- Audrey Fisher
Audrey Fisher
Nie Cze 03, 2018 12:58 pm
Imię i nazwisko: Audrey Fisher
Imiona i nazwiska rodziców: William Fisher (półkrwi) i Gwendolyn Fisher (Mitchell) (mugol)
Data urodzenia: 19.04.1961 r.
Miejsce zamieszkania: mieszka z rodzicami w małym domku znajdującym się w lesie, oddalonym odrobinę od pobliskiej wioski na obrzeżach Anglii, Linterfall.
Status majątkowy: 35 galeonów (średnio bogaty)
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: palisander, włos z głowy wili, 11 cali, bardzo sztywna
Wzrost: 155
Waga: 43
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Bogin: zobaczyłaby potężnego wilkołaka - wyobrażenie własnego brata w ciele bestii. Nigdy nie widziała go w tej postaci, więc sam obraz pozostaje domysłem, zwykłą kalką podręcznikowej osoby zarażoną likantropią. Stworzenie(bogin) warczy na nią, gdy tylko obdarzy go spojrzeniem... Nigdy nie zastanawiała się dlaczego przybiera on taką a nie inną formę - prawdopodobnie dlatego, że naprawdę boi się zobaczyć swojego ukochanego, wybielanego przez siebie braciszka w postaci krwiożerczej bestii.
Amortencja: zapach starego pergaminu, lasu iglastego, wanilii, mięty.
Widok z Ain Eingarp: ujrzałaby samą siebie z kupką ubrań i maszyną do szycia obok; w dłoniach trzymałaby dyplom najlepszej projektantki w czarodziejskim świecie! Robiłaby, to co lubi...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
jeśli chodzi o naukę, Audrey radziła sobie w porządku. O ile nie potrafiła manewrować na miotle, o tyle znakomicie opanowała sztukę warzenia eliksirów - nie dlatego, że to lubiła, a dlatego, że chciała pomóc własnemu bratu. Często zasypiała kilka godzin później, żeby nadgonić materiał, bo - nie ukrywajmy - tak naprawdę żadnej smykałki do tego nie miała. Po prostu wkuwała. Podobnie wyglądała sprawa z zielarstwem - mimo, że przedmiot wcale jej nie interesował, starała się zyskać jak najwięcej potrzebnej wiedzy, by w przyszłości uwolnić brata od klątwy - przynajmniej spróbować to zrobić.
Co z pozostałymi przedmiotami? Właściwie to nie mogła pochwalić się najlepszymi wynikami. Zerowe umiejętności latania na miotle, brak predyspozycji do astronomii i przeciętne stopnie z obrony przed czarną magią i transmutacji; wszystko to sprawiało, że nie wyróżniała się z tłumu, ale również nie zaliczała się do grupy najgorszych uczniów. Ot co, zwykła uczennica.
Przykładowy post:
Skąd miała wiedzieć, że próby uwolnienia brata ją tak pochłoną? Kiedy wchłaniała kolejną książkę od eliksirów, gdy wrzucała następny składnik do kociołka, nie myślała o sobie, o własnych zainteresowaniach i marzeniach. Chciała pomóc tylko i wyłącznie bratu. W ciągu kilku lat nauki w Hogwarcie przeniosła wszystkie swoje ambicje na drugi plan, kompletnie zapominając o tym, że czasem musiała postawić swoje dobro nad dobro innych.
Co miała powiedzieć? Że uwielbia magię leczniczą i zrobi wszystko, żeby pomóc istotom ze świata magicznego? Chyba nie. Musiała powiedzieć jej prawdę.
- Lubię szyć - wzruszyła ramionami. Uwielbiała to robić, tworzyć nowe ubrania i je do siebie dopasowywać; kiedy w szkole zorganizowano teatrzyk, ona stworzyła wszystkie kreacje. Radziła sobie doskonale, wyśmienicie... ale przecież musiała rozwijać się w innym kierunku. - Kiedyś chciałam pracować u Madame Malkin - posłała kobiecie krótki, nieśmiały uśmiech.
Potem spojrzała na nią jak na jakąś pustaczkę. Notowała coś w dzienniku, nie odzywała się zbyt dużo, najwidoczniej szukając informacji na temat umiejętności dziewczyny. Cóż, prawdopodobnie nie znalazła zbyt dużo - poza tym, że potrafiła perfekcyjnie używać swojego wrodzonego bicz fejsu. Połączonego z bejbi fejsem, o ironio...
- Musiałabyś przygotować kilka projektów i wysłać je do potencjalnego zleceniodawcy - powiedziała z przekąsem.
Och, co za suka! Ona właśnie mówiła jej prawdę, a ta reagowała tak szorstko? Och, nie powinna. No cóż, taki urok Audrey - obrażała się zbyt szybko, wszystko wyolbrzymiała, krótko mówiąc: Drama Queen.
- Chyba niepotrzebnie tutaj przyszłam. Wrócę kiedyś... gdy pojawi się tutaj nowy pracownik - podniosła torbę tak gwałtownie, że wylała stojącą na stole wodę. - Och, najmocniej przepraszam - i wyszła.
Merlinie, dlaczego dorośli musieli być tacy... dziwni? Nie dość, że miała problemy związane ze swoim ukochanym bratem to jeszcze musiały dołować ją jakieś pustaczki. Może wcale nie powinna szukać pracy na wakacje? Głupia krowa!
No i szła - dumna, pewna siebie i wkurzona. A może tylko się tak wydawało? Zawsze wyglądała na wściekłość. Bicz fejs utrudniał zakładanie znajomości, ale... co ją tam obchodziło? I tak nie zamierzała utrzymywać kontaktów z większością tych tępaków.
Imiona i nazwiska rodziców: William Fisher (półkrwi) i Gwendolyn Fisher (Mitchell) (mugol)
Data urodzenia: 19.04.1961 r.
Miejsce zamieszkania: mieszka z rodzicami w małym domku znajdującym się w lesie, oddalonym odrobinę od pobliskiej wioski na obrzeżach Anglii, Linterfall.
Status majątkowy: 35 galeonów (średnio bogaty)
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: palisander, włos z głowy wili, 11 cali, bardzo sztywna
Wzrost: 155
Waga: 43
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Bogin: zobaczyłaby potężnego wilkołaka - wyobrażenie własnego brata w ciele bestii. Nigdy nie widziała go w tej postaci, więc sam obraz pozostaje domysłem, zwykłą kalką podręcznikowej osoby zarażoną likantropią. Stworzenie(bogin) warczy na nią, gdy tylko obdarzy go spojrzeniem... Nigdy nie zastanawiała się dlaczego przybiera on taką a nie inną formę - prawdopodobnie dlatego, że naprawdę boi się zobaczyć swojego ukochanego, wybielanego przez siebie braciszka w postaci krwiożerczej bestii.
Amortencja: zapach starego pergaminu, lasu iglastego, wanilii, mięty.
Widok z Ain Eingarp: ujrzałaby samą siebie z kupką ubrań i maszyną do szycia obok; w dłoniach trzymałaby dyplom najlepszej projektantki w czarodziejskim świecie! Robiłaby, to co lubi...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
jeśli chodzi o naukę, Audrey radziła sobie w porządku. O ile nie potrafiła manewrować na miotle, o tyle znakomicie opanowała sztukę warzenia eliksirów - nie dlatego, że to lubiła, a dlatego, że chciała pomóc własnemu bratu. Często zasypiała kilka godzin później, żeby nadgonić materiał, bo - nie ukrywajmy - tak naprawdę żadnej smykałki do tego nie miała. Po prostu wkuwała. Podobnie wyglądała sprawa z zielarstwem - mimo, że przedmiot wcale jej nie interesował, starała się zyskać jak najwięcej potrzebnej wiedzy, by w przyszłości uwolnić brata od klątwy - przynajmniej spróbować to zrobić.
Co z pozostałymi przedmiotami? Właściwie to nie mogła pochwalić się najlepszymi wynikami. Zerowe umiejętności latania na miotle, brak predyspozycji do astronomii i przeciętne stopnie z obrony przed czarną magią i transmutacji; wszystko to sprawiało, że nie wyróżniała się z tłumu, ale również nie zaliczała się do grupy najgorszych uczniów. Ot co, zwykła uczennica.
Przykładowy post:
Skąd miała wiedzieć, że próby uwolnienia brata ją tak pochłoną? Kiedy wchłaniała kolejną książkę od eliksirów, gdy wrzucała następny składnik do kociołka, nie myślała o sobie, o własnych zainteresowaniach i marzeniach. Chciała pomóc tylko i wyłącznie bratu. W ciągu kilku lat nauki w Hogwarcie przeniosła wszystkie swoje ambicje na drugi plan, kompletnie zapominając o tym, że czasem musiała postawić swoje dobro nad dobro innych.
Co miała powiedzieć? Że uwielbia magię leczniczą i zrobi wszystko, żeby pomóc istotom ze świata magicznego? Chyba nie. Musiała powiedzieć jej prawdę.
- Lubię szyć - wzruszyła ramionami. Uwielbiała to robić, tworzyć nowe ubrania i je do siebie dopasowywać; kiedy w szkole zorganizowano teatrzyk, ona stworzyła wszystkie kreacje. Radziła sobie doskonale, wyśmienicie... ale przecież musiała rozwijać się w innym kierunku. - Kiedyś chciałam pracować u Madame Malkin - posłała kobiecie krótki, nieśmiały uśmiech.
Potem spojrzała na nią jak na jakąś pustaczkę. Notowała coś w dzienniku, nie odzywała się zbyt dużo, najwidoczniej szukając informacji na temat umiejętności dziewczyny. Cóż, prawdopodobnie nie znalazła zbyt dużo - poza tym, że potrafiła perfekcyjnie używać swojego wrodzonego bicz fejsu. Połączonego z bejbi fejsem, o ironio...
- Musiałabyś przygotować kilka projektów i wysłać je do potencjalnego zleceniodawcy - powiedziała z przekąsem.
Och, co za suka! Ona właśnie mówiła jej prawdę, a ta reagowała tak szorstko? Och, nie powinna. No cóż, taki urok Audrey - obrażała się zbyt szybko, wszystko wyolbrzymiała, krótko mówiąc: Drama Queen.
- Chyba niepotrzebnie tutaj przyszłam. Wrócę kiedyś... gdy pojawi się tutaj nowy pracownik - podniosła torbę tak gwałtownie, że wylała stojącą na stole wodę. - Och, najmocniej przepraszam - i wyszła.
Merlinie, dlaczego dorośli musieli być tacy... dziwni? Nie dość, że miała problemy związane ze swoim ukochanym bratem to jeszcze musiały dołować ją jakieś pustaczki. Może wcale nie powinna szukać pracy na wakacje? Głupia krowa!
No i szła - dumna, pewna siebie i wkurzona. A może tylko się tak wydawało? Zawsze wyglądała na wściekłość. Bicz fejs utrudniał zakładanie znajomości, ale... co ją tam obchodziło? I tak nie zamierzała utrzymywać kontaktów z większością tych tępaków.
- Caroline Rockers
Re: Audrey Fisher
Wto Cze 05, 2018 11:43 pm
Witaj na Magicznej Kołysance!
Na podstawie karty przydzielam ci 3 atuty i 1 słabość.
Atuty:
- Przyjmij pomocną dłoń - postać z tą cechą jest zawsze chętna by nieść innym pomoc. Potrafi rzucić wszystko, czym obecnie się zajmuje, byleby tylko wspomóc kogoś swoimi umiejętnościami.
- Zawsze mówię prawdę - postać potrafi tak pięknie i wiarygodnie kłamać, że czasem nawet czarodziej specjalizujący się w legilimencji ma problemy ze stwierdzeniem, czy to prawda czy nie. Mówi że był we Francji a tak naprawdę był w pobliskim parku? Twierdzi, że spotkał Dumbledore'a gdy kupował coś na Nokturnie? Wciśnie to komuś tak, że nigdy się nie zorientuje.
- To coś - postać ma w sobie to coś, jakiś urok, magnetyzm, który przyciąga. Niektórzy myślą, że tylko wile mogą wpływać na innych w tak silny sposób, ale kiedy spojrzy się na tę postać... Może to urodziwa twarz, może ponętne kształty... A nade wszystko te oczy... Achhh, temu spojrzeniu nie naprawdę ciężko odmówić.
Słabość:
Oczekiwania rodziny - postać należy do rodziny z konkretnymi planami na jej przyszłość. Za wszelką cenę stara się zrealizować oczekiwania, nie śpi po nocach żeby uzyskać W z Eliksirów, a jeśli zawiedzie, wyrzuty sumienia nie dadzą jej spokoju przez długi czas.
Na podstawie karty przydzielam ci 3 atuty i 1 słabość.
Atuty:
- Przyjmij pomocną dłoń - postać z tą cechą jest zawsze chętna by nieść innym pomoc. Potrafi rzucić wszystko, czym obecnie się zajmuje, byleby tylko wspomóc kogoś swoimi umiejętnościami.
- Zawsze mówię prawdę - postać potrafi tak pięknie i wiarygodnie kłamać, że czasem nawet czarodziej specjalizujący się w legilimencji ma problemy ze stwierdzeniem, czy to prawda czy nie. Mówi że był we Francji a tak naprawdę był w pobliskim parku? Twierdzi, że spotkał Dumbledore'a gdy kupował coś na Nokturnie? Wciśnie to komuś tak, że nigdy się nie zorientuje.
- To coś - postać ma w sobie to coś, jakiś urok, magnetyzm, który przyciąga. Niektórzy myślą, że tylko wile mogą wpływać na innych w tak silny sposób, ale kiedy spojrzy się na tę postać... Może to urodziwa twarz, może ponętne kształty... A nade wszystko te oczy... Achhh, temu spojrzeniu nie naprawdę ciężko odmówić.
Słabość:
Oczekiwania rodziny - postać należy do rodziny z konkretnymi planami na jej przyszłość. Za wszelką cenę stara się zrealizować oczekiwania, nie śpi po nocach żeby uzyskać W z Eliksirów, a jeśli zawiedzie, wyrzuty sumienia nie dadzą jej spokoju przez długi czas.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach