Go down
Quidel Silverarrow
Hufflepuff
Quidel Silverarrow

Quidel Silverarrow Empty Quidel Silverarrow

Sro Maj 16, 2018 1:15 pm
Imię i nazwisko: Quidel Silverarrow
Imiona i nazwiska rodziców: Beatrice Rowle (czystokrwista) i Amaru Silverarrow (półkrwi)
Data urodzenia: 10 czerwca 1962 rok
Miejsce zamieszkania: Mały dworek w Cardiff, Walia
Status majątkowy: Bogaty
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Hufflepuff
Różdżka: Angielski dąb, pancerz kikimory, 11.5 cala, sztywna

Wzrost: 1,73 m
Waga: 75 kg
Kolor włosów: Czarne
Kolor oczu: Ciemnobrązowe, aż czarne.

Bogin: Szafa w której siedział bogin została otwarta. Wszyscy zgromadzeni w sali wstrzymali oddech, nie wiedząc, co wyjdzie, a po Qui spodziewali się naprawdę nie lada potwora. W końcu Indianiec zdawał się niczego nie bać.
Jakim zaskoczeniem dla wszystkich był moment, gdy z szafy niezgrabnie, na rękach wypełzła syrena, czy raczej tryton. Qui jednak wzdrygnął się, a także cofnął się krok do tyłu. Mocniej zacisnął palce na trzymanej różdżce, by powstrzymać ich drżenie. Serce zaczęło mu walić jak szalone, a w głowie pojawiło się wspomnienie sprzed lat, kiedy był dzieckiem i razem z przyjaciółmi kąpał się w morzu. Przebywali na niestrzeżonej plaży, blisko podwodnego lasu wodorostów. Dzieci mają głupie pomysły, czego dowodem był wyścig, kto szybciej przepłynie las wodorostów. Było ich trzech, czwarty kolega się bał, zrezygnował. Wystartowali i już na początku było widać, że to nie takie proste. Łatwo było zabłądzić w tych wodorostach, już nie wspominając o tym, że te zaplątywały się w kończyny, czy włosy. Płynąć dłużej wśród tych roślin, traciło się orientacje, gdzie jest góra, a gdzie dół. Tylko samozaparcie lub upartość Qui sprawiła, że wypłynął z tego podwodnego lasu, a gdy to zrobił, gdy obejrzał się krótko za siebie, szukając swoich kolegów. Nie dojrzawszy ich, stwierdził że poddali się lub wypłynęli na powierzchnię. Gdy wrócił spojrzeniem przed siebie... dojrzał paszczę pełną zębów, wyłupiaste oczy syreny. Nigdy tak szybko nie uciekał, nigdy tak szybko i rozpaczliwie nie próbował wypłynąć na powierzchnię. Gdy mu się to udało... dowiedział się, że jego dwaj koledzy utonęli.
Ludzki umysł jest dziwnym tworem. Od tamtego dnia Qui znienawidził, a także bać się zaczął wszystkiego, co związane było z podwodnym światem. W tym i syren, którą teraz wszyscy mogli zobaczyć. Wypaczone postrzeganie, niby u dziecka. Duże zęby, wielkie oczy i ten syk, słowa pozbawione ładu i sensu.
Strach przerodził się w gniew.
-RIDDICULUS! - Syrena nadęła się niczym balon, by potem wybuchnąć konfetti.
Amortencja: Palone drzewo dębowe lub sosnowe i zapach magnolii.

Widok z Ain Eingarp: Podchodząc do lustra, od razu wiedział, co w nim dojrzy. Właściwie nie musiał tego robić, by wiedzieć, jakie pragnienie skrywa się w najgłębszych zakamarkach jego duszy. Jak tylko spojrzał w jego kierunku, materializować się zaczął obraz prerii ciągnącej się aż po horyzont. Zielony łan miejscami przetykany był żółtym lub niemalże czerwonym piaskiem, gdzieś w oddali majaczyły wzniesienia przeradzające się gwałtownie w potężne piaskowe góry. Nagle zza jednej z ram wyjechały dzikie rumaki niosące na swych grzbietach czerwonoskórych jeźdźców. Indianie z piórami we włosach, malowaniami na twarzy, ścigali się z nadchodzącą burzą, chcąc dotrzeć do domu, zanim złapie ich deszcz.
Każdy widzący ten ruchomy obraz, poczułby zew wolności, obudziłoby się w nim pragnienie pogalopowania razem z tymi mężczyznami i kobietami. To samo pragnienie zawrzało w krwi Quidela.
Obraz pociemniał, by zdradzić, że nadeszła noc, którą rozjaśniały wielkie ogniska rozpalone między drewnianymi domkami. Przy nich tańczyli ludzie, czerwonoskórzy Indianie. Wśród nich Quidel dojrzał samego siebie. Tańczył z innymi, śmiał się z nimi, był po prostu jednym z nich. Należał do plemienia, o którym dotychczas tylko słyszał, a do którego w sumie również należał. Nigdy nie widział tych, pośród których tańczył, ale wiedział, że to jego ludzie. A on jako mag-Indianin winien się nimi opiekować, pozwolić im rozmawiać ze swoimi bogami i chronić swoją magią, tak jak wcześniej robił to jego dziad i bardzo krótko jego ojciec.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nigdy nie miał większych kłopotów z nauką, bo jeśli takowe miał, to po prostu trochę więcej siedział w książkach. Oczywiście, jak większość uczniów przysypiał na zajęciach z Historii Magii, by potem zasypiać przy książkach z tego też przedmiotu. Średnio mu szła Transmutacja, ale to może wynikać z braku talentu do przedmiotu. Najlepsze oceny do tej pory miał z Zielarstwa, Astronomii, Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami i Eliksirami, dobrze mu poszedł również egzamin z Wróżbiarstwa, które wybrał jako przedmiot dodatkowy – podobnie jak ONMS. Wcześniej dobrze radził sobie z Lataniem na Miotle, co nadal robi rekreacyjnie.

Przykładowy post:
Powoli, nieśpiesznie dreptał w stronę boiska do Quidditcha. O jeden z szerokich barków opierał swoja miotłę, na której zamierzał polatać. Umówił się z Fergusem na szesnastą, chociaż doskonale wiedział, że kuzyn na tą godzinę się nie stawi. Przejmować się tym nie zamierzał, bo choć sam był punktualny, to ze spóźnieniami nie miał problemu. A już na pewno nie w takim przypadku. Gorzej, gdy miał się z kimś spotkać np. przed wyjazdem pociągu. Wtedy potrafił nawet kogoś porzucić, byleby zdążyć na pociąg – chociaż wiele zależało od sytuacji.
Do boiska doszedł, a nawet wyszedł na jego murawę. Z uśmiechem na ustach spojrzał w stronę trzech „bramek” po przeciwnej stronie boiska. Spóźnienie kuzyna samo w sobie nie było złe. Przez ten czas Quidel mógł ogarnąć parę rzeczy. Jak chociażby zdjąć z siebie szatę i sweter spod niej. W ten sposób został w samej koszuli i krawacie. Oczywiście krawat również poszedł w odstawkę, a dokładniej został zawiązany na przegubie, niby pieszczocha. Z drugiego przegubu zdjął gumkę do włosów i chwycił ją zębami, by w tym czasie związać swoje długie, czarne niby skrzydła kruka włosy w kok.
-Powinieneś ściąć włosy, wyglądasz jak baba – znajome fuknięcie rozproszyły rozkoszną ciszę. Oczywiście nie miało to żadnego pokrycia z rzeczywistością, bo po Quidelu od razu widać było, że jest mężczyzną. Składały się na to stosunkowo ostre rysy, nieco kartoflowaty nos oraz ostre spojrzenie, a także sylwetka, typowo męska z szerokimi barkami, niemniej szeroką piersią i wąskimi biodrami. Był mężczyzną średniego wzrostu, z dumną i nieco butną postawą.
-Mój ojciec nosi długie włosy, mój dziad nosił długie włosy, mój pradziad nosił długie włosy… wszyscy oni byli mężczyznami z krwi i kości, więc i mnie długie włosy tego nie odejmują – powiedział poważnie, aczkolwiek spokojnie. Nie pierwszy raz prowadzili tę bezsensowną dyskusję. Zwłaszcza, że przyganiał kocioł garnkowi. Bo Fergus miał zwyczaj mocnego malowania oczu, co wybitnie kojarzyło się z kobietą.
-Taa, jasne. Wyglądasz jak baba i nic tego faktu nie zmieni… nic poza ścięciem włosów – stwierdził ze wzruszeniem ramion Fergus. To sprawiło, że Quidel spojrzał na niego czarnymi oczyma, ostro i wyzywająco.
-Umiesz strzelać z łuku, dosiadać na oklep konia i zabić pędzącego bizona? Podejrzewam, że nie, bo jesteś miękką fają wychowaną w pizdowatym kraju – fuknął na swojego kuzyna, chociaż to zwiastować mogło prawdziwą burzę.
-Nie, a ty? – Odparł lekko wytrącony z równowagi Fergus. I w tym momencie Qui nieco się zmieszał, aż podrapał się po tyle głowy.
-Też… nie, ale mam to we krwi, ty nawet czegoś takiego nie masz we krwi, więc łaskawie odpierdol się od moich włosów i zajmij się swoją kredką pod oczy – odpowiedział pół serio, pół żartem. Od zawsze dogryzali sobie w ten sposób, a mimo to zawsze mogli sobie ufać i na sobie polegać.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Quidel Silverarrow Empty Re: Quidel Silverarrow

Sob Maj 19, 2018 8:07 pm
Witaj na Magicznej Kołysance! Łap ode mnie 10 dodatkowych fasolek za ciekawy pomysł na postać!
Na podstawie karty przydzielam ci 3 atuty i 1 słabość.

Atuty:
- Siła płynąca z ducha - postać, jeśli jest pobudzona odpowiednio silnymi emocjami, nabiera większej siły fizycznej niż zazwyczaj. Taka postać dużo lepiej się bije, jeśli buzuje w niej agresja, może też być świetnym pałkarzem, jeśli gra budzi w niej euforię.
- Wiem, czego chcę - postać potrafi stawiać sobie jasno sprecyzowane cele do których dąży, niezależnie od tego, co myślą inni. Dzięki temu łatwiej radzi sobie z wewnętrznymi konfliktami.
- Puszek - postać ma rękę do zwierząt. Budzi w nich zaufanie, może je dotknąć, uspokoić, nakarmić z większą szansą, że uniknie ugryzień i tym podobnych.

Słabość:
Och, no nie mogę się oprzeć - jest coś, co wyjątkowo osłabia wolę postaci. Być może ma nadmierny pociąg do czekolady albo zaprzeda duszę za najświeższe ploteczki? Jeśli się użyje jej słabostki jako argumentu, łatwiej ją przekonać, dużo łatwiej niż rzeczą, którą po prostu lubi. Taki drobny, niewinny nałóg, któremu nie można się oprzeć.



Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach