Go down
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Czw Lis 13, 2014 7:38 pm
Jeśli milczenie rzeczywiście jest złotem to trzeba zaniechać nauczania mówienia dzieci. Po co wymieniać złoto na srebro? Świat jest nielogiczny i niezrozumiały. Wymaga od siebie niemożliwego, a potem wylewa słone łzy w rozpaczy, że nie jest taki, jak sobie postanowił. To co mija już nie wraca. Trzeba widzieć przed oczami obraz góry przed rozpoczęciem wędrówki na szczyt, ale gdy już się tam znajdziemy powinniśmy podziwiać widoki, rozmyślając przy tym, jaką drogę przebyliśmy i co nam przyniosła, a nie jak wiele razy chcieliśmy zrezygnować ze wspinaczki podczas podróży. Można też przeklinać się, że wybór szczytu do zdobycia był głupi, skoro można było znaleźć się jeszcze wyżej. Czy to jednak miałoby sens? Nie. Z każdego wzniesienia patrzymy na to samo niebo, ale tylko do nas samych zależy, czy dostrzeżemy swoją upragnioną gwiazdę. Światło pada wszędzie i jest istotne w każdej ilości. W końcu niewielka świeczka rozjaśni choć trochę spowity w ciemnościach pokój. Wartość tych promieni liczona jest w długości swojego istnienia, a nie mocą.
Takim spojrzeniem powitać (nie)winną ciemnowłosą? Jeszcze takiego formatu! I wcale nie A4, a po prostu ludzkiego, która widzi, słyszy i czuję wiele rzeczy na raz. Obserwatorka upadających okruszków chleba, słuchaczka upadków babcinych szpilek. Takiej nic nie umknie. Odwzajemniła spojrzenie z potrzeby serca, a raczej chęci odkrycia, co w tej otchłani się kryło. Niebezpieczeństwo nie powinno być obce odważnemu, a uczniom domu lwa nie wypada tchórzyć i uciekać od wyzwań. Oczy to drzwi do duszy, a ona chciała dostrzec, co kryło się za tymi. Miała jednak wrażenie, że zamknięte są nie tyle, co na klucz, a jakąś mocną sztabę. Rozpracowanie zamka trochę jej chyba zajmie. Uśmiechnęła się tak, jak to ma w zwyczaju, czyli serdecznie, gdy otrzymała odpowiedź. Przynajmniej ktoś się na nią nie irytuję i nie ucieka, gdy zaczyna rozmowę.
- Nikt tak do końca nie czuję się dobrze - Znowu coś pogmatwanego. Chyba już zawsze z trudem będzie przychodzić jej przyjęcie zwykłej, codziennej, ludzkiej odpowiedzi. Nie wierzyła jednak nigdy w takie proste rzeczy. Wszystko nie będzie dobrze, czas nie leczy ran, do wesela może się nie zagoić, u ludzi wszystko nie jest w porządku, nie da się zrozumieć cudzego bólu, jeśli się go nie doświadczyło, a stwierdzenie nie potrzebuję pomocy to najgłupsza rzecz na świecie. Można jednak w zgodzie ze sobą dawać nadzieję i chyba oto chodzi. Nie można przy tym jednak używać farmazonów, bo jest to zwyczajnie krzywdzące.
- Z obcymi wspomnieniami łatwiej się zmierzyć niż z własnymi. Ponad to dzięki nim mury żyją, a nie są tylko zwykłymi kamieniami - Wspomnienia to taki stary, dobry przyjaciel. Problem w tym, że często nas zostawia po wypomnieniu wielu błędów.
- Może i my zostawimy w nim jakieś dla innych - To było głośne przemyślenie, znowu bardziej jej dla siebie niż kogoś... Powinna chyba zacząć to leczyć bądź przymykać buzię, bo wezmą ją za schizofreniczkę. Za dużo słów wychodzi z jej ust i to zdecydowanie.
- Wydaję Ci się czasem, że popełniamy taką małą zbrodnię zapominając o innych? - Jakież filozoficzne pytanie panno Grace. Naszło ją tak chyba przez klimat owego miejsca. Czuła się tak głupia i żałosna z powodu tego, że poświęca za mało uwagi innym. I to innym w pełnym tego słowa znaczeniu. I żywym i umarłym i tym, którzy odeszli i tym, którzy zostali. Kolejny raz postanowiła dać z siebie więcej o ile to w ogóle możliwe.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Czw Lis 13, 2014 9:42 pm
To są bardzo stare drzwi, Alexandro, bardzo stare, a mimo to nie zardzewiałe - wokół nich rośnie dzika, wysoka zieleń, która przebiła się przez beton wokół wylany, dawno oddając zapomnieniu, gdzie jest jakakolwiek ścieżka - tu tra tylko jakieś pole po zburzonej fabryce, na wielu wielu hektarach nie chce zniknąć - zresztą oprócz tej bramy, niby takiej zwykłej, przeciętnej, czy było tutaj cokolwiek interesującego? Nie krył się tutaj strach i nie można było doświadczyć podniecenia obcowania z czymś obcym. A może jednak? Opowiada się o aurach, dziedzinie magii, o której wiele się mówi nie tylko w świecie czarodziei, ale i mugoli - każdy podobno swoją posiada, a jej kolor odzwierciedla nasze główne cechy charakteru i przybiera się barwnymi wstążkami, kiedy tylko zmieniają się nasze odczucia, to mogąc jaśnieć, to ciemnieć, zaś tutaj? Tutaj było pusto - tylko letni wietrzyk muskał policzki i porywał włosy do tańca, wprowadzając ten sam dziwny spokój i oddalając od realności, jak się tylko dało. Tak jak ocean, ten, co dno jego niby widzimy, ten ciemny, do którego trafiają jedynie pojedyncze promienie słońca, ale tam, na tym piasku, którego nie zdobi żadna rafa, nie ma tutaj żadnego życia, widzimy skarb - stara skrzynia, połowicznie utkwiona w glebie, z rdzą na kłódce - płyniemy do niej, chcemy po nią sięgnąć, ale kiedy już ją prawie mamy... musimy się wynurzyć, żeby złapać powietrze. Z przykrością odkrywamy, że żadne czary tutaj nie działa, a różdżka pozwala nam co najwyżej się wynurzyć. Wynurzyć i uciec. Jak najdalej. Bo im dłużej próbujemy, tym bardziej ten mrok ciemnieje, a księżyc nijak nie chce się na niebie pokazać. Im więcej mija czasu, tym mocniej sobie uświadamiamy, że w tych głębinach... czai się jakieś zło.
Uśmiech, który twe wąskie, równo wykrojone wargi ozdobił, urósł jeszcze bardziej - ale tylko w jednym kąciku, w drugim pozostając niezmiennym - taki nierównomierny, prezentując wreszcie coś konkretnego, kiedy opuścił ze swej towarzyszki spojrzenie, która zjawiła się tutaj sam nie wiesz kiedy - oto jednak jest, samotna dusza, która zabłądziła i którą zły los zepchnął na drogę takiego Czarnego Kota, jak Ty - ta (nie)winna wyjadaczka chleba na drodze potwora o smukłej, bladej twarzy i palcach artysty splecionych i zwieszonych między udami.
- Zmienia to tyle, co nic. Świat zewnętrzny zawsze tkany jest złudzeniami. - Ten odwrócony na drobną chwilę wzrok znów do oczu rozmówczyni wrócił - miała delikatne rysy twarzy, miała spojrzenie osoby dobrej, słodko skomplikowanej wewnętrznie, która próbowała analizować - lecz między tobą a nią była przepaść, wokół żadnego mostu, nijak jej przeskoczyć, nijak obejść, czy przelecieć.
Patrz, ale nie dotykaj.
Rozmawiaj i słuchaj.
Jednak nigdy się nie zbliżaj.
- Mury to zawsze tylko kamienie. - Przesunąłeś się lekko na bok, by zrobić na ławce miejsce, gdyby niewiasta zechciała się rozsiąść, a miejsca przecież było pod dostatkiem. - Te mury żyją dzięki teraźniejszości. Przeszłość tylko tworzy z nich oziębłe więzienie.
To, co zginęło, winno móc odejść, choć odejście ma różne swoje odłamy, nie koniecznie chodziło tutaj o zapomnienie - tylko jakąś wartość dla tych, co nawet nie znali poprzedników łóżek, w których aktualnie spali, mają właśnie te zwłoki tych, co minęli? Oni poszli dalej, wszyscy idą ciągle dalej - tylko tacy jak ty stoją i obserwują - ci, dla których ziemia się nie kręci, za to gwiazdy zmieniają swą pozycję. Ci, dla których zegary nie biją.
- O niektórych nie warto pamiętać. - Bardzo obszerny, rozległy temat... I dość... delikatny. - Niektórzy nie chcą być zapamiętani... a jeszcze o innych... po prostu nie da się zapomnieć.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Pią Lis 14, 2014 9:05 pm
Czy aby na pewno trzeba się wynurzać? Może wystarczy stracić na chwilę oddech, poczuć jak to jest stracić wszystko, ale dotknąć celu? Warto umierać z myślą, że szliśmy przed siebie mimo przeciwności i nawet jeśli będzie to tylko moment w którym dotkniemy marzenia to było warto, skoro dążyliśmy do niego przez cały czas. Najważniejsze, by nie zniknąć. Odchodzić trzeba tak, aby echo słów i czynów odbijało się przez następne wieki. Każde zło i trudność jest do pokonania. Ślepy przez całe życie widzi tylko ciemność, a mimo tego umie dostrzec to, co nie jest oczywiste dla innych. Głuchy nigdy nie posłucha śpiewu ptaków, ale będzie doceniał to, że posiadają taką zdolność. Niemowa nie użyje słów, ale może słuchać ich jak nikt inny. Kaleka będzie ograniczony, ale zarazem jest w stanie zdobywać prawdziwe szczyty. Nie ma nic niemożliwego. Są tylko rzeczy, których wykonanie zależy od wiary w ich możliwość ich wykonania.
- Chyba żyjemy w innych światach, bo u mnie istnieje tylko rzeczywistość. Złudzenie to podła rzecz, bo rozpływa się jak kamfora, tak nagle, jak się pojawiła - Trzej bracia z opowieści Beedle'a, również nie mieli możliwości przejścia, ale znali się przecież na czarach i próba okazała się sukcesem. Alex może nie jest najwybitniejszą czarownicą w historii, ale też ma o tym jakieś pojęcie, co więcej wie, jak silną magią są słowa. Może uda się jej być, jak najmłodszy z braci?
- Aż kamienie. Fundament każdego budynku. - Skorzystała z chwili i dosiadła się, jak jest miejsce to trzeba korzystać, bo czemu tego nie robić? Nachodzi się jeszcze w najbliższym czasie.
- Jeśli teraźniejszość rozpala zdarzenia do granic możliwości to czasami potrzebna jest taka ochłoda. Trzeba ściągać się czymś na ziemię - Jeśli bez opamiętania się biegnie to nigdy nie nastąpi postęp, bo każdy błąd przeszłości zostanie powtórzony. Nie ma teraźniejszości bez myśli o przeszłości i wspomnieniu przeszłości. Wtedy dopiero czas zastyga, bo nie ma między tymi przestrzeniami granicy. Zaciera się, ginie i nagle ludzie sądzą, że czas to tylko pojęcie względne.
- Każdy jest wart pamięci - Szczerze wierzyła w prawdziwość tego stwierdzenia i nie miała zamiaru wycofać się z tego. Nie ważne, jaki by kto nie był to trzeba zapisać go gdzieś.
- Osoba, która nie pragnie zapamiętania musi mieć wielki uraz do siebie samego. Czuć się bez wartości. Tak silnie myśli, iż nic nie znaczy, że nawet tego nie pragnie. To smutne. Chciałabym należeć do ostatniej grupy o której mówisz. Nie dać się zapomnieć - Ileż melancholii przy rozmyślaniach dwóch osób. Izba Pamięci chyba wpływa w jakiś sposób na każdego. Wymaga od każdego czegoś, ale ciężko jest zrozumieć o co dokładnie chodzi. To się jedynie odczuwa.
- Przepraszam za moje roztrzepanie. Jestem kompletnie niekulturalna i nigdy nie wiem, jak poprawnie się zachowywać. Nazywam się Alexandra i bardzo miło mi Cię poznać, zamyślony nieznajomy - Szczerość, bo i po co udawać obeznaną i pewną swego, skoro to kłamstwo. Wszystkie takie zachowania społecznie przyjmowane jako oczywiste i jasne szły jej opornie. Zawsze znajduję się coś ważniejszego niż wymienianie uprzejmości. Próby podejmowane przez nią były bezowocne więc w pewnej chwili postanowiła, że ludzie zwyczajnie będą musieli przyzwyczaić się do dziwnego stylu bycia i braku pohamowania z jej strony. Jak coś na języku ma to szybko się owa rzecz wydostaję i nie ma innej opcji. Choć często nigdzie jej głos nie trafia to, jednak zdarza się i tak, że choć skrawki docierają gdziekolwiek i zostawią ślad.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Pią Lis 14, 2014 10:40 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Remusem a Dorcas.
[z/t dla obu]
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Lis 15, 2014 5:16 pm
- Jednak jest piękna, dopóki trwa. - Opuściłeś spojrzenie, by nie widzieć tych wszystkich konturów, duchów, widząc blask - bo przecież światło tutaj do niego docierało - oto i jest, to pomarańczowe, to ciepłe, wszak ono tuli się do ciała i nie może go opuścić, dopóki dobrowolnie się go nie zgasi lub nie usunie w mrok, wychodząc poza ten względnie bezpieczny krąg. Światło miało to do siebie, że może i niosło nadzieje, zazwyczaj wraz z nim można było zakosztować ciepła, ale jednocześnie obnażało, zdradzało obecność, pozwalało, by inni, stojący tuż obok, lub nawet w oddali, przyjrzeli nam się dokładnie - każdy instynktownie poszukiwał blasku, wszak w ciemnościach byliśmy ślepi, tylko cóż, jeśli jest na odwrót? Cóż, gdy istnieją ci, którzy ślepną, dy tylko posłać im kilka promieni słonecznych, a to własnie noc sprawia, że odżywają i dostają moc, by trwać i odbudować swe istnienie? Są ci, którzy tym złem się otaczają, to nim właśnie oddychają... Tylko po co o tym rozprawiać, tutaj nie ma nikogo naprawdę złego... czyż nie? Jak połączyć wrażenie delikatności i czystości z czymś brudnym, gotowym zabijać, miast pomagać i wyciągać pomocną dłoń. Więc, koniec końców, wszystko ograniczało się do tego, że podświadomie lgnąłeś do tego, co cię zabija - ogień jest wrogiem, powietrze gryzie w płuca, wszystko zdaje się być trucizną, jeśli tylko pozwolić na to odsłonięcie, jednocześnie nie było niczego agresywnego, co by sprawiało, że poznać się nie chciało dać - masochizm, poniekąd coś w tym było, jakiś rodzaj wspomnianego kalectwa, z którym, prawda, taka czysta i olśniewająca, również można było żyć i wspinać się na góry, te mentalne, gdy te fizyczne stawały się średnio osiągalne.
- Rzeczywistość to podła rzecz, która złudzenia niszczy. - Odparłeś więc w końcu w podobnej intonacji, dzieląc grubą kreską jej i swój świat, te jej realia i te twoje, w których myśli i doznania były zupełnie różne i jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności pozwolono im się przenikać, by muskały siebie wzajem, nie pożerając, nie krzywdząc - dopiero się poznawały, zbliżając, jak przyciągane przez siebie ciała, jeno nie mając żadnych materialnych kształtów. - Nie mniej jednak życie złudzeniami jest naiwną domeną słabych. - Uśmiechnąłeś się, sam do siebie chyba, pod nosem, prostując, by na nią spojrzeć na drobną chwilę. - Niezaprzeczalny fakt, iż fundamenty są podstawą każdej budowli. - Co tutaj dodać? Nie dało się postawić zamku, czegoś wspaniałego i pięknego, nie zaczynając od najprostszych i najbardziej podstawowych rzeczy, nawet kiedy nie mówiliśmy dosłownie o budowli, a o tych misternych więziach międzyludzkich, czy zależności między przeszłością a teraźniejszością.
Milczałeś, gdy wypowiadała następne zdanie, ważąc ich sens - byłeś duchem - żyłeś jak duch, żyjesz jak duch i jak duch chciałeś umrzeć, w samotności, nie opłakiwany przez nikogo - może ktoś by kiedyś znalazł twe szczątki i postawił grób dla nieznajomego z napisem "tu leży ten, którego imienia nie poznano i świat nie zapamiętał". Może. Lecz najpewniej twe kości rozsypałyby się w proch, nawet nie dostałbyś krzyża, zatopiony w puszczach, lasach, tam, gdzie ludzka noga nie spoczywała od wielu lat i jeszcze przez stulecia nie pocznie. Wszak cóż znaczysz? Większe znaczenie mają liście przesuwające się po wietrze, których piękny taniec mogły docenić ludzkie oczy.
- Mógłbym o sobie powiedzieć to samo... - Obdarzyłeś ją ulotnym uśmiechem, skinając głową w wyrazie szacunku. - Sahir Nailah, miło mi poznać... - Zawiesiłeś na chwilę głos. - Twe serce musi bić silnym żarem, skoro pałasz taką chęcią zapamiętania tego, co już dawno martwe. Godne podziwu.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Sob Lis 15, 2014 6:46 pm
- Nie da się wiecznie żyć złudzeniami. Są ulotne i zdradzieckie. Niekoniecznie żyją nimi tchórze, ale z pewnością osoby, których rzeczywistość silnie doświadczyła i nie radzą sobie z tym. Nie wszyscy mają siłę do walki. Wtedy potrzebny jest ktoś, kto zawalczy za nas i pomoże się podnieść - Każdy taki zamek powstawał dzięki oddaniu ludzi. Włożyli w mury nie tylko kamienie. Każda cegła, jego fragment to ważna część ich duszy. Człowiek tworzy po to, by być dumny z efektów swego działania. Zostawia w nim ślad. Większy bądź mniejszy, ale jest w nim to "coś", co ciężko jest określić. Każdy kto wchodzi gdzieś pozostawia fragment. Buduję niewidzialne ściany. Bowiem ludzie tworzą dom i miejsca, a nie przyziemne rzeczy. Bez ludzi każdy budynek jest pusty. Tak jak i oni sami, bez współtowarzyszy umierają od środka, niczym każda budowla. Człowiek to niezwykle skomplikowana istota, która egzystuję po to, aby wkraczać na nieznane ścieżki. Odkrywać, poznawać, marzyć. Podejmowanie prób, nieustanna walka, wzloty i upadki. Zwyczajne ryzyko. Trzeba jednak powiedzieć, że największe ryzyko to po prostu życie. Każdy dzień to niespodzianka. Tajemnica, którą dane jest każdemu odkrywać.
Wszyscy są przeznaczeni do czegoś.
Wszyscy są piękni w swojej niedoskonałości.
Wszyscy są tak samo ważni na świecie.
- Z pochodzenia jestem Szkotką. W sumie też w pół Angielką, bo mój ojciec urodził się w Londynie, ale wyprowadził się i właśnie w Szkocji poznał moją matką i tam już zostali. Sercem więc zawsze pozostaję w tamtym kraju, tak się czuję i nazywam się Szkotką, nie inaczej. Mieszkałam w Linlithgow, gdzie każdy silnie przywiązuję się do historii. Moje drugie imię dostałam dzięki królowej Szkocji, która w naszym mieście się urodziła. Maria Stuart - tej kobiecie właśnie to zawdzięczam. No i pasji rodziców do poznawania historii. Bardzo się tym interesują, a ja to podłapałam. Właśnie w miejscu, gdzie się wychowałam bardzo szanuję się to, co było. Pomagają nam w tym ślady przeszłości. Nikt nigdy nie mówił, że to martwe i chyba nigdy nie dam rady tak tego zaklasyfikować. To trochę tak, jakby ludzie się zmieniali, ale coś z nich zostawało. Jakby miejsca się zatrzymywały. Istnieją, a my możemy poznawać, utożsamiać się z tymi, którzy odeszli. Są wiecznie żywi. Właśnie dlatego, że o tym pamiętamy. Nie możemy nic więcej zaoferować. Chcę dać każdemu ile tylko się da. Zapamiętać każdą twarz, spojrzenie, opowieść, smutek, radość - Mówiąc to żywo gestykulowała, uśmiechała się, wspominając miasto swojego urodzenia, choć wiążą się z nim różne przeżycia, uśmiechała się, mogąc powiedzieć, jakie to wszystko dla niej ważne. Po takim rozwinięciu się nagle zamilkła, czując, że prowadzić ohydnie niegrzeczny monolog. Pół biedy, że się opamiętała.
- Znowu przepraszam... strasznie dużo mówię, naprawdę przepraszam - Wcześniej patrzyła na swojego rozmówcę niemal bez ustanku, ale teraz była tak speszona, że opuściła głowę i zamilkła. Czuła się źle postępując tak, gdy poznała kogoś nowego. Kocha mówić, ale wiedziała, że musi przystopować. Słuchając ludzi więcej zyska i bardzo pragnęła pokazać wszystkim, że równie mocno chcę ich słyszeć. Tylko zdarza się jej wpaść w temat i nie móc się wygrzebać. Wtedy jest, aż zbyt ożywiona przy mówieniu i nie daje dojść do słowa. To była ta chwila. Siedziała zmieszana i zaróżowiona na policzkach. Jeśli kiedykolwiek za coś się wstydzi to tylko w takich przypadkach "słowotoku", żadnych innych.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Lis 16, 2014 7:36 pm
Otwórz oczy i umysł, słuchaj i patrz, jak ciekawa, jak głęboka osoba na twej drodze stanęła, tak niewinnie głaszcząca dłonią każdy zniszczony fragment, jaki tylko widziała, nie dostrzegając w nim zła i zniszczenia, a szukając tego piękna, które w nim nadal tkwiło, zaklęte, a które realne było wiele lat temu, teraz pozostając jedynie marnym i niedocenianym szkieletem, który każdy mijał bez zastanowienia. Odrzucała złudzenia, sięgała po prawdę, co w niej takiego widziała? Ach tak, jej realia posiadały kolory i barwy, coś, co ty widziałeś w bladych, mizernych resztkach odcieni, ona badała w pełnej intensywności, przy czym wydawało ci się, że nawet nie wysilała przy tym wzroku - przychodziło jej to naturalnie, ze stoickim spokojem, który niosła na rozwartych dłoniach razem ze słowami na ustach określających świat w jej własny sposób, okolonych realiami prywatnych przemyśleń. Przemyśleń kształtowanych i modelowanych latami, w których było więcej zrozumienia, niż mógłbyś podejrzewać, spoglądając pierwszy raz w jej ciepłe, idylliczne oczy, stanowiące wrota do jej zwierciadła duszy, które przebiłeś na wylot, by teraz  wyłagodnieć - wszystko przez melancholię, prawda? Przez słowa, których nie chciałeś słyszeć, które naruszały twoje względnie zagojone, dzięki złudzeniom, rany.
- Właśnie tym jest słabość. Momentem, kiedy sami nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z własnymi problemami. - Nie miałeś wątpliwości co do własnych słabości, a jednocześnie nie widziałeś powodów, by się nad nimi rozckliwiać - im więcej się myślało nad tym, jak bardzo słabi jesteśmy, jak wiele mamy wad, że jesteśmy beznadziejni - to wszystko tylko bardziej nas osłabiało, zamknięte koło stawało się samonapędzającym tworem, które ciągnęło nas prosto w dół. A Ty już na samym dnie się znalazłeś, więc po co miałbyś się przejmować, martwić, smucić? Chciałeś jeszcze spoglądać z dołu na blaski barw dni codziennych, żeby nie zatonąć zupełnie w czerni, choć zamiast ją odrzucać postanowiłeś ją pokochać i przyswoić. Nie można walczyć z latawcami, inaczej przemieniały się w coraz groźniejsze potwory i coraz dotkliwiej raniły - nauczyłeś się, jak niewiele warte są samobójcze misje, nawet te podjęte w szlachetnych celach bronienia kogoś.
Ona uważała, że prowadziła niegrzeczny monolog, a On uśmiechnął się, miło,uprzejmie, nawet ten wzrok pełen nieskończonej przestrzeni martwego kosmosu wyłagodniał, dając tą niemą zachętę, niemą, ale o wiele bardziej wartościową od słów aprobatę, by mówiła dalej i wydała na świat plony swych uczuć, przeszłości, marzeń i pragnień - taka drobna chwila i po raz kolejny przychodziło ci słuchać historii, czy to przypadek? Lubiła mówić, czy też po raz kolejny tworzyło się niezrozumienie "dlaczego ja to mówię?". Dlaczego akurat tobie, prawda? Taki już jesteś, zamiast mówić, słuchasz, bo nie masz do powiedzenia nic wartościowego, nic, czym chciałbyś się podzielić. Ot jesteś - ten duch o względnie ludzkiej bytności.
- Nie ma za co przepraszać. - Uspokoiłeś ją. - Zamierzasz zajmować się historią w przyszłości, jak twoi rodzice?
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Lis 16, 2014 8:11 pm
Zło czai się za każdym krokiem. Czy można jednak stwierdzić, że czegoś za nim nie ma? Nikt nie rodzi się potworem. Staje się nim. Nie oznacza to jednak, że nie zostało w nim nic pozytywnego. Dobro żyje. Stłumione, skrzywdzone, pobite i zamknięte gdzieś na końcu duszy, ale jest tam. Nie ma odwagi drgnąć, krzyknąć: "Hej! Nie rób mi tego, nie chcę zrobić Ci krzywdy!". To tak, jak z ludźmi w śpiączce. Czekają na wybudzenie. Bodźca z zewnątrz, który pozwoli im wrócić. Alex wierzyła, że może być swego rodzaju bodźcem dla innych. W końcu tylko prawda może wyzwolić i dać prawdziwe ukojenie. Trzeba znaleźć w sobie odwagę do tego, by nią żyć i mimo wielu złych doświadczeń mówić ludziom, że jeszcze istnieje. Że mogą ją ukrywać, ale nigdy jej nie zmienią, bo tym właśnie jest prawda. Ciężko ją zmienić. Zadziwiającym jest fakt, że w tej chwili chciała widzieć w nim kogoś na kogo czekała. Kogoś kto nie karze jej zamilknąć, odejść, zapomnieć, że go poznała. Wielu jej unikało. Chociaż trzeba jasno powiedzieć, że nie tyle uciekają przed nią, a przed prawdą. Nie lubią jej, bo mówi. Wszystko. Czy on ją lubi? Ciężko powiedzieć. Wiedziała, że ma on w sobie coś niezwykłego. Kontrolował się. Pilnował. Nie da się go zobaczyć natychmiast. Niewielu ludzi potrafi ukazywać tylko tyle, ile chcą, by inni zobaczyli. Posiadał w jej ocenie piękną cechę. Niebezpieczną, ale przez to kuszącą. Co więcej patrzył jej w oczy. Kolejna niezwykła rzecz. Kontakt wzrokowy wydaję się oczywisty przy rozmowie, ale nie takiej. To było inne. Wspaniałe przez swoją tajemnicę. Tajemnicę, którą dla niej kryły jego oczy. Co ukrywają? Dlaczego to robią?
- Słabości to problemy, które się powtarzają i nawarstwiają. Są normalne. Każdy potrzebuje innej osoby. Jeśli chcemy być nad ludźmi to tylko w chwili, gdy wyciągamy do nich pomocą dłoń. Żeby wreszcie mogli wstać, a słabość stać się siłą - Warto wiedzieć, co jest naszą słabością, ale jeszcze lepiej jest zdawać sobie sprawę ze swoich mocnych stron. To z nich powinniśmy korzystać.
Uśmiech na jego twarzy z pewnością był pokrzepiający. Śliczny w swojej szczerości tego uczucia. Zrozumienia. Jak widać nie była jedyną osobą w tym pomieszczeniu, która potrafiła rozumieć człowieka. Umiłowanie słowa miała w sobie od zawsze. Rzadko jednak ma słuchacza. Znalezienie takiego daje jej wiele radości. Umacnia wiarę w to, że do kogoś jednak dociera.
- Jesteś bardzo wyrozumiały. I nie. Szanuję przeszłość, jest fascynująca, ale są ciekawsze i ważniejsze rzeczy od tego - Misja. Każdy jakąś ma, do czegoś zmierza. Nawet jeśli jest to droga do autodestrukcji.
- A ty? Skąd jesteś? Powiesz mi coś? Bardzo chciałabym usłyszeć cokolwiek o Tobie i oczywiście, zapamiętać. Imię to niewiele, jeśli chcę się naprawdę poznać człowieka - Każdy nosi w sercu coś, co powinno zostać powiedziane. Nie koniecznie dlatego, że to istotne, ważne, ale po prostu by mówić.  By ktoś wiedział o nas cokolwiek. Choć czuła dookoła niezwykłą aurę to było w niej coś znajomego. Słusznego. Podniosła głowę mówiąc do niego i znowu przyglądała się mu. Kim jesteś Sahirze? Każdy ma jakąś opowieść. Jaka jest Twoja?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Lis 16, 2014 9:35 pm
Właśnie, ta kontrola, której Ty, Alexandro, łapać nawet nie próbowałaś, z góry ją odsuwając w swym umiłowaniu do prawdy, jakie wokół siebie roztaczałaś, lecz która nie raziła w oczy. Nie wpychałaś się z butami na siłę, och nie - Ty przystawałaś z boku, spoglądałaś, nie oceniałaś - to było piękne, zdajesz sobie z tego sprawę? NIE OCENIAŁAŚ. Wyciągałaś dłoń, jakby ten, który tutaj siedział, był takim samym istnieniem, jak każde inne, nie wynosiłaś go ponad piedestał, nie zakopywałaś wśród tych najgorszych - przedziwne, że zaoferowałaś to, czego większość nie potrafiła - wyłączony instynkt, tego nie powinno się cenić, lecz czarnowłosy doceniał to bardzo, nawet będąc w stanie wykrzesać w sobie cień odczuć w postaci wdzięczności za to, co mu zaoferowałaś; to przynosiło ze sobą zainteresowanie, ciekawość tego, co będzie dalej, wrodzony masochizm, który nakazywał czekać (podszepty tego dobra, które nadal chciały wspominać, jak to było mieć emocje, nawet jeśli ostatnie były tymi najgorszymi, wylewającymi wewnętrzne łzy), co będzie dalej, jakie słowa popłynął z tych miękkich ust, nie układających się na razie w żaden uśmiech, a dzięki którym ty, Sahirze, tak wiele mogłeś usłyszeć. Powinieneś uciekać, tak jak większość, lecz Ty również byłeś spaczony tym, co przyjmowało prawdę, nawet w najgorszej postaci, nader świadom tego, że samymi kłamstwami żyć się nie powinno, że nimi żyć nie można - mimo tego dobrowolnie wybierałeś tą ścieżkę, w której miast przystawać i zastanawiać się nad czymkolwiek, po prostu zapominałeś - dzięki temu krew przestawała żłobić ścieżki na bladej skórze i wreszcie otwarte rany zamieniały się w blizny - to, co mówią, że czas jest najlepszym lekarstwem... To nie było do końca tak. Czas po prostu pozwala odrzucić od siebie to, co było i zostawić te rany daleko w tyle, w starym ciele - jednak one nadal tam trwały i czekały na chwilę słabości lub przypomnienia o nich, by otworzyć się na nowo, nigdy wierne, nigdy sprawiedliwe, wyżarte przez życie, które przedstawiali nam jako piękne i obiecujące.
Zaśmiałeś się, kiedy wypowiedziała te zdanie - nie, nie wyśmiałeś jej - był to śmiech cichy, krótki, lecz nie zawierający kpiny, czy sarkazmu - coś go w tej wypowiedzi rozbawiło, nawet bardzo, skoro był w stanie ukazać jakąś żywszą reakcję, która gotowa go była oddzielić od bytu duchowego, udowadniając, że jest tutaj, słucha i wszystko odczuwa na swój sposób, nawet jeśli jego oczy nie ukazywały niczego, a twarz była spokojną, miłą, uprzejmą maską... Maską? Nie promieniował żadnym fałszerstwem, lecz może to kolejna ułuda wokół niego rozwinięta? Otoczony był czymś, co czyniło z niego idylliczny twór, przez którego ciało przechodziły palce, kiedy tylko próbowało się go dotknąć, wejść z nim w jakąkolwiek interakcję głębszą niż jedynie mierzenie tego tworu spojrzeniem.
- Pięknie ujęte... Lecz niestety przeczące realiom. Świat łamie ludzie. Tych, których nie jest w stanie złamać - zabija. Zabija powoli, bardzo silnych, bardzo uczynnych i bardzo inteligentnych. Jeśli nie jest się jednym z nich, można być pewnym, że Ciebie też dopadnie... tylko nie będzie się szczególnie śpieszyć. - Kolejne skinięcie, kolejna oznaka szacunku wobec tego, co sobą Alexandra prezentowała - piękną, nienaruszoną wiarę w dobro świat i ludzi, w to, że każdemu da się pomóc, że słabość nie jest niczym złym, że wystarczy, by ktoś ci podał rękę... - Jesteśmy poddani selekcji naturalnej. Takie są prawa natury.
Ohydne, brutalne, ale tak właśnie jest... Sam uważałeś tak samo jak ona, jeszcze nie tak dawno temu - masz wrażenie, że czas przepływa bardzo szybko obok ciebie, przy czym ty stoisz w miejscu, niezmienny, obojętny, cichy obserwator - dobrze ci z tym było, czemu miałbyś coś zmieniać?
- Urodziłem się w Londynie, tam też się wychowałem, głównie wśród mugoli, którzy byli mi jak bracia i siostry... - Delikatny uśmiech, ten łagodny, który nie wiadomo było, co dokładnie miał znaczyć, ale nie odtrącał w nawet najmniejszym stopniu. - Nie jestem osobą, o której się zapamiętuje, droga Alexandro. Jak sama powiedziałaś, żyjemy w całkowicie innych rzeczywistościach. Moja rzeczywistość nie istnieje razem ze mną.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Nie Lis 16, 2014 10:34 pm
Raz na jakiś czas rodzi się istota, która nie ma ochoty żyć według kart jakie dostała, a woli sama nimi rządzić. Rozdanie trwa. Alex ma zamiar rozdać swoje karty nawet jeśli zostanie bez żadnej. Jak miałaby inaczej postąpić? Oczekując od innych zrozumienia jest zobowiązana darować je innym. Pragnąc być brana jako Alexandra Grace, a nie jako jakaś tam Gryfonka, jakaś tam zwykła dziewczyna, czy jakaś tam córka mugoli musi udowadniać, że jest KIMŚ. Głęboko wierząc przy tym, że nikt nie powinien być identyfikowany przez wygląd, pochodzenie, dom, posłyszaną plotkę czy cokolwiek innego, co nie dotyczy jego osobowości, którą odkryła samodzielnie. Szacunek za szacunek. Spłacanie długów to pierwsza rzecz jaką robi. Ktoś dla niej, ona dla kogoś. Równość. Nie gorszy, nie lepszy. Zwyczajny człowiek. Jedynym lekarstwem na zło jest dobro. Zaś ran na duszy nie uleczy nic innego, jak sam jej użytkownik poprzez wybaczenie i przyjęcie prawdy.
Coś w środku niej zostało poruszone. Nie chodziło o śmiech, nie. W każdej odsłonie jest on dobry. Zaś słowa późniejsze... ukuły.
- Złamania się goją. A to nie świat zabija. To ludzie są największym problemem. Oni zabijają swoich braci. Nie tolerują, ranią, krzywdzą, niszczą. I wiesz co? Sztuką jest nie bać się śmierci. Bo wolę umrzeć, wiedząc, że zostawiłam świat lepszym niż odejść żyjąc na zasadach potworów, którzy walczą w imię niesłusznych ideałów. Mogą powtarzać kłamstwa, ale one na zawsze pozostaną zaledwie kłamstwami. Po mnie już raz śmierć przyszła. Teraz jestem gotowa na powtórne spotkanie z nią. W każdej chwili, ale obecnie mam chwilę. I każdą z nich wykorzystam. Walcząc o każdego człowieka - Nie podda się. Trzy słowa, które oddawały wszystko. Życie nie jest bajką. Nikt jednak nie powiedział, że nie może mieć baśniowych motywów.
- Selekcję, którą ludzie ustalili. Siłą nie liczy się w skrzywdzonych osobach i możliwości ciągłego krzywdzenia, a w mocy jaką dajemy z siebie, by innych uratować i liczbie ocalonych - Każde prawo jest do by je łamać. Żaden kodeks nie powie, co myśleć i czuć. Każdy ma nieograniczone możliwości. Mogą wszystko.
- Nie oznacza to, że ja lub ty nie możemy być częścią innej rzeczywistości. Świat jest do tego, by bezustannie poznawać coś nowego. Doświadczać - Wciąż mówiła spokojnie, choć jej serce biło szybciej. Czuło, że mówi ważne rzeczy i tak był wpływ tego wszystkiego. Nie mogła przestać. Nie kiedy wiedziała, że człowiek z którym rozmawia utracił w jej mniemaniu najważniejszą rzecz.
- Mam wrażenie, że zapomniałeś co to jest nadzieja, Sahirze. A życie bez niej musi być okropnie smutne. Mogę powiedzieć Ci tylko tyle, że zbyt często myślimy, że dostaliśmy czas nieograniczony przez, co mówimy, że wciąż go mamy. A on ucieka. Nie ważne jak wiele zostało nam go przeznaczone to i tak kiedyś upłynie. Może po 50 latach, a może po 500, ale ucieknie. Nie chcę marnować swojej drugiej szansy, bo nie wiem ile jej jeszcze mam. Przykro mi, że żyjesz bez nadziei. I pewnie gdybym płakała to właśnie to bym teraz zrobiła. Płakałabym nad Tobą, bo naprawdę mi smutno. Żałuję, że nie mogę podzielić swojej nadziei na nas dwoje - Powiedziała dużo. Kolejnej osobie. Tym razem jednak wyjawiła kolejny mały sekret. Ludzie mogliby zacząć je spisywać i wykorzystywać. Właśnie jej otwartość i słabości o których jawnie mówi. Jest jedno ale. Ona nie da się stłamsić. Nie da sobą pomiatać i znęcać. Silna osobowość z pewnością wielokrotnie uchroniło ją, ale kiedyś... może zapłacić za nią ogromną cenę. Ludzie są zdrajcami, fakt. Może liczyć tylko na to, że Ci, którzy poznają jej historię, którym pragnie pomóc, nie będą pierwszymi, którzy obrócą się przeciwko niej.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Pon Lis 17, 2014 5:18 pm
Złamane serce, wiesz, ono w końcu zamienia się w głaz, tak jak każde drzewo, które kwitnie, a które się zetnie i pozostawi, jak było - może zostać niemrawym, nieczułym pomnikiem, trwającym przez tysiąclecia, albo zgnić, rozłożyć się i nie pozostawić po sobie żadnego śladu prócz nawozu, który będzie podstawą dla... niczego, bo poza tym drzewem na jałowej pustyni nie mogło zakwitnąć nic, wszystko w tym miniaturowym ogrodzie kłamstw wyginęło, choć kiedyś był taki piękny, obrośnięty różanecznikami i liliami rozchylającymi dumną, arystokratyczną biel. Teraz pozostał tylko piasek i szarość zachmurzonego nieba, z którego leniwie sypały się anielskie łzy, już nie przeznaczone do odżałowania tego miejsca.
- Złamany kręgosłup to śmierć. - Bardzo szybko, prosto, banalnie wręcz, zwłaszcza dla kogoś takiego, jak ty. Często i nawet dla tych, którzy wydają się słabi - wystarczy kogoś źle popchnąć, lub uderzyć w nieodpowiednie miejsce nieodpowiednim przedmiotem, wszystko stawało się kwestią przypadku, który wtedy zaczynał boleć, gdy okazuje się, że w naszych ramionach spoczywa ktoś, kogo kochamy, a komu odebraliśmy życie z powodu idiotycznej kłótni. Tak wyglądało życie. - Śmierć nie jest niczym wielkim. To nieunikniona część życia, która przychodzi, kiedy będzie miała takie widzi-mi-się... - Życie lubi nas doświadczać, jednych mocniej, innych słabiej, niektórzy mają podporę, dzięki której mogą ten kręgosłup, naruszony, wyprostować i podtrzymywać się tak długo, aż się zrośnie, by móc potem iść dalej.
Jednak nie wszyscy mają to szczęście. Niektórzy, choć pomocy pragną, nie dostają jej - i czemu? Nie dlatego, że są źli, bo ich dobroć właśnie doprowadzała ich do ruiny, jednak ileż można? W końcu przychodzi taki moment, kiedy zamiast się czołgać, w końcu się podnosimy, otrzepujemy nogi, dłonie, prostujemy się i obdarzając świat ostatnim, przeciągłym spojrzeniem, odwracamy się i nikniemy w mroku, odkrywając, że miłość do nicości może nas uratować, czego żaden człowiek dokonać nie mógł.
- Więc, wojowniczko, marzy ci się śmierć bohaterki? - Wyrozumiałość? Dochodzenie do zrozumienia? Wszystko to mogło być równie dobrze złudzeniem, on sam mógł tylko odgrywać rolę, którą akurat na ten moment sobie wybrał i przybrać całkowicie inną, gdyby tylko chciał - byłby naprawdę dobrym aktorem... Bo za nic nie można było stwierdzić, czy jest szczery, czy... no właśnie, po prostu łże w twarz. Przynajmniej bezdenna otchłań jego zwierciadeł dusz zdawała się zawierać... pełne zrozumienia. Jakby nie było dlań obcego tematu, jakby nie istniały dlań dusze, których nie mogłaby przyjąć w swe zdradzieckie objęcia.
Nadal chcesz pukać w te drzwi i szukać wytrychu, by rozkuć łańcuchy?
Jak na razie wydawały się niewzruszone.
- Selekcję, którą ustaliła natura, a której właśnie ludzie próbują się sprzeciwić. Tacy ludzie, jak Ty. Nazywani 'dobrymi' w tej dżungli. - Uśmiechnąłeś się lekko, niemal nie mrugałeś, zaklęty w kontakcie wzrokowym, jaki między sobą wywiązaliście. Ci odważni wszak nie uciekają, trwają i przyjmują każde wyzwanie, jakie zostało im rzucone. Pokręciłeś jednak głową i opuściłeś ją na drobny moment, nim powróciłeś do poprzedniej pozycji, uśmiech tylko się poszerzył, znów prezentując sobą rozbawienie i nie sposób było stwierdzić, co tak naprawdę go bawi. Prawda? Wydawała mu się aż tak banalna, a jednocześnie ta, którą odrzucił i przyjął za kłamstwo... Pojęcie tych dwóch przymiotów było naprawdę względne. Każdy mógł mieć swoją własną prawdę.
- Nie chciałbym twych łez, ani twej nadziei, droga wojowniczko o wielkim sercu... Zachowaj je dla siebie lub dla kogoś, kto może ich potrzebować. Sprzedałem swą duszę w zamian za nieskończony mrok i już serca nie sprzedam, by znów zobaczyć blask dnia. On zawsze mnie raził.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Pon Lis 17, 2014 5:56 pm
Jeśli zostanie tylko piach, czy można uznać, że jest nie potrzebny? Świat zaprogramowany jest tak, by wszystko spełniło określone zadanie. Tutaj nie zdarzają się pomyłki. Jesteśmy jednym wielkim planem. Nawet jeśli nasza rola to odejście w ciszy. Dopełniamy siebie nawzajem. Każdy brak się odczuwalny, a dojście do ładu trochę trwa.
Jaka jest duma z posiadania ogrodu w którym się nie pracuję? Niewielka. Zaś, gdy coś zdobędziemy samodzielnie wiemy, że plon jaki to daję jest piękny nie przez swój wygląd, ale wykorzystanie.
- Ale co po tej cielesnej śmierci jeśli dusza żyje dalej? Czy śmierć to tylko zatrzymanie akcji pracy serca? Nie, do chwili gdy mózg pracuję. Zaś śmierć naszego wnętrza następuję, gdy podejmiemy taką decyzję - Można być martwym podczas "życia". Oddychać, mówić, zakładać maski i tworzyć co rusz nową postać. Jak wiele warte to jest? Umieranie może być odważne i godne bądź tchórzliwe. Jeśli odchodzić to tylko wiedząc dlaczego.
- I my możemy mieć swoje widzi-mi-się. To nie śmierć dyktuje tutaj warunki - Samemu ciężko się podnieść, a jeszcze gorzej żyć. Potrzeba wspólnoty to naturalna rzecz, bo nikt nie jest samowystarczalny. Wielu jednak wiedząc, że ma siłę wykorzystuję ją źle. Nie pomaga. I nigdy nie wiadomo na kogo padnie nieszczęsna odmowa w jej udzieleniu.
Mimo wszelkich starań pewnych ludzi, los nie jest sprawiedliwy. I wtedy się ucieka. Nawet w cień, który spowija nie tylko ciało, ale i serce. I zabija. Jakby do komory z tlenem powoli dostawała się trująca substancja.
- Nie marzy mi się śmierć - Od tego trzeba było zacząć. Lubił mówić krótko? Trzeba powiedzieć, że i ona potrafi skwitować coś prosto i wyraźnie. To był tego rodzaju moment. Nie mogła mieć pewności, ale nikt, nigdy jej nie ma. Czasami trzeba zaufać. Dostanie się kilkadziesiąt razy, ale może w przyszłości znajdzie ktoś, kto nie spróbuje wykorzystać niczego, co zostało mu powiedziane i sam będzie doceniał coś tak zapomnianego, jak prawda z której zaczyna robić się zaledwie legenda.
Drzwi można zniszczyć na wiele sposób. Złodziej musi być cierpliwy, by zniszczyć zamek. Tak i ona czasami musi podjąć wiele nieudanych prób. Czasami wystarczy zwyczajnie zapukać i grzecznie poprosić o przyjęcie bądź poczekać pod drzwiami.
- Warto zauważyć, że to ty podświadomie z jakiegoś powodu określiłeś mnie mianem dobrej. W tym momencie mogę Ci powiedzieć, że według znacznego grona jestem największą zmorą i wrzodem na tyłku o rozumku dżdżownicy oraz kompletnym braku sensownych poglądów. Natura jest nieprzewidywalna i kapryśna. Nigdy nie wiadomo o co jej chodzi. Dlatego jesteśmy jej częścią - Teraz ona mogła się uśmiechnąć. Było to wywołane swego rodzaju dumą. Dobrą? Chyba nigdy nie usłyszała z niczyich ust takiego miana. Skąd więc zaklasyfikował ją do takiej grupy? Istnieje jednej rodzaj prawdy. Niektórzy po prostu zapomnieli, że półprawda wciąż jest kłamstwem. Zaburzenie tych pojęć powoduję lawinę.
W prawdę bowiem ciężko uwierzyć, gdyż jest prosta, a komplikowanie sobie wszystkiego to domena ich rodzaju.
- A czy widzisz blask gwiazd na nocnym niebie? Nie płacze, wierz mi. Ale nadzieja? Będą ją mnożyć dla każdego. Każdy jej potrzebuje. Nawet ty, a może nawet szczególnie
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Pon Lis 17, 2014 10:07 pm
Prawda? Coś w tym było, po coś natura wykształciła pustynię, piasek, na którym przecież nic nie kwitło, nigdy nic rosnąć nie chciało, a jeśli trafiło się na pustynię i na niej zabłądziło, było niemal pewnym, że się tam zginie - bo jak znaleźć zagubionego w złotym morzu burz piaskowych? A mimo to ludzie żyli na pustyniach i potrafili ją zrozumieć, docenić, przyzwyczajając się do jej surowego klimatu i upału, który przyzwyczajonego do umiarkowanych klimatów zabijał powoli, stopniowo i sukcesywnie, nakazując mu szukać cieni. Takaż też pustynia, wbrew pozorom, chowała w sobie piękne oazy, malowała cudowne szlaki pośród skał i nigdzie nie doceniało się tak pożywienia i nie szanowało picia tak, jak tam. Na niej słowo "cud" nabierało nowego znaczenia... Tyle że nadal nie wiadomo, dlaczego Bóg zezwolił na to, by to istne piekło trwało i by błądzili tam ludzie dobrzy, którzy byli właśnie tymi, co lubią pomagać... Ty nie boisz się tam błądzić. Chodzisz pewnie po nawierzchni, piach nie wpada ci w oczy i nie krztusisz się z braku oddechu - jak dziwna to była rozmowa, nie uważasz, Alexandro? Naprawdę wszyscy aż tak przed tobą uciekali, byś nie zostawała wysłuchana i doceniona z twym wielkim sercem i otworzonym umysłem, którym chłonęłaś, a który był jednocześnie na tyle silny, by i piłeczkę odbijać, kiedy coś się z twymi przekonaniami nie zgadzało.
Pokiwał głową, znów uśmiechając się do samego siebie, przytakując twym słowom, temu wywodowi, który zakończyłaś tym, że każdy swe widzi-mi-się mógł mieć - a i owszem, niektórzy mniejsze, inne większe, lecz niezaprzeczalnie - były.
- To prawda. - Powiedziałeś tylko i aż, przyznając jej całą rację w tym, co mówiła - tym nie mniej śmierć była śmiercią, nawet jeśli nie równało się to z dosłownym złamaniem karku i dosłowną zgnilizną ciała. Martwi za życia - przed tymi zawsze nas ostrzegano, wszak nie mieli duszy, sumienia, byli jak zwiędłe kwiaty, które jedyne, co mogły zaoferować, to truciznę w zamian za pomoc, która i tak po nic im nie posłuży.
- Nazwałem cię dobrą całkowicie świadomie. - Spokojny ton, niezmienny przez całą tą rozmowę, czasami jedynie zabarwiony delikatnymi nutami rozbawienia, tak miękki, a jednocześnie trochę mrukliwy, jak u leniwego kota, który wylegując się na szczycie pieca spogląda na nas z zainteresowaniem i prowadzi konwersację, bo stwierdził, że napotkał wystarczająco ciekawą osobę, by na niej skupić całą swą uwagę. - Należy zauważyć, że to większość jest ślepa. Gdyby nie to, większości upadków dałoby się uniknąć. - Nie chodziło tutaj przecież o ślepotę dosłowną, a właśnie o prostotę szarej masy, którzy spoglądali na świat poprzez swe palce, woląc pędzić na złamanie karku, lub o tej inteligencji, przy której delfiny okazują się naprawdę wielkimi geniuszami.
Długo nie odpowiadał na jej ostatnie słowa, wyglądał jak zaklęty, znów przypominał kamienną rzeźbę, tylko że teraz nie krążyły nad nią czarne chmury, a osnuwał ją srebrzysty, zimny blask księżyca, dając złudne wrażenie, że w tym momencie można więcej zobaczyć - już i tak powiedziałeś jej o sobie wystarczająco wiele, wprost, nie wprost, wiedziałeś, że ona rozumie... To tak jakby poddawać widzowi teatru pod nos po stronie spektaklu, a jednocześnie szeptać, że dobrze, że nie zna scenariusza, wszak ma być to niespodzianka.
- Urodziłem się prawdopodobnie 26 października, w Londynie, z krwi mugolki i czystokrwistego czarodzieja. Tego samego dnia trafiłem do sierocińca, a moja matka została zamordowana parę dni później. Nie wiem, co się stało z ojcem, który opuścił ją wiele miesięcy przed moimi narodzinami. - Nigdy nikomu jeszcze nie opowiedziałeś historii swojego życia, woląc ją zachować dla siebie i nie widząc w niej niczego, czym można by się pochwalić, tym nie mniej kiedy patrzyłeś na Alexandrę miałeś wrażenie, że spoglądasz na swe sumienie, które stanęło przed tobą i przypomina ci o wszystkim, co teraz osnułeś obojętnością, zdepresjonowany artysto, i wolałeś poddać zapomnieniu, niż się z tym zmierzyć. Walczyłeś sam przez te 15 lat za siebie, za matkę, za ojca, za wszystkich wokół ciebie, wymierzając rękawicę całemu światu, pragnąc tego samego dla wszystkich - dobra, ciepła, szczęścia i spokoju. - Trafiłem do Tuamu, sierocińca prowadzonego przez Bon Secours, pozostając w Londynie i tam też się wychowywałem. - To akurat parę osób słyszało. Tylko wszystko, co zawsze pomijałeś, a co cię ukształtowało, całe te obrzydliwe sekrety, które płynęły krwią i siniakami, choć twe ciało nie nosiło nawet najmniejszej blizny. - To nie jest taki wielki sekret. Nie widzę powodu, by płakać i użalać się nad rodzicami, których nawet się nie znało. Na tym zawsze się historia kończyła... A to nawet nie jest jej początek. - Zaufanie? Już nie czułeś czegoś takiego. Mówiłeś to, bo dlaczego nie? Ponieważ możesz, ponieważ masz taki kaprys, nikt ci nie zabroni, nikt też nie będzie kazał, stając nad tobą jak kat nad grzeszną duszą. - Sierociniec ten zbudowano razem z ośrodkiem opieki dla samotnych matek, choć między jednym a drugim była różnica jak między niebem, a ziemią. Wielki, zbudowany z cegieł dom, który zabroniono opuszczać, do którego wchodziło wielu, lecz niewielu już wychodziło, tam właśnie usadowił się jeździec trupiobladego konia, obserwując tą selekcję naturalną, która była jedynie wynikiem ludzkiej słabości. Ci, co nie potrafili walczyć, umierali. Nikt za nimi nie płakał, nikt nie stawiał im nagrobków, nikt nawet nie odważył się szepnąć, że taki a taki spał na tym a tym łóżku, pustoszejącym z dnia na dzień. Siostry Zakonne zawsze potem modliły się za dziecko, które, jak twierdziły, oddały do adopcji... Tam każdy z nas cieszył się, gdy dostał pół kromki suchego chleba, tam dopiero słowo "pomoc" nabierało innego znaczenia... - Przechyliłeś głowę na ramię, ciągle nie zrywając kontaktu wzrokowego z nią - nie wydobywał się z ciebie żaden smutek, żadna rozpacz, żadna z ran nie krwawiła na nowo - Ty, skryty za grubymi, wysokimi murami, jedynie ciągle delikatnie się uśmiechałeś, rozbawiony faktem, do czego wróciłeś i co pierwszy raz wypowiadałeś na głos. Ciągle do tego wracałeś. Przed tym nie dało się uciec. - Ci z nas, którzy mieli minimum siły, pracowali. Łapaliśmy się wszystkiego, odkąd pamiętamy, od zamiatania, po czyszczenie butów i pomaganie w sklepach... większość kradła, sięgała po narkotyki, dobrowolnie odpływała w objęcia nieistnienia, wybierając tą drogę, miast powolnej śmierci z rąk sióstr... Ratowałem tych, co mogłem, ale wiedziałem, że dla większości ta droga ucieczki jest jedyną i nie ma sensu podawać im dłoni. Było zbyt wielu, którzy wciąż chcieli żyć. - To uczucie, nigdy go nie zapomnisz, kiedy stoisz między tym, co chce umrzeć, a tym, co chce żyć, kiedy masz czas, by uchronić tylko jednego, kiedy musisz wybierać, kto jest wart trwania, a kto na nie nie zasłużył... - Nikt nie powinien być stawiany przed takim wyborem. Nikt nie powinien patrzeć, jak pomimo wszystkich starań bracia i siostry umierają ci na rękach... - Oczywiście, jednak życie to nie bajka... - Byłem przekleństwem w tym miejscu. Diabłem, którego próbowano wybawić chłostą. Lepiej znam mrok czterech ścian izolatki, niż światło dnia. Dla Zakonnic magia pochodziła z samego dna piekieł, w dodatku zbyt wielu pomogłem umknąć, ale one się nie bały, że któreś z nas pójdzie na policję i zdradzi, co się tam wyprawia. W końcu siostry Magdalenki nas ratowały. Pomagały ocalić nasze grzeszne dusze. - Jeden z kącików uniósł się mocniej na trzy sekundy w ironicznym geście. - Oczywiście wielu z tych, którzy umknęli, próbowali. Tylko że władza nic siostrom, chronionym przez Kościół, nie mogła zarzucić. Po paru razach i udowodnieniu nam, że nie warto więcej sprowadzać plugawych ateistów w progi świętego miejsca, nikt więcej się na to nie odważył. - Bardzo dokładnie was nauczyły, że takich "złych ludzi" nie wolno tam zsyłać. Jedynie raz policja zaglądnęła w tamte progi. Nigdy więcej.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Wto Lis 18, 2014 7:56 pm
Chyba to wszystko przez to, że nawet jeśli większość czasu spędza się w piachu to jednak nawet niewielkie oazy są warte tego wysiłku. Wiedząc jak wymagające jest życie na pustynie o wiele bardziej doceni się inne miejsca. Woda, która jest życiodajna nabiera większego znaczenia.
Problem w tym, że ludzie wolą znajdować studnię pełną jej niż zadowolić się oczkiem wodnym. Dlatego i ją odrzucają. Każdy człowiek ma wady. A jak widać jej są zbyt duże i upierdliwe dla innych by mieli jakąkolwiek ochotę je znosi, by dostrzec zalety. Nie oszukując siebie trzeba liczyć się z niedoskonałościami. Ona nie miała nic z osoby, którą ludzie chcą znać. Wciskała nos w nie swoje sprawy, poucza, krzyczy, śmieje się - a to wszystko dzieje się jawnie. Nie ma udawania i ukrywania. Otwartość to coś co tłumy lubią zamykać. Najlepiej najszczelniej jak się tylko da.
Czy można więc powiedzieć, że jest dobra? Starająca się, by taką być. Różnie wychodzi, ale podjęcie decyzji to już coś. Postanowienie, potem realizacja.
- Miło coś takiego o sobie usłyszeć. A po za tym to czasami trzeba upaść, by przypomnieć sobie, jak wspaniale jest chodzić - Bo ileż można? Iść, iść, iść. Wpada się w monotonię i koniec, nie ma już żadnej różnicy. Więcej satysfakcji jest z podniesienia się niż bezustannego sukcesu. Docenienie tak małej rzeczy następuję dopiero wtedy. By coś docenić trzeba to utracić.
Cisza. Odbijała się echem. Niby jest niema, ale tak naprawdę to ona jest najbardziej wymowna.
Kiedy on przerwał ten krzyk afonii, ona dalej tkwiła nieruchomo. Chciała wyłapać każde słowo, szczegół. Wszystko jest istotne.
I tak nie przerywała mu. Ani razu. Nie miała prawa wyrywać fragmentów historii. Poznając jej sens powinno znać się minimum większość, jak nie wszystko. Ona nie miała pewności, co bardziej jest przerażające. Historia i czy brak reakcji na nią. Nie żeby była inna. Sama już jako dziecko postawiła mur. Żadnych łez. I przez te wszystkie lata się go trzymała. Gdzieś jednak głęboko wiedziała, że to złe i wbrew szeroko pojętej normalności. Nie wierzyła, że ktoś może mieć podobnie. Po prostu przeżywać te wszystkie złe rzeczy ze swojego życia bez elementu wylania z siebie kojących łez. Nie odwracała się. Patrzyła i nie mogła tego pojąć. W pewien chory sposób nie była sama. Z drugiej zaś strony poznała kogoś, kto inaczej odbiera swoje przeżycia. To rozbawienie... było dziwne. Dziwne, a zarazem fascynujące i niezrozumiałe. Chciała to pojąc. Merlinie! Jak bardzo chciała zrozumieć tego człowieka. Człowieka, który połamał kręgosłup i żył, a raczej ona tak by to określiła. Co mu się stało? Czegoś w układance brakowało. Elementu który zespoliłby obraz. Nie tego przeszłości, ale teraźniejszości. Nie miała jednego puzzla, który był środkiem tego wszystkiego.
Słuchała bez drgnienia najmniejszą częścią ciała. Praktycznie nie mrugała patrząc na jego twarz. Pewnie wyglądała przy tym jak upiór, ale nie mogła inaczej. Uśmiechnąć się bądź zasmucić? Bezsensu. To już się stało. To informacja. To przeżycie.
Nie jej oceniać, czy było słuszne, dobre. Po prostu... było.
- Twoja historia jest z pewnością przejmująca - Zaczęła, próbując uporządkować wszystko, co miała do powiedzenia - Nie powiem, że rozumiem Twój ból, bo było by to kłamstwem i ujmą dla Twoich doświadczeń. Pewnie zabrzmię, jak nawiedzona i ślepa, ale sądzę, że to wszystko musiało wydarzyć się z jakiegoś powodu - Byt. Plan. Może nawet boski plan? Kto tam wie. Świat jest tak rozległy i skomplikowany, że musi owy istnieć. Nawet chaos ma swój tok działań
- Opiekunki z tego domu to potwory. Takie prawdziwe. Bezduszne. Nie miały prawa oceniać kto jest wart pomocy. Człowiek to po prostu człowiek. Jeśli rzeczywiście były takie świątobliwe to powinny wiedzieć, iż nawet Ci "plugawi ateiści" zasługują na miłosierdzie - Oburzenie? Zdecydowanie. Ponownie na świat. Na to, co wyprawiał, by prowadzić ich swoimi ścieżkami - Uważam, że tacy ludzie, którzy przeszli przez coś trudnego są po coś. Mają obowiązek pouczyć innych. A zarazem dać nadzieję, że możliwe jest dalsze życie - Będąc tuż obok cierpienia nie można pozwolić by szerzyło się dalej. Egoistyczne byłoby takie postępowanie w przypadku bólu.
- W jakimś sensie wyrwano Ci część duszy, umarłeś, by żyć dalej. Skoro tak wielu nie dotarło do momentu w którym mogliby zacząć naprawdę żyć to ty tym bardziej powinieneś to zrobić - Przeszłości nie da się zmieć, ale przyszłość jest w rękach żywych. Niestety, bądź stety, ale tak właśnie jest i nie ma się na to wpływu. Umierała. Sama mogła nie doświadczyć pełnego znaczenia słowa "życie". A jednak tam jest.
Jej głupim odruchem było złapanie swojego towarzysza za rękę. Przekazywała w ten sposób ludziom, że jest z nimi. Był to ruch bezwarunkowy, podświadomy w pewnym stopniu. Dział się. Szybko cofnęła dłoń i przewróciła oczami na znak niezrozumienia dla samej siebie.
- Powinniśmy zmienić temat. Wiesz dlaczego? Bo żyjemy teraz i tu
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Sro Lis 19, 2014 10:13 pm
Ronić łzy? Ile można ich uronić, tych widocznych, prawdziwych, szczerych - człowiek jest tak zbudowaną istotą, że jak nikt do perfekcji doprowadził zdolność przystosowania i wykształca własne mechanizmy obronne - nazywamy to "depresją", później schodzi w schizofrenię, lub nim do niej dojdzie zakańcza się alkoholem, narkotykami, by czasem mieć swój finalny wątek zakończony na akcie samobójstwa. Okazuje się, że jest to bardzo dobra wersja wydarzeń. Gorzej jest, kiedy pozwalamy wszystkiemu ciągnąć się wokół nas do tego stopnia, iż w końcu stajemy, uśmiechamy się pod nosem, rozbawieni życiem, światem, przeszłością i przyszłością i dochodzimy do wniosku, że nam nie zależy. Nie chce nam się. Nie chce nam się żyć, walczyć, starać o cokolwiek, ba - nawet już samobójstwa nie chce nam się popełniać. Odlatujemy, nie próbując dokładnie pamiętać tego, co było, ani twarzy, z których ust spływały obietnice, że będą, ale odchodziły, nim się zdążyło zamrugać. Oto Ci Martwi za Życia. Ty jesteś tym Martwym za Życia.
- Nie mam żadnego obowiązku wobec innych. - Uśmiechnąłeś się - wciąż tak samo przyjemnie, spokojnie, może jesteś lalką, którą ktoś nakręcił, a której nawet nie obiecano, że może dostać swoją własną duszę i stać się prawdziwym chłopcem, jak w tej bajce? Podniosłeś się, wreszcie odrywając przenikającą pustkę od sylwetki niewiasty, która zabawiała cię rozmową - czy czułeś się lepiej po zdradzeniu ułamka przeszłości? Opowiedziałeś ją, bo miałeś taki kaprys, bo czemu by nie? Dlaczego niby miałbyś czuć się lepiej?
- No właśnie... - Żyjemy tutaj i teraz, nie da się temu zaprzeczyć... Uśmiech zniknął z twojego lica, pozwalając, by znowu objęła się ona nieprzystępnym mrokiem, by znów pojawiły się burzliwe chmury i zaczęły targać twym płaszczem i kruczymi kosmykami - upiór, do którego lepiej się nie zbliżać. - Oddał bym wiele, żeby wrócić do tamtych czasów. - Powiedziałeś na pożegnanie, posyłając jej ostatnie, przeciągłe  spojrzenie (jakie to uczucie dotknąć tej bladej, chłodnej, nieruchomej dłoni?) i ostatni nietrwały, ulotny uśmiech, schylając się po torbę, by przerzucić ją przez bark. - Ciao. - Rzucił na odchodnym, unosząc dłoń, by nią pomachać i pochłonęła go ciemność korytarza.
[z/t]
Sponsored content

Izba Pamięci - Page 2 Empty Re: Izba Pamięci

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach