- Malcolm Grand
Re: Memento
Sob Mar 19, 2016 8:00 pm
Natalie wydawała się przejmować losem duchów, o których właśnie rozmawiali. Oczywiście dało się tez odczuć, że bardziej jednak zależało jej na poltergeiście. Nie miał zamiaru wnikać w ICH sprawy prywatne, bo nie interesowało go co się dzieje. Chciał jedynie dowiedzieć się, po co ta cała szopka.
Jasne, chcesz pomóc im zanim wyjedziesz. Rozumiem... Gorzej z tym, że nie do końca dociera do mnie twoja wielkoduszność Ślizgoneczko.
W jego głowie wciąż błąkały się takie scenariusze. Może i trochę się mylił, ale jednak potrafiła trochę wydedukować. Może nie zbyt wiele, bo jednak Darkówna była bardzo dobrą aktorką. O cokolwiek jej chodziło w tym wszystkim, z pewnością Malcolm nie był w stanie w pełni się domyślić. Na szczęście po tylu latach dokładnie wiedział czego się spodziewać po Ślizgonach i nie była to chęć pomocy innym. Wiedział, że coś konkretnego kierowało nią w tej sytuacji.
Uśmiechnął się do niej ciepło i tak by nie domyśliła się niczego co przez jego głowę przechodziło w czasie gdy mówiła mu czego oczekuje.
- Dziękuje - zaczął spokojnie - To bardzo miło z twojej strony, że chcesz im pomóc. Postaram się jakoś wesprzeć Maggs. Nie musisz się martwić, cokolwiek by się stało, ja przy niej będę. - oznajmił z lekkim uśmiechem. To był właśnie jego cel, tego będzie się trzymał. - Mam nadzieje, że wszystko się ułoży. - dodał zerkając na książkę.
Z pewnością Natalie wyczuwała, że Grand jest idealną osobą do wsparcia jej zamiarów. W końcu sam zaczął o tym rozmawiać. Miała punkt zaczepienia by wszystko powiedzieć. Jego to nie obchodziło, on pragnął jedynie zdobywać informacje i potem z nich korzystać.
- Jak idzie ci nauka zaklęcia? - zapytał nagle. Chciał tym trochę zmienić temat by nie trwać tylko przy Sulivan i Irytku.
Jasne, chcesz pomóc im zanim wyjedziesz. Rozumiem... Gorzej z tym, że nie do końca dociera do mnie twoja wielkoduszność Ślizgoneczko.
W jego głowie wciąż błąkały się takie scenariusze. Może i trochę się mylił, ale jednak potrafiła trochę wydedukować. Może nie zbyt wiele, bo jednak Darkówna była bardzo dobrą aktorką. O cokolwiek jej chodziło w tym wszystkim, z pewnością Malcolm nie był w stanie w pełni się domyślić. Na szczęście po tylu latach dokładnie wiedział czego się spodziewać po Ślizgonach i nie była to chęć pomocy innym. Wiedział, że coś konkretnego kierowało nią w tej sytuacji.
Uśmiechnął się do niej ciepło i tak by nie domyśliła się niczego co przez jego głowę przechodziło w czasie gdy mówiła mu czego oczekuje.
- Dziękuje - zaczął spokojnie - To bardzo miło z twojej strony, że chcesz im pomóc. Postaram się jakoś wesprzeć Maggs. Nie musisz się martwić, cokolwiek by się stało, ja przy niej będę. - oznajmił z lekkim uśmiechem. To był właśnie jego cel, tego będzie się trzymał. - Mam nadzieje, że wszystko się ułoży. - dodał zerkając na książkę.
Z pewnością Natalie wyczuwała, że Grand jest idealną osobą do wsparcia jej zamiarów. W końcu sam zaczął o tym rozmawiać. Miała punkt zaczepienia by wszystko powiedzieć. Jego to nie obchodziło, on pragnął jedynie zdobywać informacje i potem z nich korzystać.
- Jak idzie ci nauka zaklęcia? - zapytał nagle. Chciał tym trochę zmienić temat by nie trwać tylko przy Sulivan i Irytku.
- Natalie Dark
Re: Memento
Sob Mar 19, 2016 8:52 pm
Natalie chyba nigdy nie szła w zaparte, że kierują nią tylko szczytne i wielkoduszne cele. Była Ślizgonem z krwi i kości. Każdy, kto choć trochę ją znał, prędzej czy później zdawał sobie z tego sprawę.
Inna kwestia, że nie zawsze miała ochotę przyznawać się do kierujących nią pobudek. Uważała, że i tak należy jej się uznanie za to, że balansuje na granicy prawdy, ale nikogo specjalnie nie okłamuje. Łgania w żywe oczy nie znosiła i unikała go jak mogła.
Czy Malcolm domyślał się, że za jej prośbą może kryć się drugie dno? Możliwe. Wydawał się inteligentnym i pojętnym chłopakiem, więc było to wysoce prawdopodobne. Do tego ta delikatna i nie rzucająca się aż tak w oczy dociekliwość co do jej pobudek. Musiał się przynajmniej zastanawiać, ale na szczęście w końcu przemilczał ten fakt, za co była mu wdzięczna.
Nie musiała wiedzieć, co dokładnie kryje się teraz w jego głowie i czy w pełni jej zaufał. Nie obchodziło jej to i nie zamierzała wnikać. To już była jego prywatna sprawa. Dla dziewczyny liczyło się tylko to, by postąpił wedle jej planu. Jak widać, pod tym względem oboje się zgrali, bo w końcu każde z nich korzystało na tym układzie.
Schowała różdżkę do wszytej na udzie kieszonki.
- Wydaje mi się, że całkiem nieźle. Zaczęło mi wychodzić i nie są to już losowe wydarzenia. - Przysiadła na moment i tylko mimochodem zerknęła na zegarek, gdy splotła na stole ręce.
Westchnęła. Nie specjalnie chciała się stad jeszcze zbierać, ale godzina mówiła sama za siebie.
- Za chwilę zaczyna się kolacja - stwierdziła z dziwnie zmęczoną miną.
- Chyba będę musiała się już zbierać. - Podniosła się z miejsca i wzięła do ręki przyniesioną książkę.
- Wybierasz się również na posiłek? - Skinęła głowa w stronę wyjścia. - Sporo duchów tam wtedy przesiaduje. Co prawda, nie musicie jeść, ale zawsze to jakaś okazja do spotkania się z ludźmi i porozmawiania. Miła odmiana w stosunku do samotnego włóczenia się po korytarzach. - Uśmiechnęła się i zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia.
Jeśli Malcolm przystał na jej propozycję, to ruszyła razem z nim w stronę sali. Jeśli nie, pożegnała się kulturalnie i wyszła.
[z/t] Zmykam, bo sesje mnie gonią.
Inna kwestia, że nie zawsze miała ochotę przyznawać się do kierujących nią pobudek. Uważała, że i tak należy jej się uznanie za to, że balansuje na granicy prawdy, ale nikogo specjalnie nie okłamuje. Łgania w żywe oczy nie znosiła i unikała go jak mogła.
Czy Malcolm domyślał się, że za jej prośbą może kryć się drugie dno? Możliwe. Wydawał się inteligentnym i pojętnym chłopakiem, więc było to wysoce prawdopodobne. Do tego ta delikatna i nie rzucająca się aż tak w oczy dociekliwość co do jej pobudek. Musiał się przynajmniej zastanawiać, ale na szczęście w końcu przemilczał ten fakt, za co była mu wdzięczna.
Nie musiała wiedzieć, co dokładnie kryje się teraz w jego głowie i czy w pełni jej zaufał. Nie obchodziło jej to i nie zamierzała wnikać. To już była jego prywatna sprawa. Dla dziewczyny liczyło się tylko to, by postąpił wedle jej planu. Jak widać, pod tym względem oboje się zgrali, bo w końcu każde z nich korzystało na tym układzie.
Schowała różdżkę do wszytej na udzie kieszonki.
- Wydaje mi się, że całkiem nieźle. Zaczęło mi wychodzić i nie są to już losowe wydarzenia. - Przysiadła na moment i tylko mimochodem zerknęła na zegarek, gdy splotła na stole ręce.
Westchnęła. Nie specjalnie chciała się stad jeszcze zbierać, ale godzina mówiła sama za siebie.
- Za chwilę zaczyna się kolacja - stwierdziła z dziwnie zmęczoną miną.
- Chyba będę musiała się już zbierać. - Podniosła się z miejsca i wzięła do ręki przyniesioną książkę.
- Wybierasz się również na posiłek? - Skinęła głowa w stronę wyjścia. - Sporo duchów tam wtedy przesiaduje. Co prawda, nie musicie jeść, ale zawsze to jakaś okazja do spotkania się z ludźmi i porozmawiania. Miła odmiana w stosunku do samotnego włóczenia się po korytarzach. - Uśmiechnęła się i zrobiła kilka kroków w stronę wyjścia.
Jeśli Malcolm przystał na jej propozycję, to ruszyła razem z nim w stronę sali. Jeśli nie, pożegnała się kulturalnie i wyszła.
[z/t] Zmykam, bo sesje mnie gonią.
- Malcolm Grand
Re: Memento
Nie Mar 20, 2016 5:23 pm
Chłopak spokojnie siedział i coraz bardziej upewniał się w swoim przekonaniu. No jednak po co mu było wypytywanie Darkówny? Była dla niego bardzo przydatną osobą, ale nie chciał wyciskać od niej nic na siłę. Pomyślał jedynie, że ich znajomość może się wyjątkowo dobrze potoczyć. Oboje mają swoje określone cele, nie są głupi i wiedzą jak mają to wszystko zdobyć. Czuł, że trafił w dobre miejsce i to z idealną osobą. W jego głowie układał się idealny scenariusz.
Na słowa Natalie uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne, przejdę się z tobą. - odpowiedział na jej propozycję - W sumie ostatnio ciężko być samotnym. Chodź bym chciał to jednak szybko się to zmienia. O dziwo... nie żałuje. - uśmiechnął się do niej znacząco i ruszył za nią.
Malcolm domyślał się, że Ślizgonka ma obraz wszystkiego do czego oboje dążyli. Zgrali się i to wyglądało jak piękny smak zwycięstwa. Teraz chciał tylko wcielić go i dalej kontynuować to co już właściwie zaczął.
[z/t]
Na słowa Natalie uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne, przejdę się z tobą. - odpowiedział na jej propozycję - W sumie ostatnio ciężko być samotnym. Chodź bym chciał to jednak szybko się to zmienia. O dziwo... nie żałuje. - uśmiechnął się do niej znacząco i ruszył za nią.
Malcolm domyślał się, że Ślizgonka ma obraz wszystkiego do czego oboje dążyli. Zgrali się i to wyglądało jak piękny smak zwycięstwa. Teraz chciał tylko wcielić go i dalej kontynuować to co już właściwie zaczął.
[z/t]
- Mistrz Gry
Re: Memento
Pią Mar 25, 2016 6:56 am
Ayean opanowywane przez Natalie w końcu zaczęło częściej wychodzić. Zaklęcie co prawda nie dawało stuprocentowego efektu, gdyż to wymagało częstszego używania, jednakże w końcu dziewczyna je pojęła.
[Możesz wpisać je do swojej Karty Rozwoju, +1 PD]
[Możesz wpisać je do swojej Karty Rozwoju, +1 PD]
- Giotto Nero
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 2:47 am
Nazajutrz Giotto wstał już w dużo lepszej formie. Pierwszy raz od kilku dni porządnie się wyspał, w dodatku nie miał złych snów, co dobrze wpłynęło na jego samopoczucie z samego rana. Jako ranny ptaszek, wyfrunął już z dormitorium dosyć wcześnie, jeszcze przed oficjalnym śniadaniem. Zdecydował się na krótki spacer, jednakże nie chciał opuszczać budynku, zatem jego kroki zostały skierowane w stronę dalszej, mniej dostępnej części lochów i podziemi.
Z początku nie zamierzał w żaden sposób zatrzymać się, chciał po prostu przejść te kilkadziesiąt kroków na poranny rozruch. Miał na sobie tylko koszulę i krawat, ani kamizelki nie wziął, ani szaty, ani nawet nie wyglądał na ogarniętego. Przechodzień mógłby pomyśleć, że chłopak przespał w takim stroju całą noc i właśnie wstał. Dobrze, że chociaż włosy były w miarę ułożone. Całe szczęście nie spotkał nikogo po drodze i gdy tylko doszedł do memento, naszła go ochota, by przysiąść na moment.
Przysiadł na jednej z ławek i rozwalił się na tyle wygodnie, by położyć nogi na rozwalony, grafitowy stół. Ułożył wygodnie ciało w pozycji pół-siedzącej, pół-leżącej, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy, zatapiając się w swoich własnych myślach. Dzięki kamuflażowi jaki powstał poprzez zasłonięcie jego ciała przez jeden z filarów, nie musiał martwić się o to, że ktoś go dostrzeże. Po pierwsze, rzadko kto tu bywał, a po drugie, tylko ktoś, kto akurat zmierzałby do memento, dostrzegłby na końcu korytarza leniuchującego Giotto.
Z początku nie zamierzał w żaden sposób zatrzymać się, chciał po prostu przejść te kilkadziesiąt kroków na poranny rozruch. Miał na sobie tylko koszulę i krawat, ani kamizelki nie wziął, ani szaty, ani nawet nie wyglądał na ogarniętego. Przechodzień mógłby pomyśleć, że chłopak przespał w takim stroju całą noc i właśnie wstał. Dobrze, że chociaż włosy były w miarę ułożone. Całe szczęście nie spotkał nikogo po drodze i gdy tylko doszedł do memento, naszła go ochota, by przysiąść na moment.
Przysiadł na jednej z ławek i rozwalił się na tyle wygodnie, by położyć nogi na rozwalony, grafitowy stół. Ułożył wygodnie ciało w pozycji pół-siedzącej, pół-leżącej, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy, zatapiając się w swoich własnych myślach. Dzięki kamuflażowi jaki powstał poprzez zasłonięcie jego ciała przez jeden z filarów, nie musiał martwić się o to, że ktoś go dostrzeże. Po pierwsze, rzadko kto tu bywał, a po drugie, tylko ktoś, kto akurat zmierzałby do memento, dostrzegłby na końcu korytarza leniuchującego Giotto.
- Lynette Nott
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 2:58 am
Wiedziała, że przegięła z wczorajszym wysiadywaniem na korytarzu. Wstała wcześniej, jak to miała w zwyczaju, jeszcze przed swoimi koleżankami. Tak samo szybko zebrała się z Pokoju Wspólnego i obrała kierunek jak najdalszy od salonu, w którym za jakiś czas pojawi się więcej ludzi. Specjalnie przywdziała na siebie wierzchnią szatę, ponieważ znała kierunek swojego porannego spaceru. Nie wiedziała tylko, ze ktoś już obrał podobny. Wchodząc do memento, gdzie zwykle panowała większa wilgoć i chłód, opatuliła się szatą, postępując swoje kroki spokojnie, bez szmeru. Nic wiec dziwnego, że udało jej się dość aż do samego Giotto, którego zauważyła dopiero po czasie, nie spodziewając się go spotkać w tym miejscu. Stanęła nad nim, zamiast zwyczajowego powitania, dmuchając mu powietrzem w twarz.
— Wiesz, ze spanie w łóżku jest znacznie wygodniejsze, Nero?
Pochylona nad nim, wpatrywała się w jego twarz, ponownie, spokojną, prawie niearogancka ze względnym spokojem póki co. Był koniec roku. Można było być milszym dla kolegów, nawet takich jak Gio. Chwilę potem, odetchnęła z rezygnacją. Czuła jak włosy ześlizgują jej się z ramion i opadają kaskadą wokół głowy Giotto, ale całkowicie to zignorowała, zamykając się na moment we własnych myślach.
— Jak to jest, że gdziekolwiek się nie wybiorę, tam już jesteś ty?
— Wiesz, ze spanie w łóżku jest znacznie wygodniejsze, Nero?
Pochylona nad nim, wpatrywała się w jego twarz, ponownie, spokojną, prawie niearogancka ze względnym spokojem póki co. Był koniec roku. Można było być milszym dla kolegów, nawet takich jak Gio. Chwilę potem, odetchnęła z rezygnacją. Czuła jak włosy ześlizgują jej się z ramion i opadają kaskadą wokół głowy Giotto, ale całkowicie to zignorowała, zamykając się na moment we własnych myślach.
— Jak to jest, że gdziekolwiek się nie wybiorę, tam już jesteś ty?
- Giotto Nero
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 3:14 am
Giotto nie spał - wszakże był po dość owocnej nocy jeśli chodzi o ten aspekt odpoczynku, dlatego też nie odczuwał żadnej potrzeby, by raz jeszcze przysnąć. Miał dużo sił, chyba ponad stan nawet. Mógł wyglądać na śpiącego, ale w rzeczywistości doskonale wszystko kontaktował - po prostu siedział, czy też leżał z zamkniętymi oczami, to wszystko.
Kroki Nott były dość ciche, ale nawet to nie pozwoliło jej na zachowanie dostatecznej ciszy, by nie zwrócić jego uwagi. Początkowo wziął osobnika za losowego przechodnia, który albo obróci się na pięcie i pójdzie, albo po prostu przechodzi gdzieś dalszym korytarzem, a stuknięcia butów słychać aż tutaj. Słysząc nasilający się dźwięk, który sygnalizował zbliżanie się osoby w jego stronę, Giotto w duchu błagał o to, by nie był to jakiś nauczyciel albo ktoś z grona tych "mniej lubianych". Wszakże tak pięknie zaczął dzień, dlaczego ma mu go ktoś od razu spieprzyć?
Czując podmuch powietrza na swojej twarzy, uniósł lekko obie powieki od razu zarejestrował obecność Lynette. O dziwo ich twarze były dość blisko, co jednak go nie speszyło. Biorąc jednak pod uwagę to, że chwilę później został zasypany jej włosami, odniósł dziwne wrażenie, że to tylko zbliżyło ich jeszcze bardziej, choć był to tylko wymysł jego wyobraźni.
- Nie jestem wybredny, Nott. - odparł z odpowiednią dozą chłodu, choć nie był to żaden atak, ot zwykła odpowiedź na jej sugestię.
Przez moment zastanawiał się nad odpowiedzią na jej drugie pytanie, gdyż w istocie trochę go to intrygowało, co gorsza, od wczoraj go jakoś nie denerwowało. Mieli albo podobne upodobania, albo po prostu los chciał, by spotykali się w każdym możliwym miejscu. Gdyby znaleźć jakiś przelicznik, to czas spędzony od wczoraj, wyrobił intensywność ich spotkań z ostatnich kilku tygodni. A teraz szykowało się kolejne spotkanie. Znowu rano. Znowu z Lynette.
Wyprostował się, ale nie zdjął nóg ze stołu, gdyż zajął sobie to miejsce i ułożył się w miarę wygodnie.
- Magia, mała. - stwierdził spokojnie, ukazując, że nie zna odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Domyślał się, że mogło być retoryczne, ale swoje musiał powiedzieć.
Wprawdzie zastanawiał się jakież to drogi mocy musiały ich połączyć, bo po raz kolejny stanęli naprzeciw siebie. Nie posądzał ją jednak o to, że tym razem go szukała, wszakże od razu bez zbędnych ceregieli przeszłaby do rzeczy, gdyby miała do niego jakąś sprawę. Teraz chyba faktycznie przypadek zarządził o ich spotkaniu.
Przymknął z powrotem oczy i westchnął lekko.
- Gdybym Cię nie znał, pomyślałbym, że jesteś jedną z tych fanek, z których wczoraj szydziłaś. - zagadał, gdyż tak naprawdę mógł się z niej chwilę ponaśmiewać, w końcu on był tu pierwszy. Jeśli ktoś miał kogoś posądzać o stalking, śledzenie i fangirling, to właśnie Giotto pannę Nott, a nie na odwrót.
Kroki Nott były dość ciche, ale nawet to nie pozwoliło jej na zachowanie dostatecznej ciszy, by nie zwrócić jego uwagi. Początkowo wziął osobnika za losowego przechodnia, który albo obróci się na pięcie i pójdzie, albo po prostu przechodzi gdzieś dalszym korytarzem, a stuknięcia butów słychać aż tutaj. Słysząc nasilający się dźwięk, który sygnalizował zbliżanie się osoby w jego stronę, Giotto w duchu błagał o to, by nie był to jakiś nauczyciel albo ktoś z grona tych "mniej lubianych". Wszakże tak pięknie zaczął dzień, dlaczego ma mu go ktoś od razu spieprzyć?
Czując podmuch powietrza na swojej twarzy, uniósł lekko obie powieki od razu zarejestrował obecność Lynette. O dziwo ich twarze były dość blisko, co jednak go nie speszyło. Biorąc jednak pod uwagę to, że chwilę później został zasypany jej włosami, odniósł dziwne wrażenie, że to tylko zbliżyło ich jeszcze bardziej, choć był to tylko wymysł jego wyobraźni.
- Nie jestem wybredny, Nott. - odparł z odpowiednią dozą chłodu, choć nie był to żaden atak, ot zwykła odpowiedź na jej sugestię.
Przez moment zastanawiał się nad odpowiedzią na jej drugie pytanie, gdyż w istocie trochę go to intrygowało, co gorsza, od wczoraj go jakoś nie denerwowało. Mieli albo podobne upodobania, albo po prostu los chciał, by spotykali się w każdym możliwym miejscu. Gdyby znaleźć jakiś przelicznik, to czas spędzony od wczoraj, wyrobił intensywność ich spotkań z ostatnich kilku tygodni. A teraz szykowało się kolejne spotkanie. Znowu rano. Znowu z Lynette.
Wyprostował się, ale nie zdjął nóg ze stołu, gdyż zajął sobie to miejsce i ułożył się w miarę wygodnie.
- Magia, mała. - stwierdził spokojnie, ukazując, że nie zna odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Domyślał się, że mogło być retoryczne, ale swoje musiał powiedzieć.
Wprawdzie zastanawiał się jakież to drogi mocy musiały ich połączyć, bo po raz kolejny stanęli naprzeciw siebie. Nie posądzał ją jednak o to, że tym razem go szukała, wszakże od razu bez zbędnych ceregieli przeszłaby do rzeczy, gdyby miała do niego jakąś sprawę. Teraz chyba faktycznie przypadek zarządził o ich spotkaniu.
Przymknął z powrotem oczy i westchnął lekko.
- Gdybym Cię nie znał, pomyślałbym, że jesteś jedną z tych fanek, z których wczoraj szydziłaś. - zagadał, gdyż tak naprawdę mógł się z niej chwilę ponaśmiewać, w końcu on był tu pierwszy. Jeśli ktoś miał kogoś posądzać o stalking, śledzenie i fangirling, to właśnie Giotto pannę Nott, a nie na odwrót.
- Lynette Nott
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 3:33 am
Sama również się wyprostowała, zajmując miejsce na ławce obok niego. Skoro już oboje postanowili pojawić się w jednym miejscu, uznała, że lepiej będzie po prostu na to przystać. Los ostatnio był bardzo wredny i cały czas ścinał ich drogi razem. Była gotowa uwierzyć, że przed tym nie ucieknie, więc nie próbowała. Nie chciała niepotrzebnie marnować sił. Siadając obok z początku czuła się dość nieswojo. Nie niepewnie, po prostu trochę dziwnie, że w swojej samotni siedziała istotnie wcale nie samotnie. Zerknęła na niego, taksując go wzrokiem i nawet zrobiło jej się przy okazji chłodno, kiedy zlustrowała go spojrzeniem. W takim pomieszczeniu, w którym panowała taka temperatura, siedzenie w bezruchu w samej koszuli mogło się wydać dość ryzykowne. Przynajmniej jak było się kobietą, a jak wiadomo, tym było wiecznie zimno.
— Wzór prawdziwego Ślizgona — westchnęła pół-krytycznie, wskazując podbródkiem na niedowiązany krawat. Wcale z początku nie chciała go krytykować go, ale jakoś musiała wyjaśnić zbyt długi moment zapatrzenia się na jego osobę. Zaraz potem przerzuciła wzrok i sama też oparła nogi o granitowy stół przed nimi. Było to jednak wybitnie niewygodne, jako, że nie miała ich tak długich jak Giotto, więc szybko zmieniła tą pozycję, wstając z ławki i opierając się pośladkami na krawędzi stołu, siadając w sumie obok jego nóg.
— Dość długo żyję w świecie magicznym, żeby wiedzieć, że magia nie ma na to wpływu. Jedyną niezbadaną dziedziną magii jest miłość, a ta żadnemu z nas nie grozi. Chyba, ze się zakochałeś, Gio?
Oparła jedną z nóg na ławeczce, a na niej swój łokieć, pochylając się w przód w jego kierunku. Uśmiechnęła się przy tym z przekąsem wpatrując się w jego tęczówki oczu. Od tak, w odpowiedzi na jego własne podśmiewanie się.
— Mi możesz powiedzieć. Nie byłabym zdziwiona. Nie byłbyś pierwszym zakochanym we mnie facetem…
Zaraz mógł jej palnąć coś o tym, żeby się nie przeceniała, ale cóż… przecież nie musiała. Znała swoją wartość, pewnie tak samo dobrze, jak i on znał swoją. Była zdecydowana co do swoich osiągnięć i nietuzinkowości, a jedyna osoba, z którą mogła konkurować to jej brat. Jako, ze jednak on był ideałem, nikt inny nie mógł mu dorównywać. Każda inna konkurencja wydawała się śmieszna.
— Może jestem? — pociągnęła jego kwestię, bo łatwiej było zareagować w ten sposób, patrząc na niego perfidnie i bezczelnie niż dziecinnie zarzekać się, ze nie. Kazda fanka by tak zrobiła. Nott jedną z nich, mimo swojej wypowiedzi, nie była — A nad łóżkiem mam ołtarzyk z Twoimi zdjęciami. Codziennie modlę się do niego, żebyś nauczył się wiązać krawat.
W ten sposób palnęła żartem i krytyką w jednym zdaniu.
— Wzór prawdziwego Ślizgona — westchnęła pół-krytycznie, wskazując podbródkiem na niedowiązany krawat. Wcale z początku nie chciała go krytykować go, ale jakoś musiała wyjaśnić zbyt długi moment zapatrzenia się na jego osobę. Zaraz potem przerzuciła wzrok i sama też oparła nogi o granitowy stół przed nimi. Było to jednak wybitnie niewygodne, jako, że nie miała ich tak długich jak Giotto, więc szybko zmieniła tą pozycję, wstając z ławki i opierając się pośladkami na krawędzi stołu, siadając w sumie obok jego nóg.
— Dość długo żyję w świecie magicznym, żeby wiedzieć, że magia nie ma na to wpływu. Jedyną niezbadaną dziedziną magii jest miłość, a ta żadnemu z nas nie grozi. Chyba, ze się zakochałeś, Gio?
Oparła jedną z nóg na ławeczce, a na niej swój łokieć, pochylając się w przód w jego kierunku. Uśmiechnęła się przy tym z przekąsem wpatrując się w jego tęczówki oczu. Od tak, w odpowiedzi na jego własne podśmiewanie się.
— Mi możesz powiedzieć. Nie byłabym zdziwiona. Nie byłbyś pierwszym zakochanym we mnie facetem…
Zaraz mógł jej palnąć coś o tym, żeby się nie przeceniała, ale cóż… przecież nie musiała. Znała swoją wartość, pewnie tak samo dobrze, jak i on znał swoją. Była zdecydowana co do swoich osiągnięć i nietuzinkowości, a jedyna osoba, z którą mogła konkurować to jej brat. Jako, ze jednak on był ideałem, nikt inny nie mógł mu dorównywać. Każda inna konkurencja wydawała się śmieszna.
— Może jestem? — pociągnęła jego kwestię, bo łatwiej było zareagować w ten sposób, patrząc na niego perfidnie i bezczelnie niż dziecinnie zarzekać się, ze nie. Kazda fanka by tak zrobiła. Nott jedną z nich, mimo swojej wypowiedzi, nie była — A nad łóżkiem mam ołtarzyk z Twoimi zdjęciami. Codziennie modlę się do niego, żebyś nauczył się wiązać krawat.
W ten sposób palnęła żartem i krytyką w jednym zdaniu.
- Giotto Nero
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 3:49 am
Jak widać oboje pogodzili się ze swoim losem i zmienili nieznacznie podejście. Rozmowy dalej były kąśliwe, pełne uwag i nieuprzejmości, ale jednak nie były tak bezczelne i agresywne, jak jeszcze jakiś czas temu. Przez ostatnie kilka dni zdążyli się lepiej poznać i chyba oboje wykluczyli możliwość interakcji z dotychczasowym podejściem, stąd też taka nieznaczna zmiana w postępowaniu tej dwójki.
Nie przejął się zbytnio jej komentarzem, gdyż uwagi do wyglądu nigdy nie przywiązywał. Zawsze chodził tak jak chciał i miał gdzieś to co o nim myślą inni, zwłaszcza w kwestii ubioru. Mógł mieć źle zawiązany krawat, niewyprasowaną koszulę czy mało połyskujące obuwie. Co z tego, skoro nie stroił się dla nikogo i nie zamierzał świecić dupą jak co po niektórzy?
Uniósł lekko brwi słysząc jej tezę o miłości. Przez moment wyobraził sobie ich zakochanych, niekoniecznie w sobie. Ale tak jak irracjonalna byłaby wizja związku Lynette i Giotto, tak irracjonalna jest sama myśl parowania ich z kimkolwiek.
- Zgadłaś. Zakochałem się w tobie bez pamięci. To dlatego Cię unikam, nie znoszę i denerwuje mnie twoja obecność. - rzekł teatralnie, bo oczywiście miał tu na celu zestawienie pewnego paradoksu.
Nie obchodziło go to, jak popularna była Nott do tego czasu. Znał doskonale jej rodzinę, wiedział, że zapewne na jej pełnoletność czeka tuzin dorosłych czarodziejów, cały męski Slytherin, pół męskiej części reszty domów w Hogwarcie i kilka "nowoczesnych" uczennic, które określają się jako biseksualne. Nie było tajemnicą, że Lynette była obiektem pożądania i że na pstryknięcie palcami mogłaby mieć wszystko, a sama tylko leżałaby i pachniała. Zasadniczy jednak problem polegał na tym, że on do grona jej adoratorów nie należał.
Szydera trwała w najlepsze. Nie obserwował jej, dalej miał zamknięte oczy. Co z tego, że miał przed sobą miss Hogwartu? Nie imponowała mu w żaden sposób, zatem nie przejmował się jej obecnością w zupełności. W pewnej chwili jednak parsknął śmiechem. Było to na tyle nieoczekiwane, co szczere. Naprawdę rozbawił go jej komentarz odnośnie krawata, bo musiał jej przyznać rację. Uniósł nieznacznie głowę i przechylił ją w stronę klatki piersiowej, obserwując część krawata.
- Masz rację, musiał go wiązać jakiś kretyn. - stwierdził szczerze z małym uśmiechem. Autodiss zawsze był na miejscu.
Chwilę później jednak wrócił do swojego stoickiego spokoju i spojrzał kolejny raz na Ślizgonkę, zwracając głównie uwagę na to, jak nienagannie ubrana jest dziś ona sama. Wszystko dopięte na ostatni guzik, elegancka, wyperfumowana, włosy ułożone w jakimś porządku, odpowiedni dobór dodatków i kolorystyki. No po prostu modeleczka.
- Więc teraz sama sobie odpowiedz, co by moje fanki o tym widoku pomyślały... - nawiązał do rozmowy z wczoraj, gdy ta spytała go o opinię jego wielbicielek, gdy byli tak blisko siebie na kamiennym balkonie.
Nie przejął się zbytnio jej komentarzem, gdyż uwagi do wyglądu nigdy nie przywiązywał. Zawsze chodził tak jak chciał i miał gdzieś to co o nim myślą inni, zwłaszcza w kwestii ubioru. Mógł mieć źle zawiązany krawat, niewyprasowaną koszulę czy mało połyskujące obuwie. Co z tego, skoro nie stroił się dla nikogo i nie zamierzał świecić dupą jak co po niektórzy?
Uniósł lekko brwi słysząc jej tezę o miłości. Przez moment wyobraził sobie ich zakochanych, niekoniecznie w sobie. Ale tak jak irracjonalna byłaby wizja związku Lynette i Giotto, tak irracjonalna jest sama myśl parowania ich z kimkolwiek.
- Zgadłaś. Zakochałem się w tobie bez pamięci. To dlatego Cię unikam, nie znoszę i denerwuje mnie twoja obecność. - rzekł teatralnie, bo oczywiście miał tu na celu zestawienie pewnego paradoksu.
Nie obchodziło go to, jak popularna była Nott do tego czasu. Znał doskonale jej rodzinę, wiedział, że zapewne na jej pełnoletność czeka tuzin dorosłych czarodziejów, cały męski Slytherin, pół męskiej części reszty domów w Hogwarcie i kilka "nowoczesnych" uczennic, które określają się jako biseksualne. Nie było tajemnicą, że Lynette była obiektem pożądania i że na pstryknięcie palcami mogłaby mieć wszystko, a sama tylko leżałaby i pachniała. Zasadniczy jednak problem polegał na tym, że on do grona jej adoratorów nie należał.
Szydera trwała w najlepsze. Nie obserwował jej, dalej miał zamknięte oczy. Co z tego, że miał przed sobą miss Hogwartu? Nie imponowała mu w żaden sposób, zatem nie przejmował się jej obecnością w zupełności. W pewnej chwili jednak parsknął śmiechem. Było to na tyle nieoczekiwane, co szczere. Naprawdę rozbawił go jej komentarz odnośnie krawata, bo musiał jej przyznać rację. Uniósł nieznacznie głowę i przechylił ją w stronę klatki piersiowej, obserwując część krawata.
- Masz rację, musiał go wiązać jakiś kretyn. - stwierdził szczerze z małym uśmiechem. Autodiss zawsze był na miejscu.
Chwilę później jednak wrócił do swojego stoickiego spokoju i spojrzał kolejny raz na Ślizgonkę, zwracając głównie uwagę na to, jak nienagannie ubrana jest dziś ona sama. Wszystko dopięte na ostatni guzik, elegancka, wyperfumowana, włosy ułożone w jakimś porządku, odpowiedni dobór dodatków i kolorystyki. No po prostu modeleczka.
- Więc teraz sama sobie odpowiedz, co by moje fanki o tym widoku pomyślały... - nawiązał do rozmowy z wczoraj, gdy ta spytała go o opinię jego wielbicielek, gdy byli tak blisko siebie na kamiennym balkonie.
- Lynette Nott
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 4:04 am
Próbowała nie dać po sobie w żaden sposób poznać rozbawienia, ale w gruncie rzeczy absurdalność ich rozmowy była nawet komiczna, dlatego uniosła kącik ust w parodii uśmiechu, ale zaraz potem doprowadziła się do porządku chrząknięciem.
— Wiedziałam, że musiał być na to jakiś powód — rzuciła w odpowiedzi, śmiertelnie poważnie, tak jakby wcale nie zauważyła w jego wypowiedzi kpiny, ani teatralności. Poprawiła się w miejscu, cofając nogę na ziemię i wsparła obie ręce za swoimi plecami, na granitowym stole, wsuwając się pośladkami na blat. Nogi splotła w kostkach, przechylając głowę na bok, kiedy na niego patrzyła. Naprawdę wyglądał, jakby dopiero co zwlekł się z wyrka. To z kolei nie stawiało ich obu w dobrym świetle, nawet jeśli jej wizerunek nie pozostawiał na niej żadnej skazy. Instynktownie i tak zerknęła w kierunku wejścia do Memento, zanim wróciła do kontynuacji rozmowy. Akurat na czas, w którym wybuchnął śmiechem.
— Znam go? Tego kretyna? — spytała głupio, niczym prawdziwa fanka, zakładając, ze to nie on. Też teatralnie, na rzecz prowadzonej rozmowy. Zaraz potem jednak zabrzmiała bardziej rzetelnie i zgodnie z tym, co własnie myślała w tym momencie — Może ktoś powinien go tego w końcu nauczyć?
Nie musiała się długo zastanawiać nad jego wypowiedzią, żeby od razu odkryć nawiązanie do wczorajszej rozmowy. To sugerował choćby jej wnikliwy wzrok, jaim go obdarowała. Było w nim trochę z pozytywnego zaskoczenia, że w ogóle pamiętał przebieg wczorajszej rozmowy. Robili jakieś postępy w swoich relacjach. W szóstym roku nauki. Nieźle… zawsze mogło być gorzej.
— Pewnie pomyślałyby, że dopuszczasz się perfidnej zdrady, a ja jako przewodnicząca Twojego fanklubu powinnam wydzielić Ci jakąś karę. Co zniósłbyś najgorzej?
— Wiedziałam, że musiał być na to jakiś powód — rzuciła w odpowiedzi, śmiertelnie poważnie, tak jakby wcale nie zauważyła w jego wypowiedzi kpiny, ani teatralności. Poprawiła się w miejscu, cofając nogę na ziemię i wsparła obie ręce za swoimi plecami, na granitowym stole, wsuwając się pośladkami na blat. Nogi splotła w kostkach, przechylając głowę na bok, kiedy na niego patrzyła. Naprawdę wyglądał, jakby dopiero co zwlekł się z wyrka. To z kolei nie stawiało ich obu w dobrym świetle, nawet jeśli jej wizerunek nie pozostawiał na niej żadnej skazy. Instynktownie i tak zerknęła w kierunku wejścia do Memento, zanim wróciła do kontynuacji rozmowy. Akurat na czas, w którym wybuchnął śmiechem.
— Znam go? Tego kretyna? — spytała głupio, niczym prawdziwa fanka, zakładając, ze to nie on. Też teatralnie, na rzecz prowadzonej rozmowy. Zaraz potem jednak zabrzmiała bardziej rzetelnie i zgodnie z tym, co własnie myślała w tym momencie — Może ktoś powinien go tego w końcu nauczyć?
Nie musiała się długo zastanawiać nad jego wypowiedzią, żeby od razu odkryć nawiązanie do wczorajszej rozmowy. To sugerował choćby jej wnikliwy wzrok, jaim go obdarowała. Było w nim trochę z pozytywnego zaskoczenia, że w ogóle pamiętał przebieg wczorajszej rozmowy. Robili jakieś postępy w swoich relacjach. W szóstym roku nauki. Nieźle… zawsze mogło być gorzej.
— Pewnie pomyślałyby, że dopuszczasz się perfidnej zdrady, a ja jako przewodnicząca Twojego fanklubu powinnam wydzielić Ci jakąś karę. Co zniósłbyś najgorzej?
- Giotto Nero
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 4:20 am
Nie obserwował w ogóle, czy Lynette uśmiecha się i czy bawi ją ta cała sytuacja, tak jak przed chwilą właśnie bawiła Nero. Dzisiejsza rozmowa była dość owocna i szła dobrze, bowiem pomimo małych uszczypliwości, nie skakali sobie do gardeł. Taka wymiana uwag była z pewnością dla niego wygodniejsza, gdyż był cały czas rozluźniony - wczoraj było z tym różnie, miał tu na myśli oczywiście tyknięcie go różdżką, czy w końcu próbę manipulacji nim.
Na pytanie odnośnie nauki wiązania krawata nie chciał na początku odpowiadać. Koniec końców jednak musiał ją uświadomić, że to celowy zabieg, który jest skutkiem tylko i wyłącznie jego lenistwa.
- Jestem Włochem, wiązać krawat nauczyłem się wcześniej, niż chodzić. - zażartował, choć była w tym cząstka prawdy, gdyż jako rodowity mieszkaniec słonecznej Italii, przywykł do noszenia eleganckich ciuchów, w tym krawatów. - Ale niezła próba, Nott. Każdy powód jest dobry, żeby być blisko mnie, prawda? - dodał, nasycając swą wypowiedź odpowiednią dawką sarkazmu. Tym samym jej dobre chęci przekabacił na domniemaną chęć bliskości z nim, czyli tym, czego pragnęły wszystkie jego fanki.
A propos jego fanklubu. Lynette była jego przewodniczącą? To wiele wyjaśniało, bardzo wiele. W końcu zrozumiał dlaczego tak bardzo nie znosi swoich wielbicielek. Skoro na ich czele stała szóstoklasistka, nie mogło być przecież inaczej. Chociaż...
- Najgorzej? Do wczoraj randkę z tobą. Dzisiaj chyba zjedzenie sernika z rodzynkami. Ohyda. - stwierdził spokojnie. Był szczery, to najważniejsze.
Na pytanie odnośnie nauki wiązania krawata nie chciał na początku odpowiadać. Koniec końców jednak musiał ją uświadomić, że to celowy zabieg, który jest skutkiem tylko i wyłącznie jego lenistwa.
- Jestem Włochem, wiązać krawat nauczyłem się wcześniej, niż chodzić. - zażartował, choć była w tym cząstka prawdy, gdyż jako rodowity mieszkaniec słonecznej Italii, przywykł do noszenia eleganckich ciuchów, w tym krawatów. - Ale niezła próba, Nott. Każdy powód jest dobry, żeby być blisko mnie, prawda? - dodał, nasycając swą wypowiedź odpowiednią dawką sarkazmu. Tym samym jej dobre chęci przekabacił na domniemaną chęć bliskości z nim, czyli tym, czego pragnęły wszystkie jego fanki.
A propos jego fanklubu. Lynette była jego przewodniczącą? To wiele wyjaśniało, bardzo wiele. W końcu zrozumiał dlaczego tak bardzo nie znosi swoich wielbicielek. Skoro na ich czele stała szóstoklasistka, nie mogło być przecież inaczej. Chociaż...
- Najgorzej? Do wczoraj randkę z tobą. Dzisiaj chyba zjedzenie sernika z rodzynkami. Ohyda. - stwierdził spokojnie. Był szczery, to najważniejsze.
- Lynette Nott
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 4:31 am
Wpatrywała się w ten krawat nachalnie i może nawet gdzieś pomiędzy tym lustrowaniem go wzrokiem, padło jakieś niewyraźne: „nie widać”, ale powiedziała to na tyle cicho, że mógł być to tylko zwykły szmer, albo podmuch wiatru, który w tej części Hogwartu czasem pojawiał się znikąd, jakby za sprawą magii starego dębu, który przebijał się przez ściany w tym pomieszczeniu.
— Czego jeszcze nauczyli Cię we Włoszech prócz wiązania krawata?
Była ciekawa. Nigdy nie zastanawiała się nad jego pochodzeniem, ale nazwisko i imię rzeczywiście nie brzmiały tutejszo. Włosko też nie do końca, bo nawet jak na włocha miał dość nietypowe imię. Teraz, jak już powiedział to głośno, a trzeba przyznać, ze wcześniej nie gadali dużo, wydało jej się to nawet ciekawe. Co taki Włoch robi w Anglii, co go tu przywiało?
— Włochom na starość ponoć rośnie brzuch, a ilość fanek proporcjonalnie do jego wielkości maleje. Nie powinieneś się nimi cieszyć póki możesz.
Zasugerowała, że być może bardziej powinien docenić jej „bliskość”, skoro już ponoć się o nią tak bardzo postarała. Była chyba zbyt dużą perfekcjonistką, bo jeszcze chwilę wpatrywała się w jego krawat, ale w końcu przerzuciła wzrok na bok. W końcu sama też czasami łamała swój wizerunek jakimiś niedociągnięciami, dla funu, żeby uczniowie nie uznali ją za zbyt przykładną – mimo, ze nie minęliby się dużo z prawdą. Dzisiaj jednak nie. Dzisiaj dopiero zdążyła sama zwlec się z łóżka i nie było przed kim udawać. Prócz Giotto. Ten raczej nie powinien o niej z nikim gadać. Jeszcze ktoś by pomyślał, ze na czymś, a co gorsza, na kimś mu zależy.
— Och, Giotto, skarbie — ostatnie słowo wycedziła, bo nie zdążyła się jeszcze odbić za jego „małą”. Miała całe 168cm wzrostu, a do 18 roku życia miała jeszcze szansę urosnąć! To z niego był jakiś nastoletni kolos.
— Nigdy nie zapomniałbyś randki ze mną.
Szczególnie, ze teraz wiedziałaby, żeby wpakować podczas niej w niego sernik z rodzynkami.
— Czego jeszcze nauczyli Cię we Włoszech prócz wiązania krawata?
Była ciekawa. Nigdy nie zastanawiała się nad jego pochodzeniem, ale nazwisko i imię rzeczywiście nie brzmiały tutejszo. Włosko też nie do końca, bo nawet jak na włocha miał dość nietypowe imię. Teraz, jak już powiedział to głośno, a trzeba przyznać, ze wcześniej nie gadali dużo, wydało jej się to nawet ciekawe. Co taki Włoch robi w Anglii, co go tu przywiało?
— Włochom na starość ponoć rośnie brzuch, a ilość fanek proporcjonalnie do jego wielkości maleje. Nie powinieneś się nimi cieszyć póki możesz.
Zasugerowała, że być może bardziej powinien docenić jej „bliskość”, skoro już ponoć się o nią tak bardzo postarała. Była chyba zbyt dużą perfekcjonistką, bo jeszcze chwilę wpatrywała się w jego krawat, ale w końcu przerzuciła wzrok na bok. W końcu sama też czasami łamała swój wizerunek jakimiś niedociągnięciami, dla funu, żeby uczniowie nie uznali ją za zbyt przykładną – mimo, ze nie minęliby się dużo z prawdą. Dzisiaj jednak nie. Dzisiaj dopiero zdążyła sama zwlec się z łóżka i nie było przed kim udawać. Prócz Giotto. Ten raczej nie powinien o niej z nikim gadać. Jeszcze ktoś by pomyślał, ze na czymś, a co gorsza, na kimś mu zależy.
— Och, Giotto, skarbie — ostatnie słowo wycedziła, bo nie zdążyła się jeszcze odbić za jego „małą”. Miała całe 168cm wzrostu, a do 18 roku życia miała jeszcze szansę urosnąć! To z niego był jakiś nastoletni kolos.
— Nigdy nie zapomniałbyś randki ze mną.
Szczególnie, ze teraz wiedziałaby, żeby wpakować podczas niej w niego sernik z rodzynkami.
- Giotto Nero
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 4:55 am
Nie zwracał uwagi na to, że tak często mu się przyglądała. Gdyby dłużej niż kilka sekund wpatrywał się w nią, między poszczególnymi przymykaniami oczu, dostrzegłby, że Lynette zwyczajnie przeszkadza niechlujnie związany krawat i najchętniej sama by go poprawiła. Perfekcjonizm i pedantyzm to nie były złe cechy, ale w tym przypadku nieświadomie igrał z jej własnym "ja". Wszakże blondynka miała świadomość tego, że gdyby tylko zbliżyła się i mimo woli, związała ten krawat, Giotto szydziłby z jej zachowania dobre kilka dni. Uniknąć komplikacji to najważniejsze, zwłaszcza, gdy jest tak miło, nieprawdaż?
Miał wymieniać czego go nauczyli? Mógłby jej powiedzieć coś w ojczystym języku, pokazać jak robi się spaghetti, gdyby miał odpowiednie składniki, w jakimś zbiorniku wodnym mógłby zaprezentować jej jak świetnym jest pływakiem czy w końcu opowiedzieć trochę o historii swojego kraju. Po co ją jednak tym zanudzać?
- Przewodnicząca klubu mi wystarcza. - uśmiechnął się cynicznie, gdyż w ogóle nie obchodziło go to, iż może się zestarzeć i zbrzydnąć, a wtedy jego popularność spadnie. Jeśli jednak oczekiwała jakiejś odpowiedzi, to uzyskała półprawdziwą. Niby nie był zadowolony z jej obecności, ale też nie zawadzała mu, no i jednak nie myślał o nikim innym, tylko o niej.
Na samą myśl randki z Nott... właściwie nic nie zrobił. Wiedział, że to fikcja i pozostaje tylko w sferze domysłów to, co mogłoby się tam dziać.
Ziewnął lekko, prezentując swoją niedbałą postawę do tego tematu.
- Nigdy nie mówiłem, że w ogóle o tobie zapomnę. - stwierdził bez precedensu i nie był w tym momencie złośliwy.
Domyślał się, że takiego rodzaju spotkanie mogłoby być interesujące i nowe, ale wolał sprostować całą myśl. To, że nie przepadali za sobą, nie oznaczało, że jest w stanie "tak o" o wszystkim zapomnieć. Był pamiętliwy, miał dobrą pamięć i dużo wspominał - ją też czasami, choć kojarzył ją głównie z mniej przyjemnymi wydarzeniami. Koniec końców jednak zawsze będzie częścią jego życia, nawet na ten swój wredny, ślizgoński, ale seksowny sposób.
Miał wymieniać czego go nauczyli? Mógłby jej powiedzieć coś w ojczystym języku, pokazać jak robi się spaghetti, gdyby miał odpowiednie składniki, w jakimś zbiorniku wodnym mógłby zaprezentować jej jak świetnym jest pływakiem czy w końcu opowiedzieć trochę o historii swojego kraju. Po co ją jednak tym zanudzać?
- Przewodnicząca klubu mi wystarcza. - uśmiechnął się cynicznie, gdyż w ogóle nie obchodziło go to, iż może się zestarzeć i zbrzydnąć, a wtedy jego popularność spadnie. Jeśli jednak oczekiwała jakiejś odpowiedzi, to uzyskała półprawdziwą. Niby nie był zadowolony z jej obecności, ale też nie zawadzała mu, no i jednak nie myślał o nikim innym, tylko o niej.
Na samą myśl randki z Nott... właściwie nic nie zrobił. Wiedział, że to fikcja i pozostaje tylko w sferze domysłów to, co mogłoby się tam dziać.
Ziewnął lekko, prezentując swoją niedbałą postawę do tego tematu.
- Nigdy nie mówiłem, że w ogóle o tobie zapomnę. - stwierdził bez precedensu i nie był w tym momencie złośliwy.
Domyślał się, że takiego rodzaju spotkanie mogłoby być interesujące i nowe, ale wolał sprostować całą myśl. To, że nie przepadali za sobą, nie oznaczało, że jest w stanie "tak o" o wszystkim zapomnieć. Był pamiętliwy, miał dobrą pamięć i dużo wspominał - ją też czasami, choć kojarzył ją głównie z mniej przyjemnymi wydarzeniami. Koniec końców jednak zawsze będzie częścią jego życia, nawet na ten swój wredny, ślizgoński, ale seksowny sposób.
- Lynette Nott
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 4:09 pm
Nigdy nie sądziła, żeby mogła zacząć nabijać się z Gio z jego fanek, szufladkując siebie samą jako królową tego fangirlingu. Uśmiechnęła się kątem ust, chociaż dalej nie był to uśmiech całkowicie szczery i beztroski. Lynette była chyba jedną z tych osób, która zgorzkniała w tak młodym wieku na tyle, ze zapomniała czym jest prawdziwa radość. Wpadała tylko w te kontrolowane stany szczęścia, które sama sobie wmawiała.
Teraz wpatrując się w tęczówki oczu Nero, zastanawiała się nad sensem jego drugiej wypowiedzi. Chwilę tylko milczała zanim rzuciła, w sumie jednak bez większego filtrowania swoich słów.
— To może powinnam popracować nad ociepleniem wizerunku, który zapamiętasz?
Słowa z jakiegoś powodu zabrzmiały jak kpina. Dziewczyna jeszcze chwilę utrzymała jego spojrzenie i przeniosła je na wejście do Memento. Instynktownie objęła się wierzchnią szatą. Jakoś nie było po niej widać prób rzeczywistego pracowania nad swoim wizerunkiem. Zaraz jednak zsunęła się z blatu zajmowanego stołu i jej wzrok na nowo skupił się, całkowicie poza jej kontrolą na jego krawacie. Odetchnęła, zmuszając się do spojrzenia w jego twarz.
— Nie bardzo wiem od czego zacząć. Co tak naprawdę lubi Giotto Nero?
Czy w ogóle istniało coś takiego? Nie widziała, żeby do czegoś okazywał szczególny entuzjazm. Może do Quidditcha, ale w tej kwestii nie było chyba rzeczy, do których mogłaby się przyczynić, aby opinia Giotto się o niej poprawiła. Mogła spróbować dołączyć do drużyny, ale nie sądziła, żeby przekonanie siłą słowa Regulusa, że szybko się uczy mogło poskutkować dość odpowiednio.
Teraz wpatrując się w tęczówki oczu Nero, zastanawiała się nad sensem jego drugiej wypowiedzi. Chwilę tylko milczała zanim rzuciła, w sumie jednak bez większego filtrowania swoich słów.
— To może powinnam popracować nad ociepleniem wizerunku, który zapamiętasz?
Słowa z jakiegoś powodu zabrzmiały jak kpina. Dziewczyna jeszcze chwilę utrzymała jego spojrzenie i przeniosła je na wejście do Memento. Instynktownie objęła się wierzchnią szatą. Jakoś nie było po niej widać prób rzeczywistego pracowania nad swoim wizerunkiem. Zaraz jednak zsunęła się z blatu zajmowanego stołu i jej wzrok na nowo skupił się, całkowicie poza jej kontrolą na jego krawacie. Odetchnęła, zmuszając się do spojrzenia w jego twarz.
— Nie bardzo wiem od czego zacząć. Co tak naprawdę lubi Giotto Nero?
Czy w ogóle istniało coś takiego? Nie widziała, żeby do czegoś okazywał szczególny entuzjazm. Może do Quidditcha, ale w tej kwestii nie było chyba rzeczy, do których mogłaby się przyczynić, aby opinia Giotto się o niej poprawiła. Mogła spróbować dołączyć do drużyny, ale nie sądziła, żeby przekonanie siłą słowa Regulusa, że szybko się uczy mogło poskutkować dość odpowiednio.
- Giotto Nero
Re: Memento
Wto Sty 10, 2017 6:13 pm
Z tym musiał się zgodzić - widzieć Nott uśmiechniętą, to było prawie pewne, że jest to wymuszony, bądź w pełni kontrolowany zaciesz. Była damą, w dodatku bardzo szanowanego rodu w świecie czarodziejów, dlatego poniekąd rozumiał jej ograniczenie w tego typu zachowaniach. Musiała się przecież prezentować z klasą, mieć pełną kontrolę nad ciałem, mimiką twarzy i tym co się wokół niej dzieje, prezentować nienaganne maniery czy też podchodzić do wszystkiego z odpowiednim zaangażowaniem. Nie ma co się dziwić, że później nie ma czasu na spontaniczność i tak błahe zachowania.
Nie potraktował oczywiście poważnie jej słów - Lynette poprawiająca swój wizerunek to były tak abstrakcyjne określenia, że nawet pięcioletnie dziecko chłonące wszystko jak mała gąbka, nie uwierzyłoby w prawdziwość tych słów.
- Trzeba było pomyśleć o tym zawczasu. - stwierdził spokojnie, choć nie miał zamiaru być złośliwy. Był szczery i tym samym wolał ją poinformować o tym, że jeśli nawet byłoby to prawdą czy jej zamiarem, to jednak tak szybko w jego oczach nie zyska. Musiałaby naprawdę diametralnie zmienić swoje podejście, by i on zaczął ją traktować inaczej. No ale z drugiej strony mieli jeszcze przed sobą cały tydzień, wakacje i następny rok. W teorii.
Drugie pytanie go zaskoczyło, czego efektem było otwarcie ślepiów i dokładna analiza jej wyrazu twarzy.
- Lubię ciszę i spokój. Zdziwiona? - spytał z nutką sarkazmu, aczkolwiek to była oczywista oczywistość. - Lubię też spać, grać w Quidditcha i pracować nad sobą. I jak każdy facet, lubię zawiesić na kimś oko. - przyznał się, nie chcąc wyjść na jakiegoś typowego, szkolnego mięśniaka.
Oczywiście rzeczy lubianych było przez niego mnóstwo, ale wolał ograniczyć to do spodziewanych ogólników, by nie zdradzać za bardzo swoich preferencji i upodobań. Wszakże nie chciał od razu jej zdradzić, co jeszcze lubi, bo mogłaby spróbować go uwieść mając taką wiedzę, a wtedy fanki byłyby nie pocieszone. Je też musi mieć na względzie, to przecież dobry bożyszcze, nie?
Nie potraktował oczywiście poważnie jej słów - Lynette poprawiająca swój wizerunek to były tak abstrakcyjne określenia, że nawet pięcioletnie dziecko chłonące wszystko jak mała gąbka, nie uwierzyłoby w prawdziwość tych słów.
- Trzeba było pomyśleć o tym zawczasu. - stwierdził spokojnie, choć nie miał zamiaru być złośliwy. Był szczery i tym samym wolał ją poinformować o tym, że jeśli nawet byłoby to prawdą czy jej zamiarem, to jednak tak szybko w jego oczach nie zyska. Musiałaby naprawdę diametralnie zmienić swoje podejście, by i on zaczął ją traktować inaczej. No ale z drugiej strony mieli jeszcze przed sobą cały tydzień, wakacje i następny rok. W teorii.
Drugie pytanie go zaskoczyło, czego efektem było otwarcie ślepiów i dokładna analiza jej wyrazu twarzy.
- Lubię ciszę i spokój. Zdziwiona? - spytał z nutką sarkazmu, aczkolwiek to była oczywista oczywistość. - Lubię też spać, grać w Quidditcha i pracować nad sobą. I jak każdy facet, lubię zawiesić na kimś oko. - przyznał się, nie chcąc wyjść na jakiegoś typowego, szkolnego mięśniaka.
Oczywiście rzeczy lubianych było przez niego mnóstwo, ale wolał ograniczyć to do spodziewanych ogólników, by nie zdradzać za bardzo swoich preferencji i upodobań. Wszakże nie chciał od razu jej zdradzić, co jeszcze lubi, bo mogłaby spróbować go uwieść mając taką wiedzę, a wtedy fanki byłyby nie pocieszone. Je też musi mieć na względzie, to przecież dobry bożyszcze, nie?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach