Go down
avatar
Gość

Alexander Hale [uczeń] Empty Alexander Hale [uczeń]

Nie Sty 22, 2017 2:59 pm
Imię i nazwisko: Alexander Hale
Data urodzenia: 9 października 1961 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: (przydziela Ci go Administracja)
Różdżka: Sosna, łuska wywerny, 13.5 cala, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Nic dziwnego, że Alexander chciał sprawdzić to lustro. W końcu słyszał to i owo o tym co można w nim zobaczyć. Niestety nie tego się spodziewał, bo gdy stanął przed zwierciadłem poczuł lekki szok. "Czy to jest to czego pragnie moje serce?"
Na początku nic się nie działo, więc uznał, że musi być naprawdę szczęśliwy. Ewentualnie musiał być osobą, która przede wszystkim pragnęła świętego spokoju. Dopiero po chwili zauważył, że ktoś się do niego zbliża. I to nie jedna osoba, a cała grupa. Jakaś kobieta, której twarzy nie widział nigdy wcześniej. Na tyle piękna, że mogłaby zostać "miss universe", rudo czerwone włosy opadały jej na ramiona. Uśmiechnęła się do niego i stanęła po jego prawej stronie, chwytając delikatnie jego dłoń. Szybko pocałowała go w policzek, a Alex poczuł rozchodzące się od tego miejsca ciepło. Z tyłu za nim stali jego przyjaciele, których nigdy nie miał. Gwizdali i klepali go po plecach. Chłopak dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jego dziewczyna ma na sobie suknię ślubną, a on idealnie wykrojony smoking. To sprawiło, że chłopak prawie odskoczył od lustra, nie mógł jednak oderwać wzroku od kobiety z którą chciał wziąć ślub. Była jak marzenie. Jego marzenie, do którego sam nie chciał się przyznać. A może bał się? W każdym razie kiedy jego odbicie pocałowało pannę młodą chłopak poczuł jak wilgotnieją mu oczy. Szybko jednak wytarł łzy. Nie mógł sobie pozwolić, żeby ktoś to zauważył. Chciał tu trwać, ale wiedział, że to nie ma sensu, że to się nie może wydarzyć. Jeśli to ma być najgłębsze pragnienie to chyba całe życie będzie nieszczęśliwy.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Jasne. Wszystko czego chciał Alex to po prostu przeć do przodu. Na początku nie zwracał uwagi na naukę. Był zbyt zamknięty w sobie i zbyt dumny, aby normalnie przysiąść do nauki. Oceny nie były najgorsze, ale daleko mu było do geniusza. Dopiero pod konie drugiego roku wziął się za siebie. Znalazł coś w czym był dobry. OPCM i zaklęcia. Może trochę też transmutacji. Głównie w tym się rozwijał. Najgorszym przedmiotem, którego musiał się uczyć, były zdecydowanie eliksiry. Nie miał w sobie nic z alchemika, więc musiał ostro zabierać się do roboty. Mimo to jakoś dawał sobie radę. Z roku na rok szło mu coraz lepiej, choć trochę brakowało mu wsparcia. Wszyscy inni uczyli się w grupach, kółkach, czy innych figurach, czy stowarzyszeniach. Tylko on jeden był sam. Oczywiście nie przeszkadzało mu, jednak trochę drażniło. Był typem samotnika. W trzeciej klasie wybrał runy i opiekę na magicznymi stworzeniami. Z obu przedmiotów daje sobie radę na "powyżej oczekiwań". Szczerze mówiąc to ma rękę do zwierząt. I potworów. Zwłaszcza potworów. Ludzie zawsze widząc strasznego uważają, że takie właśnie jest, ale on nigdy nie oceniał książki po okładce. Wystarczyło zrobić to czego nie potrafił z ludźmi. Otworzyć się. Wszystkie stworzenia wyczuwały jego ból, albo coś w tym stylu i próbowały mu jakoś pomóc. Choć może nie wszystkie. Ze smokami jeszcze nie próbował! I oby nie miał okazji...

Przykładowy Post: Od dziecka Alex był zawsze lekko odepchnięty. Przez to, że był zawsze taki blady i zimny. Choć serce miał po dobrej stronie i było całkiem gorące. Jednak nikt nie chciał się z nim bawić. Możliwe, że ludzie po prostu się go bali. Zawsze tak jest, że boimy się tego co nieznane. Dlatego tak bardzo boimy się ciemności. Choć czasem i największym mroku można dostrzec światło nadziei.
Ale wróćmy lepiej do właściwej historii.
Zastanawialiście się pewnie kiedyś: jak to jest żyć w Norwegii? W końcu to nie jest nadzwyczajny kraj, nie jest w nim nic niezwykłego… no może ryby. Ryby są nadzwyczajne. I smoki. Smoki jednak można spotkać wszędzie. Wystarczy dobrze poszukać. W każdym razie… Powinniśmy rozpocząć chyba naszą historię. Alexander urodził się w ostatni dzień sierpnia. A raczej w noc. Było dość chłodno. Dodatkowo temperatura spadła o dodatkowych kilka stopni, gdy niemowlę po urodzeniu nie oddychało. Wszyscy zamarli z tego powodu. Nikt nie chciał odezwać się słowem. Ciało noworodka było blade i chłodne. Wszyscy razem wstrzymali  powietrze, lekarze, pielęgniarki, a także rodzice, Anna i Colin, aby odetchnąć z ulgą, gdy mały Alex wybuchnął płaczem. To był naprawdę ciężki dzień. Jednak chłopiec już nigdy miał nie odzyskać ciepła, które stracił. Już na zawsze jego cera miała być blada, a jego dotyk miał wywoływać u innych dreszcze. Przez kolejnych kilka lat mieszkał z rodzicami w Norwegii. Oczywiście oboje byli czarodziejami, ale nie przywiązywali do tego zbytniej wagi. Żyli spokojnie, jakby nigdy nic. W końcu jednak przeprowadzili się do Anglii, poszukując czegoś więcej. Może lepszej pracy, albo innego szczęścia, więc młody czarodziej musiał zostawić wszystko za sobą i w wieku ośmiu lat zaczął od nowa w innym miejscu. Był jednocześnie zły i podekscytowany. Zły, bo musiał zostawić swoich przyjaciół, podekscytowany, bo mógł znaleźć nowych. Rodzice zapisali go do szkoły, gdy tylko znaleźli się w Londynie. To chyba oczywiste, prawda? Bardzo dbali o swojego syna, był ich oczkiem w głowie. Do tego czasu Alex musiał podszlifować swój angielski. Miał do nadrobienia wiele zaległości, ale jakoś się tym nie przejmował. Wszystkiego nauczył się w błyskawicznym tempie. To znaczy tylko angielskiego. Z nauką w Hogwarcie posunął się dopiero na przełomie drugiej i trzeciej klasy.
Oczywiście jego dotyk odpychał ludzi, tak jak jego jasna karnacja. Wszyscy bali się go, uznawali za jakiegoś dziwoląga, czy potwora... A skoro tak bardzo chcieli tego potwora to Alex postanowił im go dać. Już nie próbował nawiązywać kontaktów. Nie próbował się zbliżać. To co robił do tego momentu dało odwrotny efekt. Stał się zimny i w środku. Jego serce zmarzło, a chłopak ze zdziwieniem stwierdził, że to przyjemne uczucie. Przez nazywanie go wciąż potworem coś musiało w nim pęknąć. Choć miał tam jakąś grupkę przyjaciół to nie spędzał z nimi za dużo czasu. Za każdym jednak razem udawał, że nic mu nie jest, że ich wyzwiska nic mu nie robią, że jest ponadto. Udawał nawet, gdy zmarli jego rodzice. Kończył akurat piątą klasę, czyli stało się to rok temu.  Do domu jego rodziców było włamanie, a oni akurat spali. Umarli więc razem, we śnie. Może właśnie to wydarzenie tak mocno odcisnęło na nim swoje piętno. Zmienił się całkowicie. Już nie tylko udawał, ale naprawdę przestało go to obchodzić. Bawiło go też to jak ludzie próbowali mu zaimponować, po tym jak się zmienił. Ale nie zrobił tego, żeby być fajny goście, badassem, czy kimś tam jeszcze. Stał się taki właśnie przez takich ludzi. Takich, których teraz wykorzystuje, którymi bawi się niczym lalkami. Czarne włosy trochę wydłużył. Zaczął ubierać się czarne koszule, jakby był w żałobie. Znalazł też ukojenie w ćwiczeniu swojego ciała. Wysiłek fizyczny pozwalał wyładować na czymś swoją złość i agresję. Znalazł sobie cel w życiu, mimo że odległy to tylko na nim się skupiał. Chciał wiedzieć co się stało tamtego tragicznego wieczora, kiedy zginęli jego rodzice. Nie wierzył w tą bajeczkę z włamaniem. Do domu czarodzieja nie da się tak po prostu wejść. Musi się więc wyszkolić jak najlepiej tylko umie, wszystkimi dostępnymi środkami. Używając do tego ludzi, ksiąg i wszystkiego innego co może mu się przydać. Zrobi wszystko, aby wymierzyć sprawiedliwość. Swoją własną. To on będzie oskarżycielem, sędzią i katem, ale najpierw musi się wszystkiego dowiedzieć. Musi znaleźć tego kto to zrobił. Musi skończyć szkołę.
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach