Go down
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Sie 14, 2016 10:17 am
Cyganka w końcu poczuła jak jej stópki dotykają kamiennej posadzki. Wpatrywała się przez pewien czas w te dwa czarne węgielki które tak bardzo sobie ukochała a on nawet o tym nie wiedział... nie szkodzi, jej wcale to nie przeszkadzało. Najpewniej Sahir mógłby sobie zadawać pytanie "dlaczego?" Czyżby już zapomniał, że Esme chciała go wyrwać z tego bagna, udowodnić, że nadal potrafi być człowiekiem i nadal nim być może. Niestety ona sama również zaczynała rozumieć coraz dobitniej to, że nie mogła mu pomóc w chwili kiedy cały czas by trzymała go za ramiona. Musiała go puścić i wierzyć w to, że ten się nie utopi, że poczeka, aż ona wyjdzie i spróbuje ponownie go wyciągnąć. Błędne koło powiecie? być może, ale musicie pamiętać, że każde koło w każdej chwili można przerwać wystarczy tak naprawdę odpowiednie narzędzie do tego.
Ah rajskie patki, co one też robiły z ludźmi... sprawiały, że ich umysły zaczynały działać na zupełnie innych obrotach niż normalnie, i może właśnie dlatego nadal istniały, dlatego Esmeralda nadal żyła. Jej iluzje nareszcie przyniosły oczekiwany efekt. Ochroniły ją w chwili kiedy najbardziej tego potrzebowała. Była to swego rodzaju karta przetargowa. Sahir chciał wierzyć w nią, że jest tą jedyną która będzie cierpliwie na niego czekać, kiedy ten ponownie schowa się w objęcia mroku, a ona dalej będzie opowiadać mu historie które ukołyszą do snu. Z realnego punktu widzenia wydawał się to być całkiem uczciwy układ, niestety za bardzo on ingerował w duszę drugiej osoby, chociaż w masochistycznym umyśle Esme działy się niesamowite rzeczy kiedy po raz kolejny czuła ostre pazury Sahira na swoich plecach.
Silne ręce chłopaka chwyciły ją za ramiona i stanowcze odepchnęły, romka nie stawiała żadnego oporu, pozwalała na wszystko czego ten tylko by zapragnął, jeżeli to nie było oddania to Esme nie wiedziała jak to mogłaby nazwać. Wpatrywała się w postać Sahira, tą jedyną personę która tak bardzo wryła się w jej umysł. Ostatni szansa, z jego ust zabrzmiała tak bardzo abstrakcyjnie, i chociaż była to szansa na naprawienie tego wszystkiego Esme wiedziała, że takowej nie będzie, to nie ten typ człowieka, ale jeżeli stworzy kolejną dostatecznie dobrą iluzję kto wie. Nie czekając długo odwróciła się na pięcie i po prostu zniknęła zostawiając chłopaka samego ze swoimi przemyśleniami. Po raz kolejny rozstawali się w dziwnej atmosferze, albo to już na tyle normalne, że romka nie miała zamiaru się tym przejmować.
z/t
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Sie 14, 2016 10:18 am
Egzaminy zbliżały się coraz większymi krokami. Wszędzie więc pełno było ludzi, którzy zanurzali nosy w księgach i zwojach, chcąc przed dniami sądu przyswoić jak największą ilość wiedzy. Z dnia na dzień, grono takich osób powiększało się i o tyle o ile na początku Isma nie zwracała na to uwagi, a potem zręcznie ignorowała, teraz zaczynało ją to irytować. Coraz większe stosy książek walające się w jej pokoju, który dzieliła z paroma innymi dziewczętami ze swojego roku, pokoju wspólnym Hufflepuffu, bibliotece czy wreszcie, o zgrozo, na korytarzach psuły jej cały krajobraz do tego stopnia, że uciekała jak najdalej, byle nie musieć patrzeć na ten cały cyrk. Pogoda natomiast tylko do tego zachęcała, zsyłając na ziemię ciepłe promienie słońca. Wiatr jednak dawał wytchnienie sprawiając, że warunki atmosferyczne nie były w żadnym stopniu uciążliwe: zachęcały do wycieczek po błoniach czy siedzenia nad jeziorem.
Ani jedno, ani drugie, nie było jednak celem dzisiejszej wycieczki rudowłosej puchonki. Co prawda początkowo rozważała tego typu spacer: przez błonia, na wysepkę na jeziorze, ale biorąc pod uwagę jak przyjemnie było na zewnątrz, na pewno kręciło się już tam paru ludzi. A jakoś nie miała dzisiaj ochoty użerać się całkiem przypadkowymi osobnikami. Nogi więc zaprowadziły ją w kierunku zniszczonego balkonu, który mimo łatwego dostępu, pozostawał miejscem mile odosobnionym. Podejrzewała, że nawet nie chodziło tutaj o zagrożenie, które wiązało się z przebywaniem na nim, a zwykłą bojaźń, wiązaną z tabliczką, która wciąż dumnie wisiała na drzwiach. Dzięki temu miejsce należało do jednych z chętniej przez dziewczynę odwiedzanych: nad głową niebo, przed nią ładne widoki, a kameralna atmosfera pozwalała miło pospędzać czas: czy to samej, czy to w towarzystwie.
Zamknęła za sobą delikatnie drzwi po czym ściągnęła z siebie cienki, czarny sweter, który nosiła gdy znajdowała się wewnątrz chłodnych, zamkowych murów i zawiązała go w pasie. Następnie obeszła posąg i usadowiła się za nim, na posadzce. Dopiero wtedy wyciągnęła z torby księgę, którą to niedawno znalazła. Otworzyła ją i bez większego przekonania zaczęła wertować w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Nie. Nie zamierzała się z niej uczyć. Przyłapanie jej na tym procederze było dość trudne, bo zwykle liczyła na swoje szczęście. Księga jednak wpadła w jej ręce przypadkiem, a to wiązało ze sobą ciekawość, która chciała zostać zaspokojona.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Sie 14, 2016 6:55 pm
Któreś z nich niewątpliwie miało pecha. Albo po prostu oboje wyjątkowo nieumiejętnie wybierali sobie miejsca, w których chcieliby spędzić nieco czasu. Zwłaszcza, jeśli chodziło o spędzanie czasu z dala od innych osób. Chociaż... tym razem przynajmniej Syriusz nie zamierzał warczeć na każdego, kto tylko mógłby wejść mu w drogę. Albo komu on miałby wejść w drogę, choć to przecież akurat niewielka różnica. Prawdopodobnie to głownie przez to, że kierując się na balkon wcale nie zamierzał na nim przesiadywać, przed nikim się ukrywać, czy cokolwiek podobnego.
Nie miał też w planie karmienia gołębi, sów, czy innego ptactwa.
No bo jasne, mógł sobie dokarmiać kałamarnicę, ale przecież nie biegał po zamku i nie dokarmiał wszystkiego, co tylko możliwe. Serio. Zresztą... to akurat było chyba dość mało istotne. Grunt, że tym razem nie planował zajmować zajętego już przez kogoś innego miejsca odosobnienia. Na balkon chciał zajrzeć jedynie na chwilę, zresztą w bardzo konkretnym celu. Będąc tu nieco wcześniej, zostawił w tym miejscu swoją szkolną torbę. Bo przecież kryjówka była wręcz idealna, w szczególności kiedy nie miało się ochoty na to, by targać niepotrzebne obciążenie, kiedy można było je po prostu odłożyć gdzieś na moment i wrócić po nie później, po drodze. Mając zaś tak jasny i konkretny cel, Syriusz z początku nie zauważył nawet siedzącej pod posągiem Puchonki. Po prostu nie spodziewając się tutaj nikogo wparował na balkon, sięgnął po wciśniętą w kąt torbę i już miał się ulotnić, kiedy jednak odwróciwszy się, w końcu dostrzegł dziewczynę.
- No nie... Poważnie, znowu ty? - wartym zauważenia był prawdopodobnie fakt, że tym razem faktycznie nie warczał. W jego wypowiedzi dało się słyszeć raczej rozbawienie zaistniałą sytuacją. No bo... serio, nie za dużo tego trochę jak na zwykły przypadek? Powinien już zacząć obawiać się, że mógł natrafiać na tego rudzielca za każdym razem, niezależnie od tego, w jak mało uczęszczane miejsce się wybierze? To byłoby już co najmniej niepokojące. Mogłoby bowiem stawiać pod znakiem zapytania to, czy rzeczywiście Black tak świetnie znał zamek, jak mu się wydawało.
Aktualnie zaś najwyraźniej jego plany nieco się zmieniły, bo raczej nie wyglądał już, jakby miał w najbliższym czasie wybierać się dokądkolwiek. Niedbale przerzucił szkolną torbę przez ramię, spojrzenie utkwiwszy w Puchonce i najwyraźniej oczekując jakiejś odpowiedzi z jej strony. Albo wyjaśnienia. Chociaż niezbyt prawdopodobne wydawało mu się, żeby ta nagle miała mu się zacząć tłumaczyć z tego, jak to możliwe, że ciągle na siebie trafiają i to tam, gdzie powinni najmniej się siebie spodziewać.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Sie 14, 2016 7:52 pm
Po prawdzie, nawet nie zauważyła, że po zniszczonym balkonie wala się czyjaś zguba, w postaci torby. Po prostu bez zastanowienia usadowiła się we właściwym miejscu i dość szybko zagubiła się w lekturze. Szybko jednak doszła do wniosku, że książka, która początkowo wydawała jej się dość obiecująca - w końcu takie tomiszcza zwykle przypadkowo nie walają się po dziwnych komnatach, które raz są, a raz ich nie ma - wcale taka interesująca pod względem zawartości nie jest. Zielarstwo nie należało do jej ulubionych przedmiotów: wszystko było z reguły zielone, czasem ubarwione jaskrawymi ciapkami płatków, nie ułatwiało to jednak w żaden sposób identyfikacji zielska, przez co zawiedzione spojrzenie opiekunki domu borsuka, często prześlizgiwało się po sylwetce jej podopiecznej z rozczarowaniem.
Powoli coraz większą uwagę zaczynała poświęcać nie zapisanym stronicom, a widokowi, który rozpościerał się przed nią. W końcu też przymknęła okładkę i ułożyła księgę na udach - wtedy też do jej uszu doszło skrzypienie drzwi. Nie odwróciła się, licząc na to, że osoba okaże się na tyle przypadkowa, że odpuści sobie przebywanie na balkonie w tym samym momencie co ona, szybko okazało się, że głos, który zaraz rozbrzmiał okazał się znajomy. I rozbawiony. Odwróciła głowę w kierunku Gryfona, spojrzeniem szukając jego oczu. Parsknęła cicho pod nosem.
- Stwierdziłam, że podkradanie ci miłych, osamotnionych miejsc będzie moim nowym hobby. Szykuj się więc na to, że do końca roku parę razy jeszcze uda ci się mnie gdzieś znaleźć. Albo ja Ciebie znajdę... Jeszcze nie zdecydowałam. - pokiwała głową z miną niby to przez moment śmiertelnie poważną; szybko jednak gest przeistoczył się w przeczące kręcenie, a sama zaśmiała się pod nosem. Jakkolwiek przypadkowe to spotkanie by nie było, sam fakt, że znowu znaleźli się razem w miejscu, które teoretycznie miało dawać chwilę spokoju od innych, wydawał się... dziwny? W każdym razie nie niepokojący, a przynajmniej dla niej. Tym razem jednak nie zamierzała warczeć i prychać, a spojrzenie, które utkwiła w Huncwocie, było na podobieństwo jego przede wszystkim rozbawione.
- Ogólnie to próbowałam uciec od tych wszystkich nadgorliwych osobników, którzy szczują ze wszystkich stron książkami, jakoby próbując uczyć się do egzaminów. - widząc, że Black złapawszy torbę zdawał się nie wybierać na razie nigdzie, złapała książkę i schowała ją do torby, a sama przesunęła się nieco, odsłaniając większy kawałek cokołu, o który sama się opierała plecami. - Ty nie wyglądasz jednak podejrzanie, bardzo dobrze. O ile nie masz jakichś planów, możesz nawet usiąść. - poklepała posadzkę obok siebie i uśmiechnęła się do niego delikatnie. W sumie to nawet dobrze się złożyło, że to właśnie jego spotkała na balkonie. Na jego widok przypomniała sobie ostatnią rozmowę z Remusem, a skoro już jego przyjaciel zawitał tutaj, to nabrała ochoty nieco o tym napomknąć, ale to jeszcze nie teraz. - Chyba, że jednak pomyliłam się i lecisz się uczyć. - uśmiechnęła się szerzej, jakby nieco prowokująco. Miała wrażenie, że wie, czego może się po nimmw tej kwestii spodziewać. Syriusz, nawet jeśli dobrze go nie znała, nie wydawał jej się osobnikiem, który miałby siedzieć nad książkami i kuć do egzaminów. Ogólnie Huncwoci sprawiali takie wrażenie, oczywiście z pominięciem Remusa, który miał swoje plany na przyszłość i egzaminy chciał zdać bardzo dobrze. Sama też nie zamierzała przysiadać nad książkami i uczyć się - jak zawsze z resztą. Zwykle podchodziła do tego typu rzeczy na luzie i z przymrużeniem oka, stwierdzając, że będzie jak będzie.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Sie 14, 2016 10:28 pm
Po tym, jak ostatnio sklasyfikował Puchonkę jako istotę absolutnie działającą mu na nerwy, nie przypuszczał, że będą w stanie wymienić choćby tych kilka zdań bez powarkiwania na siebie. Zwykle tak to przecież działało - jeśli kogoś nie polubił, to niewiele już mogło się w tej kwestii zmienić. Ba, nawet nijak nie starał się, by jakkolwiek ten stan rzeczy zmieniać. A tymczasem, kto by pomyślał, nawet uśmiechnął się szerzej w odpowiedzi na jej pierwszą wypowiedź. Bo faktycznie, uznał to za nawet całkiem zabawne, choć pewnie kompletnie inaczej uważałby, gdyby znów trafił na Puchonkę będąc w raczej kiepskim nastroju.
- W takim razie chyba jednak cieszę się, że to już w sumie niedługo - stwierdził dość pogodnie, choć w gruncie rzeczy... nie, wcale nie cieszył się, że koniec roku zbliżał się tak wielkimi krokami. Nie tym razem. Nie, kiedy wciąż ani trochę nie spieszyło mu się do tego, żeby na dobre zostawiać za sobą Hogwart. Mimo wszystko nie był przecież typem człowieka, który miałby nad tym ubolewać i zamartwiać się tym, że wkrótce miał skończyć szkołę. Wręcz przeciwnie. Pozostały czas miał zamiar wykorzystać jak najlepiej i jak najbardziej produktywnie.
I nie, oczywiście, że nie chodziło tutaj o naukę. Bynajmniej.
- I jasne, że mam całą masę innych planów. Z nauką na pierwszym miejscu, bo przecież OWUTEMy, koniec roku i takie tam. Podobno można sobie przekreślić wszystkie plany na przyszłość, jak tylko zawali się egzaminy, więc nie ma co sobie odpuszczać - nie, nawet nie wysilił się na tyle, żeby zachować przy tej wypowiedzi choćby pozory powagi. Nie dość więc, że wcale nie trzeba było znać go zbyt dobrze, by domyślać się jego podejścia do egzaminów, to jeszcze sam dodatkowo te domysły potwierdzał. Zresztą, mimo wypowiedzianych przez siebie słów, postanowił skorzystać z propozycji Puchonki, dosiadając się obok niej. Jego szkolna torba znów wylądowała więc na ziemi, rzucona tam dość beztrosko.
- Żartuję, przecież wiadomo, że już dawno zdążyłem się wszystkiego nauczyć - dodał do swojej wcześniejszej wypowiedzi, zaśmiawszy się krótko. - Zresztą, skoro i tak masz zamiar mnie prześladować, to bez sensu byłoby przenoszenie się gdziekolwiek indziej.
Prawda, że logiczne? A przynajmniej w razie czego miał całkiem niezłe usprawiedliwienie na to, że postanowił dotrzymać towarzystwa Puchonce.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Nie Sie 14, 2016 11:18 pm
Z Remusem też tak było; gdy po raz pierwszy miała przyjemność zamienić z nim trochę więcej niż kilka słów, wyniknął z tego konflikt. Krótki, burzliwy, przetykany złowrogimi spojrzeniami i dosadnymi słowami. Jednak otoczka tamtego spotkania była inna. O wiele bardziej nerwowa i niezależna od nich. Skoro jednak z prefektem przyszło jej się potem dogadać, a nawet pogłębić nieco znajomość i w jakiś sposób zyskać jego zaufanie (bo co jak co, ale osobom, którym się nie ufa raczej nie sprzedaje się swoich najskrytszych sekretów) to nic nie stało na przeszkodzie, żeby i znajomość z Blackiem nieco się przekształciła i weszła na bardziej pokojowy i przyjemny grunt.
Parsknęła śmiechem, odwracając na moment wzrok i błądząc nim po zniszczonej posadzce w kierunku barierki i widoku za nią.
- Zawsze możesz powtarzać rok, ale raczej twoi przyjaciele mieliby ci to za złe.
Słowa, które padły z jego ust, znała nad wyraz dokładnie. Wszyscy naokoło zdawali się powziąć za cel nadrzędny szykanowanie nimi rudej głowy i uprzykrzanie życia. Podczas, gdy ją czekały zaledwie egzaminy po szóstej klasie, zdążyła zostać już nie raz uświadomiona, co tak na prawdę czeka ją po przyszłym roku. Wszelkie warianty jej zdania i nie zdania egzaminów, zostały już parokrotnie rozpatrzone i to wcale nie przez nią bo ona, prawdę powiedziawszy, nie zamierzała sobie tym zajmować głowy ani teraz, ani za rok. Najwyżej będzie potem pracować w Hogwarcie jako woźna, jak już Filch wykituje.
- Zatem dlatego ostatnio nie widziałam Remusa: popadł w kompleksy i siedzi teraz z nosem w książkach, próbując dogonić twój intelektualny splendor. - zaśmiała się, spoglądając na niego. Przez umysł jednak przewinęła się jedna myśl: niedawno była pełnia. Znaczyć to mogło mniej więcej tyle, że Lupin zmagał się po prostu ze swoją przypadłością. Odgoniła jednak temat ponownie, a wraz z nim pytania, które cisnęły się na usta. - Ha. Mądrze. Gdybyś teraz po prostu mi uciekł, znalezienie cię byłoby banalnie proste. A tak: uśpisz moją czujność, a potem będzie już z górki.
Żarty żartami, ale gdyby Black sobie poszedł, istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że wpadłaby na pomysł, żeby pouprzykrzać mu życie i spełnić swoje quasi groźby. Bo w sumie... co lepszego miała do roboty? Księga już dawno straciła na wartości, nawet jeśli pod względem merytorycznym mogła kogoś powalić na kolana. Gdyby tak pokój ofiarował jej lekturę o smokach... wtedy jej jakikolwiek domniemany rozmówca nie miałby najmniejszych szans na uzyskanie kontaktu. A irytowanie ludzi mieściło się w zakresie, można to spokojnie nazwać, hobby.
- Przynajmniej tutaj nie dopadną nas, albo raczej mnie, jakieś twoje fanki, które czyhają już pewnie, żebyś zaprosił je na bal końcoworoczny, albo one ciebie. Spokojnie, cicho. A jak ktoś postanowi się naprzykrzać to można go zrzucić i powiedzieć, że to balkon.
Z tego co szło się zorientować, Black, posiadając zarówno swój charakterystyczny, nonszalancki sposób bycia i przyjemną aparycję, zdążył sobie zaskarbić serca części żeńskiej populacji uczniów Hogwartu. Rangę atrakcyjności mógł też podnosić status Huncwota lub przynależności do jednego z najstarszych rodów, co kto lubił. Puchonka więc nie wątpiła w to, że jeśli jeszcze tego dziewczęta nie zrobiły, to niedługo rzucą się na niego z propozycjami, albo sobie nawzajem do oczu. W dowolnej kolejności.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pon Sie 15, 2016 9:34 am
Tyle, że Remus to jednak zupełnie inna bajka. On raczej nie miał w zwyczaju pakowania ludzi w szufladki już przy pierwszym spotkaniu, w dodatku bez możliwości późniejszego zmienienia tej szufladki. Syriusz zaś robił to właściwie ciągle, już w ciągu kilku minut rozmowy z kimś będąc w stanie z całą stanowczością określić, czy mógłby daną osobę polubić. Jeśli nie, to zdecydowanie na nic zdawały się jakiekolwiek wysiłki drugiej osoby - i tak tkwiła już w swojej szufladce, a Black nie zamierzał dokonywać ponownej oceny i jakkolwiek jej weryfikować. Puchonka musiała więc mieć szczęście spotkać go dziś w wyjątkowo dobrym humorze, skoro łaskawie postanowił zrobić wyjątek. Chociaż... tak szczerze powiedziawszy, to nawet zbytnio się nad tym nie zastanawiał.
Gdyby bowiem zechciał ten fakt przemyśleć, mogłoby przypadkiem okazać się, że powinien zastanowić się również nad relacjami z dość pokaźną liczbą innych uczniów Hogwartu. W szczególności tych, którzy nie mieli szczęścia przy pierwszym spotkaniu trafić na dobry humor Syriusza albo jakkolwiek mu podpadli.
- O, no jasne. Raz zasugerowałem Remusowi, że w razie zawalenia egzaminów przynajmniej zyskam dodatkowy rok w Hogwarcie. Okazało się, że to raczej kiepski pomysł, żeby zapewnić sobie święty spokój - no tak, powtarzanie roku nie wchodziło w grę. Zdecydowanie. Zresztą... no bez przesady, to akurat Blackowi nie groziło. Jasne, mógł zawzięcie olewać całą tę sprawę z egzaminami, ale w gruncie rzeczy i tak wiedział, że poradzi sobie całkiem dobrze. Dokładnie tak samo było przecież z SUMami. Czemu więc tym razem miałby jakkolwiek zmieniać swoje podejście i zaszywać się gdzieś z nosem w książkach?
- To akurat zupełnie naturalne zachowanie u niego. Ale w sumie możesz mieć trochę racji - półżartem przytaknął jej kolejnej wypowiedzi. No bo przecież naprawdę w przypadku Remusa przesiadywanie całymi dniami z nosem w książkach było zupełnie normalne. Zwłaszcza przed egzaminami. Widocznie wyrabiał normę za całą czwórkę - dzięki temu pozostali Huncwoci z czystym sumieniem mogli odpuścić sobie całe te przygotowania. Dość wygodne rozwiązanie trzeba przyznać...
Na moment zmarszczył brwi w zamyśleniu, spojrzawszy na Puchonkę, kiedy wspomniała coś na temat jego rzekomych fanek i wzajemnego zapraszania się na bal. Widocznie coś w tej kwestii musiało mu wylecieć z pamięci, bo potrzebował krótkiej chwili, żeby zastanowić się, co właściwie dziewczyna miała na myśli.
- Bal końcowo... O cholera, faktycznie. Bal końcoworoczny - no tak, mógł zapomnieć na przykład o takiej drobnostce jak bal. Bo czemu by nie... Najwidoczniej więc żadne tłumy domniemanych fanek nie ścigały go jeszcze po korytarzach. Może jednak aktualnie zajęły się wykańczaniem konkurencji. Albo po prostu Syriusz nie zauważył jeszcze podejrzanego wzrostu zainteresowania jego osobą, to w sumie też było dość możliwe. - W każdym razie muszę zaprotestować przeciwko zrzucaniu kogokolwiek z balkonu. No... może z pewnymi wyjątkami, nieważne. Chodzi o to, że jak już pozrzucasz te fanki na dół, to w końcu może się okazać, że faktycznie zabraknie mi partnerki na bal. A do tego przecież nie można dopuścić.
Jasne, że wciąż nie mówił serio. Prawdopodobnie bardzo rzadko zdarzało mu się rzeczywiście mówić serio... W tym przypadku zaś... po pierwsze, mimo wszystko pewnie nie miałby jednak nic przeciwko, gdyby rzeczywiście miał iść na bal bez partnerki. Po drugie zaś, może i nie zabiegał jakoś specjalnie o rozrastanie się grona jego fanek, ale też nie miał złudzeń co do tego, że bardzo mało prawdopodobną sytuacją byłaby ta, w której miałoby zabraknąć dziewczyn chętnych potowarzyszyć mu na balu. Chociaż w tym miejscu wypadałoby pewnie nadmienić, że nie, jego nazwisko raczej nie mogło przysparzać mu aktualnie dodatkowych wielbicielek. Każda bowiem, która mogłaby chcieć się nim zainteresować tylko przez wzgląd na jego przynależność do Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków, musiałaby świetnie zdawać sobie sprawę z tego, że aktualnie Syriusz mógł uchodzić co najwyżej za zdrajcę krwi. To natomiast w pewnych kręgach automatycznie go dyskwalifikowało i zamiast umacniać jego atrakcyjność, drastycznie ją umniejszało.
Chociaż kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ten fakt rzeczy miałby jakkolwiek Syriuszowi przeszkadzać.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pon Sie 15, 2016 12:43 pm
Black musiałby ją wtedy rzeczywiście do jeziora wepchnąć, żeby ostatecznie i kategorycznie go zaszufladkowała. Nie zrobił tego jednak, zatem otrzymał zaledwie ostrzegawczą plakietkę, która oznaczała, że teoretycznie nie został odebrany pozytywnie, ale mógł jeszcze swoje przewiny naprawić. Na przykład w tym momencie bardzo dobrze mu szło: warczenie zastąpił rozbawionym tonem i uśmiechami, na co ona odpowiadała mu tym samym.
Nie znaczyło to jednak, że nie zdarzało jej się przy pierwszym spotkaniu wyrobić sobie zdania o danej osobie. Takich przypadków było sporo i niestety, wciąż kręciły się gdzieś po zamku, wzbudzając w niej niemal natychmiastowo falę niechęci, gdy tylko znajdywały się w zasięgu jej wzroku, albo do uszu docierał ich głos.
Oboje zatem, można tak powiedzieć, mieli dzisiaj szczęście: że to drugie miało na tyle dobry humor, by dać drugą szansę.
- Tym bardziej, że ma zamiar tutaj sam wracać na rok. Byłbyś zatem na niego skazany. - całe szczęście ani podejście do egzaminów, ani ich zdanie nie było konieczne do tego, żeby sobie dobrze radzić w życiu. Oczywiście, jeśli ktoś miał ambicje, to pomagało. Część jednak albo rezygnowała po przedostatnim semestrze, albo już po oblanych lub źle napisanych egzaminach. Ona nie zamierzała popełniać ani jednego, albo drugiego - wiodła ją raczej ku temu ciekawość, jak poczucie obowiązku. A przede wszystkim: możliwość spędzenia paru chwil więcej w tych starych, chłodnych murach, które przez tak długi czas były jej drugim domem. Nie wspominając już o znajomych i przyjaciołach, których po prostu będzie jej brakować i nie ma co tego ukrywać.
Huncwoci mieli Remusa, który wkuwał za całą czwórkę, oni mieli Alice, która uczyła się za... chyba za cały Hufflepuff, próbując panicznie ratować ich honor i godność. Już i tak robiła co mogła, jeśli chodziło o panowanie nad małymi bestiami, które latały to tu, to tam, psując co się da i pakując się w małe przyjemne rzeczy. Szło jej to średnio, więc musiała nadrabiać w innej dziedzinie.
- Tobie? - parsknęła, mrużąc kolorowe oczy w udawanym niedowierzaniu. - Wątpię. Zrzucę jedną, przyjdą dwie kolejne. Z resztą... nie mogę tak wszystkich na raz, z jednego balkonu. Jakkolwiek źle by z nim nie było, wydałoby się to w końcu podejrzane.
Tak po prawdzie, puchonka nie rozeznawała się jakoś specjalnie w niesnaskach między członkami czystokrwistych rodów. Mimo, że przez matkę była powiązana z jednym z nich, nie czuła się przez to w jakikolwiek sposób zobligowana, by śledzić z zapartym tchem kto został zakałą danej rodziny, a kto z kolei był stawiany na świeczniku. Black był prostu kolejnym, który nosił nazwisko, o którym uczyli się na historii magii i to wszystko. Było jej wszystko jedno, bo do póki ją traktował odpowiednio, nie miała w kwestii jego pochodzenia nic przeciwko. W pewnym momencie oczy nieco jej zabłysły, jakby nagle sobie o czymś przypomniała, a sama odwróciła się nieco bardziej w jego stronę, odrywając plecy od cokołu i pochylając się w jego stronę bezwiednie. I rzeczywiście: myśli, krążące do tej pory wokół domniemanych partnerek Blacka, które spadałyby z balkonu, popłynęły do samego balu i faktu, że po nim najpewniej cała czwórka nie uraczy szkolnej gawiedzi żadnym kawałem.
- Szykujecie coś z okazji balu? - zniżyła nieco głos, jakby obawiając się, że ktoś na tym opuszczonym balkonie mógłby ich podsłuchać, a wbite w niego spojrzenie zabarwiło się wręcz dziecięcą ciekawością. Pytanie było proste i jasne, a przynajmniej z jej punktu widzenia. W końcu mówiła do jednego z Huncwotów - kontekst mógł więc być tylko jeden.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Sie 16, 2016 10:19 am
Na krótką chwilę jego umysł musiała chyba zaprzątnąć wizja tego, jakby to mogło wyglądać, gdyby sam rzeczywiście został na kolejny rok w szkole, podczas gdy jeden z jego przyjaciół wróciłby do zamku w roli stażysty. I jasne, w pierwszej chwili sytuacja wydawała się dość zabawna... Ba, nawet bardzo zabawna. Nie na tyle jednak, by okazać się jakkolwiek kuszącą - mimo wszystko bowiem wciąż byłaby znacznie bardziej dziwna niż zwyczajnie ciekawa. Nic więc zaskakującego, że na podobną wizję Black musiał zareagować lekko zmarszczonymi brwiami i, ostatecznie, pokręciwszy z dezaprobatą głową.
- No świetnie, teraz już mam pewność, że to byłby głupi pomysł. Dzięki - stwierdził z przekąsem właściwym dla kogoś, kto niespecjalnie lubił, gdy udowadniało mu się, że jakikolwiek jego pomysł mógłby uchodzić za głupi. Chociaż nie, jasne, że nie miał tego Puchonce za złe. Wciąż przecież więcej w jego wypowiedzi było z żartu, niż rzeczywistego zarzutu. Widocznie czasami nawet Syriusz musiał przyznać, że nieliczne jego pomysły naprawdę były głupie. No i tego akurat nigdy przecież nie brał na serio. Ostatecznie więc mógł spisać go na straty bez zbytniego ubolewania nad tym.
Co się zaś tyczyło wszelkich - niekiedy dość zawiłych - kwestii związanych z rodami czystej krwi... prawdopodobnie Black mógłby pozazdrościć dziewczynie jej braku rozeznania w temacie. Sam nie miał zbytnio wyboru, jeszcze przed pójściem do Hogwartu będąc w stanie wymienić bez zająknięcia wszystkie znaczące w czarodziejskim świecie nazwiska, co zresztą stanowiło absolutne minimum wiedzy o świecie, jaką powinien posiadać młody arystokrata. Co prawda nie to, żeby kiedykolwiek wszystkie te nudne sprawy w najmniejszym choćby stopniu interesowały Syriusza - zwłaszcza, że na samej znajomości poszczególnych nazwisk wcale się przecież nie kończyło - ale też niespecjalnie miał wybór w kwestii tego, czego faktycznie chciał się uczyć.
Przynajmniej do czasu, gdy sam został przez kochaną rodzicielkę usunięty z drzewa genealogicznego szpecącego salon.
- Na pewno dałoby się wymyślić jakieś przekonujące wytłumaczenie na taki masowy upadek z balkonu. Zawsze się da, a zbiorowa ucieczka przed jakimś przerośniętym pająkiem to tylko jeden z wielu przykładów - w porządku, przed chwilą sam protestował przeciwko zrzucaniu kogokolwiek z balkonu, więc pewnie nie powinien sugerować Puchnoce wymyślania ewentualnych wyjaśnień, ale... No hej, przecież miał rację. Na wszystko zawsze można było znaleźć mniej lub bardziej rozsądne wytłumaczenie. Tego miał już okazję nauczyć się podczas tych siedmiu lat edukacji. Niestety, większość nauczycieli też świetnie zdawała sobie z tego sprawę, toteż z biegiem lat coraz trudniej było wymyślać tłumaczenia, w które ktokolwiek z grona pedagogicznego byłby w stanie uwierzyć. Ale w końcu akurat wyobraźni i kreatywności z całą pewnością nigdy Syriuszowi nie brakowało. Prędzej można byłoby zarzucić mu ich nadmiar...
I chociaż jeszcze chwilę temu w tak oczywisty sposób dał do zrozumienia, że właściwie do tej pory nie pamiętał nawet o zbliżającym się balu, to oczywiście nie mógłby zareagować szerokim uśmiechem na kolejne pytanie Puchonki. Co prawda właściwa odpowiedź powinna pewnie brzmieć nie, bo jak do tej pory zdecydowanie niczego nie planowali. Po pierwsze dlatego, że w ostatnim czasie każdy z nich najwyraźniej miał zbyt wiele własnych spraw na głowie, żeby dodatkowo zaprzątać myśli balem i urozmaicaniem go, po drugie zaś - co bezpośrednio wiązało się z pierwszym - każdy z całej czwórki spędzał ostatnio zdecydowanie zbyt wiele czasu z dala od pozostałych.
- A jak ci się wydaje? - odparł zamiast tego, zarówno poprzez swój uśmiech, jak i ton wypowiedzi chyba dość jasno dając jej do zrozumienia, że z całą pewnością mieli coś w planach. No bo przecież... zawsze mogli też improwizować, prawda? Albo wymyślić coś na szybko, mimo wszystko i tak mając pewność, że będzie to świetne. W każdym razie z dużą dozą prawdopodobieństwa można było założyć, że nie zamierzali sobie odpuszczać. Nawet, jeśli do tej pory rzeczywiście żaden z nich nie zająknął się nawet na temat ewentualnego numeru z okazji balu.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Sie 16, 2016 5:24 pm
- Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnęła się w odpowiedzi z wyraźną satysfakcją. Wciąż jednak widać było w niej żartobliwy ton, tak jak i w całej atmosferze ich rozmowy. Chociaż dziewczyna nie do końca kategoryzowałaby jego pomysł jako głupi, a po prostu nie do końca przemyślany. Nie próbowała sobie nawet wyobrażać jak czasami dziwna musiałaby być taka relacja, gdy wchodziłaby bardziej na grunt... profesjonalny? Nie wyobrażała sobie, oglądać kogokolwiek z roku wyżej w przyszłym roku, jako jednego z praktykantów. Nawet Remus w tej roli wydawał jej się już teraz nienaturalny i śmieszny. Wiedziała po prostu, jak w jej wypadku mogłaby ta relacja zadziałać i wątpiła by komukolwiek było to na rękę. Pozostawałaby w końcu tak samo bezczelna jak często potrafiła być w stosunku do swoich kolegów i znajomych, z którymi uczęszczała na zajęcia czy spotykała się w dormitorium.
- Nie dawaj mi pomysłów, bo jeszcze je wykorzystam. Ogólnie to ktoś mógłby jeszcze pomyśleć, że zrzucam je po to, żeby samej wyciągnąć cię na bal.- parsknęła, kręcąc delikatnie głową. Co prawda przerośnięte pająki wcale nie wydawały się takim złym pomysłem, ale idąc tym tropem zapewne można było dojść szybko dotrzeć do jakichś bardziej konkretnych i wiarygodnych pomysłów. Druga natomiast część jej wypowiedzi wydała jej się na tyle nieprawdopodobna i kuriozalna, że wręcz idealna do postrojenia sobie z tego żartów.
Gdy padło jego pytanie, zmarszczyła brwi, wyraźnie skonsternowana. Zaplątana we własne myśli, pogubiła się i dopiero teraz uświadomiła sobie jak dokładnie skonstruowała swoje pytanie i jak miało się to do tego, co miała na myśli. Zmrużyła kolorowe oczy, jakby ubolewając nad własnym nieogarnięciem.
- Chodziło mi o wasze odejście. Ale bal, koniec waszej edukacji... jeden pies... - machnęła niedbale ręką, niby to lekceważąc swoją pomyłkę, a jednak z drugiej strony czując, jak zawstydzenie wynikające z tej, zdawać by się mogło, nic nie znaczącej pomyłki, delikatnie kąsa jej policzki. Dość szybko jednak złapała rezon i z właściwą sobie pewnością odpowiedziała. - Wydaje mi się, że gdybyście tego nie zrobili, to byłabym ogromnie tym faktem rozczarowana. I nie tylko ja. - nonszalancki uśmiech zagościł na jej piegowatej twarzy, podkreślając delikatną niedbałość tej wypowiedzi, która niechybnie była jakąś subtelną próbą podpuszczenia Syriusza. Nie wyobrażała sobie, żeby huncwoci mogli odpuścić sobie wywinięcie jakiegoś ostatniego numeru. W końcu od samego początku pracowali na swoją renomę i wiele ludzi podzielało z puchonką ten sam rodzaj ciekawości. Co się wydarzy? W jaki spektakularny sposób cała czwórka zakończy swoją edukację i pokaże, że jednak są najlepszymi kawalarzami w całej szkole? Patrzyła przez dłuższy moment w jego oczy, jakby szukając czy uśmiech i ton jego wypowiedzi były prawdziwe. Nie znalazłszy jednak jednoznacznej odpowiedzi, odsunęła się wreszcie do tyłu, wracając do poprzedniej pozycji.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Wto Sie 23, 2016 8:28 pm
Jeżeli zdaniem Ismael takie odwrócenie ról i spotkanie z Remusem w roli prefekta byłoby dziwne i nienaturalne, to co niby miałby powiedzieć Syriusz, gdyby rzeczywiście przyszło mu pozostać w szkole na kolejny rok? Niezręczność tej sytuacji chyba osiągnęłaby wystarczająco wysoki poziom, żeby za wszelką cenę do niej nie dopuścić. W zasadzie Puchonka chyba mogłaby sobie pogratulować - dzięki niej Black przynajmniej całkiem poważnie zaczął właśnie rozważać możliwość zajrzenia do kilku podręczników przed egzaminami. Co prawda zadawał sobie sprawę z tego, że nikt nie zatrzymałby go w Hogwarcie nawet w przypadku, gdyby kiepsko napisał końcowe egzaminy, ale... lepiej dmuchać na zimne. Zdecydowanie.
- Po to właśnie są pomyły. Żeby je wykorzystywać - stwierdził swobodnie, z pewną obojętnością wzruszywszy przy tym ramionami. Jakby rzecz nie dotyczyła wcale zrzucania kogoś z balkonu, a czegoś znacznie bardziej... codziennego i przyziemnego. Zaraz jednak na moment zmarszczył brwi, na moment kierując badawcze spojrzenie na Puchonkę. Nawet zadbał o to, by rzeczywiście wypadło to dość przekonująco, bez rozbawienia widocznego w aż tak oczywisty sposób.
- Właściwie... kto cię tam wie, to nawet dość logiczne. Dlatego mam zamiar dalej udawać, że nie zauważyłem tej subtelnej aluzji, że to dobry moment, żeby dobrowolnie cię zaprosić. Musisz się bardziej postarać - dopiero na koniec swojej wypowiedzi znów uśmiechnął się szeroko, tym samym dając jej do zrozumienia, że nie, zdecydowanie nie potraktował jej słów poważnie. Zresztą... prawdopodobnie była jedną z ostatnich osób, którą mógłby podejrzewać o podobne podchody w celu pójścia z nim na bal. Co prawda pozory może i mogły mylić, ale... chyba nie w tym przypadku.
Zaśmiał się krótko w reakcji na jej zmieszanie i tę pomyłkę, na którą on sam przecież nawet nie zwrócił aż takiej uwagi. Przecież mógł się domyślić, że to właśnie o ich pożegnanie ze szkołą chodziło. Bo niby o co innego?
- No jasne. Jeden pies - nie mógł się powstrzymać, by nie przytaknąć właśnie poprzez powtórzenie tego stwierdzenia. Nawet, jeśli w tym dwuosobowym towarzystwie mogło ono bawić tylko jego. Ale nikt przecież nie mówił, że żarty Syriusza zawsze musiały być zrozumiałe dla otoczenia... - I w takim razie mogę ci tylko obiecać, że na pewno nikogo nie rozczarujemy.
Uśmiechnął się raz jeszcze, choć jego zapewnienie chyba było i tak dość oczywiste. Nawet, jeśli momentami przechodziło mu przez myśl, że może jednak najlepszym żartem na pożegnanie byłby właśnie brak żartu, którego wszyscy tak wyczekiwali i którego się spodziewali. Ale... nie, wykluczone. Tego ostatniego numeru nie mogli sobie przecież odpuścić.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Czw Sie 25, 2016 5:12 pm
Nie potraktował jej słów poważnie? I bardzo dobrze, bo w intencjach rudowłosej puchonki wcale nie leżało subtelne nakłonienie Blacka do zabrania jej na bal końcoworoczny. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić tego typu sytuacji: on i ona idący razem na bal. Nic więc dziwnego, że też nie podejmowała nawet próby zrealizowania marzenia, które dzieliło tak wiele dziewcząt w Hogwarcie, tylko nie ona. Mimo, że nie zamierzała ujmować Syriuszowi z urody, to z inteligencji już owszem, jakby nie do końca wierząc w to, że wykazuje się wystarczającym jej poziomem, by stanowić godnego partnera do większości sytuacji towarzyskich. Teraz - owszem, rozmawiali i całkiem zgrabnie im to szło. Biorąc jednak poprzednie doświadczenia dopuszczała możliwość, że ta przyjemna atmosfera wcale nie musi utrzymywać się przez całą ich dzisiejszą pogawędkę.
- Ah, szkoda. - zmarszczyła delikatnie brwi, a na jej twarzy pojawiło się niemal szczere rozczarowanie. Wciąż jednak, gdzieś w kącikach ust i oczu, czaiło się rozbawienie. - Już miałam nadzieję, że z kokieteryjnym uśmiechem będę mogła ci odpowiedzieć, że niestety: nie mogę, ale obiecam ci przynajmniej jeden taniec. - na koniec westchnęła zrezygnowana, przymykając oczy i opuszczając ramiona, niczym zawodowa aktorka podkreślając smutek związany z niemożnością powzięcia przygotowanych wcześniej działań. Szybko jednak jej barki drgnęły ponownie, tym razem w wyraźnym rozbawieniu. Ona i taniec zdawały się nie iść w parze i nie chodziło tutaj o brak słuchu czy poczucia rytmu - w ten sposób prezentować się dane jej było jedynie samej sobie, przed lustrem w rodzinnym domu, gdy razem z siostrą - jako jeszcze młodziutkie dziewczynki, tańcowały sobie w najlepsze, grając odpowiednie role we własnych zabawach. Nigdy jakoś nie zdarzyło jej się zostać porwaną do tańca, więc najpewniej podeptałaby partnerowi palce nie raz i nie dwa, pozbawiona wszelkiego wyczucia.
- Trzymam za słowo. - odpowiedziała, obdarzając go szerokim uśmiechem. To właśnie chciała od niego usłyszeć: zapewnienie, jakby pieczętujące całe jej nadzieje i nadające im mocy sprawczej. Nie wiedzieć czemu, niezwykle zależało jej na tym, by Huncwoci po raz ostatni odstawili teatrzyk godny mistrzów, a ona chciała na to patrzeć. Co prawda nie zamierzała tupać rozczarowana nóżką, niczym obrażone dziecko, gdyby jednak zaniechali swoich planów, jednak niewątpliwie byłoby jej to mocno nie w smak. Żartu z psem nie wyłapała, pozostawiając Syriusza samego ze swoim kawałem. Może gdyby wyraźniej go zaakcentował, zwróciłaby na to uwagę, odnosząc się jednak raczej do swojej wiedzy z astronomii i samych konotacji imienia gryfona, jak czegokolwiek innego.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Sie 26, 2016 2:10 pm
W zasadzie obawy Puchonki o to, że taka przyjemna atmosfera wcale nie musiała utrzymywać się przez całe ich spotkanie, były prawdopodobnie całkiem uzasadnione. Tym bardziej zaś nie można było mieć pewności, że przy ich kolejnym spotkaniu znów niefortunnie Ismael nie natrafi na Blacka w podłym nastroju, co mogłoby doprowadzić do kolejnej sprzeczki. Tak, jakby ich dzisiejsza rozmowa nigdy nie miała miejsca. Faktem przecież pozostawało, że jakkolwiek sam Syriusz mógłby się z tą opinią nie zgadzać, wciąż posiadał przecież wiele cech charakterystycznych dla Blacków. Kilkanaście lat spędzonych w rodzinnym domu nie mogło nie wpłynąć na usposobienie chłopaka. Jeśli więc ktoś kiedykolwiek postanowił uznać Syriusza za kolejnego aroganckiego i kapryśnego arystokratę, to ów ktoś miał w tym całkiem sporo racji.
- Strasznie mi przykro, że nie dałem ci takiej okazji - stwierdził w odpowiedzi na jej słowa, w najmniejszym nawet stopniu nie przejmując się tym, że jego wypowiedź absolutnie nie brzmiała tak, jakby było mu z tego powodu choćby odrobinę przykro. Wręcz przeciwnie. Zrobiwszy natomiast krótką pauzę po tym pierwszym zdaniu, zerknął uważnie na Puchonkę, po chwili pozwalając na to, żeby na jego twarzy pojawił się dość charakterystyczny półuśmiech. Jeden z tych, po którym lepiej było dobrze zastanowić się, czy przypadkiem właśnie nie podsunęło się mu nieświadomie jakiegoś niekoniecznie dobrego pomysłu.
- Ale zapamiętam sobie tę część o tańcu, skoro już sama o tym wspominasz - dodał, tym samym przynajmniej rozwiewając chyba ewentualne wątpliwości co do tego, czego mógłby dotyczyć jego wcześniejszy wyraz twarzy. Bo nie, nie miał zamiaru jej odpuszczać. Skoro już sama się wkopała... Zapewne kompletnie nieświadomie, ale kto by się tym przejmował? Zwłaszcza, że skoro i tak miał to być bal wieńczący edukację Blacka, to co mu szkodziło przynajmniej przez jego część zaprezentować się od strony tego dobrze wychowanego arystokraty, któremu wszelkie sprawy związane z balami i innymi przyjęciami obce po prostu nie mogły być? Na pewno nie groziło mu już to, że przy kolejnej podobnej okazji McGonagall mogłaby sobie o tym przypomnieć i z jakiegoś powodu uznać go za dobry przykład do prezentowania innym. Co prawda szczerze wątpił, żeby kiedykolwiek opiekunka Gryfonów mogła choćby przelotnie pomyśleć o tym, że Black nadawałby się na wzór czegokolwiek wartego naśladowania, jednak... do tej pory lepiej było nie ryzykować.
W odpowiedzi na jej kolejne słowa, posłał Puchonce krótki uśmiech, w duchu chyba rzeczywiście musząc przyznać, że oceniając ją wcześniej jako małego irytującego rudzielca trochę się pomylił. Nie było z nią najwyraźniej aż tak źle i - póki co - z całą pewnością nie działała mu na nerwy. Zwykle niechętnie przyznawał - choćby i przed samym sobą - że w jakiejś sprawie mógł nie mieć racji, jednak... w porządku, tym razem zdecydowanie się pomylił.
- Chyba trochę nie za fajnie wyszło nam to spotkanie ostatnio, nad jeziorem. No, a skoro chwilowo nie ma na to żadnych świadków, to chyba mogę nawet przeprosić za tamto warczenie - najwyraźniej zbliżający się wielkimi krokami koniec roku szkolnego potrafił zdziałać cuda, bo... no oczywiście, że jakiekolwiek przeprosiny z ust Syriusza to nie było coś, co można było usłyszeć zbyt często. Zresztą, pewnie nie bez powodu powiedział to w ten, a nie inny sposób. Zmodyfikowanie przeprosin w taki sposób, by zabrzmiały po części bardziej jak żart zdecydowanie nadawało im lepszą do wypowiedzenia formę, niźli zwykłe przepraszam, zachowałem się jak palant. No jasne, zachował się. Po części może nawet zdawał sobie z tego sprawę. Ale przecież nie musiał tego zaraz przyznawać na głos, prawda?
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Sie 26, 2016 8:02 pm
Na jej twarzy wymalował się delikatny, szelmowski uśmieszek gdy to na jego zobaczyła ten niby charakterystyczny dla jego osoby - jej jednak wciąż nie do końca znany, bo i okazji by go poznać za wiele nie było. Mimo tego drobnego niedopatrzenia, wciąż jednak dało się wyczuć, że oznacza on mniej więcej tyle, iż Black coś knuje. Kolorowe oczy zmrużyły się z delikatną podejrzliwością, zarysowaną w spojrzeniu, próbując jakoś przeniknąć przez ten jego półuśmiech i sprecyzować jakoś, co to dokładnie mogło być. Na próżno jednak. Chłopak i jego plany pozostawały tak samo niedostępne, jak pięć minut temu, a rudej niezbyt się to podobało. Owszem - lubiła huncwockie kawały, ale raczej dlatego, że jeszcze sama nie padła ich ofiarą. Przecież jakże wesoło było patrzeć jak inni stają się ofiarami, podczas gdy ona mogła spokojnie po chwilach śmiechu przejść do codzienności czy przerwanych zadań. Miała nadzieję, że nawet jeśli jej wzmianka o tańcu pobudziła w gryfonie wyobraźnię, to jednak mimo wszystko ominęła ją i pozostawiła w spokoju.
Jego słowa jednak wprawiły ją w jeszcze większą konsternację, która na szczęście nie wypłynęła na jej twarz i pozostała wewnątrz, skrzętnie skrywana przed jego spojrzeniem. Nie mogła przecież pozwolić sobie na pokazanie słabości. Nie jeśli mogło to znowu dodatkowo pobudzić jego wyobraźnię i w jakiś sposób dodatkowo ją sprowokować do... czegoś. Nawet, jeśli Black miałby się wykazać wyuczoną w domu rodzinnym arystokratyczną szarmancją, skierowaną konkretnie do niej, to w tym momencie oddała by wiele, byle tylko cofnąć niepotrzebnie palniętą wcześniej głupotę.
Prawdę powiedziawszy, określenie mały irytujący rudzielec w jej kontekście, wcale nie było błędne. Ismael dysponowała wszystkimi tymi cechami, jednak o ile pierwsza i ostatnia były stałe, to ta środkowa już nie do końca. Musiała albo wykazywać chęci w tym kierunku, albo mieć zły dzień. W pierwszym przypadku irytująca stawała się intencjonalnie - z pełną świadomością, i co gorsza, satysfakcją. Drugiego niestety nie potrafiła kontrolować, często skazując siebie na taki, a nie inny odbiór jej osoby. Black, po pierwszym spotkaniu, w jej głowie jawił się podobnie. Co prawda nie był ani mały, ani rudy, jednak środkowy składnik pokrywał się znakomicie.
Na moment spoważniała, słuchając jego słów. Jego... przeprosin? W nieco zmodyfikowanej formie, ale taki ewidentnie był przekaz tej wypowiedzi. Delikatnie uniosła też brwi, dając znak, że nie takiego zwrotu akcji się spodziewała. Syriusz Black, który przepraszał. Pewnie, gdyby znała go dłużej, poruszyłoby ją to bardziej, tak tylko mogła skoncentrować się w swoim odbiorze całej sytuacji na powierzchownym odbiorze chłopaka. To chyba nie było coś, co zdarzało się codziennie. To pewno nie było też coś, co zdarzało się chociażby rzadko. Spuściła na chwilę spojrzenie, uśmiechając się przy tym delikatnym rozbawieniem.
- Zapiszę sobie w dzienniku. Coś w stylu: drogi pamiętniczku, nawet nie wiesz jak się cieszę. Dzisiejszego dnia Syriusz Black mnie przeprosił. Nigdy nie sądziłam, że to się wydarzy. Ledwo mogłam wydusić parę słów, aż odebrało mi mowę i czułam się taka zawstydzona... - wypuściła niby to nerwowo powietrze z płuc, a jej uśmiech poszerzył się nieco na moment. Zaraz jednak wrócił do swojego poprzedniego stanu - na krótko, bo zbladł zaraz nieco. - Ale tak ogólnie... Masz rację, trochę niefajnie. - podniosła na niego spojrzenie swoich różnokolorowych oczu. - Ale oboje byliśmy wtedy siebie warci. Tak samo zirytowani i tak samo... uparci. W sumie też powinnam chyba przeprosić. - wzruszyła ramionami, niby to niedbale, na chwilę znowu uśmiechając się nieco szerzej. Syriuszowi jednak o wiele lepiej wychodziło obracanie rzeczy w żart. Ona, nieprzyzwyczajona podobnie jak on do przepraszania, czuła się teraz raczej przyparta do ściany. Myślała to, co powiedziała, jednak fakt, że wyraziła to głośno wymagał od niej przełknięcia dumy. Ale skoro on to zrobił, to ona nie mogła być gorsza.
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Pią Sie 26, 2016 8:55 pm
Przecież nie musiała się absolutnie niczego obawiać. To, że mogłaby paść ofiarą huncwockiego kawału raczej jej nie groziło, póki co Syriusz miał przecież zamiar jedynie zapamiętać to, co powiedziała na temat tańca. Tylko tyle. Pomijając oczywiście wszystko to, co miałoby się za tym zapamiętywaniem kryć. Póki jednak nie pojawił się w jego głowie żaden inny pomysł - co, niestety wciąż mogło się bardzo szybko zmienić... - z całą pewnością nie musiała się obawiać żadnych żartów. Mogła za to zapamiętać na przyszłość, że w pewnych sytuacjach i w towarzystwie niektórych osób powinno się szczególnie uważać na to, co miało się zamiar powiedzieć.
Zwłaszcza, gdy miało się do czynienia z kimś, kto nowe pomysły podłapywał wyjątkowo szybko.
Co prawda miał nadzieję, że nie dał tego po sobie poznać, jednak z dużą ulgą przyjął fakt, że Puchonka nie zareagowała na jego kolejne słowa ze śmiertelną powagą. Wtedy zresztą musiałby zastanowić się dodatkowo, czy aby przypadkiem nie pospieszył się za bardzo z tymi swoimi przeprosinami.
- Nie, nie ma mowy, to wykluczone. Wtedy byłby już jakiś dowód na to, że cię jednak przeprosiłem, więc nie byłoby innego wyjścia, jak tylko spalić ten dziennik - pokręcił głową w odpowiedzi na jej słowa, postarawszy się nawet o to, żeby jego wypowiedź zabrzmiała przynajmniej trochę poważnie. Bo przecież i tak oboje doskonale musieli zdawać sobie sprawę z tego, że wciąż przecież żartował. Zwłaszcza, że owszem, obracanie większości sytuacji w żart rzeczywiście przychodziło mu wręcz całkiem naturalnie. Ci, którzy poznali go wystarczająco dobrze pewnie mogli już zorientować się, że na tym po części opierał się główny mechanizm obronny Syriusza - wszystko można było zamienić w żart, bo przecież żartami wcale już nie trzeba było się przejmować, nie trzeba było brać za nie odpowiedzialności i jakkolwiek się nimi martwić. W ten sposób żyło się więc o wiele łatwiej.
- O, no jasne, że powinnaś. I mam nadzieję, że już wybiłaś sobie z głowy całe to prześladowanie - istniał wobec tego choćby malutki cień szansy na to, żeby jej przeprosiny przyjął na poważnie?
Nie. Jasne, że nie.
Ale dzięki temu przynajmniej można było uznać, że wszystko było w porządku. Bez roztrząsania tego, kto faktycznie zachował się wtedy gorzej, kto mógł mieć odrobinę racji, czy cokolwiek podobnego. Sprawa rozwiązana. Można więc było śmiało udawać, że nigdy nie było pomiędzy nimi żadnej niepotrzebnej i bezsensownej kłótni. A przynajmniej Black wychodził z takiego właśnie założenia, które niestety dla większości innych osób pozostawało jednak wyjątkowo trudne do ogarnięcia.
- No i kałamarnica została głodna - dodał jeszcze, nawet nie przejmując się tym, że raczej nie miał okazji wyjaśnić jej wtedy, że wedle oficjalnej wersji miał zamiar nakarmić kałamarnicę. Grunt, że ta rzeczywiście nie dostała przez całą tę kłótnię swojej porcji placka dyniowego. Jakby więc nie patrzeć... ucierpiała na tym chyba najbardziej.
Sponsored content

Zniszczony balkon z posągiem Cliodny - Page 7 Empty Re: Zniszczony balkon z posągiem Cliodny

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach