Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
- Asteria Freya Brown
Re: Ciemny Zaułek
Nie Lis 06, 2016 6:31 pm
Pogoda sprzyjała i wręcz zachęcała do spacerów. I może rzeczywiście - Asteria wykorzystałaby ten jakże piękne, malownicze popołudnie, gdyby nie fakt, że znajdowała się we wcale przyjemnym miejscu. Już pół biedy, że był to jakiś ciemny zaułek - ciemne zaułki można było znaleźć na całym świecie i jeden drugiemu nie był równy. Niektóre były przyjemniejsze, niektóre mniej. Wszystkie jednak jak jeden mąż gwarantowały odpowiednią dozę prywatności, która w pewnym przypadkach była wymagana i konieczna. Czarowność pory dodatkowo pogarszał fakt, że ów ciemny zaułek znajdował się na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, która miała swoją ustabilizowaną reputację, która nijak nie zachęcała do jakichkolwiek niezobowiązujących spacerów.
Ta ulica nie sprzyjała niczemu pozytywnemu. Oczywiście, każdy inaczej rozpatrywał słowo 'pozytywny' i każdy inaczej się na to zapatrywał. Dla niej wszelkie machlojki jak na razie były nie w smak, no ale...
Pan każe, sługa musi.
Szczególnie, gdy to ten Pan, Czarny Pan, wydaje rozkaz. Wtedy nie było mowy o jakimkolwiek sprzeciwie i udaniu się na popołudniową herbatkę na którą, tak zbaczając z tematu, było już niestety po czasie. Godzina piata przeminęła bezpowrotnie, nie pozostawiając kobiecie żadnych złudzeń i nadziei na spędzenie tego dnia przyjemnie, jeśli chodzi o okoliczności.
Przynajmniej towarzystwo miało być miłe.
W końcu towarzyszyć jej dzisiaj miał nie kto inny, jak Lucjusz. Lucjusz, którego to ona sama wciągnęła w całą tą matnię, parę lat temu. Jednocześnie darzyła mężczyznę odpowiednią dozą szacunku i sympatii, nie zapominając oczywiście o sporej dozie pobłażliwości, co do jego postawy i postępowania. Był od niej o parę ładnych lat młodszy, co automatycznie sprawiało, że miała do niego stosunek raczej starszej siostry, która czuwała, by nie zrobił jakiegoś głupstwa, a jednocześnie była gotowa... pomóc. Nawet jeśli pomoc w kontekście śmierciożerców brzmiała abstrakcyjnie.
Stała więc w zaułku, wpatrując się przez dłuższy czas w zamykającą go ścianę, w której to znajdowała się skrytka, pomocna wszystkim zbiegom. Nie ona jednak była dzisiaj ich celem, a coś zupełnie innego. Ktoś zupełnie inny. Odwróciła się - tym razem twarzą w stronę wejścia do zaułka, wypatrując znajomej jej sylwetki.
Ta ulica nie sprzyjała niczemu pozytywnemu. Oczywiście, każdy inaczej rozpatrywał słowo 'pozytywny' i każdy inaczej się na to zapatrywał. Dla niej wszelkie machlojki jak na razie były nie w smak, no ale...
Pan każe, sługa musi.
Szczególnie, gdy to ten Pan, Czarny Pan, wydaje rozkaz. Wtedy nie było mowy o jakimkolwiek sprzeciwie i udaniu się na popołudniową herbatkę na którą, tak zbaczając z tematu, było już niestety po czasie. Godzina piata przeminęła bezpowrotnie, nie pozostawiając kobiecie żadnych złudzeń i nadziei na spędzenie tego dnia przyjemnie, jeśli chodzi o okoliczności.
Przynajmniej towarzystwo miało być miłe.
W końcu towarzyszyć jej dzisiaj miał nie kto inny, jak Lucjusz. Lucjusz, którego to ona sama wciągnęła w całą tą matnię, parę lat temu. Jednocześnie darzyła mężczyznę odpowiednią dozą szacunku i sympatii, nie zapominając oczywiście o sporej dozie pobłażliwości, co do jego postawy i postępowania. Był od niej o parę ładnych lat młodszy, co automatycznie sprawiało, że miała do niego stosunek raczej starszej siostry, która czuwała, by nie zrobił jakiegoś głupstwa, a jednocześnie była gotowa... pomóc. Nawet jeśli pomoc w kontekście śmierciożerców brzmiała abstrakcyjnie.
Stała więc w zaułku, wpatrując się przez dłuższy czas w zamykającą go ścianę, w której to znajdowała się skrytka, pomocna wszystkim zbiegom. Nie ona jednak była dzisiaj ich celem, a coś zupełnie innego. Ktoś zupełnie inny. Odwróciła się - tym razem twarzą w stronę wejścia do zaułka, wypatrując znajomej jej sylwetki.
- Asteria Freya Brown
Re: Ciemny Zaułek
Pon Lis 07, 2016 1:40 am
Zdawała sobie sprawę, że dla niego nie było siostrą. Że on przyjmował wobec niej zupełnie inny stosunek i nawet, jeśli miał on swoje początki w młodzieńczej fascynacji nową, młodą i ładną praktykantką astronomii w Hogwarcie, to potem ich więź przybrała zupełnie inny ton, a przez to zmieniła się także jego perspektywa. Tak na prawdę, jeśli chodzi o wygląd fizyczny, nie zmieniła się wcale od tamtego czasu. Eliksir odmładzający, który codziennie rano wchodził w użycie, robił swoje, nadając jej wyglądu dwudziestoparolatki, której życie nie zdążyło jeszcze wystarczająco pokarać, co było niestety przeciwieństwem faktów.
Asteria starzała się i czasem, patrząc w lustro gdy wywar przestawał działać, że robi to nad wyraz szybko. Może to niepotrzebnie stosowany specyfik, może tryb życia, albo nadmierny stres, jakiego w życiu doświadczyła, przydał jej niepotrzebnych lat? I nie chodziło tutaj o włosy, które zaledwie nieznacznie zmieniły swoją barwę z jasnego blondu na białe wręcz: bladozielone oczy stały się raczej szarawe i straciły blask, który wcześniej krył się w nich nieustannie, a twarz poznaczyły zmarszczki, które niekiedy powinny przyjść dopiero za parę lat.
Jednak co się tyczyło ich współpracy... Ona go wprowadziła, przez co przez większość czasu, chcąc nie chcąc, przychodziło jej mieć na niego oko. Sprawiło to, że oprócz więzi, która się pogłębiła, zaczęli rozumieć siebie o wiele lepiej, a także współgrać na zupełnie innym poziomie. Znali mniej więcej swoje zapędy i skłonności, jeśli chodziło o zachowanie się w danych sytuacjach, a to często o wiele bardziej ułatwiało im sprawy i niekiedy ratowało skórę.
Jej jasnozielone oczy błysnęły wesoło, gdy rozpoznała jego sylwetkę, zatapiającą się w zaułek i skrytą pod czarnym płaszczem. Ona sama ubrana była podobnie, zdjęła jednak kaptur, ukazując światu nieco potargane, jasne włosy i bladą, krągłą buzię. Uśmiechnęła się też do niego zaraz, robiąc machinalnie niewielki krok w jego stronę, jakby chcąc przyśpieszyć cały proces konwenansów.
- Witaj Lucjuszu. - powiedziała cicho, ale w miarę wesołym, przyjaznym tonem, w którym jednocześnie pobrzękiwała pobłażliwość, charakterystyczna dla jej wypowiedzi skierowanych do Malfoya. - Jak się miewasz? Mam nadzieję, że dzień minął ci dobrze. Jest tak ładnie, w sam raz na przechadzkę, a my niestety musimy męczyć się w ciemnym zaułku. Ale mam nadzieję, że wynagrodzisz mi to niedługo. Dawno nie rozmawialiśmy. - uśmiechnęła się do niego ciepło, milknąć wreszcie. Jej słowa były ciche i wcale natarczywe, znakomicie kryjące się przed słuchem niepożądanych osób w sumie tłumu, który poruszał się po ulicy z której odchodził zaułek.
Asteria starzała się i czasem, patrząc w lustro gdy wywar przestawał działać, że robi to nad wyraz szybko. Może to niepotrzebnie stosowany specyfik, może tryb życia, albo nadmierny stres, jakiego w życiu doświadczyła, przydał jej niepotrzebnych lat? I nie chodziło tutaj o włosy, które zaledwie nieznacznie zmieniły swoją barwę z jasnego blondu na białe wręcz: bladozielone oczy stały się raczej szarawe i straciły blask, który wcześniej krył się w nich nieustannie, a twarz poznaczyły zmarszczki, które niekiedy powinny przyjść dopiero za parę lat.
Jednak co się tyczyło ich współpracy... Ona go wprowadziła, przez co przez większość czasu, chcąc nie chcąc, przychodziło jej mieć na niego oko. Sprawiło to, że oprócz więzi, która się pogłębiła, zaczęli rozumieć siebie o wiele lepiej, a także współgrać na zupełnie innym poziomie. Znali mniej więcej swoje zapędy i skłonności, jeśli chodziło o zachowanie się w danych sytuacjach, a to często o wiele bardziej ułatwiało im sprawy i niekiedy ratowało skórę.
Jej jasnozielone oczy błysnęły wesoło, gdy rozpoznała jego sylwetkę, zatapiającą się w zaułek i skrytą pod czarnym płaszczem. Ona sama ubrana była podobnie, zdjęła jednak kaptur, ukazując światu nieco potargane, jasne włosy i bladą, krągłą buzię. Uśmiechnęła się też do niego zaraz, robiąc machinalnie niewielki krok w jego stronę, jakby chcąc przyśpieszyć cały proces konwenansów.
- Witaj Lucjuszu. - powiedziała cicho, ale w miarę wesołym, przyjaznym tonem, w którym jednocześnie pobrzękiwała pobłażliwość, charakterystyczna dla jej wypowiedzi skierowanych do Malfoya. - Jak się miewasz? Mam nadzieję, że dzień minął ci dobrze. Jest tak ładnie, w sam raz na przechadzkę, a my niestety musimy męczyć się w ciemnym zaułku. Ale mam nadzieję, że wynagrodzisz mi to niedługo. Dawno nie rozmawialiśmy. - uśmiechnęła się do niego ciepło, milknąć wreszcie. Jej słowa były ciche i wcale natarczywe, znakomicie kryjące się przed słuchem niepożądanych osób w sumie tłumu, który poruszał się po ulicy z której odchodził zaułek.
- Asteria Freya Brown
Re: Ciemny Zaułek
Wto Lis 08, 2016 9:18 pm
- Dokładnie tak, jak sobie tego zażyczę? - błysk w jej oku i delikatny, figlarny uśmieszek, który pojawił się na jej wargach sprawił, że można ją było w tym momencie podejrzewać o... wszystko. Cokolwiek nie pojawiło się pod jej blond czupryną, mogło być dla Lucjusza niezłym wyzwaniem chociaż oczywiście, kobieta ograniczała się i ograniczy, zaledwie do droczenia. Nie potrzebowała by w jakikolwiek sposób, cokolwiek jej wynagradzał. Tym bardziej, że sama nie mogła być niczego w tym momencie pewna: szczególnie tego jak dzisiejszy dzień się dla nich skończy.
- Nie mogę ci tego obiecać. - podniosła dłoń, by sięgnąć nią do niesfornych kosmyków, która opadły jej na twarz i odgarnąć je szybko za ucho. - Ale mamy dzisiaj zaledwie doprowadzić jedną młodą osóbkę, to nie powinno być chyba aż tak trudne. - Nie powinno, ale mogło. Zależało wszystko od stopnia współpracy młodego delikwenta, który na ten jeden, wyjątkowy dzień, dostał od dyrektora Hogwartu pozwolenie na 'powrót do domu'. Chociaż określenie dom miało w tym kontekście znaczenia dość płynne i ograniczało się zaledwie do definicji architektonicznej. - Więc nie martw się. Będę bronić twojego tyłka jak zawsze, żeby Narcyza nie rozpaczała. - zaśmiała się jeszcze cicho, bezpardonowo klepiąc go po wspomnianej części ciała. Mogła być od niego starsza i mogła być od długiego już czasu mężatką, ale nie znaczyło to, że miała sobie odmówić tego typu zagrywek. Z czasem, z wycofanej i nieco zakłopotanej własnym pomyłkami praktykantki, przeistoczyła się w pewną siebie i bezpośrednią kobietę, jeśli chodziło o kontakty z tymi, których lubiła i szanowała.
- Jestem pewna, że Rudolf doskonale sobie radzi. - wykrzywiła wargi w delikatnym grymasie, przywołując słowami wspomnianą już personę śmierciożercy. Fakt, że tak długo udawało mu się pozostawać w ukryciu, powodował swojego rodzaju szacunek i uznanie, nie zmieniał jednak faktu, że z jakichś przyczyn Lestrange nie przypadł jej do gustu. Bywał w jej mniemaniu bezczelny i zbyt pewny siebie, podobnie jak Bellatrix, co mogło być zgubne. - A czy się boję...? Przestałam się już bać dawno temu. - odwróciła wzrok, w kierunku cienia, który opanowywał zaułek. Przestała się bać w momencie, gdy usunęła z tego świata jedyna istotę, na której szczęściu i życiu na prawdę jej zależało. Wraz ze śmiercią jej synka, bezbronnej istoty, pozbawiła się wszystkiego co mogło jakkolwiek zagrozić jej samej. Gdyby miała umrzeć byłaby po prostu szczęśliwa, że wreszcie go spotka.
- Nie mogę ci tego obiecać. - podniosła dłoń, by sięgnąć nią do niesfornych kosmyków, która opadły jej na twarz i odgarnąć je szybko za ucho. - Ale mamy dzisiaj zaledwie doprowadzić jedną młodą osóbkę, to nie powinno być chyba aż tak trudne. - Nie powinno, ale mogło. Zależało wszystko od stopnia współpracy młodego delikwenta, który na ten jeden, wyjątkowy dzień, dostał od dyrektora Hogwartu pozwolenie na 'powrót do domu'. Chociaż określenie dom miało w tym kontekście znaczenia dość płynne i ograniczało się zaledwie do definicji architektonicznej. - Więc nie martw się. Będę bronić twojego tyłka jak zawsze, żeby Narcyza nie rozpaczała. - zaśmiała się jeszcze cicho, bezpardonowo klepiąc go po wspomnianej części ciała. Mogła być od niego starsza i mogła być od długiego już czasu mężatką, ale nie znaczyło to, że miała sobie odmówić tego typu zagrywek. Z czasem, z wycofanej i nieco zakłopotanej własnym pomyłkami praktykantki, przeistoczyła się w pewną siebie i bezpośrednią kobietę, jeśli chodziło o kontakty z tymi, których lubiła i szanowała.
- Jestem pewna, że Rudolf doskonale sobie radzi. - wykrzywiła wargi w delikatnym grymasie, przywołując słowami wspomnianą już personę śmierciożercy. Fakt, że tak długo udawało mu się pozostawać w ukryciu, powodował swojego rodzaju szacunek i uznanie, nie zmieniał jednak faktu, że z jakichś przyczyn Lestrange nie przypadł jej do gustu. Bywał w jej mniemaniu bezczelny i zbyt pewny siebie, podobnie jak Bellatrix, co mogło być zgubne. - A czy się boję...? Przestałam się już bać dawno temu. - odwróciła wzrok, w kierunku cienia, który opanowywał zaułek. Przestała się bać w momencie, gdy usunęła z tego świata jedyna istotę, na której szczęściu i życiu na prawdę jej zależało. Wraz ze śmiercią jej synka, bezbronnej istoty, pozbawiła się wszystkiego co mogło jakkolwiek zagrozić jej samej. Gdyby miała umrzeć byłaby po prostu szczęśliwa, że wreszcie go spotka.
- Evan Rosier
Re: Ciemny Zaułek
Czw Lis 10, 2016 7:51 pm
Minęła chwila odkąd przeczytał w swoim domostwie krótki liścik. Nawet nie odezwał się do matki. Całe szczęście, że nie musi spędzać z nią czasu... Schował swój świstoklik i szybko wszedł do kominka wraz z garścią proszka fiu. Wiedział, który kominek wybrać, aby nieodpowiednie oczy go nie zobaczyły. Oczyścił się z resztek popiołu za pomocą zaklęcia i przemknął między ludźmi. Niektórzy chwilę zastanawiali się, co robi tutaj taki młody chłopak... Jednak nikt nie pomyślał, że uciekł z Hogwartu. W końcu nie był na tyle głupi, aby poza murami nosić szatę z symbolem węża na piersi. Zwykła czarna szata idealnie pasowała do Rosiera.
Dotarł w wyznaczone miejsce, ale jeszcze chwilę stał słuchając rozmowy osób, które go oczekiwały.
- Miłe pogaduszki, co? - rzucił w ich stronę i jednocześnie zbliżył się do dwójki śmierciożerców.
Dotarł w wyznaczone miejsce, ale jeszcze chwilę stał słuchając rozmowy osób, które go oczekiwały.
- Miłe pogaduszki, co? - rzucił w ich stronę i jednocześnie zbliżył się do dwójki śmierciożerców.
- Asteria Freya Brown
Re: Ciemny Zaułek
Czw Gru 08, 2016 4:56 pm
- Straciłby ósmy cud świata. - zachichotała, przypominając w tym momencie raczej nastolatkę, która rozmawia na nieodpowiednie tematy, które mimo wszystko ją bawią. Cała ta tematyka pewnie większości pruderyjnego społeczeństwa wydawała się nie na miejscu, szczególnie że Lucjan miał narzeczoną, ale jej wcale to nie przeszkadzało. I jak widać było - jemu też nie.
- Bardzo miłe. - odpowiedziała dopiero po chwili, orientując się, że oto pojawił się ktoś, na kogo tak długo czekali. Zmierzyła młodego Rosiera pogodnym spojrzeniem, szybko odnajdując w nim twarz w miarę znajomą. Może i nie chodził na jej zajęcia, ale nie znaczyło to, że nie zapamiętywała twarzy przy stołach w głównej sali, czy tych mijanych na korytarzu.
- Nie śpieszyłeś się zbytnio. Mam nadzieję, że twój... przyszły gospodarz... nie będzie miał ci tego za złe. - jej oczy błysnęły nieznacznie, jednak uśmiech nie zniknął z jej ust. Był tak samo beztroski i delikatny jak kilka uderzeń serca wcześniej. Spojrzała na blondyna, stojącego obok niej. - Możemy ruszać. - oznajmiła, dodatkowo kiwając głową. Następnie wykonała parę kroków w kierunku chłopaka i ujęła go pod ramię, przesuwając jeszcze o parę kroków w głąb zaułka. Wyciągnęła drugą dłoń, by tak samo złapać pod ramię Lucjusza po czym teleportowała ich wszystkich do miejsca przeznaczenia.
[z/t]
- Bardzo miłe. - odpowiedziała dopiero po chwili, orientując się, że oto pojawił się ktoś, na kogo tak długo czekali. Zmierzyła młodego Rosiera pogodnym spojrzeniem, szybko odnajdując w nim twarz w miarę znajomą. Może i nie chodził na jej zajęcia, ale nie znaczyło to, że nie zapamiętywała twarzy przy stołach w głównej sali, czy tych mijanych na korytarzu.
- Nie śpieszyłeś się zbytnio. Mam nadzieję, że twój... przyszły gospodarz... nie będzie miał ci tego za złe. - jej oczy błysnęły nieznacznie, jednak uśmiech nie zniknął z jej ust. Był tak samo beztroski i delikatny jak kilka uderzeń serca wcześniej. Spojrzała na blondyna, stojącego obok niej. - Możemy ruszać. - oznajmiła, dodatkowo kiwając głową. Następnie wykonała parę kroków w kierunku chłopaka i ujęła go pod ramię, przesuwając jeszcze o parę kroków w głąb zaułka. Wyciągnęła drugą dłoń, by tak samo złapać pod ramię Lucjusza po czym teleportowała ich wszystkich do miejsca przeznaczenia.
[z/t]
- Mistrz Gry
Re: Ciemny Zaułek
Czw Gru 28, 2017 10:36 pm
Było już naprawdę późno, kiedy Percival Flint wreszcie opuścił swoje biuro, wychodząc z budynku Ministerstwa Magii i zmierzając w jasno określonym kierunku. Nie, nie w stronę domu, w którym czekała na niego wygodna poduszka i niekoniecznie ciepła herbata. Tym razem musiał załatwić coś jeszcze, a aktualna pora była do tego najlepsza. Pod osłoną nocy mógł sobie przecież pozwolić na znacznie więcej, nawet na Nokturnie, gdzie wkrótce się znalazł.
Wchodząc w wyjątkowo mroczny i prawie całkowicie pozbawiony światła - nawet promienie księżyca coraz bardziej zbliżającego się ku pełni nie docierały w to miejsce, gdyż dachy kamienic po obu stronach chodnika prawie się stykały - dobrze wiedział, po co się tam znalazł. Tajemne przejście do niewielkiego pomieszczenia było mu znane prawdopodobnie lepiej niż komukolwiek innemu, choć tym razem pokoik wcale go nie interesował. Nie szukał w nim schronienia, a nawet wręcz przeciwnie - wyciągał coś, co znajdowało się w tej jednoosobowej skrytce.
Ukrywając niewielką buteleczkę w wewnętrznej kieszeni przepastnej peleryny, ponownie zablokował wejście, obracając się na pięcie, by odejść. Najlepiej równie niepostrzeżenie, jak znalazł się w tym miejscu. Nie pomyślał, iż byłoby to nazbyt łatwe. Przyjmując za pewnik, iż sekretna wiadomość, jaką otrzymał od anonimowego poplecznika Voldemorta nie była pułapką - potrafił przecież wyczuć pismo nosem, dysponując umiejętnościami odpowiednimi do wykrycia podstępu; a przynajmniej tak uważał - z zadowoleniem podrapał się po brodzie, wykonując pierwszy krok w kierunku wyjścia z zaułku.
Wchodząc w wyjątkowo mroczny i prawie całkowicie pozbawiony światła - nawet promienie księżyca coraz bardziej zbliżającego się ku pełni nie docierały w to miejsce, gdyż dachy kamienic po obu stronach chodnika prawie się stykały - dobrze wiedział, po co się tam znalazł. Tajemne przejście do niewielkiego pomieszczenia było mu znane prawdopodobnie lepiej niż komukolwiek innemu, choć tym razem pokoik wcale go nie interesował. Nie szukał w nim schronienia, a nawet wręcz przeciwnie - wyciągał coś, co znajdowało się w tej jednoosobowej skrytce.
Ukrywając niewielką buteleczkę w wewnętrznej kieszeni przepastnej peleryny, ponownie zablokował wejście, obracając się na pięcie, by odejść. Najlepiej równie niepostrzeżenie, jak znalazł się w tym miejscu. Nie pomyślał, iż byłoby to nazbyt łatwe. Przyjmując za pewnik, iż sekretna wiadomość, jaką otrzymał od anonimowego poplecznika Voldemorta nie była pułapką - potrafił przecież wyczuć pismo nosem, dysponując umiejętnościami odpowiednimi do wykrycia podstępu; a przynajmniej tak uważał - z zadowoleniem podrapał się po brodzie, wykonując pierwszy krok w kierunku wyjścia z zaułku.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach