że wszelkie dalsze podróże odpadały to w sumie był uwięziony w Hogwarcie i zależny od ewentualnego dogadania się ze szkolnymi skrzatami. Czarna rowenowa rozpacz. Przejechał po swoich, nieco poplątanych ciemnych włosach i założył nogę na nogę. Kiwnął nieznacznie głową na znak, że zgadza się, że szkolnych wycieczek w tym roku szkolnym nie powinno już być, zaś odnośnie myśli Albusa nad zrezygnowaniem z nich w I semestrze przyszłego roku szkolnego, sam pogrążył się w swych rozważaniach. Sam - Wiesz - Kto i Ministerstwo były ostatnimi rzeczami o których Charles chciał rozmawiać przez to wszystko przez co musiał ostatnio przechodzić. W końcu wychylił się nieco do przodu, zapisał wielki napis: "Hogsmeade" na swoim pergaminie i postanowił się odezwać, patrząc prosto w niebieskie oczy dyrektora.
- Jestem za tym, żeby w przyszłym roku w I semestrze nie było wypadów do Hogsmeade. Przynajmniej do momentu, dopóki nie uspokoi się sytuacja w świecie. Nie wiem jak sądzi reszta państwa, ale wychodzę z założenia, że po tym wszystkim, co miało miejsce w tym roku szkolnym, należy jeszcze troskliwiej zająć się kwestią bezpieczeństwa i uniknięcia potencjalnych zagrożeń.
Kiedy skończył mówić, zaczął ponownie przeglądać swoje dokumenty.
- Jestem za tym, żeby w przyszłym roku w I semestrze nie było wypadów do Hogsmeade. Przynajmniej do momentu, dopóki nie uspokoi się sytuacja w świecie. Nie wiem jak sądzi reszta państwa, ale wychodzę z założenia, że po tym wszystkim, co miało miejsce w tym roku szkolnym, należy jeszcze troskliwiej zająć się kwestią bezpieczeństwa i uniknięcia potencjalnych zagrożeń.
Kiedy skończył mówić, zaczął ponownie przeglądać swoje dokumenty.
- Argus Filch
Re: Pokój nauczycielski
Nie Cze 05, 2016 5:26 am
Spóźniony był, oj tak. Nie dało się tego ukryć. Włos rozmierzwiony, oddech nierówny, a szata w nieładzie. Poczuł potrzebę zjawienia się na zgromadzeniu, choćby z szacunku dla Dumbledora oraz chęci uprzykrzenia życia swawolącym pędrakom. Zanim jednak ta myśl dotarła do niego, zebranie raczyło rozpocząć się bez niego. Toteż popędził na nie czym prędzej z Panią Norris u boku.
- Witam mości czarodziejów. – przywitał się cicho na wstępie, przygładzając sprany płaszcz. Drzwi zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem. Ostatni gong dla uczniów. Nie martwcie się maluczcy czarodzieje, wasz kat przybył, przypilnować przebiegu zgromadzania, aby jak najwięcej waszych powściągliwych praw ciaśniej zacisnęło wam w końcu krawaty.
- Przepraszam za nadejście niewczasie. – lekceważąco dość to powiedział, jak na kogoś chcącego okazać skruchę. Wszedł akurat nauczycielom w dyskusję. Nie umknęła mu uwaga Minerwy o stosownym ubieraniu się. Osobiście nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Dopóki nie zamierzają mówić o sweterkach dla kociąt na zimę kompletnie nie jest tematem zainteresowany. Mimochodem jednak zerknął na panią Deneuve. A gdyby pani Pince tak się ubierała? Ta myśl przypaliła mu poliki pąsem, toteż zaczerpnął powietrza i skupił się na Dyrektorze. Niecierpliwie bowiem oczekiwał tematu w którym jego skrupulatnie uzupełniana kartoteka przewinień zabłyśnie! Uświadomi nauczycielom, jak źle wychowani są w tych czasach smarkacze. A to byłby zapewne tylko krok od wprowadzenia na powrót kar cielesnych! O tak. Kilka godzin w dybach i wszyscy uczniowie na pewno pojawialiby się na zajęciach. Samowolka i abstynencja zostałby zażegnane! Jednak wiedział, jak nieprzychylnym okiem patrzył na to Albus, toteż nie wyskakiwał ze swoimi przemyśleniami pochopnie.
Klub latania na miotle? BARDZO dobrze. Niech się męczą! Niech pot spływa im po niesfornych czołach, gdy będą wykonywać smocze akrobacje. Wtedy przynajmniej znajdzie się mniej baraszkujących po zakazanych kątach uczniów, a na głupie swawole te smarki nie wykrzesają z siebie dość siły. Kiwnął głową z aprobatą, a kilka tłustych blond kosmków opadło mu na duże, pomarszczone czoło. Wtem niczym grom z jasnego nieba, wieczorna gwiazda znienacka przebijająca się miedzy paskudnie burzowe chmury padło coś, co uradowało go niezmiernie. Aż perfidny uśmiech wykwitł w pełnej krasie, a kaprawe oczka zmalałby, przytłoczone ilością mopsich zmarszczek. Tak bardzo się uśmiechnął.
– Tak. Racja Profesorze! – Och jak zapragnął uścisnąć jego dłoń i potrząsnąć ją z pełną aprobatą.
– Wycieczki do Hogsmeade powinny być za-ka-za-ne. Jak najbardziej. – nie mogąc opanować radości klepnął się z mocą w uda, aż Pani Norris spojrzała na niego podejrzliwe – Oczywiście po to, by zapewnić – tu z ledwością ukrył zgorszoną, kwaśną nutę – uczniom bezpieczeństwo. Choć wszystkie roczniki powinny przestać tam chodzić. – Odchrząknął, spazmatycznie dławiąc się tymi słowami. – Te pędraki powinny zasłużyć na wyjazd do Hogsmeade! A to co się tam dzieje obecnie, świadczy o tym jak bardzo te Smarki nie są przygotowane do życia. – zakończył swoją przemowę, przejęty żarliwym żarem własnej propagandy. Opuścił dłonie, dopiero teraz dostrzegając, jak bardzo nimi gestykulował, choć było to dość delikatne określenie, jak dla Filcha, który wymachiwał dziko kończynami, jakby desperacko chciał odlecieć, ale zbyt wielka, sprana szata była niczym więcej jak komiczną, wręcz sardonicznie sprezentowana przez los, wersją skrzydeł. Dla uspokojenia wziął głęboki oddech, choć żar słów nadal nie zgasł w małych oczkach.
- Witam mości czarodziejów. – przywitał się cicho na wstępie, przygładzając sprany płaszcz. Drzwi zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem. Ostatni gong dla uczniów. Nie martwcie się maluczcy czarodzieje, wasz kat przybył, przypilnować przebiegu zgromadzania, aby jak najwięcej waszych powściągliwych praw ciaśniej zacisnęło wam w końcu krawaty.
- Przepraszam za nadejście niewczasie. – lekceważąco dość to powiedział, jak na kogoś chcącego okazać skruchę. Wszedł akurat nauczycielom w dyskusję. Nie umknęła mu uwaga Minerwy o stosownym ubieraniu się. Osobiście nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Dopóki nie zamierzają mówić o sweterkach dla kociąt na zimę kompletnie nie jest tematem zainteresowany. Mimochodem jednak zerknął na panią Deneuve. A gdyby pani Pince tak się ubierała? Ta myśl przypaliła mu poliki pąsem, toteż zaczerpnął powietrza i skupił się na Dyrektorze. Niecierpliwie bowiem oczekiwał tematu w którym jego skrupulatnie uzupełniana kartoteka przewinień zabłyśnie! Uświadomi nauczycielom, jak źle wychowani są w tych czasach smarkacze. A to byłby zapewne tylko krok od wprowadzenia na powrót kar cielesnych! O tak. Kilka godzin w dybach i wszyscy uczniowie na pewno pojawialiby się na zajęciach. Samowolka i abstynencja zostałby zażegnane! Jednak wiedział, jak nieprzychylnym okiem patrzył na to Albus, toteż nie wyskakiwał ze swoimi przemyśleniami pochopnie.
Klub latania na miotle? BARDZO dobrze. Niech się męczą! Niech pot spływa im po niesfornych czołach, gdy będą wykonywać smocze akrobacje. Wtedy przynajmniej znajdzie się mniej baraszkujących po zakazanych kątach uczniów, a na głupie swawole te smarki nie wykrzesają z siebie dość siły. Kiwnął głową z aprobatą, a kilka tłustych blond kosmków opadło mu na duże, pomarszczone czoło. Wtem niczym grom z jasnego nieba, wieczorna gwiazda znienacka przebijająca się miedzy paskudnie burzowe chmury padło coś, co uradowało go niezmiernie. Aż perfidny uśmiech wykwitł w pełnej krasie, a kaprawe oczka zmalałby, przytłoczone ilością mopsich zmarszczek. Tak bardzo się uśmiechnął.
– Tak. Racja Profesorze! – Och jak zapragnął uścisnąć jego dłoń i potrząsnąć ją z pełną aprobatą.
– Wycieczki do Hogsmeade powinny być za-ka-za-ne. Jak najbardziej. – nie mogąc opanować radości klepnął się z mocą w uda, aż Pani Norris spojrzała na niego podejrzliwe – Oczywiście po to, by zapewnić – tu z ledwością ukrył zgorszoną, kwaśną nutę – uczniom bezpieczeństwo. Choć wszystkie roczniki powinny przestać tam chodzić. – Odchrząknął, spazmatycznie dławiąc się tymi słowami. – Te pędraki powinny zasłużyć na wyjazd do Hogsmeade! A to co się tam dzieje obecnie, świadczy o tym jak bardzo te Smarki nie są przygotowane do życia. – zakończył swoją przemowę, przejęty żarliwym żarem własnej propagandy. Opuścił dłonie, dopiero teraz dostrzegając, jak bardzo nimi gestykulował, choć było to dość delikatne określenie, jak dla Filcha, który wymachiwał dziko kończynami, jakby desperacko chciał odlecieć, ale zbyt wielka, sprana szata była niczym więcej jak komiczną, wręcz sardonicznie sprezentowana przez los, wersją skrzydeł. Dla uspokojenia wziął głęboki oddech, choć żar słów nadal nie zgasł w małych oczkach.
- Genevieve Corleone
Re: Pokój nauczycielski
Pon Cze 27, 2016 1:59 am
Kiedy Dumbledore wspomniał o drużynach Quidditcha, kobieta uśmiechnęła się szeroko. Trudno było powiedzieć czy rozbawiła ją sugestia stwierdzająca, że mogłaby o nich zapomnieć, czy też może zwyczajnie już snuła jakieś plany co do ułożenia im nowego, diabolicznego planu treningowego. Jakby nie było, skinęła starszemu czarodziejowi głową, dając tym samym do zrozumienia, że wszystkim się zajmie. Radość z faktu, że jej pomysł został zaaprobowany nie trwała jednak zbyt długo. Dumbledore wcale się nie patyczkował i rąbnął z grubej rury tematem, do którego czarownicy wcale nie było spieszno. Hogsmeade ot co. Gen nieznacznie zmarszczyła brwi, powoli przesuwając w ustach kolejnego już cytrynowego dropsa. Nie było jej tam, ale widziała w życiu dość by potrafić to sobie wyobrazić. Gówniana sprawa... Tylko czy usprawiedliwiało to przysłowiowe chowanie głowy w piasek?
-A co jeśli sytuacja w świecie, jak to pan ładnie określił panie Hucksberry, nie uspokoi się przez lata?- choć zwróciła się do nauczyciela OPCM, wpatrywała się w twarz dyrektora.
-Doceniam panów pasję...- to mówiąc przelotnie zerknęła na Filcha, którego entuzjazm do wszystkiego co rozpoczynało się słowem zakaz był wśród uczniów znany aż za dobrze.
-...i rozumiem powody, które kryją się za pomysłem zakazania szkolnych wycieczek, jednak skłamałabym mówiąc, że całkowicie popieram to rozwiązanie.- twarz miała skupioną i poważną, jak zawsze kiedy zmuszona była do poruszania w dyskusji spraw kłopotliwych i trudnych. Mafia niejednego ją nauczyła. Przez myśl przeszło jej jednak, że układanie planu ataku na konkurencyjny gang było znacznie łatwiejsze niż zapewnianie bezpieczeństwa przed czarnomagicznym psychopatą. Nie wspominając już o tym, że należało ochronić bandę nastolatków z kapryśnymi hormonami. Koszmar.
-Owszem, zamknięcie uczniów w murach szkoły na czas nieokreślony zapewne zminimalizuje ryzyko podobnych incydentów, ale nie możemy ignorować potencjalnych, negatywnych skutków takiej decyzji. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że w ten sposób przyznamy się do całkowitej porażki. Uciekniemy, poddając się atmosferze strachu, którą śmierciożercy pragną wywoływać.- na moment zacisnęła usta w wąską kreskę, wyrażając tym samym swoją dezaprobatę. W jej mniemaniu słudzy Voldemorta bywali cholernie teatralni, co niezmiernie ją drażniło.
-Krótko mówiąc, zrobimy dokładnie to, czego chcą śmierciojady. Nie sądzę by wpłynęło to pozytywnie na morale uczniów. Oni potrzebują poczucia bezpieczeństwa, muszą widzieć, że podjęto jakieś działania, że nie jesteśmy bezradni... Przykładowo, można by wprowadzić dodatkowe zajęcia. Coś w stylu mugolskiego kursu samoobrony. Lekcje, które dałyby uczniom faktyczne umiejętności obrony i zachowania się w takich sytuacjach. Nauka szybkiego, kreatywnego myślenia w czasie kryzysu. Pierwsza pomoc. Takie rzeczy...- skrzyżowała ręce na piersi, przesuwając spojrzeniem po twarzach zgromadzonych. Miała nadzieję, że znajdzie się choć kilka osób, które udzieliłyby jej poparcia.
-Oczywiście, to nie wystarczy i należy zastanowić się też nad innymi, aktywnymi środkami bezpieczeństwa. Chodzi mi jedynie o to, że zakazanie opuszczania zamku w żadnym razie nie jest rozwiązaniem długofalowym. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest to tylko odroczenie faktycznego problemu. Uważam, że jeśli wprowadzimy zakaz odwiedzania Hogsmeade i wszystkich innych dobrodziejstw świata, to powinien on trwać do końca obecnego roku szkolnego. To dałoby nam czas na unormowanie sytuacji i opracowanie nowego planu bezpieczeństwa...- odetchnęła bezgłośnie i przesunęła dłonią po włosach.
-Pomijam już kwestię ograniczenia wolności uczniów, ich niezadowolenia i potencjalnych prób łamania wprowadzonych zakazów. Wszyscy potrafimy to sobie wyobrazić...- dodała jeszcze tylko, pozwalając sobie w końcu na nieznaczny uśmiech. I pomyśleć, że planowała siedzieć cicho. Niedoczekanie...
-A co jeśli sytuacja w świecie, jak to pan ładnie określił panie Hucksberry, nie uspokoi się przez lata?- choć zwróciła się do nauczyciela OPCM, wpatrywała się w twarz dyrektora.
-Doceniam panów pasję...- to mówiąc przelotnie zerknęła na Filcha, którego entuzjazm do wszystkiego co rozpoczynało się słowem zakaz był wśród uczniów znany aż za dobrze.
-...i rozumiem powody, które kryją się za pomysłem zakazania szkolnych wycieczek, jednak skłamałabym mówiąc, że całkowicie popieram to rozwiązanie.- twarz miała skupioną i poważną, jak zawsze kiedy zmuszona była do poruszania w dyskusji spraw kłopotliwych i trudnych. Mafia niejednego ją nauczyła. Przez myśl przeszło jej jednak, że układanie planu ataku na konkurencyjny gang było znacznie łatwiejsze niż zapewnianie bezpieczeństwa przed czarnomagicznym psychopatą. Nie wspominając już o tym, że należało ochronić bandę nastolatków z kapryśnymi hormonami. Koszmar.
-Owszem, zamknięcie uczniów w murach szkoły na czas nieokreślony zapewne zminimalizuje ryzyko podobnych incydentów, ale nie możemy ignorować potencjalnych, negatywnych skutków takiej decyzji. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że w ten sposób przyznamy się do całkowitej porażki. Uciekniemy, poddając się atmosferze strachu, którą śmierciożercy pragną wywoływać.- na moment zacisnęła usta w wąską kreskę, wyrażając tym samym swoją dezaprobatę. W jej mniemaniu słudzy Voldemorta bywali cholernie teatralni, co niezmiernie ją drażniło.
-Krótko mówiąc, zrobimy dokładnie to, czego chcą śmierciojady. Nie sądzę by wpłynęło to pozytywnie na morale uczniów. Oni potrzebują poczucia bezpieczeństwa, muszą widzieć, że podjęto jakieś działania, że nie jesteśmy bezradni... Przykładowo, można by wprowadzić dodatkowe zajęcia. Coś w stylu mugolskiego kursu samoobrony. Lekcje, które dałyby uczniom faktyczne umiejętności obrony i zachowania się w takich sytuacjach. Nauka szybkiego, kreatywnego myślenia w czasie kryzysu. Pierwsza pomoc. Takie rzeczy...- skrzyżowała ręce na piersi, przesuwając spojrzeniem po twarzach zgromadzonych. Miała nadzieję, że znajdzie się choć kilka osób, które udzieliłyby jej poparcia.
-Oczywiście, to nie wystarczy i należy zastanowić się też nad innymi, aktywnymi środkami bezpieczeństwa. Chodzi mi jedynie o to, że zakazanie opuszczania zamku w żadnym razie nie jest rozwiązaniem długofalowym. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest to tylko odroczenie faktycznego problemu. Uważam, że jeśli wprowadzimy zakaz odwiedzania Hogsmeade i wszystkich innych dobrodziejstw świata, to powinien on trwać do końca obecnego roku szkolnego. To dałoby nam czas na unormowanie sytuacji i opracowanie nowego planu bezpieczeństwa...- odetchnęła bezgłośnie i przesunęła dłonią po włosach.
-Pomijam już kwestię ograniczenia wolności uczniów, ich niezadowolenia i potencjalnych prób łamania wprowadzonych zakazów. Wszyscy potrafimy to sobie wyobrazić...- dodała jeszcze tylko, pozwalając sobie w końcu na nieznaczny uśmiech. I pomyśleć, że planowała siedzieć cicho. Niedoczekanie...
- Rudolf Lestrange
Re: Pokój nauczycielski
Wto Cze 28, 2016 11:00 pm
Zebrania. Rudolf nigdy ich nie lubił.
Nie sądził, by spotkanie kadry nauczycielskiej Hogwartu mogło różnić się od zlotów śmierciożerców – mogło być tylko bardziej nudne i przewidywalne. W obecności Czarnego Pana mógł przynajmniej zadowolić się kpieniem z niekompetentnych parodii czarodziejów, pocieszyć się widokiem przerażonych i pobladłych twarzy, a nawet umilić sobie czas recytując w głowie poezję Williama McGonagalla, największego zbrodniarza czarodziejskiego świata.
Spodziewał się, że zebranie zwołane przez Dumbledore'a będzie dużo większą katorgą. Jakże mógł usiedzieć spokojnie, fingując przejęte zainteresowanie i determinację, gdy jego wrażliwe uszy ze wszystkich stron atakuje promugolska propaganda, a w oczy kują odrażające szaty starego czarodzieja, który dobry smak zakopał gdzieś na dnie worka cytrynowych dropsów?
Wszystkie te obawy pozostawił jednakże w swoich kwaterach tego samego ranka. Wszystkie myśli, które mogłyby choćby przypominać opinie szanującego się czarodzieja czystej krwi, zostały bardzo pieczołowicie umieszczone w ogromnej skrzyni pozbawionej dna, którą Rudolf opisał: ”rzeczy, o których trzeba zapomnieć, by stać się bezwartościowym, kochającym szlamy kretynem”. Teraz o nich nie pamiętał.
Do pokoju nauczycielskiego wszedł Avellin Louvel, wyprostowany, lecz z karkiem delikatnie pochylonym w geście pokornego szacunku. Odziany w swe szare, monotonne i nieciekawe szaty – choć zawsze pilnował, by były one tak czyste i gładkie, jak jego sumienie – stanowił niesamowite przedstawienie skromnego, żądnego wiedzy i doświadczenia praktykanta. McGonagall niewątpliwie posłałaby mu pełne dumy spojrzenie. Skinął wszystkim głową z nieco zakłopotanym uśmiechem – Louvel czuł przecież, że nie zasługiwał na miejsce wśród tak niezrównanych intelektów.
Możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu była szansą na wzbogacenie się, na czerpanie z tego niezmiernie czystego źródła wiedzy, jakim byli profesorowie Hogwartu. Dlatego zajął swoje miejsce obok nauczycielki transmutacji, swego jedynego prawdziwego autorytetu i wyjął z torby oprawiony w smoczą skórę notatnik. Nigdy nie lubił pisać bezpośrednio na zwojach pergaminu, a wszelkie ekscentryzmy łatwo można było wytłumaczyć jego nietypowym, francuskim wychowaniem. Zresztą, czy Avellin nie był wciąż zaledwie dzieckiem?
Bo właśnie z dziecięcą adoracją i szacunkiem spoglądał na wszystkich profesorów, a na jego twarzy widniał wyraz zdeterminowanej powagi. Tak, te kwestie w istocie bardzo go zajmowały. Biedne dzieci, pozbawione prawa do umiłowanych wycieczek przez jakże wypaczone indywidua kalające czarodziejską Wielką Brytanię.
Nie sądził, by spotkanie kadry nauczycielskiej Hogwartu mogło różnić się od zlotów śmierciożerców – mogło być tylko bardziej nudne i przewidywalne. W obecności Czarnego Pana mógł przynajmniej zadowolić się kpieniem z niekompetentnych parodii czarodziejów, pocieszyć się widokiem przerażonych i pobladłych twarzy, a nawet umilić sobie czas recytując w głowie poezję Williama McGonagalla, największego zbrodniarza czarodziejskiego świata.
Spodziewał się, że zebranie zwołane przez Dumbledore'a będzie dużo większą katorgą. Jakże mógł usiedzieć spokojnie, fingując przejęte zainteresowanie i determinację, gdy jego wrażliwe uszy ze wszystkich stron atakuje promugolska propaganda, a w oczy kują odrażające szaty starego czarodzieja, który dobry smak zakopał gdzieś na dnie worka cytrynowych dropsów?
Wszystkie te obawy pozostawił jednakże w swoich kwaterach tego samego ranka. Wszystkie myśli, które mogłyby choćby przypominać opinie szanującego się czarodzieja czystej krwi, zostały bardzo pieczołowicie umieszczone w ogromnej skrzyni pozbawionej dna, którą Rudolf opisał: ”rzeczy, o których trzeba zapomnieć, by stać się bezwartościowym, kochającym szlamy kretynem”. Teraz o nich nie pamiętał.
Do pokoju nauczycielskiego wszedł Avellin Louvel, wyprostowany, lecz z karkiem delikatnie pochylonym w geście pokornego szacunku. Odziany w swe szare, monotonne i nieciekawe szaty – choć zawsze pilnował, by były one tak czyste i gładkie, jak jego sumienie – stanowił niesamowite przedstawienie skromnego, żądnego wiedzy i doświadczenia praktykanta. McGonagall niewątpliwie posłałaby mu pełne dumy spojrzenie. Skinął wszystkim głową z nieco zakłopotanym uśmiechem – Louvel czuł przecież, że nie zasługiwał na miejsce wśród tak niezrównanych intelektów.
Możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu była szansą na wzbogacenie się, na czerpanie z tego niezmiernie czystego źródła wiedzy, jakim byli profesorowie Hogwartu. Dlatego zajął swoje miejsce obok nauczycielki transmutacji, swego jedynego prawdziwego autorytetu i wyjął z torby oprawiony w smoczą skórę notatnik. Nigdy nie lubił pisać bezpośrednio na zwojach pergaminu, a wszelkie ekscentryzmy łatwo można było wytłumaczyć jego nietypowym, francuskim wychowaniem. Zresztą, czy Avellin nie był wciąż zaledwie dzieckiem?
Bo właśnie z dziecięcą adoracją i szacunkiem spoglądał na wszystkich profesorów, a na jego twarzy widniał wyraz zdeterminowanej powagi. Tak, te kwestie w istocie bardzo go zajmowały. Biedne dzieci, pozbawione prawa do umiłowanych wycieczek przez jakże wypaczone indywidua kalające czarodziejską Wielką Brytanię.
- Nauczyciele
Re: Pokój nauczycielski
Pon Lip 04, 2016 2:02 am
Reszta zebranych w pomieszczeniu nauczycieli czekała z mieszanymi uczuciami na temat, który miał nadejść. Argus Filch został przywitany przez wszystkich, praktykanci rozglądali się po pokoju z niepewnością w oczach, a sam dyrektor... cóż, z tematów zdawałoby się normalnych i przyjemnych, przeszli do tych, które wzbudzały najwięcej emocji. Po wyjaśnieniu sytuacji z młodą nauczycielką Mugoloznastwa, Minerwa wyraźnie odetchnęła, a po zaakceptowaniu pomysłu Corleone uśmiechnęła się. To było bardzo ważne, żeby zadbać również o te sportowe rozrywki dla uczniów. Gdy tylko rozpoczęła się kwestia Hogsmeade, wszyscy w ciszy i skupieniu słuchali, a co jakiś czas rozlegał się odgłos piór, które przemykały po pergaminach czy notatnikach zebranych dorosłych. Nikt nie przerwał dyrektorowi, każdy kto chciał coś powiedzieć, czekał na swoją kolej. W powietrzu unosiła się mieszanka wymieszanych ze sobą zapachów, tu Hagrid szurał swoim krzesłem po podłodze, tu Flitwick sięgnął po dropsy cytrynowe z zamglonym spojrzeniem. Po zakończeniu mowy przez Albusa Dumbledore'a kilka osób wymieniło ze sobą szybkie uwagi, a tym który pierwszy postanowił się odezwać był profesor Hucksberry. Później ze swoim zdaniem podzielił się woźny, na co jedna z nauczycielek dość głośno odchrząknęła. Inni mieli mieszane uczucia - w słowach Filcha było wszak trochę prawdy. Kolejną była profesor Corleone, która aktywniej wzięła udział w dyskusji. Pierwszą chętną po niej okazała się być profesor McGonagall.
- Byłam tam, jak wszyscy z Was zdają sobie sprawę. Widziałam, walczyłam i starałam się ochronić uczniów. Wydaje mi się, że Śmierciożercy nie są na tyle głupi i naiwni by przy obecnej sytuacji ponownie zaatakować wioskę. To był pokaz, próba udowodnienia nam, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Jednakże, bezapelacyjnie popieram to, żeby wycieczek do Hogsmeade nie było do końca obecnego roku szkolnego. Nie tylko ze względu na duże ryzyko, również ze względu na szacunek wobec ofiar, na to, że już wszyscy mamy na dość wrażeń. Co do propozycji pana Hucksberry'ego, jestem dość niepewna. Z jednej strony uważam, że mielibyśmy tę pewność, że Sami-Wiecie-Kto nie wykorzysta sytuacji, z drugiej zaś to mogłoby poważnie wpłynąć na morale uczniów a przy tym w tych czasach nigdzie tak naprawdę nie jesteśmy bezpieczni. Nawet w Hogwarcie w wyniku tylu strasznych wydarzeń... dlatego przychylam się do zadbania o bezpieczeństwo uczniów, o środki bezpieczeństwa i proszę o to by każdy z Was zastanowił się nad częstszymi dyżurami w okolicach Zakazanego Lasu. Jestem pewna, że troska z jaką pan Filch podchodzi do uczniów przyczyni się do tego, że będą oni jeszcze bardziej dbali o samych siebie i to bez konieczności zwiększenia ilości zakazów. Wracając jeszcze do słów pani Corleone, nie wiemy kiedy sytuacja się zmieni, przez okres wakacyjny sporo może ulec zmianie na naszą korzyść lub też nie. Od pewnego czasu są głosy sprzeciwu przeciwko Hogwartowi, niektórzy rodzice coraz bardziej naciskają na nas, uważając, że nie jesteśmy w stanie należycie obronić ich pociech. Nadal jednak śmiem twierdzić, że w Hogwarcie jest bezpieczniej niż poza jego murami. Musimy to im pokazać. Musimy sprawić, żeby w szkole nie dochodziło już do przelewów krwi. Popieram słowa pani Corleone, uważam, że zakaz odwiedzania innych miejsc poza szkołą przyniesie nam większą niekorzyść. Może nawet wywołać niepotrzebną panikę. Dodatkowe zajęcia mogłyby pomóc, na pewno dobrze by było jakby Klub Pojedynków pojawił się i w przyszłym roku i zwiększył swój zakres o lekcje podane przez panią Corleone. A przede wszystkim częstotliwość spotkań. Co do innych form bezpieczeństwa, należy je rozważyć. Na ten moment nie mam jednakże żadnych konkretnych pomysłów, musiałabym przy tym przysiąść.
Skończyła, kilka razy w międzyczasie podczas tej wypowiedzi, przerywając by wziąć głębszy wdech świeżego, padającego przez okno powietrza. Na razie nie miała nic więcej do powiedzenia, reszta nauczycieli zebrana w pomieszczeniu popatrzyła po sobie, a praktykanci zdawali się być bardziej niepewni niż wcześniej. Minerwa posłała krótkie spojrzenie Avellinowi Louvelowi, który siedział obok niej, po czym spojrzała na samego dyrektora. Myślał dość sporo nad wszystkimi wypowiedziami, aż w końcu przesunął spojrzeniem po wszystkich tu zebranych osobach. Promień słońca łagodnie musnął jego zmęczoną, lecz nadal pełną życia twarz.
- Rozpoczynamy głosowanie odnośnie wycieczek do Hogsmeade w przyszłym semestrze. Proszę by każdy podał choć krótki powód, dlaczego wybrał tak a nie inaczej. Wszystkich oczywiście proszę o zdecydowanie się na jedną z opcji, jeśli jednak nie będzie to dla kogoś wykonalne, może wstrzymać się od głosu.
Rozpoczęła profesor McGonagall, która już wcześniej zabrała głos.
- Jestem na nie za tym by w I semestrze nie było wycieczek do Hogsmeade. Moją opinię już znacie.
Kolejny w kolejce był jej praktykant, Avellin Louvel, który również udzielił swej odpowiedzi. Później była profesor Sprout.
- Wstrzymuję się od głosu, ponieważ jestem nadal niepewna. Najchętniej wstrzymałabym głosowanie do września.
Następny był profesor Flitwick, którego spojrzenie przeszło od Charlesa do profesor McGonagall, a następnie zatrzymało się na dyrektorze.
- Jestem na tak za tym by w I semestrze nie było wycieczek do Hogsmeade. Mimo bardzo dobrej argumentacji profesor Corleone i profesor McGonagall, uważam, że Hogsmeade może być zbyt chętnie brane za punkt ataków przez Śmierciożerców. Przypominam, że już wcześniej kręcili się tam ci złoczyńcy.
Po nim głos zabrał profesor Binns, który również był na tak, profesor Slughorn, Aaron i praktykant od ONMS wstrzymali się od swoich głosów. Profesor Rascal była na nie, profesor Deneuve wstrzymała się od głosu, starsza czarownica, która zastępowała profesora Bułhakowa była na tak, profesor Baxter na nie, później była profesor Thynn, która wstrzymała się od głosu, następnie profesor Hucksberry, który powiedział swoje, po nim profesor Corleone również ze swoją opinią. Pani Selwyn była na nie, zaś pan Yaxley wstrzymał się od głosu. Hagrid odchrząknął i zanim podjął decyzję, powiedział nieco więcej.
- No ja ni wim, ale sądzem, że trochę za wczyśnij na jedno stwierdzenie sytuacji. Ni wiadomo, co będzie, trza przeczekać, najlipij tak jak szanowna pani psor powiedziała. Tak do wrzyśnia.
Również więc wstrzymał się od głosu. Co do pana Filcha wypowiedział kilka słów i przyszła kolej na samego dyrektora.
// Dyrektorem odpiszę po Waszych postach. Ogólnie przejdziemy potem do sprawy rodzin, egzaminów i zbliżającego się końca roku. Jeśli będziecie mieli jakieś propozycje, co do poruszanych jeszcze tematów podczas tego zebrania, dawajcie znać. Postaram się jak najszybciej i jak najsprawniej to zakończyć, jednak fajnie byłoby fabularnie pokazać, że grono pedagogiczne robi coś więcej, że myśli, etc.
Po zebraniu chętni i/lub wybrani będą mogli zostać by wziąć udział w nadzwyczajnym posiedzeniu odnośnie ataków, rzeźni na błoniach i całej reszty (będzie można uzyskać przydatne informacje i inne takie). Reszta zaś pójdzie w swoje strony.
- Byłam tam, jak wszyscy z Was zdają sobie sprawę. Widziałam, walczyłam i starałam się ochronić uczniów. Wydaje mi się, że Śmierciożercy nie są na tyle głupi i naiwni by przy obecnej sytuacji ponownie zaatakować wioskę. To był pokaz, próba udowodnienia nam, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć. Jednakże, bezapelacyjnie popieram to, żeby wycieczek do Hogsmeade nie było do końca obecnego roku szkolnego. Nie tylko ze względu na duże ryzyko, również ze względu na szacunek wobec ofiar, na to, że już wszyscy mamy na dość wrażeń. Co do propozycji pana Hucksberry'ego, jestem dość niepewna. Z jednej strony uważam, że mielibyśmy tę pewność, że Sami-Wiecie-Kto nie wykorzysta sytuacji, z drugiej zaś to mogłoby poważnie wpłynąć na morale uczniów a przy tym w tych czasach nigdzie tak naprawdę nie jesteśmy bezpieczni. Nawet w Hogwarcie w wyniku tylu strasznych wydarzeń... dlatego przychylam się do zadbania o bezpieczeństwo uczniów, o środki bezpieczeństwa i proszę o to by każdy z Was zastanowił się nad częstszymi dyżurami w okolicach Zakazanego Lasu. Jestem pewna, że troska z jaką pan Filch podchodzi do uczniów przyczyni się do tego, że będą oni jeszcze bardziej dbali o samych siebie i to bez konieczności zwiększenia ilości zakazów. Wracając jeszcze do słów pani Corleone, nie wiemy kiedy sytuacja się zmieni, przez okres wakacyjny sporo może ulec zmianie na naszą korzyść lub też nie. Od pewnego czasu są głosy sprzeciwu przeciwko Hogwartowi, niektórzy rodzice coraz bardziej naciskają na nas, uważając, że nie jesteśmy w stanie należycie obronić ich pociech. Nadal jednak śmiem twierdzić, że w Hogwarcie jest bezpieczniej niż poza jego murami. Musimy to im pokazać. Musimy sprawić, żeby w szkole nie dochodziło już do przelewów krwi. Popieram słowa pani Corleone, uważam, że zakaz odwiedzania innych miejsc poza szkołą przyniesie nam większą niekorzyść. Może nawet wywołać niepotrzebną panikę. Dodatkowe zajęcia mogłyby pomóc, na pewno dobrze by było jakby Klub Pojedynków pojawił się i w przyszłym roku i zwiększył swój zakres o lekcje podane przez panią Corleone. A przede wszystkim częstotliwość spotkań. Co do innych form bezpieczeństwa, należy je rozważyć. Na ten moment nie mam jednakże żadnych konkretnych pomysłów, musiałabym przy tym przysiąść.
Skończyła, kilka razy w międzyczasie podczas tej wypowiedzi, przerywając by wziąć głębszy wdech świeżego, padającego przez okno powietrza. Na razie nie miała nic więcej do powiedzenia, reszta nauczycieli zebrana w pomieszczeniu popatrzyła po sobie, a praktykanci zdawali się być bardziej niepewni niż wcześniej. Minerwa posłała krótkie spojrzenie Avellinowi Louvelowi, który siedział obok niej, po czym spojrzała na samego dyrektora. Myślał dość sporo nad wszystkimi wypowiedziami, aż w końcu przesunął spojrzeniem po wszystkich tu zebranych osobach. Promień słońca łagodnie musnął jego zmęczoną, lecz nadal pełną życia twarz.
- Rozpoczynamy głosowanie odnośnie wycieczek do Hogsmeade w przyszłym semestrze. Proszę by każdy podał choć krótki powód, dlaczego wybrał tak a nie inaczej. Wszystkich oczywiście proszę o zdecydowanie się na jedną z opcji, jeśli jednak nie będzie to dla kogoś wykonalne, może wstrzymać się od głosu.
Rozpoczęła profesor McGonagall, która już wcześniej zabrała głos.
- Jestem na nie za tym by w I semestrze nie było wycieczek do Hogsmeade. Moją opinię już znacie.
Kolejny w kolejce był jej praktykant, Avellin Louvel, który również udzielił swej odpowiedzi. Później była profesor Sprout.
- Wstrzymuję się od głosu, ponieważ jestem nadal niepewna. Najchętniej wstrzymałabym głosowanie do września.
Następny był profesor Flitwick, którego spojrzenie przeszło od Charlesa do profesor McGonagall, a następnie zatrzymało się na dyrektorze.
- Jestem na tak za tym by w I semestrze nie było wycieczek do Hogsmeade. Mimo bardzo dobrej argumentacji profesor Corleone i profesor McGonagall, uważam, że Hogsmeade może być zbyt chętnie brane za punkt ataków przez Śmierciożerców. Przypominam, że już wcześniej kręcili się tam ci złoczyńcy.
Po nim głos zabrał profesor Binns, który również był na tak, profesor Slughorn, Aaron i praktykant od ONMS wstrzymali się od swoich głosów. Profesor Rascal była na nie, profesor Deneuve wstrzymała się od głosu, starsza czarownica, która zastępowała profesora Bułhakowa była na tak, profesor Baxter na nie, później była profesor Thynn, która wstrzymała się od głosu, następnie profesor Hucksberry, który powiedział swoje, po nim profesor Corleone również ze swoją opinią. Pani Selwyn była na nie, zaś pan Yaxley wstrzymał się od głosu. Hagrid odchrząknął i zanim podjął decyzję, powiedział nieco więcej.
- No ja ni wim, ale sądzem, że trochę za wczyśnij na jedno stwierdzenie sytuacji. Ni wiadomo, co będzie, trza przeczekać, najlipij tak jak szanowna pani psor powiedziała. Tak do wrzyśnia.
Również więc wstrzymał się od głosu. Co do pana Filcha wypowiedział kilka słów i przyszła kolej na samego dyrektora.
// Dyrektorem odpiszę po Waszych postach. Ogólnie przejdziemy potem do sprawy rodzin, egzaminów i zbliżającego się końca roku. Jeśli będziecie mieli jakieś propozycje, co do poruszanych jeszcze tematów podczas tego zebrania, dawajcie znać. Postaram się jak najszybciej i jak najsprawniej to zakończyć, jednak fajnie byłoby fabularnie pokazać, że grono pedagogiczne robi coś więcej, że myśli, etc.
Po zebraniu chętni i/lub wybrani będą mogli zostać by wziąć udział w nadzwyczajnym posiedzeniu odnośnie ataków, rzeźni na błoniach i całej reszty (będzie można uzyskać przydatne informacje i inne takie). Reszta zaś pójdzie w swoje strony.
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Pokój nauczycielski
Sro Lip 06, 2016 11:49 pm
Z nikłym zaskoczeniem przyjął to, że woźny poparł jego zdanie, choć przecież łatwo było się domyślić, że gdzie możliwość wprowadzenia, choćby i tymczasowego zakazu, tam i Argus Filch. Za czasów gdy Charles był w Hogwarcie woźnym był zupełnie inny człowiek, ale nie oznaczało to, że nie wiedział jaką osobistością jest mężczyzna, który przecież tak się rozkręcił pod wpływem nadanej mu szansy. W jakiś sposób Hucksberry uważał to za interesujące, mimo że łamał przy tym kilka zasadniczych niepisanych praw odnośnie zachowania. I choć pan Filch nie należał do najmłodszych, Charles był w stanie przysiąc, że postrach uczniów nie jest wiele starszy od niego. Zaniedbanie i trudne warunki w końcu robiły swoje. Myrnin niemalże niedbale kiwnął, kręcąc młynki swoimi kciukami pod stołem - byleby tylko nie zwrócić niepotrzebnej uwagi i nie spotkać się z dezaprobatą jakiegoś nauczyciela. Odchrząknął i wyprostował się na dźwięk głosu pani Corleone, na razie nie zamierzając kierować w jej stronę swojego spojrzenia. Palce odziane w sygnety ponownie spoczęły na dokumentach i zaczęły je sprawdzać. Bardzo dokładnie. Oczy zaś nawet nie musiały błądzić po ścianach tekstu, bowiem pamiętał, co tam jest napisane. Na pytanie nauczycielki uśmiechnął się rozbawiony pod nosem, mimo że sytuacja była poważna. Uśmiech szybko opuścił jednak jego twarz - i tak wątpliwe, że ktokolwiek to widział, bo zapewne wszyscy wpatrywali się w dyrektora i czy też lub w młodą panią Corleone. Gdy skończyła, a później mówiła po niej profesor McGonagall i rozpoczęło się głosowanie, gdzie mogli wytłumaczyć taką a nie inną podjętą przez siebie decyzję, przyłożył palec wskazujący do swojego zarośniętego policzka i spojrzał w końcu na kobietę, która stanowiła jawną przeciwniczkę jego propozycji.
- Dlatego proponuję zakaz tylko na I semestr a nie do odwołania, droga pani. Dobrze jednak, że podzieliła się z nami wszystkimi swoimi wątpliwościami, które, są jak najbardziej prawidłowe. Pozwolę sobie jeszcze coś powiedzieć przy okazji głosowania. I semestr bez wycieczek pozwoliłby nam jaśniej określić sytuację i to czy rzeczywiście uczniowie są gotowi na podobne korzystanie z dobrodziejstw magicznej wioski. Dalej, możliwe są przecież inne opcje by sprawić, że uczniowie otrzymają nieco spokoju i odpoczynku od szkolnej codzienności. Można im zorganizować eskapady do miejsc mniej znanych i przy tym mniej narażonych na atak. Hogsmeade bowiem jest symbolem, swoistym znakiem dla sługów Lorda Voldemorta. Tak, wypowiedziałem te imię, ośmieliłem się, mam jednak nadzieję, że drogie państwo nie będzie miało nic przeciwko... - zatrzymał się tak samo jak miód w jego oczach. - Wszystko ma swoje dobre i złe strony, pani Corleone. To jest bezdyskusyjne. Nie ma niczego czysto białego ani czysto czarnego. Bezpieczeństwo zostało zwiększone zarówno ze strony Ministerstwa jak i przez nas samych, jednakże nadal nie mamy pewności i gwarancji. Jest Klub Pojedynków za który odpowiadamy z profesorem Flitwickiem, jednakże nie możemy zapominać, że za maskami kryją się bardziej doświadczeni, znający przynajmniej podstawy Czarnej Magii, czarodzieje. Było czterech przedstawicieli kadry nauczycielskiej na wycieczce, grupa czarodziejów w wiosce, która przecież wiedziała jak korzystać z magii, a jednakże zginęło sporo osób. I to nie tylko uczniowie. Raczy mi pani wybaczyć, jeśli któreś z mych słów mogło panią urazić, uznałem jednak, że warto uzupełnić moją odpowiedź.
Wydawało się, że już skończył, ale jednak mężczyzna uniósł krótko swoją dłoń, dając tym samym do zrozumienia, że potrzebuje jeszcze chwili by w pełni dokończyć swoją myśl. Oczy nauczyciela powędrowały po całym pomieszczeniu, zatrzymując się na dłuższą chwilę na młodym praktykancie Transmutacji. Zmrużył je z zastanowieniem, po czym wróciły one do Genevieve Corleone.
- Również obecnie próbują łamać ustanowione zasady, proszę też o tym nie zapominać. Jak państwo się domyślają, podtrzymuję swoje stanowisko. To wszystko.
Gdy po wszystkim zasłonił dłonią swoje usta, na krótki moment na jego twarzy zagościł nieco szaleńczy uśmiech. Na szczęście nikt tego nie zdążył zauważyć.
Przecież tylko starał się nie ziewnąć i sprawdzał swoje dokumenty.
- Dlatego proponuję zakaz tylko na I semestr a nie do odwołania, droga pani. Dobrze jednak, że podzieliła się z nami wszystkimi swoimi wątpliwościami, które, są jak najbardziej prawidłowe. Pozwolę sobie jeszcze coś powiedzieć przy okazji głosowania. I semestr bez wycieczek pozwoliłby nam jaśniej określić sytuację i to czy rzeczywiście uczniowie są gotowi na podobne korzystanie z dobrodziejstw magicznej wioski. Dalej, możliwe są przecież inne opcje by sprawić, że uczniowie otrzymają nieco spokoju i odpoczynku od szkolnej codzienności. Można im zorganizować eskapady do miejsc mniej znanych i przy tym mniej narażonych na atak. Hogsmeade bowiem jest symbolem, swoistym znakiem dla sługów Lorda Voldemorta. Tak, wypowiedziałem te imię, ośmieliłem się, mam jednak nadzieję, że drogie państwo nie będzie miało nic przeciwko... - zatrzymał się tak samo jak miód w jego oczach. - Wszystko ma swoje dobre i złe strony, pani Corleone. To jest bezdyskusyjne. Nie ma niczego czysto białego ani czysto czarnego. Bezpieczeństwo zostało zwiększone zarówno ze strony Ministerstwa jak i przez nas samych, jednakże nadal nie mamy pewności i gwarancji. Jest Klub Pojedynków za który odpowiadamy z profesorem Flitwickiem, jednakże nie możemy zapominać, że za maskami kryją się bardziej doświadczeni, znający przynajmniej podstawy Czarnej Magii, czarodzieje. Było czterech przedstawicieli kadry nauczycielskiej na wycieczce, grupa czarodziejów w wiosce, która przecież wiedziała jak korzystać z magii, a jednakże zginęło sporo osób. I to nie tylko uczniowie. Raczy mi pani wybaczyć, jeśli któreś z mych słów mogło panią urazić, uznałem jednak, że warto uzupełnić moją odpowiedź.
Wydawało się, że już skończył, ale jednak mężczyzna uniósł krótko swoją dłoń, dając tym samym do zrozumienia, że potrzebuje jeszcze chwili by w pełni dokończyć swoją myśl. Oczy nauczyciela powędrowały po całym pomieszczeniu, zatrzymując się na dłuższą chwilę na młodym praktykancie Transmutacji. Zmrużył je z zastanowieniem, po czym wróciły one do Genevieve Corleone.
- Również obecnie próbują łamać ustanowione zasady, proszę też o tym nie zapominać. Jak państwo się domyślają, podtrzymuję swoje stanowisko. To wszystko.
Gdy po wszystkim zasłonił dłonią swoje usta, na krótki moment na jego twarzy zagościł nieco szaleńczy uśmiech. Na szczęście nikt tego nie zdążył zauważyć.
Przecież tylko starał się nie ziewnąć i sprawdzał swoje dokumenty.
- Genevieve Corleone
Re: Pokój nauczycielski
Sob Lip 09, 2016 3:18 pm
Genevieve w milczeniu wysłuchała kolejnej wypowiedzi Charlesa. Miała wielką ochotę na wymowne przewrócenie oczami i głębokie zaciągnięcie się papierosem. Na jej nieszczęście w tym momencie nie mogła sobie pozwolić ani na jedno, ani na drugie.
-Uczniowie to uczniowie. Możemy spodziewać się po nich łamania zasad, popełniania głupstw i ignorowania ostrzeżeń. Młodość rządzi się własnymi prawami. Nasza w tym głowa, żeby to jakoś okiełznać i zapewnić bezpieczeństwo. Chyba między innymi o to chodzi w byciu nauczycielem...- przesunęła spojrzeniem po sali. Była więcej niż pewna, że mogą się pojawić jakieś głowy protestów, ale nie zamierzała się tym przejmować.
-Pozostawmy więc kwestię samych nastolatków na boku. Przynajmniej na razie. Mam wątpliwości nieco innej natury...- zastukała palcami o blat stołu, powstrzymując się od sięgnięcia po kolejnego cytrynowego dropsa. Jaka szkoda, że musiała teraz gadać. Ciamkanie słodyczy nieco przytłumiało chęć palenia.
-Nasz problem polega na tym, że Hogsmeade jest jednocześnie najbezpieczniejszą i najniebezpieczniejszą lokacją na szkolne wycieczki...-przesunęła dłonią po skroni, zastanawiając się jak wytłumaczyć swój punkt widzenia zwięźle i prosto.
-Niebzpieczeństwo tkwi w oczywistości lokalizacji. Fakt, że z Hogwartu organizuje się wypady uczniowskie właśnie tam, to wiedza powszechna. Jednocześnie jednak, nie znajdziemy innego miejsca, w którym w razie potrzeby można by się bronić równie łatwo.- westchnęła bezgłośnie i skrzyżowała ręce na piersi. Pomyśleć, że znów przyszło jej się bawić w stratega.
-Po pierwsze, nie ma innego miejsca, w którym nie trzeba się martwić o mugoli. To jedyna całkowicie zamieszkana przez czarodziejów wioska w naszym kraju, chyba nie muszę o tym przypominać. Trudno jest obronić siebie i uczniów nawet w zaistniałych warunkach. Dorzućmy do tego ewentualną potrzebę chronienia niemagicznych. Koszmar... Po drugie, znacznie łatwiej jest przygotować ewentualne środki ochronne i zapobiegawcze właśnie w Hogsmeade. Drogi ucieczki, takie rzeczy... Po trzecie zaś. Bez wątpienia atakowanie tego samego miejsca dwukrotnie, nie jest najmądrzejszym posunięciem. Z pierwszego zdarzenia można wyciągnąć przydatne wnioski. Dokładnie określić, które miejsca były najsłabiej chronione i gdzie popełnione zostały błędy. W moim przekonaniu nigdy nie będziemy mieli gwarancji na to, że kolejny atak nie nastąpi. Nie ważne czy rozmawiamy o Hogsmeade czy o jakiejś zabitej dechami wiosce, której nie ma na żadnej mapie. Hogsmeade jednak już znamy z bolesnej autopsji.- w zasadzie mogłaby powiedzieć znacznie więcej, ale uznała, że nie będzie się angażowała bardziej niż powinna. I tak wkopała się już w coś, od czego planowała trzymać się z daleka.
-Tak jak już wspomniałam, uważam, że wycieczki powinno się wstrzymać jedynie do końca tego roku. Uważam, że te parę miesięcy to aż nadto na wprowadzenie niezbędnych środków ostrożności. Tym bardziej, że zapewne jak zwykle wycieczki i tak nie będą organizowane zaraz po rozpoczęciu roku.
-Uczniowie to uczniowie. Możemy spodziewać się po nich łamania zasad, popełniania głupstw i ignorowania ostrzeżeń. Młodość rządzi się własnymi prawami. Nasza w tym głowa, żeby to jakoś okiełznać i zapewnić bezpieczeństwo. Chyba między innymi o to chodzi w byciu nauczycielem...- przesunęła spojrzeniem po sali. Była więcej niż pewna, że mogą się pojawić jakieś głowy protestów, ale nie zamierzała się tym przejmować.
-Pozostawmy więc kwestię samych nastolatków na boku. Przynajmniej na razie. Mam wątpliwości nieco innej natury...- zastukała palcami o blat stołu, powstrzymując się od sięgnięcia po kolejnego cytrynowego dropsa. Jaka szkoda, że musiała teraz gadać. Ciamkanie słodyczy nieco przytłumiało chęć palenia.
-Nasz problem polega na tym, że Hogsmeade jest jednocześnie najbezpieczniejszą i najniebezpieczniejszą lokacją na szkolne wycieczki...-przesunęła dłonią po skroni, zastanawiając się jak wytłumaczyć swój punkt widzenia zwięźle i prosto.
-Niebzpieczeństwo tkwi w oczywistości lokalizacji. Fakt, że z Hogwartu organizuje się wypady uczniowskie właśnie tam, to wiedza powszechna. Jednocześnie jednak, nie znajdziemy innego miejsca, w którym w razie potrzeby można by się bronić równie łatwo.- westchnęła bezgłośnie i skrzyżowała ręce na piersi. Pomyśleć, że znów przyszło jej się bawić w stratega.
-Po pierwsze, nie ma innego miejsca, w którym nie trzeba się martwić o mugoli. To jedyna całkowicie zamieszkana przez czarodziejów wioska w naszym kraju, chyba nie muszę o tym przypominać. Trudno jest obronić siebie i uczniów nawet w zaistniałych warunkach. Dorzućmy do tego ewentualną potrzebę chronienia niemagicznych. Koszmar... Po drugie, znacznie łatwiej jest przygotować ewentualne środki ochronne i zapobiegawcze właśnie w Hogsmeade. Drogi ucieczki, takie rzeczy... Po trzecie zaś. Bez wątpienia atakowanie tego samego miejsca dwukrotnie, nie jest najmądrzejszym posunięciem. Z pierwszego zdarzenia można wyciągnąć przydatne wnioski. Dokładnie określić, które miejsca były najsłabiej chronione i gdzie popełnione zostały błędy. W moim przekonaniu nigdy nie będziemy mieli gwarancji na to, że kolejny atak nie nastąpi. Nie ważne czy rozmawiamy o Hogsmeade czy o jakiejś zabitej dechami wiosce, której nie ma na żadnej mapie. Hogsmeade jednak już znamy z bolesnej autopsji.- w zasadzie mogłaby powiedzieć znacznie więcej, ale uznała, że nie będzie się angażowała bardziej niż powinna. I tak wkopała się już w coś, od czego planowała trzymać się z daleka.
-Tak jak już wspomniałam, uważam, że wycieczki powinno się wstrzymać jedynie do końca tego roku. Uważam, że te parę miesięcy to aż nadto na wprowadzenie niezbędnych środków ostrożności. Tym bardziej, że zapewne jak zwykle wycieczki i tak nie będą organizowane zaraz po rozpoczęciu roku.
- Prudence Grisham
Re: Pokój nauczycielski
Sob Lip 23, 2016 6:22 pm
Spotkanie grona pedagogicznego bywały zajmujące. Prudence była od zawsze zmuszona siedzieć na nich w jakimś urokliwym kąciku i wsłuchiwać się we wszystko. Z zasady kończyło się na rutynowych sprawach, ale niestety czas w którym żyją przestał wymagać od nich standardowego podejścia. Coś nadchodzi, a oni jakoś muszą się z tym zmierzyć. W dodatku każdy ma na to inny pomysł, a to strasznie męczące. Nie żeby jej nie płacili za robotę, czy też nie lubiła jej. Po prostu odpowiedzialność to sprawa względna. W jej główce wszystko takim było, jest i będzie. Nie ułatwiało jej to egzystencji, szczególnie przy wycofywaniu się, kiedy robi się gorąco. Unikanie niebezpieczeństwa wydawało się roztropne. Tyle, że takie działanie miało szans tylko wtedy, kiedy na całej planszy było to rozegranie oddalające od przeciwnika, a Prudence mimo swojej obrzydliwej ignorancji wyczuwała, że wszystkie toczące się zdarzenia sprawiają, że trafiają na szary koniec. Utknęli na przegrywającej pozycji, a ona lubiła swoją skórę. Obecnie dbała chyba wyłącznie o nią, więc miło byłoby, gdyby lata poświęcenia dla zachowania żałosnego życia się opłaciły. Zresztą cała banda dzieciaków nie powinna płacić za błędy tych, którzy nie potrafią się dogadać. Ani za tych, którzy próbują się pozabijać. Istne zwierzęta z ludzi, wszystko byleby wybić pozostałych. Nie mogła uwierzyć, że między problemem, jakim są martwe dzieciaki, muszą zająć się słabą frekwencją uczniów. Większość niszowych przedmiotów nie miała dzikich tłumów młodzieńców w sali. Prudence sama nie gościła tłumów. Ale co ona tam wiedziała. Być może tak właśnie muszą wyglądać normalne spotkania, bo tak wypada. Strasznie głupia rzecz - zawsze jest jakaś poprawna reakcje. To problematyczne, kiedy ma się obycie towarzyskie na poziomie małpki kapucynki. Mimo wszystko tym razem Prudence nie mogła zachować milczenia, które jest takie naturalne. Co więcej chyba nawet nie chciała tego, ponieważ miała dosyć tego wszystkiego. Tym razem nikt jej nie zbeszta za jej opinię, bo jest cholernym nauczycielem, prawda? Zaczęła notować wszystko, co zechciała powiedzieć, by podać kartę dyrektorowi, który mógłby ją odczytać.
Wiem, że nigdy nie wygłaszałam kontrowersyjnych poglądów. Obecnie jednak jestem zdruzgotana tym, co się dzieje.
Czy ktokolwiek z tutaj obecnych dziwi się, że rodzice się obawiają? Pozostawili nam pod opieką swoje ukochane dzieci po to, by padały jak muchy. Czy ktokolwiek z tutaj obecnych nie zauważył, że złe rzeczy dzieją się nie tylko poza zamkiem? Dzieciaki przesączone są tym, co wyniosą z domu i tym, czym działają na siebie nawzajem, robią krzywdę sobie nawzajem. Czy to fizyczną, czy to psychiczną. A my? Zakazujemy, nakazujemy. Zaczynam odnosić wrażenie, że mamy tutaj małych niewolników. Tutaj ich zamkniemy, tam nie puścimy, tego nie zrobimy, bo zginą. Żyjemy w ciągłym strachu. Kogo bardziej się obawiamy? Swoich podopiecznych, czy tego, co czyha na zewnątrz? Zasmucę was wszystkich, moi mili, ale czuję, że Ci, którzy niegdyś chowali się tam, za tymi murami, nie zatrzymają się. Jestem wręcz przekonana, że jeśli my ukryjemy się tutaj to znajdą sposób, by wejść. Nie wiem, jak, ale tak samo nie mam pojęcia, jak wymakają nam się uczniowie po nocach albo do lasu. Nie mam pojęcia, co do tego. Wiem tyle, że nie zatrzymamy tych, którzy idą po nas i dzieciaki zamykając się tutaj. Albo się przebiją albo ktoś ich tu wpuści. Uważam, że nie powinniśmy zakazywać wyjść, ponieważ żaden środek ostrożności nie uchroni ich na dłużej. Damy im tydzień życia więcej, miesiąc, pół roku? A może nawet cudowne kilka lat, a potem? Wyjdą i będą żyli ciągle w tym samym świecie. Nie możemy ślepo wierzyć w to, że uda nam się przeczekać najgorsze. Powinniśmy wychowywać takich uczniów, którzy będą szanować siebie, swoich rówieśników, nas, jak i będą potrafili się bronić. Sami powinni czuć, że spacery po lasie mogą odebrać im życie. Niech mają rozum, który sam podpowie im, co jest słuszne, a co nie. Jeśli ktoś będzie się obawiał wyjścia z zamku - będzie mógł pozostać w zamku z opiekunami, a jeśli nie to niech idzie wraz z kimś. Oczywiście nie chodzi mi o las. Wstęp tam powinien być dalej zakazany. Chcę tylko prosić tylko o to, byśmy nie wychowywali przerażonych dzieciaków, bo nie wiemy, czy to wszystko zdąży się zakończyć do czasu, kiedy będą musieli opuścić te mury. Nie oddawajmy tych dusz na łaskę losu, który może się z nimi bawić. Ludzie w wiosce też muszą dalej żyć. My również powinniśmy. Jeśli my nie wyjdziemy to ktoś w końcu przyjdzie po nas i co wtedy? Odeślemy uczniów do domu? A może wszyscy zginiemy? To równie dobrze możemy zrobić to już teraz. Zamknąć placówkę i znaleźć nowe zajęcia. Chrońmy swojego terenu i dzieciaków tutaj. Opuszczajmy z nimi to miejsce, ale starajmy się, by mogli nie czuć się bezradni. Nie mogą być bezbronni. Nie oczekuję, że zrobimy z nich mistrzów zaklęć, ale powinni być gotowi, kiedy wychodzą. Zwiększmy ilość zajęć praktycznych. Pilnujmy uczniów tak, jakby byli potencjalnymi dorosłymi, a nie owymi "smarkaczami". Oczekujmy od nich chociaż w niewielkim stopniu dojrzałości. Jeśli chcemy inaczej, proszę bardzo. Nie obrażę się, nie oburzę i nie zbulwersuję innymi decyzjami. Poczuję jednak smutek z powodu braku wiary w to, że uczeń może być kimś inteligentnym. Bowiem wierzę w to, że uczę ludzi, którzy w przyszłości coś osiągną i nie będą musieli lękać się wyjścia do cukierni.
Wiem, że nigdy nie wygłaszałam kontrowersyjnych poglądów. Obecnie jednak jestem zdruzgotana tym, co się dzieje.
Czy ktokolwiek z tutaj obecnych dziwi się, że rodzice się obawiają? Pozostawili nam pod opieką swoje ukochane dzieci po to, by padały jak muchy. Czy ktokolwiek z tutaj obecnych nie zauważył, że złe rzeczy dzieją się nie tylko poza zamkiem? Dzieciaki przesączone są tym, co wyniosą z domu i tym, czym działają na siebie nawzajem, robią krzywdę sobie nawzajem. Czy to fizyczną, czy to psychiczną. A my? Zakazujemy, nakazujemy. Zaczynam odnosić wrażenie, że mamy tutaj małych niewolników. Tutaj ich zamkniemy, tam nie puścimy, tego nie zrobimy, bo zginą. Żyjemy w ciągłym strachu. Kogo bardziej się obawiamy? Swoich podopiecznych, czy tego, co czyha na zewnątrz? Zasmucę was wszystkich, moi mili, ale czuję, że Ci, którzy niegdyś chowali się tam, za tymi murami, nie zatrzymają się. Jestem wręcz przekonana, że jeśli my ukryjemy się tutaj to znajdą sposób, by wejść. Nie wiem, jak, ale tak samo nie mam pojęcia, jak wymakają nam się uczniowie po nocach albo do lasu. Nie mam pojęcia, co do tego. Wiem tyle, że nie zatrzymamy tych, którzy idą po nas i dzieciaki zamykając się tutaj. Albo się przebiją albo ktoś ich tu wpuści. Uważam, że nie powinniśmy zakazywać wyjść, ponieważ żaden środek ostrożności nie uchroni ich na dłużej. Damy im tydzień życia więcej, miesiąc, pół roku? A może nawet cudowne kilka lat, a potem? Wyjdą i będą żyli ciągle w tym samym świecie. Nie możemy ślepo wierzyć w to, że uda nam się przeczekać najgorsze. Powinniśmy wychowywać takich uczniów, którzy będą szanować siebie, swoich rówieśników, nas, jak i będą potrafili się bronić. Sami powinni czuć, że spacery po lasie mogą odebrać im życie. Niech mają rozum, który sam podpowie im, co jest słuszne, a co nie. Jeśli ktoś będzie się obawiał wyjścia z zamku - będzie mógł pozostać w zamku z opiekunami, a jeśli nie to niech idzie wraz z kimś. Oczywiście nie chodzi mi o las. Wstęp tam powinien być dalej zakazany. Chcę tylko prosić tylko o to, byśmy nie wychowywali przerażonych dzieciaków, bo nie wiemy, czy to wszystko zdąży się zakończyć do czasu, kiedy będą musieli opuścić te mury. Nie oddawajmy tych dusz na łaskę losu, który może się z nimi bawić. Ludzie w wiosce też muszą dalej żyć. My również powinniśmy. Jeśli my nie wyjdziemy to ktoś w końcu przyjdzie po nas i co wtedy? Odeślemy uczniów do domu? A może wszyscy zginiemy? To równie dobrze możemy zrobić to już teraz. Zamknąć placówkę i znaleźć nowe zajęcia. Chrońmy swojego terenu i dzieciaków tutaj. Opuszczajmy z nimi to miejsce, ale starajmy się, by mogli nie czuć się bezradni. Nie mogą być bezbronni. Nie oczekuję, że zrobimy z nich mistrzów zaklęć, ale powinni być gotowi, kiedy wychodzą. Zwiększmy ilość zajęć praktycznych. Pilnujmy uczniów tak, jakby byli potencjalnymi dorosłymi, a nie owymi "smarkaczami". Oczekujmy od nich chociaż w niewielkim stopniu dojrzałości. Jeśli chcemy inaczej, proszę bardzo. Nie obrażę się, nie oburzę i nie zbulwersuję innymi decyzjami. Poczuję jednak smutek z powodu braku wiary w to, że uczeń może być kimś inteligentnym. Bowiem wierzę w to, że uczę ludzi, którzy w przyszłości coś osiągną i nie będą musieli lękać się wyjścia do cukierni.
- Albus Dumbledore
Re: Pokój nauczycielski
Wto Sie 02, 2016 5:07 pm
Dyrektor wysłuchał wszystkich opinii, największą uwagę pochłaniały jednak słowa wypowiedziane przez profesora Hucksberry'ego i profesor Corleone, którzy byli najaktywniejsi w sprawie wycieczek. Zaabsorbowany krótkim skinięciem dłoni sprawił, że jego pióro się poruszyło i zaczęło zapisywać wąskim pismem wszystkie niepowiedziane na głos zdania Albusa Dumbledore'a, ale także i celne uwagi, które zdołały się pojawić podczas ich zebrania. Posłał krótki, ciepły uśmiech w stronę Prudence, która podała mu zapisaną kartkę, odchrząknął i przeczytał ją wszystkim na głos. Pióro się zatrzymało, jakby również wsłuchiwało się w to, co mówi starszy czarodziej. Gdy skończył, kilka spojrzeń spoczęło na Prudence Grisham, reszta zaś zdawała się być pochłonięta swoimi myślami.
- Dziękuję za twoje zdanie, Prudence. Jest niezwykle interesujące i posiada kilka trafnych spostrzeżeń. Chciałbym niemniej poprosić byś jednak nie była dla nas wszystkich zbyt surowa. Jestem pewien, że zarówno ja, jak i reszta zgromadzenia, tak jak Ty, zdajemy sobie bardzo dokładnie sprawę z tego, ile dzieje się w samym zamku. Nie oczekuję, że wszyscy mi uwierzycie i zaufacie, że zajmuję się tą sprawą i że jestem coraz bliżej rozwiązania największych problemów, które ma Hogwart. Prosiłbym Was jednakże o trochę więcej cierpliwości i waszego czasu, jeśli oczywiście wyrazicie zgodę. Zrobię wszystko, co będzie konieczne by uczniowie byli bezpieczni, by czuli się komfortowo. Tak jak Prudence to podkreśliła, nie powinniśmy się bać i uciekać, ale też nie możemy sobie pozwolić na lekkomyślność, na życzeniowe myślenie, że zagrożenia same znikną, jeśli tylko zamkniemy oczy. Jestem pewien, że nasi uczniowie są wystarczająco inteligentni by sami mogli dojść do pewnych wniosków, śmiem nawet twierdzić, że dzięki tym wydarzeniom, stali się poniekąd silniejsi, bardziej solidarni i pewni swoich poczynań. Musimy im na nowo zaufać, wskazać dobrą drogę w ciemnym lesie, nauczyć korzystać z tego, co bije w ich sercach i znajduje się w ich głowach. Konieczna będzie pokora, wiedza i współpraca. W pojedynkę nigdy nie osiągniemy rezultatów. Liczę na to, że każdy z was nie będzie bał się mówić, wyrażać swojej opinii, to jest bardzo istotne, byśmy dzielili się ze swoimi spostrzeżeniami, nawet jeśli nie zawsze będą one dobre. Jeśli chodzi o sprawę wycieczek do Hogsmeade to ogłaszam, że do końca tego roku szkolnego ich nie będzie, zaś najpewniej od września na nowo będziemy je urządzać, oczywiście wcześniej upewniając się, że zostały zastosowane wszystkie konieczne środki bezpieczeństwa - rozejrzał się po sali uważnie, podczas swojej wypowiedzi biorąc kilka dłuższych i krótszych wdechów i wydechów. Uśmiechnął się lekko, a potem skierował swoje niebieskie oczy w stronę otwartego okna, opierając naznaczone czasem dłonie o blat stołu. - Przejdźmy więc do kolejnych spraw. Myślę, że poniekąd kwestia rodzin i zabieranych pociech z zamku została wcześniej wyjaśniona. Sądzę, że spora część się też uspokoi po wyborach nowych członków Rady Nadzorczej w Hogwarcie, na którą mają właśnie wpływ głównie rodzice uczniów. Konieczna też będzie rozmowa, pokazanie wdrążanych w życie zmian w zamku, a także wsparcie opiekunów domów. Pomono, Minerwo, Horacy, Filiusie... - spojrzenie dyrektora po kolei zatrzymało się na czwórce nauczycieli, którzy krótko skinęli głową. Nie musiał nic więcej dodawać. - Gorączka opadła, Ministerstwo też nas poparło, dzięki pannie Rhee i pomocy aurorów, a także samego Ministra Magii. Jeśli ktoś będzie miał jeszcze coś do zaproponowania, sprostowania może mi śmiało przerwać, a tym czasem przejdę do kwestii zakończenia roku szkolnego. VII rocznik jak zawsze swoje pożegnanie ma wcześniej i też wcześniej opuszcza Hogwart, oprócz balu w którym będą brały również V i VI roczniki, chciałbym przygotować coś wyjątkowego, coś co zwieńczy siedem lat ich nauki... oczywiście nie wątpię, że pewna dobrze nam znana czwórka Gryfonów również coś przygotuje, tak jak i spodziewam się pożegnalnych przyjęć w Pokojach Wspólnych... - zatrzymał się, a jego oczy zalśniły ciepłym blaskiem, na ustach zaś zamajaczył krótki uśmiech, który szybko znikł pod wpływem wzroku profesor McGonagall. Z poważnej, dość ciężkiej atmosfery tworzyła się luźniejsza, z pewnością przyjemniejsza dla samych nauczycieli i innych pracowników szkoły. - Może Wy macie jakieś propozycje? I od razu przypomnę, że egzaminy rozpoczynają się od 15 czerwca, myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie zacząć od teoretycznych, a potem przejść do praktycznych. Do tego czasu wszyscy nauczyciele powinni wystawić oceny końcowe dla VII roku. I myślę że jakoś 10 czerwca będzie można urządzić Dni Kariery.
// Można wspomnieć o rodzicach, uczniach zabieranych ze szkoły, egzaminach, planie na koniec roku i innych rzeczach, które przyjdą wam do głowy. Ten post jest moim przedostatnim, w ostatnim część będzie mogła opuścić pokój nauczycielski, a część zostać na specjalnym nadzwyczajnym posiedzeniu (po prostu tak będzie z pewnością wygodniej i lepiej załatwić wszystko przy okazji). Wszystkich obecnych i zainteresowanych proszę by dali, choćby delikatnie, znać, że pragną zostać lub odejść.
- Dziękuję za twoje zdanie, Prudence. Jest niezwykle interesujące i posiada kilka trafnych spostrzeżeń. Chciałbym niemniej poprosić byś jednak nie była dla nas wszystkich zbyt surowa. Jestem pewien, że zarówno ja, jak i reszta zgromadzenia, tak jak Ty, zdajemy sobie bardzo dokładnie sprawę z tego, ile dzieje się w samym zamku. Nie oczekuję, że wszyscy mi uwierzycie i zaufacie, że zajmuję się tą sprawą i że jestem coraz bliżej rozwiązania największych problemów, które ma Hogwart. Prosiłbym Was jednakże o trochę więcej cierpliwości i waszego czasu, jeśli oczywiście wyrazicie zgodę. Zrobię wszystko, co będzie konieczne by uczniowie byli bezpieczni, by czuli się komfortowo. Tak jak Prudence to podkreśliła, nie powinniśmy się bać i uciekać, ale też nie możemy sobie pozwolić na lekkomyślność, na życzeniowe myślenie, że zagrożenia same znikną, jeśli tylko zamkniemy oczy. Jestem pewien, że nasi uczniowie są wystarczająco inteligentni by sami mogli dojść do pewnych wniosków, śmiem nawet twierdzić, że dzięki tym wydarzeniom, stali się poniekąd silniejsi, bardziej solidarni i pewni swoich poczynań. Musimy im na nowo zaufać, wskazać dobrą drogę w ciemnym lesie, nauczyć korzystać z tego, co bije w ich sercach i znajduje się w ich głowach. Konieczna będzie pokora, wiedza i współpraca. W pojedynkę nigdy nie osiągniemy rezultatów. Liczę na to, że każdy z was nie będzie bał się mówić, wyrażać swojej opinii, to jest bardzo istotne, byśmy dzielili się ze swoimi spostrzeżeniami, nawet jeśli nie zawsze będą one dobre. Jeśli chodzi o sprawę wycieczek do Hogsmeade to ogłaszam, że do końca tego roku szkolnego ich nie będzie, zaś najpewniej od września na nowo będziemy je urządzać, oczywiście wcześniej upewniając się, że zostały zastosowane wszystkie konieczne środki bezpieczeństwa - rozejrzał się po sali uważnie, podczas swojej wypowiedzi biorąc kilka dłuższych i krótszych wdechów i wydechów. Uśmiechnął się lekko, a potem skierował swoje niebieskie oczy w stronę otwartego okna, opierając naznaczone czasem dłonie o blat stołu. - Przejdźmy więc do kolejnych spraw. Myślę, że poniekąd kwestia rodzin i zabieranych pociech z zamku została wcześniej wyjaśniona. Sądzę, że spora część się też uspokoi po wyborach nowych członków Rady Nadzorczej w Hogwarcie, na którą mają właśnie wpływ głównie rodzice uczniów. Konieczna też będzie rozmowa, pokazanie wdrążanych w życie zmian w zamku, a także wsparcie opiekunów domów. Pomono, Minerwo, Horacy, Filiusie... - spojrzenie dyrektora po kolei zatrzymało się na czwórce nauczycieli, którzy krótko skinęli głową. Nie musiał nic więcej dodawać. - Gorączka opadła, Ministerstwo też nas poparło, dzięki pannie Rhee i pomocy aurorów, a także samego Ministra Magii. Jeśli ktoś będzie miał jeszcze coś do zaproponowania, sprostowania może mi śmiało przerwać, a tym czasem przejdę do kwestii zakończenia roku szkolnego. VII rocznik jak zawsze swoje pożegnanie ma wcześniej i też wcześniej opuszcza Hogwart, oprócz balu w którym będą brały również V i VI roczniki, chciałbym przygotować coś wyjątkowego, coś co zwieńczy siedem lat ich nauki... oczywiście nie wątpię, że pewna dobrze nam znana czwórka Gryfonów również coś przygotuje, tak jak i spodziewam się pożegnalnych przyjęć w Pokojach Wspólnych... - zatrzymał się, a jego oczy zalśniły ciepłym blaskiem, na ustach zaś zamajaczył krótki uśmiech, który szybko znikł pod wpływem wzroku profesor McGonagall. Z poważnej, dość ciężkiej atmosfery tworzyła się luźniejsza, z pewnością przyjemniejsza dla samych nauczycieli i innych pracowników szkoły. - Może Wy macie jakieś propozycje? I od razu przypomnę, że egzaminy rozpoczynają się od 15 czerwca, myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie zacząć od teoretycznych, a potem przejść do praktycznych. Do tego czasu wszyscy nauczyciele powinni wystawić oceny końcowe dla VII roku. I myślę że jakoś 10 czerwca będzie można urządzić Dni Kariery.
// Można wspomnieć o rodzicach, uczniach zabieranych ze szkoły, egzaminach, planie na koniec roku i innych rzeczach, które przyjdą wam do głowy. Ten post jest moim przedostatnim, w ostatnim część będzie mogła opuścić pokój nauczycielski, a część zostać na specjalnym nadzwyczajnym posiedzeniu (po prostu tak będzie z pewnością wygodniej i lepiej załatwić wszystko przy okazji). Wszystkich obecnych i zainteresowanych proszę by dali, choćby delikatnie, znać, że pragną zostać lub odejść.
- Genevieve Corleone
Re: Pokój nauczycielski
Wto Sie 16, 2016 9:23 pm
Nie próbowała nawet ukrywać uśmiechu zadowolenia, po usłyszeniu decyzji dyrektora w sprawie wycieczek do Hogsmeade. Miło było przypomnieć sobie uczucie satysfakcji, wywołane poniekąd wygraną dyskusją. Gdyby nie fakt, że nie mogła pozwolić sobie teraz na zwycięskiego papierosa byłoby naprawdę wybornie...
Na ponowną wzmiankę o rodzicach zabierających pociechy z Hogwartu jedynie skrzywiła się na moment. Wolała się nie wypowiadać na ten temat, żeby przypadkiem nie zaszokować co to delikatniejszych członków grona. W jej przekonaniu każdy, komu wydawało się, że będzie w stanie w tych popierdolonych czasach zapewnić dziecku bezpieczeństwo większe niż mury Hogwartu był zadufanym w sobie durniem. Koniec tematu. Tym bardziej, że były teraz ważniejsze sprawy do omawiania.
Zakończenie roku szkolnego... Skrzywiła się delikatnie. W przeciwieństwie do uczniów, ona ani trochę nie cieszyła się na zbliżające się wakacje. Oznaczały one bowiem tyle, że wypadałoby jej złożyć wizytę w domu, a do tego wcale jej się nie paliło. Nie o to się jednak teraz rozchodziło, prawda? Rozejrzała się po twarzach zgromadzonych w sali i z trudem stłumiła chęć rzucenia przekleństwem. I pomyśleć, że planowała zbyt wiele się nie odzywać. Wychodziło jednak na to, że jeśli znów nie zabierze głosu, znów zapadnie jakaś idiotyczna cisza. Odchrząknęła nieznacznie i spojrzała na dyrektora.
-Nie wiem co w pana przekonaniu można nazwać wyjątkowym pomysłem. Jestem pewna, że wspomniany bal bez wątpienia trafia w gusta młodych. Co zaś innego można by im zaproponować by dobrze zapamiętali rozstanie z Hogwartem?- na moment przygryzła wargę. Miała jedynie kilka luźnych pomysłów, ale to chyba i tak więcej niż panująca na sali cisza.
-Można zorganizować coś na kształt pierwszej ceremonii przydziału. Oficjalne wywołanie każdego z absolwentów na środek, a zamiast tiary może odrobina wróżbiarstwa?- uśmiechnęła się nieznacznie.
-Gdyby tak, spróbować uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, co czeka ich w przyszłości. Dość intrygująco...- nieznacznie wzruszyła ramionami, tak jakby sama nie była do końca przekonana. Trudno było jednak wymyślić coś na poczekaniu.
-Można by też na jeden dzień oddać im Hogwart we władanie... Niech prowadzą lekcje, ułożą plan dnia, wydarzenia... Spróbują jak smakuje dorosłość i próba poskromienia niesfornych uczniów...- powstrzymała chęć roześmiania się. Sama z chęcią wcieliłaby się jednak w rolę niesfornego uczniaka, ot tak, by dopiec młokosom.
Nieznacznie rozprostowała nogi pod stołem i skrzywiła się, kiedy strzyknęło jej w kolanach. Potrzebowała chwili przerwy, jeśli nie na rozprostowanie kości, to na papierosa... Jednocześnie jednak wbrew własnym planom dość pokaźnie zaangażowała się w całe to nauczycielskie spotkanie, a to oznaczało, że nie mogła ruszyć się z miejsca. A tfe! Sięgnęła po kolejnego cytrynowego dropsa i na moment przymknęła oczy. W zasadzie, skoro zabrnęła już tak daleko, to chyba może się poświęcić i posiedzieć tu do samego końca. Palenie nadrobi sobie później.
Na ponowną wzmiankę o rodzicach zabierających pociechy z Hogwartu jedynie skrzywiła się na moment. Wolała się nie wypowiadać na ten temat, żeby przypadkiem nie zaszokować co to delikatniejszych członków grona. W jej przekonaniu każdy, komu wydawało się, że będzie w stanie w tych popierdolonych czasach zapewnić dziecku bezpieczeństwo większe niż mury Hogwartu był zadufanym w sobie durniem. Koniec tematu. Tym bardziej, że były teraz ważniejsze sprawy do omawiania.
Zakończenie roku szkolnego... Skrzywiła się delikatnie. W przeciwieństwie do uczniów, ona ani trochę nie cieszyła się na zbliżające się wakacje. Oznaczały one bowiem tyle, że wypadałoby jej złożyć wizytę w domu, a do tego wcale jej się nie paliło. Nie o to się jednak teraz rozchodziło, prawda? Rozejrzała się po twarzach zgromadzonych w sali i z trudem stłumiła chęć rzucenia przekleństwem. I pomyśleć, że planowała zbyt wiele się nie odzywać. Wychodziło jednak na to, że jeśli znów nie zabierze głosu, znów zapadnie jakaś idiotyczna cisza. Odchrząknęła nieznacznie i spojrzała na dyrektora.
-Nie wiem co w pana przekonaniu można nazwać wyjątkowym pomysłem. Jestem pewna, że wspomniany bal bez wątpienia trafia w gusta młodych. Co zaś innego można by im zaproponować by dobrze zapamiętali rozstanie z Hogwartem?- na moment przygryzła wargę. Miała jedynie kilka luźnych pomysłów, ale to chyba i tak więcej niż panująca na sali cisza.
-Można zorganizować coś na kształt pierwszej ceremonii przydziału. Oficjalne wywołanie każdego z absolwentów na środek, a zamiast tiary może odrobina wróżbiarstwa?- uśmiechnęła się nieznacznie.
-Gdyby tak, spróbować uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, co czeka ich w przyszłości. Dość intrygująco...- nieznacznie wzruszyła ramionami, tak jakby sama nie była do końca przekonana. Trudno było jednak wymyślić coś na poczekaniu.
-Można by też na jeden dzień oddać im Hogwart we władanie... Niech prowadzą lekcje, ułożą plan dnia, wydarzenia... Spróbują jak smakuje dorosłość i próba poskromienia niesfornych uczniów...- powstrzymała chęć roześmiania się. Sama z chęcią wcieliłaby się jednak w rolę niesfornego uczniaka, ot tak, by dopiec młokosom.
Nieznacznie rozprostowała nogi pod stołem i skrzywiła się, kiedy strzyknęło jej w kolanach. Potrzebowała chwili przerwy, jeśli nie na rozprostowanie kości, to na papierosa... Jednocześnie jednak wbrew własnym planom dość pokaźnie zaangażowała się w całe to nauczycielskie spotkanie, a to oznaczało, że nie mogła ruszyć się z miejsca. A tfe! Sięgnęła po kolejnego cytrynowego dropsa i na moment przymknęła oczy. W zasadzie, skoro zabrnęła już tak daleko, to chyba może się poświęcić i posiedzieć tu do samego końca. Palenie nadrobi sobie później.
- Charles Myrnin Hucksberry
Re: Pokój nauczycielski
Pon Sie 29, 2016 9:45 pm
Był w sumie zmęczony, marzył o filiżance mocnej kawy, raz na jakiś czas przecież mógł, człowiek przecież nie samą herbatą żył. Po głosowaniu nieco się zamknął na otoczenie, słuchając jedynie jednym uchem wypowiedzi Albusa Dumbledore'a a właściwie Prudence Grisham, która zwyczajnie przemawiała przez usta dyrektora. Mógłby zaatakować ten sposób myślenia, rozłożyć na czynniki pierwsze, obnażyć nieprofesjonalne myślenie i brak kompetencji w niektórych kwestiach, ale powstrzymał się. Zaczął za to stukać piórem o krawędź stołu - i tak nie było tego słychać. Podziwiał poniekąd dyrektora za jego cierpliwość i dźwiganie tego swoistego krzyża, który miał kształt całego Hogwartu wraz z całą jego zawartością. Kiwnął jedynie głową na znak, że rozumie, co dyrektor myślał, jednakże osobiście uważał, że też nie mogą pozwolić sobie na zbytnią swawolę uczniów. Kiedyś, za jego czasów uczęszczania do szkoły, na jednych zajęciach magiczna linijka sama uderzała w odsłonięte ręce uczniów, gdy któreś z nich zachowywał się karygodnie. W obecnych czasach uczniowie i tak mieli lepiej. Młodzi mieli większą swobodę. Nie był zły, nie czuł się przegranym, gdy okazało się, że wycieczki do Hogsmeade są na razie odwołane jedynie do końca roku szkolnego. Nie miał niczego więcej do dodania, nic nie przychodziło mu do głowy, bo jedynie czym zajmował się przez większą część drugiego semestru to była sprawa zabójstw i sprawdzenia ich powiązań. Zastanowił się nad balem, który się przecież zbliżał. Nie wiedział, czy najdzie go ochota w nim uczestniczyć, ale znając dyrektora i jego dar przekonywania... cóż, raczej na nim się pojawi. Na myśl o wystawianiu ocen, aż mu się wnętrzności skręciły, bo to oznaczało trochę papierkowej roboty. Trochę więcej niż zazwyczaj. Odetchnął głęboko i zapisał jakieś koncepcje na pergaminie, przysłuchując się wypowiedzi Genevieve.
- Myślę, że pomysł na ponowną ceremonię przydziału, tylko ze skupieniem się na Wróżbiarstwie zamiast na podobnym przydzielaniu ich do domów jest bardzo przystępny. W przypadku drugiego urozmaicenia dla VII-klasistów planowałbym to odpowiednio zorganizować, wybrać tylko kilka przedmiotów i niewielką ilość uczniów. Od siebie zaproponowałbym loterię z zadaniami od nas, czyli od grona pedagogicznego. Można by tak zaczarować jeden z pucharów by działał na podobnej zasadzie, co Czara Ognia i zwyczajnie "wypluwał" małe pergaminy z szybkimi do wykonania polecaniami. Każda osoba otrzymałaby drobny upominek. Oczywiście to tylko sugestia, wszystko zależy od państwa.
W trakcie wypowiedzi robił drobne przerwy, patrząc na osoby, siedzące naprzeciw niego i co jakiś czas, zahaczając spojrzeniem o dyrektora. O rodzinach również nie miał zamiaru się wypowiadać.
- Myślę, że pomysł na ponowną ceremonię przydziału, tylko ze skupieniem się na Wróżbiarstwie zamiast na podobnym przydzielaniu ich do domów jest bardzo przystępny. W przypadku drugiego urozmaicenia dla VII-klasistów planowałbym to odpowiednio zorganizować, wybrać tylko kilka przedmiotów i niewielką ilość uczniów. Od siebie zaproponowałbym loterię z zadaniami od nas, czyli od grona pedagogicznego. Można by tak zaczarować jeden z pucharów by działał na podobnej zasadzie, co Czara Ognia i zwyczajnie "wypluwał" małe pergaminy z szybkimi do wykonania polecaniami. Każda osoba otrzymałaby drobny upominek. Oczywiście to tylko sugestia, wszystko zależy od państwa.
W trakcie wypowiedzi robił drobne przerwy, patrząc na osoby, siedzące naprzeciw niego i co jakiś czas, zahaczając spojrzeniem o dyrektora. O rodzinach również nie miał zamiaru się wypowiadać.
- Nauczyciele
Re: Pokój nauczycielski
Sob Wrz 03, 2016 1:40 am
Sprawę wycieczek zamknęli, tak samo nikt nie komentował już słów Prudence Grisham z którymi się z całym gronem pedagogicznym podzieliła. Kolejne sprawy również czekały na skomentowanie i dopięcie na ostatni guzik. Większość pogrążyła się w dziwnej zadumie, gdy padł temat rodzin zabierających swe pociechy z zamku i tych, które swe dzieci w tych murach straciły. To było doprawdy wielkie nieszczęście i cios, ale musieli iść dalej i starać się jeszcze mocniej by utrzymać porządek i bezpieczeństwo, nawet jeśli wciąż ktoś patrzył im na ręce.
- Wybranie nowej Rady Nadzorczej z pewnością pomoże, pokaże że wszyscy jesteśmy solidarni i pamiętamy o zasadach. Sierpień będzie dobrym miesiącem by rodzice mogli zdecydować kogo widzą na dwunastu reprezentatywnych stanowiskach - dodała profesor McGonagall, po czym ponownie zamilkła. Na wzmiankę o znanej czwórce Gryfonów, wargi kobiety zacisnęły się, ale nie przerywała wykładu dyrektorowi. Flitwick w tym czasie ledwo powstrzymał śmiech.
- To dobry pomysł, ale w takim przypadku dobrze byłoby ustalić konkretny harmonogram w którym kilka egzaminów teoretycznych odbywało się jednego dnia. Mamy wystarczająco duże grono pedagogiczne by sobie z tym poradzić. No i oczywiście pierwszeństwo miałyby VII roczniki, jako że są najstarsze - po raz kolejny zabrała głos Minerwa i nie widząc żadnych protestów, uśmiechnęła i kiwnęła głową na znak, że 10 czerwca to rzeczywiście dobry czas by urządzić Dni Kariery. Kilku nauczycieli pogrążyło się w krótkich rozmowach odnośnie urozmaiceń na koniec roku, w tym i samego balu. Kiedy odezwała się profesor Corleone, wszyscy zamilkli by posłuchać jej słów. Następnie głos zabrał profesor Hucksberry, kilka osób kiwnęło głowami.
- Doprawdy interesująca ta ceremonia przydziału! Najlepiej urządzić ją na pożegnanie VII klas przed ich odpłynięciem łódkami - powiedział wesoło profesor Slughorn.
- Nie wiem czy zdążymy z drugim planem, Genevieve. Możliwe, że po egzaminach jak jeszcze młodsze roczniki będą miały zajęcia... - zastanawiała się na głos profesor McGonagall. - Pomyślimy. A co Ty sądzisz, Albusie?
- Loteria mogłaby przypaść do gustu uczniom - kiwnęła entuzjastycznie głową Pomona. Reszta nauczycieli w tym czasie pogrążyła się w cichych dyskusjach i tak w pokoju nauczycielskim zapanowała pełna podniecenia atmosfera.
- Wybranie nowej Rady Nadzorczej z pewnością pomoże, pokaże że wszyscy jesteśmy solidarni i pamiętamy o zasadach. Sierpień będzie dobrym miesiącem by rodzice mogli zdecydować kogo widzą na dwunastu reprezentatywnych stanowiskach - dodała profesor McGonagall, po czym ponownie zamilkła. Na wzmiankę o znanej czwórce Gryfonów, wargi kobiety zacisnęły się, ale nie przerywała wykładu dyrektorowi. Flitwick w tym czasie ledwo powstrzymał śmiech.
- To dobry pomysł, ale w takim przypadku dobrze byłoby ustalić konkretny harmonogram w którym kilka egzaminów teoretycznych odbywało się jednego dnia. Mamy wystarczająco duże grono pedagogiczne by sobie z tym poradzić. No i oczywiście pierwszeństwo miałyby VII roczniki, jako że są najstarsze - po raz kolejny zabrała głos Minerwa i nie widząc żadnych protestów, uśmiechnęła i kiwnęła głową na znak, że 10 czerwca to rzeczywiście dobry czas by urządzić Dni Kariery. Kilku nauczycieli pogrążyło się w krótkich rozmowach odnośnie urozmaiceń na koniec roku, w tym i samego balu. Kiedy odezwała się profesor Corleone, wszyscy zamilkli by posłuchać jej słów. Następnie głos zabrał profesor Hucksberry, kilka osób kiwnęło głowami.
- Doprawdy interesująca ta ceremonia przydziału! Najlepiej urządzić ją na pożegnanie VII klas przed ich odpłynięciem łódkami - powiedział wesoło profesor Slughorn.
- Nie wiem czy zdążymy z drugim planem, Genevieve. Możliwe, że po egzaminach jak jeszcze młodsze roczniki będą miały zajęcia... - zastanawiała się na głos profesor McGonagall. - Pomyślimy. A co Ty sądzisz, Albusie?
- Loteria mogłaby przypaść do gustu uczniom - kiwnęła entuzjastycznie głową Pomona. Reszta nauczycieli w tym czasie pogrążyła się w cichych dyskusjach i tak w pokoju nauczycielskim zapanowała pełna podniecenia atmosfera.
- Albus Dumbledore
Re: Pokój nauczycielski
Czw Wrz 08, 2016 12:55 am
// Znowu się przeliczyłam z odpisem ;.;
Słuchał uważnie najpierw słów profesor Corleone, która zaproponowała kilka urozmaiceń, a następnie profesora Huckberry'ego. Kiedy już zastanawiał się nad tym, by coś odpowiedzieć, reszta nauczycieli również zabrała głos, co ucieszyło starszego od większości z nich czarodzieja. Pogładził się po długiej białej brodzie i przymknął na chwilę powieki, przysłuchując się rozmowom.
- Co do egzaminów, nie musicie się obawiać, wszystko zostanie zapięte na ostatni guzik. Wiem, że na każdego z Was mogę liczyć, zwłaszcza w to, że dacie z siebie wszystko - powiedział po chwili Albus Dumbledore, otwierając oczy i kierując je po kolei na każdą osobę, która znalazła się w pokoju nauczycielskim. Sprawę nowej rady nadzorczej już nie poruszał, jako że wszystko zostało powiedziane. Należało się przecież skupić na tym, co miało się odbywać w czerwcu.
- Ponowna ceremonia przydziału może być doprawdy doskonałym urozmaiceniem. Co ty na to, Genevieve? Zajmiesz się tym? - Spytał wesoło dyrektor, sięgając po cytrynowego dropsa. Przy drugim pomyśle nauczycielki Latania Na Miotle, mężczyzna pogrążył się w swoich rozważaniach. - Zobaczymy czy czas nam na to pozwoli. Jeśli tak, to myślę, że większych sprzeciwów nie powinno być. Co do loterii, sądzę, że to wspaniały pomysł, Charles. Tobie powierzam jego realizację i w razie jakichkolwiek trudności, myślę, że Minerwa i ja Ci pomożemy.
Wszyscy w końcu ucichli, skupiając się na dawnym nauczycielu Transmutacji, który przyglądał się pióru. Zapisywało ono to, co akurat przyszło do głowy dyrektorowi Hogwartu. Za oknem słońce powoli zachodziło, oświetlając twarze zebranych pracowników szkoły.
- No dobrze. Myślę, że na dzisiaj to koniec naszego oficjalnego zebrania. Wybaczcie mi, że tak długo Was przetrzymywałem. Mam wielką nadzieję, że wszystkie istotne tematy zostały poruszone. Jeśli nie i przyjdą Wam do głowy jakiekolwiek pytania nie bójcie się zgłosić z nimi do mnie. Choć towarzyszy nam spokój, pod czaszką może czaić się burza. A teraz... - zatrzymał się na chwilę i posłał wszystkim ciepły uśmiech. - Czas na nadzwyczajne posiedzenie. Ci, którzy ze mną zostaną, mam nadzieję, że mi wybaczą. Reszta będzie mogła wrócić do swoich obowiązków.
Na chwilę się zatrzymał, a jego łagodne niebieskie oczy zdawały się przenikać każdego z osobna. Podejmowanie decyzji wcale nie było takie proste. W jego przypadku zwłaszcza.
- Minerwo, Horacy, Pomono, Filiusie, Genevieve, Charlesie, Hagridzie - wypowiedział każde imię spokojnie. - Chciałbym żebyście zostali. Zaraz powinna pojawić się panna Rhee.
Następnie dyrektor podniósł się i spojrzał na resztę członków grona pedagogicznego.
- Dziękuję, że się pojawiliście i za to, że przyłączyliście się do dyskusji. Cuthbercie, Salome, Nathalie, Barthelemy, Jamesie, Prudence, Avellin, Cornelio, Ezechielu, Argusie możecie wracać do Waszych zajęć - powiedział i lekko się im skłonił, po czym ponownie zajął swoje miejsce, przyglądając się jak opuszczają salę. Kiedy już wyżej wymienieni wyszli, żegnając się z dyrektorem i grupą, która pozostała w pokoju nauczycielskim, Albus Dumbledore machnął różdżką i pojawiły się zabezpieczone przedmioty znalezione na błoniach pamiętnego 28 marca.
- Zanim rozpoczniemy, chcę byście wiedzieli, że ufam wam i wierzę, że to, co usłyszycie, czego będziecie świadkami, nie wyjdzie poza obręb tego pomieszczenia - powiedział na wstępie, przyglądając się otoczonym delikatną poświatą szczątkom niektórych różdżek, które zostały powierzone jego opiece, sprężynowy nóż Juliet, połamane drobne przedmioty jak spinka, zegarek czy malutkie zdjęcie. - Nie chciałem wtajemniczać całego grona pedagogicznego, gdyż to mogłoby nie najlepiej wpłynąć na wszystkich, poza tym obawiam się, że wzbudziłoby zbyt wiele emocji. Sprawa przycichła, oficjalnie została zamknięta w Hogwarcie, ale śledztwo z dniem dzisiejszym zostaje przeniesione do Ministerstwa Magii wraz z raportami, które zostały sporządzone podczas tych kilku miesięcy. Dzięki pomocy panny Rhee, Charlesa i Garricka udało nam się zdobyć wiele interesujących informacji. Zbadanie przedmiotów i terenu po walce również przyniosło efekty.
Zatrzymał się i ponownie machnął różdżką a przed nim pojawiło się kilka dodatkowych pergaminów.
- Charlesie, prosiłbym również o Twoje notatki. Również będą potrzebne. Czy nim pojawi się panna Rhee, jest coś co chcielibyście powiedzieć, spytać o coś związanego z tym, co dotychczas powiedziałem?
[z/t dla osób, które zostały wymienione]
Salome Thynn: jako że jest nieaktywna, niestety nie otrzymuje nic.
Ezechiel Yaxley: +2 PD, +10 fasolek, +miętowa nić do zębów, która starcza na cały miesiąc fabularny, będziesz miał świeży oddech (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Nathalie Deneuve: jako że jest nieaktywna, niestety nie otrzymuje nic.
Barthelemy Baxter: jako że jest nieaktywny, niestety nie otrzymuje nic.
Argus Filch: +2 PD, +10 fasolek, +nadziewane marmoladą czekoladowe karaluchy, zjesz je od razu, bo są takie pyszne (znikąd znalazły się w Twojej kieszeni).
Avellin Louvel (Rudolf Lestrange): +2 PD, +10 fasolek, +krwisty lizaczek o smaku truskawki, jest tak słodki jak ty (znikąd znalazł się w Twojej kieszeni).
Prudence Grisham: +2 PD, +10 fasolek, +czekoladowa żaba, nawet jeśli nie masz języka i tak rozpłynie ci się w ustach (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Słuchał uważnie najpierw słów profesor Corleone, która zaproponowała kilka urozmaiceń, a następnie profesora Huckberry'ego. Kiedy już zastanawiał się nad tym, by coś odpowiedzieć, reszta nauczycieli również zabrała głos, co ucieszyło starszego od większości z nich czarodzieja. Pogładził się po długiej białej brodzie i przymknął na chwilę powieki, przysłuchując się rozmowom.
- Co do egzaminów, nie musicie się obawiać, wszystko zostanie zapięte na ostatni guzik. Wiem, że na każdego z Was mogę liczyć, zwłaszcza w to, że dacie z siebie wszystko - powiedział po chwili Albus Dumbledore, otwierając oczy i kierując je po kolei na każdą osobę, która znalazła się w pokoju nauczycielskim. Sprawę nowej rady nadzorczej już nie poruszał, jako że wszystko zostało powiedziane. Należało się przecież skupić na tym, co miało się odbywać w czerwcu.
- Ponowna ceremonia przydziału może być doprawdy doskonałym urozmaiceniem. Co ty na to, Genevieve? Zajmiesz się tym? - Spytał wesoło dyrektor, sięgając po cytrynowego dropsa. Przy drugim pomyśle nauczycielki Latania Na Miotle, mężczyzna pogrążył się w swoich rozważaniach. - Zobaczymy czy czas nam na to pozwoli. Jeśli tak, to myślę, że większych sprzeciwów nie powinno być. Co do loterii, sądzę, że to wspaniały pomysł, Charles. Tobie powierzam jego realizację i w razie jakichkolwiek trudności, myślę, że Minerwa i ja Ci pomożemy.
Wszyscy w końcu ucichli, skupiając się na dawnym nauczycielu Transmutacji, który przyglądał się pióru. Zapisywało ono to, co akurat przyszło do głowy dyrektorowi Hogwartu. Za oknem słońce powoli zachodziło, oświetlając twarze zebranych pracowników szkoły.
- No dobrze. Myślę, że na dzisiaj to koniec naszego oficjalnego zebrania. Wybaczcie mi, że tak długo Was przetrzymywałem. Mam wielką nadzieję, że wszystkie istotne tematy zostały poruszone. Jeśli nie i przyjdą Wam do głowy jakiekolwiek pytania nie bójcie się zgłosić z nimi do mnie. Choć towarzyszy nam spokój, pod czaszką może czaić się burza. A teraz... - zatrzymał się na chwilę i posłał wszystkim ciepły uśmiech. - Czas na nadzwyczajne posiedzenie. Ci, którzy ze mną zostaną, mam nadzieję, że mi wybaczą. Reszta będzie mogła wrócić do swoich obowiązków.
Na chwilę się zatrzymał, a jego łagodne niebieskie oczy zdawały się przenikać każdego z osobna. Podejmowanie decyzji wcale nie było takie proste. W jego przypadku zwłaszcza.
- Minerwo, Horacy, Pomono, Filiusie, Genevieve, Charlesie, Hagridzie - wypowiedział każde imię spokojnie. - Chciałbym żebyście zostali. Zaraz powinna pojawić się panna Rhee.
Następnie dyrektor podniósł się i spojrzał na resztę członków grona pedagogicznego.
- Dziękuję, że się pojawiliście i za to, że przyłączyliście się do dyskusji. Cuthbercie, Salome, Nathalie, Barthelemy, Jamesie, Prudence, Avellin, Cornelio, Ezechielu, Argusie możecie wracać do Waszych zajęć - powiedział i lekko się im skłonił, po czym ponownie zajął swoje miejsce, przyglądając się jak opuszczają salę. Kiedy już wyżej wymienieni wyszli, żegnając się z dyrektorem i grupą, która pozostała w pokoju nauczycielskim, Albus Dumbledore machnął różdżką i pojawiły się zabezpieczone przedmioty znalezione na błoniach pamiętnego 28 marca.
- Zanim rozpoczniemy, chcę byście wiedzieli, że ufam wam i wierzę, że to, co usłyszycie, czego będziecie świadkami, nie wyjdzie poza obręb tego pomieszczenia - powiedział na wstępie, przyglądając się otoczonym delikatną poświatą szczątkom niektórych różdżek, które zostały powierzone jego opiece, sprężynowy nóż Juliet, połamane drobne przedmioty jak spinka, zegarek czy malutkie zdjęcie. - Nie chciałem wtajemniczać całego grona pedagogicznego, gdyż to mogłoby nie najlepiej wpłynąć na wszystkich, poza tym obawiam się, że wzbudziłoby zbyt wiele emocji. Sprawa przycichła, oficjalnie została zamknięta w Hogwarcie, ale śledztwo z dniem dzisiejszym zostaje przeniesione do Ministerstwa Magii wraz z raportami, które zostały sporządzone podczas tych kilku miesięcy. Dzięki pomocy panny Rhee, Charlesa i Garricka udało nam się zdobyć wiele interesujących informacji. Zbadanie przedmiotów i terenu po walce również przyniosło efekty.
Zatrzymał się i ponownie machnął różdżką a przed nim pojawiło się kilka dodatkowych pergaminów.
- Charlesie, prosiłbym również o Twoje notatki. Również będą potrzebne. Czy nim pojawi się panna Rhee, jest coś co chcielibyście powiedzieć, spytać o coś związanego z tym, co dotychczas powiedziałem?
[z/t dla osób, które zostały wymienione]
Salome Thynn: jako że jest nieaktywna, niestety nie otrzymuje nic.
Ezechiel Yaxley: +2 PD, +10 fasolek, +miętowa nić do zębów, która starcza na cały miesiąc fabularny, będziesz miał świeży oddech (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
Nathalie Deneuve: jako że jest nieaktywna, niestety nie otrzymuje nic.
Barthelemy Baxter: jako że jest nieaktywny, niestety nie otrzymuje nic.
Argus Filch: +2 PD, +10 fasolek, +nadziewane marmoladą czekoladowe karaluchy, zjesz je od razu, bo są takie pyszne (znikąd znalazły się w Twojej kieszeni).
Avellin Louvel (Rudolf Lestrange): +2 PD, +10 fasolek, +krwisty lizaczek o smaku truskawki, jest tak słodki jak ty (znikąd znalazł się w Twojej kieszeni).
Prudence Grisham: +2 PD, +10 fasolek, +czekoladowa żaba, nawet jeśli nie masz języka i tak rozpłynie ci się w ustach (znikąd znalazła się w Twojej kieszeni).
- Genevieve Corleone
Re: Pokój nauczycielski
Nie Wrz 11, 2016 1:44 pm
Kiedy dyrektor zapytał czy zechciałaby się zająć ponowną ceremonią przydziału Genevieve zaśmiała się lekko.
-Wróżeniem? Cóż, tego jeszcze nie próbowałam, ale zawsze jest ten pierwszy raz.- odpowiedziała z uśmiechem. Już wyobraziła sobie jak zmyśla przepowiednie rodem z kiepskiego horoskopu. Nieszczęśni uczniowie zapewne nie byliby zadowoleni. Zaraz jednak spoważniała odrobinę. Nie... To musiało być wzięte na poważnie. Nikt nie robił sobie przecież żartów z przydzielania do domów. To oznaczałoby jednak, że musiałaby znaleźć solidnego wróżbitę, ale z jej życiową zaradnością nie powinno stanowić to problemu.
-Mam parę pomysłów jak można by to wszystko zorganizować. Jak urozmaicić wydarzenie żeby nie rozbiło się o samo wróżbiarstwo, jak to opracować wizualnie, kogo zaprosić, skąd wytrzasnąć finanse...- o tak, Genevieve była bardzo dobrą organizatorką. Nikt nie musiał jednak wiedzieć, że wynikało to z wprawy w planowaniu napadów i wojen gangów.
-Oczywiście musiałabym to jeszcze dokładnie przemyśleć i zaplanować parę szczegółów, tym bardziej, że czasu nie jest zbyt wiele, ale sądzę, że wszystko jest do zrobienia panie dyrektorze. Choć rzecz jasna, nie pogardziłabym odrobiną wsparcia.- nieznacznie skinęła głową, kiedy Albus stwierdził, że z drugim pomysłem mogą nie wyrobić się czasowo, ale nic straconego, przecież zawsze był kolejny rok.
Oficjalna część zebrania dobiegła wreszcie końca i Gen pozwoliła sobie na chwilowe rozluźnienie wyciągając nogi pod stołem. Szkoda było przecież nie skorzystać z tej wolnej chwili wywołanej zamieszaniem związanym z opuszczaniem sali przez część zgromadzonych. Profesor Corleone wykorzystała też ten moment na sięgnięcie po kolejnego cytrynowego dropsa. Później mogła już nie mieć szansy. Wiedziała, że mieli omawiać ważne sprawy i nawet jeśli wcale nie przeszkadzałoby jej to w zajadaniu się słodyczami, to pewnych rzeczy robić nie wypadało, zwłaszcza jeśli chciało się zachować wypracowany szacunek. Dobrze oceniła, bo ledwie drzwi zamknęły się za ostatnim wychodzącym atmosfera w pomieszczeniu wydała jej się nieznośnie ciężka. Gdyby miała na sobie krawat, z pewnością by go poluzowała chcąc stworzyć choćby wrażenie lekkiego odprężenia. I choć wiedziała, że nie czeka jej teraz nic przyjemnego, nie potrafiła powstrzymać nieznacznej ekscytacji. Nieważne jak długo powtarzała sobie, że woli życie w Hogwarcie, obcowanie z lepkimi sprawami półświatka weszło jej w krew. Związana z tym adrenalina, praca na najwyższych obrotach i intensywny stres. Tego nie dało się niczym zastąpić. W dodatku dyrektor wykazał się w stosunku do niej niezwykłym zaufaniem, co dodatkowo podbudowało Gen. Być może nawet zbyt mocno, bo czuła silny wewnętrzny obowiązek okazania się tego zaufania godną. Może nawet jej kryminalne doświadczenie mogło się w końcu przydać i zdziałać coś dobrego. Kiedy się nad tym zastanowiła doszła jednak do wniosku, że mugolska scena zbrodni musiała znacznie różnić się od tej magicznej. Nie zmieniało to faktu, że pewne schematy pozostawały takie same.
Utkwiła spojrzenie w leżących na stole przedmiotach, a po chwili podniosła wzrok na dyrektora. O całym zdarzeniu słyszała jedynie z plotek. Strzępki niekompletnych informacji tu, urwane szepty tam. Nic pewnego, nic konkretnego. Bez wątpienia władze szkoły dołożyły trudu by zamieszanie ucichło i odeszło w zapomnienie. Z drugiej strony, nie starała się jednak dowiedzieć się czegoś więcej. Dlatego przez chwilę chciała przełamać ciszę i poprosić o krótkie, dokładne zarysowanie całej sytuacji. Ostatecznie ugryzła się w język. Była pewna, że i bez tego dokładnie przeanalizują przeszłe wydarzenia, a nawet jeśli nie, to mocno wierzyła w to, że uda jej się sklecić jako taki obraz całości z informacji, które lada chwila mieli usłyszeć. Powiodła spojrzeniem ku drzwiom, w których lada chwila spodziewała się dostrzec wspomnianą pannę Rhee.
-Wróżeniem? Cóż, tego jeszcze nie próbowałam, ale zawsze jest ten pierwszy raz.- odpowiedziała z uśmiechem. Już wyobraziła sobie jak zmyśla przepowiednie rodem z kiepskiego horoskopu. Nieszczęśni uczniowie zapewne nie byliby zadowoleni. Zaraz jednak spoważniała odrobinę. Nie... To musiało być wzięte na poważnie. Nikt nie robił sobie przecież żartów z przydzielania do domów. To oznaczałoby jednak, że musiałaby znaleźć solidnego wróżbitę, ale z jej życiową zaradnością nie powinno stanowić to problemu.
-Mam parę pomysłów jak można by to wszystko zorganizować. Jak urozmaicić wydarzenie żeby nie rozbiło się o samo wróżbiarstwo, jak to opracować wizualnie, kogo zaprosić, skąd wytrzasnąć finanse...- o tak, Genevieve była bardzo dobrą organizatorką. Nikt nie musiał jednak wiedzieć, że wynikało to z wprawy w planowaniu napadów i wojen gangów.
-Oczywiście musiałabym to jeszcze dokładnie przemyśleć i zaplanować parę szczegółów, tym bardziej, że czasu nie jest zbyt wiele, ale sądzę, że wszystko jest do zrobienia panie dyrektorze. Choć rzecz jasna, nie pogardziłabym odrobiną wsparcia.- nieznacznie skinęła głową, kiedy Albus stwierdził, że z drugim pomysłem mogą nie wyrobić się czasowo, ale nic straconego, przecież zawsze był kolejny rok.
Oficjalna część zebrania dobiegła wreszcie końca i Gen pozwoliła sobie na chwilowe rozluźnienie wyciągając nogi pod stołem. Szkoda było przecież nie skorzystać z tej wolnej chwili wywołanej zamieszaniem związanym z opuszczaniem sali przez część zgromadzonych. Profesor Corleone wykorzystała też ten moment na sięgnięcie po kolejnego cytrynowego dropsa. Później mogła już nie mieć szansy. Wiedziała, że mieli omawiać ważne sprawy i nawet jeśli wcale nie przeszkadzałoby jej to w zajadaniu się słodyczami, to pewnych rzeczy robić nie wypadało, zwłaszcza jeśli chciało się zachować wypracowany szacunek. Dobrze oceniła, bo ledwie drzwi zamknęły się za ostatnim wychodzącym atmosfera w pomieszczeniu wydała jej się nieznośnie ciężka. Gdyby miała na sobie krawat, z pewnością by go poluzowała chcąc stworzyć choćby wrażenie lekkiego odprężenia. I choć wiedziała, że nie czeka jej teraz nic przyjemnego, nie potrafiła powstrzymać nieznacznej ekscytacji. Nieważne jak długo powtarzała sobie, że woli życie w Hogwarcie, obcowanie z lepkimi sprawami półświatka weszło jej w krew. Związana z tym adrenalina, praca na najwyższych obrotach i intensywny stres. Tego nie dało się niczym zastąpić. W dodatku dyrektor wykazał się w stosunku do niej niezwykłym zaufaniem, co dodatkowo podbudowało Gen. Być może nawet zbyt mocno, bo czuła silny wewnętrzny obowiązek okazania się tego zaufania godną. Może nawet jej kryminalne doświadczenie mogło się w końcu przydać i zdziałać coś dobrego. Kiedy się nad tym zastanowiła doszła jednak do wniosku, że mugolska scena zbrodni musiała znacznie różnić się od tej magicznej. Nie zmieniało to faktu, że pewne schematy pozostawały takie same.
Utkwiła spojrzenie w leżących na stole przedmiotach, a po chwili podniosła wzrok na dyrektora. O całym zdarzeniu słyszała jedynie z plotek. Strzępki niekompletnych informacji tu, urwane szepty tam. Nic pewnego, nic konkretnego. Bez wątpienia władze szkoły dołożyły trudu by zamieszanie ucichło i odeszło w zapomnienie. Z drugiej strony, nie starała się jednak dowiedzieć się czegoś więcej. Dlatego przez chwilę chciała przełamać ciszę i poprosić o krótkie, dokładne zarysowanie całej sytuacji. Ostatecznie ugryzła się w język. Była pewna, że i bez tego dokładnie przeanalizują przeszłe wydarzenia, a nawet jeśli nie, to mocno wierzyła w to, że uda jej się sklecić jako taki obraz całości z informacji, które lada chwila mieli usłyszeć. Powiodła spojrzeniem ku drzwiom, w których lada chwila spodziewała się dostrzec wspomnianą pannę Rhee.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach