- Logan Hale
Logan Hale [uczennica]
Nie Wrz 11, 2016 4:55 pm
Imię i nazwisko: Logan Hale
Imiona i nazwiska rodziców: Constance Delaney i Henry Hale
Data urodzenia: 19.11.1961
Miejsce zamieszkania: Castle Combe, hrabstwo Wiltshire
Status majątkowy: bogaty
Czystość krwi: półkrwi
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: wierzba płacząca, róg biesa, 12 cali
Wzrost: 170 cm
Waga: 48 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: szary
Bogin: przybiera postać mnie samej... tyle że nagiej. Odkrytej przed oczami wszystkich, najbardziej podatnej na zranienia.
Amortencja: woń oczyszczającego się pod koniec deszczu powietrza i wody morskiej. Delikatnie przebija się przez nią zapach kwiatów polnych, zwłaszcza jednego konkretnego rodzaju – niezapominajek.
Widok z Ain Eingarp:
Pragnienia. Jedne ukryte lepiej, drugie gorzej. Cóż takiego mogę o nich powiedzieć? Pewnie tylko one trzymają mnie przy życiu. Wbrew pozorom nie chodzi tutaj o jakieś prochy. Moje najskrytsze tęsknoty...
Lustro i jego gładka tafla. Gdyby je stłuc, odłamki nadawałyby się idealnie...
Nadal była cała. Długie jasne włosy, szare oczy, piegi. Nic ciekawego.
Lecz następnie dostrzegam uśmiechniętą twarz. Roześmiane oczy. To nie jestem ja. To nie mogę być ja. Ktoś stoi za mną. Ktoś mnie przytula. I nie odsuwam się? Poczucie bezpieczeństwa. Czy to prawda? Rzeczywistość?
Kurz unoszący się dookoła. Chce mi się kichać. Oto rzeczywistość.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Jak się uczę? Dobrze. Nazywają mnie kujonem - ciągle z nosem w książkach. Gdyby wiedzieli, jaka to dobra kryjówka, sami by ją wykorzystywali. Nie dzielę się jednak tą wiedzą.
Zaklęcia - one są warte uwagi. Obrona przed czarną magią... jakby miała mnie nauczyć się bronić. I na koniec - transmutacja. To trzy przedmioty, które mogą się przydać. Im poświęcam najwięcej czasu.
Eliksiry? Mniej. Choć wciąż istotne.
Wróżbiarstwo, numerologia i astronomia. Jeden kij, same bajki. Zrezygnowałam.
Zielarstwo? Potrzebne do eliksirów. Uczę się.
Opieka nad magicznymi stworzeniami? Inne istoty ranią się nawzajem. Nie warto.
Mugoloznawstwo? Bzdury.
Historia magii i starożytne runy. Było, minęło. Nie ma sensu do tego wracać.
Przykładowy post:
Cztery ściany. Tyle miewało przeciętne pomieszczenie, w którym spędzałam czas. Bywały one odmienne od siebie, różniły się tapetą, towarzyszącymi im podłogami oraz osobliwym w swej kapryśności umeblowaniem. Jedno pozostawało tymczasem takie samo. Pustka.
Bezbrzeżna pustka, mieszkająca we mnie. Bywały chwile, gdy zdawało mi się, że się jej pozbywałam, acz ona zwyczajnie odkrywała kolejne zakątki mej podświadomości, wijąc sobie w niej przytulne gniazdko. Ależ byłam naiwna. Nigdy nie ufajcie własnemu umysłowi - właśnie on najczęściej Was oszukuje.
Leżałam. Leżałam na łóżku w gwoli ścisłości. Owszem, w pomieszczeniu znajdowało się jedno i było moje. Chyba. Chyba można było pokusić się o takowe stwierdzenie. Tak naprawdę należało do mojego ojca, jak wszystko w tym domu. W domu, w którym byłam intruzem i czułam się obco. W domu pełnym kłamstw.
Kłamstwa. Wszyscy je wypowiadamy. Jeszcze więcej o nich myślimy. A najchętniej okłamujemy samych siebie. Ulubione ze wszystkich? „Będzie dobrze”. No chodź, dołącz do mnie i dołóż cegiełkę, niczym budowniczy marzenia, iluzji, która nigdy nie nabierze prawdziwych kształtów. Ulotna jak słowa na wietrze. Raz ich nie usłyszysz i już nigdy nie złapiesz. Nigdy.
Mocne słowa... a raczej myśli, prawda? Gówno prawda. Nieważne. Co Was to obchodzi? A, zresztą, mówię, jakby ktokolwiek mógł mnie usłyszeć. Choć może i słyszy, i załamuje się. Załamuje, że to ja, a nie on, ma władzę nad tym ciałem. Nad tą kupą mięsa, która kiedyś zgnije, tak samo jak pozostawiona na słońcu, zapomniana wieprzowina. I będzie nawet tak samo śmierdzieć. Jak nie bardziej.
Leżałam. Tyle myśli, jedna głowa. Ból łupiący w czaszce nigdy nie odstępował. Był przyjemny... nie, nieprzyjemny. Ale był. Tylko tego było mi trzeba. Spod przymrużonych powiek obserwowałam świat.
Spojrzałam przeciągle na swoją nogę. Szczupła łydka, dziwne posiniaczone kolana. Jak by to było zatopić w niej nóż? Patrzeć jak pod wpływem płynnego cięcia ciało rozchodzi się na boki, ukazując czerwoną płachtę życia. Albo śmierci. Jedno i to samo.
Wstałam. Nie mogłam o tym myśleć. Skierowałam swe kroki do kuchni, gdzie w ostatniej szufladzie na lewo znalazłam tabletki. Aspiryna dobra na wszystko. Podniosłam opakowanie. Otworzyłam je. Wysypałam na rękę pojedynczą tabletkę. Nie odstawiłam jednak pojemnika. Wpatrywałam się w niego, jakby skrywał wszelkie tajemnice tego świata. Jakby znał odpowiedzi na każde pytanie. A gdyby tak?
Zamknęłam pojemnik i szybkim krokiem wróciłam do pokoju. Położyłam się z powrotem na łóżku, otępiale wgapiając się w sufit. Żarówka raniła mi oczy. Jedynie na tyle mogłam sobie pozwolić. Łzy rozpoczęły ślamazarną wędrówkę, staczając się po policzku. Sama również się staczałam. Niemrawo. Jednostajnie.
- Alice Hughes
Re: Logan Hale [uczennica]
Nie Wrz 11, 2016 5:18 pm
Akcept!
Jestem bardzo ciekawa, czy Logan mimo wszystko odnajdzie drogę na górę...
Zapraszamy na fabułę!
Jestem bardzo ciekawa, czy Logan mimo wszystko odnajdzie drogę na górę...
Zapraszamy na fabułę!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach