Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Pią Lis 13, 2015 11:28 pm
Życie Mercedes zdecydowanie nie układało się ostatnio po jej myśli. Nie to, że miała jakieś konkretne plany, które sypały się w oczach. Po prostu... chciała być szczęśliwa, a spotykały ją jedynie okrutne, często przypadkowe i niefortunne zdarzenia odpychające biednego rudzielca od tego, co naprawdę kochał. Kiedy ostatnio się śmiała? Nie wtedy. Przed tym okrutnym, martwym gnojkiem.
Czy ona w ogóle kiedykolwiek się śmiała?
Po co były te wszystkie oszustwa, kłamstwa. Nie nadawała się do bycia czarodziejką. Jej egzystencja w tej szkole była czystą pomyłką. Krótka, młodzieńcza przygoda przed powrotem do smutnej, mugolskiej normalności. Pewnie znajdzie sobie jakąś pracę, być może męża. Ewentualnie kota. Ewentualnie więcej kotów. Kotów nigdy nie było za wiele. Będzie żyła dalej, od czasu do czasu wygrzebując z kufra na stare bibeloty różdżkę z dzikiego bzu, przypominającą jej o siedmiu latach spędzonych w szkole magii i czarodziejstwa.
Na próżno machnie nią, żeby wydobyć coś, co nigdy nie istniało.
Hogwart okaże się być jedynie gorzkim snem.
Nogi lubiły nosić ją w miejsca rzadko odwiedzane przez innych uczniów. Samotność nie była zbyt przyjemna, ale zdecydowanie bolała mniej, niż bycie pośmiewiskiem jakiejś grupki, czy najzwyklejsze ignorowanie jej, jakby była powietrzem.
Tup, tup, tup. Drzwi arkany świata otworzyły się z dość głośnym skrzypnięciem, a do środka wkroczyła właśnie ta nieogarnięta gryfonka. Zdążyła postawić zaledwie kilka kroków, kiedy jej oczom ukazał się... nie, nie miała pojęcia kto to jest.
- Ojej, przepraszam. - powiedziała i spróbowała odwrócić się na pięcie, ale pech to pech - strąciła przy tym z szafeczki ten całkiem niezły globus, będący ozdobą pokoju odkąd zaczęła uczyć się w tej szkole. - To nie było zamierzone. - tak samo jak mówienie oczywistości.
Zmarszczyła brwi i podrapała się po głowie. Dlaczego zawsze musiała być taka niezdarna i dlaczego zawsze musiała komuś przeszkadzać?
Czy ona w ogóle kiedykolwiek się śmiała?
Po co były te wszystkie oszustwa, kłamstwa. Nie nadawała się do bycia czarodziejką. Jej egzystencja w tej szkole była czystą pomyłką. Krótka, młodzieńcza przygoda przed powrotem do smutnej, mugolskiej normalności. Pewnie znajdzie sobie jakąś pracę, być może męża. Ewentualnie kota. Ewentualnie więcej kotów. Kotów nigdy nie było za wiele. Będzie żyła dalej, od czasu do czasu wygrzebując z kufra na stare bibeloty różdżkę z dzikiego bzu, przypominającą jej o siedmiu latach spędzonych w szkole magii i czarodziejstwa.
Na próżno machnie nią, żeby wydobyć coś, co nigdy nie istniało.
Hogwart okaże się być jedynie gorzkim snem.
Nogi lubiły nosić ją w miejsca rzadko odwiedzane przez innych uczniów. Samotność nie była zbyt przyjemna, ale zdecydowanie bolała mniej, niż bycie pośmiewiskiem jakiejś grupki, czy najzwyklejsze ignorowanie jej, jakby była powietrzem.
Tup, tup, tup. Drzwi arkany świata otworzyły się z dość głośnym skrzypnięciem, a do środka wkroczyła właśnie ta nieogarnięta gryfonka. Zdążyła postawić zaledwie kilka kroków, kiedy jej oczom ukazał się... nie, nie miała pojęcia kto to jest.
- Ojej, przepraszam. - powiedziała i spróbowała odwrócić się na pięcie, ale pech to pech - strąciła przy tym z szafeczki ten całkiem niezły globus, będący ozdobą pokoju odkąd zaczęła uczyć się w tej szkole. - To nie było zamierzone. - tak samo jak mówienie oczywistości.
Zmarszczyła brwi i podrapała się po głowie. Dlaczego zawsze musiała być taka niezdarna i dlaczego zawsze musiała komuś przeszkadzać?
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 12:54 am
Skrzypienie drzwi, tak bardzo oczywiste.
-No tak...- Mruknął cicho Kyo chowając odruchowo zapalniczkę do kieszeni. Wbił wzrok w drzwi które się właśnie otwierały. I cóż... jego podejrzenia były słuszne, przeszła przez nie jakaś dziewczyna... gryfonka chyba... przynajmniej tak mu się wydawało, ale jak miał być szczery to niewiele go to interesowało kto z jakiego domu był. I cóż... zrobił to co miał w zwyczaju, czy najnormalniej w świecie ją olał. A niech jak już to będzie, byle tylko nie próbowała się produkować w jakiś tam wyjątkowy sposób. No, ale Kyo miał niestety wyjątkowe szczęście do ludzi. Przyciągał do siebie, albo gaduły, albo tych którzy byli totalnym niezdarami, i ta dziewczyna do takich osób zaliczała. Chłopak usłyszał tylko głośny huk, tak głośny, że aż nagle podskoczył ze swojego miejsca, wyrwany w tak brutalny sposób ze swoich myśleń. Gdzieś tam w przestrzeni usłyszał ciche ''to nie było zamierzone''. Spojrzał najpierw na dziewczynę a zaraz potem na lezący globus na ziemi. Mimo wszystko nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiech na swoich ustach.
Po chwilce milczenia wstał ze swojego miejsca i podszedł do przewróconego przedmiotu. Ukucnął przy nim i spojrzał na dziewczynę.
-Domyślam się... chyba, że wkurwiło ciebie coś na tyle aby wyżyć się na tym biednym globusie... chociaż nie wyglądasz mi na taką- Powiedział cicho po czym podniósł go ponownie na nogi i przeciągnął się leniwie. Cóż z biegiem czasu nauczył się jednej rzeczy. Jeżeli nie mógł walczyć z ludźmi którzy co chwila mu przeszkadzali to mógł po prostu ich zaakceptować.
-Nie przejmuj się... ja też nie nalezę do wyjątkowo zgrabnych osób- Mruknął i o dziwo uśmiechnął się nawet lekko do dziewczyny. Oj tak... miałaś to szczęście, że trafiłaś na jego dobry nastój a to naprawdę bardzo rzadko się zdarza. A co do jego zgrabności, to fakt... jemu również zdarzały się różne głupie wpadki, i wypadki, ale jakoś nie zwracał na to za bardzo po prostu nauczył się jakoś z tym żyć.
-Jedyne to co ci pozostało to nauczyć się pokochać tą twoją ciapowatość...- Cóż w oczach wielu facetów niezdarne kobiety były nawet pociągające... ciekawe dlaczego?
-No tak...- Mruknął cicho Kyo chowając odruchowo zapalniczkę do kieszeni. Wbił wzrok w drzwi które się właśnie otwierały. I cóż... jego podejrzenia były słuszne, przeszła przez nie jakaś dziewczyna... gryfonka chyba... przynajmniej tak mu się wydawało, ale jak miał być szczery to niewiele go to interesowało kto z jakiego domu był. I cóż... zrobił to co miał w zwyczaju, czy najnormalniej w świecie ją olał. A niech jak już to będzie, byle tylko nie próbowała się produkować w jakiś tam wyjątkowy sposób. No, ale Kyo miał niestety wyjątkowe szczęście do ludzi. Przyciągał do siebie, albo gaduły, albo tych którzy byli totalnym niezdarami, i ta dziewczyna do takich osób zaliczała. Chłopak usłyszał tylko głośny huk, tak głośny, że aż nagle podskoczył ze swojego miejsca, wyrwany w tak brutalny sposób ze swoich myśleń. Gdzieś tam w przestrzeni usłyszał ciche ''to nie było zamierzone''. Spojrzał najpierw na dziewczynę a zaraz potem na lezący globus na ziemi. Mimo wszystko nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiech na swoich ustach.
Po chwilce milczenia wstał ze swojego miejsca i podszedł do przewróconego przedmiotu. Ukucnął przy nim i spojrzał na dziewczynę.
-Domyślam się... chyba, że wkurwiło ciebie coś na tyle aby wyżyć się na tym biednym globusie... chociaż nie wyglądasz mi na taką- Powiedział cicho po czym podniósł go ponownie na nogi i przeciągnął się leniwie. Cóż z biegiem czasu nauczył się jednej rzeczy. Jeżeli nie mógł walczyć z ludźmi którzy co chwila mu przeszkadzali to mógł po prostu ich zaakceptować.
-Nie przejmuj się... ja też nie nalezę do wyjątkowo zgrabnych osób- Mruknął i o dziwo uśmiechnął się nawet lekko do dziewczyny. Oj tak... miałaś to szczęście, że trafiłaś na jego dobry nastój a to naprawdę bardzo rzadko się zdarza. A co do jego zgrabności, to fakt... jemu również zdarzały się różne głupie wpadki, i wypadki, ale jakoś nie zwracał na to za bardzo po prostu nauczył się jakoś z tym żyć.
-Jedyne to co ci pozostało to nauczyć się pokochać tą twoją ciapowatość...- Cóż w oczach wielu facetów niezdarne kobiety były nawet pociągające... ciekawe dlaczego?
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 12:39 pm
Jak to niezgrabna? Jak to ciapowatość? Wydawało jej się, że odkąd omijała szerokim łukiem wszelkie posiłki w Wielkiej Sali, żeby przypadkiem nie trafić na kogoś, kto wysłał jej nieprzyjemną pocztę, albo dręczył na korytarzu - schudła przeogromnie. A teraz jej jakich puchon sugerował, że jest gruba? Nie dziwota, że te wszystkie biedne dziewczęta z taką łatwością wpadały w anoreksję, kiedy takie dziadygi niemyte nieprzyjemnymi teksami rzucały. Kim on w ogóle był, co?! Przez moment na jej twarzy dało się dostrzec niemałe wzburzenie, ale szybko zniknęło, kiedy uświadomiła sobie, że faktycznie - niezdara z niej była straszna. Ale żeby to tak otwarcie wypominać przy pierwszym spotkaniu? Hogwart miał być taki magiczny, przyspieszać rytm serca, ale, kurczę, z radości, a nie ze stresu.
- Oh, sama bym go podniosła, ale bardzo dziękuję. - no dobrze, no spójrzcie na niego - on nie może być zły. Z pewnością po godzinach lekcyjnych marzy, pisze wiersze i dzierga makatki z hipogryfami. Makatki z hipogryfami były super! - Zaiste nie jestem typem osoby, która wyładowuje swoją frustrację na niewinnych globusach. - powiedziała niepewnie, bo rozmowa z nowymi ludźmi była dla Mercedes jak stąpanie po grząskim gruncie - w każdej chwili mogła zapaść się przez jedno niefortunne słowo, a tego przecież nie chciała. - Myślisz, że do takich rzeczy można się przyzwyczaić?
Wątpiła w to. Wciąż męczyły ją wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to zdolności magiczne ujawniają się u dzieci w dość nieprzewidywalny sposób i w tym rudym przypadku skończyło się wysadzaniem wszystkiego co popadnie. Głównym problemem gryfonki było jednak to, że o ile reszta rówieśniczek już dawno śmigała na miotłach, transmutowała jelenie w kanapki i podrywała nauczycieli na kwadraty numerologiczne, to ona... no cóż. Dalej wszystko wysadzała.
Biedna, mała, nieudolna Mercedes Belanger, która pomimo pięciu lat edukacji w szkole magii i czarodziejstwa ledwo opanowała expeliarmusa. Pośmiewisko młodszych roczników. Mugol, szlama. Ile ona się już tego nasłuchała... głowa pęka. A robiła wszystko, żeby to odmienić - zapisała się nawet na znienawidzoną historię magii, żeby poznać choć trochę starych obyczajów, liznąć kultury. Wszystko na darmo. Mogłaby podciągnąć średnią lekcjami z panią Deneuve, ale to chyba byłoby oszukiwanie.
- Oh, sama bym go podniosła, ale bardzo dziękuję. - no dobrze, no spójrzcie na niego - on nie może być zły. Z pewnością po godzinach lekcyjnych marzy, pisze wiersze i dzierga makatki z hipogryfami. Makatki z hipogryfami były super! - Zaiste nie jestem typem osoby, która wyładowuje swoją frustrację na niewinnych globusach. - powiedziała niepewnie, bo rozmowa z nowymi ludźmi była dla Mercedes jak stąpanie po grząskim gruncie - w każdej chwili mogła zapaść się przez jedno niefortunne słowo, a tego przecież nie chciała. - Myślisz, że do takich rzeczy można się przyzwyczaić?
Wątpiła w to. Wciąż męczyły ją wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to zdolności magiczne ujawniają się u dzieci w dość nieprzewidywalny sposób i w tym rudym przypadku skończyło się wysadzaniem wszystkiego co popadnie. Głównym problemem gryfonki było jednak to, że o ile reszta rówieśniczek już dawno śmigała na miotłach, transmutowała jelenie w kanapki i podrywała nauczycieli na kwadraty numerologiczne, to ona... no cóż. Dalej wszystko wysadzała.
Biedna, mała, nieudolna Mercedes Belanger, która pomimo pięciu lat edukacji w szkole magii i czarodziejstwa ledwo opanowała expeliarmusa. Pośmiewisko młodszych roczników. Mugol, szlama. Ile ona się już tego nasłuchała... głowa pęka. A robiła wszystko, żeby to odmienić - zapisała się nawet na znienawidzoną historię magii, żeby poznać choć trochę starych obyczajów, liznąć kultury. Wszystko na darmo. Mogłaby podciągnąć średnią lekcjami z panią Deneuve, ale to chyba byłoby oszukiwanie.
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 2:57 pm
-Podniosłabyś go, albo wylądował by na przeciwległej ścianie. Jeżeli wpadłaś na coś tak dużego, to nie wiadomo co by się stało gdybyś spróbowała go podnieść- Ah... nie ma to jak ta chamska szczerość chłopaka.
Kyo niby nie miał być taki zły... cóż, to chyba pierwsza osoba która w taki sposób o nim pomyślał, albo przynajmniej chciała tak myśleć. Ciekawe jakie byłoby jej zdziwienie gdyby dowiedziała się, że tak naprawdę jest zupełnie inaczej. Po prostu trafiła na taki czas kiedy mu się kompletnie nie chciało być złośliwym. Tak jak to się mówi... są taki chwile w życiu człowieka... i tak dalej, i tak dalej.
-Hmmmm...- Mruknął cicho kiedy ta zadała mu pytanie. W sumie tak naprawdę nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiał. Na pewno nie był taką niezdarą jaką była dziewczyna, ale jak wspomniał wyjątkowo zgrabny też nie był. Czy do niezdarności można było się przyzwyczaić. Można powiedzieć, że tak naprawdę do wszystkiego da się przyzwyczaić, do każdej naszej cechy, możemy przywyknąć, ale to wcale nie oznacza, że ją zaakceptujemy. To były dwa różne pojęcia które tak naprawdę nigdy nie mogły istnieć razem.
-Jak mam być szczery... to nie wiem- Wstał z kucków i przeciągnął się leniwie.
-Chociaż wszyscy dookoła cały czas mi mówią, że nie ma sensu przejmować się czymś na co się nie ma wpływu...- Tak Kyo był mistrzem jeżeli chodzi o pocieszenia. Przed chwilą wytknął ci twoją niezdarność, a teraz jeszcze tak otwarcie stwierdził, że nie masz szans tego w sobie zmienić. A najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że chyba sobie nawet nie zdawała sprawy z tego, że właśnie mógł ciebie jeszcze bardziej zdołować. Cóż taki był Kyo... mówił i nie bardzo myślał o tym co mówił. Przez co powiedział szybciej niż pomyślał, a potem był z reguły zdziwiony, dlaczego ktoś się na niego obraził, albo czemu ktoś strzelił mu w pysk. Jak by tak popatrzeć na niego w tej chwili, to przypominał troszeczkę dziecko, które co dopiero poznawało ten świat od nowa, i uczyło się co wolno mówić a czego nie.
Kyo niby nie miał być taki zły... cóż, to chyba pierwsza osoba która w taki sposób o nim pomyślał, albo przynajmniej chciała tak myśleć. Ciekawe jakie byłoby jej zdziwienie gdyby dowiedziała się, że tak naprawdę jest zupełnie inaczej. Po prostu trafiła na taki czas kiedy mu się kompletnie nie chciało być złośliwym. Tak jak to się mówi... są taki chwile w życiu człowieka... i tak dalej, i tak dalej.
-Hmmmm...- Mruknął cicho kiedy ta zadała mu pytanie. W sumie tak naprawdę nigdy jakoś się nad tym nie zastanawiał. Na pewno nie był taką niezdarą jaką była dziewczyna, ale jak wspomniał wyjątkowo zgrabny też nie był. Czy do niezdarności można było się przyzwyczaić. Można powiedzieć, że tak naprawdę do wszystkiego da się przyzwyczaić, do każdej naszej cechy, możemy przywyknąć, ale to wcale nie oznacza, że ją zaakceptujemy. To były dwa różne pojęcia które tak naprawdę nigdy nie mogły istnieć razem.
-Jak mam być szczery... to nie wiem- Wstał z kucków i przeciągnął się leniwie.
-Chociaż wszyscy dookoła cały czas mi mówią, że nie ma sensu przejmować się czymś na co się nie ma wpływu...- Tak Kyo był mistrzem jeżeli chodzi o pocieszenia. Przed chwilą wytknął ci twoją niezdarność, a teraz jeszcze tak otwarcie stwierdził, że nie masz szans tego w sobie zmienić. A najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że chyba sobie nawet nie zdawała sprawy z tego, że właśnie mógł ciebie jeszcze bardziej zdołować. Cóż taki był Kyo... mówił i nie bardzo myślał o tym co mówił. Przez co powiedział szybciej niż pomyślał, a potem był z reguły zdziwiony, dlaczego ktoś się na niego obraził, albo czemu ktoś strzelił mu w pysk. Jak by tak popatrzeć na niego w tej chwili, to przypominał troszeczkę dziecko, które co dopiero poznawało ten świat od nowa, i uczyło się co wolno mówić a czego nie.
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 7:00 pm
Zgrabne rączki rudzielca wylądowały na biodrach, a ona obrała niby obrażoną, ale po głębszej analizie bardziej rozbawioną pozę. Teatralne gesty wychodziły jej wyjątkowo kiepsko, ale to przecież nie znaczyło, że nie ma prawa ich używać, prawda? Prawda! Kto Mercedes zabroni?! Oprócz McGonagall, ma się rozumieć. Pani nieśmiertelny-zez zdawała się ostatnio deptać jej po piętach. Być może przez to, że nazywała profesora B. maślaną bułeczką, być może przez to, że pomalowała ścianę farbą, być może przez to, że spała na lekcji, być może przez to, że... mogłaby tak wymieniać w nieskończoność. No dobrze, może jednak pani profesor miała trochę racji w tym, że postanowiła tego przygłupa kontrolować.
- Bez przesaaady, nie jest ze mną aż tak źle. - wywróciła oczkami. - Chyba. - dodała po chwili i przełknęła ślinę, ale, że błyskawicznie straciła zainteresowanie tematem jej niezdarności, to zajęła się resztą jego wypowiedzi.
- Jak to nie ma sensu się przejmować? Jasne, że jest sens się przejmować! Przecież to nas dotyczy! To jest coś istotnego w naszym życiu... jak miałabym się nie przejmować - to jest sensowne pytanie. Musiałeś trafiać na swojej drodze na strasznych naiwniaków.
Żeby nie powiedzieć: głupków, bo Mercedes można było zarzucić o wiele więcej głupiutkich stwierdzeń i teorii niż reszcie szkoły. - Nie można pozostać biernym na sprawy, które jeszcze przed chwilą w nas żyły... bo cóż to by była za bezsensowna wegetacja?
I co? Miała rację, że był milutki. Z taką grzyweczką chłopcy biegali z kółka korepetycji do klubu magii nut, a nie ze spotkania śmierciożerców na imprezy dla kanibali. Wyglądał trochę jak chłopiec, który mieszkał kiedyś na osiedlu niedaleko jej domu, ale później przeprowadzili się do chaty na skale i tyle go widziała. Miała nadzieję, że dobrze mu się wiodło. Zawsze wydawał się chodzić niesamowicie przybity. Chciała go jakoś pocieszyć, ale... No wiadomo, to Mercedes. Równie dobrze można dobić biedaka łopatą.
- Bez przesaaady, nie jest ze mną aż tak źle. - wywróciła oczkami. - Chyba. - dodała po chwili i przełknęła ślinę, ale, że błyskawicznie straciła zainteresowanie tematem jej niezdarności, to zajęła się resztą jego wypowiedzi.
- Jak to nie ma sensu się przejmować? Jasne, że jest sens się przejmować! Przecież to nas dotyczy! To jest coś istotnego w naszym życiu... jak miałabym się nie przejmować - to jest sensowne pytanie. Musiałeś trafiać na swojej drodze na strasznych naiwniaków.
Żeby nie powiedzieć: głupków, bo Mercedes można było zarzucić o wiele więcej głupiutkich stwierdzeń i teorii niż reszcie szkoły. - Nie można pozostać biernym na sprawy, które jeszcze przed chwilą w nas żyły... bo cóż to by była za bezsensowna wegetacja?
I co? Miała rację, że był milutki. Z taką grzyweczką chłopcy biegali z kółka korepetycji do klubu magii nut, a nie ze spotkania śmierciożerców na imprezy dla kanibali. Wyglądał trochę jak chłopiec, który mieszkał kiedyś na osiedlu niedaleko jej domu, ale później przeprowadzili się do chaty na skale i tyle go widziała. Miała nadzieję, że dobrze mu się wiodło. Zawsze wydawał się chodzić niesamowicie przybity. Chciała go jakoś pocieszyć, ale... No wiadomo, to Mercedes. Równie dobrze można dobić biedaka łopatą.
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 10:24 pm
-Ehhhh...- Mruknął cicho i wrócił na swoje stare miejsce, czyli na kamienną ławkę.
-Nie rozumiesz...- To było normalnie, że go nie rozumiała... o nie, nie napiszę, że nikt go nie rozumiał, bo tak naprawdę byłoby to zbyt wielkie użalanie się nad sobą. W jego życiu było parę osób które rozumiały go aż za bardzo. I cóż... nie da się ukryć, że rozumiały go bo on im na to pozwolił. Dlaczego? cóż tak naprawdę nie wiadomo. Nie miał może wtedy ochoty ich odepchnąć od siebie, a może po prostu te osoby były jeszcze bardziej żałosne niż on sam.
Puchon odgarnął z oczu denerwujące włosy i spojrzał ponownie na dziewczynę.
-Są rzeczy na które nie masz wpływu... nie ważne czy to dotyczy ciebie czy nie. Po prostu są, egzystują, stały się. I czasami nic nie możesz zrobić aby to zmienić.- Co się z tobą dzieje Kyo, powtarzasz te wszystkie frazesy które powtarzali ci inni ludzie. "Nie martw się, jutro też wstaje dzień"... czy może po prostu znudziła ci się samotność, i chciałeś przeprowadzić mały eksperyment. Sprawdzić co się stanie kiedy zbliżysz się odrobinkę do otaczających cię ludzi. Może to jest właśnie twój czas, aby spróbować jeszcze raz zebrać z ziemi to co pozostało z twojej godności, i spróbować ten ostatni raz. Chciałeś nadzieję, to może los właśnie wpychał ją w twoje dłonie na siłę. I co z tym zrobisz to już tylko od ciebie samego zależy.
-Co ci da przejmowanie się tym, że jesteś niezdarą. Czy to coś zmieni... nie... jedyne co ci zostaje to próba zaakceptowania tego, bo to jest jak słusznie powiedziałaś część ciebie. Jeżeli zaczniesz siebie nienawidzić... to będzie twój koniec- Ach tak... ty na temat nienawiści do swojej własnej osoby mogłeś powiedzieć naprawdę wiele. W końcu tyle lat minęło, tyle noży zdążyłeś sobie wbić. I do tej pory żyłeś w iluzji, że idziesz do przodu, kiedy tak naprawdę przez ten cały czas twoje myśli były zamknięte tylko w jednym wspomnieniu... wspomnieniu które nie pozwalało ci zrobić kroku do przodu. Ostatnie wydarzenia... otworzyły ci trochę oczy. Pozwoliły dojrzeć jedną rzecz... to nie przeszłość była problemem, to ty sam. Wolałeś wybrać sobie wygodne życie, odizolować się od ludzi, i udać, że się żyje. I cóż... udało ci się uciec od życia, ale w końcu ciebie i upomniało się o twoją osobę. I chciał nie chciał musisz wrócić do tej gry. I w tej chwili tylko od ciebie zależy to jak ją rozegrasz. Możesz przegrać po raz setny to rozdanie, ale możesz również je wygrać.
-Po prostu... daj spokój sobie...- Zakończył i powyginał sobie palce tak mocno, że aż w stawach mu zaczęło strzelać.
-Nie rozumiesz...- To było normalnie, że go nie rozumiała... o nie, nie napiszę, że nikt go nie rozumiał, bo tak naprawdę byłoby to zbyt wielkie użalanie się nad sobą. W jego życiu było parę osób które rozumiały go aż za bardzo. I cóż... nie da się ukryć, że rozumiały go bo on im na to pozwolił. Dlaczego? cóż tak naprawdę nie wiadomo. Nie miał może wtedy ochoty ich odepchnąć od siebie, a może po prostu te osoby były jeszcze bardziej żałosne niż on sam.
Puchon odgarnął z oczu denerwujące włosy i spojrzał ponownie na dziewczynę.
-Są rzeczy na które nie masz wpływu... nie ważne czy to dotyczy ciebie czy nie. Po prostu są, egzystują, stały się. I czasami nic nie możesz zrobić aby to zmienić.- Co się z tobą dzieje Kyo, powtarzasz te wszystkie frazesy które powtarzali ci inni ludzie. "Nie martw się, jutro też wstaje dzień"... czy może po prostu znudziła ci się samotność, i chciałeś przeprowadzić mały eksperyment. Sprawdzić co się stanie kiedy zbliżysz się odrobinkę do otaczających cię ludzi. Może to jest właśnie twój czas, aby spróbować jeszcze raz zebrać z ziemi to co pozostało z twojej godności, i spróbować ten ostatni raz. Chciałeś nadzieję, to może los właśnie wpychał ją w twoje dłonie na siłę. I co z tym zrobisz to już tylko od ciebie samego zależy.
-Co ci da przejmowanie się tym, że jesteś niezdarą. Czy to coś zmieni... nie... jedyne co ci zostaje to próba zaakceptowania tego, bo to jest jak słusznie powiedziałaś część ciebie. Jeżeli zaczniesz siebie nienawidzić... to będzie twój koniec- Ach tak... ty na temat nienawiści do swojej własnej osoby mogłeś powiedzieć naprawdę wiele. W końcu tyle lat minęło, tyle noży zdążyłeś sobie wbić. I do tej pory żyłeś w iluzji, że idziesz do przodu, kiedy tak naprawdę przez ten cały czas twoje myśli były zamknięte tylko w jednym wspomnieniu... wspomnieniu które nie pozwalało ci zrobić kroku do przodu. Ostatnie wydarzenia... otworzyły ci trochę oczy. Pozwoliły dojrzeć jedną rzecz... to nie przeszłość była problemem, to ty sam. Wolałeś wybrać sobie wygodne życie, odizolować się od ludzi, i udać, że się żyje. I cóż... udało ci się uciec od życia, ale w końcu ciebie i upomniało się o twoją osobę. I chciał nie chciał musisz wrócić do tej gry. I w tej chwili tylko od ciebie zależy to jak ją rozegrasz. Możesz przegrać po raz setny to rozdanie, ale możesz również je wygrać.
-Po prostu... daj spokój sobie...- Zakończył i powyginał sobie palce tak mocno, że aż w stawach mu zaczęło strzelać.
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 11:20 pm
Słowa Kyoheia wydały się być dziewczynie wyjątkowo smutne i przerażające. To nie tak, nie tak powinno wyglądać życie!
- To tak nie działa. - pokręciła głową z niedowierzaniem i tyknęła chłopaka palcem wskazującym w klatkę piersiową, jakby na znak, że teraz dostanie zasłużoną reprymendę.
- Pogodzenie się z tym to mówienie sobie: poddałem się. Jestem bezużytecznym planktonem, który nie potrafi walczyć o lepsze ja. Mam wpływ na wszystko, mam wpływ i będę działać. I nie pogodzę się ze swoimi wadami nigdy, bo w ten sposób nigdy się ich nie pozbędę. - po samym tonie głosu i błysku w błękitnych oczach wyczuć się dało, że przemawia teraz z całego serca i mówi o czymś, co wyjątkowo ją poruszało.
- Wiesz co mi da przejmowanie się? Da mi emocje, uczucia i nadzieję na to, że jestem silna i mogę coś zmienić. Tak tak, ludzie lubią cytować przy mnie ludzi mądrzejszych od siebie, bo nie potrafią wymyślić własnej odpowiedzi. "Nadzieja matką głupich", słyszałam to już pierdyliard razy. I wiesz co? W nosie to mam! Mogę być głupia i naiwna, ale nigdy się nie poddam. Choćbym miała zostać na tym świecie sama. Z moim przekonaniem i ogólnie!
Nagle jakby uszło z niej powietrze.
- Przepraszam za ten monolog. Ostatnio spotkało mnie trochę przykrości i jakby nie jestem sobą. - było w tym trochę prawdy, ale i delikatna nutka kłamstwa, bo przecież rozgadana była non stop. Po prostu zaczynało się dopiero, kiedy uzyskała tą odrobinkę czyjejś uwagi, a to zdarzało się rzadko.
Błyskawicznie wyciągnęła z kieszeni płaszczyka wsuwkę do włosów i szybkim ruchem upięła nią kłaczyska Azjaty na bok. - Nie jest lepiej?
Wcale mu się nie narzucała. Chciała pomóc.
- To tak nie działa. - pokręciła głową z niedowierzaniem i tyknęła chłopaka palcem wskazującym w klatkę piersiową, jakby na znak, że teraz dostanie zasłużoną reprymendę.
- Pogodzenie się z tym to mówienie sobie: poddałem się. Jestem bezużytecznym planktonem, który nie potrafi walczyć o lepsze ja. Mam wpływ na wszystko, mam wpływ i będę działać. I nie pogodzę się ze swoimi wadami nigdy, bo w ten sposób nigdy się ich nie pozbędę. - po samym tonie głosu i błysku w błękitnych oczach wyczuć się dało, że przemawia teraz z całego serca i mówi o czymś, co wyjątkowo ją poruszało.
- Wiesz co mi da przejmowanie się? Da mi emocje, uczucia i nadzieję na to, że jestem silna i mogę coś zmienić. Tak tak, ludzie lubią cytować przy mnie ludzi mądrzejszych od siebie, bo nie potrafią wymyślić własnej odpowiedzi. "Nadzieja matką głupich", słyszałam to już pierdyliard razy. I wiesz co? W nosie to mam! Mogę być głupia i naiwna, ale nigdy się nie poddam. Choćbym miała zostać na tym świecie sama. Z moim przekonaniem i ogólnie!
Nagle jakby uszło z niej powietrze.
- Przepraszam za ten monolog. Ostatnio spotkało mnie trochę przykrości i jakby nie jestem sobą. - było w tym trochę prawdy, ale i delikatna nutka kłamstwa, bo przecież rozgadana była non stop. Po prostu zaczynało się dopiero, kiedy uzyskała tą odrobinkę czyjejś uwagi, a to zdarzało się rzadko.
Błyskawicznie wyciągnęła z kieszeni płaszczyka wsuwkę do włosów i szybkim ruchem upięła nią kłaczyska Azjaty na bok. - Nie jest lepiej?
Wcale mu się nie narzucała. Chciała pomóc.
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Nie Lis 15, 2015 11:40 pm
Kiedy ta na pięć jego argumentów znalazła kolejne dziesięć otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Nie wiedzieć dlaczego, ale w jakiś dziwny sposób go to przekonało, albo przynajmniej spróbował zrozumieć co ta dziewczyna do niego mówiła. Jeżeli ktoś próbował podważyć jego rację to albo takiej osoby po prostu nie słuchał, albo najnormalniej w świecie dalej upierał się przy swoim... a teraz po prostu nie miał zielonego pojęcia co powiedzieć...
-Ehhh... dobra... nie ważne- Mruknął cicho wyraźnie zrezygnowany z próby dalszej dyskusji z dziewczyną. Po prostu nadal nie miał tej odwagi przyznać komuś racji, więc wolał wycofać się póki jeszcze miał ku temu okazję.
-Chociaż muszę przyznać jedno. Ludzie już w różny sposób próbowali mnie nazywać... ale planktonem jeszcze nigdy...- W tych jej porównaniach było coś naprawdę zabawnego. I w sumie nie wiedzieć dlaczego na jego to bawiło, a to musicie wiedzieć, że rozbawić tego Azjatę było wyjątkowo trudno. Naturalnie nie będzie się tak otwarcie śmiać, ale nawet lekkie uniesienie kącików jego ust było sukcesem.
-Nie przejmuj się... przywykłem do ludzi którzy są gadatliwy... nie wiedzieć dlaczego na przekór sobie przyciągam tylko takie osoby- Powiedział i zaczął się bawić swoimi palcami, ale po chwili poczuł jak ktoś majstruje mu coś przy włosach i nim zdążył się oburzyć czy zrobić coś innego jest niesforna grzywka została ujarzmiona przez wsuwkę. Puchon spojrzał na dziewczynę swoimi brązowymi oczami i zmierzył ją od góry do dołu, nie mogąc powstrzymać przy tym lekkiego uśmiechu.
-Wiesz co...- Mruknął po chwilce ciszy.
-Nie wiedzieć dlaczego, ale przypominasz mi trochę mnie... z czasów kiedy jeszcze moje życie wyglądało inaczej. Myślałem bardzo podobnie do ciebie, i cały czas ta nadzieja, że podbije się świat.- Taki był, chciał osiągnąć wielkie rzeczy, chciał być kimś, ale niestety życie bardzo szybko zweryfikowało te jego plany.
-Nie sądziłem, że tak głupio zabrzmi to z moich ust...- Mruknął i wbił wzrok w ziemię. Dlaczego on w ogóle dawał komuś rady skoro sam nie umiał się odnaleźć w tym życiu. Nie wiedział nawet czy to co powiedział może mieć jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości. Po prostu to był impuls.
-Ehhh... dobra... nie ważne- Mruknął cicho wyraźnie zrezygnowany z próby dalszej dyskusji z dziewczyną. Po prostu nadal nie miał tej odwagi przyznać komuś racji, więc wolał wycofać się póki jeszcze miał ku temu okazję.
-Chociaż muszę przyznać jedno. Ludzie już w różny sposób próbowali mnie nazywać... ale planktonem jeszcze nigdy...- W tych jej porównaniach było coś naprawdę zabawnego. I w sumie nie wiedzieć dlaczego na jego to bawiło, a to musicie wiedzieć, że rozbawić tego Azjatę było wyjątkowo trudno. Naturalnie nie będzie się tak otwarcie śmiać, ale nawet lekkie uniesienie kącików jego ust było sukcesem.
-Nie przejmuj się... przywykłem do ludzi którzy są gadatliwy... nie wiedzieć dlaczego na przekór sobie przyciągam tylko takie osoby- Powiedział i zaczął się bawić swoimi palcami, ale po chwili poczuł jak ktoś majstruje mu coś przy włosach i nim zdążył się oburzyć czy zrobić coś innego jest niesforna grzywka została ujarzmiona przez wsuwkę. Puchon spojrzał na dziewczynę swoimi brązowymi oczami i zmierzył ją od góry do dołu, nie mogąc powstrzymać przy tym lekkiego uśmiechu.
-Wiesz co...- Mruknął po chwilce ciszy.
-Nie wiedzieć dlaczego, ale przypominasz mi trochę mnie... z czasów kiedy jeszcze moje życie wyglądało inaczej. Myślałem bardzo podobnie do ciebie, i cały czas ta nadzieja, że podbije się świat.- Taki był, chciał osiągnąć wielkie rzeczy, chciał być kimś, ale niestety życie bardzo szybko zweryfikowało te jego plany.
-Nie sądziłem, że tak głupio zabrzmi to z moich ust...- Mruknął i wbił wzrok w ziemię. Dlaczego on w ogóle dawał komuś rady skoro sam nie umiał się odnaleźć w tym życiu. Nie wiedział nawet czy to co powiedział może mieć jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości. Po prostu to był impuls.
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Pon Lis 16, 2015 12:33 am
Bardzo, naprawdę bardzo często wzdychał. Tyle mogła o nim chwilowo powiedzieć. Nie zdecydowała jeszcze, czy jest to dobrze, czy źle. Częste wzdychanie było jakieś takie neutralne. Z pewnością nie powinno się na jego podstawie budować opinii na czyjś temat. Z początku przewidywała, że Kyohei zupełnie ją zignoruje, wyjdzie lub każe wyjść z sali, zbeszta za niezdarność, a on... rozmawiał i prezentował dość łagodne usposobienie. Mając na uwadze ostatnie wydarzenia była to wyjątkowo miła odmiana.
Uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie dość kreatywnego przezwiska, które jakby samo wypełzło Mercedes z ust chwilę temu, po czym leciutkie uniesienie kącików ust przerodziło się w coś większego. Uśmiech, pełen uśmiech, choć wyjątkowo smutny zawitał na usta rudzielca i dopiero po chwili zdołała z siebie wydusić:
- Ja wcale nie muszę podbijać świata. - urwała na moment, jakby zbierała w sobie siły na przeciągnięcie wypowiedzi.
- Wystarczyłoby, gdybym chociaż raz poczuła się naprawdę szczęśliwa.
W głowie gryfonki znów zawitało lustro Ain Engarp, w którym jeszcze niedawno tak chętnie obserwowała tańczące, śmiejące się odbicie. Potrafiła się śmiać, potrafiła skakać, ale to nie było to. To nie było to samo. To nie była ta płynna radość.
Czego do tego potrzebowała? Nie wiedziała. Nie miała zielonego, niebieskiego ani czerwonego pojęcia. Ale kiedyś to odkryje. Miała jeszcze dużo czasu. Znaczy się, nadzieję na dużo czasu, bo zakończyć swój marny żywot mogła potykając się o dywan w dormitorium. Nie potrzebowała do tego ani śmierciożerców, ani wampirów, ani raka trzustki.
Uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie dość kreatywnego przezwiska, które jakby samo wypełzło Mercedes z ust chwilę temu, po czym leciutkie uniesienie kącików ust przerodziło się w coś większego. Uśmiech, pełen uśmiech, choć wyjątkowo smutny zawitał na usta rudzielca i dopiero po chwili zdołała z siebie wydusić:
- Ja wcale nie muszę podbijać świata. - urwała na moment, jakby zbierała w sobie siły na przeciągnięcie wypowiedzi.
- Wystarczyłoby, gdybym chociaż raz poczuła się naprawdę szczęśliwa.
W głowie gryfonki znów zawitało lustro Ain Engarp, w którym jeszcze niedawno tak chętnie obserwowała tańczące, śmiejące się odbicie. Potrafiła się śmiać, potrafiła skakać, ale to nie było to. To nie było to samo. To nie była ta płynna radość.
Czego do tego potrzebowała? Nie wiedziała. Nie miała zielonego, niebieskiego ani czerwonego pojęcia. Ale kiedyś to odkryje. Miała jeszcze dużo czasu. Znaczy się, nadzieję na dużo czasu, bo zakończyć swój marny żywot mogła potykając się o dywan w dormitorium. Nie potrzebowała do tego ani śmierciożerców, ani wampirów, ani raka trzustki.
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Pon Lis 16, 2015 5:59 am
Gdybyś tylko wiedziała ile was tak naprawdę w tej chwili łączyło. Chociaż chłopak tak naprawdę nie potrafił do końca zdefiniować tego czego tak naprawdę potrzebował, i pewnie przez kawał czasu nie przyjdzie mu do głowy, że potrzebuje tego samego co ty w tej chwili. Jakieś zdarzenia które by sprawiło, że rozwieje znad jego głowy te cholerne chmury, które się nazbierały przez te wszystkie lata. A on po prostu stał i obserwował je, i czekał kiedy lunie kolejny deszcz. Kompletnie pozbawiony wiary w to, że ma na coś jeszcze wpływ. A kto go tej wiary pozbawił. Cóż... do tej pory wolał zrzucać wszystko na zły świat, na złych ludzi, przez co jego zachowanie było dziecinne. I pewnie w oczach innych był dużym dzieckiem. A tak naprawdę to on sam siebie tej nadziei pozbawiał, wymyślił sobie jakąś cholerną pokutę która miała się ciągnąć całe życie... o ile udało by mu się przeżyć z tą zgryzotą.
-Wiesz...- Zaczął niepewnie... nie był dobrym pocieszycielem, nie lubił rzucać pseudo mądrymi stwierdzeniami tylko po to aby udowodnić komuś swoją rację, ale w tym wypadku miał coś do powiedzenia.
-Kiedy jeszcze mieszkałem w Japonii... ktoś mi powiedział coś bardzo mądrego. Może i twoja historia nie zaczyna się radośnie, ale pomyśl o tym w jaki sposób może się skończyć- Kto mu to powiedział. Naturalnie, że ta jedyna dziewczyna którą w tak głupi sposób stracił. Która umarła bo on nic nie zrobił.
-Wiesz... wczoraj to przeszłość... jutro to tajemnica, ale dzisiaj... to dar...- Gdyby ktoś kto znał Kyo już jakiś czas usłyszał co właśnie w tej chwili mówił najpewniej uznał by, że podmienili tego chłopaka.
-Nie użalaj się nad sobą tylko dlatego, że coś ci raz czy dwa nie wyszło. Nigdy nie jest na tyle źle aby nie móc zawrócić- Cóż to, że chłopak się nie stosował to wcale nie oznaczało, że o tym nie wiedział, i nie zdawał sobie sprawy z tego, że to było by dla niego idealne lekarstwo, ale jak mówiłam... nie tak łatwo jest zrobić krok do przodu.
-Wiesz...- Zaczął niepewnie... nie był dobrym pocieszycielem, nie lubił rzucać pseudo mądrymi stwierdzeniami tylko po to aby udowodnić komuś swoją rację, ale w tym wypadku miał coś do powiedzenia.
-Kiedy jeszcze mieszkałem w Japonii... ktoś mi powiedział coś bardzo mądrego. Może i twoja historia nie zaczyna się radośnie, ale pomyśl o tym w jaki sposób może się skończyć- Kto mu to powiedział. Naturalnie, że ta jedyna dziewczyna którą w tak głupi sposób stracił. Która umarła bo on nic nie zrobił.
-Wiesz... wczoraj to przeszłość... jutro to tajemnica, ale dzisiaj... to dar...- Gdyby ktoś kto znał Kyo już jakiś czas usłyszał co właśnie w tej chwili mówił najpewniej uznał by, że podmienili tego chłopaka.
-Nie użalaj się nad sobą tylko dlatego, że coś ci raz czy dwa nie wyszło. Nigdy nie jest na tyle źle aby nie móc zawrócić- Cóż to, że chłopak się nie stosował to wcale nie oznaczało, że o tym nie wiedział, i nie zdawał sobie sprawy z tego, że to było by dla niego idealne lekarstwo, ale jak mówiłam... nie tak łatwo jest zrobić krok do przodu.
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Wto Lis 17, 2015 12:11 am
Nie wiedziała, bo skąd mogła? Wyjątkowo ciężki i nieprzewidywalny był z niej przypadek. W jaki sposób jej historia mogła się skończyć? Na powrocie do świata mugoli, na oderwaniu się od magii, na tym, że Irytek nie wspomni jej nawet na przestrzeni lat. Nikomu nigdy się ze swoich problemów i obaw nie zwierzyła, bo wstydziła się ich potwornie, a może nie powinna? Może wcale nie było wstydem bać się, że życie odbierze ci wszystko co kochasz, a przecież było tego tak niewiele.
- Obawiam się, że myślenie o tym jak moja historia mogłaby się potoczyć lekko mnie demotywuje. - przyznała, chociaż tematu nie rozwinęła. Znała go chwilkę, ułamek sekundy. Nie będzie już tak naiwna jak z poltergeistem. Nie da się w nic wrobić i oszukać. Nie odda nikomu cząstki siebie. - Ale z jednym się zgodzę - żyjmy chwilą.
Kiedyś i teraz - tyle było Mercedes dane, bo więcej nie chciała.
- Wydaje mi się, że w rzeczywistości nawet jak na swój wiek niewiele mam problemów. - najwyraźniej lubiła bagatelizować sytuację. Gryfonka nie pokazała się w Wielkiej Sali od dawna, unikała wież jak ognia i spuszczała głowę we własnym dormitorium. Ale kim by była, gdyby nie mówiła sobie, że wszystko miało szansę się ułożyć? Była przerażona wszystkim, co ją otaczało, ale chciała iść temu na przekór. Nic jej nie powstrzyma... nic!
Choćby miała przeć przez śnieżycę małymi kroczkami, to będzie to robiła.
Cóż innego jej pozostało?
- Mówiłeś, że trochę cię przypominam. Ciebie z przeszłości. Jeżeli mogłabym wiedzieć... co się zmieniło?
Nie musiała uzyskiwać odpowiedzi. Właściwie, to była przyzwyczajona do zbywania milczeniem nawet w sytuacjach, kiedy zadawała sensowne pytania. Najwyraźniej argumentacja z nią była męcząca - tak to sobie tłumaczyła. Kyohei wydawał się być dla niej inny. Poczęstował ją taką dawką pozytywnych myśli, że ciężko było podejrzewać, aby coś negatywnego tliło się w głębi jego duszy.
- Obawiam się, że myślenie o tym jak moja historia mogłaby się potoczyć lekko mnie demotywuje. - przyznała, chociaż tematu nie rozwinęła. Znała go chwilkę, ułamek sekundy. Nie będzie już tak naiwna jak z poltergeistem. Nie da się w nic wrobić i oszukać. Nie odda nikomu cząstki siebie. - Ale z jednym się zgodzę - żyjmy chwilą.
Kiedyś i teraz - tyle było Mercedes dane, bo więcej nie chciała.
- Wydaje mi się, że w rzeczywistości nawet jak na swój wiek niewiele mam problemów. - najwyraźniej lubiła bagatelizować sytuację. Gryfonka nie pokazała się w Wielkiej Sali od dawna, unikała wież jak ognia i spuszczała głowę we własnym dormitorium. Ale kim by była, gdyby nie mówiła sobie, że wszystko miało szansę się ułożyć? Była przerażona wszystkim, co ją otaczało, ale chciała iść temu na przekór. Nic jej nie powstrzyma... nic!
Choćby miała przeć przez śnieżycę małymi kroczkami, to będzie to robiła.
Cóż innego jej pozostało?
- Mówiłeś, że trochę cię przypominam. Ciebie z przeszłości. Jeżeli mogłabym wiedzieć... co się zmieniło?
Nie musiała uzyskiwać odpowiedzi. Właściwie, to była przyzwyczajona do zbywania milczeniem nawet w sytuacjach, kiedy zadawała sensowne pytania. Najwyraźniej argumentacja z nią była męcząca - tak to sobie tłumaczyła. Kyohei wydawał się być dla niej inny. Poczęstował ją taką dawką pozytywnych myśli, że ciężko było podejrzewać, aby coś negatywnego tliło się w głębi jego duszy.
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Wto Lis 17, 2015 12:37 am
Gdybyś tylko wypowiedziała te słowa na głos, gdyby chłopak wiedział, że dał ci jakieś dobre myśli... najpewniej roześmiał by się głośno. Przecież on nie umiał nikogo pocieszać, nie był taką osobą. Przecież nawet w tej chwili nie próbował się starać. Po prostu mówił to co mu w danej chwili przyszło do głowy i tyle.
I w końcu padło to pytanie... niby proste, niby odpowiedź była oczywista, ale czy on tak naprawdę wiedział co się zmieniło. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że stary Kyo gdzieś zaginął, ale czy coś jeszcze z tym się wiązało, tego komplenie nie wiedział. Siedział tak wpatrzony w ziemię. Była to jedna z tych chwil kiedy bił się z myślami. Zastanawiał się nad tym czy jej odpowiedzieć czy może raczej po prostu zmienić temat. Z jednej strony nie można wiecznie uciekać, kiedyś trzeba stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami, podać im rękę i po prostu pójść dalej, ale z drugiej strony trzeba je odszukać, a to wiązało się z odnalezieniem jeszcze innych straszydeł, które nawiedzały jego sny.
-Wiesz...- Zaczął cicho po czym po chwilce urwał. Jego ręka odruchowo powędrowała na tył głowy i potargał nerwowo włosy, które i bez tego sterczały każdy w innym kierunku.
-Wydaje mi się, że chyba wszystko. Gdzieś zgubiłem samego siebie, i nie mogę go odszukać- Taka odpowiedź wydawała się być najbardziej zgodna z prawdą, ale jednocześnie nie była też aż tak oczywista. W końcu nie zapominajmy, że Kyo nigdy nie był osobą która lubiła się zwierzać, z resztą słuchaczem też nie był najlepszym. Idealnie by było gdyby ludzie nie próbowali zanudzać go swoimi problemami, ani też nie próbowali z niego wyciągać jakichś zeznań.
-Ale wiesz... nie musisz się mną przejmować. To jest jedna z rzeczy na które niestety wpływu nie mam... i raczej mieć nie będę- Cóż... taka była prawda. Jak miał niby wrócić do normalnego życia, miał wstać i udawać, że nic się nie stało. Cóż... aby tak się stało musiałby sam sobie wybaczyć. I tutaj był pies pogrzebany. Cały ten czas obwiniał tylko siebie, za wszystko się wydarzyło, prawie za całe zło tego świata... nic dziwnego, że trochę pobłądził.
-Nie chcesz mieć problemów... uwierz mi... to nic przyjemnego. Oddałbym wszystko aby się nudzić- Nawiązał na końcu do jej poprzedniej wypowiedzi. Taka była prawda, on nie znał nudy. Nawet jeżeli nic nie robił to był zżerany przez wyrzuty sumienia które nie pozwalały mu zasnąć w nocy. Cały czas go rozrywało na milion malutkich kawałeczków, a on nie umiał tego powstrzymać.
I w końcu padło to pytanie... niby proste, niby odpowiedź była oczywista, ale czy on tak naprawdę wiedział co się zmieniło. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że stary Kyo gdzieś zaginął, ale czy coś jeszcze z tym się wiązało, tego komplenie nie wiedział. Siedział tak wpatrzony w ziemię. Była to jedna z tych chwil kiedy bił się z myślami. Zastanawiał się nad tym czy jej odpowiedzieć czy może raczej po prostu zmienić temat. Z jednej strony nie można wiecznie uciekać, kiedyś trzeba stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami, podać im rękę i po prostu pójść dalej, ale z drugiej strony trzeba je odszukać, a to wiązało się z odnalezieniem jeszcze innych straszydeł, które nawiedzały jego sny.
-Wiesz...- Zaczął cicho po czym po chwilce urwał. Jego ręka odruchowo powędrowała na tył głowy i potargał nerwowo włosy, które i bez tego sterczały każdy w innym kierunku.
-Wydaje mi się, że chyba wszystko. Gdzieś zgubiłem samego siebie, i nie mogę go odszukać- Taka odpowiedź wydawała się być najbardziej zgodna z prawdą, ale jednocześnie nie była też aż tak oczywista. W końcu nie zapominajmy, że Kyo nigdy nie był osobą która lubiła się zwierzać, z resztą słuchaczem też nie był najlepszym. Idealnie by było gdyby ludzie nie próbowali zanudzać go swoimi problemami, ani też nie próbowali z niego wyciągać jakichś zeznań.
-Ale wiesz... nie musisz się mną przejmować. To jest jedna z rzeczy na które niestety wpływu nie mam... i raczej mieć nie będę- Cóż... taka była prawda. Jak miał niby wrócić do normalnego życia, miał wstać i udawać, że nic się nie stało. Cóż... aby tak się stało musiałby sam sobie wybaczyć. I tutaj był pies pogrzebany. Cały ten czas obwiniał tylko siebie, za wszystko się wydarzyło, prawie za całe zło tego świata... nic dziwnego, że trochę pobłądził.
-Nie chcesz mieć problemów... uwierz mi... to nic przyjemnego. Oddałbym wszystko aby się nudzić- Nawiązał na końcu do jej poprzedniej wypowiedzi. Taka była prawda, on nie znał nudy. Nawet jeżeli nic nie robił to był zżerany przez wyrzuty sumienia które nie pozwalały mu zasnąć w nocy. Cały czas go rozrywało na milion malutkich kawałeczków, a on nie umiał tego powstrzymać.
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Sro Lis 18, 2015 11:03 pm
Mercedes nie miała zamiaru wypytywać się chłopaka o jego problemy. Owszem, była ciekawa tego, cóż zmieniło się na przestrzeni lat, że jego zdaniem z podobnych sobie stali się zupełnie innymi osobami. Zaintrygował rudzielca, co dało się dostrzec na pierwszy rzut oka, ale nie znaczyło od razu, że zaleje biedaka falą pytań. Wiedziała jakie to uczucie - wiele osób uważających się za zbawców świata atakowało taką ciężką artylerią znaków zapytania, a nawet (!) nie znając tak naprawdę historii gryfonki wpierali na siłę swoje gówno warte zdanie, karmili radami na szczęśliwe zakończenia i klepali po głowie, bo przecież wszystko jest taki proste i oczywiste. Nic nie było proste i oczywiste. Tylko głupcy sądzili, że prawdę da się dostrzec gołym okiem, że prawdę da się usłyszeć. Można było co najwyżej poznać różne jej wersje. Mogła słuchać, mogła dyskutować, ale ignorancja bywała wyjątkowo bolesna.
- W takim razie, kimkolwiek jesteś - życzę ci najnudniejszego życia pod słońcem. - posłała mu kolejny, choć tym razem delikatniejszy uśmiech. - Zagubione rzeczy mają nawyk do wracania do nas, kiedy się tego nie spodziewamy.
Nie przejmuj się mną, bo nie mam na to wpływu. Ale bzdura! Oczywiście, że teraz będzie przejmować się losem kogoś, kto obdarował ją chociaż chwilą uprzejmości i ciepła. Przejmowała się nawet osobami, które notorycznie ją upokarzały. Zdawało się nawet, że ofiarowała im więcej swojej uwagi w imię zasady, że takie właśnie opryszki najbardziej potrzebują miłości. Kiedy wyobrażała sobie okropieństwa jakie musiały napotkać na swojej drodze, żeby teraz z taką lekkością uciekać się do tak radykalnych i agresywnych rozwiązań - robiło jej się najzwyczajniej w świecie przykro.
Może nie była najmądrzejszym i najbardziej oczytanym uczniem w Hogwartu w historii, ale na pewno nie można było odmówić Mercedes spostrzegania rzeczy, których niektórzy nie potrafili wyłapać, mając je prosto pod nosem. Nie było to oczywiście szczególnie wyjątkowe i kolorowe, bo płaciła za tym nie tylko brakiem umiejętności socjalnych, ale i często kompletnego niezrozumienia w sytuacjach wysoce krytycznych, ale to chyba zawsze jakaś zaleta, hm?
Nie?
Nic nie szkodzi.
- W takim razie, kimkolwiek jesteś - życzę ci najnudniejszego życia pod słońcem. - posłała mu kolejny, choć tym razem delikatniejszy uśmiech. - Zagubione rzeczy mają nawyk do wracania do nas, kiedy się tego nie spodziewamy.
Nie przejmuj się mną, bo nie mam na to wpływu. Ale bzdura! Oczywiście, że teraz będzie przejmować się losem kogoś, kto obdarował ją chociaż chwilą uprzejmości i ciepła. Przejmowała się nawet osobami, które notorycznie ją upokarzały. Zdawało się nawet, że ofiarowała im więcej swojej uwagi w imię zasady, że takie właśnie opryszki najbardziej potrzebują miłości. Kiedy wyobrażała sobie okropieństwa jakie musiały napotkać na swojej drodze, żeby teraz z taką lekkością uciekać się do tak radykalnych i agresywnych rozwiązań - robiło jej się najzwyczajniej w świecie przykro.
Może nie była najmądrzejszym i najbardziej oczytanym uczniem w Hogwartu w historii, ale na pewno nie można było odmówić Mercedes spostrzegania rzeczy, których niektórzy nie potrafili wyłapać, mając je prosto pod nosem. Nie było to oczywiście szczególnie wyjątkowe i kolorowe, bo płaciła za tym nie tylko brakiem umiejętności socjalnych, ale i często kompletnego niezrozumienia w sytuacjach wysoce krytycznych, ale to chyba zawsze jakaś zaleta, hm?
Nie?
Nic nie szkodzi.
- Kyohei Takano
Re: Arkana Świata
Sro Lis 18, 2015 11:15 pm
I chłopak dopiero teraz tak naprawdę zdał sobie sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy. Do tej pory jeszcze się nie przedstawił. W sumie nic dziwnego... dziewczyna nie pytała się o to, dlatego uznał, że nie jest to jakoś wyjątkowo istotne. Wychodził z takiego założenia, że ludzi i tak kolokwialnie mówiąc chuja obchodziło to jak on miał na imię, co się z nim działo. Pewnie gdyby nagle zniknął, gdyby coś mu się stało nie było by nawet jednego człowieka który by się tym przejął. Przynajmniej tak mu się wydawało. Uczucie samotności to jest coś więcej niż większość osób myśli. Chłopak spotykał się ze zdaniem, że sam sobie taką samotność zafundował. Izolowanie się od ludzi do tego doprowadziło, ale przecież nawet w chwili kiedy był z nim nadal czuł tą jakąś dziwną pustkę, której niczym nie potrafił zapełnić. Ona po prostu była. I teraz pozostawało jedno podstawowe pytanie, czy ona była zawsze?, czy dopiero z czasem się pojawiła? Chłopak tego kompletnie nie pamiętał. Zupełnie tak jak niektóre wspomnienia z dawnych lat... teraz były tak bardzo mgliste i niewyraźne, przypominały trochę sen który urwał się nagle, bo promienie słońca zaświeciły prosto w oczy.
-Kyohei... główny buntownik szkoły, i ten do którego bez kija, albo zapasem dobrych zaklęć lepiej nie podchodzić- Mruknął i uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech był specyficzny, nie był pełny, ani w żaden sposób prawdziwy. Po tym uśmiechu można było wywnioskować jedno... cały świat był dla niego jedną wielką ironią, jakąś pomyłką życia, a on musiał tutaj egzystować. Pomyłka trafiła do pomyłki... z takiej mieszanki nic dobrego nie wyjdzie.
-Gorzej, jak nasza zguba po drodze uległa zniszczeniu... wtedy nawet nie wróci w kawałkach- Nie był pewien tego co mówił. Nie wiedział czy zgubił siebie, czy po prostu zniszczył. Jedno było pewne... coś było nie tak, czegoś mu strasznie brakowało, a on nie umiał stwierdzić czego.
-Kyohei... główny buntownik szkoły, i ten do którego bez kija, albo zapasem dobrych zaklęć lepiej nie podchodzić- Mruknął i uśmiechnął się lekko. Jego uśmiech był specyficzny, nie był pełny, ani w żaden sposób prawdziwy. Po tym uśmiechu można było wywnioskować jedno... cały świat był dla niego jedną wielką ironią, jakąś pomyłką życia, a on musiał tutaj egzystować. Pomyłka trafiła do pomyłki... z takiej mieszanki nic dobrego nie wyjdzie.
-Gorzej, jak nasza zguba po drodze uległa zniszczeniu... wtedy nawet nie wróci w kawałkach- Nie był pewien tego co mówił. Nie wiedział czy zgubił siebie, czy po prostu zniszczył. Jedno było pewne... coś było nie tak, czegoś mu strasznie brakowało, a on nie umiał stwierdzić czego.
- Mercedes Bélanger
Re: Arkana Świata
Czw Lis 19, 2015 9:22 pm
A niech mnie! Czy on właśnie przyznał się otwarcie do łamania szkolnego regulaminu? Nie dość, że słodziutki i potulny, to jeszcze chwali się życiem na przekór zasadom, ha! Dzisiejszego dnia słodycz lała się z Kyoheia hektolitrami. Mercedes oczywiście nie mogła stwierdzić, że było to jakieś szczególne odbieganie od normy, bo nie za często miała z nim styczność. W dodatku był to pierwszy lat w jej szkolnej karierze, kiedy podjęli się jakiegoś dialogu.
- Oh! Jestem Mercedes i nie mam żadnego fajnego tytułu, ale bardzo miło mi cię poznać. - zaświergotała w jego stronę wesoło, odrobinę mniej spięta. Nie, nie pomyślała o przedstawieniu się. Prawdę powiedziawszy nie chciała nawet tego robić - żyła w przeświadczeniu, że wyprzedzała ją zła sława, więc dzielenie się z innymi personaliami mogło nie doczekać szczęśliwego zakończenia.
Swoją drogą - fajny tytuł. Tak, właśnie określiła w swoich myślach buntowanie się i prawdopodobnie agresję ukierunkowaną w innych uczniów mianem czegoś fajnego. Najwyraźniej chwalenie się delikatnym spierdzieleniem umysłowym wcale jej nie odstraszało. Na większe dziwadła trafiała w tej szkole.
- Och, wtedy zawsze można odkryć coś nowego. Trzeba iść na przód, zmieniać się. To jest dobre, pod warunkiem, że pamięta się wszystkich ludzi, którymi się było.
Westchnęła. Nie to, żeby znała się na tym jakoś szczególnie (w końcu miała dopiero piętnaście lat), ale musiała to z siebie wydusić. Te słowa zbyt dużo leżały na sercu. Podnieś głowę Mercedes, ta przyszłość, która czeka na ciebie nieubłaganie nie może być aż tak zła. W końcu sama jesteś panią własnego losu, prawda?
Prawda?
Prawda?
- Oh! Jestem Mercedes i nie mam żadnego fajnego tytułu, ale bardzo miło mi cię poznać. - zaświergotała w jego stronę wesoło, odrobinę mniej spięta. Nie, nie pomyślała o przedstawieniu się. Prawdę powiedziawszy nie chciała nawet tego robić - żyła w przeświadczeniu, że wyprzedzała ją zła sława, więc dzielenie się z innymi personaliami mogło nie doczekać szczęśliwego zakończenia.
Swoją drogą - fajny tytuł. Tak, właśnie określiła w swoich myślach buntowanie się i prawdopodobnie agresję ukierunkowaną w innych uczniów mianem czegoś fajnego. Najwyraźniej chwalenie się delikatnym spierdzieleniem umysłowym wcale jej nie odstraszało. Na większe dziwadła trafiała w tej szkole.
- Och, wtedy zawsze można odkryć coś nowego. Trzeba iść na przód, zmieniać się. To jest dobre, pod warunkiem, że pamięta się wszystkich ludzi, którymi się było.
Westchnęła. Nie to, żeby znała się na tym jakoś szczególnie (w końcu miała dopiero piętnaście lat), ale musiała to z siebie wydusić. Te słowa zbyt dużo leżały na sercu. Podnieś głowę Mercedes, ta przyszłość, która czeka na ciebie nieubłaganie nie może być aż tak zła. W końcu sama jesteś panią własnego losu, prawda?
Prawda?
Prawda?
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach