Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Wto Gru 03, 2013 10:36 pm
The member 'Charles Myrnin Hucksberry' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Wahadło                - Page 2 Dice-icon
Result :
Wahadło                - Page 2 Blx6

Charles Myrnin Hucksberry: +2 PD
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Wto Sty 07, 2014 7:24 pm
/po rozmowie z Lily, po piciu z Huncwotami, po Wielkiej Nieszczęsnej Próbie/
Stukot miarowo stawianych kroków nasilał się stopniowo. Pusty korytarz oświecała tylko delikatna poświata skąpanego w krwi zachodzącego słońca niebieskiego całunu, emanująca ciepłym blaskiem delikatnej palety barw. Cienie rzucane przez słońce przenosiły do nowej rzeczywistości, ukazywały świat z innej perspektywy.
Słyszysz to bicie serca? Nierównomierne, przyspieszone, pędzące w galopie.
Wyraźnie przestraszone.
Tak jak on.
Lupin zatrzymał się raptownie, widząc przed sobą kolejne okno. Nie tylko bicie serca przypominało mu, że czas nieubłaganie upływał. Ile jeszcze go wykradnie? Ile mu zostało? Kilka godzin? Mniej? Setki sekund, trzy tańce?
Czysta loteria.
Jakim prawem wpuszczali go do Wielkiej Sali? Kazali udawać, że wszystko jest w porządku? Włożyć tę cholerną szatę, która potwornie krępuje ruchy? Uśmiechać się, żyć tak jak rówieśnicy?
A potem? Wykradnie się po angielsku, zrzuci ciężar kłamstw, przybierze postać, która najlepiej ukazuje jego duszę.
Potwór ruszy na łowy.
Lupin nie był w stanie odwrócić wzroku od zarysowującej się przed nim panoramy Zakazanego Lasu. Pomimo tego, że nie chciał, by ktokolwiek widział go w takim stanie, stał uparcie na środku korytarza. Szeroko otwarte z przerażenia złote tęczówki zdradzały wszystko. Obijała się w nich złota tarcza, krwiste łzy spływały powoli, w rytmie angielskiego walca, o ironio.
Raz. Uderzenie serca. Krok do przodu, pamiętaj o sztywnej postawie, ramie.
Dwa. Uderzenie serca. Krok w bok, przeniesienie ciężaru ciała na prawą nogę, gotowość.
Trzy. Uderzenie serca. Obrót, zgrabne dokończenie, w rytmie, byle do taktu.
Kurtyna opadła, widownia zniknęła, a on został całkiem sam, w ciemnościach. Jak zawsze.
Bo choć wiedział, że miał Ich, to przecież w tym najgorszym momencie nie był tego świadomy. Ból obezwładniał go, wprowadzał w stan letargu. Nie kontrolował ani jednej komórki swego ciała. Przymknął oczy, oszołomiony małą namiastką tego, co tak dobrze pamiętał sprzed miesiąca, dwóch, dzieciątek... gdzieś tam zachowaną w pamięci.
Mimowolnie osunął się na posadzkę, zagryzając z całej siły wargi, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku poza zduszonym krzykiem. Płonące niebo przysłoniło mu widok, ogień zaczął palić całe ciało. Remus upadł na kolana, objął się kurczowo rękami, oparł czoło o chłodną posadzkę, pragnąc tylko, by ktoś ugasił tę pożogę.
Minęła chwila nim uspokoił się i doszedł do siebie.
Zlizał metalicznie smakującą krew ze swoich ust, poprawił szaty i udał się tam, gdzie miał zagrać swą rolę.
/zt – na bal/
Daphne Denton
Oczekujący
Daphne Denton

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Czw Sie 14, 2014 10:35 pm
Denton. Samo to nazwisko, jego brzmienie dźwięczało czymś nieprzyjemnym. Biedny dom Salazara nie gościł w swych progach zbyt wielu czarujących kobiet, a Daphne, mimo wielkich aspiracji, wcale nie była wyjątkiem.
Zdarzało się bowiem, że wstawała rano, mimo wilgoci i chłodu lochu spoglądała w niewielkie lustro na toaletce w dormitorium, które dzieliła z innymi dziewczętami... I wewnętrznie, po cichu szeptała sobie, ze jest księżniczką. Ładniejszą i mądrzejszą od wszystkich. Gwiazdą wieczorną i zaranną, alfą, omegą...
Później niestety wyściubiała swój zadarty nos z sypialni, a widok kogokolwiek zaraz marszczył jej pięknie wyprofilowane brwi, a z ust sypały sie nieprzyjemne docinki i uwagi, które prawdziwej damie nie przeszłyby przez gardło.
Wspinając sie na trzecie piętro zdążyła obszczekać dwój pierwszoklasistów i zaklęciem zasupłać buty tej małej blondwłosej pindzie z pucholandu. Nawet ją to przez chwile ucieszyło, choć nie długą, Denton nigdy nie będzie syta. Stanąwszy przy barierce spojrzała na dziedziniec, mrużąc oczy przed słońcem. Ach jak nie znosiła parszywego słońca. Nie znosiła dosłownie wszystkiego, wiatru, słońca, durni na dziedzińcu, dziedzińca samego w sobie też! Kiedyś potknęła się o cegłę, o, tamtą, nawet stad ją widać. Cholerny dziedziniec ze starymi cegłami i krzywym brukiem...
Zamruczała coś niezadowolona pod nosem krzyżując ramiona na piersi i zmarszczyła się na twarzy wyjątkowo szpetnie. Kto by pomyślał, ze w tym wspaniałym nastroju spotka....
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Czw Sie 14, 2014 11:01 pm
/bilokacja; przed spotkaniem z Remusem w Izbie Pamięci/

...nikogo innego, jak właśnie swoją ulubioną gryfonkę - pannę Meadowes! Och, obie miały dzisiaj szczęście skoro wpadły na siebie. Właśnie tutaj, właśnie teraz. Tak skrajnie różne, że przy każdym ich spotkaniu powietrze zaczynało iskrzyć - i to w niezbyt pozytywnym sensie. Ale zaraz do tego dojdziemy. Najpierw wyjaśnijmy czemu to popłudnie zakończy się katastrofą.
Dorcas od kilku dobrych tygodni była w podłym nastroju. Martwiła się o matkę, oddalała od przyjaciół, tonęła w nauce, nie miała kiedy trenować. Ogólnie rzecz ujmując nie układało jej się za dobrze. Póki co robiła dobrą minę do złej gry. Spychała swoje smutki i ponure myśli na granicę świadomości, udając, że wszystko jest w przynajmniej względnym porządku. Starała się w miarę możliwości pomagać swoim najbliższym, bo wiedziała, że też nie mają lekko. Do bólu altruistyczna, Meadowes. Udaje, że wszystko z nią dobrze choć powoli się sypie. Po co? Żeby nie robić innym niepotrzebnego kłopotu. Nienawidziła się nad sobą użalać. Ale z każdym dnie coraz trudniej było jej się uśmiechać i trzymać głowę w górze. Każdy ma jakieś granice wytrzymałości emocjonalnej i ona właśnie docierała do swoich.
Ten dzień pozornie był taki jak wszystkie. Pobudka, śniadanie, zajęcia. Dora właśnie skończyła zaklęcia dla zaawansowanych i zmierzała do Wielkiej Sali na drugie śniadanie. Na skróty, pod zegarem. Gdyby nie dostała przy śniadaniu listu od uzdrowiciela matki (bardzo niepokojącego listu, bo "Panno Meadowes, obawiam się, że pani matka wymaga dalszej hospitalizacji") może nie czytałaby go w tej chwili. Może patrzyłaby przed siebie, zamiast w kartkę i zauważyłaby z daleka Daphne. Wtedy oceniłaby swój nastrój, stwierdziłaby, że nie ma siły na bezsensowne kłótnie i poszła inną drogą. Dla świętego spokoju.
Ale list tkwił w jej dłoni, czytała go skubiąc zębami paznokieć kciuka. Zajęta treścią przesyłki, wlazła prosto na Daphne. Centralnie. W śam środek. Za 10 punktów. Meadowes, trafia w środkową obręcz.
- O przepraszam. - mruknęła, nawet nie podnosząc wzroku i ruszyła dalej. Choć daleko raczej nie zajdzie...
Daphne Denton
Oczekujący
Daphne Denton

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Czw Sie 14, 2014 11:19 pm
Jedni ludzie rodzą się ze szczęściem zapisanym w genach, inni uważają, że są wrodzonymi pechowcami. Prawda jest taka, że chyba nie można takich kaprysów losu uzależniać od pory swoich narodzin, wbrew wszelkim wróżbiarskim zapewnieniom. Doris miała dziś ogromnego pecha. Nawet nie z powodu przykrego listu, czy życiowych niepowodzeń. Nawet nie dlatego, że wpadła na Denton, bo to nigdy nie było nic przyjemnego. Pech dopiero ujawniał się w fakcie, ze Daphne miała podobnie podły nastrój co sama gryfonka, a wszyscy w tej szkole wiedzą, jak ślizgoni radzą sobie ze swoimi emocjonalnymi problemami. Mianowicie - wcale sobie nie radzą.
Stęknęła chwytając się chybotliwej barierki i ratując przed niechybnym upadkiem.
- Co jest do cholery... - warknęła odwracając się do ciemnowłosej postaci z miną rozjuszonej żmii.
Widok panny Meadows... no cóż. trudno określić, czy Daphne bardziej zdenerwował, czy uradował. Powieki zmrużyły się mechanicznie, przysłaniając jasne tęczówki.
- Meadows, złotko. Jak zwykle chodzisz jak krowa. - powiedziała słodko i jednym sprawnym ruchem wyciągnęła dziewczynie zwitek papieru z rąk. Wszystko trwało może sekundę, może kilka. Denton zawsze pakowała się w jakieś nieprzyjemności, jednak zestawienie z gryfonami wywoływało szczególnie nieprzewidywalną reakcję. Szczególnie z tą jedną gryfonką. Odsunęła się od Dorcas na wyciągnięcie ręki.
- A tu co... - przebiegła pobieżnie wzrokiem po pergaminie i spojrzała na dziewczynę, a wzrok miała niezwykle zajadły, uśmiech obrzydliwie podstępny i tę satysfakcję na twarzy- Ooo... - zrobiła smutną minę- Mamusia chola? - wygięła usteczka w podkówkę.
Jedni ludzie rodzą się szczęściarzami, inni nie. Jedni rodzą się z silnym instynktem, inni byli go pozbawieni. Denton w kolejce po zdrowy rozsądek była ostatnia.
- Tak mi przykro... - upuściła list.
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Czw Sie 14, 2014 11:47 pm
Brunetka poczuła jak dźwięk znajomego do bólu głosu, burzy jej krew w żyłach i natychmiastowo podnosi ciśnienie. Uniosła wzrok znad kartki i wykrzywiła usta w kiepskiej parodii uśmiechu. Denton raz po raz pobijała rekordy czasowe w wyprowadzaniu Dorcas z równowagi. Gdy gryfonka miała lepsze dni potrafiła z mniej lub bardziej szczerym uśmiechem odpowiedać na wszystkie zaczepki tej jasnowłosej żmijki. Gdy otaczali ją przyjaciele, zawsze miała pewność, że ktoś złapie ją za ramiona i odciągnie, gdy jednak puszczą jej nerwy (a puszczały prawie zawsze). Dziś jednak dzień miała wyjątkowo zły, a wokół nie było nikogo kto mógłby ją powstrzymać przed ewentualnymi rękoczynami. Zaraz... ewentualnymi? Daphne pobiła dziś wszystkie możliwe rekordy, bo rozdrażniła Meadowes dosłownie w ułamku sekundy. Jak tak dalej pójdzie, rękoczyny będą zaledwie kwestią czasu.
- Denton, kochana. Jak zawsze piękna niczym larwa gumochłona. - odparowała bez zastanowienia, jednocześnie w myślach kontemplując to jak bardzo nie lubi stać tak blisko tej ślizgonki. Merlinie, ta twarz aż się prosi żeby ją zdzielić i zetrzeć z niej ten paskudnie zarozumiały grymas. Krzywiąc się z niesmakiem, w teatralnym zagraniu cofnęła się o krok. Niestety tym samym, ułatwiła Daphne odebranie sobie listu, bo właśnie w tym momencie bladolica ślizgonka postanowiła go sobie przywłaszczyć.
- Oddaj. To. Denton. - wycedziła powoli przez zęby, jednocześnie wyciągajac władczo dłoń po swoją własność. - Albo przysięgam: rozpłaszczę tą twoją szczurzą twarzyczkę o ścianę zamku. - bursztynowe tęczówki błyszczały wściekłością, a usteczka wykrzywiły się paskudnie. Dorcas nie blefowała nawet przez moment. Daphne trafiła na bardzo kiepski czas, bo brakowało ledwie kilku kropel, by przepełnić czarę goryczy i wszystkie frustracje gryfonki spadną na nią. Dora nigdy nie należała do szczególnie cierpliwych czy rozsądnych. Zawsze działała pod wpływem chwili. I dlatego często wpadała w kłopoty. Najpierw robi, a potem myśli. W tym przypadku - najpierw bije, a potem pyta. Może ktoś sądzi, że bójki nie przystoją dziewczynie... Ale lepiej niech nie mówi tego zbyt głośno, bo jeszcze mu się oberwie przy okazji.
- Przykro to Ci dopiero będzie. Nie każ mi się powtarzać.

/wołamy o MG jak coś?/
Daphne Denton
Oczekujący
Daphne Denton

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Pią Sie 15, 2014 12:29 am
Widok rosnącej furii na twarzy Meadowes wypełnił przepełniony goryczą umysł ślizgonki jakimś błogim spokojem. Jadowity uśmiech stężał, jak kura sadowiąca się na grzędzie. Usta po prostu zastygły w tym złośliwym łuku, jakby taki układ najbardziej im pasował. Jakby taka mina właśnie była najlepsza na pokaz.
- Ooo... Nerwy odrobinę nadszarpnięte? To takie typowe dla gryfonów. - westchnęła teatralnie, obserwując wirujący lot listu w drodze do ziemi. Pergamin zwinął się w rulon, a Denton zupełnie niechcący kopnęła go piętą w stronę barierki. Zwitek zachybotał się niebezpiecznie na krawędzi.
- Gdzie mama się hospitalizuje? W mungu pewnie. Ty też powinnaś, to pewnie rodzinne. - westchnęła z niedbale udawanym przejęciem, a w oczach tańcowały jej złośliwe ogniczki. Gdyby miała jeszcze mniej zachowawczości i samodyscypliny pewnie poklepałaby Meadowes po ramieniu, by podkreślić swoją złośliwość.Głos rozsądku czasem jednak przebijał się przez te plątaninę nieodpowiedzialnych, pochopnych myśli zapewniając ją, że jeśli teraz dotknie gryfonki to będzie miała połamaną nie tylko rękę. A o ręce, jak i inne części swego ciała, Daphne dbała nad wyraz bardzo. Przepychanki słowne - jak najbardziej! Pierwsza na linii ognia. Ale rękoczyny? Tu już troche miękła jej kita.
Inną kwestią był fakt, że gdzieś na dnie tej czarnej duszy, tego gnijącego nieużywanego organu jakim było serce Denton pojawiło się bolesne pęknięcie. Małe ukłucie zazdrości. Lekutki żal, mikrosmutek. Pozazdrościła Dorcas...posiadania matki. Przez ułamek chwili na prawdę było jej przykro, że Meadowes boryka się z tego typu trudnościami. To uczucie poraziło ją wywołując dreszcz na plecach. Daphne straciła obojga rodziców i choć całe życie wypierała się w ogóle jakichkolwiek emocji związanych z tym faktem, gdzieś tam w środku tkwiło to zapomniane uczucie. Tęsknota za czymś, czego nigdy nie miała. Myśl o tym, ta mała zazdrość, zaraz zapłonęła takim ogniem, że Denton w samych koniuszkach palców poczuła wściekłość na samą siebie, a tuż po tym wściekłość na bogu ducha winną gryfonkę. Jakim prawem!
- Nie każ mi się powtarzać. - przedrzeźniła ją jak dziecko - Łap swój liścik. No chyba, że refleks w codziennym życiu masz równie dobry co na boisku quidditcha... - prychnęła, dla pewności robiąc krok w bok. Dorcas mogła albo ratować pergamin z listem, albo spuścić łomot Denton. Szanse na łatwą ucieczkę wynosiły już 50% a to całkiem sporo. Wychodziła już z gorszych tarapatów...

/no co Ty :p poradzimy sobie same :) Doris w sumie z łatwością wklepie Denton, Daphne to cienias - choć stawiam na to, że blondi ucieknie jak tylko będzie miała okazje/
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Pią Sie 15, 2014 1:38 pm
Dorcas miała niemal chorobliwą skłonność do przesady. Jej radość była zawsze największa i nieskończona - nawet jeśli już chwilę później przestawała pamiętać o tym co ją ucieszyło - z jej wściekłością nie było inaczej. Przychodziła jak wysoka fala, niszcząc wszystko wokół, a potem znikała jakby nigdy jej nie było. Tyle dobrego, że cieszyć umiała się jednak dłużej niż złościć.
Podminowana od dłuższego czasu zamierzała teraz (mimo wszystko raczej nieświadomie) wyładować wszystkie swoje problemy na Daphne. Gdyby umiała opanować emocje i spojrzeć na to obiektywnie, zapewne byłaby w stanie odpuścić. Podnieść list, odwrócić się na pięcie i odejść swoją drogą. Ale złość rozlala się po jej ciele, gorąca jak ogień i jej smak było niemal czuć na końcu języka. Pełna złośliwej satysfakcji mina Denton, była w tej chwili jak czerwona płachta na byka. Dora powoli opuściła rękę, którą wyciągała po list. Nawet nie spojrzała w kierunku kartki, która teraz niebezpiecznie zawisła nad krawędzią. Piorunowała Daphne wzrokiem i niemal było widać na jej twrazy wewnętrzne wahanie. Zmagała się z samą sobą. Zaciśnięte w pięści dłonie drżały delikatnie. Uderzyć, czy nie uderzyć? Oto jest pytanie! Kłopoty za pobicie młodszej uczennicy to ostatnie czego teraz potrzebowała. Nawet jeśli tak wybitnie się o to prosiła.
- Denton, Denton. - wycedziła przez zęby. - Czy tobie płacą za bycie taką głupią i irytującą pindą, czy robisz to pro bono? - zaśmiała się, choć właściwie bardziej niż śmiech przypominało to warczenie. Nie umknęło jej uwadze, że Daphne szykuje się do ucieczki. Ale Meadowes nie odpuści jej tak łatwo. Zamierzała mieć dwie pieczenie na jednym ogniu. Płynnym, niemal tanecznym ruchem zastąpiła blondynce drogę.
- Oddaj mój list. - poleciła. - Podnieść i oddaj. To może zapomnę o całym zajściu. I nie będziesz musiała sprawdzać jak szybko Cię dogonię. - dodała i znów wyciągnęła przed siebie dłoń. Druga, niczym groźba, wciąż była zaciśnięta w pięść. Niech Denton ugnie ten swój chudy kark. To wystarczy. Chyba.
Daphne Denton
Oczekujący
Daphne Denton

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Pią Sie 15, 2014 4:01 pm
Może i całe zajście rozwiązałoby się bez większych zamachów ze strony porywczej gryfonki i podstępnie złośliwej ślizgonki, może nawet Daphne skłonna była liścik podnieść, ba, nawet spojrzała w tamtym kierunku badawczo, widząc jak krawędź pergaminu drży na wietrze i mrużąc oczy. Jeśli chodzi o matematykę i geometrię, o wyliczanie krzywizn fizycznych Denton miała wrodzony dar. Chyba po którymś z rodziców, jednak niespecjalnie się nad tym rozwodziła. W magicznym świecie nie było miejsca na równania, a wyliczenia pojawiające się w jej głowie puszczała mimochodem. odległość trzech kroków, dwie trzecie pergaminu na krawędzi, siła wiatru może z trzy węzły, Meadowes zdolna rozłupać mi czaszkę. Zadanie nie było wyjątkowo trudne, tylko prawdopodobieństwo chwycenia liściku...
- Dla Ciebie zawsze pindą za friko. - uśmiechnęła się na te obelgę, puszczając rozmówczyni oczko- Zauważyłam, że ostatnio jesteś samotna, pomyślałam, że łaskawie Ci potowarzyszę. Powinnaś to docenić. - syknęła jadowicie. Cóż, Dorcas zazwyczaj plątała sie w towarzystwie tych umysłowo upośledzonych gryfonów, którzy poza popisami i głośnym zachowaniem nie objawiali żadnych nawet mikrych talentów, a przynajmniej Denton twierdziła, że takie są fakty. Od jakiegoś czasu Gryfonka szwendała się po korytarzach samotnie, co nie uszło uwadze blondi, skoro Meadowes jest jej arcywrogiem.
Wstyd sie przyznać, ale Denton czasem ja nawet śledziła.
Wystarczył delikatny podmuch wiatru tego zimowego popołudnia. Lekutki, wręcz pieszczotliwy. Pergamin zachybotał się... i sfrunął na dziedziniec.
- Ojej. - przekrzywiła głowę wyginając usta w podkówkę- Bardzo chętnie, ale.. sama widzisz. - skrzyżowała ramiona na piersi i zadarła butnie nosa, choć pietrała mocno, że za chwilę poszybuje za barierkę w ślad za liścikiem.
- Co z Tobą Meadowes, taka istotna korespondencja, a Ty tu ze mną dyskutujesz zamiast lecieć jej szukać? - odwróciła głowę zamaszystym ruchem, w rzeczywistości badając wszystkie możliwe drogi ucieczki. Biedna Denton, w odróżnieniu od swojej rywalki nie miała paczki zgranych przyjaciół, którzy mogliby się za nią stawić. Nie miała żadnych znajomych, ale ... tchórz ucieka dziś, by móc uciec i jutro.
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Sob Sie 16, 2014 10:45 am
Dorcas skrzywiła się, gdy wymierzona w nią szpilka dosięgnęła celu. Skoro już nawet Denton widziała jej samotność, to coś musiało być bardzo nie w porządku z jej przyjaciółmi. Oni tego najwyraźniej nie dostrzegli... Czemu to zawsze Dorcas musi być tą, która wyciąga rękę jako pierwsze i niczym klej zbiera ich do kupy? Czemu nigdy nikt nie pomaga jej? Jakie to wszystko niesprawiedliwe! Rumieńce wywołane złością znikneły z jej policzków, oczy nieco zwilgotniały, a ona paradoksalnie poczuła jeszcze większą potrzebę zdzielenia blondynki przez łeb. O ile łatwiej było oskarżyć o swoje nieszczęście właśnie ją, a nie samą siebie czy swoich bliskich.
- Niech Cię szlag, Denton. - warknęła jednocześnie robiąc krok w jej stronę i zaciskając dłoń na jej ramieniu. Mocno. Bardzo mocno. Pewnie zostanie ślad. - Powinnam zrobić światu przysługę i ukręcić Ci ten płowy łeb. - dodała, potrząsając nią jak szmacianą lalką. W porównaniu z Dorcas, Daphne była jak kruszyna. Panna Meadowes była od dziecka zaprawiona w bójkach (przed pójściem do Hogwartu nieustannie włóczyła się z bandą mugolskich chłopców i musiała sobie wywalczyć pozycję), a życie w wiecznym ruchu i sport sprzyjały utrzymaniu kondycji. Może na pierwszy rzut okna nie było tego widać, ale zapewne udałoby się jej pokonać niejednego chłopaka. I co z tego, że czarownica powinna używać różdżki? To wymagało sięgnięcia do kieszeni, a prawy sierpowy był szybszy. Dorcas nie lubiła czekania.
Kartka spadła na dziedziniec, a Daphne faktycznie niemal poszła jej śladem. Dorcas przycisnęła ją do barierki. Były tak blisko siebie, że ślizgonka z pewnością mogła policzyć wszystkie piegi na jej nosie.
- Masz szczęście, że ta kartka faktycznie jest ważna. - syknęła. - Bo inaczej rozmawiałbyśmy inaczej. - po tych słowach puściła jej ramię i otwartą dłonią trzasnęła ją w głowę. Jakby karciła szczeniaka. Potem cofnęła się i zrobiła to co powinna była uczynić na samym początku - obróciła się na pięcie i odeszła. Lekko zbiegła po schodach na dziedziniec, by szukać kartki. Choć przecież wystarczyłoby proste Accio. Może po prostu bała się, że rozklei się przy Denton? Tego jej gryfońska duma nie mogłaby znieść...

[zt]
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Nie Lis 09, 2014 5:01 pm
Porządki nie zawsze są dobrą rzeczą. Kyo się o tym przekonał. Teraz siedział na ziemi ze starym czarno-białym zdjęciem które przedstawiało młodego chłopaka w towarzystwie najprawdopodobniej jego najlepszych kumpli. Łatwo to można było wywnioskować. A na kolanach chłopaka siedziała jeszcze bardziej rozradowana dziewczyna z długimi sięgającymi aż do pasa włosami.
Kyo położył się na ziemi kompletnie nie zwracając uwagi na to, że wzbił w powietrze tuman kurzu. Jego brązowe oczy były utkwione w zdjęcie. Nic dla niego w tej chwili się nie liczyło. Znikło wszystko, to miejsce, ta szkoła. W końcu westchnął ciężko i przyłożył fotografię do swojego czoła zamykając oczy. Po raz kolejny przeniósł się wspomnieniami do tamtych czasów. Wiele osób może powiedzieć, że tak naprawdę użala się nad sobą, ale co mu zostało. Jedyne czego mu życie nie odebrało to wspomnienia. Jedne szczęśliwe, inne trochę mniej, ale jednak to była jedyna rzeczy którą mógł nazwać swoją.
Carrie Macmillan
Oczekujący
Carrie Macmillan

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Nie Lis 09, 2014 5:13 pm
Carrie nawet nie zauważyła, kiedy się tu znalazła. Od jakiegoś czasu błąkała się bez celu po szkole. Nie miała ochoty na rozmowę z nikim. Po raz pierwszy w życiu starała się unikać własnego brata, który zawsze mógł jej pomóc. Teraz jej jedynym towarzystwem była ruda kotka Aithne.
Macmillan tak się zamyśliła, patrząc na widok, że nie zauważyła Puchona, o którego się niefortunnie potknęła. Dziewczyna wyrwała się z zamyślenia. Zerknęła na ucznia leżącego na podłodze i wpatrującego się w jakieś zdjęcie. Widać było smutek na jego twarzy.
-Wybacz, nie zauważyłam cię-powiedziała, a jej włosy nieco pociemniały. -Jestem Carrie Macmillan.
Spojrzała przez dłuższą chwilę na niego i ze współczuciem zapytała:
-Coś się stało?
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Nie Lis 09, 2014 5:29 pm
-Czy w tej szkole są same niezdary i łamagi- Mruknął cicho kiedy poczuł jak ktoś potyka się o jego nogi. Wstał z ziemi i schował od razu zdjęcie do kieszeni udając, że nigdy tak naprawdę go nie było. Otrzepał sobie tyłek z kurzu który najpewniej tam osiadł i popatrzyła na dziewczynę.
-No tak Krukonka.- Przekręcił lekko głową w bok przyglądając się jej od góry do dołu. Nie wiedzieć dlaczego krukoni przeważnie byli jakimiś wyjątkowymi łamagami, głównie dziewczyny. Przez całą jego karierę w szkole stratowało go już tylko krukońskich dziewczyn, że przestał już nawet liczyć.
-Nic się nie stało, a co niby miało się stać- Skłamał szybko. Cóż chłopak nie przyznawał się do swoich problemów, czy też do swoich uczuć. Nigdy nie mówił o czym myślał bo tak naprawdę sam nie wiedział. A jakie kolwiek pytania o cel jego życia na tej ziemi działały na niego jak płachta na byka. W sumie chyba nie ma nic gorszego niż życie bez jakiegoś jasno ustawionego celu. Dlatego wszyscy dookoła niego tak bardzo go irytowali. Oni wiedzieli kim są, albo kim chcą być. I nie wiadomo dlaczego inni oczekiwali od niego tego samego. Jak by po prostu nie mogli zrozumieć, że on takich rzeczy nie wie. Chociaż w sumie też nie ma co się dziwić, jeżeli on wolał się odizolować od innych. Nie zmieniało to, jednak faktu, że to była jego decyzja którą wypadało by zaakceptować. A nie próbować mu wmawiać, że popełniał wielki błąd. On wiedział co robił, może i nie był pełnoletni, ale świadomie podejmował jakieś decyzje doskonale zdając sobie sprawę z ich ewentualnych konsekwencji.
Carrie Macmillan
Oczekujący
Carrie Macmillan

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Nie Lis 09, 2014 5:44 pm
-Och... no okej.-mruknęła dosyć nieprzyjemnie. Jak zwykle. Ona tu z sercem, a oni jej odpowiadają jak świnie. Dziś był akurat taki dzień, że Macmillan szybko się denerwowała. Jak zwykle w takiej sytuacji zarumieniła się, a jej włosy stały się ognistorude. Istna marchewka. Stąd przydomek Carrot.
Dziewczyna nie miała zamiaru się odzywać, ale coś sprawiło, że wycedziła:
-Twierdziłam do tej pory, że Puchoni są towarzyscy, ale widocznie nie wszyscy muszą być jak mój brat.
Jak chyba każdy Macmillan w chwilach zdenerwowania stawała się naprawdę groźna. Wygoniła kotkę, by się trochę wyładować.
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Nie Lis 09, 2014 5:53 pm
-No kurwa...- Nie mógł po prostu już wytrzymać. Zauważył zmieniający się kolor włosów dziewczyny, ale na chwilę obecną zajął się czymś innym niż zachwycaniem się tym (jak by w ogóle czym kolwiek się zachwycał).
-Czy wszyscy tutaj naprawdę tak bardzo lubią oceniać ludzi stereotypowo- Powiedział wyraźnie podirytowany. Czy tylko dlatego, że był w tym domu to musiał przykleić sobie uśmiech na usta i udawać, że jest szczęśliwy z życia.
-Za to ty możesz być spokojna. Zostałaś idealnie dopasowana do swojego domu. Niezdara- Mruknął cicho i podszedł do balkonu. Wziął głęboki wdech aby przypadkiem nie powiedzieć jej jeszcze czegoś. Opuścił głowę między ramiona i wbijał wzrok w barierkę o którą się opierał. Teoretycznie wspomnienia powinny były pomagać ludziom żyć, a jego wypadku tak nie było. Sprawiały tylko, że jeszcze bardziej się irytował i nie daj boże spotkać go w takim stanie jak dziewczyna go zastała.
Sponsored content

Wahadło                - Page 2 Empty Re: Wahadło

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach