Go down
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Pon Wrz 07, 2015 9:16 am
Szkolna mafia – czyli coś co można by nazwać nawet „Magiczną menażerią”, jaka zajmowała w klasie ostatnie, „najbardziej oddalone od innych” albo „najbardziej zacienione miejsca”. Choć o te ostatnie posądziłaby jedynie kundla Nailah'a, jaki zaszczuty przez słońce trzymał się jak najbliżej podłogi. Ostatnimi czasy nawet bliżej niż zwykle. Blondynka uśmiechnęła się wręcz do siebie widocznie na wspomnienie twarzy wampira, przygniecionej do zimnych płytek przez własny obcas i na moment patrzyła na coś ponad ramieniem Rockers. Prędko się jednak zreflektowała, zatrzepotała diablo-długimi rzęsami i wróciła do rozmowy.
Nie chciała słuchać tłumaczenia i wywijania się z przynależności do jakiejś mrocznej szkolnej bandy – to było niepotrzebne, w końcu to nie blondynka przypięła im taką łatę, ale większość szkoły. Choć mimo wszystko prędki powrót do słuchania drugiej Ślizgonki opłacił się mocniej niż Tichy kiedykolwiek mogła się spodziewać, bo w pewnym konkretnym momencie Caroline zacięła się na zbyt długo, aby móc nazwać to przypadkiem, albo ostatecznie zrzucić na karb zastanawiania się nad odpowiedzią. Aż w jasnych oczach Francuski zaigrało coś niebezpiecznego. Źrenice zwęziły się nagle do rozmiarów główek od szpilek i wszystko wyglądało tak, jakby w żadnym momencie ich porywającej rozmowy blondynka nie słuchała jej tak uważnie jak teraz. To dawało do myślenia o tym, by bardzo solidnie i przemyślanie warzyć słowa, bo w przeciwnym wypadku Meduza w przyszłości uwarzy je za swoją ofiarę.
Bardzo ciężko było zapomnieć kto ma być wrogiem, a kto przyjacielem i jak rozróżnić ich traktowanie.
- Po prostu: zapomnienie. Coś, co pozwoli ci odpłynąć w przyjemne wspomnienia lepiej niż to. - wzruszyła delikatnie drobnymi ramionami i niedbale wskazała na gablotę z pamiątkowymi miotłami, gdzie kryła się myślosiewnia i tajemnicza fiolka. - Tutaj nie potrzepuje żadnych źródeł z wyszorowanymi gębami, żeby sądzić po tym co widzę, że drogie ci są te dwa artefakty, ale to ucieczka we własne albo czyjeś wspomnienia, jaka wymaga od ciebie zanurzenia głowy w pięknie ustrojonym zlewie i siedzenia tak do usranej śmierci. Ja jestem w stanie dać ci coś, co nie tylko wzmocni w twojej głowie obecność tego, czego tak pragniesz, albo czego tak bardzo ci brakuje, ale nawet nałoży fizyczność tego na otaczający cię świat. Bez zlewu. Bez fiolki. A to zaledwie początek. - mruczała i wygładziła palcami zmarszczki na spódniczce szkolnej szaty. - To koniec na dziś o tym. Więcej już nie powiem; lubię zasadę tego, że tak naprawdę kochamy samo pożądanie, a nie to czego pożądamy. Pozostawienie cie teraz w niepewności, da daniu dużo lepszego posmaku. Zaufaj mi.
A więc skoro na razie nic jej się nie stanie, to na razie postanowiła pocieszyć się swoim – oj na pewno – wątlutkim życiem i pomóc w... w wyczarowaniu... Cholera.
Mina stopniowo dziewczynie rzedła, jakby z wielkim trudem zdzierała sobie uśmiech z twarzy, a potem odrzucała go na bok z odrazą. A więc nie było zaklęcia, ostatecznie Rockers nie zbliżyła się nawet o jotę do wypełnienia ostatniego zadanka, jakie miała na liście. Meduza zjeżyła się początkowo – to Caroline miała być przydatna dla niej, nie na odwrót! Ta sytuacja wymagała szybkiego rachunku zysków i strat, jakie Gwendoline wyniesie z tej pomocy i po kilku cennych sekundach uniesione parzydełka zwiotczały na powrót i zamigotały bezwładnie, znowu popychane jedynie przez morski prąd. Wraz z tym na śliczna buzię Francuzki powróciła swoista łagodność, teraz zmieszana z rzeczowością.
- Zanim przeniesiono mnie do tej szkoły, moi rodzice zażyczyli sobie, by wyczyścić mi różdżkę i za odpowiednią opłatą podjął się tego jeden z wytwórców różdżek z Lyon. Wykonał kawał dobrej roboty, a ja sama przyglądałam się temu i widziałam, że to nie łatwe zadanie. - przetoczyła swoją jasną różdżkę w palcach i wsunęła ją do kabury na udzie, najwidoczniej widząc, że nie znajdzie dla niej dzisiaj użytku. - Mogę skontaktować się z nim poprzez rodziców i wyciągnąć opis jak nauczyć się tej sztuki. Ale jak już to zrobię, to i tak czeka nas, a raczej ciebie, cała masa prób. Jest gdzieś w tej szkole miejsce, do którego będziemy mogły się nocą zaszyć, z dala od oczu patrolujących korytarze... dosłownie wszystkich? Nawet poltergeista.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Czw Wrz 10, 2015 7:03 pm
No tak, ludzie o nietypowym zachowaniu i wyglądzie, choć mogłoby się wydawać, że przecież odziani w swe szkolne mundurki nie wyróżniają się tak swoją nietypowością. Najwyraźniej niektórym oczom nie umknie nic - choć skąd oczy te mogłyby wiedzieć o konkretniejszych upodobaniach...? Nawet jeśli dodamy do tego równania uszy zdolne wychwycić nawet ciche, pojedyncze słówko to i tak pozostawało coś, co nie dawało spokoju. Ach! Więc to zapewne wina tych języków, które wiją się w jamie ustnej. Wiją niczym węże - to one są zazwyczaj najchętniejsze do plotek. Ryki lwów nie mówią za wiele, piski borsuków ranią uszy, a krakanie kruków zawiera w sobie za dużo zagadek, by od tak je zrozumieć. Nie zawsze zresztą dotyczą meritum sprawy.
Więc...syki wężów. Oni zresztą zdawali się wiedzieć najwięcej.
Najwyraźniej słodka, różowa meduza również potrafiła ukrywać się za maską jak to zazwyczaj robiła sama Rockers i duża część zielonego towarzystwa. Było więc jasne, że została przydzielona idealna na okres swej wymiany. Z każdej rozmowy można jednak coś wynieść, czy nie tak, Tichy? Miałaś więc teraz idealną okazję by zapamiętać, by ułożyć z tego odpowiednią kombinację dzięki której kilka klapek opadnie z Twoich oczu.
Nawet ja mam swe słabości - oblicza których nie chcę nikomu pokazywać. Jestem kimś...doskonałym w swej niedoskonałości, ale nadal wyłapuję drobne rysy na swym portrecie.
Królowa Śniegu, która zdolna jest ofiarować każdemu morderczą porcję chłodu. Mogłaby być kimś lepszym, kimś kto pozwalałby na tonięcie w swych delikatnych ramionach, ale zamiast tego stała się czymś, co dążyło do zaspokajania swych egoistycznych żądz.
To, co zdążysz wyłapać i będziesz chciała wykorzystać, może tylko sprawić Ci więcej problemów. Dotknij skrzydeł Czarnego Łabędzia, a z pewnością ona odwróci się by Cię zaatakować.
Każdy przyjaciel, sojusznik, kompan bardzo łatwo mógł się stać Twoim wrogiem. Mi coś takiego nie grozi z bardzo prostej przyczyny - nikogo takiego nie posiadam.
- Odpłynięcie w inne miejsce...? Brzmi jak reklama specyfików na Pokątnej albo na Nokturnie - mruknęła cicho nieufnie. Spojrzała też na gablotę, gdzie schowała swoje skarby. Kto by pomyślał, że coś tak...absurdalnego będzie miało dla niej jakąkolwiek wartość. Słuchała jej uważnie, czując jak jedna z dłoni zaciska się na jej szacie, jak zęby ocierają się o siebie, kiedy przełykała te wszystkie piękne zapewnienia.
- Zobaczymy, Tichy. Zobaczymy. Ale jeśli mnie oszukasz... - i jej chmurne spojrzenie płynnie przeszło na blondynkę. Druga dłoń w której dzierżyła różdżkę poruszyła się, a C. niewerbalnie rzuciła zaklęcie na jedną z gablotek w której szkło popękało i rozsypało się w drobny mak. - Zapewniam, że to Ty doświadczysz zapomnienia w odmętach swej własnej głowy.
Nawet jeśli zaciekawiła ją jej propozycja, nawet jeśli poczuła, że to mogłoby być lekarstwo na nieustający śmiech Shane'a rozbrzmiewający, co jakiś czas w jej własnej głowie, nie dała tego po sobie poznać. Po chwili rzuciła Reparo i drobne kawałeczki szkła zaczęły zbierać się w całość i wracać na swoje miejsce, ochraniając ponownie jeden z wiekowych pucharów. Pierś ciemnowłosej unosiła się rytmicznie do góry i w dół, kiedy słowa Gwendoline niczym lepka, słodka trucizna rozbrzmiewały w jej myślach. Powoli jednak wracała do swojego wcześniejszego opanowania, chcąc jednak skorzystać z niebezpiecznej, ale jedynej propozycji pomocy. Nawet jeśli wiedziała, że w tym czai się coś więcej to zależało jej, żeby uratować swój własny tyłek. Nikt inny przecież się o niego nie zatroszczy. Patrzyła więc z pewną satysfakcją jak słodki jak cukierek uśmiech Gwendoline wykrusza się z jej warg. C. niemalże miała ochotę się roześmiać na ten widok. Gdyby znała zaklęcie to nie potrzebowałaby zaciągać długu u tak paskudnej meduzy, która w każdej chwili mogłaby przylepić do niej swoje macki i porazić ją dawką swej nieprzyjemnej energii. Nie odzywała się - jedynie czekała, aż w końcu blondynka pogodzi się z tą myślą. Była nawet w stanie poświęcić jeszcze jedną dłuższą chwilę na te widowisko. Kiedy więc Gwendoline się odezwała, słuchała ją, kierując wzrok gdzieś w stronę okna.
- Lochy i podziemia są najbezpieczniejsze. Irytek rzadko się tam zapuszcza ze względu na Krwawego Barona. Poza tym stary Filch ma gabinet na parterze i to też poltergeistowi nie na rękę. Problem może być, co prawda z prefektami i nauczycielami, ale...sądzę, że nikt nie zajrzy do starego gabinetu profesora Nightray'a. Tam będzie można się zaszyć. I komnata jest oddalona od głównego korytarza, więc tym bardziej będzie mniejsze ryzyko, że ktoś cokolwiek usłyszy - odpowiedziała beznamiętnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej i rzucając jej pochmurne spojrzenie. - Jeśli to wszystko, proponuję od razu wziąć się do roboty. Czas bardzo szybko się kurczy.

Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Pon Wrz 14, 2015 11:23 am
Nieufność była dobra, tak samo jak brak chęci zawiązania przyjaźni, w końcu nie o przyjaźń tu chodziło a o interesy, a te Panna Tichy lubiła najbardziej.
- Jesteś blisko, ale celuję w półkę wyższą i droższą niż podrzędne sklepiki Burkesa z rękami Glorii. - wyjaśniła spokojnie i bez urazy. Nie bała się pogróżek, jej uwagę przyciągnęły tylko słowa odnoszące się do przykrytej hałdą nieufności nadziei, że wszystko podziała tak, jak blondynka tego reklamuje. A co do tego, to gwarancja była więcej niż maksymalna.
Blondynka obróciła się łagodnie w stronę potrzaskanej gabloty i przesunęła wzrokiem po pociętej granicy szkła, które wyglądało teraz jak zęby prześwitującego potwora.
- Lepiej napraw to zanim stąd wyjdziemy, bo jeszcze ktoś rzuci się do przeszukiwań wszystkich gablot.- zwróciła się z powrotem w stronę Czarnego Łabędzia, czy jak ona się tam zwała i zsunęła z parapetu opasłe tomisko opisujące użycie run w różnych aspektach życia, które to nic nowego nie wniosło w obecny zasób wiedzy świeżo upieczonej Ślizgonki. Miała go za moment zwrócić i podziękować pomocnej Pani bibliotekarce.
Podnoszące się leniwie z podłogi i zbierające do kupy kawałki szkła dźwięczały cichutko dopóki na nowo się do siebie nie przykleiły i nie utworzyły pozbawionej rysy całości. I ukazały, że był jeden pozytywny aspekt wybuchowości Pannicy Rockers w tej konkretnej sytuacji:
To była jedyna szyba pozbawiona kurzu.
- Stary gabinet profesora? Okej. Nie ma sensu, żebyś tłumaczyła mi gdzie to jest, wyjdziemy tam po zmroku razem z Pokoju Wspólnego. Sądzę, że jak załatwię wszystko teraz to do jutra powinnam dostać odpowiedź.- przytuliła tomiszcze o runach do piersi. - Więc idę pierwsza. Lepiej, żeby nikt mnie z tobą nie widział. Au revoir.  – zaćwierkała i wyminęła pochmurną panią, żeby zbliżyć się do wielkich wrót i opuścić Izbę Pamięci, której pamięć znacznie się z dzisiejszym dniem powiększyła.
Caroline też pewnie nie siedziała tam długo.

z/t x2
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Wto Lis 03, 2015 11:23 pm
Dzień był mglisty i nudny, co Mercedes wyjątkowo drażniło. Dzisiaj wszyscy wesołą gromadą wyruszyli do Hogsmeade, a ona jako jedna z nielicznych była zmuszona do pozostania w zamku. Właściwie, to chciała zapisać się na wyjście i rodzice podpisali zgodę, ale rudzielec naiwnie nie dostarczył jej na czas, bo z całego serca wierzył w to, że pobawi się przynajmniej z poltergeistem. Ten niestety postanowił olać ją ciepłym moczem (co przy charakterze dziewuchy ani trochę nie dziwiło), więc zmuszona była do znalezienia sobie jakiegoś twórczego zajęcia... tylko jakiego?! Najpierw chciała przetestować swoje fajerwerki lub chociaż poćwiczyć najnowsze zaklęcia, ale warunki pogodowe całkowicie to uniemożliwiły. Próbowała więc powtórzyć coś na następne zajęcia. Spędziła w bibliotece bitych kilka godzin przy pasjonującej książce pana Bułki, ale skupienie się na numerologii było wręcz niemożliwe. Nie, kiedy miała przed oczami jego twarz. Spójrzmy prawdzie w oczy - on nie miał brwi! Na litość boską, pani McGonagall zabroniła śmiać się z nauczyciela i nakazała odnosić się do niego z należytym szacunkiem, ale Mercedes po prostu nie potrafiła powstrzymać napadów głupawki na sam widok tego kosmity! Pal licho ujemne punkty, to było po prostu przekomiczne! Błądziła przez korytarze, jak zawsze zresztą, szukając czegokolwiek, co mogłoby zająć ją chociaż na chwilę. Na towarzystwo nie liczyła. Przyzwyczaiła się już do samotności, jedzenia śniadania poza Wielką Salą i możliwości zadecydowania na którym krześle przy ławce usiądzie, bo nikt inny tak czy siak dołączyć się nie zechce. Dotarłszy do Izby Pamięci w duchu uśmiechnęła się szeroko do tak pięknie wyeksponowanych nagród. Podziwiała puchary, medale i odznaki z nadzieją, że... tylko być może! - kiedyś na złotej tabliczce, pięknym charakterem pisma wykreślone zostaną jej imię i nazwisko. Zapisze się w historię szkoły już na zawsze. Zastanawiało ją, czy Filch musiał czyścić każdy z osobna i ile godzin w tygodniu na to poświęcał, czy po prostu istniały jakieś cudowne czary polerujące i/lub utrzymujące takie skarby w idealnej czystości. Gdyby to był czar, to czy po dotknięciu któregoś palcem zostałby na nim ślad? Naparła na szybę rączkami i przylepiła się do niej twarzą. Jak się to otwierało? Spróbowała przesunąć, ale gablotka ani drgnęła.
Connie Wellington
Oczekujący
Connie Wellington

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Sro Lis 04, 2015 12:03 am
Gdyby nie fakt, że Connie miała bardzo dużo nauki, to pewnie dołączyłaby do tej masy ludzkiej pędzącej na łeb na szyję do Miodowego Królestwa, ale książka (jak niemal zawsze) okazała się ważniejsza. I to wcale nie tak, że wszyscy krukoni byli niczym lep na książki; Connie była raczej jednym z niewielu, bo przecież było wiele rodzajów inteligencji. Do domu kruka należało chyba najwięcej muzyków, malarzy, pisarzy, którzy bardzo często zapominali o pracach domowych, przedkładając instrument lub pędzel nad esej o zastosowaniu kwiatu betelu. I byli wielce oburzeni, gdy ktoś zasugerował im, żeby wspomogli swoją naukę czarami, bo to przecież byłoby oszukiwanie nikogo innego, niż samego siebie! Ale akurat to Connie była w stanie zrozumieć, bo nic nie równało się z tym poczuciem spełnienia, gdy w końcu, po tygodniach ćwiczeń, w końcu coś się opanowało. Z tymże dla niej tym czymś była wiedza.
Dlatego właśnie siedziała teraz w jednym z najcichszym miejsc zamku – Izbie Pamięci – z rękopisem na temat zastosowania samych skrzydełek muchy siatkoskrzydłej, zamiast całego owada w eliksirze wieloskokowym. Zamiar był taki, żeby skrócić okres warzenia, ale niestety pomysł nie wypalił, co nie zmieniało faktu, że w rozumowaniu krukonki nie było czegoś takiego jak nieprzydatne dane, bo nawet błędne założenia o czymś uczyły i eliminowały drogi, które nie prowadziły do zamierzonego celu, dzięki czemu było łatwiej trafić na te zakończone sukcesem.
Była już pod koniec czytania o eksperymencie, kiedy to autor opisywał różnice pomiędzy tradycyjnie wykonanym eliksirem, a tym, który znajdował się u niego w kociołku, kiedy usłyszała dźwięk, który wyraźnie świadczył o tym, że nie była w pomieszczeniu sama. Powoli podniosła się z parapetu i skierowała kroki w kierunku źródła nie aż tak głośnego hałasu.
Jako że była prefektem z doświadczeniem, od razu założyła najgorsze, choć nie dała tego po sobie w ogóle poznać. Jednak zamiast oczekiwanego Irytka zobaczyła młodszą od siebie puchonkę, z którą już kilkakrotnie miała styczność, choć raczej na oficjalnej stopie, niż w celach towarzyskich.
- Interesujące, prawda? – spytała w końcu, uparcie starając się zignorować fakt, że dziewczę prawdopodobnie chciało wyciąć jakiś numer. W końcu obowiązywała ją zasada – niewinny do momentu udowodnienia winy. No i dziewczyna wyglądała jednak na miłą; może po prostu trafiła na nieodpowiednich ludzi w nieodpowiednim czasie? – To, że po tylu latach wciąż podtrzymuje się pamięć o zwycięskiej drużynie klubu pchełek... – dodała w roli wyjaśnienia.
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Sro Lis 04, 2015 6:45 pm
Mercedes przyglądała się wszystkim zgromadzonym bibelotom z nieukrywanym zafascynowaniem, uważnie zapoznając się z treścią każdej tabliczki. Interesowało ją zarówno to za jaką konkretnie dyscyplinę otrzymana została nagroda, oraz osoba, która ją otrzymała. Szukała wśród nich znanych sobie nazwisk. Od zawsze była kiepska z historii i nowinek ze świata czarodziejów, bo wychowywanie się i życie w pełni mugolskiej rodzinie nie pomagało w odkrywaniu tej magicznej strony Londynu. Skłaniało to Mercedes do zastanowienia się nad tym, co właściwie chciała osiągnąć. Do czego dążyła? Co myślały osoby trzymające w rękach złote medale, teraz tak dumnie zdobiące Izbę Pamięci? Czy tak samo jak ona nie mieli żadnego planu na swoją przyszłość?
Lubiła wysadzać różne rzeczy, kolory i malowanie palcami, ale nie zapowiadało się na to, by mogła którąś z tych rzeczy zarobić choćby ubłoconego knuta. (Chyba, że ataki terrorystyczne liczyły się jako praca.) Nie chciała rezygnować z magii. Wyobrażenie sobie codzienności jej pozbawionej wydawało się być iście przerażające, ale jak miała poradzić sobie zupełnie sama?
Słysząc głos odlepiła się od szyby z lekkim podskokiem, po czym pogładziła się po zaczerwienionej części twarzy. Widocznie opieranie się o gablotę z całej siły nie było najrozsądniejszą rzeczą zrobioną przez rudzielca dzisiejszego dnia.
Wpierw obejrzała się za siebie.
Absolutnie nikt za nią nie stał. Czy to znaczyło, że mówiła do niej? Najwyraźniej. Najwyżej się wygłupi. Nic nowego.
- Oh, to absolutnie przecudowne! Gdybym kiedykolwiek w życiu coś wygrała i Hogwart przechowywałby dowód tego przez tyle lat, to pękłabym z dumy.
Westchnęła ciężko. Może powinna zacząć ciężej pracować?
Hm...? Zacznie od jutra. Ewentualnie pojutra.
No dobrze, nie zacznie nigdy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Wto Gru 15, 2015 7:13 pm
Kończę sesję pomiędzy Connie a Mercedes z powodu zbyt długiej nieobecności Connie.
[z/t x2]

Dnia 27 kwietnia 1978 roku Caroline Rockers zabrała stamtąd swoje rzeczy i ponownie ukryła w dormitorium.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Sty 09, 2016 10:58 pm
/ początek nowego Rogacza, wybaczcie, że tak słaby ale nie lubię zaczynać! :x dzięki Łapa.

Każdy potrzebuje czasami chwili spokoju, nic dziwnego, że James szukał właśnie takiej chwili, prawda? Powiedzmy, ze przez dłuższy czas był poza marginesem społeczeństwa i teraz dopiero wraca do niego powoli wdrążając się ponownie. Wygrana w ostatnim meczu Quidditcha utwierdził go w przekonaniu, że jest w tym najlepszy! Nie bez powodu jest Kapitanem. Teraz potrzebował spokoju, zresztą jak zawsze a zwłaszcza po meczach gdy musiał pomyśleć o różnych rzeczach, które przytrafiały się jemu.
Nie miał nudnego życia ani trochę, nie narzekał na brak rozrywki a przyjaciół miał najlepszych. Szkoda tylko, że kobieta jego snów właśnie błądziła sobie po błoniach z jego największym wrogiem. Oczywiście powiedzmy, ze James o tym kompletnie nie wie. Usłyszał kroki na korytarzu, a że nie miał jakoś ochoty z kimkolwiek gadać postanowił schować się w pierwszym pustym pomieszczeniu. I trafił na.. Izbę Pamięci. Nie do końca lubił to miejsce no ale lepsze takie, niż żadne prawda? Oparł się o ścianę łapiąc przez chwilę oddech po czym podszedł do jednego z pucharów na którym było jego nazwisko. James był jednym z najlepszych graczy Quidditcha w Hogwarcie, więc nic dziwnego, że znajdował się tutaj nie jeden puchar z jego imieniem i nazwiskiem. Niestety sława bywa męcząca. Sięgnął do kieszeni wyciągając z niej złotego znicza, no tak.. zawsze po meczu lubił swędzić coś co nie jest jego, czyli znicz. Oddaje go zawsze przed następnym meczem, więc dlaczego nie może być inaczej. Wyciągnął rękę ze zniczem otwierając ją, a ten rozwinął swoje skrzydła i wzbił się w powietrze latając koło głowy Pottera trzepotrząc lekko swoimi małymi skrzydełkami. Uwielbiał ten dźwięk, dodając do tego wiatr we włosach i tę adrenalinę gdy unosi się w powietrzu na dużą wysokość. Kochał to uczucie ponad wszystko, tylko w czasie meczy czuł, ze tak na prawdę żyje. Quidditch był dla niego wszystkim, był nie tylko pasją czy hobby, był prawie całym jego życiem.
Oczywiście przyjaciele zawsze będą na pierwszym miejscu. W sumie to ciekawe co dzieje się z Remusem, Syriuszem i małym Peterem.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Sty 09, 2016 11:11 pm
/badumtss come baby to daddy ]:->

Dla Syriusza ostatni czas był kompletną czarną dziurą, w której wirował i wirował i nie mógł przestać się kręcić, jakby ziemia była okrągła i ciągle sprawiała, że człowiek ciągle tracił równowagę. Jakby nie patrzeć, tak właśnie było, a grawitacja zdawała się być ostatnią, która trzymała Black'a w ryzach. Niestety, wóz albo przewóz. Zastanawiał się, jak to jest, że ciągle tkwią w siódmej klasie i nic wielkiego się nie dzieje. James ciągle był zakochany w Lily, Remus (tak myślę) też się za kimś oglądał, a jedynie słodki Glizdogon pozostawał niewzruszonym. Syriuszowi natomiast brakowało kobiecej ręki, która sprawiłaby, że cały świat przestałby mieć znaczenie, bo latałby za nią jak pies z wywieszonym językiem - dosłownie.
Szedł korytarzem, który był zbyt długi, a jego skundlone nogi potrzebowały odpoczynku. Mecz meczem, ale on nie wariował na punkcie quidditcha, bo było to dla niego czymś, co pozwalała się oderwać od zajęć codziennych. A Izba Pamięci? (Na początku wpadło mi w oko - wytrzeźwień i rozpoczęły się moje przemyślenia na temat - dlaczego.) Próbował zrozumieć czemu to miejsce wpadło mu do głowy, a przecież nie spędzał tutaj zbyt wiele czasu, prawda? Wszedł jednak bez zawahania do środka i dostrzegł Rogacza, na co uniósł wymownie brwi. Skradał się niczym złodziej, by wystraszyć kolegę, a zaraz potem być powodem zawału. Doskonały plan, jak na rasowego Huncwota przystało.
-Bu! - jęknął żałośnie zawczasu, a następnie wywrócił teatralnie oczami. Cholerna szafka, o którą się potknął. Pokręcił jeszcze z dezaprobatą głową, by po chwili zbliżyć się do James'a. -Stan melancholii emocjonalnej cię dopadł? Och, stary! Jeszcze trochę, a pomyślę, że Evans do reszty skruszyła twoje jeleniowate serce - zakpił nieco i uśmiechnął się szelmowsko, bo taki z niego już był żartowniś, hihi.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Sty 10, 2016 11:46 am
Orzechowe oczy James'a uważnie wpatrywały się w krążący dookoła jego głowy znicz, który robił wszystko by skusić go do złapania. Szkoda tylko, że Potter nie miał za bardzo ochoty na takie zabawy i tylko stał i patrzył z rękoma wbitymi głęboko w kieszeń spodni. Zastanawiał się w sumie gdzie podział się Łapa, ostatnio nie widział go zbyt często, chociaż.. zapewne po prostu zaszył się gdzieś w kącie z butelką ognistej whisky i topił w niej smutki. Lepiej jest iść popływać w jeziorze z krakenem niż ubolewać nad swoim losem nad alkoholem. Chyba będzie trzeba go kiedyś wrzucić do jeziora.. och nie, szatański pomysł wkradł się do umysłu Rogacza i szybko z niego nie wyjdzie! W sumie zawsze był ciekawy jak wygląda kraken bo nie był on za bardzo towarzyski i nie pojawiał się za często na powierzchni. A może to tylko legenda, że on żyje w tym jeziorze.
James na dźwięk kroków, oczywiście nieudolnych bo przestraszyć mu się go ani trochę nie udało. Biedny Łapa widocznie wyszedł już z formy. Potter odwrócił się do niego przyzywając na swojej twarzy jeden z cwaniackich uśmieszków.
- Nie wiesz, że to jest najlepsze miejsce na przemyślenia i planowania zemsty? A po drugie to nikt nie skruszy mojego jeleniowatego serca kundlu.
O tak, pałali do siebie niesamowitą miłością, aż wyciekała z tego pomieszczenia drzwiami i oknami, żeby być jak najdalej od nich. Rzygamy tęczą drodzy panowie i panie. - Co tam? Pozbyłeś się już tych pcheł, które skakały po naszym dormitorium gorzej niż w zoo?
James oparł się o jeden z gobelinów, krzyżując ręce na piersi i patrząc w stronę przyjaciela.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Wto Sty 26, 2016 9:26 pm
Syriuszowi brakowało kłopotów i w ogóle wszystkiego, co tyczyło się niesamowitego życia Huncwotów. Zero kłopotów, a także stagnacja, która go dopadała sprawiała, że dusił się we własnej sierści. Dosłownie. Nie mógł się więc opędzić przed poszukiwaniem najlepszego przyjaciela, za którego wskoczyłby w ogień - dosłownie. Oczekiwał zatem, że kumpel nie zawiedzie go w szatańskim pomyśle, który miał zatrząść tę cholerną szkołą, w której roiło się od nudziarzy i osób, które nie potrafiły się bawić.
Spojrzał na Pottera z uniesionymi brwiami, gdy się odezwał i przygryzł policzek od środka. Zastanawiał się, kiedy ostatni raz James myślał, poważnie.
-Och - jęknął z teatralnym przejęciem i zrobił krok w przód, by móc otaksować gryffona z góry na dół. -Ty tak na serio, czy próbujesz zgrywać twardziela, wof-wof? - zagaił jeszcze, ale był całkiem poważny, bo doskonale wiedział, że rozmawia z człowiekiem, który kochał Lily, a to sprawiało, że Syriusz odpuszczał. Nie chciał się więcej nabijać, ani tym bardziej dokuczać mu, że tak młodo poddał się urokowi miłości, który nie powinien dla nich istnieć, a jednak... -Na kim będziemy się mścić? Na kolejnych śliskich łajzach? - zapytał wrednie, bo nie tolerował ślizgonów, a przecież pamiętał Aidę, która była jego przyjaciółką, a teraz... Nie żyła. Nigdy nie rozmawiał o tej dziewczynie z kimkolwiek, a pamiętał jaki stosunek do tego miał Potter, toteż wolał przemilczeć kwestię szczenięcej miłości, bo mówienie o tym co boli było trudne.
-Pozbyłem się, chociaż sądzę, że wolałbyś zrobić mi kąpiel, więc nie krępuj się - chętnie poczekam - prychnął jeszcze oburzony i wywrócił teatralnie oczami.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Wto Lut 23, 2016 12:14 am
[z/t x2, bo James zbyt długo zwleka z postem a Syriusza nie ma]
Jerome Drake
Oczekujący
Jerome Drake

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Kwi 02, 2016 9:05 pm
Wytłumaczenie, dlaczego tu dzisiaj przyszedł było naprawdę trudne i gdyby sam miał to opowiadać, wolałby już wymyślić jakąś bajeczkę na poczekaniu, niż zwierzać się komuś z takich rzeczy. Wbrew pozorom otwarty i żywiołowy Drake miał pewne sekrety, żale które w sobie dusił i którym nie pozwalał ujrzeć światła dziennego.
Część z nich wiązała się właśnie z tą salą. Komnatą wypełnioną pucharami, odznakami, medalami, dyplomami... Na wszystkich widniały nazwiska osób, które coś w tej szkole osiągnęły.
Blondyn zatrzymał się przy jednym z nich. Za wysokie wyniki w nauce i wzorowe zachowanie. Na odznace było wygrawerowane nazwisko "Drake".
Charles Drake.
Uśmiechnął się kwaśno, gdy przed oczami ukazała mu się twarz najstarszego z braci, pupilka rodziców. Jerome nigdy nie był dość dobry i dość zdolny. Zawsze to Charles był tym najzdolniejszym, najbardziej wychwalanym i kochanym przez rodziców. Najsmutniejsze było to, że Drug wcale nie był od niego taki znacznie gorszy. Jerome również był bardzo inteligentnym i zdolnym chłopakiem, jednak nigdy nie starał się tego w sobie rozwijać, bo niby po co, jeśli i tak nie zadowoli rodziców? Po co miał się starać, skoro był z góry skazany na porażkę? Już lepiej było iść przez życie z namalowanym uśmiechem i udawać, że nic go nie obchodzi. Właściwie, przez większość czasu nawet w to wierzył. Tylko w takich momentach jak teraz, gdy był sam, a przed jego oczami malował się obraz jego życiowej porażki, jakby przypominał sobie nagle, że wcale nie jest mu tak cudownie, jak zawsze stara się grać.
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Kwi 02, 2016 10:28 pm
Dziewczyna zebrała się z Wielkiej Sali po całym zajściu z Natalie i Jerome... Tak właściwie nie Jerome tylko Irytkiem... Właściwie to ją najbardziej przerażało. Szła jak zaklęta przed siebie, nie obierając absolutnie celu w jakim się kierowała. Chciała jednocześnie uciec z tego miejsca, ale bała się i nie wiedziała co ma zrobić. Nie uroniła nawet jednej łzy, bo wszystko stało się tak nagle i niespodziewanie. Po prostu kroczyła korytarzem, przez schody i nagle znalazła się przy bibliotece.
Stanęła przed nią i zaczęła się przyglądać. Ludzie wokół mijali ją i z pewnością zastanawiali się o co jej właściwie chodzi. Minęło dobre dziesięć minut jak stała bez ruchu. Potem odwróciła się i zamiast przekroczyć próg pomieszczenia, skierowała się do Izby Pamięci. Zupełnie nie wiedziała czemu tam idzie, ale coś ją zmuszało.
Jej nogi kroczyły szybciej, ale czuła jakby ktoś zawładną jej ciałem. Przed samymi drzwiami zatrzymała się i jakby otrzeźwiała. Spojrzała wokół siebie i złapała się za głowę. Nie wiedziała co się z nią dzieje, dlaczego czuje się taka bezosobowa. W ogóle z jakiego powodu poszła do tego miejsca.
By uspokoić swoją ciekawość otworzyła drzwi i wkroczyła do sali. Jak tylko zobaczyła postać stojącą obok gabloty z pucharami, wytrzeszczyła oczy. Poczuła, że ręce zaczynają się jej trząść a gula w gardle utkwiła na dobre.
- TY! - krzyknęła przerażona i wskazała palcem w stronę Jerome.
Zawahała się i opuściła dłoń. Po chwili czuła się jakby miała nogi z waty, nie wiedziała co ma zrobić. Chciała się cofnąć, ale gdy tylko zrobiła krok, upadła...


Ostatnio zmieniony przez Nathan Powell dnia Nie Lut 12, 2017 3:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Jerome Drake
Oczekujący
Jerome Drake

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Kwi 03, 2016 12:42 pm
A z resztą. Kogo to w ogóle obchodzi.
Prychnął pod nosem i uśmiechnął się kwaśno, wbijając wzrok w podłogę.
Przecież tego nie potrzebuję. Po cholerę się przejmować. Jutro i tak będzie dzień. Taki sam jak każdy inny. Nie ważne, co zrobię. "Jakoś" zawsze będzie.
Wzruszył ramionami i wepchnął ręce do kieszeni. Już miał się stąd zbierać, gdy za plecami usłyszał czyjeś kroki, a odwróciwszy się, ujrzał znajomą Puchonkę. Chciał się uśmiechnąć i jakoś normalnie przywitać, ale reakcja dziewczyny była pierwsza.
- No ja, a kto inny? - zapytał szybko, zaskoczony jej dziwnym zachowaniem.
W głowie szybko przeanalizował swoje ostatnie wyczyny. Czy zrobił coś, co mogłoby wyprowadzić Nathalie z równowagi? Owszem, wczoraj wywinął niezbyt miły kawał jednej Ślizgonce z czwartej klasy, ale Powell się z nią przecież nie przyjaźniła. Był też Krukon z szóstej klasy, ale i jego losy specjalnie nie powinny dziewczyny obchodzić. Chyba był czysty... prawda?
Uniósł jedną brew i ruszył powoli w jej stronę.
- A tobie co jest? - zapytał, gdy Nathalie zaczęła się miotać, nie mogąc się zdecydować czy jest w stanie uciekać, czy też ma zrobić coś jeszcze innego.
Nie zdążył zareagować, gdy panna Powell potknęła się o własne nogi i wylądowała na podłodze.
- Nathalie! - Nawet jeśli był jeszcze dość daleko, odruchowo wyciągnął rękę by ja łapać i szarpnął się do przodu, znacznie zmniejszając dystans między nimi.
Sponsored content

Izba Pamięci - Page 8 Empty Re: Izba Pamięci

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach