- James Potter
Re: Balkon widokowy
Czw Kwi 30, 2015 1:41 am
Dopiero kiedy usłyszał za sobą ponownie głos Poltergeista, zdał sobie sprawę, że nawet w błahym i pozornie zupełnie niewinnym pytaniu, zawarł słowo latanie. Odwrócił wzrok na ducha, ale ten zdążył zrobić się już niewidzialny, co znaczyło, że był dużo bardziej niebezpieczny. Potter miał z nim bardzo często do czynienia podczas swojej kariery w Hogwarcie, ale TEN duch wciąż potrafił go przechytrzyć lub też zaskoczyć swoim nagłym pojawieniem się. Teraz jednak posunął się za daleko, manipulując twarzą dziewczyny. Powoli zaczynał żałować, że wszedł na ten balkon, bo przyciągnął za sobą tego upierdliwca. Spojrzał po sobie i uniósł jedną nogę do góry, sprawdzając stan ubłocenia swoich stóp po lądowaniu w błotnistej murawie. Dopiero co wyszedł ze skrzydła szpitalnego, ale i tak nie mógł przeżyć dnia bez odwiedzenia boiska. Właściwie wcale go nie ubodły słowa pod własnym adresem, bardziej zirytował się faktem, że ten podleciał tak blisko dziewczyny, by jej dokuczyć. Kiedy był niewidzialny, Potter nie mógł nic zrobić, ale też nie reagował, bo wiedział, że jakakolwiek reakcja byłaby jedynie reakcją łańcuchową dla tgo złośliwca.
- Spieprzaj, Irytku, jeśli już skończyłeś swój zabawny teatrzyk. To zakalcowate ciacho jest znudzone dzisiejszym poziomem Twoich żartów. – Rzekł drwiąco, kiedy Iryt znów się ujawnił. Nie podobało mu się, że obrażał przy okazji Alice i Lily. Gdyby skupił się na nim, to pewnie sam by się pośmiał. Jednak Irytek miał to do siebie, że był irytujący, a nie zabawny. Chociaż miał swoje momenty kiedy wojował na szkolnych korytarzach z woźnym Filchem lub też układał prześmiewcze rymowanki, komentujące najaktualniejsze sytuacje wśród uczniów i nauczycieli. James pospieszył, by pomóc wstać dziewczynie, ale ta zdążyła już sama sobie poradzić i odsunęła się na bezpieczną odległość od nich obu. Tak więc Rogacz nie zmniejszał odległości między nimi, coby nie oberwać tym grubym tomiszczem w głowę. Nie w swoje urodziny, które w zasadzie zmarnował na siedzenie w skrzydle szpitalnym, by później wrócić na boisko, z którego go właściwie zniesiono na rękach i do tej pory nie wiedział jak Alice Hughes mogła tego dokonać. Chyba, że wyczarowała dla niego specjalne nosze, bo nie wydawało mu się, by udało jej się go unieść. Zadziwiające było to, że wcześniej spędził popołudnie z Alice Hughes na boisku, następnie nastąpiło dla niego kilka dni wyrwanych z życiorysu, po których udał się od razu na boisko, a wieczorem, wracając do wieży natknął się na kolejną Alice, tym razem Krukonkę. Potter miał jakąś zadziwiającą pamięć do imion i twarzy najczęściej płci pięknej, bowiem to nie była już pierwsza sytuacja, kiedy to on kogoś kojarzył, sam nie będąc rozpoznanym. Wcześniej miał taką samą sytuację z Elizabeth Cook, która już długo nie pożyła po tym spotkaniu. Miał nadzieję, że tym razem to dziewczyny pod imieniem Alice będą przynosić jemu pecha, bo nie chciał by to deja vu związane ze zmarłą Puchonką znów się powtórzyło. Zwłaszcza, że w zamku nie działo się najlepiej, a podczas jego pobytu w skrzydle szpitalnym odbyła się na błoniach mrożąca krew w żyłach krwawa jatka. Potter pogrążył się w myślach do tego stopnia, że zapomniał o obecności Irytka.
- Słyszałem, że na trzecim piętrze jacyś drugoroczniacy podłożyli tuzin łajnobomb, tak, że Filch musiał zamknąć przejście i w zamku jest zamieszanie, bo wszyscy muszą iść okrężną drogę do Pokojów Wspólnych. Może chciałbyś zbadać tę sytuację bliżej i umilić im życie? – Zagadnął, uśmiechając się do ducha z błyskiem w oku.
- Irytek
Re: Balkon widokowy
Pią Maj 01, 2015 6:44 pm
Teatrzyk? Skąd takie oskarżenia? Przecież nie był ubrany w jaskrawe kolory jak jakiś klaun i nie żonglował właśnie kolorowymi balonikami, każdym napełnionym inną cieszą! ...oh, damn.
- Jakieś ohydne słowa wydobywają się z twoich poziomkowych ust, Potter. Daj, naprawię to! - z wewnętrznej kieszeni marynarki zaczął wyciągać coraz to dziwniejsze przedmioty, od spinek do włosów, przez papierowe samolociki, na pionkach do szachów czarodziejów kończąc. Wszystkie te drobiazgi wyrzucał niezainteresowany za siebie, nie bacząc kogo może trafić. Baloniki wciąż magicznie wirowały nad jego głową, jakby nigdy nie przestał się nimi bawić. Gdy James kontynuował swoje próby namówienia Irytka do opuszczenia balkonu, ten zamaszystym ruchem wyciągnął ogromny plaster i zakleił nim usta gryfona. Łapiąc ponownie za balony, spojrzał z uśmiechem na milczącą dziewczynę. - A ty wciąż tutaj? - posłał w jej stronę żółty pocisk, który zatrzymał się tuż przed jej twarzą, okrążył i uderzył dopiero w jej potylicę. To co miała we włosach było lepkie i gęste, ale przynajmniej dobrze smakowało. - Nie każdemu tak słodzę, doceń to~! - chichot poltergeita rozniósł się po całej okolicy. Tym razem w baloniku okazał się być miód, ale czy pozostałe miały równie niewinna zawartość? Akurat Iryś do uważnych słuchaczy nie należał i wszelkie werbalne próby wygonienia go mijały się z celem. Wyjątek stanowił Dumbledore i Krwawy Baron, ich niestety akurat nie było w pobliżu. Z drugiej strony zaklęcia też na niego nie działały, więc pozostało im czekać aż się znudzi, albo uciec z nadzieją, że nie postanowi ich gonić. Wybór należał do nich, ale czasu do namysłu mieli niewiele. W każdej chwili któreś z nich mogło oberwać kolejnym radosnym pociskiem z płynną niespodzianką w środku.
- Jakieś ohydne słowa wydobywają się z twoich poziomkowych ust, Potter. Daj, naprawię to! - z wewnętrznej kieszeni marynarki zaczął wyciągać coraz to dziwniejsze przedmioty, od spinek do włosów, przez papierowe samolociki, na pionkach do szachów czarodziejów kończąc. Wszystkie te drobiazgi wyrzucał niezainteresowany za siebie, nie bacząc kogo może trafić. Baloniki wciąż magicznie wirowały nad jego głową, jakby nigdy nie przestał się nimi bawić. Gdy James kontynuował swoje próby namówienia Irytka do opuszczenia balkonu, ten zamaszystym ruchem wyciągnął ogromny plaster i zakleił nim usta gryfona. Łapiąc ponownie za balony, spojrzał z uśmiechem na milczącą dziewczynę. - A ty wciąż tutaj? - posłał w jej stronę żółty pocisk, który zatrzymał się tuż przed jej twarzą, okrążył i uderzył dopiero w jej potylicę. To co miała we włosach było lepkie i gęste, ale przynajmniej dobrze smakowało. - Nie każdemu tak słodzę, doceń to~! - chichot poltergeita rozniósł się po całej okolicy. Tym razem w baloniku okazał się być miód, ale czy pozostałe miały równie niewinna zawartość? Akurat Iryś do uważnych słuchaczy nie należał i wszelkie werbalne próby wygonienia go mijały się z celem. Wyjątek stanowił Dumbledore i Krwawy Baron, ich niestety akurat nie było w pobliżu. Z drugiej strony zaklęcia też na niego nie działały, więc pozostało im czekać aż się znudzi, albo uciec z nadzieją, że nie postanowi ich gonić. Wybór należał do nich, ale czasu do namysłu mieli niewiele. W każdej chwili któreś z nich mogło oberwać kolejnym radosnym pociskiem z płynną niespodzianką w środku.
- Alice Star
Re: Balkon widokowy
Sob Maj 02, 2015 8:47 pm
Chciała chwilę spokoju. Nie chciała słyszeć szmerów, kroków, głosów osób w dormitorium, bądź pokoju wspólnym. Chciała chwili spokoju i trochę świeżego powietrza. Zawsze miała to tutaj – w tym miejscu, ale niestety nie udało się. Pojawił się James Potter wraz z irytującym Irytkiem. Nic do tej dwójki nie miała, a zwłaszcza do tego żywego. Nigdy jej nic nie zrobił. Nigdy się z niej nie śmiał. W prawdzie rzadko ze sobą rozmawiali. Chyba prawie w ogóle. Może kiedyś zagadał do niej z zagadnieniem z lekcji, ale to chyba bardzo mało prawdopodobne – w końcu Alice jest młodsza, ale za to bardzo mądra. W każdym razie nie miała nic do siódmoklasisty, ale Irytek sprawiał, że chciała się schować w swoim pokoju, na łóżku, zasłonięta kotarami z dala od tego świata. Alice lubiła spokój, a ten duch był tego zaprzeczeniem. Nie mogła nic na to poradzić, że obawiała się o siebie, gdy ten był w pobliżu. Alice nie miała w sobie zbyt dużo asertywności, ale ma nadzieję, że do czasu jak skończy szkołę to będzie odważniejsza.
Miała już się stąd zmyć, bo wiedziała, że nie poradzi sobie z Irytkiem, a James nic nie wskóra, bo tez jest bezradny, ale w tym momencie duch przypomniał sobie o niej i zobaczyła żółtą plamę, a w następnej chwili lekki ból z tyłu. Uderzenie sprawiło, że nastolatka dała krok do przodu i lekko się zgięła. Dotknęła swoich cudownych włosów i poczuła tam lepką maź. Spojrzała trochę zła na Irytka, a gdy Alice się złościła miała łzy w oczach – tak jak teraz. W jej brązowych oczkach nie było już tej melancholii co zwykle. Nie było uległości.
- Mógłbyś dać chociaż jeden dzień spokoju – powiedziała tym swoim cichym głosem, który za bardzo do niczego nie przekonywał zazwyczaj, ale teraz była w nim nutka stanowczości.
Miała już się stąd zmyć, bo wiedziała, że nie poradzi sobie z Irytkiem, a James nic nie wskóra, bo tez jest bezradny, ale w tym momencie duch przypomniał sobie o niej i zobaczyła żółtą plamę, a w następnej chwili lekki ból z tyłu. Uderzenie sprawiło, że nastolatka dała krok do przodu i lekko się zgięła. Dotknęła swoich cudownych włosów i poczuła tam lepką maź. Spojrzała trochę zła na Irytka, a gdy Alice się złościła miała łzy w oczach – tak jak teraz. W jej brązowych oczkach nie było już tej melancholii co zwykle. Nie było uległości.
- Mógłbyś dać chociaż jeden dzień spokoju – powiedziała tym swoim cichym głosem, który za bardzo do niczego nie przekonywał zazwyczaj, ale teraz była w nim nutka stanowczości.
- James Potter
Re: Balkon widokowy
Sob Maj 09, 2015 4:48 pm
Potter przekrzywił głowę w górę, by spojrzeć na Irytka. Siłował się na złowrogi wyraz twarzy, ale jego mimika i mięśnie nie znały podobnego zagadnienia, więc na jego usta wpełzł niechętny, ale jednak uśmiech rozbawienia. Obserwował przez chwilę, jak Duch wyrzuca z kieszeni różne szpanierki i szpargały, o których posiadanie Potter nawet by go nie podejrzewał. Szczególnie o posiadanie spinek do włosów, ale co kto lubi. James był tolerancyjny, nawet dla takich indywiduum. Uchylił się przed lecącym w jego stronę konikiem z szachów czarodziejów, który odbił się od balustrady i wypadł z balkonu.
- Moje poziomkowe usta przywykły już do wypowiadania nieprzystojnych słhmgkemhfmgmembebgm. – Nie zdążył dokończyć zdania, bowiem na jego usta zostały zaklejone plastrem. Po chwili Alice została potraktowana o wiele gorzej niż on. James oderwał sobie zamaszycie plaster z ust i syknął z bólu, kiedy pozbawił się dodatkowo dwudniowego zarostu, który wystąpił mu na twarz podczas przebywania w Skrzydle Szpitalnym. Podszedł do dziewczyny z wyciągniętą różdżką i mruknął.
- Tergeo – Aby pozbyć się miodu z jej włosów i ubrania. W sumie, gdyby to była Lily, pokusiłby się o jakieś głupkowate żarty ze zlizywaniem miodu z ciała, ale tej dziewczyny nie znał i wydawała się być dodatkowo spłoszona całą tą sytuacją, więc postanowił trzymać język za zębami, który mógłby go tylko pogrążyć. Zobaczył w jej oczach łzy i tylko utwierdził się w przekonaniu, że w tak dziwnej i krępującej sytuacji już dawno się nie znalazł. Położył jej lekko dłoń na plecach i poprowadził w stronę wyjścia z balkonu.
- Nie płacz, bo tylko jeszcze bardziej go sprowokujesz. Lepiej stąd chodźmy. - Mruknął cicho, żeby duch go nie słyszał. Zabrał rękę z jej pleców, bo dla niego samego było to krępujące, a wtedy zobaczył na swoich palcach resztki miodu, którego zaklęcie nie dosięgnęło.
- Można powiedzieć, że ociekasz słodkością. - Wyszczerzył zęby w rozbrajającym uśmiechu. Wytarł palce w szatę i wyszedł zaraz za Krukonką z balkonu. Irytek jeszcze jakiś czas ich pogonił, ale w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że go zgubili.
[z/t x3]
- Moje poziomkowe usta przywykły już do wypowiadania nieprzystojnych słhmgkemhfmgmembebgm. – Nie zdążył dokończyć zdania, bowiem na jego usta zostały zaklejone plastrem. Po chwili Alice została potraktowana o wiele gorzej niż on. James oderwał sobie zamaszycie plaster z ust i syknął z bólu, kiedy pozbawił się dodatkowo dwudniowego zarostu, który wystąpił mu na twarz podczas przebywania w Skrzydle Szpitalnym. Podszedł do dziewczyny z wyciągniętą różdżką i mruknął.
- Tergeo – Aby pozbyć się miodu z jej włosów i ubrania. W sumie, gdyby to była Lily, pokusiłby się o jakieś głupkowate żarty ze zlizywaniem miodu z ciała, ale tej dziewczyny nie znał i wydawała się być dodatkowo spłoszona całą tą sytuacją, więc postanowił trzymać język za zębami, który mógłby go tylko pogrążyć. Zobaczył w jej oczach łzy i tylko utwierdził się w przekonaniu, że w tak dziwnej i krępującej sytuacji już dawno się nie znalazł. Położył jej lekko dłoń na plecach i poprowadził w stronę wyjścia z balkonu.
- Nie płacz, bo tylko jeszcze bardziej go sprowokujesz. Lepiej stąd chodźmy. - Mruknął cicho, żeby duch go nie słyszał. Zabrał rękę z jej pleców, bo dla niego samego było to krępujące, a wtedy zobaczył na swoich palcach resztki miodu, którego zaklęcie nie dosięgnęło.
- Można powiedzieć, że ociekasz słodkością. - Wyszczerzył zęby w rozbrajającym uśmiechu. Wytarł palce w szatę i wyszedł zaraz za Krukonką z balkonu. Irytek jeszcze jakiś czas ich pogonił, ale w pewnym momencie zdali sobie sprawę, że go zgubili.
[z/t x3]
- Mistrz Gry
Re: Balkon widokowy
Sob Maj 09, 2015 4:50 pm
The member 'James Potter' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 4, 2
'Pojedynek' :
Result : 4, 2
- Giotto Nero
Re: Balkon widokowy
Pon Lip 06, 2015 9:57 pm
Zajęcia ze Starożytnych Run minęły jak zwykle w tej samej, nudnej atmosferze, z małym wyjątkiem. Otóż na lekcji pojawiła się również Florence, o której Giotto myślał przez ostatnie kilka dni. W szkole był już jakiś czas, na lekcje co prawda chodził dopiero od niedawna, ale wrócił ze swojej podróży już jakieś dwa tygodnie temu. Nie było go ponad miesiąc w Hogwarcie, jednakże nie miał zbyt dużo zaległości. Jego szczęściem w nieszczęściu było feralne wydarzenie na błoniach, przez które szkoła magii i czarodziejstwa zamarła na kilka dni. Dzięki temu nie było lekcji, a co za tym idzie, Nero nie tracił zbyt wiele, gdy go nie było między uczniami placówki. Nawet jeśli braki jakieś były, to szybko się z nimi upora za zamkniętymi drzwiami. On, podręcznik i spokój + kilka minut, to wszystko da z góry oczekiwane efekty.
Pojawiając się na balkonie widokowym, myślał intensywnie o tym, czy nie spróbować zagadać do Floyd. Bał się, jej reakcji, zachowania, opieprzu i tego, że może stracić kogoś z kim doskonale się rozumie. Znał ją, wiedział, że to osoba asertywna i potrafi wybaczać, ale z nim było trochę inaczej. Nie dość, że był dla niej oschły, to jeszcze olał ją całkowicie, nie powiadamiając jej nawet o swoim wyjeździe. A co by nie mówić - ona akurat o tym wiedzieć powinna.
Chłopak westchnął głośno i oparł się rękoma o poręcz balkonu, pochylając głowę w dół. Przymknął oczy i starał się opanować. Opanować myśli, oddech, bijące serce i nerwy, które pojawiły się wraz z zarejestrowaniem tego jej wzroku, który jednoznacznie oświadczał - "zraniłeś mnie, nie chce Cię znać".
Pojawiając się na balkonie widokowym, myślał intensywnie o tym, czy nie spróbować zagadać do Floyd. Bał się, jej reakcji, zachowania, opieprzu i tego, że może stracić kogoś z kim doskonale się rozumie. Znał ją, wiedział, że to osoba asertywna i potrafi wybaczać, ale z nim było trochę inaczej. Nie dość, że był dla niej oschły, to jeszcze olał ją całkowicie, nie powiadamiając jej nawet o swoim wyjeździe. A co by nie mówić - ona akurat o tym wiedzieć powinna.
Chłopak westchnął głośno i oparł się rękoma o poręcz balkonu, pochylając głowę w dół. Przymknął oczy i starał się opanować. Opanować myśli, oddech, bijące serce i nerwy, które pojawiły się wraz z zarejestrowaniem tego jej wzroku, który jednoznacznie oświadczał - "zraniłeś mnie, nie chce Cię znać".
- Florence Frederica Floyd
Re: Balkon widokowy
Pon Lip 06, 2015 10:14 pm
Dupek.
Floyd zgarnęła rzeczy z ławki do torby i wyszła szybko z sali, nawet nie oglądając się na Giotto, który błąkał się gdzieś z tyłu klasy. A może już wyszedł? Florence starała się udawać, że jej to w ogóle nie obchodzi. Ani trochę.
Ale obchodziło bardzo.
Nadal pełna emocji ruszyła przed siebie, bezwiednie ruszając do jednej ze swoich "samotni". W jej głowie pojawiały się wizje powolnej śmierci Giotto, którego by najchętniej udusiła, usmażyła i powiesiła. Z drugiej strony, przecież chłopak jej niczego nie obiecywał, prawda? Ba, nawet nie wiedziała, czy ją lubi. Jasne, że z nią rozmawiał i chyba załapali całkiem dobry kontakt, ale jakby nie było, to Flo się bardziej udzielała. Może była dla niego tylko jakąś natrętną panienką, której towarzystwo znosił bo cholera wie, przegrał jakiś zakład albo nie chciał jej kazać spierdalać, gdyż był na to zbyt dobrze wychowany? Albo...
Jej myśli były coraz bardziej chaotyczne. Zupełnie oderwana od rzeczywistości dotarła w końcu do celu swej wędrówki i...wpadła na kogoś, no jasne.
-Auć. - mruknęła tak dla zasady, bo nic w sumie nawet jej nie zabolało. Z braku uwagi przywaliła całym ciałem w ramię jakiegoś wysokiego chłopaka, najprawdopodobniej będącego tu ze swoją dziewczyną. Eh, a chciała pobyć sama...
-Przepra... - zaczęła mówić, ale gdy uniosła głowę, aby spojrzeć na swoją ofiarę, głos jej zamarł w gardle. Zmrużyła gniewnie oczy i prychnęła. - A nie, jednak nie.
Jakim cudem ze wszystkich miejsc w Hogwarcie oni zawsze trafiali w te same?!
-Martwiłam się o Ciebie, gnojku. Myślałam, że nie żyjesz. - powiedziała, uderzając go ze złością w ramię. Westchnęła cicho. I tak go to nie zaboli... - Głupia ja. Dobrze, że nic Ci nie jest...
Ostatnie słowa wymruczała już ciszej, pod nosem, po czym odwróciła się, żeby odejść. Skoro tyle czasu miał ją w dupie to czemu tym razem miałby ją zatrzymać?
Floyd zgarnęła rzeczy z ławki do torby i wyszła szybko z sali, nawet nie oglądając się na Giotto, który błąkał się gdzieś z tyłu klasy. A może już wyszedł? Florence starała się udawać, że jej to w ogóle nie obchodzi. Ani trochę.
Ale obchodziło bardzo.
Nadal pełna emocji ruszyła przed siebie, bezwiednie ruszając do jednej ze swoich "samotni". W jej głowie pojawiały się wizje powolnej śmierci Giotto, którego by najchętniej udusiła, usmażyła i powiesiła. Z drugiej strony, przecież chłopak jej niczego nie obiecywał, prawda? Ba, nawet nie wiedziała, czy ją lubi. Jasne, że z nią rozmawiał i chyba załapali całkiem dobry kontakt, ale jakby nie było, to Flo się bardziej udzielała. Może była dla niego tylko jakąś natrętną panienką, której towarzystwo znosił bo cholera wie, przegrał jakiś zakład albo nie chciał jej kazać spierdalać, gdyż był na to zbyt dobrze wychowany? Albo...
Jej myśli były coraz bardziej chaotyczne. Zupełnie oderwana od rzeczywistości dotarła w końcu do celu swej wędrówki i...wpadła na kogoś, no jasne.
-Auć. - mruknęła tak dla zasady, bo nic w sumie nawet jej nie zabolało. Z braku uwagi przywaliła całym ciałem w ramię jakiegoś wysokiego chłopaka, najprawdopodobniej będącego tu ze swoją dziewczyną. Eh, a chciała pobyć sama...
-Przepra... - zaczęła mówić, ale gdy uniosła głowę, aby spojrzeć na swoją ofiarę, głos jej zamarł w gardle. Zmrużyła gniewnie oczy i prychnęła. - A nie, jednak nie.
Jakim cudem ze wszystkich miejsc w Hogwarcie oni zawsze trafiali w te same?!
-Martwiłam się o Ciebie, gnojku. Myślałam, że nie żyjesz. - powiedziała, uderzając go ze złością w ramię. Westchnęła cicho. I tak go to nie zaboli... - Głupia ja. Dobrze, że nic Ci nie jest...
Ostatnie słowa wymruczała już ciszej, pod nosem, po czym odwróciła się, żeby odejść. Skoro tyle czasu miał ją w dupie to czemu tym razem miałby ją zatrzymać?
- Giotto Nero
Re: Balkon widokowy
Pon Lip 06, 2015 10:43 pm
Nazwać Giotto dupkiem, to jakby powiedzieć na piłkę nożną - futbol. Przecież to to samo! Imię Nero było synonimem wszystkich złych cech, jakie może wykazywać mężczyzna wobec kobiety i całego swojego otoczenia. Był świadom swojej winy, tego, że jej nie powiedział o niczym, że zniknął bez słowa. Gdyby chociaż trochę pomyślał o niej, a nie tylko o sobie, uniknęliby tego kłopotliwego spotkania. Głupi dupek dużo bardziej pasuje i dodajmy, że jeszcze nie jest to obraźliwe określenie co do jego osoby. Tu naprawdę nie trzeba było być ministrem magii, żeby obmyślić dobry plan działania. Podejść do Flo, powiedzieć jej, że znika na kilka tygodni, a potem wrócić i iść z nią znowu na eliksiry, żeby dostać jakieś punkty dla Slytherinu. A on co zrobił? Spakował się i wyjechał, informując tylko dyrektora, który potem przekazał do kadrze nauczycielskiej. Jest jej winien przeprosiny.
I proszę! Czas na nie przyjdzie jeszcze szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać! Bo przecież Hogwart ma tylko metr na metr przestrzeni, że akurat spotkali się w tym miejscu. Kolejny nie przemyślany ruch, trzeba było iść gdzieś do lochów, tam gdzie Ślizgoni czują się najlepiej. To on poszedł tam, gdzie najwięcej spotyka się Krukonów i zakochanych par - do wieży zachodniej. Nie dość, że sam siebie karał, to jeszcze ten w górze postanowił ich sprowadzić w jedno miejsce, żeby tylko zakończyć całą tą dramę jaka się niepotrzebnie wywiązała.
Słysząc pierwsze słowa Florence i otrzymując niegroźny cios w ramię, zamarł w bezruchu. Gdyby teraz go filmowali, nie mogliby uchwycić jego spojrzenia, które było spowite cieniem na górnej części jego twarzy. Serce zaczęło mu szybciej bić, ale nie dał po sobie tego poznać. Jedyne co zrobił to złapał Floyd za rękę i ją zatrzymał. Bez słowa położył głowę na jej włosach, biorąc głęboki wdech.
- Przepraszam... - wyszeptał jej tak, by mogła to usłyszeć. Musiał widocznie bardzo ją lubić, skoro zdecydował się na tak odważny krok jak przeprosiny. Przecież to odbije się całkowicie na jego reputacji skurwiela i księcia ciemności Hogwartu. O ile, ktoś się o tym dowie. Co nie zmienia faktu, że ich pozycja była przedziwna. Trzymał ją za rękę, zaszedł ją od tyłu i bez słowa opierał twarz o jej rude włosy, czekając na jej reakcję. Nigdy przecież tak nie robił, dupek.
I proszę! Czas na nie przyjdzie jeszcze szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać! Bo przecież Hogwart ma tylko metr na metr przestrzeni, że akurat spotkali się w tym miejscu. Kolejny nie przemyślany ruch, trzeba było iść gdzieś do lochów, tam gdzie Ślizgoni czują się najlepiej. To on poszedł tam, gdzie najwięcej spotyka się Krukonów i zakochanych par - do wieży zachodniej. Nie dość, że sam siebie karał, to jeszcze ten w górze postanowił ich sprowadzić w jedno miejsce, żeby tylko zakończyć całą tą dramę jaka się niepotrzebnie wywiązała.
Słysząc pierwsze słowa Florence i otrzymując niegroźny cios w ramię, zamarł w bezruchu. Gdyby teraz go filmowali, nie mogliby uchwycić jego spojrzenia, które było spowite cieniem na górnej części jego twarzy. Serce zaczęło mu szybciej bić, ale nie dał po sobie tego poznać. Jedyne co zrobił to złapał Floyd za rękę i ją zatrzymał. Bez słowa położył głowę na jej włosach, biorąc głęboki wdech.
- Przepraszam... - wyszeptał jej tak, by mogła to usłyszeć. Musiał widocznie bardzo ją lubić, skoro zdecydował się na tak odważny krok jak przeprosiny. Przecież to odbije się całkowicie na jego reputacji skurwiela i księcia ciemności Hogwartu. O ile, ktoś się o tym dowie. Co nie zmienia faktu, że ich pozycja była przedziwna. Trzymał ją za rękę, zaszedł ją od tyłu i bez słowa opierał twarz o jej rude włosy, czekając na jej reakcję. Nigdy przecież tak nie robił, dupek.
- Florence Frederica Floyd
Re: Balkon widokowy
Pon Lip 06, 2015 11:03 pm
Flo tak naprawdę nie chciała nikogo wyzywać, a Tym bardziej jego. Ale sam się chłopak prosił, no. Przecież wiadomo, że tak się nie robi! Wyjechać bez słowa? Flo tutaj zamartwiała się na śmierć, a on pewnie opalał się na Ibizie w otoczeniu nagich panienek... Ewentualnie kogoś zabijał, to też by jej nie zdziwiło.
Chciała jak najszybciej sobie stąd pójść, żeby nie robić z siebie idiotki. Bo tak się czuła, przemawiając do Ślizgona. Jak w ogóle mogła pozwolić, żeby jej myśli w takim stopniu opanował jakiś mroczny i zamknięty w sobie członek domu Slytherina? W końcu było tylu pięknych i miłych Krukonów, a ona tu fantazjowała o Giotto, eh. Co poszło nie tak po drodze?
Kolejny potok myśli i kompletne oderwanie od rzeczywistości. Tym razem jednak przerwane przez jego dotyk. Poczuła jak złapał ją za rękę - delikatnie, ale z wielką stanowczością. Zadrżała. To była jedna z rzeczy, które jej się w nim podobały.
Przepraszam.
Zamarła, słysząc jego szept. Tego się nie spodziewała, a tym bardziej takiej bliskości, przez którą nie mogła się kompletnie skupić. Nie pomagała jej również pozycja w której się znajdowali. Co chwilę Florence czuła jego oddech delikatnie muskający jej kark, co było wielce rozpraszające, oj było...
Nie będąc w stanie nic odpowiedzieć, wyswobodziła rękę z jego uścisku i szubko odwróciła się w jego stronę, unosząc głowę w górę, by na niego spojrzeć. Był tak blisko... Gdyby uniosła głowę jeszcze kilka centymetrów wyżej, bez przeszkód mogłaby go pocałować. Poczuła chwilę dziwnego napięcia między nimi i...odsunęła się kawałek. Wiedziała, że to, że ją przeprosił wcale nie czyni jej miłością jego życia.
-Wybaczam. - powiedziała, starając się uspokoić bijące serce i opanować rumieńce na twarzy. Słodkie? Słodkie! Ale co z tego, skoro mimo wszystko to rumieńce...
Chciała jak najszybciej sobie stąd pójść, żeby nie robić z siebie idiotki. Bo tak się czuła, przemawiając do Ślizgona. Jak w ogóle mogła pozwolić, żeby jej myśli w takim stopniu opanował jakiś mroczny i zamknięty w sobie członek domu Slytherina? W końcu było tylu pięknych i miłych Krukonów, a ona tu fantazjowała o Giotto, eh. Co poszło nie tak po drodze?
Kolejny potok myśli i kompletne oderwanie od rzeczywistości. Tym razem jednak przerwane przez jego dotyk. Poczuła jak złapał ją za rękę - delikatnie, ale z wielką stanowczością. Zadrżała. To była jedna z rzeczy, które jej się w nim podobały.
Przepraszam.
Zamarła, słysząc jego szept. Tego się nie spodziewała, a tym bardziej takiej bliskości, przez którą nie mogła się kompletnie skupić. Nie pomagała jej również pozycja w której się znajdowali. Co chwilę Florence czuła jego oddech delikatnie muskający jej kark, co było wielce rozpraszające, oj było...
Nie będąc w stanie nic odpowiedzieć, wyswobodziła rękę z jego uścisku i szubko odwróciła się w jego stronę, unosząc głowę w górę, by na niego spojrzeć. Był tak blisko... Gdyby uniosła głowę jeszcze kilka centymetrów wyżej, bez przeszkód mogłaby go pocałować. Poczuła chwilę dziwnego napięcia między nimi i...odsunęła się kawałek. Wiedziała, że to, że ją przeprosił wcale nie czyni jej miłością jego życia.
-Wybaczam. - powiedziała, starając się uspokoić bijące serce i opanować rumieńce na twarzy. Słodkie? Słodkie! Ale co z tego, skoro mimo wszystko to rumieńce...
- Giotto Nero
Re: Balkon widokowy
Pon Lip 06, 2015 11:40 pm
Idąc tym tokiem myślenia, Florence miała niezłe mniemanie o Giotto. Postrzegała go albo jako playboya, który wyrywa wszystkie cizie na ibizie (jakie rymy), ma własne króliczki, albo jako mordercę, którego niebawem będą poszukiwać w całej Wielkiej Brytanii, Szkocji i innych krajach Europy. Gdyby tylko wiedziała po co tak naprawdę Nero wrócił do domu... Od razu inaczej by na to wszystko spojrzała. Ale nie mógł nikomu powiedzieć, ani jej, ani żadnemu Ślizgonowi, ani nawet dyrektorowi Hogwartu. Miał swoje sprawy i one pozostawały tylko jego sprawami, nie miał zamiaru z nikim się dzielić swoją przeszłością, obawami, problemami, a także tym, co robi od pewnego czasu. Z pewnością, gdyby Floyd się o tym dowiedziała, patrzyłaby na niego zupełnie inaczej. Bałaby się go, a tego nie chciał. Po stokroć woli żeby bała się o niego.
Florence odwróciła się w jego stronę, a on lekko rozszerzył źrenice. Byli niebezpiecznie blisko siebie, widział jej spojrzenie, widział jak bardzo dziewczyna za nim tęskniła. To go zabolało jeszcze bardziej, co udało mu się ukryć pod maską pewnego siebie spojrzenia. Całe szczęście, że nie poszła o krok dalej i nie przybliżyła się do niego. Nie o to mu chodziło. Gdyby czegoś spróbowała, czegoś o czym nawet sam Nero nie chce myśleć, miałaby złamane serce. Choć bardzo ją lubi i szanuje, nie kocha jej. Nie kocha nikogo, bo nie może, bo nie chce, bo nie zasługuje.
Gdy zobaczył rumieńce na jej twarzy, natychmiast odwrócił głowę w prawa stronę, unikając przy tym zakłopotania. Nie planował wywołać takiej reakcji. Co prawda przeprosiny tego typu były lekko zawstydzające, no i uderzały w jego dumę, która wylewała się drzwiami i oknami z tego pomieszczenia, ale jednak gdy zrozumiał jej reakcję i to co właśnie zrobił, mimowolnie odwrócił się, próbując ogarnąć swoje poszatkowane myśli.
- Kiedy jesteś zła, wyglądasz strasznie. - akurat teraz?! Co mu odjebało, że w takiej chwili podzielił się właśnie takim spostrzeżeniem?! Przecież on powinien paść na kolana i dalej ją przepraszać, mimo tego, że mu wybaczyła, a on już ocenia jej zachowanie. Miał przed oczami obraz Floyd, która zbeształa go wzrokiem w sali Starożytnych Run, aż mu ciarki przeszły po plecach, gdy to dostrzegł. I o dziwo, nie było to żadne zaklęcie. Nie zmienia to faktu, że wybrał dość słaby moment na ten komentarz i albo dostanie w łeb, albo... jeszcze bardziej przekona się o tym, że błędem jest ją wykluczać ze swojego życia.
Florence odwróciła się w jego stronę, a on lekko rozszerzył źrenice. Byli niebezpiecznie blisko siebie, widział jej spojrzenie, widział jak bardzo dziewczyna za nim tęskniła. To go zabolało jeszcze bardziej, co udało mu się ukryć pod maską pewnego siebie spojrzenia. Całe szczęście, że nie poszła o krok dalej i nie przybliżyła się do niego. Nie o to mu chodziło. Gdyby czegoś spróbowała, czegoś o czym nawet sam Nero nie chce myśleć, miałaby złamane serce. Choć bardzo ją lubi i szanuje, nie kocha jej. Nie kocha nikogo, bo nie może, bo nie chce, bo nie zasługuje.
Gdy zobaczył rumieńce na jej twarzy, natychmiast odwrócił głowę w prawa stronę, unikając przy tym zakłopotania. Nie planował wywołać takiej reakcji. Co prawda przeprosiny tego typu były lekko zawstydzające, no i uderzały w jego dumę, która wylewała się drzwiami i oknami z tego pomieszczenia, ale jednak gdy zrozumiał jej reakcję i to co właśnie zrobił, mimowolnie odwrócił się, próbując ogarnąć swoje poszatkowane myśli.
- Kiedy jesteś zła, wyglądasz strasznie. - akurat teraz?! Co mu odjebało, że w takiej chwili podzielił się właśnie takim spostrzeżeniem?! Przecież on powinien paść na kolana i dalej ją przepraszać, mimo tego, że mu wybaczyła, a on już ocenia jej zachowanie. Miał przed oczami obraz Floyd, która zbeształa go wzrokiem w sali Starożytnych Run, aż mu ciarki przeszły po plecach, gdy to dostrzegł. I o dziwo, nie było to żadne zaklęcie. Nie zmienia to faktu, że wybrał dość słaby moment na ten komentarz i albo dostanie w łeb, albo... jeszcze bardziej przekona się o tym, że błędem jest ją wykluczać ze swojego życia.
- Florence Frederica Floyd
Re: Balkon widokowy
Wto Lip 07, 2015 12:42 pm
No niestety, Florence nie wiedziała nic. Nie znała celu jego wyprawy, nie wiedziała co go skłoniło do opuszczenia murów Hogwartu i zniknięcia bez pożegnania. Nie sądziła, aby była to jakaś błahostka - chłopak wydawał się być zbyt konkretny na wyruszanie w świat w połowie roku szkolnego tylko po to, żeby pójść do baru ze striptizem.
Z drugiej strony był też nieprzewidywalny, więc kto go tam wie...?
Miała też lekkie obawy o to, że... może to była jakaś mija? Od Czarnego Pana? Starała się o tym nie myśleć, ale ta myśl przemykała jej cichutko gdzieś z tyłu głowy. Nie zdziwiłaby się, gdyby Voldemort rekrutował uczniów. W końcu trwała wojna.
Ale nie, na pewno nie, bez paniki, Flo. Giotto nie mógł służyć Czarnemu Panu, po prostu nie mógł. Nie widziała nigdy u niego Mrocznego Znaku, o! Pewnie pojechał do domu do umierającej babci albo kurde nakarmić kota.
I znowu ten mętlik w głowie...
Parsknęła śmiechem, słysząc jego słowa, a kąciki jej ust uniosły się lekko w górę.
-Dziękuję. - odparła, gdyż dla niej brzmiało to jak komplement. - W takim razie raczej nie chcesz mnie zobaczyć, gdy jestem naprawdę zła...
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, przypominając sobie kilka momentów ze swojego życia, gdy wpadła w czystą furię. Oj, wtedy to dopiero musiała wyglądać strasznie.
Rudowłosy demon.
Spojrzała na Giotto, a w jej oczach widać było rozbawienie. I zadowolenie z tego, że tu był. Chciała się dowiedzieć gdzie był i co robił, ale wiedziała, że pytanie nie ma sensu. Ślizgon i tak nic jej nie powie, a ona nie chciała go do tego zmuszać, chociaż wyraźnie było widać, że jest ciekawa. Ale po co psuć atmosferę, ważne, że już wrócił i stoi obok niej...
-Nadrobiłeś wszystkie zaległości w nauce z okresu, gdy Cię nie było? - zapytała nagle, zupełnie zmieniając temat.
Cóż, może się w nim zakochiwać i się na niego złościć, ale nadal pozostanie typową Krukonką...
Z drugiej strony był też nieprzewidywalny, więc kto go tam wie...?
Miała też lekkie obawy o to, że... może to była jakaś mija? Od Czarnego Pana? Starała się o tym nie myśleć, ale ta myśl przemykała jej cichutko gdzieś z tyłu głowy. Nie zdziwiłaby się, gdyby Voldemort rekrutował uczniów. W końcu trwała wojna.
Ale nie, na pewno nie, bez paniki, Flo. Giotto nie mógł służyć Czarnemu Panu, po prostu nie mógł. Nie widziała nigdy u niego Mrocznego Znaku, o! Pewnie pojechał do domu do umierającej babci albo kurde nakarmić kota.
I znowu ten mętlik w głowie...
Parsknęła śmiechem, słysząc jego słowa, a kąciki jej ust uniosły się lekko w górę.
-Dziękuję. - odparła, gdyż dla niej brzmiało to jak komplement. - W takim razie raczej nie chcesz mnie zobaczyć, gdy jestem naprawdę zła...
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, przypominając sobie kilka momentów ze swojego życia, gdy wpadła w czystą furię. Oj, wtedy to dopiero musiała wyglądać strasznie.
Rudowłosy demon.
Spojrzała na Giotto, a w jej oczach widać było rozbawienie. I zadowolenie z tego, że tu był. Chciała się dowiedzieć gdzie był i co robił, ale wiedziała, że pytanie nie ma sensu. Ślizgon i tak nic jej nie powie, a ona nie chciała go do tego zmuszać, chociaż wyraźnie było widać, że jest ciekawa. Ale po co psuć atmosferę, ważne, że już wrócił i stoi obok niej...
-Nadrobiłeś wszystkie zaległości w nauce z okresu, gdy Cię nie było? - zapytała nagle, zupełnie zmieniając temat.
Cóż, może się w nim zakochiwać i się na niego złościć, ale nadal pozostanie typową Krukonką...
- Giotto Nero
Re: Balkon widokowy
Wto Lip 07, 2015 2:04 pm
Konkretność to cecha zdecydowanie pasująca do Giotto. Nie zajmował się pierdołami, robił zawsze to co trzeba, wywiązywał się ze swoich obowiązków i jak już coś miał do zrobienia, to wykonywał swoje zadnie w stu procentach, wszystkimi nakładami sił jakie miał. Co otrzymywał w zamian? Potęgę, wiedzę, świadomość swojej wartości, no i zaczynał być podziwiany. Co prawda niewielu ludzi to dostrzegało, jednakże jeśli ktoś już taki się znalazł, to traktował Giotto jak kogoś z kim można stworzyć coś naprawdę majestatycznego. Przykładem jest choćby Kay, która zdecydowała się na projekt o eliksirach właśnie z Giotto i bynajmniej, to ona rzuciła propozycję, nie on.
Co do kwestii Voldemorta. Nero nie miał z nim nic wspólnego. Żadnych interesów, nie był jego człowiekiem, prawdę mówiąc, nawet się go nie bał. Dlaczego? Ponieważ miał inne zadanie. Chęć zemsty przesłaniała mu wszystko, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wyzwałby Czarnego Pana na pojedynek. A Giotto? Gdyby Riddle przeszkodził mu w śledztwie, nie wahał by się ani chwili, by wyciągnąć różdżkę. Istotnie, było to oznaką głupoty, ale przynajmniej Florence mogła być jednego pewna. Ten Ślizgon nie jest tym złym Ślizgonem.
Rudowłosy Demon? Brzmi bardzo ciekawie. Zarazem ciekawie byłoby zobaczyć reakcję Floyd, gdyby potomek klanu Nero ukazał swój prawdziwy gniew i mógł dać ponieść się emocjom. Wkurzyć Giotto jest trudno, ale jest kilka tematów, które wystarczy poruszyć, by brunet stał się najniebezpieczniejszym magiem na świecie. Tylko jedna osoba widziała Ślizgona naprawdę złego i tak powinno pozostać. Maska zimnego skurwiela i oazy spokoju była dużo lepsza, niż ukazywanie siebie. Tak było bezpieczniej dla wszystkich.
Jakież było jego zdziwienie gdy z tak wyniosłej chwili, ona spytała się o jego zaległości. Uśmiechnął się kącikiem ust i przymknął oczy, ukazując tym samym jak bardzo było to krukońskie, a zarazem urocze z jej strony.
- O to nie musisz się martwić. Załatwiłem sobie korepetycje u pewnej uczennicy z naszego roku. Znaczy prawie, bo jeszcze jej o to nie pytałem. - powiedział spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oparł się biodrami o poręcz balkonu i westchnął lekko przymykając oczy. I weź tu następnym razem jej o niczym nie powiedz. Martwiła się, wybaczyła, była szczęśliwa, no i dbała o edukację Nero. Ze świecą szukać takiej drugiej.
Co do kwestii Voldemorta. Nero nie miał z nim nic wspólnego. Żadnych interesów, nie był jego człowiekiem, prawdę mówiąc, nawet się go nie bał. Dlaczego? Ponieważ miał inne zadanie. Chęć zemsty przesłaniała mu wszystko, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wyzwałby Czarnego Pana na pojedynek. A Giotto? Gdyby Riddle przeszkodził mu w śledztwie, nie wahał by się ani chwili, by wyciągnąć różdżkę. Istotnie, było to oznaką głupoty, ale przynajmniej Florence mogła być jednego pewna. Ten Ślizgon nie jest tym złym Ślizgonem.
Rudowłosy Demon? Brzmi bardzo ciekawie. Zarazem ciekawie byłoby zobaczyć reakcję Floyd, gdyby potomek klanu Nero ukazał swój prawdziwy gniew i mógł dać ponieść się emocjom. Wkurzyć Giotto jest trudno, ale jest kilka tematów, które wystarczy poruszyć, by brunet stał się najniebezpieczniejszym magiem na świecie. Tylko jedna osoba widziała Ślizgona naprawdę złego i tak powinno pozostać. Maska zimnego skurwiela i oazy spokoju była dużo lepsza, niż ukazywanie siebie. Tak było bezpieczniej dla wszystkich.
Jakież było jego zdziwienie gdy z tak wyniosłej chwili, ona spytała się o jego zaległości. Uśmiechnął się kącikiem ust i przymknął oczy, ukazując tym samym jak bardzo było to krukońskie, a zarazem urocze z jej strony.
- O to nie musisz się martwić. Załatwiłem sobie korepetycje u pewnej uczennicy z naszego roku. Znaczy prawie, bo jeszcze jej o to nie pytałem. - powiedział spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oparł się biodrami o poręcz balkonu i westchnął lekko przymykając oczy. I weź tu następnym razem jej o niczym nie powiedz. Martwiła się, wybaczyła, była szczęśliwa, no i dbała o edukację Nero. Ze świecą szukać takiej drugiej.
- Florence Frederica Floyd
Re: Balkon widokowy
Wto Lip 07, 2015 3:54 pm
Krukonka lubiła konkretne osoby. Jasne, sama często bujała w obłokach, ale tutaj bardziej chodziło jej o zdecydowanie życiowe. Nienawidziła, gdy ktoś nie potrafił jej udzielić konkretnej odpowiedzi. "No moooże", "zobaczymy", "a nie wiem"...takie osoby miała ochotę pozbawić głowy. Jasne, można czegoś nie wiedzieć lub nie być pewnym w danej chwili, ruda też tak czasem miała. Gorzej, kiedy za kimś ta niepewność ciągnęła się całe życie. Wtedy nie dość, że cokolwiek było ciężką z taką osobą ustalić, to na dodatek i rozmowa zazwyczaj nie była zbyt ciekawa - bo i o czym rozmawiać z kimś, kto nawet nie jest pewien swoich własnych poglądów? Dlatego Floyd doceniała to, że Giotto nie miał problemów z wyrażaniem swoich myśli i potrafił jej oznajmić, czego konkretnie chce. A pewnie i byłby w stanie to sobie sam wziąć, gdyby miał na to ochotę, to by wcale nie zdziwiło Krukonki.
Cóż, nigdy nie rozmawiali z Flo na ten temat. Ich relacje nie były na tyle bliskie, aby doszło między nimi do takiej rozmowy, więc Floyd jak na razie myślała to, co myślała. Może kiedyś Giotto rozwieje jej wątpliwości, na razie jednak pewnie ta nieprzyjemna myśl będzie się błąkać gdzieś po jej głowie, nasilając się gdy tylko chłopak nagle zniknie bez słowa.
Na szczęście Florence nie planowała wkurzać Giotto i miała nadzieję, że nigdy się to nie stanie. Jej życiowa misja w stosunku chłopaka była zupełnie inna. Jaka? Wnieść choć trochę radości, miłości i uśmiechu w jego ponure życie, nawet jeśli on sobie tego zupełnie nie życzy.
-Hmmm, polecam Ci pewną rudą Krukonkę, jeśli chodzi o korki. Miła, urocza i na pewno znajdzie jakiś sposób, żeby Cię zmusić do nauki, jeśli będziesz się lenił. Chociaż z drugiej strony...równie skutecznie może Cię od nauki odciągać. - uśmiechnęła się lekko, spoglądając na niego wyzywająco. Jej zachowanie trochę odbiegało od normy, w końcu podczas spotkań z nią Giotto poznał uroczą i miłą Krukonkę, a teraz takie rzeczy... Wiedziała, że takim tekstem ryzykuje odtrącenie, ale jak to mówią - yolo.
A raczej w przyszłości będą tak mówili, ale kto powiedział, że Flo nie ma zdolności wróżbiarskich?
Cóż, nigdy nie rozmawiali z Flo na ten temat. Ich relacje nie były na tyle bliskie, aby doszło między nimi do takiej rozmowy, więc Floyd jak na razie myślała to, co myślała. Może kiedyś Giotto rozwieje jej wątpliwości, na razie jednak pewnie ta nieprzyjemna myśl będzie się błąkać gdzieś po jej głowie, nasilając się gdy tylko chłopak nagle zniknie bez słowa.
Na szczęście Florence nie planowała wkurzać Giotto i miała nadzieję, że nigdy się to nie stanie. Jej życiowa misja w stosunku chłopaka była zupełnie inna. Jaka? Wnieść choć trochę radości, miłości i uśmiechu w jego ponure życie, nawet jeśli on sobie tego zupełnie nie życzy.
-Hmmm, polecam Ci pewną rudą Krukonkę, jeśli chodzi o korki. Miła, urocza i na pewno znajdzie jakiś sposób, żeby Cię zmusić do nauki, jeśli będziesz się lenił. Chociaż z drugiej strony...równie skutecznie może Cię od nauki odciągać. - uśmiechnęła się lekko, spoglądając na niego wyzywająco. Jej zachowanie trochę odbiegało od normy, w końcu podczas spotkań z nią Giotto poznał uroczą i miłą Krukonkę, a teraz takie rzeczy... Wiedziała, że takim tekstem ryzykuje odtrącenie, ale jak to mówią - yolo.
A raczej w przyszłości będą tak mówili, ale kto powiedział, że Flo nie ma zdolności wróżbiarskich?
- Giotto Nero
Re: Balkon widokowy
Sro Lip 08, 2015 1:43 pm
Tym samym nieświadomie zapunktował u Florence. Giotto zawsze był bezpośredni, konkretny i momentami bezczelny. Mówił co myślał, niekoniecznie zastanawiając się nad późniejszymi konsekwencjami. Momentami było to błędne założenie, aczkolwiek wychodził na tym póki co całkiem dobrze. Fałszywi od niego odeszli, prawdziwi zostali, zaakceptowali go takim jakim jest. Co z tego, że można tych prawdziwych zliczyć na palcach jednej ręki? Grunt, że są oni, a nie cała gama szmat i dwulicowych skurwysynów, którzy czekają tylko na sensację, bo życie własnym życiem jest zbyt nudne. Floyd wliczała się właśnie w to grono, które zaakceptowało Giotto, jak również sama została przez niego zaakceptowana. Pierwszy przystanek do jego życia, zaliczony.
Odpowiedź rudej początkowo go nie wzruszyła, końcówka jednak była dosyć... dziwna. W pierwszej fazie wszystko pasowało idealnie do uroczej Krukonki, potem jednak zaczęła grać coś, o co Nero by jej nigdy nie podejrzewał. Wyryty w pamięci miał obraz grzecznej kujonki, która najgorsze co w życiu zrobiła, to dodała o jeden składnik za dużo do eliksiru i dostała ocenę zadowalającą, a nie wybitną. Cóż, pozory jednak mylą.
- A myślisz, że kogoś innego miałem na myśli, mała? - uśmiechnął się kącikiem ust, dając do zrozumienia, że chodziło właśnie o nią. Mimo ostatniej części jej wypowiedzi, zgodził się na jej pomoc, puszczając w niepamięć jej zmianę nastawienia. Co by nie mówić, ciężko będzie oderwać od niej wzrok, prezentuje się świetnie, ma cudowny głos i jeszcze będzie z niego korzystać tłumacząc mu wszystko. Jeszcze chwila, a jej wizja naprawdę się spełni i mimo wszelkich starań nie będzie potrafił się skupić na niczym innym, tylko na gorącej Floyd. To był test życia, bo jeśli Giotto się nie oprze, to już nikt nie da rady.
- Nie jest tego dużo, więc wystarczy, że spotkamy się kilka razy, resztę sam ogarnę. - a potem Cię odpowiednio wynagrodzę, zapomniał dodać. Ale to już zostawi dla siebie, choć z pewnością Florence jest świadoma, że za pomoc będzie mogła sobie czegoś zażyczyć. Grunt, żeby tylko było to życzenie do spełnienia.
Odpowiedź rudej początkowo go nie wzruszyła, końcówka jednak była dosyć... dziwna. W pierwszej fazie wszystko pasowało idealnie do uroczej Krukonki, potem jednak zaczęła grać coś, o co Nero by jej nigdy nie podejrzewał. Wyryty w pamięci miał obraz grzecznej kujonki, która najgorsze co w życiu zrobiła, to dodała o jeden składnik za dużo do eliksiru i dostała ocenę zadowalającą, a nie wybitną. Cóż, pozory jednak mylą.
- A myślisz, że kogoś innego miałem na myśli, mała? - uśmiechnął się kącikiem ust, dając do zrozumienia, że chodziło właśnie o nią. Mimo ostatniej części jej wypowiedzi, zgodził się na jej pomoc, puszczając w niepamięć jej zmianę nastawienia. Co by nie mówić, ciężko będzie oderwać od niej wzrok, prezentuje się świetnie, ma cudowny głos i jeszcze będzie z niego korzystać tłumacząc mu wszystko. Jeszcze chwila, a jej wizja naprawdę się spełni i mimo wszelkich starań nie będzie potrafił się skupić na niczym innym, tylko na gorącej Floyd. To był test życia, bo jeśli Giotto się nie oprze, to już nikt nie da rady.
- Nie jest tego dużo, więc wystarczy, że spotkamy się kilka razy, resztę sam ogarnę. - a potem Cię odpowiednio wynagrodzę, zapomniał dodać. Ale to już zostawi dla siebie, choć z pewnością Florence jest świadoma, że za pomoc będzie mogła sobie czegoś zażyczyć. Grunt, żeby tylko było to życzenie do spełnienia.
- Florence Frederica Floyd
Re: Balkon widokowy
Czw Lip 09, 2015 12:47 pm
Słowa potrafiły mocno zranić, ale Florence wolała szczerych (nawet do bólu) przyjaciół niż takich, którzy mówiliby jej same dobre rzeczy, ale bez pokrycia. Wiadomo, że osoba, która potrafi nam powiedzieć prawdę w twarz jest cenniejsza niż osoba, która będzie tego unikać - a przynajmniej takie było zdanie Florence.
Dlatego też doceniała osobowość Giotto. Jasne, może i miał mroczne strony i był bardzo nieprzystępny. ale mimo wszystko wiedziała, że gdy będzie trzeba, powie jej prawdę prosto w twarz i nie będzie się z nią cackał. A gdyby jej to przeszkadzało to by oznaczało, że nie jest godną towarzyszką dla niego. Była pewna, że niepotrzebna mu jest ckliwa księżniczka tylko silna i konkretna laska. A Flo uważała, że się nadaje.
O ile on kiedykolwiek ją do siebie dopuści bliżej, eh...
-Oczywiście, że nie. Ja byłam jedyną słuszną myślą. - powiedziała z pewnością siebie. Była pewna swojej wiedzy i wiedziała, że jest jedną z lepszych uczennic na roku, co oczywiście nie przeszkadzało jej w dalszym wkuwaniu. Lubiła zdobywać wiedzę, ba, kochała to! Od najmłodszych lat chłonęła nauki jak gąbka, ciesząc się, gdy dowiadywała się nowych rzeczy. Gdy tylko skończyła dwa lata, rodzice do snu zamiast "Baśni barda Beedle'a" zaczęli czytać jej "Magiczne choroby XX wieku". A potem "Wojny goblinów", "Historię Hogwartu" czy inne klasyczne dzieła...
A jej się to oczywiście podobało. Chociaż była tylko małym dzieckiem.
-Przygotuję swoje notatki dzisiaj wieczorem i wyślę Ci wiadomość, gdy będę gotowa. - uśmiechnęła się lekko, ciesząc się z możliwości częstszych spotkań z nim. Wyminęła go i podeszła do samego brzegu balkonu, opierając się dłońmi o barierkę i podziwiając widok, który się przed nią rozciągał.
-Jak zawsze wspaniały. - mruknęła cicho, po czym odwróciła się w jego stronę, opierając się pupą o barierkę - miejmy nadzieję, że nie wypadnie - i przyglądając się chłopakowi z uśmiechem na ustach. - Skoro już wróciłeś to może to jakoś uczcijmy?
Dlatego też doceniała osobowość Giotto. Jasne, może i miał mroczne strony i był bardzo nieprzystępny. ale mimo wszystko wiedziała, że gdy będzie trzeba, powie jej prawdę prosto w twarz i nie będzie się z nią cackał. A gdyby jej to przeszkadzało to by oznaczało, że nie jest godną towarzyszką dla niego. Była pewna, że niepotrzebna mu jest ckliwa księżniczka tylko silna i konkretna laska. A Flo uważała, że się nadaje.
O ile on kiedykolwiek ją do siebie dopuści bliżej, eh...
-Oczywiście, że nie. Ja byłam jedyną słuszną myślą. - powiedziała z pewnością siebie. Była pewna swojej wiedzy i wiedziała, że jest jedną z lepszych uczennic na roku, co oczywiście nie przeszkadzało jej w dalszym wkuwaniu. Lubiła zdobywać wiedzę, ba, kochała to! Od najmłodszych lat chłonęła nauki jak gąbka, ciesząc się, gdy dowiadywała się nowych rzeczy. Gdy tylko skończyła dwa lata, rodzice do snu zamiast "Baśni barda Beedle'a" zaczęli czytać jej "Magiczne choroby XX wieku". A potem "Wojny goblinów", "Historię Hogwartu" czy inne klasyczne dzieła...
A jej się to oczywiście podobało. Chociaż była tylko małym dzieckiem.
-Przygotuję swoje notatki dzisiaj wieczorem i wyślę Ci wiadomość, gdy będę gotowa. - uśmiechnęła się lekko, ciesząc się z możliwości częstszych spotkań z nim. Wyminęła go i podeszła do samego brzegu balkonu, opierając się dłońmi o barierkę i podziwiając widok, który się przed nią rozciągał.
-Jak zawsze wspaniały. - mruknęła cicho, po czym odwróciła się w jego stronę, opierając się pupą o barierkę - miejmy nadzieję, że nie wypadnie - i przyglądając się chłopakowi z uśmiechem na ustach. - Skoro już wróciłeś to może to jakoś uczcijmy?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach